Wikiźródła plwikisource https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Strona_g%C5%82%C3%B3wna MediaWiki 1.43.0-wmf.28 first-letter Media Specjalna Dyskusja Wikiskryba Dyskusja wikiskryby Wikiźródła Dyskusja Wikiźródeł Plik Dyskusja pliku MediaWiki Dyskusja MediaWiki Szablon Dyskusja szablonu Pomoc Dyskusja pomocy Kategoria Dyskusja kategorii Strona Dyskusja strony Indeks Dyskusja indeksu Autor Dyskusja autora Kolekcja Dyskusja kolekcji TimedText TimedText talk Moduł Dyskusja modułu Wyuczono papugę wyrazów o sztuce 0 26511 3697523 94466 2024-10-26T21:15:38Z Nocny prom do Tangeru 35266 na podst. „Księgi cytatów z polskiej literatury pięknej” Hertza i Kopalińskiego 3697523 wikitext text/x-wiki {{Nagłówek |tytuł=Wyuczono papugę wyrazów o sztuce |autor=Stanisław Wyspiański }} <poem> Wyuczono papugę wyrazów o sztuce, przyznać trzeba, że łatwość miała w tej nauce; więc gdy wyraz „secesja" wymawiać pojęła, witała tym wyrazem wszystkie nowe dzieła. Więc styl mój krzeseł z lekarskiego domu nazwała „secesyjny" — płynnie i bez sromu. Czekać trzeba cierpliwie, aż po pewnym czasie nowy frazes papudze w pamięć wbić znów da się. Jakkolwiek rzecz ta kształtu Sztuki nie odmieni, frazes jednak wystarczy, by Myśl diabli wzieni. <small>dnia 2 marca 1905.</small> </poem> {{edycja}} {{TekstPD|Stanisław Wyspiański}} [[Kategoria:Stanisław Wyspiański]] [[Kategoria:Liryka]] 6sbdzw2h6l7ze1298lvgh1by009grfn Strona:PL Aleksander Brückner-Słownik etymologiczny języka polskiego 029.jpeg 100 75072 3697695 2494888 2024-10-27T09:29:24Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697695 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Maitake" /></noinclude><section begin="bagnet" />od miasta ''Bayonne'', gdzie je najpierw wyrabiano; od nas, dla owego ''g'', nieznanego gdzieindziej, na Ruś i do Czechów.<section end="bagnet" /> <section begin="bagnięć" />{{tab}}'''bagnięć,''' zamiast ''bagniędź, bagniątko, bazia,'' p. [[Słownik etymologiczny języka polskiego/jagnię|jagnię]].<section end="bagnięć" /> <section begin="bagno" />{{tab}}'''bagno,''' prasłowo zachodnich i wschodnich Słowian (wszystkich); południowi mają tylko (od rudawego koloru bagien) nazwę dla czerwieni: ''bagŭr'', ‘purpura’, ''bagrjanorodnyj'', ‘w purpurze urodzony’ (''porfirogeneta''), ''bagrjanica'', ‘purpura’, co i Ruś dobrze zna (''bagrit’'', ‘barwić na rudo’; małorus. ''bahrja'', ‘ruda krowa’) — my już nie, ani Czesi.<br /> {{tab}}Na ''bagnach'' gnieżdżący się bocian zwał się ''bagiem''; o czesk. ''bażina'', ‘bagno’, twierdzą jednak, że to mylna pisownia zamiast ''barzina'', (''ż'' i ''rz'' nawet w czeskiem mieszają, cóż dopiero u nas!), od ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/bara|bara]]'' (p.). Jeśli znaczenie pierwotne od czerwieni wzięte, co bardzo prawdopodobne (por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/błoto|błoto]]'', ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/biały|bielawy]]''), to tu należy i ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/bażyć się|bażyć się]]'' (p.). Nazwy roślinne, od miejsca gdzie rosną: ''bagno'', ‘eriophorum’ r. 1472 (i ''koli cię, koli go, koli je'' zwane, od łusk kolących owocu), i ''bagno'', ''bagnisko'', ‘ledum palustre’ (to samo i ''porej'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/poraj|poraj]]''), ''bahun'' (z rusk.).<section end="bagno" /> <section begin="baj" />{{tab}}'''baj,''' ''bajka, bajać, bajęda'' (do gawędy; różnowiercy katolicką ‘agendę’ i ‘legendę’ tak przedrzeźniali), ''bajda'', ''bajdała'', ''bajdek'', ''bajkopis'', ''bajeczny'', ''bajdurzyć'' i ''badurzyć'', już od 16. w. Prasłowo, od pnia ''ba-'', ‘mówić’, p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/baśń|baśń]]''; cerk. ''balij'', ‘lekarz’ (co zamawia chorobę, jak rus. ''wracz'', ‘lekarz’, od ''wrat’'', ‘mówić, kłamać’), ''bałakać''; u południowych Słowian ''bajati'' wręcz ‘czarować’, a w cerk. ''obawati'' (zamiast ''obajati'', jak ''dawati'', ''stawati,'' obok ''dajati'', ''stajati'') tylko ‘czarować, zamawiać’; u Słowieńców już tak, jak i na Zachodzie: ''bajati'', ‘gadać’; na Rusi ''bisz'' (»kak jewo ''bisz''«, ‘jak jego zowią’), z ''baisz'', ''bajesz'' ściągnięte. Brak tego pnia Litwie; ogólny on w Grecji, ''fēmē'' i ''fōnē'', ‘głos’, ''fasis'', {{korekta|ogłoszenie’|‘ogłoszenie’}}, ''fēmi'' (doryckie ''fāmi''), ‘mówię’; łac. ''fāri'', ‘mówić’, ''fama'', ‘pogłos’ (cośmy przejęli), ''fābula'', ‘baśń’, (nasze ''fabuła'', ''fabularz''), ''fās'', ‘prawo’ (''nefas'', ‘krzywda’); niem. ''Bann'', ‘rozkaz’, ''bannen'' (stąd ''banita'', ‘wywołaniec’). Tu należą i ''bajtała, bajtałaszki'', ‘fraszki’, ale ''bajtlować'' z niem. ''beuteln''. P. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/bakać|bakać]]''.<br> {{tab}}W 19. w. zaczęto bajki zbierać z ust ludu, przyczem nie obeszło się bez stylizacji literackiej, a nawet bez przymieszki obczyzny (np. u R. Zmorskiego i w jego Wieży siedmiu rycerzy). Dawniejsze pisemnictwo bajką gardziło, Potocki np. pisał o niej:&#32;»lepiejby ''bajkę'', jaką mamki z swojej głowy (!!) dzieciom prawią o królu, pisał, i królowej«;&#32;»''bają'' poetowie, ale nie tak przecię, jako nasze starki dzieciom przy kolebkach zwykły: był też to król z królową«&#32;i&nbsp;t.&nbsp;d. Jedyna u nas wzmianka podobnej bajki fantastycznej u Szczęsnego Herburta (co się ludowemi wątkami chętnie parał) w pisemku bezimiennem z r. 1607, Rozmowa o rokoszu (II, str. 124 wydania Czubka):&#32;»własna ona o czerwonym kapturku [niem. ''Rotkäppchen'', o wilku i babce], bez końca i początku bajka«. W 16. w. Rej, np. gromiąc człowieka, puszczającego przestrogi i rady mimo uszu, stale się wyraża:&#32;»jakby mu o żelaznym wilku ''bajał''«, — ale takiej bajki nie było nigdy; było tylko podanie historyczne o Gedyminie, że na łowach nocą zaskoczony, śnił o wilku żelaznym i na tem miejscu Wilno&#32;{{pp|»za|rąbić«}}<section end="baj" /><noinclude> <references/></noinclude> d7s1uvfrfrkdxzgp3jf7s5wvoqma60g Strona:PL Aleksander Brückner-Słownik etymologiczny języka polskiego 030.jpeg 100 75217 3697696 2484119 2024-10-27T09:29:55Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697696 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Maitake" /></noinclude><section begin="baj" />{{pk|»za|rąbić«}}&#32;kazał. Inne bajki, np. o smoku wawelskim i szewcu Skubie, wpleciono do dziejów najdowolniej.<section end="baj" /> <section begin="baja" />{{tab}}'''baja,''' ''bajówka'', ‘spódnica’, ‘rodzaj sukna’, z niem. ''Baje''; europejskie; u Czechów z ''p: paj'', ''pajka''.<section end="baja" /> <section begin="bajura" />{{tab}}'''bajura,''' ''bajoro'', ‘bagno’, słowo późne, może toż co ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/bania|banior]]'', ‘głębia’.<section end="bajura" /> <section begin="bakać" />{{tab}}'''bakać,''' ‘wołać’, od ''ba-'' (p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/baj|baj]]''), ‘mówić’, z przyrostkiem ''-k'' (jak znak do znać), przestarzałe; już nowe wydanie polskiego Terencjusza ''zabakałem'' (r. 1545) odmienia na ''zawołałem''. W 15. wieku ogólne:&#32;»z ''bakiem'' a giełkiem przydąc do sądu«, o ''bakaniu'' w sądzie,&#32;»przez ''bakliwość''«, ‘krzykiem’; częste w Ezopie. W 16. w. znane, chociaż mało używane, potem ginie zupełnie. U Czechów&#32;»''bákati'' koho k nieczemu«, ‘namawiać’.<section end="bakać" /> <section begin="bakalje" />{{tab}}'''bakalje,''' ‘łakocie’, przez Ruś z tur.-arab. ''bakkal'', ‘handlarz korzenny’.<section end="bakalje" /> <section begin="bakałarz" />{{tab}}'''bakałarz,''' liczne urobienia; od pierwszego stopnia&#32;»akademickiego«: ''bacca laureatus'', ‘gronem ozdobiony’; ''bacca'', prasłowo (w nazwie ''Bakcha''), o ‘gronie winnem’ pierwotnie.<section end="bakałarz" /> <section begin="bakembardy" />{{tab}}'''bakembardy,''' ‘bokobrody’ (pozorne spolszczenie), z niem. ''Backenbart'' (w niezliczonych odmiankach na Litwie; rus. ''bakeny'').<section end="bakembardy" /> <section begin="bakier" />{{tab}}'''bakier,''' dziś tylko o nakryciu głowy&#32;»na ''bakier''«; rus. pożyczka:&#32;»na ''biekrień''«&#32;(dziwacznie odmieniona); od komendy flisowskiej ''ru bakier'', z niem. ''back kehren'', ‘nazad, na lewo obracać’; ''bak'' i w ''bakort'' (z niem. ''Backbort''), ‘lewa burta’ (w plecach sterownika).<section end="bakier" /> <section begin="bal" />{{tab}}'''bal,''' ''balik, balować, ballada, balet'', od romańskich tańców i przyśpiewów nazwane; franc. ''bal'', ''ballet'', ''ballade'', ogólno europejskie.<section end="bal" /> <section begin="balasy" />{{tab}}'''balasy,''' ‘słupki’, skrócone z włosk. ''balaustro'', ''balaustrata'', ‘poręcze’, (franc. ''balustrade'', ‘balustrada’), i nazwa jabłek granatowych (łac. ''balaustium'', z greck. ''balaustion''), dla podobieństwa słupka do granatu.<section end="balasy" /> <section begin="balbot" />{{tab}}'''balbot,''' ''balbotać'', ''bełkot'', rodzime, dźwiękonaśladowcze; jest i ''bałbotać, bełbotać, bałękać''.<section end="balbot" /> <section begin="baldachim" />{{tab}}'''baldachim,''' z mylnem ''-m'' zamiast ''-n'' (u nas i zupełnie spolszczona nazwa botaniczna ''baldaszkowy''), ‘opona z tkaniny złotogłowowej’, nazwanej od ''Bagdadu'', t.&nbsp;j. ''Baldaku'', łac. (średniowieczne) ''baldakinus'', włosk. ''baldacchino''; we wszystkich językach europejskich.<section end="baldachim" /> <section begin="baldrian" />{{tab}}'''baldrian,''' ‘koźlik’ lub ‘kozłek’; r. 1472 ''waldrian'', z łac. ''valeriana'', jak u Niemców; od nas na Ruś.<section end="baldrian" /> <section begin="balja" />{{tab}}'''balja,''' ''balijka'', ‘ceber do prania bielizny’, z niem. ''balje'', z franc. ''baille'', z łac. ''bacula'' od ''baca''; od nas na Ruś.<section end="balja" /> <section begin="balwierz" />{{tab}}'''balwierz,''' z niem. ''Balbier,'' rozpodobnionego z ''Barbier'' romańsk. języków: włosk. ''barbiere'', franc. ''barbier'', od łac. ''barba''; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/broda|broda]]''; ''barwierz'' r. 1500, zawsze tak u Reja.<section end="balwierz" /> <section begin="balzam" />{{tab}}'''balzam,''' tak go wymawiamy, ''balzamować'', piszemy ''balsam'' (tak zawsze w 15. i 16. w.); z łac. ''balsamum'', z grec. ''balsamon'', a to ze Wschodu.<section end="balzam" /> <section begin="bałakać" />{{tab}}'''bałakać,''' ''bałamut, bałamucić'', obok tego z ''ą'': ''bałamąt, bałamunt'' w 16. w. (p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/męt|mącić]]''), o ‘gadule’, ‘trzpiocie’ (''bałaguła'' z rusk. ''bałagur'', ‘gaduła’? ''bałałajka'', ‘gitarka ruska’, pożyczki nasze, od tegoż pnia), urobione od ''ba-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/baj|baj]]''.<section end="bałakać" /> <section begin="bałta" />{{tab}}'''bałta,''' ''bełta'', z węg. ''balta'', a to z tur., w 17. w. ‘toporek, obuszek’.<section end="bałta" /> <section begin="bałuch" />{{tab}}'''bałuch,''' ‘wrzawa’, ''bałuszyć'', ‘hałasować’, od ''bał-'' ([[Słownik etymologiczny języka polskiego/bałakać|bałakać]]) do ''ba-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/baj|baj]]''; częste w 17. w.<section end="bałuch" /> <section begin="bałwan" />{{tab}}'''bałwan,''' ‘słup, bryła (soli)’, łac.<section end="bałwan" /><noinclude> <references/></noinclude> 5bg2u7de7on55wpz3y5p5xrdimq219m Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/143 100 116710 3697688 1894114 2024-10-27T09:16:06Z Draco flavus 2058 3697688 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="I"/>{{pk|cie|pły}}. Na placu przed Straubingerem mnóstwo ludzi słuchało jakichś wędrownych harfiarek. Nie wiem dlaczego, ten zapadły wąwóz górski robił mi dnia tego wrażenie Włoch. Przypomniałem sobie, jak niegdyś, chodząc wieczorami po Pincio, w Rzymie, rozmyślałem, jaki byłbym szczęśliwy, gdybym miał koło siebie Anielkę. Teraz czułem jej rękę, wspartą na mojem ramieniu, a jeszcze bardziej czułem jej duszę przy swojej.<br /> {{tab}}W zgodzie, pełni ukojenia i słodyczy, poszliśmy do domu.<section end="I"/> <section begin="II"/><div style="text-align:right;padding-right:3em;">''10 Sierpnia.''</div> {{tab}}Zastanawiałem się dziś cały dzień nad słowami, które Anielka powiedziała do mnie przy Schreckbrücke. Uderzył mnie szczególniej ten jeden okrzyk, który wyrwał się z jej ust: «Ty nie wiesz, jaka ja jestem nieszczęśliwa!» Ile w tem było głębokiej boleści i skargi, jakie mimowolne przyznanie, że ona męża nie kocha, że nie może go kochać, a nakoniec, że serce jej, wbrew wszelkim wysiłkom woli, należy do mnie. Jeśli tak jest, to ona równie była nieszczęśliwa, jak ja. Mówię: «była,» bo dziś już nie jest. Dziś może sobie powiedzieć: {{pp|«Dotrzy|mam}}<section end="II"/><noinclude><references/></noinclude> 9x1eomqkamsdv3v407srfmxd6dzoeos Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/144 100 116713 3697689 1894116 2024-10-27T09:16:29Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697689 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Lilibalu" /></noinclude><section begin="I"/>{{pk|«Dotrzy|mam}} mu wiary, pozostanę zawsze uczciwą» — a resztę zdać na wolę Bożą.<section end="I"/> <section begin="II"/><div style="text-align:right;padding-right:3em;">''11 Sierpnia.''</div> {{tab}}Przyszło mi do głowy, że ja nie miałem prawa wymagać i oczekiwać od niej, by mi poświęciła wszystko. To nie prawda, że dla miłości wszystko się poświęca. Gdybym ja, naprzykład, miał jakie zajście z Kromickim i gdyby ona, w imię naszej miłości, kazała mi klęknąć przed nim i na kolanach prosić go o przebaczenie, tobym tego nie uczynił. Jestto niedorzeczne i fantastyczne przypuszczenie, a jednak, na samą myśl o tem, krew napływa mi do głowy. Nie, Anielko, ty masz słuszność, że są rzeczy, których dla miłości nie można i nie wolno poświęcać.<section end="II"/> <section begin="III"/><div style="text-align:right;padding-right:3em;">''12 Sierpnia.''</div> {{tab}}Byliśmy dziś rano na Windischgraetzhoehe. Piechotą idzie się tam trzy kwadranse, więc wystarałem się dla Anielki o konia, którego prowadziłem za uzdę. Idąc, opierałem jedną rękę na karku końskim, przyczem dotykałem jej sukni. Przy wsiadaniu, ona przez chwilę wsparła się na mnie i natychmiast ozwał się we mnie<section end="III"/><noinclude><references/></noinclude> tf3mz4tnn5n22g918xo21w6vt485b1o Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/400 100 124908 3697306 2448039 2024-10-26T13:27:50Z PG 3367 /* Skorygowana */ 3697306 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="PG" /></noinclude><section begin="k1r10"/>{{pk|prze|niosła}} się zaraz do wozowni J. W. solennizanta, i nie bez skutku. Uczułem albowiem nazajutrz dowód łaski jego; idąc na schody ratuszowe wsparł się na mnie, i miałem honor dźwigać go do samej izby sądowej.<br /> {{tab}}Po tych pierwszych krokach odemnie uczynionych, złożyliśmy radę z plenipotentem, jak sprawę zacząć, jak ją prowadzić, i jak, ile możności, upewnić jej dobry skutek. A że, jakem wyżej namienił, sam mój pan plenipotent był sprawcą tego wszystkiego, ponieważ on mnie przywiódł do tej rezolucyi, żebym szlachcica ze wsi wygnał, co było okazyą kilku zabójstw i kresy we łbie mojego adwersarza: więc spodziewałem się, iż szczere zdanie otworzy, i całemi siłami zaczętą sprawę popierać będzie. Gdyśmy się więc samnasam z sobą zamknęli, tak do mnie mówić począł:<br /> {{tab}}«&#32;Praktyka kilkunastoletnia, ważność interesu, szczere do osoby Wmć Pana Dobrodzieja przywiązanie, są mi pobudkami do przełożenia wiernej rady mojej. Z tych więc powodów wkrótkości słów do wyrażania treści rzeczy przystępuję. Naprzód potrzeba, ażebyśmy zamówili do tej sprawy ledwo nie całą palestrę; a lubo według przepisów konstytucyi, nie mogą tylko trzech stawać w jednej sprawie, jednak bywała to niekiedy w zwyczaju, że można sprawę na kategorye podzielić; do każdej zamówmy osobnego patrona, od replik będą insi. Resztę wezwiemy przynajmniej na konferencyą! skąd ten zysk, iż już potem nie mogą być użyci od przeciwnej strony. A tak nasz adwersarz nie znajdzie dla siebie tylko wyrzutków, izbie mniej znajomych, i których nasi potrafią łatwo zahuczyć.<br /> {{tab}}«&#32;Wiem ja kilku ze sławniejszych mecenasów, którzy wielkie mają zachowanie z deputatami, ci zwykli ich ujmować dla pacyentów sposobami, jak Wmć Pan rozumiesz. Teologowie wyborni, umieją skrupuły rezolwować, wątpliwość znosić, trwogę uśmierzyć, prawo wytłumaczyć. Wiadomość najskrytszej okoliczności daje im powagę nad tymi, których najlepiej rozum, sumienie i potrzeby znają; ich więc jak najusilniej ujmować nam potrzeba.<br /> {{tab}}«&#32;Znam także niektórych w palestrze, co umieją stare charaktery czytać w dawnych i niewiadomych aktach; i chociaż czasem połowa tranzakcyi zbótwiała, albo ją myszy wygryzły, oni to wciąż czytają, extrakty wypisują, a ci, którzy lektę i korrektę kładą, przez respekt ich talentu, nie śmią weryfikować kopji z oryginałem, i ślepo podpisują podane sobie extrakty. Sprowadzę więc Wmć Panu jednego z takowych dobrze mi znajomego, i nie w jednej okoliczności wyprobowanego; opowiem mu sprawę naszę, i jakiejbyśmy jeszcze potrzebowali tranzakcyi; a upewniam, że ją wynajdzie dla nas. Ale takowa kwerenda będzie cokolwiek kosztowała.<br /> {{tab}}«&#32;To zakończywszy, trzeba nam się będzie starać, ująć tego deputata, przy którym sentencyonarz. Nie uwierzysz Wmć Pan, jak ten punkt do naszej sprawy potrzebny.»<br /> {{tab}}Scisnąłem i ucałowałem serdecznie tak zabiegłego i życzliwego plenipotenta, i postępując stopniami w wykonywaniu zbawiennej rady jego, obligowałem go, ażeby zaprosił do mnie na konferencyą tylu Ichmościów mecenasów, ile mu się będzie zdawało. A tymczasem zacząłem czynić przygotowania na konferencyą. Przyniesiono wina dwanaście flasz wielkich garncowych, garniec po sześć czerwonych złotych. Rozłożyłem przytem fascykułami papiery, summaryusze, i papier naokoło stolika do konnotowania informacyj i dokumentów.<br /><section end="k1r10"/> <section begin="k1r11"/>{{tab}}XI. Wkrótce zeszło się do mnie dziesięciu poważnych i okazałych mecenasów. Na większej połowie znać było poprzedzoną gdzieindziej konferencyą. Odebrawszy od każdego ''cum omni formalitate'' komplement, musiałem się zdobyć na tyleż odpowiedzi. Postawiono kilka flasz na stole; wtem ruszył się mój plenipotent, prosząc na słowko, i odprowadziwszy mnie na bok, obrócił się twarzą na przeciwko nim, szepcząc do ucha: uważajże Wmć Pan tego w kontuszu papużym, opasanego od piersi... rzekłem: widzę... otoż ten ma wielki przystęp do J. W. N. N... któremu nie dawno za wygraną sprawę, wyrobił dożywociem wieś od wojewody N.N. Ale to wielki sekret... Ten znowu drugi, co ma karabelę demeszkową, złotem nabijaną z rękojeścią kości słoniowej, ma ją w podarunku od deputata N.N. za to, że mu nagalił kontrakt arendowny na lat trzy bez pieniędzy. Tamten zaś, co ma wąsik ze szwedzka ogolony, już podeszły, w starym czarnym wytartym kontuszu, jestto ten, co ordynaryjnie pisuje dekreta deputatowi trzymającemu sentencyonarz, natenczas kiedy z umowy z pisarzem ma sobie w której sprawie ustąpiony; trzeba będzie i o nim pamiętać.<br /> {{tab}}Wróciwszy się do ichmościów, zacząłem naprzód zdrowie prześwietnej palestry, statecznej ich przyjaźni: najstarszy moje zaczął, a skosztowawszy, że wino i dobre i stare, zaczął kolej łaski nieustającej. Szły rzęsiste kielichy, gdy jeden z Ichmościów pracowitszych odezwał się do mnie: « Mości Dobrodzieju! sprawa sprawy nie tamuje: czas się wycieńcza, przystąpmy do poznania sprawy: przy czytaniu dokumentów, gdy nam którego zabraknie, kielich to miejsce zastąpi...» Zgoda, zgoda, zawołali wszyscy, i obsiedli stolik według wokacyi.<br /> {{tab}}Zaczął plenipotent mój informować ich o sprawie. Każdy z mecenasów notował sobie potrzebniejsze okoliczności. Przerywanie, papierów oglądanie, przytaczanie prejudykatu, nie mało i mięszały i przedłużały ciągłą informacyą. Jużeśmy byli w pół summaryuszu, kiedy młodzieniec jeden wykwintnie ubrany, wchodzi z trzaskiem do pokoju, za nim kozaczek z zaplecionym czerwoną wstążką sełedcem, i pokojowiec w zielonych sukniach z kordelasem, strzelca nadwornego podobno reprezentujący: tych jeszcze poprzedził wyżeł młody, rozhukany, który rozumiejąc podobno, że jedzą u stolika, wspiął się nań łapami we wszystkim pędzie, i kielich wywrócił duży pełen wina, wszystkie papiery moje zlał, i notata Jchmościów patronów, a co gorsza kilka pięknych kontuszów i żupanów winem tym splamił.<br /> {{tab}}Porwali się wszyscy od stołu, i jeden z uszkodzonych rzecze: « a mości Skarbnikiewiczu, skarżyć się będę przed J. W. Wujem za szkodę moję...» Przędko mi poszepnął plenipotent do ucha, abym tego młodzieńca, jak najgrzeczniej przyjął, bo to siostrzeniec rodzony J. W. Prezydenta, ma już deklarowaną chorągiew; ten ma zwyczaj, a bardziej zlecenie, pod tytułem ćwiczenia się w prawie, przysłuchiwać się konferencyom, jest pod dyrekcyą patrona tego, co w kubraku ponsowym: ten go zwyczajnie przywodzi na konferencye ludzi majętnych, a ci wiedzą, jak ten honor zawdzięczać. Przywitawszy więc z należytem uszanowaniem pożądanego gościa, podałem na kolej zdrowie J. W. wuja, szło to kilką ogniwami z odmianą tylko symboliczną tytułów. Potem za pozwoleniem gościa, który żądał także przysłuchać się sprawie, zasiedliśmy do kontynuowania {{pp|in|formacyi}}<section end="k1r11"/><noinclude><references/></noinclude> nnmu8qoyqgsazbv4junpuxz88vt8aaw Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/401 100 124944 3697351 2448040 2024-10-26T15:34:57Z PG 3367 /* Skorygowana */ 3697351 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="PG" /></noinclude><section begin="k1r11"/>{{pk|in|formacyi}}. W prawdzie ten młodzieniec, więcej się psem swoim bawił, jak słuchaniem sprawy: świstał, kazał warować, czapkę rzucaną podać; lubo to czyniło dystrakcyą słuchaczom, chwaliliśmy psa i pana, a tymczasem skończyła się informacya.<br /> {{tab}}Czas odetchnienia zastąpiły rzęsiste kielichy, wtem jeden z mecenasów, tak się do mnie odezwał: « Zrozumieliśmy dostatecznie tę sprawę. Dwie ona ma postaci jest razem ''juris et facti'', prawną i uczynkową. Co do prawności uczynkowej, za wygnanie szlachcica, zbicie i więzienie jego, zabójstwo ludzi, jesteś Wmć Pan od tegoż szlachcica zapozwany do rejestru ''expulsionum'', do rejestru mówię właściwego takowej sprawie; a zatem, gdy ten rejestr przyznany szlachcicowi będzie, trybunał nie wchodząc ''in causam juris'', bo mu to prawo tamuje, szlachcicowi nakaże reindukcyą, Wmć Pana ukarze grzywnami i wieżą. Co zaś ''ad causam juris'' w tej sprawie, gdzie Wmć Pan formujesz prawo swoje do wioski i szlachcica pozwałeś do rejestru wojewódzkiego, w nim prokurowałeś wpisy; to naprzód, albo będziesz dufał przychylności dla siebie J. WW. zasiadających, i dopuścisz, żeby tu była rozsądzona. Jeżeli mu przysądzą dziedzictwo tej wioski, spodziewać się można będzie naówczas, iż podobnym kredytem wyrobisz, że upadnie kategoria ''facti'', wiolencyi nie przyznają, i jeszcze przeciwnej stronie nakażą kalkulacyą z dochodów; dezolacye będzie musiał nagrodzić, i na to kondescencyą wyznaczą. Jeżeli zaś sądowi tutejszemu dufać nie będziesz, to przynajmniej uprosisz, ażeby sprawa była odesłana do Grodu, któremu więcej ufasz, lub na kondescencyą, do której podyktujesz sobie ''officia''. Lękać się zatem Wmć Panu należy, ażeby nie przypadła sprawa z rejestru ''expulsionum'', którego przeciwna strona pilnuje.<br /> {{tab}}«&#32;Potrzeba więc ująć sobie deputatów, ażeby, ile możności, rejestru tego nie popierali; żeby zawsze sprawa jaka ze środy na czwartek zachodziła, i kontynuowała się żółwim krokiem. Przeciwnym sposobem, niech rejestr wojewódzki pędzą, sprawy, ile możności, niechaj będą odsyłane na kondescencye do Grodów, niech się w innych strony godzą, jak mogą, a reszta za łaską prezydenckiego dzwonka, niech idzie, ''per non sunt''. Tym sposobem te trzysta wpisów, które Wpanowemu przodkują, będą spadać jak grad. Proś Wmć Pan Jmci Pana Skarbnikiewicza, ażeby dał dobre słowo za Wmć Panem wujowi swemu, a upewniam, że cię utrzyma, jak tylko sam chcesz.»...<br /> {{tab}}Ten skończył, a wszyscy odezwali się, iż nie mają co więcej przydać do tak wybornego i doskonałego zdania. Ruszyliśmy się wszyscy od stolika; ja tymczasem zaprosiłem Jmci Pana Skarbnikiewicza do drugiego pokoju, gdzie zdjąwszy z kołka fuzyą, i parę pistoletów francuzkich, ofiarowałem mu, jako myśliwemu, prosząc, ażeby był dla mnie pośrednikiem w jednaniu J. W. wuja.<br /> {{tab}}Tymczasem mecenasi odebrawszy swoje honorarya, a ci duplikowane, którzy szkodę ponieśli, rozeszli się do domów, albo na inne konferencye. Odprowadziłem Jmci Pana Skarbnikiewicza aż na ulicę, polecając mnie jego łasce.<br /><section end="k1r11"/> <section begin="XII"/>{{tab}}XII. Zostawszy w domu, zacząłem z plenipotentem moim mówić o tym pierwszym kroku do sprawy, już szczęśliwie odbytym. Chwalił moją ''activitatem'', a do innych rad już dawniej użyczonych, przydał to, co mu był jeden z mecenasów przy konferencyi powiedział, ażebyśmy się postarali o jaki dokument dawny, probujący, jako ta cząstka szlachecka odemnie zajechana, była zdawna attynencyą wsi mojej pobliższej. Powiedziałem, rzecze dalej mój plenipotent, iż my to mamy; muszę więc teraz pójść do jednego z moich znajomych, który ma sekret stare charaktery sylabizować, zgadywać, a gdy trzeba i składać; opowiem mu, jakiej nam trzeba tranzakcyi: a w tym i dowcip i sztuka, że jakiej tylko nam trzeba, taką on słowo w słowo wynajdzie.<br /> {{tab}}Wrócił się w godzinę plenipotent z wesołą twarzą, oznajmując, iż już obstalował tranzakcye, jakich jeszcze potrzebujemy: będą gotowe za trzy dni. Takowe dokumenta, rzecze, nie tylko są użyteczne w sprawie, ale ją zdobią. Spleśniały i ogryziony pargaminowy szpargał, piętno starożytności na sobie nosi, i powagą swoją zasłania częstokroć oczewiste defekta.<br /> {{tab}}Przyszedł ów dzień trzeci, pożądany dla dostąpienia pargaminowych dokumentów. Stawił się w słowie uczony nasz charakternik, i opowiedziawszy mi, jakie miał zalecenia od mego plenipotenta do kwerendowania, dobył z zapazuchy trzech extraktów, o których mnie upewnił, iż są prawdziwie skarbem znalezionym, że służyć będą ''peremtorie'' do repliki, i że zapewne przyniosą mi wygraną.<br /> {{tab}}Ucieszony tak miłą obietnicą, rozwijam z niecierpliwością te tranzakcye porządkiem. Pierwszy extrakt miał w sobie oblatę przywileju na pargaminie Xiążęcia Ruskiego Wasila Dawidowicza, który szlachetnemu Zejmundowi Łopacie Jadźwingowi nadaje uroczysko nazwane Świniróg w granicach wsi Szumin, dziedzicznej wspomnionego Zejmunda leżące. Drugi extrakt stem lat późniejszy, miał w sobie wizyą granic między ''praedium militare'', alias folwarkiem nadanym do wsi Szumina, nad końcem puszczy, Świniróg nazwanej, leżącym, a wsią xiążęcąc, Paprzyca nazwaną. Trzeci extrakt późniejszy znowu sto sześćdziesiąt trzy lat. Ten w sobie zawierał działy między prapradziadem moim, a jego bracią zeszłe, przez które naddziadowi mojemu dostała się wieś Szumin, którą podziśdzień ja posiadam, a folwark zwany Nadleśny znać, że odmieniono nazwisko jego pierwsze, dostał się bratu jego Szczęsnemu: dwaj inni bracia podzielili się summami: siostry ''abrenunciarunt''.<br /> {{tab}}Odszedł nie bez podziękowania i obfitej nagrody, biegły mój kwerendarz; wtem przychodzi do mnie jeden z poufałych deputatów, i wziąwszy mnie na stronę, bo miałem gości, rzecze: « Wszystko nasze ułożenie i ochota służenia Wmć Panu upaść może na dniu jutrzejszym, jeżeli temu nie zapobieżysz. Sprawa, którą teraz sądzimy, nie zabawi, najdalej do godziny szóstej; po której, według prawa, weźmiemy rejestr taktowy. Jak mam wiadomość nie przypadną sprawy, któreby nas zabawiły, i zabrały cały dzień jutrzejszy. A zatem gdy sprawa nie zajdzie, to jutro zapewne, jako przy czwartku, według ordynacyi, musi być wzięty regestr ''expulsionum'', w którym Wmć Pana sprawa jest trzecia. Wiem i to od patronów, że pierwsze dwie spadną ''per non sunt''. Więc tu wielki strach, i żaden z Wmć Pana przyjaciół nie znajdzie sposobów do salwowania go, gdy mu expulsya dowiedziona będzie, czego sam zaprzeć nie możesz; nakażą więc reindukcyą, i według opisu prawa Wmć Pana ukarzą. Nie widzę przeto innego sposobu, tylko żeby zerwać komplet zaraz od rana na dzień cały. Jest nas tu ośmiu siedzących świeckich, więc trzeba trzech koniecznie ukraść.<br /> {{tab}}«&#32;Zaproś Wmć Pan J. W. N. N. na polowanie o trzy<section end="XII" /><noinclude><references/></noinclude> g2gex9j104jy9o61jr4bvmw26xej2d6 Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/402 100 124992 3697416 2448041 2024-10-26T18:12:59Z PG 3367 /* Skorygowana */ int. 3697416 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="PG" /></noinclude><section begin="XII" />mile stąd; powiedz, że niedźwiedź pewny wyleci za nim z ochotą. Temu zaś J. W. N. N. daj Wmć Pan sto czerwonych złotych bez karty, żeby pojechał do Łęczny na jarmark; ja będę cały dzień chorował.&#32;» Wszystko się stało według naszego ułożenia, zerwaliśmy komplet szczęśliwie, mój adwersarz nadzieję stracił, jam uszedł wieży i grzywien.<br /> {{tab}}Przebywszy więc czwartkowe niebezpieczeństwo, upraszałem J. WW. sędziów, ażeby nagradzając dzień opuszczony, popędzili rejestr wojewódzki, w którym do mojej sprawy było jeszcze wpisów dwieście trzydzieści dwa. Jakoż w następujący piątek spadło sześćdziesiąt, w sobotę ośmdziesiąt, reszta w poniedziałek; i tegoż samego dnia wieczorem komparycya w mojej sprawie zapisana.<br /> {{tab}}Gdym w nocy do siebie powrócił, powiada mi mój koniuszy, że ten deputat, który zemną na polowanie jeździł, pytał się go schodząc z ratusza, jeżelibyś mu Wmć Pan nie przedał tej kolaski, którąście jechali, gdyż mu się podobała z lekkiego noszenia; i obligował go, żeby mu dał rezolucyą nazajutrz, gdyż wysyła do domu po powóz, a tak obszedłby się bez tego kosztu, ile mocno wycieńczony expensami trybunalskiemi. Zmięszała mnie ta prośba, ile że już ten jeden powóz mi się został; ale posłałem do niego tegoż koniuszego, ofiarując kolaskę bez żadnej pretensyi, tylko żeby był na mnie łaskaw, a nie brał, uchowaj Boże, jakiej suppozycyi, że tą bagatelą tentuję sumnienie jego. Bardzo był kontent z podarunku, a jeszcze bardziej z komplementu, żem tego daru nie dawał na korrupcyą, i żem sumienie jego, tak bojaźliwie traktował.<br /> {{tab}}Nazajutrz, gdy zasiedli J. WW. do kontynuacyi zaczętej mojej sprawy, strona {{kor|przeciwa|przeciwna}} wniosła cztery akcesorya na wyprobowania, jak zwyczaj, duchów. Za każdym były ustępy, jedne mniej, drugie dłużej bawiące, wszystkie dla mnie pomyślne. Jak mi zaś potem jeden z deputatów powiadał, nad tem się osobliwiej zastanawiano, jakby przypilnować szlachcica, żeby się nie wyniósł z Lublina, gdy go grzywnami obłożą. Te tedy wszystkie akcesorya strona przegrała, i zapadła sentencja: ''inducant negotium''.<br /> {{tab}}Przeglądał mój adwersarz, że podobno sprawę przegra, i już zamyślał się wzdać; ale mu poszepnął jego patron odemnie zobligowany... że zapewne byłby wielkiemi grzywnami ukarany ''pro temerario recessu et extenuatione temporis''. Nie umiejąc po łacinie, zląkł się tych brzmiących expressyj, i już rad nierad, jak w wilczym dole, trzymał się słupa.<br /> {{tab}}Ja z tego rejestru będąc aktorem, z mojej więc strony zaczął induktę najcelniejszy, co do wymowy i głosu, mecenas; zawołał woźny: «&#32;{{korekta|ucisz ciesię!|uciszcie się!}}&#32;» on tak mówił: « Jeżeli przemoc majętnych zdaje się napozór zagłuszać prawa, mięszać spokojność obywatelską, i grozić równości krajowej, zważając pilniej jej wysilenie, przyzna każdy, że taż sama moc majętnych w natężeniu swojem zczasem słabieje, i na zmocnienie słabszych rozchodzi się. Jaśniej mówię, śmiałość, którą dostatki wznoszą, wątli się i niszczeje rozchodem tychże dostatków. Przeciwnie zaś doświadczamy, że uboższego obywatela zuchwałość łatwo się zapala, przykłady zysków zdarzone w innych dają mu ponętę do proby, ubóztwo nie przywiązuje go do dobra pospolitego, do porządku, sprawiedliwości i prawa; nadzieje zysków niegodziwych jedynie bierze przed oczy, nie zraża go strata, bo przywykł do niedostatku, nadstawia się na hazard, bo z życiem nie wiele traci, a nadwerężeniem zdrowia może przyjść do lepszego mienia.<br /> {{tab}}«&#32;Stawa w tym poważnym Areopagu, Jaśnie Oświecony Trybunale, z uskarżeniem na zuchwałą napaść sąsiada WM. Pan Doświadczyński, własności swojej, od pięciu wieków sobie należącej, szukając w tym najwyższym sądzie twierdzy i umocnienia: ''victrix causa diis placuit, sed victa Catoni''. Tak jest, J. W. Marszałku i Prezydencie, i wy prześwietne świata polskiego luminarze, ''ingens gloria Dardanidum''; stawa śmiele, bo niewinny; stawa z upragnieniem, bo ''sitiens justitiam''; stawa z rezygnacyą, ''impavidum ferient ruinae, etc.''&#32;»<br /> {{tab}}Pomijam dalszy wywód sprawy: gdy przyszło do explikowania sławnego owego przywileju nadania uroczyska od Xięcia Wasila, Zejmundowi Łopacie Jadźwingowi, tak starożytny dokument zadziwił Sędziów. Słyszałem, jak jeden pytał drugiego, który był w opinji wielkiej literatury, coby rozumiał przez tych Jadźwingów, czylito była familia jakowa starożytna, czyli naród? Odpowiedział mędrzec z powagą: Mościpanie, Jadźwingowie byli jedno, co Aryanie, albo Janseniści teraźniejsi, przeciw którym, gdy wypadły u nas konstytucye wygnania, wynieśli się z Polski, i już ich teraz, chwała Panu Bogu, ich nie mamy.<br /> {{tab}}Dosłyszał tego J. W. Prezydent, i odezwał się: J. W. Mci Panie N. N. nie tak się rzecz ma: prowadzili oni wojny Polszcze, tojest rokosze, i potem następowały sojusze, według zdania Duńczewskiego: musiała tedy ty być znaczna jakaś familia nakształt Chmielnickiego. Oparł się zagadniony krytyce J. W. Prezydenta, i gdy coraz z większą zapalczywością zdania z obu stron popierali, nie mogąc znieść takowej zniewagi J. W. Prezydent, prosił na ustęp. Trwał ten więcej jak dwie godziny, sądy nazajutrz odwołano.<br /><section end="XII" /> <section begin="XIII" />{{tab}}XIII. Gdyśmy się zrana nazajutrz do ratusza zgromadzili, rozeszła się wieść, iż mój antagonista pomiarkowawszy rzeczy, w nocy, nikomu się nie opowiedziawszy, z Lublina uciekł. Patrona na ratuszu od niego nie było: posłano do stancyi gospodarza, potwierdził tę wiadomość. Zmięszaliśmy się wszyscy nie pomału, ubolewali J. WW. nad szkodą skrzynki; stanął więc dekret ''in contumaciam'', tryumfalny dla mnie; ja zaś przez wdzięczność, musiałem grzywny zastąpić ''salva repetitione''.<br /> {{tab}}Po szczęśliwie zakończonej sprawie, pytał się mnie mój plenipotent, co rozumiem o dowcipie i wymowie mecenasów? Jam go wzajemnie zagadł, skąd tek wymowy, nauki i wiadomości czerpają? gdzie są szkoły formujące sukcesorów Cycerona? gdyż słyszałem, że to ma być nauka osobna, pracowita i potrzebująca wielkiej aplikacyi.... Rozśmiał się, i rzekł: szkół żadnych dla patrona nie masz u nas, przez te stopnie każdy przechodził, co i ja, naprzykład: ojciec mój, po odebraniu mnie ze szkół, nie mając sposobności dać mię do dworu, oddał do kancellaryi grodzkiej. Tam kazano mi wypisywać z xiąg tranzakcye na extrakty, wpisywać manifesta, wizye, pozwy, kontrakty, i t. d. Przez trzy lata tam się bawiąc, dla zasycenia pamięci formularzami, zadał mi nakoniec susceptant, jak okupacyą szkolną, ażebym z podanych materyałów manifest skoncypował. Nie jednę pracę zdarł, nim przyszło do aprobaty. Ach! Mości Panie, nie ladato głowy<section end="XIII" /><noinclude><references/></noinclude> p7gs8zdgn0p0c4ngrx82rlwcauixv3l Indeks:Antysemitnik (Zapolska) 102 164449 3697434 3656665 2024-10-26T18:36:11Z Seboloidus 27417 status 3697434 proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Antysemitnik]] |Autor=Gabriela Zapolska |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje=Leon Ostrowski (okładka) |Rok=1921 |Wydawca=Instytut Literacki „Lektor” |Miejsce wydania= |Druk= |Źródło=[[commons:File:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[Plik:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf|page=5|mały]] |Strony=[[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/1|001]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/2|002]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/3|003]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/4|004]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/5|005]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/6|006]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/7|007]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/8|008]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/9|009]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/10|010]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/11|011]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/12|012]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/13|013]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/14|014]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/15|015]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/16|016]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/17|017]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/18|018]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/19|019]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/20|020]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/21|021]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/22|022]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/23|023]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/24|024]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/25|025]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/26|026]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/27|027]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/28|028]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/29|029]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/30|030]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/31|031]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/32|032]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/33|033]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/34|034]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/35|035]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/36|036]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/37|037]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/38|038]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/39|039]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/40|040]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/41|041]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/42|042]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/43|043]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/44|044]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/45|045]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/46|046]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/47|047]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/48|048]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/49|049]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/50|050]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/51|051]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/52|052]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/53|053]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/54|054]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/55|055]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/56|056]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/57|057]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/58|058]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/59|059]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/60|060]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/61|061]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/62|062]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/63|063]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/64|064]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/65|065]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/66|066]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/67|067]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/68|068]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/69|069]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/70|070]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/71|071]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/72|072]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/73|073]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/74|074]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/75|075]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/76|076]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/77|077]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/78|078]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/79|079]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/80|080]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/81|081]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/82|082]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/83|083]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/84|084]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/85|085]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/86|086]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/87|087]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/88|088]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/89|089]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/90|090]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/91|091]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/92|092]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/93|093]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/94|094]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/95|095]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/96|096]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/97|097]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/98|098]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/99|099]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/100|100]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/101|101]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/102|102]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/103|103]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/104|104]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/105|105]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/106|106]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/107|107]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/108|108]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/109|109]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/110|110]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/111|111]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/112|112]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/113|113]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/114|114]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/115|115]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/116|116]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/117|117]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/118|118]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/119|119]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/120|120]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/121|121]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/122|122]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/123|123]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/124|124]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/125|125]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/126|126]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/127|127]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/128|128]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/129|129]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/130|130]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/131|131]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/132|132]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/133|133]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/134|134]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/135|135]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/136|136]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/137|137]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/138|138]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/139|139]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/140|140]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/141|141]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/142|142]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/143|143]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/144|144]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/145|145]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/146|146]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/147|147]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/148|148]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/149|149]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/150|150]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/151|151]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/152|152]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/153|153]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/154|154]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/155|155]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/156|156]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/157|157]] [[Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/158|158]] |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=ukończony |Status dodatkowy=ukończony |Css= |Width= }} p3src2gax4ifabskz97tdxac3klh00p Szablon:PAGES NOT PROOFREAD 10 292653 3697651 3697163 2024-10-27T06:56:49Z SodiumBot 37548 Unattended update of statistics templates 3697651 wikitext text/x-wiki 293659 q8gymhq4vdzt6s94qw5xdikpet27yg0 Szablon:ALL PAGES 10 292654 3697652 3697164 2024-10-27T06:56:59Z SodiumBot 37548 Unattended update of statistics templates 3697652 wikitext text/x-wiki 896258 i38uyzaul65ri98zu3vv4kzuuqer8rc Szablon:PR TEXTS 10 292655 3697653 3697165 2024-10-27T06:57:09Z SodiumBot 37548 Unattended update of statistics templates 3697653 wikitext text/x-wiki 249074 8icn998su9n8vibo597u2tozk7qswgl Szablon:ALL TEXTS 10 292656 3697654 3697166 2024-10-27T06:57:19Z SodiumBot 37548 Unattended update of statistics templates 3697654 wikitext text/x-wiki 251538 gw6y7v2hu4lpdmwktgommqj1tiino0g Szablon:IndexPages/Dzieła Krasickiego (Ignacy Krasicki) 10 304639 3697321 3697230 2024-10-26T14:16:38Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697321 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>927</pc><q4>6</q4><q3>27</q3><q2>0</q2><q1>885</q1><q0>9</q0> lky3c6kchatctjqgpfkkgtvwko74qyc 3697358 3697321 2024-10-26T16:09:09Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697358 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>927</pc><q4>6</q4><q3>28</q3><q2>0</q2><q1>884</q1><q0>9</q0> awwm0jie4p9ua6ft3teog3p50uxgahu 3697465 3697358 2024-10-26T19:09:12Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697465 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>927</pc><q4>6</q4><q3>29</q3><q2>0</q2><q1>883</q1><q0>9</q0> jw336qrx557fpsknsu7bsovozzpwys8 Szablon:IndexPages/Skąpiec (Molier) 10 305091 3697596 3492826 2024-10-26T23:09:08Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697596 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>136</pc><q4>6</q4><q3>24</q3><q2>0</q2><q1>95</q1><q0>11</q0> erjjemc7rteyzrpw3q4v2z72rl4fb2w Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 080.jpeg 100 343307 3697539 2630805 2024-10-26T21:34:38Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697539 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{pk|łaciń|skiego}}, bo tam lada chłop po łacinie mowi, a po niemiecku rzadko kto, po polsku nikt, i taka właśnie dyfferencya<ref>różnica</ref> mowy Jutlantczykow od niemieckiej, jako Łotwa albo Żmudź od Polakow<ref>Pasek o tyle tylko ma słuszność, że Duńczyk nie rozumie Niemca, bo zresztą różnica między jęz. łotewskim lub litewskim na Żmudzi a polskim jest daleko większa, aniżeli między duńskim a niemieckim.</ref>. Luboć mi było trochę okropno jechać tam między same wielkie morza, bo to już w samym czuplu — spojrzawszy i na tę stronę i na tę: ''ad meridiem''<ref>ku południowi</ref> Baltyckie, tu zaś ''ad septemtrionem''<ref>ku północy</ref> właśnie jakoby na obłoki spojrzał, a lubo to woda, przecię znać, że insza tego, a insza tamtego morza natura jest; bo uważałem też to, że czasem jedno się wydaje błękitno, drugie czarno, to zaś czasem, jako niebo, takiego koloru, a drugie zawsze od tamtego odmienne; to igra, wały na nim okrutne skaczą, a to spokojnie stoi; nawet kiedy oboje stoją, a spojrzysz na nie tam, gdzie się jedno z drugim styka, osobliwie wieczorem spojrzawszy, to na nim ''visibiliter''<ref>widocznie</ref> rozeznać, jako jaką granicę — trochę mi było, jako mowię, niesmaczno tam jechać; ale przecię mając zawsze apetyt do widzenia świata, nie wymowiłem się. Dano mi tedy czeladzi kilkanaście; pojechałem, wstąpiłem do Aarhusen, aż mi mowią Piekarscy:&#32;»Szczęśliwa droga! kłaniaj się tam od nas krolowi Gustawowi, bo ty prędzej będziesz w Koppenhagen, niżeli u nas nazad«. Ja przecię, nie uważając, pojechałem. I wojewoda też mowił mi: {{pp|«Pa|nie}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> op84a5awzxs729enkr74enhbpcttmm9 3697542 3697539 2024-10-26T21:35:31Z Draco flavus 2058 3697542 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{pk|łaciń|skiego}}, bo tam lada chłop po łacinie mowi, a po niemiecku rzadko kto, po polsku nikt, i taka właśnie dyfferencya<ref>różnica</ref> mowy Jutlantczykow od niemieckiej, jako Łotwa albo Żmudź od Polakow<ref>Pasek o tyle tylko ma słuszność, że Duńczyk nie rozumie Niemca, bo zresztą różnica między jęz. łotewskim lub litewskim na Żmudzi a polskim jest daleko większa, aniżeli między duńskim a niemieckim.</ref>. Luboć mi było trochę okropno jechać tam między same wielkie morza, bo to już w samym czuplu — spojrzawszy i na tę stronę i na tę: ''ad meridiem''<ref>ku południowi</ref> Baltyckie, tu zaś ''ad septemtrionem''<ref>ku północy</ref> właśnie jakoby na obłoki spojrzał, a lubo to woda, przecię znać, że insza tego, a insza tamtego morza natura jest; bo uważałem też to, że czasem jedno się wydaje błękitno, drugie czarno, to zaś czasem, jako niebo, takiego koloru, a drugie zawsze od tamtego odmienne; to igra, wały na nim okrutne skaczą, a to spokojnie stoi; nawet kiedy oboje stoją, a spojrzysz na nie tam, gdzie się jedno z drugim styka, osobliwie wieczorem spojrzawszy, to na nim ''visibiliter''<ref>widocznie</ref> rozeznać, jako jaką granicę — trochę mi było, jako mowię, niesmaczno tam jechać; ale przecię mając zawsze apetyt do widzenia świata, nie wymowiłem się. Dano mi tedy czeladzi kilkanaście; pojechałem, wstąpiłem do Aarhusen, aż mi mowią Piekarscy:&#32;»Szczęśliwa droga! kłaniaj się tam od nas krolowi Gustawowi, bo ty prędzej będziesz w Koppenhagen, niżeli u nas nazad«. Ja przecię, nie uważając, pojechałem. I wojewoda też mowił mi: {{pp|»Pa|nie}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bwko9cux0rzcj9jpz3btt4etf0a0asm Strona:PL Jan Chryzostom Pasek-Pamiętniki (1929) 081.jpeg 100 343327 3697540 2631043 2024-10-26T21:34:57Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697540 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{pk|«Pa|nie}} bracie, i mnie się też tam na kuchnią moję dostało. Posyłam tam swego Lanckorońskiego; także tam wiedzcie o sobie, cobyście nie nawiedzili Koppenhagen«<ref>Kopenhaga była {{Errata|zajęta|oblęgana}} przez Szwedów.</ref>. Bo wojewoda dlatego tam sobie wziął, bo mu powiedano, że tam lud najdostatniejszy. Pojechałem przecię, a Lanckoroński za mną nie przyjechał, aż [w] połtora niedziel wojewody pokojowy. A przyjechawszy tam, jakobym nie umiał po łacinie, pokazałem asygnacyą komisarską. Pytają mię:&#32;»''Kannder dejcz''«''?'' Odpowiem:&#32;»Niks«. Przyprowadzili jednego, co umiał po włosku; pyta mię:&#32;»''Italiano pierla, franciezo?''«&#32;Ja:&#32;»Niks«. Ledwie nie poszaleli pludracy od frasunku, że się ze mną zmowić nie mogli. Cokolwiek do mnie mowią, to ja tylko odpowiedam&#32;»Gielt«. Pytają mnie:&#32;»Co sobie każesz dać jeść«? To ja po staremu:&#32;»Gielt«. Pytają:&#32;»Co będziesz pił?«&#32;—&#32;»Gielt«. Proszą, żeby na nich nie nagle następować o piniądze; ja mowię:&#32;»Gielt«. A przecię najczęściej do mnie po łacinie mowią, że to Polakom ''lingua usitata''<ref>język zwyczajny</ref>. Przyprowadzili mi szlachcica, ktory tam blisko ich mięszkał — zaraz majętności jego i zamek widać było niedaleko Fryderyka(s) — ktory w wojsku służył i rożnie peregrynował<ref>podróżował</ref>, żeby się mogł jakokolwiek ze mną porozumieć. Mowi tedy do mnie:&#32;»''Ego saluto Dominationem Vestram''<ref>Witam WMPana.</ref>«; ja mowię:&#32;»Gielt«. Mowi: ''»Pierla franciezo?''«&#32;—&#32;»Gielt«. Mowi:&#32;»''Pierla italiano?''«&#32;—&#32;»Gielt«. Rzecze do nich:&#32;»Żadnego języka nie rozumie«. Pojechał tedy, posiedziawszy. Oni w srogim {{pp|my|śleniu}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iaajd2qgb92nzm6e3ae4j0shijkz09r 3697543 3697540 2024-10-26T21:35:53Z Draco flavus 2058 3697543 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{pk|»Pa|nie}} bracie, i mnie się też tam na kuchnią moję dostało. Posyłam tam swego Lanckorońskiego; także tam wiedzcie o sobie, cobyście nie nawiedzili Koppenhagen«<ref>Kopenhaga była {{Errata|zajęta|oblęgana}} przez Szwedów.</ref>. Bo wojewoda dlatego tam sobie wziął, bo mu powiedano, że tam lud najdostatniejszy. Pojechałem przecię, a Lanckoroński za mną nie przyjechał, aż [w] połtora niedziel wojewody pokojowy. A przyjechawszy tam, jakobym nie umiał po łacinie, pokazałem asygnacyą komisarską. Pytają mię:&#32;»''Kannder dejcz''«''?'' Odpowiem:&#32;»Niks«. Przyprowadzili jednego, co umiał po włosku; pyta mię:&#32;»''Italiano pierla, franciezo?''«&#32;Ja:&#32;»Niks«. Ledwie nie poszaleli pludracy od frasunku, że się ze mną zmowić nie mogli. Cokolwiek do mnie mowią, to ja tylko odpowiedam&#32;»Gielt«. Pytają mnie:&#32;»Co sobie każesz dać jeść«? To ja po staremu:&#32;»Gielt«. Pytają:&#32;»Co będziesz pił?«&#32;—&#32;»Gielt«. Proszą, żeby na nich nie nagle następować o piniądze; ja mowię:&#32;»Gielt«. A przecię najczęściej do mnie po łacinie mowią, że to Polakom ''lingua usitata''<ref>język zwyczajny</ref>. Przyprowadzili mi szlachcica, ktory tam blisko ich mięszkał — zaraz majętności jego i zamek widać było niedaleko Fryderyka(s) — ktory w wojsku służył i rożnie peregrynował<ref>podróżował</ref>, żeby się mogł jakokolwiek ze mną porozumieć. Mowi tedy do mnie:&#32;»''Ego saluto Dominationem Vestram''<ref>Witam WMPana.</ref>«; ja mowię:&#32;»Gielt«. Mowi: ''»Pierla franciezo?''«&#32;—&#32;»Gielt«. Mowi:&#32;»''Pierla italiano?''«&#32;—&#32;»Gielt«. Rzecze do nich:&#32;»Żadnego języka nie rozumie«. Pojechał tedy, posiedziawszy. Oni w srogim {{pp|my|śleniu}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n0anl2k48bv7y1b6exa6tum68t2jo97 Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/127 100 352344 3697665 1720946 2024-10-27T07:29:05Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697665 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Himiltruda" /></noinclude>którą widziałeś razem ze mną wchodzącą, jestto sam książe, przebrany w niewieście suknie; tak jest, sam książe, który mnie kocha nad życie, może dla tego że dotąd nie jest jeszcze pewnym mojej wzajemności.&nbsp;—<br> {{tab}}Na tych słowach, Frasqueta skończyła swoje opowiadanie, książe zaś zbliżył się do mnie i rzekł: «Señor Busqueros, nie darmo ci zaufaliśmy, idzie tu o przyspieszenie wyjazdu Cornandeza, chcemy nadto aby nie poprzestał na pielgrzymce ale ażeby przez jakiś czas odpokutował w którem ze świętych {{Korekta|miejsce|miejsc}}. Do tego potrzebuję ciebie i czterech uczniów którzy zostają pod twemi rozkazami. Wytłumaczę ci mój zamiar.»&nbsp;—<br> {{tab}}Gdy Busqueros domawiał tych słów, spostrzegłem z przestrachem że słońce już zaszło i że mogłem opoźnić się na schadzkę naznaczoną mi przez zachwycającą Inezę. Przerwałem mu więc dalszy ciąg i zaklinałem aby raczył odłożyć na jutro uwiadomienie mnie o zamiarach księcia d’Arcos. Busqueros odpowiedział mi ze zwykłem zuchwalstwem, wtedy nie mogąc już powściągnąć gniewu, zawołałem: {{pp|«Niegodzi|wy}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4ahcm8bv7pa6yews4yt4oq7j8a1t04j Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 04.djvu/128 100 352345 3697666 1720947 2024-10-27T07:29:30Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697666 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Himiltruda" /></noinclude>{{pk|«Niegodzi|wy}} natręcie, wydrzyj więc to życie które mi zatruwasz, albo broń twego!»<br> {{tab}}To mówiąc dobyłem szpady i zmusiłem mego przeciwnika że to samo uczynił.<br> {{tab}}Ponieważ mój ojciec nigdy nie pozwalał mi dobywać szpady, nie wiedziałem więc jak sobie z nią poczynać. Naprzód zaczęłem obracać młyńca, który z początku zdziwił Don Busquera. Wkrótce jednak przeciwnik mój złożył się z niepospolitą zręcznością i przeszył mi rękę a nawet zranił w ramię. Szpada wypadła mi z ręki, upadłem zalany krwią, wszelako najbardziej dręczyła mnie niemożność stawienia się na umówioną godzinę i dowiedzenia się rzeczy o których piękna Ineza chciała mnie uwiadomić.&nbsp;—<br> {{tab}}Gdy cygan doszedł był do tego miejsca, odwołano go dla spraw hordy. Po jego odejściu, Velasquez rzekł smutnie: «Przewidywałem że historye cygana będą ciągle wysuwać się jedna z drugiej. Frasqueta Salero, opowiedziała swoją historyę Busquerowi, ten Lopezowi Soarez, który znowu opowiedział ją cyganowi. Spodziewam się że nakoniec powie nam co się stało z piękną Inezą, jeżeli jednak jeszcze wetknie jaką<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qrmij4pq4bfecpf8x2of4y62vl28vhi Szablon:IndexPages/Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu 10 360489 3697598 2056982 2024-10-26T23:09:12Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697598 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>170</pc><q4>3</q4><q3>92</q3><q2>0</q2><q1>72</q1><q0>3</q0> 8damcnykggndvuu2svjamevy9ufa0j3 Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/174 100 390549 3697367 1847646 2024-10-26T16:16:20Z Piotr433 11344 lit. 3697367 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="M.Tarnowski" /></noinclude><poem> Anioły wichry pętają koleją, Ziemia drga szałem, szatani się śmieją Tam chmur królowa! to niebios organy – Na niej anioły grają chorał burzy Ich piszczałkami dębów las co wtórzy Akkordy gromów, wichrów urragany Walką żywiołów o raj obiecany! Muzyką piekieł arf biją akkordy, Jak gdyby anioł na sąd ostateczny Zwoływał duchów zszataniałych hordy Jakby w posadach trząsł się świat, słoneczny!... Oczy błyskawic, nawałnic szemranie Co lecą na świat – życiem ich – konanie! A pieśń ta dzika jako ludów dzieje O! dziwnie długo walka straszną pieje! Ziemia to kościół – a niebo sklepienie A burza, święta, wiosny rozpocznienie!... Lecz już po skałach staczają się grzmoty I przepadają Milionem odgłosów Jakby waleniem Babelu! – z niebiosów Chmury już lecą, w krainy ciemnoty Jak trzody dzikie, ryczące po błoni – Jedna za drugą coraz prędzej goni, Jeden obłoczek jeszcze się ogląda I zaczął płakać ... o! czegoż on żąda Jak naród który wśród narodów działu Nic niema – prócz nagości swego ideału!... Tulą się bory szumem rozczochrane Jak morze dzikie i rozkołysane – Wyjrzało słońce – ryk się z dala wtórzy, Ono pięknością uśmiecha się burzy! Po skałach, po rozdołach wichry swoje woła – Umilkł szatan – już cisza – kolej na anioła – Tam na chmurach błysnęła siedmiobarwna tęcza, Co ziemię jak kochankę niebu znów zaręcza, Szumi huk górskich zdrojów, z skał na skały goni, Jak naród ciemiężony, co się dorwie broni!... </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p6yebstog9ue6vcndrzitls4iavys2r Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/265 100 411351 3697720 1946658 2024-10-27T11:41:52Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697720 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Kejt" /></noinclude>{{pk|Zubsu|chem}}. Ale jeśli ja wolę obrazy Chwistka od obrazów Picassa, to nikt nic mi na to nie pomoże. Może 40 najpierwszych&#32;»mogołów«&#32;świata przekonywać mnie, że Picasso jest genjalniejszy, że lepiej umie rysować, że jest sławniejszy, że więcej zarabia, że ceny jego obrazów są wyższe; nic nie pomoże. O ile nie ulegnę powodom nieistotnym, będę wielbił dalej Chwistka i pogardzał Picassem. Za co? Za Czystą Formę oczywiście. Jeśli zastosuję kryterjum natury, nie będę miał racji, ponieważ&#32;»istotą«&#32;dzieła Sztuki jest jego Czysta Forma, a nie wyobrażone przedmioty (i, dodać muszę, wyrażone przez nią spotęgowane uczucie jedności osobowości, czyli, jak to nieszczęśliwie nazwałem,&#32;»Uczucie metafizyczne«). Nie chodzi tu o&#32;»wzniosłość«&#32;uczuć, tylko o różnice jakościowe. Mógłbym jeszcze określić jedność osobowości jako&#32;»jakość formalną«&#32;(Gestaltqualität, w znaczeniu H. Corneliusa) całego trwania danego Istnienia Poszczególnego, podobnie jak charakter danego motywu muzycznego, jego&#32;»rysunek«&#32;możemy określić jako jego jakość formalną w Czasie, lub jak formę kwadratu, wypełnionego różnemi kolorami, możemy nazwać jego jakością formalną w Przestrzeni<ref>Zaznaczam, że definicję tę podałem przed przeczytaniem książki H. Corneliusa:&#32;»Transcendentale Systematik«, w której Cornelius zdaje się zbliżać do poglądów Husserla. Psychologizm tak pojęty (z odrzuceniem pewnych niejasnych pojęć fenomenologji jak np. pojęcia:&#32;»Erschauen des allgemeinen Wesens«) jest równoznaczny z Eidetyczną Psychologją Husserla, której odgraniczenia dokładnego od Czystej Fenomenologji sam Husserl nie podał: {{Rozstrzelony|Książkę tę polecam gorąco tym wszystki}}m, {{Rozstrzelony|których niepokoi}}&#32;»{{Rozstrzelony|ciemn}}e«&#32;(!) {{Rozstrzelony|pojęcie jedności osobowośc}}i.</ref>. Jeśli dla kogoś pojęcie jedności osobowości jest pojęciem&#32;»ciemnem«&#32;(albo może&#32;»praktycznem«, w znaczeniu E. Macha), to chyba jest on psychopatą, albo zaciekłym psychologistą, czyli, używając terminologji Chwistka, kimś, żyjącym w&#32;{{pp|»rze|czywistości}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jfrmq5py2q1fm2fw9rauaj5lv1dyuxl Strona:PL Stanisław Ignacy Witkiewicz-Teatr.djvu/266 100 411372 3697721 1946660 2024-10-27T11:42:20Z Draco flavus 2058 3697721 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Kejt" /></noinclude>{{pk|»rze|czywistości}} elementów wrażeniowych«. Dla mnie pojęcie to wyraża {{Rozstrzelony|związek jakośc}}i, bez którego to pojęcia nawet psychologiści obejść się nie mogą. Świat nawet z punktu widzenia psychologistycznego, nie jest bezkształtną&#32;»kupą elementów«, jest czemś {{Rozstrzelony|uporządkowane}}m. A wszelkie związki jakości, tworzące przedmioty, pochodne są od związku zasadniczego, który określam jako jedność osobowości, bezpośrednio daną, na równi ze wszystkiemi jakościami, bez której wszelki związek jakości, bezpośrednio dany, byłby nie do pomyślenia<ref>Dla Corneliusa jednak jedność osobowości jest czemś&#32;»mittelbar gegebenes«.</ref>.<br /> {{tab}}Nie uważam, aby przekonanie o subjektywności kryterjów miało koniecznie tego rodzaju psychologiczne podstawy, o jakich pisze Chwistek: megalomanja miernot, zwątpienia genjuszów i&nbsp;t.&nbsp;p. Podstawy do stwierdzenia subjektywizmu są właśnie daść objektywne, jak to postaram się wykazać, analizując punkt 3-ci i dziwić się tylko należy, że może być ktoś, kto może tego nie dostrzegać.<br /> {{tab}}3) Problem objektywnych kryterjów dla ocenienia pierwotnych założeń w logice, matematyce, fizyce teoretycznej i naukach empirycznych wydaje mi się zupełnie różnej natury od zagadnienia tego w estetyce. Nie rozważamy bowiem w ich sferach przedmiotów, podobających się różnie różnym osobnikom, tylko w pierwszych dwóch wypadkach formy stosunków przedmiotów idealnych, lub prawa stosunków wielkości i związków zmienności w sferze Czystej Wielości, albo też (w fizyce) narzucający się nam bezwzględnie stan rzeczy, który staramy się ująć przy pomocy pojęć matematycznych w system jednolity. Nie chcę zapuszczać się w sfery, w których mogę być niekompetentnym, ale zaznaczam, że problem dowolności założeń,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fabd4nj3uuojxy4s6usvs1ca8wpsoim Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/5 100 416955 3697578 1585272 2024-10-26T22:43:51Z Zetzecik 5649 /* Uwierzytelniona */ 3697578 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude>{{c|''Szkice i obrazki Gawalewicza.''|w=150%|po=30px}} {{---}}<br> {{tab}}Szkice, obrazki, pyły, pyłki, okruchy i&nbsp;t.&nbsp;p. drobiazgi panowały temu lat kilka wszechwładnie w felietonach czasopism warszawskich. Witane mile przez redaktorów, którzy przenosili „rzecz krótką“ nad długą, czyli, co miało to samo oznaczać, nudną, wypchnęły z gazet i tygodników większą powieść.<br> {{tab}}Ponieważ popyt warunkuje wszędzie i zawsze wytwórczość, przeto sypały się owe szkice i obrazki, jak plewy z wialni, coraz rzadsze, bledsze, niklejsze. Cały legion dyletantów płci obojga rzucił się na rodzaj ulubiony, poszukiwany, nie przedstawiający, jak mniemano, żadnej trudności. „Bo nie potrzeba ani talentu, ani znajomości techniki artystycznej, by odtworzyć jakiś strzęp życia, wypadku, sytuacyi...“ „Wystarcza władać jako tako językiem i zaobserwować jakiś drobny szczegół...“<br> {{tab}}Redaktorowie czasopism warszawskich i publiczność przekonali się jednak rychło, iż do każdego rodzaju, choćby najmniejszego, trzeba być powołanym, iż nawet „szkice i obrazki“ mają tylko wtedy wartość rzeczywistą, gdy wyjdą z pod piór utalentowanych; kiedy krytyka przesiała różne „pyły i pyłki“ przez swoje sito, ulotniły się gdzieś owe drobiazgi bez śladu. Na dnie została tylko szczupła garść ziarn pożywnych, które wytrzymały próbę czasu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nzcvk28ffhdm9119auvw8vxnkd6w75c Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/275 100 458013 3697667 3634875 2024-10-27T07:32:58Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697667 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>do starań o poprawę położenia ludu wiejskiego, nie należy przeceniać ich miary. Okazał to zresztą wyraźnie dalszy ciąg tego ruchu.<br> {{tab}}Sejmik wileński (1817) zajął się naprzód wyborem urzędników i rozkładem podatków. Dopiero po trzech tygodniach przystąpił do sprawy włościańskiej. Marszałek pow. upickiego Sz.&nbsp;Zawisza wypowiedział wielką mowę, w której po przejrzeniu — jak to było zwyczajem oratorów sejmowych — «obszernej dziejów ludzkich historji» i wysypaniu czułych słów pod stopy «ukochanego monarchy» prawił: «Musimy dać wyrok nie większością głosów, lecz jednomyślnie, że zrzekamy się praw i przywilejów, jakie bez ograniczenia i samowładnie mieliśmy na osobach chłopów naszych... Oddawszy to, co człowiek wedle praw boskich i przyrodzonych winien człowiekowi, małoż to jeszcze wyższości przy nas pozostaje? My, szlachta, mamy ziemię a chłopi zawsze oną na wyżywienie siebie {{roz|i nas}} uprawiać {{roz*|muszą.}} My nakładać cenę jej będziemy, a oni płacić, my pracę oceniać, a oni pracować muszą. My w wygodnych i przepysznych budowlach mieszkać zawsze będziemy a oni w chacie od ostatniej potrzeby spoczywać». Wkońcu wnosi ażeby «szlachta zaniosła do podnóżka tronu prośbę, że chce lud swój uwolnić z poddaństwa» poprzestając, na dobrowolnych umowach i dać mu prawa obierania pana i miejsca». Mowę tę uczczono grzmotem oklasków. Wtedy powstał delegat oszmiański M.&nbsp;Paszkowski, który sprzeciwił się wnioskowi Zawiszy. Uchwalenie go — jak twierdził — byłoby nieprawnem formalnie, gdyż nie wszyscy delegaci otrzymali w tym przedmiocie instrukcje, szkodliwem rzeczowo, gdyż {{pp|«wzru|szałoby}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7soj0g4comxpeyl4pxjk75q7xzyyzlw Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/276 100 458014 3697668 3634876 2024-10-27T07:33:18Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697668 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Fallaner" /></noinclude>{{pk|«wzru|szałoby}} kardynalne zasady własności obywatelskich» i sprowadziło nieszczęścia, które już spadły na całą Europę dzięki hasłom rewolucyjnym. Żądał więc, ażeby reforma była płodem rozwagi i głębszego namysłu, dziełem narad komitetu, złożonego «z obywateli mających prawdziwą dziedziczną posiadłość ziemską, obszerne znajomości praktyczne kraju, obyczajów i ludzi». Echa obu mów przedostały się na miasto, wywołując dla Zawiszy uwielbienie, dla Paszkowskiego — potępienie. Ten ostatni nazajutrz poszedł dalej. Po otwarciu sesji zabrał głos uprzedni i oświadczył, że jako «człowiek nieskazitelnego sumienia, jako wierny poddany, niechcący dotykać sprawy {{roz|należącej}} do tronu, jako spokojny obywatel, niechcący być pociągniętym do jakiejkolwiek odpowiedzialności wobec rządu, jako delegat, który nie otrzymał instrukcji, jako {{roz|rzetelny miłośnik ludu rolniczeg}}o», dopóki nie zostanie ogłoszona wola monarchy, nie będzie brał udziału w obradach i żąda przyłączenia swego protestu do akt szlacheckich. Śród krzyków oburzenia opuścił mównicę z przypiętą na plecach kartką: «szubienica». Buchnęła wrzawa i zamęt. Paszkowski krzycząc, że na jego życie czyhają, wybiegł z sali. Po jego odejściu uchwalono jednomyślnie wysłać deputację do cesarza z prośbą o pozwolenie utworzenia w Wilnie komitetu z dwóch delegatów od każdego powiatu pod przewodnictwem marszałka gubernialnego dla «obmyślenia sposobów polepszenia bytu włościan i uwolnienia ich od poddaństwa». Paszkowski udał się do M. Platera, pełniącego zastępczo obowiązki gubernatora cywilnego, któremu przedstawił zajście w jaskrawych barwach, prosząc o opiekę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lcgxlci8zvxm46lxa9jxobx8veuw2de Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/66 100 484663 3697544 1258507 2024-10-26T21:37:08Z Draco flavus 2058 3697544 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Matlin" /></noinclude>Chrystusa; przeciwnie marzą o tem, aby w oczach świata uchodzić za ludzi postępu, ludzi nowoczesnych, wyzwolonych od uprzedzeń i przesądów, zbawienia oczekują nie od wiary lecz od wiedzy, od nauki krytycznej, tj. według pojęć dzisiejszych; nie znoszącej dawnych pęt, od nauki, której wolno obchodzić się z Objawieniem bez żadnych szczególnych względów, wolno je przeobrażać stosownie do ducha wieku i do panujących poglądów...»<ref>Ib. por. przedmowa, str. VIII — IX.</ref>. «Ci ludzie mogą być nieraz w głębi duszy przywiązani do prawdy katolickiej i działać w dobrej wierze, lecz ponoszą odpowiedzialność za następstwa, które inni z ich nauk wyciągają»<ref>Ib. por. str. 372.</ref>.<br /> {{tab}}Wyrazem tego szukania przymierza między religią objawioną a ideami wieku, tego modernizowanego chrześcijaństwa jest według X. Weissa liberalizm w stosunku do wiary i do Kościoła. W odwiecznym sporze między zasadami autorytetu i wolności liberalizm oznacza przechylenie szali na stronę wolności, czyli wyzwolenia się jednostki od wszelkich krępujących ją więzów; jest to ''maxymizacya'' w wymaganiu ustępstw od Kościoła, a ''minimizacya'' własnych względem niego obowiązków, — słowem według dosadnego określenia autora — to minimizm religijny, prowadzący do religijnego nihilizmu t.&nbsp;j. do herezyi. Jeśli {{pp|«libe|ralne»}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dc8glk3ibmwt44d8qvl9d604xfls4ud Strona:PL Marian Zdziechowski - Pestis perniciosissima.djvu/67 100 484664 3697546 1263053 2024-10-26T21:37:33Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697546 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Matlin" /></noinclude>{{pk|«libe|ralne»}} obchodzenie się z cudzą własnością — woła oburzony X. Weiss — nazywamy kradzieżą, to i ileż straszniejszą zbrodnią jest taki liberalizm w stosunku do własności Boga, do prawdy, do łask, które przelanej za nas krwi Chrystusowej zawdzięczamy! nawet herezya może być mniej grzeszną, bo działa otwarciej, uczciwiej»<ref>Ib por. str. 302 — 304.</ref>. Więc «nie odstępujmy od Chrystusa i Jego Kościoła; znośmy złorzeczenia i obelgi, tylko nie mówmy o jakiemkolwiek porozumieniu z duchem nowoczesnym. Nam się zdawać może, że w ten sposób ratujemy Kościół, a dla siebie zdobywaamy od świata uznanie jako dla ludzi rozumnych i wyższych. Nie, właśnie wtedy świat nami pomiata, budzimy w nim pogardę ku sobie, jako ludzie, którzy za nic mają to, co powinni, jako członkowie Kościoła, uważać za najświętsze i najwyższe, czyli jako ludzie słabej wiary, słabego charakteru, słabego rozumienia i poglądu na istotny stan rzeczy»<ref> {{Korekta|b.|Ib.}} por str. 404 — 405.</ref>.<br /> {{tab}}W głębi dzisiejszych pokłóconych z religią kierunków tkwi grzech. Kult grzechu stanowi najistotniejszy rdzeń całego modernizmu i X. Weiss, streszczając to, co wykazał był w swojej apologii w rozdziale noszącym znamienny tytuł ''Grzech jako genialność'', wygłasza, że grzech bywa dziś uważany za przywilej natur wyższych, które {{pp|zrzu|cając}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j9cfvi1btf89g0v2fc794ymo2qdmec7 Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/68 100 487772 3697669 1268072 2024-10-27T07:34:36Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697669 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Grobur" /></noinclude><section begin="r14"/>{{tab}}O jedenastej, kiedy burza najokropniej szalała, huk szczególnego rodzaju, tak przeraźliwy dla marynarzy, dał się słyszeć przed nami, w chwilę potem rozległ się krzyk na przedzie:<br /> {{tab}}— Skały! skały! z prawej strony.<br /> {{tab}}Robert Kurtis wyskoczył na parapet, rzucił okiem na spienione bałwany i zwracając się do sternika, zawołał:<br /> {{tab}}— Drąg na prawo! — cały!<br /> {{tab}}Już zapóźno. Uczułem, że olbrzymi bałwan unosi nas i nagle rzuca na skały. Uderzony okręt zachwiał się kilka razy, a tylny maszt złamany przy samym pokładzie wpadł w morze.&#32;»Chancellor«&#32;stanął nieruchomy jak mur.<br /> <br /><br /> {{---}} <br /><br /><section end="r14"/> <section begin="r15"/>{{c|XV.|w=110%|po=15px}} {{tab}}''W nocy dnia 29 października'' (ciąg dalszy). Niema jeszcze północy, ciemność najzupełniejsza rozpostarła się naokoło, nie wiemy, w którem miejscu okręt osiadł na mieliźnie. Czy gwałtownie popychany huraganem doleciał do brzegów Ameryki, którą jutro może ujrzymy?... W kilka chwil po utknięciu&#32;{{pp|»Chan|cellora«}}<section end="r15"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q0ckx89pwiaxqr37w95ap9nelszi8qi Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/69 100 487773 3697670 1268073 2024-10-27T07:35:08Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697670 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Grobur" /></noinclude>{{pk|»Chan|cellora«}}&#32;szczęk łańcuchów na przodzie okrętu dał poznać Kurtisowi, że zarzucono kotwicę.<br /> {{tab}}— Dobrze, dobrze — zawołał — porucznik i bosman spuścili obie kotwice, mam nadzieję, że nas utrzymają.<br /> {{tab}}Nagle spostrzegam, że Kurtis zbliża się do balustrady aż do granicy, zakreślonej przez płomienie. Wychylił się za parapet i nachylony słuchał przez kilka minut czegoś uważnie, pomimo huku fali. Można sądzić, że śledzi uchem jakiś niezwyczajny szmer. Nareszcie powrócił na werendę.<br /> {{tab}}— Woda wchodzi do okrętu — zawołał — a woda, jeśli nam Bóg dopomoże, da sobie radę z pożarem.<br /> {{tab}}— A później — rzekłem.<br /> {{tab}}— Panie Kazallon, później jest to przyszłość, która spoczywa w ręku Boga. Myślmy tylko o teraźniejszości.<br /> {{tab}}Należałoby w tej chwili stanąć przy pompach, w pośród płomieni jednak niepodobna do nich dostąpić. Widocznie kilka desek złamanych przepuszcza w głąb okrętu masę wody i zdaje mi się, że siła ognia już się zmniejsza. Słychać przerażający świst, spowodowany walką dwóch żywiołów. Widocznie woda dosięgła podstawy ognia, zatapiając spodnie warstwy bawełny. Tem lepiej, niech ugasi pożar, my sobie z nią damy radę. Woda,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tiz7gvtxlsegqzze4q7ldirnq4zhamd Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/149 100 495385 3697659 1418514 2024-10-27T07:23:08Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697659 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Sempai5" /></noinclude>kiedyś władzę kosztem prawdy. Jeśli równowaga zupełna i bezwzględnie doskonała jest niemożliwa, zdrowy rozsądek nakazuje się starać, by przynajmniej nie znikła zupełnie. W każdym razie może ona i powinna stanowić kryteryum. Pod jej chorągwią ma stać zastęp krytyków. Gdzieindziej zboczono w kierunku Zoli do tego stopnia, że chłop niepijany, nie mający czkawki, nie wydaje się już prawdziwym. U nas do tego nie doszło. Ci, którzy malują lud, nie zapominają, że w bycie jego poza wódką, kłótnią, serwitutami — są choćby tylko takie porywy, które podlaskiemu Matysiakowi każą krzyczeć do księżyca:&#32;»Oj ta dana! oj dana!!...«&#32;Anczyc nie maluje&#32;»kmiotka«&#32;idealnego, który kocha plebana, a poświęca się za pana, i jest jednocześnie greckim mędrcem i aniołem w kożuchu, ale też nie maluje go tylko jako złodzieja i pijaka, zasługującego z tych właśnie powodów na sympatyę świeżo wypieczonych filantropów... W podobnej mierze umie się do pewnego stopnia utrzymać i inny pisarz, który świeżo na polu ludowem wystąpił, a o którym właśnie chcę mówić.<br /> {{tab}}Jest nim Galasiewicz. Dramat ludowy:&#32;»Czartowska Ława«, napisany przez Galasiewicza, ściąga dotychczas tłumy publiczności do teatrzyku w Alhambrze. Widzów zajmuje i treść, dlatego że jest ludowa, i sztuka, dlatego że jest napisana z prawdziwym talentem, i autor, dlatego że dotychczas nikt o nim nie słyszał.&#32;{{pp|»Czar|towska}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 43j0aus45ebsnj9tsr4cv67eg3p6h2d Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 47.djvu/150 100 495387 3697660 1418516 2024-10-27T07:23:34Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697660 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Sempai5" /></noinclude>{{pk|»Czar|towska}} Ława«&#32;jest pierwszą próbą pióra, która obiecuje wiele. Przedewszystkiem pan Galasiewicz tak zna lud i język ludowy, że pod tym względem celuje między wszystkimi pracującymi na tej samej niwie. Co do mnie przynajmniej, lepszego języka chłopskiego nie słyszałem dotąd na scenie. Psują go wprawdzie trochę aktorzy, wymawiając z mazurska brzmienie ''rz'' jako ''z'', czego żaden chłop nie czyni, lub akcentując nadto po aktorsku wyrażenia, a jednak mowa ta jeszcze pozostaje nie tylko piękną, pełną czysto ludowych metafor, ale i tak charakterystyczną, że prawie typową. Treść sztuki bardzo jest prosta i nie oparta na motywach zbyt nowych. Przedstawia ona losy gromady, w której rolę złego ducha odgrywa pisarz, a dobrego — chłop, co ukończywszy nauki, powrócił między swoich na ojczystą zagrodę. Walka tego gminnego Arymana z wiejskim Ormuzdem przepełnia sztukę dramatycznemi zawikłaniami, wśród których, jak powój wśród cierni, przewija się niezbędna miłość sieroty do sieroty, którym na drodze staje bogactwo, złość macochy i tym podobne. Ale mniejsza o to. Ten czarny i biały duch to słaba strona sztuki. Pierwszy jest tak czarny, taki demoniczny, tak się marszczy lub złowrogo wykrzywia, że aż traci wśród tych min swoją ludzką indywidualność i przypomina Franciszka Moora, granego przez lichego aktora; drugi to wcielony morał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1jj9r7pa2984nfqz86ms2uw56sckr1r Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/13 100 591322 3697580 2303033 2024-10-26T22:49:42Z Zetzecik 5649 dr. 3697580 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Maire" />{{c|9}} {{---|60}} <br /><br /><br /></noinclude>{{c|I.|w=130%|po=20px}} {{c|'''{{Rozstrzelony|W starym domu.}}'''|w=130%}} {{---|40|przed=15px|po=15px}} {{tab}}Kraków w ostatnich trzydziestu latach zmienił się bardzo — i chociaż w oczach świeżo przybyłych osób ma jeszcze pozór staroświeckiego miasta, to dla tych, co go znali dawniéj, stracił on już swój odrębny, typowy charakter, jaki miał za czasów Rzeczypospolitéj. Koléj zbliżyła go do Europy, — pożar w r. 1850 zniszczył całe szeregi starych domów z oryginalnemi facyatkami, gotyckiemi oddrzwiami i zmusił do odbudowania się w nowszym guście; napływ żywiołu biurokratycznego i osób z innych prowincyj zburzył kastowe przedziały i można powiedzieć zdemokratyzował nieco patrycyat krakowski, a równouprawnienie żydów, w ostatnich czasach, dokonało stanowczéj przemiany pojęć i stosunków społecznych. Tradycya Rzeczypospolitéj ginie i zaciera się coraz bardziéj w pamięci nowego pokolenia; zaledwie kilku emerytów z tamtych czasów błąka się jeszcze w pogodne dnie po plantacyach krakowskich i kilka starych domów przechowało się jeszcze w szeregach odmłodzonych kamienic, jak stare księgi na półkach księgarskich, wśród wydań nowszych i wytworniéj oprawnych.<br> {{tab}}Szczęśliwy przypadek ułatwił mi wejście do jednego takiego starego domu i poznania jego ciekawych archeologicznych osobistości. Dawny mój kolega szkolny pisał do mnie o wyszukanie jakiego dobrego nauczyciela na wieś dla dzieci jego sąsiadów, i zgłoszenia się z nim, w razie, {{pp|gdy|bym}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kejjljya6cradeq53d94wm5ol04akww Strona:Antychryst.djvu/148 100 601478 3697723 1544740 2024-10-27T11:44:04Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697723 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Grobur" /></noinclude>{{tab}}— Carewicz ma wielki zapał dla popów, a popy dla niego, i czci ich jak Boga, a oni świętym go zowią i sławią go wśród ludu.<br /> {{tab}}Pomnę, Leibnitz opowiadał mi, że przedstawiwszy się carewiczowi latem 1711 roku w Wolfenbüttel, w zamku książęcym, długo rozprawiał z nim o swym ulubionym przedmiocie — o połączeniu Wschodu z Zachodem, Chin i Rosyi z Europą, a następnie przysłał mu za pośrednictwem swego wychowawcy, barona Güssena, wyciągi ze swych listów o sprawach chińskich. Leibnitz utrzymywał, że, wbrew temu, co mówią o carewiczu, jest on bardzo intelligentny, ale intelligencya jego zupełnie różna od ojcowskiej. W dziada wdał się zapewne — zauważył Leibnitz.<br /> {{tab}}Jej Wysokość pokazywała mi kopie listu królewskiej Akademii nauk w Berlinie do księcia Ludwika Rudolfa Wolfenbüttelskiego, ojca Karoliny. — W liście tym mowa jest o widokach na przyszłe rozpowszechnienie w Rosyi prawdziwej oświaty chrześciańskiej, a to dzięki szczególniej skłonności księcia-następcy do nauk i ksiąg.<br /> {{tab}}Widziałem także sprawozdanie z posiedzenia Akademii z roku 1711, na którem jeden z jej członków, rektor Frisch, dowodził, że następca cara więcej jeszcze zamiłowania ma do nauk, niż sam car i nie mniej będzie je popierał.<br /> {{tab}}Szczególne! Kiedy dzisiaj patrzałem na nich w zwierciadle — rzekłbyś w czarodziejskiem&#32;{{pp|»zwier|ciadle}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ci4868bg572l8gs4jzky9twzfrb3gc7 Strona:Antychryst.djvu/149 100 601480 3697722 1544741 2024-10-27T11:43:42Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697722 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Grobur" /></noinclude>{{pk|»zwier|ciadle}} wróżebnem«&#32;— zdało mi się, że dostrzegam w tych dwóch tak różnych twarzach jeden rys podobieństwa — cień jakiegoś przeczuwanego smutku, jakby oboje mieli być ofiarami, jakby obojgu groziło wielkie cierpienie. Może mi się tylko tak przywidziało w ciemnem zwierciadle.<br /> {{f|8 maja.|align=right|prawy=2em}} {{tab}}Byliśmy obecni w admiralicyi przy spuszczaniu na morze wielkiego okrętu o siedmdziesięciu armatach. Car, odziany jak prosty cieśla, w czerwonej koszuli, poplamionej dziegciem, z toporem w ręku wszedł pomiędzy podpórki pod spód okrętu, rozpatrując, czy wszystko w porządku, bez obawy przed niebezpieczeństwem — niedawno przy takiem spuszczaniu dwóch ludzi zostało zabitych.<br /> {{tab}}Przypomniałam sobie słowa cara:&#32;»Pracuję jak Noe nad arką Rosyi«.<br /> {{tab}}Zdjąwszy czapkę przed wielkim admirałem, jak podwładny przed swym zwierzchnikiem, spytał Piotr, czy pora zaczynać, i otrzymał rozkaz, aby uczynił pierwsze uderzenie toporem. Setki innych toporów poczęły rąbać podpórki, a równocześnie zdejmowano bale, podtrzymujące boki okrętu. — Zsunął się po płazach, nasmarowanych tłuszczem, zrazu powolnie, potem poleciał, jak strzała, tak, iż płozy rozpadły się na kawały, a okręt {{pp|popły|nął}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k86fmrm9tj2rq12q8rjuoatcff4js1l Wikiskryba:MastiBot/center 2 630598 3697629 3693997 2024-10-27T01:16:25Z MastiBot 3525 Bot uaktualnia tabelę 3697629 wikitext text/x-wiki Ostatnia aktualizacja: '''<onlyinclude>{{#time: Y-m-d H:i|{{REVISIONTIMESTAMP}}}}</onlyinclude>'''. Wszelkie uwagi proszę zgłaszać w [[Dyskusja Wikiskryby:Masti|dyskusji operatora]]. == 23:43, 13 lis 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4497''' Przetworzono 179668 stron. == 02:36, 3 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4481''' Przetworzono 180298 stron. == 02:38, 10 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4460''' Przetworzono 180602 stron. == 02:35, 17 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4460''' Przetworzono 180715 stron. == 02:31, 24 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4456''' Przetworzono 181040 stron. == 02:45, 31 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4454''' Przetworzono 181174 stron. == 02:31, 7 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4432''' Przetworzono 181373 stron. == 02:38, 14 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4416''' Przetworzono 181997 stron. == 02:38, 21 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4416''' Przetworzono 182147 stron. == 02:38, 28 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4414''' Przetworzono 182249 stron. == 02:37, 4 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4413''' Przetworzono 182344 stron. == 02:39, 11 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4406''' Przetworzono 182485 stron. == 02:39, 18 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4402''' Przetworzono 182542 stron. == 02:40, 25 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4394''' Przetworzono 182751 stron. == 02:38, 4 mar 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4392''' Przetworzono 182925 stron. == 02:39, 11 mar 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4391''' Przetworzono 183009 stron. == 02:39, 18 mar 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4351''' Przetworzono 183192 stron. == 03:24, 25 mar 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4350''' Przetworzono 183375 stron. == 02:38, 1 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4346''' Przetworzono 183687 stron. == 02:39, 8 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4346''' Przetworzono 183868 stron. == 02:38, 15 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4345''' Przetworzono 184161 stron. == 02:39, 22 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4342''' Przetworzono 184406 stron. == 02:39, 13 maj 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4340''' Przetworzono 184723 stron. == 02:38, 20 maj 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4339''' Przetworzono 184810 stron. == 02:39, 27 maj 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4338''' Przetworzono 185078 stron. == 02:37, 3 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4337''' Przetworzono 185245 stron. == 02:40, 10 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4337''' Przetworzono 185430 stron. == 02:39, 17 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4321''' Przetworzono 185569 stron. == 02:38, 24 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4319''' Przetworzono 185648 stron. == 02:38, 1 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4318''' Przetworzono 185800 stron. == 02:40, 8 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4316''' Przetworzono 185867 stron. == 02:40, 15 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4283''' Przetworzono 185921 stron. == 02:40, 22 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4283''' Przetworzono 185950 stron. == 02:40, 29 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4277''' Przetworzono 186000 stron. == 02:41, 5 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4275''' Przetworzono 186036 stron. == 02:44, 12 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4274''' Przetworzono 186147 stron. == 02:40, 19 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4269''' Przetworzono 186330 stron. == 02:41, 26 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4268''' Przetworzono 186435 stron. == 02:40, 2 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4259''' Przetworzono 186706 stron. == 02:42, 9 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4255''' Przetworzono 186803 stron. == 02:46, 16 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4255''' Przetworzono 186960 stron. == 02:46, 23 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4254''' Przetworzono 187042 stron. == 02:45, 30 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4252''' Przetworzono 187179 stron. == 02:45, 7 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4247''' Przetworzono 187313 stron. == 02:40, 14 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4247''' Przetworzono 187380 stron. == 02:41, 21 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4246''' Przetworzono 187448 stron. == 02:43, 28 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4246''' Przetworzono 187590 stron. == 02:41, 4 lis 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4241''' Przetworzono 187670 stron. == 02:48, 11 lis 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 4192''' Przetworzono 187777 stron. == 02:51, 21 kwi 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3975''' Przetworzono 192970 stron. == 02:48, 28 kwi 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3974''' Przetworzono 193111 stron. == 02:49, 5 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3966''' Przetworzono 193438 stron. == 02:50, 12 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3965''' Przetworzono 198744 stron. == 02:51, 19 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3963''' Przetworzono 200913 stron. == 02:49, 26 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3961''' Przetworzono 204498 stron. == 02:51, 2 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3945''' Przetworzono 205669 stron. == 02:51, 9 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3944''' Przetworzono 207423 stron. == 02:53, 16 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3944''' Przetworzono 207493 stron. == 02:58, 23 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3943''' Przetworzono 207646 stron. == 02:51, 30 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3937''' Przetworzono 207730 stron. == 02:51, 7 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3930''' Przetworzono 207872 stron. == 02:54, 14 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3926''' Przetworzono 208060 stron. == 02:58, 21 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3925''' Przetworzono 208191 stron. == 02:51, 28 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3857''' Przetworzono 208346 stron. == 02:52, 4 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3852''' Przetworzono 208528 stron. == 02:53, 11 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3777''' Przetworzono 208863 stron. == 02:54, 18 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3753''' Przetworzono 208989 stron. == 03:07, 25 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3751''' Przetworzono 209102 stron. == 02:57, 1 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3687''' Przetworzono 209274 stron. == 02:55, 8 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3676''' Przetworzono 209512 stron. == 02:55, 15 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3675''' Przetworzono 209703 stron. == 02:53, 22 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3671''' Przetworzono 209841 stron. == 02:50, 29 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3670''' Przetworzono 209991 stron. == 02:47, 6 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3665''' Przetworzono 210196 stron. == 03:00, 13 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3664''' Przetworzono 210351 stron. == 02:48, 20 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3664''' Przetworzono 210436 stron. == 02:45, 27 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3664''' Przetworzono 210525 stron. == 02:51, 3 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3663''' Przetworzono 210672 stron. == 02:52, 10 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3661''' Przetworzono 210907 stron. == 03:17, 17 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3658''' Przetworzono 211230 stron. == 03:17, 24 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3656''' Przetworzono 211381 stron. == 03:18, 1 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3653''' Przetworzono 211518 stron. == 03:02, 8 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3653''' Przetworzono 211698 stron. == 02:59, 15 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3652''' Przetworzono 211853 stron. == 02:54, 22 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3651''' Przetworzono 212019 stron. == 02:53, 29 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3649''' Przetworzono 212170 stron. == 02:55, 5 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3644''' Przetworzono 212286 stron. == 02:54, 12 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3642''' Przetworzono 212505 stron. == 02:54, 19 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3642''' Przetworzono 212641 stron. == 02:54, 26 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3641''' Przetworzono 212830 stron. == 02:55, 2 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3640''' Przetworzono 213090 stron. == 03:05, 9 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3634''' Przetworzono 213369 stron. == 03:06, 16 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3634''' Przetworzono 213483 stron. == 03:06, 23 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3633''' Przetworzono 212918 stron. == 03:04, 1 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3633''' Przetworzono 213111 stron. == 03:06, 8 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3620''' Przetworzono 213239 stron. == 03:07, 15 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3619''' Przetworzono 213524 stron. == 03:05, 22 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3617''' Przetworzono 213761 stron. == 03:49, 29 mar 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3603''' Przetworzono 213926 stron. == 03:04, 5 kwi 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3588''' Przetworzono 214145 stron. == 03:05, 12 kwi 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3586''' Przetworzono 214356 stron. == 03:05, 17 maj 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3575''' Przetworzono 215844 stron. == 03:06, 24 maj 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3574''' Przetworzono 216009 stron. == 03:06, 31 maj 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3574''' Przetworzono 216110 stron. == 03:06, 7 cze 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3574''' Przetworzono 216187 stron. == 03:06, 14 cze 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3573''' Przetworzono 216284 stron. == 03:07, 21 cze 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3562''' Przetworzono 216381 stron. == 23:36, 25 paź 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3542''' Przetworzono 219146 stron. == 03:10, 1 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3540''' Przetworzono 219238 stron. == 03:07, 8 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3538''' Przetworzono 219388 stron. == 03:07, 15 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3538''' Przetworzono 219482 stron. == 03:04, 22 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3537''' Przetworzono 219583 stron. == 03:06, 29 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3536''' Przetworzono 219669 stron. == 03:05, 6 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3531''' Przetworzono 219758 stron. == 03:08, 13 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3531''' Przetworzono 219832 stron. == 03:07, 20 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3531''' Przetworzono 219916 stron. == 03:05, 27 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3530''' Przetworzono 220022 stron. == 03:24, 17 sty 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3528''' Przetworzono 220599 stron. == 03:23, 24 sty 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3522''' Przetworzono 220742 stron. == 03:28, 31 sty 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3497''' Przetworzono 220910 stron. == 03:27, 7 lut 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3497''' Przetworzono 221036 stron. == 03:36, 14 lut 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3497''' Przetworzono 221153 stron. == 03:21, 21 lut 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3497''' Przetworzono 221239 stron. == 03:19, 28 lut 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3497''' Przetworzono 221369 stron. == 03:18, 14 mar 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3494''' Przetworzono 221638 stron. == 03:23, 21 mar 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3493''' Przetworzono 221716 stron. == 03:55, 28 mar 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3493''' Przetworzono 221951 stron. == 03:17, 11 kwi 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3494''' Przetworzono 222365 stron. == 03:16, 18 kwi 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3493''' Przetworzono 222632 stron. == 03:16, 25 kwi 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3493''' Przetworzono 222757 stron. == 03:20, 2 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3494''' Przetworzono 222817 stron. == 03:18, 9 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3463''' Przetworzono 223003 stron. == 03:18, 16 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3462''' Przetworzono 223150 stron. == 03:07, 23 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3463''' Przetworzono 223441 stron. == 03:16, 30 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3463''' Przetworzono 223532 stron. == 03:16, 6 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3462''' Przetworzono 223654 stron. == 03:16, 13 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3462''' Przetworzono 223760 stron. == 03:16, 20 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3462''' Przetworzono 223883 stron. == 03:17, 27 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3461''' Przetworzono 224011 stron. == 03:24, 4 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3460''' Przetworzono 224163 stron. == 03:21, 11 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3451''' Przetworzono 224354 stron. == 03:20, 18 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3450''' Przetworzono 224387 stron. == 03:30, 25 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3448''' Przetworzono 224514 stron. == 03:18, 1 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3447''' Przetworzono 224580 stron. == 03:21, 8 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3447''' Przetworzono 224788 stron. == 03:21, 15 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3447''' Przetworzono 224982 stron. == 03:16, 22 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3447''' Przetworzono 225109 stron. == 03:13, 29 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3446''' Przetworzono 225370 stron. == 03:22, 5 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3443''' Przetworzono 225609 stron. == 03:16, 12 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3443''' Przetworzono 225866 stron. == 03:02, 19 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3443''' Przetworzono 226025 stron. == 03:10, 26 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3441''' Przetworzono 226426 stron. == 02:57, 3 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3440''' Przetworzono 226584 stron. == 03:11, 10 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3440''' Przetworzono 227634 stron. == 03:08, 17 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3439''' Przetworzono 227846 stron. == 03:09, 24 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3435''' Przetworzono 228091 stron. == 02:13, 31 paź 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3432''' Przetworzono 228210 stron. == 03:10, 7 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3421''' Przetworzono 228374 stron. == 03:00, 14 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3359''' Przetworzono 228601 stron. == 03:13, 21 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3322''' Przetworzono 228816 stron. == 03:08, 28 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3317''' Przetworzono 229117 stron. == 03:03, 5 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3315''' Przetworzono 229495 stron. == 03:11, 12 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3315''' Przetworzono 229740 stron. == 03:04, 19 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3314''' Przetworzono 229962 stron. == 03:56, 26 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3314''' Przetworzono 230130 stron. == 03:59, 2 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3313''' Przetworzono 230301 stron. == 03:42, 9 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3311''' Przetworzono 230473 stron. == 04:38, 16 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3311''' Przetworzono 230797 stron. == 03:46, 23 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3311''' Przetworzono 231083 stron. == 04:07, 30 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3309''' Przetworzono 231255 stron. == 04:02, 6 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3307''' Przetworzono 231546 stron. == 03:50, 13 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3304''' Przetworzono 231858 stron. == 03:57, 20 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3303''' Przetworzono 231978 stron. == 03:55, 27 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3303''' Przetworzono 232246 stron. == 04:07, 6 mar 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3303''' Przetworzono 232473 stron. == 04:07, 13 mar 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3301''' Przetworzono 232603 stron. == 04:12, 20 mar 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3301''' Przetworzono 232920 stron. == 05:09, 27 mar 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3299''' Przetworzono 233251 stron. == 03:21, 3 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3268''' Przetworzono 233517 stron. == 03:33, 10 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3258''' Przetworzono 233678 stron. == 03:23, 17 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3258''' Przetworzono 233833 stron. == 03:34, 24 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3258''' Przetworzono 233929 stron. == 04:45, 1 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3258''' Przetworzono 234148 stron. == 03:57, 8 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3258''' Przetworzono 234514 stron. == 03:44, 15 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3258''' Przetworzono 234714 stron. == 03:42, 22 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3256''' Przetworzono 235060 stron. == 04:33, 29 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3256''' Przetworzono 235218 stron. == 05:18, 5 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3255''' Przetworzono 235509 stron. == 03:47, 12 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3255''' Przetworzono 235742 stron. == 03:59, 19 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3255''' Przetworzono 235981 stron. == 03:48, 26 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3255''' Przetworzono 236050 stron. == 03:58, 3 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3255''' Przetworzono 236084 stron. == 04:13, 10 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3254''' Przetworzono 236319 stron. == 03:01, 17 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 236462 stron. == 03:01, 24 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 236543 stron. == 03:00, 31 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 236706 stron. == 03:11, 7 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 237362 stron. == 03:11, 14 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 237686 stron. == 03:10, 21 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 238107 stron. == 03:03, 28 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3253''' Przetworzono 238218 stron. == 03:05, 4 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3252''' Przetworzono 238458 stron. == 03:06, 11 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3252''' Przetworzono 238545 stron. == 03:00, 18 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3252''' Przetworzono 238605 stron. == 02:55, 25 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3252''' Przetworzono 238785 stron. == 02:58, 2 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3248''' Przetworzono 239058 stron. == 03:03, 9 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3246''' Przetworzono 239209 stron. == 03:00, 16 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3245''' Przetworzono 239372 stron. == 02:51, 23 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3245''' Przetworzono 239510 stron. == 02:06, 30 paź 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3233''' Przetworzono 239622 stron. == 02:53, 6 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3227''' Przetworzono 239769 stron. == 02:50, 13 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3225''' Przetworzono 239997 stron. == 03:03, 20 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3223''' Przetworzono 240203 stron. == 02:53, 27 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3222''' Przetworzono 240421 stron. == 02:51, 4 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3222''' Przetworzono 240664 stron. == 02:59, 11 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3221''' Przetworzono 240830 stron. == 02:57, 18 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3221''' Przetworzono 240921 stron. == 02:58, 25 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3221''' Przetworzono 241092 stron. == 02:59, 1 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3122''' Przetworzono 241301 stron. == 03:01, 15 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3118''' Przetworzono 244220 stron. == 02:51, 22 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3118''' Przetworzono 244448 stron. == 03:00, 29 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3118''' Przetworzono 244727 stron. == 02:59, 5 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3118''' Przetworzono 245014 stron. == 03:00, 12 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3072''' Przetworzono 245128 stron. == 02:53, 19 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3071''' Przetworzono 245265 stron. == 03:00, 26 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3070''' Przetworzono 245471 stron. == 03:07, 5 mar 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3070''' Przetworzono 245651 stron. == 03:07, 12 mar 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3023''' Przetworzono 245774 stron. == 03:07, 19 mar 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3023''' Przetworzono 245928 stron. == 03:53, 26 mar 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3023''' Przetworzono 246099 stron. == 03:06, 2 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3022''' Przetworzono 246581 stron. == 03:08, 9 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3021''' Przetworzono 246554 stron. == 03:07, 16 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3021''' Przetworzono 246746 stron. == 03:07, 23 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3020''' Przetworzono 246798 stron. == 03:00, 30 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3020''' Przetworzono 246979 stron. == 03:02, 7 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3020''' Przetworzono 247094 stron. == 03:01, 14 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3020''' Przetworzono 247126 stron. == 03:02, 21 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3019''' Przetworzono 247131 stron. == 03:01, 28 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3019''' Przetworzono 247236 stron. == 03:00, 4 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3019''' Przetworzono 247284 stron. == 03:03, 11 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3019''' Przetworzono 247358 stron. == 03:02, 18 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3019''' Przetworzono 247417 stron. == 02:58, 25 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3019''' Przetworzono 247445 stron. == 03:02, 2 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3018''' Przetworzono 247494 stron. == 03:00, 9 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3018''' Przetworzono 247512 stron. == 03:03, 16 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3018''' Przetworzono 247583 stron. == 03:07, 30 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3018''' Przetworzono 247840 stron. == 03:05, 6 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3018''' Przetworzono 247915 stron. == 03:06, 13 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248025 stron. == 03:03, 20 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248139 stron. == 02:58, 27 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248247 stron. == 02:52, 3 wrz 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248528 stron. == 03:04, 10 wrz 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248687 stron. == 03:02, 17 wrz 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248786 stron. == 03:08, 24 wrz 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 248956 stron. == 03:08, 1 paź 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 249080 stron. == 03:09, 8 paź 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 249229 stron. == 03:05, 15 paź 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 249270 stron. == 03:08, 22 paź 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 249373 stron. == 02:06, 29 paź 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3017''' Przetworzono 249517 stron. == 03:06, 5 lis 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3016''' Przetworzono 249650 stron. == 03:06, 12 lis 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3015''' Przetworzono 249853 stron. == 03:09, 19 lis 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3015''' Przetworzono 250067 stron. == 03:07, 26 lis 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3014''' Przetworzono 250250 stron. == 03:11, 3 gru 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3014''' Przetworzono 250485 stron. == 03:06, 10 gru 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 3014''' Przetworzono 250717 stron. == 03:12, 17 gru 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 250808 stron. == 03:07, 24 gru 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 250882 stron. == 03:11, 31 gru 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251048 stron. == 03:06, 7 sty 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251289 stron. == 03:10, 14 sty 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251366 stron. == 03:09, 21 sty 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251485 stron. == 03:11, 28 sty 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251537 stron. == 03:04, 4 lut 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251582 stron. == 03:07, 11 lut 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 251740 stron. == 03:10, 18 lut 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2941''' Przetworzono 251923 stron. == 03:08, 3 mar 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2941''' Przetworzono 252117 stron. == 03:11, 17 mar 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2941''' Przetworzono 252231 stron. == 03:05, 24 mar 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2941''' Przetworzono 252331 stron. == 03:47, 31 mar 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2941''' Przetworzono 252406 stron. == 03:05, 7 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2941''' Przetworzono 252464 stron. == 02:58, 14 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252513 stron. == 03:05, 21 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252567 stron. == 03:03, 28 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252657 stron. == 02:59, 5 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252730 stron. == 03:01, 12 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252794 stron. == 03:03, 19 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252862 stron. == 03:01, 26 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 252955 stron. == 03:03, 2 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253098 stron. == 03:04, 9 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253258 stron. == 03:04, 16 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253322 stron. == 02:55, 23 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253464 stron. == 03:05, 30 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253659 stron. == 03:06, 7 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253845 stron. == 03:07, 14 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 253940 stron. == 03:06, 21 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 254026 stron. == 03:05, 28 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2942''' Przetworzono 254276 stron. == 03:07, 4 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 254348 stron. == 03:07, 11 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 254756 stron. == 03:08, 18 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 255017 stron. == 03:07, 25 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 255218 stron. == 03:07, 1 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 255453 stron. == 03:06, 8 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 255576 stron. == 03:06, 15 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 255662 stron. == 03:13, 29 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 255862 stron. == 03:14, 6 paź 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2939''' Przetworzono 256018 stron. == 03:08, 13 paź 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2938''' Przetworzono 256189 stron. == 03:16, 20 paź 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2938''' Przetworzono 256438 stron. == 02:16, 27 paź 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 2938''' Przetworzono 256572 stron. 5ravvx1cm855gcjzcnzifyimgp19xpg Wikiskryba:MastiBot/center/strony 2 630600 3697678 3694088 2024-10-27T07:53:50Z MastiBot 3525 Bot uaktualnia tabelę 3697678 wikitext text/x-wiki Ostatnia aktualizacja: '''<onlyinclude>{{#time: Y-m-d H:i|{{REVISIONTIMESTAMP}}}}</onlyinclude>'''. Wszelkie uwagi proszę zgłaszać w [[Dyskusja Wikiskryby:Masti|dyskusji operatora]]. == 23:19, 13 lis 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33788''' Przetworzono 395476 stron. == 04:07, 3 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33598''' Przetworzono 399384 stron. == 04:12, 10 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33554''' Przetworzono 400815 stron. == 04:05, 17 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33490''' Przetworzono 402294 stron. == 04:02, 24 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33482''' Przetworzono 403399 stron. == 04:34, 31 gru 2017 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33477''' Przetworzono 404614 stron. == 04:03, 7 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33397''' Przetworzono 406556 stron. == 04:12, 14 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33230''' Przetworzono 408231 stron. == 04:16, 21 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33195''' Przetworzono 409486 stron. == 04:20, 28 sty 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33080''' Przetworzono 411052 stron. == 04:19, 4 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 33028''' Przetworzono 412643 stron. == 04:20, 11 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32884''' Przetworzono 413940 stron. == 04:15, 18 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32795''' Przetworzono 415633 stron. == 04:20, 25 lut 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32700''' Przetworzono 417300 stron. == 04:12, 4 mar 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32659''' Przetworzono 419123 stron. == 04:19, 11 mar 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32400''' Przetworzono 420394 stron. == 04:13, 18 mar 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32337''' Przetworzono 422045 stron. == 04:16, 25 mar 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32210''' Przetworzono 423379 stron. == 04:15, 1 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32167''' Przetworzono 425209 stron. == 04:19, 8 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32114''' Przetworzono 426776 stron. == 04:15, 15 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32053''' Przetworzono 428121 stron. == 04:16, 22 kwi 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32031''' Przetworzono 429258 stron. == 04:18, 13 maj 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 32010''' Przetworzono 432699 stron. == 04:14, 20 maj 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31982''' Przetworzono 434002 stron. == 04:15, 27 maj 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31967''' Przetworzono 434907 stron. == 04:18, 3 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31890''' Przetworzono 435974 stron. == 04:20, 10 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31801''' Przetworzono 436906 stron. == 04:19, 17 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31639''' Przetworzono 437926 stron. == 04:16, 24 cze 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31618''' Przetworzono 439358 stron. == 04:12, 1 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31614''' Przetworzono 440719 stron. == 04:19, 8 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31551''' Przetworzono 441762 stron. == 04:24, 15 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31435''' Przetworzono 442598 stron. == 04:24, 22 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31420''' Przetworzono 443470 stron. == 04:22, 29 lip 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31366''' Przetworzono 444518 stron. == 04:31, 5 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31327''' Przetworzono 445716 stron. == 04:32, 12 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31276''' Przetworzono 447322 stron. == 04:21, 19 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31209''' Przetworzono 448621 stron. == 04:21, 26 sie 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31193''' Przetworzono 449892 stron. == 04:26, 2 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31142''' Przetworzono 451601 stron. == 04:26, 9 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31071''' Przetworzono 452584 stron. == 04:36, 16 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31019''' Przetworzono 453964 stron. == 04:32, 23 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 31010''' Przetworzono 455013 stron. == 04:30, 30 wrz 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30937''' Przetworzono 456118 stron. == 04:29, 7 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30900''' Przetworzono 457488 stron. == 04:25, 14 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30890''' Przetworzono 459248 stron. == 04:29, 21 paź 2018 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30820''' Przetworzono 460223 stron. == 04:22, 28 paź 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30781''' Przetworzono 462183 stron. == 04:31, 4 lis 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30752''' Przetworzono 463748 stron. == 04:37, 11 lis 2018 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 30558''' Przetworzono 465362 stron. == 00:35, 19 kwi 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29351''' Przetworzono 491539 stron. == 04:49, 21 kwi 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29349''' Przetworzono 492270 stron. == 04:45, 28 kwi 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29365''' Przetworzono 493760 stron. == 05:36, 5 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29233''' Przetworzono 494765 stron. == 04:45, 12 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29138''' Przetworzono 496164 stron. == 04:49, 19 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29096''' Przetworzono 497320 stron. == 04:51, 26 maj 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 29090''' Przetworzono 498589 stron. == 05:34, 2 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28998''' Przetworzono 500142 stron. == 04:49, 9 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28997''' Przetworzono 501688 stron. == 04:46, 16 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28949''' Przetworzono 503034 stron. == 05:24, 23 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28939''' Przetworzono 504319 stron. == 04:46, 30 cze 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28931''' Przetworzono 505780 stron. == 04:52, 7 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28924''' Przetworzono 507650 stron. == 04:52, 14 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28907''' Przetworzono 509245 stron. == 05:07, 21 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28902''' Przetworzono 511199 stron. == 04:54, 28 lip 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28633''' Przetworzono 512757 stron. == 04:55, 4 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28629''' Przetworzono 514402 stron. == 04:54, 11 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28597''' Przetworzono 515938 stron. == 04:53, 18 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28562''' Przetworzono 516615 stron. == 05:20, 25 sie 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28574''' Przetworzono 517039 stron. == 05:17, 1 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28540''' Przetworzono 517766 stron. == 04:58, 8 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28343''' Przetworzono 518842 stron. == 04:58, 15 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28327''' Przetworzono 519902 stron. == 04:54, 22 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28219''' Przetworzono 521225 stron. == 04:54, 29 wrz 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28194''' Przetworzono 522611 stron. == 05:34, 6 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28173''' Przetworzono 523971 stron. == 05:19, 13 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28146''' Przetworzono 525314 stron. == 04:49, 20 paź 2019 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28118''' Przetworzono 526765 stron. == 04:46, 27 paź 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28079''' Przetworzono 528187 stron. == 04:50, 3 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 28035''' Przetworzono 529611 stron. == 04:54, 10 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27996''' Przetworzono 531246 stron. == 06:15, 17 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27966''' Przetworzono 533008 stron. == 06:14, 24 lis 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27936''' Przetworzono 534412 stron. == 06:17, 1 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27930''' Przetworzono 536449 stron. == 05:34, 8 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27891''' Przetworzono 538163 stron. == 05:26, 15 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27855''' Przetworzono 540224 stron. == 05:12, 22 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27852''' Przetworzono 541904 stron. == 05:09, 29 gru 2019 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27843''' Przetworzono 543928 stron. == 05:14, 5 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27829''' Przetworzono 546124 stron. == 05:12, 12 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27815''' Przetworzono 547841 stron. == 05:12, 19 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27812''' Przetworzono 549938 stron. == 05:04, 26 sty 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27806''' Przetworzono 552197 stron. == 05:14, 2 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27741''' Przetworzono 553844 stron. == 05:50, 9 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27676''' Przetworzono 556051 stron. == 05:51, 16 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27665''' Przetworzono 557820 stron. == 05:52, 23 lut 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27655''' Przetworzono 559660 stron. == 05:49, 1 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27601''' Przetworzono 561468 stron. == 05:57, 8 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27518''' Przetworzono 563719 stron. == 05:58, 15 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27481''' Przetworzono 565576 stron. == 05:54, 22 mar 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27393''' Przetworzono 567952 stron. == 05:48, 29 mar 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27286''' Przetworzono 570066 stron. == 05:51, 5 kwi 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27270''' Przetworzono 572621 stron. == 05:52, 12 kwi 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27257''' Przetworzono 574799 stron. == 05:54, 24 maj 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27158''' Przetworzono 585319 stron. == 05:59, 31 maj 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27137''' Przetworzono 586537 stron. == 05:57, 7 cze 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27058''' Przetworzono 587410 stron. == 05:56, 14 cze 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27039''' Przetworzono 589241 stron. == 05:57, 21 cze 2020 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 27022''' Przetworzono 590844 stron. == 16:28, 26 paź 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26545''' Przetworzono 626244 stron. == 06:54, 1 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26521''' Przetworzono 627445 stron. == 06:54, 8 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26519''' Przetworzono 628955 stron. == 06:55, 15 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26507''' Przetworzono 630214 stron. == 06:52, 22 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26476''' Przetworzono 631409 stron. == 07:05, 29 lis 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26418''' Przetworzono 632597 stron. == 06:35, 6 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26383''' Przetworzono 634220 stron. == 06:53, 13 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26391''' Przetworzono 635668 stron. == 06:53, 20 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26384''' Przetworzono 637068 stron. == 06:45, 27 gru 2020 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26376''' Przetworzono 638498 stron. == 07:49, 24 sty 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26275''' Przetworzono 644250 stron. == 07:59, 31 sty 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26274''' Przetworzono 645963 stron. == 07:50, 21 lut 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26249''' Przetworzono 650870 stron. == 07:42, 28 lut 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26241''' Przetworzono 652428 stron. == 07:39, 14 mar 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26203''' Przetworzono 655780 stron. == 08:02, 21 mar 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26201''' Przetworzono 657312 stron. == 07:50, 28 mar 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26201''' Przetworzono 659305 stron. == 07:35, 11 kwi 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26192''' Przetworzono 662662 stron. == 07:38, 18 kwi 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26177''' Przetworzono 664321 stron. == 07:45, 25 kwi 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26158''' Przetworzono 666214 stron. == 07:45, 2 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26151''' Przetworzono 668095 stron. == 07:48, 9 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26118''' Przetworzono 669887 stron. == 07:43, 16 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26115''' Przetworzono 671257 stron. == 07:45, 23 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26108''' Przetworzono 673251 stron. == 07:37, 30 maj 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26108''' Przetworzono 674695 stron. == 07:44, 6 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26106''' Przetworzono 676367 stron. == 07:47, 13 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26104''' Przetworzono 678046 stron. == 07:40, 20 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26091''' Przetworzono 680034 stron. == 07:53, 27 cze 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26070''' Przetworzono 681696 stron. == 08:20, 4 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26046''' Przetworzono 683125 stron. == 08:09, 11 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 26022''' Przetworzono 684728 stron. == 08:07, 18 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25755''' Przetworzono 685635 stron. == 08:14, 25 lip 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25685''' Przetworzono 687208 stron. == 08:09, 1 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25682''' Przetworzono 688622 stron. == 08:09, 8 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25569''' Przetworzono 691217 stron. == 08:09, 15 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25568''' Przetworzono 693166 stron. == 07:47, 22 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25565''' Przetworzono 695355 stron. == 07:44, 29 sie 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25511''' Przetworzono 698120 stron. == 08:22, 5 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25467''' Przetworzono 700135 stron. == 07:49, 12 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25448''' Przetworzono 701853 stron. == 06:59, 19 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25439''' Przetworzono 703925 stron. == 07:38, 26 wrz 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25376''' Przetworzono 705906 stron. == 07:21, 3 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25285''' Przetworzono 707399 stron. == 07:16, 10 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25276''' Przetworzono 709726 stron. == 07:09, 17 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25267''' Przetworzono 712520 stron. == 07:25, 24 paź 2021 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25257''' Przetworzono 714721 stron. == 07:25, 31 paź 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 25177''' Przetworzono 716451 stron. == 07:22, 7 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24958''' Przetworzono 718523 stron. == 06:54, 14 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24809''' Przetworzono 720252 stron. == 07:17, 21 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24775''' Przetworzono 721726 stron. == 07:06, 28 lis 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24594''' Przetworzono 723238 stron. == 07:12, 5 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24569''' Przetworzono 725468 stron. == 07:07, 12 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24562''' Przetworzono 727370 stron. == 06:56, 19 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24560''' Przetworzono 729242 stron. == 09:31, 26 gru 2021 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24557''' Przetworzono 730999 stron. == 09:38, 2 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24538''' Przetworzono 732415 stron. == 11:09, 16 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24488''' Przetworzono 736150 stron. == 09:37, 23 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24468''' Przetworzono 737887 stron. == 10:09, 30 sty 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24443''' Przetworzono 740023 stron. == 09:51, 6 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24416''' Przetworzono 741728 stron. == 09:19, 13 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24342''' Przetworzono 743273 stron. == 09:40, 20 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24312''' Przetworzono 744581 stron. == 10:04, 27 lut 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24292''' Przetworzono 746124 stron. == 10:24, 6 mar 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24276''' Przetworzono 747632 stron. == 10:12, 13 mar 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24267''' Przetworzono 749065 stron. == 10:35, 20 mar 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24266''' Przetworzono 750777 stron. == 11:09, 27 mar 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24256''' Przetworzono 752395 stron. == 08:20, 3 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24230''' Przetworzono 754063 stron. == 08:26, 10 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24230''' Przetworzono 755402 stron. == 08:12, 17 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24230''' Przetworzono 757243 stron. == 08:37, 24 kwi 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24228''' Przetworzono 758624 stron. == 11:52, 1 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24225''' Przetworzono 759605 stron. == 09:37, 8 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24225''' Przetworzono 760869 stron. == 09:32, 15 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24190''' Przetworzono 761857 stron. == 09:10, 22 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24189''' Przetworzono 762583 stron. == 11:11, 29 maj 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24184''' Przetworzono 763661 stron. == 12:59, 5 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24169''' Przetworzono 764599 stron. == 09:24, 12 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24164''' Przetworzono 765328 stron. == 09:47, 19 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24164''' Przetworzono 766152 stron. == 09:25, 26 cze 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24164''' Przetworzono 766910 stron. == 10:50, 3 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24160''' Przetworzono 768126 stron. == 10:45, 10 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24157''' Przetworzono 768997 stron. == 06:48, 17 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24139''' Przetworzono 769699 stron. == 07:03, 24 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24132''' Przetworzono 770352 stron. == 06:59, 31 lip 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24107''' Przetworzono 771146 stron. == 07:24, 7 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24105''' Przetworzono 772464 stron. == 07:25, 14 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24073''' Przetworzono 773698 stron. == 07:17, 21 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24073''' Przetworzono 774605 stron. == 06:40, 28 sie 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24062''' Przetworzono 775402 stron. == 07:27, 4 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24061''' Przetworzono 776558 stron. == 06:54, 11 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24046''' Przetworzono 777512 stron. == 06:45, 18 wrz 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 24046''' Przetworzono 778606 stron. == 06:20, 2 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23996''' Przetworzono 781231 stron. == 06:45, 9 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23973''' Przetworzono 782620 stron. == 06:47, 16 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23965''' Przetworzono 783703 stron. == 06:37, 23 paź 2022 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23962''' Przetworzono 784989 stron. == 06:53, 30 paź 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23921''' Przetworzono 786082 stron. == 06:56, 6 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23655''' Przetworzono 787686 stron. == 06:47, 13 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23559''' Przetworzono 789321 stron. == 06:45, 20 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23485''' Przetworzono 790886 stron. == 06:44, 27 lis 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23482''' Przetworzono 792406 stron. == 06:25, 4 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23478''' Przetworzono 794014 stron. == 06:48, 11 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23478''' Przetworzono 795349 stron. == 06:19, 18 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23477''' Przetworzono 796707 stron. == 06:43, 25 gru 2022 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23469''' Przetworzono 798403 stron. == 06:38, 1 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23456''' Przetworzono 800252 stron. == 06:46, 15 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23287''' Przetworzono 803303 stron. == 06:37, 22 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23279''' Przetworzono 804524 stron. == 06:46, 29 sty 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23271''' Przetworzono 806015 stron. == 06:48, 5 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23267''' Przetworzono 806984 stron. == 06:45, 12 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23143''' Przetworzono 807977 stron. == 06:21, 19 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 23012''' Przetworzono 808905 stron. == 06:51, 26 lut 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22987''' Przetworzono 810102 stron. == 07:26, 5 mar 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22984''' Przetworzono 811097 stron. == 07:24, 12 mar 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22971''' Przetworzono 812009 stron. == 07:26, 19 mar 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22916''' Przetworzono 812857 stron. == 07:34, 26 mar 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22916''' Przetworzono 813806 stron. == 07:41, 2 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 814889 stron. == 07:47, 9 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 815549 stron. == 07:45, 16 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 816332 stron. == 07:46, 23 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 817316 stron. == 07:18, 30 kwi 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 818199 stron. == 07:23, 7 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 818953 stron. == 07:24, 14 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 819940 stron. == 07:27, 21 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 820905 stron. == 07:22, 28 maj 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 821685 stron. == 07:30, 4 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 822647 stron. == 07:31, 11 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 823252 stron. == 07:27, 18 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22907''' Przetworzono 823515 stron. == 07:10, 25 cze 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22828''' Przetworzono 824021 stron. == 07:35, 2 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22821''' Przetworzono 824663 stron. == 07:23, 9 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22804''' Przetworzono 824983 stron. == 07:30, 16 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22805''' Przetworzono 825766 stron. == 07:52, 30 lip 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22804''' Przetworzono 828237 stron. == 07:44, 6 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22804''' Przetworzono 829395 stron. == 07:38, 13 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22804''' Przetworzono 830631 stron. == 07:33, 20 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22803''' Przetworzono 831927 stron. == 06:59, 27 sie 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22801''' Przetworzono 833329 stron. == 07:13, 24 wrz 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22769''' Przetworzono 838212 stron. == 07:56, 15 paź 2023 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22671''' Przetworzono 841057 stron. == 08:04, 29 paź 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22649''' Przetworzono 842998 stron. == 08:11, 19 lis 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22312''' Przetworzono 847324 stron. == 08:28, 3 gru 2023 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22308''' Przetworzono 851821 stron. == 08:43, 25 lut 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22153''' Przetworzono 865420 stron. == 08:45, 10 mar 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22152''' Przetworzono 866796 stron. == 08:03, 24 mar 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22152''' Przetworzono 868174 stron. == 08:04, 7 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22148''' Przetworzono 869401 stron. == 07:56, 21 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22136''' Przetworzono 870423 stron. == 07:56, 28 kwi 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22129''' Przetworzono 871028 stron. == 07:52, 5 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22129''' Przetworzono 871768 stron. == 07:47, 12 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22129''' Przetworzono 872359 stron. == 07:50, 19 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22129''' Przetworzono 873738 stron. == 07:30, 26 maj 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22129''' Przetworzono 874577 stron. == 07:55, 2 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22127''' Przetworzono 875690 stron. == 07:52, 9 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22127''' Przetworzono 876856 stron. == 08:02, 16 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22125''' Przetworzono 877490 stron. == 08:17, 23 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22124''' Przetworzono 878456 stron. == 08:07, 30 cze 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22124''' Przetworzono 879603 stron. == 08:18, 7 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22120''' Przetworzono 880764 stron. == 08:24, 14 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22119''' Przetworzono 881964 stron. == 08:34, 21 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22119''' Przetworzono 883010 stron. == 08:15, 28 lip 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22091''' Przetworzono 884053 stron. == 08:24, 4 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22090''' Przetworzono 885006 stron. == 08:16, 11 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22084''' Przetworzono 885584 stron. == 08:28, 18 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22078''' Przetworzono 886272 stron. == 08:25, 25 sie 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22077''' Przetworzono 887454 stron. == 08:19, 1 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22074''' Przetworzono 888550 stron. == 08:17, 8 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22073''' Przetworzono 889513 stron. == 08:26, 15 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22071''' Przetworzono 890468 stron. == 09:00, 29 wrz 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 22024''' Przetworzono 893078 stron. == 08:52, 6 paź 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 21999''' Przetworzono 893885 stron. == 08:57, 13 paź 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 21991''' Przetworzono 894782 stron. == 09:10, 20 paź 2024 (CEST) == '''Liczba stron spełniających warunki: 21990''' Przetworzono 895550 stron. == 08:53, 27 paź 2024 (CET) == '''Liczba stron spełniających warunki: 21987''' Przetworzono 896258 stron. 90cmysbc4yu19185dno18rgt0wady0p Strona:PL Chateaubriand-Atala, René, Ostatni z Abenserażów.djvu/240 100 650783 3697362 1691914 2024-10-26T16:11:17Z Piotr433 11344 lit. 3697362 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Kejt" /></noinclude>{{tab}}Szczerość tych skarg wzruszyła nawet pysznego don Karlosa, mimo przekleństw mieconych przeciw chrześcijanom. Rad byłby, aby jego samego uwolniono od piosenki; ale, przez grzeczność dla Lautreca, rozumiał iż trzeba ustąpić jego prośbom. Aben-Hamet wręczył gitarę bratu Blanki, który uczcił zwycięstwa Cyda, swego wielkiego przodka:<br> <poem>Odjeżdżać gotów ku brzegom Maroku, Cyd uzbrojony, już w łunach puklerza, U stóp Chimeny z gitarą u boku. Tak sławił honor i miłość rycerza: „Chimena rzekła: „idź walczyć z Maurami, Bo temu tylko ma dusza zawierza, Kto czci rycerskiej słabością nie splami — Świętszy jest honor nad miłość rycerza“. Już błyszczy w słońcu mój szyszak i dzida. Serce niezłomne pod zbroją uderza. W bitewnem polu zabrzmi okrzyk Cyda: Niech żyje honor i miłość rycerza. Szanując wroga, w natchnieniu wspaniałem, Maur tą romancą rozdzwoni wybrzeża, Pieśń ta Hiszpanji kraj obleci szałem, Sławiąca honor i miłość rycerza. Rodacy moi snuć będą w zachwycie Długie powieści w mrokach odwieczerza, O tym Niezłomnym, co przeniósł nad życie Boga i honor i miłość rycerza.“<br></poem> {{tab}}Kiedy don Karlos śpiewał te strofy męskim i dźwięcznym głosem, zdawał się tak {{pp|wspa|niały}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 654lpmbry9ex61l8b9vi6e4jbwrrv9w Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/109 100 664938 3697725 1743231 2024-10-27T11:56:52Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697725 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Grobur" /></noinclude>{{tab}}— Po co masz umrzeć?! Tysiące kobiet rodzi w stokroć gorszych warunkach i żyje... Rzadki w warstwach wieśniaczych wypadek... A ty niedługo staniesz się całkiem wiejską babą... Przejrzyj się w lustrze, jak ogorzałaś, jak wyrosły ci piersi i poszerzały biodra...<br> {{tab}}— Zginęła już bezpowrotnie lilijka! — powtórzyła pieszczotliwe przezwisko, nadawane jej często przez niego.<br> {{tab}}— Eh! Coś tam nie coś zostało jeszcze! — odparł obrzucając ją zakochanem spojrzeniem.<br> {{tab}}Zdarzyło się, iż w owe&#32;»dożynki«&#32;przyszła poczta, przyniosła listy, gazety i miesięczniki. Zofia chętnie zostałaby w domu, aby je choć pobieżnie przerzucić, lecz Stefan pociągnął ją do lasu.<br> {{tab}}— Doprawdy, Zosieczko, przyjdą długie, jesienne wieczory... będzie czas!... korzystajmy teraz z ciepła i pogody — dowodził.<br> {{tab}}Chłodna woda jeziora wróciła stężałym ich członkom giętkość a cień i woń lasu dobry humor ich duszom, przyćmionym maluchną niezgodą.<br> {{tab}}Wrócili z wyprawy wieczorem z śmiejącemi się oczyma, z ustami czarnemi od jagód, i z krobką brzozową, pełną poziomek i czernicy.<br> {{tab}}Dowiedzieli się od sąsiadów, że przewieziono dalej na północ znowu jakichś&#32;{{pp|»nu|cza«}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nqkbms7gp7uehnbbenn74nq1ilyfb12 Strona:Wacław Sieroszewski - Małżeństwo, Być albo nie być, Tułacze.djvu/110 100 664939 3697724 1743232 2024-10-27T11:56:18Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697724 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Grobur" /></noinclude>{{pk|»nu|cza«}}&#32;i że ci&#32;»nucza«&#32;dopytywali się po drodze o nich.<br> {{tab}}— Widzisz widzisz — wyrzucała Stefanowi Zofia, pobladła ze wzruszenia.<br> {{tab}}— Co widzę? Nic nie widzę! Jacy nucza? Może kryminaliści? Chajlak nucza? — wypytywał się zwarzony Stefan jakutów.<br> {{tab}}— Ench!... Tak!... Prawda!... Chajlach-nucza ale... panowie!<br> {{tab}}— Nic się od tych durniów nie dowiemy... Chcesz, to jutro po drodze wstąpimy do Uprawy, aby się dowiedzieć! I odrazu podamy prośbę...<br> {{tab}}— Lepiej by pójść do Zerowicza, on napewno wie.<br> {{tab}}— Daleko zbaczać... Nie będziemy mieli czasu...<br> {{tab}}Nie odpowiedziała i zagłębiła się w gazety. Stefan poił herbatą sąsiadów i wywiadywał się o zbiory siana i urodzaje zboża.<br> {{tab}}— Dzięki Bogu są... mało-mało!... Nie takie jak twoje ale są! Susły dużo wyjadły...<br> {{tab}}— A widzicie!...<br> {{tab}}Wykładał im obszernie swoją teoryę powszechnej walki z susłami i płynące z tego korzyści...<br> {{tab}}— Ba, kiedy one z sąsiedniego pola przychodzą!...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hy411t12ymtfa8mtsjjcq05pm6a5wf9 Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/10 100 668149 3697364 1753791 2024-10-26T16:13:15Z Piotr433 11344 lit. 3697364 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Matlin" /></noinclude>opętaną jakąś gromadną psychozę, podobną tym, które podczas średniowiecza tak często Europę nawiedzały — ale nie! Raczej mogło się wydawać, że wojna ta jest jakąś żywiołową katastrofą, coś w rodzaju trzęsienia ziemi, wybuchu wulkanów, nagłego przelania się morza poprzez brzegi, rozrywającego najpotężniejsze tamy, — a przecież to niedawno temu, jak powstało jezioro Zuider — a wreszcie: dla czegoby ziemia, ta wielka potężna ziemia — miała spokojnie znosić, by jakieś natrętne robactwo, które się ludzkością zowie, miało ustawicznie jej skórę rozraniać, pod nią się wgrzebywać, urągać jej tunelami, kopalniami, wszystkie jej ukryte skarby w bolesnych torturach z jej łona wyrywać?<br> {{tab}}Więc cóż dziwnego, że ziemia raz poraz się wstrząśnie, by się tego plugawego robactwa pozbyć, a w kilku godzinach w niwecz obraca kilkusetletnią ludzką pracę, zatruwa ludzkość truciznami, w które jest przeobfitą — przecież nawet z tego, z czego człowiek chleb piecze, pędzi równocześnie najstraszliwszą truciznę, — nawiedza ludzi ostrym szałem, wzbudza w nich wojnę, w której ludzkość nawzajem się wytępia, z chorą wściekłością niszczy wszystko, z czego dumną była, nad czem wieki pracowała, i czem się już z Bogiem równać chciała.<br> {{tab}}Ale i to nie! Całkiem coś innego!<br> {{tab}}»Masowa psychoza«,&#32;»żywiołowa katastrofa«,&#32;»objawy zatrucia«,&#32;»intoksykacya całej ludzkości«, to tylko<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 47dwpfkffcqjgqslo2iwc1hbfbo1j87 Strona:PL Molier - Skąpiec.pdf/34 100 679005 3697575 2299891 2024-10-26T22:39:04Z Zetzecik 5649 /* Uwierzytelniona */ 3697575 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Zetzecik" /></noinclude><br> {{c|''OSOBY:''|w=120%}} '''HARPAGON''', ojciec Kleanta i Elizy, zalotnik Marjanny.<br> '''KLEANT''', syn Harpagona, zalotnik Marjanny.<br> '''ELIZA''', córka Harpagona.<br> '''WALERY''', syn Anzelma, zalotnik Elizy.<br> '''MARJANNA''', córka Anzelma.<br> '''ANZELM''', ojciec Walerego i Marjanny.<br> '''FROZYNA''', pośredniczka.<br> '''SIMON''', faktor.<br> '''JAKÓB''', kucharz i woźnica Harpagona.<br> '''STRZAŁKA''', służący Kleanta.<br> '''PANI CLAUDE''', gospodyni Harpagona. {|cellspacing="0" cellpadding="0" |'''ŹDZIEBEŁKO''' |rowspan=2|<math>\left. \begin{matrix}\ \\ \ \end{matrix} \right\}</math> |rowspan=2|&nbsp;służący Harpagona. |- |'''SZCZYGIEŁEK''' |} '''KOMISARZ POLICJI i JEGO PISARZ'''.<br> {{c|''Rzecz dzieje się w Paryżu, w domu Harpagona.''}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mh1w28mkr6ir46apsnih1kmoofzzghr Szablon:IndexPages/PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu 10 689324 3697388 3697041 2024-10-26T17:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697388 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>286</pc><q4>13</q4><q3>11</q3><q2>0</q2><q1>261</q1><q0>1</q0> fj2d8x8gnjv4mri5rkj6b6ed7au2inq 3697464 3697388 2024-10-26T19:09:11Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697464 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>286</pc><q4>13</q4><q3>16</q3><q2>0</q2><q1>256</q1><q0>1</q0> 75j6lxaergtlo99ig35outxwx5k5drq Szablon:IndexPages/Samuel - Adalberg - Księga przysłów.djvu 10 694400 3697597 3696563 2024-10-26T23:09:09Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697597 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>865</pc><q4>6</q4><q3>6</q3><q2>15</q2><q1>226</q1><q0>4</q0> heo50u543w11248rb857lsskkdf1mgy Dyskusja wikiskryby:Draco flavus 3 695609 3697503 3695118 2024-10-26T20:57:15Z Nocny prom do Tangeru 35266 3697503 wikitext text/x-wiki {{Witaj}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:48, 29 sie 2018 (CEST) :witam szczęść BOŻE JEĄLI CHODZI O MÓJ ARTYKUŁ Ś.P CZEŚŁAW WIEWIÓRA I CUD AGNIESZKI W BARCINIE TO BYŁA WERSJA ROBOCZA WIĘC INNEJ NA RAZIE NIE MA .PUBLIKCJA NI [[Specjalna:Wkład/2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD]] ([[Dyskusja wikiskryby:2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|dyskusja]]) 21:32, 13 maj 2024 (CEST) == [[:Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/29]] == Bardzo mi miło, że zdecydowałeś/zdecydowałaś się na dołączenie do szeregów naszych wolontariuszy :-) Zauważyłam, że nie korzystasz z naszych narzędzi do pracy z tekstem — we wprowadzonej przez Ciebie stronie nie zostały usunięte podziały wewnątrz akapitu. Zobacz, proszę [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika tutaj], jak usunąć te niepotrzebne podziały jednym kliknięciem.<br> Gdybyś miał/miała wątpliwości, pytania, kliknij na słowo "dyskusja" przy imieniu moim lub innego Wikiskryby i pisz :-)<br> Pozdrawiam, miłego dnia [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 18:39, 30 sie 2018 (CEST) ::Dołączam się. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 30 sie 2018 (CEST)) :::Acha, popatrz na [[Wikiskryba:Wieralee/Poradnik cioci Wiery :-)]]. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:01, 30 sie 2018 (CEST)) == Grafika == Ja nigdy nie dodawałem grafik i prawdę mówiąc, nie wiem, jak się to robi, ale sądzę, że {{ping|Joanna Le}} może pomóc. W każdym razie zaznaczasz obecność grafiki (obrazka, zdjęcia, albo choćby ozdobnego inicjału lub separatora) szablonem <nowiki>{{Skan zawiera grafikę}}</nowiki>, który masz w narzędziach '''Proofread:''' u dołu strony. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 15:38, 1 wrz 2018 (CEST)) ::Tego, że część strony po tekście jest pusta z tego, co wiem, nie oznacza się, co innego, gdy na dole jest podpis albo data. Ale trzeba z umiarem stosować odstępy (br-ki). ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 16:22, 1 wrz 2018 (CEST)) {{witaj redaktorze}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 18:52, 3 wrz 2018 (CEST) ::Gratulacje. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 01:23, 4 wrz 2018 (CEST)) == Wycofanie statusu strony == Dobry, anulowałem twoją [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/220&curid=507807&diff=2066907&oldid=2066893 edycję], na tej stronie. Wycofanie statusu, o ile musi zostać niekiedy przeprowadzone, powinno mieć umocowanie w znacznym braku staranności poprzedniego Skryby oraz istotnych różnicach tekstu ze skanem. W przypadku braku takich przesłanek, cofnięcie statusu może zostać uznane za wandalizm. Pragnę także nadmienić, że naszym zadaniem jest jedynie wierne odwzorowanie oryginału, jakikolwiek on by nie był. Nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy. Strony pozycji nie powinny służyć do jakiegokolwiek komentowania zawartości utworu. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 14:19, 4 wrz 2018 (CEST) :Dzień dobry, na początek informacja ogólna - od kilku dni w zgodzie sobie z {{ping|Angagram16}} edytujemy ''raktykę Bałtycką'' i ''Żyto w dżungli'', o żadnym wandalizmie nie może być więc mowy. Problem, który dotyczy ''Praktyki'' sygnalizował Ci już Anagram, ja zresztą też już wcześniej o tym wspomniałem komuś. Książka jest złożona niechlujnie (być może to spowodowało, że od dwóch lat funkcjonuje jako wydmuszka). Tu nie chodzi nawet o błędy ortograficzne (Fjord, pisownia łączna i rozłączna), interpunkcyjne w ścisłym tego słowa znaczeniu (np. przecinek przed że) ale niekonsekwentne stosowanie znaków interpunkcyjnych (kropka, brak kropki), literówki przy nazwach geograficznych, niekonsekwentne pisanie nazwy miejscowości ze znakiem diakrytycznym i bez tuż obok siebie, ominięte (ewidentnie) znaki interpunkcyjne, jak kropka na końcu zdania. Naprawdę nie ma tu porównania z ''Żytem'' &ndash; po prostu kultura składu w niszowych wydawnictwach w latach dziewięćdziesiątych była właśnie taka. ''Żyto'' jest złożone starannie, konsekwentnie, literówki (nie pamiętam czy są, ale jeśli są to są nieliczne) są jakościowo inne. Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc'', dlatego staram się ingerencje ograniczyć do minimum (na początku było ich może ciut więcej). Co do mojej edycji, którą cofnąłem &ndash; zrobiłem to "publicznie" podając przyczynę w komentarzu. Nie chciałem, żeby moja ingerencja przeszła niezauważona. W Wikipedii wszystko, co pachnie na odległość prawem czy medycyną jest zaopatrywane w standardowy komentarz. Tutaj mamy dwa teksty &ndash; jeden po angielsku, drugi po polsku. Autor sugeruje, że jedno jest tłumaczeniem drugiego. Zakładając, że ktoś posłuży się angielskim formularzem i będzie ufał, że jest zgodny z polskim mógłby się może procesować a przynajmniej podnosić to, że został wprowadzony w błąd (a my się do tego przyczyniliśmy). Zarzut może trochę dęty, bo obsługujący kserokopiarkę, też by się mógł, idąc tą drogą rozumowania przyczynić, przyczynić. Jestem tutaj, jak zauważyłeś nowy. A więc zamieściłem uwagę i chciałem ją poddać pod osąd ogółu (najpierw Anagrama), ponieważ wiem, że od razu podpadnie czerwona dziura w "żółtych" stronach, i również obszerny komentarz rzuci się w oczy w OZ. Spójrz na to w ten sposób &ndash; lepiej, że zrobiłem tego typu edycję jawnie, niż ukradkiem. Liczyłem na to, że w ten sposób, strona wróci do Anagrama i wreszcie jeszcze ktoś trzeci to zatwierdzi. Twój osąd akceptuję. (Ps. mógłbyś przepisać str. 411 i 413 ? Są tam niestandardowe formaty...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:50, 4 wrz 2018 (CEST) * Odpisując na swojej stronie dyskusji musisz użyć tzw. pinga, aby oznaczyć użytkownika do którego się zwracasz. W tym przypadku <nowiki>{{ping|Zdzislaw}}</nowiki> --> {{ping|Zdzislaw}}. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 20:24, 4 wrz 2018 (CEST) :: w przedmiotowej stronie, jej statusy zmieniali do tej pory Wieralee oraz Slubek, i to jego ''status'' zdegradowałeś, więc nie miało co ''wrócić do Anagrama'' (oczywiście rozumiem, że ten ''powrót'' miał być skrótem myślowym, lecz formalnie, w tym przypadku, wycofałeś/zdegradowałeś bez szczególnego powodu status nadany przez Slubek-a, co było tutaj nieuprawnione). Tym różnimy się np. od wiki, że nie uprawiamy tutaj ''twórczości'', odtwarzamy jedynie ze starannością, ogólnie mówiąc "dzieła" innych Autorów. Źródła w żadnym razie nie są miejscem na ocenę czy dyskusję nad treściami zawartymi w tych publikacjach. Ktoś inny może mieć zdanie całkiem odmienne odnoście do skomentowanego przez Ciebie przekładu, użytego słowa, sformułowania.... Jeżeli zaś chcesz polemizować nad ''wprowadzaniem w błąd'', trafnością, czy zgodnością (przywołanego jedynie przez Autora danej pozycji), przekładu, itp., zachęcam do założenia wątku na portalach powołanych w tym celu, np. lubimy/co/można-czytać, itp..., (zrobię 411 i 413 w wolnej chwili) [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 4 wrz 2018 (CEST) :::::::{{ping|Zdzislaw}}, skoro strona wróciła do Anagrama, to Anagram poprawił jeszcze trzy dostrzeżone literówki. A ten obrazek to chyba jednak nie jest na swoim miejscu. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:04, 4 wrz 2018 (CEST)) :W związku z tym poddaję pod weryfikację moje strony, bo one też zawierają podobny komentarz. [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&action=history 1], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&action=history 2]. {{ping|Zdzislaw}}--[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:13, 4 wrz 2018 (CEST) ::To troszkę inny przypadek, ale byłbym za Twoją wersją z poprawkami (zastrzegam, że się na tym nie znam i podkreślam swoje zdanie "Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc''" -- bo tak co do zasady jest moim zdaniem. I jeszcze bardziej bym się liczył ze zdaniem "starych wróbli" niż swoim własnym. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 4 wrz 2018 (CEST) :::{{ping|Matlin}} {{ping|Zdzislaw}}{{ping|Anagram16}} Pozostając z zastrzeżeniami powyżej (że jestem nowy=niedoświadczony w projekcieie i że na,tym co wspomniał Matlin się po prostu nie znam) powiem, że bliższa jest mi idea NIEWPROWADZANIA W BŁĄD CZYTELNIKA - tzn. dopuszczenie skąpych uwag skryby o dostrzeżonych błędach w oryginale bez naruszania struktury i integralności tekstu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:00, 5 wrz 2018 (CEST) ::::* {{ping|Draco flavus|Matlin|Anagram16}} Jak widać, [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&curid=689020&diff=2067660&oldid=2055685], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&curid=683273&diff=2067638&oldid=2055641], w '''żadnym wypadku''' były to błędy. To pokazuje jedynie, że lepiej się powstrzymać z pochopnymi poprawkami i komentarzami. Parafrazując i odwracając powyższe krzyki... powtórzę, że nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy, bo inaczej ''WPROWADZAMY W BŁĄD CZYTELNIKA'' swoimi poprawkami, sugerując błąd Autora lub drukarza. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 22:22, 5 wrz 2018 (CEST) :::::Jednym słowem nie poprawiamy ''Day ut ia pobrusa a ti poziwai'' na ''Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj''. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:39, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::::Nie, to raczej zasada dotycząca stosowania szablonu kor. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 16:49, 6 wrz 2018 (CEST) == Biblioteka == Dobry wieczór. W bibliotekach, niekoniecznie uniwersyteckich, bywam. Zdjęcia kiedyś robiłem, ale to było w czasach tradycyjnej fotografii na kliszach. Cyfrówki albo smartfona się nigdy nie dorobiłem, a w tej chwili nie posiadam sprawnego aparatu do wykonywania reprodukcji. Mój Zenit 12XP (takie coś z muzeum techniki) jest niesprawny od 15 lat. Czego właściwie poszukujesz? ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:04, 4 wrz 2018 (CEST)) : {{ping|Anagram16}} potrzebuję tego https://ksiegarnia.pwn.pl/Spoldzielcze-kasy-oszczednosciowo-kredytowe-Komentarz,68911220,p.html, konkretnie komentarz do art. 26 prawa o SKOK-ach ... Jeśli to duży kłopot, to sobie dam radę, mieszkam w dużym mieście :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:15, 4 wrz 2018 (CEST) ::Prawo albo ekonomia to zupełnie nie moja działka. Ale możesz spytać któregoś z wikipedystów, przynajmniej kilku deklaruje się jako prawnicy. Ja siedzę głównie w literaturze i językoznawstwie. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:21, 4 wrz 2018 (CEST)) :::{{ping|Anagram16}} OK, dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:35, 4 wrz 2018 (CEST) :::Ja mogę po październiku, jeśli będzie dana pozycja na UMK (bu.umk.pl). Ale mimo wszystko uważam, że nie powinny być takie tematy tu omawiane :P --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:41, 5 wrz 2018 (CEST) ::::Ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć wcale. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:38, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::{{ping|Matlin}}Za późno, ale dzięki za dobre chęci. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:09, 5 wrz 2018 (CEST) == Formatowanie == :Patrząc na podgląd zmian na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:Herold_Andre-Ferdinand_-_%C5%BBycie_Buddy.djvu/014&diff=next&oldid=1901761 tej stronie], mam dwie uwagi - zwróć uwagę na podział akapitu na wersy, jeżeli przy sprawdzaniu tekstu klikniesz na "Podgląd zmian" pokaże ci się które akapity rozpoczynają się od tabulatora, a które są podzielone, każdy akapit powinien zajmować jedną ramkę w podglądzie i zaczynać się od tabulatora i kończyć br-em. Gadżet z przybornika [[Wikiźródła:Narzędzia/Popraw tekst OCR]] pomaga w uporządkowaniu tekstu, łączy akapity, zamienia "br /" na "br", zamienia niektóre znaki, [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika przy wprowadzaniu tekstu jest niemal niezbędny], a przy korekcie w przypadkach jak ww. strona może być bardzo pomocy, należy jedynie dokładnie sprawdzić co zmienił. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 22:35, 5 wrz 2018 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Przepraszam, ale jakoś nie do końca zrozumiałem. W którym miejscu jest to narzędzie "podgląd zmian"? czy działa również przy jednej jedynej stronie w historii? czy masz może na myśli "historię zmian"? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:54, 6 wrz 2018 (CEST) Kiedy edytujesz stronę (przy tworzeniu nowej strony i przy wprowadzaniu zmian) masz na dole przycisk "Zapisz zmiany" i obok "Pokaż podgląd" i "Podgląd zmian". Podgląd pokazuje wprowadzane zmiany tak jak "historia zmian", ale zanim zostaną zapisane. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:00, 6 wrz 2018 (CEST) == Poprawki == Poprawek możesz dokonywać na tym statusie. Raczej się nie praktykuje wycofywania statusu bez nadzwyczajnej przyczyny. Możesz zresztą spytać jeszcze kogoś. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:11, 6 wrz 2018 (CEST)) == Żyto == Nic poważnego, mały błąd kodu, którego nie umiałem poprawić. Chodzi o "po obu stronach po­pie­la­to­%#8209;ru­da­wa gęstwa". Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 13:06, 14 wrz 2018 (CEST))<nowiki/> == Zlot Wikiźródeł i Wikisłownika - Źródłosłów == Szanowny Redaktorze! W imieniu organizatorów zapraszam Cię do wzięcia udziału w planowanym w dniach 26-28 października 2018 r. przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska drugim zlocie Wikiźródeł i Wikisłownika "Źródłosłów". Więcej informacji o Zlocie można znaleźć na [[:wmpl:Źródłosłów 2018|tej stronie]], gdzie można już [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Uczestnicy|zgłosić swój udział]] a także zaproponować poszerzenie [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Program|tematyki]]. Wiadomość rozesłana na prośbę wikiskryby: [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 12:06, 15 wrz 2018 (CEST) == Żyto == Masz na myśli "Żyto w dżungli?" Bo moi koledzy, mówiąc "żyto", myślą o czymś innym. Ale czas znajdę. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 4 lis 2018 (CET)) ::Chodzi o "Żytnią". Moc 40%. Producenta nie podaję, żeby nie robić reklamy. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:31, 4 lis 2018 (CET)) ::::Chyba jest jakiś błąd, bo dostęp powinien być. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:21, 16 lis 2018 (CET)) == Indeksy == Dobra robota z uzupełnianiem indeksów. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:09, 16 gru 2018 (CET)) Zgadzam się z powyższym. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:58, 16 gru 2018 (CET) == Dobra i zła wiadomość == [[:commons:File:Życie tygodnik rok II (1898) nr 18 str 6.png|Dobra]], [[:commons:File:Konopnicka - Ludzie i rzeczy page 270.png|zła]]. Co do złej, to być może trzeba usunąć status "problemy" i dokonać odpowiedniego {{s|przypiswiki}}. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:15, 31 sty 2019 (CET) :{{ping|Matlin}}generalnie, złej się spodziewałem taka jest odpowiedź ze wszystkich bibliotek dotąd. Jeszcze najlepsza jest ta podlinkowana wersja z polony xaxówx [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 31 sty 2019 (CET) ::{{ping|Matlin}}jest jeszcze jedna zła wiadomość, że Twój skan nie obejmuje całej strony 86, i trzeba będzie pogłówkować, jak go wykorzystać :) Ale super, że jest. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:27, 31 sty 2019 (CET) :::{{Ping|Draco flavus}} Zrobiłem to z premedytacją, żeby po prostu dokleić brakujący wers lub kilka wersów. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:04, 31 sty 2019 (CET) == Ad. Spiskowcy == Witam, dzięki za info. No cóż, czasami i tak bywa, ale powiadają, że ''lepszy rydz niż nic''... To tylko 2 strony na 170... więc sens tekstu pewnie nie wiele ucierpi. Po za tym zawsze można zajrzeć do oryginału -> [[:en:Uncle Bernac]]. A coraz więcej Polaków zna angielski. Btw. Ostatnio grzebię się w polskich tłumaczeniach spuścizny Doyle'a. Jeśli już siedzisz w temacie i wiesz co jak i gdzie szukać to może byś zerknął tutaj -> [[wikilivres:Index:Tajemnicze krainy (Doyle)]]. W książce brakuje 4 stron. I bez nich można się obyć, ale zawsze co całość to całość. Jakbyś mógł coś zaradzić to będę wdzięczny. Oczywiście nic pilnego... Pozdrawiam :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:59, 15 lip 2019 (CEST) :OK. Dzięki za info. Ja jestem ze Szczecina, tak więc na razie niech jest jak jest. Może w przyszłości to poprawią. Ostatnio np. po 4 latach uzupełniłem "12 krzeseł" Ilfa i Pietrowa bo na Polonie pojawiły się brakujące 2 egzemplarze Robotnika z 1929, gdzie to drukowali w odcinkach... [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 00:00, 16 lip 2019 (CEST) :Btw2. Ponieważ widzę, że sprawa uzupełnienia braków w "Spiskowcach" wydaje się trudna a nawet beznadziejna, więc dodałem streszczenie tych 2 stron wg wersji oryginalnej -> [[Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/73]]. Teraz treść zachowuje spójność. Nie jest to może ideał ale z braku laku... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:11, 17 lip 2019 (CEST) == Jeremi Curtin - Odwiedziny u Henryka Sienkiewicza.djvu/1 == Hej, tytuł jednak nie powinien być wyśrodkowany - zaproponujesz jak to zedytować? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:07, 27 lip 2019 (CEST) :popróbuję, podobnie jest przy innych zeszytach z tej serii [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:28, 27 lip 2019 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}} spójrz proszę teraz. Obawiam się, że idealnie nigdy nie będzie. na szerokiej stronie będzie zawsze wyglądać inaczej niż na bardzo wąskiej. Wydaje mi się, że tak, jak teraz (poza ew. brakiem ramki) jest kompromisowe.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:42, 27 lip 2019 (CEST) :::{{ping|Cafemoloko}} Albo tak, albo wycofaj ramkę. Na bardzo małym ekranie (typu telefon), ramka wygląda źle. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:48, 27 lip 2019 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Podoba mi się bardziej bez ramki. Spróbujemy bez? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:56, 27 lip 2019 (CEST) :::::{{ping|Cafemoloko}}Feel yourself free. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:59, 27 lip 2019 (CEST) == Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Fundacja Wikimedia pragnie poprosić cię o Twoją opinię w ankiecie na temat doświadczenia związanego z {{SITENAME}} i fundacją. Celem tego badania jest dowiedzieć się w jaki sposób Fundacja wspiera twoją pracę na wiki i jak możemy to zmienić lub poprawić w przyszłości. Twoje przemyślenia będą miały bezpośredni wpływ na obecną i przyszłą pracę Fundacji Wikimedia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 16:34, 9 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19352874 --> == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Kilka tygodni temu zapraszaliśmy Cię do wypełnienia ankiety Community Insights. Jest to coroczne badanie społeczności na całym świecie, organizowane przez Wikimedia Foundation. Chcemy dowiedzieć się jak bardzo nasza praca wspiera wiki. We are 10% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! '''Twój głos ma dla nas znaczenie.''' Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 21:14, 20 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19395141 --> == Dumas - Sprawa Clemenceau == W poszukiwaniach braków jesteś specjalistą w w/w książce od str 324 indeksu do końca, są to skany innej książki. Nawet rodzaj czcionki jest inny o treści i bohaterach nie wspominając, prawdopodobnie skanujący w Polonie po przerwie w pracy podmienił książkę, nie chcę mi się wierzyć, ażeby w oryginale była tak pomyłka [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 23:28, 3 paź 2019 (CEST) :{{ping|Wydarty}}Hej, zrobię, co będę mógł. Ale mam prośbę. Upewnij się, że rzeczywiście do końca są złe strony. Konkretnie sprawdź proszę co 16 stronę (324, 340, 356 itd.). Moje podejrzenie jest takie, że podmieniono jeden-dwa (tzw. arkusze wydawnicze). Jest to błąd, który się zdarza i łatwiej mi będzie wtedy podjąć jakieś kroki. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 09:11, 4 paź 2019 (CEST) :: Sprawdziłem. Od str 324 indeksu, a od str 65 tomu III jest inna treść, bohaterowie i miejsce (przeczytałem do końca)[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 09:56, 4 paź 2019 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Niestety jedyny egzemplarz, który namierzyłem jest w Bydgoszczy. Także, trzeba sprawę na razie odłożyć. Jest jeszcze na pewnym popularnym portalu aukcyjnym w internecie (wbrew pozorom konkurencyjna oferta...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:45, 4 paź 2019 (CEST) == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Zostało już tylko kilka tygodni na wypełnienie ankiety Community Insights! We are 30% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! Dzięki tej ankiecie Wikimedia Foundation uzyska opinie na temat tego, jak dobrze wspiera Twoją pracę na wiki. Wypełnienie zajmie tylko 15-25 minut, a ma bezpośredni wpływ na jakość udzielanego przez nas wsparcia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 19:04, 4 paź 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19435548 --> == Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Salicyna&diff=prev&oldid=2345186#bodyContent Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna] Tak dodany ping nie zadziała, on działa tylko wtedy, gdy jest dodany w tej samej edycji, w której dodajemy podpis. Czyli jeżeli chcesz dodać ping do wcześniejszej edycji to musisz od razu też uaktualnić podpis (skasować wygenerowany i wpisać od nowa cztery tyldy). [[Wikiskryba:Salicyna|Salicyna]] ([[Dyskusja wikiskryby:Salicyna|dyskusja]]) 14:40, 12 paź 2019 (CEST) :{{ping|Salicyna}}Dzięki.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:44, 12 paź 2019 (CEST) == Dziękuję :-) == Dziękuję ci za każdą edycję, w której poprawiłeś coś po mnie albo pomogłeś. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 20:01, 5 gru 2019 (CET) == ''Historje manjaków'' == Ukończyłem skład. Mógłbym prosić cię o rzut oka na efekt końcowy? ([[Historje_manjaków]])<br> Mam dwa pytania:<br> {{tab}}1. Co zrobić z przypisami? Jak je "uwidocznić"?<br> {{tab}}2. Dlaczego niekiedy po pierwszych zdaniach opowiadań następuje wyraźny odstęp od następnego akapitu? Z czego on wynika? Czasem pojawia się on także po użyciu {{c|tej komendy}}. {{ping|Szandlerowski}} Było trochę zamieszania z literówką w tytule Historja - Historje. Już wyprostowałem. Poza tym bardzo ładnie. Tam gdzie są potrzebne przypisy daje się na końcu [[szablon:przypisy|szablon Przypisy]] zobacz, jak jest w całości. Ad 2. nie wiem, szablon_c wprowadza nowy akapit (blok), przy pomocy parametrów możemy zmieniać automatyczne ustawienia przed=... i po=... BTW, staraj się pamiętać o podpisywaniu wiadomości. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 01:23, 9 gru 2019 (CET) == LinkRef == Hej! Przypuszczam, że wklejasz LinkRef częściej niż jest to potrzebne. Problemy przy eksporcie były kiedyś w przypadku używania w tekście linków zewnętrznych albo do innych indeksów (czyli gdyby np. linkować z Koranu do Biblii). Nie pamiętam szczegółów. Ale linkowanie do innego rozdziału, czy wiersza z tego samego tomiku nie było ZTCP problemem. PS. Co do wstawienia samej kotwicy nie trzeba twardo używać spana - jest szablon {{s|LinkWew}} [[Wikiskryba:Bonvol|Bonvol]] ([[Dyskusja wikiskryby:Bonvol|dyskusja]]) 11:49, 11 sty 2020 (CET) :{{ping|Bonvol}}Hej, już kończę, chętnie to omówię wieczorem na irc-u. Wybrałem Ziemię złotowską, którą dobrze znam (znaczy indeks) z ograniczoną liczbą odnośników, jako poligon. W razie czego możemy to bez problemu zrewertować (nad tym już nikt nie pracuje). Także nie rozpędzam się na razie. Moje przemyślenia - roboczo zebrałem w swoim [[User:Draco_flavus/brudnopis14|brudnopisie14]]. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:57, 11 sty 2020 (CET) == Strony całości == Wg uzusu na stronach całości daje się czysty szablon {{s|epub}} - ale to tylko dw. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 17:56, 13 lut 2020 (CET) :{{ping|Matlin}}Dzięki, przyznam, że chciałem w tej sprawie zagadnąć ankry-ego. Moim zdaniem sam {{s|epub}} daje kiepski plik wynikowy (bez rozdziałów), być może za "uzusem" przemawiają ważniejsze racje (np. by czytelnik miał do wyboru dwie wersje w razie technicznych problemów). Chyba że wiesz z czego wynika ten uzus? Albo znasz głębsze dno? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:43, 13 lut 2020 (CET) == Sue - Siedem grzechów głównych == W tomie VI brakuje str 120-121 Indeks 1724-1725 (dwa razy powtórzono skany stron 122-123) Być może to pomyłka w skanowaniu. Jesteś ponoć pogromcą braków. Książka jest z Polony. Jak możesz to pomóż. [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 16:34, 2 mar 2020 (CET) {{ping|Wydarty}} Hej, daj mi trochę czasu, ale wygląda to nieźle. Są dwa egzemplarze w Bibliotece Narodowej, kiedyś po drodze wstąpię i sfotografuję. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:25, 2 mar 2020 (CET) :Wiem, że to może potrwać, ale za pomoc dziękuję, szkoda by cała praca poszła na marne z powodu braku dwóch stron. Jeżeli w bibliotece są dwa egzemplarze, to nadzieja jest duża, chyba, że to jest "brak" w składzie książki.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:34, 2 mar 2020 (CET) ::{{ping|Wydarty}}Na pewno zadbam, twój ogromny wysiłek nie pójdzie na marne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:46, 2 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wydarty}}Widziałem, że skończyłeś ''Siedem grzechów głównych''. Nie chcę być gorszy i połatałem plik. Przy okazji też troszkę przerobiłem /całość &mdash; powinno teraz się ładnie wyświetlać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:57, 4 mar 2020 (CET) ::::Za scalenie dzięki, ja o tym jak wyświetlić mega pliki nie mam pojęcia. Po otwarciu całości można ściągnąć w formie e-booka równowartość około dwóch tomów jako zlepek różnych fragmentów. Jak to robili Matlin lub Ankry? przykład: całość - Żyd wieczny tułacz[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:35, 4 mar 2020 (CET) :::::{{ping|Wydarty}}Nie, scaliłem inną metodą. Ale też działa. Pozostało ci jeszcze uzupełnić te dwie strony.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:54, 4 mar 2020 (CET) ::::::Uzupełniłem. Dzięki za skany.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 20:52, 4 mar 2020 (CET) == Blokowanie indeksu – odpowiedź == Nie ma sprawy, właśnie już usunąłem moją rezerwację. Dodałem ją wcześniej, bo chciałem, by nikt mi się nie wtrącał do mojej pracy. Ale z racji, że (tak jak napisałeś) utrudnia wam to patrolowanie indeksu przez to, że się tam podpisałem, usunąłem dlatego swój wpis. Z drugiej strony pomoc bardzo mi się przyda, bo jestem wprawdzie dopiero początkującym wikiskrybą. Mam nadzieję, że owe patrolowanie nie będzie już ciężkie :) Pozdrawiam także, [[Wikiskryba:Szymonel|Szymonel]] ([[Dyskusja wikiskryby:Szymonel|dyskusja]]) 21:48, 4 mar 2020 (CET) == Na pierwszych dwadzieścia edycji - odpowiedź == Dzięki za małe wprowadzenie. Myślałem, żeby na początek spróbować z jakimś naprawdę super-skromnym tekstem i znalazłem sobie kilka propozycji: 1) Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100. rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów (M.P. 2008 nr 46 poz. 410) 2) Postanowienie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 10 grudnia 2014 r. w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Roberta Biedronia (MONITOR POLSKI 2014 R. POZ. 1203) 3) Decyzja nr 64 Komendanta Głównego Policji z dnia 22 lutego 2018 r. uchylająca decyzję w sprawie prowadzenia centralnego zbioru informacji o kandydatach do służby w Policji (DZIENNIK URZĘDOWY KOMENDY GŁÓWNEJ POLICJI z 2018.40) Wszystkie powyższe mają raptem 3-4 zdania. --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 15:44, 16 mar 2020 (CET) {{ping|Wulkan1}} rozumiem dobrze, że te indeksy (jak my to nazywamy) nie istnieją jeszcze (czyli m.in. nie ma ich jeszcze na commons)? Można by było coś takiego wrzucić, ale poza punktem 1 jest to mało rozwijające. Po prostu Wikiźródła nie są miejscem, gdzie się szuka aktów prawnych, decyzji. Ta Uchwała ws. Esperantystów - bym powiedział "od biedy". Jeśli ci zależy, mogę wrzucić (nie chcę cię zniechęcać :) ) ale na prawdę, nie są to rzeczy, które są naszą specjalnością domu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 16 mar 2020 (CET) (a ten by nie wystarczył? [[Indeks:Rozporządzenie Kierownika Resortu Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 10 października 1944 r. w sprawie ustalenia wykazu imiennego majątków i części majątków niepodlegających podziałowi.pdf|Rozporządzenie]] ::{{ping|Wulkan1}} W odróżnieniu od tej pierwszej (esperantyści), pozostałe akty są dostępne jako publikacje cyfrowe. I o ile mieszczą się w zakresie projektu, raczej unikamy dublowania ISAP w takich przypadkach. Technicznie: trzeba zamieścić plik pdf na Commons, zrobić do niego stronę indeksu i można opracowywać. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 05:11, 17 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wulkan1}} {{ping|Ankry}} Hej, Wulkan1 możesz spróbować sił: [[Indeks:Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100 rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów.pdf|Indeks do przepisania]] Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:13, 17 mar 2020 (CET) == Daje sobie spokój == Za dużo myślenia, za dużo pieprzenia się z tym formatowaniem, za dużo klikania. Ja się nie dziwie, że mało komu się chce męczyć z tym serwisem. On jest tak toporny że masakra.... --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 16:22, 17 mar 2020 (CET) :{{ping|Wulkan1}} Btw. Ale nas kolega podsumował ;) Z drugiej strony nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. ''My to robimy nie dlatego, że to jest łatwe. My to robimy dlatego, że to jest trudne'', cytując E. Kennedy'ego :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 22:01, 17 mar 2020 (CET) == [[Na granicy tureckiej]] (zbiór) == [[Na granicy tureckiej]] to ''Abdahn Effendi'', 1908 - znalazłem to onegdaj w zbiorach niemieckich. A [[Cicha ofiara]] to nie wiadomo co to jest i czy to w ogóle jest działo Maya. Odbiega stylem i zauważ, że nie jest podpisane na swojej stronie tytułowej. Wydaje mi się, że to działo samej Bohuszewiczowej, ale nie mam pewności, więc na razie przylepiłem do Maya. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 15:11, 13 maj 2020 (CEST) : {{ping|Electron}}Co to znaczy "w zbiorach niemieckich"? Masz jakiś link? Ja znalazłem faktycznie byłoby to wolne tłumaczenie Abdahn Effendi (opowiadania z 1908 roku, wydanego książkowo w roku następnym). Zdanie: "um die ganze unsaubere Bande zu durchsuchen, die aus fünf Personen bestand, die in Summa nur drei Namen hatten, nämlich zwei Achmed Agha, zwei Selim Agha und Abdahn Effendi. Die vier Agha waren Offiziere; der Effendi aber war Zivilist und zugleich der dickste Mensch, den ich in meinem Leben gesehen habe. Er betrieb die Viehzucht, die Landwirtschawft, die Bäckerei, die Fleischerei, die Jagd, die Gastwirtschaft, den Binnen- und Außenhandel und war zu gleicher Zeit der Schech el Beled, der Kadi und der Imam." &ndash; a kto ją chciał zbadać gruntownie, tracił po pewnym czasie wątek i stawał się bezwiednym i mimowolnym narzędziem w ręku szajki bandytów, którzy śmiałość swoją doprowadzili do bezkarności. A jednak szajka ta składała się tylko z pięciu ludzi, którzy w sumie nosili zaledwie trzy imiona: dwuch Achmetów agów, dwuch Selimów agów i jeden Abdahan effendi.  Czterej agowie byli oficerami; Abdahan effendi nie zmieściłby się w żaden mundur, był to bowiem najtłuściejszy człowiek, jakiego mi się w życiu widzieć zdarzyło, nosił więc strój cywilny; nie będąc jednak oficerem, był w literalnem znaczeniu tego słowa — wszystkiem. Piastował on jednocześnie urzędy szecha (nauczyciela), kadiego (sędziego) i imama (duchownego), czyli był najbardziej wpływową osobistością w całym okręgu i pozatem zajmował się hodowlą bydła, rolnictwem, rybołówstwem i handlem :myślę, że Cicha ofiara może też być Maya, bo po co by tłumaczka miała to firmować i po co mieszać oryginał z podróbką? :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:07, 13 maj 2020 (CEST) ::Tu masz link do opisu: https://www.karl-may-wiki.de/index.php/Abdahn_Effendi_(1908) , a tu tekst dzieła -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/erzaehl/reise/abdahn/abdahn-effendi.php . Oczywiście po niemiecku. Niestety, nie znam tego języka ale wystarczy wrzucić do google translatora, żeby przekonać się, że to jest właśnie podstawa tłumaczenia. Btw. w ogóle to tytuły są czasami tłumaczone od czapy i mają niewiele wspólnego z tytułem oryginalnym. W takim przypadku (zwłaszcza gdy tekst jest mało znany) mam taką metodę, że wrzucam do googla charakterystyczne nazwiska (czasami trzeba je z powrotem przetłumaczyć na język pierwotny a więc np. Charles a nie Karol, Cattermol a nie Kattermol, itp. ;), bądź charakterystyczne nazwy miejscowości występujące w tekście (razem z nazwiskiem autora) i patrzę co "wypluje" - zwykle w którymś z linków jest tekst oryginalny :) Co do Cichej ofiary nic nie znalazłem, nawet przeglądając spis wszystkich jego dzieł -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/indexa.php (i zaglądając do tekstów najbardziej "podchadziaszczych"). Ale jak mówię - nie znam niemieckiego, więc może coś przeoczyłem. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:37, 14 maj 2020 (CEST) ::Okazuje się jednak, że miałem rację co do tego tekstu - Ankry odkrył że to jest skrócony tekst powieści ''W zaraniu'' Teodora Tomasza Jeża. Pewnie mieli trochę wolnego miejsca i trzeba je było czymś zapełnić, to wrzucili coś co pasowało tematyką i co mieli pod ręką. "Zapomnieli" tylko podać rzeczywistego autora, bo lokomotywą był May ;) W ogóle więc trzeba brać takie doklejki z dużą dozą rezerwy. Btw. to też mi średnio wygląda na Hornunga -> [[Prysznic]], ale kto wie, kto wie? [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 02:47, 14 maj 2020 (CEST) :::{{ping|Electron}}Dziękuję za źródło i przede wszystkim za czujność w przypadku ''Cichej ofiary''. Niemiecki znam i jak widzisz powyżej potwierdziłem twoje ustalenie (w książce Jacka Burasa Übersetzungen... jest to też napisane, ale tam jest sporo błędów). Abdahna Effendi znalazłem tylko online w drobnych fragmentach na google books - także odpisałem to zdanie i znalazłem "konkordancję" w naszym tekście. Ale twój link jest o niebo lepszy. Co do ''Zarania'' to właśnie ja to ustaliłem (i implementowałem do naszego spisu [[Autor:Karol May]]). Natomiast jest ten tekst bardzo przerobiony i trudno się szuka po nim. Teraz zadaniem by było rozsądnie zmienić autora w tekście ''Cicha ofiara'' (T.T. Jeż czy anonim (* wg porównania z tekstem ''Zaranie'' przeredagowany tekst TT Jeża)??? Bo faktycznie, jak napisałeś nigdzie nie jest napisane, że to K. May tylko po cichu sugerowane. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:44, 14 maj 2020 (CEST) ::::OK. To w takim razie sorry za pomyłkę w kwestii "odkrywcy". Kiedyś nie przejmowano się aż tak kwestią autorstwa, działała tylko dobrze cenzura, ale ona miała inne cele działania niż dochodzenie autorstwa tekstów (chyba, że tekst był "nieprawomyślny" ;). Byleby sprzedaż szła dobrze - zresztą sprawdzić fatyczne dane nie było tak łatwo jak dzisiaj. Ale mi się ten tekst od razu wydał jakiś taki "mało-mayowski" - on zupełnie inaczej pisał niż Jeż... Dane dotyczące autorstwa poprawiłem, bo faktycznie nie ma co "przylepiać" do niego Maya, kiedy nie ma z nim nic wspólnego. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 11:59, 14 maj 2020 (CEST) == Szablony w [[Trucizny|Truciznach]] == Hej, widzę, że można i [[Trucizny/X|'''tak''']] :) Na pewno szybciej pójdzie, dzięki! [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:14, 17 maj 2020 (CEST) :Pochodzenie robiło się zawsze (jeśli już) w zbiorach (np. poezji). Tytuł X moim zdaniem jest mało miarodajny (zazwyczaj widziałem Tytuł całości w tym miejscu. Jeśli ci to ułatwi pracę zobacz na stronę [[Dyskusja modułu:Sandbox/Draco flavus/TestAllPagesUniv| Spis początków rozdziałów]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:49, 17 maj 2020 (CEST) ::[[Trucizny/I|Tak lepiej?]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:20, 17 maj 2020 (CEST) ::: Akurat Tytuł bym zrobił "na twardo" . Wyobraź sobie taki scenariusz, że nazwę pliku zmieniamy (np. Trucizny (1934) ), tytuł pozostanie Trucizny, reszta się zmieni... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:26, 17 maj 2020 (CEST) ::::Wyobrażam sobie taki scenariusz i również to, że po zmianie nazwy, poprawione zostaną wszystkie jej poprzednie użycia :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:38, 17 maj 2020 (CEST) :::::Tyyle pracy? Toż to pewnie z pięć minut roboty? :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:44, 17 maj 2020 (CEST) ::::: Zobacz jeszcze teraz [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Trucizny%2FI&type=revision&diff=2522829&oldid=2522819 małe poprawki]. Może tak ci się spodoba? (Link jest, w razie zmiany nazwy się dostosuje, rozdział jest automatycznie wpisywany... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:53, 17 maj 2020 (CEST) ::::::[[File:Facebook Like button.svg|30px]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 09:10, 17 maj 2020 (CEST) :::::: ps. ten indeks jest dobrym przykładem do ''tutoriala'', o którym ostatnio rozmawialiśmy. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 10:10, 17 maj 2020 (CEST) == Witaj nowy administratorze :) == [[Plik:Mop.png|right]] Gratuluję wyniku głosowania i powierzam Ci miotłę administratora abyś mógł tu robić większe porządki a w razie potrzeby gonić nią wandali ;) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:21, 7 cze 2020 (CEST) :Fajna ta miotła ;-) Przyłączam się do gratulacji! :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 01:32, 7 cze 2020 (CEST) :Miotła zrealizowana. Gratulacje. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 07:28, 7 cze 2020 (CEST) {{ping|Ankry}}{{ping|Bonvol}}{{ping|Zdzislaw}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Seboloidus}}{{ping|Electron}}{{ping|Himiltruda}}{{ping|Cafemoloko}}{{ping|Nawider}}{{ping|Joanna Le}}{{ping|Anwar2}}{{ping|Paterm}}{{ping|Wolan}} oraz mimo innej koncepcji pozytywny głos {{ping|Matlin}} Bardzo dziękuję za poparcie. Zwłaszcza dziękuję Joannie, która mnie półtora roku temu coachowała oraz Ankry’emu, który nieraz mi doradził, oraz wszystkim, wszystkim innym, którzy życzliwie korygowali moje błędy, komentowali, odpowiadali na moje pytania. Będę się starał nie zawieść zaufania. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 7 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 21:21, 7 cze 2020 (CEST) : Baw się dobrze :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:32, 8 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:59, 8 cze 2020 (CEST) : Gratulacje, zasługujesz na te uprawnienia jak nikt inny. W uzupełnianiu braków jesteś mistrzem. Ja przeoczyłem fakt głosowania na Ciebie, ale post factum popieram![[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 19:29, 1 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Dzięki wielkie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:35, 1 lip 2020 (CEST) == szablon poprzedni-następny == Hej, możemy spróbować zaimplementować szablony {{s|PoprzedniU}} i {{s|NastępnyU}} w tym projekcie: ''[[Indeks:Człowiek zmienia skórę|Człowiek zmienia skórę]]''. Przyda się więcej testów :)<br> [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 14:08, 5 lip 2020 (CEST) :{{ping|Cafemoloko}} obawiam się że nie :( liczebniki porządkowe pisane słowami są jeszcze niezaimplementowane, również problemem by były pierwsze dwa trzy rozdziały z nieregularnymi nazwami... Myślałem o tych pierwszy, drugi, trzeci... ale wydawało mi się to stosunkowo rzadkie, a tu od razu z tym przychodzisz :) (PS. Nie to, że nie myślałem o tym, ale osobno to jest ok 300 różnych możliwości w zależności od rodzaju rozdział, część, opus ). Można by dać nazwy rozdział 1, rozdział 2 ale nie będzie to zgodne z oryginałem, na dodatek już od początku rozdziały się "rozjadą". Możemy przedyskutować na irc-u. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:36, 5 lip 2020 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}}W sumie widzę, że tak jak jest z numerkami rzymskimi i dodatkami dałoby się zrobić. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:38, 5 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Draco flavus}} jak się da, to ok, a jak nie, to nic na siłę - nie ma co kombinować za bardzo. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 15:17, 5 lip 2020 (CEST) ::::Myślę, że w tym wypadku to tylko by utrudniało (część ręcznie (ICD), część automatycznie, żadnej logiki. Zostawmy ten indeks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:09, 5 lip 2020 (CEST) :::::To o czym piszesz dla mnie to czarna magia, strony i podstrony robię tak jak mi ktoś mówiąc wręcz kolokwialnie nakazał. Tego się nauczyłem. Schemat proponowany przez Ciebie jak na to spojrzałem, jest czymś nowym i wiele czasu na pewno upłynie nim go opanuję. Szablony informatyczne to coś o czym ja nie mam pojęcia. Moja praca w tworzeniu np. strony „Artur (Sue)“ to pobranie gotowca z poprzedniej książki np. »Tajemnice Londynu« i podstawienie właściwych parametrów. Ja tutaj siedzę i redaguję bo lubię czytać i często książek o które trudno nawet w bibliotece. Przy okazji coś po mnie zostaje i jeżeli ktoś przeczyta zredagowaną książkę to byłoby fajnie.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 15:57, 18 lip 2020 (CEST) ::::::{{ping|Wydarty}}Rozumiem, dzięki za opinię. W tym wypadku to również gotowiec. Ale nie namawiam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:33, 18 lip 2020 (CEST) :::::::{{ping|Wydarty}} Jeślibyś mimo wszystko przy jakiejś nowej książce chciał spróbować, mogę Ci chętnie zacząć (i oczywiście wskazać, co gdzie zmieniać, służąc pomocą). Pozdrwiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:46, 18 lip 2020 (CEST) == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować? == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować?-- [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 09:34, 23 lip 2020 (CEST) : śmiało działaj, pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:12, 23 lip 2020 (CEST) == [[Strona:Koran (Buczacki) T. 2.djvu/004]] == Jakiś powód, aby to pozostawić? [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 00:01, 5 sie 2020 (CEST) :{{ping|Zdzislaw}} Cześć, Zdzislaw, bylo/jest mi to do czegoś potrzebne (było - w sensie, że 100%- procentowo nie pamiętam). Tak na 95% chodziło o to, że przez użycie iwpages na stronie całości powstają bez tego "wynalazku" podwójnie numerowane odnośniki i linki w odnośnikach nie działają. Mam na oku ten indeks, jak dojrzeję, zrobię przeniesienie do głównej, wtedy się temu przyjrzę. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:11, 5 sie 2020 (CEST) == Odp:Niewidzialny człowiek == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Czupirek|oldid=2589944}}#Niewidzialny_człowiek Odp:Niewidzialny człowiek] Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Kwestia rozróżniania rozdziałów jest na stronie pomocy opisana tak, że nie udało mi się tego początkowo znaleźć; teraz już to widzę. Czy gdy kolejne rozdziały są na odrębnych stronach, też da się jakoś semantycznie oddzielić jeden od drugiego? Czy wtedy po prostu daję tekst z formatowaniem nagłówka, a kwestię podziału na rozdziały załatwia się już na samej stronie całej książki? (Ha, teraz widzę, że w przypadku [[Strona:PL_Wells_-_Człowiek_niewidzialny.djvu/26|rozdziału III]] też dodałeś to jako section. A czy wtedy na stronie poprzedniej też trzeba to wyodrębnić sekcją, czy też wystarczy już, że jest to zrobione na stronie tytułowej kolejnego rozdziału?) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 19:07, 23 sie 2020 (CEST) ::{{Ping|Czupirek}} Hej, ściśle rzecz biorąc, sekcje trzeba dodać tylko, gdy rozdział się zmienia w środku strony. Natomiast moim celem jest automatyzacja i standardyzacja tego, dlatego dałem na obu stronach sekcje ("żeby było wszędzie tak samo"), na granicy 1/2 rozdziału trzeba więc dać sekcje, na granicy 2/3 można dać sekcje (zmieniłby się wtedy kod na stronie w przestrzeni głównej). Jeśli chcesz, mogę ci zrobić taką strukturę, że będziesz mógł robić strony w przestrzeni głównej na bieżąco (może będzie ci to sprawiało większą frajdę niż przepisywanie samo). BTW: przyjęło się odpowiadać na wyjściowej stronie zawiadamiając przy pomocy szablonu <nowiki>{{ping|nazwa użytkownika}}</nowiki> [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:13, 23 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}} Rozdział II nadaje się do kopiowania (jedyne co trzeba zmieniać, to numery strony), po to właśnie były te sekcje (nazywaj je r01, r02, r03,... itp. Gdy dojdziesz do Epilogu to zrobimy ręcznie :) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:48, 23 sie 2020 (CEST) :::: Chciałam Ci jeszcze podziękować za ten szablon - rzeczywiście, pokazywanie od razu "na świat" kolejnych rozdziałów jest bardzo satysfakcjonujące. [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 12:24, 29 sie 2020 (CEST) == [[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya#Sfinks lodowy|Sfinks lodowy]] == Cześć. Świetnie, że udało Ci się znaleźć te dwie strony. Dziękuję. Już je skorygowałem. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 21:21, 24 sie 2020 (CEST) == Kółeczko == Dzięki za [[:Strona:PL Edward Nowakowski-Jego Eminencya kardynał Albin Dunajewski książę biskup krakowski.djvu/26|kółeczko]]. I w związku z tym mam pytanie: A taki [[Strona:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora.pdf/68|obrazek]] (zwłaszcza nakładające się kółko z kwadratami) da się w ten sposób stworzyć? --[[Wikiskryba:Fallaner|Fallaner]] ([[Dyskusja wikiskryby:Fallaner|dyskusja]]) 18:53, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Nie ma za co. A na drugie pytanie &ndash; ja nie umiem i wydaje mi się, że raczej się nie da (za dużo różnych elementów..., skośne kreski..., groty strzałek...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:47, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Wstaw to jako obrazek. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 19:54, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Ew. można przerobić to na wektor. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:14, 29 sie 2020 (CEST) {{ping|Fallaner}} [[Plik:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora scheme from page 68(66).svg|mały]] [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:58, 29 sie 2020 (CEST) == Formatowanie - odstępy miedzy rozdziałami == Przepisuję tego "Człowieka niewidzialnego" Wellsa i dręczą mnie kreseczki oddzielające rozdziały. Czy jest jakiś jeden ustalony szablon? W [[Wikiźródła:Pierwsze_kroki#Formatowanie_prozy_—_ogólne_zasady|poradniku]] jest mowa o sekwencji "<nowiki><br><br>{{---}}<br></nowiki>". Widziałam, że [[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Wells_-_Cz%C5%82owiek_niewidzialny.djvu%2F19&type=revision&diff=2590095&oldid=2590087 na przełomie rozdziałów I i II]] te 3 br-y wrzuciłeś jako część I rozdziału, a kreskę dałeś pomiędzy <nowiki><section></nowiki>, wraz z dodatkowymi odstępami przed i po. Z jednej strony logicznie jest traktować separator jako coś, co nie należy do żadnego z rozdziałów, a z drugiej w druku często był od niejako doklejany do rozdziału poprzedniego (co też ma swój sens, tak jak znaki interpunkcyjne doklejane do wcześniejszego wyrazu). Którą wersję lepiej stosować? Chciałabym mieć jakiś wzorzec do ujednolicania, bo w tej książce akurat rozdziały są bardzo krótkie i taka sytuacja zdarza się praktycznie co kilka stron. Ujednolicenie późniejsze też wchodzi w rachubę, ale lepiej to robić w 12 rozdziałach niż w 24. Pewnie czepiam się niepotrzebnych drobiazgów, ale cóż, męczy mnie to. ;-) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 11:41, 29 sie 2020 (CEST) ::Hej {{ping|Czupirek}} cieszę się, że robisz szybkie postępy i zaczynasz wchodzić w niuanse. Oczywiście masz rację. Powinno być jednolicie. Nie mamy tu żadnego kodeksu, najwyżej uzus. Skoro się mnie pytasz o radę spróbuję coś zaproponować na przełomie I/II rozdziału. Kreskę bym zaliczył do rozdziału poprzedzającego. Szablon {{Szablon:tns}} daje efekt taki, że pierwszy argument pokazuje w przestrzeni strona, drugi w przestrzeni głównej. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:06, 29 sie 2020 (CEST) ::{{ping|Czupirek}} Cześć. Jeśli można się wtrącić to <del>sugerowałbym</del> ''chcę pokazać'' najprostsze rozwiązanie, które stosuję: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br> <br>{{---}}<br><section end="r01"/> <section begin="r02"/>{{c|ROZDZIAŁ II.}} {{c|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> ::Jeżeli nie pojawi się kreska (separator) po którymś rozdziale, wówczas <del>użyć</del> ''używam'' {{s|tns}} tak, aby efekt dla przestrzeni głównej był spójny. A w przypadku oddzielania od siebie większych rozdziałów, np. różnych opowiadań w całym zbiorze, najczęściej używaną ''przeze mnie'' analogiczną opcją jest <code><nowiki><br><br>{{---}}<br><br></nowiki></code>. Oczywiście to jest <del>sugestia</del> ''przykład'' tylko. :-) Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:06, 29 sie 2020 (CEST) ''edycja'': [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 16:02, 29 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}}{{ping|Seboloidus}}Wiele dróg prowadzi do Rzymu, tak jak ja zrobiłem: jest IMHO OK: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br>{{---|przed=1em|po=2em}}{{tns||<br><br>}}<section end="r01"/><section begin="r02"/> {{f|ROZDZIAŁ II.|c|przed=2em}} {{f|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''|c}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> :::Te <nowiki>{{tns||<br><br>}}</nowiki> mają za zadanie wymusić w przypadku prezentacji rozdziału w przestrzeni głównej bardziej harmonijne odstępy. Ale ''de gustibus non est disputandum''. :::BTW, konstrukcja <nowiki>{{f|.....|c}}</nowiki> jest tu dość mało popularna ale jak najbardziej OK &mdash; częściej się widzi <nowiki>{{c|...}}</nowiki> :::Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:16, 29 sie 2020 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Wybacz, że tak się wciąłem, może nie najgrzeczniej to wyszło z mej strony. Nie chcę mówić co lepsze; podałem tylko „swoje“ najczęściej stosowane rozwiązanie. A już na pewno nie chciałbym, aby Twoja praca szła w niwecz. Doświadczeniem nie prędko Cię dogonię, więc właściwie moja wcześniejsza wypowiedź mało co wnosi. :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:33, 29 sie 2020 (CEST) :::::{{ping|Seboloidus}}Eee, tam, niegrzeczne na pewno nie, każde rozwiązanie jest dobre. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 29 sie 2020 (CEST) == br == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Trwałem w przekonaniu, że to właśnie <nowiki><br/></nowiki> jest obecnie bardziej standardowym rozwiązaniem. W takim razie oczywiście już nie będę robić tej podmiany — zawsze to mniej roboty. Jeżeli chodzi o już dokonane zmiany, przynajmniej w [[Indeks:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf|Widmie Przeszłości]], to mogę to posprzątać w najbliższych dniach. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:10, 23 wrz 2020 (CEST) == re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#uszkodzone_strony|uszkodzone strony]] == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Faktycznie, choć udało się tekst przepisać, to warto oznaczyć, że był tam problem. Było nieco więcej stron, gdzie wady skanu/książki dawały się we znaki, przejrzałem tekst jeszcze raz i oznaczyłem takie strony jako problematyczne. Przepisałem już całość. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 16:22, 14 lis 2020 (CET) == Kraszewski - Marynka i błąd składu == Cześć Draconie flavusie. Zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc, bo zetknąłem się z błędem składu, gdzie treści stron [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/349 21] i [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/350 22] w III tomie są zamienione między sobą, choć numeracja idzie prawidłowo. Właściwa kolejność treści stron powinna być następująca: 20 - 22 - 21 - 23...<br> W bibliotekach cyfrowych znalazłem 3 dokładnie te same wydania, jednak dorwałem też gotowego e-booka, który potwierdził powyższą zasadność.<br> Co zrobić z takich błędem, bo wydaje się naturalnym, że zamienić te strony w pliku djvu na Commons? Ale może też ma sens zmienić wtedy nr tych stron? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 23:40, 29 lis 2020 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Hej, moim zdaniem musimy się na czymś oprzeć (tj. na jakimś wydaniu papierowym). Trzeba by jednak dodać dopisek PW, że prawidłowa kolejność bloków tekstu ustalona na podstawie wydania w Gazecie Warszawskiej 1882 nr 92 i 93 (jeśli chcesz tu linki: [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331879/display/Default] i [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331880/display/Default] ). Formalnie najzgrabniej by było zrobić kopie na commons i podlinkować do naszego indeksu. Natomiast nie zmieniałbym naszego skanu, ponieważ on wiernie odwzorowuje strukturę wydania papierowego. Jak chcesz możemy to jeszcze przedyskutować. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:30, 30 lis 2020 (CET) ::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Zrobiłem moim zdaniem formalnie najlepiej, tzn. przypis wiki na stronie 348 i dalej poprawiona kolejność dopiero w przestrzeni głównej. Zastanówcie się, czy zrobić jeszcze dodatkowo ''Męczenników''. Jeśli tak, to jak? Jako jedną książkę składającą się z dwóch części i dalej po trzy tomy, czy raczej jako cykl (wtedy zostawiamy powieści jak są). Coś w rodzaju trylogii (raczej dylogii). Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:07, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}Cześć! Dzięki za pomoc! Dobrze prawisz z tym nie zmienianiem skanu. Twoje rozwiązanie wygląda dobrze (i nie wiem, co mógłbym zaproponować więcej, bo nie mam doświadczenia z takimi zagwozdkami). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:28, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}{{ping|Wydarty}} Nie wiem czy jest sens łączyć ''Na wysokościach'' i ''Marynkę'', bo to są dwie różne powieści. Nie neguję jednak. Jeśli są tu takie przykłady to zapodajcie. A może na stronę ''Męczennicy'' wystarczyłoby za treść [https://pl.wikisource.org/wiki/Wikiskryba:Seboloidus/brudnopis2#M%C4%99czennicy coś w tym kształcie]? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 22:28, 30 lis 2020 (CET) ::::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Nawet prościej myślałem [[Męczennicy (Kraszewski, 1886)]]. Jeśli ktoś będzie przeciwny, usuniemy. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:37, 1 gru 2020 (CET) :::::Wprowadziłem estetyczną poprawkę i całość ująłem jednym centrowaniem, bo wcześniej tabelka DT powodowała niewspółosiowość tych dwóch bloków. Proszę o ocenę, ew. korektę. <br>A na koniec trzeba by zmienić tytuł aby pasował do już zaproponowanego w [https://pl.wikisource.org/wiki/M%C4%99czennicy disambigu] (albo odwrotnie). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 13:16, 1 gru 2020 (CET) ::::::Zmieniłem nazwę (dodałem rok) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:28, 1 gru 2020 (CET) :::::::☺ Jak dla mnie, jest w porządku i zupełnie wystarczająco. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:25, 1 gru 2020 (CET) == Brakująca linijka lub dwie == Cześć. Na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:M.Leblanc_-_Wydrążona_igła.djvu/72&action=edit&redlink=1 tej] stronie brakuje kilku linijek. Powinna zaczynać się od apostrofu. To wada tego wydania. Istnieje inne tłumaczenie, które znajduje się na [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica-t-1,ODYzMzYxMTY/85/#item Polonie]. Stąd wiem, że zjadło maksymalnie 3 linijki. Co robimy z tym fantem? [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 20:20, 9 gru 2020 (CET) :{{ping|Kejt}} Zostawialiśmy takie kwiatki, dodawaliśmy przypis wiki <nowiki>{{pw|.....}}</nowiki> i w przypisie najlepiej zacytować cały brakujący tekst w oryginale. To inne tłumaczenie, więc nie możemy tak po prostu się nim posłużyć. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:27, 9 gru 2020 (CET) == Indeksy na główną == Hej, jeśli potrzebujesz jeszcze indeksów do przeniesienia na główną, do eksperymentów, to znalazłam takie: :[[Indeks:Karol May Sąd Boży 1930.djvu]] :[[Indeks:PL Jan Neruda - Pieśni kosmiczne i inne.djvu]] :[[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]]<br> A jak nie będziesz się nimi zajmował to dodaj na stronę [[Wikiźródła:Do zrobienia|Do zrobienia]] [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 16:34, 3 lut 2021 (CET) :::Hej {{ping|Joanna Le}} dzięki. [[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]] przeniosłem. Z Sądem Bożym (a raczej Sądami Bożymi bo są dwa podobne indeksy) -- nie mam pomysłu. Pierwszy rozdział nie ma tytułu, tytuły pozostałych zostały wydedukowane... Co do tego Nerudy, to się przyjrzę jeszcze. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:26, 3 lut 2021 (CET) == Początki == Dzięki, chciałem przeczytać akurat tę książkę i zobaczyłem, że jest na źródłach, wprowadzona i nie poprawiona. Stwierdziłem więc, że mogę spróbować, a przy okazji się czegoś nauczyć. Dziękuję za poprawki. Bardzo się cieszę, że będziesz mnie na początku obserwował. Jeśli będę miał pytania, to się odezwę. To jest bardzo poboczne zajęcie, więc pewnie będę poprawiał jakieś 1-2 strony dziennie. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 01:05, 11 lut 2021 (CET) * Dane są stąd: [https://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication/34748]. Można porównać, że jest to ten sam tekst. Widzę, że w Internecie pojawiają się daty życia Zofii Popławskiej-tłumaczki: 1891-1969. Moim zdaniem to jest ta sama osoba (choć pewności nie mam). Wygląda więc na to, że prawa autorskie jeszcze nie wygasły. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:41, 11 lut 2021 (CET) * No to sobie pokorygowałem :) Czy jest jakiś sposób, bym sobie mógł ściągnąć te skany w jednym pliku, czy muszę strona po stronie? [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:46, 11 lut 2021 (CET) ::{{ping|Tomasz Raburski}} w naszym slangu, to co robiłeś to "przepisywanie", ściągnąć możesz jako .djvu z commons, masz też link do polony, tam możesz ściągnąć jako pdf. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:50, 11 lut 2021 (CET) * Dzięki za pomoc. Na razie wracam na wikipedię, ale będę z pewnością zaglądał na źródła. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:53, 11 lut 2021 (CET) :::{{ping|Tomasz Raburski}} czekamy :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:54, 11 lut 2021 (CET) ::::{{ping|Tomasz Raburski}} Hej, twój indeks jest teraz na mulach (w naszym slangu). W skrócie uznaliśmy, że stanowi odbitkę wydania z 1924 roku, które w USA nie podlega ochronie prawa autorskiego. [[:mul:Index:PL Rolland - Gandhi.djvu|Gandhi]]. Jeśli masz ochotę, możesz działać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:00, 6 mar 2021 (CET) == Autobiografia Siemensa == Wielkie dzięki za poprawianie po mnie formatowania - ciągle się uczę Wikiźródeł. Przy okazji mam prośbę o zerknięcie na stronę [[https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:Wspomnienia_z_mego_%C5%BCycia_(Siemens,_1904).pdf/60]] gdzie próbowałem zrobić formatowanie i jednak poległem. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:43, 1 kwi 2021 (CEST) : Przenoszenie słów... O właśnie o to chciałem się zapytać, a tu patrzę i odpowiedzi udzieliłeś zanim zapytałem - DZIĘKI. Inna rzecz, która mnie nurtuje to justowanie tekstu. Ogólnie tekst w książce jest justowany, czy nie powinienem wstawiać też justowania w tekście przepisanym, czy to się pomija? [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 15:40, 2 kwi 2021 (CEST) ::Więc, dla nas kamieniem probierczym jest to, co otrzymujemy (tzw. w przestrzeni głównej). Tam tekst jest łączony i na końcu równiej justowany. Nie robimy tego w przestrzeni Strona (czyli tam, gdzie przepisujemy), po prostu odbywa się to na następnym etapie. Z tymi tytułami/streszczeniami na początku rozdziałów jest sprawa o tyle inna, że są formatowane niestandardowo (inaczej niż otoczenie), dlatego dałem tam align=justify i last=center. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:12, 2 kwi 2021 (CEST) : No i koniec końców ogarnąłem wszystkie strony na tyle na ile umiałem i wygenerowałem całość w przestrzeni głównej. Ze względu na objętość korci mnie podział na rozdziały czy nawet wątki/grupy wątków z tym, że oryginalnie książka nie posiada spisu treści, więc musiałbym to utworzyć wtórnie, czyli nie w pełni zgodnie z oryginałem. Stąd bardzo proszę o zerkanie na moje poczynania i ewentualne wskazówki co robić lepiej czy wręcz wskazywanie co spierniczyłem [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 23:25, 13 kwi 2021 (CEST) :: Jeśli będziesz miał chwilę to proszę zerknij w szczególności na [[Wspomnienia z mego życia/I-1|Rozdział I-1]] i kolejne - po prostu dla ułatwienia czytania długich rozdziałów wymyśliłem dzielenie ich na grupy wątków po ok. 4 strony oryginału. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:08, 14 kwi 2021 (CEST) {{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, generalnie nie dodajemy arbitralnych rozdzialow. Mozemy dodac, gdy jest jakis jasny podzial (chociaz kreski lub gwiazdki). Niestety nie moge ci Wiecej Pomoc. Pytaj {{ping|Joanna Le}} {{ping|ankry}} {{ping|Szandlerowski}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:52, 19 kwi 2021 (CEST) : Już mi {{ping|Tommy Jantarek}} pokazał jak można użyć kotwic i jak to może fajnie działać... a, że było to dokładnie to czego potrzebowałem, więc wdrożyłem to za drugim przebiegiem przez lekturę [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 11:54, 20 kwi 2021 (CEST) == Odp:dodawanie nowych tekstów == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Mahnka|oldid=2744900}}#dodawanie_nowych_tekstów Odp:dodawanie nowych tekstów] Dziękuję Panu za poprawki i chęć pomocy. Jak mawiają Ukraińcy, jestem już похилого віку i w formie Pan/Pani czuję się najbardziej komfortowo. Co do przeniesienia tekstu z biblioteki cyfrowej to niestety nie mogę wskazać odsyłaczem tekstu bezpośrednio, ponieważ strona Wikiźródeł blokuje mi wstawianie adresów internetowych ale chodzi o dwa teksty z biblioteki kpbc.umk.pl. Pierwszy to "Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku" a drugi to "Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony w wykonaniu artykułu VII Umowy o Przedwstępnych Warunkach Pokoju z dnia 12 października 1920 roku". Czy możliwe jest takie przeniesienie tych dokumentów, żeby miały tzw. OCR w sobie? Najwięcej wątpliwości mam wobec tego drugiego tekstu. Zawiera on trzy wersje językowe. Myślę, że w polskiej wersji językowej Wikiźródeł powinna znaleźć się tylko część polskojęzyczna tego tekstu, a wersja rosyjska i wersja ukraińska powinny trafić do odpowiednich wersji językowych Wikiźródeł. Wtedy trzebaby chyba "rozciąć" ten dokument z biblioteki cyfrowej na trzy mniejsze. Zupełnie nie wiem jak do tego podejść. Odpowiadając na ostatnie Pańskie pytanie - tak, mam zamiar pracować nad tymi dwoma dokumentami. Z góry dziękuję za wszelką pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 17:34, 7 kwi 2021 (CEST) ::{ping|Mahnka}} Czy chęć pracy dotyczyłaby również wersji ukraińskiej i rosyjskiej? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:51, 7 kwi 2021 (CEST) Myślę, że teksty w innych językach powinny przepisywać osoby, które władają tymi językami. Ale jeżeli będzie to warunek konieczny, żeby w ogóle zająć się tym dokumentem to w ostateczności mogę też przepisać tekst ukraiński i rosyjski. Wolałbym jednak tego uniknąć. Mogę natomiast poinformować w wikiźródłowych wersjach językowych ukraińskiej i rosyjskiej, że taki dokument jest dostępny do przepisania w ich Wikiźródłach. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:28, 8 kwi 2021 (CEST) :::{{ping|Mahnka}} [[Indeks:PL Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku.djvu]] wstawiłem. Niestety nie ma on OCR-u (po prostu plik pdf-owy go nie miał). Możesz korzystać z naszego gadżetu OCR (musisz go sobie włączyć w preferencjach). Ewentualnie może {{ping|Matlin}} ci pomoże wstawiając OCR do strony dyskusji. Z drugim tekstem jest sprawa trudniejsza technicznie, niestety nie zdążę już tego zrobić do końca kwietnia. Także, jeśli nikt ci do tego czasu nie pomoże, możemy wrócić do tematu w maju. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:16, 8 kwi 2021 (CEST) :::: {{ping|Mahnka}} Dodam OCR. Ewentualnie też widzę [https://pl.wikisource.org/wiki/Indeks:Jan_D%C4%85bski_-_Pok%C3%B3j_ryski.djvu inny indeks w tym temacie]. Co do drugiego dokumentu, to wydaje mi się, że nie trzeba przepisywać nie-polskich wersji, nie-przycięcie stron nie jest konieczne, ale może będzie wówczas wygodniej? Postaram się to też pociąć. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:53, 8 kwi 2021 (CEST) :::::{{ping|Mahnka}} {{ping|Matlin}} {{ping|Ankry}} Najbardziej eleganckie by było coś takiego: [[Indeks:Traktat dodatkowy tyczący się miasta Krakowa, jego okręgu i konstytucyi między dworami rossyjskim, austryackim i pruskim.pdf]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:51, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::Jeśli mamy plik zawierający tylko polską wersję, to nie widzę potrzeby. Jeśli ktoś na ukraińskich lub rosyjskich Wikiźródłach będzie chciał opracować wersje w tych językach, to może wtedy wrzucić drugi plik. Istotne jest powiązanie tekstów opracowanych, a to się robi przez Wikidata. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:47, 9 kwi 2021 (CEST) :::::: {{ping|Ankry}}{{ping|Draco flavus}} Hale, hale, myślałem, że to tekst z dwoma łamami/szpaltami, a to tak nie jest. Wstawiłem go na Commons, dodam indeks, {{ping|Mahnka}} Dodałem OCR w tym pierwszym indeksie. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 09:46, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::: {{załatwione}}, trzeba jednak ten [[Indeks:PL Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony.djvu|traktat o repatriacji]] podzielić na części językowe. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 10:17, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::{{Ping|Matlin}} W KPBC były dwa pliki. Myślałęm o [[:Plik:Układ o repatrjacji zawarty między Polską a Rosją i Ukrainą.pdf|tym]]. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 23:30, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::: Czy to nie jest ten sam plik? [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:48, 10 kwi 2021 (CEST) Kłaniam się uniżenie obu Panom za pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 11:20, 9 kwi 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2762329&oldid=2762327#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry,<br> Zauważyłem to bardzo pomocne zestawienie. Dziś otarłem się o szablon [[:uk:Template:PD-auto]], który w ukraińskich Wikiźródłach oblicza czy praca jest PD dla prawodawstwa Ukrainy. Może to się przyda. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 12:09, 1 maj 2021 (CEST) :Dzięki, dopisałem Ukrainę. Zestawienie obejmuje przykładowe kraje (Ukraina nie przyszła mi do głowy). [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 1 maj 2021 (CEST) == Żona z jarmarku == Cześć! We wstawionej przez Ciebie książce [[Indeks:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu|Żona z jarmarku]] zauważyłem ''missing page'' na początku. Może dałoby się to uzupełnić [https://rcin.org.pl/dlibra/publication/217576 z książki na RCIN-ie], zamieszczonej tam kilka dni temu? Pozdr. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 10:49, 15 maj 2021 (CEST) :Hej, to tylko okładka , zobaczę, co z tym zrobić, alternatywnie: a. uzupełnić, b. usunąć razem z następną c. zostawić. To jest tak naprawdę strona dodana by, się zgadzały parzysta-nieparzysta. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:32, 15 maj 2021 (CEST) ::{{ping|Seboloidus}} Załatwione [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:52, 15 maj 2021 (CEST) == WG 2021-19 == Cześć, miło mi poinformować, że Komisja Wikigrantów rozpatrzyła twój [[wmpl:WG 2021-19|wniosek o grant]] i zdecydowała o '''przyznaniu dofinansowania'''. W imieniu Komisji, życząc owocnej pracy, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 01:10, 17 maj 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2786723&oldid=2786580#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry! A może do drugiej tabelki możnaby dodać miejsce publikacji: Stany Zjednoczone? Bo amerykańska Polonia mogła coś wydać po polsku co podpada pod https://commons.wikimedia.org/wiki/Template:PD-US-no_notice [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 15:39, 3 cze 2021 (CEST) ::{{ping|Mahnka}} Dzięki za sugestię. Jednak ta tabela ma nieco inną logikę, niejako przekłada prawa zagraniczne na prawa amerykańskie w dniu 1.1.1996. Ze Stanami Zjednoczonymi sytuacja wygląda inaczej. Teksty opublikowane 95 lat temu (czyli czerwona data w diagramie) są w domenie publicznej, teksty opublikowane 1926-1977 bez wzmianki o kopyrajcie, również 1926-1963 z notą ale bez odnowienia praw także. Inne przypadki są dla nas mniej istotne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:21, 3 cze 2021 (CEST) test ==Zaproszenie== Droga Wikiskrybko / Drogi Wikiskrybo ! Jesteśmy małą grupą osób, które łączą wspólne zainteresowania, znamy się dość dobrze z naszych edycji dyskusji, również spotykaliśmy się kilkakrotnie w różnym składzie. Niestety w zeszłym roku takie spotkanie, choć planowane i mamy nadzieję przez wiele osób wyczekiwane, nie doszło do skutku. Dlatego w tym roku zaplanowaliśmy spotkanie wcześniej, bo na '''11 września 2021'''. Miejsce spotkania to sala w centrum '''Warszawy''' (z dogodnym dojazdem komunikacją miejską: metrem, tramwajem, autobusem), lub po prostu piechotą z Dworca Centralnego. Spotkanie będzie jednodniowe (być może z jakimś fakultatywnym spotkaniem w piątek lub niedzielę). Będzie być może nieco skromniej. Będziemy poruszać tematy, które nas interesują, możemy też po prostu luźno pogadać. Wieczorem może pójdziemy na jakąś pizzę? Salę załatwimy bezkosztowo, jakaś kawa itp. się na pewno znajdzie, resztę musimy załatwić we własnym zakresie. Staramy się o wsparcie WMPL - niemniej jednak jest to niepewne. I jeszcze dwie prośby, przy przyjeździe należy swoje dane osobiste zostawić (np. w zamkniętej kopercie) któremuś z biurokratów, Po dwóch tygodniach zniszczymy, to na wypadek jakichś pytań o bezpieczeństwo itp. Druga sprawa, to prośba o zaznaczenie w mejlu, czy jesteś szczepiona/szczepiony. Nie uzależniamy od tego naszego spotkania niemniej jednak chcemy móc elastycznie reagować na zmieniającą się legislację. Nie uruchomiliśmy jeszcze strony na wiki, gdzie można się będzie wpisywać, dlatego na razie prosimy o mejla do '''13 czerwca''' do któregoś z nas. Przepraszam za taką formę, ale musimy podjąć działania przed początkiem wakacji, stąd prośba o szybką deklarację. [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] <br><br>Drogie Skrybki i Skrybowie! Zgodnie z zapowiedziami Źródłosłów pod auspicjami WMPL odbędzie się w dniach 10-12 września 2021 w Warszawie w opisywanej wcześniej lokalizacji. Na stronie [[wmpl:ZS2021|Źródłosłów 2021]] znajdziecie więcej informacji oraz kartę rejestracyjną. Ponieważ zostają już praktycznie tylko cztery tygodnie prosimy do dopełnienie formalności. Zachęcamy również gorąco do wzięcia aktywnego udziału - czekamy na propozycje tematów do dyskusji lub może prezentacji? Pozdrawiamy [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] :: Jak by co to się zgłaszam, choć nie wiem jak to zrobić mailowo ;) [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 10:47, 11 cze 2021 (CEST) :::{{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, masz po lewej taki link "Wyślij e-mail do tego użytkownika" &ndash; to tak gwoli informacji na przyszłość. W każdym razie zgłoszenie zanotowane, będziemy Cię dalej na bieżąco informować. Wkrótce też powstanie wygodniejsza forma (= strona na Wikimedia) - ale fajnie, że już odpowiedziałeś, bo im wcześniej, tym łatwiej nam planować. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 11 cze 2021 (CEST) == Źródłosłów 2021 == Drodzy Wikiskryby! Po dwuletniej przerwie postanowiliśmy wrócić do formuły wspólnego spotkania wikiskrybów i wikisłownikarzy - Źródłosłowu, organizowanego pod auspicjami Wikimedia Polska. Jeśli oficjalne ograniczenia dotyczące organizowania spotkań oraz warunki epidemiczne na to pozwolą, Źródłosłów odbędzie się zamiast wcześniej zapowiadanego prywatnego spotkania wikiskrybów, w dniach 10-12 września br. w Warszawie. Zarezerwujcie sobie ten termin w Waszym kalendarzu. Więcej informacji wkrótce. [[User:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 00:39, 3 lip 2021 (CEST) == Parametry == Hej :) Mógłbyś zerknąć na stronę [https://pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:Strony_zawieraj%C4%85ce_wywo%C5%82ania_szablon%C3%B3w_z_parametrami_o_takich_samych_nazwach Kategoria:Strony zawierające wywołania szablonów z parametrami o takich samych nazwach] są tam strony dodane przez ciebie (niektóre chyba eksperymentalnie), najlepiej gdybyś sam poprawił, będziesz wiedział które parametry powinny zostać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 12:01, 4 lip 2021 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Hej, wiem o tym, na razie musi zostać jak jest. W skrócie: wykorzystuję tu fakt, że dwa razy podawany jest argument (pierwsze pojawienie się jest jako wzór dla pozostałych podstron, drugie tylko dla tej konkretnej). Strony są eksperymentalne i wolałbym na razie zostawić jak, jest. Być może będzie to tematem na Źródłosłowie... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:15, 11 lip 2021 (CEST) ::{{ping|Joanna Le}} Hej, trochę koncepcja się przez ten czas skrystalizowała. Teraz unikam tego nieeleganckiego podwójnego określania parametrów. Teraz szablon {{s|Dane tekstu2}} działa w ten sposób, że można centralnie na stronie głównej "zadać" parametr który ma być używany na podstronach (np. tytuł, autor) ale i zastrzedz, by dany argument był używany tylko na stronie głównej (np. okładka), lub tylko na podstronach (np. pochodzenie), na każdej z podstron każdy argument może być "nadpisany" [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:31, 7 sie 2021 (CEST) == automatyzacja == Taki niuans: jeśli ktoś potrzebuje [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Gospodyni_%28Brodzi%C5%84ski%2C_1867%29&type=revision&diff=2814393&oldid=2814392 przenieść stronę pod disambig], to mu łatwo nie będzie. Ja sobie poradziłem, ale przeciętny wikiskryba...? == Brak powiadomienia o nowej wiadomości == Dzień dobry, chciałbym poinformować, że [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Mahnka&curid=951304&diff=2844764&oldid=2834143 ta edycja] nie spowodowała pojawienia się kolorowego powiadomienia o nowej wiadomości, więc niektórzy adresaci mogą jej nie zauważyć. Nie wiem czy powodem jest oznaczenie edycji jako minor edit, czy też fakt, że autor edycji (bot) nie jest podpisany w treści edycji, ale nie ma śladu w powiadomieniach o tej edycji. Gdybym nie zajrzał do listy obserwowanych stron, to bym o niej nie wiedział. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 03:23, 13 sie 2021 (CEST) == Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci" - 1879 - brakujące strony == Drogi Smoku!<br> Zdjęcia strony wyszły mi jak następuje: <gallery> Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - strona tytułowa - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. tytułowa, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 129 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 130 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1879 - str. 131 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 131, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 132 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 132, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 133 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 133, BUW egz. GZXIX2497A </gallery> Problemów w BUW nie napotkałem, ale do Indeksu w Wikiźródłach wstawić mi nie potrafię...<br> Serdecznie pozdrawiam, [[Wikiskryba:M.Tarnowski|M.Tarnowski]] ([[Dyskusja wikiskryby:M.Tarnowski|dyskusja]]) 04:02, 14 wrz 2021 (CEST) {{ping|M.Tarnowski}} Dzięki, o resztę zadbam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:20, 14 wrz 2021 (CEST) == WG 2021-31 == Cześć! W imieniu Komisji Wikigrantów uprzejmie informuję Cię, że Komisja rozpoznała Twój wniosek o grant [[wmpl:WG_2021-31|WG_2021-31]] i podjęła decyzję o przyznaniu dofinansowania. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:38, 19 wrz 2021 (CEST) == Kantyczki == Cześć, przypadkiem znalazłem taką stronę [[Dyskusja indeksu:Kantyczki (Miarka)|Dyskusji do Kantyczek]]. Może będziesz zainteresowany [[Wikiskryba:Nawider|Nawider]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nawider|dyskusja]]) 22:09, 10 lis 2021 (CET) ::Hej{{ping|Nawider}}, ja jestem gorącym zwolennikiem dodawania stron z tego samego wydania (jeszcze lepiej egzemplarza, ale to z reguły z natury rzeczy niemożliwe). Ostatnio nie mam czasu, ale zapiszę i wrócę do tematu niedługo. Dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:12, 10 lis 2021 (CET) :::{{ping|Nawider}},{{ping|Rosewood}}, {{ping|Wieralee}} {{załatwione}} [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 18 lis 2021 (CET) Dzięki ! – [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 00:04, 20 lis 2021 (CET) == disFixer a [[Chłopek]] == Musiałam przenieść tę stronę (znalazło się inne wydanie pod disambig)<br> Mam linkujące do niej: * Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/47 ‎ (← linkujące | edytuj) * Pieśni rolników ‎ (← linkujące | edytuj) * Kloe ‎ (← linkujące | edytuj) * Przodkowie (Brodziński, 1867) ‎ (← linkujące | edytuj) i totalnie nie wiem, jak poprawić linki, disFixer się wykłada :/// Co robić? [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 13:31, 14 lis 2021 (CET) {{ping|Wieralee}} ta taka eksperymentalna strona, Ankry ciągle w nią też "wdeptywał", zrobię dziś [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:25, 14 lis 2021 (CET) == How we will see unregistered users == <section begin=content/> Cześć! Otrzymujesz tę wiadomość, ponieważ jesteś administratorem w jednym z projektów Wikimedia. Obecnie, kiedy ktoś edytuje stronę, nie będąc zalogowanym, w historii wyświetla się jego adres IP. Jak być może już wiesz, nie będziemy mogli tego robić w przyszłości. Jest to decyzja prawników Fundacji Wikimedia, spowodowana zmianami w przepisach o ochronie prywatności w internecie. Zamiast adresu IP będziemy wyświetlać maskowaną tożsamość. Ty jako administrator{{gender:{{ROOTPAGENAME}}||ka|(-ka)}} '''będziesz nadal {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|mógł|mogła|mógł/mogła}} zobaczyć oryginalne IP'''. Utworzymy nowe uprawnienie, przeznaczone dla osób, które potrzebują widzieć pełen adres, aby walczyć z wandalizmami, spamem itp. bez uprawnień administratorskich. Patrolujący będą mogli zobaczyć fragment IP również bez tego uprawnienia. Pracujemy również nad [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation/Improving tools|lepszymi narzędziami]], wspierającymi w walce przeciwko nadużyciom. Jeśli jeszcze o naszych działaniach nie {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|czytałeś|oczytałaś|czytałeś(-aś)}}, możesz się z nimi [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|zapoznać na Meta]]. Aby nie przegapić technicznych zmian na wiki, możesz [[m:Global message delivery/Targets/Tech ambassadors|zasubskrybować]] cotygodniowe wydania [[m:Tech/News|Tech News]]. Mamy [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation#IP Masking Implementation Approaches (FAQ)|dwa pomysły]] na implementację maskowania adresów IP. '''Chętnie poznamy twoją opinię'''. Daj nam znać [[m:Talk:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|na stronie dyskusji]], co sądzisz na ich temat i tego, który pomysł się sprawdzi lepiej na twojej wiki, teraz i w przyszłości. Możesz napisać w swoim języku. Sugestie są dostępne od października, a ostateczną decyzję podejmiemy po 17 stycznia. Dziękujemy. /[[m:User:Johan (WMF)|Johan (WMF)]]<section end=content/> 19:18, 4 sty 2022 (CET) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Johan (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=User:Johan_(WMF)/Target_lists/Admins2022(6)&oldid=22532666 --> == Znaki unicode w Wydrążonej Igle == Cześć! Na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/65|stronie 65]] w tym dziwnym równaniu są 3 znaki unicode. U mnie trapez nie wyświetla się wcale, a z trójkątami jest różnie. Ilustracja problemu: https://i.imgur.com/0VipzUS.png Ta linijka przewija się jeszcze na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/214|str. 214]]. Czy miałbyś jakiś pomysł na to? Mi tylko zamiana na svg przychodzi do głowy. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:04, 4 lut 2022 (CET) :Trzeba też na uwadze mieć, że w tekście jest błąd. Zamiast liczby 375 winno być 357, o czym jest na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/228|str 228]]. Dla porównania: [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica,ODk3NDk0MDA/80/#info:search:357 inne wydanie polskie] oraz [[s:fr:Page:Leblanc - L’Aiguille creuse, 1912.djvu/93|wersja francuska]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:38, 10 lut 2022 (CET) == Salammbo ponownie == Hejka, Mam kolejny problem z [[Indeks:PL G Flaubert Salammbo.djvu]]: po str 27 brakuje dwóch stron - strony 26 i 27 tekstu, strony te są w drugiej wersji, można je chyba wkleić w indeks; po str 287 brakuje 2 stron - strony 94 i 95 tekstu - przydałoby się wstawić zaślepki, może gdzieś się strony znajdą, a póki co tekst uzupełnię z innego wydania. Jakbyś miał chęć i czas pomóc będę bardzo wdzięczna :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:43, 17 lut 2022 (CET) :OK, zobaczę jeszcze dziś. Zaślepki trzeba wstawić, ale lepiej by było tekst uzupełnić z tamtego egzemplarza, napiszę do tej biblioteki. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:51, 17 lut 2022 (CET) == WG 2022-4 == Cześć, miło mi powiadomić, że grant został przyznany. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 13:08, 23 mar 2022 (CET) :Dzięki za szybkie załatwienie i informację. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:28, 23 mar 2022 (CET) == [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Toeppen_Max_-_Wierzenia_mazurskie_1894.djvu/146&curid=870245&diff=3078762&oldid=2536518 Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/146: Różnice pomiędzy wersjami] == Hej, czemu uzupełniasz {{s|pp}} i {{s|pk}} na tych stronach? Podobno nie ma już potrzeby robić nic podobnego? [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 18:39, 4 kwi 2022 (CEST) Hej, błędne są konstrukcje : <pre> ...... prze-<section end="cośtam" /> niesienie </pre> :W zwykłych wypadkach, tj. gdy nie ma na końcu sekcji jest OK. :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:49, 4 kwi 2022 (CEST) :: {{ping|Draco flavus}}. Aha, dzięki ;) [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 22:08, 4 kwi 2022 (CEST) == Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Skryptorium/Pulpit_techniczny&curid=28331&diff=3080694&oldid=3044582#bodyContent Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny] Dzień dobry. Zastanowiło mnie to gdyż ja nagminnie używam takiej konstrukcji w ukraińskich wikiźródłach. Np. na [[uk:Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf/183|tej stronie]] jest przeniesienie i [[uk:Три мушкетери (1929)/1/28|w scalonym tekście]] wszystko wygląda poprawnie. Nie bardzo rozumiem... [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:12, 7 kwi 2022 (CEST) :{{ping|Mahnka}} Dzień dobry, z tym przypadkiem to jest troszkę bardziej skomplikowany problem. Strony są łączone gdy; :• <nowiki>prze</nowiki>'''-<nowiki><section end=....../></nowiki>''' występuje przy transkluzji (czyli tworzeniu tekstu w przestrzeni głównej) na stronie '''X''' w konstrukcji <nowiki><pages index=.... from=</nowiki>'''X'''<nowiki> to=.... fromsection=.... ..../></nowiki> – po to zresztą się robi tu sekcję, żeby iść rozdziałami :natomiast nie działa gdy ta konstrukcja bądzie na jakieś stronie pośredniej z zakresu from=... to=... – w szczególności nie połączą się wyrazy na naszych stronach ..../całość. Czy potrzebnie robimy te strony .../całość to inna sprawa, ale takie u nas są i są na bieżąco tworzone. :zdaje się, że takich stron całości nie ma na ukraińskich wikiźródłach – mogę się mylić. :jeśli masz ochotę wypróbuj taką konstrukcję (żeby zaobserwować, o co mi chodzi): <nowiki><pages index=Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf from=182 to=184 /> </nowiki> (trzeba to zrobić na ukraińskich wikiźródłach - może być w brudnopisie) :Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:28, 7 kwi 2022 (CEST) == Źródłosłów 2022 == Drodzy Wikiskrybowie, w dniach 23–25 września 2022 w Gdańsku odbędzie się piąte spotkanie Wikisłownika i Wikiźródeł organizowane przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska. Do naszej dyspozycji będą sale konferencyjne, w których możemy przeprowadzić warsztaty i dyskusje dotyczące interesujących nas tematów, a także zaprezentować co się działo w projekcie i jego otoczeniu, czy też omówić ewentualne plany na przyszłość. Osoby spoza Gdańska mogą też liczyć na nocleg. Przewidywane są też gadżety dla uczestniczek i uczestników. Więcej informacji o samym spotkaniu oraz o sposobie rejestracji można znaleźć na stronie '''[[:wmpl:Źródłosłów 2022|Źródłosłów 2022]]'''. Trwają prace nad (ramowym) programem spotkania, gorąco zachęcam do zgłaszania tematów, które chcielibyście omówić, na temat których chcielibyście się więcej dowiedzieć lub w odniesieniu do których chcielibyście wymienić się poglądami z innymi członkami społeczności. Zgłaszajcie się, rejestrujcie, działajcie! [[Wikiskryba:MediaWiki message delivery|MediaWiki message delivery]] ([[Dyskusja wikiskryby:MediaWiki message delivery|dyskusja]]) 18:18, 18 sie 2022 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Wieralee@plwikisource przy użyciu listy na //pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:User_pl-N --> == na spotkaniu w Gdańsku == witaj chciałbym zapoznać się z metodą (metodami)przepisywania stron ,bo pojedyńczo jest ciężko może są sposoby na lepsze . [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 12:07, 12 wrz 2022 (CEST) :{{ping|Anwar2}} Nie wiem... przepisać jakoś trzeba, raczej pojedynczo. Hurtem raczej byłoby trudno... Strony widzisz jedną po drugiej. Jeśli nie jesteś cały czas on-line, możesz ewentualnie na przykład sobie w dwudziestu tabach (czyli zakładkach) w przeglądarce otworzyć sobie dwadzieścia kolejnych stron. Na spokojnie je opracować (przepisać) i gdy znowu będziesz miał kontakt z internetem po kolei przesłać. Wydaje mi się, że nic innego się w praktyce nie sprawdzi... (Mógłbyś oczywiście sobie ściągnąć plik z tekstem i opracować go w jakimś notatniku czy tp. – ale nie widzę w tym wartości dodanej... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:41, 12 wrz 2022 (CEST) == Skończone! == Hej! Skończyłem przepisywać ''[[Indeks:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu|Od Bałtyku do Karpat]]''. Więc pytanka: # Dodałem stronę tytułową i tekst w całości. Jeżeli dzielę na bajki (ze spisu treści) to w jakiej formie powinienem je publikować? Chodzi mi o to, że Antoni Piotrowski część z tych bajek wydał jako osobne utwory we wcześniejszym czasie i są one już na Wikiźródłach. # Chciałbym przetłumaczyć ostatnią (oprócz ''Autobiografii'' znajdującej się w Zbiorach Specjalnych Instytutu Sztuki PAN w Warszawie) książkę Antoniego Piotrowskiego pt. ''Józef Chełmoński. Wspomnienie''. Przesłałem już plik z Polony ([[:Plik:Antoni Piotrowski - Józef Chełmoński. Wspomnienie.djvu]]). Co dalej? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 13:06, 25 wrz 2022 (CEST) ::{{ping|Kulawik.pl}} Hej cieszę się, cieszę się przede wszystkim, że z nami zostałeś. ::ad 1. W chwili obecnej jest nie tak, jak być powinno: [[Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/122|spis treści]] linkuje do nieistniejących stron (czerwone) lub stron nienależących do książki. Należy to, co jest na stronie [[O sewcykowy dusycce]] i cztery inne ("niebieski") przesunąć na [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] (i cztery inne odpowiednio), wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące). Na stronie [[O sewcykowy dusycce]] (która teraz zawiera redirect lub jest pusta) należy utworzyć disambig do [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] i [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]] ( w tym drugim wypadku należy zaznaczyć, że pochodzi ze zbioru [[Od Bałtyku do Karpat]]. Teraz należy utworzyć dziesięć części tekstu (może [[Historje manjaków]] posłużą za wzór). Przy tym te, które mają swoje duplikaty są tworzone jako [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]], zaś te "unikalne" jako [[O takim dziadu co się w rzecy królewną ozynił]] . W sumie łatwiej zrobić niż wytłumaczyć... ::ad 2. <del>Ta książka, to same zdjęcia (album) trudno to nazwać przepisywaniem. Takich "tekstów" chyba dotąd nie było. Może {{ping|Ankry}} się tu wypowie o sensie "przepisywania" takiego zbioru. </del>Technicznie utworzyć indeks to nie jest problem: [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]]. ::W obu tych wypadkach służę pomocą oczywiście (lub mogę zrobić w całości), ale myślę, że jeśli sam zrobisz, to korzyść będzie większa. ::[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:05, 26 wrz 2022 (CEST) :::Poprawiony ping. {{Ping|Draco flavus}} No jak? Kilkadziesiąt początkowych stron Chełmońskiego to przecież tekst. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 14:01, 26 wrz 2022 (CEST) ::::To przepraszam {{ping|Ankry}}, widać od razu skoczyłem na środek i koniec... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:50, 26 wrz 2022 (CEST) ::::* {{Ping|Kulawik.pl}} Cześć. Tak jak napisał Draco flavus powyżej: "wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące)" — po przeniesieniu stron pozostało mnóstwo innych linków kierujących do starych nazw stron, a obecnie do stron ujednoznaczniających.<br> ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_chłopie_co_oszukał_dyabła]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/Nosił_wilk,_ponieśli_wilka]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_sewcykowy_dusycce]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_wilcku]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_takim_co_rozumiał_jak_dzwirzęta_gwarzom]] ::::: Poprawiłem tylko [[Szablon:Nowe]] i stronę [[Autor:Antoni Piotrowski|Autora]]. Jeszcze trzeba poprawić formatowanie i linki do Autora w Disambigach. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 19:08, 28 wrz 2022 (CEST) == Dwukolumnowość == Hej!<br> Czy jak zacząłem przepisywać ''[[Indeks:Pismo Święte Starego Testamentu czyli Zakon Mojżeszowy i Prorocy.pdf|Pismo Święte Starego Testamentu]]'' Jana Kowalskiego i przekład jest pisany w dwóch kolumnach to mam stosować {{s|col-begin}}; {{s|col-break}}; {{s|col-end}}? Bo tak zerknąłem na inne przekłady Biblii i np. ''[[Strona:Biblia Wujka 1840 Vol. I part 1.djvu/43|Biblia Wujka]]'' jest pisana normalnie pomimo, że orginał jest w kolumnach. [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 20:38, 2 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} przepisuj w jednej kolumnie, efekt ma być czytelny na wąskim ekranie czytnika przede wszystkim... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:51, 2 lis 2022 (CET) == Nadprucie == Cześć! Czy mógłbyś przenieść pod poprawną nazwę "Na odmienione nadprucie"? (powinno być "Na odmienione Nadprucie")? [[Specjalna:Wkład/89.68.171.222|89.68.171.222]] ([[Dyskusja wikiskryby:89.68.171.222|dyskusja]]) 12:24, 14 lis 2022 (CET) == Pytania == Hej! Jeżeli chciałbym przetłumaczyć ''History of Poland in several letters to persons of quality'' (''Dzieje Polski w kilku listach do wybitnych osobistości'') Bernarda O’Connora, to: # Dodaję indeks do Proofread i normalnie tłumaczę jakbym przepisywał? # Czy w polu "Tłumacz" wpisuję się, Wikiźródła, czy zostawiam puste? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 17:57, 28 lis 2022 (CET) {{ping|Kulawik.pl}}Nie tworzymy proofreadów do tłumaczeń. Jeśli tłumaczenia w j. polskim nie ma - takie tłumaczenie jest dopuszczalne, ale bez proofreadu. Nie mamy z tymi tłumaczeniami generalnie dobrych doświadczeń. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:36, 28 lis 2022 (CET) : I jeszcze tylko jedno pytanko: jest jakaś zasada kiedy stosujemy {{s|Nagłówek}} a kiedy {{s|Dane tekstu}}? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 22:01, 29 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} Si, nagłówka (już) nie stosujemy. Zawsze dane tekstu (przynajmniej jeśli chodzi o te przepisywane teksty) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:03, 29 lis 2022 (CET) :::Dzięki za odp! Przy okazji chyba powinniśmy zmienić [[Pomoc:Tworzenie nowych stron]] (sekcja ''Nagłówek''). <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 22:25, 29 lis 2022 (CET) ::::Strony pomocy są beznadziejnie nieaktualne. Staram się tworzyć własne, ale to mój punkt widzenia [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 29 lis 2022 (CET) :<s>Wiem, że dużo tych pytań ale jeszcze jedno: jak teraz przepisuję ''Biblię'' i wierzenia ''Ludu białoruskiego'' to w obu przypadkach mam wypunktowania. Jeżeli mam pkt-y i na następnej stronie zaczyna się na przykład od nr. 20. mam wstawiać po prostu <code>{{s|tab}}20.</code> czy jakoś przerobić <code>#</code>? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 13:21, 30 lis 2022 (CET)</s> Okey, już znalazłem szablon {{s|Werset}}. <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 16:03, 30 lis 2022 (CET) :::::Nigdy nie przepisywałem Biblii, ale chyba to właściwy szablon. Natomiast ten drugi tekst – bez szablonu werset, po prostu <nowiki>{{tab}}66. Tekst..</nowiki>[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:39, 30 lis 2022 (CET) == Re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#druga_ojczyzna|druga ojczyzna]] == Słusznie, tak będzie konsekwentniej. Przeniosłem rozdział pod nowy adres. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 22:00, 1 gru 2022 (CET) :Uznałem, że zostawię to na koniec – myślałem o uwzględnieniu tam spisu treści, który nie występuje w oryginale, a do tego chciałbym mieć wszystkie rozdziały, a zwłaszcza ich tytuły, żeby nie robić za często poprawek. W tym momencie już jest wystarczająco dużo napisane, by to poskładać, ale też równie dobrze w tym momencie mogę dociągnąć swoją część przepisywania/sprawdzania do końca. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 20:17, 15 kwi 2023 (CEST) == podział słowa z korektą == Dzięki za interwencję na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/425]]. Proszę, sprawdź jeszcze inne zagmatwane przeniesienie słowa na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/28]]. Mam też nadzieję, że sposób w jaki uzupełniłem nieczytelne słowa jest do przyjęcia. [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 21:24, 7 sty 2023 (CET) ::Hej, myślę, że OK, dopisuj też takie strony (jeśli tego jeszcze nie robisz) do [[Wikiźródła:Wikiprojekt Uzupełnianie skanów]] – choć tu będzie to prawdopodobnie błąd "systematyczny" na wszystkich odbitkach... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:39, 7 sty 2023 (CET) :::Pamiętam już o [[Dyskusja wikiskryby:Piotr433#Braki|dopisywaniu braków we wszystkie potrzebne miejsca]] :) :::Na moje oko to nie będzie błąd "systematyczny", tylko skutek naprawy książki taśmą klejącą. :::Pozdrawiam! [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 22:42, 7 sty 2023 (CET) ==Dzięki za zaufanie== ::{{ping|Ankry}} {{ping|Bonvol}} {{ping|Seboloidus}} {{ping|Wieralee}} {{ping|Joanna Le}} {{ping|Zdzislaw}} {{ping|Nawider}} {{ping|Wolan}} {{ping|Alenutka}} {{ping|odder}} {{ping|JKW}} {{ping|Piotr433}} wielkie dzięki za zaufanie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 00:18, 5 lut 2023 (CET) == [[:pl:chapter:WG 2022-16|WG 2022-16]] == Cześć! Podsumowuję Twój wikigrant. We wniosku napisałeś, że planujesz uzupełnić brakujące strony w książce ''Wierzyciele swatami'' i wskazałeś ich numery: 145-148. Tymczasem w sprawozdaniu podałeś strony 143-146. Proszę Cię o zedytowanie strony wniosku lub sprawozdania, aby informacje były spójne :). Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 13:36, 11 lut 2023 (CET) ::{{ping|Wiktoryn}} Cześć! Przepraszam jeśli to było mylące, zgodnie z sugestią zedtowałem, choć informacje nie były niespójne 145 strona skanu to 143 strona książki (po prostu na początku skanów są okładki), jednak przyznam nieco mylące. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:53, 11 lut 2023 (CET) == Pierwsze pytania == Cześć! Poprawić źle odbitą literę jest prosto, skorygować ewidentny błąd też. Schody zaczynają się, gdy jest uzasadnione (w mojej ocenie) podejrzenie o błąd, ale jednak tylko podejrzenie. Trafiłem na przykład na [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:F._Antoni_Ossendowski_-_Puszcze_polskie.djvu/63?action=edit dgrubice], a myślę, że chodzi o [https://spxvi.edu.pl/indeks/haslo/49826 drgubice]. W takich wypadkach mam trzy wyjścia: zastosować szablon korekta, zostawiać tak jak jest albo zwracać się z tym do kogoś z większym doświadczeniem. Od razu uprzedzam, że tego może być dużo, więc zaczepiony może nie być na dłuższą metę zachwycony (dlatego dotąd najczęściej wybierałem wyjście nr 2 i ileś takich znalezisk już przepadło, bo ich sobie nie spisywałem). Co, jeśli podejmę decyzję, ale się pomylę?<br>I przy okazji pytanie z innej beczki. Jak powstają te teksty? Generuje je jakiś program do przetwarzania skanu? Bo napisać ''ornotuje'' zamiast ''omotuje'' albo pomylić wykrzyknik z literą ''l'' lub ''I'' to dla automatu nic nadzwyczajnego, ale człowiek, choć robi różne błędy, to akurat nie tego typu. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:14, 25 mar 2023 (CET) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} To zależy od stopnia pewności. Jeśli się jest pewnym - skorygować, w razie wątpliwości po prostu zostawić, naszą "misją" nie jest poprawianie starych tekstów ale tylko ich udostępnianie. W przypadku "prawie pewien" można ew. jeszcze zrobić coś takiego <nowiki>{{pw|Prawdopodobnie błąd w druku, powinno być drgubice (sieci itd.)}}</nowiki>. Także zostawienie, jak jest w przypadkach wątpliwych jest jak najbardziej możliwe i zalecane. Co do drugiej części pytania, to tak, teksty są praktycznie zawsze automatycznie opracowywane, ale jest to tylko surowa wersja. Potem czyta je po kolei kilku skrybów, kolejno "podbijając" stopień korekty. W tym wypadku ktoś to niestety przeoczył. Tutaj więcej: [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Idea_proofreadingu|Idea proofreadingu]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:32, 25 mar 2023 (CET) ::Dziękuję. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 25 mar 2023 (CET) :Mam prośbę, żebyś rzucił okiem na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu%2F155&diff=3385468&oldid=1917660 tę edycję]. Są dwie interwencje, obie niepewne. Jedno pw i jedno tab. Tam powinien być akapit, ale nie wiem, jak inaczej (i czy w ogóle) to korygować. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 28 mar 2023 (CEST) ::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Co do pierwszej części dolorosa nie mam uwag (choć nie można wykluczyć, że ta postać myli słowa, że celowo jest taki zabieg artystyczny, tu by trzeba moim zdaniem przejrzeć, co i jakim językiem mówi w książce, kim jest... Zaś tab-a bym nie dawał, nie ma w oryginale, raczej nie widzę powodu, by poprawiać, zecera, jeśli w sumie i tak, i tak może być [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:49, 28 mar 2023 (CEST) :::::Dzięki. Co do poprawiania zecera, kierowałem się m.in. [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:PL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu/041?action=edit taką (czyjąś) korektą] <nowiki>{{Korekta|Mamusia|— Mamusia}}</nowiki> (ale wątpliwości miałem, stąd prośba o ten rzut oka), natomiast co do ''dorolosy'', to nie znalazłem takiej formy nigdzie (Wikiźródła, ale też Google Książki), natomiast z tekstu wynika, że o boleściwość chodzi. :::::Gryzie mnie też trochę - ale podejrzewam, że trzeba zostawić, jak jest - zróżnicowanie w pisowni nazw własnych. Kiedy w "Heidi" nazwisko Sesemann konsekwentnie 111 razy napisano przez "nn", a jeden raz przez "n" pojedyncze, zrobiłem korektę. Ale w "Barbarze Tryźniance" przykładowo jest 13 razy "Treyzner", 6 razy "Treizner" i 1 raz "Treuzner". Chętnie bym też poprawił "głustwo po głustwie" (poza tym jednym dubeltowym wystąpieniem w tekście 7 razy są zwyczajne "głupstwa"), ale pewnie byłoby to o jedną edycję za daleko. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:10, 28 mar 2023 (CEST) :::::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} raczej lepiej zostawić niż poprawić za dużo, ale tu trzeba wyczucia... wariantów Treyznera bym nie poprawiał, głustwo po głustwie - sam nie wiem, ale bym chyba zostawił. Natomiast korekta przez dodanie kreski dialogowej (przy już zrobionym akapicie) to mniejsza ingerencja niż dodanie akapitu, którego nie ma w tekście. także kreskę bym owszem dodał, akapitu bym nie tworzył, chyba że by był konieczny. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:17, 28 mar 2023 (CEST) ::::::::::Jeszcze raz dzięki. I za cierpliwość też ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:43, 28 mar 2023 (CEST) == Szablon Tytuł do indeksu == Cześć! Zacząłem poprawiać literówki w hasłach ''Słownika ilustrowanego języka polskiego'' Arcta. <s> Po kilku poprawkach zorientowałem się, że w indeksie nowe hasła robią się czerwone. Doszedłem już do szablonu <nowiki>{{Tytuł do indeksu}}</nowiki>, ale... </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3AM._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_3.djvu%2F476&diff=3386486&oldid=2606270 edycja poprawiająca ''Zadowoknienie'' na ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Indeks_Z indeks z czerwonym wyrazem ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowolnienie nowa strona, która powinna się pojawić] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowoknienie stara strona, która powinna zniknąć] </br>Czy to, że efekt wciąż jest daleki od spodziewanego, to kwestia czasu (np. że robot przegląda zmiany co jakiś czas i trzeba tylko poczekać), czy może taka operacja wymaga czegoś więcej (np. dodatkowej ręcznej interwencji kogoś z odpowiednimi uprawnieniami)? </s>[[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 10:51, 30 mar 2023 (CEST) :Nieaktualne, wymyśliłem! [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:04, 30 mar 2023 (CEST) :Hej, {{Ping|Nocny prom do Tangeru}} w takich przypadkach, poprawiasz literówkę w haśle (szablon Tytuł do indeksu jest potrzebny tylko jak nazwa wyświetlana na głównej ma wyglądać inaczej niż na stronie), a na dotychczasowej stronie "z błędem" wchodzisz w "Narzędzia" w opcje "przenieś" i przenosisz na prawidłową nazwę. Trzeba jeszcze odznaczyć "Pozostaw przekierowanie pod dotychczasowym tytułem", przekierowanie w takim przypadku nie jest potrzebne. Jeżeli utworzysz stronę nową z prawidłowym tytułem, to tą z błędnym trzeba osobno usunąć, ty nie masz do usuwania uprawnień więc musisz ją oznaczyć szablonem {{s|ek}}. :Mam jeszcze pytanko. Poprawiasz tylko pojedyncze literówki, nie zmieniasz statusu strony, czy nie sprawdzasz jej całej? [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 11:12, 30 mar 2023 (CEST) ::Nie sprawdzam całej. To efekt moich leksykalnych poszukiwań, innej aktywności. A to, co piszesz, jest trochę inne niż to, co wymyśliłem. Na razie robię to tak, że wchodzę w tworzenie strony i tam się podaje tylko stronę (papierową) i tom. To wystarczy, by nowe się pojawiło. Ale o starej stronie nie pomyślałem. Widzę, że teraz jest usunięta przez Ciebie. Ja na razie pewnie nie mam uprawnień do przenoszenia. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:17, 30 mar 2023 (CEST) :::Doczytałem o tym <nowiki>{{ek}}</nowiki>. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:18, 30 mar 2023 (CEST) == WikiSzablon == Zgodnie z ostatnią dyskusją na Wzlot 2023 zrobiłem na próbę szablon do pobierania z Wikiźródeł. Jest na 3 podstronach, wybranych przypadkowo. Proszę sprawdzaj statystyki, czy ten szablon działa według oczekiwań. * [[:w:Nędznicy|Nędznicy]] * [[:w:Aferzysta|Aferzysta]] * [[:w:Bracia_Karamazow|Bracia_Karamazow]] [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 14:35, 25 kwi 2023 (CEST) ::{{ping|KrzysztofPoplawski}} Hej, wielkie dzięki. Tak właśnie sobie wyobrażam ideę Zlotów ponadprojektowych. Mam nadzieję, że się przyjmie i stanie standardem. Pinguję też inne osoby zaangażowane w temat: {{ping|Joanna Le}}, {{ping|Wieralee}}, {{ping|Ankry}}, {{ping|Nawider}}, {{ping|Zdzislaw}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 25 kwi 2023 (CEST) :::Dzięki za dzięki. Przyjemnie się odbiera taki odbiór ;). Sprawdźmy przez 2 tygodnie jak wpłynęło to na statystyki pobrań. Jak będzie ok, to będę uzupełniał arty w Wiki o szablon. [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 20:00, 25 kwi 2023 (CEST) ::::Ja również dziękuję. Tak, za 2 tygodnie zweryfikujemy, jaki wpływ szablon miał na statystyki odwiedzin strony z utworem oraz liczby pobrań. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 25 kwi 2023 (CEST) == Encyklopedyja powszechna (1859) == Hej Draco. Mógłbyś, proszę, zobaczyć jeszcze tutaj: [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Apraksin (Teodor)]]? Po tym haśle następne się posypały :( Z góry bardzo dziękuję [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:14, 6 cze 2023 (CEST) :{{ping|Wieralee}} Hej, to nie błąd, ale ficzer. w skrócie - szablon działa poprawnie, gdy jest jedna strona dalej już przepisana. Po prostu tak jest ekonomiczniej. Można przepisywać na przykład 50 stron, i potem utworzyć hurtem 200 haseł do przedostatniej strony. Zabezpieczanie tego, by działo również na ostatniej stronie się mija z celem, skoro to tylko sytuacja tymczasowa (a ostatnia strona w tomie wcale nie jest ostatnia, bo po niej zawsze są jakieś spisy treści itp.). Ale w razie problemów technicznych zawsze pomogę. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:30, 6 cze 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnione na podstawie innego wydania == Tak, chyba masz rację, przypisy są zdecydowanie częściej używane. Z taką uwagą na stronie indeksu spotykam się po raz pierwszy. Ale ma ona swoje zalety, dzięki podlinkowanemu skanowi nie musiałem go szukać po całym internecie, nie trzeba też przeszukiwać wszystkich stron, bo od razu wiadomo, że w dostępnych skanach są braki i wiadomo, na której stronie się ich spodziewać. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 12:06, 6 cze 2023 (CEST) == WG 2023-18 == Cześć! Z radością informuję, że Twój wniosek o wikigrant został przyjęty. Powodzenia w realizacji projektu! Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 21:45, 8 lip 2023 (CEST) == Dziękuję za zaproszenie == '''Odp. na:''' ''W dniu 2023-08-20 21:51:43 użytkownik Wikiźródła <wiki@wikimedia.org> napisał: Hej, 26. sierpnia mamy małe spotkanie wikiźródłowców w Warszawie (...)''<br/> Cześć! Dziękuję i przepraszam, że nie odpisałem w porę. Miałem trochę młyn w sprawach rodzinno-wyjazdowych, ale pewnie i tak bym się nie zdecydował - na razie, bo może kiedyś do tego dojrzeję ;-)<br/> Serdecznie pozdrawiam [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 29 sie 2023 (CEST) {{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, to może 13-15 października? To będzie mam nadzieję spotkanie i towarzyskie, i merytoryczne ([[:wmpl:Źródłosłów 2023|Źródłosłów]])... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:11, 29 sie 2023 (CEST) == Przypis == Cześć. Na [[Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/41|tej stronie]] jest przypis nie wiadomo do czego, ani nie wiadomo czyj, nieujęty w poprzednich etapach. Nie wiem, co z tym zrobić. Daję znać. :) [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 13:08, 7 paź 2023 (CEST) ::{{ping|Kejt}} to są wycinki z gazety, najwyraźniej przypis należy do innego artykułu, pomiń po prostu [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:41, 7 paź 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnianie skanów == Dziękuję za informację. Mam zamiar sam uzupełnić te braki, ale oczywiście umieszczenie indeksu na liście zwiększa szansę. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 14:27, 16 gru 2023 (CET) == Julian Tuwim == Hej,<br>z okazji tego, że dzisiaj utwory [[Autor:Julian Tuwim|Juliana Tuwima]] przeszły w stan domeny publicznej chciałbym się zapytać, czy wiesz w jaki sposób przenieść dwa jego dzieła (''[[oldwikisource:Czyhanie_na_Boga|Czyhanie na Boga]]'' / ''[[oldwikisource:Rewolucja_w_Niemczech|Rewolucja w Niemczech]]'') z Wikiźródeł ogólnych (Wikisource) do polskich? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 14:53, 27 gru 2023 (CET) :::{{ping|Kulawik.pl}} Niestety nie przeszły jeszcze... Ale nie martw się – przejdą 1. stycznia 2024. Co do Twojego pytania – wiem. Zajmę się tym chętnie w styczniu. Samo przenoszenie to proces dość wrażliwy, by nie zrobić bałaganu, który trudno jest naprawić dlatego wymaga uprawnień administratorskich. Drugie to ewentualnie konieczność dostosowania do naszego otoczenia – tu Twoja pomoc będzie bardzo przydatna. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:13, 27 gru 2023 (CET) ::::Dziękuję za odp. Chcę tylko dopytać: czyli prawa autorskie przechodzą ''w zaokrągleniu'' po 70 latach od śmierci autora -> kolejnego roku kalendarzowego, a nie dzień po jego 70. rocznicy śmierci? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 15:26, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Si, na przełomie roku kalendarzowego. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:20, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Byś się za bardzo nie rozpędził, jeszcze muszę dodać, że na Wikiźródłach w przyszłym roku będziemy mogli umieszczać spośród utworów Tuwima jedynie te, wydane w 1928 roku lub wcześniej (co rok wchodzi następny. Polecam tabelkę na stronie [[Pomoc:Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:10, 28 gru 2023 (CET) == Jak się robi przejście do następnej linii? == Chodzi mi o [https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Ca%C5%82o%C5%9B%C4%87/Tom_IV taki przypadek], a w nim hasła '''Szpotawy''', '''Węborek''' czy '''Wodne'''. To hasła, które zaczynają się równo ze stroną. Przykładowo strona 345 kończy się: <pre><section end="Szponton" /></pre> a strona 346 zaczyna się <pre><section begin="Szpotawy" /></pre> i choć normalnie pomiędzy takim ''section end'' a ''section begin'' robi się odstęp, to tutaj nie, łamanie strony powoduje, że '''Szpotawy''' dokleja się do końca poprzedniego hasła. Co tam trzeba dopisać? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 17 sty 2024 (CET) :Chyba znalazłem rozwiązanie. Natknąłem się na taki przypadek przy innym haśle. Trzeba dopisać <pre><!-- --></pre> (piszę na wypadek, gdyby to nie było wszystko i jeszcze czegoś nie wiem więcej; na razie to chyba działa). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:19, 17 sty 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} i tak, i nie :) <nowiki><!-- --></nowiki> używamy do wewnętrznej komunikacji między wikiskrybami, to jest formuła która pozwala zawrzeć na stronie książki coś, co się nie wyświetli, ale będzie widoczne w trybie edycji dla następnych korygujących np. "<nowiki><!-- wydaje mi się, że tu jest przecinek, ale przy tak słabej kompresji ciężko wyczuć --></nowiki>" albo "<nowiki><!-- proszę nie usuwać tego znaku, jest potrzebny technicznie, bo... --></nowiki>". : Jeżeli chodzi o nie sklejanie się wierszy tekstu na przełomie stron w książkach, gdzie przy proofreadzie nie stosowano br-ów, to problem wyniknął w wyniku usuwania innego błędu, jakim było dodawanie wielu wolnych wierszy na końcu stron przez niektórych edytorów. Zaprogramowano więc, że wolne linie na początku i końcu strony proofread są przez oprogramowanie kasowane. Ale wtedy okazało się, że w niektórych przypadkach te wolne linie są potrzebne. Wikiskrybowie zauważyli, że wstawienie czegokolwiek, co się nie wyświetla — na końcu strony po wolnej linii lub na początku strony przed wolną linią zapobiega tej automatyzacji. Np. na mul-u używa się do tego <nowiki></nowiki></nowiki> na początku następnej strony i daje potem tę wolną linię, a potem dopiero tekst z bieżącej strony. Ale podejrzewam, że wstawienie np. <nowiki><poem></poem></nowiki> też by zadziałało. : To troszkę nieintuicyjne, być może dlatego lata temu zadecydowano o używaniu br-ów dla wymuszenia odstępów o dowolnej liczbie wierszy w dowolnych miejscach. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:53, 18 sty 2024 (CET) ::{{ping|Wieralee}} Dziękuję za wyjaśnienie. Tak mi to wyglądało na komentarz. Z br-ami też [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Gloger-Encyklopedja_staropolska_ilustrowana_T.4_465.jpg&diff=prev&oldid=3542011 wcześniej próbowałem] (i z czymś tam jeszcze), ale nie dawało efektu. Rozumiem, ze <nowiki><!-- --></nowiki> jest w tej roli okej i mogę dalej tak to wstawiać (ew. z wyjaśnieniem w środku, po co). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 09:50, 18 sty 2024 (CET) :::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, moim zdaniem lepsze by było &lt;nowiki/&gt; ale oba rozwiązania działają [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:57, 25 sty 2024 (CET) == [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#Dwie_sprawy|Dwie sprawy]] == Hej, Dzięki za poprawienie tego Świtu, gdzieś w tej masie linków w spisie treści zgubiłem datę, a potem na podstawie spisu otwierałem sobie strony do stworzenia i się brak daty rozniósł. Jakoś tak kojarzyłem, że w całych tekstach spisu zwykle nie ma, ale nie zastanowiłem się nad przyczyną i zadziałałem z retoryczną myślą "A właściwie czemu by nie dodać?". To teraz już wiem dlaczego i będę bardziej tego pilnować. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:46, 16 lut 2024 (CET) == Wikiwzlot i polskie piosenki == Korzystając z okazji obecności Wikimedian w Opolu oraz odwiedzin w Muzeum Polskiej Piosenki proponuje temat panelu: "Polskie piosenki w Wikiźródłach". Może przygotujemy go wspólnie? [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 14:14, 17 lut 2024 (CET) :{{ping|Rosewood}} hej, miło mi będzie Cię spotkać na zlocie, ale na moje muzyczne talenty nie licz. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:23, 17 lut 2024 (CET) ::Myślałam raczej o tekstach piosenek. Jest trochę tekstów Tuwima do piosenek przedwojennych. Trudno jest zgrać przejście do PD tekstów równocześnie z muzyką. ::Chętnie spotkam się w gronie skrybenckim :) [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 19:18, 17 lut 2024 (CET) == Wyspa Skarbów == Cześć! Nie pociągnąłem [[:Dyskusja_wikiskryby:Wydarty#Blaski_i_nędze_życia_kurtyzany_(1933)|tamtej dyskusji]], bo uznałem, że aż tak bardzo mi nie zależy, ale teraz nawiązuję do niej, bo jest coś, co trzeba (chyba) zrobić, a ja nie podołam, no i że sam ruch poważny, wymaga poważniejszego Usera ;-) <br/> Chodzi o „Wyspę Skarbów”, która na okładce i na stronie tytułowej jest zapisana tylko wersalikami, więc została uznana za określenie pospolite. Skoro jednak w [[Wyspa skarbów/Całość|tekście]] zawsze pisana jest wielkimi literami (tu jest owo nawiązanie: bez strony typu „całość” taka weryfikacja zajęłaby dużo więcej czasu), to chyba kwalifikuje się do przeniesienia pod nazwę z dużym esem. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:31, 11 mar 2024 (CET) :Hej {{ping|Nocny prom do Tangeru}}, wciągnij w to {{ping|Wieralee}}, ona tę książkę tworzyła, ja zresztą bym też ją inaczej złożył nieco, natomiast było to prawie dekadę temu, po czasie wiele rzeczy inaczej wygląda. Generalnie, trzeba by sporo rzeczy poprzenosić... Trochę mam wątpliwości, poprawność poprawnością, ale 9 lat sobie to wisi już u nas... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 12 mar 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} [https://katalogi.bn.org.pl/discovery/search?query=any,contains,Wyspa%20skarb%C3%B3w&tab=LibraryCatalog&vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP&facet=searchcreationdate,include,0%7C,%7C1945&facet=lds19,include,Birkenmajer,%20J%C3%B3zef%20(1897-1939)&lang=pl&offset=0 katalog Biblioteki Narodowej] identyfikuje to wydanie jako "Wyspa skarbów", podobnie jak większość wyników w Google. Opierając się na tekście można je jednak zidentyfikować jako "Wyspa Skarbów". Problem w tym, że należało przyjąć jedną z tych wersji i z góry wiadome było, że za ileś lat się komuś to nie spodoba. Gdybym wybrała wersję alternatywną, też znalazłby się zapewne ktoś, komu by się to też nie spodobało :((( : Podobnie ze składem: brak konsekwencji wydawcy spowodował, że ujednoliciłam skład do tego, co było zawarte w spisie treści. Oczywiście, można było przyjąć inną taktykę, do czego pewnie też w końcu ktoś by się przyczepił. W sytuacjach niejednoznacznych zawsze znajdzie się ktoś, kto ma akurat przeciwną wizję. : Można co pół roku zmieniać na alternatywną wersję, ale ja wolę ten czas poświęcić na coś innego, np. na przepisanie czegoś nowego. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 19:54, 17 mar 2024 (CET) :::: {{ping|Wieralee}}, dziękuję za wyjaśnienie. Jest jeszcze trzecie wyjście: skorzystać z szablonu [[:Szablon:Pw|Pw]] i zamiast do znudzenia co pół roku tłumaczyć wciąż to samo kolejnemu, któremu coś się nie podoba, po prostu opisać to raz a dobrze w miejscu, które zapewni odpowiednią dostrzegalność (np. w infoboksie Dane tekstu przy tytule pisanym na wybraną z dwóch módł). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 13:33, 21 mar 2024 (CET) == Szablon BieżącyU == Cześć! Czy mógłbyś zerknąć na szablon {{s|BieżącyU}}? Najczęściej stosowana konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|2}}</nowiki> zwraca obecnie wartość z ROOTPAGENAME zamiast z SUBPAGENAME. Widać to np. w: [[:Kategoria:Córka Tuśki]], w braku poprawnej kolejności rozdziałów. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:17, 25 mar 2024 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Cześć, dzięki. Myślę, że poprawiłem. Ale możesz podchodzić z ostrożnością – zawsze coś może wyjść innego (BTW: konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2|3}} lub {{BieżącyU|1|-2}}{{Bieżący|2|-1}} lub ewentualnie {{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2}}</nowiki> od razu załatwia i części... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:54, 25 mar 2024 (CET) == Przesunięcie skanów względem stron w słowniku Arcta == Cześć. Jest problem techniczny. Załóżmy, że chcę coś poprawić na stronie [[M. Arcta Słownik ilustrowany języka polskiego/Szczyrzyca]]. Klikam w ''Koryguj'' i przerzuca mnie do '''Tom 2.djvu/868''', gdzie obok dobrego tekstu jest zły skan stronicy (właściwy jest pod [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:M._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_2.djvu/864 Tom_2.djvu/864]). Ten efekt występuje dla innych haseł tak samo. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:24, 3 kwi 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}}Przerzuca teraz dobrze. Właściwy obrazek na razie widoczny tylko w dużym powiększeniu. Za parę dni zobaczymy? Najwyżej będziemy dalej myśleć... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:15, 5 kwi 2024 (CEST) == Przypomnienie: zachęcamy do głosowania na członków pierwszego składu U4C == <section begin="announcement-content" /> :''[[m:Special:MyLanguage/Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder|Możesz znaleźć tę wiadomość przetłumaczoną na inne języki na Meta-wiki.]] [https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Special:Translate&group=page-{{urlencode:Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder}}&language=&action=page&filter= {{int:please-translate}}]'' Drodzy Wikimedianie, Tę wiadomość otrzymujecie, gdyż zaangażowaliście się w przeszłości w proces powstawania PZP. Przypominamy, że głosowanie na pierwszy skład Komitetu Koordynującego PZP, w skrócie U4C, zakończy się 9 maja 2024. Więcej informacji o głosowaniu i uprawnionych do głosowania znaleźć można [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024|w serwisie Meta-wiki]]. Komitet koordynujący PZP to globalna grupa, której zadaniem jest równe i spójne wdrożenie PZP. Do członkostwa zaproszono członków społeczności. Więcej informacji o zakresie działania U4C znaleźć można na stronie [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Charter|przeglądowej statutu U4C]]. Prosimy o pomoc w dotarciu z tą wiadomością do maksymalnej liczby członków społeczności. W imieniu zespołu odpowiedzialnego za Powszechne Zasady Postępowania,<section end="announcement-content" /> [[m:User:RamzyM (WMF)|RamzyM (WMF)]] 00:53, 3 maj 2024 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RamzyM (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Universal_Code_of_Conduct/Coordinating_Committee/Election/2024/Previous_voters_list_3&oldid=26721208 --> == Odp: Niesparowane znaczniki == Cześć. Dzięki za wskazówki. Popoprawiam to w najbliższym czasie. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:41, 5 maj 2024 (CEST) == Odp: PUA == A ja serdecznie dziękuję za miłe słowa zachęty i oczywiście za włączenie guzików :). Mam nadzieję, że się przydam. --[[Wikiskryba:Maire|Maire]] ([[Dyskusja wikiskryby:Maire|dyskusja]]) 23:58, 12 lip 2024 (CEST) == Odp: tytuły wierszy == Dziękuję za sugestię. Kiedy skończę przepisywać cały ten zbiór, będę w nim porządkował jeszcze inne rzeczy, bo nazbierało się dużo niespójności między tym, co zrobili inni, a moimi niezdarnymi próbami. Przy okazji pozmieniam też tytuły. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 07:24, 4 sie 2024 (CEST) : Nie sądzę, żeby aż tak szybko poszło, robię najwyżej kilka stron dziennie. Na pewno zdążysz wrócić z urlopu, zanim będę potrzebował czynności administracyjnych. Miłego wypoczynku! :-) [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:50, 4 sie 2024 (CEST) == GFDL == Hello! You have uploaded some files and licensed them GFDL. GFDL is not a good license for media files so I would like to hear if you would be willing to also license them with cc-by-sa-4.0? [[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 10:28, 2 wrz 2024 (CEST) :Hi {{ping|MGA73}}, which files do you mean? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 2 wrz 2024 (CEST) :: Hello! It is the files in [[:Kategoria:Grafika GFDL]]. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:04, 2 wrz 2024 (CEST) ::: I modified [[:mw:Help:Extension:FileImporter]] so if you want you can also move the files to Commons. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:08, 2 wrz 2024 (CEST) :::: No problem, {{ping|MGA73}}, I will add a second licence. Give me a few days. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:15, 2 wrz 2024 (CEST) :::::Sounds good! Thank you. Let me know if you would like help from a bot. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:17, 2 wrz 2024 (CEST) ::::::{{ping|MGA73}}, I have a bot myself, so no, thanks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 2 wrz 2024 (CEST) == Odp: nazwy utworów == Ja tej konsekwencji nie widzę w innych utworach. Zobacz np. [[Bajki nowe]], są tam takie tytuły jak [[Alegoria (Krasicki, 1830)]], [[Jaś (Krasicki)]], [[Filozof (Bajki nowe)]] itd. Pewnie dałoby się to wszystko ujednolicić, ale nie jestem przekonany, czy faktycznie warto. Natomiast co do {{s|Dane tekstu}}, to zapewne masz rację. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 09:10, 6 wrz 2024 (CEST) :{{ping|PG}} Hej, jest to [[Wikiźródła:Zasady Wikiźródeł|zasada wikiźródeł]] (punkt 11). To, że są niekonsekwencje, to fakt. Starych nazw raczej mimo wszystko nie poprawiamy. Teoria do tego jest następująca: mogą istnieć na Wikipedii ale też na zewnątrz linki do naszych tekstów; zmiana nazwy jest z jednej strony koniecznością, gdy wystąpi kolizja ale w przypadku zmiany na przykład '''Alegoria''' na '''Alegoria (Krasicki, 1830)''' zostaje ślad (disambig). W przypadku pojawienia się drugiego tekstu '''Alegoria''', gdy jest już '''Alegoria (Krasicki)''', mamy problem bo albo musimy zostawić puste miejsce (potencjalnie zerwany link), albo podwójne przekierowanie (uznawane za błąd), albo robić jakieś niekonsekwentne nazwy. Dlatego w drodze głosowania przyjęliśmy konwencję, o której pisałem. Kolizje tu są b. mało prawdopodobne (np. [[Sąd Boży (May, 1930a)]] i [[Sąd Boży (May, 1930b)]]) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:05, 6 wrz 2024 (CEST) == Żechowski vs Zegadłowicz == Cześć! Dlaczego, jak się wejdzie na [[Motory (Zegadłowicz)]], u góry jest Żechowski a nie Zegadłowicz? Tak ma być? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 14:30, 20 wrz 2024 (CEST) :<small>(psst... jeszcze imię)</small> Dziękuję, mogłem sam poprawić, ale dopuszczałem możliwość, że gdzieś jest jakiś kruczek ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 15:03, 20 wrz 2024 (CEST) == Odp: Mikołaj Doświadczyński == Witaj. Tych parametrów szablonu akurat nie ruszałem, były takie już wcześniej, tym niemniej nie sprawdziłem i nie zauważyłem. Co do ogółu moich zmian, starałem się ujednolicić tę książkę z pozostałymi z "Dzieł...", różne teksty były przepisywane w różnych epokach Wikiźródeł i przez różnych ludzi. Nie wiem, na ile wyszło. Będę w każdym razie wdzięczny za ewentualne dalsze poprawki/uwagi. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 22:44, 21 paź 2024 (CEST) == Brak Koryguj == Cześć! Dlaczego https://pl.wikisource.org/wiki/Wyuczono_papug%C4%99_wyraz%C3%B3w_o_sztuce nie widzę opcji „Koryguj”? Podejrzane jest „ża” zamiast „że”, no i cała linijka „Więc styl mój krzeseł z lekarskiego domu” kuleje, brakuje jej dwóch sylab. Ale bez oryginału/skanu nie poprawię. To kwestia niektórych dzieł czy jakichś zmian w interfejsie? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:56, 26 paź 2024 (CEST) 8718ml47588uuauix5ge694w9yciehp 3697517 3697503 2024-10-26T21:10:38Z Draco flavus 2058 /* Brak Koryguj */ 3697517 wikitext text/x-wiki {{Witaj}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:48, 29 sie 2018 (CEST) :witam szczęść BOŻE JEĄLI CHODZI O MÓJ ARTYKUŁ Ś.P CZEŚŁAW WIEWIÓRA I CUD AGNIESZKI W BARCINIE TO BYŁA WERSJA ROBOCZA WIĘC INNEJ NA RAZIE NIE MA .PUBLIKCJA NI [[Specjalna:Wkład/2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD]] ([[Dyskusja wikiskryby:2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|dyskusja]]) 21:32, 13 maj 2024 (CEST) == [[:Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/29]] == Bardzo mi miło, że zdecydowałeś/zdecydowałaś się na dołączenie do szeregów naszych wolontariuszy :-) Zauważyłam, że nie korzystasz z naszych narzędzi do pracy z tekstem — we wprowadzonej przez Ciebie stronie nie zostały usunięte podziały wewnątrz akapitu. Zobacz, proszę [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika tutaj], jak usunąć te niepotrzebne podziały jednym kliknięciem.<br> Gdybyś miał/miała wątpliwości, pytania, kliknij na słowo "dyskusja" przy imieniu moim lub innego Wikiskryby i pisz :-)<br> Pozdrawiam, miłego dnia [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 18:39, 30 sie 2018 (CEST) ::Dołączam się. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 30 sie 2018 (CEST)) :::Acha, popatrz na [[Wikiskryba:Wieralee/Poradnik cioci Wiery :-)]]. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:01, 30 sie 2018 (CEST)) == Grafika == Ja nigdy nie dodawałem grafik i prawdę mówiąc, nie wiem, jak się to robi, ale sądzę, że {{ping|Joanna Le}} może pomóc. W każdym razie zaznaczasz obecność grafiki (obrazka, zdjęcia, albo choćby ozdobnego inicjału lub separatora) szablonem <nowiki>{{Skan zawiera grafikę}}</nowiki>, który masz w narzędziach '''Proofread:''' u dołu strony. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 15:38, 1 wrz 2018 (CEST)) ::Tego, że część strony po tekście jest pusta z tego, co wiem, nie oznacza się, co innego, gdy na dole jest podpis albo data. Ale trzeba z umiarem stosować odstępy (br-ki). ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 16:22, 1 wrz 2018 (CEST)) {{witaj redaktorze}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 18:52, 3 wrz 2018 (CEST) ::Gratulacje. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 01:23, 4 wrz 2018 (CEST)) == Wycofanie statusu strony == Dobry, anulowałem twoją [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/220&curid=507807&diff=2066907&oldid=2066893 edycję], na tej stronie. Wycofanie statusu, o ile musi zostać niekiedy przeprowadzone, powinno mieć umocowanie w znacznym braku staranności poprzedniego Skryby oraz istotnych różnicach tekstu ze skanem. W przypadku braku takich przesłanek, cofnięcie statusu może zostać uznane za wandalizm. Pragnę także nadmienić, że naszym zadaniem jest jedynie wierne odwzorowanie oryginału, jakikolwiek on by nie był. Nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy. Strony pozycji nie powinny służyć do jakiegokolwiek komentowania zawartości utworu. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 14:19, 4 wrz 2018 (CEST) :Dzień dobry, na początek informacja ogólna - od kilku dni w zgodzie sobie z {{ping|Angagram16}} edytujemy ''raktykę Bałtycką'' i ''Żyto w dżungli'', o żadnym wandalizmie nie może być więc mowy. Problem, który dotyczy ''Praktyki'' sygnalizował Ci już Anagram, ja zresztą też już wcześniej o tym wspomniałem komuś. Książka jest złożona niechlujnie (być może to spowodowało, że od dwóch lat funkcjonuje jako wydmuszka). Tu nie chodzi nawet o błędy ortograficzne (Fjord, pisownia łączna i rozłączna), interpunkcyjne w ścisłym tego słowa znaczeniu (np. przecinek przed że) ale niekonsekwentne stosowanie znaków interpunkcyjnych (kropka, brak kropki), literówki przy nazwach geograficznych, niekonsekwentne pisanie nazwy miejscowości ze znakiem diakrytycznym i bez tuż obok siebie, ominięte (ewidentnie) znaki interpunkcyjne, jak kropka na końcu zdania. Naprawdę nie ma tu porównania z ''Żytem'' &ndash; po prostu kultura składu w niszowych wydawnictwach w latach dziewięćdziesiątych była właśnie taka. ''Żyto'' jest złożone starannie, konsekwentnie, literówki (nie pamiętam czy są, ale jeśli są to są nieliczne) są jakościowo inne. Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc'', dlatego staram się ingerencje ograniczyć do minimum (na początku było ich może ciut więcej). Co do mojej edycji, którą cofnąłem &ndash; zrobiłem to "publicznie" podając przyczynę w komentarzu. Nie chciałem, żeby moja ingerencja przeszła niezauważona. W Wikipedii wszystko, co pachnie na odległość prawem czy medycyną jest zaopatrywane w standardowy komentarz. Tutaj mamy dwa teksty &ndash; jeden po angielsku, drugi po polsku. Autor sugeruje, że jedno jest tłumaczeniem drugiego. Zakładając, że ktoś posłuży się angielskim formularzem i będzie ufał, że jest zgodny z polskim mógłby się może procesować a przynajmniej podnosić to, że został wprowadzony w błąd (a my się do tego przyczyniliśmy). Zarzut może trochę dęty, bo obsługujący kserokopiarkę, też by się mógł, idąc tą drogą rozumowania przyczynić, przyczynić. Jestem tutaj, jak zauważyłeś nowy. A więc zamieściłem uwagę i chciałem ją poddać pod osąd ogółu (najpierw Anagrama), ponieważ wiem, że od razu podpadnie czerwona dziura w "żółtych" stronach, i również obszerny komentarz rzuci się w oczy w OZ. Spójrz na to w ten sposób &ndash; lepiej, że zrobiłem tego typu edycję jawnie, niż ukradkiem. Liczyłem na to, że w ten sposób, strona wróci do Anagrama i wreszcie jeszcze ktoś trzeci to zatwierdzi. Twój osąd akceptuję. (Ps. mógłbyś przepisać str. 411 i 413 ? Są tam niestandardowe formaty...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:50, 4 wrz 2018 (CEST) * Odpisując na swojej stronie dyskusji musisz użyć tzw. pinga, aby oznaczyć użytkownika do którego się zwracasz. W tym przypadku <nowiki>{{ping|Zdzislaw}}</nowiki> --> {{ping|Zdzislaw}}. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 20:24, 4 wrz 2018 (CEST) :: w przedmiotowej stronie, jej statusy zmieniali do tej pory Wieralee oraz Slubek, i to jego ''status'' zdegradowałeś, więc nie miało co ''wrócić do Anagrama'' (oczywiście rozumiem, że ten ''powrót'' miał być skrótem myślowym, lecz formalnie, w tym przypadku, wycofałeś/zdegradowałeś bez szczególnego powodu status nadany przez Slubek-a, co było tutaj nieuprawnione). Tym różnimy się np. od wiki, że nie uprawiamy tutaj ''twórczości'', odtwarzamy jedynie ze starannością, ogólnie mówiąc "dzieła" innych Autorów. Źródła w żadnym razie nie są miejscem na ocenę czy dyskusję nad treściami zawartymi w tych publikacjach. Ktoś inny może mieć zdanie całkiem odmienne odnoście do skomentowanego przez Ciebie przekładu, użytego słowa, sformułowania.... Jeżeli zaś chcesz polemizować nad ''wprowadzaniem w błąd'', trafnością, czy zgodnością (przywołanego jedynie przez Autora danej pozycji), przekładu, itp., zachęcam do założenia wątku na portalach powołanych w tym celu, np. lubimy/co/można-czytać, itp..., (zrobię 411 i 413 w wolnej chwili) [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 4 wrz 2018 (CEST) :::::::{{ping|Zdzislaw}}, skoro strona wróciła do Anagrama, to Anagram poprawił jeszcze trzy dostrzeżone literówki. A ten obrazek to chyba jednak nie jest na swoim miejscu. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:04, 4 wrz 2018 (CEST)) :W związku z tym poddaję pod weryfikację moje strony, bo one też zawierają podobny komentarz. [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&action=history 1], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&action=history 2]. {{ping|Zdzislaw}}--[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:13, 4 wrz 2018 (CEST) ::To troszkę inny przypadek, ale byłbym za Twoją wersją z poprawkami (zastrzegam, że się na tym nie znam i podkreślam swoje zdanie "Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc''" -- bo tak co do zasady jest moim zdaniem. I jeszcze bardziej bym się liczył ze zdaniem "starych wróbli" niż swoim własnym. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 4 wrz 2018 (CEST) :::{{ping|Matlin}} {{ping|Zdzislaw}}{{ping|Anagram16}} Pozostając z zastrzeżeniami powyżej (że jestem nowy=niedoświadczony w projekcieie i że na,tym co wspomniał Matlin się po prostu nie znam) powiem, że bliższa jest mi idea NIEWPROWADZANIA W BŁĄD CZYTELNIKA - tzn. dopuszczenie skąpych uwag skryby o dostrzeżonych błędach w oryginale bez naruszania struktury i integralności tekstu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:00, 5 wrz 2018 (CEST) ::::* {{ping|Draco flavus|Matlin|Anagram16}} Jak widać, [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&curid=689020&diff=2067660&oldid=2055685], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&curid=683273&diff=2067638&oldid=2055641], w '''żadnym wypadku''' były to błędy. To pokazuje jedynie, że lepiej się powstrzymać z pochopnymi poprawkami i komentarzami. Parafrazując i odwracając powyższe krzyki... powtórzę, że nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy, bo inaczej ''WPROWADZAMY W BŁĄD CZYTELNIKA'' swoimi poprawkami, sugerując błąd Autora lub drukarza. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 22:22, 5 wrz 2018 (CEST) :::::Jednym słowem nie poprawiamy ''Day ut ia pobrusa a ti poziwai'' na ''Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj''. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:39, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::::Nie, to raczej zasada dotycząca stosowania szablonu kor. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 16:49, 6 wrz 2018 (CEST) == Biblioteka == Dobry wieczór. W bibliotekach, niekoniecznie uniwersyteckich, bywam. Zdjęcia kiedyś robiłem, ale to było w czasach tradycyjnej fotografii na kliszach. Cyfrówki albo smartfona się nigdy nie dorobiłem, a w tej chwili nie posiadam sprawnego aparatu do wykonywania reprodukcji. Mój Zenit 12XP (takie coś z muzeum techniki) jest niesprawny od 15 lat. Czego właściwie poszukujesz? ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:04, 4 wrz 2018 (CEST)) : {{ping|Anagram16}} potrzebuję tego https://ksiegarnia.pwn.pl/Spoldzielcze-kasy-oszczednosciowo-kredytowe-Komentarz,68911220,p.html, konkretnie komentarz do art. 26 prawa o SKOK-ach ... Jeśli to duży kłopot, to sobie dam radę, mieszkam w dużym mieście :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:15, 4 wrz 2018 (CEST) ::Prawo albo ekonomia to zupełnie nie moja działka. Ale możesz spytać któregoś z wikipedystów, przynajmniej kilku deklaruje się jako prawnicy. Ja siedzę głównie w literaturze i językoznawstwie. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:21, 4 wrz 2018 (CEST)) :::{{ping|Anagram16}} OK, dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:35, 4 wrz 2018 (CEST) :::Ja mogę po październiku, jeśli będzie dana pozycja na UMK (bu.umk.pl). Ale mimo wszystko uważam, że nie powinny być takie tematy tu omawiane :P --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:41, 5 wrz 2018 (CEST) ::::Ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć wcale. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:38, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::{{ping|Matlin}}Za późno, ale dzięki za dobre chęci. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:09, 5 wrz 2018 (CEST) == Formatowanie == :Patrząc na podgląd zmian na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:Herold_Andre-Ferdinand_-_%C5%BBycie_Buddy.djvu/014&diff=next&oldid=1901761 tej stronie], mam dwie uwagi - zwróć uwagę na podział akapitu na wersy, jeżeli przy sprawdzaniu tekstu klikniesz na "Podgląd zmian" pokaże ci się które akapity rozpoczynają się od tabulatora, a które są podzielone, każdy akapit powinien zajmować jedną ramkę w podglądzie i zaczynać się od tabulatora i kończyć br-em. Gadżet z przybornika [[Wikiźródła:Narzędzia/Popraw tekst OCR]] pomaga w uporządkowaniu tekstu, łączy akapity, zamienia "br /" na "br", zamienia niektóre znaki, [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika przy wprowadzaniu tekstu jest niemal niezbędny], a przy korekcie w przypadkach jak ww. strona może być bardzo pomocy, należy jedynie dokładnie sprawdzić co zmienił. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 22:35, 5 wrz 2018 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Przepraszam, ale jakoś nie do końca zrozumiałem. W którym miejscu jest to narzędzie "podgląd zmian"? czy działa również przy jednej jedynej stronie w historii? czy masz może na myśli "historię zmian"? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:54, 6 wrz 2018 (CEST) Kiedy edytujesz stronę (przy tworzeniu nowej strony i przy wprowadzaniu zmian) masz na dole przycisk "Zapisz zmiany" i obok "Pokaż podgląd" i "Podgląd zmian". Podgląd pokazuje wprowadzane zmiany tak jak "historia zmian", ale zanim zostaną zapisane. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:00, 6 wrz 2018 (CEST) == Poprawki == Poprawek możesz dokonywać na tym statusie. Raczej się nie praktykuje wycofywania statusu bez nadzwyczajnej przyczyny. Możesz zresztą spytać jeszcze kogoś. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:11, 6 wrz 2018 (CEST)) == Żyto == Nic poważnego, mały błąd kodu, którego nie umiałem poprawić. Chodzi o "po obu stronach po­pie­la­to­%#8209;ru­da­wa gęstwa". Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 13:06, 14 wrz 2018 (CEST))<nowiki/> == Zlot Wikiźródeł i Wikisłownika - Źródłosłów == Szanowny Redaktorze! W imieniu organizatorów zapraszam Cię do wzięcia udziału w planowanym w dniach 26-28 października 2018 r. przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska drugim zlocie Wikiźródeł i Wikisłownika "Źródłosłów". Więcej informacji o Zlocie można znaleźć na [[:wmpl:Źródłosłów 2018|tej stronie]], gdzie można już [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Uczestnicy|zgłosić swój udział]] a także zaproponować poszerzenie [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Program|tematyki]]. Wiadomość rozesłana na prośbę wikiskryby: [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 12:06, 15 wrz 2018 (CEST) == Żyto == Masz na myśli "Żyto w dżungli?" Bo moi koledzy, mówiąc "żyto", myślą o czymś innym. Ale czas znajdę. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 4 lis 2018 (CET)) ::Chodzi o "Żytnią". Moc 40%. Producenta nie podaję, żeby nie robić reklamy. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:31, 4 lis 2018 (CET)) ::::Chyba jest jakiś błąd, bo dostęp powinien być. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:21, 16 lis 2018 (CET)) == Indeksy == Dobra robota z uzupełnianiem indeksów. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:09, 16 gru 2018 (CET)) Zgadzam się z powyższym. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:58, 16 gru 2018 (CET) == Dobra i zła wiadomość == [[:commons:File:Życie tygodnik rok II (1898) nr 18 str 6.png|Dobra]], [[:commons:File:Konopnicka - Ludzie i rzeczy page 270.png|zła]]. Co do złej, to być może trzeba usunąć status "problemy" i dokonać odpowiedniego {{s|przypiswiki}}. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:15, 31 sty 2019 (CET) :{{ping|Matlin}}generalnie, złej się spodziewałem taka jest odpowiedź ze wszystkich bibliotek dotąd. Jeszcze najlepsza jest ta podlinkowana wersja z polony xaxówx [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 31 sty 2019 (CET) ::{{ping|Matlin}}jest jeszcze jedna zła wiadomość, że Twój skan nie obejmuje całej strony 86, i trzeba będzie pogłówkować, jak go wykorzystać :) Ale super, że jest. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:27, 31 sty 2019 (CET) :::{{Ping|Draco flavus}} Zrobiłem to z premedytacją, żeby po prostu dokleić brakujący wers lub kilka wersów. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:04, 31 sty 2019 (CET) == Ad. Spiskowcy == Witam, dzięki za info. No cóż, czasami i tak bywa, ale powiadają, że ''lepszy rydz niż nic''... To tylko 2 strony na 170... więc sens tekstu pewnie nie wiele ucierpi. Po za tym zawsze można zajrzeć do oryginału -> [[:en:Uncle Bernac]]. A coraz więcej Polaków zna angielski. Btw. Ostatnio grzebię się w polskich tłumaczeniach spuścizny Doyle'a. Jeśli już siedzisz w temacie i wiesz co jak i gdzie szukać to może byś zerknął tutaj -> [[wikilivres:Index:Tajemnicze krainy (Doyle)]]. W książce brakuje 4 stron. I bez nich można się obyć, ale zawsze co całość to całość. Jakbyś mógł coś zaradzić to będę wdzięczny. Oczywiście nic pilnego... Pozdrawiam :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:59, 15 lip 2019 (CEST) :OK. Dzięki za info. Ja jestem ze Szczecina, tak więc na razie niech jest jak jest. Może w przyszłości to poprawią. Ostatnio np. po 4 latach uzupełniłem "12 krzeseł" Ilfa i Pietrowa bo na Polonie pojawiły się brakujące 2 egzemplarze Robotnika z 1929, gdzie to drukowali w odcinkach... [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 00:00, 16 lip 2019 (CEST) :Btw2. Ponieważ widzę, że sprawa uzupełnienia braków w "Spiskowcach" wydaje się trudna a nawet beznadziejna, więc dodałem streszczenie tych 2 stron wg wersji oryginalnej -> [[Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/73]]. Teraz treść zachowuje spójność. Nie jest to może ideał ale z braku laku... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:11, 17 lip 2019 (CEST) == Jeremi Curtin - Odwiedziny u Henryka Sienkiewicza.djvu/1 == Hej, tytuł jednak nie powinien być wyśrodkowany - zaproponujesz jak to zedytować? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:07, 27 lip 2019 (CEST) :popróbuję, podobnie jest przy innych zeszytach z tej serii [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:28, 27 lip 2019 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}} spójrz proszę teraz. Obawiam się, że idealnie nigdy nie będzie. na szerokiej stronie będzie zawsze wyglądać inaczej niż na bardzo wąskiej. Wydaje mi się, że tak, jak teraz (poza ew. brakiem ramki) jest kompromisowe.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:42, 27 lip 2019 (CEST) :::{{ping|Cafemoloko}} Albo tak, albo wycofaj ramkę. Na bardzo małym ekranie (typu telefon), ramka wygląda źle. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:48, 27 lip 2019 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Podoba mi się bardziej bez ramki. Spróbujemy bez? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:56, 27 lip 2019 (CEST) :::::{{ping|Cafemoloko}}Feel yourself free. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:59, 27 lip 2019 (CEST) == Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Fundacja Wikimedia pragnie poprosić cię o Twoją opinię w ankiecie na temat doświadczenia związanego z {{SITENAME}} i fundacją. Celem tego badania jest dowiedzieć się w jaki sposób Fundacja wspiera twoją pracę na wiki i jak możemy to zmienić lub poprawić w przyszłości. Twoje przemyślenia będą miały bezpośredni wpływ na obecną i przyszłą pracę Fundacji Wikimedia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 16:34, 9 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19352874 --> == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Kilka tygodni temu zapraszaliśmy Cię do wypełnienia ankiety Community Insights. Jest to coroczne badanie społeczności na całym świecie, organizowane przez Wikimedia Foundation. Chcemy dowiedzieć się jak bardzo nasza praca wspiera wiki. We are 10% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! '''Twój głos ma dla nas znaczenie.''' Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 21:14, 20 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19395141 --> == Dumas - Sprawa Clemenceau == W poszukiwaniach braków jesteś specjalistą w w/w książce od str 324 indeksu do końca, są to skany innej książki. Nawet rodzaj czcionki jest inny o treści i bohaterach nie wspominając, prawdopodobnie skanujący w Polonie po przerwie w pracy podmienił książkę, nie chcę mi się wierzyć, ażeby w oryginale była tak pomyłka [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 23:28, 3 paź 2019 (CEST) :{{ping|Wydarty}}Hej, zrobię, co będę mógł. Ale mam prośbę. Upewnij się, że rzeczywiście do końca są złe strony. Konkretnie sprawdź proszę co 16 stronę (324, 340, 356 itd.). Moje podejrzenie jest takie, że podmieniono jeden-dwa (tzw. arkusze wydawnicze). Jest to błąd, który się zdarza i łatwiej mi będzie wtedy podjąć jakieś kroki. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 09:11, 4 paź 2019 (CEST) :: Sprawdziłem. Od str 324 indeksu, a od str 65 tomu III jest inna treść, bohaterowie i miejsce (przeczytałem do końca)[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 09:56, 4 paź 2019 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Niestety jedyny egzemplarz, który namierzyłem jest w Bydgoszczy. Także, trzeba sprawę na razie odłożyć. Jest jeszcze na pewnym popularnym portalu aukcyjnym w internecie (wbrew pozorom konkurencyjna oferta...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:45, 4 paź 2019 (CEST) == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Zostało już tylko kilka tygodni na wypełnienie ankiety Community Insights! We are 30% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! Dzięki tej ankiecie Wikimedia Foundation uzyska opinie na temat tego, jak dobrze wspiera Twoją pracę na wiki. Wypełnienie zajmie tylko 15-25 minut, a ma bezpośredni wpływ na jakość udzielanego przez nas wsparcia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 19:04, 4 paź 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19435548 --> == Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Salicyna&diff=prev&oldid=2345186#bodyContent Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna] Tak dodany ping nie zadziała, on działa tylko wtedy, gdy jest dodany w tej samej edycji, w której dodajemy podpis. Czyli jeżeli chcesz dodać ping do wcześniejszej edycji to musisz od razu też uaktualnić podpis (skasować wygenerowany i wpisać od nowa cztery tyldy). [[Wikiskryba:Salicyna|Salicyna]] ([[Dyskusja wikiskryby:Salicyna|dyskusja]]) 14:40, 12 paź 2019 (CEST) :{{ping|Salicyna}}Dzięki.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:44, 12 paź 2019 (CEST) == Dziękuję :-) == Dziękuję ci za każdą edycję, w której poprawiłeś coś po mnie albo pomogłeś. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 20:01, 5 gru 2019 (CET) == ''Historje manjaków'' == Ukończyłem skład. Mógłbym prosić cię o rzut oka na efekt końcowy? ([[Historje_manjaków]])<br> Mam dwa pytania:<br> {{tab}}1. Co zrobić z przypisami? Jak je "uwidocznić"?<br> {{tab}}2. Dlaczego niekiedy po pierwszych zdaniach opowiadań następuje wyraźny odstęp od następnego akapitu? Z czego on wynika? Czasem pojawia się on także po użyciu {{c|tej komendy}}. {{ping|Szandlerowski}} Było trochę zamieszania z literówką w tytule Historja - Historje. Już wyprostowałem. Poza tym bardzo ładnie. Tam gdzie są potrzebne przypisy daje się na końcu [[szablon:przypisy|szablon Przypisy]] zobacz, jak jest w całości. Ad 2. nie wiem, szablon_c wprowadza nowy akapit (blok), przy pomocy parametrów możemy zmieniać automatyczne ustawienia przed=... i po=... BTW, staraj się pamiętać o podpisywaniu wiadomości. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 01:23, 9 gru 2019 (CET) == LinkRef == Hej! Przypuszczam, że wklejasz LinkRef częściej niż jest to potrzebne. Problemy przy eksporcie były kiedyś w przypadku używania w tekście linków zewnętrznych albo do innych indeksów (czyli gdyby np. linkować z Koranu do Biblii). Nie pamiętam szczegółów. Ale linkowanie do innego rozdziału, czy wiersza z tego samego tomiku nie było ZTCP problemem. PS. Co do wstawienia samej kotwicy nie trzeba twardo używać spana - jest szablon {{s|LinkWew}} [[Wikiskryba:Bonvol|Bonvol]] ([[Dyskusja wikiskryby:Bonvol|dyskusja]]) 11:49, 11 sty 2020 (CET) :{{ping|Bonvol}}Hej, już kończę, chętnie to omówię wieczorem na irc-u. Wybrałem Ziemię złotowską, którą dobrze znam (znaczy indeks) z ograniczoną liczbą odnośników, jako poligon. W razie czego możemy to bez problemu zrewertować (nad tym już nikt nie pracuje). Także nie rozpędzam się na razie. Moje przemyślenia - roboczo zebrałem w swoim [[User:Draco_flavus/brudnopis14|brudnopisie14]]. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:57, 11 sty 2020 (CET) == Strony całości == Wg uzusu na stronach całości daje się czysty szablon {{s|epub}} - ale to tylko dw. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 17:56, 13 lut 2020 (CET) :{{ping|Matlin}}Dzięki, przyznam, że chciałem w tej sprawie zagadnąć ankry-ego. Moim zdaniem sam {{s|epub}} daje kiepski plik wynikowy (bez rozdziałów), być może za "uzusem" przemawiają ważniejsze racje (np. by czytelnik miał do wyboru dwie wersje w razie technicznych problemów). Chyba że wiesz z czego wynika ten uzus? Albo znasz głębsze dno? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:43, 13 lut 2020 (CET) == Sue - Siedem grzechów głównych == W tomie VI brakuje str 120-121 Indeks 1724-1725 (dwa razy powtórzono skany stron 122-123) Być może to pomyłka w skanowaniu. Jesteś ponoć pogromcą braków. Książka jest z Polony. Jak możesz to pomóż. [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 16:34, 2 mar 2020 (CET) {{ping|Wydarty}} Hej, daj mi trochę czasu, ale wygląda to nieźle. Są dwa egzemplarze w Bibliotece Narodowej, kiedyś po drodze wstąpię i sfotografuję. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:25, 2 mar 2020 (CET) :Wiem, że to może potrwać, ale za pomoc dziękuję, szkoda by cała praca poszła na marne z powodu braku dwóch stron. Jeżeli w bibliotece są dwa egzemplarze, to nadzieja jest duża, chyba, że to jest "brak" w składzie książki.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:34, 2 mar 2020 (CET) ::{{ping|Wydarty}}Na pewno zadbam, twój ogromny wysiłek nie pójdzie na marne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:46, 2 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wydarty}}Widziałem, że skończyłeś ''Siedem grzechów głównych''. Nie chcę być gorszy i połatałem plik. Przy okazji też troszkę przerobiłem /całość &mdash; powinno teraz się ładnie wyświetlać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:57, 4 mar 2020 (CET) ::::Za scalenie dzięki, ja o tym jak wyświetlić mega pliki nie mam pojęcia. Po otwarciu całości można ściągnąć w formie e-booka równowartość około dwóch tomów jako zlepek różnych fragmentów. Jak to robili Matlin lub Ankry? przykład: całość - Żyd wieczny tułacz[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:35, 4 mar 2020 (CET) :::::{{ping|Wydarty}}Nie, scaliłem inną metodą. Ale też działa. Pozostało ci jeszcze uzupełnić te dwie strony.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:54, 4 mar 2020 (CET) ::::::Uzupełniłem. Dzięki za skany.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 20:52, 4 mar 2020 (CET) == Blokowanie indeksu – odpowiedź == Nie ma sprawy, właśnie już usunąłem moją rezerwację. Dodałem ją wcześniej, bo chciałem, by nikt mi się nie wtrącał do mojej pracy. Ale z racji, że (tak jak napisałeś) utrudnia wam to patrolowanie indeksu przez to, że się tam podpisałem, usunąłem dlatego swój wpis. Z drugiej strony pomoc bardzo mi się przyda, bo jestem wprawdzie dopiero początkującym wikiskrybą. Mam nadzieję, że owe patrolowanie nie będzie już ciężkie :) Pozdrawiam także, [[Wikiskryba:Szymonel|Szymonel]] ([[Dyskusja wikiskryby:Szymonel|dyskusja]]) 21:48, 4 mar 2020 (CET) == Na pierwszych dwadzieścia edycji - odpowiedź == Dzięki za małe wprowadzenie. Myślałem, żeby na początek spróbować z jakimś naprawdę super-skromnym tekstem i znalazłem sobie kilka propozycji: 1) Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100. rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów (M.P. 2008 nr 46 poz. 410) 2) Postanowienie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 10 grudnia 2014 r. w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Roberta Biedronia (MONITOR POLSKI 2014 R. POZ. 1203) 3) Decyzja nr 64 Komendanta Głównego Policji z dnia 22 lutego 2018 r. uchylająca decyzję w sprawie prowadzenia centralnego zbioru informacji o kandydatach do służby w Policji (DZIENNIK URZĘDOWY KOMENDY GŁÓWNEJ POLICJI z 2018.40) Wszystkie powyższe mają raptem 3-4 zdania. --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 15:44, 16 mar 2020 (CET) {{ping|Wulkan1}} rozumiem dobrze, że te indeksy (jak my to nazywamy) nie istnieją jeszcze (czyli m.in. nie ma ich jeszcze na commons)? Można by było coś takiego wrzucić, ale poza punktem 1 jest to mało rozwijające. Po prostu Wikiźródła nie są miejscem, gdzie się szuka aktów prawnych, decyzji. Ta Uchwała ws. Esperantystów - bym powiedział "od biedy". Jeśli ci zależy, mogę wrzucić (nie chcę cię zniechęcać :) ) ale na prawdę, nie są to rzeczy, które są naszą specjalnością domu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 16 mar 2020 (CET) (a ten by nie wystarczył? [[Indeks:Rozporządzenie Kierownika Resortu Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 10 października 1944 r. w sprawie ustalenia wykazu imiennego majątków i części majątków niepodlegających podziałowi.pdf|Rozporządzenie]] ::{{ping|Wulkan1}} W odróżnieniu od tej pierwszej (esperantyści), pozostałe akty są dostępne jako publikacje cyfrowe. I o ile mieszczą się w zakresie projektu, raczej unikamy dublowania ISAP w takich przypadkach. Technicznie: trzeba zamieścić plik pdf na Commons, zrobić do niego stronę indeksu i można opracowywać. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 05:11, 17 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wulkan1}} {{ping|Ankry}} Hej, Wulkan1 możesz spróbować sił: [[Indeks:Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100 rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów.pdf|Indeks do przepisania]] Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:13, 17 mar 2020 (CET) == Daje sobie spokój == Za dużo myślenia, za dużo pieprzenia się z tym formatowaniem, za dużo klikania. Ja się nie dziwie, że mało komu się chce męczyć z tym serwisem. On jest tak toporny że masakra.... --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 16:22, 17 mar 2020 (CET) :{{ping|Wulkan1}} Btw. Ale nas kolega podsumował ;) Z drugiej strony nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. ''My to robimy nie dlatego, że to jest łatwe. My to robimy dlatego, że to jest trudne'', cytując E. Kennedy'ego :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 22:01, 17 mar 2020 (CET) == [[Na granicy tureckiej]] (zbiór) == [[Na granicy tureckiej]] to ''Abdahn Effendi'', 1908 - znalazłem to onegdaj w zbiorach niemieckich. A [[Cicha ofiara]] to nie wiadomo co to jest i czy to w ogóle jest działo Maya. Odbiega stylem i zauważ, że nie jest podpisane na swojej stronie tytułowej. Wydaje mi się, że to działo samej Bohuszewiczowej, ale nie mam pewności, więc na razie przylepiłem do Maya. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 15:11, 13 maj 2020 (CEST) : {{ping|Electron}}Co to znaczy "w zbiorach niemieckich"? Masz jakiś link? Ja znalazłem faktycznie byłoby to wolne tłumaczenie Abdahn Effendi (opowiadania z 1908 roku, wydanego książkowo w roku następnym). Zdanie: "um die ganze unsaubere Bande zu durchsuchen, die aus fünf Personen bestand, die in Summa nur drei Namen hatten, nämlich zwei Achmed Agha, zwei Selim Agha und Abdahn Effendi. Die vier Agha waren Offiziere; der Effendi aber war Zivilist und zugleich der dickste Mensch, den ich in meinem Leben gesehen habe. Er betrieb die Viehzucht, die Landwirtschawft, die Bäckerei, die Fleischerei, die Jagd, die Gastwirtschaft, den Binnen- und Außenhandel und war zu gleicher Zeit der Schech el Beled, der Kadi und der Imam." &ndash; a kto ją chciał zbadać gruntownie, tracił po pewnym czasie wątek i stawał się bezwiednym i mimowolnym narzędziem w ręku szajki bandytów, którzy śmiałość swoją doprowadzili do bezkarności. A jednak szajka ta składała się tylko z pięciu ludzi, którzy w sumie nosili zaledwie trzy imiona: dwuch Achmetów agów, dwuch Selimów agów i jeden Abdahan effendi.  Czterej agowie byli oficerami; Abdahan effendi nie zmieściłby się w żaden mundur, był to bowiem najtłuściejszy człowiek, jakiego mi się w życiu widzieć zdarzyło, nosił więc strój cywilny; nie będąc jednak oficerem, był w literalnem znaczeniu tego słowa — wszystkiem. Piastował on jednocześnie urzędy szecha (nauczyciela), kadiego (sędziego) i imama (duchownego), czyli był najbardziej wpływową osobistością w całym okręgu i pozatem zajmował się hodowlą bydła, rolnictwem, rybołówstwem i handlem :myślę, że Cicha ofiara może też być Maya, bo po co by tłumaczka miała to firmować i po co mieszać oryginał z podróbką? :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:07, 13 maj 2020 (CEST) ::Tu masz link do opisu: https://www.karl-may-wiki.de/index.php/Abdahn_Effendi_(1908) , a tu tekst dzieła -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/erzaehl/reise/abdahn/abdahn-effendi.php . Oczywiście po niemiecku. Niestety, nie znam tego języka ale wystarczy wrzucić do google translatora, żeby przekonać się, że to jest właśnie podstawa tłumaczenia. Btw. w ogóle to tytuły są czasami tłumaczone od czapy i mają niewiele wspólnego z tytułem oryginalnym. W takim przypadku (zwłaszcza gdy tekst jest mało znany) mam taką metodę, że wrzucam do googla charakterystyczne nazwiska (czasami trzeba je z powrotem przetłumaczyć na język pierwotny a więc np. Charles a nie Karol, Cattermol a nie Kattermol, itp. ;), bądź charakterystyczne nazwy miejscowości występujące w tekście (razem z nazwiskiem autora) i patrzę co "wypluje" - zwykle w którymś z linków jest tekst oryginalny :) Co do Cichej ofiary nic nie znalazłem, nawet przeglądając spis wszystkich jego dzieł -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/indexa.php (i zaglądając do tekstów najbardziej "podchadziaszczych"). Ale jak mówię - nie znam niemieckiego, więc może coś przeoczyłem. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:37, 14 maj 2020 (CEST) ::Okazuje się jednak, że miałem rację co do tego tekstu - Ankry odkrył że to jest skrócony tekst powieści ''W zaraniu'' Teodora Tomasza Jeża. Pewnie mieli trochę wolnego miejsca i trzeba je było czymś zapełnić, to wrzucili coś co pasowało tematyką i co mieli pod ręką. "Zapomnieli" tylko podać rzeczywistego autora, bo lokomotywą był May ;) W ogóle więc trzeba brać takie doklejki z dużą dozą rezerwy. Btw. to też mi średnio wygląda na Hornunga -> [[Prysznic]], ale kto wie, kto wie? [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 02:47, 14 maj 2020 (CEST) :::{{ping|Electron}}Dziękuję za źródło i przede wszystkim za czujność w przypadku ''Cichej ofiary''. Niemiecki znam i jak widzisz powyżej potwierdziłem twoje ustalenie (w książce Jacka Burasa Übersetzungen... jest to też napisane, ale tam jest sporo błędów). Abdahna Effendi znalazłem tylko online w drobnych fragmentach na google books - także odpisałem to zdanie i znalazłem "konkordancję" w naszym tekście. Ale twój link jest o niebo lepszy. Co do ''Zarania'' to właśnie ja to ustaliłem (i implementowałem do naszego spisu [[Autor:Karol May]]). Natomiast jest ten tekst bardzo przerobiony i trudno się szuka po nim. Teraz zadaniem by było rozsądnie zmienić autora w tekście ''Cicha ofiara'' (T.T. Jeż czy anonim (* wg porównania z tekstem ''Zaranie'' przeredagowany tekst TT Jeża)??? Bo faktycznie, jak napisałeś nigdzie nie jest napisane, że to K. May tylko po cichu sugerowane. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:44, 14 maj 2020 (CEST) ::::OK. To w takim razie sorry za pomyłkę w kwestii "odkrywcy". Kiedyś nie przejmowano się aż tak kwestią autorstwa, działała tylko dobrze cenzura, ale ona miała inne cele działania niż dochodzenie autorstwa tekstów (chyba, że tekst był "nieprawomyślny" ;). Byleby sprzedaż szła dobrze - zresztą sprawdzić fatyczne dane nie było tak łatwo jak dzisiaj. Ale mi się ten tekst od razu wydał jakiś taki "mało-mayowski" - on zupełnie inaczej pisał niż Jeż... Dane dotyczące autorstwa poprawiłem, bo faktycznie nie ma co "przylepiać" do niego Maya, kiedy nie ma z nim nic wspólnego. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 11:59, 14 maj 2020 (CEST) == Szablony w [[Trucizny|Truciznach]] == Hej, widzę, że można i [[Trucizny/X|'''tak''']] :) Na pewno szybciej pójdzie, dzięki! [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:14, 17 maj 2020 (CEST) :Pochodzenie robiło się zawsze (jeśli już) w zbiorach (np. poezji). Tytuł X moim zdaniem jest mało miarodajny (zazwyczaj widziałem Tytuł całości w tym miejscu. Jeśli ci to ułatwi pracę zobacz na stronę [[Dyskusja modułu:Sandbox/Draco flavus/TestAllPagesUniv| Spis początków rozdziałów]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:49, 17 maj 2020 (CEST) ::[[Trucizny/I|Tak lepiej?]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:20, 17 maj 2020 (CEST) ::: Akurat Tytuł bym zrobił "na twardo" . Wyobraź sobie taki scenariusz, że nazwę pliku zmieniamy (np. Trucizny (1934) ), tytuł pozostanie Trucizny, reszta się zmieni... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:26, 17 maj 2020 (CEST) ::::Wyobrażam sobie taki scenariusz i również to, że po zmianie nazwy, poprawione zostaną wszystkie jej poprzednie użycia :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:38, 17 maj 2020 (CEST) :::::Tyyle pracy? Toż to pewnie z pięć minut roboty? :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:44, 17 maj 2020 (CEST) ::::: Zobacz jeszcze teraz [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Trucizny%2FI&type=revision&diff=2522829&oldid=2522819 małe poprawki]. Może tak ci się spodoba? (Link jest, w razie zmiany nazwy się dostosuje, rozdział jest automatycznie wpisywany... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:53, 17 maj 2020 (CEST) ::::::[[File:Facebook Like button.svg|30px]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 09:10, 17 maj 2020 (CEST) :::::: ps. ten indeks jest dobrym przykładem do ''tutoriala'', o którym ostatnio rozmawialiśmy. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 10:10, 17 maj 2020 (CEST) == Witaj nowy administratorze :) == [[Plik:Mop.png|right]] Gratuluję wyniku głosowania i powierzam Ci miotłę administratora abyś mógł tu robić większe porządki a w razie potrzeby gonić nią wandali ;) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:21, 7 cze 2020 (CEST) :Fajna ta miotła ;-) Przyłączam się do gratulacji! :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 01:32, 7 cze 2020 (CEST) :Miotła zrealizowana. Gratulacje. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 07:28, 7 cze 2020 (CEST) {{ping|Ankry}}{{ping|Bonvol}}{{ping|Zdzislaw}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Seboloidus}}{{ping|Electron}}{{ping|Himiltruda}}{{ping|Cafemoloko}}{{ping|Nawider}}{{ping|Joanna Le}}{{ping|Anwar2}}{{ping|Paterm}}{{ping|Wolan}} oraz mimo innej koncepcji pozytywny głos {{ping|Matlin}} Bardzo dziękuję za poparcie. Zwłaszcza dziękuję Joannie, która mnie półtora roku temu coachowała oraz Ankry’emu, który nieraz mi doradził, oraz wszystkim, wszystkim innym, którzy życzliwie korygowali moje błędy, komentowali, odpowiadali na moje pytania. Będę się starał nie zawieść zaufania. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 7 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 21:21, 7 cze 2020 (CEST) : Baw się dobrze :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:32, 8 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:59, 8 cze 2020 (CEST) : Gratulacje, zasługujesz na te uprawnienia jak nikt inny. W uzupełnianiu braków jesteś mistrzem. Ja przeoczyłem fakt głosowania na Ciebie, ale post factum popieram![[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 19:29, 1 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Dzięki wielkie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:35, 1 lip 2020 (CEST) == szablon poprzedni-następny == Hej, możemy spróbować zaimplementować szablony {{s|PoprzedniU}} i {{s|NastępnyU}} w tym projekcie: ''[[Indeks:Człowiek zmienia skórę|Człowiek zmienia skórę]]''. Przyda się więcej testów :)<br> [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 14:08, 5 lip 2020 (CEST) :{{ping|Cafemoloko}} obawiam się że nie :( liczebniki porządkowe pisane słowami są jeszcze niezaimplementowane, również problemem by były pierwsze dwa trzy rozdziały z nieregularnymi nazwami... Myślałem o tych pierwszy, drugi, trzeci... ale wydawało mi się to stosunkowo rzadkie, a tu od razu z tym przychodzisz :) (PS. Nie to, że nie myślałem o tym, ale osobno to jest ok 300 różnych możliwości w zależności od rodzaju rozdział, część, opus ). Można by dać nazwy rozdział 1, rozdział 2 ale nie będzie to zgodne z oryginałem, na dodatek już od początku rozdziały się "rozjadą". Możemy przedyskutować na irc-u. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:36, 5 lip 2020 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}}W sumie widzę, że tak jak jest z numerkami rzymskimi i dodatkami dałoby się zrobić. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:38, 5 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Draco flavus}} jak się da, to ok, a jak nie, to nic na siłę - nie ma co kombinować za bardzo. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 15:17, 5 lip 2020 (CEST) ::::Myślę, że w tym wypadku to tylko by utrudniało (część ręcznie (ICD), część automatycznie, żadnej logiki. Zostawmy ten indeks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:09, 5 lip 2020 (CEST) :::::To o czym piszesz dla mnie to czarna magia, strony i podstrony robię tak jak mi ktoś mówiąc wręcz kolokwialnie nakazał. Tego się nauczyłem. Schemat proponowany przez Ciebie jak na to spojrzałem, jest czymś nowym i wiele czasu na pewno upłynie nim go opanuję. Szablony informatyczne to coś o czym ja nie mam pojęcia. Moja praca w tworzeniu np. strony „Artur (Sue)“ to pobranie gotowca z poprzedniej książki np. »Tajemnice Londynu« i podstawienie właściwych parametrów. Ja tutaj siedzę i redaguję bo lubię czytać i często książek o które trudno nawet w bibliotece. Przy okazji coś po mnie zostaje i jeżeli ktoś przeczyta zredagowaną książkę to byłoby fajnie.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 15:57, 18 lip 2020 (CEST) ::::::{{ping|Wydarty}}Rozumiem, dzięki za opinię. W tym wypadku to również gotowiec. Ale nie namawiam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:33, 18 lip 2020 (CEST) :::::::{{ping|Wydarty}} Jeślibyś mimo wszystko przy jakiejś nowej książce chciał spróbować, mogę Ci chętnie zacząć (i oczywiście wskazać, co gdzie zmieniać, służąc pomocą). Pozdrwiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:46, 18 lip 2020 (CEST) == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować? == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować?-- [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 09:34, 23 lip 2020 (CEST) : śmiało działaj, pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:12, 23 lip 2020 (CEST) == [[Strona:Koran (Buczacki) T. 2.djvu/004]] == Jakiś powód, aby to pozostawić? [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 00:01, 5 sie 2020 (CEST) :{{ping|Zdzislaw}} Cześć, Zdzislaw, bylo/jest mi to do czegoś potrzebne (było - w sensie, że 100%- procentowo nie pamiętam). Tak na 95% chodziło o to, że przez użycie iwpages na stronie całości powstają bez tego "wynalazku" podwójnie numerowane odnośniki i linki w odnośnikach nie działają. Mam na oku ten indeks, jak dojrzeję, zrobię przeniesienie do głównej, wtedy się temu przyjrzę. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:11, 5 sie 2020 (CEST) == Odp:Niewidzialny człowiek == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Czupirek|oldid=2589944}}#Niewidzialny_człowiek Odp:Niewidzialny człowiek] Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Kwestia rozróżniania rozdziałów jest na stronie pomocy opisana tak, że nie udało mi się tego początkowo znaleźć; teraz już to widzę. Czy gdy kolejne rozdziały są na odrębnych stronach, też da się jakoś semantycznie oddzielić jeden od drugiego? Czy wtedy po prostu daję tekst z formatowaniem nagłówka, a kwestię podziału na rozdziały załatwia się już na samej stronie całej książki? (Ha, teraz widzę, że w przypadku [[Strona:PL_Wells_-_Człowiek_niewidzialny.djvu/26|rozdziału III]] też dodałeś to jako section. A czy wtedy na stronie poprzedniej też trzeba to wyodrębnić sekcją, czy też wystarczy już, że jest to zrobione na stronie tytułowej kolejnego rozdziału?) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 19:07, 23 sie 2020 (CEST) ::{{Ping|Czupirek}} Hej, ściśle rzecz biorąc, sekcje trzeba dodać tylko, gdy rozdział się zmienia w środku strony. Natomiast moim celem jest automatyzacja i standardyzacja tego, dlatego dałem na obu stronach sekcje ("żeby było wszędzie tak samo"), na granicy 1/2 rozdziału trzeba więc dać sekcje, na granicy 2/3 można dać sekcje (zmieniłby się wtedy kod na stronie w przestrzeni głównej). Jeśli chcesz, mogę ci zrobić taką strukturę, że będziesz mógł robić strony w przestrzeni głównej na bieżąco (może będzie ci to sprawiało większą frajdę niż przepisywanie samo). BTW: przyjęło się odpowiadać na wyjściowej stronie zawiadamiając przy pomocy szablonu <nowiki>{{ping|nazwa użytkownika}}</nowiki> [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:13, 23 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}} Rozdział II nadaje się do kopiowania (jedyne co trzeba zmieniać, to numery strony), po to właśnie były te sekcje (nazywaj je r01, r02, r03,... itp. Gdy dojdziesz do Epilogu to zrobimy ręcznie :) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:48, 23 sie 2020 (CEST) :::: Chciałam Ci jeszcze podziękować za ten szablon - rzeczywiście, pokazywanie od razu "na świat" kolejnych rozdziałów jest bardzo satysfakcjonujące. [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 12:24, 29 sie 2020 (CEST) == [[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya#Sfinks lodowy|Sfinks lodowy]] == Cześć. Świetnie, że udało Ci się znaleźć te dwie strony. Dziękuję. Już je skorygowałem. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 21:21, 24 sie 2020 (CEST) == Kółeczko == Dzięki za [[:Strona:PL Edward Nowakowski-Jego Eminencya kardynał Albin Dunajewski książę biskup krakowski.djvu/26|kółeczko]]. I w związku z tym mam pytanie: A taki [[Strona:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora.pdf/68|obrazek]] (zwłaszcza nakładające się kółko z kwadratami) da się w ten sposób stworzyć? --[[Wikiskryba:Fallaner|Fallaner]] ([[Dyskusja wikiskryby:Fallaner|dyskusja]]) 18:53, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Nie ma za co. A na drugie pytanie &ndash; ja nie umiem i wydaje mi się, że raczej się nie da (za dużo różnych elementów..., skośne kreski..., groty strzałek...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:47, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Wstaw to jako obrazek. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 19:54, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Ew. można przerobić to na wektor. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:14, 29 sie 2020 (CEST) {{ping|Fallaner}} [[Plik:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora scheme from page 68(66).svg|mały]] [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:58, 29 sie 2020 (CEST) == Formatowanie - odstępy miedzy rozdziałami == Przepisuję tego "Człowieka niewidzialnego" Wellsa i dręczą mnie kreseczki oddzielające rozdziały. Czy jest jakiś jeden ustalony szablon? W [[Wikiźródła:Pierwsze_kroki#Formatowanie_prozy_—_ogólne_zasady|poradniku]] jest mowa o sekwencji "<nowiki><br><br>{{---}}<br></nowiki>". Widziałam, że [[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Wells_-_Cz%C5%82owiek_niewidzialny.djvu%2F19&type=revision&diff=2590095&oldid=2590087 na przełomie rozdziałów I i II]] te 3 br-y wrzuciłeś jako część I rozdziału, a kreskę dałeś pomiędzy <nowiki><section></nowiki>, wraz z dodatkowymi odstępami przed i po. Z jednej strony logicznie jest traktować separator jako coś, co nie należy do żadnego z rozdziałów, a z drugiej w druku często był od niejako doklejany do rozdziału poprzedniego (co też ma swój sens, tak jak znaki interpunkcyjne doklejane do wcześniejszego wyrazu). Którą wersję lepiej stosować? Chciałabym mieć jakiś wzorzec do ujednolicania, bo w tej książce akurat rozdziały są bardzo krótkie i taka sytuacja zdarza się praktycznie co kilka stron. Ujednolicenie późniejsze też wchodzi w rachubę, ale lepiej to robić w 12 rozdziałach niż w 24. Pewnie czepiam się niepotrzebnych drobiazgów, ale cóż, męczy mnie to. ;-) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 11:41, 29 sie 2020 (CEST) ::Hej {{ping|Czupirek}} cieszę się, że robisz szybkie postępy i zaczynasz wchodzić w niuanse. Oczywiście masz rację. Powinno być jednolicie. Nie mamy tu żadnego kodeksu, najwyżej uzus. Skoro się mnie pytasz o radę spróbuję coś zaproponować na przełomie I/II rozdziału. Kreskę bym zaliczył do rozdziału poprzedzającego. Szablon {{Szablon:tns}} daje efekt taki, że pierwszy argument pokazuje w przestrzeni strona, drugi w przestrzeni głównej. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:06, 29 sie 2020 (CEST) ::{{ping|Czupirek}} Cześć. Jeśli można się wtrącić to <del>sugerowałbym</del> ''chcę pokazać'' najprostsze rozwiązanie, które stosuję: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br> <br>{{---}}<br><section end="r01"/> <section begin="r02"/>{{c|ROZDZIAŁ II.}} {{c|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> ::Jeżeli nie pojawi się kreska (separator) po którymś rozdziale, wówczas <del>użyć</del> ''używam'' {{s|tns}} tak, aby efekt dla przestrzeni głównej był spójny. A w przypadku oddzielania od siebie większych rozdziałów, np. różnych opowiadań w całym zbiorze, najczęściej używaną ''przeze mnie'' analogiczną opcją jest <code><nowiki><br><br>{{---}}<br><br></nowiki></code>. Oczywiście to jest <del>sugestia</del> ''przykład'' tylko. :-) Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:06, 29 sie 2020 (CEST) ''edycja'': [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 16:02, 29 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}}{{ping|Seboloidus}}Wiele dróg prowadzi do Rzymu, tak jak ja zrobiłem: jest IMHO OK: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br>{{---|przed=1em|po=2em}}{{tns||<br><br>}}<section end="r01"/><section begin="r02"/> {{f|ROZDZIAŁ II.|c|przed=2em}} {{f|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''|c}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> :::Te <nowiki>{{tns||<br><br>}}</nowiki> mają za zadanie wymusić w przypadku prezentacji rozdziału w przestrzeni głównej bardziej harmonijne odstępy. Ale ''de gustibus non est disputandum''. :::BTW, konstrukcja <nowiki>{{f|.....|c}}</nowiki> jest tu dość mało popularna ale jak najbardziej OK &mdash; częściej się widzi <nowiki>{{c|...}}</nowiki> :::Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:16, 29 sie 2020 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Wybacz, że tak się wciąłem, może nie najgrzeczniej to wyszło z mej strony. Nie chcę mówić co lepsze; podałem tylko „swoje“ najczęściej stosowane rozwiązanie. A już na pewno nie chciałbym, aby Twoja praca szła w niwecz. Doświadczeniem nie prędko Cię dogonię, więc właściwie moja wcześniejsza wypowiedź mało co wnosi. :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:33, 29 sie 2020 (CEST) :::::{{ping|Seboloidus}}Eee, tam, niegrzeczne na pewno nie, każde rozwiązanie jest dobre. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 29 sie 2020 (CEST) == br == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Trwałem w przekonaniu, że to właśnie <nowiki><br/></nowiki> jest obecnie bardziej standardowym rozwiązaniem. W takim razie oczywiście już nie będę robić tej podmiany — zawsze to mniej roboty. Jeżeli chodzi o już dokonane zmiany, przynajmniej w [[Indeks:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf|Widmie Przeszłości]], to mogę to posprzątać w najbliższych dniach. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:10, 23 wrz 2020 (CEST) == re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#uszkodzone_strony|uszkodzone strony]] == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Faktycznie, choć udało się tekst przepisać, to warto oznaczyć, że był tam problem. Było nieco więcej stron, gdzie wady skanu/książki dawały się we znaki, przejrzałem tekst jeszcze raz i oznaczyłem takie strony jako problematyczne. Przepisałem już całość. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 16:22, 14 lis 2020 (CET) == Kraszewski - Marynka i błąd składu == Cześć Draconie flavusie. Zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc, bo zetknąłem się z błędem składu, gdzie treści stron [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/349 21] i [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/350 22] w III tomie są zamienione między sobą, choć numeracja idzie prawidłowo. Właściwa kolejność treści stron powinna być następująca: 20 - 22 - 21 - 23...<br> W bibliotekach cyfrowych znalazłem 3 dokładnie te same wydania, jednak dorwałem też gotowego e-booka, który potwierdził powyższą zasadność.<br> Co zrobić z takich błędem, bo wydaje się naturalnym, że zamienić te strony w pliku djvu na Commons? Ale może też ma sens zmienić wtedy nr tych stron? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 23:40, 29 lis 2020 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Hej, moim zdaniem musimy się na czymś oprzeć (tj. na jakimś wydaniu papierowym). Trzeba by jednak dodać dopisek PW, że prawidłowa kolejność bloków tekstu ustalona na podstawie wydania w Gazecie Warszawskiej 1882 nr 92 i 93 (jeśli chcesz tu linki: [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331879/display/Default] i [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331880/display/Default] ). Formalnie najzgrabniej by było zrobić kopie na commons i podlinkować do naszego indeksu. Natomiast nie zmieniałbym naszego skanu, ponieważ on wiernie odwzorowuje strukturę wydania papierowego. Jak chcesz możemy to jeszcze przedyskutować. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:30, 30 lis 2020 (CET) ::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Zrobiłem moim zdaniem formalnie najlepiej, tzn. przypis wiki na stronie 348 i dalej poprawiona kolejność dopiero w przestrzeni głównej. Zastanówcie się, czy zrobić jeszcze dodatkowo ''Męczenników''. Jeśli tak, to jak? Jako jedną książkę składającą się z dwóch części i dalej po trzy tomy, czy raczej jako cykl (wtedy zostawiamy powieści jak są). Coś w rodzaju trylogii (raczej dylogii). Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:07, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}Cześć! Dzięki za pomoc! Dobrze prawisz z tym nie zmienianiem skanu. Twoje rozwiązanie wygląda dobrze (i nie wiem, co mógłbym zaproponować więcej, bo nie mam doświadczenia z takimi zagwozdkami). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:28, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}{{ping|Wydarty}} Nie wiem czy jest sens łączyć ''Na wysokościach'' i ''Marynkę'', bo to są dwie różne powieści. Nie neguję jednak. Jeśli są tu takie przykłady to zapodajcie. A może na stronę ''Męczennicy'' wystarczyłoby za treść [https://pl.wikisource.org/wiki/Wikiskryba:Seboloidus/brudnopis2#M%C4%99czennicy coś w tym kształcie]? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 22:28, 30 lis 2020 (CET) ::::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Nawet prościej myślałem [[Męczennicy (Kraszewski, 1886)]]. Jeśli ktoś będzie przeciwny, usuniemy. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:37, 1 gru 2020 (CET) :::::Wprowadziłem estetyczną poprawkę i całość ująłem jednym centrowaniem, bo wcześniej tabelka DT powodowała niewspółosiowość tych dwóch bloków. Proszę o ocenę, ew. korektę. <br>A na koniec trzeba by zmienić tytuł aby pasował do już zaproponowanego w [https://pl.wikisource.org/wiki/M%C4%99czennicy disambigu] (albo odwrotnie). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 13:16, 1 gru 2020 (CET) ::::::Zmieniłem nazwę (dodałem rok) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:28, 1 gru 2020 (CET) :::::::☺ Jak dla mnie, jest w porządku i zupełnie wystarczająco. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:25, 1 gru 2020 (CET) == Brakująca linijka lub dwie == Cześć. Na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:M.Leblanc_-_Wydrążona_igła.djvu/72&action=edit&redlink=1 tej] stronie brakuje kilku linijek. Powinna zaczynać się od apostrofu. To wada tego wydania. Istnieje inne tłumaczenie, które znajduje się na [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica-t-1,ODYzMzYxMTY/85/#item Polonie]. Stąd wiem, że zjadło maksymalnie 3 linijki. Co robimy z tym fantem? [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 20:20, 9 gru 2020 (CET) :{{ping|Kejt}} Zostawialiśmy takie kwiatki, dodawaliśmy przypis wiki <nowiki>{{pw|.....}}</nowiki> i w przypisie najlepiej zacytować cały brakujący tekst w oryginale. To inne tłumaczenie, więc nie możemy tak po prostu się nim posłużyć. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:27, 9 gru 2020 (CET) == Indeksy na główną == Hej, jeśli potrzebujesz jeszcze indeksów do przeniesienia na główną, do eksperymentów, to znalazłam takie: :[[Indeks:Karol May Sąd Boży 1930.djvu]] :[[Indeks:PL Jan Neruda - Pieśni kosmiczne i inne.djvu]] :[[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]]<br> A jak nie będziesz się nimi zajmował to dodaj na stronę [[Wikiźródła:Do zrobienia|Do zrobienia]] [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 16:34, 3 lut 2021 (CET) :::Hej {{ping|Joanna Le}} dzięki. [[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]] przeniosłem. Z Sądem Bożym (a raczej Sądami Bożymi bo są dwa podobne indeksy) -- nie mam pomysłu. Pierwszy rozdział nie ma tytułu, tytuły pozostałych zostały wydedukowane... Co do tego Nerudy, to się przyjrzę jeszcze. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:26, 3 lut 2021 (CET) == Początki == Dzięki, chciałem przeczytać akurat tę książkę i zobaczyłem, że jest na źródłach, wprowadzona i nie poprawiona. Stwierdziłem więc, że mogę spróbować, a przy okazji się czegoś nauczyć. Dziękuję za poprawki. Bardzo się cieszę, że będziesz mnie na początku obserwował. Jeśli będę miał pytania, to się odezwę. To jest bardzo poboczne zajęcie, więc pewnie będę poprawiał jakieś 1-2 strony dziennie. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 01:05, 11 lut 2021 (CET) * Dane są stąd: [https://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication/34748]. Można porównać, że jest to ten sam tekst. Widzę, że w Internecie pojawiają się daty życia Zofii Popławskiej-tłumaczki: 1891-1969. Moim zdaniem to jest ta sama osoba (choć pewności nie mam). Wygląda więc na to, że prawa autorskie jeszcze nie wygasły. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:41, 11 lut 2021 (CET) * No to sobie pokorygowałem :) Czy jest jakiś sposób, bym sobie mógł ściągnąć te skany w jednym pliku, czy muszę strona po stronie? [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:46, 11 lut 2021 (CET) ::{{ping|Tomasz Raburski}} w naszym slangu, to co robiłeś to "przepisywanie", ściągnąć możesz jako .djvu z commons, masz też link do polony, tam możesz ściągnąć jako pdf. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:50, 11 lut 2021 (CET) * Dzięki za pomoc. Na razie wracam na wikipedię, ale będę z pewnością zaglądał na źródła. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:53, 11 lut 2021 (CET) :::{{ping|Tomasz Raburski}} czekamy :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:54, 11 lut 2021 (CET) ::::{{ping|Tomasz Raburski}} Hej, twój indeks jest teraz na mulach (w naszym slangu). W skrócie uznaliśmy, że stanowi odbitkę wydania z 1924 roku, które w USA nie podlega ochronie prawa autorskiego. [[:mul:Index:PL Rolland - Gandhi.djvu|Gandhi]]. Jeśli masz ochotę, możesz działać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:00, 6 mar 2021 (CET) == Autobiografia Siemensa == Wielkie dzięki za poprawianie po mnie formatowania - ciągle się uczę Wikiźródeł. Przy okazji mam prośbę o zerknięcie na stronę [[https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:Wspomnienia_z_mego_%C5%BCycia_(Siemens,_1904).pdf/60]] gdzie próbowałem zrobić formatowanie i jednak poległem. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:43, 1 kwi 2021 (CEST) : Przenoszenie słów... O właśnie o to chciałem się zapytać, a tu patrzę i odpowiedzi udzieliłeś zanim zapytałem - DZIĘKI. Inna rzecz, która mnie nurtuje to justowanie tekstu. Ogólnie tekst w książce jest justowany, czy nie powinienem wstawiać też justowania w tekście przepisanym, czy to się pomija? [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 15:40, 2 kwi 2021 (CEST) ::Więc, dla nas kamieniem probierczym jest to, co otrzymujemy (tzw. w przestrzeni głównej). Tam tekst jest łączony i na końcu równiej justowany. Nie robimy tego w przestrzeni Strona (czyli tam, gdzie przepisujemy), po prostu odbywa się to na następnym etapie. Z tymi tytułami/streszczeniami na początku rozdziałów jest sprawa o tyle inna, że są formatowane niestandardowo (inaczej niż otoczenie), dlatego dałem tam align=justify i last=center. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:12, 2 kwi 2021 (CEST) : No i koniec końców ogarnąłem wszystkie strony na tyle na ile umiałem i wygenerowałem całość w przestrzeni głównej. Ze względu na objętość korci mnie podział na rozdziały czy nawet wątki/grupy wątków z tym, że oryginalnie książka nie posiada spisu treści, więc musiałbym to utworzyć wtórnie, czyli nie w pełni zgodnie z oryginałem. Stąd bardzo proszę o zerkanie na moje poczynania i ewentualne wskazówki co robić lepiej czy wręcz wskazywanie co spierniczyłem [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 23:25, 13 kwi 2021 (CEST) :: Jeśli będziesz miał chwilę to proszę zerknij w szczególności na [[Wspomnienia z mego życia/I-1|Rozdział I-1]] i kolejne - po prostu dla ułatwienia czytania długich rozdziałów wymyśliłem dzielenie ich na grupy wątków po ok. 4 strony oryginału. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:08, 14 kwi 2021 (CEST) {{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, generalnie nie dodajemy arbitralnych rozdzialow. Mozemy dodac, gdy jest jakis jasny podzial (chociaz kreski lub gwiazdki). Niestety nie moge ci Wiecej Pomoc. Pytaj {{ping|Joanna Le}} {{ping|ankry}} {{ping|Szandlerowski}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:52, 19 kwi 2021 (CEST) : Już mi {{ping|Tommy Jantarek}} pokazał jak można użyć kotwic i jak to może fajnie działać... a, że było to dokładnie to czego potrzebowałem, więc wdrożyłem to za drugim przebiegiem przez lekturę [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 11:54, 20 kwi 2021 (CEST) == Odp:dodawanie nowych tekstów == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Mahnka|oldid=2744900}}#dodawanie_nowych_tekstów Odp:dodawanie nowych tekstów] Dziękuję Panu za poprawki i chęć pomocy. Jak mawiają Ukraińcy, jestem już похилого віку i w formie Pan/Pani czuję się najbardziej komfortowo. Co do przeniesienia tekstu z biblioteki cyfrowej to niestety nie mogę wskazać odsyłaczem tekstu bezpośrednio, ponieważ strona Wikiźródeł blokuje mi wstawianie adresów internetowych ale chodzi o dwa teksty z biblioteki kpbc.umk.pl. Pierwszy to "Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku" a drugi to "Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony w wykonaniu artykułu VII Umowy o Przedwstępnych Warunkach Pokoju z dnia 12 października 1920 roku". Czy możliwe jest takie przeniesienie tych dokumentów, żeby miały tzw. OCR w sobie? Najwięcej wątpliwości mam wobec tego drugiego tekstu. Zawiera on trzy wersje językowe. Myślę, że w polskiej wersji językowej Wikiźródeł powinna znaleźć się tylko część polskojęzyczna tego tekstu, a wersja rosyjska i wersja ukraińska powinny trafić do odpowiednich wersji językowych Wikiźródeł. Wtedy trzebaby chyba "rozciąć" ten dokument z biblioteki cyfrowej na trzy mniejsze. Zupełnie nie wiem jak do tego podejść. Odpowiadając na ostatnie Pańskie pytanie - tak, mam zamiar pracować nad tymi dwoma dokumentami. Z góry dziękuję za wszelką pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 17:34, 7 kwi 2021 (CEST) ::{ping|Mahnka}} Czy chęć pracy dotyczyłaby również wersji ukraińskiej i rosyjskiej? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:51, 7 kwi 2021 (CEST) Myślę, że teksty w innych językach powinny przepisywać osoby, które władają tymi językami. Ale jeżeli będzie to warunek konieczny, żeby w ogóle zająć się tym dokumentem to w ostateczności mogę też przepisać tekst ukraiński i rosyjski. Wolałbym jednak tego uniknąć. Mogę natomiast poinformować w wikiźródłowych wersjach językowych ukraińskiej i rosyjskiej, że taki dokument jest dostępny do przepisania w ich Wikiźródłach. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:28, 8 kwi 2021 (CEST) :::{{ping|Mahnka}} [[Indeks:PL Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku.djvu]] wstawiłem. Niestety nie ma on OCR-u (po prostu plik pdf-owy go nie miał). Możesz korzystać z naszego gadżetu OCR (musisz go sobie włączyć w preferencjach). Ewentualnie może {{ping|Matlin}} ci pomoże wstawiając OCR do strony dyskusji. Z drugim tekstem jest sprawa trudniejsza technicznie, niestety nie zdążę już tego zrobić do końca kwietnia. Także, jeśli nikt ci do tego czasu nie pomoże, możemy wrócić do tematu w maju. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:16, 8 kwi 2021 (CEST) :::: {{ping|Mahnka}} Dodam OCR. Ewentualnie też widzę [https://pl.wikisource.org/wiki/Indeks:Jan_D%C4%85bski_-_Pok%C3%B3j_ryski.djvu inny indeks w tym temacie]. Co do drugiego dokumentu, to wydaje mi się, że nie trzeba przepisywać nie-polskich wersji, nie-przycięcie stron nie jest konieczne, ale może będzie wówczas wygodniej? Postaram się to też pociąć. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:53, 8 kwi 2021 (CEST) :::::{{ping|Mahnka}} {{ping|Matlin}} {{ping|Ankry}} Najbardziej eleganckie by było coś takiego: [[Indeks:Traktat dodatkowy tyczący się miasta Krakowa, jego okręgu i konstytucyi między dworami rossyjskim, austryackim i pruskim.pdf]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:51, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::Jeśli mamy plik zawierający tylko polską wersję, to nie widzę potrzeby. Jeśli ktoś na ukraińskich lub rosyjskich Wikiźródłach będzie chciał opracować wersje w tych językach, to może wtedy wrzucić drugi plik. Istotne jest powiązanie tekstów opracowanych, a to się robi przez Wikidata. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:47, 9 kwi 2021 (CEST) :::::: {{ping|Ankry}}{{ping|Draco flavus}} Hale, hale, myślałem, że to tekst z dwoma łamami/szpaltami, a to tak nie jest. Wstawiłem go na Commons, dodam indeks, {{ping|Mahnka}} Dodałem OCR w tym pierwszym indeksie. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 09:46, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::: {{załatwione}}, trzeba jednak ten [[Indeks:PL Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony.djvu|traktat o repatriacji]] podzielić na części językowe. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 10:17, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::{{Ping|Matlin}} W KPBC były dwa pliki. Myślałęm o [[:Plik:Układ o repatrjacji zawarty między Polską a Rosją i Ukrainą.pdf|tym]]. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 23:30, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::: Czy to nie jest ten sam plik? [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:48, 10 kwi 2021 (CEST) Kłaniam się uniżenie obu Panom za pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 11:20, 9 kwi 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2762329&oldid=2762327#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry,<br> Zauważyłem to bardzo pomocne zestawienie. Dziś otarłem się o szablon [[:uk:Template:PD-auto]], który w ukraińskich Wikiźródłach oblicza czy praca jest PD dla prawodawstwa Ukrainy. Może to się przyda. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 12:09, 1 maj 2021 (CEST) :Dzięki, dopisałem Ukrainę. Zestawienie obejmuje przykładowe kraje (Ukraina nie przyszła mi do głowy). [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 1 maj 2021 (CEST) == Żona z jarmarku == Cześć! We wstawionej przez Ciebie książce [[Indeks:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu|Żona z jarmarku]] zauważyłem ''missing page'' na początku. Może dałoby się to uzupełnić [https://rcin.org.pl/dlibra/publication/217576 z książki na RCIN-ie], zamieszczonej tam kilka dni temu? Pozdr. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 10:49, 15 maj 2021 (CEST) :Hej, to tylko okładka , zobaczę, co z tym zrobić, alternatywnie: a. uzupełnić, b. usunąć razem z następną c. zostawić. To jest tak naprawdę strona dodana by, się zgadzały parzysta-nieparzysta. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:32, 15 maj 2021 (CEST) ::{{ping|Seboloidus}} Załatwione [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:52, 15 maj 2021 (CEST) == WG 2021-19 == Cześć, miło mi poinformować, że Komisja Wikigrantów rozpatrzyła twój [[wmpl:WG 2021-19|wniosek o grant]] i zdecydowała o '''przyznaniu dofinansowania'''. W imieniu Komisji, życząc owocnej pracy, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 01:10, 17 maj 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2786723&oldid=2786580#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry! A może do drugiej tabelki możnaby dodać miejsce publikacji: Stany Zjednoczone? Bo amerykańska Polonia mogła coś wydać po polsku co podpada pod https://commons.wikimedia.org/wiki/Template:PD-US-no_notice [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 15:39, 3 cze 2021 (CEST) ::{{ping|Mahnka}} Dzięki za sugestię. Jednak ta tabela ma nieco inną logikę, niejako przekłada prawa zagraniczne na prawa amerykańskie w dniu 1.1.1996. Ze Stanami Zjednoczonymi sytuacja wygląda inaczej. Teksty opublikowane 95 lat temu (czyli czerwona data w diagramie) są w domenie publicznej, teksty opublikowane 1926-1977 bez wzmianki o kopyrajcie, również 1926-1963 z notą ale bez odnowienia praw także. Inne przypadki są dla nas mniej istotne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:21, 3 cze 2021 (CEST) test ==Zaproszenie== Droga Wikiskrybko / Drogi Wikiskrybo ! Jesteśmy małą grupą osób, które łączą wspólne zainteresowania, znamy się dość dobrze z naszych edycji dyskusji, również spotykaliśmy się kilkakrotnie w różnym składzie. Niestety w zeszłym roku takie spotkanie, choć planowane i mamy nadzieję przez wiele osób wyczekiwane, nie doszło do skutku. Dlatego w tym roku zaplanowaliśmy spotkanie wcześniej, bo na '''11 września 2021'''. Miejsce spotkania to sala w centrum '''Warszawy''' (z dogodnym dojazdem komunikacją miejską: metrem, tramwajem, autobusem), lub po prostu piechotą z Dworca Centralnego. Spotkanie będzie jednodniowe (być może z jakimś fakultatywnym spotkaniem w piątek lub niedzielę). Będzie być może nieco skromniej. Będziemy poruszać tematy, które nas interesują, możemy też po prostu luźno pogadać. Wieczorem może pójdziemy na jakąś pizzę? Salę załatwimy bezkosztowo, jakaś kawa itp. się na pewno znajdzie, resztę musimy załatwić we własnym zakresie. Staramy się o wsparcie WMPL - niemniej jednak jest to niepewne. I jeszcze dwie prośby, przy przyjeździe należy swoje dane osobiste zostawić (np. w zamkniętej kopercie) któremuś z biurokratów, Po dwóch tygodniach zniszczymy, to na wypadek jakichś pytań o bezpieczeństwo itp. Druga sprawa, to prośba o zaznaczenie w mejlu, czy jesteś szczepiona/szczepiony. Nie uzależniamy od tego naszego spotkania niemniej jednak chcemy móc elastycznie reagować na zmieniającą się legislację. Nie uruchomiliśmy jeszcze strony na wiki, gdzie można się będzie wpisywać, dlatego na razie prosimy o mejla do '''13 czerwca''' do któregoś z nas. Przepraszam za taką formę, ale musimy podjąć działania przed początkiem wakacji, stąd prośba o szybką deklarację. [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] <br><br>Drogie Skrybki i Skrybowie! Zgodnie z zapowiedziami Źródłosłów pod auspicjami WMPL odbędzie się w dniach 10-12 września 2021 w Warszawie w opisywanej wcześniej lokalizacji. Na stronie [[wmpl:ZS2021|Źródłosłów 2021]] znajdziecie więcej informacji oraz kartę rejestracyjną. Ponieważ zostają już praktycznie tylko cztery tygodnie prosimy do dopełnienie formalności. Zachęcamy również gorąco do wzięcia aktywnego udziału - czekamy na propozycje tematów do dyskusji lub może prezentacji? Pozdrawiamy [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] :: Jak by co to się zgłaszam, choć nie wiem jak to zrobić mailowo ;) [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 10:47, 11 cze 2021 (CEST) :::{{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, masz po lewej taki link "Wyślij e-mail do tego użytkownika" &ndash; to tak gwoli informacji na przyszłość. W każdym razie zgłoszenie zanotowane, będziemy Cię dalej na bieżąco informować. Wkrótce też powstanie wygodniejsza forma (= strona na Wikimedia) - ale fajnie, że już odpowiedziałeś, bo im wcześniej, tym łatwiej nam planować. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 11 cze 2021 (CEST) == Źródłosłów 2021 == Drodzy Wikiskryby! Po dwuletniej przerwie postanowiliśmy wrócić do formuły wspólnego spotkania wikiskrybów i wikisłownikarzy - Źródłosłowu, organizowanego pod auspicjami Wikimedia Polska. Jeśli oficjalne ograniczenia dotyczące organizowania spotkań oraz warunki epidemiczne na to pozwolą, Źródłosłów odbędzie się zamiast wcześniej zapowiadanego prywatnego spotkania wikiskrybów, w dniach 10-12 września br. w Warszawie. Zarezerwujcie sobie ten termin w Waszym kalendarzu. Więcej informacji wkrótce. [[User:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 00:39, 3 lip 2021 (CEST) == Parametry == Hej :) Mógłbyś zerknąć na stronę [https://pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:Strony_zawieraj%C4%85ce_wywo%C5%82ania_szablon%C3%B3w_z_parametrami_o_takich_samych_nazwach Kategoria:Strony zawierające wywołania szablonów z parametrami o takich samych nazwach] są tam strony dodane przez ciebie (niektóre chyba eksperymentalnie), najlepiej gdybyś sam poprawił, będziesz wiedział które parametry powinny zostać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 12:01, 4 lip 2021 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Hej, wiem o tym, na razie musi zostać jak jest. W skrócie: wykorzystuję tu fakt, że dwa razy podawany jest argument (pierwsze pojawienie się jest jako wzór dla pozostałych podstron, drugie tylko dla tej konkretnej). Strony są eksperymentalne i wolałbym na razie zostawić jak, jest. Być może będzie to tematem na Źródłosłowie... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:15, 11 lip 2021 (CEST) ::{{ping|Joanna Le}} Hej, trochę koncepcja się przez ten czas skrystalizowała. Teraz unikam tego nieeleganckiego podwójnego określania parametrów. Teraz szablon {{s|Dane tekstu2}} działa w ten sposób, że można centralnie na stronie głównej "zadać" parametr który ma być używany na podstronach (np. tytuł, autor) ale i zastrzedz, by dany argument był używany tylko na stronie głównej (np. okładka), lub tylko na podstronach (np. pochodzenie), na każdej z podstron każdy argument może być "nadpisany" [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:31, 7 sie 2021 (CEST) == automatyzacja == Taki niuans: jeśli ktoś potrzebuje [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Gospodyni_%28Brodzi%C5%84ski%2C_1867%29&type=revision&diff=2814393&oldid=2814392 przenieść stronę pod disambig], to mu łatwo nie będzie. Ja sobie poradziłem, ale przeciętny wikiskryba...? == Brak powiadomienia o nowej wiadomości == Dzień dobry, chciałbym poinformować, że [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Mahnka&curid=951304&diff=2844764&oldid=2834143 ta edycja] nie spowodowała pojawienia się kolorowego powiadomienia o nowej wiadomości, więc niektórzy adresaci mogą jej nie zauważyć. Nie wiem czy powodem jest oznaczenie edycji jako minor edit, czy też fakt, że autor edycji (bot) nie jest podpisany w treści edycji, ale nie ma śladu w powiadomieniach o tej edycji. Gdybym nie zajrzał do listy obserwowanych stron, to bym o niej nie wiedział. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 03:23, 13 sie 2021 (CEST) == Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci" - 1879 - brakujące strony == Drogi Smoku!<br> Zdjęcia strony wyszły mi jak następuje: <gallery> Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - strona tytułowa - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. tytułowa, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 129 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 130 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1879 - str. 131 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 131, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 132 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 132, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 133 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 133, BUW egz. GZXIX2497A </gallery> Problemów w BUW nie napotkałem, ale do Indeksu w Wikiźródłach wstawić mi nie potrafię...<br> Serdecznie pozdrawiam, [[Wikiskryba:M.Tarnowski|M.Tarnowski]] ([[Dyskusja wikiskryby:M.Tarnowski|dyskusja]]) 04:02, 14 wrz 2021 (CEST) {{ping|M.Tarnowski}} Dzięki, o resztę zadbam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:20, 14 wrz 2021 (CEST) == WG 2021-31 == Cześć! W imieniu Komisji Wikigrantów uprzejmie informuję Cię, że Komisja rozpoznała Twój wniosek o grant [[wmpl:WG_2021-31|WG_2021-31]] i podjęła decyzję o przyznaniu dofinansowania. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:38, 19 wrz 2021 (CEST) == Kantyczki == Cześć, przypadkiem znalazłem taką stronę [[Dyskusja indeksu:Kantyczki (Miarka)|Dyskusji do Kantyczek]]. Może będziesz zainteresowany [[Wikiskryba:Nawider|Nawider]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nawider|dyskusja]]) 22:09, 10 lis 2021 (CET) ::Hej{{ping|Nawider}}, ja jestem gorącym zwolennikiem dodawania stron z tego samego wydania (jeszcze lepiej egzemplarza, ale to z reguły z natury rzeczy niemożliwe). Ostatnio nie mam czasu, ale zapiszę i wrócę do tematu niedługo. Dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:12, 10 lis 2021 (CET) :::{{ping|Nawider}},{{ping|Rosewood}}, {{ping|Wieralee}} {{załatwione}} [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 18 lis 2021 (CET) Dzięki ! – [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 00:04, 20 lis 2021 (CET) == disFixer a [[Chłopek]] == Musiałam przenieść tę stronę (znalazło się inne wydanie pod disambig)<br> Mam linkujące do niej: * Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/47 ‎ (← linkujące | edytuj) * Pieśni rolników ‎ (← linkujące | edytuj) * Kloe ‎ (← linkujące | edytuj) * Przodkowie (Brodziński, 1867) ‎ (← linkujące | edytuj) i totalnie nie wiem, jak poprawić linki, disFixer się wykłada :/// Co robić? [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 13:31, 14 lis 2021 (CET) {{ping|Wieralee}} ta taka eksperymentalna strona, Ankry ciągle w nią też "wdeptywał", zrobię dziś [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:25, 14 lis 2021 (CET) == How we will see unregistered users == <section begin=content/> Cześć! Otrzymujesz tę wiadomość, ponieważ jesteś administratorem w jednym z projektów Wikimedia. Obecnie, kiedy ktoś edytuje stronę, nie będąc zalogowanym, w historii wyświetla się jego adres IP. Jak być może już wiesz, nie będziemy mogli tego robić w przyszłości. Jest to decyzja prawników Fundacji Wikimedia, spowodowana zmianami w przepisach o ochronie prywatności w internecie. Zamiast adresu IP będziemy wyświetlać maskowaną tożsamość. Ty jako administrator{{gender:{{ROOTPAGENAME}}||ka|(-ka)}} '''będziesz nadal {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|mógł|mogła|mógł/mogła}} zobaczyć oryginalne IP'''. Utworzymy nowe uprawnienie, przeznaczone dla osób, które potrzebują widzieć pełen adres, aby walczyć z wandalizmami, spamem itp. bez uprawnień administratorskich. Patrolujący będą mogli zobaczyć fragment IP również bez tego uprawnienia. Pracujemy również nad [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation/Improving tools|lepszymi narzędziami]], wspierającymi w walce przeciwko nadużyciom. Jeśli jeszcze o naszych działaniach nie {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|czytałeś|oczytałaś|czytałeś(-aś)}}, możesz się z nimi [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|zapoznać na Meta]]. Aby nie przegapić technicznych zmian na wiki, możesz [[m:Global message delivery/Targets/Tech ambassadors|zasubskrybować]] cotygodniowe wydania [[m:Tech/News|Tech News]]. Mamy [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation#IP Masking Implementation Approaches (FAQ)|dwa pomysły]] na implementację maskowania adresów IP. '''Chętnie poznamy twoją opinię'''. Daj nam znać [[m:Talk:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|na stronie dyskusji]], co sądzisz na ich temat i tego, który pomysł się sprawdzi lepiej na twojej wiki, teraz i w przyszłości. Możesz napisać w swoim języku. Sugestie są dostępne od października, a ostateczną decyzję podejmiemy po 17 stycznia. Dziękujemy. /[[m:User:Johan (WMF)|Johan (WMF)]]<section end=content/> 19:18, 4 sty 2022 (CET) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Johan (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=User:Johan_(WMF)/Target_lists/Admins2022(6)&oldid=22532666 --> == Znaki unicode w Wydrążonej Igle == Cześć! Na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/65|stronie 65]] w tym dziwnym równaniu są 3 znaki unicode. U mnie trapez nie wyświetla się wcale, a z trójkątami jest różnie. Ilustracja problemu: https://i.imgur.com/0VipzUS.png Ta linijka przewija się jeszcze na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/214|str. 214]]. Czy miałbyś jakiś pomysł na to? Mi tylko zamiana na svg przychodzi do głowy. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:04, 4 lut 2022 (CET) :Trzeba też na uwadze mieć, że w tekście jest błąd. Zamiast liczby 375 winno być 357, o czym jest na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/228|str 228]]. Dla porównania: [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica,ODk3NDk0MDA/80/#info:search:357 inne wydanie polskie] oraz [[s:fr:Page:Leblanc - L’Aiguille creuse, 1912.djvu/93|wersja francuska]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:38, 10 lut 2022 (CET) == Salammbo ponownie == Hejka, Mam kolejny problem z [[Indeks:PL G Flaubert Salammbo.djvu]]: po str 27 brakuje dwóch stron - strony 26 i 27 tekstu, strony te są w drugiej wersji, można je chyba wkleić w indeks; po str 287 brakuje 2 stron - strony 94 i 95 tekstu - przydałoby się wstawić zaślepki, może gdzieś się strony znajdą, a póki co tekst uzupełnię z innego wydania. Jakbyś miał chęć i czas pomóc będę bardzo wdzięczna :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:43, 17 lut 2022 (CET) :OK, zobaczę jeszcze dziś. Zaślepki trzeba wstawić, ale lepiej by było tekst uzupełnić z tamtego egzemplarza, napiszę do tej biblioteki. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:51, 17 lut 2022 (CET) == WG 2022-4 == Cześć, miło mi powiadomić, że grant został przyznany. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 13:08, 23 mar 2022 (CET) :Dzięki za szybkie załatwienie i informację. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:28, 23 mar 2022 (CET) == [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Toeppen_Max_-_Wierzenia_mazurskie_1894.djvu/146&curid=870245&diff=3078762&oldid=2536518 Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/146: Różnice pomiędzy wersjami] == Hej, czemu uzupełniasz {{s|pp}} i {{s|pk}} na tych stronach? Podobno nie ma już potrzeby robić nic podobnego? [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 18:39, 4 kwi 2022 (CEST) Hej, błędne są konstrukcje : <pre> ...... prze-<section end="cośtam" /> niesienie </pre> :W zwykłych wypadkach, tj. gdy nie ma na końcu sekcji jest OK. :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:49, 4 kwi 2022 (CEST) :: {{ping|Draco flavus}}. Aha, dzięki ;) [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 22:08, 4 kwi 2022 (CEST) == Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Skryptorium/Pulpit_techniczny&curid=28331&diff=3080694&oldid=3044582#bodyContent Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny] Dzień dobry. Zastanowiło mnie to gdyż ja nagminnie używam takiej konstrukcji w ukraińskich wikiźródłach. Np. na [[uk:Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf/183|tej stronie]] jest przeniesienie i [[uk:Три мушкетери (1929)/1/28|w scalonym tekście]] wszystko wygląda poprawnie. Nie bardzo rozumiem... [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:12, 7 kwi 2022 (CEST) :{{ping|Mahnka}} Dzień dobry, z tym przypadkiem to jest troszkę bardziej skomplikowany problem. Strony są łączone gdy; :• <nowiki>prze</nowiki>'''-<nowiki><section end=....../></nowiki>''' występuje przy transkluzji (czyli tworzeniu tekstu w przestrzeni głównej) na stronie '''X''' w konstrukcji <nowiki><pages index=.... from=</nowiki>'''X'''<nowiki> to=.... fromsection=.... ..../></nowiki> – po to zresztą się robi tu sekcję, żeby iść rozdziałami :natomiast nie działa gdy ta konstrukcja bądzie na jakieś stronie pośredniej z zakresu from=... to=... – w szczególności nie połączą się wyrazy na naszych stronach ..../całość. Czy potrzebnie robimy te strony .../całość to inna sprawa, ale takie u nas są i są na bieżąco tworzone. :zdaje się, że takich stron całości nie ma na ukraińskich wikiźródłach – mogę się mylić. :jeśli masz ochotę wypróbuj taką konstrukcję (żeby zaobserwować, o co mi chodzi): <nowiki><pages index=Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf from=182 to=184 /> </nowiki> (trzeba to zrobić na ukraińskich wikiźródłach - może być w brudnopisie) :Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:28, 7 kwi 2022 (CEST) == Źródłosłów 2022 == Drodzy Wikiskrybowie, w dniach 23–25 września 2022 w Gdańsku odbędzie się piąte spotkanie Wikisłownika i Wikiźródeł organizowane przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska. Do naszej dyspozycji będą sale konferencyjne, w których możemy przeprowadzić warsztaty i dyskusje dotyczące interesujących nas tematów, a także zaprezentować co się działo w projekcie i jego otoczeniu, czy też omówić ewentualne plany na przyszłość. Osoby spoza Gdańska mogą też liczyć na nocleg. Przewidywane są też gadżety dla uczestniczek i uczestników. Więcej informacji o samym spotkaniu oraz o sposobie rejestracji można znaleźć na stronie '''[[:wmpl:Źródłosłów 2022|Źródłosłów 2022]]'''. Trwają prace nad (ramowym) programem spotkania, gorąco zachęcam do zgłaszania tematów, które chcielibyście omówić, na temat których chcielibyście się więcej dowiedzieć lub w odniesieniu do których chcielibyście wymienić się poglądami z innymi członkami społeczności. Zgłaszajcie się, rejestrujcie, działajcie! [[Wikiskryba:MediaWiki message delivery|MediaWiki message delivery]] ([[Dyskusja wikiskryby:MediaWiki message delivery|dyskusja]]) 18:18, 18 sie 2022 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Wieralee@plwikisource przy użyciu listy na //pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:User_pl-N --> == na spotkaniu w Gdańsku == witaj chciałbym zapoznać się z metodą (metodami)przepisywania stron ,bo pojedyńczo jest ciężko może są sposoby na lepsze . [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 12:07, 12 wrz 2022 (CEST) :{{ping|Anwar2}} Nie wiem... przepisać jakoś trzeba, raczej pojedynczo. Hurtem raczej byłoby trudno... Strony widzisz jedną po drugiej. Jeśli nie jesteś cały czas on-line, możesz ewentualnie na przykład sobie w dwudziestu tabach (czyli zakładkach) w przeglądarce otworzyć sobie dwadzieścia kolejnych stron. Na spokojnie je opracować (przepisać) i gdy znowu będziesz miał kontakt z internetem po kolei przesłać. Wydaje mi się, że nic innego się w praktyce nie sprawdzi... (Mógłbyś oczywiście sobie ściągnąć plik z tekstem i opracować go w jakimś notatniku czy tp. – ale nie widzę w tym wartości dodanej... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:41, 12 wrz 2022 (CEST) == Skończone! == Hej! Skończyłem przepisywać ''[[Indeks:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu|Od Bałtyku do Karpat]]''. Więc pytanka: # Dodałem stronę tytułową i tekst w całości. Jeżeli dzielę na bajki (ze spisu treści) to w jakiej formie powinienem je publikować? Chodzi mi o to, że Antoni Piotrowski część z tych bajek wydał jako osobne utwory we wcześniejszym czasie i są one już na Wikiźródłach. # Chciałbym przetłumaczyć ostatnią (oprócz ''Autobiografii'' znajdującej się w Zbiorach Specjalnych Instytutu Sztuki PAN w Warszawie) książkę Antoniego Piotrowskiego pt. ''Józef Chełmoński. Wspomnienie''. Przesłałem już plik z Polony ([[:Plik:Antoni Piotrowski - Józef Chełmoński. Wspomnienie.djvu]]). Co dalej? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 13:06, 25 wrz 2022 (CEST) ::{{ping|Kulawik.pl}} Hej cieszę się, cieszę się przede wszystkim, że z nami zostałeś. ::ad 1. W chwili obecnej jest nie tak, jak być powinno: [[Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/122|spis treści]] linkuje do nieistniejących stron (czerwone) lub stron nienależących do książki. Należy to, co jest na stronie [[O sewcykowy dusycce]] i cztery inne ("niebieski") przesunąć na [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] (i cztery inne odpowiednio), wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące). Na stronie [[O sewcykowy dusycce]] (która teraz zawiera redirect lub jest pusta) należy utworzyć disambig do [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] i [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]] ( w tym drugim wypadku należy zaznaczyć, że pochodzi ze zbioru [[Od Bałtyku do Karpat]]. Teraz należy utworzyć dziesięć części tekstu (może [[Historje manjaków]] posłużą za wzór). Przy tym te, które mają swoje duplikaty są tworzone jako [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]], zaś te "unikalne" jako [[O takim dziadu co się w rzecy królewną ozynił]] . W sumie łatwiej zrobić niż wytłumaczyć... ::ad 2. <del>Ta książka, to same zdjęcia (album) trudno to nazwać przepisywaniem. Takich "tekstów" chyba dotąd nie było. Może {{ping|Ankry}} się tu wypowie o sensie "przepisywania" takiego zbioru. </del>Technicznie utworzyć indeks to nie jest problem: [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]]. ::W obu tych wypadkach służę pomocą oczywiście (lub mogę zrobić w całości), ale myślę, że jeśli sam zrobisz, to korzyść będzie większa. ::[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:05, 26 wrz 2022 (CEST) :::Poprawiony ping. {{Ping|Draco flavus}} No jak? Kilkadziesiąt początkowych stron Chełmońskiego to przecież tekst. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 14:01, 26 wrz 2022 (CEST) ::::To przepraszam {{ping|Ankry}}, widać od razu skoczyłem na środek i koniec... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:50, 26 wrz 2022 (CEST) ::::* {{Ping|Kulawik.pl}} Cześć. Tak jak napisał Draco flavus powyżej: "wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące)" — po przeniesieniu stron pozostało mnóstwo innych linków kierujących do starych nazw stron, a obecnie do stron ujednoznaczniających.<br> ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_chłopie_co_oszukał_dyabła]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/Nosił_wilk,_ponieśli_wilka]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_sewcykowy_dusycce]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_wilcku]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_takim_co_rozumiał_jak_dzwirzęta_gwarzom]] ::::: Poprawiłem tylko [[Szablon:Nowe]] i stronę [[Autor:Antoni Piotrowski|Autora]]. Jeszcze trzeba poprawić formatowanie i linki do Autora w Disambigach. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 19:08, 28 wrz 2022 (CEST) == Dwukolumnowość == Hej!<br> Czy jak zacząłem przepisywać ''[[Indeks:Pismo Święte Starego Testamentu czyli Zakon Mojżeszowy i Prorocy.pdf|Pismo Święte Starego Testamentu]]'' Jana Kowalskiego i przekład jest pisany w dwóch kolumnach to mam stosować {{s|col-begin}}; {{s|col-break}}; {{s|col-end}}? Bo tak zerknąłem na inne przekłady Biblii i np. ''[[Strona:Biblia Wujka 1840 Vol. I part 1.djvu/43|Biblia Wujka]]'' jest pisana normalnie pomimo, że orginał jest w kolumnach. [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 20:38, 2 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} przepisuj w jednej kolumnie, efekt ma być czytelny na wąskim ekranie czytnika przede wszystkim... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:51, 2 lis 2022 (CET) == Nadprucie == Cześć! Czy mógłbyś przenieść pod poprawną nazwę "Na odmienione nadprucie"? (powinno być "Na odmienione Nadprucie")? [[Specjalna:Wkład/89.68.171.222|89.68.171.222]] ([[Dyskusja wikiskryby:89.68.171.222|dyskusja]]) 12:24, 14 lis 2022 (CET) == Pytania == Hej! Jeżeli chciałbym przetłumaczyć ''History of Poland in several letters to persons of quality'' (''Dzieje Polski w kilku listach do wybitnych osobistości'') Bernarda O’Connora, to: # Dodaję indeks do Proofread i normalnie tłumaczę jakbym przepisywał? # Czy w polu "Tłumacz" wpisuję się, Wikiźródła, czy zostawiam puste? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 17:57, 28 lis 2022 (CET) {{ping|Kulawik.pl}}Nie tworzymy proofreadów do tłumaczeń. Jeśli tłumaczenia w j. polskim nie ma - takie tłumaczenie jest dopuszczalne, ale bez proofreadu. Nie mamy z tymi tłumaczeniami generalnie dobrych doświadczeń. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:36, 28 lis 2022 (CET) : I jeszcze tylko jedno pytanko: jest jakaś zasada kiedy stosujemy {{s|Nagłówek}} a kiedy {{s|Dane tekstu}}? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 22:01, 29 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} Si, nagłówka (już) nie stosujemy. Zawsze dane tekstu (przynajmniej jeśli chodzi o te przepisywane teksty) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:03, 29 lis 2022 (CET) :::Dzięki za odp! Przy okazji chyba powinniśmy zmienić [[Pomoc:Tworzenie nowych stron]] (sekcja ''Nagłówek''). <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 22:25, 29 lis 2022 (CET) ::::Strony pomocy są beznadziejnie nieaktualne. Staram się tworzyć własne, ale to mój punkt widzenia [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 29 lis 2022 (CET) :<s>Wiem, że dużo tych pytań ale jeszcze jedno: jak teraz przepisuję ''Biblię'' i wierzenia ''Ludu białoruskiego'' to w obu przypadkach mam wypunktowania. Jeżeli mam pkt-y i na następnej stronie zaczyna się na przykład od nr. 20. mam wstawiać po prostu <code>{{s|tab}}20.</code> czy jakoś przerobić <code>#</code>? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 13:21, 30 lis 2022 (CET)</s> Okey, już znalazłem szablon {{s|Werset}}. <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 16:03, 30 lis 2022 (CET) :::::Nigdy nie przepisywałem Biblii, ale chyba to właściwy szablon. Natomiast ten drugi tekst – bez szablonu werset, po prostu <nowiki>{{tab}}66. Tekst..</nowiki>[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:39, 30 lis 2022 (CET) == Re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#druga_ojczyzna|druga ojczyzna]] == Słusznie, tak będzie konsekwentniej. Przeniosłem rozdział pod nowy adres. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 22:00, 1 gru 2022 (CET) :Uznałem, że zostawię to na koniec – myślałem o uwzględnieniu tam spisu treści, który nie występuje w oryginale, a do tego chciałbym mieć wszystkie rozdziały, a zwłaszcza ich tytuły, żeby nie robić za często poprawek. W tym momencie już jest wystarczająco dużo napisane, by to poskładać, ale też równie dobrze w tym momencie mogę dociągnąć swoją część przepisywania/sprawdzania do końca. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 20:17, 15 kwi 2023 (CEST) == podział słowa z korektą == Dzięki za interwencję na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/425]]. Proszę, sprawdź jeszcze inne zagmatwane przeniesienie słowa na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/28]]. Mam też nadzieję, że sposób w jaki uzupełniłem nieczytelne słowa jest do przyjęcia. [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 21:24, 7 sty 2023 (CET) ::Hej, myślę, że OK, dopisuj też takie strony (jeśli tego jeszcze nie robisz) do [[Wikiźródła:Wikiprojekt Uzupełnianie skanów]] – choć tu będzie to prawdopodobnie błąd "systematyczny" na wszystkich odbitkach... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:39, 7 sty 2023 (CET) :::Pamiętam już o [[Dyskusja wikiskryby:Piotr433#Braki|dopisywaniu braków we wszystkie potrzebne miejsca]] :) :::Na moje oko to nie będzie błąd "systematyczny", tylko skutek naprawy książki taśmą klejącą. :::Pozdrawiam! [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 22:42, 7 sty 2023 (CET) ==Dzięki za zaufanie== ::{{ping|Ankry}} {{ping|Bonvol}} {{ping|Seboloidus}} {{ping|Wieralee}} {{ping|Joanna Le}} {{ping|Zdzislaw}} {{ping|Nawider}} {{ping|Wolan}} {{ping|Alenutka}} {{ping|odder}} {{ping|JKW}} {{ping|Piotr433}} wielkie dzięki za zaufanie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 00:18, 5 lut 2023 (CET) == [[:pl:chapter:WG 2022-16|WG 2022-16]] == Cześć! Podsumowuję Twój wikigrant. We wniosku napisałeś, że planujesz uzupełnić brakujące strony w książce ''Wierzyciele swatami'' i wskazałeś ich numery: 145-148. Tymczasem w sprawozdaniu podałeś strony 143-146. Proszę Cię o zedytowanie strony wniosku lub sprawozdania, aby informacje były spójne :). Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 13:36, 11 lut 2023 (CET) ::{{ping|Wiktoryn}} Cześć! Przepraszam jeśli to było mylące, zgodnie z sugestią zedtowałem, choć informacje nie były niespójne 145 strona skanu to 143 strona książki (po prostu na początku skanów są okładki), jednak przyznam nieco mylące. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:53, 11 lut 2023 (CET) == Pierwsze pytania == Cześć! Poprawić źle odbitą literę jest prosto, skorygować ewidentny błąd też. Schody zaczynają się, gdy jest uzasadnione (w mojej ocenie) podejrzenie o błąd, ale jednak tylko podejrzenie. Trafiłem na przykład na [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:F._Antoni_Ossendowski_-_Puszcze_polskie.djvu/63?action=edit dgrubice], a myślę, że chodzi o [https://spxvi.edu.pl/indeks/haslo/49826 drgubice]. W takich wypadkach mam trzy wyjścia: zastosować szablon korekta, zostawiać tak jak jest albo zwracać się z tym do kogoś z większym doświadczeniem. Od razu uprzedzam, że tego może być dużo, więc zaczepiony może nie być na dłuższą metę zachwycony (dlatego dotąd najczęściej wybierałem wyjście nr 2 i ileś takich znalezisk już przepadło, bo ich sobie nie spisywałem). Co, jeśli podejmę decyzję, ale się pomylę?<br>I przy okazji pytanie z innej beczki. Jak powstają te teksty? Generuje je jakiś program do przetwarzania skanu? Bo napisać ''ornotuje'' zamiast ''omotuje'' albo pomylić wykrzyknik z literą ''l'' lub ''I'' to dla automatu nic nadzwyczajnego, ale człowiek, choć robi różne błędy, to akurat nie tego typu. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:14, 25 mar 2023 (CET) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} To zależy od stopnia pewności. Jeśli się jest pewnym - skorygować, w razie wątpliwości po prostu zostawić, naszą "misją" nie jest poprawianie starych tekstów ale tylko ich udostępnianie. W przypadku "prawie pewien" można ew. jeszcze zrobić coś takiego <nowiki>{{pw|Prawdopodobnie błąd w druku, powinno być drgubice (sieci itd.)}}</nowiki>. Także zostawienie, jak jest w przypadkach wątpliwych jest jak najbardziej możliwe i zalecane. Co do drugiej części pytania, to tak, teksty są praktycznie zawsze automatycznie opracowywane, ale jest to tylko surowa wersja. Potem czyta je po kolei kilku skrybów, kolejno "podbijając" stopień korekty. W tym wypadku ktoś to niestety przeoczył. Tutaj więcej: [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Idea_proofreadingu|Idea proofreadingu]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:32, 25 mar 2023 (CET) ::Dziękuję. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 25 mar 2023 (CET) :Mam prośbę, żebyś rzucił okiem na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu%2F155&diff=3385468&oldid=1917660 tę edycję]. Są dwie interwencje, obie niepewne. Jedno pw i jedno tab. Tam powinien być akapit, ale nie wiem, jak inaczej (i czy w ogóle) to korygować. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 28 mar 2023 (CEST) ::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Co do pierwszej części dolorosa nie mam uwag (choć nie można wykluczyć, że ta postać myli słowa, że celowo jest taki zabieg artystyczny, tu by trzeba moim zdaniem przejrzeć, co i jakim językiem mówi w książce, kim jest... Zaś tab-a bym nie dawał, nie ma w oryginale, raczej nie widzę powodu, by poprawiać, zecera, jeśli w sumie i tak, i tak może być [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:49, 28 mar 2023 (CEST) :::::Dzięki. Co do poprawiania zecera, kierowałem się m.in. [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:PL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu/041?action=edit taką (czyjąś) korektą] <nowiki>{{Korekta|Mamusia|— Mamusia}}</nowiki> (ale wątpliwości miałem, stąd prośba o ten rzut oka), natomiast co do ''dorolosy'', to nie znalazłem takiej formy nigdzie (Wikiźródła, ale też Google Książki), natomiast z tekstu wynika, że o boleściwość chodzi. :::::Gryzie mnie też trochę - ale podejrzewam, że trzeba zostawić, jak jest - zróżnicowanie w pisowni nazw własnych. Kiedy w "Heidi" nazwisko Sesemann konsekwentnie 111 razy napisano przez "nn", a jeden raz przez "n" pojedyncze, zrobiłem korektę. Ale w "Barbarze Tryźniance" przykładowo jest 13 razy "Treyzner", 6 razy "Treizner" i 1 raz "Treuzner". Chętnie bym też poprawił "głustwo po głustwie" (poza tym jednym dubeltowym wystąpieniem w tekście 7 razy są zwyczajne "głupstwa"), ale pewnie byłoby to o jedną edycję za daleko. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:10, 28 mar 2023 (CEST) :::::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} raczej lepiej zostawić niż poprawić za dużo, ale tu trzeba wyczucia... wariantów Treyznera bym nie poprawiał, głustwo po głustwie - sam nie wiem, ale bym chyba zostawił. Natomiast korekta przez dodanie kreski dialogowej (przy już zrobionym akapicie) to mniejsza ingerencja niż dodanie akapitu, którego nie ma w tekście. także kreskę bym owszem dodał, akapitu bym nie tworzył, chyba że by był konieczny. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:17, 28 mar 2023 (CEST) ::::::::::Jeszcze raz dzięki. I za cierpliwość też ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:43, 28 mar 2023 (CEST) == Szablon Tytuł do indeksu == Cześć! Zacząłem poprawiać literówki w hasłach ''Słownika ilustrowanego języka polskiego'' Arcta. <s> Po kilku poprawkach zorientowałem się, że w indeksie nowe hasła robią się czerwone. Doszedłem już do szablonu <nowiki>{{Tytuł do indeksu}}</nowiki>, ale... </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3AM._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_3.djvu%2F476&diff=3386486&oldid=2606270 edycja poprawiająca ''Zadowoknienie'' na ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Indeks_Z indeks z czerwonym wyrazem ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowolnienie nowa strona, która powinna się pojawić] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowoknienie stara strona, która powinna zniknąć] </br>Czy to, że efekt wciąż jest daleki od spodziewanego, to kwestia czasu (np. że robot przegląda zmiany co jakiś czas i trzeba tylko poczekać), czy może taka operacja wymaga czegoś więcej (np. dodatkowej ręcznej interwencji kogoś z odpowiednimi uprawnieniami)? </s>[[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 10:51, 30 mar 2023 (CEST) :Nieaktualne, wymyśliłem! [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:04, 30 mar 2023 (CEST) :Hej, {{Ping|Nocny prom do Tangeru}} w takich przypadkach, poprawiasz literówkę w haśle (szablon Tytuł do indeksu jest potrzebny tylko jak nazwa wyświetlana na głównej ma wyglądać inaczej niż na stronie), a na dotychczasowej stronie "z błędem" wchodzisz w "Narzędzia" w opcje "przenieś" i przenosisz na prawidłową nazwę. Trzeba jeszcze odznaczyć "Pozostaw przekierowanie pod dotychczasowym tytułem", przekierowanie w takim przypadku nie jest potrzebne. Jeżeli utworzysz stronę nową z prawidłowym tytułem, to tą z błędnym trzeba osobno usunąć, ty nie masz do usuwania uprawnień więc musisz ją oznaczyć szablonem {{s|ek}}. :Mam jeszcze pytanko. Poprawiasz tylko pojedyncze literówki, nie zmieniasz statusu strony, czy nie sprawdzasz jej całej? [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 11:12, 30 mar 2023 (CEST) ::Nie sprawdzam całej. To efekt moich leksykalnych poszukiwań, innej aktywności. A to, co piszesz, jest trochę inne niż to, co wymyśliłem. Na razie robię to tak, że wchodzę w tworzenie strony i tam się podaje tylko stronę (papierową) i tom. To wystarczy, by nowe się pojawiło. Ale o starej stronie nie pomyślałem. Widzę, że teraz jest usunięta przez Ciebie. Ja na razie pewnie nie mam uprawnień do przenoszenia. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:17, 30 mar 2023 (CEST) :::Doczytałem o tym <nowiki>{{ek}}</nowiki>. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:18, 30 mar 2023 (CEST) == WikiSzablon == Zgodnie z ostatnią dyskusją na Wzlot 2023 zrobiłem na próbę szablon do pobierania z Wikiźródeł. Jest na 3 podstronach, wybranych przypadkowo. Proszę sprawdzaj statystyki, czy ten szablon działa według oczekiwań. * [[:w:Nędznicy|Nędznicy]] * [[:w:Aferzysta|Aferzysta]] * [[:w:Bracia_Karamazow|Bracia_Karamazow]] [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 14:35, 25 kwi 2023 (CEST) ::{{ping|KrzysztofPoplawski}} Hej, wielkie dzięki. Tak właśnie sobie wyobrażam ideę Zlotów ponadprojektowych. Mam nadzieję, że się przyjmie i stanie standardem. Pinguję też inne osoby zaangażowane w temat: {{ping|Joanna Le}}, {{ping|Wieralee}}, {{ping|Ankry}}, {{ping|Nawider}}, {{ping|Zdzislaw}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 25 kwi 2023 (CEST) :::Dzięki za dzięki. Przyjemnie się odbiera taki odbiór ;). Sprawdźmy przez 2 tygodnie jak wpłynęło to na statystyki pobrań. Jak będzie ok, to będę uzupełniał arty w Wiki o szablon. [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 20:00, 25 kwi 2023 (CEST) ::::Ja również dziękuję. Tak, za 2 tygodnie zweryfikujemy, jaki wpływ szablon miał na statystyki odwiedzin strony z utworem oraz liczby pobrań. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 25 kwi 2023 (CEST) == Encyklopedyja powszechna (1859) == Hej Draco. Mógłbyś, proszę, zobaczyć jeszcze tutaj: [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Apraksin (Teodor)]]? Po tym haśle następne się posypały :( Z góry bardzo dziękuję [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:14, 6 cze 2023 (CEST) :{{ping|Wieralee}} Hej, to nie błąd, ale ficzer. w skrócie - szablon działa poprawnie, gdy jest jedna strona dalej już przepisana. Po prostu tak jest ekonomiczniej. Można przepisywać na przykład 50 stron, i potem utworzyć hurtem 200 haseł do przedostatniej strony. Zabezpieczanie tego, by działo również na ostatniej stronie się mija z celem, skoro to tylko sytuacja tymczasowa (a ostatnia strona w tomie wcale nie jest ostatnia, bo po niej zawsze są jakieś spisy treści itp.). Ale w razie problemów technicznych zawsze pomogę. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:30, 6 cze 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnione na podstawie innego wydania == Tak, chyba masz rację, przypisy są zdecydowanie częściej używane. Z taką uwagą na stronie indeksu spotykam się po raz pierwszy. Ale ma ona swoje zalety, dzięki podlinkowanemu skanowi nie musiałem go szukać po całym internecie, nie trzeba też przeszukiwać wszystkich stron, bo od razu wiadomo, że w dostępnych skanach są braki i wiadomo, na której stronie się ich spodziewać. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 12:06, 6 cze 2023 (CEST) == WG 2023-18 == Cześć! Z radością informuję, że Twój wniosek o wikigrant został przyjęty. Powodzenia w realizacji projektu! Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 21:45, 8 lip 2023 (CEST) == Dziękuję za zaproszenie == '''Odp. na:''' ''W dniu 2023-08-20 21:51:43 użytkownik Wikiźródła <wiki@wikimedia.org> napisał: Hej, 26. sierpnia mamy małe spotkanie wikiźródłowców w Warszawie (...)''<br/> Cześć! Dziękuję i przepraszam, że nie odpisałem w porę. Miałem trochę młyn w sprawach rodzinno-wyjazdowych, ale pewnie i tak bym się nie zdecydował - na razie, bo może kiedyś do tego dojrzeję ;-)<br/> Serdecznie pozdrawiam [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 29 sie 2023 (CEST) {{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, to może 13-15 października? To będzie mam nadzieję spotkanie i towarzyskie, i merytoryczne ([[:wmpl:Źródłosłów 2023|Źródłosłów]])... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:11, 29 sie 2023 (CEST) == Przypis == Cześć. Na [[Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/41|tej stronie]] jest przypis nie wiadomo do czego, ani nie wiadomo czyj, nieujęty w poprzednich etapach. Nie wiem, co z tym zrobić. Daję znać. :) [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 13:08, 7 paź 2023 (CEST) ::{{ping|Kejt}} to są wycinki z gazety, najwyraźniej przypis należy do innego artykułu, pomiń po prostu [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:41, 7 paź 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnianie skanów == Dziękuję za informację. Mam zamiar sam uzupełnić te braki, ale oczywiście umieszczenie indeksu na liście zwiększa szansę. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 14:27, 16 gru 2023 (CET) == Julian Tuwim == Hej,<br>z okazji tego, że dzisiaj utwory [[Autor:Julian Tuwim|Juliana Tuwima]] przeszły w stan domeny publicznej chciałbym się zapytać, czy wiesz w jaki sposób przenieść dwa jego dzieła (''[[oldwikisource:Czyhanie_na_Boga|Czyhanie na Boga]]'' / ''[[oldwikisource:Rewolucja_w_Niemczech|Rewolucja w Niemczech]]'') z Wikiźródeł ogólnych (Wikisource) do polskich? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 14:53, 27 gru 2023 (CET) :::{{ping|Kulawik.pl}} Niestety nie przeszły jeszcze... Ale nie martw się – przejdą 1. stycznia 2024. Co do Twojego pytania – wiem. Zajmę się tym chętnie w styczniu. Samo przenoszenie to proces dość wrażliwy, by nie zrobić bałaganu, który trudno jest naprawić dlatego wymaga uprawnień administratorskich. Drugie to ewentualnie konieczność dostosowania do naszego otoczenia – tu Twoja pomoc będzie bardzo przydatna. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:13, 27 gru 2023 (CET) ::::Dziękuję za odp. Chcę tylko dopytać: czyli prawa autorskie przechodzą ''w zaokrągleniu'' po 70 latach od śmierci autora -> kolejnego roku kalendarzowego, a nie dzień po jego 70. rocznicy śmierci? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 15:26, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Si, na przełomie roku kalendarzowego. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:20, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Byś się za bardzo nie rozpędził, jeszcze muszę dodać, że na Wikiźródłach w przyszłym roku będziemy mogli umieszczać spośród utworów Tuwima jedynie te, wydane w 1928 roku lub wcześniej (co rok wchodzi następny. Polecam tabelkę na stronie [[Pomoc:Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:10, 28 gru 2023 (CET) == Jak się robi przejście do następnej linii? == Chodzi mi o [https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Ca%C5%82o%C5%9B%C4%87/Tom_IV taki przypadek], a w nim hasła '''Szpotawy''', '''Węborek''' czy '''Wodne'''. To hasła, które zaczynają się równo ze stroną. Przykładowo strona 345 kończy się: <pre><section end="Szponton" /></pre> a strona 346 zaczyna się <pre><section begin="Szpotawy" /></pre> i choć normalnie pomiędzy takim ''section end'' a ''section begin'' robi się odstęp, to tutaj nie, łamanie strony powoduje, że '''Szpotawy''' dokleja się do końca poprzedniego hasła. Co tam trzeba dopisać? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 17 sty 2024 (CET) :Chyba znalazłem rozwiązanie. Natknąłem się na taki przypadek przy innym haśle. Trzeba dopisać <pre><!-- --></pre> (piszę na wypadek, gdyby to nie było wszystko i jeszcze czegoś nie wiem więcej; na razie to chyba działa). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:19, 17 sty 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} i tak, i nie :) <nowiki><!-- --></nowiki> używamy do wewnętrznej komunikacji między wikiskrybami, to jest formuła która pozwala zawrzeć na stronie książki coś, co się nie wyświetli, ale będzie widoczne w trybie edycji dla następnych korygujących np. "<nowiki><!-- wydaje mi się, że tu jest przecinek, ale przy tak słabej kompresji ciężko wyczuć --></nowiki>" albo "<nowiki><!-- proszę nie usuwać tego znaku, jest potrzebny technicznie, bo... --></nowiki>". : Jeżeli chodzi o nie sklejanie się wierszy tekstu na przełomie stron w książkach, gdzie przy proofreadzie nie stosowano br-ów, to problem wyniknął w wyniku usuwania innego błędu, jakim było dodawanie wielu wolnych wierszy na końcu stron przez niektórych edytorów. Zaprogramowano więc, że wolne linie na początku i końcu strony proofread są przez oprogramowanie kasowane. Ale wtedy okazało się, że w niektórych przypadkach te wolne linie są potrzebne. Wikiskrybowie zauważyli, że wstawienie czegokolwiek, co się nie wyświetla — na końcu strony po wolnej linii lub na początku strony przed wolną linią zapobiega tej automatyzacji. Np. na mul-u używa się do tego <nowiki></nowiki></nowiki> na początku następnej strony i daje potem tę wolną linię, a potem dopiero tekst z bieżącej strony. Ale podejrzewam, że wstawienie np. <nowiki><poem></poem></nowiki> też by zadziałało. : To troszkę nieintuicyjne, być może dlatego lata temu zadecydowano o używaniu br-ów dla wymuszenia odstępów o dowolnej liczbie wierszy w dowolnych miejscach. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:53, 18 sty 2024 (CET) ::{{ping|Wieralee}} Dziękuję za wyjaśnienie. Tak mi to wyglądało na komentarz. Z br-ami też [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Gloger-Encyklopedja_staropolska_ilustrowana_T.4_465.jpg&diff=prev&oldid=3542011 wcześniej próbowałem] (i z czymś tam jeszcze), ale nie dawało efektu. Rozumiem, ze <nowiki><!-- --></nowiki> jest w tej roli okej i mogę dalej tak to wstawiać (ew. z wyjaśnieniem w środku, po co). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 09:50, 18 sty 2024 (CET) :::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, moim zdaniem lepsze by było &lt;nowiki/&gt; ale oba rozwiązania działają [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:57, 25 sty 2024 (CET) == [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#Dwie_sprawy|Dwie sprawy]] == Hej, Dzięki za poprawienie tego Świtu, gdzieś w tej masie linków w spisie treści zgubiłem datę, a potem na podstawie spisu otwierałem sobie strony do stworzenia i się brak daty rozniósł. Jakoś tak kojarzyłem, że w całych tekstach spisu zwykle nie ma, ale nie zastanowiłem się nad przyczyną i zadziałałem z retoryczną myślą "A właściwie czemu by nie dodać?". To teraz już wiem dlaczego i będę bardziej tego pilnować. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:46, 16 lut 2024 (CET) == Wikiwzlot i polskie piosenki == Korzystając z okazji obecności Wikimedian w Opolu oraz odwiedzin w Muzeum Polskiej Piosenki proponuje temat panelu: "Polskie piosenki w Wikiźródłach". Może przygotujemy go wspólnie? [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 14:14, 17 lut 2024 (CET) :{{ping|Rosewood}} hej, miło mi będzie Cię spotkać na zlocie, ale na moje muzyczne talenty nie licz. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:23, 17 lut 2024 (CET) ::Myślałam raczej o tekstach piosenek. Jest trochę tekstów Tuwima do piosenek przedwojennych. Trudno jest zgrać przejście do PD tekstów równocześnie z muzyką. ::Chętnie spotkam się w gronie skrybenckim :) [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 19:18, 17 lut 2024 (CET) == Wyspa Skarbów == Cześć! Nie pociągnąłem [[:Dyskusja_wikiskryby:Wydarty#Blaski_i_nędze_życia_kurtyzany_(1933)|tamtej dyskusji]], bo uznałem, że aż tak bardzo mi nie zależy, ale teraz nawiązuję do niej, bo jest coś, co trzeba (chyba) zrobić, a ja nie podołam, no i że sam ruch poważny, wymaga poważniejszego Usera ;-) <br/> Chodzi o „Wyspę Skarbów”, która na okładce i na stronie tytułowej jest zapisana tylko wersalikami, więc została uznana za określenie pospolite. Skoro jednak w [[Wyspa skarbów/Całość|tekście]] zawsze pisana jest wielkimi literami (tu jest owo nawiązanie: bez strony typu „całość” taka weryfikacja zajęłaby dużo więcej czasu), to chyba kwalifikuje się do przeniesienia pod nazwę z dużym esem. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:31, 11 mar 2024 (CET) :Hej {{ping|Nocny prom do Tangeru}}, wciągnij w to {{ping|Wieralee}}, ona tę książkę tworzyła, ja zresztą bym też ją inaczej złożył nieco, natomiast było to prawie dekadę temu, po czasie wiele rzeczy inaczej wygląda. Generalnie, trzeba by sporo rzeczy poprzenosić... Trochę mam wątpliwości, poprawność poprawnością, ale 9 lat sobie to wisi już u nas... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 12 mar 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} [https://katalogi.bn.org.pl/discovery/search?query=any,contains,Wyspa%20skarb%C3%B3w&tab=LibraryCatalog&vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP&facet=searchcreationdate,include,0%7C,%7C1945&facet=lds19,include,Birkenmajer,%20J%C3%B3zef%20(1897-1939)&lang=pl&offset=0 katalog Biblioteki Narodowej] identyfikuje to wydanie jako "Wyspa skarbów", podobnie jak większość wyników w Google. Opierając się na tekście można je jednak zidentyfikować jako "Wyspa Skarbów". Problem w tym, że należało przyjąć jedną z tych wersji i z góry wiadome było, że za ileś lat się komuś to nie spodoba. Gdybym wybrała wersję alternatywną, też znalazłby się zapewne ktoś, komu by się to też nie spodobało :((( : Podobnie ze składem: brak konsekwencji wydawcy spowodował, że ujednoliciłam skład do tego, co było zawarte w spisie treści. Oczywiście, można było przyjąć inną taktykę, do czego pewnie też w końcu ktoś by się przyczepił. W sytuacjach niejednoznacznych zawsze znajdzie się ktoś, kto ma akurat przeciwną wizję. : Można co pół roku zmieniać na alternatywną wersję, ale ja wolę ten czas poświęcić na coś innego, np. na przepisanie czegoś nowego. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 19:54, 17 mar 2024 (CET) :::: {{ping|Wieralee}}, dziękuję za wyjaśnienie. Jest jeszcze trzecie wyjście: skorzystać z szablonu [[:Szablon:Pw|Pw]] i zamiast do znudzenia co pół roku tłumaczyć wciąż to samo kolejnemu, któremu coś się nie podoba, po prostu opisać to raz a dobrze w miejscu, które zapewni odpowiednią dostrzegalność (np. w infoboksie Dane tekstu przy tytule pisanym na wybraną z dwóch módł). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 13:33, 21 mar 2024 (CET) == Szablon BieżącyU == Cześć! Czy mógłbyś zerknąć na szablon {{s|BieżącyU}}? Najczęściej stosowana konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|2}}</nowiki> zwraca obecnie wartość z ROOTPAGENAME zamiast z SUBPAGENAME. Widać to np. w: [[:Kategoria:Córka Tuśki]], w braku poprawnej kolejności rozdziałów. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:17, 25 mar 2024 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Cześć, dzięki. Myślę, że poprawiłem. Ale możesz podchodzić z ostrożnością – zawsze coś może wyjść innego (BTW: konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2|3}} lub {{BieżącyU|1|-2}}{{Bieżący|2|-1}} lub ewentualnie {{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2}}</nowiki> od razu załatwia i części... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:54, 25 mar 2024 (CET) == Przesunięcie skanów względem stron w słowniku Arcta == Cześć. Jest problem techniczny. Załóżmy, że chcę coś poprawić na stronie [[M. Arcta Słownik ilustrowany języka polskiego/Szczyrzyca]]. Klikam w ''Koryguj'' i przerzuca mnie do '''Tom 2.djvu/868''', gdzie obok dobrego tekstu jest zły skan stronicy (właściwy jest pod [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:M._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_2.djvu/864 Tom_2.djvu/864]). Ten efekt występuje dla innych haseł tak samo. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:24, 3 kwi 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}}Przerzuca teraz dobrze. Właściwy obrazek na razie widoczny tylko w dużym powiększeniu. Za parę dni zobaczymy? Najwyżej będziemy dalej myśleć... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:15, 5 kwi 2024 (CEST) == Przypomnienie: zachęcamy do głosowania na członków pierwszego składu U4C == <section begin="announcement-content" /> :''[[m:Special:MyLanguage/Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder|Możesz znaleźć tę wiadomość przetłumaczoną na inne języki na Meta-wiki.]] [https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Special:Translate&group=page-{{urlencode:Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder}}&language=&action=page&filter= {{int:please-translate}}]'' Drodzy Wikimedianie, Tę wiadomość otrzymujecie, gdyż zaangażowaliście się w przeszłości w proces powstawania PZP. Przypominamy, że głosowanie na pierwszy skład Komitetu Koordynującego PZP, w skrócie U4C, zakończy się 9 maja 2024. Więcej informacji o głosowaniu i uprawnionych do głosowania znaleźć można [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024|w serwisie Meta-wiki]]. Komitet koordynujący PZP to globalna grupa, której zadaniem jest równe i spójne wdrożenie PZP. Do członkostwa zaproszono członków społeczności. Więcej informacji o zakresie działania U4C znaleźć można na stronie [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Charter|przeglądowej statutu U4C]]. Prosimy o pomoc w dotarciu z tą wiadomością do maksymalnej liczby członków społeczności. W imieniu zespołu odpowiedzialnego za Powszechne Zasady Postępowania,<section end="announcement-content" /> [[m:User:RamzyM (WMF)|RamzyM (WMF)]] 00:53, 3 maj 2024 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RamzyM (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Universal_Code_of_Conduct/Coordinating_Committee/Election/2024/Previous_voters_list_3&oldid=26721208 --> == Odp: Niesparowane znaczniki == Cześć. Dzięki za wskazówki. Popoprawiam to w najbliższym czasie. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:41, 5 maj 2024 (CEST) == Odp: PUA == A ja serdecznie dziękuję za miłe słowa zachęty i oczywiście za włączenie guzików :). Mam nadzieję, że się przydam. --[[Wikiskryba:Maire|Maire]] ([[Dyskusja wikiskryby:Maire|dyskusja]]) 23:58, 12 lip 2024 (CEST) == Odp: tytuły wierszy == Dziękuję za sugestię. Kiedy skończę przepisywać cały ten zbiór, będę w nim porządkował jeszcze inne rzeczy, bo nazbierało się dużo niespójności między tym, co zrobili inni, a moimi niezdarnymi próbami. Przy okazji pozmieniam też tytuły. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 07:24, 4 sie 2024 (CEST) : Nie sądzę, żeby aż tak szybko poszło, robię najwyżej kilka stron dziennie. Na pewno zdążysz wrócić z urlopu, zanim będę potrzebował czynności administracyjnych. Miłego wypoczynku! :-) [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:50, 4 sie 2024 (CEST) == GFDL == Hello! You have uploaded some files and licensed them GFDL. GFDL is not a good license for media files so I would like to hear if you would be willing to also license them with cc-by-sa-4.0? [[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 10:28, 2 wrz 2024 (CEST) :Hi {{ping|MGA73}}, which files do you mean? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 2 wrz 2024 (CEST) :: Hello! It is the files in [[:Kategoria:Grafika GFDL]]. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:04, 2 wrz 2024 (CEST) ::: I modified [[:mw:Help:Extension:FileImporter]] so if you want you can also move the files to Commons. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:08, 2 wrz 2024 (CEST) :::: No problem, {{ping|MGA73}}, I will add a second licence. Give me a few days. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:15, 2 wrz 2024 (CEST) :::::Sounds good! Thank you. Let me know if you would like help from a bot. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:17, 2 wrz 2024 (CEST) ::::::{{ping|MGA73}}, I have a bot myself, so no, thanks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 2 wrz 2024 (CEST) == Odp: nazwy utworów == Ja tej konsekwencji nie widzę w innych utworach. Zobacz np. [[Bajki nowe]], są tam takie tytuły jak [[Alegoria (Krasicki, 1830)]], [[Jaś (Krasicki)]], [[Filozof (Bajki nowe)]] itd. Pewnie dałoby się to wszystko ujednolicić, ale nie jestem przekonany, czy faktycznie warto. Natomiast co do {{s|Dane tekstu}}, to zapewne masz rację. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 09:10, 6 wrz 2024 (CEST) :{{ping|PG}} Hej, jest to [[Wikiźródła:Zasady Wikiźródeł|zasada wikiźródeł]] (punkt 11). To, że są niekonsekwencje, to fakt. Starych nazw raczej mimo wszystko nie poprawiamy. Teoria do tego jest następująca: mogą istnieć na Wikipedii ale też na zewnątrz linki do naszych tekstów; zmiana nazwy jest z jednej strony koniecznością, gdy wystąpi kolizja ale w przypadku zmiany na przykład '''Alegoria''' na '''Alegoria (Krasicki, 1830)''' zostaje ślad (disambig). W przypadku pojawienia się drugiego tekstu '''Alegoria''', gdy jest już '''Alegoria (Krasicki)''', mamy problem bo albo musimy zostawić puste miejsce (potencjalnie zerwany link), albo podwójne przekierowanie (uznawane za błąd), albo robić jakieś niekonsekwentne nazwy. Dlatego w drodze głosowania przyjęliśmy konwencję, o której pisałem. Kolizje tu są b. mało prawdopodobne (np. [[Sąd Boży (May, 1930a)]] i [[Sąd Boży (May, 1930b)]]) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:05, 6 wrz 2024 (CEST) == Żechowski vs Zegadłowicz == Cześć! Dlaczego, jak się wejdzie na [[Motory (Zegadłowicz)]], u góry jest Żechowski a nie Zegadłowicz? Tak ma być? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 14:30, 20 wrz 2024 (CEST) :<small>(psst... jeszcze imię)</small> Dziękuję, mogłem sam poprawić, ale dopuszczałem możliwość, że gdzieś jest jakiś kruczek ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 15:03, 20 wrz 2024 (CEST) == Odp: Mikołaj Doświadczyński == Witaj. Tych parametrów szablonu akurat nie ruszałem, były takie już wcześniej, tym niemniej nie sprawdziłem i nie zauważyłem. Co do ogółu moich zmian, starałem się ujednolicić tę książkę z pozostałymi z "Dzieł...", różne teksty były przepisywane w różnych epokach Wikiźródeł i przez różnych ludzi. Nie wiem, na ile wyszło. Będę w każdym razie wdzięczny za ewentualne dalsze poprawki/uwagi. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 22:44, 21 paź 2024 (CEST) == Brak Koryguj == Cześć! Dlaczego https://pl.wikisource.org/wiki/Wyuczono_papug%C4%99_wyraz%C3%B3w_o_sztuce nie widzę opcji „Koryguj”? Podejrzane jest „ża” zamiast „że”, no i cała linijka „Więc styl mój krzeseł z lekarskiego domu” kuleje, brakuje jej dwóch sylab. Ale bez oryginału/skanu nie poprawię. To kwestia niektórych dzieł czy jakichś zmian w interfejsie? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:56, 26 paź 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} No właśnie, to taki tekst bez skanu. Teraz już takich prawie nie mamy. Takie teksty poprawiamy ew. na podstawie źródła podanego na stronie dyskusji. Albo najlepiej zastępujemy jakimś tekstem popartym skanem [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:10, 26 paź 2024 (CEST) 6y00qdc5ctj4gssz5bwlcmd02w4tnln 3697518 3697517 2024-10-26T21:11:42Z Draco flavus 2058 /* Brak Koryguj */ 3697518 wikitext text/x-wiki {{Witaj}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:48, 29 sie 2018 (CEST) :witam szczęść BOŻE JEĄLI CHODZI O MÓJ ARTYKUŁ Ś.P CZEŚŁAW WIEWIÓRA I CUD AGNIESZKI W BARCINIE TO BYŁA WERSJA ROBOCZA WIĘC INNEJ NA RAZIE NIE MA .PUBLIKCJA NI [[Specjalna:Wkład/2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD]] ([[Dyskusja wikiskryby:2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|dyskusja]]) 21:32, 13 maj 2024 (CEST) == [[:Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/29]] == Bardzo mi miło, że zdecydowałeś/zdecydowałaś się na dołączenie do szeregów naszych wolontariuszy :-) Zauważyłam, że nie korzystasz z naszych narzędzi do pracy z tekstem — we wprowadzonej przez Ciebie stronie nie zostały usunięte podziały wewnątrz akapitu. Zobacz, proszę [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika tutaj], jak usunąć te niepotrzebne podziały jednym kliknięciem.<br> Gdybyś miał/miała wątpliwości, pytania, kliknij na słowo "dyskusja" przy imieniu moim lub innego Wikiskryby i pisz :-)<br> Pozdrawiam, miłego dnia [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 18:39, 30 sie 2018 (CEST) ::Dołączam się. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 30 sie 2018 (CEST)) :::Acha, popatrz na [[Wikiskryba:Wieralee/Poradnik cioci Wiery :-)]]. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:01, 30 sie 2018 (CEST)) == Grafika == Ja nigdy nie dodawałem grafik i prawdę mówiąc, nie wiem, jak się to robi, ale sądzę, że {{ping|Joanna Le}} może pomóc. W każdym razie zaznaczasz obecność grafiki (obrazka, zdjęcia, albo choćby ozdobnego inicjału lub separatora) szablonem <nowiki>{{Skan zawiera grafikę}}</nowiki>, który masz w narzędziach '''Proofread:''' u dołu strony. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 15:38, 1 wrz 2018 (CEST)) ::Tego, że część strony po tekście jest pusta z tego, co wiem, nie oznacza się, co innego, gdy na dole jest podpis albo data. Ale trzeba z umiarem stosować odstępy (br-ki). ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 16:22, 1 wrz 2018 (CEST)) {{witaj redaktorze}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 18:52, 3 wrz 2018 (CEST) ::Gratulacje. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 01:23, 4 wrz 2018 (CEST)) == Wycofanie statusu strony == Dobry, anulowałem twoją [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/220&curid=507807&diff=2066907&oldid=2066893 edycję], na tej stronie. Wycofanie statusu, o ile musi zostać niekiedy przeprowadzone, powinno mieć umocowanie w znacznym braku staranności poprzedniego Skryby oraz istotnych różnicach tekstu ze skanem. W przypadku braku takich przesłanek, cofnięcie statusu może zostać uznane za wandalizm. Pragnę także nadmienić, że naszym zadaniem jest jedynie wierne odwzorowanie oryginału, jakikolwiek on by nie był. Nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy. Strony pozycji nie powinny służyć do jakiegokolwiek komentowania zawartości utworu. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 14:19, 4 wrz 2018 (CEST) :Dzień dobry, na początek informacja ogólna - od kilku dni w zgodzie sobie z {{ping|Angagram16}} edytujemy ''raktykę Bałtycką'' i ''Żyto w dżungli'', o żadnym wandalizmie nie może być więc mowy. Problem, który dotyczy ''Praktyki'' sygnalizował Ci już Anagram, ja zresztą też już wcześniej o tym wspomniałem komuś. Książka jest złożona niechlujnie (być może to spowodowało, że od dwóch lat funkcjonuje jako wydmuszka). Tu nie chodzi nawet o błędy ortograficzne (Fjord, pisownia łączna i rozłączna), interpunkcyjne w ścisłym tego słowa znaczeniu (np. przecinek przed że) ale niekonsekwentne stosowanie znaków interpunkcyjnych (kropka, brak kropki), literówki przy nazwach geograficznych, niekonsekwentne pisanie nazwy miejscowości ze znakiem diakrytycznym i bez tuż obok siebie, ominięte (ewidentnie) znaki interpunkcyjne, jak kropka na końcu zdania. Naprawdę nie ma tu porównania z ''Żytem'' &ndash; po prostu kultura składu w niszowych wydawnictwach w latach dziewięćdziesiątych była właśnie taka. ''Żyto'' jest złożone starannie, konsekwentnie, literówki (nie pamiętam czy są, ale jeśli są to są nieliczne) są jakościowo inne. Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc'', dlatego staram się ingerencje ograniczyć do minimum (na początku było ich może ciut więcej). Co do mojej edycji, którą cofnąłem &ndash; zrobiłem to "publicznie" podając przyczynę w komentarzu. Nie chciałem, żeby moja ingerencja przeszła niezauważona. W Wikipedii wszystko, co pachnie na odległość prawem czy medycyną jest zaopatrywane w standardowy komentarz. Tutaj mamy dwa teksty &ndash; jeden po angielsku, drugi po polsku. Autor sugeruje, że jedno jest tłumaczeniem drugiego. Zakładając, że ktoś posłuży się angielskim formularzem i będzie ufał, że jest zgodny z polskim mógłby się może procesować a przynajmniej podnosić to, że został wprowadzony w błąd (a my się do tego przyczyniliśmy). Zarzut może trochę dęty, bo obsługujący kserokopiarkę, też by się mógł, idąc tą drogą rozumowania przyczynić, przyczynić. Jestem tutaj, jak zauważyłeś nowy. A więc zamieściłem uwagę i chciałem ją poddać pod osąd ogółu (najpierw Anagrama), ponieważ wiem, że od razu podpadnie czerwona dziura w "żółtych" stronach, i również obszerny komentarz rzuci się w oczy w OZ. Spójrz na to w ten sposób &ndash; lepiej, że zrobiłem tego typu edycję jawnie, niż ukradkiem. Liczyłem na to, że w ten sposób, strona wróci do Anagrama i wreszcie jeszcze ktoś trzeci to zatwierdzi. Twój osąd akceptuję. (Ps. mógłbyś przepisać str. 411 i 413 ? Są tam niestandardowe formaty...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:50, 4 wrz 2018 (CEST) * Odpisując na swojej stronie dyskusji musisz użyć tzw. pinga, aby oznaczyć użytkownika do którego się zwracasz. W tym przypadku <nowiki>{{ping|Zdzislaw}}</nowiki> --> {{ping|Zdzislaw}}. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 20:24, 4 wrz 2018 (CEST) :: w przedmiotowej stronie, jej statusy zmieniali do tej pory Wieralee oraz Slubek, i to jego ''status'' zdegradowałeś, więc nie miało co ''wrócić do Anagrama'' (oczywiście rozumiem, że ten ''powrót'' miał być skrótem myślowym, lecz formalnie, w tym przypadku, wycofałeś/zdegradowałeś bez szczególnego powodu status nadany przez Slubek-a, co było tutaj nieuprawnione). Tym różnimy się np. od wiki, że nie uprawiamy tutaj ''twórczości'', odtwarzamy jedynie ze starannością, ogólnie mówiąc "dzieła" innych Autorów. Źródła w żadnym razie nie są miejscem na ocenę czy dyskusję nad treściami zawartymi w tych publikacjach. Ktoś inny może mieć zdanie całkiem odmienne odnoście do skomentowanego przez Ciebie przekładu, użytego słowa, sformułowania.... Jeżeli zaś chcesz polemizować nad ''wprowadzaniem w błąd'', trafnością, czy zgodnością (przywołanego jedynie przez Autora danej pozycji), przekładu, itp., zachęcam do założenia wątku na portalach powołanych w tym celu, np. lubimy/co/można-czytać, itp..., (zrobię 411 i 413 w wolnej chwili) [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 4 wrz 2018 (CEST) :::::::{{ping|Zdzislaw}}, skoro strona wróciła do Anagrama, to Anagram poprawił jeszcze trzy dostrzeżone literówki. A ten obrazek to chyba jednak nie jest na swoim miejscu. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:04, 4 wrz 2018 (CEST)) :W związku z tym poddaję pod weryfikację moje strony, bo one też zawierają podobny komentarz. [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&action=history 1], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&action=history 2]. {{ping|Zdzislaw}}--[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:13, 4 wrz 2018 (CEST) ::To troszkę inny przypadek, ale byłbym za Twoją wersją z poprawkami (zastrzegam, że się na tym nie znam i podkreślam swoje zdanie "Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc''" -- bo tak co do zasady jest moim zdaniem. I jeszcze bardziej bym się liczył ze zdaniem "starych wróbli" niż swoim własnym. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 4 wrz 2018 (CEST) :::{{ping|Matlin}} {{ping|Zdzislaw}}{{ping|Anagram16}} Pozostając z zastrzeżeniami powyżej (że jestem nowy=niedoświadczony w projekcieie i że na,tym co wspomniał Matlin się po prostu nie znam) powiem, że bliższa jest mi idea NIEWPROWADZANIA W BŁĄD CZYTELNIKA - tzn. dopuszczenie skąpych uwag skryby o dostrzeżonych błędach w oryginale bez naruszania struktury i integralności tekstu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:00, 5 wrz 2018 (CEST) ::::* {{ping|Draco flavus|Matlin|Anagram16}} Jak widać, [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&curid=689020&diff=2067660&oldid=2055685], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&curid=683273&diff=2067638&oldid=2055641], w '''żadnym wypadku''' były to błędy. To pokazuje jedynie, że lepiej się powstrzymać z pochopnymi poprawkami i komentarzami. Parafrazując i odwracając powyższe krzyki... powtórzę, że nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy, bo inaczej ''WPROWADZAMY W BŁĄD CZYTELNIKA'' swoimi poprawkami, sugerując błąd Autora lub drukarza. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 22:22, 5 wrz 2018 (CEST) :::::Jednym słowem nie poprawiamy ''Day ut ia pobrusa a ti poziwai'' na ''Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj''. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:39, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::::Nie, to raczej zasada dotycząca stosowania szablonu kor. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 16:49, 6 wrz 2018 (CEST) == Biblioteka == Dobry wieczór. W bibliotekach, niekoniecznie uniwersyteckich, bywam. Zdjęcia kiedyś robiłem, ale to było w czasach tradycyjnej fotografii na kliszach. Cyfrówki albo smartfona się nigdy nie dorobiłem, a w tej chwili nie posiadam sprawnego aparatu do wykonywania reprodukcji. Mój Zenit 12XP (takie coś z muzeum techniki) jest niesprawny od 15 lat. Czego właściwie poszukujesz? ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:04, 4 wrz 2018 (CEST)) : {{ping|Anagram16}} potrzebuję tego https://ksiegarnia.pwn.pl/Spoldzielcze-kasy-oszczednosciowo-kredytowe-Komentarz,68911220,p.html, konkretnie komentarz do art. 26 prawa o SKOK-ach ... Jeśli to duży kłopot, to sobie dam radę, mieszkam w dużym mieście :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:15, 4 wrz 2018 (CEST) ::Prawo albo ekonomia to zupełnie nie moja działka. Ale możesz spytać któregoś z wikipedystów, przynajmniej kilku deklaruje się jako prawnicy. Ja siedzę głównie w literaturze i językoznawstwie. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:21, 4 wrz 2018 (CEST)) :::{{ping|Anagram16}} OK, dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:35, 4 wrz 2018 (CEST) :::Ja mogę po październiku, jeśli będzie dana pozycja na UMK (bu.umk.pl). Ale mimo wszystko uważam, że nie powinny być takie tematy tu omawiane :P --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:41, 5 wrz 2018 (CEST) ::::Ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć wcale. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:38, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::{{ping|Matlin}}Za późno, ale dzięki za dobre chęci. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:09, 5 wrz 2018 (CEST) == Formatowanie == :Patrząc na podgląd zmian na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:Herold_Andre-Ferdinand_-_%C5%BBycie_Buddy.djvu/014&diff=next&oldid=1901761 tej stronie], mam dwie uwagi - zwróć uwagę na podział akapitu na wersy, jeżeli przy sprawdzaniu tekstu klikniesz na "Podgląd zmian" pokaże ci się które akapity rozpoczynają się od tabulatora, a które są podzielone, każdy akapit powinien zajmować jedną ramkę w podglądzie i zaczynać się od tabulatora i kończyć br-em. Gadżet z przybornika [[Wikiźródła:Narzędzia/Popraw tekst OCR]] pomaga w uporządkowaniu tekstu, łączy akapity, zamienia "br /" na "br", zamienia niektóre znaki, [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika przy wprowadzaniu tekstu jest niemal niezbędny], a przy korekcie w przypadkach jak ww. strona może być bardzo pomocy, należy jedynie dokładnie sprawdzić co zmienił. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 22:35, 5 wrz 2018 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Przepraszam, ale jakoś nie do końca zrozumiałem. W którym miejscu jest to narzędzie "podgląd zmian"? czy działa również przy jednej jedynej stronie w historii? czy masz może na myśli "historię zmian"? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:54, 6 wrz 2018 (CEST) Kiedy edytujesz stronę (przy tworzeniu nowej strony i przy wprowadzaniu zmian) masz na dole przycisk "Zapisz zmiany" i obok "Pokaż podgląd" i "Podgląd zmian". Podgląd pokazuje wprowadzane zmiany tak jak "historia zmian", ale zanim zostaną zapisane. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:00, 6 wrz 2018 (CEST) == Poprawki == Poprawek możesz dokonywać na tym statusie. Raczej się nie praktykuje wycofywania statusu bez nadzwyczajnej przyczyny. Możesz zresztą spytać jeszcze kogoś. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:11, 6 wrz 2018 (CEST)) == Żyto == Nic poważnego, mały błąd kodu, którego nie umiałem poprawić. Chodzi o "po obu stronach po­pie­la­to­%#8209;ru­da­wa gęstwa". Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 13:06, 14 wrz 2018 (CEST))<nowiki/> == Zlot Wikiźródeł i Wikisłownika - Źródłosłów == Szanowny Redaktorze! W imieniu organizatorów zapraszam Cię do wzięcia udziału w planowanym w dniach 26-28 października 2018 r. przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska drugim zlocie Wikiźródeł i Wikisłownika "Źródłosłów". Więcej informacji o Zlocie można znaleźć na [[:wmpl:Źródłosłów 2018|tej stronie]], gdzie można już [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Uczestnicy|zgłosić swój udział]] a także zaproponować poszerzenie [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Program|tematyki]]. Wiadomość rozesłana na prośbę wikiskryby: [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 12:06, 15 wrz 2018 (CEST) == Żyto == Masz na myśli "Żyto w dżungli?" Bo moi koledzy, mówiąc "żyto", myślą o czymś innym. Ale czas znajdę. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 4 lis 2018 (CET)) ::Chodzi o "Żytnią". Moc 40%. Producenta nie podaję, żeby nie robić reklamy. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:31, 4 lis 2018 (CET)) ::::Chyba jest jakiś błąd, bo dostęp powinien być. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:21, 16 lis 2018 (CET)) == Indeksy == Dobra robota z uzupełnianiem indeksów. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:09, 16 gru 2018 (CET)) Zgadzam się z powyższym. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:58, 16 gru 2018 (CET) == Dobra i zła wiadomość == [[:commons:File:Życie tygodnik rok II (1898) nr 18 str 6.png|Dobra]], [[:commons:File:Konopnicka - Ludzie i rzeczy page 270.png|zła]]. Co do złej, to być może trzeba usunąć status "problemy" i dokonać odpowiedniego {{s|przypiswiki}}. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:15, 31 sty 2019 (CET) :{{ping|Matlin}}generalnie, złej się spodziewałem taka jest odpowiedź ze wszystkich bibliotek dotąd. Jeszcze najlepsza jest ta podlinkowana wersja z polony xaxówx [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 31 sty 2019 (CET) ::{{ping|Matlin}}jest jeszcze jedna zła wiadomość, że Twój skan nie obejmuje całej strony 86, i trzeba będzie pogłówkować, jak go wykorzystać :) Ale super, że jest. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:27, 31 sty 2019 (CET) :::{{Ping|Draco flavus}} Zrobiłem to z premedytacją, żeby po prostu dokleić brakujący wers lub kilka wersów. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:04, 31 sty 2019 (CET) == Ad. Spiskowcy == Witam, dzięki za info. No cóż, czasami i tak bywa, ale powiadają, że ''lepszy rydz niż nic''... To tylko 2 strony na 170... więc sens tekstu pewnie nie wiele ucierpi. Po za tym zawsze można zajrzeć do oryginału -> [[:en:Uncle Bernac]]. A coraz więcej Polaków zna angielski. Btw. Ostatnio grzebię się w polskich tłumaczeniach spuścizny Doyle'a. Jeśli już siedzisz w temacie i wiesz co jak i gdzie szukać to może byś zerknął tutaj -> [[wikilivres:Index:Tajemnicze krainy (Doyle)]]. W książce brakuje 4 stron. I bez nich można się obyć, ale zawsze co całość to całość. Jakbyś mógł coś zaradzić to będę wdzięczny. Oczywiście nic pilnego... Pozdrawiam :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:59, 15 lip 2019 (CEST) :OK. Dzięki za info. Ja jestem ze Szczecina, tak więc na razie niech jest jak jest. Może w przyszłości to poprawią. Ostatnio np. po 4 latach uzupełniłem "12 krzeseł" Ilfa i Pietrowa bo na Polonie pojawiły się brakujące 2 egzemplarze Robotnika z 1929, gdzie to drukowali w odcinkach... [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 00:00, 16 lip 2019 (CEST) :Btw2. Ponieważ widzę, że sprawa uzupełnienia braków w "Spiskowcach" wydaje się trudna a nawet beznadziejna, więc dodałem streszczenie tych 2 stron wg wersji oryginalnej -> [[Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/73]]. Teraz treść zachowuje spójność. Nie jest to może ideał ale z braku laku... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:11, 17 lip 2019 (CEST) == Jeremi Curtin - Odwiedziny u Henryka Sienkiewicza.djvu/1 == Hej, tytuł jednak nie powinien być wyśrodkowany - zaproponujesz jak to zedytować? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:07, 27 lip 2019 (CEST) :popróbuję, podobnie jest przy innych zeszytach z tej serii [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:28, 27 lip 2019 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}} spójrz proszę teraz. Obawiam się, że idealnie nigdy nie będzie. na szerokiej stronie będzie zawsze wyglądać inaczej niż na bardzo wąskiej. Wydaje mi się, że tak, jak teraz (poza ew. brakiem ramki) jest kompromisowe.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:42, 27 lip 2019 (CEST) :::{{ping|Cafemoloko}} Albo tak, albo wycofaj ramkę. Na bardzo małym ekranie (typu telefon), ramka wygląda źle. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:48, 27 lip 2019 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Podoba mi się bardziej bez ramki. Spróbujemy bez? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:56, 27 lip 2019 (CEST) :::::{{ping|Cafemoloko}}Feel yourself free. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:59, 27 lip 2019 (CEST) == Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Fundacja Wikimedia pragnie poprosić cię o Twoją opinię w ankiecie na temat doświadczenia związanego z {{SITENAME}} i fundacją. Celem tego badania jest dowiedzieć się w jaki sposób Fundacja wspiera twoją pracę na wiki i jak możemy to zmienić lub poprawić w przyszłości. Twoje przemyślenia będą miały bezpośredni wpływ na obecną i przyszłą pracę Fundacji Wikimedia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 16:34, 9 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19352874 --> == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Kilka tygodni temu zapraszaliśmy Cię do wypełnienia ankiety Community Insights. Jest to coroczne badanie społeczności na całym świecie, organizowane przez Wikimedia Foundation. Chcemy dowiedzieć się jak bardzo nasza praca wspiera wiki. We are 10% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! '''Twój głos ma dla nas znaczenie.''' Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 21:14, 20 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19395141 --> == Dumas - Sprawa Clemenceau == W poszukiwaniach braków jesteś specjalistą w w/w książce od str 324 indeksu do końca, są to skany innej książki. Nawet rodzaj czcionki jest inny o treści i bohaterach nie wspominając, prawdopodobnie skanujący w Polonie po przerwie w pracy podmienił książkę, nie chcę mi się wierzyć, ażeby w oryginale była tak pomyłka [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 23:28, 3 paź 2019 (CEST) :{{ping|Wydarty}}Hej, zrobię, co będę mógł. Ale mam prośbę. Upewnij się, że rzeczywiście do końca są złe strony. Konkretnie sprawdź proszę co 16 stronę (324, 340, 356 itd.). Moje podejrzenie jest takie, że podmieniono jeden-dwa (tzw. arkusze wydawnicze). Jest to błąd, który się zdarza i łatwiej mi będzie wtedy podjąć jakieś kroki. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 09:11, 4 paź 2019 (CEST) :: Sprawdziłem. Od str 324 indeksu, a od str 65 tomu III jest inna treść, bohaterowie i miejsce (przeczytałem do końca)[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 09:56, 4 paź 2019 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Niestety jedyny egzemplarz, który namierzyłem jest w Bydgoszczy. Także, trzeba sprawę na razie odłożyć. Jest jeszcze na pewnym popularnym portalu aukcyjnym w internecie (wbrew pozorom konkurencyjna oferta...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:45, 4 paź 2019 (CEST) == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Zostało już tylko kilka tygodni na wypełnienie ankiety Community Insights! We are 30% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! Dzięki tej ankiecie Wikimedia Foundation uzyska opinie na temat tego, jak dobrze wspiera Twoją pracę na wiki. Wypełnienie zajmie tylko 15-25 minut, a ma bezpośredni wpływ na jakość udzielanego przez nas wsparcia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 19:04, 4 paź 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19435548 --> == Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Salicyna&diff=prev&oldid=2345186#bodyContent Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna] Tak dodany ping nie zadziała, on działa tylko wtedy, gdy jest dodany w tej samej edycji, w której dodajemy podpis. Czyli jeżeli chcesz dodać ping do wcześniejszej edycji to musisz od razu też uaktualnić podpis (skasować wygenerowany i wpisać od nowa cztery tyldy). [[Wikiskryba:Salicyna|Salicyna]] ([[Dyskusja wikiskryby:Salicyna|dyskusja]]) 14:40, 12 paź 2019 (CEST) :{{ping|Salicyna}}Dzięki.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:44, 12 paź 2019 (CEST) == Dziękuję :-) == Dziękuję ci za każdą edycję, w której poprawiłeś coś po mnie albo pomogłeś. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 20:01, 5 gru 2019 (CET) == ''Historje manjaków'' == Ukończyłem skład. Mógłbym prosić cię o rzut oka na efekt końcowy? ([[Historje_manjaków]])<br> Mam dwa pytania:<br> {{tab}}1. Co zrobić z przypisami? Jak je "uwidocznić"?<br> {{tab}}2. Dlaczego niekiedy po pierwszych zdaniach opowiadań następuje wyraźny odstęp od następnego akapitu? Z czego on wynika? Czasem pojawia się on także po użyciu {{c|tej komendy}}. {{ping|Szandlerowski}} Było trochę zamieszania z literówką w tytule Historja - Historje. Już wyprostowałem. Poza tym bardzo ładnie. Tam gdzie są potrzebne przypisy daje się na końcu [[szablon:przypisy|szablon Przypisy]] zobacz, jak jest w całości. Ad 2. nie wiem, szablon_c wprowadza nowy akapit (blok), przy pomocy parametrów możemy zmieniać automatyczne ustawienia przed=... i po=... BTW, staraj się pamiętać o podpisywaniu wiadomości. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 01:23, 9 gru 2019 (CET) == LinkRef == Hej! Przypuszczam, że wklejasz LinkRef częściej niż jest to potrzebne. Problemy przy eksporcie były kiedyś w przypadku używania w tekście linków zewnętrznych albo do innych indeksów (czyli gdyby np. linkować z Koranu do Biblii). Nie pamiętam szczegółów. Ale linkowanie do innego rozdziału, czy wiersza z tego samego tomiku nie było ZTCP problemem. PS. Co do wstawienia samej kotwicy nie trzeba twardo używać spana - jest szablon {{s|LinkWew}} [[Wikiskryba:Bonvol|Bonvol]] ([[Dyskusja wikiskryby:Bonvol|dyskusja]]) 11:49, 11 sty 2020 (CET) :{{ping|Bonvol}}Hej, już kończę, chętnie to omówię wieczorem na irc-u. Wybrałem Ziemię złotowską, którą dobrze znam (znaczy indeks) z ograniczoną liczbą odnośników, jako poligon. W razie czego możemy to bez problemu zrewertować (nad tym już nikt nie pracuje). Także nie rozpędzam się na razie. Moje przemyślenia - roboczo zebrałem w swoim [[User:Draco_flavus/brudnopis14|brudnopisie14]]. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:57, 11 sty 2020 (CET) == Strony całości == Wg uzusu na stronach całości daje się czysty szablon {{s|epub}} - ale to tylko dw. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 17:56, 13 lut 2020 (CET) :{{ping|Matlin}}Dzięki, przyznam, że chciałem w tej sprawie zagadnąć ankry-ego. Moim zdaniem sam {{s|epub}} daje kiepski plik wynikowy (bez rozdziałów), być może za "uzusem" przemawiają ważniejsze racje (np. by czytelnik miał do wyboru dwie wersje w razie technicznych problemów). Chyba że wiesz z czego wynika ten uzus? Albo znasz głębsze dno? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:43, 13 lut 2020 (CET) == Sue - Siedem grzechów głównych == W tomie VI brakuje str 120-121 Indeks 1724-1725 (dwa razy powtórzono skany stron 122-123) Być może to pomyłka w skanowaniu. Jesteś ponoć pogromcą braków. Książka jest z Polony. Jak możesz to pomóż. [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 16:34, 2 mar 2020 (CET) {{ping|Wydarty}} Hej, daj mi trochę czasu, ale wygląda to nieźle. Są dwa egzemplarze w Bibliotece Narodowej, kiedyś po drodze wstąpię i sfotografuję. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:25, 2 mar 2020 (CET) :Wiem, że to może potrwać, ale za pomoc dziękuję, szkoda by cała praca poszła na marne z powodu braku dwóch stron. Jeżeli w bibliotece są dwa egzemplarze, to nadzieja jest duża, chyba, że to jest "brak" w składzie książki.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:34, 2 mar 2020 (CET) ::{{ping|Wydarty}}Na pewno zadbam, twój ogromny wysiłek nie pójdzie na marne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:46, 2 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wydarty}}Widziałem, że skończyłeś ''Siedem grzechów głównych''. Nie chcę być gorszy i połatałem plik. Przy okazji też troszkę przerobiłem /całość &mdash; powinno teraz się ładnie wyświetlać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:57, 4 mar 2020 (CET) ::::Za scalenie dzięki, ja o tym jak wyświetlić mega pliki nie mam pojęcia. Po otwarciu całości można ściągnąć w formie e-booka równowartość około dwóch tomów jako zlepek różnych fragmentów. Jak to robili Matlin lub Ankry? przykład: całość - Żyd wieczny tułacz[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:35, 4 mar 2020 (CET) :::::{{ping|Wydarty}}Nie, scaliłem inną metodą. Ale też działa. Pozostało ci jeszcze uzupełnić te dwie strony.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:54, 4 mar 2020 (CET) ::::::Uzupełniłem. Dzięki za skany.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 20:52, 4 mar 2020 (CET) == Blokowanie indeksu – odpowiedź == Nie ma sprawy, właśnie już usunąłem moją rezerwację. Dodałem ją wcześniej, bo chciałem, by nikt mi się nie wtrącał do mojej pracy. Ale z racji, że (tak jak napisałeś) utrudnia wam to patrolowanie indeksu przez to, że się tam podpisałem, usunąłem dlatego swój wpis. Z drugiej strony pomoc bardzo mi się przyda, bo jestem wprawdzie dopiero początkującym wikiskrybą. Mam nadzieję, że owe patrolowanie nie będzie już ciężkie :) Pozdrawiam także, [[Wikiskryba:Szymonel|Szymonel]] ([[Dyskusja wikiskryby:Szymonel|dyskusja]]) 21:48, 4 mar 2020 (CET) == Na pierwszych dwadzieścia edycji - odpowiedź == Dzięki za małe wprowadzenie. Myślałem, żeby na początek spróbować z jakimś naprawdę super-skromnym tekstem i znalazłem sobie kilka propozycji: 1) Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100. rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów (M.P. 2008 nr 46 poz. 410) 2) Postanowienie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 10 grudnia 2014 r. w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Roberta Biedronia (MONITOR POLSKI 2014 R. POZ. 1203) 3) Decyzja nr 64 Komendanta Głównego Policji z dnia 22 lutego 2018 r. uchylająca decyzję w sprawie prowadzenia centralnego zbioru informacji o kandydatach do służby w Policji (DZIENNIK URZĘDOWY KOMENDY GŁÓWNEJ POLICJI z 2018.40) Wszystkie powyższe mają raptem 3-4 zdania. --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 15:44, 16 mar 2020 (CET) {{ping|Wulkan1}} rozumiem dobrze, że te indeksy (jak my to nazywamy) nie istnieją jeszcze (czyli m.in. nie ma ich jeszcze na commons)? Można by było coś takiego wrzucić, ale poza punktem 1 jest to mało rozwijające. Po prostu Wikiźródła nie są miejscem, gdzie się szuka aktów prawnych, decyzji. Ta Uchwała ws. Esperantystów - bym powiedział "od biedy". Jeśli ci zależy, mogę wrzucić (nie chcę cię zniechęcać :) ) ale na prawdę, nie są to rzeczy, które są naszą specjalnością domu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 16 mar 2020 (CET) (a ten by nie wystarczył? [[Indeks:Rozporządzenie Kierownika Resortu Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 10 października 1944 r. w sprawie ustalenia wykazu imiennego majątków i części majątków niepodlegających podziałowi.pdf|Rozporządzenie]] ::{{ping|Wulkan1}} W odróżnieniu od tej pierwszej (esperantyści), pozostałe akty są dostępne jako publikacje cyfrowe. I o ile mieszczą się w zakresie projektu, raczej unikamy dublowania ISAP w takich przypadkach. Technicznie: trzeba zamieścić plik pdf na Commons, zrobić do niego stronę indeksu i można opracowywać. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 05:11, 17 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wulkan1}} {{ping|Ankry}} Hej, Wulkan1 możesz spróbować sił: [[Indeks:Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100 rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów.pdf|Indeks do przepisania]] Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:13, 17 mar 2020 (CET) == Daje sobie spokój == Za dużo myślenia, za dużo pieprzenia się z tym formatowaniem, za dużo klikania. Ja się nie dziwie, że mało komu się chce męczyć z tym serwisem. On jest tak toporny że masakra.... --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 16:22, 17 mar 2020 (CET) :{{ping|Wulkan1}} Btw. Ale nas kolega podsumował ;) Z drugiej strony nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. ''My to robimy nie dlatego, że to jest łatwe. My to robimy dlatego, że to jest trudne'', cytując E. Kennedy'ego :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 22:01, 17 mar 2020 (CET) == [[Na granicy tureckiej]] (zbiór) == [[Na granicy tureckiej]] to ''Abdahn Effendi'', 1908 - znalazłem to onegdaj w zbiorach niemieckich. A [[Cicha ofiara]] to nie wiadomo co to jest i czy to w ogóle jest działo Maya. Odbiega stylem i zauważ, że nie jest podpisane na swojej stronie tytułowej. Wydaje mi się, że to działo samej Bohuszewiczowej, ale nie mam pewności, więc na razie przylepiłem do Maya. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 15:11, 13 maj 2020 (CEST) : {{ping|Electron}}Co to znaczy "w zbiorach niemieckich"? Masz jakiś link? Ja znalazłem faktycznie byłoby to wolne tłumaczenie Abdahn Effendi (opowiadania z 1908 roku, wydanego książkowo w roku następnym). Zdanie: "um die ganze unsaubere Bande zu durchsuchen, die aus fünf Personen bestand, die in Summa nur drei Namen hatten, nämlich zwei Achmed Agha, zwei Selim Agha und Abdahn Effendi. Die vier Agha waren Offiziere; der Effendi aber war Zivilist und zugleich der dickste Mensch, den ich in meinem Leben gesehen habe. Er betrieb die Viehzucht, die Landwirtschawft, die Bäckerei, die Fleischerei, die Jagd, die Gastwirtschaft, den Binnen- und Außenhandel und war zu gleicher Zeit der Schech el Beled, der Kadi und der Imam." &ndash; a kto ją chciał zbadać gruntownie, tracił po pewnym czasie wątek i stawał się bezwiednym i mimowolnym narzędziem w ręku szajki bandytów, którzy śmiałość swoją doprowadzili do bezkarności. A jednak szajka ta składała się tylko z pięciu ludzi, którzy w sumie nosili zaledwie trzy imiona: dwuch Achmetów agów, dwuch Selimów agów i jeden Abdahan effendi.  Czterej agowie byli oficerami; Abdahan effendi nie zmieściłby się w żaden mundur, był to bowiem najtłuściejszy człowiek, jakiego mi się w życiu widzieć zdarzyło, nosił więc strój cywilny; nie będąc jednak oficerem, był w literalnem znaczeniu tego słowa — wszystkiem. Piastował on jednocześnie urzędy szecha (nauczyciela), kadiego (sędziego) i imama (duchownego), czyli był najbardziej wpływową osobistością w całym okręgu i pozatem zajmował się hodowlą bydła, rolnictwem, rybołówstwem i handlem :myślę, że Cicha ofiara może też być Maya, bo po co by tłumaczka miała to firmować i po co mieszać oryginał z podróbką? :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:07, 13 maj 2020 (CEST) ::Tu masz link do opisu: https://www.karl-may-wiki.de/index.php/Abdahn_Effendi_(1908) , a tu tekst dzieła -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/erzaehl/reise/abdahn/abdahn-effendi.php . Oczywiście po niemiecku. Niestety, nie znam tego języka ale wystarczy wrzucić do google translatora, żeby przekonać się, że to jest właśnie podstawa tłumaczenia. Btw. w ogóle to tytuły są czasami tłumaczone od czapy i mają niewiele wspólnego z tytułem oryginalnym. W takim przypadku (zwłaszcza gdy tekst jest mało znany) mam taką metodę, że wrzucam do googla charakterystyczne nazwiska (czasami trzeba je z powrotem przetłumaczyć na język pierwotny a więc np. Charles a nie Karol, Cattermol a nie Kattermol, itp. ;), bądź charakterystyczne nazwy miejscowości występujące w tekście (razem z nazwiskiem autora) i patrzę co "wypluje" - zwykle w którymś z linków jest tekst oryginalny :) Co do Cichej ofiary nic nie znalazłem, nawet przeglądając spis wszystkich jego dzieł -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/indexa.php (i zaglądając do tekstów najbardziej "podchadziaszczych"). Ale jak mówię - nie znam niemieckiego, więc może coś przeoczyłem. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:37, 14 maj 2020 (CEST) ::Okazuje się jednak, że miałem rację co do tego tekstu - Ankry odkrył że to jest skrócony tekst powieści ''W zaraniu'' Teodora Tomasza Jeża. Pewnie mieli trochę wolnego miejsca i trzeba je było czymś zapełnić, to wrzucili coś co pasowało tematyką i co mieli pod ręką. "Zapomnieli" tylko podać rzeczywistego autora, bo lokomotywą był May ;) W ogóle więc trzeba brać takie doklejki z dużą dozą rezerwy. Btw. to też mi średnio wygląda na Hornunga -> [[Prysznic]], ale kto wie, kto wie? [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 02:47, 14 maj 2020 (CEST) :::{{ping|Electron}}Dziękuję za źródło i przede wszystkim za czujność w przypadku ''Cichej ofiary''. Niemiecki znam i jak widzisz powyżej potwierdziłem twoje ustalenie (w książce Jacka Burasa Übersetzungen... jest to też napisane, ale tam jest sporo błędów). Abdahna Effendi znalazłem tylko online w drobnych fragmentach na google books - także odpisałem to zdanie i znalazłem "konkordancję" w naszym tekście. Ale twój link jest o niebo lepszy. Co do ''Zarania'' to właśnie ja to ustaliłem (i implementowałem do naszego spisu [[Autor:Karol May]]). Natomiast jest ten tekst bardzo przerobiony i trudno się szuka po nim. Teraz zadaniem by było rozsądnie zmienić autora w tekście ''Cicha ofiara'' (T.T. Jeż czy anonim (* wg porównania z tekstem ''Zaranie'' przeredagowany tekst TT Jeża)??? Bo faktycznie, jak napisałeś nigdzie nie jest napisane, że to K. May tylko po cichu sugerowane. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:44, 14 maj 2020 (CEST) ::::OK. To w takim razie sorry za pomyłkę w kwestii "odkrywcy". Kiedyś nie przejmowano się aż tak kwestią autorstwa, działała tylko dobrze cenzura, ale ona miała inne cele działania niż dochodzenie autorstwa tekstów (chyba, że tekst był "nieprawomyślny" ;). Byleby sprzedaż szła dobrze - zresztą sprawdzić fatyczne dane nie było tak łatwo jak dzisiaj. Ale mi się ten tekst od razu wydał jakiś taki "mało-mayowski" - on zupełnie inaczej pisał niż Jeż... Dane dotyczące autorstwa poprawiłem, bo faktycznie nie ma co "przylepiać" do niego Maya, kiedy nie ma z nim nic wspólnego. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 11:59, 14 maj 2020 (CEST) == Szablony w [[Trucizny|Truciznach]] == Hej, widzę, że można i [[Trucizny/X|'''tak''']] :) Na pewno szybciej pójdzie, dzięki! [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:14, 17 maj 2020 (CEST) :Pochodzenie robiło się zawsze (jeśli już) w zbiorach (np. poezji). Tytuł X moim zdaniem jest mało miarodajny (zazwyczaj widziałem Tytuł całości w tym miejscu. Jeśli ci to ułatwi pracę zobacz na stronę [[Dyskusja modułu:Sandbox/Draco flavus/TestAllPagesUniv| Spis początków rozdziałów]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:49, 17 maj 2020 (CEST) ::[[Trucizny/I|Tak lepiej?]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:20, 17 maj 2020 (CEST) ::: Akurat Tytuł bym zrobił "na twardo" . Wyobraź sobie taki scenariusz, że nazwę pliku zmieniamy (np. Trucizny (1934) ), tytuł pozostanie Trucizny, reszta się zmieni... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:26, 17 maj 2020 (CEST) ::::Wyobrażam sobie taki scenariusz i również to, że po zmianie nazwy, poprawione zostaną wszystkie jej poprzednie użycia :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:38, 17 maj 2020 (CEST) :::::Tyyle pracy? Toż to pewnie z pięć minut roboty? :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:44, 17 maj 2020 (CEST) ::::: Zobacz jeszcze teraz [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Trucizny%2FI&type=revision&diff=2522829&oldid=2522819 małe poprawki]. Może tak ci się spodoba? (Link jest, w razie zmiany nazwy się dostosuje, rozdział jest automatycznie wpisywany... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:53, 17 maj 2020 (CEST) ::::::[[File:Facebook Like button.svg|30px]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 09:10, 17 maj 2020 (CEST) :::::: ps. ten indeks jest dobrym przykładem do ''tutoriala'', o którym ostatnio rozmawialiśmy. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 10:10, 17 maj 2020 (CEST) == Witaj nowy administratorze :) == [[Plik:Mop.png|right]] Gratuluję wyniku głosowania i powierzam Ci miotłę administratora abyś mógł tu robić większe porządki a w razie potrzeby gonić nią wandali ;) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:21, 7 cze 2020 (CEST) :Fajna ta miotła ;-) Przyłączam się do gratulacji! :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 01:32, 7 cze 2020 (CEST) :Miotła zrealizowana. Gratulacje. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 07:28, 7 cze 2020 (CEST) {{ping|Ankry}}{{ping|Bonvol}}{{ping|Zdzislaw}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Seboloidus}}{{ping|Electron}}{{ping|Himiltruda}}{{ping|Cafemoloko}}{{ping|Nawider}}{{ping|Joanna Le}}{{ping|Anwar2}}{{ping|Paterm}}{{ping|Wolan}} oraz mimo innej koncepcji pozytywny głos {{ping|Matlin}} Bardzo dziękuję za poparcie. Zwłaszcza dziękuję Joannie, która mnie półtora roku temu coachowała oraz Ankry’emu, który nieraz mi doradził, oraz wszystkim, wszystkim innym, którzy życzliwie korygowali moje błędy, komentowali, odpowiadali na moje pytania. Będę się starał nie zawieść zaufania. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 7 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 21:21, 7 cze 2020 (CEST) : Baw się dobrze :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:32, 8 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:59, 8 cze 2020 (CEST) : Gratulacje, zasługujesz na te uprawnienia jak nikt inny. W uzupełnianiu braków jesteś mistrzem. Ja przeoczyłem fakt głosowania na Ciebie, ale post factum popieram![[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 19:29, 1 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Dzięki wielkie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:35, 1 lip 2020 (CEST) == szablon poprzedni-następny == Hej, możemy spróbować zaimplementować szablony {{s|PoprzedniU}} i {{s|NastępnyU}} w tym projekcie: ''[[Indeks:Człowiek zmienia skórę|Człowiek zmienia skórę]]''. Przyda się więcej testów :)<br> [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 14:08, 5 lip 2020 (CEST) :{{ping|Cafemoloko}} obawiam się że nie :( liczebniki porządkowe pisane słowami są jeszcze niezaimplementowane, również problemem by były pierwsze dwa trzy rozdziały z nieregularnymi nazwami... Myślałem o tych pierwszy, drugi, trzeci... ale wydawało mi się to stosunkowo rzadkie, a tu od razu z tym przychodzisz :) (PS. Nie to, że nie myślałem o tym, ale osobno to jest ok 300 różnych możliwości w zależności od rodzaju rozdział, część, opus ). Można by dać nazwy rozdział 1, rozdział 2 ale nie będzie to zgodne z oryginałem, na dodatek już od początku rozdziały się "rozjadą". Możemy przedyskutować na irc-u. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:36, 5 lip 2020 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}}W sumie widzę, że tak jak jest z numerkami rzymskimi i dodatkami dałoby się zrobić. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:38, 5 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Draco flavus}} jak się da, to ok, a jak nie, to nic na siłę - nie ma co kombinować za bardzo. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 15:17, 5 lip 2020 (CEST) ::::Myślę, że w tym wypadku to tylko by utrudniało (część ręcznie (ICD), część automatycznie, żadnej logiki. Zostawmy ten indeks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:09, 5 lip 2020 (CEST) :::::To o czym piszesz dla mnie to czarna magia, strony i podstrony robię tak jak mi ktoś mówiąc wręcz kolokwialnie nakazał. Tego się nauczyłem. Schemat proponowany przez Ciebie jak na to spojrzałem, jest czymś nowym i wiele czasu na pewno upłynie nim go opanuję. Szablony informatyczne to coś o czym ja nie mam pojęcia. Moja praca w tworzeniu np. strony „Artur (Sue)“ to pobranie gotowca z poprzedniej książki np. »Tajemnice Londynu« i podstawienie właściwych parametrów. Ja tutaj siedzę i redaguję bo lubię czytać i często książek o które trudno nawet w bibliotece. Przy okazji coś po mnie zostaje i jeżeli ktoś przeczyta zredagowaną książkę to byłoby fajnie.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 15:57, 18 lip 2020 (CEST) ::::::{{ping|Wydarty}}Rozumiem, dzięki za opinię. W tym wypadku to również gotowiec. Ale nie namawiam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:33, 18 lip 2020 (CEST) :::::::{{ping|Wydarty}} Jeślibyś mimo wszystko przy jakiejś nowej książce chciał spróbować, mogę Ci chętnie zacząć (i oczywiście wskazać, co gdzie zmieniać, służąc pomocą). Pozdrwiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:46, 18 lip 2020 (CEST) == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować? == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować?-- [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 09:34, 23 lip 2020 (CEST) : śmiało działaj, pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:12, 23 lip 2020 (CEST) == [[Strona:Koran (Buczacki) T. 2.djvu/004]] == Jakiś powód, aby to pozostawić? [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 00:01, 5 sie 2020 (CEST) :{{ping|Zdzislaw}} Cześć, Zdzislaw, bylo/jest mi to do czegoś potrzebne (było - w sensie, że 100%- procentowo nie pamiętam). Tak na 95% chodziło o to, że przez użycie iwpages na stronie całości powstają bez tego "wynalazku" podwójnie numerowane odnośniki i linki w odnośnikach nie działają. Mam na oku ten indeks, jak dojrzeję, zrobię przeniesienie do głównej, wtedy się temu przyjrzę. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:11, 5 sie 2020 (CEST) == Odp:Niewidzialny człowiek == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Czupirek|oldid=2589944}}#Niewidzialny_człowiek Odp:Niewidzialny człowiek] Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Kwestia rozróżniania rozdziałów jest na stronie pomocy opisana tak, że nie udało mi się tego początkowo znaleźć; teraz już to widzę. Czy gdy kolejne rozdziały są na odrębnych stronach, też da się jakoś semantycznie oddzielić jeden od drugiego? Czy wtedy po prostu daję tekst z formatowaniem nagłówka, a kwestię podziału na rozdziały załatwia się już na samej stronie całej książki? (Ha, teraz widzę, że w przypadku [[Strona:PL_Wells_-_Człowiek_niewidzialny.djvu/26|rozdziału III]] też dodałeś to jako section. A czy wtedy na stronie poprzedniej też trzeba to wyodrębnić sekcją, czy też wystarczy już, że jest to zrobione na stronie tytułowej kolejnego rozdziału?) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 19:07, 23 sie 2020 (CEST) ::{{Ping|Czupirek}} Hej, ściśle rzecz biorąc, sekcje trzeba dodać tylko, gdy rozdział się zmienia w środku strony. Natomiast moim celem jest automatyzacja i standardyzacja tego, dlatego dałem na obu stronach sekcje ("żeby było wszędzie tak samo"), na granicy 1/2 rozdziału trzeba więc dać sekcje, na granicy 2/3 można dać sekcje (zmieniłby się wtedy kod na stronie w przestrzeni głównej). Jeśli chcesz, mogę ci zrobić taką strukturę, że będziesz mógł robić strony w przestrzeni głównej na bieżąco (może będzie ci to sprawiało większą frajdę niż przepisywanie samo). BTW: przyjęło się odpowiadać na wyjściowej stronie zawiadamiając przy pomocy szablonu <nowiki>{{ping|nazwa użytkownika}}</nowiki> [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:13, 23 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}} Rozdział II nadaje się do kopiowania (jedyne co trzeba zmieniać, to numery strony), po to właśnie były te sekcje (nazywaj je r01, r02, r03,... itp. Gdy dojdziesz do Epilogu to zrobimy ręcznie :) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:48, 23 sie 2020 (CEST) :::: Chciałam Ci jeszcze podziękować za ten szablon - rzeczywiście, pokazywanie od razu "na świat" kolejnych rozdziałów jest bardzo satysfakcjonujące. [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 12:24, 29 sie 2020 (CEST) == [[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya#Sfinks lodowy|Sfinks lodowy]] == Cześć. Świetnie, że udało Ci się znaleźć te dwie strony. Dziękuję. Już je skorygowałem. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 21:21, 24 sie 2020 (CEST) == Kółeczko == Dzięki za [[:Strona:PL Edward Nowakowski-Jego Eminencya kardynał Albin Dunajewski książę biskup krakowski.djvu/26|kółeczko]]. I w związku z tym mam pytanie: A taki [[Strona:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora.pdf/68|obrazek]] (zwłaszcza nakładające się kółko z kwadratami) da się w ten sposób stworzyć? --[[Wikiskryba:Fallaner|Fallaner]] ([[Dyskusja wikiskryby:Fallaner|dyskusja]]) 18:53, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Nie ma za co. A na drugie pytanie &ndash; ja nie umiem i wydaje mi się, że raczej się nie da (za dużo różnych elementów..., skośne kreski..., groty strzałek...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:47, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Wstaw to jako obrazek. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 19:54, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Ew. można przerobić to na wektor. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:14, 29 sie 2020 (CEST) {{ping|Fallaner}} [[Plik:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora scheme from page 68(66).svg|mały]] [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:58, 29 sie 2020 (CEST) == Formatowanie - odstępy miedzy rozdziałami == Przepisuję tego "Człowieka niewidzialnego" Wellsa i dręczą mnie kreseczki oddzielające rozdziały. Czy jest jakiś jeden ustalony szablon? W [[Wikiźródła:Pierwsze_kroki#Formatowanie_prozy_—_ogólne_zasady|poradniku]] jest mowa o sekwencji "<nowiki><br><br>{{---}}<br></nowiki>". Widziałam, że [[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Wells_-_Cz%C5%82owiek_niewidzialny.djvu%2F19&type=revision&diff=2590095&oldid=2590087 na przełomie rozdziałów I i II]] te 3 br-y wrzuciłeś jako część I rozdziału, a kreskę dałeś pomiędzy <nowiki><section></nowiki>, wraz z dodatkowymi odstępami przed i po. Z jednej strony logicznie jest traktować separator jako coś, co nie należy do żadnego z rozdziałów, a z drugiej w druku często był od niejako doklejany do rozdziału poprzedniego (co też ma swój sens, tak jak znaki interpunkcyjne doklejane do wcześniejszego wyrazu). Którą wersję lepiej stosować? Chciałabym mieć jakiś wzorzec do ujednolicania, bo w tej książce akurat rozdziały są bardzo krótkie i taka sytuacja zdarza się praktycznie co kilka stron. Ujednolicenie późniejsze też wchodzi w rachubę, ale lepiej to robić w 12 rozdziałach niż w 24. Pewnie czepiam się niepotrzebnych drobiazgów, ale cóż, męczy mnie to. ;-) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 11:41, 29 sie 2020 (CEST) ::Hej {{ping|Czupirek}} cieszę się, że robisz szybkie postępy i zaczynasz wchodzić w niuanse. Oczywiście masz rację. Powinno być jednolicie. Nie mamy tu żadnego kodeksu, najwyżej uzus. Skoro się mnie pytasz o radę spróbuję coś zaproponować na przełomie I/II rozdziału. Kreskę bym zaliczył do rozdziału poprzedzającego. Szablon {{Szablon:tns}} daje efekt taki, że pierwszy argument pokazuje w przestrzeni strona, drugi w przestrzeni głównej. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:06, 29 sie 2020 (CEST) ::{{ping|Czupirek}} Cześć. Jeśli można się wtrącić to <del>sugerowałbym</del> ''chcę pokazać'' najprostsze rozwiązanie, które stosuję: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br> <br>{{---}}<br><section end="r01"/> <section begin="r02"/>{{c|ROZDZIAŁ II.}} {{c|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> ::Jeżeli nie pojawi się kreska (separator) po którymś rozdziale, wówczas <del>użyć</del> ''używam'' {{s|tns}} tak, aby efekt dla przestrzeni głównej był spójny. A w przypadku oddzielania od siebie większych rozdziałów, np. różnych opowiadań w całym zbiorze, najczęściej używaną ''przeze mnie'' analogiczną opcją jest <code><nowiki><br><br>{{---}}<br><br></nowiki></code>. Oczywiście to jest <del>sugestia</del> ''przykład'' tylko. :-) Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:06, 29 sie 2020 (CEST) ''edycja'': [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 16:02, 29 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}}{{ping|Seboloidus}}Wiele dróg prowadzi do Rzymu, tak jak ja zrobiłem: jest IMHO OK: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br>{{---|przed=1em|po=2em}}{{tns||<br><br>}}<section end="r01"/><section begin="r02"/> {{f|ROZDZIAŁ II.|c|przed=2em}} {{f|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''|c}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> :::Te <nowiki>{{tns||<br><br>}}</nowiki> mają za zadanie wymusić w przypadku prezentacji rozdziału w przestrzeni głównej bardziej harmonijne odstępy. Ale ''de gustibus non est disputandum''. :::BTW, konstrukcja <nowiki>{{f|.....|c}}</nowiki> jest tu dość mało popularna ale jak najbardziej OK &mdash; częściej się widzi <nowiki>{{c|...}}</nowiki> :::Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:16, 29 sie 2020 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Wybacz, że tak się wciąłem, może nie najgrzeczniej to wyszło z mej strony. Nie chcę mówić co lepsze; podałem tylko „swoje“ najczęściej stosowane rozwiązanie. A już na pewno nie chciałbym, aby Twoja praca szła w niwecz. Doświadczeniem nie prędko Cię dogonię, więc właściwie moja wcześniejsza wypowiedź mało co wnosi. :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:33, 29 sie 2020 (CEST) :::::{{ping|Seboloidus}}Eee, tam, niegrzeczne na pewno nie, każde rozwiązanie jest dobre. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 29 sie 2020 (CEST) == br == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Trwałem w przekonaniu, że to właśnie <nowiki><br/></nowiki> jest obecnie bardziej standardowym rozwiązaniem. W takim razie oczywiście już nie będę robić tej podmiany — zawsze to mniej roboty. Jeżeli chodzi o już dokonane zmiany, przynajmniej w [[Indeks:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf|Widmie Przeszłości]], to mogę to posprzątać w najbliższych dniach. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:10, 23 wrz 2020 (CEST) == re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#uszkodzone_strony|uszkodzone strony]] == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Faktycznie, choć udało się tekst przepisać, to warto oznaczyć, że był tam problem. Było nieco więcej stron, gdzie wady skanu/książki dawały się we znaki, przejrzałem tekst jeszcze raz i oznaczyłem takie strony jako problematyczne. Przepisałem już całość. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 16:22, 14 lis 2020 (CET) == Kraszewski - Marynka i błąd składu == Cześć Draconie flavusie. Zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc, bo zetknąłem się z błędem składu, gdzie treści stron [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/349 21] i [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/350 22] w III tomie są zamienione między sobą, choć numeracja idzie prawidłowo. Właściwa kolejność treści stron powinna być następująca: 20 - 22 - 21 - 23...<br> W bibliotekach cyfrowych znalazłem 3 dokładnie te same wydania, jednak dorwałem też gotowego e-booka, który potwierdził powyższą zasadność.<br> Co zrobić z takich błędem, bo wydaje się naturalnym, że zamienić te strony w pliku djvu na Commons? Ale może też ma sens zmienić wtedy nr tych stron? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 23:40, 29 lis 2020 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Hej, moim zdaniem musimy się na czymś oprzeć (tj. na jakimś wydaniu papierowym). Trzeba by jednak dodać dopisek PW, że prawidłowa kolejność bloków tekstu ustalona na podstawie wydania w Gazecie Warszawskiej 1882 nr 92 i 93 (jeśli chcesz tu linki: [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331879/display/Default] i [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331880/display/Default] ). Formalnie najzgrabniej by było zrobić kopie na commons i podlinkować do naszego indeksu. Natomiast nie zmieniałbym naszego skanu, ponieważ on wiernie odwzorowuje strukturę wydania papierowego. Jak chcesz możemy to jeszcze przedyskutować. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:30, 30 lis 2020 (CET) ::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Zrobiłem moim zdaniem formalnie najlepiej, tzn. przypis wiki na stronie 348 i dalej poprawiona kolejność dopiero w przestrzeni głównej. Zastanówcie się, czy zrobić jeszcze dodatkowo ''Męczenników''. Jeśli tak, to jak? Jako jedną książkę składającą się z dwóch części i dalej po trzy tomy, czy raczej jako cykl (wtedy zostawiamy powieści jak są). Coś w rodzaju trylogii (raczej dylogii). Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:07, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}Cześć! Dzięki za pomoc! Dobrze prawisz z tym nie zmienianiem skanu. Twoje rozwiązanie wygląda dobrze (i nie wiem, co mógłbym zaproponować więcej, bo nie mam doświadczenia z takimi zagwozdkami). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:28, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}{{ping|Wydarty}} Nie wiem czy jest sens łączyć ''Na wysokościach'' i ''Marynkę'', bo to są dwie różne powieści. Nie neguję jednak. Jeśli są tu takie przykłady to zapodajcie. A może na stronę ''Męczennicy'' wystarczyłoby za treść [https://pl.wikisource.org/wiki/Wikiskryba:Seboloidus/brudnopis2#M%C4%99czennicy coś w tym kształcie]? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 22:28, 30 lis 2020 (CET) ::::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Nawet prościej myślałem [[Męczennicy (Kraszewski, 1886)]]. Jeśli ktoś będzie przeciwny, usuniemy. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:37, 1 gru 2020 (CET) :::::Wprowadziłem estetyczną poprawkę i całość ująłem jednym centrowaniem, bo wcześniej tabelka DT powodowała niewspółosiowość tych dwóch bloków. Proszę o ocenę, ew. korektę. <br>A na koniec trzeba by zmienić tytuł aby pasował do już zaproponowanego w [https://pl.wikisource.org/wiki/M%C4%99czennicy disambigu] (albo odwrotnie). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 13:16, 1 gru 2020 (CET) ::::::Zmieniłem nazwę (dodałem rok) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:28, 1 gru 2020 (CET) :::::::☺ Jak dla mnie, jest w porządku i zupełnie wystarczająco. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:25, 1 gru 2020 (CET) == Brakująca linijka lub dwie == Cześć. Na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:M.Leblanc_-_Wydrążona_igła.djvu/72&action=edit&redlink=1 tej] stronie brakuje kilku linijek. Powinna zaczynać się od apostrofu. To wada tego wydania. Istnieje inne tłumaczenie, które znajduje się na [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica-t-1,ODYzMzYxMTY/85/#item Polonie]. Stąd wiem, że zjadło maksymalnie 3 linijki. Co robimy z tym fantem? [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 20:20, 9 gru 2020 (CET) :{{ping|Kejt}} Zostawialiśmy takie kwiatki, dodawaliśmy przypis wiki <nowiki>{{pw|.....}}</nowiki> i w przypisie najlepiej zacytować cały brakujący tekst w oryginale. To inne tłumaczenie, więc nie możemy tak po prostu się nim posłużyć. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:27, 9 gru 2020 (CET) == Indeksy na główną == Hej, jeśli potrzebujesz jeszcze indeksów do przeniesienia na główną, do eksperymentów, to znalazłam takie: :[[Indeks:Karol May Sąd Boży 1930.djvu]] :[[Indeks:PL Jan Neruda - Pieśni kosmiczne i inne.djvu]] :[[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]]<br> A jak nie będziesz się nimi zajmował to dodaj na stronę [[Wikiźródła:Do zrobienia|Do zrobienia]] [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 16:34, 3 lut 2021 (CET) :::Hej {{ping|Joanna Le}} dzięki. [[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]] przeniosłem. Z Sądem Bożym (a raczej Sądami Bożymi bo są dwa podobne indeksy) -- nie mam pomysłu. Pierwszy rozdział nie ma tytułu, tytuły pozostałych zostały wydedukowane... Co do tego Nerudy, to się przyjrzę jeszcze. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:26, 3 lut 2021 (CET) == Początki == Dzięki, chciałem przeczytać akurat tę książkę i zobaczyłem, że jest na źródłach, wprowadzona i nie poprawiona. Stwierdziłem więc, że mogę spróbować, a przy okazji się czegoś nauczyć. Dziękuję za poprawki. Bardzo się cieszę, że będziesz mnie na początku obserwował. Jeśli będę miał pytania, to się odezwę. To jest bardzo poboczne zajęcie, więc pewnie będę poprawiał jakieś 1-2 strony dziennie. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 01:05, 11 lut 2021 (CET) * Dane są stąd: [https://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication/34748]. Można porównać, że jest to ten sam tekst. Widzę, że w Internecie pojawiają się daty życia Zofii Popławskiej-tłumaczki: 1891-1969. Moim zdaniem to jest ta sama osoba (choć pewności nie mam). Wygląda więc na to, że prawa autorskie jeszcze nie wygasły. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:41, 11 lut 2021 (CET) * No to sobie pokorygowałem :) Czy jest jakiś sposób, bym sobie mógł ściągnąć te skany w jednym pliku, czy muszę strona po stronie? [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:46, 11 lut 2021 (CET) ::{{ping|Tomasz Raburski}} w naszym slangu, to co robiłeś to "przepisywanie", ściągnąć możesz jako .djvu z commons, masz też link do polony, tam możesz ściągnąć jako pdf. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:50, 11 lut 2021 (CET) * Dzięki za pomoc. Na razie wracam na wikipedię, ale będę z pewnością zaglądał na źródła. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:53, 11 lut 2021 (CET) :::{{ping|Tomasz Raburski}} czekamy :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:54, 11 lut 2021 (CET) ::::{{ping|Tomasz Raburski}} Hej, twój indeks jest teraz na mulach (w naszym slangu). W skrócie uznaliśmy, że stanowi odbitkę wydania z 1924 roku, które w USA nie podlega ochronie prawa autorskiego. [[:mul:Index:PL Rolland - Gandhi.djvu|Gandhi]]. Jeśli masz ochotę, możesz działać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:00, 6 mar 2021 (CET) == Autobiografia Siemensa == Wielkie dzięki za poprawianie po mnie formatowania - ciągle się uczę Wikiźródeł. Przy okazji mam prośbę o zerknięcie na stronę [[https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:Wspomnienia_z_mego_%C5%BCycia_(Siemens,_1904).pdf/60]] gdzie próbowałem zrobić formatowanie i jednak poległem. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:43, 1 kwi 2021 (CEST) : Przenoszenie słów... O właśnie o to chciałem się zapytać, a tu patrzę i odpowiedzi udzieliłeś zanim zapytałem - DZIĘKI. Inna rzecz, która mnie nurtuje to justowanie tekstu. Ogólnie tekst w książce jest justowany, czy nie powinienem wstawiać też justowania w tekście przepisanym, czy to się pomija? [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 15:40, 2 kwi 2021 (CEST) ::Więc, dla nas kamieniem probierczym jest to, co otrzymujemy (tzw. w przestrzeni głównej). Tam tekst jest łączony i na końcu równiej justowany. Nie robimy tego w przestrzeni Strona (czyli tam, gdzie przepisujemy), po prostu odbywa się to na następnym etapie. Z tymi tytułami/streszczeniami na początku rozdziałów jest sprawa o tyle inna, że są formatowane niestandardowo (inaczej niż otoczenie), dlatego dałem tam align=justify i last=center. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:12, 2 kwi 2021 (CEST) : No i koniec końców ogarnąłem wszystkie strony na tyle na ile umiałem i wygenerowałem całość w przestrzeni głównej. Ze względu na objętość korci mnie podział na rozdziały czy nawet wątki/grupy wątków z tym, że oryginalnie książka nie posiada spisu treści, więc musiałbym to utworzyć wtórnie, czyli nie w pełni zgodnie z oryginałem. Stąd bardzo proszę o zerkanie na moje poczynania i ewentualne wskazówki co robić lepiej czy wręcz wskazywanie co spierniczyłem [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 23:25, 13 kwi 2021 (CEST) :: Jeśli będziesz miał chwilę to proszę zerknij w szczególności na [[Wspomnienia z mego życia/I-1|Rozdział I-1]] i kolejne - po prostu dla ułatwienia czytania długich rozdziałów wymyśliłem dzielenie ich na grupy wątków po ok. 4 strony oryginału. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:08, 14 kwi 2021 (CEST) {{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, generalnie nie dodajemy arbitralnych rozdzialow. Mozemy dodac, gdy jest jakis jasny podzial (chociaz kreski lub gwiazdki). Niestety nie moge ci Wiecej Pomoc. Pytaj {{ping|Joanna Le}} {{ping|ankry}} {{ping|Szandlerowski}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:52, 19 kwi 2021 (CEST) : Już mi {{ping|Tommy Jantarek}} pokazał jak można użyć kotwic i jak to może fajnie działać... a, że było to dokładnie to czego potrzebowałem, więc wdrożyłem to za drugim przebiegiem przez lekturę [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 11:54, 20 kwi 2021 (CEST) == Odp:dodawanie nowych tekstów == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Mahnka|oldid=2744900}}#dodawanie_nowych_tekstów Odp:dodawanie nowych tekstów] Dziękuję Panu za poprawki i chęć pomocy. Jak mawiają Ukraińcy, jestem już похилого віку i w formie Pan/Pani czuję się najbardziej komfortowo. Co do przeniesienia tekstu z biblioteki cyfrowej to niestety nie mogę wskazać odsyłaczem tekstu bezpośrednio, ponieważ strona Wikiźródeł blokuje mi wstawianie adresów internetowych ale chodzi o dwa teksty z biblioteki kpbc.umk.pl. Pierwszy to "Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku" a drugi to "Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony w wykonaniu artykułu VII Umowy o Przedwstępnych Warunkach Pokoju z dnia 12 października 1920 roku". Czy możliwe jest takie przeniesienie tych dokumentów, żeby miały tzw. OCR w sobie? Najwięcej wątpliwości mam wobec tego drugiego tekstu. Zawiera on trzy wersje językowe. Myślę, że w polskiej wersji językowej Wikiźródeł powinna znaleźć się tylko część polskojęzyczna tego tekstu, a wersja rosyjska i wersja ukraińska powinny trafić do odpowiednich wersji językowych Wikiźródeł. Wtedy trzebaby chyba "rozciąć" ten dokument z biblioteki cyfrowej na trzy mniejsze. Zupełnie nie wiem jak do tego podejść. Odpowiadając na ostatnie Pańskie pytanie - tak, mam zamiar pracować nad tymi dwoma dokumentami. Z góry dziękuję za wszelką pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 17:34, 7 kwi 2021 (CEST) ::{ping|Mahnka}} Czy chęć pracy dotyczyłaby również wersji ukraińskiej i rosyjskiej? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:51, 7 kwi 2021 (CEST) Myślę, że teksty w innych językach powinny przepisywać osoby, które władają tymi językami. Ale jeżeli będzie to warunek konieczny, żeby w ogóle zająć się tym dokumentem to w ostateczności mogę też przepisać tekst ukraiński i rosyjski. Wolałbym jednak tego uniknąć. Mogę natomiast poinformować w wikiźródłowych wersjach językowych ukraińskiej i rosyjskiej, że taki dokument jest dostępny do przepisania w ich Wikiźródłach. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:28, 8 kwi 2021 (CEST) :::{{ping|Mahnka}} [[Indeks:PL Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku.djvu]] wstawiłem. Niestety nie ma on OCR-u (po prostu plik pdf-owy go nie miał). Możesz korzystać z naszego gadżetu OCR (musisz go sobie włączyć w preferencjach). Ewentualnie może {{ping|Matlin}} ci pomoże wstawiając OCR do strony dyskusji. Z drugim tekstem jest sprawa trudniejsza technicznie, niestety nie zdążę już tego zrobić do końca kwietnia. Także, jeśli nikt ci do tego czasu nie pomoże, możemy wrócić do tematu w maju. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:16, 8 kwi 2021 (CEST) :::: {{ping|Mahnka}} Dodam OCR. Ewentualnie też widzę [https://pl.wikisource.org/wiki/Indeks:Jan_D%C4%85bski_-_Pok%C3%B3j_ryski.djvu inny indeks w tym temacie]. Co do drugiego dokumentu, to wydaje mi się, że nie trzeba przepisywać nie-polskich wersji, nie-przycięcie stron nie jest konieczne, ale może będzie wówczas wygodniej? Postaram się to też pociąć. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:53, 8 kwi 2021 (CEST) :::::{{ping|Mahnka}} {{ping|Matlin}} {{ping|Ankry}} Najbardziej eleganckie by było coś takiego: [[Indeks:Traktat dodatkowy tyczący się miasta Krakowa, jego okręgu i konstytucyi między dworami rossyjskim, austryackim i pruskim.pdf]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:51, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::Jeśli mamy plik zawierający tylko polską wersję, to nie widzę potrzeby. Jeśli ktoś na ukraińskich lub rosyjskich Wikiźródłach będzie chciał opracować wersje w tych językach, to może wtedy wrzucić drugi plik. Istotne jest powiązanie tekstów opracowanych, a to się robi przez Wikidata. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:47, 9 kwi 2021 (CEST) :::::: {{ping|Ankry}}{{ping|Draco flavus}} Hale, hale, myślałem, że to tekst z dwoma łamami/szpaltami, a to tak nie jest. Wstawiłem go na Commons, dodam indeks, {{ping|Mahnka}} Dodałem OCR w tym pierwszym indeksie. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 09:46, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::: {{załatwione}}, trzeba jednak ten [[Indeks:PL Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony.djvu|traktat o repatriacji]] podzielić na części językowe. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 10:17, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::{{Ping|Matlin}} W KPBC były dwa pliki. Myślałęm o [[:Plik:Układ o repatrjacji zawarty między Polską a Rosją i Ukrainą.pdf|tym]]. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 23:30, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::: Czy to nie jest ten sam plik? [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:48, 10 kwi 2021 (CEST) Kłaniam się uniżenie obu Panom za pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 11:20, 9 kwi 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2762329&oldid=2762327#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry,<br> Zauważyłem to bardzo pomocne zestawienie. Dziś otarłem się o szablon [[:uk:Template:PD-auto]], który w ukraińskich Wikiźródłach oblicza czy praca jest PD dla prawodawstwa Ukrainy. Może to się przyda. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 12:09, 1 maj 2021 (CEST) :Dzięki, dopisałem Ukrainę. Zestawienie obejmuje przykładowe kraje (Ukraina nie przyszła mi do głowy). [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 1 maj 2021 (CEST) == Żona z jarmarku == Cześć! We wstawionej przez Ciebie książce [[Indeks:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu|Żona z jarmarku]] zauważyłem ''missing page'' na początku. Może dałoby się to uzupełnić [https://rcin.org.pl/dlibra/publication/217576 z książki na RCIN-ie], zamieszczonej tam kilka dni temu? Pozdr. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 10:49, 15 maj 2021 (CEST) :Hej, to tylko okładka , zobaczę, co z tym zrobić, alternatywnie: a. uzupełnić, b. usunąć razem z następną c. zostawić. To jest tak naprawdę strona dodana by, się zgadzały parzysta-nieparzysta. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:32, 15 maj 2021 (CEST) ::{{ping|Seboloidus}} Załatwione [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:52, 15 maj 2021 (CEST) == WG 2021-19 == Cześć, miło mi poinformować, że Komisja Wikigrantów rozpatrzyła twój [[wmpl:WG 2021-19|wniosek o grant]] i zdecydowała o '''przyznaniu dofinansowania'''. W imieniu Komisji, życząc owocnej pracy, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 01:10, 17 maj 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2786723&oldid=2786580#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry! A może do drugiej tabelki możnaby dodać miejsce publikacji: Stany Zjednoczone? Bo amerykańska Polonia mogła coś wydać po polsku co podpada pod https://commons.wikimedia.org/wiki/Template:PD-US-no_notice [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 15:39, 3 cze 2021 (CEST) ::{{ping|Mahnka}} Dzięki za sugestię. Jednak ta tabela ma nieco inną logikę, niejako przekłada prawa zagraniczne na prawa amerykańskie w dniu 1.1.1996. Ze Stanami Zjednoczonymi sytuacja wygląda inaczej. Teksty opublikowane 95 lat temu (czyli czerwona data w diagramie) są w domenie publicznej, teksty opublikowane 1926-1977 bez wzmianki o kopyrajcie, również 1926-1963 z notą ale bez odnowienia praw także. Inne przypadki są dla nas mniej istotne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:21, 3 cze 2021 (CEST) test ==Zaproszenie== Droga Wikiskrybko / Drogi Wikiskrybo ! Jesteśmy małą grupą osób, które łączą wspólne zainteresowania, znamy się dość dobrze z naszych edycji dyskusji, również spotykaliśmy się kilkakrotnie w różnym składzie. Niestety w zeszłym roku takie spotkanie, choć planowane i mamy nadzieję przez wiele osób wyczekiwane, nie doszło do skutku. Dlatego w tym roku zaplanowaliśmy spotkanie wcześniej, bo na '''11 września 2021'''. Miejsce spotkania to sala w centrum '''Warszawy''' (z dogodnym dojazdem komunikacją miejską: metrem, tramwajem, autobusem), lub po prostu piechotą z Dworca Centralnego. Spotkanie będzie jednodniowe (być może z jakimś fakultatywnym spotkaniem w piątek lub niedzielę). Będzie być może nieco skromniej. Będziemy poruszać tematy, które nas interesują, możemy też po prostu luźno pogadać. Wieczorem może pójdziemy na jakąś pizzę? Salę załatwimy bezkosztowo, jakaś kawa itp. się na pewno znajdzie, resztę musimy załatwić we własnym zakresie. Staramy się o wsparcie WMPL - niemniej jednak jest to niepewne. I jeszcze dwie prośby, przy przyjeździe należy swoje dane osobiste zostawić (np. w zamkniętej kopercie) któremuś z biurokratów, Po dwóch tygodniach zniszczymy, to na wypadek jakichś pytań o bezpieczeństwo itp. Druga sprawa, to prośba o zaznaczenie w mejlu, czy jesteś szczepiona/szczepiony. Nie uzależniamy od tego naszego spotkania niemniej jednak chcemy móc elastycznie reagować na zmieniającą się legislację. Nie uruchomiliśmy jeszcze strony na wiki, gdzie można się będzie wpisywać, dlatego na razie prosimy o mejla do '''13 czerwca''' do któregoś z nas. Przepraszam za taką formę, ale musimy podjąć działania przed początkiem wakacji, stąd prośba o szybką deklarację. [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] <br><br>Drogie Skrybki i Skrybowie! Zgodnie z zapowiedziami Źródłosłów pod auspicjami WMPL odbędzie się w dniach 10-12 września 2021 w Warszawie w opisywanej wcześniej lokalizacji. Na stronie [[wmpl:ZS2021|Źródłosłów 2021]] znajdziecie więcej informacji oraz kartę rejestracyjną. Ponieważ zostają już praktycznie tylko cztery tygodnie prosimy do dopełnienie formalności. Zachęcamy również gorąco do wzięcia aktywnego udziału - czekamy na propozycje tematów do dyskusji lub może prezentacji? Pozdrawiamy [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] :: Jak by co to się zgłaszam, choć nie wiem jak to zrobić mailowo ;) [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 10:47, 11 cze 2021 (CEST) :::{{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, masz po lewej taki link "Wyślij e-mail do tego użytkownika" &ndash; to tak gwoli informacji na przyszłość. W każdym razie zgłoszenie zanotowane, będziemy Cię dalej na bieżąco informować. Wkrótce też powstanie wygodniejsza forma (= strona na Wikimedia) - ale fajnie, że już odpowiedziałeś, bo im wcześniej, tym łatwiej nam planować. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 11 cze 2021 (CEST) == Źródłosłów 2021 == Drodzy Wikiskryby! Po dwuletniej przerwie postanowiliśmy wrócić do formuły wspólnego spotkania wikiskrybów i wikisłownikarzy - Źródłosłowu, organizowanego pod auspicjami Wikimedia Polska. Jeśli oficjalne ograniczenia dotyczące organizowania spotkań oraz warunki epidemiczne na to pozwolą, Źródłosłów odbędzie się zamiast wcześniej zapowiadanego prywatnego spotkania wikiskrybów, w dniach 10-12 września br. w Warszawie. Zarezerwujcie sobie ten termin w Waszym kalendarzu. Więcej informacji wkrótce. [[User:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 00:39, 3 lip 2021 (CEST) == Parametry == Hej :) Mógłbyś zerknąć na stronę [https://pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:Strony_zawieraj%C4%85ce_wywo%C5%82ania_szablon%C3%B3w_z_parametrami_o_takich_samych_nazwach Kategoria:Strony zawierające wywołania szablonów z parametrami o takich samych nazwach] są tam strony dodane przez ciebie (niektóre chyba eksperymentalnie), najlepiej gdybyś sam poprawił, będziesz wiedział które parametry powinny zostać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 12:01, 4 lip 2021 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Hej, wiem o tym, na razie musi zostać jak jest. W skrócie: wykorzystuję tu fakt, że dwa razy podawany jest argument (pierwsze pojawienie się jest jako wzór dla pozostałych podstron, drugie tylko dla tej konkretnej). Strony są eksperymentalne i wolałbym na razie zostawić jak, jest. Być może będzie to tematem na Źródłosłowie... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:15, 11 lip 2021 (CEST) ::{{ping|Joanna Le}} Hej, trochę koncepcja się przez ten czas skrystalizowała. Teraz unikam tego nieeleganckiego podwójnego określania parametrów. Teraz szablon {{s|Dane tekstu2}} działa w ten sposób, że można centralnie na stronie głównej "zadać" parametr który ma być używany na podstronach (np. tytuł, autor) ale i zastrzedz, by dany argument był używany tylko na stronie głównej (np. okładka), lub tylko na podstronach (np. pochodzenie), na każdej z podstron każdy argument może być "nadpisany" [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:31, 7 sie 2021 (CEST) == automatyzacja == Taki niuans: jeśli ktoś potrzebuje [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Gospodyni_%28Brodzi%C5%84ski%2C_1867%29&type=revision&diff=2814393&oldid=2814392 przenieść stronę pod disambig], to mu łatwo nie będzie. Ja sobie poradziłem, ale przeciętny wikiskryba...? == Brak powiadomienia o nowej wiadomości == Dzień dobry, chciałbym poinformować, że [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Mahnka&curid=951304&diff=2844764&oldid=2834143 ta edycja] nie spowodowała pojawienia się kolorowego powiadomienia o nowej wiadomości, więc niektórzy adresaci mogą jej nie zauważyć. Nie wiem czy powodem jest oznaczenie edycji jako minor edit, czy też fakt, że autor edycji (bot) nie jest podpisany w treści edycji, ale nie ma śladu w powiadomieniach o tej edycji. Gdybym nie zajrzał do listy obserwowanych stron, to bym o niej nie wiedział. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 03:23, 13 sie 2021 (CEST) == Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci" - 1879 - brakujące strony == Drogi Smoku!<br> Zdjęcia strony wyszły mi jak następuje: <gallery> Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - strona tytułowa - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. tytułowa, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 129 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 130 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1879 - str. 131 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 131, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 132 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 132, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 133 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 133, BUW egz. GZXIX2497A </gallery> Problemów w BUW nie napotkałem, ale do Indeksu w Wikiźródłach wstawić mi nie potrafię...<br> Serdecznie pozdrawiam, [[Wikiskryba:M.Tarnowski|M.Tarnowski]] ([[Dyskusja wikiskryby:M.Tarnowski|dyskusja]]) 04:02, 14 wrz 2021 (CEST) {{ping|M.Tarnowski}} Dzięki, o resztę zadbam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:20, 14 wrz 2021 (CEST) == WG 2021-31 == Cześć! W imieniu Komisji Wikigrantów uprzejmie informuję Cię, że Komisja rozpoznała Twój wniosek o grant [[wmpl:WG_2021-31|WG_2021-31]] i podjęła decyzję o przyznaniu dofinansowania. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:38, 19 wrz 2021 (CEST) == Kantyczki == Cześć, przypadkiem znalazłem taką stronę [[Dyskusja indeksu:Kantyczki (Miarka)|Dyskusji do Kantyczek]]. Może będziesz zainteresowany [[Wikiskryba:Nawider|Nawider]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nawider|dyskusja]]) 22:09, 10 lis 2021 (CET) ::Hej{{ping|Nawider}}, ja jestem gorącym zwolennikiem dodawania stron z tego samego wydania (jeszcze lepiej egzemplarza, ale to z reguły z natury rzeczy niemożliwe). Ostatnio nie mam czasu, ale zapiszę i wrócę do tematu niedługo. Dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:12, 10 lis 2021 (CET) :::{{ping|Nawider}},{{ping|Rosewood}}, {{ping|Wieralee}} {{załatwione}} [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 18 lis 2021 (CET) Dzięki ! – [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 00:04, 20 lis 2021 (CET) == disFixer a [[Chłopek]] == Musiałam przenieść tę stronę (znalazło się inne wydanie pod disambig)<br> Mam linkujące do niej: * Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/47 ‎ (← linkujące | edytuj) * Pieśni rolników ‎ (← linkujące | edytuj) * Kloe ‎ (← linkujące | edytuj) * Przodkowie (Brodziński, 1867) ‎ (← linkujące | edytuj) i totalnie nie wiem, jak poprawić linki, disFixer się wykłada :/// Co robić? [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 13:31, 14 lis 2021 (CET) {{ping|Wieralee}} ta taka eksperymentalna strona, Ankry ciągle w nią też "wdeptywał", zrobię dziś [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:25, 14 lis 2021 (CET) == How we will see unregistered users == <section begin=content/> Cześć! Otrzymujesz tę wiadomość, ponieważ jesteś administratorem w jednym z projektów Wikimedia. Obecnie, kiedy ktoś edytuje stronę, nie będąc zalogowanym, w historii wyświetla się jego adres IP. Jak być może już wiesz, nie będziemy mogli tego robić w przyszłości. Jest to decyzja prawników Fundacji Wikimedia, spowodowana zmianami w przepisach o ochronie prywatności w internecie. Zamiast adresu IP będziemy wyświetlać maskowaną tożsamość. Ty jako administrator{{gender:{{ROOTPAGENAME}}||ka|(-ka)}} '''będziesz nadal {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|mógł|mogła|mógł/mogła}} zobaczyć oryginalne IP'''. Utworzymy nowe uprawnienie, przeznaczone dla osób, które potrzebują widzieć pełen adres, aby walczyć z wandalizmami, spamem itp. bez uprawnień administratorskich. Patrolujący będą mogli zobaczyć fragment IP również bez tego uprawnienia. Pracujemy również nad [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation/Improving tools|lepszymi narzędziami]], wspierającymi w walce przeciwko nadużyciom. Jeśli jeszcze o naszych działaniach nie {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|czytałeś|oczytałaś|czytałeś(-aś)}}, możesz się z nimi [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|zapoznać na Meta]]. Aby nie przegapić technicznych zmian na wiki, możesz [[m:Global message delivery/Targets/Tech ambassadors|zasubskrybować]] cotygodniowe wydania [[m:Tech/News|Tech News]]. Mamy [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation#IP Masking Implementation Approaches (FAQ)|dwa pomysły]] na implementację maskowania adresów IP. '''Chętnie poznamy twoją opinię'''. Daj nam znać [[m:Talk:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|na stronie dyskusji]], co sądzisz na ich temat i tego, który pomysł się sprawdzi lepiej na twojej wiki, teraz i w przyszłości. Możesz napisać w swoim języku. Sugestie są dostępne od października, a ostateczną decyzję podejmiemy po 17 stycznia. Dziękujemy. /[[m:User:Johan (WMF)|Johan (WMF)]]<section end=content/> 19:18, 4 sty 2022 (CET) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Johan (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=User:Johan_(WMF)/Target_lists/Admins2022(6)&oldid=22532666 --> == Znaki unicode w Wydrążonej Igle == Cześć! Na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/65|stronie 65]] w tym dziwnym równaniu są 3 znaki unicode. U mnie trapez nie wyświetla się wcale, a z trójkątami jest różnie. Ilustracja problemu: https://i.imgur.com/0VipzUS.png Ta linijka przewija się jeszcze na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/214|str. 214]]. Czy miałbyś jakiś pomysł na to? Mi tylko zamiana na svg przychodzi do głowy. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:04, 4 lut 2022 (CET) :Trzeba też na uwadze mieć, że w tekście jest błąd. Zamiast liczby 375 winno być 357, o czym jest na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/228|str 228]]. Dla porównania: [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica,ODk3NDk0MDA/80/#info:search:357 inne wydanie polskie] oraz [[s:fr:Page:Leblanc - L’Aiguille creuse, 1912.djvu/93|wersja francuska]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:38, 10 lut 2022 (CET) == Salammbo ponownie == Hejka, Mam kolejny problem z [[Indeks:PL G Flaubert Salammbo.djvu]]: po str 27 brakuje dwóch stron - strony 26 i 27 tekstu, strony te są w drugiej wersji, można je chyba wkleić w indeks; po str 287 brakuje 2 stron - strony 94 i 95 tekstu - przydałoby się wstawić zaślepki, może gdzieś się strony znajdą, a póki co tekst uzupełnię z innego wydania. Jakbyś miał chęć i czas pomóc będę bardzo wdzięczna :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:43, 17 lut 2022 (CET) :OK, zobaczę jeszcze dziś. Zaślepki trzeba wstawić, ale lepiej by było tekst uzupełnić z tamtego egzemplarza, napiszę do tej biblioteki. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:51, 17 lut 2022 (CET) == WG 2022-4 == Cześć, miło mi powiadomić, że grant został przyznany. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 13:08, 23 mar 2022 (CET) :Dzięki za szybkie załatwienie i informację. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:28, 23 mar 2022 (CET) == [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Toeppen_Max_-_Wierzenia_mazurskie_1894.djvu/146&curid=870245&diff=3078762&oldid=2536518 Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/146: Różnice pomiędzy wersjami] == Hej, czemu uzupełniasz {{s|pp}} i {{s|pk}} na tych stronach? Podobno nie ma już potrzeby robić nic podobnego? [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 18:39, 4 kwi 2022 (CEST) Hej, błędne są konstrukcje : <pre> ...... prze-<section end="cośtam" /> niesienie </pre> :W zwykłych wypadkach, tj. gdy nie ma na końcu sekcji jest OK. :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:49, 4 kwi 2022 (CEST) :: {{ping|Draco flavus}}. Aha, dzięki ;) [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 22:08, 4 kwi 2022 (CEST) == Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Skryptorium/Pulpit_techniczny&curid=28331&diff=3080694&oldid=3044582#bodyContent Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny] Dzień dobry. Zastanowiło mnie to gdyż ja nagminnie używam takiej konstrukcji w ukraińskich wikiźródłach. Np. na [[uk:Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf/183|tej stronie]] jest przeniesienie i [[uk:Три мушкетери (1929)/1/28|w scalonym tekście]] wszystko wygląda poprawnie. Nie bardzo rozumiem... [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:12, 7 kwi 2022 (CEST) :{{ping|Mahnka}} Dzień dobry, z tym przypadkiem to jest troszkę bardziej skomplikowany problem. Strony są łączone gdy; :• <nowiki>prze</nowiki>'''-<nowiki><section end=....../></nowiki>''' występuje przy transkluzji (czyli tworzeniu tekstu w przestrzeni głównej) na stronie '''X''' w konstrukcji <nowiki><pages index=.... from=</nowiki>'''X'''<nowiki> to=.... fromsection=.... ..../></nowiki> – po to zresztą się robi tu sekcję, żeby iść rozdziałami :natomiast nie działa gdy ta konstrukcja bądzie na jakieś stronie pośredniej z zakresu from=... to=... – w szczególności nie połączą się wyrazy na naszych stronach ..../całość. Czy potrzebnie robimy te strony .../całość to inna sprawa, ale takie u nas są i są na bieżąco tworzone. :zdaje się, że takich stron całości nie ma na ukraińskich wikiźródłach – mogę się mylić. :jeśli masz ochotę wypróbuj taką konstrukcję (żeby zaobserwować, o co mi chodzi): <nowiki><pages index=Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf from=182 to=184 /> </nowiki> (trzeba to zrobić na ukraińskich wikiźródłach - może być w brudnopisie) :Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:28, 7 kwi 2022 (CEST) == Źródłosłów 2022 == Drodzy Wikiskrybowie, w dniach 23–25 września 2022 w Gdańsku odbędzie się piąte spotkanie Wikisłownika i Wikiźródeł organizowane przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska. Do naszej dyspozycji będą sale konferencyjne, w których możemy przeprowadzić warsztaty i dyskusje dotyczące interesujących nas tematów, a także zaprezentować co się działo w projekcie i jego otoczeniu, czy też omówić ewentualne plany na przyszłość. Osoby spoza Gdańska mogą też liczyć na nocleg. Przewidywane są też gadżety dla uczestniczek i uczestników. Więcej informacji o samym spotkaniu oraz o sposobie rejestracji można znaleźć na stronie '''[[:wmpl:Źródłosłów 2022|Źródłosłów 2022]]'''. Trwają prace nad (ramowym) programem spotkania, gorąco zachęcam do zgłaszania tematów, które chcielibyście omówić, na temat których chcielibyście się więcej dowiedzieć lub w odniesieniu do których chcielibyście wymienić się poglądami z innymi członkami społeczności. Zgłaszajcie się, rejestrujcie, działajcie! [[Wikiskryba:MediaWiki message delivery|MediaWiki message delivery]] ([[Dyskusja wikiskryby:MediaWiki message delivery|dyskusja]]) 18:18, 18 sie 2022 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Wieralee@plwikisource przy użyciu listy na //pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:User_pl-N --> == na spotkaniu w Gdańsku == witaj chciałbym zapoznać się z metodą (metodami)przepisywania stron ,bo pojedyńczo jest ciężko może są sposoby na lepsze . [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 12:07, 12 wrz 2022 (CEST) :{{ping|Anwar2}} Nie wiem... przepisać jakoś trzeba, raczej pojedynczo. Hurtem raczej byłoby trudno... Strony widzisz jedną po drugiej. Jeśli nie jesteś cały czas on-line, możesz ewentualnie na przykład sobie w dwudziestu tabach (czyli zakładkach) w przeglądarce otworzyć sobie dwadzieścia kolejnych stron. Na spokojnie je opracować (przepisać) i gdy znowu będziesz miał kontakt z internetem po kolei przesłać. Wydaje mi się, że nic innego się w praktyce nie sprawdzi... (Mógłbyś oczywiście sobie ściągnąć plik z tekstem i opracować go w jakimś notatniku czy tp. – ale nie widzę w tym wartości dodanej... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:41, 12 wrz 2022 (CEST) == Skończone! == Hej! Skończyłem przepisywać ''[[Indeks:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu|Od Bałtyku do Karpat]]''. Więc pytanka: # Dodałem stronę tytułową i tekst w całości. Jeżeli dzielę na bajki (ze spisu treści) to w jakiej formie powinienem je publikować? Chodzi mi o to, że Antoni Piotrowski część z tych bajek wydał jako osobne utwory we wcześniejszym czasie i są one już na Wikiźródłach. # Chciałbym przetłumaczyć ostatnią (oprócz ''Autobiografii'' znajdującej się w Zbiorach Specjalnych Instytutu Sztuki PAN w Warszawie) książkę Antoniego Piotrowskiego pt. ''Józef Chełmoński. Wspomnienie''. Przesłałem już plik z Polony ([[:Plik:Antoni Piotrowski - Józef Chełmoński. Wspomnienie.djvu]]). Co dalej? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 13:06, 25 wrz 2022 (CEST) ::{{ping|Kulawik.pl}} Hej cieszę się, cieszę się przede wszystkim, że z nami zostałeś. ::ad 1. W chwili obecnej jest nie tak, jak być powinno: [[Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/122|spis treści]] linkuje do nieistniejących stron (czerwone) lub stron nienależących do książki. Należy to, co jest na stronie [[O sewcykowy dusycce]] i cztery inne ("niebieski") przesunąć na [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] (i cztery inne odpowiednio), wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące). Na stronie [[O sewcykowy dusycce]] (która teraz zawiera redirect lub jest pusta) należy utworzyć disambig do [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] i [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]] ( w tym drugim wypadku należy zaznaczyć, że pochodzi ze zbioru [[Od Bałtyku do Karpat]]. Teraz należy utworzyć dziesięć części tekstu (może [[Historje manjaków]] posłużą za wzór). Przy tym te, które mają swoje duplikaty są tworzone jako [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]], zaś te "unikalne" jako [[O takim dziadu co się w rzecy królewną ozynił]] . W sumie łatwiej zrobić niż wytłumaczyć... ::ad 2. <del>Ta książka, to same zdjęcia (album) trudno to nazwać przepisywaniem. Takich "tekstów" chyba dotąd nie było. Może {{ping|Ankry}} się tu wypowie o sensie "przepisywania" takiego zbioru. </del>Technicznie utworzyć indeks to nie jest problem: [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]]. ::W obu tych wypadkach służę pomocą oczywiście (lub mogę zrobić w całości), ale myślę, że jeśli sam zrobisz, to korzyść będzie większa. ::[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:05, 26 wrz 2022 (CEST) :::Poprawiony ping. {{Ping|Draco flavus}} No jak? Kilkadziesiąt początkowych stron Chełmońskiego to przecież tekst. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 14:01, 26 wrz 2022 (CEST) ::::To przepraszam {{ping|Ankry}}, widać od razu skoczyłem na środek i koniec... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:50, 26 wrz 2022 (CEST) ::::* {{Ping|Kulawik.pl}} Cześć. Tak jak napisał Draco flavus powyżej: "wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące)" — po przeniesieniu stron pozostało mnóstwo innych linków kierujących do starych nazw stron, a obecnie do stron ujednoznaczniających.<br> ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_chłopie_co_oszukał_dyabła]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/Nosił_wilk,_ponieśli_wilka]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_sewcykowy_dusycce]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_wilcku]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_takim_co_rozumiał_jak_dzwirzęta_gwarzom]] ::::: Poprawiłem tylko [[Szablon:Nowe]] i stronę [[Autor:Antoni Piotrowski|Autora]]. Jeszcze trzeba poprawić formatowanie i linki do Autora w Disambigach. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 19:08, 28 wrz 2022 (CEST) == Dwukolumnowość == Hej!<br> Czy jak zacząłem przepisywać ''[[Indeks:Pismo Święte Starego Testamentu czyli Zakon Mojżeszowy i Prorocy.pdf|Pismo Święte Starego Testamentu]]'' Jana Kowalskiego i przekład jest pisany w dwóch kolumnach to mam stosować {{s|col-begin}}; {{s|col-break}}; {{s|col-end}}? Bo tak zerknąłem na inne przekłady Biblii i np. ''[[Strona:Biblia Wujka 1840 Vol. I part 1.djvu/43|Biblia Wujka]]'' jest pisana normalnie pomimo, że orginał jest w kolumnach. [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 20:38, 2 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} przepisuj w jednej kolumnie, efekt ma być czytelny na wąskim ekranie czytnika przede wszystkim... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:51, 2 lis 2022 (CET) == Nadprucie == Cześć! Czy mógłbyś przenieść pod poprawną nazwę "Na odmienione nadprucie"? (powinno być "Na odmienione Nadprucie")? [[Specjalna:Wkład/89.68.171.222|89.68.171.222]] ([[Dyskusja wikiskryby:89.68.171.222|dyskusja]]) 12:24, 14 lis 2022 (CET) == Pytania == Hej! Jeżeli chciałbym przetłumaczyć ''History of Poland in several letters to persons of quality'' (''Dzieje Polski w kilku listach do wybitnych osobistości'') Bernarda O’Connora, to: # Dodaję indeks do Proofread i normalnie tłumaczę jakbym przepisywał? # Czy w polu "Tłumacz" wpisuję się, Wikiźródła, czy zostawiam puste? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 17:57, 28 lis 2022 (CET) {{ping|Kulawik.pl}}Nie tworzymy proofreadów do tłumaczeń. Jeśli tłumaczenia w j. polskim nie ma - takie tłumaczenie jest dopuszczalne, ale bez proofreadu. Nie mamy z tymi tłumaczeniami generalnie dobrych doświadczeń. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:36, 28 lis 2022 (CET) : I jeszcze tylko jedno pytanko: jest jakaś zasada kiedy stosujemy {{s|Nagłówek}} a kiedy {{s|Dane tekstu}}? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 22:01, 29 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} Si, nagłówka (już) nie stosujemy. Zawsze dane tekstu (przynajmniej jeśli chodzi o te przepisywane teksty) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:03, 29 lis 2022 (CET) :::Dzięki za odp! Przy okazji chyba powinniśmy zmienić [[Pomoc:Tworzenie nowych stron]] (sekcja ''Nagłówek''). <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 22:25, 29 lis 2022 (CET) ::::Strony pomocy są beznadziejnie nieaktualne. Staram się tworzyć własne, ale to mój punkt widzenia [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 29 lis 2022 (CET) :<s>Wiem, że dużo tych pytań ale jeszcze jedno: jak teraz przepisuję ''Biblię'' i wierzenia ''Ludu białoruskiego'' to w obu przypadkach mam wypunktowania. Jeżeli mam pkt-y i na następnej stronie zaczyna się na przykład od nr. 20. mam wstawiać po prostu <code>{{s|tab}}20.</code> czy jakoś przerobić <code>#</code>? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 13:21, 30 lis 2022 (CET)</s> Okey, już znalazłem szablon {{s|Werset}}. <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 16:03, 30 lis 2022 (CET) :::::Nigdy nie przepisywałem Biblii, ale chyba to właściwy szablon. Natomiast ten drugi tekst – bez szablonu werset, po prostu <nowiki>{{tab}}66. Tekst..</nowiki>[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:39, 30 lis 2022 (CET) == Re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#druga_ojczyzna|druga ojczyzna]] == Słusznie, tak będzie konsekwentniej. Przeniosłem rozdział pod nowy adres. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 22:00, 1 gru 2022 (CET) :Uznałem, że zostawię to na koniec – myślałem o uwzględnieniu tam spisu treści, który nie występuje w oryginale, a do tego chciałbym mieć wszystkie rozdziały, a zwłaszcza ich tytuły, żeby nie robić za często poprawek. W tym momencie już jest wystarczająco dużo napisane, by to poskładać, ale też równie dobrze w tym momencie mogę dociągnąć swoją część przepisywania/sprawdzania do końca. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 20:17, 15 kwi 2023 (CEST) == podział słowa z korektą == Dzięki za interwencję na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/425]]. Proszę, sprawdź jeszcze inne zagmatwane przeniesienie słowa na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/28]]. Mam też nadzieję, że sposób w jaki uzupełniłem nieczytelne słowa jest do przyjęcia. [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 21:24, 7 sty 2023 (CET) ::Hej, myślę, że OK, dopisuj też takie strony (jeśli tego jeszcze nie robisz) do [[Wikiźródła:Wikiprojekt Uzupełnianie skanów]] – choć tu będzie to prawdopodobnie błąd "systematyczny" na wszystkich odbitkach... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:39, 7 sty 2023 (CET) :::Pamiętam już o [[Dyskusja wikiskryby:Piotr433#Braki|dopisywaniu braków we wszystkie potrzebne miejsca]] :) :::Na moje oko to nie będzie błąd "systematyczny", tylko skutek naprawy książki taśmą klejącą. :::Pozdrawiam! [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 22:42, 7 sty 2023 (CET) ==Dzięki za zaufanie== ::{{ping|Ankry}} {{ping|Bonvol}} {{ping|Seboloidus}} {{ping|Wieralee}} {{ping|Joanna Le}} {{ping|Zdzislaw}} {{ping|Nawider}} {{ping|Wolan}} {{ping|Alenutka}} {{ping|odder}} {{ping|JKW}} {{ping|Piotr433}} wielkie dzięki za zaufanie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 00:18, 5 lut 2023 (CET) == [[:pl:chapter:WG 2022-16|WG 2022-16]] == Cześć! Podsumowuję Twój wikigrant. We wniosku napisałeś, że planujesz uzupełnić brakujące strony w książce ''Wierzyciele swatami'' i wskazałeś ich numery: 145-148. Tymczasem w sprawozdaniu podałeś strony 143-146. Proszę Cię o zedytowanie strony wniosku lub sprawozdania, aby informacje były spójne :). Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 13:36, 11 lut 2023 (CET) ::{{ping|Wiktoryn}} Cześć! Przepraszam jeśli to było mylące, zgodnie z sugestią zedtowałem, choć informacje nie były niespójne 145 strona skanu to 143 strona książki (po prostu na początku skanów są okładki), jednak przyznam nieco mylące. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:53, 11 lut 2023 (CET) == Pierwsze pytania == Cześć! Poprawić źle odbitą literę jest prosto, skorygować ewidentny błąd też. Schody zaczynają się, gdy jest uzasadnione (w mojej ocenie) podejrzenie o błąd, ale jednak tylko podejrzenie. Trafiłem na przykład na [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:F._Antoni_Ossendowski_-_Puszcze_polskie.djvu/63?action=edit dgrubice], a myślę, że chodzi o [https://spxvi.edu.pl/indeks/haslo/49826 drgubice]. W takich wypadkach mam trzy wyjścia: zastosować szablon korekta, zostawiać tak jak jest albo zwracać się z tym do kogoś z większym doświadczeniem. Od razu uprzedzam, że tego może być dużo, więc zaczepiony może nie być na dłuższą metę zachwycony (dlatego dotąd najczęściej wybierałem wyjście nr 2 i ileś takich znalezisk już przepadło, bo ich sobie nie spisywałem). Co, jeśli podejmę decyzję, ale się pomylę?<br>I przy okazji pytanie z innej beczki. Jak powstają te teksty? Generuje je jakiś program do przetwarzania skanu? Bo napisać ''ornotuje'' zamiast ''omotuje'' albo pomylić wykrzyknik z literą ''l'' lub ''I'' to dla automatu nic nadzwyczajnego, ale człowiek, choć robi różne błędy, to akurat nie tego typu. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:14, 25 mar 2023 (CET) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} To zależy od stopnia pewności. Jeśli się jest pewnym - skorygować, w razie wątpliwości po prostu zostawić, naszą "misją" nie jest poprawianie starych tekstów ale tylko ich udostępnianie. W przypadku "prawie pewien" można ew. jeszcze zrobić coś takiego <nowiki>{{pw|Prawdopodobnie błąd w druku, powinno być drgubice (sieci itd.)}}</nowiki>. Także zostawienie, jak jest w przypadkach wątpliwych jest jak najbardziej możliwe i zalecane. Co do drugiej części pytania, to tak, teksty są praktycznie zawsze automatycznie opracowywane, ale jest to tylko surowa wersja. Potem czyta je po kolei kilku skrybów, kolejno "podbijając" stopień korekty. W tym wypadku ktoś to niestety przeoczył. Tutaj więcej: [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Idea_proofreadingu|Idea proofreadingu]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:32, 25 mar 2023 (CET) ::Dziękuję. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 25 mar 2023 (CET) :Mam prośbę, żebyś rzucił okiem na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu%2F155&diff=3385468&oldid=1917660 tę edycję]. Są dwie interwencje, obie niepewne. Jedno pw i jedno tab. Tam powinien być akapit, ale nie wiem, jak inaczej (i czy w ogóle) to korygować. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 28 mar 2023 (CEST) ::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Co do pierwszej części dolorosa nie mam uwag (choć nie można wykluczyć, że ta postać myli słowa, że celowo jest taki zabieg artystyczny, tu by trzeba moim zdaniem przejrzeć, co i jakim językiem mówi w książce, kim jest... Zaś tab-a bym nie dawał, nie ma w oryginale, raczej nie widzę powodu, by poprawiać, zecera, jeśli w sumie i tak, i tak może być [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:49, 28 mar 2023 (CEST) :::::Dzięki. Co do poprawiania zecera, kierowałem się m.in. [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:PL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu/041?action=edit taką (czyjąś) korektą] <nowiki>{{Korekta|Mamusia|— Mamusia}}</nowiki> (ale wątpliwości miałem, stąd prośba o ten rzut oka), natomiast co do ''dorolosy'', to nie znalazłem takiej formy nigdzie (Wikiźródła, ale też Google Książki), natomiast z tekstu wynika, że o boleściwość chodzi. :::::Gryzie mnie też trochę - ale podejrzewam, że trzeba zostawić, jak jest - zróżnicowanie w pisowni nazw własnych. Kiedy w "Heidi" nazwisko Sesemann konsekwentnie 111 razy napisano przez "nn", a jeden raz przez "n" pojedyncze, zrobiłem korektę. Ale w "Barbarze Tryźniance" przykładowo jest 13 razy "Treyzner", 6 razy "Treizner" i 1 raz "Treuzner". Chętnie bym też poprawił "głustwo po głustwie" (poza tym jednym dubeltowym wystąpieniem w tekście 7 razy są zwyczajne "głupstwa"), ale pewnie byłoby to o jedną edycję za daleko. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:10, 28 mar 2023 (CEST) :::::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} raczej lepiej zostawić niż poprawić za dużo, ale tu trzeba wyczucia... wariantów Treyznera bym nie poprawiał, głustwo po głustwie - sam nie wiem, ale bym chyba zostawił. Natomiast korekta przez dodanie kreski dialogowej (przy już zrobionym akapicie) to mniejsza ingerencja niż dodanie akapitu, którego nie ma w tekście. także kreskę bym owszem dodał, akapitu bym nie tworzył, chyba że by był konieczny. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:17, 28 mar 2023 (CEST) ::::::::::Jeszcze raz dzięki. I za cierpliwość też ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:43, 28 mar 2023 (CEST) == Szablon Tytuł do indeksu == Cześć! Zacząłem poprawiać literówki w hasłach ''Słownika ilustrowanego języka polskiego'' Arcta. <s> Po kilku poprawkach zorientowałem się, że w indeksie nowe hasła robią się czerwone. Doszedłem już do szablonu <nowiki>{{Tytuł do indeksu}}</nowiki>, ale... </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3AM._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_3.djvu%2F476&diff=3386486&oldid=2606270 edycja poprawiająca ''Zadowoknienie'' na ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Indeks_Z indeks z czerwonym wyrazem ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowolnienie nowa strona, która powinna się pojawić] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowoknienie stara strona, która powinna zniknąć] </br>Czy to, że efekt wciąż jest daleki od spodziewanego, to kwestia czasu (np. że robot przegląda zmiany co jakiś czas i trzeba tylko poczekać), czy może taka operacja wymaga czegoś więcej (np. dodatkowej ręcznej interwencji kogoś z odpowiednimi uprawnieniami)? </s>[[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 10:51, 30 mar 2023 (CEST) :Nieaktualne, wymyśliłem! [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:04, 30 mar 2023 (CEST) :Hej, {{Ping|Nocny prom do Tangeru}} w takich przypadkach, poprawiasz literówkę w haśle (szablon Tytuł do indeksu jest potrzebny tylko jak nazwa wyświetlana na głównej ma wyglądać inaczej niż na stronie), a na dotychczasowej stronie "z błędem" wchodzisz w "Narzędzia" w opcje "przenieś" i przenosisz na prawidłową nazwę. Trzeba jeszcze odznaczyć "Pozostaw przekierowanie pod dotychczasowym tytułem", przekierowanie w takim przypadku nie jest potrzebne. Jeżeli utworzysz stronę nową z prawidłowym tytułem, to tą z błędnym trzeba osobno usunąć, ty nie masz do usuwania uprawnień więc musisz ją oznaczyć szablonem {{s|ek}}. :Mam jeszcze pytanko. Poprawiasz tylko pojedyncze literówki, nie zmieniasz statusu strony, czy nie sprawdzasz jej całej? [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 11:12, 30 mar 2023 (CEST) ::Nie sprawdzam całej. To efekt moich leksykalnych poszukiwań, innej aktywności. A to, co piszesz, jest trochę inne niż to, co wymyśliłem. Na razie robię to tak, że wchodzę w tworzenie strony i tam się podaje tylko stronę (papierową) i tom. To wystarczy, by nowe się pojawiło. Ale o starej stronie nie pomyślałem. Widzę, że teraz jest usunięta przez Ciebie. Ja na razie pewnie nie mam uprawnień do przenoszenia. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:17, 30 mar 2023 (CEST) :::Doczytałem o tym <nowiki>{{ek}}</nowiki>. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:18, 30 mar 2023 (CEST) == WikiSzablon == Zgodnie z ostatnią dyskusją na Wzlot 2023 zrobiłem na próbę szablon do pobierania z Wikiźródeł. Jest na 3 podstronach, wybranych przypadkowo. Proszę sprawdzaj statystyki, czy ten szablon działa według oczekiwań. * [[:w:Nędznicy|Nędznicy]] * [[:w:Aferzysta|Aferzysta]] * [[:w:Bracia_Karamazow|Bracia_Karamazow]] [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 14:35, 25 kwi 2023 (CEST) ::{{ping|KrzysztofPoplawski}} Hej, wielkie dzięki. Tak właśnie sobie wyobrażam ideę Zlotów ponadprojektowych. Mam nadzieję, że się przyjmie i stanie standardem. Pinguję też inne osoby zaangażowane w temat: {{ping|Joanna Le}}, {{ping|Wieralee}}, {{ping|Ankry}}, {{ping|Nawider}}, {{ping|Zdzislaw}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 25 kwi 2023 (CEST) :::Dzięki za dzięki. Przyjemnie się odbiera taki odbiór ;). Sprawdźmy przez 2 tygodnie jak wpłynęło to na statystyki pobrań. Jak będzie ok, to będę uzupełniał arty w Wiki o szablon. [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 20:00, 25 kwi 2023 (CEST) ::::Ja również dziękuję. Tak, za 2 tygodnie zweryfikujemy, jaki wpływ szablon miał na statystyki odwiedzin strony z utworem oraz liczby pobrań. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 25 kwi 2023 (CEST) == Encyklopedyja powszechna (1859) == Hej Draco. Mógłbyś, proszę, zobaczyć jeszcze tutaj: [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Apraksin (Teodor)]]? Po tym haśle następne się posypały :( Z góry bardzo dziękuję [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:14, 6 cze 2023 (CEST) :{{ping|Wieralee}} Hej, to nie błąd, ale ficzer. w skrócie - szablon działa poprawnie, gdy jest jedna strona dalej już przepisana. Po prostu tak jest ekonomiczniej. Można przepisywać na przykład 50 stron, i potem utworzyć hurtem 200 haseł do przedostatniej strony. Zabezpieczanie tego, by działo również na ostatniej stronie się mija z celem, skoro to tylko sytuacja tymczasowa (a ostatnia strona w tomie wcale nie jest ostatnia, bo po niej zawsze są jakieś spisy treści itp.). Ale w razie problemów technicznych zawsze pomogę. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:30, 6 cze 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnione na podstawie innego wydania == Tak, chyba masz rację, przypisy są zdecydowanie częściej używane. Z taką uwagą na stronie indeksu spotykam się po raz pierwszy. Ale ma ona swoje zalety, dzięki podlinkowanemu skanowi nie musiałem go szukać po całym internecie, nie trzeba też przeszukiwać wszystkich stron, bo od razu wiadomo, że w dostępnych skanach są braki i wiadomo, na której stronie się ich spodziewać. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 12:06, 6 cze 2023 (CEST) == WG 2023-18 == Cześć! Z radością informuję, że Twój wniosek o wikigrant został przyjęty. Powodzenia w realizacji projektu! Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 21:45, 8 lip 2023 (CEST) == Dziękuję za zaproszenie == '''Odp. na:''' ''W dniu 2023-08-20 21:51:43 użytkownik Wikiźródła <wiki@wikimedia.org> napisał: Hej, 26. sierpnia mamy małe spotkanie wikiźródłowców w Warszawie (...)''<br/> Cześć! Dziękuję i przepraszam, że nie odpisałem w porę. Miałem trochę młyn w sprawach rodzinno-wyjazdowych, ale pewnie i tak bym się nie zdecydował - na razie, bo może kiedyś do tego dojrzeję ;-)<br/> Serdecznie pozdrawiam [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 29 sie 2023 (CEST) {{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, to może 13-15 października? To będzie mam nadzieję spotkanie i towarzyskie, i merytoryczne ([[:wmpl:Źródłosłów 2023|Źródłosłów]])... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:11, 29 sie 2023 (CEST) == Przypis == Cześć. Na [[Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/41|tej stronie]] jest przypis nie wiadomo do czego, ani nie wiadomo czyj, nieujęty w poprzednich etapach. Nie wiem, co z tym zrobić. Daję znać. :) [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 13:08, 7 paź 2023 (CEST) ::{{ping|Kejt}} to są wycinki z gazety, najwyraźniej przypis należy do innego artykułu, pomiń po prostu [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:41, 7 paź 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnianie skanów == Dziękuję za informację. Mam zamiar sam uzupełnić te braki, ale oczywiście umieszczenie indeksu na liście zwiększa szansę. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 14:27, 16 gru 2023 (CET) == Julian Tuwim == Hej,<br>z okazji tego, że dzisiaj utwory [[Autor:Julian Tuwim|Juliana Tuwima]] przeszły w stan domeny publicznej chciałbym się zapytać, czy wiesz w jaki sposób przenieść dwa jego dzieła (''[[oldwikisource:Czyhanie_na_Boga|Czyhanie na Boga]]'' / ''[[oldwikisource:Rewolucja_w_Niemczech|Rewolucja w Niemczech]]'') z Wikiźródeł ogólnych (Wikisource) do polskich? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 14:53, 27 gru 2023 (CET) :::{{ping|Kulawik.pl}} Niestety nie przeszły jeszcze... Ale nie martw się – przejdą 1. stycznia 2024. Co do Twojego pytania – wiem. Zajmę się tym chętnie w styczniu. Samo przenoszenie to proces dość wrażliwy, by nie zrobić bałaganu, który trudno jest naprawić dlatego wymaga uprawnień administratorskich. Drugie to ewentualnie konieczność dostosowania do naszego otoczenia – tu Twoja pomoc będzie bardzo przydatna. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:13, 27 gru 2023 (CET) ::::Dziękuję za odp. Chcę tylko dopytać: czyli prawa autorskie przechodzą ''w zaokrągleniu'' po 70 latach od śmierci autora -> kolejnego roku kalendarzowego, a nie dzień po jego 70. rocznicy śmierci? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 15:26, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Si, na przełomie roku kalendarzowego. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:20, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Byś się za bardzo nie rozpędził, jeszcze muszę dodać, że na Wikiźródłach w przyszłym roku będziemy mogli umieszczać spośród utworów Tuwima jedynie te, wydane w 1928 roku lub wcześniej (co rok wchodzi następny. Polecam tabelkę na stronie [[Pomoc:Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:10, 28 gru 2023 (CET) == Jak się robi przejście do następnej linii? == Chodzi mi o [https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Ca%C5%82o%C5%9B%C4%87/Tom_IV taki przypadek], a w nim hasła '''Szpotawy''', '''Węborek''' czy '''Wodne'''. To hasła, które zaczynają się równo ze stroną. Przykładowo strona 345 kończy się: <pre><section end="Szponton" /></pre> a strona 346 zaczyna się <pre><section begin="Szpotawy" /></pre> i choć normalnie pomiędzy takim ''section end'' a ''section begin'' robi się odstęp, to tutaj nie, łamanie strony powoduje, że '''Szpotawy''' dokleja się do końca poprzedniego hasła. Co tam trzeba dopisać? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 17 sty 2024 (CET) :Chyba znalazłem rozwiązanie. Natknąłem się na taki przypadek przy innym haśle. Trzeba dopisać <pre><!-- --></pre> (piszę na wypadek, gdyby to nie było wszystko i jeszcze czegoś nie wiem więcej; na razie to chyba działa). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:19, 17 sty 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} i tak, i nie :) <nowiki><!-- --></nowiki> używamy do wewnętrznej komunikacji między wikiskrybami, to jest formuła która pozwala zawrzeć na stronie książki coś, co się nie wyświetli, ale będzie widoczne w trybie edycji dla następnych korygujących np. "<nowiki><!-- wydaje mi się, że tu jest przecinek, ale przy tak słabej kompresji ciężko wyczuć --></nowiki>" albo "<nowiki><!-- proszę nie usuwać tego znaku, jest potrzebny technicznie, bo... --></nowiki>". : Jeżeli chodzi o nie sklejanie się wierszy tekstu na przełomie stron w książkach, gdzie przy proofreadzie nie stosowano br-ów, to problem wyniknął w wyniku usuwania innego błędu, jakim było dodawanie wielu wolnych wierszy na końcu stron przez niektórych edytorów. Zaprogramowano więc, że wolne linie na początku i końcu strony proofread są przez oprogramowanie kasowane. Ale wtedy okazało się, że w niektórych przypadkach te wolne linie są potrzebne. Wikiskrybowie zauważyli, że wstawienie czegokolwiek, co się nie wyświetla — na końcu strony po wolnej linii lub na początku strony przed wolną linią zapobiega tej automatyzacji. Np. na mul-u używa się do tego <nowiki></nowiki></nowiki> na początku następnej strony i daje potem tę wolną linię, a potem dopiero tekst z bieżącej strony. Ale podejrzewam, że wstawienie np. <nowiki><poem></poem></nowiki> też by zadziałało. : To troszkę nieintuicyjne, być może dlatego lata temu zadecydowano o używaniu br-ów dla wymuszenia odstępów o dowolnej liczbie wierszy w dowolnych miejscach. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:53, 18 sty 2024 (CET) ::{{ping|Wieralee}} Dziękuję za wyjaśnienie. Tak mi to wyglądało na komentarz. Z br-ami też [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Gloger-Encyklopedja_staropolska_ilustrowana_T.4_465.jpg&diff=prev&oldid=3542011 wcześniej próbowałem] (i z czymś tam jeszcze), ale nie dawało efektu. Rozumiem, ze <nowiki><!-- --></nowiki> jest w tej roli okej i mogę dalej tak to wstawiać (ew. z wyjaśnieniem w środku, po co). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 09:50, 18 sty 2024 (CET) :::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, moim zdaniem lepsze by było &lt;nowiki/&gt; ale oba rozwiązania działają [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:57, 25 sty 2024 (CET) == [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#Dwie_sprawy|Dwie sprawy]] == Hej, Dzięki za poprawienie tego Świtu, gdzieś w tej masie linków w spisie treści zgubiłem datę, a potem na podstawie spisu otwierałem sobie strony do stworzenia i się brak daty rozniósł. Jakoś tak kojarzyłem, że w całych tekstach spisu zwykle nie ma, ale nie zastanowiłem się nad przyczyną i zadziałałem z retoryczną myślą "A właściwie czemu by nie dodać?". To teraz już wiem dlaczego i będę bardziej tego pilnować. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:46, 16 lut 2024 (CET) == Wikiwzlot i polskie piosenki == Korzystając z okazji obecności Wikimedian w Opolu oraz odwiedzin w Muzeum Polskiej Piosenki proponuje temat panelu: "Polskie piosenki w Wikiźródłach". Może przygotujemy go wspólnie? [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 14:14, 17 lut 2024 (CET) :{{ping|Rosewood}} hej, miło mi będzie Cię spotkać na zlocie, ale na moje muzyczne talenty nie licz. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:23, 17 lut 2024 (CET) ::Myślałam raczej o tekstach piosenek. Jest trochę tekstów Tuwima do piosenek przedwojennych. Trudno jest zgrać przejście do PD tekstów równocześnie z muzyką. ::Chętnie spotkam się w gronie skrybenckim :) [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 19:18, 17 lut 2024 (CET) == Wyspa Skarbów == Cześć! Nie pociągnąłem [[:Dyskusja_wikiskryby:Wydarty#Blaski_i_nędze_życia_kurtyzany_(1933)|tamtej dyskusji]], bo uznałem, że aż tak bardzo mi nie zależy, ale teraz nawiązuję do niej, bo jest coś, co trzeba (chyba) zrobić, a ja nie podołam, no i że sam ruch poważny, wymaga poważniejszego Usera ;-) <br/> Chodzi o „Wyspę Skarbów”, która na okładce i na stronie tytułowej jest zapisana tylko wersalikami, więc została uznana za określenie pospolite. Skoro jednak w [[Wyspa skarbów/Całość|tekście]] zawsze pisana jest wielkimi literami (tu jest owo nawiązanie: bez strony typu „całość” taka weryfikacja zajęłaby dużo więcej czasu), to chyba kwalifikuje się do przeniesienia pod nazwę z dużym esem. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:31, 11 mar 2024 (CET) :Hej {{ping|Nocny prom do Tangeru}}, wciągnij w to {{ping|Wieralee}}, ona tę książkę tworzyła, ja zresztą bym też ją inaczej złożył nieco, natomiast było to prawie dekadę temu, po czasie wiele rzeczy inaczej wygląda. Generalnie, trzeba by sporo rzeczy poprzenosić... Trochę mam wątpliwości, poprawność poprawnością, ale 9 lat sobie to wisi już u nas... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 12 mar 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} [https://katalogi.bn.org.pl/discovery/search?query=any,contains,Wyspa%20skarb%C3%B3w&tab=LibraryCatalog&vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP&facet=searchcreationdate,include,0%7C,%7C1945&facet=lds19,include,Birkenmajer,%20J%C3%B3zef%20(1897-1939)&lang=pl&offset=0 katalog Biblioteki Narodowej] identyfikuje to wydanie jako "Wyspa skarbów", podobnie jak większość wyników w Google. Opierając się na tekście można je jednak zidentyfikować jako "Wyspa Skarbów". Problem w tym, że należało przyjąć jedną z tych wersji i z góry wiadome było, że za ileś lat się komuś to nie spodoba. Gdybym wybrała wersję alternatywną, też znalazłby się zapewne ktoś, komu by się to też nie spodobało :((( : Podobnie ze składem: brak konsekwencji wydawcy spowodował, że ujednoliciłam skład do tego, co było zawarte w spisie treści. Oczywiście, można było przyjąć inną taktykę, do czego pewnie też w końcu ktoś by się przyczepił. W sytuacjach niejednoznacznych zawsze znajdzie się ktoś, kto ma akurat przeciwną wizję. : Można co pół roku zmieniać na alternatywną wersję, ale ja wolę ten czas poświęcić na coś innego, np. na przepisanie czegoś nowego. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 19:54, 17 mar 2024 (CET) :::: {{ping|Wieralee}}, dziękuję za wyjaśnienie. Jest jeszcze trzecie wyjście: skorzystać z szablonu [[:Szablon:Pw|Pw]] i zamiast do znudzenia co pół roku tłumaczyć wciąż to samo kolejnemu, któremu coś się nie podoba, po prostu opisać to raz a dobrze w miejscu, które zapewni odpowiednią dostrzegalność (np. w infoboksie Dane tekstu przy tytule pisanym na wybraną z dwóch módł). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 13:33, 21 mar 2024 (CET) == Szablon BieżącyU == Cześć! Czy mógłbyś zerknąć na szablon {{s|BieżącyU}}? Najczęściej stosowana konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|2}}</nowiki> zwraca obecnie wartość z ROOTPAGENAME zamiast z SUBPAGENAME. Widać to np. w: [[:Kategoria:Córka Tuśki]], w braku poprawnej kolejności rozdziałów. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:17, 25 mar 2024 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Cześć, dzięki. Myślę, że poprawiłem. Ale możesz podchodzić z ostrożnością – zawsze coś może wyjść innego (BTW: konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2|3}} lub {{BieżącyU|1|-2}}{{Bieżący|2|-1}} lub ewentualnie {{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2}}</nowiki> od razu załatwia i części... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:54, 25 mar 2024 (CET) == Przesunięcie skanów względem stron w słowniku Arcta == Cześć. Jest problem techniczny. Załóżmy, że chcę coś poprawić na stronie [[M. Arcta Słownik ilustrowany języka polskiego/Szczyrzyca]]. Klikam w ''Koryguj'' i przerzuca mnie do '''Tom 2.djvu/868''', gdzie obok dobrego tekstu jest zły skan stronicy (właściwy jest pod [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:M._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_2.djvu/864 Tom_2.djvu/864]). Ten efekt występuje dla innych haseł tak samo. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:24, 3 kwi 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}}Przerzuca teraz dobrze. Właściwy obrazek na razie widoczny tylko w dużym powiększeniu. Za parę dni zobaczymy? Najwyżej będziemy dalej myśleć... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:15, 5 kwi 2024 (CEST) == Przypomnienie: zachęcamy do głosowania na członków pierwszego składu U4C == <section begin="announcement-content" /> :''[[m:Special:MyLanguage/Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder|Możesz znaleźć tę wiadomość przetłumaczoną na inne języki na Meta-wiki.]] [https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Special:Translate&group=page-{{urlencode:Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder}}&language=&action=page&filter= {{int:please-translate}}]'' Drodzy Wikimedianie, Tę wiadomość otrzymujecie, gdyż zaangażowaliście się w przeszłości w proces powstawania PZP. Przypominamy, że głosowanie na pierwszy skład Komitetu Koordynującego PZP, w skrócie U4C, zakończy się 9 maja 2024. Więcej informacji o głosowaniu i uprawnionych do głosowania znaleźć można [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024|w serwisie Meta-wiki]]. Komitet koordynujący PZP to globalna grupa, której zadaniem jest równe i spójne wdrożenie PZP. Do członkostwa zaproszono członków społeczności. Więcej informacji o zakresie działania U4C znaleźć można na stronie [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Charter|przeglądowej statutu U4C]]. Prosimy o pomoc w dotarciu z tą wiadomością do maksymalnej liczby członków społeczności. W imieniu zespołu odpowiedzialnego za Powszechne Zasady Postępowania,<section end="announcement-content" /> [[m:User:RamzyM (WMF)|RamzyM (WMF)]] 00:53, 3 maj 2024 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RamzyM (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Universal_Code_of_Conduct/Coordinating_Committee/Election/2024/Previous_voters_list_3&oldid=26721208 --> == Odp: Niesparowane znaczniki == Cześć. Dzięki za wskazówki. Popoprawiam to w najbliższym czasie. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:41, 5 maj 2024 (CEST) == Odp: PUA == A ja serdecznie dziękuję za miłe słowa zachęty i oczywiście za włączenie guzików :). Mam nadzieję, że się przydam. --[[Wikiskryba:Maire|Maire]] ([[Dyskusja wikiskryby:Maire|dyskusja]]) 23:58, 12 lip 2024 (CEST) == Odp: tytuły wierszy == Dziękuję za sugestię. Kiedy skończę przepisywać cały ten zbiór, będę w nim porządkował jeszcze inne rzeczy, bo nazbierało się dużo niespójności między tym, co zrobili inni, a moimi niezdarnymi próbami. Przy okazji pozmieniam też tytuły. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 07:24, 4 sie 2024 (CEST) : Nie sądzę, żeby aż tak szybko poszło, robię najwyżej kilka stron dziennie. Na pewno zdążysz wrócić z urlopu, zanim będę potrzebował czynności administracyjnych. Miłego wypoczynku! :-) [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:50, 4 sie 2024 (CEST) == GFDL == Hello! You have uploaded some files and licensed them GFDL. GFDL is not a good license for media files so I would like to hear if you would be willing to also license them with cc-by-sa-4.0? [[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 10:28, 2 wrz 2024 (CEST) :Hi {{ping|MGA73}}, which files do you mean? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 2 wrz 2024 (CEST) :: Hello! It is the files in [[:Kategoria:Grafika GFDL]]. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:04, 2 wrz 2024 (CEST) ::: I modified [[:mw:Help:Extension:FileImporter]] so if you want you can also move the files to Commons. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:08, 2 wrz 2024 (CEST) :::: No problem, {{ping|MGA73}}, I will add a second licence. Give me a few days. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:15, 2 wrz 2024 (CEST) :::::Sounds good! Thank you. Let me know if you would like help from a bot. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:17, 2 wrz 2024 (CEST) ::::::{{ping|MGA73}}, I have a bot myself, so no, thanks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 2 wrz 2024 (CEST) == Odp: nazwy utworów == Ja tej konsekwencji nie widzę w innych utworach. Zobacz np. [[Bajki nowe]], są tam takie tytuły jak [[Alegoria (Krasicki, 1830)]], [[Jaś (Krasicki)]], [[Filozof (Bajki nowe)]] itd. Pewnie dałoby się to wszystko ujednolicić, ale nie jestem przekonany, czy faktycznie warto. Natomiast co do {{s|Dane tekstu}}, to zapewne masz rację. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 09:10, 6 wrz 2024 (CEST) :{{ping|PG}} Hej, jest to [[Wikiźródła:Zasady Wikiźródeł|zasada wikiźródeł]] (punkt 11). To, że są niekonsekwencje, to fakt. Starych nazw raczej mimo wszystko nie poprawiamy. Teoria do tego jest następująca: mogą istnieć na Wikipedii ale też na zewnątrz linki do naszych tekstów; zmiana nazwy jest z jednej strony koniecznością, gdy wystąpi kolizja ale w przypadku zmiany na przykład '''Alegoria''' na '''Alegoria (Krasicki, 1830)''' zostaje ślad (disambig). W przypadku pojawienia się drugiego tekstu '''Alegoria''', gdy jest już '''Alegoria (Krasicki)''', mamy problem bo albo musimy zostawić puste miejsce (potencjalnie zerwany link), albo podwójne przekierowanie (uznawane za błąd), albo robić jakieś niekonsekwentne nazwy. Dlatego w drodze głosowania przyjęliśmy konwencję, o której pisałem. Kolizje tu są b. mało prawdopodobne (np. [[Sąd Boży (May, 1930a)]] i [[Sąd Boży (May, 1930b)]]) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:05, 6 wrz 2024 (CEST) == Żechowski vs Zegadłowicz == Cześć! Dlaczego, jak się wejdzie na [[Motory (Zegadłowicz)]], u góry jest Żechowski a nie Zegadłowicz? Tak ma być? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 14:30, 20 wrz 2024 (CEST) :<small>(psst... jeszcze imię)</small> Dziękuję, mogłem sam poprawić, ale dopuszczałem możliwość, że gdzieś jest jakiś kruczek ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 15:03, 20 wrz 2024 (CEST) == Odp: Mikołaj Doświadczyński == Witaj. Tych parametrów szablonu akurat nie ruszałem, były takie już wcześniej, tym niemniej nie sprawdziłem i nie zauważyłem. Co do ogółu moich zmian, starałem się ujednolicić tę książkę z pozostałymi z "Dzieł...", różne teksty były przepisywane w różnych epokach Wikiźródeł i przez różnych ludzi. Nie wiem, na ile wyszło. Będę w każdym razie wdzięczny za ewentualne dalsze poprawki/uwagi. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 22:44, 21 paź 2024 (CEST) == Brak Koryguj == Cześć! Dlaczego https://pl.wikisource.org/wiki/Wyuczono_papug%C4%99_wyraz%C3%B3w_o_sztuce nie widzę opcji „Koryguj”? Podejrzane jest „ża” zamiast „że”, no i cała linijka „Więc styl mój krzeseł z lekarskiego domu” kuleje, brakuje jej dwóch sylab. Ale bez oryginału/skanu nie poprawię. To kwestia niektórych dzieł czy jakichś zmian w interfejsie? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:56, 26 paź 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} No właśnie, to taki tekst bez skanu. Teraz już takich prawie nie mamy. Takie teksty poprawiamy ew. na podstawie źródła podanego na stronie dyskusji (a link tam nie działa, jest bezużyteczny). Albo najlepiej zastępujemy jakimś tekstem popartym skanem [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:10, 26 paź 2024 (CEST) 9kcguse809i6p3bh6z8z7jo8md1wmxh 3697526 3697518 2024-10-26T21:18:30Z Nocny prom do Tangeru 35266 /* Brak Koryguj */ Odpowiedź 3697526 wikitext text/x-wiki {{Witaj}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:48, 29 sie 2018 (CEST) :witam szczęść BOŻE JEĄLI CHODZI O MÓJ ARTYKUŁ Ś.P CZEŚŁAW WIEWIÓRA I CUD AGNIESZKI W BARCINIE TO BYŁA WERSJA ROBOCZA WIĘC INNEJ NA RAZIE NIE MA .PUBLIKCJA NI [[Specjalna:Wkład/2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD]] ([[Dyskusja wikiskryby:2A02:A311:C543:B380:314E:DC96:52D4:2DD|dyskusja]]) 21:32, 13 maj 2024 (CEST) == [[:Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/29]] == Bardzo mi miło, że zdecydowałeś/zdecydowałaś się na dołączenie do szeregów naszych wolontariuszy :-) Zauważyłam, że nie korzystasz z naszych narzędzi do pracy z tekstem — we wprowadzonej przez Ciebie stronie nie zostały usunięte podziały wewnątrz akapitu. Zobacz, proszę [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika tutaj], jak usunąć te niepotrzebne podziały jednym kliknięciem.<br> Gdybyś miał/miała wątpliwości, pytania, kliknij na słowo "dyskusja" przy imieniu moim lub innego Wikiskryby i pisz :-)<br> Pozdrawiam, miłego dnia [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 18:39, 30 sie 2018 (CEST) ::Dołączam się. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 30 sie 2018 (CEST)) :::Acha, popatrz na [[Wikiskryba:Wieralee/Poradnik cioci Wiery :-)]]. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:01, 30 sie 2018 (CEST)) == Grafika == Ja nigdy nie dodawałem grafik i prawdę mówiąc, nie wiem, jak się to robi, ale sądzę, że {{ping|Joanna Le}} może pomóc. W każdym razie zaznaczasz obecność grafiki (obrazka, zdjęcia, albo choćby ozdobnego inicjału lub separatora) szablonem <nowiki>{{Skan zawiera grafikę}}</nowiki>, który masz w narzędziach '''Proofread:''' u dołu strony. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 15:38, 1 wrz 2018 (CEST)) ::Tego, że część strony po tekście jest pusta z tego, co wiem, nie oznacza się, co innego, gdy na dole jest podpis albo data. Ale trzeba z umiarem stosować odstępy (br-ki). ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 16:22, 1 wrz 2018 (CEST)) {{witaj redaktorze}} [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 18:52, 3 wrz 2018 (CEST) ::Gratulacje. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 01:23, 4 wrz 2018 (CEST)) == Wycofanie statusu strony == Dobry, anulowałem twoją [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/220&curid=507807&diff=2066907&oldid=2066893 edycję], na tej stronie. Wycofanie statusu, o ile musi zostać niekiedy przeprowadzone, powinno mieć umocowanie w znacznym braku staranności poprzedniego Skryby oraz istotnych różnicach tekstu ze skanem. W przypadku braku takich przesłanek, cofnięcie statusu może zostać uznane za wandalizm. Pragnę także nadmienić, że naszym zadaniem jest jedynie wierne odwzorowanie oryginału, jakikolwiek on by nie był. Nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy. Strony pozycji nie powinny służyć do jakiegokolwiek komentowania zawartości utworu. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 14:19, 4 wrz 2018 (CEST) :Dzień dobry, na początek informacja ogólna - od kilku dni w zgodzie sobie z {{ping|Angagram16}} edytujemy ''raktykę Bałtycką'' i ''Żyto w dżungli'', o żadnym wandalizmie nie może być więc mowy. Problem, który dotyczy ''Praktyki'' sygnalizował Ci już Anagram, ja zresztą też już wcześniej o tym wspomniałem komuś. Książka jest złożona niechlujnie (być może to spowodowało, że od dwóch lat funkcjonuje jako wydmuszka). Tu nie chodzi nawet o błędy ortograficzne (Fjord, pisownia łączna i rozłączna), interpunkcyjne w ścisłym tego słowa znaczeniu (np. przecinek przed że) ale niekonsekwentne stosowanie znaków interpunkcyjnych (kropka, brak kropki), literówki przy nazwach geograficznych, niekonsekwentne pisanie nazwy miejscowości ze znakiem diakrytycznym i bez tuż obok siebie, ominięte (ewidentnie) znaki interpunkcyjne, jak kropka na końcu zdania. Naprawdę nie ma tu porównania z ''Żytem'' &ndash; po prostu kultura składu w niszowych wydawnictwach w latach dziewięćdziesiątych była właśnie taka. ''Żyto'' jest złożone starannie, konsekwentnie, literówki (nie pamiętam czy są, ale jeśli są to są nieliczne) są jakościowo inne. Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc'', dlatego staram się ingerencje ograniczyć do minimum (na początku było ich może ciut więcej). Co do mojej edycji, którą cofnąłem &ndash; zrobiłem to "publicznie" podając przyczynę w komentarzu. Nie chciałem, żeby moja ingerencja przeszła niezauważona. W Wikipedii wszystko, co pachnie na odległość prawem czy medycyną jest zaopatrywane w standardowy komentarz. Tutaj mamy dwa teksty &ndash; jeden po angielsku, drugi po polsku. Autor sugeruje, że jedno jest tłumaczeniem drugiego. Zakładając, że ktoś posłuży się angielskim formularzem i będzie ufał, że jest zgodny z polskim mógłby się może procesować a przynajmniej podnosić to, że został wprowadzony w błąd (a my się do tego przyczyniliśmy). Zarzut może trochę dęty, bo obsługujący kserokopiarkę, też by się mógł, idąc tą drogą rozumowania przyczynić, przyczynić. Jestem tutaj, jak zauważyłeś nowy. A więc zamieściłem uwagę i chciałem ją poddać pod osąd ogółu (najpierw Anagrama), ponieważ wiem, że od razu podpadnie czerwona dziura w "żółtych" stronach, i również obszerny komentarz rzuci się w oczy w OZ. Spójrz na to w ten sposób &ndash; lepiej, że zrobiłem tego typu edycję jawnie, niż ukradkiem. Liczyłem na to, że w ten sposób, strona wróci do Anagrama i wreszcie jeszcze ktoś trzeci to zatwierdzi. Twój osąd akceptuję. (Ps. mógłbyś przepisać str. 411 i 413 ? Są tam niestandardowe formaty...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:50, 4 wrz 2018 (CEST) * Odpisując na swojej stronie dyskusji musisz użyć tzw. pinga, aby oznaczyć użytkownika do którego się zwracasz. W tym przypadku <nowiki>{{ping|Zdzislaw}}</nowiki> --> {{ping|Zdzislaw}}. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 20:24, 4 wrz 2018 (CEST) :: w przedmiotowej stronie, jej statusy zmieniali do tej pory Wieralee oraz Slubek, i to jego ''status'' zdegradowałeś, więc nie miało co ''wrócić do Anagrama'' (oczywiście rozumiem, że ten ''powrót'' miał być skrótem myślowym, lecz formalnie, w tym przypadku, wycofałeś/zdegradowałeś bez szczególnego powodu status nadany przez Slubek-a, co było tutaj nieuprawnione). Tym różnimy się np. od wiki, że nie uprawiamy tutaj ''twórczości'', odtwarzamy jedynie ze starannością, ogólnie mówiąc "dzieła" innych Autorów. Źródła w żadnym razie nie są miejscem na ocenę czy dyskusję nad treściami zawartymi w tych publikacjach. Ktoś inny może mieć zdanie całkiem odmienne odnoście do skomentowanego przez Ciebie przekładu, użytego słowa, sformułowania.... Jeżeli zaś chcesz polemizować nad ''wprowadzaniem w błąd'', trafnością, czy zgodnością (przywołanego jedynie przez Autora danej pozycji), przekładu, itp., zachęcam do założenia wątku na portalach powołanych w tym celu, np. lubimy/co/można-czytać, itp..., (zrobię 411 i 413 w wolnej chwili) [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 4 wrz 2018 (CEST) :::::::{{ping|Zdzislaw}}, skoro strona wróciła do Anagrama, to Anagram poprawił jeszcze trzy dostrzeżone literówki. A ten obrazek to chyba jednak nie jest na swoim miejscu. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:04, 4 wrz 2018 (CEST)) :W związku z tym poddaję pod weryfikację moje strony, bo one też zawierają podobny komentarz. [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&action=history 1], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&action=history 2]. {{ping|Zdzislaw}}--[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:13, 4 wrz 2018 (CEST) ::To troszkę inny przypadek, ale byłbym za Twoją wersją z poprawkami (zastrzegam, że się na tym nie znam i podkreślam swoje zdanie "Zdaję sobie sprawę, że projekt wspólny nie powinien kierować się prawami tworzonymi ''ad hoc''" -- bo tak co do zasady jest moim zdaniem. I jeszcze bardziej bym się liczył ze zdaniem "starych wróbli" niż swoim własnym. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 4 wrz 2018 (CEST) :::{{ping|Matlin}} {{ping|Zdzislaw}}{{ping|Anagram16}} Pozostając z zastrzeżeniami powyżej (że jestem nowy=niedoświadczony w projekcieie i że na,tym co wspomniał Matlin się po prostu nie znam) powiem, że bliższa jest mi idea NIEWPROWADZANIA W BŁĄD CZYTELNIKA - tzn. dopuszczenie skąpych uwag skryby o dostrzeżonych błędach w oryginale bez naruszania struktury i integralności tekstu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:00, 5 wrz 2018 (CEST) ::::* {{ping|Draco flavus|Matlin|Anagram16}} Jak widać, [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/34&curid=689020&diff=2067660&oldid=2055685], [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Platon_-_Biesiada.djvu/11&curid=683273&diff=2067638&oldid=2055641], w '''żadnym wypadku''' były to błędy. To pokazuje jedynie, że lepiej się powstrzymać z pochopnymi poprawkami i komentarzami. Parafrazując i odwracając powyższe krzyki... powtórzę, że nie polemizujemy z treściami przedstawianymi przez autora, nie oceniamy ich, ani nie komentujemy, bo inaczej ''WPROWADZAMY W BŁĄD CZYTELNIKA'' swoimi poprawkami, sugerując błąd Autora lub drukarza. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 22:22, 5 wrz 2018 (CEST) :::::Jednym słowem nie poprawiamy ''Day ut ia pobrusa a ti poziwai'' na ''Daj, ać ja pobruczę, a ty poczywaj''. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:39, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::::Nie, to raczej zasada dotycząca stosowania szablonu kor. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 16:49, 6 wrz 2018 (CEST) == Biblioteka == Dobry wieczór. W bibliotekach, niekoniecznie uniwersyteckich, bywam. Zdjęcia kiedyś robiłem, ale to było w czasach tradycyjnej fotografii na kliszach. Cyfrówki albo smartfona się nigdy nie dorobiłem, a w tej chwili nie posiadam sprawnego aparatu do wykonywania reprodukcji. Mój Zenit 12XP (takie coś z muzeum techniki) jest niesprawny od 15 lat. Czego właściwie poszukujesz? ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:04, 4 wrz 2018 (CEST)) : {{ping|Anagram16}} potrzebuję tego https://ksiegarnia.pwn.pl/Spoldzielcze-kasy-oszczednosciowo-kredytowe-Komentarz,68911220,p.html, konkretnie komentarz do art. 26 prawa o SKOK-ach ... Jeśli to duży kłopot, to sobie dam radę, mieszkam w dużym mieście :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:15, 4 wrz 2018 (CEST) ::Prawo albo ekonomia to zupełnie nie moja działka. Ale możesz spytać któregoś z wikipedystów, przynajmniej kilku deklaruje się jako prawnicy. Ja siedzę głównie w literaturze i językoznawstwie. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 23:21, 4 wrz 2018 (CEST)) :::{{ping|Anagram16}} OK, dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:35, 4 wrz 2018 (CEST) :::Ja mogę po październiku, jeśli będzie dana pozycja na UMK (bu.umk.pl). Ale mimo wszystko uważam, że nie powinny być takie tematy tu omawiane :P --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:41, 5 wrz 2018 (CEST) ::::Ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć wcale. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 00:38, 6 wrz 2018 (CEST)) ::::{{ping|Matlin}}Za późno, ale dzięki za dobre chęci. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:09, 5 wrz 2018 (CEST) == Formatowanie == :Patrząc na podgląd zmian na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:Herold_Andre-Ferdinand_-_%C5%BBycie_Buddy.djvu/014&diff=next&oldid=1901761 tej stronie], mam dwie uwagi - zwróć uwagę na podział akapitu na wersy, jeżeli przy sprawdzaniu tekstu klikniesz na "Podgląd zmian" pokaże ci się które akapity rozpoczynają się od tabulatora, a które są podzielone, każdy akapit powinien zajmować jedną ramkę w podglądzie i zaczynać się od tabulatora i kończyć br-em. Gadżet z przybornika [[Wikiźródła:Narzędzia/Popraw tekst OCR]] pomaga w uporządkowaniu tekstu, łączy akapity, zamienia "br /" na "br", zamienia niektóre znaki, [https://pl.wikisource.org/wiki/Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Pierwsze_kroki#Jak_wprowadzi%C4%87_now%C4%85_stron%C4%99_powie%C5%9Bci_w_%C5%82atwy_spos%C3%B3b_przy_pomocy_narz%C4%99dzi_z_przybornika przy wprowadzaniu tekstu jest niemal niezbędny], a przy korekcie w przypadkach jak ww. strona może być bardzo pomocy, należy jedynie dokładnie sprawdzić co zmienił. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 22:35, 5 wrz 2018 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Przepraszam, ale jakoś nie do końca zrozumiałem. W którym miejscu jest to narzędzie "podgląd zmian"? czy działa również przy jednej jedynej stronie w historii? czy masz może na myśli "historię zmian"? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:54, 6 wrz 2018 (CEST) Kiedy edytujesz stronę (przy tworzeniu nowej strony i przy wprowadzaniu zmian) masz na dole przycisk "Zapisz zmiany" i obok "Pokaż podgląd" i "Podgląd zmian". Podgląd pokazuje wprowadzane zmiany tak jak "historia zmian", ale zanim zostaną zapisane. [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:00, 6 wrz 2018 (CEST) == Poprawki == Poprawek możesz dokonywać na tym statusie. Raczej się nie praktykuje wycofywania statusu bez nadzwyczajnej przyczyny. Możesz zresztą spytać jeszcze kogoś. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:11, 6 wrz 2018 (CEST)) == Żyto == Nic poważnego, mały błąd kodu, którego nie umiałem poprawić. Chodzi o "po obu stronach po­pie­la­to­%#8209;ru­da­wa gęstwa". Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 13:06, 14 wrz 2018 (CEST))<nowiki/> == Zlot Wikiźródeł i Wikisłownika - Źródłosłów == Szanowny Redaktorze! W imieniu organizatorów zapraszam Cię do wzięcia udziału w planowanym w dniach 26-28 października 2018 r. przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska drugim zlocie Wikiźródeł i Wikisłownika "Źródłosłów". Więcej informacji o Zlocie można znaleźć na [[:wmpl:Źródłosłów 2018|tej stronie]], gdzie można już [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Uczestnicy|zgłosić swój udział]] a także zaproponować poszerzenie [[:wmpl:Źródłosłów 2018/Program|tematyki]]. Wiadomość rozesłana na prośbę wikiskryby: [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 12:06, 15 wrz 2018 (CEST) == Żyto == Masz na myśli "Żyto w dżungli?" Bo moi koledzy, mówiąc "żyto", myślą o czymś innym. Ale czas znajdę. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 20:00, 4 lis 2018 (CET)) ::Chodzi o "Żytnią". Moc 40%. Producenta nie podaję, żeby nie robić reklamy. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 21:31, 4 lis 2018 (CET)) ::::Chyba jest jakiś błąd, bo dostęp powinien być. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:21, 16 lis 2018 (CET)) == Indeksy == Dobra robota z uzupełnianiem indeksów. Pozdrawiam. ([[Wikiskryba:Anagram16|Anagram16]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anagram16|dyskusja]]) 02:09, 16 gru 2018 (CET)) Zgadzam się z powyższym. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 06:58, 16 gru 2018 (CET) == Dobra i zła wiadomość == [[:commons:File:Życie tygodnik rok II (1898) nr 18 str 6.png|Dobra]], [[:commons:File:Konopnicka - Ludzie i rzeczy page 270.png|zła]]. Co do złej, to być może trzeba usunąć status "problemy" i dokonać odpowiedniego {{s|przypiswiki}}. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:15, 31 sty 2019 (CET) :{{ping|Matlin}}generalnie, złej się spodziewałem taka jest odpowiedź ze wszystkich bibliotek dotąd. Jeszcze najlepsza jest ta podlinkowana wersja z polony xaxówx [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 31 sty 2019 (CET) ::{{ping|Matlin}}jest jeszcze jedna zła wiadomość, że Twój skan nie obejmuje całej strony 86, i trzeba będzie pogłówkować, jak go wykorzystać :) Ale super, że jest. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:27, 31 sty 2019 (CET) :::{{Ping|Draco flavus}} Zrobiłem to z premedytacją, żeby po prostu dokleić brakujący wers lub kilka wersów. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:04, 31 sty 2019 (CET) == Ad. Spiskowcy == Witam, dzięki za info. No cóż, czasami i tak bywa, ale powiadają, że ''lepszy rydz niż nic''... To tylko 2 strony na 170... więc sens tekstu pewnie nie wiele ucierpi. Po za tym zawsze można zajrzeć do oryginału -> [[:en:Uncle Bernac]]. A coraz więcej Polaków zna angielski. Btw. Ostatnio grzebię się w polskich tłumaczeniach spuścizny Doyle'a. Jeśli już siedzisz w temacie i wiesz co jak i gdzie szukać to może byś zerknął tutaj -> [[wikilivres:Index:Tajemnicze krainy (Doyle)]]. W książce brakuje 4 stron. I bez nich można się obyć, ale zawsze co całość to całość. Jakbyś mógł coś zaradzić to będę wdzięczny. Oczywiście nic pilnego... Pozdrawiam :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:59, 15 lip 2019 (CEST) :OK. Dzięki za info. Ja jestem ze Szczecina, tak więc na razie niech jest jak jest. Może w przyszłości to poprawią. Ostatnio np. po 4 latach uzupełniłem "12 krzeseł" Ilfa i Pietrowa bo na Polonie pojawiły się brakujące 2 egzemplarze Robotnika z 1929, gdzie to drukowali w odcinkach... [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 00:00, 16 lip 2019 (CEST) :Btw2. Ponieważ widzę, że sprawa uzupełnienia braków w "Spiskowcach" wydaje się trudna a nawet beznadziejna, więc dodałem streszczenie tych 2 stron wg wersji oryginalnej -> [[Strona:PL Doyle - Spiskowcy.pdf/73]]. Teraz treść zachowuje spójność. Nie jest to może ideał ale z braku laku... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 14:11, 17 lip 2019 (CEST) == Jeremi Curtin - Odwiedziny u Henryka Sienkiewicza.djvu/1 == Hej, tytuł jednak nie powinien być wyśrodkowany - zaproponujesz jak to zedytować? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:07, 27 lip 2019 (CEST) :popróbuję, podobnie jest przy innych zeszytach z tej serii [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:28, 27 lip 2019 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}} spójrz proszę teraz. Obawiam się, że idealnie nigdy nie będzie. na szerokiej stronie będzie zawsze wyglądać inaczej niż na bardzo wąskiej. Wydaje mi się, że tak, jak teraz (poza ew. brakiem ramki) jest kompromisowe.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:42, 27 lip 2019 (CEST) :::{{ping|Cafemoloko}} Albo tak, albo wycofaj ramkę. Na bardzo małym ekranie (typu telefon), ramka wygląda źle. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:48, 27 lip 2019 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Podoba mi się bardziej bez ramki. Spróbujemy bez? [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 12:56, 27 lip 2019 (CEST) :::::{{ping|Cafemoloko}}Feel yourself free. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:59, 27 lip 2019 (CEST) == Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Fundacja Wikimedia pragnie poprosić cię o Twoją opinię w ankiecie na temat doświadczenia związanego z {{SITENAME}} i fundacją. Celem tego badania jest dowiedzieć się w jaki sposób Fundacja wspiera twoją pracę na wiki i jak możemy to zmienić lub poprawić w przyszłości. Twoje przemyślenia będą miały bezpośredni wpływ na obecną i przyszłą pracę Fundacji Wikimedia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 16:34, 9 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19352874 --> == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Kilka tygodni temu zapraszaliśmy Cię do wypełnienia ankiety Community Insights. Jest to coroczne badanie społeczności na całym świecie, organizowane przez Wikimedia Foundation. Chcemy dowiedzieć się jak bardzo nasza praca wspiera wiki. We are 10% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! '''Twój głos ma dla nas znaczenie.''' Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 21:14, 20 wrz 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19395141 --> == Dumas - Sprawa Clemenceau == W poszukiwaniach braków jesteś specjalistą w w/w książce od str 324 indeksu do końca, są to skany innej książki. Nawet rodzaj czcionki jest inny o treści i bohaterach nie wspominając, prawdopodobnie skanujący w Polonie po przerwie w pracy podmienił książkę, nie chcę mi się wierzyć, ażeby w oryginale była tak pomyłka [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 23:28, 3 paź 2019 (CEST) :{{ping|Wydarty}}Hej, zrobię, co będę mógł. Ale mam prośbę. Upewnij się, że rzeczywiście do końca są złe strony. Konkretnie sprawdź proszę co 16 stronę (324, 340, 356 itd.). Moje podejrzenie jest takie, że podmieniono jeden-dwa (tzw. arkusze wydawnicze). Jest to błąd, który się zdarza i łatwiej mi będzie wtedy podjąć jakieś kroki. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 09:11, 4 paź 2019 (CEST) :: Sprawdziłem. Od str 324 indeksu, a od str 65 tomu III jest inna treść, bohaterowie i miejsce (przeczytałem do końca)[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 09:56, 4 paź 2019 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Niestety jedyny egzemplarz, który namierzyłem jest w Bydgoszczy. Także, trzeba sprawę na razie odłożyć. Jest jeszcze na pewnym popularnym portalu aukcyjnym w internecie (wbrew pozorom konkurencyjna oferta...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:45, 4 paź 2019 (CEST) == Reminder: Community Insights Survey == <div class="plainlinks mw-content-ltr" lang="pl" dir="ltr"> '''Podziel się swoim doświadczeniem w ankiecie!''' Cześć {{PAGENAME}}, Zostało już tylko kilka tygodni na wypełnienie ankiety Community Insights! We are 30% towards our goal for participation. Jeżeli jeszcze nie wypełniłeś naszej ankiety, możesz pomóc nam osiągnąć nasz cel! Dzięki tej ankiecie Wikimedia Foundation uzyska opinie na temat tego, jak dobrze wspiera Twoją pracę na wiki. Wypełnienie zajmie tylko 15-25 minut, a ma bezpośredni wpływ na jakość udzielanego przez nas wsparcia. Poświęć, proszę, 15 do 20 minut na '''[https://wikimedia.qualtrics.com/jfe/form/SV_0pSrrkJAKVRXPpj?Target=CI2019List(other,act5) wypełnienie tej ankiety]'''. Jest ona dostępna w różnych językach. Ta ankieta jest udostępniana przez zewnętrzną usługę i [https://foundation.wikimedia.org/wiki/Community_Insights_2019_Survey_Privacy_Statement podlega następującym postanowieniom dotyczącym prywatności] (w języku angielskim). Znajdź [[m:Community Insights/Frequent questions|więcej informacji o tym projekcie]]. [mailto:surveys@wikimedia.org Napisz do nas] jeżeli masz pytania, lub jeśli nie chcesz otrzymywać w przyszłości wiadomości dotyczących tej ankiety. Z wyrazami szacunku, </div> [[User:RMaung (WMF)|RMaung (WMF)]] 19:04, 4 paź 2019 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RMaung (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=CI2019List(other,act5)&oldid=19435548 --> == Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Salicyna&diff=prev&oldid=2345186#bodyContent Ad:Dyskusja wikiskryby:Salicyna] Tak dodany ping nie zadziała, on działa tylko wtedy, gdy jest dodany w tej samej edycji, w której dodajemy podpis. Czyli jeżeli chcesz dodać ping do wcześniejszej edycji to musisz od razu też uaktualnić podpis (skasować wygenerowany i wpisać od nowa cztery tyldy). [[Wikiskryba:Salicyna|Salicyna]] ([[Dyskusja wikiskryby:Salicyna|dyskusja]]) 14:40, 12 paź 2019 (CEST) :{{ping|Salicyna}}Dzięki.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:44, 12 paź 2019 (CEST) == Dziękuję :-) == Dziękuję ci za każdą edycję, w której poprawiłeś coś po mnie albo pomogłeś. --[[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 20:01, 5 gru 2019 (CET) == ''Historje manjaków'' == Ukończyłem skład. Mógłbym prosić cię o rzut oka na efekt końcowy? ([[Historje_manjaków]])<br> Mam dwa pytania:<br> {{tab}}1. Co zrobić z przypisami? Jak je "uwidocznić"?<br> {{tab}}2. Dlaczego niekiedy po pierwszych zdaniach opowiadań następuje wyraźny odstęp od następnego akapitu? Z czego on wynika? Czasem pojawia się on także po użyciu {{c|tej komendy}}. {{ping|Szandlerowski}} Było trochę zamieszania z literówką w tytule Historja - Historje. Już wyprostowałem. Poza tym bardzo ładnie. Tam gdzie są potrzebne przypisy daje się na końcu [[szablon:przypisy|szablon Przypisy]] zobacz, jak jest w całości. Ad 2. nie wiem, szablon_c wprowadza nowy akapit (blok), przy pomocy parametrów możemy zmieniać automatyczne ustawienia przed=... i po=... BTW, staraj się pamiętać o podpisywaniu wiadomości. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 01:23, 9 gru 2019 (CET) == LinkRef == Hej! Przypuszczam, że wklejasz LinkRef częściej niż jest to potrzebne. Problemy przy eksporcie były kiedyś w przypadku używania w tekście linków zewnętrznych albo do innych indeksów (czyli gdyby np. linkować z Koranu do Biblii). Nie pamiętam szczegółów. Ale linkowanie do innego rozdziału, czy wiersza z tego samego tomiku nie było ZTCP problemem. PS. Co do wstawienia samej kotwicy nie trzeba twardo używać spana - jest szablon {{s|LinkWew}} [[Wikiskryba:Bonvol|Bonvol]] ([[Dyskusja wikiskryby:Bonvol|dyskusja]]) 11:49, 11 sty 2020 (CET) :{{ping|Bonvol}}Hej, już kończę, chętnie to omówię wieczorem na irc-u. Wybrałem Ziemię złotowską, którą dobrze znam (znaczy indeks) z ograniczoną liczbą odnośników, jako poligon. W razie czego możemy to bez problemu zrewertować (nad tym już nikt nie pracuje). Także nie rozpędzam się na razie. Moje przemyślenia - roboczo zebrałem w swoim [[User:Draco_flavus/brudnopis14|brudnopisie14]]. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:57, 11 sty 2020 (CET) == Strony całości == Wg uzusu na stronach całości daje się czysty szablon {{s|epub}} - ale to tylko dw. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 17:56, 13 lut 2020 (CET) :{{ping|Matlin}}Dzięki, przyznam, że chciałem w tej sprawie zagadnąć ankry-ego. Moim zdaniem sam {{s|epub}} daje kiepski plik wynikowy (bez rozdziałów), być może za "uzusem" przemawiają ważniejsze racje (np. by czytelnik miał do wyboru dwie wersje w razie technicznych problemów). Chyba że wiesz z czego wynika ten uzus? Albo znasz głębsze dno? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:43, 13 lut 2020 (CET) == Sue - Siedem grzechów głównych == W tomie VI brakuje str 120-121 Indeks 1724-1725 (dwa razy powtórzono skany stron 122-123) Być może to pomyłka w skanowaniu. Jesteś ponoć pogromcą braków. Książka jest z Polony. Jak możesz to pomóż. [[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 16:34, 2 mar 2020 (CET) {{ping|Wydarty}} Hej, daj mi trochę czasu, ale wygląda to nieźle. Są dwa egzemplarze w Bibliotece Narodowej, kiedyś po drodze wstąpię i sfotografuję. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:25, 2 mar 2020 (CET) :Wiem, że to może potrwać, ale za pomoc dziękuję, szkoda by cała praca poszła na marne z powodu braku dwóch stron. Jeżeli w bibliotece są dwa egzemplarze, to nadzieja jest duża, chyba, że to jest "brak" w składzie książki.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:34, 2 mar 2020 (CET) ::{{ping|Wydarty}}Na pewno zadbam, twój ogromny wysiłek nie pójdzie na marne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:46, 2 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wydarty}}Widziałem, że skończyłeś ''Siedem grzechów głównych''. Nie chcę być gorszy i połatałem plik. Przy okazji też troszkę przerobiłem /całość &mdash; powinno teraz się ładnie wyświetlać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:57, 4 mar 2020 (CET) ::::Za scalenie dzięki, ja o tym jak wyświetlić mega pliki nie mam pojęcia. Po otwarciu całości można ściągnąć w formie e-booka równowartość około dwóch tomów jako zlepek różnych fragmentów. Jak to robili Matlin lub Ankry? przykład: całość - Żyd wieczny tułacz[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 18:35, 4 mar 2020 (CET) :::::{{ping|Wydarty}}Nie, scaliłem inną metodą. Ale też działa. Pozostało ci jeszcze uzupełnić te dwie strony.[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:54, 4 mar 2020 (CET) ::::::Uzupełniłem. Dzięki za skany.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 20:52, 4 mar 2020 (CET) == Blokowanie indeksu – odpowiedź == Nie ma sprawy, właśnie już usunąłem moją rezerwację. Dodałem ją wcześniej, bo chciałem, by nikt mi się nie wtrącał do mojej pracy. Ale z racji, że (tak jak napisałeś) utrudnia wam to patrolowanie indeksu przez to, że się tam podpisałem, usunąłem dlatego swój wpis. Z drugiej strony pomoc bardzo mi się przyda, bo jestem wprawdzie dopiero początkującym wikiskrybą. Mam nadzieję, że owe patrolowanie nie będzie już ciężkie :) Pozdrawiam także, [[Wikiskryba:Szymonel|Szymonel]] ([[Dyskusja wikiskryby:Szymonel|dyskusja]]) 21:48, 4 mar 2020 (CET) == Na pierwszych dwadzieścia edycji - odpowiedź == Dzięki za małe wprowadzenie. Myślałem, żeby na początek spróbować z jakimś naprawdę super-skromnym tekstem i znalazłem sobie kilka propozycji: 1) Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100. rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów (M.P. 2008 nr 46 poz. 410) 2) Postanowienie Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 10 grudnia 2014 r. w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatu posła Roberta Biedronia (MONITOR POLSKI 2014 R. POZ. 1203) 3) Decyzja nr 64 Komendanta Głównego Policji z dnia 22 lutego 2018 r. uchylająca decyzję w sprawie prowadzenia centralnego zbioru informacji o kandydatach do służby w Policji (DZIENNIK URZĘDOWY KOMENDY GŁÓWNEJ POLICJI z 2018.40) Wszystkie powyższe mają raptem 3-4 zdania. --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 15:44, 16 mar 2020 (CET) {{ping|Wulkan1}} rozumiem dobrze, że te indeksy (jak my to nazywamy) nie istnieją jeszcze (czyli m.in. nie ma ich jeszcze na commons)? Można by było coś takiego wrzucić, ale poza punktem 1 jest to mało rozwijające. Po prostu Wikiźródła nie są miejscem, gdzie się szuka aktów prawnych, decyzji. Ta Uchwała ws. Esperantystów - bym powiedział "od biedy". Jeśli ci zależy, mogę wrzucić (nie chcę cię zniechęcać :) ) ale na prawdę, nie są to rzeczy, które są naszą specjalnością domu. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 16 mar 2020 (CET) (a ten by nie wystarczył? [[Indeks:Rozporządzenie Kierownika Resortu Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 10 października 1944 r. w sprawie ustalenia wykazu imiennego majątków i części majątków niepodlegających podziałowi.pdf|Rozporządzenie]] ::{{ping|Wulkan1}} W odróżnieniu od tej pierwszej (esperantyści), pozostałe akty są dostępne jako publikacje cyfrowe. I o ile mieszczą się w zakresie projektu, raczej unikamy dublowania ISAP w takich przypadkach. Technicznie: trzeba zamieścić plik pdf na Commons, zrobić do niego stronę indeksu i można opracowywać. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 05:11, 17 mar 2020 (CET) :::{{ping|Wulkan1}} {{ping|Ankry}} Hej, Wulkan1 możesz spróbować sił: [[Indeks:Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 czerwca 2008 r. w sprawie uczczenia 100 rocznicy powstania Światowego Związku Esperantystów.pdf|Indeks do przepisania]] Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 10:13, 17 mar 2020 (CET) == Daje sobie spokój == Za dużo myślenia, za dużo pieprzenia się z tym formatowaniem, za dużo klikania. Ja się nie dziwie, że mało komu się chce męczyć z tym serwisem. On jest tak toporny że masakra.... --[[Wikiskryba:Wulkan1|Wulkan1]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wulkan1|dyskusja]]) 16:22, 17 mar 2020 (CET) :{{ping|Wulkan1}} Btw. Ale nas kolega podsumował ;) Z drugiej strony nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. ''My to robimy nie dlatego, że to jest łatwe. My to robimy dlatego, że to jest trudne'', cytując E. Kennedy'ego :) [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 22:01, 17 mar 2020 (CET) == [[Na granicy tureckiej]] (zbiór) == [[Na granicy tureckiej]] to ''Abdahn Effendi'', 1908 - znalazłem to onegdaj w zbiorach niemieckich. A [[Cicha ofiara]] to nie wiadomo co to jest i czy to w ogóle jest działo Maya. Odbiega stylem i zauważ, że nie jest podpisane na swojej stronie tytułowej. Wydaje mi się, że to działo samej Bohuszewiczowej, ale nie mam pewności, więc na razie przylepiłem do Maya. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 15:11, 13 maj 2020 (CEST) : {{ping|Electron}}Co to znaczy "w zbiorach niemieckich"? Masz jakiś link? Ja znalazłem faktycznie byłoby to wolne tłumaczenie Abdahn Effendi (opowiadania z 1908 roku, wydanego książkowo w roku następnym). Zdanie: "um die ganze unsaubere Bande zu durchsuchen, die aus fünf Personen bestand, die in Summa nur drei Namen hatten, nämlich zwei Achmed Agha, zwei Selim Agha und Abdahn Effendi. Die vier Agha waren Offiziere; der Effendi aber war Zivilist und zugleich der dickste Mensch, den ich in meinem Leben gesehen habe. Er betrieb die Viehzucht, die Landwirtschawft, die Bäckerei, die Fleischerei, die Jagd, die Gastwirtschaft, den Binnen- und Außenhandel und war zu gleicher Zeit der Schech el Beled, der Kadi und der Imam." &ndash; a kto ją chciał zbadać gruntownie, tracił po pewnym czasie wątek i stawał się bezwiednym i mimowolnym narzędziem w ręku szajki bandytów, którzy śmiałość swoją doprowadzili do bezkarności. A jednak szajka ta składała się tylko z pięciu ludzi, którzy w sumie nosili zaledwie trzy imiona: dwuch Achmetów agów, dwuch Selimów agów i jeden Abdahan effendi.  Czterej agowie byli oficerami; Abdahan effendi nie zmieściłby się w żaden mundur, był to bowiem najtłuściejszy człowiek, jakiego mi się w życiu widzieć zdarzyło, nosił więc strój cywilny; nie będąc jednak oficerem, był w literalnem znaczeniu tego słowa — wszystkiem. Piastował on jednocześnie urzędy szecha (nauczyciela), kadiego (sędziego) i imama (duchownego), czyli był najbardziej wpływową osobistością w całym okręgu i pozatem zajmował się hodowlą bydła, rolnictwem, rybołówstwem i handlem :myślę, że Cicha ofiara może też być Maya, bo po co by tłumaczka miała to firmować i po co mieszać oryginał z podróbką? :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:07, 13 maj 2020 (CEST) ::Tu masz link do opisu: https://www.karl-may-wiki.de/index.php/Abdahn_Effendi_(1908) , a tu tekst dzieła -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/erzaehl/reise/abdahn/abdahn-effendi.php . Oczywiście po niemiecku. Niestety, nie znam tego języka ale wystarczy wrzucić do google translatora, żeby przekonać się, że to jest właśnie podstawa tłumaczenia. Btw. w ogóle to tytuły są czasami tłumaczone od czapy i mają niewiele wspólnego z tytułem oryginalnym. W takim przypadku (zwłaszcza gdy tekst jest mało znany) mam taką metodę, że wrzucam do googla charakterystyczne nazwiska (czasami trzeba je z powrotem przetłumaczyć na język pierwotny a więc np. Charles a nie Karol, Cattermol a nie Kattermol, itp. ;), bądź charakterystyczne nazwy miejscowości występujące w tekście (razem z nazwiskiem autora) i patrzę co "wypluje" - zwykle w którymś z linków jest tekst oryginalny :) Co do Cichej ofiary nic nie znalazłem, nawet przeglądając spis wszystkich jego dzieł -> https://www.karl-may-gesellschaft.de/kmg/primlit/indexa.php (i zaglądając do tekstów najbardziej "podchadziaszczych"). Ale jak mówię - nie znam niemieckiego, więc może coś przeoczyłem. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:37, 14 maj 2020 (CEST) ::Okazuje się jednak, że miałem rację co do tego tekstu - Ankry odkrył że to jest skrócony tekst powieści ''W zaraniu'' Teodora Tomasza Jeża. Pewnie mieli trochę wolnego miejsca i trzeba je było czymś zapełnić, to wrzucili coś co pasowało tematyką i co mieli pod ręką. "Zapomnieli" tylko podać rzeczywistego autora, bo lokomotywą był May ;) W ogóle więc trzeba brać takie doklejki z dużą dozą rezerwy. Btw. to też mi średnio wygląda na Hornunga -> [[Prysznic]], ale kto wie, kto wie? [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 02:47, 14 maj 2020 (CEST) :::{{ping|Electron}}Dziękuję za źródło i przede wszystkim za czujność w przypadku ''Cichej ofiary''. Niemiecki znam i jak widzisz powyżej potwierdziłem twoje ustalenie (w książce Jacka Burasa Übersetzungen... jest to też napisane, ale tam jest sporo błędów). Abdahna Effendi znalazłem tylko online w drobnych fragmentach na google books - także odpisałem to zdanie i znalazłem "konkordancję" w naszym tekście. Ale twój link jest o niebo lepszy. Co do ''Zarania'' to właśnie ja to ustaliłem (i implementowałem do naszego spisu [[Autor:Karol May]]). Natomiast jest ten tekst bardzo przerobiony i trudno się szuka po nim. Teraz zadaniem by było rozsądnie zmienić autora w tekście ''Cicha ofiara'' (T.T. Jeż czy anonim (* wg porównania z tekstem ''Zaranie'' przeredagowany tekst TT Jeża)??? Bo faktycznie, jak napisałeś nigdzie nie jest napisane, że to K. May tylko po cichu sugerowane. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:44, 14 maj 2020 (CEST) ::::OK. To w takim razie sorry za pomyłkę w kwestii "odkrywcy". Kiedyś nie przejmowano się aż tak kwestią autorstwa, działała tylko dobrze cenzura, ale ona miała inne cele działania niż dochodzenie autorstwa tekstów (chyba, że tekst był "nieprawomyślny" ;). Byleby sprzedaż szła dobrze - zresztą sprawdzić fatyczne dane nie było tak łatwo jak dzisiaj. Ale mi się ten tekst od razu wydał jakiś taki "mało-mayowski" - on zupełnie inaczej pisał niż Jeż... Dane dotyczące autorstwa poprawiłem, bo faktycznie nie ma co "przylepiać" do niego Maya, kiedy nie ma z nim nic wspólnego. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 11:59, 14 maj 2020 (CEST) == Szablony w [[Trucizny|Truciznach]] == Hej, widzę, że można i [[Trucizny/X|'''tak''']] :) Na pewno szybciej pójdzie, dzięki! [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:14, 17 maj 2020 (CEST) :Pochodzenie robiło się zawsze (jeśli już) w zbiorach (np. poezji). Tytuł X moim zdaniem jest mało miarodajny (zazwyczaj widziałem Tytuł całości w tym miejscu. Jeśli ci to ułatwi pracę zobacz na stronę [[Dyskusja modułu:Sandbox/Draco flavus/TestAllPagesUniv| Spis początków rozdziałów]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 07:49, 17 maj 2020 (CEST) ::[[Trucizny/I|Tak lepiej?]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:20, 17 maj 2020 (CEST) ::: Akurat Tytuł bym zrobił "na twardo" . Wyobraź sobie taki scenariusz, że nazwę pliku zmieniamy (np. Trucizny (1934) ), tytuł pozostanie Trucizny, reszta się zmieni... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:26, 17 maj 2020 (CEST) ::::Wyobrażam sobie taki scenariusz i również to, że po zmianie nazwy, poprawione zostaną wszystkie jej poprzednie użycia :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 08:38, 17 maj 2020 (CEST) :::::Tyyle pracy? Toż to pewnie z pięć minut roboty? :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:44, 17 maj 2020 (CEST) ::::: Zobacz jeszcze teraz [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Trucizny%2FI&type=revision&diff=2522829&oldid=2522819 małe poprawki]. Może tak ci się spodoba? (Link jest, w razie zmiany nazwy się dostosuje, rozdział jest automatycznie wpisywany... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:53, 17 maj 2020 (CEST) ::::::[[File:Facebook Like button.svg|30px]] [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 09:10, 17 maj 2020 (CEST) :::::: ps. ten indeks jest dobrym przykładem do ''tutoriala'', o którym ostatnio rozmawialiśmy. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 10:10, 17 maj 2020 (CEST) == Witaj nowy administratorze :) == [[Plik:Mop.png|right]] Gratuluję wyniku głosowania i powierzam Ci miotłę administratora abyś mógł tu robić większe porządki a w razie potrzeby gonić nią wandali ;) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 01:21, 7 cze 2020 (CEST) :Fajna ta miotła ;-) Przyłączam się do gratulacji! :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 01:32, 7 cze 2020 (CEST) :Miotła zrealizowana. Gratulacje. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 07:28, 7 cze 2020 (CEST) {{ping|Ankry}}{{ping|Bonvol}}{{ping|Zdzislaw}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Seboloidus}}{{ping|Electron}}{{ping|Himiltruda}}{{ping|Cafemoloko}}{{ping|Nawider}}{{ping|Joanna Le}}{{ping|Anwar2}}{{ping|Paterm}}{{ping|Wolan}} oraz mimo innej koncepcji pozytywny głos {{ping|Matlin}} Bardzo dziękuję za poparcie. Zwłaszcza dziękuję Joannie, która mnie półtora roku temu coachowała oraz Ankry’emu, który nieraz mi doradził, oraz wszystkim, wszystkim innym, którzy życzliwie korygowali moje błędy, komentowali, odpowiadali na moje pytania. Będę się starał nie zawieść zaufania. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:20, 7 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 21:21, 7 cze 2020 (CEST) : Baw się dobrze :) [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 07:32, 8 cze 2020 (CEST) : Gratuluję! :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:59, 8 cze 2020 (CEST) : Gratulacje, zasługujesz na te uprawnienia jak nikt inny. W uzupełnianiu braków jesteś mistrzem. Ja przeoczyłem fakt głosowania na Ciebie, ale post factum popieram![[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 19:29, 1 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Wydarty}} Dzięki wielkie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:35, 1 lip 2020 (CEST) == szablon poprzedni-następny == Hej, możemy spróbować zaimplementować szablony {{s|PoprzedniU}} i {{s|NastępnyU}} w tym projekcie: ''[[Indeks:Człowiek zmienia skórę|Człowiek zmienia skórę]]''. Przyda się więcej testów :)<br> [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 14:08, 5 lip 2020 (CEST) :{{ping|Cafemoloko}} obawiam się że nie :( liczebniki porządkowe pisane słowami są jeszcze niezaimplementowane, również problemem by były pierwsze dwa trzy rozdziały z nieregularnymi nazwami... Myślałem o tych pierwszy, drugi, trzeci... ale wydawało mi się to stosunkowo rzadkie, a tu od razu z tym przychodzisz :) (PS. Nie to, że nie myślałem o tym, ale osobno to jest ok 300 różnych możliwości w zależności od rodzaju rozdział, część, opus ). Można by dać nazwy rozdział 1, rozdział 2 ale nie będzie to zgodne z oryginałem, na dodatek już od początku rozdziały się "rozjadą". Możemy przedyskutować na irc-u. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:36, 5 lip 2020 (CEST) ::{{ping|Cafemoloko}}W sumie widzę, że tak jak jest z numerkami rzymskimi i dodatkami dałoby się zrobić. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:38, 5 lip 2020 (CEST) :::{{ping|Draco flavus}} jak się da, to ok, a jak nie, to nic na siłę - nie ma co kombinować za bardzo. [[Wikiskryba:Cafemoloko|Cafemoloko]] ([[Dyskusja wikiskryby:Cafemoloko|dyskusja]]) 15:17, 5 lip 2020 (CEST) ::::Myślę, że w tym wypadku to tylko by utrudniało (część ręcznie (ICD), część automatycznie, żadnej logiki. Zostawmy ten indeks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:09, 5 lip 2020 (CEST) :::::To o czym piszesz dla mnie to czarna magia, strony i podstrony robię tak jak mi ktoś mówiąc wręcz kolokwialnie nakazał. Tego się nauczyłem. Schemat proponowany przez Ciebie jak na to spojrzałem, jest czymś nowym i wiele czasu na pewno upłynie nim go opanuję. Szablony informatyczne to coś o czym ja nie mam pojęcia. Moja praca w tworzeniu np. strony „Artur (Sue)“ to pobranie gotowca z poprzedniej książki np. »Tajemnice Londynu« i podstawienie właściwych parametrów. Ja tutaj siedzę i redaguję bo lubię czytać i często książek o które trudno nawet w bibliotece. Przy okazji coś po mnie zostaje i jeżeli ktoś przeczyta zredagowaną książkę to byłoby fajnie.[[Wikiskryba:Wydarty|Wydarty]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wydarty|dyskusja]]) 15:57, 18 lip 2020 (CEST) ::::::{{ping|Wydarty}}Rozumiem, dzięki za opinię. W tym wypadku to również gotowiec. Ale nie namawiam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:33, 18 lip 2020 (CEST) :::::::{{ping|Wydarty}} Jeślibyś mimo wszystko przy jakiejś nowej książce chciał spróbować, mogę Ci chętnie zacząć (i oczywiście wskazać, co gdzie zmieniać, służąc pomocą). Pozdrwiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:46, 18 lip 2020 (CEST) == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować? == Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf == widzę że zacząłeś robić uwierzytelnianie,pytanie czy mogę kontynuować?-- [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 09:34, 23 lip 2020 (CEST) : śmiało działaj, pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:12, 23 lip 2020 (CEST) == [[Strona:Koran (Buczacki) T. 2.djvu/004]] == Jakiś powód, aby to pozostawić? [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 00:01, 5 sie 2020 (CEST) :{{ping|Zdzislaw}} Cześć, Zdzislaw, bylo/jest mi to do czegoś potrzebne (było - w sensie, że 100%- procentowo nie pamiętam). Tak na 95% chodziło o to, że przez użycie iwpages na stronie całości powstają bez tego "wynalazku" podwójnie numerowane odnośniki i linki w odnośnikach nie działają. Mam na oku ten indeks, jak dojrzeję, zrobię przeniesienie do głównej, wtedy się temu przyjrzę. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:11, 5 sie 2020 (CEST) == Odp:Niewidzialny człowiek == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Czupirek|oldid=2589944}}#Niewidzialny_człowiek Odp:Niewidzialny człowiek] Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Kwestia rozróżniania rozdziałów jest na stronie pomocy opisana tak, że nie udało mi się tego początkowo znaleźć; teraz już to widzę. Czy gdy kolejne rozdziały są na odrębnych stronach, też da się jakoś semantycznie oddzielić jeden od drugiego? Czy wtedy po prostu daję tekst z formatowaniem nagłówka, a kwestię podziału na rozdziały załatwia się już na samej stronie całej książki? (Ha, teraz widzę, że w przypadku [[Strona:PL_Wells_-_Człowiek_niewidzialny.djvu/26|rozdziału III]] też dodałeś to jako section. A czy wtedy na stronie poprzedniej też trzeba to wyodrębnić sekcją, czy też wystarczy już, że jest to zrobione na stronie tytułowej kolejnego rozdziału?) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 19:07, 23 sie 2020 (CEST) ::{{Ping|Czupirek}} Hej, ściśle rzecz biorąc, sekcje trzeba dodać tylko, gdy rozdział się zmienia w środku strony. Natomiast moim celem jest automatyzacja i standardyzacja tego, dlatego dałem na obu stronach sekcje ("żeby było wszędzie tak samo"), na granicy 1/2 rozdziału trzeba więc dać sekcje, na granicy 2/3 można dać sekcje (zmieniłby się wtedy kod na stronie w przestrzeni głównej). Jeśli chcesz, mogę ci zrobić taką strukturę, że będziesz mógł robić strony w przestrzeni głównej na bieżąco (może będzie ci to sprawiało większą frajdę niż przepisywanie samo). BTW: przyjęło się odpowiadać na wyjściowej stronie zawiadamiając przy pomocy szablonu <nowiki>{{ping|nazwa użytkownika}}</nowiki> [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:13, 23 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}} Rozdział II nadaje się do kopiowania (jedyne co trzeba zmieniać, to numery strony), po to właśnie były te sekcje (nazywaj je r01, r02, r03,... itp. Gdy dojdziesz do Epilogu to zrobimy ręcznie :) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:48, 23 sie 2020 (CEST) :::: Chciałam Ci jeszcze podziękować za ten szablon - rzeczywiście, pokazywanie od razu "na świat" kolejnych rozdziałów jest bardzo satysfakcjonujące. [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 12:24, 29 sie 2020 (CEST) == [[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya#Sfinks lodowy|Sfinks lodowy]] == Cześć. Świetnie, że udało Ci się znaleźć te dwie strony. Dziękuję. Już je skorygowałem. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 21:21, 24 sie 2020 (CEST) == Kółeczko == Dzięki za [[:Strona:PL Edward Nowakowski-Jego Eminencya kardynał Albin Dunajewski książę biskup krakowski.djvu/26|kółeczko]]. I w związku z tym mam pytanie: A taki [[Strona:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora.pdf/68|obrazek]] (zwłaszcza nakładające się kółko z kwadratami) da się w ten sposób stworzyć? --[[Wikiskryba:Fallaner|Fallaner]] ([[Dyskusja wikiskryby:Fallaner|dyskusja]]) 18:53, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Nie ma za co. A na drugie pytanie &ndash; ja nie umiem i wydaje mi się, że raczej się nie da (za dużo różnych elementów..., skośne kreski..., groty strzałek...) Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:47, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Wstaw to jako obrazek. [[Wikiskryba:Electron|Electron]]&nbsp;[[File:Smiley kabelsalat.gif|18px]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Electron|''&lt;Odpisz&gt;'']]</sup> 19:54, 27 sie 2020 (CEST) :{{ping|Fallaner}} Ew. można przerobić to na wektor. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:14, 29 sie 2020 (CEST) {{ping|Fallaner}} [[Plik:PL-Mieczysław Gogacz-Filozofia bytu w „Beniamin Major” Ryszarda ze świętego Wiktora scheme from page 68(66).svg|mały]] [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 15:58, 29 sie 2020 (CEST) == Formatowanie - odstępy miedzy rozdziałami == Przepisuję tego "Człowieka niewidzialnego" Wellsa i dręczą mnie kreseczki oddzielające rozdziały. Czy jest jakiś jeden ustalony szablon? W [[Wikiźródła:Pierwsze_kroki#Formatowanie_prozy_—_ogólne_zasady|poradniku]] jest mowa o sekwencji "<nowiki><br><br>{{---}}<br></nowiki>". Widziałam, że [[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Wells_-_Cz%C5%82owiek_niewidzialny.djvu%2F19&type=revision&diff=2590095&oldid=2590087 na przełomie rozdziałów I i II]] te 3 br-y wrzuciłeś jako część I rozdziału, a kreskę dałeś pomiędzy <nowiki><section></nowiki>, wraz z dodatkowymi odstępami przed i po. Z jednej strony logicznie jest traktować separator jako coś, co nie należy do żadnego z rozdziałów, a z drugiej w druku często był od niejako doklejany do rozdziału poprzedniego (co też ma swój sens, tak jak znaki interpunkcyjne doklejane do wcześniejszego wyrazu). Którą wersję lepiej stosować? Chciałabym mieć jakiś wzorzec do ujednolicania, bo w tej książce akurat rozdziały są bardzo krótkie i taka sytuacja zdarza się praktycznie co kilka stron. Ujednolicenie późniejsze też wchodzi w rachubę, ale lepiej to robić w 12 rozdziałach niż w 24. Pewnie czepiam się niepotrzebnych drobiazgów, ale cóż, męczy mnie to. ;-) [[Wikiskryba:Czupirek|Czupirek]] ([[Dyskusja wikiskryby:Czupirek|dyskusja]]) 11:41, 29 sie 2020 (CEST) ::Hej {{ping|Czupirek}} cieszę się, że robisz szybkie postępy i zaczynasz wchodzić w niuanse. Oczywiście masz rację. Powinno być jednolicie. Nie mamy tu żadnego kodeksu, najwyżej uzus. Skoro się mnie pytasz o radę spróbuję coś zaproponować na przełomie I/II rozdziału. Kreskę bym zaliczył do rozdziału poprzedzającego. Szablon {{Szablon:tns}} daje efekt taki, że pierwszy argument pokazuje w przestrzeni strona, drugi w przestrzeni głównej. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:06, 29 sie 2020 (CEST) ::{{ping|Czupirek}} Cześć. Jeśli można się wtrącić to <del>sugerowałbym</del> ''chcę pokazać'' najprostsze rozwiązanie, które stosuję: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br> <br>{{---}}<br><section end="r01"/> <section begin="r02"/>{{c|ROZDZIAŁ II.}} {{c|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> ::Jeżeli nie pojawi się kreska (separator) po którymś rozdziale, wówczas <del>użyć</del> ''używam'' {{s|tns}} tak, aby efekt dla przestrzeni głównej był spójny. A w przypadku oddzielania od siebie większych rozdziałów, np. różnych opowiadań w całym zbiorze, najczęściej używaną ''przeze mnie'' analogiczną opcją jest <code><nowiki><br><br>{{---}}<br><br></nowiki></code>. Oczywiście to jest <del>sugestia</del> ''przykład'' tylko. :-) Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:06, 29 sie 2020 (CEST) ''edycja'': [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 16:02, 29 sie 2020 (CEST) :::{{ping|Czupirek}}{{ping|Seboloidus}}Wiele dróg prowadzi do Rzymu, tak jak ja zrobiłem: jest IMHO OK: <poem><code><nowiki>... Potem fotel zaskrzypiał, gdy na nim znowu usiadł.<br>{{---|przed=1em|po=2em}}{{tns||<br><br>}}<section end="r01"/><section begin="r02"/> {{f|ROZDZIAŁ II.|c|przed=2em}} {{f|'''Pierwsze wrażenia pana Teddy Henfreya.'''|c}} {{tab}}O godzinie czwartej, gdy się całkowicie ...</nowiki></code></poem> :::Te <nowiki>{{tns||<br><br>}}</nowiki> mają za zadanie wymusić w przypadku prezentacji rozdziału w przestrzeni głównej bardziej harmonijne odstępy. Ale ''de gustibus non est disputandum''. :::BTW, konstrukcja <nowiki>{{f|.....|c}}</nowiki> jest tu dość mało popularna ale jak najbardziej OK &mdash; częściej się widzi <nowiki>{{c|...}}</nowiki> :::Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:16, 29 sie 2020 (CEST) ::::{{ping|Draco flavus}} Wybacz, że tak się wciąłem, może nie najgrzeczniej to wyszło z mej strony. Nie chcę mówić co lepsze; podałem tylko „swoje“ najczęściej stosowane rozwiązanie. A już na pewno nie chciałbym, aby Twoja praca szła w niwecz. Doświadczeniem nie prędko Cię dogonię, więc właściwie moja wcześniejsza wypowiedź mało co wnosi. :-) [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 15:33, 29 sie 2020 (CEST) :::::{{ping|Seboloidus}}Eee, tam, niegrzeczne na pewno nie, każde rozwiązanie jest dobre. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 29 sie 2020 (CEST) == br == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Trwałem w przekonaniu, że to właśnie <nowiki><br/></nowiki> jest obecnie bardziej standardowym rozwiązaniem. W takim razie oczywiście już nie będę robić tej podmiany — zawsze to mniej roboty. Jeżeli chodzi o już dokonane zmiany, przynajmniej w [[Indeks:PL Doyle - Widmo przeszłości.pdf|Widmie Przeszłości]], to mogę to posprzątać w najbliższych dniach. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:10, 23 wrz 2020 (CEST) == re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#uszkodzone_strony|uszkodzone strony]] == Dziękuję za zwrócenie uwagi. Faktycznie, choć udało się tekst przepisać, to warto oznaczyć, że był tam problem. Było nieco więcej stron, gdzie wady skanu/książki dawały się we znaki, przejrzałem tekst jeszcze raz i oznaczyłem takie strony jako problematyczne. Przepisałem już całość. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 16:22, 14 lis 2020 (CET) == Kraszewski - Marynka i błąd składu == Cześć Draconie flavusie. Zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc, bo zetknąłem się z błędem składu, gdzie treści stron [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/349 21] i [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_M%C4%99czennicy_Cz.2_Marynka.djvu/350 22] w III tomie są zamienione między sobą, choć numeracja idzie prawidłowo. Właściwa kolejność treści stron powinna być następująca: 20 - 22 - 21 - 23...<br> W bibliotekach cyfrowych znalazłem 3 dokładnie te same wydania, jednak dorwałem też gotowego e-booka, który potwierdził powyższą zasadność.<br> Co zrobić z takich błędem, bo wydaje się naturalnym, że zamienić te strony w pliku djvu na Commons? Ale może też ma sens zmienić wtedy nr tych stron? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 23:40, 29 lis 2020 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Hej, moim zdaniem musimy się na czymś oprzeć (tj. na jakimś wydaniu papierowym). Trzeba by jednak dodać dopisek PW, że prawidłowa kolejność bloków tekstu ustalona na podstawie wydania w Gazecie Warszawskiej 1882 nr 92 i 93 (jeśli chcesz tu linki: [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331879/display/Default] i [https://crispa.uw.edu.pl/object/files/331880/display/Default] ). Formalnie najzgrabniej by było zrobić kopie na commons i podlinkować do naszego indeksu. Natomiast nie zmieniałbym naszego skanu, ponieważ on wiernie odwzorowuje strukturę wydania papierowego. Jak chcesz możemy to jeszcze przedyskutować. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:30, 30 lis 2020 (CET) ::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Zrobiłem moim zdaniem formalnie najlepiej, tzn. przypis wiki na stronie 348 i dalej poprawiona kolejność dopiero w przestrzeni głównej. Zastanówcie się, czy zrobić jeszcze dodatkowo ''Męczenników''. Jeśli tak, to jak? Jako jedną książkę składającą się z dwóch części i dalej po trzy tomy, czy raczej jako cykl (wtedy zostawiamy powieści jak są). Coś w rodzaju trylogii (raczej dylogii). Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:07, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}Cześć! Dzięki za pomoc! Dobrze prawisz z tym nie zmienianiem skanu. Twoje rozwiązanie wygląda dobrze (i nie wiem, co mógłbym zaproponować więcej, bo nie mam doświadczenia z takimi zagwozdkami). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:28, 30 lis 2020 (CET) :::{{ping|Draco flavus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}{{ping|Wydarty}} Nie wiem czy jest sens łączyć ''Na wysokościach'' i ''Marynkę'', bo to są dwie różne powieści. Nie neguję jednak. Jeśli są tu takie przykłady to zapodajcie. A może na stronę ''Męczennicy'' wystarczyłoby za treść [https://pl.wikisource.org/wiki/Wikiskryba:Seboloidus/brudnopis2#M%C4%99czennicy coś w tym kształcie]? [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 22:28, 30 lis 2020 (CET) ::::{{ping|Seboloidus}}{{ping|Alenutka}}{{ping|Wieralee}}Nawet prościej myślałem [[Męczennicy (Kraszewski, 1886)]]. Jeśli ktoś będzie przeciwny, usuniemy. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:37, 1 gru 2020 (CET) :::::Wprowadziłem estetyczną poprawkę i całość ująłem jednym centrowaniem, bo wcześniej tabelka DT powodowała niewspółosiowość tych dwóch bloków. Proszę o ocenę, ew. korektę. <br>A na koniec trzeba by zmienić tytuł aby pasował do już zaproponowanego w [https://pl.wikisource.org/wiki/M%C4%99czennicy disambigu] (albo odwrotnie). [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 13:16, 1 gru 2020 (CET) ::::::Zmieniłem nazwę (dodałem rok) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:28, 1 gru 2020 (CET) :::::::☺ Jak dla mnie, jest w porządku i zupełnie wystarczająco. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:25, 1 gru 2020 (CET) == Brakująca linijka lub dwie == Cześć. Na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:M.Leblanc_-_Wydrążona_igła.djvu/72&action=edit&redlink=1 tej] stronie brakuje kilku linijek. Powinna zaczynać się od apostrofu. To wada tego wydania. Istnieje inne tłumaczenie, które znajduje się na [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica-t-1,ODYzMzYxMTY/85/#item Polonie]. Stąd wiem, że zjadło maksymalnie 3 linijki. Co robimy z tym fantem? [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 20:20, 9 gru 2020 (CET) :{{ping|Kejt}} Zostawialiśmy takie kwiatki, dodawaliśmy przypis wiki <nowiki>{{pw|.....}}</nowiki> i w przypisie najlepiej zacytować cały brakujący tekst w oryginale. To inne tłumaczenie, więc nie możemy tak po prostu się nim posłużyć. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:27, 9 gru 2020 (CET) == Indeksy na główną == Hej, jeśli potrzebujesz jeszcze indeksów do przeniesienia na główną, do eksperymentów, to znalazłam takie: :[[Indeks:Karol May Sąd Boży 1930.djvu]] :[[Indeks:PL Jan Neruda - Pieśni kosmiczne i inne.djvu]] :[[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]]<br> A jak nie będziesz się nimi zajmował to dodaj na stronę [[Wikiźródła:Do zrobienia|Do zrobienia]] [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 16:34, 3 lut 2021 (CET) :::Hej {{ping|Joanna Le}} dzięki. [[Indeks:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu]] przeniosłem. Z Sądem Bożym (a raczej Sądami Bożymi bo są dwa podobne indeksy) -- nie mam pomysłu. Pierwszy rozdział nie ma tytułu, tytuły pozostałych zostały wydedukowane... Co do tego Nerudy, to się przyjrzę jeszcze. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:26, 3 lut 2021 (CET) == Początki == Dzięki, chciałem przeczytać akurat tę książkę i zobaczyłem, że jest na źródłach, wprowadzona i nie poprawiona. Stwierdziłem więc, że mogę spróbować, a przy okazji się czegoś nauczyć. Dziękuję za poprawki. Bardzo się cieszę, że będziesz mnie na początku obserwował. Jeśli będę miał pytania, to się odezwę. To jest bardzo poboczne zajęcie, więc pewnie będę poprawiał jakieś 1-2 strony dziennie. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 01:05, 11 lut 2021 (CET) * Dane są stąd: [https://www.bibliotekacyfrowa.pl/dlibra/publication/34748]. Można porównać, że jest to ten sam tekst. Widzę, że w Internecie pojawiają się daty życia Zofii Popławskiej-tłumaczki: 1891-1969. Moim zdaniem to jest ta sama osoba (choć pewności nie mam). Wygląda więc na to, że prawa autorskie jeszcze nie wygasły. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:41, 11 lut 2021 (CET) * No to sobie pokorygowałem :) Czy jest jakiś sposób, bym sobie mógł ściągnąć te skany w jednym pliku, czy muszę strona po stronie? [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:46, 11 lut 2021 (CET) ::{{ping|Tomasz Raburski}} w naszym slangu, to co robiłeś to "przepisywanie", ściągnąć możesz jako .djvu z commons, masz też link do polony, tam możesz ściągnąć jako pdf. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:50, 11 lut 2021 (CET) * Dzięki za pomoc. Na razie wracam na wikipedię, ale będę z pewnością zaglądał na źródła. [[Wikiskryba:Tomasz Raburski|Tomasz Raburski]] ([[Dyskusja wikiskryby:Tomasz Raburski|dyskusja]]) 11:53, 11 lut 2021 (CET) :::{{ping|Tomasz Raburski}} czekamy :) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 11:54, 11 lut 2021 (CET) ::::{{ping|Tomasz Raburski}} Hej, twój indeks jest teraz na mulach (w naszym slangu). W skrócie uznaliśmy, że stanowi odbitkę wydania z 1924 roku, które w USA nie podlega ochronie prawa autorskiego. [[:mul:Index:PL Rolland - Gandhi.djvu|Gandhi]]. Jeśli masz ochotę, możesz działać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:00, 6 mar 2021 (CET) == Autobiografia Siemensa == Wielkie dzięki za poprawianie po mnie formatowania - ciągle się uczę Wikiźródeł. Przy okazji mam prośbę o zerknięcie na stronę [[https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:Wspomnienia_z_mego_%C5%BCycia_(Siemens,_1904).pdf/60]] gdzie próbowałem zrobić formatowanie i jednak poległem. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:43, 1 kwi 2021 (CEST) : Przenoszenie słów... O właśnie o to chciałem się zapytać, a tu patrzę i odpowiedzi udzieliłeś zanim zapytałem - DZIĘKI. Inna rzecz, która mnie nurtuje to justowanie tekstu. Ogólnie tekst w książce jest justowany, czy nie powinienem wstawiać też justowania w tekście przepisanym, czy to się pomija? [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 15:40, 2 kwi 2021 (CEST) ::Więc, dla nas kamieniem probierczym jest to, co otrzymujemy (tzw. w przestrzeni głównej). Tam tekst jest łączony i na końcu równiej justowany. Nie robimy tego w przestrzeni Strona (czyli tam, gdzie przepisujemy), po prostu odbywa się to na następnym etapie. Z tymi tytułami/streszczeniami na początku rozdziałów jest sprawa o tyle inna, że są formatowane niestandardowo (inaczej niż otoczenie), dlatego dałem tam align=justify i last=center. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:12, 2 kwi 2021 (CEST) : No i koniec końców ogarnąłem wszystkie strony na tyle na ile umiałem i wygenerowałem całość w przestrzeni głównej. Ze względu na objętość korci mnie podział na rozdziały czy nawet wątki/grupy wątków z tym, że oryginalnie książka nie posiada spisu treści, więc musiałbym to utworzyć wtórnie, czyli nie w pełni zgodnie z oryginałem. Stąd bardzo proszę o zerkanie na moje poczynania i ewentualne wskazówki co robić lepiej czy wręcz wskazywanie co spierniczyłem [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 23:25, 13 kwi 2021 (CEST) :: Jeśli będziesz miał chwilę to proszę zerknij w szczególności na [[Wspomnienia z mego życia/I-1|Rozdział I-1]] i kolejne - po prostu dla ułatwienia czytania długich rozdziałów wymyśliłem dzielenie ich na grupy wątków po ok. 4 strony oryginału. [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 09:08, 14 kwi 2021 (CEST) {{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, generalnie nie dodajemy arbitralnych rozdzialow. Mozemy dodac, gdy jest jakis jasny podzial (chociaz kreski lub gwiazdki). Niestety nie moge ci Wiecej Pomoc. Pytaj {{ping|Joanna Le}} {{ping|ankry}} {{ping|Szandlerowski}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:52, 19 kwi 2021 (CEST) : Już mi {{ping|Tommy Jantarek}} pokazał jak można użyć kotwic i jak to może fajnie działać... a, że było to dokładnie to czego potrzebowałem, więc wdrożyłem to za drugim przebiegiem przez lekturę [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 11:54, 20 kwi 2021 (CEST) == Odp:dodawanie nowych tekstów == ;[{{fullurl:Dyskusja_wikiskryby:Mahnka|oldid=2744900}}#dodawanie_nowych_tekstów Odp:dodawanie nowych tekstów] Dziękuję Panu za poprawki i chęć pomocy. Jak mawiają Ukraińcy, jestem już похилого віку i w formie Pan/Pani czuję się najbardziej komfortowo. Co do przeniesienia tekstu z biblioteki cyfrowej to niestety nie mogę wskazać odsyłaczem tekstu bezpośrednio, ponieważ strona Wikiźródeł blokuje mi wstawianie adresów internetowych ale chodzi o dwa teksty z biblioteki kpbc.umk.pl. Pierwszy to "Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku" a drugi to "Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony w wykonaniu artykułu VII Umowy o Przedwstępnych Warunkach Pokoju z dnia 12 października 1920 roku". Czy możliwe jest takie przeniesienie tych dokumentów, żeby miały tzw. OCR w sobie? Najwięcej wątpliwości mam wobec tego drugiego tekstu. Zawiera on trzy wersje językowe. Myślę, że w polskiej wersji językowej Wikiźródeł powinna znaleźć się tylko część polskojęzyczna tego tekstu, a wersja rosyjska i wersja ukraińska powinny trafić do odpowiednich wersji językowych Wikiźródeł. Wtedy trzebaby chyba "rozciąć" ten dokument z biblioteki cyfrowej na trzy mniejsze. Zupełnie nie wiem jak do tego podejść. Odpowiadając na ostatnie Pańskie pytanie - tak, mam zamiar pracować nad tymi dwoma dokumentami. Z góry dziękuję za wszelką pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 17:34, 7 kwi 2021 (CEST) ::{ping|Mahnka}} Czy chęć pracy dotyczyłaby również wersji ukraińskiej i rosyjskiej? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:51, 7 kwi 2021 (CEST) Myślę, że teksty w innych językach powinny przepisywać osoby, które władają tymi językami. Ale jeżeli będzie to warunek konieczny, żeby w ogóle zająć się tym dokumentem to w ostateczności mogę też przepisać tekst ukraiński i rosyjski. Wolałbym jednak tego uniknąć. Mogę natomiast poinformować w wikiźródłowych wersjach językowych ukraińskiej i rosyjskiej, że taki dokument jest dostępny do przepisania w ich Wikiźródłach. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:28, 8 kwi 2021 (CEST) :::{{ping|Mahnka}} [[Indeks:PL Traktat Pokoju między Polską a Rosją i Ukrainą podpisany w Rydze dnia 18 marca 1921 roku.djvu]] wstawiłem. Niestety nie ma on OCR-u (po prostu plik pdf-owy go nie miał). Możesz korzystać z naszego gadżetu OCR (musisz go sobie włączyć w preferencjach). Ewentualnie może {{ping|Matlin}} ci pomoże wstawiając OCR do strony dyskusji. Z drugim tekstem jest sprawa trudniejsza technicznie, niestety nie zdążę już tego zrobić do końca kwietnia. Także, jeśli nikt ci do tego czasu nie pomoże, możemy wrócić do tematu w maju. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:16, 8 kwi 2021 (CEST) :::: {{ping|Mahnka}} Dodam OCR. Ewentualnie też widzę [https://pl.wikisource.org/wiki/Indeks:Jan_D%C4%85bski_-_Pok%C3%B3j_ryski.djvu inny indeks w tym temacie]. Co do drugiego dokumentu, to wydaje mi się, że nie trzeba przepisywać nie-polskich wersji, nie-przycięcie stron nie jest konieczne, ale może będzie wówczas wygodniej? Postaram się to też pociąć. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 22:53, 8 kwi 2021 (CEST) :::::{{ping|Mahnka}} {{ping|Matlin}} {{ping|Ankry}} Najbardziej eleganckie by było coś takiego: [[Indeks:Traktat dodatkowy tyczący się miasta Krakowa, jego okręgu i konstytucyi między dworami rossyjskim, austryackim i pruskim.pdf]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 06:51, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::Jeśli mamy plik zawierający tylko polską wersję, to nie widzę potrzeby. Jeśli ktoś na ukraińskich lub rosyjskich Wikiźródłach będzie chciał opracować wersje w tych językach, to może wtedy wrzucić drugi plik. Istotne jest powiązanie tekstów opracowanych, a to się robi przez Wikidata. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:47, 9 kwi 2021 (CEST) :::::: {{ping|Ankry}}{{ping|Draco flavus}} Hale, hale, myślałem, że to tekst z dwoma łamami/szpaltami, a to tak nie jest. Wstawiłem go na Commons, dodam indeks, {{ping|Mahnka}} Dodałem OCR w tym pierwszym indeksie. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 09:46, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::: {{załatwione}}, trzeba jednak ten [[Indeks:PL Układ o repatriacji zawarty między Polską z jednej strony a Rosją i Ukrainą z drugiej strony.djvu|traktat o repatriacji]] podzielić na części językowe. [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 10:17, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::{{Ping|Matlin}} W KPBC były dwa pliki. Myślałęm o [[:Plik:Układ o repatrjacji zawarty między Polską a Rosją i Ukrainą.pdf|tym]]. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 23:30, 9 kwi 2021 (CEST) ::::::::: Czy to nie jest ten sam plik? [[Wikiskryba:Matlin|Matlin]] ([[Dyskusja wikiskryby:Matlin|dyskusja]]) 14:48, 10 kwi 2021 (CEST) Kłaniam się uniżenie obu Panom za pomoc. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 11:20, 9 kwi 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2762329&oldid=2762327#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry,<br> Zauważyłem to bardzo pomocne zestawienie. Dziś otarłem się o szablon [[:uk:Template:PD-auto]], który w ukraińskich Wikiźródłach oblicza czy praca jest PD dla prawodawstwa Ukrainy. Może to się przyda. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 12:09, 1 maj 2021 (CEST) :Dzięki, dopisałem Ukrainę. Zestawienie obejmuje przykładowe kraje (Ukraina nie przyszła mi do głowy). [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 1 maj 2021 (CEST) == Żona z jarmarku == Cześć! We wstawionej przez Ciebie książce [[Indeks:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu|Żona z jarmarku]] zauważyłem ''missing page'' na początku. Może dałoby się to uzupełnić [https://rcin.org.pl/dlibra/publication/217576 z książki na RCIN-ie], zamieszczonej tam kilka dni temu? Pozdr. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 10:49, 15 maj 2021 (CEST) :Hej, to tylko okładka , zobaczę, co z tym zrobić, alternatywnie: a. uzupełnić, b. usunąć razem z następną c. zostawić. To jest tak naprawdę strona dodana by, się zgadzały parzysta-nieparzysta. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:32, 15 maj 2021 (CEST) ::{{ping|Seboloidus}} Załatwione [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:52, 15 maj 2021 (CEST) == WG 2021-19 == Cześć, miło mi poinformować, że Komisja Wikigrantów rozpatrzyła twój [[wmpl:WG 2021-19|wniosek o grant]] i zdecydowała o '''przyznaniu dofinansowania'''. W imieniu Komisji, życząc owocnej pracy, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 01:10, 17 maj 2021 (CEST) == Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77 == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wikiskryba:Draco_flavus/brudnopis77&curid=949101&diff=2786723&oldid=2786580#bodyContent Ad:Wikiskryba:Draco flavus/brudnopis77] Dzień dobry! A może do drugiej tabelki możnaby dodać miejsce publikacji: Stany Zjednoczone? Bo amerykańska Polonia mogła coś wydać po polsku co podpada pod https://commons.wikimedia.org/wiki/Template:PD-US-no_notice [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 15:39, 3 cze 2021 (CEST) ::{{ping|Mahnka}} Dzięki za sugestię. Jednak ta tabela ma nieco inną logikę, niejako przekłada prawa zagraniczne na prawa amerykańskie w dniu 1.1.1996. Ze Stanami Zjednoczonymi sytuacja wygląda inaczej. Teksty opublikowane 95 lat temu (czyli czerwona data w diagramie) są w domenie publicznej, teksty opublikowane 1926-1977 bez wzmianki o kopyrajcie, również 1926-1963 z notą ale bez odnowienia praw także. Inne przypadki są dla nas mniej istotne. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:21, 3 cze 2021 (CEST) test ==Zaproszenie== Droga Wikiskrybko / Drogi Wikiskrybo ! Jesteśmy małą grupą osób, które łączą wspólne zainteresowania, znamy się dość dobrze z naszych edycji dyskusji, również spotykaliśmy się kilkakrotnie w różnym składzie. Niestety w zeszłym roku takie spotkanie, choć planowane i mamy nadzieję przez wiele osób wyczekiwane, nie doszło do skutku. Dlatego w tym roku zaplanowaliśmy spotkanie wcześniej, bo na '''11 września 2021'''. Miejsce spotkania to sala w centrum '''Warszawy''' (z dogodnym dojazdem komunikacją miejską: metrem, tramwajem, autobusem), lub po prostu piechotą z Dworca Centralnego. Spotkanie będzie jednodniowe (być może z jakimś fakultatywnym spotkaniem w piątek lub niedzielę). Będzie być może nieco skromniej. Będziemy poruszać tematy, które nas interesują, możemy też po prostu luźno pogadać. Wieczorem może pójdziemy na jakąś pizzę? Salę załatwimy bezkosztowo, jakaś kawa itp. się na pewno znajdzie, resztę musimy załatwić we własnym zakresie. Staramy się o wsparcie WMPL - niemniej jednak jest to niepewne. I jeszcze dwie prośby, przy przyjeździe należy swoje dane osobiste zostawić (np. w zamkniętej kopercie) któremuś z biurokratów, Po dwóch tygodniach zniszczymy, to na wypadek jakichś pytań o bezpieczeństwo itp. Druga sprawa, to prośba o zaznaczenie w mejlu, czy jesteś szczepiona/szczepiony. Nie uzależniamy od tego naszego spotkania niemniej jednak chcemy móc elastycznie reagować na zmieniającą się legislację. Nie uruchomiliśmy jeszcze strony na wiki, gdzie można się będzie wpisywać, dlatego na razie prosimy o mejla do '''13 czerwca''' do któregoś z nas. Przepraszam za taką formę, ale musimy podjąć działania przed początkiem wakacji, stąd prośba o szybką deklarację. [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] <br><br>Drogie Skrybki i Skrybowie! Zgodnie z zapowiedziami Źródłosłów pod auspicjami WMPL odbędzie się w dniach 10-12 września 2021 w Warszawie w opisywanej wcześniej lokalizacji. Na stronie [[wmpl:ZS2021|Źródłosłów 2021]] znajdziecie więcej informacji oraz kartę rejestracyjną. Ponieważ zostają już praktycznie tylko cztery tygodnie prosimy do dopełnienie formalności. Zachęcamy również gorąco do wzięcia aktywnego udziału - czekamy na propozycje tematów do dyskusji lub może prezentacji? Pozdrawiamy [[User:Ankry|Ankry]] [[User:Bonvol|Bonvol]] [[User:Draco flavus|Draco flavus]] :: Jak by co to się zgłaszam, choć nie wiem jak to zrobić mailowo ;) [[Wikiskryba:Jacek Fink-Finowicki|Jacek Fink-Finowicki]] ([[Dyskusja wikiskryby:Jacek Fink-Finowicki|dyskusja]]) 10:47, 11 cze 2021 (CEST) :::{{ping|Jacek Fink-Finowicki}} Hej, masz po lewej taki link "Wyślij e-mail do tego użytkownika" &ndash; to tak gwoli informacji na przyszłość. W każdym razie zgłoszenie zanotowane, będziemy Cię dalej na bieżąco informować. Wkrótce też powstanie wygodniejsza forma (= strona na Wikimedia) - ale fajnie, że już odpowiedziałeś, bo im wcześniej, tym łatwiej nam planować. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 12:58, 11 cze 2021 (CEST) == Źródłosłów 2021 == Drodzy Wikiskryby! Po dwuletniej przerwie postanowiliśmy wrócić do formuły wspólnego spotkania wikiskrybów i wikisłownikarzy - Źródłosłowu, organizowanego pod auspicjami Wikimedia Polska. Jeśli oficjalne ograniczenia dotyczące organizowania spotkań oraz warunki epidemiczne na to pozwolą, Źródłosłów odbędzie się zamiast wcześniej zapowiadanego prywatnego spotkania wikiskrybów, w dniach 10-12 września br. w Warszawie. Zarezerwujcie sobie ten termin w Waszym kalendarzu. Więcej informacji wkrótce. [[User:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 00:39, 3 lip 2021 (CEST) == Parametry == Hej :) Mógłbyś zerknąć na stronę [https://pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:Strony_zawieraj%C4%85ce_wywo%C5%82ania_szablon%C3%B3w_z_parametrami_o_takich_samych_nazwach Kategoria:Strony zawierające wywołania szablonów z parametrami o takich samych nazwach] są tam strony dodane przez ciebie (niektóre chyba eksperymentalnie), najlepiej gdybyś sam poprawił, będziesz wiedział które parametry powinny zostać. Pozdrawiam [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 12:01, 4 lip 2021 (CEST) :{{ping|Joanna Le}} Hej, wiem o tym, na razie musi zostać jak jest. W skrócie: wykorzystuję tu fakt, że dwa razy podawany jest argument (pierwsze pojawienie się jest jako wzór dla pozostałych podstron, drugie tylko dla tej konkretnej). Strony są eksperymentalne i wolałbym na razie zostawić jak, jest. Być może będzie to tematem na Źródłosłowie... Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:15, 11 lip 2021 (CEST) ::{{ping|Joanna Le}} Hej, trochę koncepcja się przez ten czas skrystalizowała. Teraz unikam tego nieeleganckiego podwójnego określania parametrów. Teraz szablon {{s|Dane tekstu2}} działa w ten sposób, że można centralnie na stronie głównej "zadać" parametr który ma być używany na podstronach (np. tytuł, autor) ale i zastrzedz, by dany argument był używany tylko na stronie głównej (np. okładka), lub tylko na podstronach (np. pochodzenie), na każdej z podstron każdy argument może być "nadpisany" [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:31, 7 sie 2021 (CEST) == automatyzacja == Taki niuans: jeśli ktoś potrzebuje [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Gospodyni_%28Brodzi%C5%84ski%2C_1867%29&type=revision&diff=2814393&oldid=2814392 przenieść stronę pod disambig], to mu łatwo nie będzie. Ja sobie poradziłem, ale przeciętny wikiskryba...? == Brak powiadomienia o nowej wiadomości == Dzień dobry, chciałbym poinformować, że [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Dyskusja_wikiskryby:Mahnka&curid=951304&diff=2844764&oldid=2834143 ta edycja] nie spowodowała pojawienia się kolorowego powiadomienia o nowej wiadomości, więc niektórzy adresaci mogą jej nie zauważyć. Nie wiem czy powodem jest oznaczenie edycji jako minor edit, czy też fakt, że autor edycji (bot) nie jest podpisany w treści edycji, ale nie ma śladu w powiadomieniach o tej edycji. Gdybym nie zajrzał do listy obserwowanych stron, to bym o niej nie wiedział. [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 03:23, 13 sie 2021 (CEST) == Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci" - 1879 - brakujące strony == Drogi Smoku!<br> Zdjęcia strony wyszły mi jak następuje: <gallery> Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - strona tytułowa - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. tytułowa, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 129 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 130 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 129, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1879 - str. 131 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 131, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 132 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 132, BUW egz. GZXIX2497A Plik:Gabryel d'Annunzio - Tryumf śmierci - 1897 - str. 133 - BUW egz. GZXIX2497A.jpg|Gabryel d'Annunzio "Tryumf śmierci", 1897, str. 133, BUW egz. GZXIX2497A </gallery> Problemów w BUW nie napotkałem, ale do Indeksu w Wikiźródłach wstawić mi nie potrafię...<br> Serdecznie pozdrawiam, [[Wikiskryba:M.Tarnowski|M.Tarnowski]] ([[Dyskusja wikiskryby:M.Tarnowski|dyskusja]]) 04:02, 14 wrz 2021 (CEST) {{ping|M.Tarnowski}} Dzięki, o resztę zadbam. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 08:20, 14 wrz 2021 (CEST) == WG 2021-31 == Cześć! W imieniu Komisji Wikigrantów uprzejmie informuję Cię, że Komisja rozpoznała Twój wniosek o grant [[wmpl:WG_2021-31|WG_2021-31]] i podjęła decyzję o przyznaniu dofinansowania. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 08:38, 19 wrz 2021 (CEST) == Kantyczki == Cześć, przypadkiem znalazłem taką stronę [[Dyskusja indeksu:Kantyczki (Miarka)|Dyskusji do Kantyczek]]. Może będziesz zainteresowany [[Wikiskryba:Nawider|Nawider]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nawider|dyskusja]]) 22:09, 10 lis 2021 (CET) ::Hej{{ping|Nawider}}, ja jestem gorącym zwolennikiem dodawania stron z tego samego wydania (jeszcze lepiej egzemplarza, ale to z reguły z natury rzeczy niemożliwe). Ostatnio nie mam czasu, ale zapiszę i wrócę do tematu niedługo. Dzięki [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:12, 10 lis 2021 (CET) :::{{ping|Nawider}},{{ping|Rosewood}}, {{ping|Wieralee}} {{załatwione}} [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:41, 18 lis 2021 (CET) Dzięki ! – [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 00:04, 20 lis 2021 (CET) == disFixer a [[Chłopek]] == Musiałam przenieść tę stronę (znalazło się inne wydanie pod disambig)<br> Mam linkujące do niej: * Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/47 ‎ (← linkujące | edytuj) * Pieśni rolników ‎ (← linkujące | edytuj) * Kloe ‎ (← linkujące | edytuj) * Przodkowie (Brodziński, 1867) ‎ (← linkujące | edytuj) i totalnie nie wiem, jak poprawić linki, disFixer się wykłada :/// Co robić? [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 13:31, 14 lis 2021 (CET) {{ping|Wieralee}} ta taka eksperymentalna strona, Ankry ciągle w nią też "wdeptywał", zrobię dziś [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:25, 14 lis 2021 (CET) == How we will see unregistered users == <section begin=content/> Cześć! Otrzymujesz tę wiadomość, ponieważ jesteś administratorem w jednym z projektów Wikimedia. Obecnie, kiedy ktoś edytuje stronę, nie będąc zalogowanym, w historii wyświetla się jego adres IP. Jak być może już wiesz, nie będziemy mogli tego robić w przyszłości. Jest to decyzja prawników Fundacji Wikimedia, spowodowana zmianami w przepisach o ochronie prywatności w internecie. Zamiast adresu IP będziemy wyświetlać maskowaną tożsamość. Ty jako administrator{{gender:{{ROOTPAGENAME}}||ka|(-ka)}} '''będziesz nadal {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|mógł|mogła|mógł/mogła}} zobaczyć oryginalne IP'''. Utworzymy nowe uprawnienie, przeznaczone dla osób, które potrzebują widzieć pełen adres, aby walczyć z wandalizmami, spamem itp. bez uprawnień administratorskich. Patrolujący będą mogli zobaczyć fragment IP również bez tego uprawnienia. Pracujemy również nad [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation/Improving tools|lepszymi narzędziami]], wspierającymi w walce przeciwko nadużyciom. Jeśli jeszcze o naszych działaniach nie {{gender:{{ROOTPAGENAME}}|czytałeś|oczytałaś|czytałeś(-aś)}}, możesz się z nimi [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|zapoznać na Meta]]. Aby nie przegapić technicznych zmian na wiki, możesz [[m:Global message delivery/Targets/Tech ambassadors|zasubskrybować]] cotygodniowe wydania [[m:Tech/News|Tech News]]. Mamy [[m:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation#IP Masking Implementation Approaches (FAQ)|dwa pomysły]] na implementację maskowania adresów IP. '''Chętnie poznamy twoją opinię'''. Daj nam znać [[m:Talk:IP Editing: Privacy Enhancement and Abuse Mitigation|na stronie dyskusji]], co sądzisz na ich temat i tego, który pomysł się sprawdzi lepiej na twojej wiki, teraz i w przyszłości. Możesz napisać w swoim języku. Sugestie są dostępne od października, a ostateczną decyzję podejmiemy po 17 stycznia. Dziękujemy. /[[m:User:Johan (WMF)|Johan (WMF)]]<section end=content/> 19:18, 4 sty 2022 (CET) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Johan (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=User:Johan_(WMF)/Target_lists/Admins2022(6)&oldid=22532666 --> == Znaki unicode w Wydrążonej Igle == Cześć! Na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/65|stronie 65]] w tym dziwnym równaniu są 3 znaki unicode. U mnie trapez nie wyświetla się wcale, a z trójkątami jest różnie. Ilustracja problemu: https://i.imgur.com/0VipzUS.png Ta linijka przewija się jeszcze na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/214|str. 214]]. Czy miałbyś jakiś pomysł na to? Mi tylko zamiana na svg przychodzi do głowy. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 00:04, 4 lut 2022 (CET) :Trzeba też na uwadze mieć, że w tekście jest błąd. Zamiast liczby 375 winno być 357, o czym jest na [[Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/228|str 228]]. Dla porównania: [https://polona.pl/item/wydrazona-iglica,ODk3NDk0MDA/80/#info:search:357 inne wydanie polskie] oraz [[s:fr:Page:Leblanc - L’Aiguille creuse, 1912.djvu/93|wersja francuska]]. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 20:38, 10 lut 2022 (CET) == Salammbo ponownie == Hejka, Mam kolejny problem z [[Indeks:PL G Flaubert Salammbo.djvu]]: po str 27 brakuje dwóch stron - strony 26 i 27 tekstu, strony te są w drugiej wersji, można je chyba wkleić w indeks; po str 287 brakuje 2 stron - strony 94 i 95 tekstu - przydałoby się wstawić zaślepki, może gdzieś się strony znajdą, a póki co tekst uzupełnię z innego wydania. Jakbyś miał chęć i czas pomóc będę bardzo wdzięczna :) [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 21:43, 17 lut 2022 (CET) :OK, zobaczę jeszcze dziś. Zaślepki trzeba wstawić, ale lepiej by było tekst uzupełnić z tamtego egzemplarza, napiszę do tej biblioteki. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:51, 17 lut 2022 (CET) == WG 2022-4 == Cześć, miło mi powiadomić, że grant został przyznany. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 13:08, 23 mar 2022 (CET) :Dzięki za szybkie załatwienie i informację. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:28, 23 mar 2022 (CET) == [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Toeppen_Max_-_Wierzenia_mazurskie_1894.djvu/146&curid=870245&diff=3078762&oldid=2536518 Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/146: Różnice pomiędzy wersjami] == Hej, czemu uzupełniasz {{s|pp}} i {{s|pk}} na tych stronach? Podobno nie ma już potrzeby robić nic podobnego? [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 18:39, 4 kwi 2022 (CEST) Hej, błędne są konstrukcje : <pre> ...... prze-<section end="cośtam" /> niesienie </pre> :W zwykłych wypadkach, tj. gdy nie ma na końcu sekcji jest OK. :[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:49, 4 kwi 2022 (CEST) :: {{ping|Draco flavus}}. Aha, dzięki ;) [[Wikiskryba:Vearthy|Vearthy]] ([[Dyskusja wikiskryby:Vearthy|dyskusja]]) 22:08, 4 kwi 2022 (CEST) == Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny == ;[https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Wiki%C5%BAr%C3%B3d%C5%82a:Skryptorium/Pulpit_techniczny&curid=28331&diff=3080694&oldid=3044582#bodyContent Ad:Wikiźródła:Skryptorium/Pulpit techniczny] Dzień dobry. Zastanowiło mnie to gdyż ja nagminnie używam takiej konstrukcji w ukraińskich wikiźródłach. Np. na [[uk:Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf/183|tej stronie]] jest przeniesienie i [[uk:Три мушкетери (1929)/1/28|w scalonym tekście]] wszystko wygląda poprawnie. Nie bardzo rozumiem... [[Wikiskryba:Mahnka|Mahnka]] ([[Dyskusja wikiskryby:Mahnka|dyskusja]]) 13:12, 7 kwi 2022 (CEST) :{{ping|Mahnka}} Dzień dobry, z tym przypadkiem to jest troszkę bardziej skomplikowany problem. Strony są łączone gdy; :• <nowiki>prze</nowiki>'''-<nowiki><section end=....../></nowiki>''' występuje przy transkluzji (czyli tworzeniu tekstu w przestrzeni głównej) na stronie '''X''' w konstrukcji <nowiki><pages index=.... from=</nowiki>'''X'''<nowiki> to=.... fromsection=.... ..../></nowiki> – po to zresztą się robi tu sekcję, żeby iść rozdziałami :natomiast nie działa gdy ta konstrukcja bądzie na jakieś stronie pośredniej z zakresu from=... to=... – w szczególności nie połączą się wyrazy na naszych stronach ..../całość. Czy potrzebnie robimy te strony .../całość to inna sprawa, ale takie u nas są i są na bieżąco tworzone. :zdaje się, że takich stron całości nie ma na ukraińskich wikiźródłach – mogę się mylić. :jeśli masz ochotę wypróbuj taką konstrukcję (żeby zaobserwować, o co mi chodzi): <nowiki><pages index=Сторінка:Александр Дюма. Три мушкетери. 1929.pdf from=182 to=184 /> </nowiki> (trzeba to zrobić na ukraińskich wikiźródłach - może być w brudnopisie) :Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:28, 7 kwi 2022 (CEST) == Źródłosłów 2022 == Drodzy Wikiskrybowie, w dniach 23–25 września 2022 w Gdańsku odbędzie się piąte spotkanie Wikisłownika i Wikiźródeł organizowane przez Stowarzyszenie Wikimedia Polska. Do naszej dyspozycji będą sale konferencyjne, w których możemy przeprowadzić warsztaty i dyskusje dotyczące interesujących nas tematów, a także zaprezentować co się działo w projekcie i jego otoczeniu, czy też omówić ewentualne plany na przyszłość. Osoby spoza Gdańska mogą też liczyć na nocleg. Przewidywane są też gadżety dla uczestniczek i uczestników. Więcej informacji o samym spotkaniu oraz o sposobie rejestracji można znaleźć na stronie '''[[:wmpl:Źródłosłów 2022|Źródłosłów 2022]]'''. Trwają prace nad (ramowym) programem spotkania, gorąco zachęcam do zgłaszania tematów, które chcielibyście omówić, na temat których chcielibyście się więcej dowiedzieć lub w odniesieniu do których chcielibyście wymienić się poglądami z innymi członkami społeczności. Zgłaszajcie się, rejestrujcie, działajcie! [[Wikiskryba:MediaWiki message delivery|MediaWiki message delivery]] ([[Dyskusja wikiskryby:MediaWiki message delivery|dyskusja]]) 18:18, 18 sie 2022 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:Wieralee@plwikisource przy użyciu listy na //pl.wikisource.org/wiki/Kategoria:User_pl-N --> == na spotkaniu w Gdańsku == witaj chciałbym zapoznać się z metodą (metodami)przepisywania stron ,bo pojedyńczo jest ciężko może są sposoby na lepsze . [[Wikiskryba:Anwar2|Anwar2]] ([[Dyskusja wikiskryby:Anwar2|dyskusja]]) 12:07, 12 wrz 2022 (CEST) :{{ping|Anwar2}} Nie wiem... przepisać jakoś trzeba, raczej pojedynczo. Hurtem raczej byłoby trudno... Strony widzisz jedną po drugiej. Jeśli nie jesteś cały czas on-line, możesz ewentualnie na przykład sobie w dwudziestu tabach (czyli zakładkach) w przeglądarce otworzyć sobie dwadzieścia kolejnych stron. Na spokojnie je opracować (przepisać) i gdy znowu będziesz miał kontakt z internetem po kolei przesłać. Wydaje mi się, że nic innego się w praktyce nie sprawdzi... (Mógłbyś oczywiście sobie ściągnąć plik z tekstem i opracować go w jakimś notatniku czy tp. – ale nie widzę w tym wartości dodanej... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:41, 12 wrz 2022 (CEST) == Skończone! == Hej! Skończyłem przepisywać ''[[Indeks:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu|Od Bałtyku do Karpat]]''. Więc pytanka: # Dodałem stronę tytułową i tekst w całości. Jeżeli dzielę na bajki (ze spisu treści) to w jakiej formie powinienem je publikować? Chodzi mi o to, że Antoni Piotrowski część z tych bajek wydał jako osobne utwory we wcześniejszym czasie i są one już na Wikiźródłach. # Chciałbym przetłumaczyć ostatnią (oprócz ''Autobiografii'' znajdującej się w Zbiorach Specjalnych Instytutu Sztuki PAN w Warszawie) książkę Antoniego Piotrowskiego pt. ''Józef Chełmoński. Wspomnienie''. Przesłałem już plik z Polony ([[:Plik:Antoni Piotrowski - Józef Chełmoński. Wspomnienie.djvu]]). Co dalej? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 13:06, 25 wrz 2022 (CEST) ::{{ping|Kulawik.pl}} Hej cieszę się, cieszę się przede wszystkim, że z nami zostałeś. ::ad 1. W chwili obecnej jest nie tak, jak być powinno: [[Strona:PL Antoni Piotrowski - Od Bałtyku do Karpat.djvu/122|spis treści]] linkuje do nieistniejących stron (czerwone) lub stron nienależących do książki. Należy to, co jest na stronie [[O sewcykowy dusycce]] i cztery inne ("niebieski") przesunąć na [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] (i cztery inne odpowiednio), wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące). Na stronie [[O sewcykowy dusycce]] (która teraz zawiera redirect lub jest pusta) należy utworzyć disambig do [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1916)]] i [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]] ( w tym drugim wypadku należy zaznaczyć, że pochodzi ze zbioru [[Od Bałtyku do Karpat]]. Teraz należy utworzyć dziesięć części tekstu (może [[Historje manjaków]] posłużą za wzór). Przy tym te, które mają swoje duplikaty są tworzone jako [[O sewcykowy dusycce (Piotrowski, 1915)]], zaś te "unikalne" jako [[O takim dziadu co się w rzecy królewną ozynił]] . W sumie łatwiej zrobić niż wytłumaczyć... ::ad 2. <del>Ta książka, to same zdjęcia (album) trudno to nazwać przepisywaniem. Takich "tekstów" chyba dotąd nie było. Może {{ping|Ankry}} się tu wypowie o sensie "przepisywania" takiego zbioru. </del>Technicznie utworzyć indeks to nie jest problem: [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc/Indeksy|Tworzenie indeksu]]. ::W obu tych wypadkach służę pomocą oczywiście (lub mogę zrobić w całości), ale myślę, że jeśli sam zrobisz, to korzyść będzie większa. ::[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:05, 26 wrz 2022 (CEST) :::Poprawiony ping. {{Ping|Draco flavus}} No jak? Kilkadziesiąt początkowych stron Chełmońskiego to przecież tekst. [[Wikiskryba:Ankry|Ankry]] ([[Dyskusja wikiskryby:Ankry|dyskusja]]) 14:01, 26 wrz 2022 (CEST) ::::To przepraszam {{ping|Ankry}}, widać od razu skoczyłem na środek i koniec... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:50, 26 wrz 2022 (CEST) ::::* {{Ping|Kulawik.pl}} Cześć. Tak jak napisał Draco flavus powyżej: "wszystkie istniejące linki w projekcie należy dostosować (Narzędzia Linkujące)" — po przeniesieniu stron pozostało mnóstwo innych linków kierujących do starych nazw stron, a obecnie do stron ujednoznaczniających.<br> ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_chłopie_co_oszukał_dyabła]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/Nosił_wilk,_ponieśli_wilka]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_sewcykowy_dusycce]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_wilcku]] ::::# [[Specjalna:Linkujące/O_takim_co_rozumiał_jak_dzwirzęta_gwarzom]] ::::: Poprawiłem tylko [[Szablon:Nowe]] i stronę [[Autor:Antoni Piotrowski|Autora]]. Jeszcze trzeba poprawić formatowanie i linki do Autora w Disambigach. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 19:08, 28 wrz 2022 (CEST) == Dwukolumnowość == Hej!<br> Czy jak zacząłem przepisywać ''[[Indeks:Pismo Święte Starego Testamentu czyli Zakon Mojżeszowy i Prorocy.pdf|Pismo Święte Starego Testamentu]]'' Jana Kowalskiego i przekład jest pisany w dwóch kolumnach to mam stosować {{s|col-begin}}; {{s|col-break}}; {{s|col-end}}? Bo tak zerknąłem na inne przekłady Biblii i np. ''[[Strona:Biblia Wujka 1840 Vol. I part 1.djvu/43|Biblia Wujka]]'' jest pisana normalnie pomimo, że orginał jest w kolumnach. [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 20:38, 2 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} przepisuj w jednej kolumnie, efekt ma być czytelny na wąskim ekranie czytnika przede wszystkim... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:51, 2 lis 2022 (CET) == Nadprucie == Cześć! Czy mógłbyś przenieść pod poprawną nazwę "Na odmienione nadprucie"? (powinno być "Na odmienione Nadprucie")? [[Specjalna:Wkład/89.68.171.222|89.68.171.222]] ([[Dyskusja wikiskryby:89.68.171.222|dyskusja]]) 12:24, 14 lis 2022 (CET) == Pytania == Hej! Jeżeli chciałbym przetłumaczyć ''History of Poland in several letters to persons of quality'' (''Dzieje Polski w kilku listach do wybitnych osobistości'') Bernarda O’Connora, to: # Dodaję indeks do Proofread i normalnie tłumaczę jakbym przepisywał? # Czy w polu "Tłumacz" wpisuję się, Wikiźródła, czy zostawiam puste? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 17:57, 28 lis 2022 (CET) {{ping|Kulawik.pl}}Nie tworzymy proofreadów do tłumaczeń. Jeśli tłumaczenia w j. polskim nie ma - takie tłumaczenie jest dopuszczalne, ale bez proofreadu. Nie mamy z tymi tłumaczeniami generalnie dobrych doświadczeń. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 18:36, 28 lis 2022 (CET) : I jeszcze tylko jedno pytanko: jest jakaś zasada kiedy stosujemy {{s|Nagłówek}} a kiedy {{s|Dane tekstu}}? [[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|dyskusja]]) 22:01, 29 lis 2022 (CET) ::{{ping|Kulawik.pl}} Si, nagłówka (już) nie stosujemy. Zawsze dane tekstu (przynajmniej jeśli chodzi o te przepisywane teksty) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:03, 29 lis 2022 (CET) :::Dzięki za odp! Przy okazji chyba powinniśmy zmienić [[Pomoc:Tworzenie nowych stron]] (sekcja ''Nagłówek''). <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 22:25, 29 lis 2022 (CET) ::::Strony pomocy są beznadziejnie nieaktualne. Staram się tworzyć własne, ale to mój punkt widzenia [[Wikiskryba:Draco flavus/Pomoc]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:27, 29 lis 2022 (CET) :<s>Wiem, że dużo tych pytań ale jeszcze jedno: jak teraz przepisuję ''Biblię'' i wierzenia ''Ludu białoruskiego'' to w obu przypadkach mam wypunktowania. Jeżeli mam pkt-y i na następnej stronie zaczyna się na przykład od nr. 20. mam wstawiać po prostu <code>{{s|tab}}20.</code> czy jakoś przerobić <code>#</code>? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 13:21, 30 lis 2022 (CET)</s> Okey, już znalazłem szablon {{s|Werset}}. <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 16:03, 30 lis 2022 (CET) :::::Nigdy nie przepisywałem Biblii, ale chyba to właściwy szablon. Natomiast ten drugi tekst – bez szablonu werset, po prostu <nowiki>{{tab}}66. Tekst..</nowiki>[[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:39, 30 lis 2022 (CET) == Re: [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#druga_ojczyzna|druga ojczyzna]] == Słusznie, tak będzie konsekwentniej. Przeniosłem rozdział pod nowy adres. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 22:00, 1 gru 2022 (CET) :Uznałem, że zostawię to na koniec – myślałem o uwzględnieniu tam spisu treści, który nie występuje w oryginale, a do tego chciałbym mieć wszystkie rozdziały, a zwłaszcza ich tytuły, żeby nie robić za często poprawek. W tym momencie już jest wystarczająco dużo napisane, by to poskładać, ale też równie dobrze w tym momencie mogę dociągnąć swoją część przepisywania/sprawdzania do końca. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 20:17, 15 kwi 2023 (CEST) == podział słowa z korektą == Dzięki za interwencję na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/425]]. Proszę, sprawdź jeszcze inne zagmatwane przeniesienie słowa na [[Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/28]]. Mam też nadzieję, że sposób w jaki uzupełniłem nieczytelne słowa jest do przyjęcia. [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 21:24, 7 sty 2023 (CET) ::Hej, myślę, że OK, dopisuj też takie strony (jeśli tego jeszcze nie robisz) do [[Wikiźródła:Wikiprojekt Uzupełnianie skanów]] – choć tu będzie to prawdopodobnie błąd "systematyczny" na wszystkich odbitkach... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:39, 7 sty 2023 (CET) :::Pamiętam już o [[Dyskusja wikiskryby:Piotr433#Braki|dopisywaniu braków we wszystkie potrzebne miejsca]] :) :::Na moje oko to nie będzie błąd "systematyczny", tylko skutek naprawy książki taśmą klejącą. :::Pozdrawiam! [[Wikiskryba:Piotr433|Piotr433]] ([[Dyskusja wikiskryby:Piotr433|dyskusja]]) 22:42, 7 sty 2023 (CET) ==Dzięki za zaufanie== ::{{ping|Ankry}} {{ping|Bonvol}} {{ping|Seboloidus}} {{ping|Wieralee}} {{ping|Joanna Le}} {{ping|Zdzislaw}} {{ping|Nawider}} {{ping|Wolan}} {{ping|Alenutka}} {{ping|odder}} {{ping|JKW}} {{ping|Piotr433}} wielkie dzięki za zaufanie. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 00:18, 5 lut 2023 (CET) == [[:pl:chapter:WG 2022-16|WG 2022-16]] == Cześć! Podsumowuję Twój wikigrant. We wniosku napisałeś, że planujesz uzupełnić brakujące strony w książce ''Wierzyciele swatami'' i wskazałeś ich numery: 145-148. Tymczasem w sprawozdaniu podałeś strony 143-146. Proszę Cię o zedytowanie strony wniosku lub sprawozdania, aby informacje były spójne :). Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 13:36, 11 lut 2023 (CET) ::{{ping|Wiktoryn}} Cześć! Przepraszam jeśli to było mylące, zgodnie z sugestią zedtowałem, choć informacje nie były niespójne 145 strona skanu to 143 strona książki (po prostu na początku skanów są okładki), jednak przyznam nieco mylące. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 14:53, 11 lut 2023 (CET) == Pierwsze pytania == Cześć! Poprawić źle odbitą literę jest prosto, skorygować ewidentny błąd też. Schody zaczynają się, gdy jest uzasadnione (w mojej ocenie) podejrzenie o błąd, ale jednak tylko podejrzenie. Trafiłem na przykład na [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:F._Antoni_Ossendowski_-_Puszcze_polskie.djvu/63?action=edit dgrubice], a myślę, że chodzi o [https://spxvi.edu.pl/indeks/haslo/49826 drgubice]. W takich wypadkach mam trzy wyjścia: zastosować szablon korekta, zostawiać tak jak jest albo zwracać się z tym do kogoś z większym doświadczeniem. Od razu uprzedzam, że tego może być dużo, więc zaczepiony może nie być na dłuższą metę zachwycony (dlatego dotąd najczęściej wybierałem wyjście nr 2 i ileś takich znalezisk już przepadło, bo ich sobie nie spisywałem). Co, jeśli podejmę decyzję, ale się pomylę?<br>I przy okazji pytanie z innej beczki. Jak powstają te teksty? Generuje je jakiś program do przetwarzania skanu? Bo napisać ''ornotuje'' zamiast ''omotuje'' albo pomylić wykrzyknik z literą ''l'' lub ''I'' to dla automatu nic nadzwyczajnego, ale człowiek, choć robi różne błędy, to akurat nie tego typu. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:14, 25 mar 2023 (CET) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} To zależy od stopnia pewności. Jeśli się jest pewnym - skorygować, w razie wątpliwości po prostu zostawić, naszą "misją" nie jest poprawianie starych tekstów ale tylko ich udostępnianie. W przypadku "prawie pewien" można ew. jeszcze zrobić coś takiego <nowiki>{{pw|Prawdopodobnie błąd w druku, powinno być drgubice (sieci itd.)}}</nowiki>. Także zostawienie, jak jest w przypadkach wątpliwych jest jak najbardziej możliwe i zalecane. Co do drugiej części pytania, to tak, teksty są praktycznie zawsze automatycznie opracowywane, ale jest to tylko surowa wersja. Potem czyta je po kolei kilku skrybów, kolejno "podbijając" stopień korekty. W tym wypadku ktoś to niestety przeoczył. Tutaj więcej: [[Wikiskryba:Draco_flavus/Pomoc/Idea_proofreadingu|Idea proofreadingu]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:32, 25 mar 2023 (CET) ::Dziękuję. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 25 mar 2023 (CET) :Mam prośbę, żebyś rzucił okiem na [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3APL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu%2F155&diff=3385468&oldid=1917660 tę edycję]. Są dwie interwencje, obie niepewne. Jedno pw i jedno tab. Tam powinien być akapit, ale nie wiem, jak inaczej (i czy w ogóle) to korygować. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 21:38, 28 mar 2023 (CEST) ::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Co do pierwszej części dolorosa nie mam uwag (choć nie można wykluczyć, że ta postać myli słowa, że celowo jest taki zabieg artystyczny, tu by trzeba moim zdaniem przejrzeć, co i jakim językiem mówi w książce, kim jest... Zaś tab-a bym nie dawał, nie ma w oryginale, raczej nie widzę powodu, by poprawiać, zecera, jeśli w sumie i tak, i tak może być [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:49, 28 mar 2023 (CEST) :::::Dzięki. Co do poprawiania zecera, kierowałem się m.in. [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:PL_Maria_Rodziewicz%C3%B3wna_-_Barbara_Try%C5%BAnianka.djvu/041?action=edit taką (czyjąś) korektą] <nowiki>{{Korekta|Mamusia|— Mamusia}}</nowiki> (ale wątpliwości miałem, stąd prośba o ten rzut oka), natomiast co do ''dorolosy'', to nie znalazłem takiej formy nigdzie (Wikiźródła, ale też Google Książki), natomiast z tekstu wynika, że o boleściwość chodzi. :::::Gryzie mnie też trochę - ale podejrzewam, że trzeba zostawić, jak jest - zróżnicowanie w pisowni nazw własnych. Kiedy w "Heidi" nazwisko Sesemann konsekwentnie 111 razy napisano przez "nn", a jeden raz przez "n" pojedyncze, zrobiłem korektę. Ale w "Barbarze Tryźniance" przykładowo jest 13 razy "Treyzner", 6 razy "Treizner" i 1 raz "Treuzner". Chętnie bym też poprawił "głustwo po głustwie" (poza tym jednym dubeltowym wystąpieniem w tekście 7 razy są zwyczajne "głupstwa"), ale pewnie byłoby to o jedną edycję za daleko. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:10, 28 mar 2023 (CEST) :::::::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} raczej lepiej zostawić niż poprawić za dużo, ale tu trzeba wyczucia... wariantów Treyznera bym nie poprawiał, głustwo po głustwie - sam nie wiem, ale bym chyba zostawił. Natomiast korekta przez dodanie kreski dialogowej (przy już zrobionym akapicie) to mniejsza ingerencja niż dodanie akapitu, którego nie ma w tekście. także kreskę bym owszem dodał, akapitu bym nie tworzył, chyba że by był konieczny. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:17, 28 mar 2023 (CEST) ::::::::::Jeszcze raz dzięki. I za cierpliwość też ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:43, 28 mar 2023 (CEST) == Szablon Tytuł do indeksu == Cześć! Zacząłem poprawiać literówki w hasłach ''Słownika ilustrowanego języka polskiego'' Arcta. <s> Po kilku poprawkach zorientowałem się, że w indeksie nowe hasła robią się czerwone. Doszedłem już do szablonu <nowiki>{{Tytuł do indeksu}}</nowiki>, ale... </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona%3AM._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_3.djvu%2F476&diff=3386486&oldid=2606270 edycja poprawiająca ''Zadowoknienie'' na ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/wiki/M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Indeks_Z indeks z czerwonym wyrazem ''Zadowolnienie''] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowolnienie nowa strona, która powinna się pojawić] </br>• [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=M._Arcta_S%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego/Zadowoknienie stara strona, która powinna zniknąć] </br>Czy to, że efekt wciąż jest daleki od spodziewanego, to kwestia czasu (np. że robot przegląda zmiany co jakiś czas i trzeba tylko poczekać), czy może taka operacja wymaga czegoś więcej (np. dodatkowej ręcznej interwencji kogoś z odpowiednimi uprawnieniami)? </s>[[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 10:51, 30 mar 2023 (CEST) :Nieaktualne, wymyśliłem! [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:04, 30 mar 2023 (CEST) :Hej, {{Ping|Nocny prom do Tangeru}} w takich przypadkach, poprawiasz literówkę w haśle (szablon Tytuł do indeksu jest potrzebny tylko jak nazwa wyświetlana na głównej ma wyglądać inaczej niż na stronie), a na dotychczasowej stronie "z błędem" wchodzisz w "Narzędzia" w opcje "przenieś" i przenosisz na prawidłową nazwę. Trzeba jeszcze odznaczyć "Pozostaw przekierowanie pod dotychczasowym tytułem", przekierowanie w takim przypadku nie jest potrzebne. Jeżeli utworzysz stronę nową z prawidłowym tytułem, to tą z błędnym trzeba osobno usunąć, ty nie masz do usuwania uprawnień więc musisz ją oznaczyć szablonem {{s|ek}}. :Mam jeszcze pytanko. Poprawiasz tylko pojedyncze literówki, nie zmieniasz statusu strony, czy nie sprawdzasz jej całej? [[Wikiskryba:Joanna Le|Joanna Le]] ([[Dyskusja wikiskryby:Joanna Le|dyskusja]]) 11:12, 30 mar 2023 (CEST) ::Nie sprawdzam całej. To efekt moich leksykalnych poszukiwań, innej aktywności. A to, co piszesz, jest trochę inne niż to, co wymyśliłem. Na razie robię to tak, że wchodzę w tworzenie strony i tam się podaje tylko stronę (papierową) i tom. To wystarczy, by nowe się pojawiło. Ale o starej stronie nie pomyślałem. Widzę, że teraz jest usunięta przez Ciebie. Ja na razie pewnie nie mam uprawnień do przenoszenia. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:17, 30 mar 2023 (CEST) :::Doczytałem o tym <nowiki>{{ek}}</nowiki>. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:18, 30 mar 2023 (CEST) == WikiSzablon == Zgodnie z ostatnią dyskusją na Wzlot 2023 zrobiłem na próbę szablon do pobierania z Wikiźródeł. Jest na 3 podstronach, wybranych przypadkowo. Proszę sprawdzaj statystyki, czy ten szablon działa według oczekiwań. * [[:w:Nędznicy|Nędznicy]] * [[:w:Aferzysta|Aferzysta]] * [[:w:Bracia_Karamazow|Bracia_Karamazow]] [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 14:35, 25 kwi 2023 (CEST) ::{{ping|KrzysztofPoplawski}} Hej, wielkie dzięki. Tak właśnie sobie wyobrażam ideę Zlotów ponadprojektowych. Mam nadzieję, że się przyjmie i stanie standardem. Pinguję też inne osoby zaangażowane w temat: {{ping|Joanna Le}}, {{ping|Wieralee}}, {{ping|Ankry}}, {{ping|Nawider}}, {{ping|Zdzislaw}} Pozdrawiam [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 19:56, 25 kwi 2023 (CEST) :::Dzięki za dzięki. Przyjemnie się odbiera taki odbiór ;). Sprawdźmy przez 2 tygodnie jak wpłynęło to na statystyki pobrań. Jak będzie ok, to będę uzupełniał arty w Wiki o szablon. [[Wikiskryba:KrzysztofPoplawski|KrzysztofPoplawski]] ([[Dyskusja wikiskryby:KrzysztofPoplawski|dyskusja]]) 20:00, 25 kwi 2023 (CEST) ::::Ja również dziękuję. Tak, za 2 tygodnie zweryfikujemy, jaki wpływ szablon miał na statystyki odwiedzin strony z utworem oraz liczby pobrań. [[Wikiskryba:Zdzislaw|Zdzislaw]] ([[Dyskusja wikiskryby:Zdzislaw|dyskusja]]) 20:32, 25 kwi 2023 (CEST) == Encyklopedyja powszechna (1859) == Hej Draco. Mógłbyś, proszę, zobaczyć jeszcze tutaj: [[Encyklopedyja powszechna (1859)/Apraksin (Teodor)]]? Po tym haśle następne się posypały :( Z góry bardzo dziękuję [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:14, 6 cze 2023 (CEST) :{{ping|Wieralee}} Hej, to nie błąd, ale ficzer. w skrócie - szablon działa poprawnie, gdy jest jedna strona dalej już przepisana. Po prostu tak jest ekonomiczniej. Można przepisywać na przykład 50 stron, i potem utworzyć hurtem 200 haseł do przedostatniej strony. Zabezpieczanie tego, by działo również na ostatniej stronie się mija z celem, skoro to tylko sytuacja tymczasowa (a ostatnia strona w tomie wcale nie jest ostatnia, bo po niej zawsze są jakieś spisy treści itp.). Ale w razie problemów technicznych zawsze pomogę. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:30, 6 cze 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnione na podstawie innego wydania == Tak, chyba masz rację, przypisy są zdecydowanie częściej używane. Z taką uwagą na stronie indeksu spotykam się po raz pierwszy. Ale ma ona swoje zalety, dzięki podlinkowanemu skanowi nie musiałem go szukać po całym internecie, nie trzeba też przeszukiwać wszystkich stron, bo od razu wiadomo, że w dostępnych skanach są braki i wiadomo, na której stronie się ich spodziewać. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 12:06, 6 cze 2023 (CEST) == WG 2023-18 == Cześć! Z radością informuję, że Twój wniosek o wikigrant został przyjęty. Powodzenia w realizacji projektu! Pozdrawiam, [[Wikiskryba:Wiktoryn|Wiktoryn]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wiktoryn|dyskusja]]) 21:45, 8 lip 2023 (CEST) == Dziękuję za zaproszenie == '''Odp. na:''' ''W dniu 2023-08-20 21:51:43 użytkownik Wikiźródła <wiki@wikimedia.org> napisał: Hej, 26. sierpnia mamy małe spotkanie wikiźródłowców w Warszawie (...)''<br/> Cześć! Dziękuję i przepraszam, że nie odpisałem w porę. Miałem trochę młyn w sprawach rodzinno-wyjazdowych, ale pewnie i tak bym się nie zdecydował - na razie, bo może kiedyś do tego dojrzeję ;-)<br/> Serdecznie pozdrawiam [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 29 sie 2023 (CEST) {{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, to może 13-15 października? To będzie mam nadzieję spotkanie i towarzyskie, i merytoryczne ([[:wmpl:Źródłosłów 2023|Źródłosłów]])... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 22:11, 29 sie 2023 (CEST) == Przypis == Cześć. Na [[Strona:Władysław Tarnowski - Przechadzki po Europie.djvu/41|tej stronie]] jest przypis nie wiadomo do czego, ani nie wiadomo czyj, nieujęty w poprzednich etapach. Nie wiem, co z tym zrobić. Daję znać. :) [[Wikiskryba:Kejt|Kejt]] ([[Dyskusja wikiskryby:Kejt|dyskusja]]) 13:08, 7 paź 2023 (CEST) ::{{ping|Kejt}} to są wycinki z gazety, najwyraźniej przypis należy do innego artykułu, pomiń po prostu [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 13:41, 7 paź 2023 (CEST) == Odp: Uzupełnianie skanów == Dziękuję za informację. Mam zamiar sam uzupełnić te braki, ale oczywiście umieszczenie indeksu na liście zwiększa szansę. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 14:27, 16 gru 2023 (CET) == Julian Tuwim == Hej,<br>z okazji tego, że dzisiaj utwory [[Autor:Julian Tuwim|Juliana Tuwima]] przeszły w stan domeny publicznej chciałbym się zapytać, czy wiesz w jaki sposób przenieść dwa jego dzieła (''[[oldwikisource:Czyhanie_na_Boga|Czyhanie na Boga]]'' / ''[[oldwikisource:Rewolucja_w_Niemczech|Rewolucja w Niemczech]]'') z Wikiźródeł ogólnych (Wikisource) do polskich? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 14:53, 27 gru 2023 (CET) :::{{ping|Kulawik.pl}} Niestety nie przeszły jeszcze... Ale nie martw się – przejdą 1. stycznia 2024. Co do Twojego pytania – wiem. Zajmę się tym chętnie w styczniu. Samo przenoszenie to proces dość wrażliwy, by nie zrobić bałaganu, który trudno jest naprawić dlatego wymaga uprawnień administratorskich. Drugie to ewentualnie konieczność dostosowania do naszego otoczenia – tu Twoja pomoc będzie bardzo przydatna. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:13, 27 gru 2023 (CET) ::::Dziękuję za odp. Chcę tylko dopytać: czyli prawa autorskie przechodzą ''w zaokrągleniu'' po 70 latach od śmierci autora -> kolejnego roku kalendarzowego, a nie dzień po jego 70. rocznicy śmierci? <span style="font-family: 'Corbel';">[[Wikiskryba:Kulawik.pl|Kulawik.pl]] <sup>[[Dyskusja wikiskryby:Kulawik.pl|Dyskusja]]</sup></span> 15:26, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Si, na przełomie roku kalendarzowego. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:20, 27 gru 2023 (CET) :::::{{ping|Kulawik.pl}} Byś się za bardzo nie rozpędził, jeszcze muszę dodać, że na Wikiźródłach w przyszłym roku będziemy mogli umieszczać spośród utworów Tuwima jedynie te, wydane w 1928 roku lub wcześniej (co rok wchodzi następny. Polecam tabelkę na stronie [[Pomoc:Licencje plików na potrzeby Wikiźródeł]] [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:10, 28 gru 2023 (CET) == Jak się robi przejście do następnej linii? == Chodzi mi o [https://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Ca%C5%82o%C5%9B%C4%87/Tom_IV taki przypadek], a w nim hasła '''Szpotawy''', '''Węborek''' czy '''Wodne'''. To hasła, które zaczynają się równo ze stroną. Przykładowo strona 345 kończy się: <pre><section end="Szponton" /></pre> a strona 346 zaczyna się <pre><section begin="Szpotawy" /></pre> i choć normalnie pomiędzy takim ''section end'' a ''section begin'' robi się odstęp, to tutaj nie, łamanie strony powoduje, że '''Szpotawy''' dokleja się do końca poprzedniego hasła. Co tam trzeba dopisać? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:06, 17 sty 2024 (CET) :Chyba znalazłem rozwiązanie. Natknąłem się na taki przypadek przy innym haśle. Trzeba dopisać <pre><!-- --></pre> (piszę na wypadek, gdyby to nie było wszystko i jeszcze czegoś nie wiem więcej; na razie to chyba działa). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:19, 17 sty 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} i tak, i nie :) <nowiki><!-- --></nowiki> używamy do wewnętrznej komunikacji między wikiskrybami, to jest formuła która pozwala zawrzeć na stronie książki coś, co się nie wyświetli, ale będzie widoczne w trybie edycji dla następnych korygujących np. "<nowiki><!-- wydaje mi się, że tu jest przecinek, ale przy tak słabej kompresji ciężko wyczuć --></nowiki>" albo "<nowiki><!-- proszę nie usuwać tego znaku, jest potrzebny technicznie, bo... --></nowiki>". : Jeżeli chodzi o nie sklejanie się wierszy tekstu na przełomie stron w książkach, gdzie przy proofreadzie nie stosowano br-ów, to problem wyniknął w wyniku usuwania innego błędu, jakim było dodawanie wielu wolnych wierszy na końcu stron przez niektórych edytorów. Zaprogramowano więc, że wolne linie na początku i końcu strony proofread są przez oprogramowanie kasowane. Ale wtedy okazało się, że w niektórych przypadkach te wolne linie są potrzebne. Wikiskrybowie zauważyli, że wstawienie czegokolwiek, co się nie wyświetla — na końcu strony po wolnej linii lub na początku strony przed wolną linią zapobiega tej automatyzacji. Np. na mul-u używa się do tego <nowiki></nowiki></nowiki> na początku następnej strony i daje potem tę wolną linię, a potem dopiero tekst z bieżącej strony. Ale podejrzewam, że wstawienie np. <nowiki><poem></poem></nowiki> też by zadziałało. : To troszkę nieintuicyjne, być może dlatego lata temu zadecydowano o używaniu br-ów dla wymuszenia odstępów o dowolnej liczbie wierszy w dowolnych miejscach. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 00:53, 18 sty 2024 (CET) ::{{ping|Wieralee}} Dziękuję za wyjaśnienie. Tak mi to wyglądało na komentarz. Z br-ami też [https://pl.wikisource.org/w/index.php?title=Strona:PL_Gloger-Encyklopedja_staropolska_ilustrowana_T.4_465.jpg&diff=prev&oldid=3542011 wcześniej próbowałem] (i z czymś tam jeszcze), ale nie dawało efektu. Rozumiem, ze <nowiki><!-- --></nowiki> jest w tej roli okej i mogę dalej tak to wstawiać (ew. z wyjaśnieniem w środku, po co). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 09:50, 18 sty 2024 (CET) :::{{ping|Nocny prom do Tangeru}} Hej, moim zdaniem lepsze by było &lt;nowiki/&gt; ale oba rozwiązania działają [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:57, 25 sty 2024 (CET) == [[Dyskusja_wikiskryby:Lord_Ya#Dwie_sprawy|Dwie sprawy]] == Hej, Dzięki za poprawienie tego Świtu, gdzieś w tej masie linków w spisie treści zgubiłem datę, a potem na podstawie spisu otwierałem sobie strony do stworzenia i się brak daty rozniósł. Jakoś tak kojarzyłem, że w całych tekstach spisu zwykle nie ma, ale nie zastanowiłem się nad przyczyną i zadziałałem z retoryczną myślą "A właściwie czemu by nie dodać?". To teraz już wiem dlaczego i będę bardziej tego pilnować. [[Wikiskryba:Lord Ya|Lord Ya]] ([[Dyskusja wikiskryby:Lord Ya|dyskusja]]) 19:46, 16 lut 2024 (CET) == Wikiwzlot i polskie piosenki == Korzystając z okazji obecności Wikimedian w Opolu oraz odwiedzin w Muzeum Polskiej Piosenki proponuje temat panelu: "Polskie piosenki w Wikiźródłach". Może przygotujemy go wspólnie? [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 14:14, 17 lut 2024 (CET) :{{ping|Rosewood}} hej, miło mi będzie Cię spotkać na zlocie, ale na moje muzyczne talenty nie licz. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:23, 17 lut 2024 (CET) ::Myślałam raczej o tekstach piosenek. Jest trochę tekstów Tuwima do piosenek przedwojennych. Trudno jest zgrać przejście do PD tekstów równocześnie z muzyką. ::Chętnie spotkam się w gronie skrybenckim :) [[Wikiskryba:Rosewood|Rosewood]] ([[Dyskusja wikiskryby:Rosewood|dyskusja]]) 19:18, 17 lut 2024 (CET) == Wyspa Skarbów == Cześć! Nie pociągnąłem [[:Dyskusja_wikiskryby:Wydarty#Blaski_i_nędze_życia_kurtyzany_(1933)|tamtej dyskusji]], bo uznałem, że aż tak bardzo mi nie zależy, ale teraz nawiązuję do niej, bo jest coś, co trzeba (chyba) zrobić, a ja nie podołam, no i że sam ruch poważny, wymaga poważniejszego Usera ;-) <br/> Chodzi o „Wyspę Skarbów”, która na okładce i na stronie tytułowej jest zapisana tylko wersalikami, więc została uznana za określenie pospolite. Skoro jednak w [[Wyspa skarbów/Całość|tekście]] zawsze pisana jest wielkimi literami (tu jest owo nawiązanie: bez strony typu „całość” taka weryfikacja zajęłaby dużo więcej czasu), to chyba kwalifikuje się do przeniesienia pod nazwę z dużym esem. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 20:31, 11 mar 2024 (CET) :Hej {{ping|Nocny prom do Tangeru}}, wciągnij w to {{ping|Wieralee}}, ona tę książkę tworzyła, ja zresztą bym też ją inaczej złożył nieco, natomiast było to prawie dekadę temu, po czasie wiele rzeczy inaczej wygląda. Generalnie, trzeba by sporo rzeczy poprzenosić... Trochę mam wątpliwości, poprawność poprawnością, ale 9 lat sobie to wisi już u nas... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 12 mar 2024 (CET) * {{ping|Nocny prom do Tangeru}} [https://katalogi.bn.org.pl/discovery/search?query=any,contains,Wyspa%20skarb%C3%B3w&tab=LibraryCatalog&vid=48OMNIS_NLOP:48OMNIS_NLOP&facet=searchcreationdate,include,0%7C,%7C1945&facet=lds19,include,Birkenmajer,%20J%C3%B3zef%20(1897-1939)&lang=pl&offset=0 katalog Biblioteki Narodowej] identyfikuje to wydanie jako "Wyspa skarbów", podobnie jak większość wyników w Google. Opierając się na tekście można je jednak zidentyfikować jako "Wyspa Skarbów". Problem w tym, że należało przyjąć jedną z tych wersji i z góry wiadome było, że za ileś lat się komuś to nie spodoba. Gdybym wybrała wersję alternatywną, też znalazłby się zapewne ktoś, komu by się to też nie spodobało :((( : Podobnie ze składem: brak konsekwencji wydawcy spowodował, że ujednoliciłam skład do tego, co było zawarte w spisie treści. Oczywiście, można było przyjąć inną taktykę, do czego pewnie też w końcu ktoś by się przyczepił. W sytuacjach niejednoznacznych zawsze znajdzie się ktoś, kto ma akurat przeciwną wizję. : Można co pół roku zmieniać na alternatywną wersję, ale ja wolę ten czas poświęcić na coś innego, np. na przepisanie czegoś nowego. [[Wikiskryba:Wieralee|Wieralee]] ([[Dyskusja wikiskryby:Wieralee|dyskusja]]) 19:54, 17 mar 2024 (CET) :::: {{ping|Wieralee}}, dziękuję za wyjaśnienie. Jest jeszcze trzecie wyjście: skorzystać z szablonu [[:Szablon:Pw|Pw]] i zamiast do znudzenia co pół roku tłumaczyć wciąż to samo kolejnemu, któremu coś się nie podoba, po prostu opisać to raz a dobrze w miejscu, które zapewni odpowiednią dostrzegalność (np. w infoboksie Dane tekstu przy tytule pisanym na wybraną z dwóch módł). [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 13:33, 21 mar 2024 (CET) == Szablon BieżącyU == Cześć! Czy mógłbyś zerknąć na szablon {{s|BieżącyU}}? Najczęściej stosowana konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|2}}</nowiki> zwraca obecnie wartość z ROOTPAGENAME zamiast z SUBPAGENAME. Widać to np. w: [[:Kategoria:Córka Tuśki]], w braku poprawnej kolejności rozdziałów. [[Wikiskryba:Seboloidus|Seboloidus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Seboloidus|dyskusja]]) 21:17, 25 mar 2024 (CET) :{{ping|Seboloidus}}Cześć, dzięki. Myślę, że poprawiłem. Ale możesz podchodzić z ostrożnością – zawsze coś może wyjść innego (BTW: konstrukcja <nowiki>{{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2|3}} lub {{BieżącyU|1|-2}}{{Bieżący|2|-1}} lub ewentualnie {{BieżącyU|1|2}}{{Bieżący|2}}</nowiki> od razu załatwia i części... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 21:54, 25 mar 2024 (CET) == Przesunięcie skanów względem stron w słowniku Arcta == Cześć. Jest problem techniczny. Załóżmy, że chcę coś poprawić na stronie [[M. Arcta Słownik ilustrowany języka polskiego/Szczyrzyca]]. Klikam w ''Koryguj'' i przerzuca mnie do '''Tom 2.djvu/868''', gdzie obok dobrego tekstu jest zły skan stronicy (właściwy jest pod [https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:M._Arcta_s%C5%82ownik_ilustrowany_j%C4%99zyka_polskiego_-_Tom_2.djvu/864 Tom_2.djvu/864]). Ten efekt występuje dla innych haseł tak samo. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 11:24, 3 kwi 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}}Przerzuca teraz dobrze. Właściwy obrazek na razie widoczny tylko w dużym powiększeniu. Za parę dni zobaczymy? Najwyżej będziemy dalej myśleć... [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 15:15, 5 kwi 2024 (CEST) == Przypomnienie: zachęcamy do głosowania na członków pierwszego składu U4C == <section begin="announcement-content" /> :''[[m:Special:MyLanguage/Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder|Możesz znaleźć tę wiadomość przetłumaczoną na inne języki na Meta-wiki.]] [https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Special:Translate&group=page-{{urlencode:Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024/Announcement – vote reminder}}&language=&action=page&filter= {{int:please-translate}}]'' Drodzy Wikimedianie, Tę wiadomość otrzymujecie, gdyż zaangażowaliście się w przeszłości w proces powstawania PZP. Przypominamy, że głosowanie na pierwszy skład Komitetu Koordynującego PZP, w skrócie U4C, zakończy się 9 maja 2024. Więcej informacji o głosowaniu i uprawnionych do głosowania znaleźć można [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Election/2024|w serwisie Meta-wiki]]. Komitet koordynujący PZP to globalna grupa, której zadaniem jest równe i spójne wdrożenie PZP. Do członkostwa zaproszono członków społeczności. Więcej informacji o zakresie działania U4C znaleźć można na stronie [[Universal Code of Conduct/Coordinating Committee/Charter|przeglądowej statutu U4C]]. Prosimy o pomoc w dotarciu z tą wiadomością do maksymalnej liczby członków społeczności. W imieniu zespołu odpowiedzialnego za Powszechne Zasady Postępowania,<section end="announcement-content" /> [[m:User:RamzyM (WMF)|RamzyM (WMF)]] 00:53, 3 maj 2024 (CEST) <!-- Wiadomość wysłana przez User:RamzyM (WMF)@metawiki przy użyciu listy na https://meta.wikimedia.org/w/index.php?title=Universal_Code_of_Conduct/Coordinating_Committee/Election/2024/Previous_voters_list_3&oldid=26721208 --> == Odp: Niesparowane znaczniki == Cześć. Dzięki za wskazówki. Popoprawiam to w najbliższym czasie. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:41, 5 maj 2024 (CEST) == Odp: PUA == A ja serdecznie dziękuję za miłe słowa zachęty i oczywiście za włączenie guzików :). Mam nadzieję, że się przydam. --[[Wikiskryba:Maire|Maire]] ([[Dyskusja wikiskryby:Maire|dyskusja]]) 23:58, 12 lip 2024 (CEST) == Odp: tytuły wierszy == Dziękuję za sugestię. Kiedy skończę przepisywać cały ten zbiór, będę w nim porządkował jeszcze inne rzeczy, bo nazbierało się dużo niespójności między tym, co zrobili inni, a moimi niezdarnymi próbami. Przy okazji pozmieniam też tytuły. Pozdrawiam, [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 07:24, 4 sie 2024 (CEST) : Nie sądzę, żeby aż tak szybko poszło, robię najwyżej kilka stron dziennie. Na pewno zdążysz wrócić z urlopu, zanim będę potrzebował czynności administracyjnych. Miłego wypoczynku! :-) [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 11:50, 4 sie 2024 (CEST) == GFDL == Hello! You have uploaded some files and licensed them GFDL. GFDL is not a good license for media files so I would like to hear if you would be willing to also license them with cc-by-sa-4.0? [[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 10:28, 2 wrz 2024 (CEST) :Hi {{ping|MGA73}}, which files do you mean? [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 17:06, 2 wrz 2024 (CEST) :: Hello! It is the files in [[:Kategoria:Grafika GFDL]]. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:04, 2 wrz 2024 (CEST) ::: I modified [[:mw:Help:Extension:FileImporter]] so if you want you can also move the files to Commons. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:08, 2 wrz 2024 (CEST) :::: No problem, {{ping|MGA73}}, I will add a second licence. Give me a few days. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:15, 2 wrz 2024 (CEST) :::::Sounds good! Thank you. Let me know if you would like help from a bot. --[[Wikiskryba:MGA73|MGA73]] ([[Dyskusja wikiskryby:MGA73|dyskusja]]) 20:17, 2 wrz 2024 (CEST) ::::::{{ping|MGA73}}, I have a bot myself, so no, thanks. [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 20:24, 2 wrz 2024 (CEST) == Odp: nazwy utworów == Ja tej konsekwencji nie widzę w innych utworach. Zobacz np. [[Bajki nowe]], są tam takie tytuły jak [[Alegoria (Krasicki, 1830)]], [[Jaś (Krasicki)]], [[Filozof (Bajki nowe)]] itd. Pewnie dałoby się to wszystko ujednolicić, ale nie jestem przekonany, czy faktycznie warto. Natomiast co do {{s|Dane tekstu}}, to zapewne masz rację. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 09:10, 6 wrz 2024 (CEST) :{{ping|PG}} Hej, jest to [[Wikiźródła:Zasady Wikiźródeł|zasada wikiźródeł]] (punkt 11). To, że są niekonsekwencje, to fakt. Starych nazw raczej mimo wszystko nie poprawiamy. Teoria do tego jest następująca: mogą istnieć na Wikipedii ale też na zewnątrz linki do naszych tekstów; zmiana nazwy jest z jednej strony koniecznością, gdy wystąpi kolizja ale w przypadku zmiany na przykład '''Alegoria''' na '''Alegoria (Krasicki, 1830)''' zostaje ślad (disambig). W przypadku pojawienia się drugiego tekstu '''Alegoria''', gdy jest już '''Alegoria (Krasicki)''', mamy problem bo albo musimy zostawić puste miejsce (potencjalnie zerwany link), albo podwójne przekierowanie (uznawane za błąd), albo robić jakieś niekonsekwentne nazwy. Dlatego w drodze głosowania przyjęliśmy konwencję, o której pisałem. Kolizje tu są b. mało prawdopodobne (np. [[Sąd Boży (May, 1930a)]] i [[Sąd Boży (May, 1930b)]]) [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 16:05, 6 wrz 2024 (CEST) == Żechowski vs Zegadłowicz == Cześć! Dlaczego, jak się wejdzie na [[Motory (Zegadłowicz)]], u góry jest Żechowski a nie Zegadłowicz? Tak ma być? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 14:30, 20 wrz 2024 (CEST) :<small>(psst... jeszcze imię)</small> Dziękuję, mogłem sam poprawić, ale dopuszczałem możliwość, że gdzieś jest jakiś kruczek ;-) [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 15:03, 20 wrz 2024 (CEST) == Odp: Mikołaj Doświadczyński == Witaj. Tych parametrów szablonu akurat nie ruszałem, były takie już wcześniej, tym niemniej nie sprawdziłem i nie zauważyłem. Co do ogółu moich zmian, starałem się ujednolicić tę książkę z pozostałymi z "Dzieł...", różne teksty były przepisywane w różnych epokach Wikiźródeł i przez różnych ludzi. Nie wiem, na ile wyszło. Będę w każdym razie wdzięczny za ewentualne dalsze poprawki/uwagi. [[Wikiskryba:PG|PG]] ([[Dyskusja wikiskryby:PG|dyskusja]]) 22:44, 21 paź 2024 (CEST) == Brak Koryguj == Cześć! Dlaczego https://pl.wikisource.org/wiki/Wyuczono_papug%C4%99_wyraz%C3%B3w_o_sztuce nie widzę opcji „Koryguj”? Podejrzane jest „ża” zamiast „że”, no i cała linijka „Więc styl mój krzeseł z lekarskiego domu” kuleje, brakuje jej dwóch sylab. Ale bez oryginału/skanu nie poprawię. To kwestia niektórych dzieł czy jakichś zmian w interfejsie? [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 22:56, 26 paź 2024 (CEST) :{{ping|Nocny prom do Tangeru}} No właśnie, to taki tekst bez skanu. Teraz już takich prawie nie mamy. Takie teksty poprawiamy ew. na podstawie źródła podanego na stronie dyskusji (a link tam nie działa, jest bezużyteczny). Albo najlepiej zastępujemy jakimś tekstem popartym skanem [[Wikiskryba:Draco flavus|Draco flavus]] ([[Dyskusja wikiskryby:Draco flavus|dyskusja]]) 23:10, 26 paź 2024 (CEST) ::Dziękuję za wyjaśnienie. "Że" poprawiłem na podstawie „Księgi cytatów z polskiej literatury pięknej” Hertza i Kopalińskiego. Ciekawe, że tym panom chciało się wyciąć dwa wersy (podali w. 1-4, 7-10). Może rzeczywiście coś z tą linią było nie tak już u samego Wyspiańskiego... Może kiedyś znajdę. Pozdrawiam. [[Wikiskryba:Nocny prom do Tangeru|Nocny prom do Tangeru]] ([[Dyskusja wikiskryby:Nocny prom do Tangeru|dyskusja]]) 23:18, 26 paź 2024 (CEST) ke86f1qen0c9pgqnr5ymdggy33jmbmw Strona:PL Aleksander Brückner-Słownik etymologiczny języka polskiego 537.jpeg 100 696763 3697537 2883989 2024-10-26T21:33:04Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697537 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" /></noinclude><section begin="*strobić"/>{{pk|»po|silon«}}, puławski),&#32;»''postrobi się'' sierce«&#32;(»poćwirdzono będzie«, puław.); i narzeczowe ''ostróbka'' i ''ostrubka'', o ‘zimnicy, febrze’; czes. ''ostrabiti se'', ‘przyjść do sił’; to i cerk. ''ustrabiti'', o tem samem znaczeniu, dowodzą pierwotnego *''storb''-, z półgłoską cerk. ''ustrbnąti'', ‘skrzepnąć’ (p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/starbać|starbać]]''), rus. ''stierbnut’'', ‘czerstwieć, usychać’. Prasłowo; greckie ''sterfos,'' ‘twarda skóra’, niem. ''sterben,'' ‘umierać’, nord. ''starf'', ‘praca’; brak w litewskiem.<section end="*strobić"/> <section begin="strofować"/>{{tab}}'''strofować,''' ''strof'', ''sztrof'', z niem. ''Strafe'', ''strafen'', ‘karać’ (nieznanego początku); już w psałterzu ''strofowanie'' (ale&#32;»nagabanie«&#32;w puławskim).<section end="strofować"/> <section begin="strój"/>{{tab}}'''strój,''' ''stroić, strojny''; ''nastrój'', ''nastrajać''; ''strojniś'' (w 17. wieku i ''strojnat''); ''stroisz'', ‘dzierżak’; ''strój'' dziś o ‘ubiorze’, pierwotnie tylko o ‘przyborach’ wszelakich:&#32;»wszelkiego ''stroja'' spiewającego«, biblja (»wszelkiej muzyki«, Leopolita), ''stroić'' w psałterzu i&nbsp;i. zawsze tylko ‘czynić, działać’ (np. złość itp.), ale i:&#32;»palce ''stroili'' są żałtarz«; w biblji&#32;»''stroić'' gody«, ‘urządzać’,&#32;»''strojący'' synów«, ‘przełożeni ich’;&#32;»''stroje'' bobrowe«&#32;(por. wyraz: ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trzeba|potrzeby]]''),&#32;»''stroje'' męskie«; ''strój'', ‘sposób’; w cerk. ''stroj'' ‘rząd’, ''stroiti'' ‘sposobić’, u Słowieńców i Serbów ''stroiti'' ‘garbować skórę’, rus. ''stroj'' ‘rząd, szereg’; od pnia ''strei''-. U Czechów ''stroj'' ‘maszyna, mechanizm’.<section end="strój"/> <section begin="stroka"/>{{tab}}'''stroka,''' mylnie ''strzoka,'' ‘pas, strefa’, ‘obrót’, ‘punkt’ (por. rus. ''stroczka'', ‘linja’); przestarzałe, jak i czasownik ''stroczyć'', ''ostroczyć'' (od gusł, ohydzających ludzi, np. małżonków przeciw sobie):&#32;»choć się dziś tak jedno drugim ''stroczy''«&#32;(‘hydzi’);&#32;»zaraz się ''ostroczy''«&#32;(‘wściecze’);&#32;»samo im niebo czart ''ostroczy''«;&#32;»pannę umiem ''ostroczyć''«;&#32;»każdy się nią ''ostroczy''«&#32;(‘brzydzi’). Pień ''strek-'', ''strok-''; cerkiewne ''strknąti'', ‘kłóć’, ''strk'' i ''strěk'', o ‘ślepiu’, ''strěkati'', ‘kłóć’ (o owadach), rus. ''striek'', ''striekat’'', czes. ''sztrzeczek'', ‘ślep’, ''sztrzikati''; nasze ''strzykać'', ''strzekać'', o ‘bólu kłójącym’,&#32;»bydlę pstre i ''strokate''«&#32;(później ''pstrokate''),&#32;»konie ''strokate''«. Tu i rus. ''striekať,'' ‘parzyć’ (o pokrzywie), czes. ''strkati,'' ‘trącać’, serb. ''strcati,'' ‘sikać’. Prasłowo; brak w lit.; przytaczają anglosaskie ''stregdan'', ‘sypać’. Por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stark|stark]], [[Słownik etymologiczny języka polskiego/sterczeć|sterczeć]]'', z odmiennem następstwem płynnej.<section end="stroka"/> <section begin="stromy"/>{{tab}}'''stromy,''' ‘spadzisty’, od pnia ''strem-'', ''strom-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strzmić|strzmić]]''; u innych Słowian z półgłoską miękką: rus. ''striemgław'', ‘głową naprzód’, ''striemiť,'' ‘pędzić’; cerk. ''strm(en)'', ‘spadzisty’, ''ustrmnąti'', ‘rzucić się (z góry)’, serb. (liczne) ''strm(en)'', ''strmina'', ‘spad’, ''strmoglawice''; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strzemię|strzemię]]''. U Czechów ''strom,'' ‘drzewo’, zbiorowe ''stromowí''; ''strmý'', ‘stromy’, ''strzemhlaw'', ‘głową naprzód’ (skoczyć).<section end="stromy"/> <section begin="strona"/>{{tab}}'''strona,''' ''stronić'', ''stronny'', ''stronnik, stronniczy''; ''stronica'' (nie ''stronnica''!); w biblji ''stroń'', ‘obok’,&#32;»''stroń'' włości«&#32;(»naprzeciwko«, Leopolita),&#32;»''stroń'' drogi«&#32;(»za drogą«, Leopolita),&#32;»''stroń'' miasta ku zapadu słuńca«&#32;(»na zachód od miasta«, Leopolita), jak w cerk. ''strań'', ''strań sebe'', ‘koło siebie’;&#32;»z obu ''stronu''«&#32;(''obustronny''). Prasłowo; od pnia ''ster-'', ''stor-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/*strzeć|strzeć]]'' (''strona'' to samo co ''przestrzeń''; inna wokalizacja, ''stern-'': ''storn-''; por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/przestrzeń|przestronny]]''), ''storzyć''; ''strona'' z pierwotnego *''storna'' (por. grec. ''sternon,'' ‘pierś’, ind. ''stīrna''-, ‘rozpostarty’), a to ocalało w kaszub. nazwie dla ‘flądry’: ''starniew'' i ''starnia'', dla jej szerokości. Złożenia: ''postronny'', ''postronek'' (‘co po stronie’), o ‘powrozie’, czes. ''postraniek''<section end="strona"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qwh92whf8a9if229a98p84q8itdkjs0 3697662 3697537 2024-10-27T07:25:03Z Draco flavus 2058 3697662 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" /></noinclude><section begin="*strobić"/>{{pk|(»po|silon«}}, puławski),&#32;»''postrobi się'' sierce«&#32;(»poćwirdzono będzie«, puław.); i narzeczowe ''ostróbka'' i ''ostrubka'', o ‘zimnicy, febrze’; czes. ''ostrabiti se'', ‘przyjść do sił’; to i cerk. ''ustrabiti'', o tem samem znaczeniu, dowodzą pierwotnego *''storb''-, z półgłoską cerk. ''ustrbnąti'', ‘skrzepnąć’ (p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/starbać|starbać]]''), rus. ''stierbnut’'', ‘czerstwieć, usychać’. Prasłowo; greckie ''sterfos,'' ‘twarda skóra’, niem. ''sterben,'' ‘umierać’, nord. ''starf'', ‘praca’; brak w litewskiem.<section end="*strobić"/> <section begin="strofować"/>{{tab}}'''strofować,''' ''strof'', ''sztrof'', z niem. ''Strafe'', ''strafen'', ‘karać’ (nieznanego początku); już w psałterzu ''strofowanie'' (ale&#32;»nagabanie«&#32;w puławskim).<section end="strofować"/> <section begin="strój"/>{{tab}}'''strój,''' ''stroić, strojny''; ''nastrój'', ''nastrajać''; ''strojniś'' (w 17. wieku i ''strojnat''); ''stroisz'', ‘dzierżak’; ''strój'' dziś o ‘ubiorze’, pierwotnie tylko o ‘przyborach’ wszelakich:&#32;»wszelkiego ''stroja'' spiewającego«, biblja (»wszelkiej muzyki«, Leopolita), ''stroić'' w psałterzu i&nbsp;i. zawsze tylko ‘czynić, działać’ (np. złość itp.), ale i:&#32;»palce ''stroili'' są żałtarz«; w biblji&#32;»''stroić'' gody«, ‘urządzać’,&#32;»''strojący'' synów«, ‘przełożeni ich’;&#32;»''stroje'' bobrowe«&#32;(por. wyraz: ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trzeba|potrzeby]]''),&#32;»''stroje'' męskie«; ''strój'', ‘sposób’; w cerk. ''stroj'' ‘rząd’, ''stroiti'' ‘sposobić’, u Słowieńców i Serbów ''stroiti'' ‘garbować skórę’, rus. ''stroj'' ‘rząd, szereg’; od pnia ''strei''-. U Czechów ''stroj'' ‘maszyna, mechanizm’.<section end="strój"/> <section begin="stroka"/>{{tab}}'''stroka,''' mylnie ''strzoka,'' ‘pas, strefa’, ‘obrót’, ‘punkt’ (por. rus. ''stroczka'', ‘linja’); przestarzałe, jak i czasownik ''stroczyć'', ''ostroczyć'' (od gusł, ohydzających ludzi, np. małżonków przeciw sobie):&#32;»choć się dziś tak jedno drugim ''stroczy''«&#32;(‘hydzi’);&#32;»zaraz się ''ostroczy''«&#32;(‘wściecze’);&#32;»samo im niebo czart ''ostroczy''«;&#32;»pannę umiem ''ostroczyć''«;&#32;»każdy się nią ''ostroczy''«&#32;(‘brzydzi’). Pień ''strek-'', ''strok-''; cerkiewne ''strknąti'', ‘kłóć’, ''strk'' i ''strěk'', o ‘ślepiu’, ''strěkati'', ‘kłóć’ (o owadach), rus. ''striek'', ''striekat’'', czes. ''sztrzeczek'', ‘ślep’, ''sztrzikati''; nasze ''strzykać'', ''strzekać'', o ‘bólu kłójącym’,&#32;»bydlę pstre i ''strokate''«&#32;(później ''pstrokate''),&#32;»konie ''strokate''«. Tu i rus. ''striekať,'' ‘parzyć’ (o pokrzywie), czes. ''strkati,'' ‘trącać’, serb. ''strcati,'' ‘sikać’. Prasłowo; brak w lit.; przytaczają anglosaskie ''stregdan'', ‘sypać’. Por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stark|stark]], [[Słownik etymologiczny języka polskiego/sterczeć|sterczeć]]'', z odmiennem następstwem płynnej.<section end="stroka"/> <section begin="stromy"/>{{tab}}'''stromy,''' ‘spadzisty’, od pnia ''strem-'', ''strom-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strzmić|strzmić]]''; u innych Słowian z półgłoską miękką: rus. ''striemgław'', ‘głową naprzód’, ''striemiť,'' ‘pędzić’; cerk. ''strm(en)'', ‘spadzisty’, ''ustrmnąti'', ‘rzucić się (z góry)’, serb. (liczne) ''strm(en)'', ''strmina'', ‘spad’, ''strmoglawice''; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strzemię|strzemię]]''. U Czechów ''strom,'' ‘drzewo’, zbiorowe ''stromowí''; ''strmý'', ‘stromy’, ''strzemhlaw'', ‘głową naprzód’ (skoczyć).<section end="stromy"/> <section begin="strona"/>{{tab}}'''strona,''' ''stronić'', ''stronny'', ''stronnik, stronniczy''; ''stronica'' (nie ''stronnica''!); w biblji ''stroń'', ‘obok’,&#32;»''stroń'' włości«&#32;(»naprzeciwko«, Leopolita),&#32;»''stroń'' drogi«&#32;(»za drogą«, Leopolita),&#32;»''stroń'' miasta ku zapadu słuńca«&#32;(»na zachód od miasta«, Leopolita), jak w cerk. ''strań'', ''strań sebe'', ‘koło siebie’;&#32;»z obu ''stronu''«&#32;(''obustronny''). Prasłowo; od pnia ''ster-'', ''stor-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/*strzeć|strzeć]]'' (''strona'' to samo co ''przestrzeń''; inna wokalizacja, ''stern-'': ''storn-''; por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/przestrzeń|przestronny]]''), ''storzyć''; ''strona'' z pierwotnego *''storna'' (por. grec. ''sternon,'' ‘pierś’, ind. ''stīrna''-, ‘rozpostarty’), a to ocalało w kaszub. nazwie dla ‘flądry’: ''starniew'' i ''starnia'', dla jej szerokości. Złożenia: ''postronny'', ''postronek'' (‘co po stronie’), o ‘powrozie’, czes. ''postraniek''<section end="strona"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e0auyedyminw4uu0sw7fuyncv35027c Strona:PL Aleksander Brückner-Słownik etymologiczny języka polskiego 536.jpeg 100 696994 3697535 2882630 2024-10-26T21:32:32Z Draco flavus 2058 3697535 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" /></noinclude><section begin="strach"/>''trach''); cerk. ''strach,'' itd.: zgrubiałe do ''strad-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stradać|stradać]]''.<section end="strach"/> <section begin="stradać"/>{{tab}}'''stradać,''' ''postradać'', ‘stracić’; dawne ''stradza'', ‘szkoda, strata’, ''stradny'', ‘nędzny’,&#32;»''stradniku'' nędzny«, w legendzie Błażejowej około r. 1400,&#32;»''stradna'' jesień«&#32;(dalsze urobienie w rus. ''strast’'', ‘męka’, np. Pańska); prasłowiańskie; por. ''strach'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trata|trata]]'' (?); cerk. ''stradati'', ''strażdą'', ''strast’'', rus. ''strada'', ‘praca we żniwa’, czes. ''postrádati'', łuż. bez ''s''-: ''tradać''.<section end="stradać"/> <section begin="stradjota"/>{{tab}}'''stradjota,''' ''stradejeta'', ‘jezdecka szata krótka’, w 16. wieku (1552 i częściej); jak ''karwatka, brandenburka, rajtarka, katanka'', przezwana od żołnierza co ją nosił, włos. ''stradiotto'' (z grec. ''stratiōtes''): ‘żołnierz na żołdzie weneckim’ (z Epiru czy Albanji).<section end="stradjota"/> <section begin="stragarz"/>{{tab}}'''stragarz,''' ‘belka’, z niem. ''Träger'', z dodanem ''s''-, jak w ''strukczaszy''. Natomiast ''stragan'', ''straganiarka,'' z niem. ''Schragen'', ‘buda, jatka’; w 15. wieku (u Stanka) ''sraja'', ‘mary’; ''sragi'' i ''stragi'' u rzeźników.<section end="stragarz"/> <section begin="strata"/>{{tab}}'''strata,''' p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trata|trata]]''.<section end="strata"/> <section begin="strawa"/>{{tab}}'''strawa,''' ''strawny'', ''niestrawność''; pierwotnie ‘stypa’:&#32;»''strawę''«&#32;wyprawiają r. 454 nad grobem Atyli; u nas jeszcze w 15. wieku ‘stypę’ tak nazywano; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/truć|truć]]''; w przekleństwach (''psia strawo'' itd.) i później to znaczenie przebija; wkońcu: ‘pokarm’; ''strawica'' (u Reja i&nbsp;i.), ''strawne'', ‘wikt’, ''strawować'', ‘utrzymywać, chować’; ''strawca'', ‘marnotrawca’; czes. rus. ''strawa'', ‘potrawa’. Por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trawa|trawa]]''.<section end="strawa"/> <section begin="straż"/>{{tab}}'''straż,''' dawniej ''straża'', jeszcze dawniej (w 10. do 13. wieku) ''stróża'' (‘obowiązek czuwania i ruszania na pomoc’) i ''starża'' (z pierwotnem następstwem brzmień); ''strażnik, strażnica''; nowe: ''strażak, strażacki'', wedle innych na -''ak'' (jak ''rybak''); p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stróż|stróż]]''. Uchodzi z powodu niepolskiego ''ra'' za pożyczkę z czes. ''stráż, stráże'', ale to nie rozstrzyga, skoroż takie ''ra'', ''ła'', zamiast ''ro'', ''ło'', i w innych słowach zachodzi (por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/władać|władać]]'').<section end="straż"/> <section begin="strąga"/>{{tab}}'''strąga,''' ‘owczarnia’, od 15. wieku na Podgórzu od pasterzy wołoskich, jak i na całych Karpatach (słowac. rus. ''strunga''); z rumuń. ''strungă'', co wywodzą z albań. ''sztrunge'', ale i to słowiańskie (?; serb. ''struga''); p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/*strząc|strząc]]'' i por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strąk|strąk]]''.<section end="strąga"/> <section begin="strąk"/>{{tab}}'''strąk,''' ''strączki'' (»groch w ''strączkach''«), ''strączysty''; u innych Słowian nie ‘łupiny’, lecz ‘kiści’, ‘korzonki’; u Serbów ''struka'', ‘rodzaj’, ''dwostruk'', ‘podwójny’ (jak ''dwogub''); u nas: ''stręczyć'', ''stręczyciel'', ''nastręczać,''&#32;»co ''stręczniejsze'' zamki«, Leopolita (u innych:&#32;»sposobne«). Pień ''strek-'', ''strok-'', z nosówką; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strzykać|strzykać]]'', ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stroka|stroka]]''; czes. ''struk'', ''struczný'', ‘krótki (ściśniony)’.<section end="strąk"/> <section begin="stredź"/>{{tab}}'''stredź,''' ‘miód’, w biblji i psałterzu:&#32;»słodsze nad ''stredź''«&#32;(w puławskim mylne ''strzedź''),&#32;»z opoki ''strdzi'' nasycił je{{kor|»|«}} (»z opok miodu«, puławski),&#32;»słodczejsza nad miód i nad ''stredź''«&#32;(»nad ''strzedź'' i płast«, puławski),&#32;»ziemię płynącą mlekiem i ''strdzią''«, biblja,&#32;»żemła ze ''drdzią'' (»z miodem«, u Leopolity; w&#32;»ze ''drdzią''«&#32;''s''- odpadło, jak w ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/rdzeń|rdzeń]]'', p.); ''stredź'' u Stanka 1472&nbsp;r. (‘patoka’?). Prasłowo; cerk. ''strŭd'' (rodzaju męskiego), słowień. ''strd,'' czes. ''stred'', ''strdí''; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/struga|struga]]''.<section end="stredź"/> <section begin="strefa"/>{{tab}}'''strefa,''' ‘pas, smuga, warstwa’, ''strefowy, strefować'' i ''strefić'', ''strefisty''; z niemiec. ''Streifen'', skąd i nowe ''sztryple''.<section end="strefa"/> <section begin="stręczyć"/>{{tab}}'''stręczyć,''' p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strąk|strąk]]''.<section end="stręczyć"/> <section begin="*strobić"/>{{tab}}'''*strobić,''' tylko we złożeniach: ''postrobić'', ‘posilić’; w psałterzu:&#32;»nie ''postrobion'' bądź człowiek«&#32;({{pp|»po|silon«}}<section end="*strobić"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fu77hx8pk3dfxzdlwli4heaq20wpwq8 3697661 3697535 2024-10-27T07:24:42Z Draco flavus 2058 3697661 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" /></noinclude><section begin="strach"/>''trach''); cerk. ''strach,'' itd.: zgrubiałe do ''strad-'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stradać|stradać]]''.<section end="strach"/> <section begin="stradać"/>{{tab}}'''stradać,''' ''postradać'', ‘stracić’; dawne ''stradza'', ‘szkoda, strata’, ''stradny'', ‘nędzny’,&#32;»''stradniku'' nędzny«, w legendzie Błażejowej około r. 1400,&#32;»''stradna'' jesień«&#32;(dalsze urobienie w rus. ''strast’'', ‘męka’, np. Pańska); prasłowiańskie; por. ''strach'', p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trata|trata]]'' (?); cerk. ''stradati'', ''strażdą'', ''strast’'', rus. ''strada'', ‘praca we żniwa’, czes. ''postrádati'', łuż. bez ''s''-: ''tradać''.<section end="stradać"/> <section begin="stradjota"/>{{tab}}'''stradjota,''' ''stradejeta'', ‘jezdecka szata krótka’, w 16. wieku (1552 i częściej); jak ''karwatka, brandenburka, rajtarka, katanka'', przezwana od żołnierza co ją nosił, włos. ''stradiotto'' (z grec. ''stratiōtes''): ‘żołnierz na żołdzie weneckim’ (z Epiru czy Albanji).<section end="stradjota"/> <section begin="stragarz"/>{{tab}}'''stragarz,''' ‘belka’, z niem. ''Träger'', z dodanem ''s''-, jak w ''strukczaszy''. Natomiast ''stragan'', ''straganiarka,'' z niem. ''Schragen'', ‘buda, jatka’; w 15. wieku (u Stanka) ''sraja'', ‘mary’; ''sragi'' i ''stragi'' u rzeźników.<section end="stragarz"/> <section begin="strata"/>{{tab}}'''strata,''' p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trata|trata]]''.<section end="strata"/> <section begin="strawa"/>{{tab}}'''strawa,''' ''strawny'', ''niestrawność''; pierwotnie ‘stypa’:&#32;»''strawę''«&#32;wyprawiają r. 454 nad grobem Atyli; u nas jeszcze w 15. wieku ‘stypę’ tak nazywano; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/truć|truć]]''; w przekleństwach (''psia strawo'' itd.) i później to znaczenie przebija; wkońcu: ‘pokarm’; ''strawica'' (u Reja i&nbsp;i.), ''strawne'', ‘wikt’, ''strawować'', ‘utrzymywać, chować’; ''strawca'', ‘marnotrawca’; czes. rus. ''strawa'', ‘potrawa’. Por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/trawa|trawa]]''.<section end="strawa"/> <section begin="straż"/>{{tab}}'''straż,''' dawniej ''straża'', jeszcze dawniej (w 10. do 13. wieku) ''stróża'' (‘obowiązek czuwania i ruszania na pomoc’) i ''starża'' (z pierwotnem następstwem brzmień); ''strażnik, strażnica''; nowe: ''strażak, strażacki'', wedle innych na -''ak'' (jak ''rybak''); p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stróż|stróż]]''. Uchodzi z powodu niepolskiego ''ra'' za pożyczkę z czes. ''stráż, stráże'', ale to nie rozstrzyga, skoroż takie ''ra'', ''ła'', zamiast ''ro'', ''ło'', i w innych słowach zachodzi (por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/władać|władać]]'').<section end="straż"/> <section begin="strąga"/>{{tab}}'''strąga,''' ‘owczarnia’, od 15. wieku na Podgórzu od pasterzy wołoskich, jak i na całych Karpatach (słowac. rus. ''strunga''); z rumuń. ''strungă'', co wywodzą z albań. ''sztrunge'', ale i to słowiańskie (?; serb. ''struga''); p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/*strząc|strząc]]'' i por. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strąk|strąk]]''.<section end="strąga"/> <section begin="strąk"/>{{tab}}'''strąk,''' ''strączki'' (»groch w ''strączkach''«), ''strączysty''; u innych Słowian nie ‘łupiny’, lecz ‘kiści’, ‘korzonki’; u Serbów ''struka'', ‘rodzaj’, ''dwostruk'', ‘podwójny’ (jak ''dwogub''); u nas: ''stręczyć'', ''stręczyciel'', ''nastręczać,''&#32;»co ''stręczniejsze'' zamki«, Leopolita (u innych:&#32;»sposobne«). Pień ''strek-'', ''strok-'', z nosówką; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strzykać|strzykać]]'', ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/stroka|stroka]]''; czes. ''struk'', ''struczný'', ‘krótki (ściśniony)’.<section end="strąk"/> <section begin="stredź"/>{{tab}}'''stredź,''' ‘miód’, w biblji i psałterzu:&#32;»słodsze nad ''stredź''«&#32;(w puławskim mylne ''strzedź''),&#32;»z opoki ''strdzi'' nasycił je{{kor|»|«}} (»z opok miodu«, puławski),&#32;»słodczejsza nad miód i nad ''stredź''«&#32;(»nad ''strzedź'' i płast«, puławski),&#32;»ziemię płynącą mlekiem i ''strdzią''«, biblja,&#32;»żemła ze ''drdzią'' (»z miodem«, u Leopolity; w&#32;»ze ''drdzią''«&#32;''s''- odpadło, jak w ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/rdzeń|rdzeń]]'', p.); ''stredź'' u Stanka 1472&nbsp;r. (‘patoka’?). Prasłowo; cerk. ''strŭd'' (rodzaju męskiego), słowień. ''strd,'' czes. ''stred'', ''strdí''; p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/struga|struga]]''.<section end="stredź"/> <section begin="strefa"/>{{tab}}'''strefa,''' ‘pas, smuga, warstwa’, ''strefowy, strefować'' i ''strefić'', ''strefisty''; z niemiec. ''Streifen'', skąd i nowe ''sztryple''.<section end="strefa"/> <section begin="stręczyć"/>{{tab}}'''stręczyć,''' p. ''[[Słownik etymologiczny języka polskiego/strąk|strąk]]''.<section end="stręczyć"/> <section begin="*strobić"/>{{tab}}'''*strobić,''' tylko we złożeniach: ''postrobić'', ‘posilić’; w psałterzu:&#32;»nie ''postrobion'' bądź człowiek«&#32;{{pp|(»po|silon«}}<section end="*strobić"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> duct8qpy57b1lmf63n226terfgz4fn1 Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/31 100 713543 3697337 2121860 2024-10-26T14:36:21Z Wieralee 6253 lit. 3697337 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Ankry" />{{f|w=85%|{{Numeracja stron||{{u|AKT DRUGI. SCENA DRUGA.}}|23}}}}</noinclude><poem> '''Król Filip.''' {{tab|140}}Niech tak będzie. </poem> {{c|w=85%|(Do Ludwika).|przed=10px|po=10px}} <poem> :Na drugim wzgórku postaw resztę wojska. :I dalej — naprzód. — Bóg i nasze prawa. </poem> {{c|w=85%|(Wychodzą).|przed=10px|po=30px}} {{c|'''SCENA DRUGA.'''|po=10px}} {{c|w=85%|Tamże. — Bitwa, potem ustęp.|po=10px}} {{c|w=85%|(Wchodzi francuski HEROLD i trąbi ku bramom miasta).|po=10px}} <poem> '''Francuski herold.''' Obywatele! bramy swe otwórzcie, :Wpuśćcie Artura bretońskiego księcia, :Co dziś, przez ręce Francyi, łzy wycisnął :Wielu angielskim matkom, których syny :Na krwawem polu rozrzucone leżą! :Nie jednej wdowy mąż tam rozciągnięty :Całuje chłodną i bezbarwną ziemię. :Zwycięstwo, przy niewielkiej stracie, igra :Koło sztandarów Francyi tańcujących, :Gotowych tryumfalnie się rozwinąć, :Wejść po zwycięsku w miasto i ogłosić :Artura królem Anglii i waszym. </poem> {{c|w=85%|(Wchodzi angielski HEROLD i trąbi).|przed=10px|po=10px}} <poem> '''Angielski herold.''' Obywatele! cieszcie się! uderzcie :We wszystkie dzwony! Król Jan wasz i Anglii :Król się przybliża. On dnia tego panem. :I jego zbroja, co stąd wyszła czystą. :Jak srebro, wraca cała w krwi francuskiej. :Ani jednego pióra na angielskim :Hełmie francuska lanca nie skubnęła. :Sztandar powraca w tejże samej dłoni, :Co go rozwiła, gdyśmy szli do boju, :I, jak myśliwych orszak, powracają :Anglicy nasi, każdy z ręką we krwi, :Wziętej z śmiertelnej nieprzyjaciół rany. :Otwórzcież bramy — droga dla zwycięzców! '''Obywatel.''' Z wież tych widzieliśmy, cni Heroldowie, :Z początku aż do końca, obu armii </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7kkjrym05guwxk07nlvafd4cw2sbt4d Szablon:IndexPages/PL London - Martin Eden 1937.djvu 10 739111 3697410 3691494 2024-10-26T18:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697410 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>638</pc><q4>0</q4><q3>1</q3><q2>0</q2><q1>612</q1><q0>25</q0> odd07ow7wmxsz0cy926kfyeghycu17b Szablon:IndexPages/Katedra Notre-Dame w Paryżu (Wiktor Hugo) 10 744560 3697462 3696237 2024-10-26T19:09:09Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697462 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>904</pc><q4>232</q4><q3>648</q3><q2>0</q2><q1>1</q1><q0>23</q0> 7mgqdhg7jxdxz629msbe2eq975xx3yi Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 241.jpeg 100 806257 3697372 3342423 2024-10-26T16:23:08Z Piotr433 11344 lit. 3697372 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>mnie właśnie najsrożéj, a przyjaciele moi podali mu rękę przeciwko mnie?<br> {{tab}}Gdy to mówiła, oczy jéj pałały, głos nabiérał dźwięku i jasności dziwnéj; kryształowe brzmienie jego przenikało powietrze.<br> {{tab}}— Jam mogła być przyczyną śmierci jego, wybuchnęła w końcu, a pan byłeś tutaj współwinnym!<br> {{tab}}— Tak, pani, zawołałem, porwany szałem, byłem współwinnym; bo jakkolwiek słuszność może być po twojéj stronie, ja na miejscu jego uczyniłbym to samo: broniłbym cię, jak on to zrobił, do ostatniéj kropli krwi, i umarłbym za ciebie z rozkoszą.<br> {{tab}}Te słowa były szalone, wyrwały mi się bezwiednie. Szczęściem ona nie zrozumiała ich znaczenia. Ja nie istniałem dla niéj w téj chwili. Mogłem bezpiecznie uczynić jéj najgorętsze wyznanie, a ona usłyszałaby w niém tylko imię Gustawa. Byłem w jéj oczach gorzéj niż niczém, byłem tylko echem i wieścią o nim, głosem bezosobistym.<br> {{tab}}— Ja nie chcę słyszéć o śmierci jego, wyrzekła, łamiąc ręce z prawdziwą rozpaczą, ja nie mogę być jéj powodem!<br> {{tab}}Te ostatnie słowa przyprowadziły mnie do ostateczności. W sercu mojém wrzał ból i dopominał się zemsty. Chciałem oddać jéj męczarnie, które<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8kuuej9cfma3dnn9c40c3p5tn395hn8 Wikiskryba:Seboloidus/common.js 2 850575 3697573 3688994 2024-10-26T22:34:19Z Seboloidus 27417 1,2 3697573 javascript text/javascript mw.loader.using( "ext.gadget.shortcuts", function() { shortcutsGadget.removeAll(); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+1', '{{roz|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+1', '{{roz|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+1', '{{c|', '|w=90%}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+2', '{{roz*|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+2', '{{roz*|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+2', '{{c|', '|przed=1em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+3', '{{c|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+3', '{{c|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+3', "{{c|'''", "'''|w=85%|przed=1em}}", '' ); // shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+3', '{{c|', '|w=85%|przed=0.5em|po=0.5em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+4', '{{f|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+4', '{{f|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+4', '{{f|', '|align=right|prawy=3em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+5', '}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+5', '|po=1em}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+5', '|przed=1em|po=1em}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+6', '{{c|', '|po=1em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+6', '{{c|', '|przed=1em|po=1em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+6', "{{c|'''", "'''|przed=1em}}", '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+7', '<ref>xxx</ref>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+7', '<ref>', '</ref>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+7', '<ref>{{Przypiswiki|xxx}}</ref>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+8', '<br>{{---}}<br>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+8', '<br><br>{{---}}<br><br>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+8', '<br><br>\n{{---}}\n<br><br>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+9', '<poem>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+9', '<poem>', '</poem>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+0', '</poem>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+0', '<!-- ', ' -->', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+0', '<nowiki/>'); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+q', '{{Kap|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+q', '{{Przed|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+q', '{{0|— }}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+r', 'é' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+r', 'è' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+r', 'á'); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+t', '&nbsp;' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+t', '{{tns|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+t', '{{tns||', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+u', 'ŭ' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+f', '{{f*|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+f', '{{f*|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+f', '{{f*|', '|w=90%}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+i', "''", "''", ''); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+a', '{{Korekta|', '|}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+s', "'''''", "'''''", ''); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+g', '{{Skan zawiera grafikę}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+g', '{{Skan zawiera reklamę}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+j', '„' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+k', '“' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+l', '”' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+k', '’' ); // test za ; shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+k', '‘' ); // test za ; shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+x', '{{pp|', '|}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+v', '»', '«', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+b', "'''", "'''", ''); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+b', '<sup>', '</sup>', '' ); // shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+b', '<sup>u</sup>' ); // tymczasowe: u mniejsze shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+b', '<sub>', '</sub>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+m', '—' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+m', '–' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+m', '{{Separator|18|.|95}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+,', '{{tab}}', '', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+,', '{{tab}}', '<br>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+.', '<br>', '', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+.', '<br>\n{{tab}}', '', '' ); } ); // seek & destroy $(function() { nuxsr.mem.s = ['' ,'<br />' ,'' ] nuxsr.mem.r = ['' ,'<br>' ,'' ] }); /* // ruchomy skan w podglądzie przestrzeni Strona // by Nux if (mw.config.get('wgAction') === 'view' && mw.config.get('wgCanonicalNamespace') === 'Page') { mw.loader.load('/w/index.php?action=raw&ctype=text/javascript&title=User:Nux/DragPageView.js'); } */ /* // podgląd następnej/poprzedniej strony w edycji // by Nux if (mw.config.get( 'wgCanonicalNamespace') === 'Page') { mw.loader.load( 'https://pl.wikisource.org/wiki/User:Nux/SiblingPagePreview.js?action=raw&ctype=text/javascript' ); } */ /* // zamiana na gadżet // przywrócenie normalności podglądu skanu // by Msz2001 $(function (){ // 100 = Strona: if(mw.config.get('wgNamespaceNumber') !== 100) return; // https://gerrit.wikimedia.org/r/plugins/gitiles/mediawiki/extensions/ProofreadPage/+/refs/heads/master/modules/page/OpenseadragonController.js mw.hook('ext.proofreadpage.osd-viewer-ready').add(function(viewer) { // Hook jest wyzwalany dwa razy - raz z argumentem null // a drugi raz z poprawnym viewerem if(!viewer) return; viewer.viewport.goHome(); }); }); */ kkm3f835mp0gn7j8ib8pkpr5b5gfsa3 3697577 3697573 2024-10-26T22:42:29Z Seboloidus 27417 3697577 javascript text/javascript mw.loader.using( "ext.gadget.shortcuts", function() { shortcutsGadget.removeAll(); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+1', '{{roz|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+1', '{{roz|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+1', '{{c|', '|w=85%}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+2', '{{roz*|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+2', '{{roz*|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+2', '{{c|', '|przed=1em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+3', '{{c|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+3', '{{c|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+3', "{{c|'''", "'''|w=85%|przed=1em}}", '' ); // shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+3', '{{c|', '|w=85%|przed=0.5em|po=0.5em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+4', '{{f|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+4', '{{f|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+4', '{{f|', '|align=right|prawy=3em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+5', '}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+5', '|po=1em}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+5', '|przed=1em|po=1em}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+6', '{{c|', '|po=1em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+6', '{{c|', '|przed=1em|po=1em}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+6', "{{c|'''", "'''|przed=1em}}", '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+7', '<ref>xxx</ref>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+7', '<ref>', '</ref>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+7', '<ref>{{Przypiswiki|xxx}}</ref>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+8', '<br>{{---}}<br>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+8', '<br><br>{{---}}<br><br>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+8', '<br><br>\n{{---}}\n<br><br>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+9', '<poem>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+9', '<poem>', '</poem>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+0', '</poem>' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+0', '<!-- ', ' -->', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+0', '<nowiki/>'); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+q', '{{Kap|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+q', '{{Przed|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+q', '{{0|— }}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+r', 'é' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+r', 'è' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+r', 'á'); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+t', '&nbsp;' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+t', '{{tns|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+t', '{{tns||', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+u', 'ŭ' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+f', '{{f*|' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+f', '{{f*|', '}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+f', '{{f*|', '|w=85%}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+i', "''", "''", ''); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+a', '{{Korekta|', '|}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+s', "'''''", "'''''", ''); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+g', '{{Skan zawiera grafikę}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+g', '{{Skan zawiera reklamę}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+j', '„' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+k', '“' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+l', '”' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+k', '’' ); // test za ; shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+k', '‘' ); // test za ; shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+x', '{{pp|', '|}}', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+v', '»', '«', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+b', "'''", "'''", ''); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+b', '<sup>', '</sup>', '' ); // shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+b', '<sup>u</sup>' ); // tymczasowe: u mniejsze shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+b', '<sub>', '</sub>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+m', '—' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+m', '–' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+shift+m', '{{Separator|18|.|95}}' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+,', '{{tab}}', '', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+,', '{{tab}}', '<br>', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'alt+.', '<br>', '', '' ); shortcutsGadget.addTextShortcut( 'ctrl+alt+.', '<br>\n{{tab}}', '', '' ); } ); // seek & destroy $(function() { nuxsr.mem.s = ['' ,'<br />' ,'' ] nuxsr.mem.r = ['' ,'<br>' ,'' ] }); /* // ruchomy skan w podglądzie przestrzeni Strona // by Nux if (mw.config.get('wgAction') === 'view' && mw.config.get('wgCanonicalNamespace') === 'Page') { mw.loader.load('/w/index.php?action=raw&ctype=text/javascript&title=User:Nux/DragPageView.js'); } */ /* // podgląd następnej/poprzedniej strony w edycji // by Nux if (mw.config.get( 'wgCanonicalNamespace') === 'Page') { mw.loader.load( 'https://pl.wikisource.org/wiki/User:Nux/SiblingPagePreview.js?action=raw&ctype=text/javascript' ); } */ /* // zamiana na gadżet // przywrócenie normalności podglądu skanu // by Msz2001 $(function (){ // 100 = Strona: if(mw.config.get('wgNamespaceNumber') !== 100) return; // https://gerrit.wikimedia.org/r/plugins/gitiles/mediawiki/extensions/ProofreadPage/+/refs/heads/master/modules/page/OpenseadragonController.js mw.hook('ext.proofreadpage.osd-viewer-ready').add(function(viewer) { // Hook jest wyzwalany dwa razy - raz z argumentem null // a drugi raz z poprawnym viewerem if(!viewer) return; viewer.viewport.goHome(); }); }); */ 2pqoyztikee6dfgicskon2is9d290w7 Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/19 100 922145 3697374 2662322 2024-10-26T16:31:06Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697374 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>Dorjan Gray! Czy pamiętasz ów pejzaż, za który Agnew ofiarował mi niesłychaną cenę, a z którym ja nie chciałem się jednak rozstać? Należy on do moich najlepszych prac. A dlaczego? Bo Dorjan Gray siedział obok mnie, gdy go malowałem. Jakiś subtelny prąd szedł z niego na mnie, i po raz pierwszy w życiu ujrzałem w prostym krajobrazie leśnym cud, którego zawsze szukałem, a nigdy nie mogłem znaleźć.<br> {{tab}}— Bazyli, to coś niezwykłego! Muszę zobaczyć Dorjana Gray’a!<br> {{tab}}Hallward wstał i począł się przechadzać po ogrodzie. Po chwili wrócił. — Harry, — rzekł, — Dorjan Gray jest motywem artystycznym dla mnie jedynie. Ty może nic w nim nie zobaczysz. Ja widzę w nim wszystko. Nigdy nie jest on bardziej w tem, co tworzę, jak kiedy nie jest to jego portret. Jest on dla mnie bodźcem nowego stylu, jak już powiedziałem. Znajduję go w krzywiznach pewnych linij, w piękności i wdzięku pewnych barw. Oto wszystko.<br> {{tab}}— A dlaczego nie chcesz wystawić jego portretu? — zapytał lord Henryk.<br> {{tab}}— Gdyż mimowoli ujawniłem w nim wyraz tego artystycznego uwielbienia, oczywiście nigdy nie mówiłem z nim o tem. Dorjan nie wie o tem nic. I nigdy nie powinien o tem wiedzieć. Ale świat mógłby to odgadnąć; a przed natrętnemi bezmyślnemi oczyma tego świata nie chcę obnażać swej duszy. Nie położę swego serca pod jego mikroskop. Za wiele jest w tym obrazie ze mnie, Harry — za wiele!<br> {{tab}}— Poeci nie są tak skrupulatni jak ty. Wiedzą, jak korzystnie można rozpowszechniać {{pp|na|miętność}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fncsveswetpdxx5fn4aux2fhvyjx8jb Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/20 100 922158 3697375 2662346 2024-10-26T16:34:12Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697375 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{pk|na|miętność}} wśród tłumu. Złamane serce dochodzi dzisiaj do wielu wydań.<br> {{tab}}— Nienawidzę ich za to, — zawołał Hallward. — Artysta powinien stwarzać piękno, ale nie wkładać w to nic z własnego życia. Żyjemy w epoce, gdy ludzie traktują sztukę, jakby miała ona być rodzajem autobiografji. Zatraciliśmy abstrakcyjny zmysł piękna. Pewnego dnia chcę światu pokazać, czem on jest; i dlatego świat nie powinien nigdy zobaczyć mojego portretu Dorjana Gray’a.<br> {{tab}}— Sądzę, że postępujesz niesłusznie, Bazyli, ale nie chcę się z tobą spierać. Tylko ludzie zrujnowani intelektualnie spierają się. Ale powiedz mi, czy Dorjan Gray bardzo cię lubi?<br> {{tab}}Malarz zamyślił się przez chwilę. — Lubi mię bardzo, — odpowiedział po krótkiej pauzie; — wiem, że mię bardzo lubi. Oczywiście pochlebiam mu przeraźliwie. Sprawia mi dziwną przyjemność mówić mu rzeczy, o których wiem, że ich za chwilę będę żałował. Zasadniczo jest wobec mnie czarujący, siedzimy w pracowni i rozmawiamy o tysiącu spraw. Niekiedy jest okropnie bezmyślny i zdaje się, jakby znajdował przyjemność w tem, aby mnie męczyć. Wówczas czuję, Harry, że oddałem całą swą duszę człowiekowi, traktującemu ją, jakby to był kwiat, który się wtyka do butonierki, niepozorna dekoracja, schlebiająca jego próżności, ozdoba na jeden dzień letni.<br> {{tab}}— Latem, Bazyli, dni dłużą się zwykle, — mruknął lord Henryk. — Może znudzisz się nim pierw, niż on tobą. Smutne to, gdy się o tem myśli, ale bezwątpienia genjusz trwa dłużej, niż piękność. Wyjaśnia to fakt, że zadajemy sobie tyle trudu, aby się stać hiperkulturalnymi. W dzikiej walce o byt potrzeba nam czegoś, co trwa, wypełniamy więc ducha swego gruzami i faktami,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lhl52peea6f40isdt7vs7hhcrdzme5p Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/21 100 922940 3697376 2664467 2024-10-26T16:37:24Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697376 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>w głupiej nadziei ustalenia swego miejsca. Człowiek wszechstronnie wykształcony — oto ideał współczesny. A dusza człowieka wszechstronnie wykształconego to rzecz przeraźliwa. To jakby sklep z tandetą pełen potworności i kurzu, gdzie wszystko ocenione jest ponad wartość. Mimo to sądzę, że znudzisz się nim pierwszy. Pewnego dnia przyjrzysz się swemu przyjacielowi i przekonasz się, że w rysunku jego jest pewna przesada, albo nie spodobają ci się jego barwy lub coś w tym rodzaju. W głębi serca będziesz mu robił gorzkie wyrzuty i myślał, że on wyrządził ci krzywdę. Kiedy przyjdzie do ciebie, przyjmiesz go chłodno i obojętnie. Smutnie to, ponieważ zmieni ciebie. Co mi tu opowiadasz, to romans cały, możnaby go nazwać romansem artystycznym, a najgorsze jest w każdym romansie, że czyni ludzi tak nieromantycznymi.<br> {{tab}}— Nie mów tak, Harry. Póki żyję, {{kor|indwidualność|indywidualność}} Dorjana Gray’a będzie mną władała. Nie możesz odczuć tego, co ja czuję. Zbyt częste masz zmiany.<br> {{tab}}— Ach, kochany Bazyli, dlatego właśnie mogę to odczuć. Kto jest wierny, zna tylko trywjalną stronę miłości: niewierni znają jej tragedję. — Lord Henryk wyjął zapałkę z ozdobnej srebrnej zapalniczki i z zadowoloną miną zapalił papierosa, jakgdyby jednem zdaniem objął cały sens świata. W ciemnej zieleni bluszczu ćwierkały wróble, a błękitne cienie chmur niby jaskółki szybowały nad trawą. Jak pięknie było w ogrodzie! I jak zajmujące były uczucia innych ludzi! — znacznie bardziej zajmujące, niżeli ich myśli, tak sądził. Własna dusza i namiętności przyjaciela — oto były rzeczy, które nadawały życiu jego urok.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qvczq5is5aj4gjj50l15ddgz9lmch11 Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/22 100 922944 3697377 2664475 2024-10-26T16:40:41Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ korekta bwd 3697377 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>Z ukrytem zadowoleniem wyobrażał sobie nudne śniadanie, które opuścił, zabawiwszy tak długo u Bazylego Hallwarda. Gdyby poszedł do ciotki, spotkałby z pewnością lorda Goodbody, i cała rozmowa toczyłaby się koło wyżywienia ubogich i konieczności zakładania domów poprawy. Każda klasa wygłaszałaby kazania o ważności cnót, do których uprawiania nie miała we własnym życiu sposobności. Bogaci mówiliby o wartości oszczędności, a próżniacy o godności pracy. Jak to wspaniale, że uniknął tego wszystkiego! Gdy pomyślał o ciotce, nasunęła mu się nagle myśl. Zwrócił się do Hallwarda i rzekł: — Mój drogi, teraz sobie przypominam.<br> {{tab}}— Co sobie przypominasz, Harry?<br> {{tab}}— Gdzie słyszałem nazwisko Dorjana Gray’a.<br> {{tab}}— I gdzież to było? — zapytał Hallward z lekkiem zmarszczeniem brwi.<br> {{tab}}— Nie patrz na mnie tak gniewnie, Bazyli. Było to u mojej ciotki, lady Agaty. Opowiadała mi, że odkryła cudownego młodzieńca, który będzie jej pomagał w East End, i że nazywa się Dorjan Gray. Muszę dodać coprawda, że nie mówiła mi nic o jego piękności. Kobiety nie potrafią ocenić piękności, zwłaszcza kobiety dobre. Powiedziała mi, że jest bardzo poważny i ma ładny charakter. Wyobrażałem sobie istotę w okularach o rzadkich włosach, przeraźliwych piegach i olbrzymich nogach. Szkoda, iż nie {{kor|wiedział|wiedziałem}}, że to był twój przyjaciel.<br> {{tab}}— Cieszę się, że tego nie wiedziałeś, Harry.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo nie chciałbym, abyś go poznał.<br> {{tab}}— Nie chcesz, abym go poznał?<br> {{tab}}— Nie.<br> {{tab}}— Mr. Dorjan Gray jest w pracowni, sir, —<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a8p9juxdzqptm3sxfjht2sc7lhcvzo0 Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/23 100 922948 3697378 2664493 2024-10-26T16:44:52Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ "pod ramie" przez "e" na końcu jest poprawne 3697378 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>zameldował służący, który wszedł właśnie do ogrodu.<br> {{tab}}— Teraz musisz mi go przedstawić, — zawołał lord Henryk ze śmiechem.<br> {{tab}}Malarz zwrócił się do służącego, który stał w słońcu, mrugając oczyma. — Niech mr. Gray zaczeka, Parker: przyjdę za chwilę. — Służący ukłonił się i odszedł.<br> {{tab}}Hallward spojrzał na lorda Henryka. — Dorjan Gray jest moim najdroższym przyjacielem, — rzekł. — Jest on z natury prosty i miły. Ciotka twoja miała rację we wszystkiem, co o nim powiedziała. Nie zepsuj go. Nie usiłuj wywrzeć na niego wpływu. Twój wpływ byłby zły. Świat jest wielki i dużo jest cudownych ludzi. Nie zabieraj mi jedynego człowieka, który sztuce mojej daje cały urok, jaki może ona mieć: moje życie jako artysty zależy od niego. Pomyśl o tem, Harry, że polegam na tobie. — Mówił bardzo wolno, jakby z przymusem, wbrew woli.<br> {{tab}}— Cóż ty za głupstwa wygadujesz! — rzekł lord Henryk z uśmiechem, i ujmując bezwolnego prawie Hallwarda pod ramie, poprowadził go w stronę domu. {{---|przed=2em|po=2em}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kpgp9w08d4jwcnp8ieiiygt2qzsgxuh Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/24 100 923182 3697442 2665143 2024-10-26T18:43:27Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697442 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{c|ROZDZIAŁ II.}} {{tab}}Kiedy weszli, ujrzeli Dorjana Gray’a. Siedział przy fortepianie, odwrócony do nich plecami i przeglądał tom „Scen leśnych” Schumanna. — Musisz mi to pożyczyć, Bazyli, — zawołał. — Chcę sobie to przećwiczyć. To przecież śliczne.<br> {{tab}}— Zależy, jak mi będziesz dziś pozował, Dorjanie.<br> {{tab}}— O, dość mam już pozowania, nie zależy mi wcale na portrecie naturalnej wielkości, — odpowiedział Dorjan Gray, przechylając się kapryśnie na krześle. Kiedy spostrzegł lorda Henryka, lekki rumieniec okrył na chwilę jego policzki, i Dorjan zerwał się: — Wybacz, Bazyli, nie wiedziałem, że nie jesteś sam.<br> {{tab}}— To lord Henryk Wotton, Dorjanie, mój stary przyjaciel z Oksfordu. Opowiadałem mu właśnie, jak wspaniale pozujesz, a ty zepsułeś teraz wszystko.<br> {{tab}}— Przyjemności, jaką mam, poznając pana, nie zepsuł pan, mr. Gray, — rzekł lord Henryk, podchodząc do niego i podając mu rękę. — Ciotka moja opowiada mi często o panu. Jest pan jednym z jej ulubieńców i, obawiam się, jedną z jej ofiar.<br> {{tab}}— Chwilowo jestem u lady Agaty na czarnej liście, — odpowiedział Dorjan z komicznym wyrazem skruchy. — Przyrzekłem towarzyszyć jej w ubiegły wtorek do pewnego klubu w Whitechapel i poprostu zapomniałem o tem. Mieliśmy grać razem duet — nawet trzy duety, zdaje się. Nie wiem, co ona na to powie. Tak się boję, że nie odważę się jej odwiedzić.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> det5kbdz8czkbr55v822f52tit1nqoq Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/25 100 923184 3697445 2665155 2024-10-26T18:45:45Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697445 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— O, pogodzę pana z ciotką. Jest teraz panem zachwycona. I wątpię, czy pańska niesłowność mogła na to wpłynąć. Słuchacze z pewnością sądzili, że to duet. Kiedy ciotka Agata siada do fortepianu, robi dość hałasu za dwie osoby.<br> {{tab}}— Mało to pochlebne dla niej, a nie jest też komplementem dla mnie, — odpowiedział Dorjan z uśmiechem.<br> {{tab}}Lord Henryk spojrzał na niego. Tak, był cudownie piękny; wargi miał delikatnie wykrojone i szkarłatne, oczy błękitne, pogodne, złote kędzierzawe włosy. W twarzy jego było coś, co natychmiast budziło zaufanie. Była w niej szczerość młodości i czystość uczucia. Czuło się, że jest niepokalany. Nic dziwnego, że Hallward uwielbiał go.<br> {{tab}}— Jest pan o wiele za piękny, aby być filantropem, mr. Gray — o wiele za piękny. — Lord Henryk osunął się na kanapę i wyjął papierośnicę.<br> {{tab}}Tymczasem malarz mieszał farby i przygotowywał pendzle. Wyglądał jakby go coś trapiło, a gdy usłyszał ostatnią uwagę lorda Henryka, spojrzał na niego, zawahał się przez chwilę, potem rzekł: — Chciałbym dziś skończyć obraz, Harry. Czy nie weźmiesz mi za złe, jeśli cię poproszę, byś odszedł?<br> {{tab}}Lord Henryk uśmiechnął się i spojrzał na Dorjana Gray’a. — Czy mam odejść, mr. Gray? — zapytał.<br> {{tab}}— O nie, lordzie Henryku. Bazyli jest dziś w złym nastroju, a ja tego nie znoszę. Poza tem musi mi pan powiedzieć, dlaczego nie nadaję się na filantropa.<br> {{tab}}— Wątpię, czy panu to powiem, mr. Gray. To nudny temat, na który trzebaby mówić {{pp|po|ważnie}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c8u8wjktk4l184onurpo7m79na3h8xl Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/26 100 923194 3697446 2665186 2024-10-26T18:48:21Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697446 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{pk|po|ważnie}}. Ale jeśli mnie pan prosi, abym został, nie odejdę. Tobie to przecież wszystko jedno, prawda, Bazyli? Mówiłeś mi często, że lubisz, gdy model ma kogoś, z kim może rozmawiać.<br> {{tab}}Hallward zagryzł wargi. — Jeśli Dorjan życzy sobie tego, musisz oczywiście zostać. Kaprysy Dorjana są prawem dla każdego, prócz niego samego.<br> {{tab}}Lord Henryk sięgnął po kapelusz i laskę. — Jesteś bardzo uprzejmy, Bazyli, ale niestety będę musiał pójść. Obiecałem się z kimś spotkać. Dowidzenia, mr. Gray. Niech pan do mnie przyjdzie kiedy popołudniu, Curzon Street. O piątej jestem prawie zawsze w domu. Ale niech mnie pan uprzedzi listownie. Żałowałbym, gdy mnie pan nie zastał.<br> {{tab}}— Bazyli, — zawołał Dorjan Gray, — jeśli lord Henryk Wotton odejdzie, ja odchodzę także. Nigdy nie otwierasz ust podczas malowania, a to strasznie nudne stać na podjum i robić do tego przyjemną minę. Proszę bardzo, niech pan zostanie. Zależy mi na tem.<br> {{tab}}— Zostań, Harry, ze względu na Dorjana i także ze względu na mnie, — rzekł Hallward, zwrócony w stronę obrazu. — Prawda, że nigdy nie mówię podczas malowania, ani nawet nie słucham, a to musi być strasznie nudne dla moich nieszczęsnych modeli. Proszę cię zostań.<br> {{tab}}— Ale co będzie z mojem spotkaniem?<br> {{tab}}Malarz uśmiechnął się. — To nic strasznego. Siadaj, Harry. A teraz, Dorjanie, wejdź na podjum i nie ruszaj się za wiele, do tego, co mówi lord Henryk, nie potrzebujesz przywiązywać wagi. Wywiera on na wszystkich swoich przyjaciół, z wyjątkiem mnie, zły wpływ.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fdip4o4fvrbb28itd6n6xdg10btaww2 Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/27 100 923220 3697448 2665222 2024-10-26T18:51:38Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ 3697448 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}Dorjan Gray wszedł na podjum z miną młodego męczennika greckiego, rzucając kilka porozumiewawczych gestów niezadowolenia w stronę lorda Henryka, który mu się bardzo podobał. Był tak zupełnie inny, niż Bazyli. Stanowili wspaniałe przeciwieństwo. A lord Henryk miał tak piękny głos. Po chwili Dorjan rzekł do niego: — Czy wpływ pański jest rzeczywiście tak zły, lordzie Henryku? Tak zły, jak twierdzi Bazyli?<br> {{tab}}— Niema dobrych wpływów, mr. Gray. Każdy wpływ jest niemoralny — niemoralny z punktu widzenia naukowego.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo wywierać na kogoś wpływ znaczy to narzucać mu obcą duszę. Nie myśli on już naturalnemi myślami, nie trawią go już przyrodzone namiętności. Jego cnoty nie należą już do niego. Nawet grzechy jego, o ile istnieją grzechy, są zapożyczone. Staje się echem innego człowieka, aktorem, grającym rolę, nie dla niego napisaną. Celem życia jest rozwój własnej osobowości. Jesteśmy na tej ziemi po to, aby zadokumentować własną istotę. Dzisiaj ludzie obawiają się siebie samych. Zapomnieli o najwyższym obowiązku, o obowiązku wobec siebie. Oczywiście są dobroczynni. Karmią zgłodniałych i odziewają żebraków. Ale własna ich dusza cierpi głód i chłód. Odwaga znikła z naszej rasy. Może nie mieliśmy jej nigdy. Lęk przed społeczeństwem, na którem wspiera się moralność, lęk przed Bogiem, będący tajemnicą religji — oto dwie moce, które nami władają. A jednak —<br> {{tab}}— Odwróć nieco głowę na prawo, Dorjanie, — rzekł malarz, który pogrążony był zupełnie w pracy i spostrzegł tylko na twarzy Dorjana wyraz, jakiego nigdy przedtem nie widział.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dgrc2ga7c7psxahybvguhytwf59dtzg Strona:PL Oscar Wilde - Portret Dorjana Graya.djvu/28 100 923243 3697452 2665315 2024-10-26T18:55:23Z Piotr433 11344 /* Skorygowana */ korekta bwd 3697452 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— A jednak, — ciągnął lord Henryk swym cichym, melodyjnym głosem, wykonując ręką wytworny ruch, który był zawsze jego właściwością i który posiadał już w szkole w Eton, — a jednak wierzę, że gdyby jeden przynajmniej człowiek przeżył swe życie zupełnie i gruntownie, gdyby każdemu uczuciu dał kształt, każdej myśli wyraz, każdemu marzeniu urzeczywistnienie — popłynąłby przez świat tak nowy prąd radości, że musielibyśmy zapomnieć całego chorobliwego średniowiecza i powrócić do ideału helleńskiego — może do {{kor|czegość|czegoś}} subtelniejszego jeszcze i bogatszego, niż ideał helleński. Ale najodważniejszy z nas obawia się siebie samego. Co czyni dziki, który siebie samego okalecza, to my czynimy przez zaprzeczenie swej istoty, które niweczy nasze życie. Ponosimy karę za swoją powściągliwość. Każde pożądanie, które zdławiliśmy, rozpładza się w naszej duszy i zatruwa nas. Ciało grzeszy i na tem grzech się kończy, gdyż czyn jest pewnego rodzaju oczyszczeniem. Nie pozostaje nic, jeno wspomnienie rozkoszy albo zbytek żalu. Jedyną drogą do uwolnienia się od pokusy jest poddanie się jej. Jeśli się jej pan opiera, dusza pańska choruje z tęsknoty za tem, czego sobie sama wzbroniła, z żądzy do tego, co potworne jej prawa uczyniły potwornem i bezprawnem. Powiedziano, że największe zdarzenia świata odgrywają się w mózgu. W mózgu i tylko w mózgu spełniają się też największe grzechy świata. I pan, mr. Gray, pan sam w swej różowej młodości, w swej czerwono-białej niewinności odczuwał żądze, które go napawały przerażeniem, miał myśli, które budziły w nim lęk, sny, za dnia i w nocy, których wspomnienie samo wywołać mogło rumieniec wstydu na pańskiej twarzy —<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b86e0zzyuwulh9zis21xo81ghgljzr4 Wikiskryba:Seboloidus/brudnopis3 2 927821 3697572 3693980 2024-10-26T22:27:01Z Seboloidus 27417 Kain 3697572 wikitext text/x-wiki {{CentrujStart2}} {{f|style=max-width:400px| <pages index="Paweł Staśko - Kain.djvu" from=11 to=138 /> |align=justify}} {{CentrujKoniec2}} {{---|}}<br><br> <!-- {{JustowanieStart2}} <pages index="Jan Rzewnicki - Moje przygody w Tatrach.djvu" from=11 to=332 /> {{JustowanieKoniec2}} --> <!-- Transkludowane strony 7-10 z ''Mikrohistorie.pdf'' <br> {{---|}}<br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Mikrohistorie.pdf" from=7 to=10/> {{JustowanieKoniec2}} --> sxaeyjybqgshr642rnx2gnc38ewryaf Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/85 100 944786 3697697 2724534 2024-10-27T09:31:04Z Draco flavus 2058 3697697 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Tommy Jantarek" /></noinclude>rzeczy piękna, poezyi! Z natury obdarzony żywą wyobraźnią i nieprzepartą żądzą nauki i wiedzy, a może i sławy, szamotał się wskutek tego w narzuconych mu więzach najrealniejszej rzeczywistości, jak Pegaz w jarzmie... Na szczęście nie długo marnował się w ten sposób: jeden z najbogatszych obywateli na Wołyniu, Poniatowski, widząc, że pod niepokaźną figurą tego geometry ukrywa się niepowszedni umysł, powierzył mu wychowanie swych dzieci. Pod dachem tego domu, gdzie mając do swej dyspozycyi piękną bibliotekę, zaopatrzoną w klasycznych pisarzów francuskich i rzymskich, mógł się w nich rozczytywać dowoli, przekonał się niebawem Słowacki, co było jego właściwem powołaniem, i zdecydowawszy się poświęcić wyłącznie nauce i poezyi, zaczął tłómaczyć ''Henryadę'' Woltera. Tłómaczenie to, przeczytane najbliższym, tak się spodobało, że je bez wiedzy ani upoważnienia autora ogłoszono w Warszawie w r. 1803. W cztery lata później, gdy się organizowało gimnazyum wołyńskie w Krzemieńcu, powołał go Czacki na profesora literatury polskiej. Karyera profesorska bardzo mu się uśmiechała, a że z włożonych na się obowiązków miał zwyczaj wywiązywać się sumiennie, więc, jak sam powiada, «nigdy się jeszcze nie rzucił w pracowitszy zawód». Chciwy nauki, znalazłszy w bibliotekach Poryckiej i Krzemienieckiej, tudzież w prywatnej Czackiego, odpowiedni materyał do nasycenia swej żądzy wiedzy, zakopał się w studyach, doprowadzając nieraz pilność swą aż do przesady, z uszczerbkiem dla wątłego zdrowia. Po roku pobytu w Krzemieńcu, ożenił się tu z panną Salomeą Januszewską. Pomiędzy kolegami swymi, jak i pomiędzy uczniami cieszył się niebywałą sympatyą wszystkich, z czem szło równocześnie w parze i najwyższe poważanie, zarówno dla pisarza, jak i dla wytwornego mówcy. Stąd prawie na wszystkich uroczystościach otwarcia lub zamknięcia roku szkolnego, w których programie figurował zwykle odczyt publiczny, na mównicę występował przyszły ojciec Juliusza Słowackiego. Ten ostatni urodził się w sierpniu r. 1809, we dwa miesiące po ogłoszeniu przez uniwersytet wileński konkursu na rozprawę: ''O sztuce dobrego pisania w języku polskim'', konkursu, którego laureat miał możność otrzymania w Wilnie wakującej katedry historyi literatury polskiej, czyli, jak się mówiło podówczas, wymowy i poezyi. Euzebiusz Słowacki, pomimo iż w Krzemieńcu {{pp|«niepodziel|nem}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hfz4uk5ah87f5lst1htok0wvbkcxojd Strona:Ferdynand Hoesick - Szkice i opowiadania.djvu/86 100 944794 3697698 2724542 2024-10-27T09:31:26Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697698 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Tommy Jantarek" /></noinclude>{{pk|«niepodziel|nem}} cieszył się uznaniem uczniów i kolegów», postanowił ubiegać się o tę katedrę: raz dlatego, że mu zależało na większej pensyi, a powtóre, że, ambitny z natury, wolał mieć tytuł profesora uniwersytetu, aniżeli w dalszym ciągu poprzestawać na skromnej posadzie nauczyciela gimnazyalnego. W nadziei, że mu się z turnieju tego uda wyjść zwycięzcą, zabrał się do pisania rozprawy... i zwyciężył. Z nadejściem lutego 1811 r. otrzymał z Wilna list, w którym mu rektor uniwersytetu tamtejszego, Jan Śniadecki, donosił między innemi, iż po przeczytaniu jego rozprawy «Rada pełna uchwaliła, że WM. pan okazałeś się przez to pismo godnym placu profesora ordynaryjnego Wymowy i Poezyi w uniwersytecie». W pół roku później, dnia 15 września, miał już Euzebiusz Słowacki swój pierwszy wykład na wszechnicy wileńskiej. Od pierwszej chwili wejścia na katedrę zyskał ogromne powodzenie, jako profesor, a równocześnie i jako człowiek podbił sobie odrazu serca wszystkich. Zarzucano mu tylko — a na zarzut ten zasługiwał z dniem każdym coraz bardziej — że zbyt wiele ciężarów brał na swe wątłe barki. On wszakże, niebaczny na te życzliwe przestrogi, «jakby dręczony przeczuciem, iż kres jego żywota niedaleki, posuwał pracowitość swą aż do przesady i nie umiał naznaczyć jej granic». Poza godzinami wykładów uniwersyteckich, i czasem poświęcanym na przygotowanie się do nich, pracował nad krytyczną historyą literatury polskiej, pisał, tworzył, tłómaczył... Nadto, żeby zwiększyć dochody, ustawicznie pomnażał swe zatrudnienia, pisując artykuły do ''Kuryera Litewskiego'' (sprawozdania teatralne w tem piśmie od września 1811 r. są jego pióra), aż w końcu podjął się roli redaktora tego pisma. Tak upłynęły trzy lata, na które również przypada przejście Napoleona z wielką armią przez Wilno w roku 1812 — fakt, który Euzebiusza Słowackiego natchnął do napisania wspaniałego wiersza na cześć nowożytnego Cezara. Jednocześnie zaczął uczyć czytać swojego jedynaka... Niestety, lekcye te nie miały potrwać długo: ojciec 5-cio letniego «Julka», zaczął gwałtownie podupadać na zdrowiu... Okazała się potrzeba zaniechania wykładów w uniwersytecie, a redaktorstwa ''Kuryera Litewskiego'' powierzenia komu innemu; w końcu przyszły suchoty, na które też, ku powszechnemu żalowi swoich kolegów i uczniów, chory zmarł dnia 22 października 1814 r.<br> {{tab}}W przeczuciu rychłej śmierci, napisał ''dla syna'' swoje {{pp|pa|miętniki}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9epjlty1mh0vl3nwtfy0d5svyqwrv8c Szablon:IndexPages/PL Herodot - Dzieje.djvu 10 950861 3697295 3696281 2024-10-26T13:14:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697295 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>708</pc><q4>0</q4><q3>3</q3><q2>0</q2><q1>359</q1><q0>13</q0> a484i4pxoj4higsl3zwkzmrftntykye Szablon:IndexPages/PL Zola - Pieniądz.djvu 10 959554 3697387 3697082 2024-10-26T17:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697387 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>732</pc><q4>2</q4><q3>60</q3><q2>0</q2><q1>662</q1><q0>8</q0> lap2f4tuk05074z1ejj7y4up6soth0h 3697409 3697387 2024-10-26T18:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697409 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>732</pc><q4>2</q4><q3>76</q3><q2>0</q2><q1>646</q1><q0>8</q0> k118ly3zqiuj3ztpsd4btgz0b1aquu7 3697461 3697409 2024-10-26T19:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697461 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>732</pc><q4>2</q4><q3>97</q3><q2>0</q2><q1>625</q1><q0>8</q0> ej3q7fq46bd0sqv22a2cc5c7q5rc2a1 3697489 3697461 2024-10-26T20:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697489 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>732</pc><q4>2</q4><q3>102</q3><q2>0</q2><q1>620</q1><q0>8</q0> him3oe7hp1doqrg66w8d29qkydgmvjm Indeks:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu 102 960058 3697569 3408744 2024-10-26T22:12:17Z Alenutka 11363 3697569 proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[W cieniu zapomnianej olszyny]] |Autor=Juliusz Kaden-Bandrowski |Tłumacz= |Redaktor= |Ilustracje=[[w:Tadeusz Gronowski|Tadeusz Gronowski]] (wycięto) |Rok=1936 |Wydawca=Wydawnictwo Zakładu Narodowego Imienia Ossolińskich |Miejsce wydania=Lwów |Druk=Drukarnia Zakładu Narodowego Imienia Ossolińskich |Źródło=[[commons:File:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu|Skany na commons]] |Ilustracja=[[File:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu|page=5|mały]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do uwierzytelnienia |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} cl5h55je13hjpefsxze2ktfu73x8jxu Szablon:IndexPages/Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu 10 960073 3697463 3697124 2024-10-26T19:09:10Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697463 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>182</q4><q3>9</q3><q2>0</q2><q1>37</q1><q0>26</q0> 7ifie5sek1ks6fdjkjk5o51zy2bfbj6 3697488 3697463 2024-10-26T20:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697488 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>182</q4><q3>19</q3><q2>0</q2><q1>27</q1><q0>26</q0> 14k02gnqduzi06mat93iuxkyhqa6hi3 3697512 3697488 2024-10-26T21:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697512 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>183</q4><q3>28</q3><q2>0</q2><q1>17</q1><q0>26</q0> plzqbctctf6fnq7cao6vduywzr1kjg3 3697563 3697512 2024-10-26T22:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697563 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>183</q4><q3>43</q3><q2>0</q2><q1>2</q1><q0>26</q0> 7ombz1cupcvcd2701ympnsb2vdcyp44 3697593 3697563 2024-10-26T23:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697593 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>254</pc><q4>184</q4><q3>44</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>26</q0> mm837wgjciw5lqhpbt6zwmrs9t7juwc Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/75 100 970422 3697400 2792268 2024-10-26T17:52:51Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697400 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>{{c|II.|w=120%|po=12px}} {{tab}}Po ostatniem bankructwie, Saccard, zmuszony do wyniesienia się z pałacu w parku Monceaux i do oddania go wierzycielom aby uniknąć większych jeszcze przykrości, postanowił z początku schronić się do syna swego Maksyma. Maksym, utraciwszy żonę i pochowawszy ją na wiejskim cmentarzu w Lombardyi, mieszkał samotnie przy ulicy l’Impératrice, gdzie urządził sobie tryb życia z wyrozumowanym a bezlitosnym egoizmem. Przedwcześnie dojrzawszy w szkole występku, czerpał teraz z posagu żony a na propozycyę ojca dał stanowczą i krótką odmowę dla tego „aby pozostać z nim zawsze w dobrych stosunkach“ — jak dowodził z przebiegłym uśmiechem. Saccard musiał zatem myśleć o innem schronieniu. Już miał wynająć skromny domek w Passy, gdy nagle przypomniał sobie, że parter i pierwsze piętro pałacu książąt Orviedo przy ulicy S. Lazare muszą być niezamieszkałe, gdyż wszystkie okna bywają zawsze szczelnie zamknięte. Księżna, mieszcząc się od śmierci męża w trzech pokojach na drugiem piętrze, nie kazała nawet wywiesić karty na bramie a droga prowadząca do pałacu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dxlp5sdx8rteqkdr6pmopltfmjlo8qt Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/74 100 970423 3697399 2792270 2024-10-26T17:50:42Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697399 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>wający codzienną swą przechadzkę dla zdrowia. Saccard widział go, jak wchodził potem do cukierni, bo król złota od czasu do czasu kupował za franka pudełko cukierków dla swoich wnucząt. Popchnięcie to w chwili, gdy krążył około giełdy, pałając wciąż wzrastającą gorączką, stało się jakby ostatnią podnietą, ostatnim bodźcem do powzięcia postanowienia. Dość już czasu poświęcił na oblężenie twierdzy... teraz szturm ostateczny przypuści!.. teraz walkę rozpocznie na śmierć i życie!.. O tak! nie wyjedzie z Paryża, śmiało stawi czoło bratu, uczyni decydujący, zuchwały krok, który rzuci mu pod nogi Paryż cały albo też jego samego zepchnie do rynsztoka z połamanemi żebrami!...<br> {{tab}}Aż do chwili zamknięcia giełdy, Saccard pozostał na swem stanowisku. {{Korekta|Wrzeszcie|Wreszcie}} przedsionek wyludniać się zaczął; znużony, rozgorączkowany tłum cisnął się w nieładzie na schodach. Około niego środkiem ulicy i chodnikami płynęła nieprzebrana fala ludzi. Bogaty zaiste materyał do eksploatowania stanowią ci ludzie, który kiedyś stać się mając akcyonaryuszami, nie mogli oprzeć się pokusie poznania tej wielkiej loteryi spekulacyi, a ciekawością i trwogą powodowani pragnęli zgłębić {{korekta|tajęmnicę|tajemnicę}} owych operacyj finansowych, które tem więcej porywają umysły, im mniej są dla nich zrozumiałe. <br>{{---}}<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2yuc0hre9kusst81svuu3an38ysshwo Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/59 100 970482 3697379 2792400 2024-10-26T16:49:35Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697379 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>{{tab}}Owdowiawszy powtórnie, niczem nie był skrępowany, nie miał obowiązku zdawania komukolwiek sprawy ze swej przeszłości, więc gdyby nawet przyznał chłopca, nioby z nim wskórać nie można ani groźbą ani postrachem... Nie wydostać za odkrycie tajemnicy ojcowstwa nic więcej, prócz tych marnych sześciuset franków, które stoją na rewersach — byłoby zmarnowaniem tak szczęśliwego zbiegu okoliczności. Czyż po to los sprzyjał im tak cudownie?.. Nie! Nie!.. trzeba się zastanowić, dobrze to rozważyć, doczekać chwili, w której bogaty plon dojrzeje!<br> {{tab}}— Nie mamy czego się spieszyć — wywnioskował Busch ostatecznie. — Zresztą, Saccard goły jest teraz, poczekajmy aż znowu porośnie w pierze.<br> {{tab}}Przed odejściem Méchainowej raz jeszcze rozpytał ją szczegółowo o wszystkie interesy, które z jego polecenia załatwić miała. Chodziło tu o jakąś panią, która zastawiła kosztowności swoje dla kochanka, o jakiegoś zięcia, którego dług zapłaciłaby rozkochana w nim teściowa, gdyby umiano wziąć się zręcznie do tego — słowem o tysiące ciemnych i nader zawikłanych spraw, mających zawsze na celu wyłudzenie pieniędzy.<br> {{tab}}Wszedłszy do sąsiedniego pokoju, Saccard stał przez chwilę olśniony blaskiem promieni słonecznych bijących z okna nieprzysłoniętego firankami. Pokój ten, obity wyblakłym papierem w niebieskie kwiateczki, był prawie pusty: całe jego umeblowanie stanowiło wąskie żelazne łóżko<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ixha23tzliglsygrarp99zuhqm9jehb Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/60 100 970484 3697380 2792784 2024-10-26T16:53:30Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697380 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>stojące pod ścianą, oraz sosnowy stół i dwa wyplatane krzesła. Po lewej stronie wisiały na ścianie nieociosane prawie półki, służące widocznie za bibliotekę bo zarzucone mnóstwem książek, broszur, dzienników i najrozmaitszych papierów. A jednak promienie słońca przedzierające się na to poddasze, zdobiły ubogą izbę urokiem młodzieńczej wesołości, jakby niewinnym prostoty uśmiechem. Przy stole siedział Zygmunt Busch, trzydziestopięcioletni mężczyzna, szatyn, z długiemi, rzadkiemi włosami i twarzą pozbawioną zarostu. Oparłszy wypukłe czoło na chudej ręce, siedział tak zatopiony w czytaniu jakiegoś rękopismu, że nie słyszał nawet skrzypnięcia drzwi i nie odwrócił głowy.<br> {{tab}}Niepospolicie wykształcony, posiadający uniwersyteckie wykształcenie w Niemczech nabyte, Zygmunt władał biegle nietylko ojczystym swym językiem ale nadto niemieckim, angielskim i ruskim. W 1849 roku poznał w Kolonii Karola Marksa; od tej chwili przekonania jego ustaliły się, z całym zapałem młodzieńczego umysłu stał się stronnikiem wierzeń socyalistycznych i życie całe postanowił poświęcić sprawie odrodzenia społecznego, mającego zapewnić szczęście maluczkim i prostaczkom. Gdy mistrz jego wygnany z Niemiec a następnie zmuszony do wyemigrowania z Paryża, osiadł w Londynie, zkąd pismami swemi starał się uorganizować liczne stronnictwo, młody marzyciel wegetował życiem bezczynnem<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3i4k01vofiiwyhbke2m13x4wq3382ze Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/61 100 970500 3697381 2792450 2024-10-26T16:55:05Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697381 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>nie troszcząc się zgoła o zaspokojenie potrzeb codziennych i niechybnie umarłby już był z głodu, gdyby brat nie dał mu u siebie przytułku i nie podsunął myśli, aby tłómaczeniem z obcych języków starał się spożytkować swoje wiadomości. Starszy brat kochał go iście macierzyńską miłością: krwiożerczy jak wilk dla dłużników, gotów ukraść parę groszy w kałuży krwi ludzkiej leżących, do łez się rozczulał, kobiecą niemal pieczołowitością otaczając brata, który zawsze roztargnionem dzieckiem pozostał. Odstąpił mu pokoju od ulicy, usługiwał mu sam, zajmował się gospodarstwem, zamiatał, słał łóżka, myślał o jedzeniu, które dwa razy dziennie przynoszono z pobliskiej restauracyi. Tak czynny zawsze, tysiącem różnorodnych interesów zajęty; pozwalał bratu nic nie robić, bo tłomaczenia mało popłacały. Zabraniał mu nawet pracować, zaniepokojony suchym jego kaszlem i pomimo swego przywiązania do pieniędzy, pomimo zbrodniczej chciwości z jaką sam ciułał złoto, uważając je za jedyny cel życia, uśmiechał się pobłażliwie z mrzonek rewolucyonisty, bez szemrania dawał mu pieniądze tak jak dziecku dajemy zabawkę, wiedząc, że wkrótce ją złamie.<br> {{tab}}Zygmunt nie wiedział zgoła, jakiemi sprawami brat jego zajmuje się w sąsiednim pokoju.<br> {{tab}}Nie miał pojęcia ani o tym ohydnym handlu zdeprecyonowanemi walorami, ani o skupowaniu wierzytelności; myśl jego sięgała wyżej, bujając<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fvm2qgbew3gko8tiv6lu5733ihz75bd Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/62 100 970501 3697382 2792785 2024-10-26T16:58:30Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697382 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>w krainie bezwzględnej sprawiedliwości. Idea miłosierdzia gniewała go i oburzała: miłosierdzie — to jałmużna, to nierówność dobrocią ludzką uświęcona. Sprawiedliwości się domagał, żądał aby uznano prawa jednostki i utworzono z nich niewzruszoną podstawę nowej organizacji społecznej. Idąc za przykładem Karola Marksa, z którym stałą korespondencyę prowadził, całemi dniami studyował tę organizacyę, zapisywał cyframi niezliczoną ilość papieru, na naukowych fundamentach opierał i wznosił rusztowanie tego gmachu, mającego wszystkim szczęście zapewnić. Odbierał kapitały jednym, aby je między innych rozdzielić, jednym zamachem pióra przeistaczał finansową postać świata, {{Korekta|siadując|siadając}} w tym pustym pokoju, nie znając żadnych namiętności, prócz marzeń swoich, nie czując potrzeby zadowolenia żadnych pragnień, prowadząc życie tak wstrzemięźliwe, że brat zmuszał go nieraz do zjedzenia mięsa lub do wypicia kieliszka wina. Sam zabijając się pracą i żyjąc niczem prawie, domagał się aby praca zastosowana do sił każdego człowieka zapewniała mu uczynienie zadość wszystkim potrzebom. Prawdziwy to był mędrzec, czysty i łagodny; zamiłowany w swych studyach, obcy wszelkim troskom powszedniego żywota. Już od zeszłej jesieni zagrożony suchotami, kaszlał coraz silniej, nie raczył jednak zwrócić na to uwagi, nie pomyślał o zaoszczędzeniu swych sił.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o71eu48lspdja7w2gdcjd28lyu0hog7 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/63 100 970503 3697383 2792786 2024-10-26T17:01:09Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697383 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>{{tab}}Saccard postąpił parę kroków, Zygmunt podniósł wreszcie duże zamglone oczy i ze zdziwieniem spojrzał na gościa, {{Korekta|chociał|chociaż}} znał go dobrze.<br> {{tab}}— Przyszedłem z prośbą o przetłomaczenie listu — tłómaczył się Saccard.<br> {{tab}}Zdziwienie młodego człowieka wzrosło jeszcze bardziej; oddawna bowiem odstręczył od siebie wszystkich klientów a mianowicie bankierów, spekulantów, meklerów — cały ten świat giełdowy który z Niemiec i z Anglii zwłaszcza odbiera cyrkularze i ustawy towarzystw w obcych językach pisane.<br> {{tab}}— Tak, mam list pisany po rusku... Nie zajmę panu dużo czasu... kilka wierszy zaledwie.<br> {{tab}}Zygmunt wyciągnął rękę. Tłomaczenia z {{Korekta|rusyjskiego|rosyjskiego}} były jego specyalnością; on jeden gruntownie posiadał ten język z pośród wszystkich tłomaczów z całej dzielnicy, którzy uprawiali głównie niemiecki i angielski. Rzadkość dokumentów w języku ruskim na paryskim bruku była powodem ciągłej jego bezczynności.<br> {{tab}}Głośno i odrazu przeczytał list po francusku. Była to odpowiedź jakiegoś bankiera z Konstantynopola, który w kilku wyrazach wypowiadał przychylne zdanie o przedstawionej mu sprawie.<br> {{tab}}— Dziękuję panu! — zawołał Saccard, widocznie bardzo ucieszony.<br> {{tab}}Poprosił jeszcze Zygmunta o piśmienne przetłomaczenie tych kilku wierszy na odwrotnej<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fmc18ylwp7vsi78u6aw7x81lboubto0 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/64 100 970504 3697384 2792787 2024-10-26T17:02:23Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697384 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>stronie listu, ale młody człowiek zakaszlał się gwałtownie i zasłonił usta chustką, aby nie niepokoić brata, który przybiegał zawsze, ilekroć kaszel jego usłyszał. Uspokoiwszy się wreszcie wstał i na oścież otworzył okno, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Saccard postąpił parę kroków za nim i rzuciwszy okiem przez okno, krzyknął ze zdziwienia:<br> {{tab}}— A! pan masz tutaj widok na giełdę! Jak ona zabawnie ztąd wygląda!<br> {{tab}}Saccard nigdy nie widział z góry gmachu giełdy, który w istocie z tej wysokości bardzo oryginalnie się przedstawiał: były to cztery pochyłe płaszczyzny cynkowe, nadzwyczaj rozłożyste i lasem kominów najeżone. Końce piorunochronów strzelały w górę podobne olbrzymim włóczniom groźnie ku niebu zwróconym. Gmach sam wyglądał ztąd już tylko jak sześcian kamienny, regularnie kolumnami poprzerzynany — brudno-czarny, nagi, brzydki sześcian, na szczycie którego powiewała podarta chorągiew. Najzabawniejszemi jednak wydały mu się schody i przedsionek czarnemi kropkami upstrzony, podobny do olbrzymiego mrowiska pozostającego w ciągłym gwałtownym ruchu, który litość tylko mógł obudzać w człowieku patrzącym nań z takiej wysokości.<br> {{tab}}— Jak to wszystko z góry maleńkiem się wydaje! — podjął znowu — Zdawałoby się, że można ich ująć jedną ręką i postawić na dłoni. — Znając<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gsbyq28r8ik0w4f3m1agxfzog0z9din Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/66 100 970505 3697386 2792455 2024-10-26T17:06:12Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697386 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>{{tab}}Zaciekawiony Saccard patrzył na niego z pewnym niepokojem, chociaż w głębi duszy uważał go za waryata.<br> {{tab}}— Wytłomaczże mi pan wreszcie — zapytał — czem właściwie jest kolektywizm?<br> {{tab}}— Kolektywizm jest przekształceniem kapitałów prywatnych, żyjących z walk konkurencyj, w olbrzymi kapitał społeczny, stanowiący wspólną własność wszystkich jednostek i pracą ich eksploatowany... Wyobraź pan sobie społeczeństwo, w którem narzędzia pracy należą do wszystkich, w którem każdy pracuje stosownie do sił swoich i uzdolnienia a wytwór tej koooperacyi społecznej dzieli się pomiędzy wszystkich proporcyonalnie do sumy pracy, jaką każdy z nich włożył. Czy może być co prostszego, nieprawdaż? wspólne wytwarzanie w fabrykach, warsztatach i zakładach narodowych a następnie wymiana, zapłata w naturze. W razie nadmiaru produkcyi, gromadzi się towary do magazynów publicznych, gdzie pozostają do czasu, w którym okażą się potrzebne na pokrycie mogącego się zdarzyć deficytu. Jest to najwłaściwszy sposób utrzymania równowagi. Taki system utrwalić się musi, bo każde drzewo spróchniałe musi paść siekierą podcięte. Nie będzie już wtedy ani konkurencyi, ani kapitałów prywatnych a — co za tem idzie — żadnych interesów handlowych, żadnych giełd ani targów. Pojęcie zarobku utraci wszelką racyę bytu; źró-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dswidcvkqt6bsts6xn0hkhhp812ychy Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/65 100 970506 3697385 2792457 2024-10-26T17:04:16Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697385 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>przekonania Zygmunta dodał jeszcze z uśmiechem: — Kiedyż kopniecie to nogą i z ziemią zrównacie!..<br> {{tab}}Zygmunt wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Po co mielibyśmy się trudzić? Czyż sami nie zjadacie się nawzajem?<br> {{tab}}Powoli, ożywiając się, zaczął rozwodzić się szeroko nad przedmiotem, zaprzątającym wyłącznie myśli jego. Z zapałem nowonawróconego apostoła przy każdej sposobności rozwijał szczegółowo swój system.<br> {{tab}}— Tak, tak! wy pracujecie dla nas, sami o tem nie wiedząc. Jest was tam kilku przywłaszczycieli, którzy wydziedziczacie całą masę ludu, ale nasycicie się kiedyś a wtedy my wam odbierzemy spuściznę... Wszelkie nagromadzenie bogactw, wszelka centralizacya prowadzi do kolektywizmu. Dajecie nam praktyczne wskazówki tak samo jak wielka własność pochłaniająca małe kawałki ziemi, jak wielka produkcya pożerająca dobrych rzemieślników, jak wielkie domy kredytowe i magazyny zabijające wszelką konkurencyę a wznoszące się kosztem upadku małych banków i sklepów — stanowią drogę, która powoli, ale niechybnie prowadzi społeczeństwo na nowe tory. Czekamy tylko chwili, w której wszystko runie, w której ujawnią się ohydne następstwa obecnego sposobu wytwarzania. Wtedy ciż sami mieszczanie i wieśniacy staną po naszej stronie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nmfw49n4ml9boiclnxnbuv1se571tg2 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/67 100 970507 3697390 2792462 2024-10-26T17:11:47Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697390 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>dla spekulacyi, rent pobieranych bez pracy, wyschną ze szczętem.<br> {{tab}}— Ho! ho! — przerwał Saccard — toby dyabelnie zmieniło zbytkowne nawyknienia wielu ludzi! Ale cóż zrobicie z tymi, którzy dziś mają renty? Ot naprzykład, taki Gunderman... czy odbierzecie mu jego miliony?<br> {{tab}}— Bynajmniej, nie jesteśmy przecież złodziejami. Odkupilibyśmy od niego wszystkie kapitały, walory, renty i pożyczki, dając mu w zamian bony {{Korekta|konsumcyjne|konsumpcyjne}} wypłacane corocznie. Wyobraź pan sobie jakie nieprzebrane bogactwo środków użycia stanowiłoby równoważnik olbrzymiego tego kapitału: za sto lat niespełna potomkowie Gundermana byliby zmuszeni do pracy na równi z innymi obywatelami, bo roczne spłaty w końcu wyczerpaćby się musiały, oni zaś — choćby prawo dziedziczenia pozostało w zasadzie niezmienione — nie mogliby kapitalizować przymusowych swych oszczędności, tego olbrzymiego nadmiaru materyałów {{Korekta|konsumcyi|konsumpcyi}}... Powiadam panu, że wymiotłoby to odrazu nietylko wszystkie interesy osobiste, towarzystwa akcyjne, stowarzyszenia kapitałów prywatnych ale nadto znieśćby musiało wszystkie pośrednie źródła dochodów, jako to: kredyt, pożyczki, system najmu i dzierżawy. Praca będzie jedyną miarą wartości, płaca robotnika zostanie naturalnie zniesioną, ponieważ w obecnym ustroju kapitalistycznym nie równoważy ona wytworów pracy i pozwala robotnikowi zaspokoić<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sm83nzlca5sttjbpvkru99kdblmyidi Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/68 100 970508 3697393 2792463 2024-10-26T17:30:40Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697393 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>zaledwie najniezbędniejsze potrzeby. Trzeba przyznać, że wina takiego stanu rzeczy ciąży tylko na obecnym ustroju: najuczciwszy nawet pracodawca musi uledz nieubłaganemu prawu konkurencyi i wyzyskiwać swoich pracowników, gdyż w przeciwnym razie sam zginie. Tak! trzeba zburzyć ze szczętem taki stan rzeczy! Gunderman padnie przywalony ciężarem swoich bonów na użycie a spadkobiercy jego, nie mogąc spożyć wszystkiego co im z prawa przypada, zmuszeni będą oddać to innym a sami staną do pracy z rydlem lub łopatą w ręku!<br> {{tab}}I Zygmunt wybuchnął wesołym, dziecięcym śmiechem, stojąc wciąż przy oknie, wpatrując się w giełdę, gdzie czarne mrowisko graczy roiło się nieustannie. Krwiste rumieńce na twarz mu wystąpiły. Jedyną jego rozrywkę stanowiło wyobrażanie sobie śmiesznych i pełnych ironii następstw, które kiedyś nieubłagana sprawiedliwość sprowadzić musi.<br> {{tab}}Saccard słuchał ze wzrastającym niepokojem. A jeżeli ten „marzyciel na jawie“ mówi prawdę? jeżeli istotnie odgaduje przyszłość? Wszak wszystko, co on mówi, wydaje się bardzo jasnem i rozsądnem.<br> {{tab}}— Ba! — rzekł wreszcie, jakby dla uspokojenia się — nie tak prędko przyjdzie do tego!<br> {{tab}}— Zapewne — poważniej już teraz i z widocznem znużeniem odrzekł Zygmunt. — Wstępujemy obecnie w okres przejściowy, przygotowaw-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0onr6yrl7dslj2k5eo5yyg6o0e9co90 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/69 100 970510 3697394 2792465 2024-10-26T17:35:23Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697394 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>czy. Nie przeczę, że dojść może do jakichś wybuchów, gwałtów rewolucyjnych, których niekiedy uniknąć niepodobna. Ale wszelki bunt i opór można zwalczyć z czasem. O! nie taję przed sobą, że narazie spotkamy wielkie trudności! Ludzie mają tak zakute głowy, że cała ta wymarzona przyszłość wydaje im się niemożliwą, nie chcą czy nie mogą nabrać racyonalnego pojęcia o tem społeczeństwie przyszłości, społeczeństwie sprawiedliwie rozdzielonej pracy, posiadającem zupełnie odmienne obyczaje. Wydaje im się to innym światem na innej planecie istniejącym. A przy tem muszę wyznać, że reorganizacya nie jest jeszcze gotową, dotąd ciągle nad nią pracujemy.<br> {{tab}}Ja sam, nie mogąc sypiać, całe noce poświęcam tym rozmyślaniom. Niejeden naprzykład powiedzieć nam może: „Skoro społeczeństwo doszło do takiego stanu, w jakiem znajduje się obecnie to nie ulega wątpliwości, że logika czynów ludzkich uczyniła je takiem“... Jakże olbrzymią pracę podjąć zatem potrzeba, aby cofnąć wody rzeki do źródła i kazać im płynąć innem korytem! Bezwątpienia, obecny ustrój społeczny zawdzięcza zasadzie indywidualistycznej długotrwałe swe istnienie, które podnieca nieustannie zarówno konkurencya jak interes osobisty jednostek. Czy kolektywizm wynajdzie bodźce równie silne? Czem pobudzić robotnika do pracy produkcyjnej, skoro zasada płacy roboczej zostanie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ohqz7ktso7goqkktgs43ollho6e849a Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/70 100 970511 3697395 3150587 2024-10-26T17:36:48Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697395 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>zniesioną? — oto dwa zagadnienia, których dotąd rozwiązać nie umiem. Musimy jednak zwalczyć tę obawę i na tem właśnie polu stoczyć zacięty bój z przeciwnikami, jeżeli chcemy aby idea socyalizmu odniosła zwycięztwo. Zwyciężymy! zwyciężymy z pewnością, bo słuszność po naszej jest stronie. Spójrz pan! czy widzisz ten gmach przed sobą?<br> {{tab}}— Giełdę? — spytał Saccard. — Naturalnie, że ją widzę.<br> {{tab}}— Dobrze! Szaleństwem byłoby wysadzić w powietrze taki gmach bo odbudowanoby go gdzie indziej. Ale ja wierzę niezłomnie, że ona sama kiedyś runie, państwo ją wywłaszczy i stanie się jedynym powszechnym bankiem narodowym. Kto wie czy kiedyś gmach ten nie będzie publicznym magazynem nadmiaru naszych bogactw, czy nie będzie śpichlerzem, z którego prawnuki nasze czerpać będą mienie i dostatki?<br> {{tab}}Żywo gestykując, Zygmunt malował z zapałem tę przyszłość powszechnego a umiarkowanego szczęścia. Mówienie zmęczyło go widocznie bo znów kaszlać zaczął: powrócił do stołu i oparłszy głowę na ręku usiłował stłumić okropne rzężenie, które zdawało się pierś mu rozdzierać. Ale tym razem uspokoić się nie mógł. Nagle drzwi się otworzyły i Busch, który pośpiesznie pożegnał był Méchainową, wbiegł zaniepokojony gwałtownym kaszlem brata. Pochylił się nad Zygmuntem, wielkiemi swemi rękoma objął jego głowę jak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> glzhqll5z05zuknflgl0dv46my043yw Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/71 100 970512 3697396 2792467 2024-10-26T17:38:21Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697396 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>gdyby chciał pieszczotami uśmierzyć straszne cierpienie.<br> {{tab}}— Cóż ci się stało, mój drogi chłopcze? dusisz się prawie... Tyle razy już prosiłem ci, żebyś wezwał doktora... Trzeba więcej pamiętać o sobie... Zaręczam, że znowu mówiłeś za dużo.<br> {{tab}}Mówiąc to, spoglądał z ukosa na Saccarda, który stał na środku pokoju, zaniepokojony wszystkiem co usłyszał z ust tego nędznego, schorowanego biedaka, rzucającego z góry wyrok zagłady na giełdę i który, wymiótłszy śmiecie, przyrzekał wszystko na nowo odbudować.<br> {{tab}}— Dziękuję panu! — rzekł wreszcie, pragnąc jak najprędzej się ztąd wydostać. — Może pan zechce odesłać mi potem list wraz z tłomaczeniem. W tych dniach spodziewam się jaszcze innych korespondencyj, z któremi tu przyjdę i wtedy uregulujemy rachunek.<br> {{tab}}Zygmunt uspokoił się tymczasem. Starszy Busch zwrócił się do Saccarda:<br> {{tab}}— Czy wie pan, że ta kobieta, którą pan u mnie zastałeś, znała pana niegdyś, przed wielu, wielu laty?<br> {{tab}}— Gdzież i kiedy mnie widziała?<br> {{tab}}— W 1852 roku, mieszkałeś pan wtedy przy ulicy la Harpe.<br> {{tab}}Pomimo całej mocy panowania nad sobą, Saccard zbladł ze wzruszenia. Wargi mu drżały nerwowo. Nie przypominał sobie wprawdzie dziewczyny, którą na schodach przewrócił, nie wiedział, że<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> orm935cyxj6yangkwigiuqmwigzxocj Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/72 100 970513 3697397 2792468 2024-10-26T17:39:50Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697397 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>była ciężarną, nie wiedział o istnieniu dziecka, ale wspomnienie pierwszych lat spędzonych w ubóstwie przejmowało go zawsze niemiłem wrażeniem.<br> {{tab}}— Przy ulicy la Harpe? Tak! pamiętam! Przyjechawszy do Paryża, mieszkałem tam czasowo, dopóki nie znalazłem innego mieszkania... Do widzenia panom!<br> {{tab}}— Do widzenia! — z naciskiem odpowiedział Busch, który w zakłopotaniu gościa widząc potwierdzenie swych domysłów, zastanawiał się już nad sposobami wyzyskania tej przygody.<br> {{tab}}Wyszedłszy na ulicę, Saccard zwrócił się machinalnie w stronę giełdy. Trząsł się ze wzruszenia i nie spojrzał nawet na panią Couin, której jasnowłosa główka wychylała się z okna sklepu. Ruch na placu wzmógł się jeszcze; ogłuszająca wrzawa rozbrzmiewała na chodnikach, tworzących ludzkie mrowisko; w około rozlegał się szum podobny do huku rozszalałych fal morskich.<br> {{tab}}Kulminacyjny to był punkt gry, zwykle o godzinie trzeciej przypadający, walka o ostatnie kursy, zaciekły bój o to, kto wróci do domu z rękoma pełnemi złota. Stojąc na rogu ulicy Giełdowej naprzeciwko przedsionka, Saccard dostrzegł w tłumie pod kolumnami zniżkowca Mosera i zwyżkowca Pileraulta, kłócących się zapamiętale. Zdawało mu się także, że z głębi wielkiej sali dochodzi go to przenikliwy głos Mazauda, to znów gniewny krzyk Nathansohna, siedzącego<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2bslyejcmmkkhsvelhn9qseymzd8bm0 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/73 100 970514 3697398 2792469 2024-10-26T17:41:57Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697398 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>w kulisie pod zegarem. Nagle dorożka przejeżdżająca tuż koło rynsztoka, o mało nie obryzgała go błotem. Zanim dorożkarz wstrzymał konie, Massias wyskoczył i pędem wbiegł na schody, aby spełnić ostatnie zlecenie jakiegoś klienta.<br> {{tab}}On zaś stał ciągle nieruchomo z okiem w ten tłum utkwionem, przechodząc myślą tysiączne wspomnienia z pierwszych chwil na bruku paryskim spędzonych — wspomnienia, które pytanie Buscha nagle w nim rozbudziło. Przypominał sobie pobyt na ulicy la Harpe, potem na ulicy ś-go Jakóba, gdy włócząc się po mieście w wykrzywionych butach, marzył o podbiciu całego Paryża, i wściekłość go ogarniała na myśl, że podboju tego dotąd nie dokonał, że znowu czeka na uśmiech fortuny, niczem nienasycony, więcej niż kiedykolwiek pałając żądzą użycia rozkoszy. Ten waryat Zygmunt miał słuszność, mówiąc że z pracy żyć niepodobna, że nędzarze tylko i niedołędzy pracują dla wzbogacenia innych. Jedynie gra tylko daje z dnia na dzień zbytek i dobrobyt, pozwala żyć pełnem, szerokiem życiem. Gdyby nawet stary ustrój społeczny miał runąć kiedykolwiek, czyż człowiek jemu podobny nie znajdzie jeszcze przed tą katastrofą czasu i miejsca do zadowolenia wszystkich swych pragnień?<br> {{tab}}Wtem jakiś przechodzień potrącił go i poszedł dalej, nie zadawszy sobie nawet trudu przeproszenia za nieuwagę. Był to Gunderman, odby-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hjef38hawphdpita340xqu7sk01qrrz Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/76 100 970585 3697401 2792788 2024-10-26T17:54:31Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697401 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>porosła już chwastami. Inna brama znajdująca się po drugiej stronie gmachu, prowadziła przez schody kuchenne na drugie piętro. Saccard, który dość często w interesie przychodził do księżnej, niejednokrotnie wyrażał swe zdziwienie dlaczego nie stara się ona mieć odpowiednich dochodów z pałacu. Ale księżna przecząco wstrząsała głową, twierdząc że w kwestyach pieniężnych ma swoje odrębne pojęcia. Pomimo tego jednak, gdy Saccard uczynił jej propozycyę wynajęcia pałacu na swoje imię, zgodziła się natychmiast i za bajecznie niską cenę dziesięciu tysięcy franków oddała mu apartament na parterze i na pierwszem piętrze, z książęcym {{Korekta|przypychem|przepychem}} urządzony i wart co najmniej dwa razy tyle.<br> {{tab}}Cały Paryż pamiętał jeszcze wystawne, zbytkowne życie księcia Orviedo. Po licznych a świetnych zwycięstwach na polu walk finansowych, książę, zdobywszy miliony, przybył z Hiszpanii do Paryża, kupił i kazał odnowić ten pałac, w którym zamieszkał czasowo, zamierzając wzbudzić podziw świata wzniesieniem gmachu z marmuru i złota. Pałac ten pochodzący z ubiegłego stulecia, stanowił pierwotnie jedną z tych „świątyń miłości“, jakie rozpustni bogacze wznosili zazwyczaj w głębi rozległych ogrodów. Po zburzeniu części pałacu a następnie po przebudowaniu go w większych rozmiarach, z dawnego parku pozostał tylko wielki dziedziniec, do którego dotykały stajnie i wozownie. Książe otrzymał tę<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 05dl2u88zchzsngnz9mserem714ck80 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/77 100 970586 3697402 2792795 2024-10-26T17:56:37Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697402 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>posesyę w spadku po pannie Saint-Germain, której posiadłości ciągnęły się niegdyś aż do ulicy Trois Frères, będącej przed laty przedłużeniem ulicy Taitbout. Brama wjazdowa pozostała jak dawniej przy ulicy Saint Lazare, tuż obok wielkiego gmachu z tejże samej epoki, noszącego nazwę „Folie Beauvilliers“. Rodzina Beauvilliers, staczająca się powoli w przepaść ubóstwa, mieszkała tu dotychczas. Oni też posiadali resztki przepysznego ogrodu ze wspaniałemi drzewami, którym — podobnie jak szczątkom parku książęcego — groziła zagłada z powodu uchwalonego już przeistoczenia całej tej dzielnicy.<br> {{tab}}Niepomny swego upadku, Saccard sprowadził do pałacu liczny orszak służby: kamerdynera, kucharza, żonę jego, której powierzył utrzymywanie w porządku bielizny, inną jeszcze kobietę nie mającą ściśle określonego zajęcia, furmana i dwóch chłopaków stajennych. W stajni postawił dwa konie, w wozowni trzy powozy a w jednej z sal parterowych urządził jadalnię dla swoich ludzi. Nie mając nawet pięciuset franków w kasie, urządził dom na taką skalę, na jakiej żyć może człowiek posiadający dwakroć lub trzykroć sto tysięcy franków rocznego dochodu. Na osobisty swój użytek obrócił obszerny apartament znajdujący się na pierwszem piętrze a złożony z trzech salonów, pięciu pokoi sypialnych, nie licząc wielkiej sali jadalnej, w której można było zastawić stół na pięćdziesiąt osób.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f6hxf6quitkaox3tok3m0mqbdyj6xoi Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/78 100 970587 3697403 2792794 2024-10-26T17:58:41Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697403 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>Z sali tej wychodziły niegdyś drzwi na schody wewnętrzne, prowadzące do drugiej sali jadalnej znacznie mniejszej. Księżna, odnająwszy część drugiego piętra inżynierowi Hamelin, który zamieszkał tu z siostrą, kazała zaśrubować te drzwi i odtąd wraz z lokatorem swym zadawalniała się kuchennemi schodami, pozostawiając schody frontowe na wyłączny użytek Saccarda. Umeblował on parę pokoi resztkami uratowanemi ze swego pałacu, inne pozostawił pustką i po wielu trudach udało mu się nareszcie nadać pozór życia tym smutnym, nagim murom, z których nazajutrz po śmierci księcia zawzięta jakaś ręka zdarła wszystko — nie wyłączając nawet szczątków obić. Urządziwszy się tutaj, Saccard oddał się na nowo marzeniom o zdobyciu wielkiego majątku.<br> {{tab}}Księżna Orviedo była wówczas jedną z najciekawszych osobistości w całym Paryżu. Przed piętnastoma laty, ulegając rozkazowi matki swej, księżnej de Combeville, zgodziła się wyjść za człowieka, którego nigdy nie kochała. W owej epoce dwudziestoletnia ta panna posiadała rozległą sławę wielkiej urody, rozumu i pobożności. Zanadto może na wiek swój poważna, lubiła jednak namiętnie życie towarzyskie i światowe. Nie znała okropnych opowieści, jakie krążyły o księciu i o pochodzeniu królewskiej jego fortuny szacowanej na trzysta milionów franków; nie wiedziała, że przyszły jej małżonek wzbogacił się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 892dv6z0xrt0nao91vgkaqn5ua7ququ Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/79 100 970588 3697404 2792796 2024-10-26T18:00:52Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697404 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>cudzą krzywdą, że kradł, rozbijał — nie z bronią w ręku jak to czynili średniowieczni błędni rycerze, ale jawnie, otwarcie, w biały dzień, operując na giełdzie w kieszeniach łatwowiernych biedaków, siejąc wśród tłumów śmierć i ruinę. W Hiszpanii a następnie we Francyi książe przez lat dwadzieścia zabierał lwią część we wszystkich głośnych szalbierstwach i oszustwach. Księżna nie domyślała się zgoła że mąż jej w błocie i krwi ludzkiej zgromadził tyle milionów, a jednak od pierwszej chwili spotkania czuła ku niemu niechęć, której nawet głęboka jej pobożność przezwyciężyć nigdy nie mogła. Do niechęci tej dołączył się wkrótce głuchy, wciąż wzmagający się żal za to, że z {{Korekta|małżeńswa|małżeństwa}} tego nie miała nigdy dziecka. Ubóstwając dzieci, pragnęła gorąco zostać matką; nie dziw więc, że powzięła wreszcie nienawiść do człowieka, który zabiwszy w niej uczucie kochającej żony, nie dał sercu pociechy w miłości macierzyńskiej. W owym to czasie księżna otoczyła się niezrównanym zbytkiem, olśniewała wszystkich świetnością wydawanych zabaw a przepych panujący w jej domu wzbudzał nawet jak powiadano — zazdrość w zamku Tuileries. Nagle od chwili śmierci księcia, który skończył życie rażony apopleksyą, cisza i grobowe ciemności zapanowały w pałacu przy ulicy Saint Lazare. Światła zagasły, gwar ucichł, okna i drzwi pozostawały stale zamknięte i rozeszła się wieść, że księżna, opróżniwszy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n5qlq0bemdmdeh2qr41etsws4x1vco6 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/80 100 970589 3697405 2792797 2024-10-26T18:02:49Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697405 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>parter i pierwsze piętru pałacu, zamknęła się jak pokutnica w trzech pokoikach na drugiem piętrze, nie mając przy sobie nikogo, prócz starej Zofii, która ją wychowała i była dawniej panną służącą jej matki. Gdy wreszcie zaczęła znowu ukazywać się w świecie, miewała zawsze na sobie skromną, czarną wełnianą suknię a włosy kryła pod koronkowym czepeczkiem. Nie zeszczuplała, okrągłą jej twarzyczkę zdobiły zawsze dwa rzędy ząbków perłowej białości, ale cera jej twarzy pożółkła, w oczach malował się wyraz silnej, nieugiętej woli. Wyrazem twarzy i obejściem stała się podobną do zakonnicy od lat wielu w murach klasztornych zamkniętej. Mając zaledwie lat trzydzieści, poświęciła odtąd swe życie miłosiernym uczynkom.<br> {{tab}}Fakt ten wzbudził w Paryżu wielkie zdziwienie; tysiące różnorodnych pogłosek krążyć zaczęło. Księżna odziedziczyła po mężu cały majątek, owe sławne trzysta milionów franków, o których dzienniki nawet rozpisywały się szeroko. Wszystkie te wieści i pogłoski wytworzyły ostatecznie dość romantyczną opowieść, jakoby pewnego wieczoru, gdy księżna udawała się już na spoczynek, jakiś nieznajomy czarno ubrany człowiek wszedł znienacka do jej sypialni. Którędy się tam przedostał i co jej powiedział — pozostało dla wszystkich tajemnicą; prawdopodobnie jednak musiał jej odkryć z jak brudnego źródła pochodzą owe miliony i wymógł na niej przysię-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jq5k6jhw4bhjt5zs0hqgxhl9jdtxtgg Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/81 100 970590 3697406 2792800 2024-10-26T18:06:43Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ samą siebie uważała tylko za bankiera, u którego ubodzy złożyli trzysta milionów w celu aby jak najlepiej dla nich zużytemi zostały... 3697406 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>gę powrócenia ludziom tylu krzywd ciężkich, gdyż w przeciwnym razie spadną na nią jeszcze sroższe nieszczęścia. Nieznajomy ów znikł bez śladu.<br> {{tab}}Jakoż w istocie od lat pięciu t.&nbsp;j. od chwili owdowienia, księżna, stawszy się panią majątku — czy to przez posłuszeństwo jakiemuś z góry danemu rozkazowi, czy raczej przez poczucie uczciwości — żyła wyłącznie myślą zaparcia się siebie i powetowania krzywd przez jej męża wyrządzonych. W kobiecie tej, która nigdy nie była kochanką i nigdy matką zostać nie mogła, wszystkie w zarodku stłumione uczucia zlały się teraz w gorącą, namiętną prawie miłość ku ubogim, słabym, cierpiącym, wydziedziczonym — słowem ku wszystkim nędzarzom, których skradzione miliony posiadała a na których z rąk jej spływał teraz złoty deszcz iście królewskiej jałmużny. Odtąd jedna tylko myśl zaprzątała jej umysł: samą siebie uważała tylko za bankiera, u którego ubodzy złożyli trzysta milionów w celu aby jak najlepiej dla nich zużytemi zostały. Stała się teraz kasyerem, urzędnikiem, życie całe spędzała wśród cyfr, wśród tłumu rejentów, budowniczych i robotników. Po za domem miała wielkie biuro, w którem pracowało około dwudziestu urzędników. U siebie, w trzech ciasnych pokoikach nie przyjmowała nikogo, prócz kilku pośredników, będących jej pełnomocnikami. Zamknięta, zdala od natrętów, jak dyrektor wielkiego przedsiębior-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> izc80wmwt8cr7aejt1nguoxszy34g4k Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/82 100 970591 3697407 2792802 2024-10-26T18:08:20Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697407 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>stwa, dnie całe spędzała przy biurku zawalonem papierami, z po za których widać jej prawie nie było.<br> {{tab}}Jedynem jej marzeniem było przynoszenie ulgi każdej nędzy, począwszy od dziecka, które cierpi dlatego, że się urodziło, skończywszy na starcu, który bez cierpienia skonać nie może. W ciągu tych lat pięciu pełnemi garściami rzucając złoto, założyła w la Vilette dom znany pod nazwą „Żłobka Matki Boskiej“, gdzie w maleńkich białych kołyskach i w trochę większych niebieskich łóżeczkach znalazło już schronienie około trzystu dzieci; w Saint Mandé „Ochronę ś-go Józefa“, gdzie stu chłopców i tyleż dziewcząt otrzymywało takie wychowanie, jakie odbierają dzieci ze sfery mieszczańskiej; w Châtillon „Dom przytułku dla starców“, mogący pomieścić pięćdziesięciu mężczyzn i pięćdziesiąt kobiet i wreszcie na jednem z przedmieść Paryża świeżo otworzyła „Szpital ś-go Marcelego“. Najulubieńszem jednak jej dziełem, które w tej chwili pochłaniało wszystkie jej uczucia, był „Dom pracy“ — zakład mający zastąpić dawne domy poprawy, gdzie stupięćdziesięciu chłopców i tyleż dziewcząt wziętych z ulicy, żyjących dotychczas w rozpuście i zbrodni, odzyskiwało zdrowie moralne, dzięki pieczołowitej opiece i nauce rozlicznych rzemiosł. Wszystkie te zakłady, hojne ofiary, rozrzutność niemal w uczynkach miłosiernych, pochłonęły w ciągu tych lat pięciu około stu milionów. Gdyby po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pq4wi8e05p1uixxxcy0p6lzol9xp6yv Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/83 100 970592 3697413 2792803 2024-10-26T18:10:01Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697413 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>dobny tryb życia potrwał jeszcze lat kilka, księżna byłaby zrujnowaną: zabrakłoby jej nawet niewielkiej sumy na chleb i mleko, stanowiące obecnie jedyne jej pożywienie. Gdy milcząca zawsze Zofia zgromiła ją raz szorstkiemi słowy, przepowiadając, że umrze kiedyś na barłogu — słaby, prawdziwie niebiański uśmiech nadziei zajaśniał na bladych jej ustach.<br> {{tab}}Z powodu owego „Domu pracy“, Saccard zawarł znajomość z księżną. Był on jednym z właścicieli gruntu zakupionego przez nią na ten zakład a mianowicie dużego, starego ogrodu, który przylegał do parku Neuilly i ciągnął się wzdłuż bulwaru Bineau. Saccard ujął księżnę uprzejmością obejścia i szybkością w traktowaniu interesu; wkrótce też, nie mogąc załatwić nieporozumień z przedsiębiorcami, sama wezwała go do siebie. Zachwycony ogromem planu, jaki księżna powierzyła budowniczemu, zainteresował się żywo robotami. Dom pracy miał się składać z dwóch olbrzymich pawilonów, — jednego dla chłopców, drugiego dla dziewcząt — połączonych między sobą głównym gmachem, w którym mieścić się miała służba, administracya zakładu i kaplica. Każdy pawilon posiadał osobne warsztaty i osobną dużą łąkę do zabaw. Saccard sam zamiłowany w bogactwie i przepychu, najwięcej zachwycał się zbytkiem i wspaniałością olbrzymiego gmachu, który miał być wzniesiony z materyałów mogących przetrwać wieki całe. Olśniewały go mar-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6wtkler5h6vvhb8xjmq71i524wzl2r3 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/85 100 970593 3697418 2792804 2024-10-26T18:15:45Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697418 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>Saccard dopiero otworzył jej oczy, prosząc aby mu pozwoliła sprawdzić i przejrzeć rachunki, co zresztą uczynił zupełnie bezinteresownie — li tylko dla przyjemności zaprowadzenia ładu w tym tańcu milionów, który go rozgorączkowywał i roznamiętniał. Nigdy dotąd nie okazał się tak skrupulatnie uczciwym. W rozległej tej i nader skomplikowanej działalności stał się jednym z najczynniejszych i najgorliwszych współpracowników, nie dając czasu a nawet własnych pieniędzy, znajdując najwyższą nagrodę w rozkoszy, jaką mu sprawiał widok olbrzymich sum, przechodzących mu przez ręce. W Domu pracy jego tylko znano, gdyż księżna, zamknięta w swoich trzech pokoikach jak niewidzialne a dobroczynne bóstwo, nie bywała ani tam, ani w żadnym innym z urządzonych przez siebie zakładów; błogosławiono go tam, uwielbiano, okazując mu bezgraniczną wdzięczność, której ona jakoby przyjąć nie chciała.<br> {{tab}}Bezwątpienia w owej już epoce Saccard żywił w duszy mglisty zamiar, który przekształcił się w gorące a ściśle określone pragnienie od chwili jego zamieszkania w pałacu Orviedo. Dlaczegóż nie miałby poświęcić się całkowicie administracyi tych licznych dobroczynnych zakładów? Dręczony tysiącem wątpliwości, pokonany na polu spekulacyi, nie wiedział jaką drogą odzyskać na nowo majątek; cóż więc dziwnego, że myśl zostania szafarzem tylu skarbów, skanalizowania tych<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1wzi0ifng3mesum191a7r9dk9uiwov0 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/86 100 970594 3697423 2792805 2024-10-26T18:20:58Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697423 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>potoków złota płynących ulicami Paryża, wydawała się urzeczywistnieniem wszystkich marzeń, nową drogą na wyżyny bogactwa wiodącą. Księżna posiadała jeszcze dwieście milionów franków a za taką sumę ileż to prac dokonać można, jakie niepojęte cuda wydobyć z łona ziemi! Zresztą on umiałby tak użyć tych milionów i tak korzystnie niemi obracać, że podwoił, potroiłby je, potrafił by z nich wyciągnąć świat cały! W rozgorączkowanej jego głowie myśli te coraz szersze przybierały rozmiary: teraz żył już wyłącznie upajającem pragnieniem rozdawania tych bogactw w niezliczonych jałmużnach, zatopienia niemi Francyi szczęśliwej i wolnej od nędzy. Podobna przyszłość kraju przejmowała go niewypowiedzianem rozrzewnieniem, tem bardziej, że ani na krok nie zboczył z drogi uczciwości: ani jeden grosz biedaków nie ciążył na jego sumieniu. Marzenia te stawały się w bujnej jego wyobraźni wspaniałą, nieświadomie snutą sielanką, z którą wszakże nie łączyły się pragnienia odkupienia dawniej popełnionych rozbojów finansowych. Tem chętniej marzeniom takim się poddawał, że z urzeczywistnieniem ich spełniał się cel jego życia: — ujarzmienie Paryża. Stać się królem miłosierdzia, bogiem czczonym przez tłumy ubogich, najhojniejszym, najlitościwszym rozdawcą jałmużny, któregoby świat cały znał i uwielbiał — było to więcej, niżeli sam pragnął kiedykolwiek! Jakichże cudów dokonaćby zdołał, gdyby na ołtarzu dobra<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 107ux5ckaoc98n0dah7pfw3fpfoy5b4 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/87 100 970595 3697426 2792806 2024-10-26T18:23:57Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697426 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>ludzkości złożył swoje zdolności do interesów, swój upór, przebiegłość i bezwzględną wzgardę dla przesądów. A nie zabrakłoby mu tej niezwalczonej siły, która zawsze zwycięztwo zapewnia! miałby pieniądze! pełne skrzynie pieniędzy, które czynią tyle złego a jednak mogłyby tyle dobrego uczynić, gdyby dzielenie się z uboższymi stanowiło najwyższą chlubę i rozkosz człowieka!<br> {{tab}}Rozszerzając dalej swój projekt, Saccard zadał sobie wreszcie pytanie, dlaczego nie miałby ożenić się z księżną Orviedo? Określiłoby to jasno wzajemny ich stosunek i raz na zawsze położyło tamę wszelkim złośliwym pogłoskom... Przez cały miesiąc manewrował z niezrównaną zręcznością, podawał wspaniałe plany, usiłował stać się niezbędnie potrzebnym; wreszcie pewnego dnia spokojnie i naiwnie oświadczył się księżnej, malując zarazem obraz rozległych swoich planów. Proponował, że stanie się jej wspólnikiem oraz likwidatorem sum skradzionych przez księcia, że pomnoży je dziesięćkroć i następnie odda ubogim. Księżna ubrana tak jak zawsze w czarną {{korekta|wełniana|wełnianą}} suknię, wysłuchała go uważnie; najlżejszy ślad wzruszenia nie ożywił zwiędniętej jej twarzy. Najzupełniej obojętna na wszelkie inne względy a zainteresowana żywo li tylko korzyściami, jakie podobna współka przynieśćby mogła, odłożyła stanowczą odpowiedź do dnia następnego. Po namyśle odmówiła stanowczo, zastanowiwszy się zapewne, że w takim razie prze-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fjo2t4ml612sb4qbv67p76jxcbn636w Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/88 100 970596 3697427 2792807 2024-10-26T18:25:37Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697427 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>stałaby być jedyną i wyłączną panią pieniędzy, któremi chciała rozporządzać samoistnie, chociażby nawet mniej rozsądnie. Pragnąc jednak wykazać, jak wysoko ceni pomoc Saccarda i jak szczerze pragnie nadal rad jego zasięgać, prosiła go usilnie aby nie przestawał zajmować się „Domem pracy“, którym dotąd bardzo gorliwie zarządzał.<br> {{tab}}Przez tydzień cały Saccard nie mógł się otrząsnąć z głębokiego smutku; najdroższe jego marzenia rozwiały się bezpowrotnie. Nie lękał się wprawdzie ponownego upadku na dno otchłani grabieży i rozboju ale podobnie jak sentymentalny romans rozrzewnia niekiedy do łez zbydlęconego pijaka — tak owa siłą milionów wytworzona idealna sielanka cnoty i miłosierdzia wstrząsnęła do głębi oschłem sercem tego giełdowego korsarza. Spadał raz jeszcze i to z wielkich wyżyn: doznawał takiego wrażenia jak król z tronu strącony. Dążąc do majątku, chciał nietylko uczynić zadość wszystkim swoim pragnieniom ale nadto otoczyć się książęcym {{Korekta|przypychem|przepychem}} a nigdy dotąd nie udało mu się wznieść tak wysoko. Zawziętość jego wzmagała się z każdym nowym upadkiem, z każdą rozwianą nadzieją. To też, gdy gmach jego marzeń runął, zburzony spokojną lecz stanowczą odmową księżnej, ogarnęła go znów nieprzeparta chęć rozpoczęcia walki. Walczyć, zwyciężać w otwartym boju spekulacyjnym, pożerać innych, aby samemu nie zostać pożartym — taką była po żądzy przepychu i rozkoszy główna,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bzvry5qa52lf49ndx8ph0m95tws3pse Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/89 100 970597 3697429 2792808 2024-10-26T18:29:37Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697429 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>jedyna przyczyna jego zamiłowania do operacyj finansowych. Nie gromadził wprawdzie milionów ale mógł przynajmniej doznawać innej radości: był świadkiem walki olbrzymich sum, fortun przerzucanych jak oddziały wojska, starcia się, klęski lub zwycięztwa wrogich milionów. I wnet odżyła w jego sercu nienawiść do Gundermana wraz z niepohamowaną żądzą odwetu, bo ilekroć padał pobity i zwyciężony, tylekroć ogarniało go chorobliwe pragnienie zmiażdżenia potęgi króla bankierów. A gdyby usiłowanie podobne było w istocie niedorzeczną mrzonką, czyż nie udałoby mu się przynajmniej podkopać jego powagi, zająć równe mu stanowisko, zmusić go do podziału, podobnie jak to czynią monarchowie, którzy mianem kuzynów nazywają władzców państw ościennych, równych im siłą i potęgą? Wtedy to giełda znowu nęcić go zaczęła; tysiące najdziwniejszych, wyłączających się nawzajem pomysłów snuło mu się po głowie; miotany niepewnością, długo zdecydować się nie mógł aż wreszcie myśl jedna górować poczęła nad innemi i opanowała wszechwładnie całą jego istotę.<br> {{tab}}Od czasu zamieszkania w pałacu Orviedo, Saccard widywał często siostrę mieszkającego na drugiem piętrze inżyniera Hamelin — panią Karolinę, jak ją poufale nazywano. Była to osoba wysoka i bardzo zgrabna; przy pierwszem jednak spotkaniu nie kształtna jej kibić zwróciła uwagę Saccarda ale bujne siwe włosy — królewska<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bthc4cbi1cu5nyv9ipeupfmdxth24vw Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/90 100 970598 3697430 2792809 2024-10-26T18:31:12Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697430 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>z srebrnych włosów korona, dziwne sprawiająca wrażenie nad czołem tej młodej jeszcze bo zaledwie trzydziestoletniej kobiety. Pani Karolina osiwiała zupełnie w dwudziestym piątym roku. Gęste, czarne brwi nadawały wdzięk młodości tej niezwykle oryginalnej twarzy, w srebrne ramy ujętej. Nigdy nie była piękną: nos jej i podbródek były zanadto wydatne, usta za szerokie ale nacechowane wyrazem anielskiej dobroci. Śnieżno-białe to runo, srebrzyste blaski bijące z miękkich, jedwabistych włosów łagodziły nieco surowy wyraz jej twarzy, nadając jej wdzięk uśmiechniętej babuni, oraz świeżość i siłę pięknej kochanki. Wysoka, dobrze zbudowana, miała ruchy zręczne i bardzo szlachetne.<br> {{tab}}Przy każdem spotkaniu, Saccard śledził ją zawsze oczyma, zazdroszcząc jej w duszy wzrostu oraz silnej, zdrowej postawy. Wkrótce dowiedział się też całej historyi rodu Hamelinów. Ojciec Karoliny i Jerzego, doktor z Montpelier, będący sławnym uczonym i zagorzałym katolikiem, umarł, nie zostawiwszy dzieciom ani grosza. Po śmierci ojca, dziewiętnastoletni Jerzy wstąpił do szkoły politechnicznej a o rok młodsza od niego siostra pojechała za nim do Paryża i tam przyjęła miejsce nauczycielki. Ona to podczas dwuletnich kursów wsuwała mu do kieszeni po parę franków na drobne wydatki; ona to utrzymywała go i później, gdy niezbyt chlubnie ukończywszy nauki, tułał się po bruku paryskim,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3xhc6dq5sd600ej9nd3d47sdptl2hze Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/84 100 970599 3697415 2792810 2024-10-26T18:11:31Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697415 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>mury, kuchnie z fajansowemi ścianami, tak wielkie, że możnaby w nich ugotować odrazu całego wołu; rozległe sale jadalne bogato dębem wyłożone; sypialnie pełne światła i jasnemi obiciami ozdobione; łóżeczka i infirmerya urządzone z niezrównanym komfortem; szerokie schody i korytarze latem pełne świeżego powietrza a zimą ogrzane; gmach cały potokami światła oblany, mający świeży, młodzieńczy pozór, świadczący wymownie o wielkiem bogactwie założyciela. Gdy zaniepokojony budowniczy, zdziwiony tym {{Korekta|przypychem|przepychem}}, napomknął o szalonych kosztach, księżna jednem słowem zamykała mu usta: sama opływając w dostatki, chciała podzielić się z ubogimi i osłodzić nędzny żywot tych, którzy pracują na zbytek bogaczy.<br> {{tab}}Jedyną myślą jej, jedynem marzeniem było obsypanie nędzarzy dobrodziejstwy; pragnęła, aby zasiedli do stołu wraz z wybranymi tego świata, aby spoczęli po trudach w wygodnem mieszkaniu i w ciepłem miękiem łóżku. Nie dawała im jałmużny w postaci kromki chleba lub nędznego barłogu ale postanowiła uprzystępnić im życie spokojne, aby prawem odwetu zaznali wreszcie rozkoszy będących dotąd zwycięzców tylko udziałem. Niestety jednak, szlachetna jej rozrzutność sprawiała, że okradano ją bezczelnie: nie licząc już strat wynikających z braku kontroli, zgraja przedsiębiorców żyła jej kosztem, marnotrawiąc grosz dla biedaków przeznaczony.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> etwh7loxq0838652ksoq3ucnvj3bsar Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/91 100 970601 3697432 2792813 2024-10-26T18:32:56Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697432 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>szukając zajęcia. Oboje ubóstwiali się nawzajem i marzyli o tem, aby nie rozłączać się nigdy. Traf zrządził jednak, że dobroć i intelligencya Karoliny podbiły serce jakiegoś właściciela browaru, milionowego człowieka, który ją poznał w domu jej pracodawców. Jerzy nalegał, aby go przyjęła, czego w przyszłości srodze żałował, bo Karolina zmuszoną była starać się o rozwód po kilku latach małżeńskiego pożycia. Mąż jej upijał się często i wtedy w przystępie szalonej zazdrości bił ją lub gonił z nożem w ręku. W dwudziestym szóstym roku życia została znów bez opieki i bez grosza, gdyż duma nie pozwalała jej przyjąć żadnej pensyi od człowieka, którego dom porzuciła. Na szczęście brat jej po wielu staraniach otrzymał wreszcie zajęcie odpowiednie jego upodobaniom: mianowany członkiem komisyi, której powierzono pierwsze zbadanie kanału Sueskiego, miał jechać do Egiptu i postanowił zabrać z sobą siostrę. Karolina zamieszkała w Aleksandryi i znów z zapałem oddała się pracy nauczycielskiej, podczas gdy brat odbywał liczne podróże po kraju. Pozostali w Egipcie do 1859 roku, widzieli pierwsze uderzenie rydlem na wybrzeżu Port-Saidu — pracę, którą w pośród bezgranicznych piasków wykonał szczupły zastęp ludzi, złożony ze stu kilkudziesięciu robotników oraz garstki kierujących nimi inżynierów. Wkrótce potem Jerzy wysłany do Syryi w celu zebrania zapasów żywności, pogniewał<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> imtb4pwl3pbubdhwajza3bt5lnn9xuc Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/92 100 970602 3697433 2792814 2024-10-26T18:34:24Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697433 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>się ze swymi zwierzchnikami i nie chcąc wracać do Egiptu, sprowadził siostrę do Bajrutu, gdzie znowu znalazła inne uczennice. Jerzy zaś przyjął udział w pracach towarzystwa francuskiego, mającego na celu przeprowadzenie drogi kołowej z Bajrutu do Damaszku — pierwszej i jedynej drogi prowadzącej przez wąwozy Libanu. Przeżyli tu trzy lata jeszcze aż do ukończenia tej pracy: on zwiedzał góry okoliczne, puścił się nawet przez Taurus do Konstantynopola; ona towarzyszyła mu, o ile zajęcia jej na to pozwalały, podzielając jego marzenie rozbudzenia tej starej ziemi, drzemiącej pod popiołami dawno zamarłej cywilizacyi. Zebrawszy niezliczoną ilość notatek i planów, Jerzy postanowił powrócić do Francyi aby zająć się sprawą organizowania nowych przedsiębiorstw, zakładania towarzystw, wprowadzenia w czyn olbrzymiego tego całokształtu pomysłów i zamiarów. Po dziewięciu latach pobytu na Wschodzie, ruszyli w drogę powrotną przez Egipt, gdzie podziwiali gorąco roboty dokonane około kanału Sueskiego: nowe miasto powstało w ciągu lat czterech na piaszczystych wybrzeżach Port Saidu; niezliczone mrowie ludzi roiło się tam, przeistaczając postać ziemi. Ale w Paryżu doznał Hamelin smutnego zawodu. Wynająwszy za tysiąc dwieście franków rocznie pięć pokoi w pałacu Orviedo, siedział tu już od piętnastu miesięcy, nie mogąc wzbudzić wiary w projekty swoje; zanadto skromny i małomówny, czuł się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eicaj8zvw8umbh7kju9sokmp01wn9na Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/93 100 970603 3697436 2792815 2024-10-26T18:37:32Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697436 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>teraz więcej od celu swego dalekim niż wtedy, gdy przebiegał góry i doliny Azyi. Zaoszczędzony zasób wyczerpywał się szybko; rodzeństwo znalazło się wkrótce w trudnem położeniu materyalnem.<br> {{tab}}Uwagę Saccarda zwrócił wciąż wzrastający smutek pani Karoliny, której zniechęcenie brata odbierało wrodzoną żywość i swobodę obejścia. Ona to była właściwie głową domu: Jerzy, rysami twarzy bardzo do niej podobny ale wątlejszy, posiadał niepospolite zdolności ale zatopiony w swych studyach, nie pomyślał nigdy o ożenieniu się. Nie czuł potrzeby stworzenia własnego ogniska rodzinnego, bo przywiązanie do siostry wystarczało mu w zupełności. Prawdopodobnie musiał zawiązywać przelotne stosunki miłosne, o czem nikt zresztą nie wiedział. Były uczeń szkoły politechnicznej, pomimo szerokich swych poglądów i niezmordowanej pracowitości we wszystkiem, co przedsięwziął, bywał niekiedy tak naiwnym, że się prawie głupim wydawał. Wychowany w najsurowszych zasadach katolicyzmu, zachował prawdziwie dziecięcą wiarę i z głębokiem przekonaniem spełniał wszystkie praktyki religijne; pani Karolina zaś zerwała te więzy po licznych studyach, którym wiele czasu poświęcała, podczas gdy on zatapiał się w swych pracach technicznych. Mówiła czterema językami, znała wiele dzieł poważnych ekonomicznej i filozoficznej treści, przez czas jakiś była gorącą<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jfq7z22wdhq5h25g2tqsykktobqmwxs Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/94 100 970604 3697437 2792816 2024-10-26T18:39:17Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697437 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>zwolenniczką socyalizmu i teoryi ewolucyi, {{Korekta|późźniej|później}} jednak ochłonęła nieco a liczne podróże i długoletni pobyt w krajach cywilizacyą odmiennych wyrobiły w niej wielką tolerancyę i równowagę umysłu. Sama utraciwszy wiarę, szanowała jednak przekonania religijne brata. Raz przyszło między nimi do sporu w tej kwestyi, której odtąd nigdy już nie wszczynali. Pełna prostoty i dobroduszności, przewyższała brata inteligencyą. Nie straciwszy odwagi, śmiało stawiała czoło przeciwnościom życia, powtarzając nieraz, że jedynym smutkiem, jaki jej serce zakrwawił, było to, iż nigdy nie zaznała pociech macierzyństwa.<br> {{tab}}Znalazłszy raz sposobność wyświadczenia Hamelinowi przysługi przez nastręczenie mu drobnej roboty od komandataryuszów, szukających inżyniera, któryby obliczyć potrafił {{Korekta|prokukcyjność|produkcyjność}} nowej maszyny, Saccard zawarł z nim bliższą znajomość, często zachodził na drugie piętro i spędzał godzinkę w ich saloniku — jedynym większym pokoju, który zamieniono na gabinet inżyniera. Całe umeblowanie tego pokoju stanowił duży stół służący do rysunków, drugi mniejszy stolik zarzucony papierami i pół tuzina krzeseł. Na gzemsie kominka leżały stosy książek. Panującą tu pustkę rozweselały tylko wiszące na ścianach plany i akwarele nie w ramach lecz gwoździkami do ściany przybite. Hamelin rozwiesił tak całą tekę swoich projektów i studyów dokonanych w Syryi — słowem wszystko na<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pokbfh2p0a9dbg4ycphbi564drr6xhr Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/95 100 970605 3697439 2792817 2024-10-26T18:41:02Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697439 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>czem polegał przyszły jego majątek; akwarele zaś pędzla pani Karoliny przedstawiały widoki tameczne, typy, kostyumy, które podróżując z bratem widziała i naszkicowała z właściwem sobie poczuciem kolorytu. Zresztą były to drobiazgi nie roszczące sobie pretensyi do artyzmu. Dwa duże okna wychodzące na ogród pałacu Beauvilliers’ów, rzucały jasne światło na całą tę masę rysunków, które wywoływały inne życie, przywodząc na myśl wspomnienie starożytnych, dawno już w gruzach leżących społeczeństw. Plany zaś budowli zarysowane śmiałemi liniami zdawały się dążyć niejako do odbudowania tego starego świata na podstawach wiedzy nowoczesnej. Saccard potrafił wkrótce stać się im użytecznym, dzięki swej ruchliwości, która go nader miłym czyniła a wtedy godzinami całemi przyglądał się z zachwytem tym planom i akwarelom, domagając się nieustannie nowych wyjaśnień. Olbrzymi, rozległy projekt nowych spekulacyj kiełkował już w jego głowie.<br> {{tab}}Pewnego dnia zastał panią Karolinę samą przy małym stoliku, który służył jej za biurko. Ręce jej spoczywały bezwładnie na stosie papierów; głęboki smutek malował się na twarzy.<br> {{tab}}— Cóż robić! — rzekła z westchnieniem — coraz gorzej nam się dzieje... Nie tracę odwagi, widzę jednak, że odrazu wszystkiego nam zabraknie. Najbardziej boli mnie bezsilność, do jakiej niedola doprowadziła mego brata, bo on jest<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p4rnjxgp6t15s20hdg96l7s9lavgmv8 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/97 100 970606 3697443 2792818 2024-10-26T18:43:51Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697443 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>{{tab}}Ożywiony tem wspomnieniem, Hamelin rozwodził się szeroko nad tem, że bawiąc na Wschodzie przekonał się niejednokrotnie o wadliwości urządzenia stosunków transportowych. Walka konkurencyjna podkopywała byt kilku istniejących w Marsylii towarzystw, które skutkiem tego nie były zdolne wywiązać się uczciwie ze swego zadania. Podstawą wszystkich prawie przedsiębiorstw projektowanych przez Hamelina była myśl utworzenia syndykatu tych towarzystw, złączenia ich w jedno wielkie towarzystwo, obracające milionami, któreby królowało wszechwładnie nad morzem Śródziemnem, sięgało aż do morza Czarnego i zaprowadziło komunikacyę ze wszystkiemi portami Afryki, Hiszpanii, Włoch, Grecyi, Egiptu i Azyi. Myśl ta świadczyła w istocie o wielkiej przenikliwości i obywatelskich uczuciach inżyniera; wykonanie takiego planu umożebniało Francyi podbicie całego Wschodu, pomijając już zbliżenie jej do Syryi, gdzie otworzyć się miało nader rozległe pole działalności.<br> {{tab}}— Syndykaty! — rzekł Saccard — zdaje mi się, że w tem tkwi przyszłość cała... Najpotężniejsza to postać stowarzyszenia!.. Małe przedsiębiorstwa, które dziś wegetują zaledwie, mogłyby nabrać sił żywotnych i opłacać się należycie, gdyby je połączono w jedną całość... Tak! przyszłość należy do wielkich kapitałów, do scentralizowanej pracy wielkich mas. Przemysł i han-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 80dtgenxvqic9s4226idm3isasmsyjg Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/96 100 970607 3697440 2792819 2024-10-26T18:42:26Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697440 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>dzielnym i silnym tylko przy pracy... Myślałam już o tem, aby znowu przyjąć miejsce nauczycielki i tym sposobem przyjść mu z pomocą. Niestety! pomimo usilnych starań nic znaleźć nie mogłam... Nie mogę przecież zgodzić się na posługaczkę.<br> {{tab}}— Cóż u licha! nie jest przecież tak źle! — zawołał Saccard, który nigdy dotąd nie widział jej równie skłopotanej i przygnębionej.<br> {{tab}}Pani Karolina smutnie wstrząsnęła głową, niezdolna zataić teraz swego zniechęcenia i goryczy do życia, które dotąd w najcięższych nawet chwilach znosiła z taką odwagą. A gdy Hamelin, który wszedł w tej chwili, oznajmił jej smutną wiadomość, że znowu doznał zawodu, nie mówiła już nic więcej, tylko rzęsiste łzy spływać poczęły z jej oczu, nieruchomo przed siebie patrzących.<br> {{tab}}— Mój Boże! — odezwał się Hamelin — a jednak moglibyśmy zarobić miliony, gdyby tylko kto nam dopomógł do ich wydobycia!<br> {{tab}}Saccard przyglądał się tymczasem planom jakiejś budowli, stojącej pośrodku obszernych magazynów.<br> {{tab}}— Co to ma być? — zapytał.<br> {{tab}}— E! to zabawka! — odrzekł inżynier. — Podczas mego pobytu w Bajrucie narysowałem ten projekt mieszkania dla dyrektora generalnego towarzystwa transportowego. Przez czas długi marzyłem o założeniu podobnego towarzystwa.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6lu2r3o8omc66x8uag2xczl3lyrf78h Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/98 100 970608 3697444 2792820 2024-10-26T18:45:45Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697444 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>del musi stać się ostatecznie jednym wielkim bazarem, na którym naród we wszystko zaopatrywać się będzie.<br> {{tab}}Saccard zatrzymał się teraz przed akwarelą przedstawiającą dziką okolicę: olbrzymie głazy krzakami uwieńczone zamykały wejście do wąwozu, który przerzynał gór pasmo.<br> {{tab}}— Ho! ho! — zawołał — w tem miejscu świat się chyba kończy! Przypuszczam, że tam przynajmniej ludzie nie rozpychają się łokciami.<br> {{tab}}— To wąwóz w górach Karmelu — odpowiedział Hamelin. — Siostra moja zdjęła ten widoczek, podczas gdy ja prowadziłem studya w tamtej okolicy.<br> {{tab}}— Wie pan — dodał z prostotą — pomiędzy temi pokładami kredowemi i porfirami, które obejmują te pokłady, na całym stoku góry znajduje się bogata żyła srebrnej rudy siarkowej. Według moich obliczeń, eksploatowanie tej kopalni srebra przyniosłoby olbrzymie zyski.<br> {{tab}}— Kopalnia srebra? — z żywem zainteresowaniem powtórzył Saccard.<br> {{tab}}Zatopiona w swym smutku, zapatrzona w dal pani Karolina usłyszała to pytanie, które zdawało się nasuwać jej przed oczy różne obrazy:<br> {{tab}}— Góry Karmelu! — rzekła jakby sama do siebie — ach! ileż dni spędziłam samotnie w tej pustyni! Pełno tam mirtów i krzaków jałowcu... woń balsamiczna unosi się w powietrzu... A wysoko, po nad głowami ludzi, orły szybują<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a6o2w8achxxgu1702wz4k9c5rrckx4e Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/99 100 970609 3697450 2792821 2024-10-26T18:52:38Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697450 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>nieustannie... W kamiennym tym grobowcu skarby srebra leżą uśpione wobec takiej nędzy... Wydobywszy ów kruszec, możnaby tłumom szczęście zapewnić, założyć warsztaty, zbudować miasta, lud cały odrodzić przez pracę!<br> {{tab}}— Przeprowadzenie drogi z Karmelu do Akki nie wielkie przedstawiałoby trudności — prawił dalej Hamelin. — Zdaje mi się, że znalazłoby się tam również żelazo, w które obfitują wszystkie góry tamtejsze. Obmyśliłem też nowy sposób wydobywania metalu z rudy, wymagający znacznie mniej pracy i kosztów. Wszystko jest gotowe... chodzi tylko o znalezienie kapitału.<br> {{tab}}— Towarzystwo kopalni srebra w górach Karmelu! — powtórzył raz jeszcze Saccard.<br> {{tab}}Inżynier zerwał się z miejsca i przechodził od planu do planu, spoglądając z zachwytem na te owoce pracy całego życia swego, przejęty goryczą na myśl, że świetna przyszłość w nich drzemie, podczas gdy nędza skazuje go na przymusową bezczynność.<br> {{tab}}— To, o czem panu mówię, są to małe tylko, początkowe przedsiębiorstwa — podjął znowu. — Przypatrz się pan tym oto planom: jestto projekt sieci dróg żelaznych, przerzynających Azyę Mniejszą. Brak wygodnej i szybkiej komunikacyi stanowi najważniejszą przyczynę zastoju tej bogatej krainy. Dotąd niema tam ani jednej drogi kołowej: wszystkie podróże i transporty<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ti28isyp29moqb28mv1ozmq68d1leuz Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/100 100 970610 3697451 2792822 2024-10-26T18:54:33Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697451 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>odbywają się na mułach lub na wielbłądach. Wyobraź pan sobie, jaki przewrót nastąpićby musiał, gdyby kolej żelazna przecięła cały ten kraj leżący odłogiem! Przemysł i handel wzrósłby dziesięćkrotnie, cywilizacya świetne odniosłaby zwycięztwo, bramy Wschodu stanęłyby wreszcie otworem przed Europą!.. O! jeżeli to pana interesuje, pomówimy o tem obszerniej. Zobaczysz pan, jak daleko sięgają moje projekty!...<br> {{tab}}Przejęty zapałem, Hamelin nie mógł przezwyciężyć pokusy udzielania coraz to szczegółowszych wyjaśnień. Podczas swej podróży do Konstantynopola najwięcej czasu poświęcał studyowaniu planów owej sieci dróg żelaznych. Największą, jedyną prawie trudność stanowiło przebycie Taurusu; on jednak, zwiedziwszy wszystkie {{korekta|wąwązy|wąwozy}}, zapewniał, że najlepiej i stosunkowo najmniej kosztownie byłoby przerzucić drogę wprost przez góry. Zresztą nie marzył on nawet o wprowadzeniu w czyn całego tego planu odrazu. Należało uzyskać od sułtana koncesyę ogólną, a następnie przeprowadzić przedewszystkiem linię główną z Brussy do Bajrutu przez Angorę i Aleppo. Potem dopiero możnaby pomyśleć o odnogach ze Smyrny do Angory oraz z Trebizondy do Angory przez Erzerum i Sivas.<br> {{tab}}— Potem zaś.. potem — wyliczać zaczął. Nie dokończył jednak, uśmiechnął się tylko, nie mając<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m76iddlnjacz8vx7of6yngjgtegdb7d Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/101 100 970612 3697453 2792824 2024-10-26T18:55:47Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697453 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>odwagi wyrazić głośno, dokąd sięgały zuchwałe jego projekty, w dziedzinę marzeń wkraczające.<br> {{tab}}— Doliny u stóp Taurusu... to prawdziwy raj na ziemi! — wtrąciła znów pani Karolina, snując dalej cudny sen na jawie. — Ziemia dotknięta zaledwie pługiem tak bujny plon wydaje... Drzewa owocowe, brzoskwinie, figi, wiśnie, migdały uginają się pod ciężarem owoców. Widziałam tam lasy całe drzew oliwnych i morwowych. Jakże swobodnie i wesoło płynie tam życie pod cudownym, nigdy niezmienionym niebios błękitem!<br> {{tab}}Saccard uśmiechnął się ostrym, pożądliwym śmiechem, jaki pojawiał się na jego ustach, ilekroć zwęszył nowy sposób zrobienia majątku. Hamelin mówić zaczął o innych jeszcze projektach a mianowicie o założeniu banku w Konstantynopolu i o zużytkowaniu zawiązanych tam przez niego stosunków z wielkim wezyrem, który mu poparcie przyobiecał.<br> {{tab}}— Ależ to istna Kolchida! — wesoło przerwał Saccard. Niech pani nie rozpacza! — dodał, opierając poufale rękę na ramieniu pani Karoliny. — Przekona się pani, że wspólnemi siłami dokonamy czegoś, co nam wszystkim niemałe zyski przyniesie. Proszę być dobrej myśli i cierpliwie czekać lepszego jutra!<br> {{tab}}Podczas następnych kilku tygodni, Saccard znów kilkakrotnie dostarczał inżynierowi drobnej roboty a chociaż nie podejmował rozmowy o wielkich przedsiębiorstwach, widocznem jednak było,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qh6udlhzocwd675d42alum38tcxok46 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/102 100 970614 3697457 2792826 2024-10-26T19:06:50Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697457 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>że nieustannie o nich myślał, niezdecydowany jeszcze w obec prac tak olbrzymich. Świeżo zawiązany stosunek życzliwości pani Karolina zacieśniła teraz, interesując się żywo urządzeniem domu Saccarda, który, żyjąc po kawalersku i wydając bezpożytecznie znaczne sumy, tem gorzej był obsłużony, im liczniejszą utrzymywał służbę. Człowiek ten, słynny ze swej energii i umiejętności wykrywania oszustw na wielką skalę popełnianych, znosił w domu nieład, nie kładąc tamy marnotrawstwu, które potrajało jego wydatki. Nieobecność kobiety dawała się tu odczuwać dotkliwie w najmniejszych nawet drobiazgach. Zauważywszy różne nadużycia, Karolina zaczęła najprzód udzielać mu rad, potem kilkakrotnie wdała się w to osobiście i oszczędziła mu dość znacznego wydatku aż wreszcie pewnego dnia Saccard żartem zapytał, czy nie zechciała by podjąć się zarządzania jego domem. Dlaczegożby nie?.. oddawna przecież szuka miejsca nauczycielki, czemużby nie miała zatem przyjąć bardzo przyzwoitego zajęcia dopóty przynajmniej, dopóki nie znajdzie innej pracy?...<br> {{tab}}Propozycya uczyniona żartem została przyjętą pod rozwagę. Nie jest-że to pracą? a wyznaczona przez Saccarda pensya trzystu franków miesięcznie czyż nie będzie znaczną ulgą dla jej brata? Po namyśle zgodziła się wreszcie i w przeciągu tygodnia zreformowała dom cały; odprawiwszy kucharza i żonę, zgodziła kucharkę, która<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ap2vu90zw82oi8vds78s5g10lzk1yd2 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/103 100 970616 3697459 2792828 2024-10-26T19:08:25Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697459 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>wraz z lokajem i stangretem stanowić miała personel służby. Na użytek Saccarda zostawiła tylko jednego konia i powozik, czuwała osobiście nad wszystkiem, sprawdzała rachunki tak skrupulatnie, że w przeciągu pierwszych dwóch tygodni rozchód zmniejszył się o połowę. Zachwycony Saccard żartował z niej, dowodząc, że on ją teraz okrada i że powinnaby żądać pewnego procentu od zysków, jakie dzięki jej pracowitości osiągnął.<br> {{tab}}Odtąd zawiązał się między niemi stosunek szczerej przyjaźni. Saccard kazał otworzyć zamknięte dotąd drzwi, które łączyły oba mieszkania, skutkiem czego schodami wewnętrznemi można było teraz przejść z jednej sali jadałnej do drugiej. Podczas gdy inżynier od rana do wieczora pracował nad uporządkowaniem planów przywiezionych ze Wschodu, pani Karolina, zostawiając gospodarstwo na opiece jedynej służącej, zbiegała co chwila na pierwsze piętro i wydawała tu rozkazy jak we własnym domu. Saccard patrzył z radością na młodą jeszcze, choć okoloną srebrnemi włosy twarz kobiety, która pewnym i śmiałym krokiem przechadzała się po pokojach. Ciągle zajęta, od rana do wieczora w ustawicznym będąc ruchu, czuła się znowu użyteczną i odzyskała dawną energię i wesołość. Z właściwą sobie, wolną od przesady prostotą, nosiła zawsze czarną suknię, w kieszeni której dzwonił pęk kluczy; uśmiechała się z zadowoleniem na myśl,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iq9hsb8a9g9xysoeuz53ghmml1ldkpx Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/104 100 970617 3697468 2792829 2024-10-26T19:13:45Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697468 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>że ona, filozofka, uczona, stała się teraz gospodynią, zarządzającą domem rozrzutnika, do którego przywiązała się szczerze, podobnie jak przywiązujemy się do niesfornych dzieci. Oczarowany jej urokiem, Saccard liczył, że różnica wieku pomiędzy nimi wynosi zaledwie lat czternaście i przez czas jakiś zadawał sobie pytanie, coby się stać mogło, gdyby pewnego wieczoru schwycił ją w objęcia. Czyż prawdopodobną było rzeczą, aby od lat dziesięciu, od czasu przymusowej ucieczki z domu męża, od którego doznała więcej razów niż pieszczot, pani Karolina pędziła życie samotne, tułając się z bratem na {{Korekta|obcyznie|obczyznie}} i niekochając nikogo? Może ustawiczna zmiana miejsca uchroniła ją właśnie od tego? A przecież Saccard wiedział, że jeden z przyjaciół jej brata, pan Beaudoin, kupiec, który pozostał w Bajrucie i którego powrotu spodziewano się wkrótce, zakochał się w niej i pragnął ją poślubić, czekając tylko chwili skonu jej męża, który dotknięty szałem pijackim, dogasał w domu waryatów.<br> {{tab}}Widocznie akt małżeństwa stanowić miał w tym razie uprawnienie stosunku łatwego do usprawiedliwienia, naturalnego poniekąd. Jeżeli zatem pani Karolina posiadała jednego wielbiciela, dlaczegóżby on nie miał zostać drugim? Dotąd nie pomyślał jednak nigdy o wprowadzeniu w czyn tych marzeń: ilekroć widząc ją przechodzącą i podziwiając jej postawę, powtarzał w myśli owo pytanie, coby się stało, gdyby ją pocałował — wnet<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2thwj8xurq8n74to2o7qo5ydznnsbi0 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/105 100 970619 3697469 2792831 2024-10-26T19:17:08Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697469 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>samemu sobie odpowiadał, że mogłoby to sprowadzić bardzo powszednie a nawet nieprzyjemne następstwa i odkładając próbę na później, ograniczał się na serdecznym uścisku ręki, zadawalniając się szczerą jej życzliwością.<br> {{tab}}Nagle pani Karolina stała się znów bardzo smutną. Pewnego ranka zeszła na pierwsze piętro blada, przygnębiona, z zaczerwienionemi od płaczu oczyma. Nie mogąc dowiedzieć się, co spowodowało jej zmartwienie, Saccard przestał nalegać, bezsilny wobec wielokrotnych jej zapewnień, że nic złego się nie stało i że nie zmieniła się wcale. Nazajutrz dopiero zrozumiał wszystko, znalazłszy u niej na stole list z zawiadomieniem o ślubie pana Beaudoin z córką pewnego konsula angielskiego, z młodziutką i bardzo bogatą panienką. Cios ten uderzył w nią tem boleśniej, że wiadomość owa nadeszła w banalnym liście bez uprzedniego przygotowania, bez pożegnania nawet. Utrata ostatniej nadziei, dodającej sił i odwagi w chwilach zwątpienia, stanowiła bolesny przełom w życiu nieszczęśliwej kobiety. Traf zrządził, że — o! okrutna ironio losu! — poprzedniego dnia właśnie, odebrawszy wiadomość o śmierci męża, przez czterdzieści osiem godzin niespełna łudziła się, że marzenia jej wkrótce urzeczywistnionemi zostaną. Wobec zburzonego gmachu szczęścia, straciła siły i energię. Tegoż samego wieczoru, gdy, jak zwykle, przed pójściem spać weszła do Saccarda, aby wydać rozporządzenia<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> esd04v1mru3phlmnfgtpvl2j95e2hr4 Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/106 100 970622 3697470 2792834 2024-10-26T19:18:23Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697470 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>na dzień następny — on pocieszać ją zaczął tak serdecznemi, pełnemi współczucia słowy, że głośnym wybuchnęła płaczem. Przejęta niewymownem rozrzewnieniem, obezwładniona poniekąd, znalazła się w jego objęciach, oddała mu się — bez radości ani dla siebie, ani dla niego. Oprzytomniawszy, nie oburzała się, nie czyniła mu wyrzutów — tylko smutek jej stał się jeszcze głębszym. Dlaczegóż pozwoliła na to, co się stało? Wszak nie kochała tego człowieka i on zapewne nie kochał jej także? Nie dlatego, aby sądziła, że wiek jego lub też powierzchowność nie może wzbudzić uczucia; przeciwnie, lubiła nawet ruchliwą jego fizyonomię i żywość, malującą się w całej jego postaci. Nie znając go jeszcze, mniemała, że jest to człowiek usłużny, niepospolicie wykształcony, że zdoła wykonać wielkie plany jej brata z pomocą środków, przed któremi nie cofnąłby się żaden przeciętnie uczciwy człowiek. Bolała tylko nad niedorzecznością swego upadku. Któżby uwierzył, że kobieta rozsądna, umiejąca panować nad sobą, kobieta, która przeszła tak ciężką szkołę życia, upadła teraz w przystępie rozdrażnienia, jak sentymentalna gryzetka? Co gorsza, czuła, że Saccard niemniej od niej jest zdziwiony a nawet niezadowolony z tego, co się stało. Gdy, chcąc ją pocieszyć, mówił o panu Beaudoin jako o dawnym jej kochanku, którego wiarołomność zasługiwała tylko na zapomnienie, gdy ona z niekłamanem oburzeniem zaprzeczyła temu i przy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cbuf91n107mtmi444k9l5nyd1zr302k Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/107 100 970623 3697471 2792836 2024-10-26T19:19:52Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697471 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>sięgała, że nigdy niczyją kochanką nie była, on sądził z początku, że przez dumę kobiecą zapiera się prawdy. Zaczęła powtarzać zapewnienia swoje z taką siłą, spoglądała na niego z taką szczerością, że ostatecznie uwierzył w prawdę jej słów: uwierzył, że dumna, prawa kobieta w dniu ślubu dopiero chciała się oddać człowiekowi, który czekał na nią dwa lata, a potem, znudzony czekaniem, ożenił się z inną, posiadającą urok młodości i bogactwa. I dziwna rzecz: przeświadczenie to, które powinno było podniecić uczucie Saccarda, przejmowało go przeciwnie dziwnem zakłopotaniem; wstydził się niejako tak łatwego i przypadkowego zwycięztwa. Zresztą nie powtarzało się to więcej, bo żadne z nich zdawało się nie mieć ku temu ochoty.<br> {{tab}}Przez dwa tygodnie pani Karolina była wciąż niewypowiedzianie smutną. Instynktowne pragnienie życia — ów impuls, który czyni życie radością i koniecznością — zamarło teraz w jej sercu. Sumiennie, akuratnie wypełniała rozliczne obowiązki swoje, ale myślą zdawała się być gdzieindziej, obojętna dla wszystkich spraw ludzkich. Pracowała bezmyślnie, jak maszyna; nicość wszechrzeczy przejmowała ją bezgraniczną rozpaczą. Po utracie siły ducha i wesołości, jedna tylko pozostała jej rozrywka w chwilach wolnych od zajęć: godzinami całemi stała przy słupie w gabinecie brata, z czołem opartem o szybę, z oczyma utkwionemi w ogród pałacu Beauvil-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9tksgndmk83u2isg22wufrrie1nha5r Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/108 100 970628 3697472 2792842 2024-10-26T19:21:04Z Salicyna 1370 /* Skorygowana */ 3697472 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Salicyna" /></noinclude>liersów; od pierwszego dnia bowiem przeczuła, że i tu także kryje się troska, ukryta nędza, budząca litość wysiłkami, w celu ocalenia pozorów przynajmniej. I tu także żyły istoty, które walczyły i cierpiały. Łzy ich zdawały się łagodzić jej boleści; miotana straszną walką wewnętrzną łudziła się, że jest nieczułą, że wobec cierpienia innych zapomina o własnej niedoli.<br> {{tab}}Rodzinie Beauvilliersów, która niegdyś, nie licząc już rozległych dóbr w Turenii i w Anjou — posiadała wspaniały pałac przy ulicy Grenelle, nie pozostało już teraz nic, prócz tej małej willi, wzniesionej w poprzedniem stuleciu poza miastem, a obecnie opasanej zewsząd ponuremi, czarnemi gmachami. Kilka starych i pięknych drzew pozostało w ogrodzie, jak gdyby w głębi studni; popękane, poszczerbione stopnie ganku porosły mchem i pleśnią. Willa ta, lepsze czasy pamiętająca, pełna niegdyś światła i wesela, zdawała się teraz otoczona murami więzienia, gdzie promienie słoneczne rozjaśniały zaledwie stęchłe piwniczne powietrze, którego chłód drżeniem przejmował. W tej wilgotnej, niezdrowej atmosferze, pani Karolina ujrzała pewnego dnia hrabinę de Beauvilliers, stojącą na walącym się ganku. Była to kobieta mogąca mieć około lat sześćdziesięciu, bardzo chuda i wysoka, zupełnie siwa, szlachetnej i dumnej postawy. Wydatny, prosty nos, wąskie usta i bardzo długa szyja czyniły ją podobną do łabędzia smutnego, lecz łagodnego.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q4r3vyxbl3k760uw1n2avqg6y5xs54u Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/388 100 998617 3697420 3664327 2024-10-26T18:17:10Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ wymieniony skan strony; pw → korekta bwd 3697420 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" />{{f|792}}</noinclude>{{pk|ko|minku}}. O! najjaśniejszy panie! cóż ci to zaszkodzi że na ziemi jednym więcej filozofem będzie! Wszakże wielcy monarchowie opiekę nad uczonymi liczyli do najpiękniejszych pereł w swych koronach. Herkules nie gardził tytułem Muzagety. Maciej Korwin wspierał Jana Monroyal ozdobę matematyków. I jakażby to plama spadła na Aleksandra, gdyby Arystotelesa kazał był powiesić! Najjaśniejszy panie! skomponowałem ongi wcale trafne epitalaminki na cześć księżniczki Małgorzaty flandrskiej i Jego Wielkości najdostojniejszego pana Delfina. To wszak nie jest koszałką opałką do lada jakiejś tam ruchawki ulicznej. Przebacz mi najjaśniejszy panie! Czyniąc to miłą wyświadczysz mi przysługę, nawet Najświętszej Pannie, gdyż przysięgam Waszej Królewskiej Mości, że mię okropnie przeraża myśl sama o szubienicy, że już ani wspomnę o powieszeniu!<br> {{tab}}Stroskany Gringoire mówiąc to całował trzewiki króla, z powodu czego Wilhelm Rym powiadał z cicha majstrowi Coppenole. — Dobrze czyni, że się tak tarza po posadzce. Królowie są jako Jupiter z Krety: uszy mają u kostek tylko. — A pończosznik mu na to, bez {{Korekta|zadnej|żadnej}} znać uwagi na Jupiterów, z okiem wlepionym w Gringoire’a, z uśmiechem ciężkim i szczerym {{Korekta|ucha|od ucha}} do ucha: — O jakże to prawdziwe i co<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4gmxyo0hcw80f3t3440i10aixgorvad Katedra Notre-Dame w Paryżu/Księga dziesiąta/V 0 1006331 3697421 2914521 2024-10-26T18:17:46Z Seboloidus 27417 - szablon 3697421 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu |autor = Victor Hugo |tytuł = [[Katedra Notre-Dame w&nbsp;Paryżu]] |podtytuł = (Notre Dame de Paris) |tłumacz = anonimowy |rozdział = Zacisze w którem Jego Miłość Ludwik francuski godzinki odprawiał |tytuł oryginalny = ''Notre Dame de Paris'' |wydawca = Polski Instytut Wydawniczy „Sfinks“ |druk = Neuman & Tomaszewski |rok wydania = 1928 |miejsce wydania = Gdańsk; Warszawa |strona indeksu = Katedra Notre-Dame w Paryżu (Wiktor Hugo) |źródło = [[commons:Category:Katedra_Notre-Dame_w_Paryżu_(Hugo)|Skany na Commons]] |poprzedni = Katedra Notre-Dame w Paryżu/Księga dziesiąta/IV |następny = Katedra Notre-Dame w Paryżu/Księga dziesiąta/VI |inne = {{całość|Katedra Notre-Dame w Paryżu/całość|epub=i}} }} {{JustowanieStart2}} <pages index="Katedra Notre-Dame w Paryżu (Wiktor Hugo)" from="Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/357" to="Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/407"/> {{JustowanieKoniec2}} {{MixPD|a1=Victor Hugo|t1=anonimowy}} [[Kategoria:Katedra Notre-Dame w Paryżu|KK10R5]] tc2v9a4e18de1kepslzps89dti9tn40 Wikiskryba:AkBot/Znacznik czasowy odświeżania szablonów indeksu 2 1099225 3697283 3697278 2024-10-26T12:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697283 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T12:09:04Z hhcozjdkb9xto91bqcp7eceetumergv 3697296 3697283 2024-10-26T13:14:09Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697296 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T13:14:04Z r3nv4m86kp0wrzhlyefo781nqv6jz4b 3697322 3697296 2024-10-26T14:16:38Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697322 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T14:16:31Z 6e0ap00hmd4740odngfwph27emed8b5 3697344 3697322 2024-10-26T15:09:11Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697344 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T15:09:04Z ifl5tam2rmdllphi258jtkaqs6kil19 3697359 3697344 2024-10-26T16:09:10Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697359 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T16:09:03Z 8erpcyd0oe18red1t0j7av5a2s6zvye 3697389 3697359 2024-10-26T17:09:17Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697389 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T17:09:04Z ap2k4mqez29wf0ksb36myj1sydco3nw 3697412 3697389 2024-10-26T18:09:09Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697412 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T18:09:04Z pf5bgw0zpxuh58btedytrodtjlms1ny 3697466 3697412 2024-10-26T19:09:13Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697466 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T19:09:04Z sokrifff6uq8k52c9jturuyg3y4zcw9 3697492 3697466 2024-10-26T20:09:11Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697492 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T20:09:04Z 3hrumdpe2fc26200g0zxmy2t87arit0 3697513 3697492 2024-10-26T21:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697513 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T21:09:04Z k2upkrmwckjlsd4dsi94bsv0outkzca 3697565 3697513 2024-10-26T22:09:13Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697565 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T22:09:03Z 1x7mrzmcp3wn2c8uo2sfqbv8zcwqmgb 3697599 3697565 2024-10-26T23:09:12Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697599 wikitext text/x-wiki 2024-10-26T23:09:03Z d04osu7gtfflxqy6bsiozbw5kcxyb4f 3697616 3697599 2024-10-27T00:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697616 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T00:09:04Z 0c5i6zq4jwwhm1jzm8xw2kh2w7913kj 3697627 3697616 2024-10-27T01:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697627 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T01:09:04Z 6rayz49isjn5uzoeivrnvo1wv0fiyt8 3697633 3697627 2024-10-27T02:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697633 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T02:09:04Z r2cvg1o1fi19yo2a5fui2370r2ak4iy 3697636 3697633 2024-10-27T03:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697636 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T03:09:04Z fsqtw3b6s5kdshspb2764cmsojsgvw2 3697646 3697636 2024-10-27T04:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697646 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T04:09:03Z pkhxvetf6fz50bg6mg95bqsjzwf34ne 3697647 3697646 2024-10-27T05:09:04Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697647 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T05:09:03Z fepijtsaob4u1suhkwtn46pgr10hnh4 3697648 3697647 2024-10-27T06:09:04Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697648 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T06:09:03Z bnpcivhybbqgmad9x48fdw2q4dgpcj6 3697655 3697648 2024-10-27T07:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697655 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T07:09:03Z qby2ckcmowfh277xg3gr3vrbpx20fv0 3697680 3697655 2024-10-27T08:09:13Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697680 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T08:09:04Z d4km5kg1pqcdae399cgwxs6k06eb1sy 3697687 3697680 2024-10-27T09:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697687 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T09:09:04Z m32nz6ffiwaltiftbdgghi250gwsxmv 3697700 3697687 2024-10-27T10:09:10Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697700 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T10:09:04Z ozxhxor0jyqo437n1x9ar90ajksud22 3697703 3697700 2024-10-27T11:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje czas ostatniej aktualizacji szablonów indeksów 3697703 wikitext text/x-wiki 2024-10-27T11:09:03Z nqabclke5aa051ukzw91zloyvyxsd97 Strona:PL P Bourget Po szczeblach.djvu/137 100 1139674 3697373 3398060 2024-10-26T16:25:23Z Piotr433 11344 lit., int. 3697373 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>wnywać do ślepego wybuchu podziemnych ogni wulkanu. Mówili o ''Postępie'', a zaprzeczali jego zasadzie, polegającej na stopniowym rozwoju, wrzeszcząc wezwanie do zupełnego zniszczenia: „Usuńmy wszystkie ślady przeszłości!” Sądzili, że służą ''Sprawiedliwości'', nie zdając sobie sprawy, że słowa: „Byliśmy niczem — Bądźmy wszystkiem” — są wysławianiem brutalnego nadużycia siły przez większość głupią, a zatem nieuprawnioną do rządzenia. A jednak byli to ludzie dobrej wiary! Z wyjątkiem może jednego Rumesnila. Ale nawet u niego ta zmiana, która następuje u najzręczniejszych komedyantów skutkiem długotrwałego udawania, wytworzyła pewien rodzaj szczerości. I on sam także blizki był uwierzenia, że kolektywiści stworzą nową erę ludzkości, zawracając do pierwotnego układu dzikich hord z czasów przedhistorycznych.<br> {{tab}}Z siedmiu członków komitetu jeden tylko Jan rozumiał całą niedorzeczność tej kantaty konwulsyonistów. Trzeba dodać, że on jeden tylko nie przyłączył się do chóru tem straszniejszego, że złożonego z niewielkiej ilości głosów, oddających hołd potwornemu bożyszczu, Demosowi-Molochowi, któremu cały naród, ogarnięty szałem, bogaci i ubodzy, uczeni i prostaczkowie, poświęcili w 1789 roku Francyę i cywilizacyę, a których prawnukowie rozpoczynają teraz to samo dzieło.<br> {{tab}}Jan po raz pierwszy usłyszał ten hymn nienawiści przed dwoma laty na zebraniu publicznem. Serce mu się ścisnęło. Nie wyszedł jednak, usprawiedliwiając się tem, czem się tłómaczą ideologowie wszystkich czasów, gdy się stają wspólnikami najgorszych objawów dzikości: że w pierwszym wybuchu<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qpw3fzikiqothovhxjob3ohrcy1a2ee Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/30 100 1141268 3697719 3473883 2024-10-27T11:41:00Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697719 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Odder" /></noinclude>który r. 966-go kładł podwaliny pod budowę pierwszej w Polsce świątyni Chrystusowej. Przytyka on do kaplicy, gdzie patron młodzieży, św. Stanisław Kostka, na łożu śmierci z rąk anielskich Komunję świętą dostaje. Naprzeciw tego ołtarza spogląda na nas piękna postać białego archanioła z trąbą w ręku, czekającego jakoby na znak ogłoszenia sądu ostatecznego, na którzy obudzi się i śpiący pod kaplicą kanonik, Jan Koźmian. Na lewo pod oknem pomnik starodawny: tablica dwóch kawalerów maltańskich, braci Powodowskich; o jednym z nich, Wawrzyńcu, legenda mówi, iż zaniedbawszy obowiązku przybywania na nabożeństwa do katedry w niedzielę, po śmierci za karę przez cały rok podczas podniesienia z grobu wychodził, mszy słuchał i miecza z pochwy dobywał. Naturalnie nieboszczyka nie widziały oczy ludzkie, ale ze szczęku broni, od grobowca się wznoszącego, a przy wielkim ołtarzu się powtarzającego, wnoszono, iż nieboszczyk modlitw potrzebuje; skoro więc kapituła modły nakazała, chrzęst zbroi i szczęk oręża wreszcie ustał, ale została legenda, której pamiątka w zapiskach katedralnych i w tradycji się przechowuje. Kamień grobowy przedstawia Wawrzyńca z trumny wychodzącego, a napis łaciński legendę przytacza.<br> {{tns||{{Grafika z podpisem | file = Rzepecka Poznań p031.jpg | width = 300px | align = right | cap = {{c|Kaplica królewkska w katedrze.|w=85%|przed=10px|po=20px}} }}}} {{tab}}Wreszcie stajemy u krat bizantyńskiej<ref>W stylu wschodnim, półkolistym, kopułowym, od Bizancjum czyli Konstantynopola.</ref>, złotej kaplicy królewskiej; krata zamknięta, czekamy, póki nam jej nie otworzą. Wprost nas obraz {{pp|»Wnie|bowzięcia«}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 07t75pjmax1ze2huxd1wpqhkpag9sbo Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/31 100 1141269 3697718 3473882 2024-10-27T11:40:38Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697718 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Odder" /></noinclude>{{pk|»Wnie|bowzięcia«}}, jak się z blizka potem przekonamy, roboty mozajkowej, t.&nbsp;j. z drobnych kamyczków kolorowych marmurów misternie ułożony, ofiarowany kaplicy przez Konstancję hr. Edwardową {{pp|Raczyń|ską}} {{tns|{{Grafika z podpisem | file = Rzepecka Poznań p031.jpg | width = 300px | align = right | cap = {{c|Kaplica królewkska w katedrze.|w=85%|przed=10px|po=20px}} }}}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 59436ao32l591q45gewmo9qbd3kv3p6 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/251 100 1142293 3697568 3693374 2024-10-26T22:11:44Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ 3697568 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /><br /><br /></noinclude>{{c|{{roz*|SPIS RZECZY}}|w=120%|po=20px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/I|I]]&nbsp; Mickiewicz wraca do kraju|5|400px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/II|II]]&nbsp; Wyścigi|13|400px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/III|III]]&nbsp; Kukułka|43|400px}} {{SpisZw||&nbsp;{{tab}}Wezwanie|45|400px}} {{SpisZw||&nbsp;{{tab}}Samo wydarzenie|47|400px}} {{SpisZw||&nbsp;{{tab}}I już wracamy|82|400px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/IV|IV]]&nbsp; Polityka|83|400px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/V|V]]&nbsp; Gucio|125|400px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/VI|VI]]&nbsp; Ostatnie imieniny|163|400px}} {{SpisZw||&nbsp;{{tab}}O trzy stoliki dalej|165|400px}} {{SpisZw||&nbsp;{{tab}}Ostatnie imieniny|168|400px}} {{SpisZw||&nbsp;{{tab}}Przez wodę, ziemię, ogień|226|400px}} {{SpisZw||[[W cieniu zapomnianej olszyny/VII|VII]]&nbsp;Zakończenie|231|400px}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5s713flsrud6cg3bauo75ynrumkzgb0 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/238 100 1142752 3697538 3407001 2024-10-26T21:33:51Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697538 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /><br /></noinclude>{{c|PRZEZ WODĘ, ZIEMIĘ, OGIEŃ...|w=120%|po=20px}} {{tab}}{{Rozstrzelony|Uśmiech planów dalekiej przyszłośc}}i...<br> {{tab}}Wspominałem już nieraz co się stało z całym naszym domem. Sprzedać trzeba było wszystko pokolei. Tureckie firanki z perskiego sklepu, gdzie mama pierwszy raz zemdlała, znalazły się u innych ludzi, i nasz „wyjątkowy“ fortepian, i wszystkie futra, i serwis w róże czerwone, i wszystko.<br> {{tab}}Inne rzeczy, mniejszej wagi, poznikały same.<br> {{tab}}Ludzie mówią, że przedmiot, szklanny, drewniany, tani czy kosztowny, wielki czy mały nie żyje, nic nie rozumie. Ależ nieprawda! Żyje bardzo rozsądnie, trwa wiernie i cierpliwie. Dopiero, gdy w nas serca, czy wierności brakuje, ubywa jej z przedmiotu onego. Nie przyjdzie do ciebie pozłacana taca z pod lustra, nie nawinie się nóż do rozcinania kartek, który ongiś z taką radością ukradkiem brałeś do ręki, już nie posłuży kosz na stare papiery.<br> {{tab}}To, owo i dziesiąte, porzucone, obejrzy się samo za swym losem, już nie trwa na swem miejscu zwykłem, odeszło, znikło. Poszukało sobie innego posterunku.<br> {{tab}}Z całego domu, z wszystkich sześciu pokoi został mi w notesie bilet, pamiętnego wieczora napisany. a zaczęty od słów — „Niniejszem zaświadczam, że syn mój...“<br> {{tab}}Ostatni bilet w sprawach szkolnych, już nie użyty wcale.<br> {{tab}}Następnego dnia nie poszliśmy do gimnazjum. Cały dom przeraził się nagle choroby maminej.<br> {{tab}}Tak przyszło jedno za drugiem, — nieszczęście<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 044a5x4jrjc2tydpgicvi9wosnq7e21 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/237 100 1142754 3697532 3407044 2024-10-26T21:28:55Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697532 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>głowę do jej kolan, zacząłem niespodzianie opowiadać wszystko od początku.<br> {{tab}}Wszystko, za cały ten czas.<br> {{tab}}Wszystko, z ogromnym wstydem.<br> {{tab}}Choć nigdy, nigdy nie będzie można na to poradzić, Janinka i tak wybrała już Dworskiego. Wszystko razem na wieki przepadło.<br> {{tab}}— Nie przepadło, — pocieszała mnie matka. — Może nie kochałeś Janinki?... Gdybyś ją {{Rozstrzelony|naprawd}}ę kochał, możeby wszystko inaczej wypadło?!<br> {{tab}}— Cóż mogło wypaść inaczej? — płakałem niepocieszony.<br> {{tab}}— Może nie zrobilibyście mi tej krzywdy? — Mama zdziwiła się mądrości własnych słów: — Mój kochany, wszystkie wielkie uczucia spotykają się w sercu człowieka radośnie. Jedno drugiego nie potrzebuje w cień spychać. Może dlatego nie miałeś czasu dla mnie, że niedość kochałeś Janinkę?!<br> {{tab}}Siedziałem z głową wspartą na kolanach, cierpliwie głaskany po włosach. Zasypiałem prawie, gdy mama przypomniała mi ów bilet, na jutro, do gimnazjum.<br> {{tab}}Zabrałem go oczywiście.<br> {{tab}}Gdym przymykał za sobą drzwi, mama wciąż jeszcze siedziała za biurkiem. Z nad galeryjki widać było czoło mamine, pełne drżących cieni i ten dziwny niczem niewzruszony uśmiech {{Rozstrzelony|planów dalekiej przyszłośc}}i...<br><br /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4bhj0975upxn66gh14uaown4ne4kt9g Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/242 100 1142756 3697558 3407006 2024-10-26T21:47:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697558 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>świat. Nie ustanę, nie spocznę, nie wytchnę, dopóki z pod pokładu nie zawołasz ku mnie, twarz od ognistej czeluści odwróciwszy:<br> {{tab}}— {{Rozstrzelony|Mój braci}}e!..<br><br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bkwlhaclcqd605on2n44hyk501jw4sf Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/243 100 1142757 3697559 3407008 2024-10-26T21:48:13Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697559 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /><br /><br /><br /></noinclude>{{f|align=right|prawy=15%|'''''ZAKOŃCZENIE'''''|w=160%}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7bw6cbpph04p91zstobikfezoyyiurt Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/245 100 1142761 3697560 3407016 2024-10-26T21:55:08Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697560 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /><br /><br /><br /></noinclude>{{tab}}''Książkę tę zaczynałem w jesieni. Bardzo piękne pogody szły po niebie. Przez otwarte okno wpadały na mój stół przeróżne prochy jesienne, drzewne, roślinne, chyba nasiona!''<br> {{tab}}''Rozmaite pyły brunatne, szare; jakieś życie tajemnicze, przyszłe, uskrzydlone niewinnym ciężarem i jakżeby tu powiedzieć?.. uskrzydlone ciężarem i świętą swoją bezdrożnością. Pyły, prochy, dużo słońca, listki akacyj i głosy moich dzieci''.<br> {{tab}}''Skończyłem zaś tę książkę w zimie, w mieście, w obliczu ściany ogromnej, zlanej deszczem. Naprzeciw, za czarną szybą na pierwszem piętrze czesze siwe włosy jakaś pani; w oknie drugiego piętra stoją trzy puste doniczki po kwiatach; na trzeciem piętrze, przy fikusie, w mętnym blasku popołudnia nawleka igłę mała dziewczynka''.<br> {{tab}}''Ściana wilgotna od deszczu, ludzie, których widzę za szybami, plusk wody w rynnach, wszystko to nie ma w tej chwili żadnego znaczenia. Książka jest już skończona!''<br> {{tab}}''Siedzę jeszcze przed otwartym zeszytem, a równocześnie jakobym wracał z dalekiej wyprawy... Myśli, które tu czekają, z powracającemi myślami nie mogą się powitać, ani połączyć, ani nawet zbliżyć''.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6iuckcwmy17fbiu4yoksvictno9taqm Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/249 100 1142764 3697567 3407042 2024-10-26T22:10:13Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697567 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>''dziecka, nie jest zaiste rzeczą nadzwyczajną. Ale jest rzeczą wielką, gdy ten głos dziecka woła w obliczu ścian nieprzemożonej tajemnicy'':<br> {{tab}}''Walczymy z tobą! Walczymy!''<br><br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|KONIEC|w=120%}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6v5rxg9foq9akcj6yzjcc0qx3cpx61s Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/230 100 1142927 3697514 3407286 2024-10-26T21:09:18Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697514 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Dworski trzymał ją i mnie za ręce, patrzył w sufit ołowianem spojrzeniem i powtarzał:<br> {{tab}}— Albo — albo, aut — aut, entweder — oder, ou — ou...<br> {{tab}}Janina powiedziała otwarcie, że gdybym miał nawet sto dwadzieścia powozów, i tak nie zapomni mnie do końca życia. Ale zostanie z Dworskim.<br> {{tab}}— Ty! — odepchnęła mnie od siebie, — jesteś {{Rozstrzelony|zanadto niemożliw}}y!..<br> {{tab}}Odepchnięty, upadłem. Potem, jak podlec, korzyłem się przed Stefanem. Błagałem go o pomoc. Stukał mi lekko kamertonem po głowie i śmiał się triumfująco.<br> {{tab}}I nagle, znaleźliśmy się z Irzkiem przy oknie zamkniętem, po którego szybach ściekała ulewa.<br> {{tab}}Irzek wypowiedział jedno jedyne słowo:<br> {{tab}}— Dom.<br> {{tab}}Wyszliśmy bez pożegnania.<br> {{tab}}Koło pomnika Sobieskiego w gęstej ulewie zatrzymaliśmy się. Irzek zdjął czapkę. Ja też. Cóż nas {{Rozstrzelony|tera}}z obchodziło, że nam deszcz głowy zmywał?!<br> {{tab}}— Zapomnieliśmy w winiarni książek!<br> {{tab}}Odpowiedziałem: — Naturalnie!<br> {{tab}}Ruszyliśmy dalej, ramię przy ramieniu, jak sybiracy Grottgera.<br> {{tab}}Na ulicy naszej chwycił mnie Irzek za rękę i wykrzyknął:<br> {{tab}}— Czy widzisz dobrze numery?!<br> {{tab}}Odpowiedziałem: — Widzę!<br> {{tab}}Stanęliśmy pod naszym. Pod dziewiątym. Tysiące kłamstw przelatywało mi przez głowę. Irzkowi też, wszystkie były głupie, śmieszne, marne.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> o9osjx9y6ttxl3k60rdo59hfx4aftsn Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/233 100 1142928 3697522 3407287 2024-10-26T21:15:21Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697522 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Między pierwszem piętrem a drugiem usiedliśmy na schodach, płacząc gorzko.<br> {{tab}}— Nam też nie dzieje się tak świetnie, — pocieszał nas Irzek, — zlani deszczem, biedni... Masz sińca pod okiem od Dworskiego. A co będzie z książkami?!<br> {{tab}}Dźwignęliśmy się wyżej.<br> {{tab}}Oto drzwi naszego mieszkania z miedzianą tabliczką nazwiska. Irzek dotknął tabliczki, — jakby z tego mógł wyniknąć ratunek.<br> {{tab}}Długą chwilę milczeliśmy z zapartym oddechem, nareszcie przyszła Irzkowi {{Rozstrzelony|ostatni}}a myśl do głowy! Nie dzwoniąc wcale, zaczniemy odrazu, „jakby nigdy nic“, Stefana Kyrje. Co z tego {{Rozstrzelony|pote}}m wyniknie, niewiadomo, w każdym razie my {{roz|tak}} zaczniemy.<br> {{tab}}Prześpiewaliśmy Kyrje do połowy, gdy za drzwiami rozległy się kroki...<br> {{tab}}Spłoszony szum maminego głosu, parę słów ojca i znów cisza.<br> {{tab}}Zdrętwieliśmy.<br> {{tab}}Irzek szepnął: — Odeszli...<br> {{tab}}Łzy nam płynęły z oczu.<br> {{tab}}Irzek wziął na odwagę i począł lekko pukać. Lekko, bardzo ostrożnie.<br> {{tab}}Nic.<br> {{tab}}Troszeczkę mocniej.<br> {{tab}}Nic.<br> {{tab}}Splótłszy się w bratnim uścisku, siedliśmy pod progiem. Nagle powstaliśmy razem. Irzek spytał mnie oczami. Oczami odpowiedziałem, — tak... Wyciągnął rękę do dzwonka i leciusieńko zadzwonił.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> daoq8007lu8odiqje3pqxouw2jd8iay Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/239 100 1142932 3697547 3407291 2024-10-26T21:38:13Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697547 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>i śmierć sama... Ale ty przecie nigdy nie czekasz, szybkie życie! Samo po mnie wybiegasz i idziesz ze mną coraz prędzej, biegnę koło ciebie wytrwale, już mnie wyprzedzasz, ledwie za tobą nadążam. Stoimy w wielkiej wojnie, podążasz jeszcze prędzej, dogonić cię nie mogę. Wszystkie kąty kraju naszego trzeba umieść teraz, urządzić, na nowo jeszcze raz pokochać, — aż oto jadę przez ocean na okręcie, w sprawach mojej ojczyzny za morze.<br> {{tab}}Miesiąc luty chmurzy się dokoła po przestrzeniach otwartych w nieskończoność. Przez sine, głośne wody przewijają się ryby olbrzymie, które płyną z głębin niewiadomych.<br> {{tab}}Potężna śruba okrętowa uderza pod pokładem mocno, natarczywie. Jest w tem tętnie maszyny muzyka woli naszej. Naprzód, naprzód i naprzód!<br> {{tab}}Otoczeni tu jesteśmy wszystkiem, cośmy dotąd wytworzyć zdołali, o co się w dziejach naszych ziemskich tak śmiertelnie bijemy. Zbytek, wygoda, niklowane rączki, poręcze, dywany, jedwab, światło elektryczne, cygara, dym węgla, zapach perfum i tłuszczów oczyszczonych.<br> {{tab}}Wystarczy jednak sięgnąć ręką za barjerę okrętu, — przez krótkie palce nasze płynie nieskończoność widoku, pośród której, na tych wodach, na tym stopniu szerokości niczem i niczem i niczem jesteśmy po wieki.<br> {{tab}}Myśl moja skora, lecz zaiste, jakże malutka płuży wśród tej nieskończoności. Wznosi się, opada, słów żadnych nie znajduje, podrzuca drobne pytania, by wracać wkońcu ku prostym chwilom dzieciństwa i nieporadnie, zamykać pierścień swego czasu...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 53c3r32dhq58txaxvjf1gb8nz63pz5a Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/240 100 1142933 3697555 3407292 2024-10-26T21:42:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697555 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Wieczorami siadamy w barze, przy kieliszku, przy kartach ja i rozmaici podróżni. Palą małe fajeczki. Patrząc w puste szyby, opowiadają sobie z pobłażliwym śmiechem, skąd się wzięli na tym okręcie, co ich tu przyniosło, dokąd dalej pojadą, gdy się na brzegu znajda.<br> {{tab}}Słychać nazwy krajów odległych, miast niespodziewanych, półwyspów dalszych, niż czwarta klasa gimnazjalna.<br> {{tab}}Dziś po południu zebraliśmy się w barze na chwilę tylko. Idziemy oglądać maszyny okrętowe. Schodzi się tam po schodach żelaznych, cieniutkich, niby po twardych, stalowych pajęczynach.<br> {{tab}}Coraz niżej, coraz goręcej.<br> {{tab}}Należy kroczyć ostrożnie, w sinem świetle, wszędzie obracają się metalowe ramiona, wiązadła, golenie, broczące oliwą gruczoły. Na szerokich pasach transmisyj ślizga się światło ruchu, — nie można mówić w rozgłośnych jękach mechanicznego obrotu.<br> {{tab}}Do hali pieców okrętowych.<br> {{tab}}Gdybym się nie wstydził, padłbym tu na kolana, krzycząc:<br> {{tab}}— Nie będziemy jeździli przez żadne oceany, nie chcemy już wyrobów, stali, niklu, złota, platyny, blachy, żelaza, wyrzekamy się potrzeb najprostszych, ale nie stójcie, ludzie, w tym żarze straszliwym!<br> {{tab}}Ogarnia nas przestrzeń czworoboczna, pół-ciemna, zamknięta zewsząd olbrzymiemi piecami. Ogień w nich wyje, przewraca się, upada, znów powstaje straszny i zwichrzony.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6dwz4vwoesrj0252gd4fg2wwidxqq1n Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/241 100 1142934 3697557 3407293 2024-10-26T21:47:05Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697557 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Półnadzy palacze wrzucają raz po raz pełne łopaty węgla. Nie można sobie wyobrazić cięższej pracy!<br> {{tab}}Pot leje się z ludzi, paruje nad nimi tumanem, oczy mają od żaru białe, puste, jakgdyby samym śluzem patrzyli. Przez wszystkie mięśnie tęży się troska pracy, podkreślona cieniami wysiłku.<br> {{tab}}Jeden z owych palaczów odpoczywa pod ścianą. Wsparł ręce na łopacie. Po twarzy, młodej jeszcze, aż za obręb trykotowej koszulki spływają strugi potu. w których pierś cała lśni, niczem ulana z ołowiu.<br> {{tab}}Do tego człowieka {{Rozstrzelony|musz}}ę podejść.<br> {{tab}}Podszedłem, szukam w {{Korekta|porfelu|portfelu}} dwóch papierowych dolarów. Jak na walutę mego kraju dużo... Jak na dobry uczynek za mało. Jak na napiwek, — doskonale.<br> {{tab}}Wszystko razem wysoce niemoralne!<br> {{tab}}Daję nareszcie te dwa papierowe dolary.<br> {{tab}}Palacz spostrzegł pierwszy, że, wyciągając z portfelu pieniądze, upuściłem na podłogę jakąś karteczkę. Schylił się szybko i podał ją uprzejmie.<br> {{tab}}Podał ją z czułym uśmiechem człowieka, który nie ma nadziei, z dobrze mi znanym uśmiechem {{Rozstrzelony|planów dalekiej przyszłośc}}i...<br> {{tab}}Podziękowałem. Patrzę, co to za kartka?<br> {{tab}}Stary, pożółkły, jakże już wygnieciony bilet, zaczynający się od słów: — ''Niniejszem zaświadczam, że syn mój''...<br> {{tab}}Zaprawdę, — matka moja pośpiesza z drogi niepowrotnej otrzeć tu pośród kotłów twoje czoło zroszone! Człowieku nieznanej doli, mowy i przygody: — idę ku tobie teraz przez ziemię, wodę, ogień, idę przez cały<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hfwh2ofec0p8xfy1zy9kg9p3kuspu37 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/246 100 1142935 3697561 3407294 2024-10-26T22:00:38Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697561 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}''Dzieje się tak na świecie od lat miljonów, zawsze. Inaczej zaczynamy, inaczej kończyć nam wypadnie. Tak samo jak tę książkę, życie kiedyś zakończę, wiecznym przypadkiem niewiadomej śmierci — inaczej''.<br> {{tab}}''Może w ogrodzie na ławce, z jesiennym prochem drzew na zgarbionych ramionach; o wschodzie, o zachodzie, w nocy, czy też o świcie; czy też może naprzeciw jakiejś kamienicy, z rzędu tysiąca innych, właśnie w chwili, gdy na drugiem piętrze przestawiać ktoś będzie puste doniczki, a na trzeciem przy fikusie mała dziewczynka nawlecze nitkę''.<br> {{tab}}''Tak samo Ty, mój dobry Czytelniku, tak samo ja, tak samo wszyscy ludzie wszędzie, na całym świecie''.<br> {{tab}}''Pocóż więc tyle trudu, serca, pracy?!''<br> {{tab}}''Doskonale wiem poco! By nie być tylko cieniem, by nie być czemś mniejszem, gdy można być czemś większem. By nie być tylko sobą, lecz sobą i Tobą. By żyć nie raz, by umierać nawet nietylko jako ja, lecz jako ja i Ty, i on, i tamci, i choćby wszyscy!''<br> {{tab}}''Gdyż, jeżeli przejąłeś się mą książką, ona właśnie, czyli prawie ja, z Tobą, z wami żyć, z wami umierać będziemy: — cały ten świat, matka moja i ojciec, Filipina, dzielna zwycięska Adela, ów nieznośny kiełbasiarz, pan Kossak Juljusz, najukochańszy Gucio, stryj Ernest, wynalazca nieprzemakalnej dachówki, wuj-doktór, który się uczył na „Kinderspitalgasse“ w Wiedniu, nasz drogi Tanczuś, i ten Ogór chytry i syn Gucia, o którym nie wolno ci nigdy zapomnieć, i Tomasz szanowny, i pan Białkowski w postaci cesarza Wilhelma Pierwszego Starego, i pan Finkiel ze spiętrzoną mydliną na palcu''.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8if6sdiebn9cxvi1zoodtj25f8m6zfj Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/247 100 1142936 3697562 3407295 2024-10-26T22:04:59Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697562 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}''Cały ten świat! Zgódź się jednak, że w tym świecie nie zauważyłeś wcale i wcale się nie upomnisz o pewną osobę, którą Ci tu już po wszystkiem przypominam. Występowała dość często w toku tych opowiadań, a jednak wcale w Twem sercu nie żyje, ani się z niem cieszyć, ani z niem umierać nie będzie''.<br> {{tab}}''Wspomniałem o niej w Mieście Mojej Matki, sądziłem, że tu w drugim tomie odegra jakąś rolę, ale i tu czasu na nią zbrakło i miejsca nie stało''.<br> {{tab}}''Już chyba wiesz, — myślę o ciotce!''<br> {{tab}}''Dlaczegoż to nie widzimy jej podczas Śmierci Tanczusia, dlaczego podczas wyścigów nie chwyciła za rękę mojej matki, dlaczego Gucio, rodzony brat tej naszej ciotki nie oparł skołatanej głowy o jej ramię tam, w zimnej centrali owocowej, gdzie chciał w mur wrastać na wieki?! Dlaczego, gdy zaczęto strzelać na rynku podczas „polityki“, nie zawołała do nas: Chodźcie tu, chłopcy, ja wam opowiem coś innego!''<br> {{tab}}''Cóż wiesz o ciotce? Że „nie da sobie grać na nosie“, potrafi może męża „znienacka ukropem oblać”. Że samozwańczo jeździła na moim Bałwanie i, jako udawaczka wyglądała z wagonu, wybierając się w podróż poślubną, na którą Gucio kupił bukiet za drogi''.<br> {{tab}}''Czy dzięki temu możesz pamiętać, możesz choć trochę kochać tę osobę? Nic podobnego! Więcej Ci z pewnością zależy na biednym nauczycielu muzyki, który na weselu ciotki wypowiedział mowę'':<br> {{tab}}„''By wśród prawdziwej muzyki życia wspominać niekiedy także i muzykę tonów''”.<br> {{tab}}''Miły Czytelniku! Z przykładu powyższego lepiej, niż''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> equ9yj26ytezc24cou1i90s1orf98wu Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/248 100 1142937 3697566 3407296 2024-10-26T22:09:20Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697566 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>''z filozofji, którą może zawiera ta książka przenikniesz moją myśl''.<br> {{tab}}''Napisałem te oba tomy, aby nie być tym kimś, który biegał, ruszał się, odziewał, i był tylko sobą, tak zawsze, tak dalece sobą, a nigdy niczem więcej, że oprócz tego właśnie, niema o nim nic, nic, zupełnie nic do napisania!''<br> {{tab}}''Powiesz mi: Wielkie rzeczy! Po latach kilkudziesięciu zaginie w ludzkiej pamięci i moja książka, i ta ciotka obojętna, narówni z innemi, pełnemi serca postaciami!''<br> {{tab}}''Powiesz mi: Na to wogóle niema żadnej rady! W powodzi lat i uczynków nic dłużej zatrzymać się nie da, wszystko wreszcie na wieki musi się zakończyć, nawet Dante w białej ślicznej oprawie, choćby była z samej platyny''.<br> {{tab}}''Powiesz mi: Po miljonach lat cała ziemia przemieni się do niepoznaki i na miejscu, gdzie zaczynałeś tę książkę, na miejscu, gdzieś ją kończył, lodowce będą krzepły w ciszach niezgłębionego milczenia''.<br> {{tab}}''Odrzeknę na to: mimo wszystko, wtedy, gdym żył, walczyłem, by być sobą. Tobą, nim, jeszcze innym, każdym! Na brzegu nicości niechybnej walczyłem wszystką swą siłą o swoją wieczność nieskładną. Mówisz mi, że całe wieki lodów spłyną tu na zawsze? Odpowiadam ci słowami starego nauczyciela fortepianu: wśród prawdziwej muzyki życia wspomnij niekiedy także muzykę tonów! Oto mnie masz! Leżę u Twych stóp, jak rozłupany orzech. Widzisz, jak małem jest to ziarnko prawdy, która mną porusza. Trzeba to było jednak powiedzieć i sądzę, że niema w tem żadnego wstydu. Być prochem jesiennym, być tylko pyłem bezdrożnym, liściem akacji, głosem''<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6rykzk88tzsiwgj649zxkjvyrv9ts6t Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/234 100 1142941 3697525 3407309 2024-10-26T21:18:04Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697525 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Jęknęło, jak mucha.<br> {{tab}}Nie mogliśmy mówić do siebie, usta nam drżały w niewymownym płaczu.<br> {{tab}}Irzek zatrzymał oddech w piersiach i zadzwonił długo, z całych sił.<br> {{tab}}Czemu Jan nie otwiera, nasz służący?! Czemu Jan nie otwiera?...<br> {{tab}}Rozległy się znowu kroki ojca. Ciężkie i miarowe.<br> {{tab}}Cofnęliśmy się od drzwi. Uchyliły się powoli, jakby nie wiedziano, komu się otwiera?...<br> {{tab}}W ostatniej chwili postanowiłem ratować nas żartem.<br> {{tab}}Gdy się lakierowane odrzwie uchyliło, chciałem zapytać: — Czy tu mieszkają państwo?.. I dodać nasze nazwisko.<br> {{tab}}Nie mogłem!<br> {{tab}}Na progu stanął ojciec i spytał:<br> {{tab}}— Czem można panom służyć?<br> {{tab}}Oparci o mur, zamachaliśmy rozpaczliwie rękami. W głębi przedpokoju ukazała się mama, w imieninowej sukni, blada, jak ściana. Ojciec powtórzył: — Czem mogę panom służyć — i odszedł do salonu.<br> {{tab}}Wpadliśmy za {{Rozstrzelony|nim}}i, jak szaleni.<br> {{tab}}Przez otwarte okna szumiał ogród. meble, rozstawione po wizycie gości inaczej, niż codzień, nie puściły nas naprzód.<br> {{tab}}Irzek zatoczył się, zaczął coś mówić, gdy nagle mama krzyknęła:<br> {{tab}}— Ależ słuchaj! Oni są pijani!!!<br> {{tab}}Nie zapomnę owego „co“, którem odpowiedział ojciec. Podszedł do nas, przypatrzył się uważnie, badawczo,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2nusscm28hxjxopkom04d27grpgbc1r Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/235 100 1142942 3697527 3407308 2024-10-26T21:21:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697527 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>jakby nie synom własnym, lecz nieznanym, rzadkim okazom zwierzęcym, czy też roślinnym.<br> {{tab}}— Wcale nie pijani, — bełkotał Irzek, starając się ustać spokojnie. Nie udało mu się, niestety, i upadł na krzesło bezwładnie.<br> {{tab}}Chcąc nas koniecznie ratować, jąłem opowiadać o Dworskim. Miało to „zmierzać“ do winiarni. Zapomniałem jednak, o co chodzi. Z rozumnych, bardzo tkliwych słów moich wyłonił się niespodzianie krzak starego bzu.<br> {{tab}}— Trzeba to zrozumieć, zrozumieć ostatecznie, jaśminy i bzy!<br> {{tab}}— Rozumiem. — Ojciec uśmiechnął się, wziął obu pod ręce, wyprowadził do naszego pokoju. Kazał się natychmiast położyć. Rzecz nie do wiary, porobił z ręczników kompresy i zawiązał je nam na czołach.<br> {{tab}}— Durnie, co za durnie! — powtarzał przez cały czas tej operacji.<br> {{tab}}Słyszałem jeszcze, jak mówił do płaczącej w salonie mamy: — Masz, zaczynają się już mężczyźni — i zasnąłem.<br> {{tab}}Obudził mnie przerażający lęk.<br> {{tab}}Deszcz szumiał po liściach. było już całkiem ciemno. Przez uchylone drzwi wpadało światło z któregoś pokoju wąską szczeliną. Wyskoczyłem z łóżka, przekonany, że {{Rozstrzelony|nagl}}e niema już naszego domu!<br> {{tab}}Że się rozwiał na zawsze?!...<br> {{tab}}Pobiegłem do przedpokoju, po płaszcz i dalej do salonu. Stąd, między meblami, ostrożnie, na palcach, doszedłem do buduaru.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mk8l077gb9krqy524km3yx2uf6shbhx Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/236 100 1142943 3697530 3407310 2024-10-26T21:25:38Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697530 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Mama siedziała przy biurku nad papierem listowym. Dopiero w ciszy, wieczorem widać było, jak jej skronie siwieją. Każdyby zobaczył odrazu.<br> {{tab}}Chłonąc zapach deszczu, spozierała przed siebie w ogród, z dziwnym uśmiechem swoich planów przyszłości.<br> {{tab}}Smutna musiała być! Na całem czole we wszystkich nieznacznych wgłębieniach drżały cienie.<br> {{tab}}— Mamo...<br> {{tab}}Ocknęła się. Mówiąc cicho, — to ty? — podała mi przygotowany zawczasu na galeryjce swój bilet wizytowy.<br> {{tab}}Było wypisane na nim:<br> {{f|align=left|lewy=25%|{{tab}}''Niniejszem zaświadczam, że syn mój z powodu moich imienin nie mógł się na dzisiaj przygotować''.}} {{f|align=right|prawy=10%|''Z głębokim szacunkiem''}} {{tab}}— A imieniny, mamo?...<br> {{tab}}Zwróciła lekko głowę:<br> {{tab}}— Jakież mogły być {{Rozstrzelony|bez wa}}s imieniny?<br> {{tab}}— A ojciec? — spytałem szeptem.<br> {{tab}}— Poszedł się przejść i jeszcze raz nadać depeszę.<br> {{tab}}— Na taki deszcz? Przejść się?... — Łzy napłynęły mi do oczu: — A czy to prawda, że musimy zwijać całe mieszkanie i wszystko?<br> {{tab}}Patrząc przed siebie, w szumiący ogród, odpowiedziała:<br> {{tab}}— Prawda. Myślę, że to były ostatnie moje imieniny...<br> {{tab}}Wtedy rzuciłem się ku niej z płaczem, który płynął już nie z oczu, lecz prosto z serca. I wtedy, przykładając<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8n0z3oq4pn5yx00vesxh2j98p5ijsh0 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/210 100 1143451 3697473 3408607 2024-10-26T19:21:45Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697473 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ukryta w duszy pewność, ta sama, której na każde zawołanie doświadczają bohaterowie, od Achillesa przez Grażynę do wojny boerskiej włącznie, — mówiła mi, że bez powozu {{Rozstrzelony|na ni}}c nie zgodziłaby się moja Nina.<br> {{tab}}Pozostawało jedno: odczuwać stale {{Rozstrzelony|rzeczywist}}y smutek.<br> {{tab}}Całemi dniami w każdej wolnej chwili grałem na fortepianie z zeszytu Pieśni bez słów Mendelsohna<ref>{{Przypiswiki|Obecnie prawidłowa pisownia nazwiska tego kompozytora to ''Mendelssohn''.}}</ref> marsza żałobnego e-mol.<ref?{{Przypiswiki|Prawidłowy zapis tonacji marsza to ''e-moll''.}}</ref> Robiło się to w tym celu, by wkońcu {{Rozstrzelony|kto}}ś się zaniepokoił i zapytał chociażby odniechcenia:<br> {{tab}}— Czemuż grasz ciągle tego marsza?<br> {{tab}}Zaniepokoiła się tem całkiem inna osoba, niż mogłem był przypuszczać, mianowicie w niedzielę przed południem nasz stary doktór, Lukas, który leczył mamę a poza tem na nic i na nikogo uwagi nie zwracał.<br> {{tab}}Doktór Lukas, wyszedłszy z buduaru mamy, zamknął za sobą drzwi i wysoki, siwy, zatrzymał się na środku salonu. Czarny surdut doktora aż lśnił od śnieżnego blasku naszych trzech wielkich okien.<br> {{tab}}Zachęcony obecnością słuchacza, waliłem jeszcze mocniej swego marsza.<br> {{tab}}Lukas zbliżył się. Kroczył po dywanie cicho, jak duch. Stanąwszy blisko, wziął mnie pod brodę suchą, zimną ręką i spojrzał w oczy. Przerwałem muzykę, wszystka krew zbiegła mi do serca: w spłowiałych źrenicach doktora rozciągała się głęboka ciemność.<br> {{tab}}Pochyliwszy się, owiał mnie straszliwym zapachem karbolu i spytał bardzo spokojnie:<br> {{tab}}— Czy uczysz się {{Rozstrzelony|teg}}o, mój chłopcze?<br> {{tab}}Nie wiedziałem co odpowiedzieć.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 36qp431zyfg1gtanrbb3oyt7lu8w7dr 3697474 3697473 2024-10-26T19:23:27Z Alenutka 11363 szablon 3697474 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ukryta w duszy pewność, ta sama, której na każde zawołanie doświadczają bohaterowie, od Achillesa przez Grażynę do wojny boerskiej włącznie, — mówiła mi, że bez powozu {{Rozstrzelony|na ni}}c nie zgodziłaby się moja Nina.<br> {{tab}}Pozostawało jedno: odczuwać stale {{Rozstrzelony|rzeczywist}}y smutek.<br> {{tab}}Całemi dniami w każdej wolnej chwili grałem na fortepianie z zeszytu Pieśni bez słów Mendelsohna<ref>{{Przypiswiki|Obecnie prawidłowa pisownia nazwiska tego kompozytora to ''Mendelssohn''.}}</ref> marsza żałobnego e-mol.<ref>{{Przypiswiki|Prawidłowy zapis tonacji marsza to ''e-moll''.}}</ref> Robiło się to w tym celu, by wkońcu {{Rozstrzelony|kto}}ś się zaniepokoił i zapytał chociażby odniechcenia:<br> {{tab}}— Czemuż grasz ciągle tego marsza?<br> {{tab}}Zaniepokoiła się tem całkiem inna osoba, niż mogłem był przypuszczać, mianowicie w niedzielę przed południem nasz stary doktór, Lukas, który leczył mamę a poza tem na nic i na nikogo uwagi nie zwracał.<br> {{tab}}Doktór Lukas, wyszedłszy z buduaru mamy, zamknął za sobą drzwi i wysoki, siwy, zatrzymał się na środku salonu. Czarny surdut doktora aż lśnił od śnieżnego blasku naszych trzech wielkich okien.<br> {{tab}}Zachęcony obecnością słuchacza, waliłem jeszcze mocniej swego marsza.<br> {{tab}}Lukas zbliżył się. Kroczył po dywanie cicho, jak duch. Stanąwszy blisko, wziął mnie pod brodę suchą, zimną ręką i spojrzał w oczy. Przerwałem muzykę, wszystka krew zbiegła mi do serca: w spłowiałych źrenicach doktora rozciągała się głęboka ciemność.<br> {{tab}}Pochyliwszy się, owiał mnie straszliwym zapachem karbolu i spytał bardzo spokojnie:<br> {{tab}}— Czy uczysz się {{Rozstrzelony|teg}}o, mój chłopcze?<br> {{tab}}Nie wiedziałem co odpowiedzieć.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4zj4yd5ntdwiog7fdnrcfhqzjm2vlxs Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/203 100 1143452 3697447 3408608 2024-10-26T18:48:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697447 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Irzek szurgnął pod stołem nogą na powitanie, bąknął z nad książek: — Mam dużo {{Korekta|zadane.|zadane,}} — i dalej siedział, jak zbój.<br> {{tab}}— Chodź, — zawołałem do Janinki, — pokażę ci mego Dantego. Miałem, ująwszy tom w rękę, przechylić się i do ucha wyszeptać:<br> {{tab}}— Nic więcej w życiu nie boli...<br> {{tab}}Gdy nagle Irzek: — Co tam Dante, jak ci pokażę ryciny, to zdębiejesz.<br> {{tab}}Zamiast rycin, gdy tylko zwabił ją do siebie, zaczął pokazywać idjotyczne sztuki z kartami. Śmiała się na cały głos, siedziałem przy oknie samotny.<br> {{tab}}W duchowym sensie, — „sępy roznosiły mnie po szczytach Kaukazu“... Trzeba to było przerwać za wszelką cenę. Psyknąłem porozumiewawczo, poszliśmy z Irzkiem za szafę. Bez jednego słowa położyłem sobie na dłoni scyzoryk, wykładany kością słoniową.<br> {{tab}}— Chcesz?...<br> {{tab}}Na co Irzek: — Dobre, już mnie niema.<br> {{tab}}W słowie „dobre“ mieściło się wszystko. Sprzedał mi ewentualnie Janinę za miskę soczewicy.<br> {{tab}}Zostaliśmy sami. Matki nasze rozmawiały w buduarze. Świeciło się we wszystkich pokojach.<br> {{tab}}Tyle różnych rzeczy miałem na myśli. Należałoby coś powiedzieć. Ale co?<br> {{tab}}— A propos, — westchnęła Janinka, — czy to ty wziąłeś od nas Robinsona Szwajcarskiego i nie oddałeś?<br> {{tab}}Odpowiedziałem, że nie ja, i zkolei zapytałem, kiedy są {{roz|jej}} imieniny?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dvisti3ux3cxvdclcbivbszq74bhnxm Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/204 100 1143454 3697449 3408610 2024-10-26T18:52:32Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697449 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nie obchodziła imienin, lecz urodziny, ze względu na matkę, Niemkę. Chłopcy świętowali imieniny, córka urodziny. Spuszczając skromnie oczy, powiedziała dokładną datę.<br> {{tab}}Można oszaleć! Początek czerwca, ta sama data, co dzień imienin naszej matki. Dziwne zrządzenie losu, może nawet tajemnicze przeznaczenie?!<br> {{tab}}Wzięliśmy się za ręce i zaczęliśmy chodzić.<br> {{tab}}Po podwieczorku matki nasze rozmawiały w buduarze, na Dantego było za późno, wolałem wytłumaczyć Janince urządzenie naszego mieszkania.<br> {{tab}}Gdzie mamy jadalnię, jak się który pokój z drugim łączy, gdzie przebito na specjalne żądanie ojca drzwi w murze. Powiedziałem też, które firanki są najładniejsze.<br> {{tab}}Ma się rozumieć, przezroczyste, tureckie. W gabinecie ojca.<br> {{tab}}Poprosiłem, by stanęła za niemi. Wyglądała jak w promieniach tęczy.<br> {{tab}}Nie pamiętałem, ile te firanki kosztowały. W każdym razie szalenie dużo. Mama, wybierając je rok temu w perskim sklepie, pierwszy raz na serjo zemdlała.<br> {{tab}}— Masz tobie! — odpowiedziała Janina, głaszcząc zwiewną materję.<br> {{tab}}Opowiadanie o tym wypadku sprawiło, że wzięła mnie za ręce. Staliśmy naprzeciw siebie, wpatrzeni w podłogę. Puściliśmy się, kiedy przykre wrażenie całkowicie minęło.<br> {{tab}}Nie miała poatramenconych palców, Irzek łgał!<br> {{tab}}Przy tych firankach zdobyłem się na odwagę i powiedziałem: — Musimy się rozmówić.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7ekfhnav49snv97u5okuo2doktsspt3 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/205 100 1143455 3697454 3408611 2024-10-26T18:56:10Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697454 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Przeszliśmy znowu do salonu. Zacząłem zręcznie od przedmiotów gimnazjalnych, kto jaki lubi i ile bywa zadane. Odpowiadała spokojnie, rzucając od czasu do czasu powłóczyste spojrzenia.<br> {{tab}}Uczułem, że byłoby najlepiej rozmawiać o smutkach, rzeczach bez wyjścia, strasznych, które się już odstać nie mogą. Pociągnąłem ją do biurka mamy. Pokazałem piękne inkrustacje starożytnej galeryjki, przycisk z żelazną lilją na kamiennej podstawce i opowiedziałem o śmierci Tanczusia.<br> {{tab}}Wszystko, całą historję.<br> {{tab}}Janinka mrużyła powieki, nie wzięła mnie jednak {{Rozstrzelony|tera}}z za ręce. Może historja o Tanczusiu była za dawna?!<br> {{tab}}Wobec tego opowiedziałem w związku z tem biurkiem coś o wiele świeższego. Tu pisuje mama listy do ojca, martwi się, często nawet płacze. Z powodu złych przeczuć. Nie wierzy, żeby jeszcze mogła żyć długo.<br> {{tab}}Gdy powiedziałem to, jakgdyby wśród mebli i całego naszego mieszkania rozciągnęła się na jeden błysk sekundy ogromna cisza.<br> {{tab}}Janinka wzięła mnie za ręce.<br> {{tab}}— Irzkowi wszystko jedno, sama widziałaś, co to za człowiek, — dodałem, — ale ja bywam bardzo często nieszczęśliwy.<br> {{tab}}Nie można o tych rzeczach rozmawiać na jednem i tem samem miejscu. Wzięliśmy się pod ręce, by znów chodzić.<br> {{tab}}— Więc twoja mama choruje?! — Janina była zachwycona. „Na smutno“, ale olśniona.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hwphociusl90kiw8dw3ulvifweoikc3 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/206 100 1143456 3697455 3408613 2024-10-26T19:00:19Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697455 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Tak, — odpowiedziałem, stając z uśmiechem przy fortepianie w pozycji urny strzaskanej.<br> {{tab}}— Nigdybym nie przypuszczała, — westchnęła Janina, — że w tak pięknie urządzonem mieszkaniu można się jeszcze martwić.<br> {{tab}}{{Rozstrzelony|Wobec tego}} wypowiedziałem szeptem wiersz Danta. Janina nie zwróciła na te cudne słowa żadnej uwagi.<br> {{tab}}{{Rozstrzelony|Wobec tego — przypomniałe}}m sobie nagle, dlaczego biłem się ze Stefanem. Z zazdrości!<br> {{tab}}— Jak wy mnie wszyscy dręczycie! — Rozłożyła ręce bezradnie.<br> {{tab}}— Kto?!<br> {{tab}}— Wszyscy!<br> {{tab}}Okazało się, że Dworski zaprzysiągł i podczas całej tej wizyty, przechadzając się naprzeciw w parku miejskim, — {{Rozstrzelony|czek}}a. Czeka, aby się chociaż na sekundę ukazała w oknie.<br> {{tab}}Postanowiłem {{Rozstrzelony|raze}}m ukazać się. Przeraziła nas ta myśl niespodziewana. Chodziło o to, by Dworski ewentualnie nie popełnił samobójstwa. Mógł się na pierwszej lepszej gałęzi powiesić. Na własnym rzemieniu. Pamiętałem wybornie, że w przeciwieństwie do Stefana nosił spodnie tylko na pasku.<br> {{tab}}Janina spojrzała błagalnym wzrokiem. Niestety za późno. Już zbliżyliśmy się oboje do czarnej szyby. I stąd, {{Rozstrzelony|tem}}u Dworskiemu, ukrytemu w śnieżnych ciemnościach, poprzez wichurę świszczącą, poprzez gałęzie drzew, rozchybotanych na czarnem, mroźnem niebie, posłaliśmy kilkanaście pocałunków.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> p9fzhqkmjz48z6vd5ro8rv5fwre2nq3 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/207 100 1143457 3697456 3408614 2024-10-26T19:04:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697456 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Uczułem, że chwila ta jest ważniejszą od nie wiedzieć jak ważnych zaręczyn. Serce mi pękało z powodu Dworskiego, z drugiej strony ustawały wszelkie wątpliwości: Nina ''mnie'' wybierała.<br> {{tab}}Spuściłem story. Stała, oparta o ścianę, wzruszona.<br> {{tab}}— Musisz się namyśleć. — Ogarnęło mnie niebywałe przerażenie. Co będzie, jeżeli Janina zacznie się {{Rozstrzelony|rzeczywiści}}e namyślać?!...<br> {{tab}}— Wcześniej, czy później, zobaczysz, Dworski wszystko przepije!... Musi przepić. Tymczasem ja, zobaczysz! — Pierwszy raz w życiu użyłem wtedy skrótu {{roz|jej}} imienia. — Zobaczysz, {{Rozstrzelony|Nin}}o!<br> {{tab}}Owionęło mnie błogie gorąco, końce palców drżały, nasycone niepojętą radością.<br> {{tab}}— Ze mną będziesz całe życie jeździła powozem. Zaczniemy kiedy bądź, już wnet, jeszcze tej zimy.<br> {{tab}}Odpychała się ode mnie oburącz, jak od ściany. Podsuwałem usta, uderzała o nie lekko wnętrzem dłoni lub poduszeczkami palców. Och, nie były poatramencone!!...<br> {{tab}}Wobec tej chwili, właściwe pożegnanie stało się niczem. Banalną komedją. Potrzymałem Nince płaszcz pod szaragami, własnoręcznie wyjąłem warkocz na pelerynkę.<br> {{tab}}Cóż mogłem zrobić więcej?! Przez otwarte drzwi naszego mieszkania wyszło szczęście, wołając jeszcze ze schodów:<br> {{tab}}— Dobranoc!<br> {{tab}}Mama była w bardzo dobrym humorze po tej wizycie. Nie spodziewała się, że poczciwa Niemka jest tak prostą i naturalną kobietą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3o1q23sx7576324jy804yq8x07u0zf3 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/208 100 1143459 3697458 3408616 2024-10-26T19:07:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697458 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Może plotkuje, ale wszyscy lubimy trochę poplotkować. — Mówiąc to, kołysała się mama ostrożnie na bujaku. Po długiej chwili zaczęła się uśmiechać do siebie samej. Nie był to uśmiech wesołości, lecz marzenia, zwany przez nas uśmiechem przyszłych planów.<br> {{tab}}— O co chodzi? — spytałem cierpliwie.<br> {{tab}}— O nic. — Mama zaczęła opowiadać, jakie już w życiu swem słyszała kwartety. Gorsze, lepsze. Jeden znakomity, francuski, który grał w Niemczech. Niemcy płakali, jak bobry. Nic piękniejszego od widoku wrogów, płaczących nad {{Rozstrzelony|tą sam}}ą muzyką. O tem, jak to dobrze, że śpiewamy w kwartecie Stefana. O tem, jak ludzie z różnych końców świata jadą w dalekie strony z odrobiną muzyki. Naprzykład ojciec Janiny bierze urlop i wnet już wyjeżdża. Z kwartetem, na koncerty. Do Austrji i do Włoch.<br> {{tab}}— Będzie w Wenecji, we Florencji, w Rzymie. — Zapatrzywszy się w światło, wymieniła mama powoli cały szereg miast włoskich, z których zapewne przychodzą do nas winogrona.<br> {{tab}}— Pomyśl tylko, tu zima w pełnym biegu, a tam kwitnie mimoza!<br> {{tab}}Okazało się, że mama nigdy nie była we Włoszech.<br> {{tab}}Nie wiem czemu, z tego powodu właśnie poczułem niebezpieczeństwo...<br> {{tab}}— Nie imponują mi Włochy! — krzyknąłem.<br> {{tab}}Mama marzyła jednak o tym wyjeździe. Z mężem, synami, pojechać w taką podróż!<br> {{tab}}— Tak, — podchwyciłem, — a ojciec pisze równocześnie, że powinniśmy oszczędzać!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nl2ns8s7cv46n9hezty1srh9ivb07b8 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/209 100 1143460 3697467 3408617 2024-10-26T19:11:41Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697467 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— No więc sprzeda się cokolwiek! Taka podróż, — może ostatni raz w życiu. Sprzeda się choćby ten głupi powóz, konie.<br> {{tab}}Szarpnąłem ją za rękę. I nagle zacząłem mówić, jak ja będę żył, gdy wyrosnę. Będę zawsze doskonale wiedział, na co mam, a na co nie mam. Żadnych głupich podróży za pożyczane pieniądze! Będę agronomem, albo jeszcze lepiej, masarzem, jak Przyjemski. Synowi mojemu, jeżeli obiecam nowy mundur, to zawsze słowa dotrzymam. Będę miał dwa powozy na gumach, pryskające błotem! Moi synowie doskonale wiedzieć będą, czego się trzymać!<br> {{tab}}Mama patrzyła na mnie pałającem spojrzeniem.<br> {{tab}}Tupnąłem w podłogę i pięści uniósłszy, krzyknąłem:<br> {{tab}}— Moi synowie doskonałe wiedzieć będą, czego się trzymać!!<br> {{tab}}Uśmiech planów przyszłości rozpełzł po maminej twarzy. Okryła się szczelnie szalem i, jakby przestraszona, umilkła. W oczach ukazały się łzy.<br> {{tab}}Cóż komu z płaczu?! Nie rozstrzygało to ani podróży do Włoch, ani sprawy powozu, ani niczego!<br> {{tab}}Powiedziałem Dworskiemu, jak ma rozumieć nasze ukazanie się w oknie. Jak {{roz|ja}} to rozumiem. Powiedziałem, że {{Rozstrzelony|tera}}z właściwie oficjalnym narzeczonym jestem tylko ja jeden.<br> {{tab}}Cieszyliśmy się {{Rozstrzelony|raze}}m mojem szczęściem, razem boleliśmy nad niedolą Dworskiego. Główny jednak warunek mego szczęścia stał pod znakiem zapytania, może nawet rozchwiewał się zupełnie?!<br> {{tab}}Nie zwierzałem się z tego przed {{Rozstrzelony|ni}}ą. Niemniej,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0y0nyl2jy6yhfkwx9xdvwqkmf93i3u0 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/211 100 1143462 3697476 3408622 2024-10-26T19:27:44Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697476 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Pochylił się jeszcze niżej i głosem, suchym jak drzazgi, rzekł mi prosto do ucha:<br> {{tab}}— A może lepiej nie grać tego marsza wcale? Wiesz?...<br> {{tab}}Wskazał zamknięte drzwi pokoju mamy i wyszedł, nie patrząc na mnie.<br> {{tab}}Byłbym może zrozumiał, ale bałem się pomyśleć. Uciekłem na ślizgawkę. Naturalnie, spotkałem się na lodzie z nimi! Czy można {{Rozstrzelony|tuta}}j komuś coś powiedzieć?!<br> {{tab}}Komu? O czem? Jeżeli wkońcu z powodu tej choroby pojedziemy do Włoch?.. Więc co? Sprawę powozu do ostatniej chwili zatajać?! Przenigdy!<br> {{tab}}Jedno jedyne, niezawodne wyjście: być {{Rozstrzelony|rzeczywiści}}e jeszcze nieszczęśliwszym!<br> {{tab}}Nina w czasie odpoczynku, pukając łyżwami o lód, skłaniała głowę na ramieniu Dworskiego. Ja oficjalnie patrzyłem w bok, na pierwszą lepszą kupę śniegu... Ileż razy pili {{Rozstrzelony|raze}}m gorący krupniczek w pawilonie! Ileż razy Dworski przypinał {{Rozstrzelony|je}}j i odpinał łyżwy! Ja holendrowałem zdala od muzyki, śpiewając pod zgrzyt łyżew Szumią jodły.<br> {{tab}}Już lód wodą podpływał, już się kończył sezon ślizgawki a Ninie wciąż jeszcze nic nie wpadało do głowy... Mogliśmy, gdyby się złożyło, jak powinno, — cierpieć nie gorzej od Romea i Julji... Gdyby Janina chciała, mogła się ze mną czuć {{Rozstrzelony|naprawd}}ę, jak na bezludnej wyspie: tyle wrogów, tyle nieszczęść, tyle sytuacyj bez wyjścia mogło czyhać na nas zewsząd!<br> {{tab}}Nagle przyjechał ojciec. Na dwa dni. Chodziło mu o jakieś poświadczenia, podpisy. Pokazywał mamie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5kbf4uipmsvkfh9t8zlkuo3o1n8ciqe Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/212 100 1143463 3697477 3408623 2024-10-26T19:31:42Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697477 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>ogromne plany architektoniczne teatru, który już był, czy też który mieli dopiero budować. Wielkie woskowane arkusze pachniały dziwnym zapachem nieznanego miasta.<br> {{tab}}Mama słuchała z wypiekami na twarzy. Przy samym końcu rozmowy cała podróż do Włoch prysła od jednego słowa, jak bańka mydlana.<br> {{tab}}Ojciec był w nowem ubraniu, którego wcale dotąd nie znaliśmy, i w nowych trzewikach, całkiem innych, niż panowie nosili we Lwowie.<br> {{tab}}Na podróż do Włoch machnął ręką i zawołał do mamy: Szaleństwo!<br> {{tab}}Zawstydziła się.<br> {{tab}}Powtórzył: — Szaleństwo.<br> {{tab}}Odetchnąłem szerszą piersią.<br> {{tab}}Ojciec wysłał mamę z Irzkiem powozem, po sprawunki, mnie kazał zostać. Chciał mi jeszcze coś ważnego powiedzieć, w sprawie mego zachowania się tak w szkole jak w domu, gdy zjawił się pan doktór Lukas.<br> {{tab}}Rozmawiali przy mnie, całkiem niezrozumiale, wstawiając mnóstwo łacińskich terminów.<br> {{tab}}Potem wypili razem czarną kawę. W pewnej chwili doktór Lukas, ni z tego ni z owego położył ręce na kolanach ojca i rzekł: — Drogi kolego...<br> {{tab}}Ojciec, w odpowiedzi na to, położył na rękach Lukasa obie swoje i zamilkli...<br> {{tab}}Po skończonej wizycie doktora Lukasa zaczęło się chodzenie po salonie tam i zpowrotem. Ojciec pchnął drzwi balkonu i wsparty o framugę, jakby razem z {{Korekta|wpadajacym|wpadającym}} szumem kwietniowego podmuchu, westchnął:<br> {{tab}}— Mój Boże...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bqz9ykbaj07qjs1e2bixcthzoe1f7qx Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/213 100 1143464 3697480 3408624 2024-10-26T19:35:51Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697480 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}O mnie zapomniał zupełnie.<br> {{tab}}Gdy mama wróciła z Irzkiem, przywitał się z nią, jakby się drugi raz z podróży na nowo witał. Opowiedział o wizycie Lukasa, że o tyle o ile uregulowali rachunek.<br> {{tab}}— Wyjeżdżam, — dodał w drzwiach swej kancelarji — ale to nic nie znaczy.<br> {{tab}}Gdyśmy się żegnali w przedpokoju, zastanowił się nagle.<br> {{tab}}— Pamiętajcie, — mówił, ściskając mamę, — w każdym razie będę tu na imieniny. Żeby tam nie wiem co!<br> {{tab}}Od początku maja posługiwaliśmy się temi imieninami, do wszystkiego. Nazywało się, że wykończamy program imieninowy, złożony z samych poważnych kawałków w mszy Stefana. Musimy ciągle wychodzić na próby.<br> {{tab}}Samych wielkich kościelnych numerów trzy: Kyrje, Gloria, Agnus Dei qui tollit...<br> {{tab}}W Agnus było solo dla basa. Dworski ryczał, zwłaszcza słowo tollit furczało mu w ustach.<br> {{tab}}Program nasz wykończaliśmy wszędzie, na każdym spacerze, wycieczce, przy każdej sposobności. Niewiadomo było wkońcu, co jest próbą, a co wałęsaniem się po mieście.<br> {{tab}}A gdzie tu jeszcze cały świecki „majowy“ repertuar?! Przerobiona przez Stefana pieśń ''Ukrywać się nie trzeba'' i wspaniała serenada na cześć Anielki, Irzka i urodzin Janinki, po czesku:<br> {{tab}}Andulko, me dite, ja sem te lublu.<br> {{tab}}Ze względu na matkę, Niemkę wypadało wziąć coś cudzoziemskiego; ze względu na rolę Austrji i Niemiec<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jm9mk8i6qfcurlspu1e6jn7m6c6mrh8 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/214 100 1143469 3697481 3408638 2024-10-26T19:41:00Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697481 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>nie można było śpiewać po niemiecku, a co komu Czesi szkodzili?!<br> {{tab}}W Andulce miał Dworski same mruczanda, zato ja — solo! Lepiej mi może nawet w głosie leżało, niż Śmierć Otella!<br> {{tab}}Czy moje solo pamiętają siwe od blasku księżyca krzaki bzu, dokoła parku Kilińskiego?! Czy pamiętają mój śpiew niziny, pełne zapachu i światła, płynące wokół Wysokiego Zamku?!<br> {{tab}}Andulko, ja sem te lublu, głosiłem wszystkim okolicom zielonego Lwowa, szczęśliwy, że aż obce języki przyłączać trzeba do chwały cudnej Niny!<br> {{tab}}Szczęście moje, — i tak dość chwilowe, bo ileż smutnych rzeczy musiało się składać na jedną taką chwilę zapomnienia, — zepsuł {{Rozstrzelony|właśni}}e Dworski.<br> {{tab}}Stało się to w pochmurny dzień wiosenny, gdy próbowaliśmy poważne, imieninowe numery naszej matki, w labiryncie starego gmachu teatralnego, przy piwnicy, przed żelaznemi drzwiami, które dla tajemniczego wyglądu, nazywaliśmy drzwiami „masonów“.<br> {{tab}}Groźne miejsce i strach, że lada chwila przerwie ktoś próbę strasznym okrzykiem: szczu-u-u-ur, — [Dworski twierdził, iż w tych szczurach przemieszkują dusze masonów] — wpływały na głosy, wywołując pożądane tremolo.<br> {{tab}}Ledwie otwarłem usta do swej Andulki, gdy Dworski przystąpił do mnie i rzekł:<br> {{tab}}— Ciekawym, kiedy śpiewać będziesz Andulkę, jeżeli {{Rozstrzelony|tego samego dni}}a są imieniny waszej matki?<br> {{tab}}— Skąd wiesz?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2vrv1cy6iilgwaou3vlj0mdw1fvxzam Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/215 100 1143470 3697483 3408639 2024-10-26T19:48:46Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697483 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Mówiła mi Janina.<br> {{tab}}Na to ja: — To nic, będę śpiewał Andulkę,<br> {{tab}}Na to Dworski: — Nie będziesz.<br> {{tab}}Na to ja: — Zobaczymy.<br> {{tab}}Na to Dworski: — Zobaczymy.<br> {{tab}}Błahe słowa, od nich jednak zaczyna się właściwa tragedja!<br> {{tab}}Śpiewamy. Po Glorja idę do Irzka i mówię, co mi powiedział Dworski.<br> {{tab}}Na to Irzek krótko: — Masz babo frak!<br> {{tab}}Znaczyło to, że położenie nie jest bynajmniej łatwe.<br> {{tab}}Śpiewamy Agnus.<br> {{tab}}Już Dworski nadyma się, podstawia rękę pod gardło, by dalej niosło, aż tu rzeczywiście, — szczur!!<br> {{tab}}Uciekliśmy do mieszkania Janiny. Bardzo wporę zresztą, po paru błyskawicach zaczynało już lać, jak z cebra.<br> {{tab}}Janina z bezczelną Anielą grały sobie najspokojniej w świecie w marjasza. Trudno w takich warunkach odbywać próby. Tem więcej, że ze względu na własny honor i powagę dość chyba wyraźnie zaznaczonej miłości, nigdy od czasu bitki ze Stefanem nie bywałem tu {{Rozstrzelony|serj}}o. Zawsze tylko w {{Rozstrzelony|przeloci}}e.<br> {{tab}}Zamiast próby, zaczęliśmy się kłócić. Zaczął Dworski. Poprosił Stefana, całkiem niespodziewanie, by chór rozdzielić na dwie partje: tych, którzy wykonają program imieninowy dla naszej matki i drugich, którzy tu, na urodziny, wystąpią ze serenadą — Andulka.<br> {{tab}}Pociemniało mi w oczach. Mur, przepaść, lawina, wszystko, co kto chce! Mimo te rzekłem spokojnie:<br> {{tab}}— Żebyś się miał powiesić, {{roz|tu}} będę śpiewał.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1wgdbwjiqscusztm3nhkpcw5huer5v7 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/216 100 1143471 3697484 3408640 2024-10-26T19:52:13Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697484 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Powiedziałem i bez jednego słowa wyszedłem.<br> {{tab}}Mur, przyjaźń, zerwanie, walka, wszystko jedno! Dworski był silniejszy ode mnie, — wszystko jedno!...<br> {{tab}}Nasłuchiwałem, czy nikt za mną nie pędzi po ganku.<br> {{tab}}Nikt.<br> {{tab}}Skręciłem przez korytarz, koło framugi okna i stanąłem zdumiony.<br> {{tab}}Człowiek pospolity nazwałby ten odgłos krokami. Ja usłyszałem jakby głuche, lekkie pocałunki, spadające na podłogę ganku. Były to biegnące kroki mojej Niny.<br> {{tab}}Nie pamiętam jak była ubrana, jak wyglądała! Pamiętam okno otwarte, nad niem niebo chluszczące ulewą, na parapecie suchy, porzucony sznurek i szum oddechu, z którym wyrzuciła Nina nigdy niezapomniane słowa:<br> {{tab}}— Dlaczego odchodzisz?!<br> {{tab}}— Dlaczego odchodzę?!<br> {{tab}}Dysząc szybko, czekaliśmy.<br> {{tab}}— Odchodzę, bo cóż?... —<br> {{tab}}Dotknąłem {{roz|jej}} twarzy. Wszystko dokoła wspłonęło nagle i znikło.<br> {{tab}}Nic, nic, nic, — tylko w błysku pocałunków pośpieszny szum ulewy.<br> {{tab}}Własnemi ustami, cudze własne usta... Jak tragedja, wino, owoce!...<br> {{tab}}Trzymałem ją oburącz przez plecy. Pod dotknięciami moich dłoni rozstępowały się smugi ukochanego ciepła i nadarzyła się drobna, ruchliwa kość łopatki.<br> {{tab}}Całowaliśmy się jeszcze raz.<br> {{tab}}— Udusisz mnie, — rzekła nakoniec Janina i uciekła.<br> {{tab}}Jakież {{Rozstrzelony|tera}}z miałem z tego wyjście?!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1jifvjm6zbfqpeaukxd3b1i1nwbm3rt Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/217 100 1143472 3697485 3408641 2024-10-26T19:56:11Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697485 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Iść przez miasto, oddać się na pastwę rozhukanym żywiołom, niech mi przemakają trzewiki, niech z daszka mundurowej czapki wyłazi tektura!<br> {{tab}}Powtarzać błyskawicom jedyne na świecie, tragiczne słowa, — „trąba grzmi, puzon dmie, Makbet, Makbet idzie tu!”. Powtarzać te słowa i krzepić się potworną nadzieją, że mamie sił już nie stanie do urządzania imienin, może ojciec wcale nie przyjedzie, uroczystość na pewno się nie uda i będziemy wolni cały dzień!...<br> {{tab}}Błyskawice ustały, ulewa przeleciała bokiem. Poszedłem długą ulicą, wśród pootwieranych okien, z których płynęła muzyka, nieświadoma losu mojego.<br> {{tab}}Marzenie i rozterka zaniosły mnie nad stawy Pełczyńskie. Tu, jak od lat tysięcy naprzeciw każdej miłości, wyszedł naprzeciw mojej pełny księżyc z za drzew. Woda w stawach, światła w dalekim Korpusie Kadetów, wszystkie gwiazdy, rozmiecione kręgami po niebie, całe powietrze wieczora, wszystko lśniło srebrnym blaskiem naszego pocałunku.<br> {{tab}}Trzeba to było koniecznie powiedzieć światu.<br> {{tab}}Na trupie przyjaciela [czemże był {{Rozstrzelony|tera}}z wczorajszy Dworski?], na zgliszczach miłości synowskiej wznieść nowy, wielki okrzyk!<br> {{tab}}Z rękami założonemi na plecach jak Beethoven, podsłuchiwałem szum drzew, szelest wody, śmiechy ludzkie i kroki, aż znalazłem pożądaną prawdę w cieniu wielkiej topoli niedaleko wartowni, przy artyleryjskim forcie:<br> {{tab}}Kocham, — amo, — ja sem te lublu, — ich liebe dich, — je t’aime, — I love you.<br> {{tab}}Gdyby nie żołnierz, który zabrzęczał bronią i nagle<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0mowb83tbead0j118hr88uwf9y9eug6 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/218 100 1143473 3697486 3408642 2024-10-26T20:00:53Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697486 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>głośno przeklął, może do rana rozpamiętywałbym w tym dołku pod topolą wielkość i miłość świata?<br> {{tab}}Nie należało jednak drażnić wartownika.<br> {{tab}}Poszedłem stąd do Burzyńskiego. Niewiadomo, poco? Po nic. Nie zastałem.<br> {{tab}}Siostra jego, przy świeczce grała w drugim pokoju coś szalenie smutnego na pianinie. Podczas tej muzyki postanowiłem, — że prawie już nie kocham matki. Chcąc się przy tej sposobności zmusić do łez, marzyłem o samobójstwie.<br> {{tab}}Nie przychodziły. Może dzięki temu smutek mój był bardziej męski? Trudno, czar pocałunku w tych wszystkich przejściach nie zmącił się ani na chwilę. Może nawet wzrósł?!<br> {{tab}}Wracałem do domu zakurzony, zmęczony, niby z dalekiej podróży do zapomnianych, zaśniedziałych ludzi. Bramy były już zamknięte, kroki moje rozlegały się złowrogo po „samotnych“ kamieniach naszej ulicy. Aż dziw, że księżyc raczył oświecać te strony, równie obficie, jak Pełczyńskie stawy.<br> {{tab}}W oknach naszego domu świeciło się. Naturalnie! Mama czekała na balkonie.<br> {{tab}}Spostrzegłszy mnie pod latarnia, przyłożyła sobie ręce do serca i zawołała:<br> {{tab}}— Jesteś nareszcie!...<br> {{tab}}Dotąd pamiętam spłoszony dźwięk tych słów, dotąd pamiętam twarz, tajemniczo błyszczącą w poświacie.<br> {{tab}}Odpowiedziałem z chodnika: — Nie mam na stróża.<br> {{tab}}Mama znikła. Wróciwszy w rozwianem okryciu, wyrzuciła mi w papierku monetę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sifokejpq9bmtq5r3ze9ipubn4pxjsi Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/219 100 1143474 3697493 3408643 2024-10-26T20:12:30Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697493 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Okazało się, że całe mieszkanie, prócz naszego pokoju, w którym już spał Irzek, jest oświetlone. W jadalni na stole półmiski, pełne orzechów, fig i daktyli. Mokre łupki migdałów mrowiły się na dwóch talerzach, jak pogniecione chrząszcze.<br> {{tab}}Na kredensie telegram od ojca: — „Przyjeżdżam”.<br> {{tab}}Andulku, żegnaj! Tu w domu przygotowania do imienin.<br> {{tab}}Pogięte torby mąki wznosiły się z kredensu ku sufitowi, niby skamieniałe słupy. Wstrętna, idjotyczna proza!<br> {{tab}}Wbrew wszelkiej nadziei poszedłem na balkon. Sprawdzić tam niewiadomo w jaki sposób, czy rzeczywiście ojciec na imieniny przyjeżdża?...<br> {{tab}}Mama schwyciła mnie za ręce.<br> {{tab}}— Proszę mnie nie dotykać! — krzyknąłem.<br> {{tab}}Park miejski, rozłożony naprzeciw okien, drżał w księżycu, jakgdyby długim dreszczem przejęty.<br> {{tab}}— Boli cię coś?! Może znowu złamałeś obojczyk?!<br> {{tab}}Ileż to lat temu złamałem ten {{roz|głupi}} obojczyk?...<br> {{tab}}Zarzuciła mi ręce na ramiona. Na te same ramiona, które niedawno obejmowały Ninę. Jednym ruchem zdjąłem stanowczo dłonie matczyne, a spostrzegłszy, że zostawiają na mundurze ślady mąki:<br> {{tab}}— Mama mnie omączy! Proszę bardzo!<br> {{tab}}Po skurczonej jej twarzy przepłynęło bezradne wzruszenie, mnąc rysy, jak wiatr zgina i marszczy powierzchnię wody jakiejś. Matka zaczęła mówić pośpiesznie, ze łzami w oczach, zawstydzona:<br> {{tab}}— Zostawiacie mnie wszyscy. Nie przychodziłeś tak długo. Ósma, dziewiąta, dziesiąta. Niema cię, niema i niema.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> c4pbuoe9jsd2c5c7asto88k1kusr02w Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/220 100 1143475 3697494 3688783 2024-10-26T20:15:37Z Alenutka 11363 /* Uwierzytelniona */ 3697494 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Zacząłem odpowiadać. Warczeć coraz głośniej. Skończyłem, krzycząc prawie:<br> {{tab}}— To wszystko zestarzałe głupstwa! Imieniny nikogo dzisiaj nie obchodzą! Szkoda czasu! I atłasu! Nie obchodzą!<br> {{tab}}Jeszcze raz wyciągnęła ręce pojednawczo, — odtrąciłem, odepchnąłem, aż krople deszczu opadły z żelaznych akantów balkonu.<br> {{tab}}Rozległ się w mamie przedziwny okrzyk, okrzyk pełen przerażenia.<br> {{tab}}Czekałem, gotów na wszystko.<br> {{tab}}Stała przy balustradzie, u brzegu ciszy nocnej, szeleszczącej głębiną parku i powtarzała raz po raz:<br> {{tab}}— Dopiero kiedyś może, gdy mnie nie stanie...<br> {{tab}}Do dziś wszystkie ogrody, szumiące mocą na wiosnę przy księżycu, po tylu, tylu latach, powtarzają mi jeszcze te słowa. Ale wtedy?! Wzruszyłem ramionami...<br> {{tab}}Nie pamiętam, jak się stało, że odszedłem. Zasypiałem z nieubłaganą dumą swego nieszczęścia, w rozterce między wspomnieniem przeszłości i tragedją wszystkich godzin przyszłych.<br> {{tab}}W stołowym do późnej nocy chrobotały torby z mąką i bakaljami. Gdyśmy następnego dnia wrócili ze szkoły, zastaliśmy ojca.<br> {{tab}}A więc przyjechał, a więc niema o niczem innem {{roz*|żadnego gadania.}}<br> {{tab}}Drżałem, czy się nie dowie o moim powrocie wczorajszym?!<br> {{tab}}Mama czekała w salonie. Objęła nas obu, Irzka i mnie, przez ramiona. Byliśmy już z nią tego samego wzrostu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tbov9cf07xew70m5lxo1ulbfl73rp51 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/221 100 1143476 3697495 3408646 2024-10-26T20:21:00Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697495 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Poszliśmy tak we troje do kancelarji ojca, jako zgodny wynik „tego całego czasu”. Niby starsi koledzy!<br> {{tab}}Mama odświętnie ubrana, w sukni seledynowej z białym żabotem na piersiach, dzięki któremu wyglądała raczej na naszą siostrę, niż na matkę.<br> {{tab}}Zdziwiona, że tak schudła: — Patrzcie, jak to wszystko leci ze mnie. Jak leci!<br> {{tab}}Ojciec przesłuchał nas krótko z ubiegłych tygodni, dziwiąc się na końcu, że się niebardzo cieszymy z jego przyjazdu.<br> {{tab}}W tym wypadku nie potrzebowaliśmy nawet patrzeć na siebie z Irzkiem porozumiewawczo. Nanic Aniela, choć bezczelna, nanic Janina, {{Rozstrzelony|Nin}}a, serenada, — wszystko nanic!<br> {{tab}}Gorzej, że ojciec też nie cieszył się zanadto. Był tak roztargniony! Mówiło się do niego, nie odpowiadał. Pokazywało się coś, wzdychał i nie pamiętał.<br> {{tab}}Z początku jakby przepraszał za coś mamę. Gdy przechodziła, zatrzymał ją nagle w salonie i zagryzłszy usta, powiódł ręką dokoła, w głąb, niby przez wszystkich sześć pokoi.<br> {{tab}}Mama stanęła jak wryta. Jedną sekundę. Zaraz potem rozjaśnił jej twarz śmieszny, miły uśmiech „planów przyszłości“.<br> {{tab}}— Trudno będzie rzucać to wszystko, — rzekł ojciec.<br> {{tab}}— Och, wiesz! — westchnęła mama. — Byleśmy zdrowi byli...<br> {{tab}}Odwrócił się nagle.<br> {{tab}}Po południu wyszedł, my odbyliśmy u Stefana ostatnią próbę generalną. Niewiadomo, co próbować, czy mszę,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> thwzspw48gaf9zsyyj2ac25qo7k0x0s Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/222 100 1143513 3697496 3408732 2024-10-26T20:24:09Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697496 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>czy program świecki? Mieliśmy u nas w domu śpiewać o trzeciej, tymczasem Dworski ze Stefanem na trzecią urządzili serenadę u Janiny.<br> {{tab}}— Co będzie? — Dworski patrzył na mnie oczami, które porównać można jedynie do guzików. Mongoł, winiarz!<br> {{tab}}Rozeszliśmy się bez żadnego postanowienia.<br> {{tab}}— Jestem, — rzekł Irzek po drodze. — jak tabaka w rogu.<br> {{tab}}Rzadko mówił w ten sposób.<br> {{tab}}— Jeżeli dodasz do tego, że się ojcu nic, ale to nic nie udało? — Irzek dowiedział się {{Rozstrzelony|teg}}o od mamy. W kuchni, ukradkiem, gdy stała przy oknie i płakała. Będziemy musieli sprzedać wszystko, powóz, konie, może nawet meble?! Rodzice nie mówili o tem narazie, żeby sobie nie psuć imienin.<br> {{tab}}Weszliśmy do domu na palcach. Postanowiłem w najbliższym czasie ukryć gdzieś wszystkie swoje przedmioty. Ocalić je przed sprzedażą...<br> {{tab}}Rodzice siedzieli w mroku, w salonie. Widać było, mimo szarówki, że mama ma wypieki na policzkach. Ojca można było poznać w kącie pokoju po ogniku papierosa.<br> {{tab}}Zaczęło się układanie dnia jutrzejszego. Do szkoły pójdziemy, jak zwykle, — koniec roku prawie, — trzeba iść! Potem obiad, goście, no i produkcja kwartetu...<br> {{tab}}Irzek zgrzytnął nieznacznie zębami, ja uważałem, że nie powinno się w tak ciężkiem położeniu urządzać imienin; a już jeżeli, to nie krępować nikogo. Jakiem prawem?! Naturalnie nie powiedziałem tego głośno.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pzzmiftbfuw4l07e3l4j8vzyf3dri6f Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/223 100 1143514 3697497 3408733 2024-10-26T20:29:25Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697497 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Mama mówiła ciągle, przypominając jakieś dawne historje.<br> {{tab}}O tem, jak spędzaliśmy ten dzień rok temu, dwa, trzy, cztery. Doskonale pamiętała, ile różnych rzeczy i ludzi przewinęło się przez te rozmaite lata. Zdaniem mamy rzeczy nie były ważne, bynajmniej, ludzie zaś i tak wszystko zapominali.<br> {{tab}}Gdzie byliśmy lat temu dziesięć, jacy mali i śmieszni. Zawsze od początku życia, niejako odrazu lubiliśmy krem malinowy, który oczywiście będzie także jutro. Co było w przeszłości, a co będzie jeszcze w przyszłości. Gdy rodzice zestarzeją się i na imieniny mamy przyjdą do nas, do Irzka, lub do mnie.<br> {{tab}}Wtedy, kiedyś, w tej dalekiej przyszłości postanawiała mama odnieść nam po małym bukiecie niezapominajek, takich samych, jakie daliśmy jej z pierwszemi wierszykami, jeszcze w Grobli, tyle lat temu!<br> {{tab}}Trąciliśmy się z Irzkiem „skrytobójczo“, — wszystko to rozwiewało doszczętnie nadzieję serenady.<br> {{tab}}Ojciec wstał nagle. Powiedział: Jeszcze raz spróbuję zatelefonować — i szybko wyszedł.<br> {{tab}}Zapadło długie milczenie. Park szumiał wszystkiemi drzewami, mama pochyliła głowę.<br> {{tab}}Czekaliśmy cierpliwie.<br> {{tab}}— Czy mama płacze? — Irzek szturknął mnie. Wstaliśmy, nic nie odpowiedziała.<br> {{tab}}Podeszliśmy zobaczyć, co się dzieje?<br> {{tab}}Oczy miała przymknięte. Z powiek wzdłuż policzków błyszczały smugi po łzach, ale jaż dawnych. Chyba z przed kilku minut.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gwmkg9olbrix7esehqo35zb7s26mgsu Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/224 100 1143515 3697498 3408734 2024-10-26T20:34:45Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697498 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Można było śmiało odejść, musieliśmy koniecznie wymyślić coś ze względu na tę serenadę jutrzejszą. Cóż można wymyślić przeciw przemocy uświęconych obyczajów?!<br> {{tab}}Gdy rano, po śniadaniu zebraliśmy książki szkolne do kupy, Irzek, ostatni raz gładząc przed kieszonkowem lusterkiem pierwsze włoski swych wąsów, powiedział:<br> {{tab}}— Albo się wścieknie serenada, albo imieniny. Jedno z dwojga...<br> {{tab}}W drzwiach przedpokoju spotkała nas mama. Abyśmy jej mogli życzyć pierwsi. Gdyby nie bliski koniec roku szkolnego, nigdyby nam nie pozwoliła iść {{Rozstrzelony|dzi}}ś do gimnazjum.<br> {{tab}}— Nie spóźnijcież się na obiad, — wołała jeszcze z balkonu, kiwając do nas chusteczką przez poranne słońce. Machała tą chusteczką z wysoka, niby z odbijającego od brzegów okrętu.<br> {{tab}}Na drugiej pauzie przyszedł do mnie Stefan. Nie jako kolega, lecz w charakterze kompozytora i dyrygenta. Musiał postanowić coś z serenadą. Dla sola z Andulki mógł ostatecznie znaleźć zastępcę. W danym razie można je było zagrać na wiolonczeli.<br> {{tab}}— No, bo {{roz*|tak,}} nikt nie wie, czego się trzymać?!<br> {{tab}}Dworski stał obok, przy tablicy i czekał. Patrzył prosto przed siebie, oczyma, jak z blachy. Mongoł!!!<br> {{tab}}Cały świat przekręcił mi się w piersiach. Odesłałem ich na drugie piętro do Irzka.<br> {{tab}}— Irzek wie, ja nie pamiętam.<br> {{tab}}Przed ostatnią godziną zeszliśmy się z Irzkiem na naradę. Okazało się, że Dworski i Stefan nie są takie<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> shf3eknydeybjixzei6ldqzcy82u57u Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/225 100 1143516 3697499 3408735 2024-10-26T20:39:58Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697499 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>świnie, jak się zdaje. Chodziło tu nietylko o serenadę, ale i o przyjęcie.<br> {{tab}}— Dworski, — rzekł Irzek, poruszając groźnie szczękami, — w dzień urodzin Janiny urządza dla chóru przyjęcie u siebie w winiarni. Potem dopiero pójdzie się z właściwą serenadą.<br> {{tab}}Patrzyliśmy z ganku gimnazjaliego, ponad drzewa sąsiedniego ogrodu bernardynów, prosto w niebo. Tylko jeszcze z tego nieba błękitnego mógł przyjść jakiś ratunek. Na urodzinach miało być wiele innych dziewcząt i kolegów. Nie chodziło więc zasadniczo o pocałunki, niemożliwe przecież w takim {{Rozstrzelony|tłumi}}e...<br> {{tab}}Ale — nie być? Nie popatrzeć na {{roz*|nią,}} gdy będzie królowała w różowej sukni?! Z różową kokardką we włosach?!<br> {{tab}}Nadludzkim wysiłkiem woli, rzekłem cicho: — Dworski wie, że nie możemy. Dlatego zaprasza. Jest to zwykły podstęp...<br> {{tab}}Irzek splunął po męsku i spojrzał na mnie z pogardą.<br> {{tab}}— Idjoto, — dodał, — mają tam już w winiarni zamówiony stół. {{Rozstrzelony|Dla kwartet}}u!<br> {{tab}}Stół, zamówiony {{Rozstrzelony|dla kwartet}}u!<br> {{tab}}— Wszystko jedno, — jęknąłem, — pójdziemy do domu.<br> {{tab}}— Masz rację, — odpowiedział Irzek, — tylko nic nie mów. Zobaczysz, jak {{Rozstrzelony|j}}a to załatwię.<br> {{tab}}Załatwił, — że z pewnością wszystkie bebechy wywróciły się w Dworskim do góry nogami. Gdyśmy wyszli z gimnazjum, oświadczył, że nie możemy rozbijać kompanji. Pobędziemy {{Rozstrzelony|troch}}ę na przyjęciu. a potem!?<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pzd2wfjdmt8be7c1s2hw938jpu9wgqr Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/226 100 1143517 3697500 3408736 2024-10-26T20:43:23Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697500 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>Gwizdnął tak złowrogo i cynicznie, że nikt się już więcej o nic pytać nie śmiał.<br> {{tab}}Weszliśmy do winiarni Dworskiego przez długą, chłodną sień kamienną.<br> {{tab}}Byliśmy tu pierwszy raz w życiu. Nikt nie spodziewał się tak klasztornego wyglądu, ani takiego zapachu!<br> {{tab}}Zapach dziwny, słodkawo-kwaśny, jakby przestałych owoców. I prawie uroczysta cisza.<br> {{tab}}Mimo, że na swoich śmieciach, bo przecie u kolegi, z pierwszego wrażenia zdjęliśmy odrazu czapki i zbiliśmy się w kupkę na korytarzu. Z lewej i prawej strony wyłaniały się mroczne salki, jak cele mnichów.<br> {{tab}}Dworski niepotrzebnie kłamał, że to tylko miodosytnia i winiarnia, a nic się tu nie je. Widać było. że ten i ów siedzi przy stoliku i doskonale zajada.<br> {{tab}}I jeszcze jedno przejęło tu nas powagą: spłoszony, delikatny dźwięk, rozlegający się ze wszystkich stron.<br> {{tab}}Okazało się później, że to dygotanie kieliszków.<br> {{tab}}Zbliżywszy się do Irzka, szepnąłem:<br> {{tab}}— Ty! A tam, u nas, imieniny?!...<br> {{tab}}— Cicho, głupi, — odpowiedział stanowczo, tem bardziej, że podeszło kilku służących w bronzowej odzieży z sztywnemi, zielonemi fartuchami.<br> {{tab}}Wyglądali bardzo sumiennie i uczciwie.<br> {{tab}}Najgrubszy spytał: — Czem można służyć szanownym panom?<br> {{tab}}Dworski jednem machnięciem ręki rozwiązał całą zagadkę, każąc nas zaprowadzić do {{Rozstrzelony|naszeg}}o stołu. Po drodze musieliśmy minąć pokój, zastawiony ogromnemi beczkami.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3wwx9li3rs9vrrs4vru38g3tg4ybxfy Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/227 100 1143519 3697501 3408738 2024-10-26T20:56:18Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697501 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}— Wszędzie wino, albo miód, — zachichotał Stefan.<br> {{tab}}Irzek zmarszczył brwi z wrażenia. Nie przepuściłem ani jednej beczce, by z ogromnego brzucha nie ściągnąć palcami trochę kurzu.<br> {{tab}}Gdy weszliśmy do {{Rozstrzelony|właściweg}}o pokoiku winiarni, doznałem czarodziejskiego wrażenia. Cicho, tajemniczo, świeżo, chłodno, jak w raju.<br> {{tab}}Okazało się, że już jesteśmy w piwnicy. Nad naszem zakratowanem okienkiem rosła trawa, dalej zaś, pod przeciwległym murem podwórka krzak samotnego bzu.<br> {{tab}}Kwitł. Fioletowe liście złociły się w słońcu.<br> {{tab}}Nie wiedzieliśmy, co mówić do siebie. Gdy poważny służący — Irzek twierdził, że to piwniczy — rozlał wino do kieliszków, wybuchnęliśmy śmiechem.<br> {{tab}}Płyn iskrzył się w szkle, jak samo światło.<br> {{tab}}Zawstydziliśmy się naszego śmiechu. Dałem sobie słowo honoru, zaraz po pierwszym kieliszku, że za pięć minut idziemy do domu. Po trzeciej {{Rozstrzelony|lampc}}e, — Irzek nazywał już te kieliszki lampkami, — szepnął mi ponuro do ucha:<br> {{tab}}— Idziemy na dno...<br> {{tab}}Możebyśmy jeszcze nie byli poszli na dno, gdyby nie ojciec Dworskiego, ogromny, gruby człowiek. Stanął wraz z żoną swoją, też ogromną i grubą, w wąziutkich drzwiach i piorunującym głosem kazał sobie zaśpiewać coś najlepszego!<br> {{tab}}Stefan wybrał Andulkę, z mojem solo. Jeden tylko bez na podwórzu wiedział, {{Rozstrzelony|dla kog}}o śpiewam {{Rozstrzelony|właśni}}e teraz {{Rozstrzelony|ta}}k wspaniale.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d7sg2doo8zu9gffi2vzc8fhnar0ix78 Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/228 100 1143520 3697504 3408739 2024-10-26T20:59:53Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697504 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}Nikt nie pamiętał, kiedy starzy winiarze odeszli, zaraz jednak po ich zniknięciu ukazała się na naszym stole kiełbasa w sosie tatarskim.<br> {{tab}}Irzek na znak męskości jadł musztardę prosto ze słoja, łyżką. Błagałem, by tego nie robił. Machnął ręką, jak straceniec, i spojrzeliśmy razem na zegarek.<br> {{tab}}Dotąd pamiętam tę chwilę: stoimy pod oknem, przy kracie. Widzę wszystkie wskazówki zegarka, ale {{Rozstrzelony|równocześni}}e uśmiechają się do mnie ludzkim uśmiechem, może nawet uśmiechem naszej matki, pomieszanym przedziwnie z Janinką, kiście bzu pod murem...<br> {{tab}}Zamiast, — która godzina, — mówię Irzkowi najtajniejsze słowa mego serca:<br> {{tab}}— Jaśminy i bzy...<br> {{tab}}Płaczemy.<br> {{tab}}Płaczemy nad całym światem. Irzek zamyka nam usta dłońmi i po chwili mówi:<br> {{tab}}— Za piętnaście trzecia...<br> {{tab}}Włosy nam stają na głowach z przerażenia.<br> {{tab}}Dworski płacze razem z nami, choć nie wie, dlaczego?! Czuję, że mnie nienawidzi. Płacząc, od czasu do czasu gwiżdże przez zęby. Jest to oznaka, że chce z {{Rozstrzelony|kim}}ś zaraz walczyć na francuską walkę.<br> {{tab}}Rzucam mu się na szyję. Ściskamy się i wymyślając sobie od łotrów, opłakujemy wspólnie naszą przyjaźń.<br> {{tab}}Następuje w całej zabawie niepojęta i niewytłumaczona przerwa, poczem idziemy przez miasto, — dziwnie ciasne. Przepychamy się z trudem przez ulice, które tak spuchły nagle i tak są wąskie... Niepodobna {{Rozstrzelony|wytrzyma}}ć!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iedbs6tg3d6xw4ip3t5sbpwxm6ikx6s Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/229 100 1143521 3697507 3408740 2024-10-26T21:04:39Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697507 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{tab}}W mieszkaniu Stefana nie widać prawie gości, tylko wszędzie, we wszystkich pokojach pełno śmiechu. Dziewczęta witają nas triumfalnie.<br> {{tab}}Wszyscy wiedzieli o porzuceniu przez nas imienin w domu. Bezczelna Aniela obwieściła o tem „publiczności”, szczerząc zęby z teatralnym ukłonem.<br> {{tab}}Nie mogłem zapamiętać, w którem miejscu przebywa stale moja Janinka?! Słyszałem tylko jej rozkoszny śmiech.<br> {{tab}}Niewiadomo, dlaczego goście, po przemowie Anieli, walą nam brawo. Irzek toczy „wzrokiem padalca“, to znaczy tragicznym, i zakazuje wszelkich braw. Brawa można dawać {{Rozstrzelony|jedyni}}e po serenadzie, która zaraz nastąpi.<br> {{tab}}Stajemy. Cały nasz kwartet chwieje się na nogach wtył i naprzód. Zaczynamy od Andulki z mojem solem.<br> {{tab}}Gdy przyszło to miejsce solowe, porwały mnie tak straszliwe wyrzuty sumienia o nasz dom, imieniny, o rodziców, — że rypnąłem z miejsca Verdiego Śmierć Otella.<br> {{tab}}Pamiętam wrzask i pisk wszystkich zebranych, potem znów wszystko znikło. Wyłoniły się z wielu miejsc różne chmury, podobne do różowych poduszek, pośród których walczyłem z Dworskim na podłodze.<br> {{tab}}Była to walka francuska. Bardzo prędko przeszła w zażartą bitkę.<br> {{tab}}Pękł mi rękaw pod pachą. Dworski dusił mi kolanami piersi, rozkrwawiłem mu dłoń. Znaleźliśmy się potem przy piecu. Janina między nami.<br> {{tab}}Po raz ostatni w życiu!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ce6ojdb416cgoqb9i4238y35n12g89k Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/109 100 1153635 3697551 3442010 2024-10-26T21:39:48Z Draco flavus 2058 3697551 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>{{tab}}Rzym również nie mógł jeszcze pomagać swym sprzymierzeńcom; było to niewielkie miasto, które z trudnością zwalczało napady sąsiednich Wolsków i Ekwów i cierpiało z powodu niesnasek wewnętrznych pomiędzy patrycjuszami a nowopowstałym trybunatem ludowym.<br> {{tab}}Po bitwie nad Himerą, Kartago długo żyła w pokoju z Syrakuzami i wogóle z Grekami w Sycylji. Dopiero kiedy Ateńczycy przedsięwzięli swą nieszczęsną wyprawę sycylijską, która przyczyniła im tak straszną klęskę, lecz zarazem osłabiła siły Syrakuzan — dopiero wówczas Kartagińczycy znowu się poruszyli: sądzili, że teraz uda się im opanować całą wyspę. Syrakuzy zmuszone były uznać nad sobą władzę tyranów — Djonizjosa Starszego, później Młodszego i&nbsp;t.&nbsp;d. Rozpoczęły się wojny bez końca, zwycięskie raz dla tej, raz dla innej strony; jednakże ostatecznego wyniku wojny te nie dały. {{c|20. MAMERTYŃCZYCY}} {{tab}}Takie było położenie rzeczy, kiedy Pyrrus wtrącił się w sprawy sycylijskie. Liczył on na to, że łatwo przeważy szalę na stronę Syrakuz i całą zachodnią część wyspy wyzwoli od Kartagińczyków. Widzieliśmy już, jak i dla czego omylił się w swych rachubach; tutaj należy dodać, że mając w Pyrrusie wspólnego wroga, Rzym i Kartago przypomniały sobie o swem dawnem przymierzu i ściślej zbliżyły się ze sobą, przyczem Kartago obowiązała się pozostawić Rzymowi wolność działania w Italji, a Rzym — Kartaginie w Sycylji.<br> {{tab}}Pyrrus wkrótce opuścił Sycylję i Italję zupełnie; lecz, kiedy Rzym oblegał Tarent z lądu (nie posiadał bowiem własnej floty), Kartago nie oparła się pokusie i wielką flotą obległa go od strony morza. Teraz Tarent mógł wybierać, czy ma się poddać Rzymowi, czy Kartaginie. Widzieliśmy, że wolał to pierwsze; ale Rzymianie byli bardzo niemile zdziwieni, znalazłszy w porcie Tarenckim flotę wojenną kartagińską. «Kto wam pozwolił, wbrew ugodzie, wtrącać się w sprawy Italijskie?» — {{pp|«Przy|szliśmy}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r2ifokup85pe8pxr95farkw0x6cvjva Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/110 100 1153636 3697553 3442011 2024-10-26T21:40:14Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697553 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>{{pk|«Przy|szliśmy}} pomóc wam, jako swym sprzymierzeńcom». W Rzymie niebardzo temu wierzono: nikt przecież nie prosił Kartagińczyków o tę pomoc i, gdyby Tarent umyślił poddać się Kartaginie — byłoby więcej, niż pewne, że Kartago zatrzymałaby go dla siebie i zrobiłaby z Tarentu swój punkt oparcia w lItalji, jak w Sycylji miała Lilibeum. Nieporozumienia między sprzymierzeńcami jeszcze nie było, ale obie strony były nawzajem ze siebie w najwyższym stopniu niezadowolone.<br> {{tab}}Wkrótce jednak zaszedł inny fakt, który zmienił to niezadowolenie w otwartą wojnę.<br> {{tab}}Powód do niej dali znowu mieszkańcy Kampanii. Od czasu, kiedy ojczyzna ich uznała władzę rzymską i nie mogła już wojen prowadzić na własny rachunek, młodzież jej wolała wstępować całemi grupami na płatną służbę u obcych, niżeli odbywać służbę wojskową u siebie w domu, pod surowym nadzorem konsulów rzymskich. I oto jedna z takich grup — zdarzyło się to jeszcze przed wojną z Pyrrusem — dała się zwerbować sycylijskiej Messanie — tej samej Miessanie, do której czterysta lat temu przesiedliły się resztki rozbitych wojsk Arystomenesa, uwieczniając imię nieszczęsnej Messanji. Grupa ta nazwała się ''Mamertini'', co w mowie Osków znaczyło «{{Roz|synowie Mars}}a».<br> {{tab}}Lecz, mieszkając w Messanie, grupa ta wkrótce przekonała się, że jest w tem mieście jedyną siłą wojskową; «a pocóż mamy służyć tam, gdzie możemy panować?» I oto pewnego razu Mamertyńczycy, wedle uknutego ogólnego spisku, wymordowali wszystkich obywateli messańskich; żony ich i domostwa wzięli dla siebie i rozpoczęli życie panów w mieście zdobytem. Nadszedł kres dla Messany greckiej; od tej chwili było to państwo mamertyńskie — ''civitas Mamertina''. Było to złamaniem przysięgi w najgorszym rodzaju: najemnicy składali przecież przysięgę na wierność temu państwu, które ich wynajęło! Ale uczciwość rzadko bywa cechą ludzi, sprzedających swą krew; i w losie Messany ujawniła się powszechna wadliwość wojsk najemnych. {{pp|Oczy|wiście}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cpg5yj1yp8ykc9jumskr96x78faj7y0 Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/105 100 1155151 3697371 3448630 2024-10-26T16:21:40Z Piotr433 11344 lit. 3697371 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>ja cośkolwiekbądż uważam na tych ludzi? Postępuję jak chcę, jak powinnam; chlubię się mem męztwem i odwagą! Aleosco opuszczony przeżeranie, oddany opiece płatnych najemników, umarłby niechybnie! Ocaliłam go! i wszelkie gadania głupców i złośliwych nie są w stanie zaprzeczyć, żem powróciła mu życie.<br> {{tab}}— Rzeczywiście ocaliłaś więc księcia?<br> {{tab}}— Tak! ocaliłam go. Pojmujesz, on zawdzięcza mi życie! Tenże sam doktór, który po pojedynku stracił nadzieję uratowania Leona, oznajmił mi dziś, iż wszelkie niebezpieczeństwo minęło i uzdrowienie jest bliskiem. Napełnia mnie to szałem radości. Szczęściem bez granic.<br> {{tab}}— Na serjo? kochasz więc księcia?<br> {{tab}}— Czy go kocham? pytasz. To nie miłość, ale uwielbienie! Ażeby z nim przebywać i nie opuszczać go wcale, gotową bym była odrzuciwszy mój tytuł hrabiny, zostać jego służącą, jego niewolnicą, ażeby tylko być przy nim.<br> {{tab}}— No!.. a Tréjan? zapytał Filip.<br> {{tab}}Fanny zmarszczyła brwi, a z jej źrenic rubinowych, jadowite światło wytrysło.<br> {{tab}}— Ach! jak ja go nienawidzę! zawołała. Nie wymawiaj w obec mnie nazwiska tego człowieka. Słabo mi się robi na jego wspomnienie!<br> {{tab}}— A jednak nosisz to nazwisko.<br> {{tab}}— Noszę je i zachowuję z konieczności, noszę je, aby do niego dołączyć nazwę książęcej, i rzucić tę koronę o dziewięciu perłach pod stopy mego kochanka!<br> {{tab}}— To zemsta kobieca, rzekł baron, wszak obok {{pp|go|rącej}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2q4q45q772rhh1s05q4zplsoid3ra6k Tragedje Paryża/całość 0 1155362 3697621 3693981 2024-10-27T00:39:25Z AkBot 6868 Bot aktaualizuje stronę generowaną automatycznie 3697621 wikitext text/x-wiki {{Strona generowana automatycznie}} {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |okładka = PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu |strona z okładką = 5 |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}} |następny = |inne = {{epub}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="Tragedje Paryża" from="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/5" fromsection="ok001" to="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/5" tosection="ok001"/> <pages index="Tragedje Paryża" from="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/5" fromsection="ok02" to="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/5" tosection="ok02"/> {{CentrujKoniec2}} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="Tragedje Paryża" from="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/7" to="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 1.djvu/183" /> <br> <pages index="Tragedje Paryża" from="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/7" to="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/256" /> <br> <pages index="Tragedje Paryża" from="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/7" to="PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/212" /> <br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-3" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/007"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/007|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/007{{!}}{{#if:IV-3|IV-3|Ξ}}]]|IV-3}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/007}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-4" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/008"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/008|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/008{{!}}{{#if:IV-4|IV-4|Ξ}}]]|IV-4}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/008}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-5" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/009"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/009|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/009{{!}}{{#if:IV-5|IV-5|Ξ}}]]|IV-5}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/009}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-6" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/010"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/010|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/010{{!}}{{#if:IV-6|IV-6|Ξ}}]]|IV-6}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/010}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-7" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/011"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/011|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/011{{!}}{{#if:IV-7|IV-7|Ξ}}]]|IV-7}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/011}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-8" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/012"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/012|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/012{{!}}{{#if:IV-8|IV-8|Ξ}}]]|IV-8}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/012}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-9" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/013"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/013|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/013{{!}}{{#if:IV-9|IV-9|Ξ}}]]|IV-9}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/013}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-10" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/014"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/014|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/014{{!}}{{#if:IV-10|IV-10|Ξ}}]]|IV-10}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/014}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-11" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/015"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/015|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/015{{!}}{{#if:IV-11|IV-11|Ξ}}]]|IV-11}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/015}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-12" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/016"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/016|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/016{{!}}{{#if:IV-12|IV-12|Ξ}}]]|IV-12}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/016}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-13" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/017"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/017|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/017{{!}}{{#if:IV-13|IV-13|Ξ}}]]|IV-13}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/017}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-14" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/018"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/018|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/018{{!}}{{#if:IV-14|IV-14|Ξ}}]]|IV-14}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/018}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-15" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/019"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/019|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/019{{!}}{{#if:IV-15|IV-15|Ξ}}]]|IV-15}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/019}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-16" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/020"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/020|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/020{{!}}{{#if:IV-16|IV-16|Ξ}}]]|IV-16}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/020}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-17" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/021"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/021|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/021{{!}}{{#if:IV-17|IV-17|Ξ}}]]|IV-17}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/021}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-18" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/022"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/022|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/022{{!}}{{#if:IV-18|IV-18|Ξ}}]]|IV-18}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/022}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-19" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/023"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/023|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/023{{!}}{{#if:IV-19|IV-19|Ξ}}]]|IV-19}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/023}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-20" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/024"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/024|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/024{{!}}{{#if:IV-20|IV-20|Ξ}}]]|IV-20}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/024}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-21" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/025"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/025|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/025{{!}}{{#if:IV-21|IV-21|Ξ}}]]|IV-21}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/025}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-22" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/026"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/026|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/026{{!}}{{#if:IV-22|IV-22|Ξ}}]]|IV-22}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/026}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-23" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/027"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/027|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/027{{!}}{{#if:IV-23|IV-23|Ξ}}]]|IV-23}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/027}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-24" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/028"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/028|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/028{{!}}{{#if:IV-24|IV-24|Ξ}}]]|IV-24}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/028}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-25" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/029"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/029|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/029{{!}}{{#if:IV-25|IV-25|Ξ}}]]|IV-25}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/029}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-26" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/030"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/030|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/030{{!}}{{#if:IV-26|IV-26|Ξ}}]]|IV-26}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/030}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-27" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/031"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/031|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/031{{!}}{{#if:IV-27|IV-27|Ξ}}]]|IV-27}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/031}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-28" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/032"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/032|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/032{{!}}{{#if:IV-28|IV-28|Ξ}}]]|IV-28}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/032}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-29" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/033"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/033|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/033{{!}}{{#if:IV-29|IV-29|Ξ}}]]|IV-29}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/033}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-30" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/034"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/034|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/034{{!}}{{#if:IV-30|IV-30|Ξ}}]]|IV-30}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/034}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-31" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/035"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/035|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/035{{!}}{{#if:IV-31|IV-31|Ξ}}]]|IV-31}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/035}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-32" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/036"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/036|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/036{{!}}{{#if:IV-32|IV-32|Ξ}}]]|IV-32}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/036}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-33" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/037"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/037|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/037{{!}}{{#if:IV-33|IV-33|Ξ}}]]|IV-33}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/037}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-34" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/038"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/038|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/038{{!}}{{#if:IV-34|IV-34|Ξ}}]]|IV-34}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/038}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-35" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/039"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/039|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/039{{!}}{{#if:IV-35|IV-35|Ξ}}]]|IV-35}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/039}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-36" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/040"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/040|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/040{{!}}{{#if:IV-36|IV-36|Ξ}}]]|IV-36}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/040}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-37" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/041"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/041|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/041{{!}}{{#if:IV-37|IV-37|Ξ}}]]|IV-37}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/041}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-38" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/042"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/042|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/042{{!}}{{#if:IV-38|IV-38|Ξ}}]]|IV-38}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/042}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-39" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/043"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/043|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/043{{!}}{{#if:IV-39|IV-39|Ξ}}]]|IV-39}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/043}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-40" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/044"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/044|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/044{{!}}{{#if:IV-40|IV-40|Ξ}}]]|IV-40}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/044}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-41" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/045"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/045|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/045{{!}}{{#if:IV-41|IV-41|Ξ}}]]|IV-41}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/045}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-42" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/046"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/046|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/046{{!}}{{#if:IV-42|IV-42|Ξ}}]]|IV-42}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/046}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-43" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/047"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/047|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/047{{!}}{{#if:IV-43|IV-43|Ξ}}]]|IV-43}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/047}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-44" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/048"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/048|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/048{{!}}{{#if:IV-44|IV-44|Ξ}}]]|IV-44}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/048}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-45" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/049"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/049|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/049{{!}}{{#if:IV-45|IV-45|Ξ}}]]|IV-45}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/049}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-46" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/050"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/050|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/050{{!}}{{#if:IV-46|IV-46|Ξ}}]]|IV-46}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/050}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-47" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/051"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/051|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/051{{!}}{{#if:IV-47|IV-47|Ξ}}]]|IV-47}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/051}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-48" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/052"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/052|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/052{{!}}{{#if:IV-48|IV-48|Ξ}}]]|IV-48}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/052}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-49" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/053"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/053|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/053{{!}}{{#if:IV-49|IV-49|Ξ}}]]|IV-49}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/053}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-50" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/054"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/054|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/054{{!}}{{#if:IV-50|IV-50|Ξ}}]]|IV-50}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/054}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-51" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/055"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/055|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/055{{!}}{{#if:IV-51|IV-51|Ξ}}]]|IV-51}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/055}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-52" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/056"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/056|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/056{{!}}{{#if:IV-52|IV-52|Ξ}}]]|IV-52}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/056}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-53" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/057"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/057|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/057{{!}}{{#if:IV-53|IV-53|Ξ}}]]|IV-53}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/057}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-54" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/058"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/058|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/058{{!}}{{#if:IV-54|IV-54|Ξ}}]]|IV-54}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/058}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-55" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/059"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/059|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/059{{!}}{{#if:IV-55|IV-55|Ξ}}]]|IV-55}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/059}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-56" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/060"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/060|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/060{{!}}{{#if:IV-56|IV-56|Ξ}}]]|IV-56}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/060}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-57" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/061"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/061|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/061{{!}}{{#if:IV-57|IV-57|Ξ}}]]|IV-57}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/061}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-58" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/062"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/062|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/062{{!}}{{#if:IV-58|IV-58|Ξ}}]]|IV-58}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/062}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-59" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/063"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/063|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/063{{!}}{{#if:IV-59|IV-59|Ξ}}]]|IV-59}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/063}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-60" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/064"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/064|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/064{{!}}{{#if:IV-60|IV-60|Ξ}}]]|IV-60}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/064}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-61" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/065"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/065|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/065{{!}}{{#if:IV-61|IV-61|Ξ}}]]|IV-61}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/065}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-62" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/066"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/066|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/066{{!}}{{#if:IV-62|IV-62|Ξ}}]]|IV-62}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/066}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-63" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/067"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/067|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/067{{!}}{{#if:IV-63|IV-63|Ξ}}]]|IV-63}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/067}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-64" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/068"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/068|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/068{{!}}{{#if:IV-64|IV-64|Ξ}}]]|IV-64}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/068}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-65" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/069"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/069|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/069{{!}}{{#if:IV-65|IV-65|Ξ}}]]|IV-65}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/069}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-66" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/070"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/070|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/070{{!}}{{#if:IV-66|IV-66|Ξ}}]]|IV-66}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/070}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-67" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/071"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/071|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/071{{!}}{{#if:IV-67|IV-67|Ξ}}]]|IV-67}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/071}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-68" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/072"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/072|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/072{{!}}{{#if:IV-68|IV-68|Ξ}}]]|IV-68}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/072}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-69" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/073"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/073|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/073{{!}}{{#if:IV-69|IV-69|Ξ}}]]|IV-69}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/073}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-70" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/074"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/074|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/074{{!}}{{#if:IV-70|IV-70|Ξ}}]]|IV-70}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/074}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-71" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/075"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/075|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/075{{!}}{{#if:IV-71|IV-71|Ξ}}]]|IV-71}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/075}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-72" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/076"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/076|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/076{{!}}{{#if:IV-72|IV-72|Ξ}}]]|IV-72}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/076}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-73" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/077"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/077|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/077{{!}}{{#if:IV-73|IV-73|Ξ}}]]|IV-73}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/077}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-74" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/078"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/078|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/078{{!}}{{#if:IV-74|IV-74|Ξ}}]]|IV-74}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/078}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-75" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/079"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/079|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/079{{!}}{{#if:IV-75|IV-75|Ξ}}]]|IV-75}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/079}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-76" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/080"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/080|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/080{{!}}{{#if:IV-76|IV-76|Ξ}}]]|IV-76}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/080}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-77" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/081"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/081|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/081{{!}}{{#if:IV-77|IV-77|Ξ}}]]|IV-77}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/081}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-78" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/082"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/082|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/082{{!}}{{#if:IV-78|IV-78|Ξ}}]]|IV-78}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/082}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-79" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/083"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/083|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/083{{!}}{{#if:IV-79|IV-79|Ξ}}]]|IV-79}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/083}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-80" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/084"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/084|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/084{{!}}{{#if:IV-80|IV-80|Ξ}}]]|IV-80}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/084}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-81" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/085"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/085|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/085{{!}}{{#if:IV-81|IV-81|Ξ}}]]|IV-81}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/085}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-82" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/086"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/086|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/086{{!}}{{#if:IV-82|IV-82|Ξ}}]]|IV-82}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/086}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-83" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/087"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/087|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/087{{!}}{{#if:IV-83|IV-83|Ξ}}]]|IV-83}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/087}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-84" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/088"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/088|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/088{{!}}{{#if:IV-84|IV-84|Ξ}}]]|IV-84}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/088}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-85" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/089"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/089|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/089{{!}}{{#if:IV-85|IV-85|Ξ}}]]|IV-85}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/089}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-86" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/090"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/090|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/090{{!}}{{#if:IV-86|IV-86|Ξ}}]]|IV-86}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/090}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-87" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/091"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/091|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/091{{!}}{{#if:IV-87|IV-87|Ξ}}]]|IV-87}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/091}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-88" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/092"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/092|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/092{{!}}{{#if:IV-88|IV-88|Ξ}}]]|IV-88}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/092}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-89" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/093"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/093|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/093{{!}}{{#if:IV-89|IV-89|Ξ}}]]|IV-89}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/093}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-90" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/094"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/094|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/094{{!}}{{#if:IV-90|IV-90|Ξ}}]]|IV-90}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/094}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-91" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/095"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/095|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/095{{!}}{{#if:IV-91|IV-91|Ξ}}]]|IV-91}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/095}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-92" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/096"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/096|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/096{{!}}{{#if:IV-92|IV-92|Ξ}}]]|IV-92}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/096}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-93" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/097"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/097|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/097{{!}}{{#if:IV-93|IV-93|Ξ}}]]|IV-93}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/097}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-94" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/098"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/098|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/098{{!}}{{#if:IV-94|IV-94|Ξ}}]]|IV-94}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/098}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-95" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/099"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/099|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/099{{!}}{{#if:IV-95|IV-95|Ξ}}]]|IV-95}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/099}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-96" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/100"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/100|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/100{{!}}{{#if:IV-96|IV-96|Ξ}}]]|IV-96}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Szczęśliwej drogi, ale ostrzegam, pilnuj pan dobrze swych oczów. Stara jest wściekle zagniewaną, a pomnij pan szpony ma ostre i długie!<br> {{tab}}— Nie lękam się jej bynajmniej.<br> {{tab}}— Gdyby zaś przyszła jej wypadkiem chęć zaduszenia pana, otwórz drzwi i wołaj, a przybiegnę nauwczas z pomocą.<br> {{tab}}— Dziękuję, mam nadzieję, że nie będzie to potrzebnem.<br> {{tab}}— Ale zapomniałem pana powiadomić, że panna Melania chodziła dziś rano radzić się tego prawnika, który tu mieszka na pierwszem piętrze i że wyszedłszy od niego, mówiła coś głośno, o komisarzu i sądzie. Strzeż się pan przeto!<br> {{tab}}— Nie przestrasza to mnie, bądź pewnym.<br> {{tab}}Odźwierny wrócił do swej stancyjki, a Oktawiusz Gavard. przeszedłszy schody, dzwonił do tych drzwi, po za któremi tylekroć razy z bijącem sercem oczekiwał na ukazanie się Diny.<br> {{tab}}Przyspieszone kroki dały się słyszeć wewnątrz pokoju, skrzypnął klucz w zamku, i długa chuda postać starej panny ukazała się w progu.<br> {{tab}}Była zmienioną do niepoznania. Jej blond rudawa peruka nie pokrywała jej skroni i kościstej ogołoconej czaszki. Kępki rzadkich siwiejących włosów, jeżyły się w około głowy. Twarz wychudła, niepokryta białą farbą, miała cerę zielonawą, nos w kształcie dzioba drapieżnego ptaka, przejrzystym być się wydawał; małe, szare oczy pałały złością piekielną.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-97" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/101"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/101|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/101{{!}}{{#if:IV-97|IV-97|Ξ}}]]|IV-97}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Pani jesteś panną Melanią Perdreau? zapytał oschle Gavard.<br> {{tab}}— Tak, ja nią jestem, odpowiedziała mierząc przybyłego wzrokiem od stóp do głowy. Czego pan żądasz?<br> {{tab}}— Powiem to pani w mieszkaniu.<br> {{tab}}Powyższe słowa młodzieniec wymówił tak nakazującym tonem, że stara panna, mrucząc, usunęła się, aby dozwolić wejść przybyłemu i zamknęła drzwi idąc za Oktawiuszem do pokoju, w którym niegdyś bywał tak często.<br> {{tab}}— Oświadczam panu, wyrzekła, iż nie jestem bynajmniej usposobioną do prowadzenia rozmowy, jak również czasu nie mam do stracenia, mów więc krótko, treściwie, w jakim celu przychodzisz!<br> {{tab}}— Przynoszę pani wiadomość o twej siostrzenicy, odparł Oktawiusz, ironicznie na nią spoglądając.<br> {{tab}}Melania Perdreau drgnęła i chwyciła go za rękę.<br> {{tab}}— Pan wiesz gdzie ona jest? pytała.<br> {{tab}}— Wiem.<br> {{tab}}— Do ciebie schroniła się być może wczoraj, uciekłszy odemnie?<br> {{tab}}— Tak, jest u mnie.<br> {{tab}}— Znałeś ją pan przed tem?<br> {{tab}}— Znałem.<br> {{tab}}Silny rumieniec wystąpił na zżółknięte policzki starej panny. Z jej źrenic tryskały iskry, podobne do roznamiętnionych zdobyczą oczu jadowitej jaszczurki. Konwulsyjne drganie wstrząsało jej ciałem, podczas gdy wołała zdławionym wściekłością głosem:<br> {{tab}}— Ach! nędzniku... bandyto... uwodzicielu!... Więc <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-98" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/102"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/102|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/102{{!}}{{#if:IV-98|IV-98|Ξ}}]]|IV-98}}'''<nowiki>]</nowiki></span>to ty... ty?... Domyślałam się. że istnieje jakiś potajemny związek pomiędzy nią a tobą. Ha! wykradasz dziewczęta matkom, nędzniku, ja byłam więcej niż matką dla mej siostrzenicy, i sądzisz że ci to ujdzie bezkarnie!... Sprowadzić z uczciwej drogi małoletnią dziewczynę, porwać ją wśród nocy?... Ha! ja znam prawo. Galery czekają cię za to... galery! Natychmiast sprowadzam komisarza policji, żandarmów. Każę cię przyaresztować zbrodniarzu, i to jak najprędzej!... Musisz mi ją powrócić. Zobaczymy! zobaczymy!<br> {{tab}}Zniecierpliwiony Oktawiusz uderzył nogą o podłogę i wykrzyknął z taką siłą i stanowczością, jakiej nikt by się nie spodziewał odnaleść w jego wątłym organizmie:<br> {{tab}}— Milcz! nakazuję ci, nędznico! milcz, gdyż inaczej ów komisarz, którym mnie grozisz, przybędzie tu, ale dla pochwycenia ciebie, i będziesz zmuszoną zdać przed sądem rachunek z potwornego czynu, spełnionego przez ciebie i twoich wspólników!<br> {{tab}}Melania pobladła.<br> {{tab}}— Nędzny potworze! wołał dalej młodzieniec, ty wiesz, co ja przez to rozumiem. Wiesz dobrze, że Dinah, nawpół umierająca uciekła z tego obrzydłego domu, do którego ją zaprowadziłaś. Wiesz, że ją sprzedałaś, a dla dokonania haniebnego tego targu, uśpić ją było potrzeba! Narkotyk ów był trucizną! Otrułaś własną swą siostrzenicę. Jest to rzecz dowiedziona! Jedno słowo z mej strony, a skażą cię na dożywotnie więzienie, jeśli nie na galery!<br> {{tab}}Stara panna, objęta trwogą i przerażeniem, upadła na kolana, drżała jak w febrze, zęby jej szczękały.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-99" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/103"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/103|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/103{{!}}{{#if:IV-99|IV-99|Ξ}}]]|IV-99}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Miłosierdzia! nie chciej mnie gubić! wołała wyciągając ręce błagalnie ku odwracającemu się od niej ze wstrętem młodzieńcowi. Pragnęłam jej szczęścia. Tylko jej szczęścia!<br> {{tab}}Tu chciała z prośbą objąć kolana przybyłego.<br> {{tab}}Oktawiusz z pogardą odepchnął ją nogą.<br> {{tab}}— Precz odemnie! zawołał, a gdybyś poważyła się kiedyś osnuć plan, podobnie haniebny, nie będę miał litości nad tobą!<br> {{tab}}— Będę milczała, przysięgam!<br> {{tab}}— Podnieś się i posłuchaj mnie.<br> {{tab}}Melania Perdreau powstała.<br> {{tab}}— Gdyby Dinah była umarła, zaczął Oktawiusz, lub gdyby ci się było udało ją zniesławić, nic w świecie nie zdołałoby cię uchronić z przed wyroku sądowego. Oczekiwałyby cię ciężkie roboty i kajdany, jakie na całe życie odłączyłyby cię od świata. Prawdziwy cud ocalił ją, z tej więc przyczyny gubić cię nie chcę, przysiądz jednakże mi musisz, że nigdy, słyszysz mnie, nigdy, nie poważysz się pomyśleć o czemś, coby jakąkolwiek bądź przykrością lub krzywdą zagrażało twej siostrzenicy.<br> {{tab}}— Ach! nigdy tego nie uczynię, nigdy! przysięgam!<br> {{tab}}— Napisać więc musisz i położyć swój podpis, że od dziś zrzekasz się najzupełniej wszelkich praw władzy i opieki nad siostrzenicą, jakie ci dotąd legalnie służyły. Dodasz obok tego, że Dinie służy odtąd prawo zupełnego sobą rozporządzania, że może żyć zdała od ciebie i że jej nigdy zmuszać nie będziesz, aby znosiła twoją obecność u siebie, w jakichkolwiek bądź okolicznościach.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-100" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/104"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/104|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/104{{!}}{{#if:IV-100|IV-100|Ξ}}]]|IV-100}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Melania stała nieruchoma, z pochyloną głową w milczeniu.<br> {{tab}}— Jak to, wahasz się? zawołał młodzieniec. Ha, jak ci się podoba. Sprawiedliwość zmusi cię ku temu, czego dobrowolnie nie chcesz uczynić. Drzwi więzienia oddzielą cię od twej siostrzenicy w sposób trwalszy, nad wszelkie twoje piśmienne zobowiązania.<br> {{tab}}— Ach! zawołała żywo stara panna, jestem gotową podpisać wszystko, co zechcesz. Nie waham się, ale rozważam jedynie.<br> {{tab}}— Co takiego?<br> {{tab}}— Moją tak smutną odtąd sytuację. Poświęciłam całe moje życie, aby zapewnić jakąśkolwiek przyszłość temu dziewczęciu. Kochałam ją na swój sposób, pragnęłam jej dobra. Inaczej je pojmowałam. Obiecywałam sobie, że kiedyś będzie ona jeździła karetą, obsypana klejnotami. Tyle kobiet tak się urządza. Gniewa cię to i drażni, mój panie, nie mówmy więc o tem więcej.<br> {{tab}}— Tak, nie mówmy o tem, zawołał głucho Oktawiusz, niemówmy, jeżeli pragniesz, aby ci to uszło bezkarnie.<br> {{tab}}— Otóż jestem dziś starą i ubogą, mówiła dalej Melania, tak biedną, że zaledwie na jutro mam suchy kawałek chleba. W dniu jutrzejszym Dinah odbierze swą pensję miesięczną z kasy teatralnej. Żywiła mnie z tego. Z czegóż ja będę żyć teraz? mówiła Melania, przyjdzie mi chyba umrzeć z głodu lub żebrać! Nie, nie, oskarż mnie pan raczej. Niech na mnie wyrok wydadzą, tem lepiej. W więzieniu żywić mnie będą przynajmniej!<br> {{tab}}I wybuchnęła łkaniem załamując ręce z rozpaczą.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-101" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/105"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/105|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/105{{!}}{{#if:IV-101|IV-101|Ξ}}]]|IV-101}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Pomimo wszystko nie umrzesz pani z głodu, wyrzekł Oktawiusz, jestem bogatym.<br> {{tab}}Jak słońce po burzy, przebijające się z po za chmur, gdy nagle oświetli sposępniałą okolicę, coś podobnego zapromieniało na obliczu tej starej panny. Podniosła głowę, łzy płynąć z jej oczu przestały.<br> {{tab}}— Pan jesteś bogatym? zawołała, i ja cię nie znałam? Ach! jakiż sprzeczny zbieg okoliczności! Kochasz Dinę i ja nie wiedziałam o tem? Ależ potrzeba ci było mnie to powiedzieć. Bylibyśmy się odrazu porozumieli. Usiądź pan proszę, spocznij na chwilę.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|X.|po=12px}} {{tab}}Bieg dalszy i zakończenie rozmowy pomiędzy Oktawiuszem, a Melanią Perdreau łatwo odgadnąć można.<br> {{tab}}Po kwadransie, młodzieniec wychodził z domu przy ulicy des Marais, unosząc zobowiązanie, podpisane przez starą pannę, że odtąd nie będzie się mieszała do spraw swej siostrzenicy pod żadnym pozorem.<br> {{tab}}W zamian za owo przyrzeczenie Oktawiusz zobowiązał się dostarczać jej kwotę, wystarczającą na przyzwoite utrzymanie. Obok czego zagroził Melanii, iż gdyby się poważyła zbliżyć choć raz jeden do Diny, pensja miesięczna, jaką jej wyznaczył, całkowicie wstrzymaną zostanie, skutkiem złamania przez nią jednego z głównych punktów umowy.<br> {{tab}}Nikczemna owa istota, otrzymała piętnaście luidorów, jako zaliczkę, i posłaniec odniósł Dinie pozostawioną przez nią u ciotki skromną garderobę.<br> {{tab}}Powiedzą czytelnicy i nie bez słuszności może, iż <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-102" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/106"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/106|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/106{{!}}{{#if:IV-102|IV-102|Ξ}}]]|IV-102}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nic w świecie nie mogło być haniebniejszego po nad zawarcie takiego układu pomiędzy Oktawiuszem Gavard i ciotką Melanią. Tak, w rzeczy samej. Nie tylko ta ostatnia nie została ukaraną za swe nikczemne postępowanie. lecz zyskiwała szczęśliwą sytuację, wygody jakich żadna uczciwa praca dostarczyć by jej nie była w stanie.<br> {{tab}}Nagroda udzielona przestępstwu, subwencja ofiarowana infamii, nie jest że ostatnim wyrazem niemoralności?<br> {{tab}}Zgadzamy się na to zupełnie, prosząc o cierpliwość czytelników.<br> {{tab}}Podczas, gdy nasz przyjaciel Gavard, rozmawiał z Melanią, powóz pana de Croix-Dieu zatrzymał się przed pałacykiem przy ulicy des Saussaie.<br> {{tab}}Baron, wysiadłszy, zadzwonił, i rzekł do otwierającego mu drzwi lokaja:<br> {{tab}}— Oddaj proszę tę wizytową kartę pani Angot.<br> {{tab}}Dama z bulwaru Batignolles była w niezwykle złem usposobieniu. Spędziła noc bezsennie, wstrząsana obawą, daremnie usiłując zadrzemnąć na poduszkach garnirowanych koronkami i miękkim puchu. Prócz doszczętnego zburzenia jej pięknych projektów wskutek ucieczki Diny, czuła się być mocno zaniepokojoną.<br> {{tab}}Tamerlan-Sariol wysłany równo z dnia brzaskiem do Melanii Perdreau, przyniósł wiadomość, że dziewczę do ciotki wcale nie powróciło.<br> {{tab}}Co stało się z Diną? Ukrywała się, lecz gdzie? Prawdopodobnie u któregoś z kochanków, ciotce nieznanych. Kto wie, czyli ów rozkochany, posłyszawszy <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-103" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/107"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/107|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/107{{!}}{{#if:IV-103|IV-103|Ξ}}]]|IV-103}}'''<nowiki>]</nowiki></span>o całem zajściu poprzedniego wieczora, nie namówi debiutantki do wniesienia skargi przed sąd Paryża, lub policję?<br> {{tab}}W takim razie śledztwo byłoby nieuchronnem, a co wyniknąć by mogło, gdyby policja rozpoczęła przeszukiwania w tajemniczym pałacyku przy ulicy des Saussaies?<br> {{tab}}Owóż pani Angot, postanowiwszy w dniu tym nie przyjmować nikogo, zaniechała zwykłych starań w toalecie, i nie umalowała, się wcale.<br> {{tab}}Rzuciwszy okiem na podany sobie bilet barona de Croix-Dieu, mruknęła:<br> {{tab}}— Nie znam go, zwracając się do służącego. Mówiłeś, że nie ma mnie w domu? zapytała.<br> {{tab}}— Nie wiedziałem, że pani dziś nie przyjmuje.<br> {{tab}}— Trzeba było wiedzieć. Powiedz temu panu, że jestem cierpiącą i widzieć się z nim dziś nie mogę.<br> {{tab}}Służący wyszedł, lecz wrócił za chwilę.<br> {{tab}}— Cóż jeszcze? pytała pani Angot. Odszedł ów przybyły?<br> {{tab}}— Nie, pani. Nalega, ażeby mógł być przyjętym. Polecił oznajmić, że ważne nadzwyczaj szczegóły, jakie ma pani do udzielenia, nie mogą go narazić na najmniejszą zwłokę.<br> {{tab}}— Kto jest ów pan? Czy to młody mężczyzna?<br> {{tab}}— Młody, niezupełnie, lecz bardzo przyzwoity z pozoru. Ma wstążeczkę trójkolorową przy butonierce. Koń, zaprzężony do jego powozu, wart najmniej z jakie trzy tysiące franków. O! jest to jakaś wyższa osobistość.<br> {{tab}}— Czy ogień pali się na kominku w salonie?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-104" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/108"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/108|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/108{{!}}{{#if:IV-104|IV-104|Ξ}}]]|IV-104}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Tak pani.<br> {{tab}}— A więc, wprowadź go tam, i proś, aby zaczekał.<br> {{tab}}Pani Angot ubrała się z pośpiechem. Założyła przyprawne włosy, nakryła je czepkiem, i po upływie kwadransa wyszła na przyjęcie barona.<br> {{tab}}Przypatrywała mu się z uwagą, oblicze jego wszelako obcem się jej wydało, zkąd była przekonaną, iż po raz pierwszy widzi tego człowieka.<br> {{tab}}Nic zresztą nie było w tem nieprawdopodobnego.<br> {{tab}}Filip de Croix-Dieu, jak wiemy, całkiem obecnie był niepodobnym do Roberta Loc-Earn’a i aby dowieść tożsamości obu, potrzeba było na to bystrego wzroku Sariola, a nadewszystko jego osobistej, zaciętej nienawiści.<br> {{tab}}Baron, przeciwnie, poznał odrazu pod masą otyłości, rysy twarzy, i pełne miodowej słodyczy zachowanie się akuszerki z bulwaru Batignolles. Trzymała ona w ręku wizytowa kartę, oddaną przez przybyłego lokajowi.<br> {{tab}}— Z panem baronem de Croix-Dieu mam zaszczyt mówić? zapytała z ukłonem.<br> {{tab}}— Tak pani.<br> {{tab}}— Czy mogę wiedzieć powód przyjemnej pańskiej wizyty?<br> {{tab}}— Nic pani w świecie prostszego. Znudzony długim celibatem i rozkoszami wesołego życia, marzę o cichym rodzinnym zakątku, jednem słowem pragnę się ożenić.<br> {{tab}}— Życzenie bardzo naturalne, zkąd jednak przyszło panu na myśl, ażeby udać się do mnie?<br> {{tab}}— Nic dziwnego. Wszakże się pani trudnisz {{pp|koja|rzeniem}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-105" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/109"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/109|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/109{{!}}{{#if:IV-105|IV-105|Ξ}}]]|IV-105}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|koja|rzeniem}} małżeństw.<br> {{tab}}— Nie ja jedna tylko w Paryżu, nieszczęściem ze szkodą publicznej moralności. Lecz proszę panie baronie chciej mnie objaśnić, skutkiem czego pan mi udzielasz pierwszeństwo przed innemi tego rodzaju?<br> {{tab}}— Dobra sława pani biura małżeństw.<br> {{tab}}— Nie inne powody?<br> {{tab}}— Żadne inne, upewniam.<br> {{tab}}Pani Angot z uśmiechem lekko się ukłoniła.<br> {{tab}}— Mam lat czterdzieści ośm; mówił dalej baron. Posiadam nazwisko i tytuł poważny, zdrowie doskonałe, charakter łatwy w pożyciu, a obok tego pięćdziesiąt tysięcy franków rocznej renty.<br> {{tab}}— Ależ to świetne! zawołała właścicielka agencji.<br> {{tab}}— Cóż pani w zamian za to możesz mi ofiarować?<br> {{tab}}— Ach! panie baronie, stawiasz mnie w wielkim kłopocie pod względem wyboru. Moje rejestra zawierają majątki i posagi od jednego do pięciu milionów. Żądasz pan wielkiego majątku?<br> {{tab}}— Przed wszystkiem piękności.<br> {{tab}}— Godna uwielbienia bezinteresowność. Życzyłbyś pan młodej panny, czy wdowy?<br> {{tab}}— Młoda wdowa, czy młoda panna, wszystko mi jedno. Rzecz główna aby podobała mi się ta osoba.<br> {{tab}}— Panie baronie, konkurenci podobni panu są niesłychanie rzadkiemi wyjątkami. Proszę, chciej pan pójść ze mną do gabinetu. Przejrzę moje księgi. Przedstawię panu różne partje małżeńskie, przedstawię również i fotografie, a skoro pan się na coś zdecydujesz, urządzimy spotkanie. Gdybyś pan zechciał widzieć osobę, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-106" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/110"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/110|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/110{{!}}{{#if:IV-106|IV-106|Ξ}}]]|IV-106}}'''<nowiki>]</nowiki></span>niebędąc przez nią widzianym, i to zrobić można. Wypadek taki jest u mnie przewidzianym.<br> {{tab}}— Jak widzę, agencja małżeństw pani, przewyższa wszelkie inne w tym rodzaju, wyrzekł Croix-Dieu, idąc za właścicielką do jej buduaru, w którym znajdowało się biurko, kasa i rejestra.<br> {{tab}}Pani Angot, zdjąwszy z łańcuszka od zegarka kluczyk maleńki, otworzyła nim kłódkę księgi in folio, w jakiej mieściła się lista wdów i panien, i przerzucała szybko stronice pokryte nazwiskami i objaśnieniami różnego rodzaju.<br> {{tab}}Spostrzegłszy ją, zagłębioną w poszukiwaniach, baron rzekł najnaturalniejszym tonem, patrząc na nią przez lornetkę:<br> {{tab}}— Ale, jak się też miewa Sariol?<br> {{tab}}Matrona drgnęła i nagle podniosła głowę, lecz jej wzruszenie, gdyby ono było nawet prawdziwem, trwało zaledwie sekundę. Spojrzała w oczy mówiącemu z miną zdumioną, zapytując:<br> {{tab}}— Sariol? któż jest ów Sariol, baronie, powiedz mi proszę?<br> {{tab}}— Jest to pewien dzielny chłopiec, jakiego pani znasz od dwudziestu dwóch lat, odrzekł Oroix-Dieu.<br> {{tab}}Pani Angot przybrała minę obrażonej.<br> {{tab}}— Sadzę, iż pan baron jest za zbyt dobrze wychowanym człowiekiem, odpowiedziała, ażeby choć na chwilę pragnął zawstydzić gminnym żartem, uczciwą kobietę. Widocznie tu zachodzi jakaś pomyłka.<br> {{tab}}— Tak? odrzekł Croix-Dieu; zatem pani nie znasz Sariola?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-107" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/111"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/111|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/111{{!}}{{#if:IV-107|IV-107|Ξ}}]]|IV-107}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Nie znam go wcale, i po raz pierwszy mogę pana upewnić, słyszę to nazwisko.<br> {{tab}}— Niech i tak będzie. Ale przynajmniej znasz pani pannę Anitę?<br> {{tab}}— Panna Anita jest moją pokojówką, odpowiedziała. Zkąd pan wiesz o niej?<br> {{tab}}— Wiem wiele rzeczy, przerwał Croix-Dieu. Pozwól mi kochana pani zachowywać się u siebie swobodnie. Potrzebuję parę słów powiedzieć pannie Anicie, w obecności pani, ma się rozumieć.<br> {{tab}}— Lecz panie...<br> {{tab}}— Będę pani bardzo wdzięcznym jeżeli ją tu przywołasz.<br> {{tab}}— Jednak...<br> {{tab}}— I to natychmiast, jeżeli łaska.<br> {{tab}}Baron prosił tonem rozkazującym, jakiemu właścicielka agencji małżeństw opierać się nie mogła. Zadzwoniła trzy razy, i owa niegdyś panna z pierwszorzędnego magazynu, bezzwłocznie przybiegła.<br> {{tab}}— Pani, rzekł Croix-Dieu, wyjmując z portfelu list, i podając jej takowy, będziesz pani, sądzę, o tyle grzeczną, iż zajmiesz się tem.<br> {{tab}}Pokojówka spojrzała na adres.<br> {{tab}}— Wszakże to do mnie, zawołała.<br> {{tab}}— Niezupełnie. Nazwisko pani jest w rzeczy samej, nakreślone na kopercie, lecz ta koperta zawiera w sobie list, przeznaczony dla X. Y. Z. któremu jestem pewien, doręczysz go pani w jak najkrótszym czasie.<br> {{tab}}Pani domu słuchała wszystkiego z otwartemi ustami, wytrzeszczonemi oczyma.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-108" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/112"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/112|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/112{{!}}{{#if:IV-108|IV-108|Ξ}}]]|IV-108}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Treść tego listu dotyczy w sposób wyłącznie osobisty panią Angot, mówił Croix-Dieu dalej, skąd nie wątpię, że X. Y. Z, zechce jej go zakomunikować jak najśpieszniej. O! X. Y. Z. jest uprzejmym chłopcem! Tu baron wstał i ukłonił się dodając: Pomówimy w innym dniu, kochana pani, o projekcie wiadomego małżeństwa, Obecnie spieszę się bardzo, składam więc pożegnanie i odchodzę. Nie wyprowadzaj mnie pani, proszę. Sam dobrze drogę odnajdę.<br> {{tab}}Ukłonił się powtórnie, i wyszedł, a minąwszy salon udał się na schody.<br> {{tab}}— Ależ to jakiś warjat! zawołała pani Angot po chwili milczenia.<br> {{tab}}— Szaleniec niebezpieczny! obawiam się go odpowiedział Sariol, wchodząc ukrytemi drzwiami. Wszystko słyszałem. Anito, oddaj mi ten list.<br> {{tab}}— Co to znaczy, Eugeni? pytała pani Angot z niepokojem.<br> {{tab}}— Zaraz się dowiemy.<br> {{tab}}Sariol, rozdarłszy podwójną kopertę, przebiegł wzrokiem nakreślone przez barona wyrazy. Twarz jego nagle się zasępiła.<br> {{tab}}— Do djabła! zawołał.<br> {{tab}}— Cóż jest, na Boga, co jest? Nie przestraszaj mnie Eugeniuszu, wołała matrona.<br> {{tab}}— Co jest? posłuchaj.<br> {{tab}}I godny wspólnik wdowy de Saint-Angot po odejściu Anity zaczął czytać głośno:<br> {{tab}}„Jestem więcej niż kiedykolwiek wzruszony dobrotliwemi chęciami ze strony mego starego przyjaciela <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-109" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/113"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/113|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/113{{!}}{{#if:IV-109|IV-109|Ξ}}]]|IV-109}}'''<nowiki>]</nowiki></span>i korespondenta X. Y. Z., ale nie czując się być zupełnie przekonanym o jego dobrych co do mnie zamiarach, winienem mu objawić swe zdanie, co też i czynię.<br> {{tab}}Wczoraj wieczorem, młoda debiutantka Dinah Bluet, uciekła na wpół umierająca z domu pani de Saint-Angot.<br> {{tab}}Haniebne zamiary, poprzedzone otruciem belladoną, zostały spełnionemi na tej młodej dziewczynie. Ażeby jej życie ocalić, potrzeba było przyzwać w pomoc cudów nauki.<br> {{tab}}Jeden z najsłynniejszych lekarzy Paryża, doktor B. spisał {{Korekta|protokuł|protokół}} otrucia z jego skutkami, i zastosowanemi przeciw temu środkami, dzięki którym pokonał niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}Rola odegrana przez X. Y. Z. w owej potwornej sprawie jest znaną. Uprzedzam go więc, iż gdyby mu chęć przyszła przypominać sobie niektóre czyny, pokryte dwudziesto dwu letniem przedawnieniem, wspomniony {{Korekta|protokuł|protokół}} złożonym zostanie prokuratorowi Rzeczypospolitej, wraz z dowodami.<br> {{tab}}Nie jest to groźbą z mej strony, ale przestrogą.<br> {{tab}}Do miłego widzenia. Pozdrowienie.“<br> {{tab}}Ów krótki list, zręcznie skreślony, mógł służyć za wzór zuchwałej przebiegłości. Croix-Dieu pisał na los szczęścia o wniesieniu skargi do sądu, uderzył tem w słabą stronę dwojga nikczemników, i dosięgnął celu.<br> {{tab}}Pani Angot blada jak śmierć pod warstwą różu, który z przestrachu z policzków jej poodpadał, załamywała ręce.<br> {{tab}}— Na imię nieba! {{Korekta|jeteśmy|jesteśmy}} zgubieni!<br> {{tab}}— Dla czego zgubieni? pyta! Sariol, odzyskawszy <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-110" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/114"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/114|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/114{{!}}{{#if:IV-110|IV-110|Ξ}}]]|IV-110}}'''<nowiki>]</nowiki></span>swą zwykłą bezczelność.<br> {{tab}}— Ponieważ nas skompromitowałeś, fatalnie skompromitowałeś!<br> {{tab}}— Ja? Ach! to za wiele, zawołał Sariol. Ja? który bezustannie upominam cię o roztropność w postępowaniu. Ja? który ci wczoraj mówiłem: Bądź ostrożną! Czy nie obawiasz się, ażeby dzisiejsza wieczorowa sprawa nie sprowadziła nam jakich kłopotów? To dziewczę jest małoletniem. Cóżeś mi na to odpowiedziała? Ciotka jest tu obecną i za wszystko odpowiada. Czego się obawiać u czarta?<br> {{tab}}— Miałam słuszność tak mówiąc. Ty sam jesteś przyczyną tego, co nastąpiło.<br> {{tab}}— Ja? Nie!.. ty wyraźnie jesteś szaloną!<br> {{tab}}— Dobrze, przekonajmy się więc, czy to ja dzisiaj rozum straciłam, lub czy ty straciłeś go wczoraj, przyrządzając to wino.<br> {{tab}}— Przyrządziłem je według twojego rozkazu.<br> {{tab}}— I ja ci rozkazałam abyś miał tak ciężką rękę i nie wiedział co robisz? Rozkazałam ci uśpić ją, a nie otruć!<br> {{tab}}— E! doza nie była zbyt wielką.<br> {{tab}}— Mówię ci, że tak.<br> {{tab}}— A ja powiadam że nie! Najlepszym tego dowodem jest, że dziewczyna się przebudziła.<br> {{tab}}— Jesteś niezgrabiasz, niedołęga!<br> {{tab}}— A ty jesteś bezprzykładnie niesprawiedliwą.<br> {{tab}}— Wepchnąłeś mnie w kłopot i ambaras po szyję.<br> {{tab}}— To kłamstwo.<br> {{tab}}— Zadajesz mi fałsz? Ach! ty nędzniku!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-111" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/115"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/115|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/115{{!}}{{#if:IV-111|IV-111|Ξ}}]]|IV-111}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Tu oboje przyskoczyli do siebie, spoglądając wzajem zaiskrzonemi oczyma.<br> {{tab}}Pani Angot czerwieńsza od raka ugotowanego, chwyciła swemi dwiema grubemi pięściami za barki Sariola, spostrzegłszy jednak groźny wyraz jego oblicza, obawiać się poczęła by w swej wściekłości nie posunął się za zbyt daleko, przeciwnik ów wszakże nagle się uspokoił.<br> {{tab}}— Nie zapominam o względach, jakie mężczyzna dobrze wychowany zachowywać dla płci pięknej powinien, wyrzekł z ironicznym uśmiechem. Ta walka na dzioby trwa za zbyt długo i do niczego nie doprowadzi. Niepoznano się tu na mojej wartości, obrażając mnie. Porzucam dom, w którym osobista moja godność nie pozwala mi nadal zamieszkiwać. Żegnam panią! Wracam do mego pokoju po zabranie rzeczy, i odjeżdżam.<br> {{tab}}Zaciekły gniew pani Angot zmienił się w rozczulenie.<br> {{tab}}— Chcesz odjechać? wyjąknęła, odjechać Eugeni? Nie! ty nie mówisz na serjo o porzuceniu mojego domu. To być nie może!<br> {{tab}}— Za kwadrans odjadę, by nie powrócić tu więcej.<br> {{tab}}— Eugeni! ty tego ni uczynisz, nie! jestem pewną! Ja nie mogłabym żyć tu samotnie! Ach! gdybyś wiedział jak przywiązałam się do ciebie!<br> {{tab}}— Okazujesz to, obsypując mnie obelgami rzekł Sariol.<br> {{tab}}— Czyż moja wina, że skutkiem żywości charakteru za zbyt się unoszę niekiedy? Porzućmy wszelką urazę. Dostaniesz gratyfikację. Cóż, zgoda, nieprawdaż? Nie odjedziesz stąd, pozostaniesz?<br> {{tab}}— Sposób, któremu oprzeć się niepodobna.<br> {{tab}}— Ach! jak to dobrze! Widzę że jesteś rozumnym <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-112" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/116"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/116|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/116{{!}}{{#if:IV-112|IV-112|Ξ}}]]|IV-112}}'''<nowiki>]</nowiki></span>człowiekiem. Zamiast się kłócić pomiędzy sobą, radźmy co począć przeciw grożącemu nam niebezpieczeństwu.<br> {{tab}}— Gdybyś mnie była wysłuchała przed chwilą, byłbym cię przekonał, że to niebezpieczeństwo nie jest w rzeczywistości tak strasznem, jak się być wydaje.<br> {{tab}}— A jednak baron de Croix-Dieu wie wszystko, i zgubić nas może.<br> {{tab}}— To prawda, lecz tego nie uczyni.<br> {{tab}}— Jesteś pewnym?<br> {{tab}}— Najzupełniej.<br> {{tab}}— Dla czego ci więc grozi?<br> {{tab}}— Przepraszam, źle zrozumiałaś. List jego, jak sam to pisze, jest przestrogą, a nie groźbą. Nasza tajemnica w jego ręku podaje mu broń, to prawda, ale broń obronną, a nie zaczepną. Obawiał się mnie, teraz się nie obawia, jest to jedyna zmiana, jaka zaszła w całej sytuacji. Nie dotknie on mnie, jestem przekonanym, a byłbym ostatnim niedołęgą, gdybym nie odnalazł wkrótce sposobu pochwycenia go w me ręce.<br> {{tab}}— Ach! Eugeni, wołała pani Angot uspokojona, pozostaniesz na zawsze wzorem przebiegłych i zręcznych łudzi, nie znajdzie się taki, któryby pokonać cię zdołał. Pozwalam ci ucałować ma ręce.<br> {{tab}}Tamerlan-Sariol według swego niezmiennego zwyczaju wykonał polecenie. Czyż nie miał na widoku przyobiecanej gratyfikacji?<br> {{tab}}Porzućmy niezdrową atmosferę pałacyku przy ulicy des Saussaies, w głąb której, jako napełnionej zabójczemi miazmami nie wnikalibyśmy, gdyby nasz tytuł „Tragedje Paryża“ nie zmuszał do zejścia w ową. {{pp|bło|tnistą}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-113" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/117"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/117|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/117{{!}}{{#if:IV-113|IV-113|Ξ}}]]|IV-113}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|bło|tnistą}} kałużę. Połączmy się z naszą małą przyjaciółką Diną Bluet, w pokoiku wynajętym przez nią dnia poprzedniego. <br> {{tab}}Dochodziła dwunasta w południe. W przeddzień wieczorem, otrzymało dziewczę wraz z bielizną i ubraniem bilecik tej treści:<br> {{tab}}„Wszystko idzie dobrze, droga, ukochana. Nie obawiaj się teraz nikogo. Śpij snem spokojnym. Kochaj mnie i pomyśl o mnie przed zaśnięciem. Myśl o mnie, gdy się przebudzisz. Do jutra ukochana. {{f|align=right|prawy=10%|Twój Oktawiusz.“}} {{tab}}Ze spokojnym umysłem, zadowolonem sercem, nie przewidując, że przyjdzie jej walczyć z ukrytym wrogiem, stokroć niebezpieczniejszym w swej jednej osobie, niźli Melania Perdreau i pani Angot złączone razem; z nieprzyjacielem, którego chciwość pochwycenia sześciu milionów Oktawiusza Gavard czyniła nieubłaganym, Dinah {{Korekta|zasnąła|zasnęła}} snem spokojnym, głębokim, marząc o szczęśliwej przyszłości.<br> {{tab}}Gdy obudziła się rano, lekka bladość na jej obliczu świadczyła jedynie o przebytych wzruszeniach i utracie nieco krwi przy udzielanym ratunku.<br> {{tab}}Dobra kobieta, która wynajęła dziewczęciu ów pokoik z gabinetem, czyniła propozycję dostarczania Dinie codziennie śniadania i obiadu za przystępną cenę.<br> {{tab}}Zgodziwszy się na to nasza debiutantka, uwolnioną tym sposobem została od wszelkich kłopotów o swój byt materjalny.<br> {{tab}}Około dwunastej, ubrała się, i wyjechała do teatru. Jak wiemy był to dzień wypłaty. Dinah odebrawszy <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-114" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/118"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/118|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/118{{!}}{{#if:IV-114|IV-114|Ξ}}]]|IV-114}}'''<nowiki>]</nowiki></span>swą pensję, miała wychodzić, gdy reżyser przywołał ją ku sobie.<br> {{tab}}— Oto repertuar na jutro, rzekł do niej. Przybądź pani o trzy kwadranse na dwunastą. Posyłałem do pani. Czy mieszkasz jeszcze przy ulicy de Marais?<br> {{tab}}Dziewczę podało adres nowego mieszkania, a przechodząc, przeczytała na afiszu tytuł nowej sztuki pięcioaktowej.<br> {{tab}}I wróciła pełna radości do swego mieszkania, patrząc w przyszłość, przedstawiającą się jej w barwach różowych, zadowolona ze swej odzyskanej wolności i swobody, nie czując nad sobą wstrętnej postaci swej ciotki.<br> {{tab}}Zaledwie kwadrans upłynął, wszedł Oktawiusz.<br> {{tab}}Podała mu rękę z uśmiechem.<br> {{tab}}— Witaj, mój przyjacielu! wyrzekła, i rozpatrz się w mem skromnem mieszkaniu. Nie ma tu zbytku, to prawda, ale pociągająca prostota, która więcej warta. Ta czysta podłoga, białe firanki, łóżko biało zasłane, wszystko to mnie zachwyca! A co najwięcej, nie ma tu ciotki Melanii z jej wiecznemi a nigdy nie dającemi się urzeczywistnić pragnieniami. Tu przynajmniej dozwolono mi zostać ubogą i czuć się szczęśliwą.<br> {{tab}}Nastąpiła chwila milczenia. Oktawiusz rozglądał się po pokoiku, zaledwie cośkolwiek umeblowanym, lecz o czystości istnie flamandzkiej, pełnym dziewiczej świeżości, i porównywał go do cichego zakątka raju.<br> {{tab}}— Lecz otóż mówimy o ubóstwie, poczęła Dinah z uśmiechem, znasz przysłowie: „Kto płaci długi, zbogaca się.“ I ja chcę się zbogacić płacąc moje. Oto <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-115" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/119"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/119|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/119{{!}}{{#if:IV-115|IV-115|Ξ}}]]|IV-115}}'''<nowiki>]</nowiki></span>dwadzieścia franków, jakie dłużną ci jestem. Za kredyt serdecznie dziękuję.<br> {{tab}}Młodzieniec przycisnął do ust otrzymaną sztukę złota.<br> {{tab}}— Dino, ukochana! zawołał, z tym luidorem nie rozłączę się nigdy. Być może, iż kiedyś utracę owe sześć milionów po nieboszczyku mym papie, tej jednak sztuki złota strzedz będę. Każę ją jutro wydrążyć dla zawieszenia na breloku od zegarka. Umarłbym raczej z głodu niżbym ją zmienił!<br> {{tab}}Dziewczę śmiać się zaczęło z uniesienia rozkochanego, wszak łza rozrzewnienia zawisła jej na powiece.<br> {{tab}}Reszta południa przemknęła jak błyskawica w serdecznej pogadance.<br> {{tab}}Około piątej, służąca właścicielki mieszkania weszła z oznajmieniem że obiad gotowy.<br> {{tab}}Dinah zwróciła się do Oktawiusza.<br> {{tab}}— Chcesz ze mną obiadować? zapytała. Zapraszam cię.<br> {{tab}}— Przyjmuję z rozkoszą, odrzekł, lecz pozwól mi pójść poszukać jakiej porcji dla siebie.<br> {{tab}}— Pozwalam, jedynie ze względu, ażebyś nie był zbyt {{Korekta|głodym|głodnym}}. Idź prędko i powracaj.<br> {{tab}}Młodzieniec wybiegł i wrócił po kilku minutach, przynosząc ciasta, owoce i butelkę wina Bordeaux. Dinah dostarczyła rosół i kawałek mięsa z sałatą.<br> {{tab}}Przyszły spadkobierca milionów upewniał, iż nieprzypomina sobie aby mu kiedykolwiek obiad tak wybornie smakował.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-116" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/120"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/120|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/120{{!}}{{#if:IV-116|IV-116|Ξ}}]]|IV-116}}'''<nowiki>]</nowiki></span><section begin="X" /><section end="X" />{{c|XI.|po=12px}} {{tab}}Dinah Bluet była obecną nazajutrz na czytanej próbie, na jaką została wezwana.<br> {{tab}}Nowy ów dramat był dziełem głośnego i zasłużonego na tem polu autora.<br> {{tab}}Dziewczęciu podobała się niezmiernie jej rola, i wróciła do domu uradowana. Dalsze próby nazajutrz się rozpoczęły.<br> {{tab}}Odtąd życie dwojga rozkochanych płynęło cicho, regularnie, co ktoś mógłby nazwać jednostajnością, dla nich to jednak było życiem pełnem uroku.<br> {{tab}}Dinah codziennie do południa pozostawała w teatrze, skąd wracała do siebie na obiad. Oktawiusz zaraz potem przybywał i godziny szybko mijały w owem niewinnem sam na sam aż do północy.<br> {{tab}}Niekiedy młodzieniec towarzyszył na inne widowiska, swej młodej przyjaciółce, umieszczając się wraz z nią, w jakiej przyciemnionej loży. Odwoził ją do drzwi mieszkania żegnając słowami:<br> {{tab}}— Do jutra, ukochana!<br> {{tab}}— Do jutra, odpowiadało dziewczę, do jutra, myśl o mnie.<br> {{tab}}I rozstawali się z sobą marząc o błogiej nazajutrz, znów chwili spotkania.<br> {{tab}}Oktawiusz szanował Dinę tem więcej, im bardziej pogardzał innemi kobietami, a dziewczę nie potrzebowało zarówno walczyć przeciw rozbudzonej w swem sercu miłości poznawszy to uczucie z najczystszej, najbardziej idealnej strony.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-117" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/121"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/121|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/121{{!}}{{#if:IV-117|IV-117|Ξ}}]]|IV-117}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Po upływie miesiąca nowa sztuka pierwszy raz przedstawioną została.<br> {{tab}}Powodzenie było zupełne. Cała prasa jednozgodnie sławiła talent Diny Bluet. Oktawiusz naówczas zmienił nieco swoje dotychczasowe zwyczaje. Godziny popołudniowe przepędzał w pokoiku na przedmieściu de Temple, i został stałym abonentem parterowej loży w której przesiadywał niegdyś podczas przedstawień „Aspazyj.“ Nie rzucał jednakże teraz bukietów Dinie; dziewczę prosiło go usilnie ażeby tego zaniechał.<br> {{tab}}— Nikt nie wie w teatrze, że znamy się z sobą, mówiła, ta mała codzienna owacja z twej strony mogłaby zwrócić uwagę, czego unikać należy.<br> {{tab}}Młodzieniec, lubo niechętnie, był posłusznym woli ukochanej.<br> {{tab}}Sześć tygodni upłynęło od owego pamiętnego wieczora, w którym Dinah w tejże samej sali teatralnej ukazała się raz pierwszy w „Aspazjach“ po którem to przedstawieniu nastąpił pojedynek Andrzeja San-Remo z kapitanem Grisolles.<br> {{tab}}Po długiej rekonwalescencji, rozpoczął się powrót do zdrowia młodego markiza.<br> {{tab}}Podwójna blizna na piersiach i pod ramieniem zamknęła straszną ranę zadaną szpadą Garybaldczyka. Wielkie osłabienie i bladość twarzy, były jedynemi śladami okrutnych cierpień Andrzeja.<br> {{tab}}Pozostawiliśmy Herminię de Grandlieu bezprzytomną, leżącą w ciężkiej gorączce zapalenia płuc, nastąpionego w chwili, gdy wicehrabia de Grandlieu wracał pospiesznie z Touraine, a którego to powodu choroby lekarz <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-118" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/122"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/122|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/122{{!}}{{#if:IV-118|IV-118|Ξ}}]]|IV-118}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nie mógł odgadnąć.<br> {{tab}}Doktor mimo głębokiej nauki i doświadczenia, nie mogąc usunąć złego, przygoił je chwilowo. Trafne leczenie, energiczne środki i najtroskliwsze starania, pokonały rozwinięte nagle zapalenie płuc. Niebezpieczeństwo, na mysi o którem pan de Grandlieu zmysły tracił prawie, zaledwie się ukazawszy, zniknęło: Herminia jednak była ciężko chorą, a jej powrót do zdrowia trwał niemniej długo, jak rekonwalescencja Andrzeja San-Remo.<br> {{tab}}Pierwsze kwietniowe słoneczne promienie roskosznie rozświetlały lazury; powietrze znacznie się ociepliło świeżo rozwite liście wydobywały się z pączków drzew na zewnątrz, gdy Herminia blada i chwiejna, wsparta na ramieniu męża, wyszła z pokoju po raz pierwszy, a zeszedłszy na peron z pałacowych schodów zbliżała się w stronę ogrodu, gdzie na topniejącym śniegu, pod ulewą spadającą potokami, spędziła noc tak straszną.<br> {{tab}}Ujrzawszy ów domek drewniany na skraju ogrodu, będący natenczas jedynem dla niej schronieniem, pomimowolnie zadrżała.<br> {{tab}}Z wielkim wysiłkiem, podtrzymywana przez pana de Grandlieu. obeszła trawnik, rozciągający się pomiędzy pałacem a Elizejskiemi polami.<br> {{tab}}Doktor przybyły na swą codzienną wizytę, spotkał w ogrodzie wicehrabiego wraz z żoną.<br> {{tab}}— Brawo, moja pacjentko! zawołał. Jakżem szczęśliwy, że cię tu widzę. Słońce i czyste powietrze, oto dwa olbrzymie środki pomocnicze, dwaj nasi prawdziwi uzdrowiciele, jakich nam Bóg zsyła. Wszelkie przepisy i fakultety całego świata, nie są w stanie ożywić tyle <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-119" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/123"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/123|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/123{{!}}{{#if:IV-119|IV-119|Ξ}}]]|IV-119}}'''<nowiki>]</nowiki></span>powracającej do zdrowia rekonwalescentki, jak jeden promień słoneczny spadły z nieba!<br> {{tab}}— Wszak moja Herminia uważać się może za zupełnie ocaloną? pytał pan de Grandlieu.<br> {{tab}}— O! tak, niezaprzeczenie! rzekł lekarz. I gdybym to mógł powiedzieć o innych mych chorych, spałbym spokojnie, czego, wierzaj mi pan, bardzo potrzebuję!<br> {{tab}}— A jednak, wyszepnęła wicehrabina, czuję się bardzo osłabioną. Gdyby które z owych maleńkich ptasząt, przelatujących z gałęzi na gałęź, dotknęło mnie swojem skrzydełkiem, zdaje mi się iżbym upadła.<br> {{tab}}— Szybko ustąpi to osłabienie i siły powrócą, rzekł lekarz z uśmiechem, a zwróciwszy się do pana de Grandlieu: Pańska małżonka, dodał, dla odzyskania sił i zdrowia potrzebuje oddychać bardziej ożywczem powietrzem, niźli je mamy w Paryżu. Wywieź ją pan na wieś, na parę miesięcy, w jakie tylko zechcesz strony, mniejsza o okolicę, aby szerokie przestrzenie mogły ją otaczać w około, a wieczorowy wietrzyk przynosił jej zapach leśny.<br> {{tab}}— Gdyby do Touraine, doktorze, pytał wicehrabia.<br> {{tab}}— Mówię: „Dokąd pan zechcesz.“ Aprobuję Touraine. Klimat rozkoszny, szerokie horyzonty, przyroda bogata i płodna, trudno lepszy wybór uczynić.<br> {{tab}}— Pojedziemy zatem do Grandlieu. Jakże ci się zdaje Herminio?<br> {{tab}}— Zgadzam się na wszystko, co zechcesz, mój przyjacielu.<br> {{tab}}— Kiedyż pozwoliłbyś nam wyjechać, doktorze?<br> {{tab}}— Od jutra, sądzę. Pani wicehrabina będzie w stanie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-120" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/124"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/124|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/124{{!}}{{#if:IV-120|IV-120|Ξ}}]]|IV-120}}'''<nowiki>]</nowiki></span>znieść trudy podróży. Gdyby ją to nawet znużyło nieco, nie zaszkodzi.<br> {{tab}}— Zatelegrafuję więc aby mój rządca przygotował w zamku mieszkania, i w ciągu trzech dni wyjedziemy.<br> {{tab}}Jednocześnie pan de Grandlieu odwiedzał w pałacyku przy ulicy de Boulogne powracającego do zdrowia Andrzeja: któremu oznajmiono o chorobie Herminii wtenczas, skoro wszelkie niebezpieczeństwo zniknęło, z obawy niepogorszenia w skutek niepokoju stanu jego zdrowia.<br> {{tab}}Nazajutrz po wyż przytoczonej rozmowie z doktorem, wicehrabia pojechał z rana odwiedzić młodzieńca. {{Korekta|Zznalazł|Znalazł}} go już chodzącym po pokoju, mimo że zwolna i chwiejnym krokiem. Ściskając podaną sobie rękę starca. Andrzej zarumienił się. Ilekroć razy znalazł się w obecności męża Herminii, mięszał się widocznie, krew uderzała mu do głowy.<br> {{tab}}— Moj drogi chłopcze, rzekł wicehrabia, przychodzę aby pożegnać się z tobą.<br> {{tab}}Rumieniec zniknął z twarzy Andrzeja.<br> {{tab}}— Pożegnać, zkąd, dla czego, zapytał.<br> {{tab}}— Oboje z żoną wyjeżdżamy z Paryża.<br> {{tab}}San Remo zbladł nagle.<br> {{tab}}— A! państwo wyjeżdżacie, powtórzył. I na długo?<br> {{tab}}— Na dwa lub trzy miesiące.<br> {{tab}}— Jak prędko?<br> {{tab}}— Pojutrze.<br> {{tab}}— I dokąd?<br> {{tab}}— W okolice Touraine, do Grandlieu.<br> {{tab}}— Czy wolno zapytać, panie wicehrabio, o powód <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-121" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/125"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/125|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/125{{!}}{{#if:IV-121|IV-121|Ξ}}]]|IV-121}}'''<nowiki>]</nowiki></span>tego nagłego wyjazdu, o którym przed kilkoma dniami nic pan nie wspominałeś.<br> {{tab}}— Nie myślałem o tem, w rzeczy samej, wyjazd ów został mi nakazanym przez lekarza, który oznajmił, że świeże wiejskie powietrze posłuży wielce do zupełnego uzdrowienia mej żony, której rekonwalescencja przeciąga się zbyt długo.<br> {{tab}}— Tak, wyszepnął smutno młodzieniec, świeże wiejskie powietrze, to życie, to zdrowie i siła! I mnie nakazano wyjechać na słońce i powietrze.<br> {{tab}}— Cóż ci przeszkadza?<br> {{tab}}— Pomyśl pan, czyż mogę? rzekł Andrzej. Jestem sam na świecie. Takie oddalenie się w miejsca nieznane, wśród obcych, byłoby dla mnie zbyt smutnem. Zamiast odżyć tam, umarłbym!<br> {{tab}}— A więc ja, zawołał pan de Grandlieu, idąc za popędem swego szlachetnego serca, ja mam plan pewien na myśli. Łatwo będzie uniknąć tej samotności i odłączenia, jakie cię słusznie przestraszają.<br> {{tab}}— W jaki sposób? pytał z bijącem sercem San-Remo.<br> {{tab}}— Wyjeżdżamy pojutrze, jak mówiłem, powtórzył wicehrabia. Herminia, jak się spodziewam, wkrótce odzyska potrzebne siły do pełnienia obowiązków gospodyni domu. Wszak było pomiędzy nami ułożone, pamiętasz, że na jesieni mieliśmy polować razem? Przyspiesz zatem twój przyjazd. Przyjedź w przyszłym miesiącu, i przyjmij na kilka tygodni gościnność w zamku de Grandlieu.<br> {{tab}}Andrzej o mało nie zemdlał z radości. Żywy rumieniec wystąpił mu na policzki. Żyły na skroniach tętniły <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-122" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/126"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/126|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/126{{!}}{{#if:IV-122|IV-122|Ξ}}]]|IV-122}}'''<nowiki>]</nowiki></span>mu gwałtownie.<br> {{tab}}— Jak to, zawołał, tyle dla mnie życzliwości.<br> {{tab}}— Proszę, ażebyś zechciał być moim gościem. Proszę, i pragnę tego. Nie odmawiaj. Odrzucenie mej prośby wielką by mi przykrość sprawiło.<br> {{tab}}— Przyjmuję, przyjmuję, Bóg widzi z jak żywą wdzięcznością! wołał młodzieniec, omal nie zdradziwszy się tym gwałtownym porywem i wzruszeniem w głosie, którego dźwięki biegły mu wprost z serca.<br> {{tab}}— A podczas twojego u nas pobytu, mówił dalej Armand de Grandlieu, będziesz mógł zwiedzić wioskę des Ridelles, jaką nabyć zamierzasz. Zostaniesz naszym sąsiadem. Wszystko się jak najlepiej ułoży. Zatem rzecz, postanowiona?<br> {{tab}}— Tak, postanowiona...<br> {{tab}}— Odchodzę więc mój drogi chłopcze, lecz cię nie żegnam, ale mówię: Do widzenia.<br> {{tab}}Wicehrabia wyszedł zostawiając Andrzeja prawie bezprzytomnego z radości.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XII.|po=12px}} {{tab}}Wróciwszy do pałacu, wicehrabia wszedł do pokoju Herminii, która znużona nieco odbytą dnia poprzedniego przechadzką, wypoczywała na łóżku.<br> {{tab}}Rozmawiali o mnóstwie szczegółów, odnoszących się do mającego wkrótce nastąpić wyjazdu, do urządzenia się w Touraine, gdy przed odejściem pan de Grandlieu rzekł do niej:<br> {{tab}}— Ale. muszę ci też oznajmić pewną wiadomość. W przyszłym miesiącu, skoro zupełnie powrócisz do <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-123" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/127"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/127|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/127{{!}}{{#if:IV-123|IV-123|Ξ}}]]|IV-123}}'''<nowiki>]</nowiki></span>zdrowia, będziemy na wsi mieć gościa. Wybaczysz mi, iż bez twojego upoważnienia dopełniłem zaproszenie ku któremu myśl nagle mi przyszła. Andrzej de San-Remo, mając sobie zalecone świeże wiejskie powietrze, przyjedzie na kilka tygodni do Grandlieu.<br> {{tab}}Cień zawieszonych nad łóżkiem aksamitnych firanek, padając na twarz Herminii, nie dozwolił spostrzedz wicehrabiemu nagłej zmiany w jej obliczu.<br> {{tab}}Nic nie odpowiedziała na słowa męża.<br> {{tab}}— Milczysz? zapytał z obawą. Może źle uczyniłem । idąc za głosem sympatji, jaką mam dla tego młodego człowieka? Miałożby jego do nas przybycie jaką przykrość ci sprawić?<br> {{tab}}— Zkąd ta myśl? pytała Herminia, słabym, przyciszonym głosem.<br> {{tab}}— Ztąd, iż obawiam się, że ten mój projekt niepodobne ci się może. Powiedz mi szczerze. Wszystko to jeszcze da się odmienić. W ostatnim razie zamiast do Touraine, pojedziemy do Włoch lub Nicei, i odwołanie mojego zaproszenia dałoby się tym sposobem usprawiedliwić tak, że pan de San-Remo aniby się domyślił przyczyny, nie chowając tem samem za to najmniejszej, urazy.<br> {{tab}}— Nie zmieniaj swoich projektów, wyszepnęła Herminia, aprobuję wszystkie, jakiekolwiek są one.<br> {{tab}}Uspokojony Armand wyszedł z pokoju żony, a młoda kobieta, pozostawszy sama przycisnęła obie ręce do silnie bijącego serca, wyszeptując cicho:<br> {{tab}}— Być przy nim... Spędzać razem dni całe... bezustannie... całe tygodnie... po tem szaleństwie, jakie {{pp|po|pełniłam}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-124" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/128"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/128|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/128{{!}}{{#if:IV-124|IV-124|Ξ}}]]|IV-124}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|po|pełniłam}}... po owych słowach, jakie wygłosił w gorączce?... Nie!.. tak dla niego jak dla mnie sytuacja do niezniesienia!.. Czyż on powinien był przyjąć zaproszenie Armanda?.. Nigdy... nigdy w świecie!.. Nie odmówił... lecz nie przyjedzie. Napisze do niego w razie potrzeby, prosić go będę, aby nie przyjeżdżał...<br> {{tab}}Nazajutrz pan de Grandlieu wraz z żoną wyjechał do Touraine.<br> {{tab}}W miesiąc później San-Remo otrzymał list, wszak nie od Herminii, lecz od wicehrabiego. List ten przypominał młodzieńcowi jego obietnicę, dodając, że był oczekiwanym.<br> {{tab}}Telegram Andrzeja odpowiedział:<br> {{tab}}„Wyjeżdżam pierwszym pociągiem. Serdeczne pozdrowienie“.<br> {{tab}}We dwie godziny potem jechał drogą żelazną.<br> {{tab}}Filip de Croix-Dieu odprowadził go na stację, i z uśmiechem tryumfu, usłyszawszy świst lokomotywy, zatarł ręce z radością, powtarzając jak ów „Rodin“ w „Żydzie wiecznym tułaczu“:<br> {{tab}}— Dalej! dalej! {{***}} {{tab}}— Jerzy! oto moja ręka, zostanę twoją żoną, wyrzekła Fanny Lambert do Jerzego Tréjan, nazajutrz po dniu, gdzie artykuł, zamieszczony w jednym z dzienników francuskich, oznajmiał o przedwczesnej śmierci księcia Leona Aleosco. Artykuł ów lekko zmodyfikowany przez barona de Croix-Dieu znalazł powtórzenie w innych gazetach miejscowych.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-125" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/129"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/129|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/129{{!}}{{#if:IV-125|IV-125|Ξ}}]]|IV-125}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Pamiętają zapewne czytelnicy okrzyk radości, jaki wybiegł z piersi artysty całującego piękne różowe szpony tej lwicy z wdziękiem sobie podane. Pamiętają zarówno, że owa pseudo-księżna dodała:<br> {{tab}}— Lecz nasze małżeństwo zawartem być zaraz nie może.<br> {{tab}}— Dla czego? zapytał.<br> {{tab}}— Zaledwie od tygodnia jestem wdową.<br> {{tab}}— Po mężu, który ci bronił używać swojego nazwiska?<br> {{tab}}— Mimo to był moim mężem w obec Boga. Powinnam ze względu na samą siebie stosować się do form towarzyskiej przyzwoitości i pozostawić wymagalny przeciąg czasu pomiędzy nowym związkiem a tamtym przez śmierć zerwanym. Jest to moim obowiązkiem nietylko wobec świata, lecz i moją wolą. Za trzy miesiące nastąpią nasze zaślubiny.<br> {{tab}}Daremno Jerzy nalegał.<br> {{tab}}Fanny Lambert, jak wiemy, chciała zaślubić tylko sławnego artystę, potrzeba więc jej było trzech miesięcy czasu na wytworzenie swemu przyszłemu mężowi jakiejś pozornej, chociażby wziętości i chwały, przy pomocy barona de Croix-Dieu, znanemi nam już środkami.<br> {{tab}}Sposoby te, uwieńczonemi zostały pełnem powodzeniem.<br> {{tab}}Baron zakupił u kupca przy ulicy Lafitte pół tuzina obrazów roboty Jerzego Tréjan. Obrazy te podsuniętemi zostały do galerji wyprzedaży sławnych mistrzów pędzla, ściągającej do pałacu przy ulicy Drouot wszystkich amatorów i milionerów Paryża.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-126" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/130"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/130|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/130{{!}}{{#if:IV-126|IV-126|Ξ}}]]|IV-126}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Pozostawione same sobie biedne te płótna, pomimo ich rzeczywistej wartości, byłyby mogły otrzymać bardzo skromną cenę, lecz Croix-Dieu przy pomocy dwóch zręcznych agentów, rozpoczął ogień bojowy na całej linji, i po zapalczywej pozornej walce, został ich nabywcą za tak bajecznie wysokie ceny, jakie jedynie osiągał Meisonier i Gerôme.<br> {{tab}}Zapłacił za nie gotówką a podstawiona przezeń osoba poszła nazajutrz do delegowanego ku prowadzeniu wyprzedaży komisarza aby zastawić je, i odebrać od niego wyłożone na kupno banknoty, które wróciły do pugilaresu, z jakiego wyszły wczoraj.<br> {{tab}}Rzecz ta tak dobrze i dyskretnie poprowadzoną została, iż nikt nie podejrzywał w tem najmniejszego kuglarstwa.\<br> {{tab}}Rozgłos otoczył nazwisko de Tréjan.<br> {{tab}}— Straciłem węch i wzrok wyraźnie, mówił sobie Vibert, ów kupiec obrazów, którego sylwetkę naszkicowaliśmy w pierwszej części tej książki. Nie powinienem był odmawiać zaliczki, żądanej przez Jerzego Tréjan i oznaczyć mu termin pięcioletni. Było tu sto tysięcy franków do zarobienia! Ach! jakim niedołęgą ja jestem!<br> {{tab}}Idąc za radą Filipa de Croix-Dieu, a zachęcany obok tego przez Fannę, Jerzy postanowił wykończyć i dać na przyszłą wystawę w Salonie portret tej młodej kobiety malowany w kostjumie bachantki, o czem, gdy posłyszano, tłumy ciekawych przybywały do jego pracowni, aby obejrzeć to płótno, które, jak wiemy, w rzeczy samej było cudem talentu i pracy.<br> {{tab}}Uniesieniom nie było granic. Współkoledzy młodego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-127" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/131"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/131|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/131{{!}}{{#if:IV-127|IV-127|Ξ}}]]|IV-127}}'''<nowiki>]</nowiki></span>malarza, nie ukrywali zarówno swego uwielbienia. Kronikarze dzienników zajmowali się gorąco tem niewydanem jeszcze dzieleni, głosząc naprzód, że obraz ten będzie ozdobą wystawy.<br> {{tab}}Niektórzy wróżyli medal artyście. Inni mówili o wstążeczce Legii honorowej.<br> {{tab}}Dzień ślubu został oznaczonym.<br> {{tab}}Kontrakt w przeddzień podpisano. Wyszczególniono w nim posag narzeczonej, pałac oszacowano, opisano klejnoty, zupełnie jak w protokole jubilera.<br> {{tab}}Jerzy nie przynosił nic więcej po nad talent i nazwisko.<br> {{tab}}Reguła rozdziału majątkowego zastrzeżoną została, a na żądanie Jerzego, jego małżonka miała sama administrować majątkiem.<br> {{tab}}Fanny Lambert pragnęła otoczyć blaskiem i wystawnością dzień swoich zaślubin, nieszczęściem jednak znała tylko męzkie towarzystwa; stosunki zaś Tréjan’a nie sięgały po za świat artystyczny.<br> {{tab}}Croix-Dieu podwoił starania w tym razie. Rozesłał zaproszenia nie tylko swoim przyjaciołom, ale i przyjaciołom tychże przyjaciół.<br> {{tab}}W dziennikach ogłoszono parafię, dzień i godzinę obrzędu.<br> {{tab}}Skoro więc owa pseudo-księżna przybyła w wytwornym powozie, z herbami i koroną hrabiowską Tréjan’ow, zbity tłum ciekawych, pociągniony mniemaną sławą Jerzego i znaną pięknością Fanny, zapełniał nawę i oba boki kościoła.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-128" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/132"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/132|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/132{{!}}{{#if:IV-128|IV-128|Ξ}}]]|IV-128}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Ów tłum z małemi wyjątkami nie przedstawiał się sympatycznie.<br> {{tab}}Nie wiedząc o historji wdowieństwa wynalezionej przez barona, różnie sądzono Jerzego. Niektórzy z obecnych szeptali sobie wzajem:<br> {{tab}}— Czarownie piękną jest dziś ta Fanny. Pojmuję, że ją uwielbia, a nawet że ją zaślubia.<br> {{tab}}Inni mówili:<br> {{tab}}— Gdyby on był bogatym, a ona ubogą, łatwo by się to wszystko dało wytłumaczyć, lecz jest przeciwnie. Ztąd wniosek...<br> {{tab}}W ogóle glosy opinii publicznej można było streścić w tych słowach:<br> {{tab}}— Ów artysta zaślubia ladacznicę zbogaconą przez księcia. Pędzel, plamił być może niekiedy farbą mu ręce, teraz miljony jej, błotem mu je skalają!<br> {{tab}}Oto pod jaką wróżbą Fanny Lambert została hrabiną de Tréjan.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIII.|po=12px}} {{tab}}Nazajutrz po wyjeździe Andrzeja do zamku de Grandlieu, baron udał się na bulwar świętego Michała, pod numer 127. Przeszedł liczne piętra dzielące go od. „Sali fechtunku“ kapitana Grisolles, a doszedłszy szóstego, zatrzymał się i po cztery kroć we drzwi zapukał.<br> {{tab}}Drzwi się otwarły, a w nich ukazała się kędzierzawa głowa i cyniczne oblicze Grissolla, z jego obłudnem spojrzeniem.<br> {{tab}}— Ach! to ty baronie. Mów o co chodzi.<br> {{tab}}— Mieliśmy już z sobą poprzednio interes, do {{pp|któ|rego}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-129" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/133"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/133|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/133{{!}}{{#if:IV-129|IV-129|Ξ}}]]|IV-129}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|któ|rego}} się wynająłeś, zaczął Croix-Dieu.<br> {{tab}}— A z którego pozostało mi nader przyjemne wspomnienie, przerwał Grisolles, mimo, że za ów cios zadany szpadą nie miałeś dla mnie dość słów podziękowania. Zresztą nie chowam za to do ciebie urazy. Powiedz mi, czy ów mały markiz, któremu na twój rozkaz przedziurawiłem skórę, przeszedł do krainy, z której się nie powraca więcej?<br> {{tab}}— Nie! on żyje, wyzdrowiał.<br> {{tab}}— Niemasz więc powodu uskarżać się na mnie. Jeżeli mu trzeba powtórnie krwi upuścić, jestem na twoje rozkazy. Do kroć tysięcy piorunów, jaka pięść, jakie uderzenie! Dotąd jeszcze czuje te dwie jego łapy na swojej twarzy! Przez dwa tygodnie nosiłem ich ślady. Czy o niego to chodzi.<br> {{tab}}— Nie!<br> {{tab}}— O kogóż więc i o co?<br> {{tab}}— O operację tego samego rodzaju.<br> {{tab}}— I znowu o klakę do odebrania? Wiesz dobrze, że to byle czem nie jest.<br> {{tab}}— Gdyby było niczem nie płacono by ci za to.<br> {{tab}}— Nader logiczne twierdzenie. Któż ma być moim przeciwnikiem?<br> {{tab}}— Pewien dobry młodzieniec.<br> {{tab}}— Który mnie tak powita jak twój djabelski markiz?<br> {{tab}}— On? nigdy w świecie! Ten biedny chłopiec jest tak słabym, że podmuch wiatru wywrócićby go był w stanie.<br> {{tab}}— Zna on szermierkę?<br> {{tab}}— Naznaczysz go dziesięć razy z rzędu, nie {{pp|dopusz|czając}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-130" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/134"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/134|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/134{{!}}{{#if:IV-130|IV-130|Ξ}}]]|IV-130}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|dopusz|czając}} do odbicia ciosu.<br> {{tab}}— Żądasz więc, aby go oszczędzać i tylko zadrasnąć z lekka?<br> {{tab}}— Przeciwnie, na dobre zabić go trzeba!<br> {{tab}}— Do djabła! Nienawidzisz więc, jak widzę, tego dobrego młodzieńca?<br> {{tab}}— Przeszkadza mi on w sprawie z pewną kobietą.<br> {{tab}}— Rozumiem.<br> {{tab}}— Podejmiesz się tego?<br> {{tab}}— Przeszkoda nie zachodzi z mej strony. Uprzedzam jednak, że to drogo będzie cię kosztowało. Podniosłem ceny spraw takich.<br> {{tab}}— Cóż za to żądasz? zapytał baron.<br> {{tab}}— To zależy...<br> {{tab}}— Od czego?<br> {{tab}}— Jestem człowiekiem zasad. Powiedz mi więc przedewszystkiem. jakiego to rodzaju jest sprawa?<br> {{tab}}— Potrzeba ci będzie wziąść pod rękę kobietę a odpowiedzieć zuchwale jej kochankowi, któremu rzecz prosta, nie podoba się ta twoja poufałość.<br> {{tab}}— Rozumiem. Będzie cię to kosztowało baronie sto luidorów.<br> {{tab}}— Do djabła, za drogo!<br> {{tab}}— Nie targujmy się. Wszelkie targi, to rzecz w złym tonie, zresztą byłoby to daremnem. Nie opuszczę ani jednego grosza. Wolno ci godzić się, albo nie godzić.<br> {{tab}}— Niech będzie więc sto luidorów, rzekł Croix-Dieu.<br> {{tab}}— W brzęczącej monecie, ma się rozumieć.<br> {{tab}}— Ufam ci w zupełności, odparł przybyły. Odbierzesz swoje pieniądze przed rozpoczęciem sprawy.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-131" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/135"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/135|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/135{{!}}{{#if:IV-131|IV-131|Ξ}}]]|IV-131}}'''<nowiki>]</nowiki></span>— Co do tego zgoda. Kiedyż działanie rozpocząć potrzeba? pytał Grisolles.<br> {{tab}}— Dziś, nie zwlekając.<br> {{tab}}— Godzina i miejsce?<br> {{tab}}— Godzina, kilka minut przed północą, miejsce tenże sam teatr, w którym staczałeś walkę z markizem San-Remo.<br> {{tab}}— Rzecz ciekawa, na honor! zawołał kapitan. Te obie więc sprawy mają łączność z sobą?<br> {{tab}}— — Nie zupełnie. Tu wyzwanie nastąpi nie w teatralnym przysionku, lecz na bulwarze, po widowisku, przy wyjściu artystów.<br> {{tab}}— Chodzi tu może o jaką komedjantkę?<br> {{tab}}— Tak. Przypominasz sobie tę małą osóbkę debiutującą w „Aspazjach?“<br> {{tab}}— Dinę Bluet?<br> {{tab}}— Ją, właśnie.<br> {{tab}}— A! ładna dziewczyna. W oko mi wpadła. Ta cała sprawa gładko mi pójdzie jak rękawiczka. Czy ją wziąć będzie trzeba pod rękę?<br> {{tab}}— Tak, weźmiesz ją.<br> {{tab}}— Doskonale! Odegram mą rolę najnaturalniej. A ów dobry młodzieniec?<br> {{tab}}— Nie mam potrzeby wskazywać ci go. Rzuci się » sam na ciebie jak tygrys.<br> {{tab}}— To prawda. Będziesz przy tem obecny baronie?<br> {{tab}}— Będę... Będę wszystko widział, ale przezornie ukryję się w cieniu. Pojmujesz, iż muszę okazać się obcym całej tej sprawie, tem więcej, że ów dobry młodzieniec uważa mnie za swego przyjaciela.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-132" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/136"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/136|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/136{{!}}{{#if:IV-132|IV-132|Ξ}}]]|IV-132}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Jakiż to głupiec!<br> {{tab}}— Przybiegnie do mnie po dokonanej sprzeczce i zechce ażebym był jednym ze świadków w pojedynku.<br> {{tab}}— I przyjmiesz?<br> {{tab}}— Ma się rozumieć.<br> {{tab}}— A! jesteś baronie prawdziwym mężczyzną! Mało, spotkać można tak dzielnych ludzi. {{***}} {{tab}}Wieczorem kapitan Grisolles udał się na widowisko, i zasiadł w pierwszym rzędzie krzeseł tuż po za orkiestra.<br> {{tab}}Nigdy dotąd nie miał podobnie bezczelnej i zuchwałej miny. Nigdy końce jego długich, czarnych wąsów bardziej zwycięzko podkręconemi nie były.<br> {{tab}}Podczas antraktów, stał zwrócony plecami do rampy, w kapeluszu na bok włożonym, z wygiętym torsem, lornetując obecne na przedstawieniu kobiety.<br> {{tab}}Za podniesieniem kurtyny, skoro Dinah Bluet ukazała się na scenie, kapitan objawiał swe uwielbienie z tak wielką energią, i tak hałaśliwie oklaskiwał młodą, aktorkę, że zwrócił tem ogólną na siebie uwagę.<br> {{tab}}Oktawiusz Gavard wychylał się z loży, patrząc zaiskrzonym wzrokiem na tego fanatycznego klakiera, którego zapał prostaczy i niewłaściwe brawa kompromitowały Dinę.<br> {{tab}}Tu i ówdzie głośne: „Tst... tst...“ słyszeć się dało.<br> {{tab}}Garybaldczyk obróciwszy się, rzucił na spektatorów tak dzikie i wyzywające spojrzenie, że każdy dla uniknięcia zwady z podobnie gminną osobistością, ustąpić jej wolał.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-133" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/137"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/137|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/137{{!}}{{#if:IV-133|IV-133|Ξ}}]]|IV-133}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Oktawiusz wściekał się z gniewu.<br> {{tab}}— Gdyby on zaczął świstać, powtarzał sobie, milczeć by mu kazano, ja sam bym to uczynił. Lecz w jaki sposób zabronić komuś oklaskiwania?<br> {{tab}}W antrakcie, między ostatnim obrazem, Grisolles udał się w oznaczone miejsce, a otrzymawszy z rąk barona dwa banknoty tysiąc frankowe, wrócił zadowolony do krzeseł przy orkiestrze.<br> {{tab}}Przy ukończeniu sztuki, Dinah Bluet została na scenie aż do zapuszczenia zasłony.<br> {{tab}}— Będzie potrzebowała z dziesięć minut czasu ażeby zmienić ubranie, pomyślał awanturnik, zaczekać należy.<br> {{tab}}Stał w miejscu patrząc na płynący tłum publiczności, poczem wyszedł zapaliwszy cygaro, a stanąwszy przy bocznych drzwiach, zdziwił się nie dostrzegłszy tu nikogo.<br> {{tab}}— Gdzież jest ów dobry młodzieniec? zapytał siebie. Miałżeby pozwalać swojej kochance wychodzić dziś samej? Tem gorzej dla barona, jeżeli sprawa do skutku nie przyjdzie. Nie z mojej winy. Stanąłem na stanowisku. Nie zwraca się raz otrzymanych pieniędzy! Do kroć piorunów pięknie byłoby, gdyby ta mała olśniona, oczarowana moją urodą, w nieobecności owego dobrego młodzieńca przyjęła me serce i rękę. Zyskać pieniądze i ową piękną, to zysk nie lada!<br> {{tab}}Podczas gdy mówił to sobie, kilka minut upłynęło. Drobny deszcz zaczął padać. Zegary wydzwaniały północ. Widowiska wszędzie się pokończyły. Na wilgotnych chodnikach asfaltowych, z rzadka dostrzedz było można jakiegoś opóźnionego przechodnia spieszącego do domu.<br> {{tab}}— Na pewno ów dobry młodzieniec nie przyjdzie, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-134" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/138"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/138|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/138{{!}}{{#if:IV-134|IV-134|Ξ}}]]|IV-134}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wymruknął Grisolles z zadowoleniem. Byłby już tu, gdyby miał przybyć.<br> {{tab}}Oktawiusz jednak znajdował się niedaleko.<br> {{tab}}Posłuszny żądaniu swej młodej przyjaciółki, pragnącej jak najmniej zwracać uwagi koleżanek, oczekiwał na nią co wieczór w powozie, na bulwarze, wprost bocznych drzwi teatralnych. Dziewczę przychodziło do niego i odwoził ją do mieszkania.<br> {{tab}}Po kilku sekundach Dinah wyszła nareszcie.<br> {{tab}}Spojrzała w około siebie, a dostrzegłszy chodnik deszczem zmoczony, uniosła zręcznie brzeg sukni, i nie otwierając nawet parasola, chciała przejść w poprzek ulicę, aby się dostać na bulwar.<br> {{tab}}Grisolles zastąpił jej drogę.<br> {{tab}}— O! piękne dziecię, nie tak prędko, wołał zatrzymaj się proszę. Ten, na którego oczekujesz, nie przybył, ja jestem gotów zastąpić go z korzyścią jak sądzę.<br> {{tab}}Dinah zdziwiona, lecz dotąd jeszcze spokojna, wierząc w jakąś nastąpioną pomyłkę, wstecz się cofnęła.<br> {{tab}}— Pan się mylisz, odpowiedziała, nie znam pana wcale. Pozwól mi przejść proszę.<br> {{tab}}— Uważasz mnie więc za głupca? odparł śmiejąc się Grisolles. Ja miałbym ci uciec pozwolić? nigdy w życiu! Znam panią doskonale panno Dino, czego dowodem są moje gorące dla ciebie oklaski. Musiałaś przecie mnie zauważyć podczas przedstawienia? Siedziałem w pierwszym rzędzie krzeseł, za orkiestrą i biłem brawo, że omal nie popękały mi ręce. Należy odwzajemnić ów hołd z mej strony. Zabieram cię z sobą, ofiaruję ci fiakra oraz kolacyjkę z najdelikatniejszych, przysmaków <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-135" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/139"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/139|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/139{{!}}{{#if:IV-135|IV-135|Ξ}}]]|IV-135}}'''<nowiki>]</nowiki></span>złożoną, z szampanem i słodyczami. Ja za to wszystko zapłacę. Nie obawiaj się.<br> {{tab}}— Odejdź pan! zawołało dziewczę ogarnięte obawą. Powtarzam że chcę przejść.<br> {{tab}}— Głupstwo! zawołał Garybaldczyk wybuchając śmiechem. Nie mnie to brać mój ptaszku na podobną wędkę! Znam ja się na tem, mając rozległe stosunki z kobietami. Byłabyś chyba pierwszą z dziewcząt, która się mnie obawiasz, a to nieprawdopodobne! Jedźmy więc. Otóż właśnie i fiakr nadjeżdża. Opróżniony, widocznie los nam sprzyja. Hej! woźnico! wołał podjedz tu ze swoją budą!<br> {{tab}}Chwycił pod rękę Dinę, a przytrzymując ją silnie, usiłował dociągnąć ku stojącemu fiakrowi.<br> {{tab}}Biedne dziewczę obawiało się wywołania skandalu, obawiało nadewszystko narażenia na zwadę Oktawiusza. Wyrywała się więc w milczeniu przez kilka sekund. Cóż jednak mogła poradzić przeciw brutalnej sile napastnika? Zrozumiawszy to, postanowiła wołać o pomoc.<br> {{tab}}— Ratuj mnie Oktawiuszu! krzyknęła rozpaczliwie.<br> {{tab}}— Mówię ci, że nieobecnym jest twój kochanek, daremno go przyzywasz, odparł śmiejąc się Grisolles. Zabiorę cię z sobą, wbrew twojej woli.<br> {{tab}}Głos Diny przyzywającej ratunku, uderzył w serce Gavard’a.<br> {{tab}}Wyskoczył z powozu, w mgnieniu oka przebył dzielącą go przestrzeń, i wściekłość go ogarnęła gdy ujrzał swą ukochaną pomimo jej oporu uprowadzaną przez mężczyznę o długich czarnych wąsach, jaki przez cały <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-136" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/140"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/140|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/140{{!}}{{#if:IV-136|IV-136|Ξ}}]]|IV-136}}'''<nowiki>]</nowiki></span>ciąg widowiska tak go irytował swemi hałaśliwemi oklaskami.<br> {{tab}}— Ha! zawołał rzucając się na Grisolla, jeszcze ów błazen?!.. Podły nędzniku, jak śmiesz napastować tę kobietę? Ty {{Korekta|zwierze|zwierzę}} brudne, poważasz się dotykać Diny? Otóż wymierzam ci naukę jakiej potrzebujesz nikczemny!<br> {{tab}}I trzymana w ręku giętką elegancką laskę podniósł na Garybaldczyka.<br> {{tab}}Ręka ta jednak nie opadła.<br> {{tab}}Grisolles, który jak wiemy był biegłym w szermierce, spostrzegłszy gest Oktawiusza, wypuścił Dinę. Lewą ręką pochwyciwszy pięść młodzieńca, ścisnął ją, jak w kleszczach. Prawą zaś wyrwał podniesioną laskę, której złamane bólem palce Gavard’a utrzymać nie były w stanie. Skruszywszy ją na dwoje, odrzucił kawałki.<br> {{tab}}— Ot! tak się robi! rzekł śmiejąc się głośno. Skwitowaliśmy się, mój piękny paniczu. Gdybyś mnie był dotknął, zabiłbym cię na miejscu!<br> {{tab}}Oktawiusz nie posiadał się z wściekłości.<br> {{tab}}— Ha! ja cię nauczę! wołał, nie ujdzie ci to bezkarnie!<br> {{tab}}I chciał skoczyć na Grisoll’a aby go spoliczkować.<br> {{tab}}Dinah rzuciła się pomiędzy nich, a otaczając drżącemi rękoma swego przyjaciela szeptała:<br> {{tab}}— Na imię nieba Oktawiusza, przez miłosierdzie nademną, odejdź od tego człowieka. Nie jest on godzien twojego gniewu. On zasługuje tylko na pogardę!<br> {{tab}}— Znieważył ciebie! ukarać go winie nem, wołał przyszły spadkobierca milionów, daremnie chcąc się uwolnić z uścisków drobnych rączek jakie go otaczały Jest to jakiś łotr nikczemny!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-137" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/141"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/141|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/141{{!}}{{#if:IV-137|IV-137|Ξ}}]]|IV-137}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Dość tych wyrazów, moja ty tekturowa lalko! zahuczał głośno Grisolles. Uderzenie laską znaczy tyle co spoliczkowanie. Uważam to za cios otrzymany z twej strony. Oto moja karta wizytowa, czekam na twoją.<br> {{tab}}Sprawa nagle zwrot inny przybrała. Nie było teraz nowy o walce na pięści, ale o pojedynku. Oktawiusz się uspokoił.<br> {{tab}}— Wolę to, odrzekł, chwytając kartę Garybaldczyka a podając mu swoją.<br> {{tab}}— Moi świadkowie przyjdą do pana jutro o dziewiątej, mówił Grisolles.<br> {{tab}}— Moi, oczekiwać ich będą, odparł młodzieniec.<br> {{tab}}— Dobranoc moja miłości! mówił Grisolles zwracając się ku Dinie. Jutro już śmiać się nie będziemy. Będziesz potrzebowała zapewne wkrótce pocieszyciela. Pomyśl więc o mnie.<br> {{tab}}I wybuchnąwszy śmiechem po wygłoszeniu tego wstrętnego żartu, nasunął na prawe ucho kapelusz, zapalił zgaśnięte cygaro, i zbliżył się do fiakra, przywołanego przed kilkoma minutami.<br> {{tab}}Oczekiwał nań tam przy drzwiczkach mężczyzna wysokiego wzrostu, z twarzą ukrytą do połowy podniesionym kołnierzem paltota.<br> {{tab}}— Na kogo pan czekasz? zapytał Grisolles.<br> {{tab}}— Na ciebie kapitanie.<br> {{tab}}— Ach! to ty baronie. Widziałeś co zaszło?<br> {{tab}}— Wszystko widziałem.<br> {{tab}}— Farsa odegrana z twojem zadowoleniem, jak sądzę, a także i z mojem. Znalazłem sposób uniknięcia policzka.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-138" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/142"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/142|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/142{{!}}{{#if:IV-138|IV-138|Ξ}}]]|IV-138}}'''<nowiki>]</nowiki></span>— Winszuję ci twojej zręczności. Rzecz tę mistrzowsko poprowadziłeś! A teraz powiedz mi o której godzinie poślesz swych świadków do tego młodzieńca?<br> {{tab}}— O dziewiątej z rana, punktualnie. Mniemam iż nie znajdujesz przeszkody ażeby spotkanie jutro z rana nastąpiło?<br> {{tab}}— Żadnej, a nawet bardzo jestem z tego zadowolony. Nienawidzę zwłoki i odkładania spraw ważnych. Udziel swym świadkom potrzebne objaśnienia. Jeżeli będę, jak to przypuszczam jednym ze świadków tego młodego człowieka, wszystko pójdzie dobrze. Jesteś znieważonym, służy ci prawo wyboru broni, wybierasz więc szpadę, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Naturalnie.<br> {{tab}}— Nadewszystko nie oszczędzaj go, proszę.<br> {{tab}}— Bądź spokojnym.<br> {{tab}}— Odchodzę. Ów młodzieniec przybędzie do mnie napewno za jakie pól godziny, potrzeba ażeby zastał mnie w domu.<br> {{tab}}Croix-Dieu podszedłszy do swego powozu oczekującego nań o sto kroków dalej, pojechał w kierunku ulicy Saint-Lazare.<br> {{tab}}W czasie powyższej rozmowy obu tych łotrów, Oktawiusz prowadził do powozu chwiejącą się ze wzruszenia i przestrachu Dinę, a dopomógłszy jej wsiąść, odwiózł ją do jej skromnego mieszkania.<br> {{tab}}Nerwowe drżenie wstrząsało biednem dziewczęciem; rzewne łzy spływały na jej policzki; Trzymała w obu swych dłoniach ręce swojego przyjaciela i ściskała je konwulsyjnie.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-139" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/143"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/143|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/143{{!}}{{#if:IV-139|IV-139|Ξ}}]]|IV-139}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Dino, ukochane me dziecię! szeptał młodzieniec; czego się tak obawiasz i plączesz? Odrzuć ten smutek. Przelękłaś się, rzecz naturalna, teraz jednakże powinnaś się uspokoić, wszak widzisz, że wszystko załatwionem zostało.<br> {{tab}}Głośne łkanie wydobyło się z piersi dziewczyny.<br> {{tab}}— Załatwione, powtórzyła złamanym głosem, uważasz więc to za rzecz skończoną?<br> {{tab}}— Bez wątpienia! Odszedł ów błazen, któremu zapłaciłem jak należy za jego niecne postąpienie, i nigdy już więcej, nigdy o nim nie usłyszysz.<br> {{tab}}— Ach! Oktawiuszu, wszak jutro masz się pojedynkować, zawołała wybuchając płaczem.<br> {{tab}}Młodzieniec udał zdziwienie.<br> {{tab}}— Pojedynkować? zawołał, co za myśl! Zkąd możesz przypuszczać, ażebym ja się bił z takim nędznikiem?<br> {{tab}}— Widziałam, i dobrze słyszałam. On ci dał swoją kartę i zażądał twojej. Jego świadkowie przyjdą do ciebie jutro z rana.<br> {{tab}}— I cóż to znaczy? Nic, głupstwo to wszystko!<br> {{tab}}— To znaczy, że bić się będziesz!<br> {{tab}}— Ależ nigdy w świecie! Nie ma dnia aby po wyniknionej sprzeczce nie wymieniano kart pomiędzy sobą, a mimo to nie pojedynkują się, nie biją. Przedewszyst kiem przedstawże sobie drogie ukochane dziecię, że ludzie tego jak on rodzaju lubią udawać bohaterów. Słysząc ich, zdawałoby się, że rozrąbią w szczątki pułk, cały! Umyślnie to czynią dla blagi. Dają jakąś tam podstawioną kartę, a żadnych potem świadków nie przysyłają wcale.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-140" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/144"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/144|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/144{{!}}{{#if:IV-140|IV-140|Ξ}}]]|IV-140}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Ten przyśle swoich, jestem tego pewną.<br> {{tab}}— Nie wierzę temu. A gdybym nawet w tym razie się mylił, świadkowie ustanowieni są dla polubownego załatwienia spraw takich.<br> {{tab}}— Czy jednak będziesz mógł w ten sposób i tę załatwić?<br> {{tab}}— Dla czego nie? Załatwię na pewno, a raczej dozwolę aby załatwioną została.<br> {{tab}}— Ten człowiek ciebie wcale nie obraził, mówiła dalej Dinah, mnie tylko napastować zaczął brutalnemi swemi grzecznościami.<br> {{tab}}Na te słowa uczuło dziewczę jak ręka Oktawiusza w jej dłoni zadrżała.<br> {{tab}}— Groziłeś mu, podniosłeś na niego swą laskę, mówiła dalej.<br> {{tab}}— Tak, ale go nie uderzyłem, przerwał młodzieniec drżącym z lekka głosem.<br> {{tab}}— Ma prawo żądać od ciebie usprawiedliwienia a nawet przeproszenia. Czyliż to zrobisz?<br> {{tab}}Oktawiusz chciał odpowiedzieć potwierdzająco, mimo jednakże gorącej chęci uspokojenia dziewczyny, uczuł jak gdyby zraniony ptak zatrzepotał się w głębi jego serca, a ta boleść wraz z oburzeniem złamała jego wolę.<br> {{tab}}— Ja usprawiedliwiać się? zawołał, usprawiedliwiać, przepraszać nędznika, który znieważył moją ukochaną Dinę, moją jedyną miłość! Nie! nigdy w świecie! Gdybym był zdolnym do podobnej nikczemności, {{Korekta|jakkże|jakże}} pogardzałbym sobą samym, i ty natenczas miałabyś zupełne prawo odtrącić mnie, jak ostatniego z hultajów! Dziewczę wybuchnęło łkaniem; przez kilka chwil <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-141" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/145"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/145|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/145{{!}}{{#if:IV-141|IV-141|Ξ}}]]|IV-141}}'''<nowiki>]</nowiki></span>przemówić nie była w stanie.<br> {{tab}}— Ach! widzisz wyjąknęła, nareszcie, widzisz, że pojedynkować się będziesz.<br> {{tab}}— A więc, tak! będę się bił za ciebie, jestem z tego szczęśliwy i dumny! Chwilę owego pojedynku policzę między najpiękniejsze dni mojego życia. Nie obawiaj się Dino. Bóg nas nie rozdzieli! Nie idę walczyć ukochane dziecię, ale zwyciężyć.<br> {{tab}}— On cię zabije! jęczało dziewczę, zabije! I nie zobaczę cię więcej!<br> {{tab}}Tu westchnąwszy głęboko, wsparła głowę na ramieniu Oktawiusza.<br> {{tab}}Powóz zatrzymał się przed domem na przedmieściu, du Temple.<br> {{tab}}— Do licha! szepnął wysiadając Gavard, zemdlała.<br> {{tab}}Zadzwonił do bramy, a wróciwszy do powozu wziął na ręce wiotką postać dziewczęcia i z podwojoną silą nerwowem wzburzeniem, przebiegł liczne piętra dzielące go od znanego nam pokoiku. Ułożywszy Dinę na łóżku, pukał do drzwi mieszkania właścicielki.<br> {{tab}}— Co się stało? pytała taż przybiegając.<br> {{tab}}— Biedne to dziewczę zemdlało, odrzekł, mam nadzieję iż pani nie odmówisz starań ze swej strony aby ją przyprowadzić do przytomności.<br> {{tab}}— Bądź pan spokojnym, odpowiedziała wdowa. Pokochałam jak matka to dziecię. Wszelki ratunek udzielonym jej zostanie. Zkąd jednak przyszło owo omdlenie?<br> {{tab}}— Wskutek gwałtownego przestrachu i wzruszenia. Znieważono ją przy wyjściu z teatru. Wyzwałem owego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-142" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/146"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/146|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/146{{!}}{{#if:IV-142|IV-142|Ξ}}]]|IV-142}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nędznika. Jutro mam pojedynek. To ją tak strasznie przeraziło.<br> {{tab}}— Wielkie nieba! wołała wdowa wznosząc w górę ręce. Pojedynek! jakież nieszczęście! mogą pana zabić!<br> {{tab}}— Mówisz pani toż samo co ona, wyrzekł uśmiechając się Oktawiusz. Ludzie codziennie prawie pojedynkują się, a rzadko kiedy ktoś zabitym zostaje. Lecz blisko już pierwsza nad ranem, muszę biegnąć zamówić świadków. Polecam sercu pani to ukochane dziewczę. Udziel jej wszelkiej opieki, a skoro odzyska przytomność, staraj się pani ją uspokoić. Będzie to dobry uczynek z twej strony.<br> {{tab}}Tu pochyliwszy się nad łóżkiem, dotknął ustami bladego czoła dziewczyny i wybiegł spiesząc jak wicher po schodach.<br> {{tab}}Wsiadłszy do powozu, kazał jechać do barona, de Croix-Dieu na ulicę Saint-Lazare, rozkazując pędzić co sił, a dobywszy z kieszeni wizytową kartę przeciwnika, czytał przy świetle latarni:<br> {{tab}}„Kapitan Grisolles. Były oficer ordynans Garibaldiego, Bulwar świętego Michała Nr. 127.<br> {{tab}}— Grisolles, kapitan Grisolles, powtarzał Oktawiusz; zdaje mi się jakobym znał to nazwisko. Lecz gdzie, zkąd? niewiem. Przypomnieć sobie nie mogę.<br> {{tab}}Powóz zatrzymał się przed domem, w chwili, gdy pierwszą nad ranem wydzwaniał zegar na kościelnej wieży.<br> {{tab}}— Pan baron jest w domu? pytał Oktawiusz odźwiernego.<br> {{tab}}— Wrócił przed pół godziną, i zdaje się że jeszcze nie śpi.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-143" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/147"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/147|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/147{{!}}{{#if:IV-143|IV-143|Ξ}}]]|IV-143}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Młodzieniec wbiegł do antresoli, gdzie czuwający lokaj wprowadził go do salonu.<br> {{tab}}Filip de Croix-Dieu wyszedł na jego spotkanie.<br> {{tab}}— Wizyta o tak spóźnionej godzinie przekonywa mnie, iż coś nadzwyczajnego zajść musiało, rzekł podając rękę przybyłemu. Cóż to takiego powiedz mi proszę.<br> {{tab}}— Pojedynek, odparł Gavard.<br> {{tab}}— Może być niczem, lub bardzo ważnym, to zależy od przeciwnika.<br> {{tab}}— Oto jego nazwisko, rzekł Oktawiusz.<br> {{tab}}Croix-Dieu spojrzał na kartę.<br> {{tab}}— Ach! zawołał, to dziwne.<br> {{tab}}— Słyszałem gdzieś, coś, o tym jegomości, wyrzekł młodzieniec, lecz gdzie, przypomnieć sobie nie mogę. Znasz go baronie?<br> {{tab}}— A! wiem już, wiem! Mówią że to zapalczywy rębacz ten Grisolles?<br> {{tab}}— Tak, niestety! rzekł Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Wszystko mi jedno. Ufam, że nie zginę. Zgadujesz teraz baronie co mnie sprowadza do ciebie?<br> {{tab}}— Chcesz abym był jednym z twych świadków? Nieodwołalnie. Przyjmuję, naprzód przyjmuję. A teraz powiedz mi czy nie możnaby jakoś załagodzić tej sprawy?<br> {{tab}}— Nigdy w świecie!<br> {{tab}}— O cóż poszło? Jaki powód do zwady?<br> {{tab}}Oktawiusz w krótkości opowiedział to, co baron, znał lepiej od niego.<br> {{tab}}— Osądź więc, dodał, wszelkie układy są tu niemożebnemi, trzeba stanąć do walki.<br> {{tab}}— Przyznaję to niestety! Ach! nierozważna młodości! <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-144" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/148"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/148|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/148{{!}}{{#if:IV-144|IV-144|Ξ}}]]|IV-144}}'''<nowiki>]</nowiki></span>dodał Croix-Dieu poważnie. Wszakże cię przestrzegałem, przypomnij sobie, że z tej twojej znajomości z ową komedjantką, wyniknąć mogą różnego rodzaju przykre dla ciebie następstwa. Wierzyć mi nie chciałeś.<br> {{tab}}— Proszę cię baronie, nie obwiniaj Diny. Uwielbiam ją! Przykrość mi tem czynisz.<br> {{tab}}— Że ją uwielbiasz, aż nadto dobrze wiem o tem, lecz dzięki jej, masz przed sobą pojedynek.<br> {{tab}}— Czyż to jej wina?<br> {{tab}}— Nie, bezwątpienia. Gdybyś był jednak nie porzucał Reginy Grandchamps, nie potrzebowałbyś bić się jutro. Zresztą, co się stało, już się nie zmieni. Kogoż zamierzasz wziąść na drugiego świadka?<br> {{tab}}— Znam na nieszczęście tylko młodych lekkomyślnych ludzi: nie śmiałbym ci proponować żadnego z nich na partnera.<br> {{tab}}— Napisze więc do pana de Streny, rzekł Croix-Dieu. On mieszka obok ciebie, na bulwarze Magdaleny. Po otrzymaniu tego listu, stawi się na wezwanie, jestem pewny, i przybędziemy oba do ciebie na pięć minut przed świadkami kapitana.<br> {{tab}}— Kochany baronie! wołał Oktawiusz, jakże ci main dziękować?<br> {{tab}}— Nie dziękuj, to będzie najlepiej. Jak dawno, powiedz mi, nie miałeś broni w użyciu?<br> {{tab}}— Od dość dawnego czasu. Nie byłem nigdy herkulesem, wiesz dobrze. Szermierka mocno mnie utrudzała. Po pięciu minutach walki czułem jak gdybym miał połamane stawy. Będę musiał przed tem wypić butelkę dobrego wina.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-145" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/149"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/149|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/149{{!}}{{#if:IV-145|IV-145|Ξ}}]]|IV-145}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Czy czujesz przynajmniej w sobie jakąkolwiek bądź siłę?<br> {{tab}}— Tak, trochę. Mój nauczyciel fechtunku znajdował we mnie zdolności zdumiewające, mówił, że przy usilnej pracy, mógłbym zostać wprawnym szermierzem. Wszakże, jak wiesz, baronie, zaniedbałem się w pracy, zkąd rzecz naturalna zostałem na tym punkcie, gdzie byłem.<br> {{tab}}— Mam u siebie florety, maski, rękawice, możebyś zechciał spróbować fechtunku, pytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Na co, do czego? trudziłbym się najniepotrzebniej w świecie. Nie zrobisz ze mnie szermierza w ciągu dziesięciu minut. Nie miałbyś nawet czasu wskazać mi zaczepnego ciosu. Bądź mimo to spokojnym, baronie. Stanąwszy na placu walki, dobrze zachowywać się będę. Przybiorę bohaterską minę, a gdyby wypadkiem cios śmiertelny we mnie ugodził, polegnę jak na dzielnego przystało! Będziesz ze mnie zadowolonym! Teraz wracam do domu, ażeby zasnąć na parę godzin i przyprowadzić tym sposobem do równowagi moje nerwy. Zresztą potrzebuję coś także napisać.<br> {{tab}}Croix-Dieu nakreślił szybko kilka wierszy na ćwiartce papieru, którą zabrawszy z sobą Oktawiusz wrócił do swego mieszkania.<br> {{tab}}Dominik na niego oczekiwał.<br> {{tab}}— Ach! panie, wołał poczciwy sługa, obawiać się poczynałem, że pan już nie powrócisz tej nocy, i mocno mnie to trapiło. Odkąd pan w domu więcej przebywasz, wyglądasz tak dobrze, iż przyjemnie jest patrzeć na pana.<br> {{tab}}— Nie troszcz się mój dobry, odrzekł młodzieniec, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-146" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/150"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/150|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/150{{!}}{{#if:IV-146|IV-146|Ξ}}]]|IV-146}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nie powrócę już do tego idjotycznego sposobu życia, jakie niegdyś prowadziłem. Nie! nigdy! Bądź o to spokojnym. Powiedz mi jednak, czy apartament po zmarłym niegdyś mym ojcu pozostał w takim stanie, jak był nienaruszonym.<br> {{tab}}— Tak jest, paniczu. Od śmierci nieboszczyka nic tam nie zmieniono, a matka pańska nigdy tam odtąd nie wchodziła.<br> {{tab}}— Papa za życia musiał posiadać kodeks, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Kodeks? powtórzył służący.<br> {{tab}}— No... kodeks... Zbiór praw, tom gruby, oprawny, z różnokolorowemi brzegami i podpisami.<br> {{tab}}— Tak panie, wiem że on posiadał taką książkę, a nawet radził się jej często. Widzę ją, jak gdyby przed sobą. Wiem nawet gdzie ona leży.<br> {{tab}}— Idź więc poszukaj jej, i przynieś do mego pokoju.<br> {{tab}}W pięć minut potem służący przyniósł książkę żądaną.<br> {{tab}}— Dziękuję, rzekł Oktawiusz, teraz możesz pójść spać, wysłuchaj jednakże przedtem mojego polecenia. Jutro z rana, a raczej dziś rano, przed dziewiątą godziną, przyjdzie tu do mnie baron de Croix-Dieu, wraz z jednym ze swych przyjaciół.<br> {{tab}}— Na śniadanie? pytał Dominik.<br> {{tab}}— Nie na śniadanie, odrzekł uśmiechając się młodzieniec, ale to wszystko jedno. Skoro przybędą, wprowadzisz ich do mnie natychmiast. W kilka minut później przybędą dwaj inni panowie, jakich nie znasz wcale. Nie daj im czekać i wprowadź ich bezzwłocznie do małego salonu.<br> {{tab}}— Boże, wielki Boże! ależ to są szczegóły {{pp|przed|wstępne}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-147" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/151"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/151|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/151{{!}}{{#if:IV-147|IV-147|Ξ}}]]|IV-147}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|przed|wstępne}} do pojedynku! wołał służący bledniejąc. Panie Oktawiszu, najdroższy paniczu, miałżebyś pan zamiar bić się z kim?<br> {{tab}}Gavard wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Chodzi tu w rzeczy samej o pojedynek, odpowiedział, a świadkowie obu przeciwników oznaczyli sobie schadzkę tu u mnie, nie ja to jednak mam stanąć do spotkania. Znasz pana Lorimey, jednego z moich przyjaciół, o niego właśnie to chodzi. On ma się pojedynkować!<br> {{tab}}— A! to szczęście! zawołał Dominik, oddychając swobodnie, tamten przynajmniej nie jest moim paniczem, nie jest spadkobiercą sześciu milionów, niech się bije ile tylko mu się podoba!<br> {{tab}}Tu odszedł uspokojony.<br> {{tab}}Oktawiusz, zostawszy sam, otworzył kodeks i zaczął przeglądać w nim dział testamentowy z większą uwagą niż kiedykolwiek w swem życiu to czynił.<br> {{tab}}Skończywszy owo przedwstępne badanie, wziął wielki arkusz papieru, i zwolna, starannie, pięknem, czytelnem pismem kreślił następne wyrazy, zatrzymując się co chwila dla zajrzenia w kodeks.<br> {{tab}}„Dziś w dniu dwudziestym drugim kwietnia, tysiąc osiemset siedmdziesiątego drugiego roku, o godzinie drugiej nad ranem, piszę własnoręcznie, kładę datę, i podpisuję ten testament, ażeby jako autentyczny nie podlegał żadnemu zaprzeczeniu, korzystając tym sposobem z przywilejów, zawartych w artykule 970, w dziale I-ym, rozdziale V-ym, tytule II-gim kodeksu cywilnego.<br> {{tab}}Na mocy artykułu 904, w rozdziale II-im w tymże <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-148" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/152"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/152|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/152{{!}}{{#if:IV-148|IV-148|Ξ}}]]|IV-148}}'''<nowiki>]</nowiki></span>samym tytule stanowiącego: „Małoletni doszedłszy lat szesnastu wieku, nie może rozporządzać majątkiem, jak tylko testamentowo, i tylko do wysokości połowy posiadanego mienia, jakiem prawo rozporządzać mu pozwala.“<br> {{tab}}Mam prawo pomimo nieskończonych lat dwudziestu jeden rozporządzić połową zostawionego mi majątku przez zmarłego mojego ojca, niegdyś Antoniego Gavard, fabrykanta rumu w Villette.<br> {{tab}}Majątek ów, umieszczony w akcjach Banku francuskiego, i innych wartościowych papierach, dosięga, sumy sześciu milionów.<br> {{tab}}Przekazuję przeto z owych sześciu milionów, trzy miliony, mej ukochanej przyjaciółce Dinie Bluet, w chwili obecnej aktorce teatralnej, a niechcąc ażeby ja kakolwiekbądź wątpliwość lub podejrzenie padło na uczciwy zamiar pomiecionego legatu, przysięgam na mój honor, że Dinah Bluet nigdy nie była i nie jest moją kochanką, lecz tylko przyjaciółką, życzliwą, serdeczną, przyjaciółką, siostrą prawdziwą dla mnie, nic więcej, oraz że wierzę w jej zacność i cnotę tak, jak wierzę w Boga!<br> {{tab}}Pomieniony mój zapis trzech miljonów czynię bez żadnych zastrzeżeń, ani jakichkolwiek warunków. Błagam wszelako moja ukochaną Dinę o opuszczenie teatru, skoro żyć przestanę: nie jest to wszelako nakazem z mej strony, lecz prośbą do niej z po za grobu.<br> {{tab}}Piszę pomieciony testament na kilka godzin przed pojedynkiem, w jakim zabitym być mogę. Gdybym poległ w owern spotkaniu, proszę tych wszystkich, którzy <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-149" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/153"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/153|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/153{{!}}{{#if:IV-149|IV-149|Ξ}}]]|IV-149}}'''<nowiki>]</nowiki></span>mnie kochali o niezapomnienie mnie zbyt prędko.<br> {{tab}}Pozostawiam nieco długów, których cyfra stosunkowo nie jest zbyt wielką. Wykazu szczegółowego tychże nie załączam, będąc pewnym, iż w razie mej śmierci wierzyciele po wypłacenie im należytości sami się zgłosić nie omieszkają. Pragnę, ażeby pomienione długi bez żadnych zaprzeczeń zaspokojonemi zostały; nie z zapisu jednak logowanego Dinie Bluet, ale z trzech miljonów dla matki pozostałych.<br> {{tab}}Byłem wielokroć razy przyczyną trosk mej matce. Żałuję tego, i proszę ją o przebaczenie; nie proszę jej jednak o wybaczenie mi mej śmierci, bo po niej, jestem pewien, że wkrótce się ona pocieszy {{f|align=right|prawy=10%|Oktawiusz Gravard“.}} {{tab}}Młodzieniec odczytał z żywem wewnętrznem zadowoleniem akt przez siebie zredagowany, który prócz innych zalet posiadał jasność niezaprzeczoną.<br> {{tab}}Nacieszywszy się dowolnie swem dziełem, złożył arkusz na osiem części, wsunął go w kopertę, zapieczętował wielką pieczęcią z czarnego laku, i nakreślił na wierzchu tradycjonalne wyrazy: „Mój testament“.<br> {{tab}}— Zabiorę tę kopertę, rzekł, i przed pojedynkiem oddam baronowi de Croix-Dieu, tym sposobem mogę być pewnym, że ona nie zginie, gdybym poledz miał w tej walce.<br> {{tab}}Pomienione tyle naiwne postanowienie, dowodzi jak mało ufności pokładał biedny młodzieniec w swej matce.<br> {{tab}}Dokonawszy rzecz tyle ważną, jaka mu ciążyła na sercu, spokojny teraz o przyszłość swej Diny, położył się, i zasnął głęboko, dając ukojenie swym nerwom i <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-150" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/154"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/154|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/154{{!}}{{#if:IV-150|IV-150|Ξ}}]]|IV-150}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wzmocnienie duszy.<br> {{tab}}Znudziwszy się przed ósmą rano, wstał i zaledwie ubrać się zdołał, gdy wszedł Croix-Dieu wraz z panem de Strenv.<br> {{tab}}W kilka minut później zadźwięczał dzwonek w przedpokoju, i ukazał się we drzwiach Dominik, widocznie pomieszany.<br> {{tab}}— Panie Oktawiusza, rzekł z zakłopotaniem, przybyły dwie osoby, dwóch panów...<br> {{tab}}— Wszakże ci poleciłem, ażebyś ich wprowadził, skoro tylko wejdą, odparł młodzieniec.<br> {{tab}}— Lecz ci panowie mają tak podejrzane fizjonomie, a obok tego pytali się o obywatela Gavard, oto ich karty.<br> {{tab}}Tu Dominik podał swojemu panu dwie karty od gry, treflowego waleta i asa karowego, obie zatłuszczone, podarte.<br> {{tab}}Na odwrotnej stronie tych kart nakreślone były ręcznem pismem nazwiska:<br> {{tab}}„Gravat... Tiroux.“<br> {{tab}}— Wprowadź ich, zawołał Oktawiusz. Są to świadkowie byłego oficera Garibaldego, dodał, zwracając się do barona Croix-Dieu i pana de Streny. Zostawiam panów wraz z niemi.<br> {{tab}}I odszedł do sypialni w chwili, gdy się otwierały powtórnie drzwi małego salonu.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIV.|po=12px}} {{tab}}Pan Gravat! pan Tiroux, wygłosił Dominik.<br> {{tab}}— Czy wyraz „obywatele“ gdybyś go dodał obok <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-151" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/155"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/155|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/155{{!}}{{#if:IV-151|IV-151|Ξ}}]]|IV-151}}'''<nowiki>]</nowiki></span>naszych nazwisk, skaleczył by ci język? wymruknął jeden z przybyłych, jacy obadwa nie są dla nas zupełnie obcymi, ponieważ towarzyszyli oni Grisollowi podczas jego pojedynku z Andrzejem San-Remo.<br> {{tab}}Gravat był mężczyzną wysokiego wzrostu, chudym, łysym, z ponurą o długich wąsach fizjonomią.<br> {{tab}}Tiroux, mały, wyschnięty, z kędzierzawerni włosami, nosił siwiejącą brodę rozdzieloną na dwie połowy, jaka spadała mu na zatłuszczoną kamizelkę. Wysokie buty zachodzące na pantalony i spiczasty tyrolski kapelusz nadawały mu postać jakiegoś chciwego łupu starego bandyty.<br> {{tab}}Dwa te ubogie zbiedzone czarty, miały pozór podrogatkowych rzezimieszków, które to jednak zajęcie sądząc po ich wychudzonych postaciach, nie przynosiło im widocznie wiele korzyści.<br> {{tab}}Wzajemne porozumienie się świadków bardzo krótko trwało, i warunki spotkania wprędce ułożonemi zostały.<br> {{tab}}Croix-Dieu główny świadek Oktawiusza Gavard stwierdził, że Grisolles został znieważonym, a tem samem służyło mu prawo wyboru broni.<br> {{tab}}Postanowiono jednomyślnie, że pojedynek nastąpi tegoż dnia na szpady, w wyciętej części lasku Vincennes, tam, gdzie Garybaldczyk śmiertelnie zranił markiza San-Rémo. Spotkanie miało nastąpić punktualnie o jedenastej godzinie.<br> {{tab}}Dwaj równi sobie wartością koledzy i przyjaciele, odeszli zadowoleni, spiesząc się bardzo, ponieważ Grisolles przyobiecał im śniadanie w kawiarni.<br> {{tab}}Śniadanie, za taką przysługę? Jakież liche {{pp|wyna|grodzenie}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-152" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/156"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/156|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/156{{!}}{{#if:IV-152|IV-152|Ξ}}]]|IV-152}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|wyna|grodzenie}}! Biedne ubogie dwa szatany, wiele im wybaczonem będzie, ponieważ wiele głodu widocznie cierpieli.<br> {{tab}}Skoro świadkowie Oktawiusza opowiedzieli mu wszystko, zaaprobował warunki.<br> {{tab}}— Każę zaprządz, rzekł, do powozu mej matki. Ona nigdzie zwykle nie wyjeżdża przed czwartą godziną, nie będzie więc nawet wiedziała, że powóz był branym z remizy. Przejeżdżając ulicą Auber’a, wstąpimy po zabranie doktora Bernier.<br> {{tab}}Na kilka minut przed jedenastą, lando zatrzymało się w lasku Vinceńskim, na trzydzieści kroków od miejsca oznaczonego.<br> {{tab}}Grisolles wraz z dwoma towarzyszami nie przybył jeszcze, lecz w głębi alei dawał się dostrzedz fiakr, pędzący z pośpiechem, którego woźnica biczem okładał konie.<br> {{tab}}— To oni, mruknął Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Tu oto, w tem samem miejscu bił się, o ile pomnę, twój przyjaciel, baronie, markiz San-Rémo? wyrzekł Oktawiusz.<br> {{tab}}— Tak, tu, w posępny dzień Lutego. Wszystko w około było szare i smutne. Zimno było, śnieg spadał wielkiemi piatami na wilgotną ziemię. Można było sądzić, iż przygotowuje całun dla zmarłego. Jakaż różnica z dzisiejszą pogodą<br> {{tab}}— Tak, odparł uśmiechając się Gavard, jest to szczęśliwą dla mnie wróżbą, zaiste.<br> {{tab}}W rzeczy samej, w wilią dnia wieczór deszcz padał ale od rana wiosenne słońce ciepłe, pogodne, świeciło na błękicie bez chmur. Tu i ówdzie drobne {{pp|kro|pelki}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-153" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/157"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/157|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/157{{!}}{{#if:IV-153|IV-153|Ξ}}]]|IV-153}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|kro|pelki}} błyszczały jak djamenty na rozkwitających fiołkach i gęstej zieloności krzewów. Jedynie tylko stare dęby nie rozwinęły się jeszcze.<br> {{tab}}Fiakr zbliżał się z pośpiechem. Potrzeba mu było paru minut dla przybycia do celu.<br> {{tab}}Oktawiusz ujął pod rękę swego zdradliwego przyjaciela.<br> {{tab}}— Baronie! rzekł, okazywałeś mi zawsze tyle serdecznej życzliwości.<br> {{tab}}— I szczerej, dodał Filip Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Liczyłem na to, czego dowodem, że chcę cię prosić jeszcze o ostatnią przysługę.<br> {{tab}}— Cokolwiekbądź jest, rozporządzaj mną według woli.<br> {{tab}}Gavard wyjął z kieszeni znaną nam kopertę.<br> {{tab}}— Weź to baronie, rzekł, podając ją panu Croix-Dieu, a gdyby mi sądzono było ledz w pojedynku, co jest prawdopodobnem, uczyń tak, ażeby moja wola uszanowaną została.<br> {{tab}}— Cóż jest w tej kopercie?<br> {{tab}}— Mój testament.<br> {{tab}}— Baron drgnął na te wyrazy i zmarszczył brwi pomimowolnie, wprędce jednakże zmusił się do uśmiechu.<br> {{tab}}— Jakaż ponura myśl cię owładnęła, mój drogi, wyszepnął.<br> {{tab}}— Może to tylko przezorność.<br> {{tab}}— Ależ rezultat spotkania nie będzie szkodliwym, jestem pewny!<br> {{tab}}— Kto wie, odparł młodzieniec. Bądź co bądź, zobowiązujesz się baronie dopełnić, co jest nakreślonem w testamencie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-154" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/158"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/158|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/158{{!}}{{#if:IV-154|IV-154|Ξ}}]]|IV-154}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Ma się rozumieć, skoro tak życzysz. Upewniani cię jednak, że te twoje rozporządzenia nie mają żadnej wartości. Są one niczem wobec prawa.<br> {{tab}}— Tak sądzisz. A dla czego<br> {{tab}}— Ponieważ będąc małoletnim, niczem rozrządzać nie możesz.<br> {{tab}}— Otóż to właśnie mylisz się baronie! zawołał tryumfująco Gavard. Służy mi prawo rozporządzania połową mego majątku, to znaczy trzema milionami. O! na tym punkcie jestem swego pewny! Pracowałem przez większą część nocy, radziłem się „Kodeksu cywilnego.“ Tytuł II-gi. rozdział II-gi, artykuł 904. A co? nie spodziewałeś się, ażebym był tak dobrze z prawem obeznany!<br> {{tab}}— I te trzy miljony przeznaczasz? pytał Croix-Dieu głosem, w którym nie zdołał pokryć wzburzenia.<br> {{tab}}— Tak, przeznaczam, i daję, no, zgadnij komu?<br> {{tab}}— Dinie Bluet być może?<br> {{tab}}— Nie inaczej! Biedne ukochane dziewczę! Przynajmniej będzie bogatą, uchronię ją od nędzy! Znam ja ją dobrze. Te miliony nie zdołają powstrzymać jej łez, ani ukoić ciężkiej głębokiej boleści, gdyby sprawa na złe dla mnie się obróciła. To nie Regina Grandchamps, baronie. Nie! Dinah mnie kocha dla mnie samego!<br> {{tab}}— Twoja wola uszanowaną zostanie, wyrzekł Croix-Dieu, chowając do portfelu kopertę. A raczej, dodał, spełnioną ona będzie. Wszak nie otrzymasz najlżejszego nawet zadraśnięcia, jestem przekonany. Lecz oto twój przeciwnik ze świadkami. W ciągu dziesięciu minut wszystko się rozstrzygnie.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-155" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/159"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/159|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/159{{!}}{{#if:IV-155|IV-155|Ξ}}]]|IV-155}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Grisolles wysiadł z fiakra z godnemi swemi towarzyszami Gravatem i Tiroux; który trzymał pod ramieniem szpady, przeznaczone do walki, owinięte suknem zielonem.<br> {{tab}}Oktawiusz przyniósł także swoją.<br> {{tab}}— Ha! panno Dino Bluet, myślał Croix-Dieu oddaliwszy się nieco. Trzy miljony dla ciebie, szczęściem, że niedostałaś ich jeszcze!<br> {{tab}}Potrzeba było tylko obecnie uregulować ostatnie szczegóły spotkania, to jest wyrzucić losem wybór szpad i gruntu.<br> {{tab}}Podczas gdy pan de Streny rzucał w powietrze sztukę złota z popiersiem Napoleona, a Gravat krzyczał: Żądamy jego oblicza! Filip de Croix-Dieu zbliżył się niepostrzeżenie do Grisolla i szepnął mu w ucho:<br> {{tab}}— Otrzymałeś sto luidorów, a więc, jeśli zabijesz na miejscu tego młodego człowieka, jeśli on padnie nie wymówiwszy jednego słowa, w pięć minut po ukończonej walce, dostaniesz jeszcze odemnie pięćdziesiąt luidorów!<br> {{tab}}— Wystarcza, odparł lakonicznie Garybaldczyk.<br> {{tab}}Gravat podniósł z ziemi rzuconą sztukę złota.<br> {{tab}}— Oblicze! patrzajcie, zawołał.<br> {{tab}}Ów biedak pałał gorącą chęcią wsunięcia tej pięknej, błyszczącej sztuki złota do kieszeni, trzeba mu. jednak oddać sprawiedliwość, nie śmiał tego uczynić.<br> {{tab}}— Użyte zostaną moje szpady, i wybieram to miejsce, zawołał Grisolles, zdejmując ubranie.<br> {{tab}}Oktawiusz za jego przykładem zdjął tużurek i kamizelkę.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-156" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/160"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/160|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/160{{!}}{{#if:IV-156|IV-156|Ξ}}]]|IV-156}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Daj mi swój zegarek, rzekł baron, widząc iż młodzieniec trzyma w palcach chronometr.<br> {{tab}}— Nie. odparł Gavard, mam powód dla którego z nim się nie rozłączę.<br> {{tab}}I przyłożył do ust luidor, oddany sobie przez Dinę Bluet, który wciąż nosił na łańcuszku w rodzaju breloka. Wsunął zegarek w kieszeń pantalonów, i uczepił haczyk łańcuszka w dziurkę z prawej strony szelki.<br> {{tab}}Dwaj przeciwnicy stanęli naprzeciw siebie ze szpadami w rękach.<br> {{tab}}— Dalej panowie! zawołał baron.<br> {{tab}}Przedstawiając w pierwszej części tej książki szczegóły pojedynku Andrzeja San-Rémo, zaznaczyliśmy groźną wyższość Grisoll’a w robieniu bronią, nad jego przeciwnikiem, wyższość, która postrzedz się dała od pierwszych chwil walki.<br> {{tab}}Otóż potrzeba nam przyznać, że markiz {{Korekta|San Rémo|San-Rémo}} był szermierzem pierwszorzędnym w obec Oktawiusza Gavard; przynajmniej bronić się umiał, podczas gdy ten ostatni nie bronił się wcale.<br> {{tab}}Brakowało mu zimnej krwi, aby skorzystał z niektórych zasad szermierki, jakie w pamięci mu pozostały. Lekcje pobierane przezeń w sali fechtunku, wirowały pomieszane w jego mózgu.<br> {{tab}}Nie obawiał się, zapewnić możemy, ów odrodzony hulaka, blask jednak słońca, padający na ostrza szpad oślepiał go, szczęk ścierającej się stali o stal, oszałamiał. Nic sobie już teraz nie przypominając, wywijał szpadą na los szczęścia z silnem postanowieniem zadraśnięcia swojego przeciwnika, bez użycia jednak {{pp|spo|sobów}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-157" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/161"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/161|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/161{{!}}{{#if:IV-157|IV-157|Ξ}}]]|IV-157}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|spo|sobów}}, jakie potrzeba było zastosować ku temu.<br> {{tab}}— Do kroć piorunów! myślał Grisolles, nie obciąłbym okradać barona, lecz ten młodzieniec bardzo licho się broni, przysięgam aż żal bierze nacierać na niego!<br> {{tab}}I, objęty rodzajem wstydu ów garybaldczyk, chciał, jeżeli nie pozyskać należycie, to przynajmniej upozorować pozyskanie zapłaconych sobie pieniędzy, przedłużając walkę umyślnie, którą zakończyć mógł, gdyby mu się podobało za jednym stanowczym ciosem.<br> {{tab}}Igra! z Oktawiuszem Gavard, jak kot igra z myszą, chcąc ją oszołomić pod swemi szponami, zanim zdruzgocze ją, życiem drgającą.<br> {{tab}}Biedny młodzieniec utrwalał się w złudzeniu, że kapitan dosięgnąć go nie może i myślał w najlepszej wierze:<br> {{tab}}— Doprawdy, rzecz zdumiewająca! Jestem silniejszy, niż sam o tem sądziłem!<br> {{tab}}Nadeszła chwila, w której Grisolles dostrzegł oznakę niecierpliwości na zmarszczonej ponuro twarzy barona, co wytłumaczył sobie:<br> {{tab}}— Uważa, że za długo się bawię. Oczekuje ciosu. Skończmy więc nareszcie.<br> {{tab}}Skończyć było łatwą dlań rzeczą.<br> {{tab}}Wprawny ów rębacz odciął żelazem chwiejne uderzenie przeciwnika, jakie tak mało mu zagrażało, i całą silą wymierzył cios w prawą stronę ciała młodzieńca, cios, który powinien był na wskroś go przeszyć od razu.<br> {{tab}}Z wielkiem zdumieniem, jego szpada zamiast przejść przez ciało i muskuły, zgięła się na jakimś twardym Punkcie, jakby na stalowym pancerzu. Brakło mu zre- <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-158" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/162"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/162|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/162{{!}}{{#if:IV-158|IV-158|Ξ}}]]|IV-158}}'''<nowiki>]</nowiki></span>sztą czasu na wyjaśnienie tego zjawiska.<br> {{tab}}Podczas gdy usiłował wydobyć kończate ostrze swej broni, zatopione w luidora Diny Bluet, w ów tkliwy talizman miłości, jakie stal przez wpół zarysowała, Oktawiusz broniąc się machinalnie, zatopił szpadę w piersiach Grisolla. jaka przeszła na wskroś pod ramieniem kapitanowi.<br> {{tab}}Garybaldczyk krzyknął chrapliwie, i wyrzuciwszy ustami kałużę krwi, upadł na ziemię.<br> {{tab}}— Ten człowiek umarł! rzekł doktor Bernier pochyliwszy się nad nim.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XV.|po=12px}} {{tab}}Widząc Grisolla na wznak upadającego, zalewającego krwią trawnik, z szeroko otwartemi oczyma, rękoma na krzyż zalożonemi, baron zbladł śmiertelnie.<br> {{tab}}Dwaj towarzysze garybaldczyka głucho mruknęli, troska była widoczną na ich fizjonomiach.<br> {{tab}}Croix-Dieu myśłał o straconych sześciu milionach, Tiroux i Gravat o przepadłem śniadaniu.<br> {{tab}}Pomimo wszystko, ich smutek nie mógł porównać się z zawodem, jaki w chybionych zamiarach spotkał przyszłego małżonka pani Blanki Gavard.<br> {{tab}}Oktawiusz nie upojony bynajmniej tym tak niespodziewanem zwycięztwem, był owładniony więcej zdumieniem, niż pychą.<br> {{tab}}Jak niegdyś Dawid po zabiciu olbrzyma Goliata, nasz młodzieniec zdumiewał się patrząc na wywrócone swą ręką owo potężne ciało. Spoglądał spokojnie a nawet smutno, myśląc:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-159" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/163"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/163|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/163{{!}}{{#if:IV-159|IV-159|Ξ}}]]|IV-159}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Pomściłem Dinę!<br> {{tab}}Wiedziony jednak wrodzoną sobie szlachetnością dodawał:<br> {{tab}}— Zabiłem człowieka, a z pewnością ma ukochana Dinah nie pragnęła śmierci tego zuchwalca.<br> {{tab}}Co zaś do pana de Croix-Dieu, wewnętrzne jego wzburzenie nigdy długo nie trwało. Z jakiejkolwiek bądź spadł wysokości, podnosił się natychmiast. Silna jego ufność w samego siebie, nasuwała mu jednocześnie myśl blizkiego odwetu; odzyskiwał równowagę umysłu, a razem krew zimną.<br> {{tab}}I obecnie tak było.<br> {{tab}}Zbliżywszy się do Oktawiusza, uścisnął mu ręce z taką serdecznością, że najzręczniejszy obserwator cienia nieszczerości w tym uścisku dostrzedz by nie zdołał i rzekł głosem jakoby drgającym ojcowską tkliwością:<br> {{tab}}— Dzielnym się okazałeś, drogi mój chłopcze. Winszuję ci! Jestem dumnym z ciebie! a skoro się wszystko skończyło, i dobrze skończyło, dzięki niebu, pozwól mi sobie powiedzieć, że to widocznie jak gdyby jakiś cud działał; z takiem bowiem jak twoje niedoświadczeniem, nie pojmuję w jaki sposób mogłeś pokonać tak silnego przeciwnika? Nie wyobrażasz sobie jak drżałem o ciebie! Powiedz, czy nie zostałeś ranionym?<br> {{tab}}— Zdaje się że nie, odparł młodzieniec, odwzajemniając uściskiem uścisk barona, mimo to twierdzić nie mogę, czy mnie nie dosięgnął.<br> {{tab}}— Jakto? nierozumiem.<br> {{tab}}— W ostatniej chwili otrzymałem z ręki przeciwnika cios tak silny, żem zachwiał się cały. Było to coś, jakby <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-160" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/164"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/164|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/164{{!}}{{#if:IV-160|IV-160|Ξ}}]]|IV-160}}'''<nowiki>]</nowiki></span>uderzenie, powstrzymane na jakimś twardym punkcie opornym. Jak gdyby ostrze kończatej laski dosięgnąwszy mnie skruszonem nagle zostało. Gdyby to ostrze szpady weszło mi w ciało, przecięło by mi płuca na dwoje!<br> {{tab}}— To dziwne! a w której części tak dosięgnionym zostałeś?<br> {{tab}}— Tu! rzekł Oktawiusz, przykładając rękę do prawej strony piersi. I jednocześnie wydał okrzyk zdumienia.<br> {{tab}}Jego palce napotkały złoty pieniądz, dany przez Dinę Bluet, i za dotknięciem stwierdziły, iż został on zgiętym na połowę.<br> {{tab}}— Co się stało? pytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Ach! wykrzyknął z uniesieniem Gavard, przed chwila mówiłeś baronie o cudzie! Miałeś słuszność to mówiąc! Cud w rzeczy samej ocalił mi życie, tak! cud, i siła miłości! Gdyby nie moja kochana Dinah, leżałbym bez życia tam, gdzie leży ów człowiek!<br> {{tab}}— On dostał pomięszania zmysłów, pomyślał baron patrząc na Oktawiusza.<br> {{tab}}— Sądzisz żem zwarjował? rzeki tenże, nie! dzięki niebu. Nie możesz tego zrozumieć, a jednak rzecz to tak prosta!<br> {{tab}}I odczepiwszy zegarek z łańcuszkiem przedstawił go baronowi. Widzisz tego luidora, zapytał; oto talizman jaki ocalił mi życie! On to powstrzymał cios, zadany mi przez kapitana Grisolles. Ów talizman pochodzi od Diny. Pożyczyła odemnie sztukę złota na kilka godzin i oddała mi to. Możnaż zaprzeczyć oczywistości?<br> {{tab}}Nie! baron nie przeczył tym razem. Wziąwszy ów złoty pieniądz, przypatrywał mu się z uwagą, i {{pp|stwier|dził}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-161" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/165"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/165|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/165{{!}}{{#if:IV-161|IV-161|Ξ}}]]|IV-161}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|stwier|dził}}, że Oktawiusz się nie mylił.<br> {{tab}}— Na honor! rzekł, mówisz prawdę. Jest to wypadek, w którym należałoby powtórzyć słowa Merre’go wyrzeczone w podobnej okoliczności: „Oto pieniądz dobrze umieszczony“! I dodał w myśli: Skoro na mojej drodze spotkam przeszkodę, łamię ją i druzgoczę! To dziewczę staje mi przeszkodą, zdruzgotać ją muszę.<br> {{tab}}Snując powyższe zdanie, Croix-Dieu uśmiechał się do Oktawiusza.<br> {{tab}}— Wybacz baronie, rzekł tenże, lecz Dinah wiedząc o pojedynku umiera pewnie z obawy. Biegnę rozproszyć jej smutek, wszak to pojmujesz?<br> {{tab}}— Najzupełniej.<br> {{tab}}— Nic nas tu obecnie nie zatrzymuje. Ów nieszczęśliwy miał swoich świadków, którzy mówiąc pomiędzy nami, nie pomyśleli, by mu najprostszych starań udzielić. To jednak do nas nie należy. Odjeżdżajmy. Wysiądę w pobliżu Chateau-d’Eau. Powóz mej matki zostawiam do twego rozporządzenia, ma się rozumieć, iż zabierzesz z sobą pana de Streny i doktora.<br> {{tab}}— Dobrze, rzekł Croix-Dieu, odjeżdżajmy.<br> {{tab}}— A! zawołał Oktawiusz, jeszcze jedno słowo baronie. Zanim wsiądziesz do powozu, oddaj mi mój testament proszę; obecnie jest on całkiem bezpotrzebny, i mam nadzieję, że nie tak prędko potrzebnym będzie. Odkąd kocham mą uwielbianą Dinę, życie pięknem być mi się wydaje!<br> {{tab}}Filip otworzywszy portfel, wyjął kopertę z czarną lakową pieczęcią i podał ją Gavard’owi.<br> {{tab}}— Cóż myślisz z tem robić? zapytał.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-162" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/166"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/166|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/166{{!}}{{#if:IV-162|IV-162|Ξ}}]]|IV-162}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Podrę lub spalę, czy ja wiem? A raczej nie! dodał po chwili. Ów testament jest arcydziełem! Gdybym potrzebował układać go powtórnie, nie udałoby mi się może tak dobrze. Zamknę go tak, jak jest zapieczętowany w szufladce mojego biurka. Znajdziesz go tam baronie, gdyby nastąpiło coś nieprzewidzianego. Mam twoją obietnicę. Dane słowo szanować należy.<br> {{tab}}Croix-Dieu wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Znów te ponure myśli, zawołał, przed pojedynkiem miały one pewną rację bytu, teraz jednakże są całkiem bezsensownemi!<br> {{tab}}— Widzisz wszelako, że pomimo to nie zginąłem, odrzekł, uśmiechając się Gavard.<br> {{tab}}Oktawiusz, baron, pan de Streny, i doktor Bernier odkryli głowy przechodząc około trupa Grisolla, a nawet złożyli pokłon dwom jego świadkom, którzy być może przez roztargnienie nie odwzajemnili się im ukłonem, i wsiedli wszyscy czterej do powozu udając się w stronę Paryża.<br> {{tab}}— Sądzisz więc, doktorze, że temu nieszczęśliwemu żadną miarą życia uratować niepodobna, że on nieodwołalnie zgubiony? pytał Gavard.<br> {{tab}}— Człowiek zgubionym jest bezpowrotnie wtedy, nigdy zatrzymuje się pulsacja serca, rzekł lekarz. Temu nie wróżę nawet dziesięciu minut życia; nauka nic tu nie poradzi. Gdyby nie owa niezaprzeczona pewność, nie opuszczałbym go, bądź przekonanym. Raniony nieprzyjaciel przestaje być wrogiem.<br> {{tab}}Dwaj towarzysze poległego, oczekiwali niecierpliwie odjazdu jego przeciwnika ze świadkami.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-163" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/167"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/167|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/167{{!}}{{#if:IV-163|IV-163|Ξ}}]]|IV-163}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Silne zaniepokojenie było widocznem na ich fizjonomiach. Przemyśliwali nad ważną kwestją, pragnąc jak rychlej rozwiązania takowej, a kwestją tą było: „Czy Grisolles ma przy sobie pieniądze?“<br> {{tab}}Gdyby ich nie miał, sytuacja stałaby się djabelnie ciężką do rozwikłania. Czem zapłacić fiakra, wynajętego na godzinę? Historyjkami i kalamburami trudno zaspokoić woźnicę żądającego sześć franków.<br> {{tab}}Owóż, skoro się tylko znaleźli sami przy ciele garybaldczyka, Gravat i Tiroux poczęli chciwie przetrząsać kieszenie zmarłego i z ulgą wreszcie odetchnęli.<br> {{tab}}— Do pioruna! był bogatym ów Grisolles, wymruknął Tiroux.<br> {{tab}}— Los mu sprzyjał nie lada, dodał Gravat.<br> {{tab}}— Nie tak jak nam, zawołali oba.<br> {{tab}}— Będziemy mieli przynajmniej czem zapłacić fiakra, powtórzył Tiroux.<br> {{tab}}— A reszta zostanie dla spadkobierców, ozwał się jego towarzysz.<br> {{tab}}— Czy miał tylko tych sukcesorów?<br> {{tab}}— Musiał ich mieć.<br> {{tab}}— A gdybyśmy niemi byli my sami! Jesteśmy trochę z nim spokrewnionymi?<br> {{tab}}— Po raz pierwszy to słyszę, zwarjowałeś?<br> {{tab}}— Przestańmy gadać, zawołał Tiroux. Umieram z głodu. Wszak wiesz, że obiecał nam sute śniadanie.<br> {{tab}}— Biedny Grisolles! Tak rad był nas dobrze ugościć!<br> {{tab}}— Była to ostatnia jego wola!<br> {{tab}}— Ostatnia wola winna być szanowaną!<br> {{tab}}— Uszanujmy więc ją. Idźmy na śniadanie.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-164" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/168"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/168|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/168{{!}}{{#if:IV-164|IV-164|Ξ}}]]|IV-164}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Po upływie kwadransa, dwaj towarzysze kapitana, zawieźli jego ciało, w którem zdawała się błąkać jeszcze jakaś iskra życia, do szpitala w Vincennes, i złożyli na ręce zarządzającego szpitalem pieniądze znalezione w kieszeniach ranionego, pieniądze zapłacone za krew Oktawiusza.<br> {{tab}}Gravat i Tiroux, przyznać musimy na ich dobrą stronę, zachowali jedynie kwotę ściśle potrzebną na zapłacenie śniadania, a pożywieni do syta, i rozweseleni opuścili restaurację, gdzie Grisolles przyrzekł po pojedynku sprawie im poczęstunek.<br> {{tab}}Późnym wieczorem wracali do Paryża, mocno podchmieleni, krzycząc i śpiewając, za co jako za naruszenie publicznego spokoju, wzięto ich do aresztu.<br> {{tab}}Oktawiusz wysiadł z powozu na rogu bulwaru Woltera, zwrócił się w stronę placu Chateau d’Eau, skąd, biegi z pośpiechem ku przedmieściu du Temple, i wszedł do domu, gdzie Dinah objęta niewysłowioną trwogą oczekiwała na jakąkolwiek bądź z pola walki wiadomość.<br> {{tab}}Tak mieszkanie wdowy, jak i pokoik dziewczęcia; wychodziły na małe podwórko podobne do głębokiej studni, zkąd dziewczę nie miało nawet pociechy by w oknie wyczekiwać mogła na przybycie ukochanego.<br> {{tab}}Właścicielka mieszkania, zacna i litościwa kobieta, dzieliła w pewnej mierze obawę i niepokój swojej lokatorki. Siedziała przy niej od rana, usiłując umacniać dziewczę moralnemi sentencjami, nużąc ją swem wielomówstem poważnem.<br> {{tab}}Dinah mówić jej pozwalała, nie słuchając wcale zagłębiona w swych myślach i cierpieniu.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-165" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/169"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/169|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/169{{!}}{{#if:IV-165|IV-165|Ξ}}]]|IV-165}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Służąca wdowy, Aniela, postawioną była przez swoją panią na schodach dla pilnowania powrotu Oktawiusza, i powiadomienia naprzód o jego przybyciu.<br> {{tab}}Młodzieniec ukazał się nagłe, jak pierun. Posłuszna wydanemu sobie nakazowi dziewczyna wołać zaczęła:<br> {{tab}}— Pani, panienko! Otóż jest, nadchodzi!<br> {{tab}}— Milcz! zawołał Oktawiusz, wsuwając jej w rękę luidora, ani słóweczka! Chcę je zejść niespodzianie.<br> {{tab}}I przeskakując po kilka schodów naraz, otworzył nagle drzwi i wszedł wołając: Otóż jestem!<br> {{tab}}Dinah zerwawszy się z krzesła, krzyknęła, zbladła, i pobiedz chciała ku wchodzącemu, bezsilna jednak upadła na ręce swego przyjaciela, lecz tak niewysłowienie szczęśliwa, iż czuła, że takiej chwili szczęścia umrzeć już można.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XVI.|po=12px}} {{tab}}Zamek de Grandlieu był jedną z owych uroczych miejscowości, jakie po nad brzegami Loary zachwycają turystów.<br> {{tab}}Ta wielko-pańska, niemal książęca siedziba, zbudowana za panowania Ludwika XIII-go, przez jednego z pradziadów wicehrabiego Armanda, na wzgórzu lesistem, panuje wspaniale nad szeroko rozciągającym się pięknym krajobrazem.<br> {{tab}}Rozległe łąki, zasiane kwieciem i wielkiemi drzewami, przerzynają tu i owdzie między wyniosłościami wzgórz maleńkie miniaturowe jeziora, na których pływają majestatycznie łabędzie śnieżnej białości.<br> {{tab}}Blisko od miesiąca, jak wiemy, wicehrabia z {{pp|Her|minia}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-166" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/170"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/170|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/170{{!}}{{#if:IV-166|IV-166|Ξ}}]]|IV-166}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|Her|minia}} zamieszkiwał we wspanialej tej rezydencji. Przewidywania doktora spełniły się najściślej.<br> {{tab}}Ożywcze powietrze Touraine cudownie oddziaływało na młodą kobietę, wracając jej jednocześnie siły i świeżość. Po upływie trzech tygodni nie pozostał najmniejszy ślad osłabienia; chorobliwa bladość zniknęła z jej twarzy.<br> {{tab}}Wicehrabina przechadzała się całemi godzinami po parku, jeździła konno wraz z mężem, nie doznając najmniejszego utrudzenia.<br> {{tab}}Nieszczęściem owo tak szybkie uzdrowienie nie zmniejszało jej cierpień moralnych. Podczas gdy ciało Herminii odzyskiwało pełne zdrowie, umysł pozostał ciężko chorym.<br> {{tab}}Przedstawiliśmy w krótkości czytelnikom trwogę i niepokój tej młodej kobiety, skoro pan de Grandlieu powiadomił ją że Andrzej de San-Rémo przyjedzie do nich w gościnę.<br> {{tab}}Widzieliśmy ją, gdy usiłowała napróżno stłumić gwałtowne bicie swego serca. Słyszeliśmy ją szepcącą:<br> {{tab}}— Przy nim! Razem bezustannie, przez całe dnie, tygodnie, po moim czynie szaleństwa, po wyrazach, jakie mu się wyrwały w przystępie gorączki? Tak dla mnie jak i dla niego sytuacja {{Korekta|do niezniesienia|nie do zniesienia}}! Nie odmówił zaproszeniu Armanda, ale nie przyjedzie. Napisze do niego, gdyby było trzeba, zaklinając ażeby nie przyjeżdżał.<br> {{tab}}Herminia jednak nie napisała; a gdy po upływie miesiąca wicehrabia jej posiedział.<br> {{tab}}— Oto list do Andrzeja San-Rémo, wypadało mu {{pp|przy|pomnieć}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-167" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/171"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/171|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/171{{!}}{{#if:IV-167|IV-167|Ξ}}]]|IV-167}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|przy|pomnieć}} jego obietnicę, dodałem iż jest oczekiwanym. Czy zgadzasz się na to drogie dziecię, ażeby ten list dziś odszedł?<br> {{tab}}Młoda kobieta pochyliła głowę dla ukrycia rumieńca:<br> {{tab}}— Nie znajduję żadnej przeszkody, odpowiedziała.<br> {{tab}}Tym sposobem posłaniec odwiózł list na pociąg wieczorowy.<br> {{tab}}Nazajutrz z rana podczas śniadania służący ukazawszy się we drzwiach, podał na srebrnej tacy panu de Grandlieu kopertę z niebieskawego papieru.<br> {{tab}}Armand rozdarł kopertę.<br> {{tab}}— To od Andrzeja! zawołał. Telegram krótki, lecz jasny, posłuchaj: I czytał głośno. „Wyjeżdżam pierwszym pociągiem. Serdeczne pozdrowienia San-Rémo.“<br> {{tab}}Herminia zachwiała się na krześle. Dziwny ją zawrót ogarnął.<br> {{tab}}— Poczciwy chłopiec, nie przedłużył ani na minutę odpowiedzi, mówił pan de Grandlieu; pragnie tak żywo do nas przyjechać, jak my go przyjąć pragniemy. Nieprawdaż Herminio?<br> {{tab}}— Bezwątpienia, odpowiedziała bezwiednie, nie pojmując nawet prawie sama co mówi.<br> {{tab}}Wicehrabia zwrócił się do służącego.<br> {{tab}}— Niechaj zaprzęgną punktualnie na czwartą godzinę karę konie do mego kabrjoletu, będę sam powoził. Mały omnibus w pocztowej uprzęży niech jedzie na stację wraz ze mną, dla zabrania bagażów markiza. Wydaj w stajniach polecenia.<br> {{tab}}Służący wyszedł, ażeby spełnić rozkazy.<br> {{tab}}— Lecz co ci jest me dziecię? zawołał pan de {{pp|Grand|dlieu}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-168" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/172"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/172|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/172{{!}}{{#if:IV-168|IV-168|Ξ}}]]|IV-168}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|Grand|dlieu}}, zdumiony dziwną nieruchomością Herminii i ponurym wyrazem jej twarzy, miałażbyś być znowu cierpiącą?<br> {{tab}}Młoda kobieta przecząco potrząsnęła głową.<br> {{tab}}— A zatem, mówił dalej Armand, bliskie przybycie naszego gościa, na jakie wczoraj chętnie się zgodziłaś, dziś widocznie przykrość ci sprawia?<br> {{tab}}Herminia powtórnie poruszyła głową.<br> {{tab}}— Nie, odpowiedziała, to nie to.<br> {{tab}}— Cóż zatem?<br> {{tab}}— Niewiem sama.<br> {{tab}}— Zdawało mi się. że znajdowałaś upodobanie, w naszej samotności, mówił wicehrabia. Może przewidywane zmiany w zwyczajach domowych przestraszają cię? <br> {{tab}}— Być może, w rzeczy samej.<br> {{tab}}— Uspokój się zatem. Andrzej de San-Rémo nie będzie uprzykrzonym gościem.<br> {{tab}}— Lubisz tego młodego człowieka, wyjęknęła Herminia. Widzę, że bardzo go lubisz.<br> {{tab}}— Któż by go nie lubił? odrzekł pan dc Grandlieu. zwłaszcza po okazanem dla mnie poświęceniu, którego omal nie przypłacił życiem. Owo szlachetne uczucie, za głosem którego biegł Andrzej, tak rzadko dziś napotykać się daje, że je uwielbiać należy! Zdaje mi się, że San-Rémo jest moim synem, i chciałbym ażebyś jemu prawdziwą siostrą się stała.<br> {{tab}}— Siostrą? powtórzyła wicehrabina. Czemuż bym dlań nie miała być siostrą?<br> {{tab}}— Byłbym szczęśliwym, gdyby tak być mogło, mówił dalej Armand: a rzecz to tak łatwa! Udziel to {{pp|do|bro}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-169" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/173"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/173|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/173{{!}}{{#if:IV-169|IV-169|Ξ}}]]|IV-169}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|do|bro}} swem sercem Andrzejowi. Wszakże odmówić nie zechcesz?<br> {{tab}}— Dobrze, odpowiedziała raczej gestem, niż słowem.<br> {{tab}}— Mam więc z twej strony na to przyrzeczenie, mówił pan de Grandlieu, i proszę ażebyś jako gospodyni domu czuwała nad dobrobytem naszego przyjaciela. A teraz powiedz mi gdzie go umieścimy?<br> {{tab}}— Zamek zawiera liczne apartamentu, odpowiedziała Herminia, jak gdyby z roztargnieniem.<br> {{tab}}Wicehrabia uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Jestem pewien, rzekł, iż sądzisz że nazbyt wiele troskam się o wygodę dla tego młodzieńca, nie odgadłaś prawdy jednakże. Jest to rzeczywiście bardzo młody człowiek, i jego wiek upoważniałby mnie do postępowania z nim bez ceremonii; lecz jednocześnie pomnij, jest on rekonwalescentem, a to nakazuje nam traktować go jak gdyby miał czoło pokryte zmarszczkami i siwiejące włosy. Proponowałbym dla niego apartament „Utraconego raju,“ będzie tam miał od rana pierwsze słoneczne promienie, a z okien jest widok tak piękny, że ożywić by zdołał nawet umierającego.<br> {{tab}}— Dobrze, odpowiedziała Herminia, pójdę tam po południu i urządzić każę wszystko jak najlepiej, stosownie do twojej woli.<br> {{tab}}— Dzięki ci drogie dziecię! jesteś aniołem! odrzekł, całując ją w czoło.<br> {{tab}}Młoda kobieta nic nie odpowiedziawszy smutno się w uśmiechnęła.<br> {{tab}}Mający służyć apartament na mieszkanie dla Andrzeja San-Rémo składał się z przedpokoju, salonu, {{pp|sy|pialni}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-170" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/174"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/174|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/174{{!}}{{#if:IV-170|IV-170|Ξ}}]]|IV-170}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|sy|pialni}}, i garderoby, z której boczne schody przeznaczone dla służby, dotykały parteru.<br> {{tab}}Ow apartament zwano „Utraconym rajem,“ ponieważ plafon owalny salonu, malowany al fresco przedstawiał Adama i Ewę po spełnionym grzechu, wygnanych z raju przez anioła z wielkiemi skrzydłami, dzierżącego w prawej ręce płonącą pochodnię.<br> {{tab}}Wspaniale umeblowanie zastosowane było do starożytności zamku, pośród którego znajdowały się i współczesne sprzęty, łączące z owym zbytkiem wygodę, jakiej nie znali pradziadowie nasi.<br> {{tab}}Herminia dotrzymując danego słowa mężowi, poszła wraz z jego kamerdynerem do tego apartamentu, czuwając osobiście nad szczegółami urządzenia dla przyszłego gościa, co z razu czyniła jakoby z przymusem, następnie z żywem, gorącem zajęciem.<br> {{tab}}Skoro wszystko w należyty ład i porządek wprowadzonem zostało, udała się do cieplarni, a wybrawszy tam kwiaty, kazała je zanieść do „Utraconego raju,“ i ustawiła własnemi rękoma na konsolach, tak w salonie jak i sypialni, ażeby nadać mieszkaniu pozór wiosennej świeżości.<br> {{tab}}Zajęcie to zabrało jej znaczną cześć popołudnia.<br> {{tab}}Pan de Grandlieu wszedłszy do owego apartamentu, nie mógł się dosyć nachwalić wytwornego gustu w urządzeniu.<br> {{tab}}— Przyjedziemy tu, dodał, około piątej, oba z markizem, i pożegnawszy zonę wyszedł by wyjechać po Andrzeja.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-171" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/175"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/175|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/175{{!}}{{#if:IV-171|IV-171|Ξ}}]]|IV-171}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Herminią wróciwszy do swego pokoju, upadła na krzesło, i ukrywszy twarz w dłoniach wybuchnęła łkaniem.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XVII.|po=12px}} {{tab}}Zkąd ów ból nagły, objawiający się łzami i łkaniem, bez żadnej z pozoru przyczyny? Zkąd to gorączkowe wzburzenie?<br> {{tab}}Trwoga wywołała w młodej kobiecie tę troskę.<br> {{tab}}Herminią poczęła badać swe serce, a spojrzawszy w głąb jego, zadrżała. Od chwili wyjazdu z Paryża, myśl o Andrzeju San-Rémo nie opuszczała jej na chwilę. Najdrobniejsze szczegóły odnoszące się do tego młodzieńca, nasuwały się jej na pamięć i zajmowały jej umysł znękany. Pojmowała dobrze że Andrzej de San-Rémo nie mógłby nigdy być dla niej bratem, że całkiem inne, gwałtowne, upajające uczucie, jakie uczuwała dla niego, nie miało nic wspólnego z siostrzanem przywiązaniem.<br> {{tab}}— Tak więc, powtarzała z przerażeniem, ja kocham, ja, której kochać nie wolno! Oddałam jemu swe serce, to serce, które jest własnością innego! Ach! jakże jestem występną!<br> {{tab}}Herminią codziennie to sobie powtarzała, codziennie wyrzucała sobie ze wzrastającą obawą nikczemną słabość ducha, jaka znaglała ją do milczenia, codziennie mówiła sobie:<br> {{tab}}— Pozwoliłam mu przyjechać, wiedząc że on mnie kocha, czując, że kocham go nawzajem. I patrzeć będę jak w mojej obecności uściśnie on uczciwą rękę mojego męża w swej dłoni!.. Ach! to szczyt zdrady... {{pp|naj|wyższa}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-172" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/176"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/176|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/176{{!}}{{#if:IV-172|IV-172|Ξ}}]]|IV-172}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|naj|wyższa}} nikczemność!.. Nie!.. tego nic uczynię!.. Powiem wszystko Armandowi... Powiem: „On cię oszukuje... Nie w twej obronie bił się Andrzej San-Rémo... On to uczynił dla zbliżenia się ku mnie... Ja się go obawiam... Lękam się siebie samej... Ocal mnie!.. Kaź mu odjechać...“ Tu zamilkła.<br> {{tab}}Złamana trwoga i wyrzutami sumienia, wyczerpana w walce ze wzrastająca, namiętnością jaka tryumfowała nad nią mimo oporu z jej strony, chciała mężowi wszystko opowiedzieć, pragnęła z całej duszy to uczynić, niestety! brakło jej ku temu odwagi.<br> {{tab}}Upływały godziny, dnie i tygodnie mijały w tej bezustannej walce, Herminia milczała. Teraz było zapóźno. Żadna ludzka siła nie zdołałaby powstrzymać Andrzeja San-Rémo od przybycia za godzinę. Oto dla czego Herminia płakała. {{***}} {{tab}}W miarę zbliżania się chwili powrotu, łzy Herminii osychały: opuściła na kolana obie ręce, i patrzyła w dal przed siebie tem błędnem, nieruchomem spojrzeniem, przez jakie nic sic nie widzi, gdy jednocześnie rodzaj strasznego zamętu ogarniał jej umysł.<br> {{tab}}W rzeczy samej, doznawała ona jak gdyby obłąkania na myśl, że za chwilę przyjdzie jej spotkać się z tym młodym człowiekiem, którego wcale nie widziała od owego nieszczęsnego wieczora.<br> {{tab}}Z trwoga zapytywała siebie, jak Andrzej ośmieli się do niej przemówić, i czyli ona zdoła mu odpowiedzieć? Wyraz ich oblicza, drżenie głosu, czyli nie zdradzą <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-173" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/177"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/177|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/177{{!}}{{#if:IV-173|IV-173|Ξ}}]]|IV-173}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wzruszenia, jakie ich ogarnie pomimowoli?<br> {{tab}}Czyliż pan de Grandlieu za jednym rzutem oka niezbada istniejącej między obojgiem tajemnicy?<br> {{tab}}Owóż, jak powiedzieliśmy, raczej niżeli ściągnąć na siebie najmniejsze podejrzenie ze strony męża, Herminia umrzeć by wołała.<br> {{tab}}Wicehrabia wraz ze swym gościem miał przybyć o piątej godzinie. Trzy kwadranse na piątą wydzwonił zegar zamkowy.<br> {{tab}}Słabe światełko świadomości położenia zabłysło pośród chaosu myśli młodej kobiety.<br> {{tab}}Fatalne spotkanie było nieuchronnem, należało się doń przygotować, nakazać spokój swej twarzy; wdziać maskę, kłamać, oszukiwać było potrzeba!<br> {{tab}}Herminia powstała z krzesła, i przejrzała się w zwierciedle. Bladość policzków i czerwoność oczu, od łez nabrzękłych, mocno ją zatrwożyły.<br> {{tab}}Niewinna owa występna, wyczytała cały poemat zakazanej miłości na swej zmienionej twarzy.<br> {{tab}}Wszedłszy do sypialni, ułożyła sploty rozrzuconych włosów, jakie w przystępie nerwowego podrażnienia potargała rękoma, obmyła oczy zimną wodą, i aby zatrzeć ostatnie ślady łez na policzkach, natrzepała je pudrem ryżowym, którego białość przywróciła jej zwykłą cerę twarzy.<br> {{tab}}Po użyciu niezbędnych tych środków, wszelkie oznaki wewnętrznej burzy, jaką przebyła, zniknęły.<br> {{tab}}Był na to czas w rzeczy samej.<br> {{tab}}Piąta uderzyła na wieżowym zegarze. Wicehrabina, zbliżywszy się ku oknu, wyjrzała.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-174" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/178"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/178|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/178{{!}}{{#if:IV-174|IV-174|Ξ}}]]|IV-174}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Kabrjolet mijał okratowanie dziedzińca. San-Rémo siedział w nim obok pana de Grandlieu. Na ten widok serce młodej kobiety przez kilka chwil bić nagle przestało.<br> {{tab}}— Wyjść trzeba, szepnęła. Czy jednak znajdę siłę ku temu? Czy znajdę odwagę? Czuję jak gdyby umrzeć mi przyszło za chwilę.<br> {{tab}}I chwiejąca się wyszła z pokoju, dziwną jednakże sprzecznością jaka się zdarza w podobnych okolicznościach, w miarę jak schodziła ze schodów, trzymając się poręczy żelaznej, energia jej powracała.<br> {{tab}}Istnieją niebezpieczeństwa, jakie przerażając nas zdała, wydają się nam mniej okropnemi, skoro bliżej z niemi spotkać się nam przyjdzie.<br> {{tab}}Tak było z Herminią i Andrzejem San-Rémo. Młodzieniec zarówno przez czas swojej podróży drogą żelazną, jako i w drodze do zamku doznawał nie mniejszej trwogi i wzruszenia, jak pani de Grandlieu.<br> {{tab}}Spotkanie nastąpiło przy wejściu do salonu.<br> {{tab}}— Droga Herrninio, mówił z uśmiechem wicehrabia, oto przyjaciel, na przybycie którego oczekiwaliśmy. Potwierdź moje wyrazy, że z całą serdecznością przyjętym on w naszym domu zostanie.<br> {{tab}}Córka Klotyldy de Randal spojrzawszy na Andrzeja dostrzegła wzruszenie na jego twarzy, które zresztą bardzo naturalnie wytłumaczyć się dało pełnem ojcowskiej tkliwości przyjęciem starca.<br> {{tab}}— Upewniam pana, panie markizie, wyrzekła drżącym nieznacznie głosem, że przyjaciel mojego męża może tu liczyć na najżyczliwszą gościnność. Wszystko co od nas zależeć będzie, ażeby panu uczynić pobyt <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-175" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/179"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/179|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/179{{!}}{{#if:IV-175|IV-175|Ξ}}]]|IV-175}}'''<nowiki>]</nowiki></span>w naszym domu przyjemnym i dla zdrowia zbawiennym, uczynimy, chciej pan temu wierzyć.<br> {{tab}}— Dzięki ci pani, odpowiedział a raczej wyjąknął Andrzej, bardziej zmięszany nad wicehrabinę. Dzięki z całego serca. To pełne dobrotliwości przyjęcie, wzrusza mnie do tego stopnia, iż nie jestem w stanie wyrazić wszystkiego co czuję.<br> {{tab}}— Pojmujemy to dobrze oboje z Herminią, ozwał się z uśmiechem pan de Grandlieu, porzućmy więc ów ceremonialny formularz, jakiego dotąd używamy. Gdy przychodzi żyć na wsi przez całe tygodnie pod jednym dachem, poufność bratersko-koleżańska jest niezbędną. Podajcie więc sobie ręce moje dzieci, bo wszak oboje dziećmi zarówno mojemi jesteście.<br> {{tab}}Andrzej nie ruszył się z miejsca. Herminia {{Korekta|zawachała|zawahała}} się, po chwili jednak wyciągnęła rękę. San-Rémo ująwszy tę drżącą dłoń drobną, skłonił się z poszanowaniem, dotknąwszy jej z lekka ustami.<br> {{tab}}— To powitanie wasze nie jest jeszcze zupełnie swobodnem, naturalnem, zaczął śmiejąc się wicehrabia. Nie jest ono owem uściśnieniem ręki jak ja rozumiem, szczerem, serdecznem, po angielsku. Wielko-światowa galanterja zbyt wiele zajmuje w niem miejsca. Jutro jednakże będzie lepiej, jestem tego pewnym i zwolna, nieznacznie przyjdzie owa upragniona pewność braterska. Po upływie miesiąca zdziwilibyście się sami, gdyby zauważono, że nie jesteście sobie bratem i siostrą. A zwracając się do Herminii dodał: Nasz gość kochany posiada zapewne apetyt rekonwalescenta, o której godzinie nam więc obiad podadzą!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-176" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/180"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/180|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/180{{!}}{{#if:IV-176|IV-176|Ξ}}]]|IV-176}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— O szóstej, punktualnie.<br> {{tab}}— Obecnie jest już po piątej, mówił pan de Grandlieu. Zaprowadzę cię więc mój drogi markizie do twego apartamentu, gdzie zaniesiono już twoje bagaże. Będziesz, tam mógł swobodnie zrzucić swoje podróżne ubranie, a przywdziać obiadową toaletę. Ale zastrzegam, bez fraka i białej kamizelki, bez gardenii w butonierce. Odrzućmy te formy będąc pomiędzy sobą. Zapomnijmy całkowicie o Paryżu. Skoro nikogo obcego wśród nas nie będzie, stańmy się pomiędzy sobą wieśniakami.<br> {{tab}}San-Rémo ukłoniwszy się powtórnie pani de Grandlieu, odszedł z wicehrabia.<br> {{tab}}— Rzecz dziwna, myślała Herminia, zostawszy samą. Jego obecność, której się tak obawiałam, spokój mi przynosi. Zkąd więc i dla czego ów przestrach, jaki mnie tak dręczył? i doprowadzał prawie do obłędu? Andrzej znajduje się tu, i nie lękam się go wcale. Patrzy na mnie, a nic nie objawia w nim zmięszania, jakiego się spodziewałam. Sądzić by można, iż nie pamięta tego co zaszło, a może i w rzeczy samej o tem zapomniał? Być może iż to namiętne wyznanie, było jedynie wybuchem gorączkowego szału, i po ustąpieniu gorączki zniknęło, nie pozostawiwszy śladów ani w umyśle, ni w jego sercu? A może ja wówczas byłam w gorączce? Ach! oby Bóg dał aby tak było! Gdybym, w moim szaleństwie walczyła z widmami. Gdyby Andrzej nie myślał o mnie wcale, i ja zarówno, abym nie uczuwała dla niego nic co do uczucia miłości podobnem być może. Gdybym jedynie zawiniła złudzeniem. Jakiż dla mnie spokój natenczas, jaki wypoczynek, jakie szczęście! <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-177" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/181"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/181|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/181{{!}}{{#if:IV-177|IV-177|Ξ}}]]|IV-177}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Wrócić do rozumu i prawdy. Zasypiać co wieczór z czystem sumieniem, spokojem w duszy. Ach| byłoby dla mnie to niebem! Tak być powinno, dodała. Tak być może, ja chcę, ażeby tak było.<br> {{tab}}Biedna Herminia mówiąc: „Ja chcę* mówiła to z dobrą wiarą. Niewinne, czyste to dziewczę usiłowało się uspokoić, nie wiedząc, jak słabą jest wola kobiety, gdy przyjdzie jej walczyć z sercem, i gdy ono jej nawzajem powiada: „Ja tak chcę.“<br> {{tab}}Trudnem byłoby, a nadewszystko za zbyt rozwlekłem opisywanie chaosu myśli Andrzeja San-Rémo, skoro pan de Grandlieu oddalił się, wprowadziwszy {{Korekta|go go|go}} przeznaczonego dlań apartamentu w „Utraconym raju.“ Poprzestaniemy więc na krótkiem zebraniu szczegółów.<br> {{tab}}Po owych bezrozumnych odwiedzinach Herminii w pałacyku przy ulicy de Boulogne, Andrzej przekonał się iż jest gorąco przez tę młodą kobietę kochanym; a twierdzenie w tym względzie barona de Croix-Dieu, którego doświadczenie w sprawach miłości nie mogło ulegać powątpiewaniu, wzmacniało w młodzieńcu tę pewność. Skutkiem tego oczekiwał on z {{Korekta|twrogą|twrogą}twrogą} chwili spotkania z Herminią obawiając się kompromitującego zmięszania z jej strony.<br> {{tab}}Widzieliśmy w jak sposób poważny, a nawet obojętny nastąpiło owo spotkanie. Najzupełniejszy brak wszelkiego zakłopotania wicehrabiny, którego o ile obawiał się Andrzej, o tyle go i pragnął w swym dzikim egoizmie rozkochanego, sprawiło mu gorzkie rozczarowanie. Nie mógł zrozumieć ni pojąć zachowania się Herminii.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-178" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/182"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/182|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/182{{!}}{{#if:IV-178|IV-178|Ξ}}]]|IV-178}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Nie mogła ona zapomnieć tego namiętnego okrzyku miłości, jaki wybiegł z ust jego za ukazaniem mu się tej młodej kobiety w sypialni, obecnie widząc ją tak spokojną i zimną, wytłumaczyć sobie nie umiał owej podwójnej zagadki.<br> {{tab}}— Jeżeli ona, powtarzał sobie, przebaczyła mi tę pomimowolną urazę, jeśli poznawszy całą mą miłość nie powstrzymała swojego męża od przyjęcia mnie w swym domu, świadczy to, iż mnie kocha! Czyż o tem wątpić można? Ależ natenczas jakąż potężną siłę posiada nad sobą owa kobieta? Jak może do tego stopnia ułożyć twarz swoją, by nic w niej nie zdradziło o mej tajemnicy serca? W przeciwnym razie, gdyby mnie ukochała i ową lodowatą, wzgardliwą prawie obojętnością bronić się przeciw mnie pragnęła, może uważać natenczas mą miłość jako obelgę, moje szalone wyznanie jako brak przynależnego dla siebie szacunku, i zamiast przyjąć pod swoim dachem zuchwalca, winna ze względów logicznych zamknąć przed nim na zawsze drzwi swego domu. Co się dzieje w sercu tej kobiety? któż mi to wytłumaczyć jest w stanie?<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XVIII.|po=12px}} {{tab}}We dwa tygodnie po swojem przybyciu do zamku de Grandlieu, Andrzej San-Rémo około drugiej po południu jechał konno na stację drogi żelaznej, gdzie wicehrabia Armand oczekiwał niegdyś na jego przybycie.<br> {{tab}}Miał wrzucić tam w skrzynkę pocztową list do barona de Croix-Dieu.<br> {{tab}}Ponieważ ów list zawierał szczegóły, odnoszące się <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-179" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/183"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/183|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/183{{!}}{{#if:IV-179|IV-179|Ξ}}]]|IV-179}}'''<nowiki>]</nowiki></span>do dwóch głównych osobistości naszej powieści, powtórzmy go dosłownie.<br> {{tab}}„W dniu wczorajszym otrzymałem słów kilka od ciebie, baronie, i spieszę ci na nie odpowiedzieć.<br> {{tab}}Zaniepokojony, jak piszesz, mojem milczeniem, troskasz się o szkodliwe następstwa zadanej mi rany, która omal na tamten świat mnie nie wysłała, i zapytujesz, czy jestem zadowolony z mego pobytu w Grandlieu, oraz czy urzeczywistnienie mych marzeń się zbliża?<br> {{tab}}Przed wszystkiem uspokój się co do mego zdrowia. Ożywcze powietrze w Touraine wywarło skutek nadspodziewany. Nigdy nie czułem się być zdrowszym i silniejszym, jak teraz. Używam konnej przejażdżki przez całe popołudnia, a gdyby to była pora polowania, spędzałbym dnie cale na łowach, nie czując znużenia.<br> {{tab}}Tyle co do strony fizycznej, która jest zadnwalniająca, jak widzisz. Z moralną nie jest tak dobrze wyznać to muszę.<br> {{tab}}Otrzymałem od ciebie, baronie, dowody wysokiej życzliwości i poświęcenia. Jesteś jedynym moim przyjacielem; znasz do głębi stan mojej duszy. Widziałeś jeśli nie rodzącą się, to wzrastającą miłość, jaka napełnia moje serce, podniecałeś mnie do tej miłości, gdy zrozpaczony umrzeć chciałem. Gdyby nie ty, dziś szczątków by ze mnie nie pozostało; nie byłoby nawet o mnie wspomnienia.<br> {{tab}}Czyż mógłbym więc zachowywać tajemnicę przed tym, któremu tyle winienem?<br> {{tab}}W chwili, gdy opuszczając Paryż, ściskałem twą rękę przed drzwiczkami wagonu, moja radość granic nie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-180" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/184"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/184|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/184{{!}}{{#if:IV-180|IV-180|Ξ}}]]|IV-180}}'''<nowiki>]</nowiki></span>miała, pamiętasz zapewne? Byłem nadzieją szczęścia oszołomionym, które to szczęście tak upragnione przeżeranie, ukazywało mi się pełne blasków, w niedalekiej przyszłości.<br> {{tab}}Otóż drzwi raju otwarły się przedemną; przestąpiłem próg Edenu.<br> {{tab}}Powinienbym więc i nader słusznie nazwać się najszczęśliwszym z ludzi. Tymczasem tak nie jest. Czuję się być bardzo nieszczęśliwym! Nieszczęśliwym, żyjąc obok tej, którą uwielbiam; nieszczęśliwym, patrząc na nią bezustannie, rozmawiając z nią, oddychając powietrzem jakiem ona oddycha.<br> {{tab}}Tak! wszystko to, co powinno stanowić mą radość, w rozpacz mnie wprowadza!<br> {{tab}}Zapytasz baronie czym rozum utracił? Byłem szalonem zaprawdę, gdym ślepo w cud wierzył; teraz już nim nie jestem.<br> {{tab}}Najprzód przyjęcie ze strony Herminii było nacechowane lodowatą obojętnością. Powitała mnie jako obcego, jako zupełnie prawie sobie nieznanego.<br> {{tab}}Ja dla niej nieznanym! Ja? po tem, co nastąpiło wobec ciebie? Po uczynionem z mej strony wyznaniu, jakiem miała prawo obrazić się, a o którem zapomnieć nie mogła.<br> {{tab}}Przyjąłbym jej gniew, nienawiść, ale obojętność, nie! to za wiele!<br> {{tab}}W pierwszej chwili łudziłem się nadzieją, że pod tem lodowałem przyjęciem, kryło się powstrzymywane wzruszenie, że z biegiem czasu maska ta spadnie, roztopnieją śniegi. Było to możebnem, nieprawdaż? {{pp|ponie|waż}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-181" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/185"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/185|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/185{{!}}{{#if:IV-181|IV-181|Ξ}}]]|IV-181}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|ponie|waż}} pierwsze nasze spotkanie nastąpiło wobec męża.<br> {{tab}}Omyliłem się jednak.<br> {{tab}}Dnia następnego, gdym znalazł się sam z Herminią, wyraz jej twarzy pozostał niezmiennym, obojętność jednak, taż sama.<br> {{tab}}Pan de Grandlieu, najlepszy, najszlachetniejszy z ludzi, pragnął, ażeby pomiędzy mną a jego żoną zapanowała poufność braterska. Wicehrabina w jego obecności przyjęła tę propozycję z zimnym uśmiechem. I ten uśmiech nie pojawia się nawet, skoro sam na sam pozostaniemy. Jeżeli spojrzy na mnie, jej wzrok surowym się staje, mówi urywanemi słowami, ręka jej nie drży, spotkawszy wypadkowo dłoń moją.<br> {{tab}}Tak bywa codziennie, pojmujesz więc moje katusze, baronie? Przebywamy całe dni z sobą bezustannie, a skoro wieczór nadejdzie, zliczyć mi trudno ran w zbolałem mem sercu.<br> {{tab}}Oto czego po tylu nadziejach doczekałem! Jest to upadek z wysoka, w jakim życie utracić można.<br> {{tab}}Czegoż mogę się spodziewać w przyszłości? Niczego. Gdyby Herminia mnie kochała mimo tylu przeciwnych pozorów, gdyby posiadała bohaterską siłę do ukrywania swojej tkliwości, jakiż cud mógłby ją znaglić do wyjawienia mi tego uczucia? Nie widzę żadnych ku temu sposobów.<br> {{tab}}Jeżeli zaś przeciwnie, uczuwa ona dla mnie wzgardliwą obojętność, jak wszystko niestety o tem mnie przekonywa, obojętność ta wzrastać będzie, i zwolna stanę się dla niej przedmiotem wstrętu i znudzenia.<br> {{tab}}Pojmujesz, kochany baronie, iż niepodobna istnieć <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-182" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/186"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/186|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/186{{!}}{{#if:IV-182|IV-182|Ξ}}]]|IV-182}}'''<nowiki>]</nowiki></span>ami dłużej w podobnej egzystencji, i przyznasz iż najlepszym środkiem byłoby odjechać.<br> {{tab}}A więc odpowiem ci, że nie! Jakkolwiek bądź okrutnemi byłyby moje cierpienia, zbrakło by mi odwagi do opuszczenia tego domu, w którym mimo całego ogromu boleści, znajduję się obok ukochanej przynajmniej.<br> {{tab}}I otóż co postanowiłem:<br> {{tab}}Markiz de Lantree, właściciel sąsiedniego zamku organizuje konne gonitwy dżentlemenów, w których przyjmie udział wyższa sfera Paryzkiego high-lif’u. Wyścigi te nastąpią za dwa tygodnie w parku markiza. Przygotowują tor w tej chwili i przeszkody.<br> {{tab}}Pan de Grandlieu posiada zarodową stajnię, w której znajduje się kilka cennych okazów, między innemi ogier czteroletni Tonto. Jeżdżę na nich co rano, a mimo, iż są djabelnie fantastycznemi, dość dobrze porozumiewamy się z sobą, co dotąd nikomu się nie zdarzyło.<br> {{tab}}Pan de Grandlieu pokłada wielkie nadzieje w zdolnościach swych szybkonogich wychowańców, a pragnąc okazać publicznie ich wartość, prosił mnie, ażebym na projektowanych gonitwach dosiadł „Tontona,“ który zręczniej przesadza płoty od sarny.<br> {{tab}}Przyobiecałem to, i dotrzymam słowa.<br> {{tab}}Owóż jeżeli żadna zmiana nie nastąpi w zachowaniu się względem mnie Herminii, postanowiłem w dniu owych wyścigów w Lantree zabić się „przez nieroztropność“.<br> {{tab}}Wiesz dobrze baronie, że w biegu z przeszkodami nic łatwiejszego. I podczas, gdy liczni widzowie wypadku wygłaszać będą we wzruszających słowach {{pp|ubo|lewania}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-183" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/187"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/187|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/187{{!}}{{#if:IV-183|IV-183|Ξ}}]]|IV-183}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|ubo|lewania}} nad mą niezręcznością, albo szaleństwem, jednocześnie doręczonym zostanie odemnie list pośmiertny pani de Grandlieu, w którym wyjawię jej, że umieram dobrowolnie, nie będąc przez nią kochanym.<br> {{tab}}Będzie to dla mnie zemstą, i razem pociechą. Zresztą, któż wie? Może ukocha mnie ona wtedy, skoro już będzie za późno?<br> {{tab}}Na tem kończę mój list, zapytując siebie, czym go potrzebnie napisał, i smucę ciebie brakiem wesołości. Ściskam cię serdecznie, zostając na resztę życia tobie oddanym i wdzięcznym {{f|align=right|prawy=10%|Andrzej San-Rémo.}} {{tab}}Nazajutrz rano, Filip de Oroix-Dieu, otrzymawszy ów list, rozdarł z pośpiechem kopertę. Przeczytał go od początku do końca, marszcząc brwi z niezadowoleniem. Po przeczytaniu zmiął papier, i wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Uczyni to, o czem pisze, wyszepnął, jest to warjat marzyciel, ale nie człowiek poważny. Myśl o pozbawieniu się życia w najrychlejszym czasie, w manię się u niego zmieniła. Otóż i projekt samobójstwa następuje po pchnięciu szpadą Grisolla, i po wymierzeniu rewolweru, jaki w szybę okna wycelowałem natenczas! Mówią, że miiość rozumnym czyni człowieka. Nie jego to. Miłość do idjotyzmu go prowadzi! Jakichżź nadludzkich wysiłków użyć mi będzie potrzeba, aby przywrócić do równowagi ów umysł spaczony. Mam nadzieję, iż tego dokonam, lecz sprawa będzie ciężka. Szczęściem, że stawka, o jaką pokusić się warto, pokryje poniesione trudy.<br> {{tab}}Trzy dni upłynęły. Ozwartego około południa, {{pp|ka|merdyner}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_IV-184" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/188"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/188|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/188{{!}}{{#if:IV-184|IV-184|Ξ}}]]|IV-184}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|ka|merdyner}} pana de Grandlieu, wręczył markizowi list, bez marki pocztowej, na kopercie którego adres widocznie był kreślony zmienionym charakterem.<br> {{tab}}— Kto przyniósł ten list? pytał San-Rémo.<br> {{tab}}— Posługacz stacyjny przyniósł go w tej chwili, rzekł służący. Oczekuje na odpowiedź pana markiza.<br> {{tab}}Młodzieniec, otworzywszy kopertę, drgnął pomimowolnie, poznawszy pismo barona.<br> {{tab}}Ów list zawierał te słowa:<br> {{tab}}„Nie dziw się, drogi mój chłopcze, że pomieciony bilet zostanie ci doręczonym przez umyślnego posłańca. Pragnę zachować najściślejsze incognito.<br> {{tab}}Przyjechałem osobiście na stację, gdzie w oberży na ciebie oczekuję dla porozmawiania z tobą w wiadomej okoliczności, a za którą to naszą pogadankę, jestem pewny, że wdzięcznym mi będziesz.<br> {{tab}}Gdybyś mi słownie odpowiedział, nie udzielaj posłańcowi adresu. Nazywam się krótko pan Filip.<br> {{tab}}Wkrótce więc do widzenia. Twój na zawsze {{f|align=right|prawy=10%|Filip.“}} — Gdzie jest posłaniec? zapytał Andrzej.<br> {{tab}}— Czeka w oficynie panie markizie.<br> {{tab}}— Przyślij go tu do mnie.<br> {{tab}}Andrzej, wsunąwszy w rękę sto sous posłańcowi, rzekł do niego:<br> {{tab}}— Powiedz panu Filipowi, że za pół godziny przybędę.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''Koniec tomu czwartego.'''|w=80%}} <br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-3" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/007"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/007|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/007{{!}}{{#if:V-3|V-3|Ξ}}]]|V-3}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/007}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-4" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/008"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/008|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/008{{!}}{{#if:V-4|V-4|Ξ}}]]|V-4}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/008}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-5" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/009"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/009|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/009{{!}}{{#if:V-5|V-5|Ξ}}]]|V-5}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/009}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-6" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/010"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/010|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/010{{!}}{{#if:V-6|V-6|Ξ}}]]|V-6}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/010}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-7" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/011"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/011|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/011{{!}}{{#if:V-7|V-7|Ξ}}]]|V-7}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/011}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-8" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/012"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/012|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/012{{!}}{{#if:V-8|V-8|Ξ}}]]|V-8}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/012}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-9" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/013"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/013|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/013{{!}}{{#if:V-9|V-9|Ξ}}]]|V-9}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/013}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-10" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/014"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/014|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/014{{!}}{{#if:V-10|V-10|Ξ}}]]|V-10}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/014}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-11" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/015"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/015|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/015{{!}}{{#if:V-11|V-11|Ξ}}]]|V-11}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/015}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-12" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/016"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/016|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/016{{!}}{{#if:V-12|V-12|Ξ}}]]|V-12}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/016}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-13" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/017"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/017|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/017{{!}}{{#if:V-13|V-13|Ξ}}]]|V-13}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/017}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-14" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/018"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/018|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/018{{!}}{{#if:V-14|V-14|Ξ}}]]|V-14}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/018}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-15" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/019"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/019|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/019{{!}}{{#if:V-15|V-15|Ξ}}]]|V-15}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/019}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-16" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/020"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/020|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/020{{!}}{{#if:V-16|V-16|Ξ}}]]|V-16}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/020}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-17" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/021"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/021|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/021{{!}}{{#if:V-17|V-17|Ξ}}]]|V-17}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/021}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-18" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/022"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/022|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/022{{!}}{{#if:V-18|V-18|Ξ}}]]|V-18}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/022}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-19" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/023"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/023|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/023{{!}}{{#if:V-19|V-19|Ξ}}]]|V-19}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/023}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-20" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/024"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/024|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/024{{!}}{{#if:V-20|V-20|Ξ}}]]|V-20}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/024}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-21" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/025"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/025|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/025{{!}}{{#if:V-21|V-21|Ξ}}]]|V-21}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/025}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-22" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/026"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/026|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/026{{!}}{{#if:V-22|V-22|Ξ}}]]|V-22}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/026}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-23" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/027"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/027|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/027{{!}}{{#if:V-23|V-23|Ξ}}]]|V-23}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/027}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-24" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/028"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/028|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/028{{!}}{{#if:V-24|V-24|Ξ}}]]|V-24}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/028}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-25" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/029"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/029|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/029{{!}}{{#if:V-25|V-25|Ξ}}]]|V-25}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/029}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-26" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/030"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/030|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/030{{!}}{{#if:V-26|V-26|Ξ}}]]|V-26}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/030}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-27" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/031"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/031|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/031{{!}}{{#if:V-27|V-27|Ξ}}]]|V-27}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/031}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-28" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/032"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/032|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/032{{!}}{{#if:V-28|V-28|Ξ}}]]|V-28}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/032}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-29" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/033"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/033|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/033{{!}}{{#if:V-29|V-29|Ξ}}]]|V-29}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/033}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-30" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/034"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/034|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/034{{!}}{{#if:V-30|V-30|Ξ}}]]|V-30}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/034}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-31" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/035"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/035|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/035{{!}}{{#if:V-31|V-31|Ξ}}]]|V-31}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/035}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-32" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/036"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/036|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/036{{!}}{{#if:V-32|V-32|Ξ}}]]|V-32}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/036}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-33" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/037"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/037|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/037{{!}}{{#if:V-33|V-33|Ξ}}]]|V-33}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/037}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-34" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/038"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/038|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/038{{!}}{{#if:V-34|V-34|Ξ}}]]|V-34}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/038}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-35" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/039"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/039|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/039{{!}}{{#if:V-35|V-35|Ξ}}]]|V-35}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/039}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-36" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/040"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/040|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/040{{!}}{{#if:V-36|V-36|Ξ}}]]|V-36}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/040}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-37" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/041"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/041|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/041{{!}}{{#if:V-37|V-37|Ξ}}]]|V-37}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/041}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-38" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/042"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/042|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/042{{!}}{{#if:V-38|V-38|Ξ}}]]|V-38}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/042}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-39" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/043"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/043|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/043{{!}}{{#if:V-39|V-39|Ξ}}]]|V-39}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/043}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-40" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/044"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/044|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/044{{!}}{{#if:V-40|V-40|Ξ}}]]|V-40}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/044}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-41" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/045"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/045|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/045{{!}}{{#if:V-41|V-41|Ξ}}]]|V-41}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/045}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-42" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/046"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/046|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/046{{!}}{{#if:V-42|V-42|Ξ}}]]|V-42}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/046}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-43" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/047"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/047|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/047{{!}}{{#if:V-43|V-43|Ξ}}]]|V-43}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/047}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-44" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/048"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/048|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/048{{!}}{{#if:V-44|V-44|Ξ}}]]|V-44}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/048}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-45" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/049"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/049|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/049{{!}}{{#if:V-45|V-45|Ξ}}]]|V-45}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/049}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-46" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/050"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/050|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/050{{!}}{{#if:V-46|V-46|Ξ}}]]|V-46}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/050}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-47" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/051"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/051|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/051{{!}}{{#if:V-47|V-47|Ξ}}]]|V-47}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/051}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-48" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/052"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/052|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/052{{!}}{{#if:V-48|V-48|Ξ}}]]|V-48}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/052}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-49" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/053"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/053|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/053{{!}}{{#if:V-49|V-49|Ξ}}]]|V-49}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/053}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-50" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/054"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/054|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/054{{!}}{{#if:V-50|V-50|Ξ}}]]|V-50}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/054}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-51" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/055"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/055|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/055{{!}}{{#if:V-51|V-51|Ξ}}]]|V-51}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/055}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-52" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/056"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/056|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/056{{!}}{{#if:V-52|V-52|Ξ}}]]|V-52}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/056}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-53" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/057"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/057|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/057{{!}}{{#if:V-53|V-53|Ξ}}]]|V-53}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/057}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-54" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/058"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/058|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/058{{!}}{{#if:V-54|V-54|Ξ}}]]|V-54}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/058}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-55" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/059"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/059|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/059{{!}}{{#if:V-55|V-55|Ξ}}]]|V-55}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/059}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-56" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/060"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/060|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/060{{!}}{{#if:V-56|V-56|Ξ}}]]|V-56}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/060}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-57" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/061"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/061|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/061{{!}}{{#if:V-57|V-57|Ξ}}]]|V-57}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/061}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-58" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/062"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/062|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/062{{!}}{{#if:V-58|V-58|Ξ}}]]|V-58}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/062}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-59" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/063"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/063|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/063{{!}}{{#if:V-59|V-59|Ξ}}]]|V-59}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/063}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-60" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/064"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/064|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/064{{!}}{{#if:V-60|V-60|Ξ}}]]|V-60}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/064}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-61" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/065"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/065|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/065{{!}}{{#if:V-61|V-61|Ξ}}]]|V-61}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/065}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-62" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/066"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/066|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/066{{!}}{{#if:V-62|V-62|Ξ}}]]|V-62}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/066}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-63" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/067"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/067|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/067{{!}}{{#if:V-63|V-63|Ξ}}]]|V-63}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/067}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-64" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/068"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/068|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/068{{!}}{{#if:V-64|V-64|Ξ}}]]|V-64}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/068}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-65" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/069"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/069|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/069{{!}}{{#if:V-65|V-65|Ξ}}]]|V-65}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/069}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-66" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/070"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/070|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/070{{!}}{{#if:V-66|V-66|Ξ}}]]|V-66}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/070}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-67" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/071"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/071|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/071{{!}}{{#if:V-67|V-67|Ξ}}]]|V-67}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/071}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-68" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/072"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/072|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/072{{!}}{{#if:V-68|V-68|Ξ}}]]|V-68}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/072}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-69" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/073"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/073|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/073{{!}}{{#if:V-69|V-69|Ξ}}]]|V-69}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/073}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-70" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/074"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/074|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/074{{!}}{{#if:V-70|V-70|Ξ}}]]|V-70}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/074}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-71" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/075"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/075|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/075{{!}}{{#if:V-71|V-71|Ξ}}]]|V-71}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/075}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-72" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/076"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/076|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/076{{!}}{{#if:V-72|V-72|Ξ}}]]|V-72}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/076}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-73" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/077"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/077|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/077{{!}}{{#if:V-73|V-73|Ξ}}]]|V-73}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/077}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-74" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/078"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/078|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/078{{!}}{{#if:V-74|V-74|Ξ}}]]|V-74}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/078}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-75" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/079"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/079|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/079{{!}}{{#if:V-75|V-75|Ξ}}]]|V-75}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/079}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-76" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/080"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/080|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/080{{!}}{{#if:V-76|V-76|Ξ}}]]|V-76}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/080}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-77" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/081"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/081|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/081{{!}}{{#if:V-77|V-77|Ξ}}]]|V-77}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/081}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-78" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/082"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/082|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/082{{!}}{{#if:V-78|V-78|Ξ}}]]|V-78}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/082}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-79" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/083"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/083|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/083{{!}}{{#if:V-79|V-79|Ξ}}]]|V-79}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/083}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-80" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/084"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/084|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/084{{!}}{{#if:V-80|V-80|Ξ}}]]|V-80}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/084}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-81" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/085"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/085|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/085{{!}}{{#if:V-81|V-81|Ξ}}]]|V-81}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/085}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-82" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/086"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/086|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/086{{!}}{{#if:V-82|V-82|Ξ}}]]|V-82}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/086}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-83" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/087"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/087|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/087{{!}}{{#if:V-83|V-83|Ξ}}]]|V-83}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/087}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-84" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/088"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/088|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/088{{!}}{{#if:V-84|V-84|Ξ}}]]|V-84}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/088}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-85" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/089"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/089|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/089{{!}}{{#if:V-85|V-85|Ξ}}]]|V-85}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/089}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-86" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/090"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/090|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/090{{!}}{{#if:V-86|V-86|Ξ}}]]|V-86}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/090}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-87" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/091"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/091|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/091{{!}}{{#if:V-87|V-87|Ξ}}]]|V-87}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/091}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-88" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/092"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/092|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/092{{!}}{{#if:V-88|V-88|Ξ}}]]|V-88}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/092}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-89" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/093"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/093|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/093{{!}}{{#if:V-89|V-89|Ξ}}]]|V-89}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/093}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-90" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/094"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/094|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/094{{!}}{{#if:V-90|V-90|Ξ}}]]|V-90}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/094}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-91" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/095"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/095|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/095{{!}}{{#if:V-91|V-91|Ξ}}]]|V-91}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/095}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-92" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/096"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/096|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/096{{!}}{{#if:V-92|V-92|Ξ}}]]|V-92}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/096}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-93" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/097"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/097|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/097{{!}}{{#if:V-93|V-93|Ξ}}]]|V-93}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/097}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-94" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/098"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/098|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/098{{!}}{{#if:V-94|V-94|Ξ}}]]|V-94}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/098}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-95" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/099"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/099|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/099{{!}}{{#if:V-95|V-95|Ξ}}]]|V-95}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/099}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-96" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/100"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/100|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/100{{!}}{{#if:V-96|V-96|Ξ}}]]|V-96}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Będziesz ztąd do niej pisywał?<br> {{tab}}— Niech Bóg uchowa!<br> {{tab}}— Zatem wyrzekasz się spokojnie, z rezygnacją owej miłości, która niegdyś była twem życiem?<br> {{tab}}— Poddaję się nieszczęściu, które uderzyło we mnie jak gromem. Przyzywam całej odwagi, aby nie upaść pod śmiertelnym tym ciosem.<br> {{tab}}— Godna podziwu filozofia do jakiej nie sądziłem cię być zdolnym. Winszuję ci Andrzeju takiego męztwa! Cóż teraz zamyślasz uczynić?<br> {{tab}}— Szukać będę rozrywek. Będę się starał zapomnieć!<br> {{tab}}— Ha! ha! coraz lepiej! Stałeś się nagłe rozumnym jak mędrzec. Zbawienie na tej drodze czeka cię nieodwołalnie! Licz i na moją pomoc w tej mierze. Jednak na twojem miejscu nieporzucałbym tak prędko partji, przedstawiającej szansę wygranej.<br> {{tab}}San-Rémo potrząsnął głową.<br> {{tab}}— Gdybyś słyszał panią de Grandlieu, odrzekł, mówiłbyś inaczej. A jeżeli, o czem nie wątpię baronie, jesteś dla mnie prawdziwie życzliwym, zmień proszę tak dla mnie przykry przedmiot rozmowy. Nigdy mi nie mów o Herminii.<br> {{tab}}— Zastosuję się do twojej woli drogi mój chłopcze, odparł Croix-Dieu; nie wspominajmy o tem już więcej. Czy wiesz że nasz przyjaciel Jerzy Tréjan ożenił się przed niedawnym czasem?<br> {{tab}}— Słyszałem, że zawarł jakieś dziwne małżeństwo, tak mi przynajmniej mówił pan de Grandlieu.<br> {{tab}}— W każdym razie, zaślubił kobietę którą kochał, kobietę zachwycająco piękną, a obok tego i milionerkę.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-97" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/101"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/101|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/101{{!}}{{#if:V-97|V-97|Ξ}}]]|V-97}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Tak, lecz zkąd ona przyszła do posiadania owych milionów?<br> {{tab}}— To nas nie obchodzi. Co do mnie, wierzę w uczciwe źródło pochodzenia owych pieniędzy, a nie wątpiąc o morganatycznem małżeństwie Fanny z owym księciem, wierzę zarówno i w jej wdowieństwo.<br> {{tab}}— Tem lepiej dla Jerzego, którego szczerze poważam.<br> {{tab}}— Ta nowa hrabina lubi szalenie światowe towarzystwa. Otwiera w dniu dzisiejszym świetne u siebie przyjęcia. Przyślą zapewne ci zaproszenie. Może chcesz ażebym cię tam wprowadził dziś wieczorem?<br> {{tab}}— Dziękuję.<br> {{tab}}— Przyjmujesz więc?<br> {{tab}}— Przeciwnie, odmawiam.<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Nie dla mnie miejsce tam gdzie się bawią.<br> {{tab}}— A przed chwilą mówiłeś że będziesz szukał rozrywek?<br> {{tab}}— Bezwątpienia, ale uczynię to później. Teraz byłoby na to zawcześnie. Smutne moje oblicze wniosłoby zimno wśród szczęśliwych ludzi.<br> {{tab}}Croix-Dieu nie nalegał już więcej. Rozmowa przeciągnęła się jeszcze czas jakiś, poczem Andrzej odszedł, pożegnawszy barona.<br> {{tab}}— Ha! ha! ów chłopiec nie ufa mi, pomyślał Croix-Dieu, chce prawdę ukryć przedemną, i wierzy naiwnie iż oszukać mnie zdoła. Nie ze mną jednak to sprawa! Gdyby to wszystko było na prawdę zerwanem, ów głupiec rozkochany miałby inną minę i wróciłby do swego poprzedniego postanowienia rozsadzenia sobie czaszki <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-98" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/102"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/102|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/102{{!}}{{#if:V-98|V-98|Ξ}}]]|V-98}}'''<nowiki>]</nowiki></span>kulą z rewolweru. Rzecz widoczna, iż obecnie bardziej niż kiedy oboje rozkochani już się z sobą porozumieli. Wicehrabina wygnała go z domu pozornie, by być posłuszną ostatnim skrupułom swojej zachwianej cnoty, ale za miesiąc przyjedzie z mężem do Paryża. Wtedy to nadejdzie chwila działania. Oczekujmy, czuwając.<br> {{tab}}Wejście służącego przerwało wątek myśli Filipa Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Jakiś przybyły mężczyzna, rzekł lokaj zostawił kartę i prosi pana barona o chwilę rozmowy.<br> {{tab}}Croix-Dieu spojrzał na podany sobie bilet. Wyryte na nim były te słowa:<br> {{tab}}P. Vergeot, Notarjusz z Boissy Saint-Leger.<br> {{tab}}— Czego u djabła chcieć może ta osobistość odemnie? zapytał głośno i dodał: Wprowadź pana notarjusza.<br> {{tab}}Pan Vergeot ukazał się w progu z głębokim ukłonem. postąpiwszy trzy kroki znowu się ukłonił, a przebywszy odległość dzielącą go od barona, pochylił się raz ostatni z podwójną czołobitnością.<br> {{tab}}Ów przybyły przedstawiał typ całkiem oryginalny w obecnym czasie, gdzie notarjusze, nie różnią się od reszty śmiertelników, tak zachowaniem się jak i ubiorem.<br> {{tab}}Wysoki, chudy, w białym krawacie przy czarnym fraku, w czarnej pod szyję zapiętej kamizelce, w czarnych, nieco przykrótkich pantalonach, z pod których wyzierały białe pończochy i trzewiki lakierowane, arcykomicznie wyglądał.<br> {{tab}}W prawej ręce okrytej czarną rękawiczką, trzymał niski kapelusz z szerokiemi skrzydłami, a pod lewem <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-99" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/103"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/103|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/103{{!}}{{#if:V-99|V-99|Ξ}}]]|V-99}}'''<nowiki>]</nowiki></span>ramieniem wielką skórzaną czarną tekę wypchaną papierami.<br> {{tab}}Twarz jego sinawo blada, nie miała żadnego zarostu. Ciemno błękitne okulary zakrywały oczy rzucając cień na policzki.<br> {{tab}}— Mamże przyjemność mówić z panem baronem de Croix-Dieu? pytał przybyły równie dziwnym głosem jak cała jego osoba.<br> {{tab}}— Z nim samym, odparł zapytany, i ze swej strony mam honor prosić pana abyś mi co rychlej wyjawił powód swojego przybycia: Przedewszystkiem racz pan spocząć nieco.<br> {{tab}}— Chętnie przyjmuję to zaproszenie, wyrzekł pan Vergeot siadając, i będę się starał jasno a kategorycznie rzecz wytłumaczyć. Ponieważ jednak szczegóły jakie mam zakomunikować są charakteru ściśle poufnego, tajemniczego prawie, radbym pozyskać od pana barona upewnienie, czy żadne ucho niedyskretne podsłuchać nas tu nie będzie mogło?<br> {{tab}}— Niema zwyczaju u mnie ażeby ktoś podsłuchiwał za drzwiami, odpowiedział Filip zdziwiony tem zapytaniem przybyłego, jedynie tylko mój lokaj mógłby tu wejść niespodziewanie. Może pan życzysz ażebym zamknął drzwi z wewnątrz? dodał po chwili.<br> {{tab}}— Prosiłbym o to.<br> {{tab}}— Wyraźnie agent przybrany lub warjat, pomyślał baron obracając klucz w zamku. Zdarzają się warjaci niebezpieczni, agenci zaś zwykle takiemi bywają.<br> {{tab}}Wracając koło swojego biurka, wyjął nieznacznie z pomiędzy rozrzuconych książek i wsunął do kieszeni <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-100" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/104"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/104|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/104{{!}}{{#if:V-100|V-100|Ξ}}]]|V-100}}'''<nowiki>]</nowiki></span>mały rewolwer. Gdy wrócił do przybyłego, ten siedział położywszy obok siebie kapelusz.<br> {{tab}}Rozłożywszy na kolanach swoją wypchaną tekę skórzaną, otwierał ją zwolna, i ku wielkiemu zdziwieniu Filipa, dobył z pośród papierów potężny rewolwer, który umieścił w głębi kapelusza.<br> {{tab}}— Niech się pan baron nie dziwi obecności tej broni w moim notarjuszowskim bagażu, rzekł uśmiechając się ironicznie. Moje urzędowe obowiązki znaglają mnie, niekiedy do odbywania podróży w nocy, po bezludnych drogach, a mając przy sobie ważne dokumenty, drogocenne akta, testamenty, obowiązany jestem w przewidywaniu mogącego nastąpić wypadku w broń się zaopatrzyć.<br> {{tab}}— Masz pan słuszność, odparł Croix-Dieu niecierpliwie spoglądając na zegarek. Lecz wyznam panu mam bardzo mało wolnego czasu. Przystępujmy więc proszę do rzeczy.<br> {{tab}}— Do celu, panie baronie, jestem ku temu gotowym. Jeden wyraz, a raczej jedno krótkie zdanie objaśni pana lepiej nad długą rozmowę o ważności mojej wizyty. Jestem notarjuszem jednego z pańskich serdecznych przyjaciół, i z jego strony przychodzę.<br> {{tab}}— Któż jest ten ów przyjaciel?<br> {{tab}}— X. Y. Z.<br> {{tab}}Croix-Dieu przyzwał całej odwagi aby nie zadrżeć.<br> {{tab}}— Ach! to nie warjat, pomyślał, lecz agent policyjny. Sariol pozwolił sie schwytać i zdradził mnie, zdradził! Lecz udawajmy dalej.<br> {{tab}}— Niedosłyszałem panie notarjuszu, mówił obojętnie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-101" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/105"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/105|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/105{{!}}{{#if:V-101|V-101|Ξ}}]]|V-101}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Croix-Dieu. Jakie pan wymieniłeś nazwisko?<br> {{tab}}— To nie nazwisko panie baronie, odrzekł przybyły, lecz trzy litery, trzy najprostsze litery alfabetu.<br> {{tab}}— Nie rozumiem.<br> {{tab}}— Te trzy litery znaczą: „Sariol.“<br> {{tab}}— Co to jest Sariol? Nie rozumiem.<br> {{tab}}— W takim razie racz panie baronie sięgnąć pamięcią do dwóch swoich dawnych przyjaciół, hrabiego Loc-Earn’a i Roberta Saulnier. Będzie im obu nader przyjemnie, jestem przekonany, odświeżyć twą pamięć.<br> {{tab}}Croix-Dieu uczuł jak krople potu występują mu na skronie. Nieopisana trwoga ścisnęła mu serce. Usiłował jednak przybrać dobrą minę i zakładając ręce na piersiach rzekł:<br> {{tab}}— Zapytuję sam siebie od kilku minut panie notarjuszu, czyli posiadasz zdrowe zmysły, i nie ukrywam tego, iż mówi mi przeciwnie moje przekonanie. Wybieraj zatem między temi trzema alternatywnami: Albo jesteś szalony, albo żartowniś, lub też wmięszany naiwnie w jakie qui-pro-quo. Nie znam i nigdy nie znałem człowieka z takiem nazwiskiem. Zakończmy rzecz tę więc jak najprędzej, a jeżeli celem twojej wizyty jest mnie zabawiać nonsensami, oświadczam ci że nie mam na to czasu.<br> {{tab}}— Niepoznawać, wypierać się swoich przyjaciół, swoich kochanych, najlepszych przyjaciół, ach! jak to niegodnie! mruczał przybyły żałośliwym tonem.<br> {{tab}}— Czy jeszcze?.<br> {{tab}}— Ach! panie baronie, jakże mnie martwisz ciężko!<br> {{tab}}Croix-Dieu powstał.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-102" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/106"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/106|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/106{{!}}{{#if:V-102|V-102|Ξ}}]]|V-102}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Przywołam służącego, rzekł, każę pana wyprowadzić.<br> {{tab}}Pan Vergeot podniósł się również nie zapomniawszy wziąść w lewą rękę kapelusza, w głębi którego znajdował się rewolwer, a zdejmując swoją perukę i okulary zawołał:<br> {{tab}}— Dość już tych błazeństw mój stary! Zresztą jeżeli ci się podoba bawić dalej, nie kładę temu przeszkody. Rozmyślaj się i decyduj!<br> {{tab}}— Sariol! wyjąknął głosem stłumionym baron.<br> {{tab}}— Nareszcie mnie przecie poznałeś?<br> {{tab}}— Nie przypuszczałem abyś posiadał sztukę tak doskonałego przetwarzania się.<br> {{tab}}— Sadziłeś iż ty tylko posiadasz ów monopol. Powinieneś był jednak spodziewać się mego przybycia, skoro we wczorajszym swym liście żądałeś odemnie oznaczenia ci schadzki.<br> {{tab}}— Dlaczego nie zawiadomiłeś mnie o tem? Na co to przebranie? pytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Co chcesz, mój kochany? Pamiętam dobrze nasze spotkanie pod „Koszem kwiatów““, w tem czarującem ustroniu, gdzie tak smacznie się jadło i piło obficie. Pamiętając co mi się tam przytrafiło, jestem teraz ostrożnym. Masz brzydki zwyczaj krótkiego rozcinania stosunków z przyjaciółmi. Zatem pojmujesz teraz dla czego się strzegę? Spróbuj ofiarować mi kieliszek wina lub rumu, zobaczysz czyli go przyjmę od ciebie? Otóż dowiedz się, że ja cię wtedy podszedłem, aby samemu nie zostać podstępnie schwytanym. Stoi przed brama mój fiakr wynajęty na godziny, posunąłem przezorność <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-103" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/107"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/107|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/107{{!}}{{#if:V-103|V-103|Ξ}}]]|V-103}}'''<nowiki>]</nowiki></span>do tego stopnia, że kazałem zapytać się woźnicy twego odźwiernego, czy pan baron de Croix-Dieu jest u siebie w domu? Wiedzą więc żem przybył do ciebie. Wszedłem tu zdrów i cały, i tak też ztąd wyjdę.<br> {{tab}}— Nieufność niesprawiedliwa, jaka mnie obraża i smuci, rzekł baron.<br> {{tab}}— Tra! ta! ta! nie pleć głupstw przynajmniej. Potrzebujesz mnie, rzecz jasna! Nie odmawiam mojego współpracownictwa, spodziewając się iż mi ono przyniesie znaczne korzyści, wszak zawiadamiam, że w razie, gdybyś żywił przeciw mnie jakieś ukryte złe zamiary i chciał ponawiać swe figle z dawnych dobrych czasów, wiedz naprzód że to ci się nie uda!<br> {{tab}}— A gdybym ci dał dowód względem ciebie dobrej wiary! zapytał Croix-Dieu. Gdybym się zdał całkowicie na twoją dyskrecję?<br> {{tab}}— Mocno by mnie to zdziwiło. Jesteś nazbyt przebiegłym i chytrym, byś nie miał dla siebie pozostawić jakiej bocznej furtki otwartej.<br> {{tab}}— Słowem, gdybyś nie mógł wątpić o mnie, ciągnął dalej Filip, czy rzuciłbyś wtedy zasłonę zapomnienia na ową przeszłość, jakiej tak mocno żałuję?<br> {{tab}}— Być może?<br> {{tab}}— Powiedz stanowczo, tak czy nie?<br> {{tab}}— A więc, tak!<br> {{tab}}— Posłuchaj zatem. Wyjaśnię ci jaki powód znaglał mnie natenczas pod „Koszem kwiatów“ do pozbycia się ciebie.<br> {{tab}}— Powód nader prosty, rzekł Sariol. Żądałem wtedy od ciebie wydania wekslu w ścisłej prawnej formie na <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-104" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/108"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/108|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/108{{!}}{{#if:V-104|V-104|Ξ}}]]|V-104}}'''<nowiki>]</nowiki></span>sumę trzech set tysięcy franków płatnych nazajutrz po zawarłem twojem małżeństwie z panną Henryką d’Auberive. Gdybyś był to podpisał grzecznie mój stary kamracie, tak jak postanowiliśmy, miałbyś od dwudziestu dwóch lat miliony, jakich dotąd nie masz. Zdawało ci się, że lepiej i korzystniej będzie wysiać „ad patres“ biednego Sariola, który nie ufał ci już natenczas, widząc w zwierciadle całą twą przygotowawczą robotę. Otóż ów Sariol udał wtedy zmarłego, a nazajutrz zapakowano pana hrabiego Loc-Earn’a do więzienia w Poissy.<br> {{tab}}— Oskarżyłeś mnie!<br> {{tab}}— Musiałem to zrobić. List bezimienny ściśle i jasno przedstawiający prokuratorowi Rzeczypospolitej tożsamość Loc-Earn’a z Robertem Saulnier, osądzonym na trzy lata więzienia, wywarł swój skutek. Gdy komisarz policji z agentami wieźli cię w przyjemne to miejsce, ja siedząc w fiakrze na drugiej stronie ulicy, serdecznie się śmiałem. Byliśmy z sobą wtedy na stopie wojennej, inaczej zrobić nie mogłem.<br> {{tab}}— Mniejsza z tem, wymruknął Croix Dieu. Dlaczego jednak wskrzeszasz te dawne wspomnienia?<br> {{tab}}— Zaraz zobaczysz.<br> {{tab}}— Co znaczą twoje stosunki z agencją małżeństw tej starej akuszerki z bulwaru Batignolles podającej się za wdowę de Saint-Angot? badał Filip dalej.<br> {{tab}}— Jestem jej zaufanym przyjacielem, zawołał Sariol, jej prawą ręką w czynnościach tego zakładu. Zyję w bogactwach, w dostatku!<br> {{tab}}— Tem lepiej dla ciebie, rzeki Filip. Czyż zdarza się jednak pani Angot skojarzyć jakie dobre małżeństwo?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-105" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/109"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/109|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/109{{!}}{{#if:V-105|V-105|Ξ}}]]|V-105}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Z tobą będę szczerym, odrzekł Sariol po chwili. Zdarza się to niekiedy, lecz bardzo rzadko. Nie jest to specjalnością naszego zakładu. Mało znajduje się kandydatów do małżeństw na serjo. Dlaczego jednak pytasz mnie o to?<br> {{tab}}— Wkrótce zrozumiesz.<br> {{tab}}Tu Croix-Dieu otworzywszy jednę z szufladek swojego biurka, dobył z niej arkusz stemplowego papieru i zaczął pisać.<br> {{tab}}„Zobowiązuję się wypłacić nazajutrz po mojem małżeństwie z wdową Blanką Gavard, sumę trzysta tysięcy franków panu Tamerlanowi, dyrektorowi agencji małżeństw, utrzymywanej przez panią de Saint-Angot, chcąc wyż wymienionemu w ten sposób wynagrodzić starania i usługi, dzięki którym to małżeństwo do skutku przyjść mogło”.<br> {{tab}}— Cóż na to mówisz? zapytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Mówię, że podobna wdzięczność za mające się zawrzeć małżeństwo hrabiego Loc-Earn’a z panną Henryką d’Auberive, miała już mnie być wyświadczoną w 1850 roku.<br> {{tab}}— Lecz ja podpisuję to dzisiaj.<br> {{tab}}— Tak, ale pomimo to wszystko, ja niedostrzegani tu nic dla siebie pewnego. Najprzód któż to jest owa pani wdowa Gavard?<br> {{tab}}— Śliczna kobieta, mająca około lat czterdziestu, która mnie kocha szalenie, i którą gdybym chciał, mógłbym jutro zaślubić.<br> {{tab}}— Cóż ci w tem przeszkadza? Domyślam się, że jest bogatą ta piękność?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-106" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/110"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/110|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/110{{!}}{{#if:V-106|V-106|Ξ}}]]|V-106}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Nie; nie jest bogatą.<br> {{tab}}— A więc.<br> {{tab}}— Ma ona syna, liczącego lat dwadzieścia jeden i kilka miesięcy. Otóż gdyby ten syn umarł przed dojściem do pełnoletności, pani Gavard odziedziczyłaby po nim sześć milionów!<br> {{tab}}— Wystarcza! zawołał Sariol. Dla czego jednak mnie potrzebujesz w tym razie? Istnieje tyle sposobów w Paryżu zgładzenia małoletniego jaki nam zawadza. Można się porozumieć z jakim wprawnym rębaczem, który rozpocznie kłótnię przy grze, lub gdziekolwiek bądź indziej. Czyż tego nie próbowałeś?<br> {{tab}}— Próbowałem wszystkiego, i nic się nie udało. Widzisz że tak być musi, skoro się zwracam do ciebie i ofiaruję ci za to sto tysięcy talarów. Mimo że obecnie żyjesz w bogactwie i obfitości, jak mi o tem mówiłeś, sądzę iż nie zaniechałeś dawnych zwyczajów przychodzenia drugim z pomocą?<br> {{tab}}— Tak, po części stosunki te zachowałem. Nikt nie wie co nastąpić może w przyszłości.<br> {{tab}}— Liczyłem na to. Jesteś dzielnym chłopcem, bez skrupułów. Zarobisz grube pieniądze.<br> {{tab}}— Nie tak to łatwo jak sądzisz! Zabójstwo, rzecz ważna!<br> {{tab}}— Któż mówi o zabójstwie? Nie, nie chciałbym tego nigdy w świecie!<br> {{tab}}— Coż więc ma być?<br> {{tab}}— Wypadek.<br> {{tab}}— Niechaj więc będzie wypadek. Powiedz mi kto jest owym młodzieńcem jakiego chcesz się pozbyć?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-107" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/111"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/111|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/111{{!}}{{#if:V-107|V-107|Ξ}}]]|V-107}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Nic nieznaczący błazen, fanfaron, którego nikt żałować nie będzie.<br> {{tab}}— Jak go sprowadzić w mądrze urządzoną zasadzkę?<br> {{tab}}— W sposób najłatwiejszy! Szalenie jest zakochanym w pewnej młodej kobiecie. Przez nią można go wszędzie poprowadzić; a mniemam iż musisz znać tę kobietę.<br> {{tab}}— Któż ona?<br> {{tab}}— Dinah Bluet.<br> {{tab}}— A! do kroć djabłów, ona sprawiła nam tyle kłopotu i zmartwienia! Wytrąciła nam z rąk kopalnię złota, jaką już trzymaliśmy! Pałam chęcią oddania jej pięknem za nadobne. Przemyśli wam oddawna aby jej sprawić jaką przyjemność. Pozwalasz mi działać samowolnie w tej mierze?<br> {{tab}}— Udzielam ci najzupełniejsze pełnomocnictwo.<br> {{tab}}— Doskonale! Przedewszystkiem zasięgnę szczegółów co do owych miljonów spadkobiercy. Pojmujesz, że nie chcę napróżno pracować. Działania zaraz rozpocząć nie mogę, będę potrzebował czasu na zebranie sobie współpracowników, i wyszukanie sposobności.<br> {{tab}}— Mamy sześć miesięcy przed sobą.<br> {{tab}}— Wybornie! Układ więc zatwierdzony, a wraz i zgoda pomiędzy nami. Udziel mi bliższych szczegółów o tej sprawie.<br> {{tab}}Croix-Dieu opowiedział w krótkości Sariolowi rzeczy znane już czytelnikom.<br> {{tab}}Gdy skończył, w chwili gdy ów przebrany notarjusz wkładał perukę i okulary:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-108" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/112"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/112|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/112{{!}}{{#if:V-108|V-108|Ξ}}]]|V-108}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Ale. zawołał baron, przypominasz sobie że miałem syna?<br> {{tab}}Sariol drgnął pomimowolnie, lecz obrócony twarze, do zwierciadła i zajęty ubieraniem się, ukrył to przed swym towarzyszem. Croix-Dieu nie dostrzegł tego.<br> {{tab}}— Pamiętam, odrzekł, syna Henryki d’Auberive, któremu dałeś imię Andrzeja. Wszak ja sam dostarczyłem mamkę dla tego dziecka.<br> {{tab}}— Po wyjściu z więzienia w Poissy, szukałem mojego syna, mówił dalej Croix-Dieu. Udawałem się na wyspę Saint-Denis.<br> {{tab}}— I cóż?<br> {{tab}}— Rybacy zniknęli i dziecko wraz z nimi.<br> {{tab}}— I nie odnalazłeś ich wcale?<br> {{tab}}— Nigdy! A może ty coś wiesz o tem, Sariolu?<br> {{tab}}— Ja? zkąd mój kochany? Nic niewiem. W stosunkach, w jakich pozostawaliśmy z sobą, pojmujesz, że malec nie interesował mnie wcale. Nie, nic! niewiem. Dziś, ów mały Andrzej musi już być dorosłym mężczyzną. jeżeli jeszcze żyje.<br> {{tab}}— Tak, jeśli żyje, wyszepnął baron. I dodał z cicha. Ja, który nigdy, nikogo i nic nie kochałem, zdaje mi się, że kochałbym mojego syna.<br> {{tab}}Sariol włożył na głowę kapelusz, a uścisnąwszy rękę swego dawnego wroga, którego teraz stawał się wspólnikiem, wyszedł z teką pod ramieniem i odjechał, oczekującym nań fiakrem.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-109" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/113"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/113|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/113{{!}}{{#if:V-109|V-109|Ξ}}]]|V-109}}'''<nowiki>]</nowiki></span><section begin="X" /><section end="X" />{{c|X.|po=12px}} {{tab}}Nie wprowadzamy czytelników na pierwsze wielkie przyjęcie w salonach hrabiny de Tréjan. Nic jednak na tem nic stracą. Wystarczy zapewnienie, że wieczór świetnie się udał, i że Fanny Lambert nie miała powodu do niezadowolenia tym razem.<br> {{tab}}Panowie de Strény i de Champloup okazali cuda zręczności i taktu w zachowaniu się, czego winszował im Croix-Dieu, który znał się na tem tak dobrze.<br> {{tab}}Poprzestali tym razem na bardzo skromnej wygranej, i przepuścili umyślnie kilka ważnych punktów, aby utrwalić sobie opinię uczciwych i bezinteresownych graczów.<br> {{tab}}Muzyka była wytworną, a doświadczeni smakosze hołdy składali smakowitemu zaopatrzeniu bufetu.<br> {{tab}}— Egzystuję nareszcie i żyję! zawołała Fanny w uniesieniu radości i pychy. Przed upływem roku hrabina de Tréjan będzie królową Paryża, tego Paryża, który dla Fanny Lambert zachowywał jedynie pagardliwe uwielbienie!<br> {{tab}}Trzy tygodnie odtąd minęły.<br> {{tab}}Sariol nie pokazał się u barona Croix-Dieu, ale mu posłał dwa bilety z podpisem X. Y. Z.<br> {{tab}}Pierwszy z nich zawierał te słowa: „Cierpliwość!.. Szukam i znajdę...“ Drugi, zarówno lakoniczny, opiewał: „Już prawie odnalazłem... Cierpliwość...“<br> {{tab}}Andrzej San-Rémo wiódł przez ten czas życie samotne, jakie każdemu innemu, a nie jak on rozkochanemu, i zatopionemu w swoich wspomnieniach {{pp|miło|snych}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-110" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/114"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/114|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/114{{!}}{{#if:V-110|V-110|Ξ}}]]|V-110}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|miło|snych}}, śmiertelnie nudnem by się zdawało. Nie szukając rozrywek, stronił od nich raczej, wyjeżdżając jedynie wczesnym porankiem konno, lub kabrjoletem do Bulońskiego lasku dla odetchnięcia świeżem powietrzem. Drzwi jego domu zamkniętemi były dla wszystkich, z wyjątkiem barona, odwiedzającego go niekiedy, przyczem rozmawiał zwykle przez kilka minut z lokajem młodzieńca.<br> {{tab}}W miarę upływu czasu, San-Remo przybyły do Paryża spokojny i pełen ufności, coraz bardziej smutnym i zdenerwowanym się stawał. Był bliskim owej chwili, gdzie samobójstwo przedstawia się zrozpaczonemu jako jedyny środek wybawienia, gdy pewnego rana, we trzy tygodnie po jego powrocie z Touraine, skoro zsiadał z konia, przyjechawszy z codziennej przejażdżki do Bulońskiego lasku, służący jego stojący jak gdyby w oczekiwaniu przed domem, zawołał:<br> {{tab}}— Pan wicehrabia de Grandlieu oczekuje w salonie na pana markiza.<br> {{tab}}San-Rémo pospiesznie wszedł do salonu.<br> {{tab}}— Pan... panie wicehrabio w Paryżu? zawołał radośnie witając przybyłego. Ach! jakże jestem szczęśliwy!<br> {{tab}}— Szczęśliwym widząc mnie9 powtórzył pan de Grandlieu z łagodnym szczerym uśmiechem. Niechcę o tem wątpić na chwilę. Pozwól wszelako sobie powiedzieć, że od ciebie zależało abyś był wcześniej szczęśliwym.<br> {{tab}}— Jakto, w jaki sposób?<br> {{tab}}— Dotrzymując danego słowa. Przyrzekłeś mi, że powrócisz, a przyrzekłeś to na pewno.<br> {{tab}}Andrzej mocno sic zarumienił.<br> {{tab}}— Ach! pragnąłem to uczynić. Bóg świadkiem, {{pp|wy|szepnął}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-111" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/115"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/115|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/115{{!}}{{#if:V-111|V-111|Ξ}}]]|V-111}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|wy|szepnął}}. Niemogłem jednak pomimo chęci. Moje albowiem interesa...<br> {{tab}}— Twe interesa, odrzekł wicehrabia z uśmiechem, mów raczej twe przyjemności... rozrywki.<br> {{tab}}— Upewniam pana...<br> {{tab}}— Ależ ja cię bynajmniej nie badam, odrzekł pan de Grandlieu z uśmiechem. Bądź względem mnie bardziej otwartym mój chłopcze, uważaj mnie jeśli nie za najdawniejszego, to za najlepszego ze swoich przyjaciół! Nie sądź ażebym nie pojmowTał praw miłości dla tego, że mam posiwiałe włosy. Pojmuję, że życie jest smutnem dla młodzieńca, w samotnym wielkim zamku, pomiędzy starcem a dzieckiem. Bo wszak Herminia dzieckiem jeszcze jest prawie. Obok tego domyślam się, iż serce masz zajęte.<br> {{tab}}— Lecz... zaczął żywo Andrzej.<br> {{tab}}— Dama okryta welonem! Owa dama przybyła do ciebie z tajemniczemi odwiedzinami, wyjaśnia mi wszystko! przerwał śmiejąc się wicehrabia. Byłbyś niewdzięcznym, gdybyś nie odpłacił jej miłością za miłość, że ona cię kocha to nie ulega wątpliwości! Dowiodła tego, przybywając do twego łoża, wówczas gdy konającym byłeś prawie! Kochasz ją! jestem przekonany. Przyznaj mój chłopcze, że dobrze odgadłem? Ow list wzywający cię nagle do Paryża pisała ręka ukochana. Usłuchałeś. Wynagrodzono cię za to i radość szczęśliwego człowieka tu cię zatrzymuje. Gdyby nie to, byłbyś do nas powrócił, gdyż jestem przekonany o twej prawdziwej dla nas życzliwości. Kochasz mnie jak ojca, a Herminię jak swoją siostrę. Przyznaj żem wszystko odgadł a nie mów <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-112" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/116"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/116|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/116{{!}}{{#if:V-112|V-112|Ξ}}]]|V-112}}'''<nowiki>]</nowiki></span>o interesach bo temu nie uwierzę!<br> {{tab}}— Ależ nic mi pan jeszcze nie powiedziałeś o pani de Grandlieu, zaczai Andrzej drżącym głosom, pragnąc co rychlej zmienić przedmiot rozmowy. Ciążyła mu bowiem ta szlachetna ufność starca, upokarzała go, zmuszała do rumienienia się przed sobą samym.<br> {{tab}}— Herminią ma się dobrze, to jest lepiej, rzeki Armand. Spala gdym wyszedł z pałacu, ażeby przybyć do ciebie.<br> {{tab}}— Jakto, pani dc Grandlieu jest więc w Paryżu? zawołał San-Rémo.<br> {{tab}}— Przyjechaliśmy oboje wczoraj wieczorem a chcąc zastać cię w domu, wyszedłem bardzo rano.<br> {{tab}}— Przejeżdżacie państwo przez Paryż.<br> {{tab}}— Bynajmniej, przyjechaliśmy tu na stale. Dziwi cię to, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Ponieważ mieliście państwo inne zamiary.<br> {{tab}}— Rzeczywiście, mieliśmy pozostać w Touraine do końca października a może nawet i dłużej. Jednak powietrze w Touraine w tym roku nieposłużyło Herminii. Rankami i wieczorami mgły powstające z Loary płyną nad nasze zarośla i wody. Wkrótce po twoim wyjeździe, Herminia poczęła zapadać na zdrowiu. Pobladła, stała się milczącą i smutną. Nie skarżyła się, bo ona się nigdy nie uskarża, ale widziałem, że jest cierpiącą. Obawiając się powrotu ostatniej wiosennej choroby, przyzwałem doktora. Jasno mi oświadczył, iż owe niepokojące symptomy przypisuje wpływowi mgły o jakiej ci przed chwilą mówiłem. I otóż radził mi aby wyjechać co rychlej z Touraine. Mógłżem <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-113" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/117"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/117|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/117{{!}}{{#if:V-113|V-113|Ξ}}]]|V-113}}'''<nowiki>]</nowiki></span>chwilę? Pytałem się Herminii czy woli udać się w podróż, lub wracać do Paryża? Wybrała Paryż. I otóż przyjechaliśmy.<br> {{tab}}Słysząc to Andrzej, czuł, iż omal mu serce nie wyskoczy z radości.<br> {{tab}}— Ależ, wyjąknął ażeby cośkolwiek bądź powiedzieć i nie zwrócić uwagi wicehrabiego na owe niewytłómaczone milczenie, ależ zdrowie pani de Grandlieu nie budzi żadnych obaw poważnych?<br> {{tab}}— Bynajmniej, nie ma o tem mowy. Zresztą od trzech dni skoro zaczęliśmy czynić przygotowania do wyjazdu, Herminia jakoby odzyskała dawniejsze siły i zdrowie. Wróciły jej rumieńce, ożywienie, wróciła wesołość. Wczoraj, w czasie podróży drogą żelazną, była tak uradowaną jak pensjonarka wypuszczona z klasztoru, a jadąca po raz pierwszy do Paryża. Pojmuję to dobrze. Jest ona Paryżanką, miasto, w którem się urodziła, pociąga ją ku sobie, odżywia ją powietrze rodzinne. Nie znajdziesz w niej zmiany skoro do nas przybędziesz a mam nadzieję, że wkrótce widzieć cię będziemy, i często odwiedzać nas będziesz, nieprawdaż? bo nie znajdziesz żadnej wymówki.<br> {{tab}}— O! tak, często bezwątpienia! skoro pańska tak wielka dobrotliwość upoważnia mnie ku temu.<br> {{tab}}— Przedewszystkiem więc, rzekł uśmiechając się wicehrabia, ta moja wielka dobrotliwość zaprasza cię jutro na obiad. Wszakże przyjmujesz zaproszenie?<br> {{tab}}— Z radością jakiej wyrazić nie jestem w stanie!<br> {{tab}}— Brawo! będziemy objadować jak wiesz o siódmej godzinie. lecz przybądź wcześniej, porozmawiamy w {{pp|o|grodzie}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-114" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/118"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/118|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/118{{!}}{{#if:V-114|V-114|Ξ}}]]|V-114}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|o|grodzie}}. Ale, ale, dodał wicehrabia, przygotowałem ci pewną niespodziankę.<br> {{tab}}— Cóż takiego?<br> {{tab}}— Chcesz więc ażebym zdradził moją tajemnicę? Lecz jej natenczas nie będzie a z nią wraz zniknie i niespodzianka. Co jednak począć? Muszę zaspokoić twoją ciekawość. Sprowadziłem dla ciebie Tontona.<br> {{tab}}— Ach! jestem uszczęśliwionym! zawołał z zapałem San-Rémo.<br> {{tab}}— Uważam go jako bardziej należącego do ciebie, niż do mnie. Ty jeden więc używaj go pod wierzch dla siebie, by na nim zabłysnąć w lasku Bulońskim.<br> {{tab}}— Z całego serca! codziennie jeśli pozwolisz wicehrabio.<br> {{tab}}— Najchętniej! Chcesz ażebym jutro ci go przysłał?<br> {{tab}}— Pragnę tego.<br> {{tab}}— Zatem, rzecz ułożona. Jeżeli będzie pogoda, przybędzie osiodłany, punktualnie o godzinie siódmej z rana; a ty mój chłopcze przyjeżdżaj do nas jutro przed wieczorem. {{kropki-hr}} {{tab}}W chwili gdy pan de Grandlieu wyjeżdżał z bramy pałacyku przy ulicy de Boulogne, mały powóz zaprzężony w jednego konia zatrzymał się tam przed osztachetowaniem.<br> {{tab}}Owym przybywającym był Filip Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Byłem pewien, że przed upływem miesiąca Herminia sprowadzi go do Paryża, wyszepnął patrząc za odjeżdżającym panem de Grandlieu.<br> {{tab}}I wszedł do markiza San-Rémo.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-115" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/119"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/119|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/119{{!}}{{#if:V-115|V-115|Ξ}}]]|V-115}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Gdy baron wszedł, Andrzej nie wiedząc, że on spotkał przed pałacem pana de Grandlieu, zachował w tajemnicy bytność tegoż ostatniego.<br> {{tab}}Filip udawał zarówno, iż o tem nie wie i odszedł po krótkiej wizycie.<br> {{tab}}— Andrzej postanowił grać komedję. Wiedziałem o tem, mówił baron do siebie. Skłamał po raz pierwszy przedemną. Będzie teraz milczał lub kłamał dalej. Na szczęście, dodał z uśmiechem, znajdę sposób dowiedzenia się o wszystkiem.<br> {{tab}}I przystanąwszy na stopniach schodów, skinął na lokaja stojącego za oszklonemi drzwiami.<br> {{tab}}— Edmundzie, mój dobry chłopcze, rzekł do biegnącego ku sobie służącego, wszakże twój pan, pan markiz San-Rémo wyjeżdża konno codzień z rana?<br> {{tab}}— Tak panie baronie, jeśli jest pogoda.<br> {{tab}}— Jak długo bawi na tych przejażdżkach?<br> {{tab}}— Około dwóch godzin, nigdy mniej, a niekiedy więcej. Pan markiz wyjeżdża o siódmej rano a wraca o dziewiątej lub kwadrans na dziesiątą.<br> {{tab}}— Podczas jego nieobecności jesteś wolny?<br> {{tab}}— Tak, panie baronie.<br> {{tab}}— A więc któregokolwiek bądź rana wsiądź do fiakra i przyjedź do mnie. Potrzebuję z tobą pomówić. Wrócisz przed przybyciem pana markiza i nie będzie on nawet wiedział, że wychodziłeś z domu.<br> {{tab}}— Będę się starał być posłusznym panu baronowi, rzekł Edmund.<br> {{tab}}— Dobrze, bądź jednak dyskretnym.<br> {{tab}}— Niech się pan baron nie obawia. Dyskrecja jest <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-116" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/120"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/120|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/120{{!}}{{#if:V-116|V-116|Ξ}}]]|V-116}}'''<nowiki>]</nowiki></span>cnotą, którą posiadam między innemi.<br> {{tab}}Tegoż samego dnia po południu, kupcowa roznosząca drobiazgi służące do uzupełnienia damskiej toalety, młoda, przyjemnej powierzchowności, ukazała się w pałacu de Grandlieu z wielkiem pudłem w ręku, napełnionem koronkami, drobną biżuterją, wstążkami, kołnierzykami najświeższych fasonów pytając o pannę Marjettę.<br> {{tab}}Marjetta była garderobianą Herminii.<br> {{tab}}Pokojówka przyjęła chętnie kupcową a oczarowa elegancją i dobrym gustem fatałaszków, jakie sprzedająca z uwagi na ciężkie czasy i trudny zbyt towaru, ofiarowała za zdumiewająco nizką cenę, wprowadziła ją do swego pokoju.<br> {{tab}}Po długim przeglądzie towarów kupcowa odeszła, o unosząc pudło wypróżnione i zostawiając Mariettę uszczęśliwioną tym targiem.<br> {{tab}}W następnym tygodniu, Croix-Dieu owej list tej treści:<br> {{tab}}„Odnalazłem. Współpracownicy są ludźmi pierwszorzędnych zdolności; wypełniać będą ściśle swój obowiązek,. Chodzi teraz o wynalezienie sposobności lub wytworzenie tejże. Schadzka u notarjusza de Boissy-Saint-Leger, S. V. P. dla bliższego porozumienia się w tym przedmiocie.<br> {{f|align=right|prawy=10%|X. Y. Z.}} {{tab}}— Nareszcie! wyszepnął baron i odpisał bezzwłocznie pod adresem panny Anity, oznaczając Sariolowi schadzkę żądaną.<br> {{tab}}Tegoż samego dnia około jedenastej w południe w chwili gdy Filip zabierał się do śniadania, służący {{pp|o|znajomił}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-117" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/121"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/121|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/121{{!}}{{#if:V-117|V-117|Ξ}}]]|V-117}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|o|znajomił}} mu, iż jakaś dama starannie zakwefiona, przybywająca z przedmieścia św. Honorjusza, życzy z nim się widzieć.<br> {{tab}}— Wprowadź ją natychmiast, rzekł Croix-Dieu.<br> {{tab}}Przybyła bezzwłocznie się ukazała a powitawszy barona ukłonem, czekała w milczeniu na odejście służącego. Jednocześnie złożyła ukłon głęboki, któremu towarzyszył uśmiech żartobliwy.<br> {{tab}}— Pani jesteś panną Mariettą? nieprawdaż? pytał Croix-Dieu witając ją wzajem ukłonem.<br> {{tab}}— Do usług pana barona.<br> {{tab}}— Czy wiesz panno Marietto, że jesteś śliczną dziewczyną?<br> {{tab}}Pokojówka powtórnie się uśmiechnęła, ukazując dwa rzędy drobnych białych zębów, poprawiła włosy nastrzępione nad czołem a rozsiadłszy się swobodnie na fotelu odpowiedziała:<br> {{tab}}— Tak często powtarzają mi ów komplement panie baronie, iż muszę uwierzyć w niego.<br> {{tab}}— W tych twoich oczach, i tej zgrabnej talii spoczywają bogactwa!<br> {{tab}}— I o tem mnie także mówiono: wszak dotąd z tych bogactw nie otrzymałam korzyści. Być może później to nadejdzie. Poważam się jednak przypomnieć panu baronowi, że czas mam bardzo wyrachowany. Pani wicehrabina posłała mnie ze zleceniem, po załatwieniu którego wracać muszę co rychlej. Z rozmowy jaką miałam wczoraj z pewną kupcową, sprzedającą wstążki, wnoszę iż nie dla próżnej pogawędki pan baron życzył sobie moich odwiedzin?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-118" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/122"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/122|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/122{{!}}{{#if:V-118|V-118|Ξ}}]]|V-118}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Masz słuszność, rzekł Croix-Dieu. Przystępujmy do rzeczy. A zatem.<br> {{tab}}— Zatem? powtórzyła Marietta.<br> {{tab}}Croix-Dieu sięgnął po pugilares, a dobywszy zeń banknot tysiąc frankowy podał go pokojówce.<br> {{tab}}— Otóż jesteśmy w porządku, rzekł. Wszak prawda?<br> {{tab}}— Najzupełniej! Niech pan baron pytać mnie raczy, jestem gotową odpowiadać.<br> {{tab}}— Pytać... na co?.. Wszakże wiesz dobrze Marietta o czem masz mnie zawiadomić?<br> {{tab}}— Ja coś lepszego nad to uczynię. Opowiadaniom niekiedy zbywa, na jasności. Mówiąc, zapominamy wielu ważnych szczegółów. Przygotowałam więc notatki. Rodzaj dziennika spisywanego z dnia na dzień.<br> {{tab}}— Ach! jak to mądrze pomyślane! Proszę o ów dzienniczek.<br> {{tab}}— Oto jest, odpowiedziała. I odpiąwszy górne guziki stanika, dobyła z zań zeszyt i podała go Filipowi.<br> {{tab}}— Zobaczmy, rzekł, rozwijając arkusze. Ho! ho! ale widzę że tego jest wiele, wyszepnął. <br> {{tab}}— Tak panie baronie. Nie ladajaka to praca; dokładna, szczegółowa, nic w niej nie brakuje. Przyjm pan to w zamian za swoje pieniądze.<br> {{tab}}— Byłem pewien tego podarunku z twej strony.<br> {{tab}}— Rzecz obiecana, rzecz święta! Przekonaj się więc pan z tego, że jestem uczciwą dziewczyną!<br> {{tab}}— Któżby miał wątpić o tem? odparł Filip z uśmiechem.<br> {{tab}}I zaczął czytać ów raport spisywany przez podstępną pokojówkę. Po przeczytaniu jednak a raczej przesylabizowaniu kilku pierwszych wierszy zaniechał czytania.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-119" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/123"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/123|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/123{{!}}{{#if:V-119|V-119|Ξ}}]]|V-119}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Panno Marietto, rzekł, odczytywanie twych drobnych jak nóżki muchy hieroglifów, wymagałoby długiego czasu. Przeczytaj mi sama głośno ów nieoceniony dokument, słuchać go będę z zajęciem.<br> {{tab}}— Najchętniej!<br> {{tab}}I głośno czytać zaczęła:<br> {{tab}}„Niespostrzegłam tak na wsi jak i tu zarówno, ażeby pan markiz zalecał się do naszej pani; poznaję teraz jednakże, że tam coś być musi pomiędzy nimi, śledzić więc nieomieszkam.<br> {{tab}}„Czwartek godzina wpół do dwunastej.<br> {{tab}}„Pani wyjść nigdzie niechciała. Pan wicehrabia pojechał do klubu. Gdym przyszła rozbierać panią, miała zaczerwienione oczy, widocznie płakała. Zwykle jest ona dla mnie bardzo dobrą i pobłażliwą. Dziś w wieczór jednak ani słowa do mnie nie przemówiła. Co począć? Wielcy państwo kapryśnymi nieraz bywają!<br> {{tab}}„Piątek. Druga godzina.<br> {{tab}}„Pani jest w ogrodzie! Wydaje mi się dziś mniej smutną niż wczoraj; ale wzruszona, podrażniona, jak gdyby rozgorączkowana. Z okna sypialni śledzę jej każde poruszenie. Idzie ku żelaznym sztachetom przysłoniętym powojem, jakie zamykają ogród od strony pól Elizejskich. Zatrzymuje się. Spogląda w około siebie. Uniósłszy łodygi powoju wydobywa z owej zaimprowizowanej kryjówki coś, czego rozeznać nie mogę. Coby to było takiego?<br> {{tab}}Następnie spieszy na drewniane schody altany której cale wnętrze widzę z mojego okna. Pani trzyma list <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-120" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/124"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/124|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/124{{!}}{{#if:V-120|V-120|Ξ}}]]|V-120}}'''<nowiki>]</nowiki></span>w ręku i czyta go. Domyślam się teraz co ona z pod powoju wyjęła.<br> {{tab}}„Odczytywanie tego listu dość długotrwało. Skończywszy raz, odczytuje na nowo, poczem wsunąwszy {{Korekta|apier|paier}} w kopertę, składa ją na dwoje i ukrywa nad piersiach pod koronkami stanika.<br> {{tab}}„Wyszedłszy z altany, wraca zwolna do pałacu. Ukrywam się w garderobie, przytykającej do sypialnego pokoju pani. Gdyby mnie tu zastała, łatwo mi będzie przed nią się wytłumaczyć.<br> {{tab}}„W garderobie zajęłam takie miejsce, ażeby zeń widzieć każde poruszenie wicehrabiny.<br> {{tab}}„Z razu stała nieruchoma z pochyloną głową i ręką przyciśniętą do lewej strony piersi. Wśród panującej dokoła ciszy zdawało mi się, iż słyszę bicie jej serca. Nagle, podniosła głowę, a zbliżywszy się ku tym samym drzwiom, któremi weszła, zamknęła je na klucz na dwa razy i podszedłszy do kominka zapaliła świecę. Sądziłam,, że będzie coś pisać lub pieczętować, ale się omyliłam.<br> {{tab}}„Wyjąwszy z za gorsa list znaleziony pod bluszczem i tak chciwie czytany w altanie, zbliżyła go do zapalonej świecy.<br> {{tab}}„Pani ze smutkiem patrzyła na list niknący w płomieniach, a gdy spostrzegła ostatnią iskierkę, błąkającą się na zczerniałych szczątkach papieru westchnęła ciężko i wyszła z pokoju.<br> {{tab}}„Zatrzymałam się przez kilka minut a usłyszawszy panią grającą w salonie na fortepianie jakąś smutną melodję, wbiegłam do jej pokoju i w głębi kominka znalazłam pośród popiołów maleńki szczątek papieru.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-121" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/125"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/125|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/125{{!}}{{#if:V-121|V-121|Ξ}}]]|V-121}}'''<nowiki>]</nowiki></span>jakiego ogień strawić nie zdołał“.<br> {{tab}}I Marietta sięgnęła po portmonetkę, śliczne cacko, w kość słoniową z posrebrzanemi brzegami oprawną, a z jednego jej przedziału dobyła kawałek zżółkniętego okopconego od dymu i wypalonego po brzegach papieru.<br> {{tab}}Pięć wyrazów zajmowało całą długość owego skrawka. Brzmiały one:<br> {{tab}}„Zapewniona nadzieja. Dla czego potrzeba!“<br> {{tab}}Nie stanowiło zaiste to żadnego zdania, ani nawet sensu, wystarczyło wszelako baronowi do rozpoznania pisma Andrzeja i nie zadziwiło go wcale, ponieważ obecnie nie miał żadnej wątpliwości w tej mierze.<br> {{tab}}— Na honor panno Marietta, rzekł, jesteś dziewczyną wyjątkową. O wszystkiem myślisz. Przewidujesz wszystko! Wicehrabina de Grandlieu jest szczęśliwą, że cię ma u siebie.<br> {{tab}}— Gdyby wiedziała co mi zjednywa ten pański komplement, odpowiedziała śmiejąc się pokojówka, inaczej by ceniła to swoje szczęście. Lecz czas mi odejść panie baronie; pozwól więc, iż dokończę czytania.<br> {{tab}}I czytała dalej:<br> {{tab}}„Sobota godzina druga.<br> {{tab}}„Tylko co wyszłam z przedpokoju. Wicehrabia wyjechał karetą, a jednocześnie markiz de San-Rémo przybył do pałacu. Pani nie zakazała dziś przyjmować gości. Zameldowano więc pana markiza.<br> {{tab}}„Trzecia godzina.<br> {{tab}}„Wymknęłam się do ogrodu, i ukryta w gęstym klombie krzewów pod oknami widziałam wszystko co <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-122" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/126"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/126|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/126{{!}}{{#if:V-122|V-122|Ξ}}]]|V-122}}'''<nowiki>]</nowiki></span>się działo w błękitnym buduarze, gdzie pani zwykle po południu przyjmuje swych gości.<br> {{tab}}„Wielki stor koronkowy spadając na szyby, zasłaniał je wprawdzie; odnalazłam jednak sposobność przekonania się, iż tam nie działo się nic niebezpiecznego dla pana wicehrabiego. Markiz de San-Rémo siedział może trochę bliżej mej pani, niż by należało; i jedną jej rękę trzymał w swych dłoniach. Pani od czasu do czasu czyniła poruszenia aby mu ją odebrać. Czyniła to jednak widocznie bez przekonania, i nie na serjo, ponieważ nie puścił jej ręki.<br> {{tab}}„Widzę teraz, iż nie ulega zaprzeczeniu, że markiz szalenie jest zakochanym w mej pani, i że ona nie obojętnie patrzy na tę miłość.<br> {{tab}}„Jest to niemoralnie, wiem o tem; ponieważ pani jest zamężną. Ależ mój Boże, rzecz to naturalna! Oboje są tacy młodzi, tacy piękni, tacy powabni! Mnie bardzo zajmuje ta gruchająca miłośnie para! Jakżebym rada była, ażeby byli szczęśliwi!“<br> {{tab}}— Lecz cóż od soboty tara zaszło nowego? zapytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Nie wiele szczegółów panie baronie. Markiz de San-Rémo bywa u nas codziennie. Niewiem jak on się tam urządza, lecz zwykle przybywa w chwili gdy wicehrabia ma wyjechać, albo wychodzić. Onegdaj był u nas znowu na obiedzie, a wieczorem pojechał z panią i panem do cyrku na polach Elizejskich. Wczoraj nie był wcale, a pani, której dobrze pilnowałam, zeszła o drugiej godzinie do ogrodu, gdzie znów jak pierwszym razem znalazła list pod powojem <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-123" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/127"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/127|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/127{{!}}{{#if:V-123|V-123|Ξ}}]]|V-123}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Cóż się stało z tym listem?<br> {{tab}}— Niewiem tego. Jestem tylko przekonaną, że pani go nie spaliła, bo nigdzie nie dostrzegłam śladów popiołu. Teraz uciekam baronie. Przyjdę znów jak będę mogła najprędzej. Gdyby zaszło coś nadzwyczajnego, znajdę pozór wymknięcia się z domu, i chociaż jednem słówkiem powiadomię pana.<br> {{tab}}— Pozostań jeszcze chwilę, tylko dwa lub trzy zapytania. Kto odnosi listy pani de Grandlieu na pocztę? badał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Czasami kamerdyner pana wicehrabiego, najczęściej jednak ja odnoszę pani korespondencję.<br> {{tab}}— Jak wicehrabina pieczętuje te listy?<br> {{tab}}— Lakiem zielonym.<br> {{tab}}— Cóż jest wyrytem na jej pieczątce?<br> {{tab}}— Pani posiada dwie pieczątki, i używa jednej lub drugiej na przemiany. Na pierwszej są połączone herby de Grandlieu i Randalów. Na drugiej litery: H. R. co znaczy Herminia de Randal.<br> {{tab}}— Dziękuję ci Marietto, rzekł Croix-Dieu. Teraz wiem już wszystko, co wiedzieć obciąłem.<br> {{tab}}I usłużna pokojówka złożywszy zgrabny ukłon zwróciła się ku drzwiom.<br> {{tab}}— Ale! panno Marietto! zapominasz o swojej nagrodzie, wołał śmiejąc się Filip.<br> {{tab}}Baron otworzywszy pugilares wsunął powtórnie bilet bankowy w rękę garderobianej, która uszczęśliwiona wybiegła z pokoju.<br> {{tab}}Ów pająk Paryzki, ten niebezpieczny awanturnik, który był kolejno Robertem Saulnier, hrabią Loc-Earn, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-124" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/128"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/128|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/128{{!}}{{#if:V-124|V-124|Ξ}}]]|V-124}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Fryderykiem Müller, a wreszcie baronem Croix-Dieu niemniej był zadowolonym.<br> {{tab}}— Sieć zaciska się coraz szczelniej, mówił do siebie zacierając ręce, zbliża się chwila w której wszystkie muchy w niej uwięzną! {{***}} {{tab}}Nazajutrz rano kilka minut po ósmej, wszedł wezwany służący markiza San-Rémo do Filipa.<br> {{tab}}Zbyt przebiegły, ażeby nie miał wiedzieć, iż skoro baron wezwał go do siebie, musiał mieć ku temu jakąś konieczną potrzebę, wszedł do gabinetu z miną pokorną a chytrą, gotów sprzedać swoje usługi za dobre pieniądze.<br> {{tab}}Croix-Dieu był nazbyt wprawnym fizjonomistą, ażeby za pierwszym rzutem oka nie odkrył charakteru sługi, markiza. Stosownie więc do tego, postanowił odrazu, bez ogródek, przystąpić do rzeczy.<br> {{tab}}— Edmundzie, mój dobry chłopcze, rzekł do niego, pan de San-Rémo jest bardzo z ciebie zadowolonym, powtarza mi to bezustannie, i ja sam wiem że służysz mu wiernie, z poświęceniem.<br> {{tab}}— Dziękuję panu baronowi za tak pochlebne zdanie, rzekł sługa. Znając me obowiązki staram się je jak najlepiej wypełniać.<br> {{tab}}— Wiesz, że jestem przyjacielem twojego pana, jego — najlepszym, najzaufańszym przyjacielem.<br> {{tab}}— Wiem o tem panie baronie.<br> {{tab}}— Otóż nastręcza się sposobność wyświadczenia panu de San-Rémo nader ważnej usługi. Gotów jestem wszystko <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-125" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/129"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/129|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/129{{!}}{{#if:V-125|V-125|Ξ}}]]|V-125}}'''<nowiki>]</nowiki></span>uczynić w tej mierze, ale ponieważ tu trzeba działać mimo jego wiedzy, musisz mi więc przyjść z pomocą.<br> {{tab}}— Pan baron znajdzie mnie zawsze gotowym na swoje rozkazy, gdzie chodzi o dobro mojego pana.<br> {{tab}}— Potrzeba ciągłego, bezustannego czuwania nad niektóremi szczegółami domowego życia mego młodego przyjaciela, a ztąd i zdawania mi sprawy ze wszystkich otrzymanych spostrzeżeń.<br> {{tab}}Edmund przybrał postawę niezadowoloną, niby postawę obrażonego we własnej godności człowieka.<br> {{tab}}— Ależ, panie baronie! zawołał, jest to poprostu szpiegostwo!<br> {{tab}}— Co ci się przy widuje mój chłopcze! zawołał Filip ze śmiechem, i jak brzydkich ku temu używasz wyrażeń! Będąc daleko starszym od pana de San-Rémo, uważam się niejako za jego opiekuna. Ztąd pragnąc go uchronić od pewnych niebezpiecznych szaleństw, jakie by opłakane skutki sprowadzić dlań mogły, potrzebuję dokładnie, lecz potajemnie być powiadamianym o wszystkich jego czynnościach. Czyliż więc czuwanie w tak szlachetnym celu można nazwać szpiegostwem? sam powiedz?...<br> {{tab}}— Nie przeczę panie baronie, rzekł chłopiec. Zapatrując się z tego stanowiska rzecz się przedstawia inaczej. Wszak gdyby mój pan spostrzegł, że ja go podglądam, nie bacząc na powody, jakie mnie ku temu skłoniły, oddaliłby mnie niezwłocznie, co nie jest dla mnie pożądanem mając u niego tak dobre miejsce.<br> {{tab}}— Najprzód jesteś zbyt zręcznym, ażebyś się dał na tem pochwycić; a potem powiedz mi jakie pobierasz <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-126" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/130"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/130|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/130{{!}}{{#if:V-126|V-126|Ξ}}]]|V-126}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wynagrodzenie od swego pana?<br> {{tab}}Edmund wymienił {{Korekta|przesadozną|przesadzoną}} cyfrę.<br> {{tab}}— Dobrze, rzeki Filip. Gdyby cię markiz miał kiedy oddalić, natenczas ja przyjmę cię do siebie z podwyższoną płacą, a nadto, oddzielnie cię wynagrodzę za gorliwość okazaną dla dobra twojego pana. Przyjm teraz tę oto drobnostkę na rachunek przyszłego mego zadowolenia.<br> {{tab}}I jednocześnie podał mu bilet bankowy.<br> {{tab}}Ów tak wyborny argument przekonał do reszty służącego. Schował skwapliwie banknot do kieszeni.<br> {{tab}}— Pan baron może liczyć na moje współdziałanie, odpowiedział. Skoro tu idzie o dobro mojego pana, wszystko gotów jestem uczynić, a dowiedziawszy się co mi robić wypadnie, oddam się pod rozkazy pana barona.<br> {{tab}}— Robota twoja będzie nader łatwą i prostą. Czy wszystkie listy nadsełane do pana San-Rémo przez twoje przechodzą ręce?<br> {{tab}}— Tak, panie baronie. Odbieram je zwykle od odźwiernego.<br> {{tab}}— Otóż więc staraj się na przyszłość odróżniać koperty wszystkich listów. Jeżeli która z tych kopert będzie zapieczętowana lakiem zielonym, na którym zobaczysz dwie litery, naprzykład H. R. przybywaj do mnie natychmiast z doniesieniem, a w zamian za tę wdzięczność otrzymasz odemnie taki sam bilet bankowy, jaki przed chwilą dostałeś.<br> {{tab}}— Może pan baron liczyć na moją skwapliwość i akuratność. Czy to już wszystko.<br> {{tab}}— Nie jeszcze. Powiedz mi czy sobie przypominasz <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-127" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/131"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/131|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/131{{!}}{{#if:V-127|V-127|Ξ}}]]|V-127}}'''<nowiki>]</nowiki></span>pewną zakwefioną damę, która pewnego wieczora podczas choroby twojego pana, przyszła sama jedna do waszego domu?<br> {{tab}}— Pamiętam to doskonale!<br> {{tab}}— Od tego czasu czy nie była ona u was w pałacu?<br> {{tab}}— Nigdy!<br> {{tab}}— Gdyby więc kiedykolwiek się tam ukazała, rzuć wszystko, a przybiegnij mnie zawiadomić. Dostaniesz wtedy nie jeden ale dwa bilety tysiąc frankowe.<br> {{tab}}— Spełnię to panie baronie. Nie dla pieniędzy, ale przez czyste poświęcenie.<br> {{tab}}I pobiegł na ulicę Bulońską, błagając nieba o jak najwięcej listów dla swego pana z zielonemi pieczątkami, i jak najwięcej odwiedzających go dam w czarnych zasłonach.<br> {{tab}}Tydzień upłynął.<br> {{tab}}Sariol pod postacią pana Vergeot notarjusza z Boissy-Saint-Leger, nie zaniedbał stawić się na oznaczoną mu schadzkę przez barona, i po długiej rozmowie pomiędzy dwoma niegdyś wrogami a dziś sojusznikami, rozmiłował się nagle w życiu wiejskiem, a głównie w łowieniu ryb na wędkę. Codziennie więc krążył na brzegach Sekwany, chociaż mu się nie udawało złowić ani jednego kiełbika.<br> {{tab}}W ciągu tego czasu Croix-Dieu widział po kilka razy Andrzeja i szczególną dostrzegł w nim zmianę.<br> {{tab}}Młodzieniec wydał mu się być niezmiernie smutnym, i mimo wszelkich usiłowań złudzenia barona, nie zdołał ukryć przed nim ani swego zniechęcenia do życia, ani głębokiej melancholii w jakiej był pogrążonym.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-128" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/132"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/132|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/132{{!}}{{#if:V-128|V-128|Ξ}}]]|V-128}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Cóż jest twojemu panu? pytał Croix-Dieu Edmunda wychodząc raz od markiza San-Rémo.<br> {{tab}}— Niewiem panie baronie, rzekł sługa, i to mnie wielce niepokoi. Do mnie już on się prawie wcale nie odzywa, ale za to sam mówi do siebie. Podsłuchiwałem kilkakrotnie pod jego drzwiami, lecz słyszałem tylko zdania bez związku, świadczące, że mój pan musi być bardzo nieszczęśliwym.<br> {{tab}}— Czy go odwiedzał pan de Grandlieu.<br> {{tab}}— Był u niego dwa razy, a jednego wieczora przyprowadził za sobą swego konia Tontona.<br> {{tab}}— Kogo innego zaniepokoiłoby to może, i sądziłby, że wszystko stracone, pomyślał Filip wsiadając do powozu. Ja jednak odgaduję lepiej, i widzę że chwila stanowcza się zbliża. Jest to już ostatnia walka, ostatni wysiłek oporu, biedna wicehrabina! Będzie miała przynajmniej tę chwałę, że dzielny opór stawiała swojej miłości. Wkrótce ciekawych dowiemy się rzeczy.<br> {{tab}}Zaledwie Croix-Dieu wrócił do domu, oznajmiono mu przybycie panny Marietty, staranniej niż zwykle zakwefionej.<br> {{tab}}— Panie baronie, rzekła, ważne przynoszę dziś wiadomości.<br> {{tab}}Filip uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Od ostatniej mojej bytności u pana barona, pani moja zmieniła się do niepoznania. Surowo poleciła drzwi zamknąć przed wszystkimi. Nie przyjmuje nikogo.<br> {{tab}}— Ani nawet pana San-Rémo.<br> {{tab}}— Jego szczególniej! Mówię, uważaj pan, szczególniej ponieważ wicehrabia przyprowadził go wczoraj na <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-129" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/133"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/133|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/133{{!}}{{#if:V-129|V-129|Ξ}}]]|V-129}}'''<nowiki>]</nowiki></span>obiad, pani pod pozorem migreny nie przyszła wcale do stołu; co przekonało mnie, że fałszywemi były moje domysły, jakoby kochała pana markiza. Nie! ona go widocznie cierpieć nie może, i kocha kogoś innego!<br> {{tab}}— Tak, ale kogo?<br> {{tab}}— Nie wiem, lecz to pewna, że moja pani codzień wychodzi do ogrodu, i że pod powojem przy sztachetach żelaznych znajduje listy, które odczytuje potajemnie. {{Korekta|Gdybyby|Gdyby}} pan de San-Rémo był autorem tych listów, pani nie kazałaby go odprawiać nie widząc się z nim w pałacu.<br> {{tab}}— Mówisz arcylogicznie! odparł Croix-Dieu. Powiedz mi jednak me dziecię, czy nigdy myśl ci nie przyszła ażebyś znając ową kryjówkę pod bluszczem, kiedykolwiek uprzedziła swą panią i zabrała jeden z owych miłosnych liścików?<br> {{tab}}Marietta oburzona zerwała się z krzesła.<br> {{tab}}— Co? zawołała, nigdy w życiu! Mogłam się zgodzić na udzielanie panu baronowi niektórych drobnych wiadomości, ponieważ pragnąc wyjść za mąż, potrzebuję choćby małego posagu, ale złodziejką nie będę!<br> {{tab}}Wprędce uśmierzyło się jednak to nagłe oburzenie subretki.<br> {{tab}}— Nie wszystko to jeszcze panie baronie, dodała po chwili. Pozostaje coś ważniejszego do opowiedzenia. Pani dotąd tylko odbierała listy. Teraz już sama na nie odpisuje.<br> {{tab}}— Jestżeś tego pewną? zapytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Jak najpewniejszą! Pan baron sam przekona się o tem. Przed dwiema godzinami weszłam do pokoju <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-130" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/134"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/134|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/134{{!}}{{#if:V-130|V-130|Ξ}}]]|V-130}}'''<nowiki>]</nowiki></span>pani z pudlem koronek, które jej ze sklepu przysłano. Pani pieczętowała właśnie natenczas list lakiem zielonym, i mniejszą pieczątką z dwiema cyframi. „Odnieś te koronki do garderoby!“ zawołała opryskliwie, nie spojrzawszy nawet na towar, mimo że te koronki były bardzo pięknemi. Spełniwszy rozkaz, wróciłam do pokoju będąc pewną, że pani każę mi list ten odnieść na pocztę. Omyliłam się jednak. Nie było już żadnego listu, a pani siedząc podparta na krześle, nic do mnie nie mówiła. Dziwnem mi się to wydało. Podejrzywając coś w tem ukrytego, podglądać i śledzić zaczęłam. Po upływie kwadransa, pani włożyła kapelusz, zarzuciła płaszczyk na siebie, i wyszła z pałacu pieszo, sama jedna. I ja tak samo zrobiłam, i poszłam za panią.<br> {{tab}}— Gdzież szła wicehrabina?<br> {{tab}}— Niedaleko. Najprzód wstąpiła do składu różnych drobiazgów, znajdującego się nawprost naszego pałacu, gdzie kupiła kilka cacek porcelanowych; następnie udała się na róg ulicy do skrzynki pocztowej. Zatrzymawszy się tu, wydobyła list z kieszeni, a obejrzawszy się w około siebie, wrzuciła go w skrzynkę, poczem wróciła do pałacu. Cała ta jej wycieczka nie trwała dłużej nad dziesięć minut. Ja zaś wskoczyłam do fiakra, i otóż tu jestem. Cóż pan baron myśli o tom wszystkiem?<br> {{tab}}— Myślę że jesteś rozumną dziewczyną Marietto, przed której okiem nic się nie ukryje, a razem odgaduję, że twoja pani odpisała rzeczy wiście owemu nieznajomemu zakochanemu w niej korespondentowi, rzekł Filip otwierając dobrze wyładowany pieniędzmi pugilares, na co dziewczyna mile się uśmiechnęła.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-131" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/135"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/135|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/135{{!}}{{#if:V-131|V-131|Ξ}}]]|V-131}}'''<nowiki>]</nowiki></span><section begin="X" /><section end="X" />{{c|XI.|po=12px}} {{tab}}Tegoż samego dnia Croix-Dieu wrócił do domu na krótko przed północą.<br> {{tab}}— Panie baronie, rzekł jego lokaj, służący pana markiza San-Rémo czeka tu już od godziny.<br> {{tab}}— Wprowadź go do mego gabinetu, rozkazał Filip.<br> {{tab}}Chłopiec rozpromieniony radością, zaczął zdawanie raportu.<br> {{tab}}— Panie baronie, przynoszę ciekawą wiadomość.<br> {{tab}}— Dobrze mój kochany, cóż mi więc powiesz?<br> {{tab}}— Mój pan otrzymał dziś list pocztą miejską. Na zielonej lakowej pieczątce wyryte były litery H. E. Oddałem natychmiast ten list mojemu panu i zdawało mi się że dobrze uczynię patrząc przez dziurkę od klucza, jaki też skutek wywoła na pana markiza pomieciona korespondencja.<br> {{tab}}— Wyborną myśl miałeś Edmundzie! Cóżeś więc zobaczył? Pan markiz był zadowolony?<br> {{tab}}— Najprzód ucałował ów list, potem przeczytał od początku do końca. Skończywszy czytanie, znowu go ucałował i zaczął czytać na nowo a w przerwach przyciskał list do serca. Mogło to trwać do nieskończoności, opuściłem więc moje stanowisko. Wybiegłem więc z pałacu, żeby o wszystkiem donieść panu baronowi.<br> {{tab}}— Jesteś nieocenionym Edmundzie! zawołał Filip. Oto umówione wynagrodzenie.<br> {{tab}}— Dziękuję panu baronowi, rzekł chłopiec biorąc pieniądze.<br> {{tab}}— Czy nie wiesz co twój pan uczynił z tym listem?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-132" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/136"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/136|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/136{{!}}{{#if:V-132|V-132|Ξ}}]]|V-132}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Niewiem tego.<br> {{tab}}— No! nie ustawaj w swej gorliwości. Siedź z podwojoną uwagą, a gdy przybędą listy podobne temu, staraj się odkryć, gdzie pan de San-Rémo je chowa po przeczytaniu, bo zdaje mi się, że ich nie niszczy. Gdyby wypadkiem, który z tych bilecików wpadł w twoje ręce, co spodziewam się, że wkrótce nastąpi, za przyniesienie mi tegoż dostaniesz odemnie tysiąc franków.<br> {{tab}}— Ach! panie baronie, zawołał służący zapalony chciwością, już jak gdybym miał te pieniądze.<br> {{tab}}— Oto chłopiec, który gotów jest wyłamać wszystkie zamki w meblach swojego pana, by w zamian pochwyciwszy w jak najkrótszym czasie korespondencję pani de Grandlieu zamienić ją na obiecane pięćdziesiąt luidorów. Przybywamy do portu! Płyniemy! myślat z radością Filip.<br> {{tab}}Załączamy czytelnikom treść listu, który Andrzej tulił tak namiętnie do serca i okrywał pocałunkami. Czytelnicy po odczytaniu go zawołają wraz z nami: Biedne dziecię! Biedna Herminia!“<br> {{tab}}Zawiera! on te słowa:<br> {{tab}}„Jesteś bez litości! Mówisz albowiem o śmierci, jak o tem mówiłeś w Grandlieu, w dniu w którym wymogłeś na mnie obietnicę widywania się z tobą.<br> {{tab}}Powróciwszy do Paryża przyjęłam cię u siebie... Powtarzałeś mi, że mnie kochasz. Nie nakazałam ci milczenia, chociaż później wstydziłam się mojej nikczemności. Chciałam na nowo podźwignąć mój obowiązek, odsunąć cię od siebie, zmusić cię do zapomnienia, do niesłyszenia twych wyznań, do nie plamienia więcej <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-133" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/137"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/137|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/137{{!}}{{#if:V-133|V-133|Ξ}}]]|V-133}}'''<nowiki>]</nowiki></span>zdrady i kłamstwem mojego życia. Byłoż to występkiem z mej strony?<br> {{tab}}Niestety! okazało się to niemożebnem!<br> {{tab}}W Grandlieu, przez krótką chwilę ufałam twej wspaniałomyślności. Zawiodłam się jednak. Jesteś okrutnym samolubem! Mówią, że wy wszyscy mężczyźni jesteście takimi. A byłoby tak pięknie, tak wzniosie, tak szlachetnie, nie być ci podobnym do tych, którzy są samolubnymi. Dla ciebie jednak widzę jest to niemożebnem.<br> {{tab}}O! należało ci pojąć Andrzeju me walki, moje wzburzenia przeciw sobie samej, moje męczarnie! Gdybyś ty wiedział jaki mnie wstyd ogarnia, gdy spojrzę wgłąb siebie. Kłamać, i oszukiwać, zmuszona, ja! Herminią de Randal! Boże, mój Boże! a urodziłam się tak uczciwą!.. Andrzeju!.. cóżeś z mej czystej duszy uczynił! Gubisz mnie a ja ci przebaczyć to muszę! Nie masz litości nademną, być może dla tego, iż nazbyt mnie kochasz.<br> {{tab}}Piszesz mi, iż jeśli ci dziś nie odpowiem, jeżeli sama nie usunę tych przeszkód, jakie usiłowałam wznieść pomiędzy nami, jutro już niczego lękać się nie będę potrzebowała, bo jutro już żyć nie będziesz.<br> {{tab}}Krępując mnie w ten sposób, cóż chcesz ażebym uczyniła? Mojaż będzie w tem wina jeśli twym prośbom ulegnę? Wiesz dobrze, iż mnie takiemi groźbami przekonasz.<br> {{tab}}Przebacz mi wyrzuty jakie ci tu czynię, wszak widzisz że ja w tej chwili zmysły tracę prawie zupełnie! Na co ci piszę tyle bolesnych rzeczy? Kreślę to pomimowolnie. Przebacz mi, przebacz! Kochasz mnie więcej nad własne życie, wiem o tem; bo inaczej gdybym o <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-134" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/138"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/138|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/138{{!}}{{#if:V-134|V-134|Ξ}}]]|V-134}}'''<nowiki>]</nowiki></span>tem wątpiła nie myślałbyś o śmierci. {{Korekta|Wierzzę|Wiezzę}} więc temu i kocham cię z całej duszy! Wiem, że jest występkiem tak kochać i przewiduję ciężkie wyrzuty sumienia i wielkie nieszczęścia, jakie ta miłość za sobą sprowadzi. Przewiduję je i poddaję się im z całą uległością, ponieważ będzie to wymierzona sprawiedliwość!<br> {{tab}}Pisze ci o tem po raz ostatni, odtąd nie zasmucę cię już ani jednym wyrazem, ani łzą jedną, ni jedną skarga!<br> {{tab}}Mówisz, że nie widząc mnie żyć nie możesz. Zobaczysz mnie więc, lecz nigdy w pałacu de Grandlieu, nigdy! Słuchać wyznań twojej miłości w domu człowieka, którego szanuję i cenię nad wszystko na świecie, którego kocham przywiązaniem córki, w podobny sposób odpłacać zdradą za jego ufność, pojmujesz, że to byłoby najnikczemniejszem z mej strony!<br> {{tab}}Przestąpić próg twego mieszkania jest dla mnie niemożebnem. Szukaj więc i odnajdź jakie tajemne schronienie, gdziebym niekiedy na krótką chwilę przybiedz mogła a złożywszy drżącą mą rękę w twej dłoni, mogła poszepnąć ci z cicha: „Kochaj mnie! kochaj zawsze, bo wiele cierpię dla ciebie i siebie.“<br> {{tab}}Przekonaj się więc ile cię kocham, że przed niczem gotowa jestem się nie cofnąć, na co składam niestety dowody. Gdyby o moje tylko życie chodziło i gdybym publicznem zgorszeniem nie zraniła serca czcigodnego starca, którego jestem żoną, wystawiłabym się na wszystko! Powiedziałabym ci Andrzeju, uciekajmy razem! Ta zbrodnia nie byłaby przynajmniej zdwojona podłością! Jest to wszelako niemożebnem. Umarłby on z {{pp|prze|kleństwem}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-135" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/139"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/139|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/139{{!}}{{#if:V-135|V-135|Ξ}}]]|V-135}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|prze|kleństwem}} dla mnie na ustach!<br> {{tab}}Andrzeju! dla czego mi napisałeś, iż jeżeli dziś odmówię widzenia się z tobą, ty jutro umrzesz?<br> {{tab}}Oby mi Bóg przebaczył to, co czynić zamierzam!<br> {{tab}}Pojutrze o godzinie pierwszej w południe przyjadę i wejdę do kościoła świętej Magdaleny. Zdobędę się na tę bezbożną zuchwałość, ja której serce napełnia tak głęboka wiara!<br> {{tab}}Będę klęczała w drugiej bocznej kaplicy, na lewo. Tam pochylona pod nadmiarem mej winy, przyciśniona brzemieniem mej zbrodni, oczekiwać będę na ciebie.<br> {{tab}}Nie mów nic do mnie w kościele. Sklepienia tego świętego miejsca zapadły by się nad nami.<br> {{tab}}Oznaczać schadzkę miłosną przed ołtarzem. Pokrywać zdradę modlitwą! Kłamać wobec Boga. Ach! jak to ohydne! Obciąłeś tego jednakże.<br> {{tab}}Jakąż mi karę wymierzy ten Bóg, którego w taki sposób obrażam? Niechaj we mnie uderzy. Czekam i chylę czoło z pokorą. Lecz niech mnie tylko dosięgnie a ciebie w miłosierdziu swem niechaj oszczędzi!<br> {{tab}}Wyjdź pierwszy z kościoła a ja wyjdę za tobą: gdzie tylko mnie zaprowadzisz, pójdę. {{f|align=right|prawy=10%|Herminia“.}} {{tab}}Ztąd nadzwyczajna radość Andrzeja podpatrzona przez Edmunda, o której wierny ów sługa przybiegł W zawiadomić barona de Croix-Dieu.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XII.|po=12px}} {{tab}}Skoro po pierwszym wybuchu szalonej radości markiza nastąpiło względne uspokojenie, pogrążył się on w <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-136" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/140"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/140|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/140{{!}}{{#if:V-136|V-136|Ξ}}]]|V-136}}'''<nowiki>]</nowiki></span>głębokiej zadumie.<br> {{tab}}Herminia zakończyła list temi słowy: „Gdzie zaprowadzisz mnie, pójdę.“ I gdzież ją zaprowadzić?<br> {{tab}}Spotkanie miało nastąpić trzeciego dnia o godzinie pierwszej w południe.<br> {{tab}}Andrzej miał zatem dwa dni tylko przed sobą na wynalezienie tego gniazdka miłości i uczynienia go godnem przyjęciu ubóstwianego gościa.<br> {{tab}}Jakoż nazajutrz od rana rozpoczął poszukiwania i udał się w okolice tego arystokratycznego kościoła.<br> {{tab}}Przypadek posłużył mu pomyślnie w tym razie. Na jednym z domów przy ulicy Castelane spostrzegł na bramie tablicę z napisem oznajmującym o kilku mieszkaniach do wynajęcia.<br> {{tab}}Ulica ta jako niezbyt ludna, i nieposiadająca mieszkań podejrzanych, zdawała się być odpowiednią. Dom wydał mu się być spokojnym, i jak nazywają Anglicy „szanownym“.<br> {{tab}}Wszedł więc tam, żądając bliższych objaśnień od odźwiernego.<br> {{tab}}— Czy pan sam dla siebie poszukuje mieszkania? zapytał go tenże.<br> {{tab}}— Tak, dla siebie.<br> {{tab}}— W takim razie mamy mieszkanie w antresoli, złożone z trzech pokoi, bardzo wygodne, które jestem pewien, że się panu podoba. Moja żona mogłaby panu uprzątać i posługiwać, jeśli pan zechce.<br> {{tab}}— Zgadzam się na to. Zobaczmy ową antresole odrzekł San-Rémo.<br> {{tab}}Mieszkanie to składało się z przedpokoju, saloniku <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-137" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/141"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/141|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/141{{!}}{{#if:V-137|V-137|Ξ}}]]|V-137}}'''<nowiki>]</nowiki></span>i sypialni. Maleńki ten lokal niski, nieco ciemny, tworzył dość brzydką całość.<br> {{tab}}— Jakaż cena tego mieszkania? zapytał Andrzej po obejrzeniu.<br> {{tab}}— Tysiąc franków, jeżeli za kontraktem półrocznym albo kwartalnym, zaś tysiąc dwieście, jeśli zapłata miesięczna bez kontraktu.<br> {{tab}}— Wynajmę miesięcznie. Nazywam się Andrzej Bernard, rzekł markiz, mieszkam w Saint-Germain. W Paryżu radbym mieć tylko małe mieszkanie do którego czasami mógłbym zajechać. Jutro tapicer mój zajmie się wewnętrznem urządzeniem, i wprowadzi tu meble. Oto dwa luidory na zadatek, a trzeci na piwo dla ciebie.<br> {{tab}}— Dziękuję jasnemu panu! zawołał odźwierny. Jesteś pan odkąd jak gdyby we własnym swym domu, i wprowadzić się możesz skoro się podoba.<br> {{tab}}Urządzając swoje mieszkanie przy ulicy de Boulogne, San-Rémo zapłacił za wszystkie meble do tegoż gotówką, ztąd liczył, że w razie potrzeby znajdzie nieograniczony kredyt u swego tapicera, i nie tracąc czasu udał się na bulwar Haussmana, gdzie tapicer nazwiskiem Sylvain miał obszerne swe składy, i zażądał od tegoż wspaniałego umeblowania i udekorowania wynajętego lokalu.<br> {{tab}}W Paryżu wiedzą dokładnie o finansowem położeniu każdej osobistości należącej do wyższych sfer towarzyskich. Być może, że ów pan Sylvain zasłyszał coś o pieniężnych kłopotach swojego klienta. A może wiedział, że komornicy dzwonili już niejednokrotnie do drzwi jego mieszkania, to też na żądanie kredytu przez Andrzeja odpowiedział:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-138" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/142"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/142|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/142{{!}}{{#if:V-138|V-138|Ξ}}]]|V-138}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Będzie to kosztowało do dziesięciu tysięcy franków. Ufam niezachwianie w punktualność pana markiza. ale dziś interesa idą nam tak ciężko! Ogólna prawie stagnacja! Bankierowie trzymają kasy zamknięte; pieniądz coraz trudniejszym się staje. Ja sam nie mając otwartego kredytu muszę być nader oględnym w udzielaniu go innym. Jakąż kwotę mógłby mi pan markiz dziś wypłacić?<br> {{tab}}— Żadnej obecnie. Z dniem pierwszym przyszłego miesiąca będę panu płacił miesięcznie po tysiąc franków.<br> {{tab}}— Na takich warunkach uważam interes ten dla siebie za niemożebny, odparł przemysłowiec. Odrazu panu markizowi wyjaśnię na czem mógłbym poprzestać, chcąc nadal zjednać sobie pańskie względy. Pięć tysięcy franków zaraz, gotówka; a reszta w ratach trzy lub czteromiesięcznych.<br> {{tab}}— Ostateczna to propozycja z pańskiej strony?<br> {{tab}}— Ostateczna, panie markizie. Pragnąłbym większą panu uczynić dogodność i oddać się na pańskie usługi, ale widzi Bóg, niemogę, będąc sam bardzo ścieśnionym.<br> {{tab}}— Weź pan potrzebne miary na rozległość lokalu wyrzekł San-Rémo po chwili. Za godzinę przyniosę panu żądane pięć tysięcy franków, lub też zupełnie wyrzeknę się tego umeblowania.<br> {{tab}}Andrzej wsiadłszy do kabrjoletu kazał się wieść na ulicę św. Łazarza do pana Croix-Dieu.<br> {{tab}}Filip, jak wiadomo czytelnikom, z niewyczerpaną a trudną do wytłómaczenia skwapliwością, ofiarował się być bankierem Andrzeja od chwili, gdy temuż wypłata owej tajemniczej pensji po sześć tysięcy franków {{pp|mie|sięcznie}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-139" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/143"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/143|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/143{{!}}{{#if:V-139|V-139|Ξ}}]]|V-139}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|mie|sięcznie}} nagle wstrzymaną została za pośrednictwem notarjusza pana M. F., z ulicy Belle-chasse.<br> {{tab}}Jakim sposobem San-Rémo, którego delikatność i wrodzoną prawość charakteru tak dobrze znamy, przyjmował tak znaczne zaliczki, których udzielania nic nie usprawiedliwiało i których prawdopodobnie nigdy zwrócić niemógl? Dlaczego sam w obec siebie uniewinniał O o to dziwne położenie człowieka, żyjącego wystawnie kosztem drugiego, któremu nie był ani bliskim ani dalekim nawet krewnym?<br> {{tab}}Dla usprawiedliwienia postępowania młodzieńca, musimy przywieść na jego korzyść pewne łagodzące okoliczności.<br> {{tab}}Najprzód i przedewszystkiem on kochał gorąco a zatopiony wyłącznie w tej swojej miłości, zbyt mało zwracał uwagi na szczegóły życia materjalnego. Poniżyć się w oczach Herminii, nie mogąc się ukazać przed tą milionerką w blaskach człowieka bogatego, byłoby dla niego upokorzeniem do niezniesienia. Dzięki wspaniałomyślności barona, położenie Andrzeja nie zmieniło się wcale, pozory elegancji i zbytku też same pozostały. Któżby więc na miejscu młodzieńca zdobył się na heroizm odtrącenia tej dłoni, która byt jego podtrzymywała?<br> {{tab}}Zresztą baron powtarzał mu tyle kroć razy: „Jestem bogaty. Nie mam rodziny. Na tym świecie dla nikogo nie czuje takiego przywiązania jak dla ciebie“, że w końcu Andrzej wyrobił sobie przekonanie, iż Filip widzi w nim przyszłego swego spadkobiercę, i pomiecioną hojność uważał pod pewnym względem jako <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-140" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/144"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/144|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/144{{!}}{{#if:V-140|V-140|Ξ}}]]|V-140}}'''<nowiki>]</nowiki></span>zaliczenia dawane mu na rachunek tej przyszłej sukcesji.<br> {{tab}}Obecnie udawał się on na ulicę św. Łazarza nie bez pewnego jakiegoś instynktownego wstrętu, musiał to jednakże uczynić nie widząc innego środka wyjścia ze swego bardzo przykrego położenia, nie wątpiąc, iż ów straszny jego przyjaciel przyjdzie mu znowu w pomoc ze zwykłą sobie uprzejmością.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIII.|po=12px}} {{tab}}Croix-Dieu znajdował się właśnie u siebie w domu.<br> {{tab}}— Mogęż uwierzyć mym oczom? zawołał widząc wchodzącego Andrzeja, tyżeś to mój chłopcze? Tem więcej cieszę się z twego przybycia, iż tak rzadko teraz widzieć cię można.<br> {{tab}}— Wstydzę się przyznać kochany baronie, odrzekł San-Rémo pragnąc ukryć swoje zakłopotanie, że dzisiejsza moja wizyta nie jest bez celu.<br> {{tab}}— Jakiekolwiek bądź powody sprowadzają cię do mnie, odparł Croix-Dieu, witam cię najserdeczniej. Jeżeli mnie potrzebujesz w czem bądź, tem lepiej.<br> {{tab}}— Przychodzę prosić o pewną przysługę.<br> {{tab}}— Jeżeli tylko jest w mej mocy uczynić coś dla ciebie, uczynię. Mow więc o co idzie?<br> {{tab}}— O kwestję pieniężną.<br> {{tab}}— Do czarta! Źle tym razem trafiłeś. Szalona chęć mnie wczoraj ogarnęła założyć bank u hrabiny de Tréjan. Nieprzyjazna karta ścigała mnie bez litości. Bądź co bądź, zobaczymy. Jak dużej potrzebujesz kwoty pieniędzy?<br> {{tab}}— Pięciu tysięcy franków.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-141" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/145"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/145|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/145{{!}}{{#if:V-141|V-141|Ξ}}]]|V-141}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Drobnostka! Fraszka ta jednak wobec mojej wczorajszej nieszczęśliwej gry w bakarata większą jest niż się wydaje. Nie obawiaj się jednak; w kłopotach cię nie pozostawię. Lecz pozwól mi zadać sobie kilka zapytań, nie przez próżną ciekawość, ale dla łatwiejszego przyjścia ci z pomocą. Przedewszystkiem więc powiedz mi czy tu chodzi o jaki dług honorowy? Przegrałeś co w karty?<br> {{tab}}— Wszak wiesz baronie że nie gram.<br> {{tab}}— Zkąd więc ta nagła potrzeba?<br> {{tab}}— Kochany baronie, wyszepnął stłumionym głosem młodzieniec, powiem ci szczerze, otwarcie.<br> {{tab}}— Skłamie napewno, pomyślał Croix-Dieu. Poczem dodał głośno: Mów, słucham cię.<br> {{tab}}— Wszak radziłeś mi sam, zaczął Andrzej, ażebym szukał rozrywek. Otóż korzystając z rad twoich jestem na drodze znalezienia tego lekarstwa.<br> {{tab}}— Pocieszająca wiadomość! Kobietę chcesz wyleczyć kobietą. Miłość miłością.<br> {{tab}}— Jeżeli nie miłością, to choć chwilowym kaprysem, odrzekł San-Rémo rumieniąc się pomimowolnie, zdawało mu się bowiem, że mówiąc w ten sposób wypiera się Herminii, że bluźni przeciw niej. Pewna, bardzo piękna kobieta, okazuje mi wiele życzliwości, należąc jednak do wyższych sfer towarzystwa, potrzebuje zważać na wiele. U siebie przyjmować mnie nie może. U mnie bywać jej niepodobna; musimy się więc spotykać w jakiem oznaczonem miejscu.<br> {{tab}}— Rozumiem, odpowiedział Croix-Dieu. Idzie więc o urządzenie w jakiej oddalonej części miasta małego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-142" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/146"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/146|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/146{{!}}{{#if:V-142|V-142|Ξ}}]]|V-142}}'''<nowiki>]</nowiki></span>tajemniczego raju, w którym moglibyście ukryć swe szczęście? A jako człowiek z gustem wykształconym, pełen delikatnego uczucia, radbyś wznieść świątynię godną twego bóstwa. Tymczasem twój tapicer wyrachowany rzemieślnik, nie pojmujący wznioślejszych aspiracji, odmawia ci potrzebnego na to kredytu. Czy odgadłem?<br> {{tab}}— W zupełności.<br> {{tab}}— Widzisz więc, jak moje przewidywania w porę przychodzą. Dzięki mej niedyskrecji a twojej otwartości, wszystko da się łatwo pokonać, żadna przeszkoda do zwalczenia nie pozostanie. Będziesz miał gdzie przyjąć swoją nieznaną Cyrcę, i ja nie będę potrzebował wyzuwać się z tej reszty pieniędzy, jaka na moje wydatki jest mi niezbędnie potrzebną. Napiszę parę słów do mego tapicera. Oddam go pod twoje rozkazy, otwierając ci u mego kredyt nieograniczony. Jest to znakomity fachowiec w swej sztuce, dbałby o moje względy. Zaręczam że ci tak dobrze usłuży jak mnie samemu.<br> {{tab}}— W jakich słowach mam ci podziękować za tyle dobroci baronie? szepnął z wzruszeniem San-Rémo.<br> {{tab}}— Będąc szczęśliwym Andrzeju. Wszak wiesz, że podzielam tak twe radości jak smutki. Czyliż nie jestem jakoby ojcem dla ciebie?<br> {{tab}}San-Rémo uszczęśliwiony taką dobrocią serca i dowodami wysokiej dla siebie życzliwości barona, pojechał uprzedzić Sylvain’a, że już traktować z nim nie będzie, i udał się do tapicera Filipa Croix-Dieu, którego zabrawszy z sobą na ulice Castelane i dawszy mu polecenia względem przyozdobienia mieszkania, otrzymał <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-143" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/147"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/147|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/147{{!}}{{#if:V-143|V-143|Ξ}}]]|V-143}}'''<nowiki>]</nowiki></span>od niego przyrzeczenie, że nazajutrz na godzinę dziesiątą wieczorem wszystko gotowem będzie.<br> {{tab}}Przybywszy nazajutrz o oznaczonej godzinie, Andrzej uczuł się być całkowicie zadowolonym, jak człowiek, którego marzenia nie tylko ziszczone ale przewyższonemi zostały.<br> {{tab}}Nie będziemy opisywali szczegółów tego czarującego schronienia, zapewniając iż było to gniazdo urocze, godne przyjęcia Herminii. {{***}} {{tab}}W dniu oznaczonym, o wpół do pierwszej w południe, Andrzej wszedł do kościoła, gdzie pani de Grandlieu przybyć przyrzekła o pierwszej godzinie.<br> {{tab}}Herminia równie jak Andrzej przybyła przed oznaczoną godziną.<br> {{tab}}Ubrana czarno, z zapuszczonym na twarz gęstym welonem, klęczała kornie w jednej z ubocznych kaplic świątyni.<br> {{tab}}Andrzej poznał z daleka, czyli raczej odgadł w owej ze skruchą pochylonej kobiecie Herminię. Niewysłowiona radość go ogarnęła.<br> {{tab}}— Ona więc przyszła! Wiedział że przyjdzie. Przyrzekła mu to. Nie wątpił. A jednak aż do tej chwili w owo tak wielkie szczęście lękał się uwierzyć.<br> {{tab}}Zbliżył się do kaplicy, lecz w chwili, gdy miał przestąpić otwartą kratę żelazną, zatrzymał się przypomniawszy słowa Herminii: „Nie mów do mnie w kościele! Sklepienie świątyni zapadłoby się nad nami!“<br> {{tab}}Cofnął się zatem.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-144" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/148"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/148|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/148{{!}}{{#if:V-144|V-144|Ξ}}]]|V-144}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Pani de Grandlieu ujrzała go wtedy, i jakby uderzona w serce prądem elektrycznym, nagle zadrżała.<br> {{tab}}Pochyliła na stopniach ołtarza ukorzone czoło i wsparłszy je na obu dłoniach, łkała przez kilka minut.<br> {{tab}}Andrzej spostrzegłszy ją drżącą, we łzach pogrążoną, uląkł się owej rozpaczy. Kto wie, pomyślał, czyli ów żal głęboki nie otworzy pomiędzy nim a ukochaną nowej przepaści, tym razem nie dającej się już przebyć.<br> {{tab}}Nie! pani de Grandlieu nie myślała cofnąć się teraz. Człowiek, który odtąd był panem jej duszy, ów człowiek powiedział: „Jeżeli nie podasz mi ręki do podźwignienia ciężaru życia, odbiorę je sobie!“ Więcej zatem teraz niż kiedykolwiek pragnęła go ocalić.<br> {{tab}}Biedna istota usiłowała błagać dla siebie przebaczenia Bożego, a w swojem pomieszaniu dochodzącem niemal do obłąkania nie znajdowała odpowiednich ku temu wyrazów.<br> {{tab}}Znękana, złamana bólem, lecz niezachwiana w postanowieniu, podniosła się zwolna.<br> {{tab}}Andrzej oparty dotąd o najbliższy filar, opuścił to miejsce. Herminia za nim postępowała, zapuściwszy na twarz gęstą koronkową woalkę.<br> {{tab}}Tak idąc za sobą, wyszli oboje z kościoła.<br> {{tab}}Minąwszy plac przed kościołem, San-Rémo zwrócił się ku ulicy Castelane. Zbiżając się do znanego nam domu, obejrzał się pragnąc zobaczyć czy pani de Grandlieu nie straciła go z oczu.<br> {{tab}}Szła w oddaleniu o kilka kroków od niego, wszakże jej ruchy niepewne, powolne, nacechowane wyczerpaniem, zdradzały kompletny brak sił. Jedna minuta {{pp|dłu|żej}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-145" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/149"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/149|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/149{{!}}{{#if:V-145|V-145|Ξ}}]]|V-145}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|dłu|żej}}, a nieszczęśliwa byłaby upadła na bruk ulicy. Spostrzegłszy to Andrzej, podbiegł szybko i podał jej rękę, której nic nie mówiąc rozpaczliwie się uchwyciła.<br> {{tab}}Zbliżywszy się do domu, weszli w głąb jego, zaledwie jednak Herminia dotknęła stopą kamiennej posadzki sieni, grożące jej już od kilku chwil omdlenie, ostatecznie nią zawładnęło.<br> {{tab}}Zachwiała się upadając.<br> {{tab}}San-Rémo zaledwie zdołał podtrzymać ją i pochwycić w ramiona. Unosząc drogi ów ciężar, wbiegł z nim na schody, i w kilku poskokach znalazł się przed drzwiami przygotowanego na ową schadzkę mieszkania. Odemknął drzwi z pośpiechem, a zamknąwszy je na klucz za sobą, złożył Herminię na miękkiej kanapie.<br> {{tab}}Wicehrabina pozostawała bez znaku życia. Piękne jej oblicze dorównywało bladością twarzy wykutej z kararyjskiego marmuru. Wszystka młoda i czysta krew uszła z jej lica, spłynąwszy do serca. Opuszczone powieki w połowie tylko zasłaniały źrenice, z pod których matowe białka oczu dziwnie odbijały od ciemnych rzęs Herminii.<br> {{tab}}San-Rémo drżał z przerażenia i trwogi.<br> {{tab}}— Ach! gdyby ona umarła? wołał rozpaczliwie. I w tejże samej chwili dodał z rodzajem dzikiej radości: Pospieszę za nią natychmiast! Rozdzieleni w życiu, połączymy się po śmierci!<br> {{tab}}Pani de Grandlieu jednak nie umarła. Zrazu leciuchny, następnie coraz żywszy odcień różanej krasy zabarwiał jej śmiertelnie blade oblicze.<br> {{tab}}Powieki przymkniętych oczu młodej kobiety drgać <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-146" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/150"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/150|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/150{{!}}{{#if:V-146|V-146|Ξ}}]]|V-146}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nieznacznie poczęły, całe jej ciało dotąd bezwładne wstrząsnęło się nagle, i otwarte w końcu źrenice padły zdumione na Andrzeja, który upojony miłością, drżący ze wzruszenia, klęczał u stóp jej, okrywając drobne raczki ukochanej gorącemi, lecz pelnemi poszanowania pocałunkami. Radosne jego upojenie było tak wielkiem i czystem, że ani na chwilę nie pomyślał o jakiej bądź zmianie tego szlachetnego uczucia.<br> {{tab}}Wicehrabina uśmiechnąwszy się tkliwie lecz smutno, usiłowała uwolnić swe ręce z dłoni młodzieńca.<br> {{tab}}— A więc, wyszepnęła głosem złamanym, a więc to prawda. Ja jestem u ciebie?<br> {{tab}}— Żałujesz żeś tu przybyła? pytał żywo Andrzej. Sądzisz mnie niegodnym owej miłości i zaufania jakiego dowody dajesz mi dzisiaj?<br> {{tab}}— Wiesz dobrze do jakiego stopnia ufam ci, odpowiedziała Herminia. Gdybym wątpiła o terb cośkolwiek, czyliżbym się tu znajdowała?<br> {{tab}}— Wszakże mnie kochasz, nieprawdaż? szeptał młodzieniec wpatrując się w nią z upojeniem.<br> {{tab}}— Wiesz o tem tak dobrze. Dla czego więc pytasz mnie o to?<br> {{tab}}— Pragnę to posłyszeć z ust twoich.<br> {{tab}}— A więc, kocham cię, kocham! Ale wstań proszę, usiądź tu przy mnie.<br> {{tab}}Andrzej spełnił wolę proszącej.<br> {{tab}}— Herminio! mówił dalej, pozwól mi napowrót ująć twą rączkę.<br> {{tab}}San-Rméo uczuł tę rączkę maleńką, drżącą w swej dłoni jak uwięzione ptaszę.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-147" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/151"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/151|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/151{{!}}{{#if:V-147|V-147|Ξ}}]]|V-147}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Przez kilka sekund milczeli oboje siedząc tak blisko siebie, iż zdawało się im że w przyśpieszonem serc uderzeniu słyszą wzajemną rozmowę.<br> {{tab}}Wicehrabina pierwsza przerwała milczenie.<br> {{tab}}— Andrzeju! zaczęła jakież wyobrażenie o mnie powziąłeś przeczytawszy mój list?<br> {{tab}}— Uszczęśliwienie jakiego doznałem było tak wielkiem, żem w pierwszej chwili lękał się wierzyć ażeby ono rzeczywistem być mogło, i teraz nawet, patrząc na ciebie Herminio, trzymając twą rękę, zapytuję siebie czyli to nie sen, nie złuda?<br> {{tab}}— Nie uczułeś dla mnie pogardy?<br> {{tab}}— Czyż można gardzić tem kogo się ubóstwia?<br> {{tab}}— Okazałam się jednak zbyt słabą, nikczemną.<br> {{tab}}— Jesteś szlachetną! wzniosłą nad wyraz!<br> {{tab}}— Mówiłeś o śmierci, pragnęłam cię ocalić. Ta straszna groźba, jaka nakazywała mi o wszystkiem zapomnieć a jedynie myśleć o tobie, nie była próżnem z twej strony zagrożeniem, wszak prawda?<br> {{tab}}— Byłem gotów umrzeć, przysięgam! Żyć, nie widząc ciebie, żyć bez nadziei, wiesz dobrze, że to przechodziło me siły!<br> {{tab}}— W tem leży jedyne dla ranie usprawiedliwienie. Czyś pojął przynajmniej jak ciężko walczyłam, ile wycierpiałam?<br> {{tab}}— Pojąłem nadewszystko, że mnie kochasz, że przyjdziesz. Pisałaś mi, że jestem bezlitośnym, Bóg świadkiem, że nie uczyniłem tego przez żadne wstrętne samolubstwo, ale wiedziony siłą miłości, pragnąłem nią zatrzeć bolesne wspomnienia walk twoich i cierpień.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-148" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/152"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/152|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/152{{!}}{{#if:V-148|V-148|Ξ}}]]|V-148}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Pani de Grandlieu głęboko westchnęła.<br> {{tab}}— Istnieje w człowieku sumienie, odpowiedziała, któremu milczenia nakazać niepodobna. Istnieją zgryzoty, jakie zatrzeć trudno.<br> {{tab}}— Jak możesz mówić o zgryzotach i wyrzutach sumienia uwielbiana moja Horminio? zawołał San-Rémo. Czyliż kochając mnie popełniasz występek lub zbrodnię?<br> {{tab}}— Zbrodnię najhaniebniejszą ze wszystkich, bo zdradę!<br> {{tab}}— Lecz kogoż zdradzasz? Ten, którego szanujemy oboje, jest dla ciebie ojcem nie mężem. Za jego tkliwość odpłacasz mu przywiązaniem córki. Czegóż może żądać więcej?<br> {{tab}}— W dniu, w którym wobec Boga otrzymałam nazwisko jakie dziś noszę, przysięgłam. Popełniam krzywo-przysięztwo!<br> {{tab}}— Nie!.. po sto razy nie!.. ukochana!.. Przysięga obowiązuje natenczas, kiedy się jej ważność rozumie. Ty nie rozumiałaś ważności swojej przysięgi. Zaprzecz temu jeżeli możesz?<br> {{tab}}Herminia pochyliła głowę nieodpowiadając. Zuchwały sofizmat młodzieńca nie zdołał jej przekonać zupełnie, zachwiał ją jednak w jej zapatrywaniach.<br> {{tab}}— To prawda, szeptała bezwiednie, to prawda, ja jej dobrze nie rozumiałam.<br> {{tab}}Nastąpiło nowe milczenie, które i tym razem jak i poprzednio przerwała pani de Grandlieu.<br> {{tab}}— Na co się przydały te moje walki wyrzekła. Na co te moje trwogi i boleści? Walczyłam, a mimo to zwyciężoną zostałam. Potrzeba cię było ocalić, podać ci rękę, nie cofałam się przed tem. Przyrzekłam ci że <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-149" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/153"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/153|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/153{{!}}{{#if:V-149|V-149|Ξ}}]]|V-149}}'''<nowiki>]</nowiki></span>przybędę, i otóż jestem. Jestżeś zadowolonym? Radość sprawiona moją obecnością, czyliż dorówna ofierze jaką uczyniłam?<br> {{tab}}— Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć, wyszepnął Andrzej. Niema w mowie ludzkiej wyrazów na objawienie tego co uczuwam w tej chwili. Pragnąc to wszystko wytłumaczyć byłoby to unicestwić mą radość, moje upojenie. Ach! czy ty mnie pojmujesz Herminio?<br> {{tab}}— W zupełności.<br> {{tab}}— I otóż, mówił dalej młodzieniec drżącym z wzruszenia głosem, zaledwie ośmielam się zadać ci jedno zapytanie. Jestżeś Herminio szczęśliwą?<br> {{tab}}— Szczęśliwą? powtórzyła, od ciebie zależy ażebym była szczęśliwą.<br> {{tab}}— W jaki sposób?<br> {{tab}}— Kocham cię! oto cała moja zbrodnia. Nie chciałabym jednak wyrzec się tego występku, choćby za cenę oczyszczenia się z winy; ponieważ wtedy musiałabym przestać cię kochać. Ufam ci w zupełności wraz z nieograniczoną miłością, jaką uczuwam dla ciebie. Zatem od ciebie zależy oczyścić mnie we własnych mych oczach. Od ciebie zależy powrócenie mi tego szacunku siebie samej, jaki miałam niegdyś, a którego niestety dziś nie mam!<br> {{tab}}— Mów, mów Hermini! wołał z uniesieniem San-Rémo. Co czynić mam? Jestem gotowy, rozkazuj!<br> {{tab}}Wicehrabina się {{Korekta|zawachała|zawahała}}. Usta jej poruszały się, lecz nie wydając dźwięków. Pragnęła mówić, a słów nie odnajdowała. Wszakże miała dotknąć niezmiernie delikatnej, a może niebezpieczniejszej nad wszystko <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-150" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/154"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/154|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/154{{!}}{{#if:V-150|V-150|Ξ}}]]|V-150}}'''<nowiki>]</nowiki></span>kwestii. Pragnęła się uchronić od tych nieznanych a przeczuwanych niebezpieczeństw, a przygotowując się z niemi do walki, obawiała się zostać posądzoną, że one są jej zbyt dobrze znanemi. {{Korekta|Nareszsie|Nareszcie}} głosem tak cichym, iż ją zaledwie dosłyszeć było można, zapytała:<br> {{tab}}— Odkąd ty mnie kochasz Andrzeju?<br> {{tab}}— Od chwili w której cię po raz pierwszy ujrzałem. Nazywałaś się wtedy Herminią de Randal, i mogłaś mnie kochać swobodnie. Było to wieczorem, rok temu; na koncercie wśród Pól Elizejskich. Nie spojrzałaś nawet na mnie wtedy. Nie istniałem jeszcze naówczas dla ciebie.<br> {{tab}}— A wiedziałeś kto jestem?<br> {{tab}}— Nie; powiedziano mi o tem dopiero nazajutrz.<br> {{tab}}— Moglibyśmy się byli nigdy nie spotkać w tem życiu!<br> {{tab}}— To być nie mogło! zawołał młodzieniec.<br> {{tab}}— Być nie mogło, dla czego?<br> {{tab}}— Dla tego, że wszystkie istoty podlegają przeznaczeniu, którego ani własną wolą, ani wolą innych zmienić nie są w stanie. Od chwili naszego przyjścia na świat, było już napisanem, że my się poznać i pokochać musimy. Mogło to było nastąpić innego dnia, lecz spotkanie i zbliżenie się nasze zawsze by nastąpić musiało.<br> {{tab}}— Wierzysz więc że dusze nasze są sobie siostrzanemi duszami?<br> {{tab}}— Ja wierzę, że są sobie narzeczonemi; że Bóg stwarzając je postanowił, ażeby się spotkały i połączyły w jedność.<br> {{tab}}— Otóż ten ten związek dusz, który ty tak dobrze pojmujesz i tłumaczysz jest prawdziwem, i jedynem naszem szczęściem.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-151" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/155"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/155|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/155{{!}}{{#if:V-151|V-151|Ξ}}]]|V-151}}'''<nowiki>]</nowiki></span>— Nie, nie jedynem, jest jeszcze inne, rzekł Andrzej.{{tab}}<br> {{tab}}— Umiejmy na niem poprzestać, odparła Herminia. Złóżmy w owem serdecznem przywiązaniu całą rozkosz, całe {{Korekta|szcząście|szczęście}}. Dusze nasze zostaną połączonemi na wieki; lecz niech nie będzie innego związku pomiędzy nami, prócz tego jedynego świętego węzła. I jak mój mąż jest mi tylko ojcem, kochanek mój, ponieważ w tym razie wolno mi jest nazwać cię kochankiem, będzie tylko bratem dla mnie. Ja będę ci siostrą, najtkliwszą siostrą Andrzeju! Wszakże ty tego tylko pragniesz?<br> {{tab}}San-Rémo pochyliwszy głowę nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}Milczenie młodzieńca zaniepokoiło Herminię.<br> {{tab}}— Czemu nie odpowiadasz? zapytała łagodnie biorąc go za rękę. Miałżebyś nie uznawać słuszności w mych zapatrywaniach?<br> {{tab}}Andrzej milczał, bo w rzeczy samej nie podzielał przekonań wicehrabiny.<br> {{tab}}Pani de Grandlieu domyślała się mniej więcej co się działo w owem wzburzonem sercu młodzieńca, wróciła raz jeszcze do wszczętego przedmiotu rozmowy, i rozwijała go dalej z gorącem przekonaniem, i pokonywającą wymową, zapytując w końcu:<br> {{tab}}— Chcesz pozostać mi bratem?<br> {{tab}}Odrzekł z przekonaniem dorównywającem prawie przekonaniu wicehrabiny:<br> {{tab}}— Dobrze moja ubóstwiana! Wszystko czego ty żądasz, jest dla mnie świętością! Moje serce, moja dusza i życie są twojemi. Rozporządzaj mną według woli! Bądź siostrą dla mnie!<br> {{tab}}Dalsza rozmowa pomiędzy dwojgiem zakochanych, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-152" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/156"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/156|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/156{{!}}{{#if:V-152|V-152|Ξ}}]]|V-152}}'''<nowiki>]</nowiki></span>płynęła w sferach wyższego jeszcze platonizmu, gdy Herminia jak gdyby z roskosznego snu zbudzona spojrzała na zegarek.<br> {{tab}}— Bawię tu przeszło godzinę! zawołała z trwogą, wracać mi trzeba co prędzej.<br> {{tab}}— Lecz kiedy przybędziesz, pytał San-Rémo.<br> {{tab}}— Radabym odpowiedzieć ci „Jutro“. Czyż wiem jednakże czyli uskutecznić to będę mogła?<br> {{tab}}— Pomnij że ja żyć nie mogę nie widując ciebie.<br> {{tab}}— Dla tego też starać się będę byśmy jak najczęściej widywać się mogli. O! Andrzeju, będę tu często przychodziła, teraz, gdy cię poznałam tak dobrze, teraz gdy wiem że jesteś godzin być tak kochanym jak ja cię kochani i jak nawzajem chcę być przez ciebie kochaną, przychodzić będę bez obawy, i prawie bez wyrzutów sumienia.<br> {{tab}}— Jakim sposobem jednak zostanę o tem powiadomiony?<br> {{tab}}— Z rana, w tymże samym dniu otrzymasz list odemnie. Gdybym jednak z jakich nieprzewidzianych powodów przybyć nie mogła, nie będziesz wątpił o mnie, wszak prawda?.. ani się gniewał. Bądź proszę natenczas przekonanym, iż jakaś niezwalczona przeszkoda zatrzymała mnie w domu.<br> {{tab}}— Oczekiwać a cierpienie! niewidzieć cię, jakaż to męka! jakie cierpienie!<br> {{tab}}— Bądź pewnym, że i ja niemniej natenczas, a pocieszaj się przekonaniem, że żyję jedynie myślą o tobie, i że serce moje zawsze będę jest z tobą!<br> {{tab}}Oboje opuścili razem tajemniczy buduar, lecz w <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-153" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/157"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/157|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/157{{!}}{{#if:V-153|V-153|Ξ}}]]|V-153}}'''<nowiki>]</nowiki></span>chwili skoro zeszedłszy ze schodów w bramie się znajdowali, Andrzej zatrzymał swoją towarzyszkę.<br> {{tab}}— Zechciej zaczekać chwilę, rzekł do niej. Muszę się upewnić, czyli wyjść będziesz mogła bez obawy.<br> {{tab}}Herminia w sieni pozostała.<br> {{tab}}San-Rémo wyszedłszy na ulicę spojrzał do okoła.<br> {{tab}}— Nie ma żadnego niebezpieczeństwa, wyrzekł wracając. Pozwolisz abym ci towarzyszył?<br> {{tab}}— Nie!.. nie! zawołała z pośpiechem. Byłoby to szaleństwem! Na kobietę idącą samą w tak skromnem ubraniu, nikt nie zwróci uwagi. Przeciwnie zaś, twoja przy mnie obecność ściągnąć by mogła podejrzenie.<br> {{tab}}— Niech się tak stanie jak żądasz, rzekł Andrzej. Zegnaj i do prędkiego widzenia!<br> {{tab}}San-Rémo powrócił do buduaru i opuścił go dopiero po upływie kilku minut.<br> {{tab}}A jednak w chwili, gdy pani de Grandlieu lekkim, eleganckim swym chodem przesuwała się obok stojącego w pobliżu powozu, uchyliło się jedno z oszklonych okien jego, a z po za tegoż wyjrzało za nią dwoje ciekawych, szyderczym wyrazem przeszywających oczu.<br> {{tab}}Owym ukrywającym się szpiegiem w głębi powozu był baron de Croix-Dieu, który pragnął przekonać się naocznie o całym przebiegu tej sprawy. Gdy Herminia zmieniła kierunek drogi na rogu ulicy Castellane Filip zawołał na woźnicę:<br> {{tab}}— Ulica Caumartin. Jedź!<br> {{tab}}Udawał się on do Oktawiusza Gavard, gdzie i my za nim pójdziemy.<br> {{tab}}Niechcąc zaś cofać się w opowiadaniu, nadmieniamy <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-154" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/158"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/158|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/158{{!}}{{#if:V-154|V-154|Ξ}}]]|V-154}}'''<nowiki>]</nowiki></span>w krótkości czytelnikom, że nazajutrz po widzeniu się Herminii z Andrzejem, młodzieniec otrzymał długi list od pani de Grandlieu.<br> {{tab}}Herminią wysławiała go w tym liście, za jego w dniu poprzednim postępowanie. Pisała, że dumną jest z niego, dodając, że ów wysoki szacunek tak dla niej, jak i zaprzysiężonej przez nią wiary; szacunek, jakiego złożył dowody, zwiększa po stokroć razy uczucie miłości. jakie ona dla niego zachowuje.<br> {{tab}}Wszystko to było nader pięknem, lecz przybywało nie w porę i chybiało celu. Ów związek dusz wydawał mu się być jakąś chorobliwą mrzonką, czemś dziwacznem, i nie przyznawał racji bytu owej egzaltacji młodej kobiety.<br> {{tab}}Połączmy się jednak z panem de Croix-Dieu, którego opuściliśmy w chwili gdy jechał na ulicę Caumartin.<br> {{tab}}— Twój młody pan jest w domu Dominiku? pytał Filip otwierającego drzwi lokaja.<br> {{tab}}— Jest panie baronie.<br> {{tab}}— Zamelduj mnie Dominiku.<br> {{tab}}Służący pospieszył spełnić polecenie.<br> {{tab}}— Tyżeś to baronie? zawołał Gavard ściskając rękę wchodzącego.<br> {{tab}}— O tobie by to raczej powiedzieć było można, rzekł Croix-Dieu. Od pewnego czasu nigdzie spotkać się z tobą niepodobna.<br> {{tab}}— Bo w rzeczy samej nigdzie nie bywam, rzekł śmiejąc się Oktawiusz.<br> {{tab}}— Cóż więc robisz? Gdzie czas przepędzasz?<br> {{tab}}— Jestem najszczęśliwszym znajdując się z Diną.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-155" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/159"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/159|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/159{{!}}{{#if:V-155|V-155|Ξ}}]]|V-155}}'''<nowiki>]</nowiki></span>— Zawsze z tą Diną!<br> {{tab}}— Tak, teraz i nadal baronie! odparł Gavard. Pozwól sobie jednak zrobić tę małą uwagę, iż zobowiążesz mnie bardzo, gdy raczysz mniej lekceważąco wyrażać się o osobie, którą nad wszystko kocham i szanuję.<br> {{tab}}— Ha! ha! szanujesz więc teraz swoje kochanki? zaśmiał się Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Mówiłem ci już niejednokrotnie baronie, że Dinah Bluet nic jest kochanką za pieniądze, zawołał Oktawiusz z podrażnieniem.<br> {{tab}}— Mówiłeś, lecz nie wierzyłem i nie wierzę temu.<br> {{tab}}— Daję ci na to słowo honoru! Czy jeszcze wątpisz webec tego?<br> {{tab}}— Wątpić mi nie wypada. Pozostaw mi wszakże moje przekonania. Powiedz mi jednak, dodał ów chytry opiekun, do czego cię doprowadzi ta twoja platoniczna miłość? Co robisz przebywając po całych godzinach z ową świetną gwiazdą, tak pod względem talentu, jak i swej niezachwianej cnoty?<br> {{tab}}— Chcesz wiedzieć co robię i robić zamierzam przebywając z nią razem? Kochając głęboko i będąc wzajem kochanym, zaślubia się uczciwą dziewczynę; tak działać powinien mężczyzna z sercem, rozumem i honorem!<br> {{tab}}Filip zaczął się śmiać głośno.<br> {{tab}}— Z czego się śmiejesz? zawołał żywo Oktawiusz.<br> {{tab}}— Otóż więc śmieję się mój chłopcze z twego arcykomicznego położenia.<br> {{tab}}— Komicznego, w czem takiem?<br> {{tab}}— Sądzisz więc że twoja matka zgodzi się chętnie na ów piękny projekt małżeństwa?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-156" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/160"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/160|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/160{{!}}{{#if:V-156|V-156|Ξ}}]]|V-156}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Wcale w to nie wierzę. Obejdę się bez jej zezwolenia. Mama wyprawia mi co rano i wieczór najhaniebniejsze sceny, widząc że jestem zakochany na serjo.<br> {{tab}}— Źle czyni, przyznaję, odparł Croix-Dieu, bo na cóż się zresztą to przyda? Kobiety jednak łatwo dają się owładnąć podrażnieniu. Pomówmy z sobą spokojnie. Powiedz mi jakie są twe plany? Wobec oporu, co nadal zrobić zamierzasz?<br> {{tab}}— Obejdę się bez niej, jak ci to mówiłem.<br> {{tab}}— Jakim sposobem?<br> {{tab}}— Jestem bogatym. Nie zależę od nikogo. Poślę kochanej mamie „pełne uszanowania wezwanie urzędowe“ i rzecz skończona!<br> {{tab}}— I kiedyż to zamyślasz uczynić?<br> {{tab}}— Natychmiast po dojściu do pełnoletności.<br> {{tab}}— To znaczy?<br> {{tab}}— Za pięć miesięcy. Czas prędko uchodzi.<br> {{tab}}— Mój kochany, odparł Croix-Dieu poważnie, ty, któryś tak gruntownie zbadał przepisy testamentowe, pragnąc przed owym pojedynkiem zapisać pannie Dinie Bluet kapitały, jakiemi pomimo małoletności mogłeś rozporządzać, zapomniałeś przejrzeć w kodeksie przepisów o małżeństwie. Krótki ich przegląd otworzyłby ci nowe a nader ciekawe szczegóły w tej sprawie.<br> {{tab}}— Cóż jest w tym kodeksie?<br> {{tab}}— Jest to: „Rozdział I. Artykuł 148, który tak mówi: Młodzieniec, który nie doszedł skończonych dwudziestu pięciu lat wieku, nie może zawierać małżeństwa bez rodzicielskiego zezwolenia“. A dalej: Artykuł 152: „Od pełnoletności oznaczonej artykułem 148, aż do {{pp|ukoń|czonych}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-157" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/161"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/161|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/161{{!}}{{#if:V-157|V-157|Ξ}}]]|V-157}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|ukoń|czonych}} lat trzydziestu wieku, akt przepisany artykułem 151, na mocy którego może być udzielone zezwolenie na małżeństwo, ma być ponawianym dwukrotnie, z miesiąca na miesiąc, po trzeciem ponowieniu aktu, można przystąpić do zawarcia małżeństwa“.<br> {{tab}}— Znajduje się to w kodeksie?<br> {{tab}}— Na dowód tekst ci cytuję. Za pięć miesięcy ukończysz dwadzieścia jeden lat wieku; dodajmy do tego lat cztery potrzebne dla dojścia do zupełnej pełnoletności i trzy miesiące niezbędne do wprowadzenia w wykonanie twych wezwań urzędowych, a odnajdziemy cyfrę ogólną lat czterech, ośmiu miesięcy i dni około sto siedemnastu, jakich ci będzie potrzeba, ażeby zmienić pannę Dinę Bluet w panią Oktawiuszową Gavard.<br> {{tab}}Oktawiusz zmięszany milczał. Croix-Dieu mówił dalej:<br> {{tab}}— Powtarzam, że twoja matka źle czyni niepokojąc się o to i irytując. Niepotrzebnie drażni tem swoje nerwy. Zanim nadejdzie ów termin w którym popełnisz szaleństwo o jakiem dziś marzysz, zmienisz swoje zamiary, i owe skrzydła anielskie jakiemi twoja fantazja przystraja ramiona panny Bluet, utracą swe piórka świetlane jedno po drugiem.<br> {{tab}}— Tak sądzisz baronie? pytał Oktawiusz.<br> {{tab}}— Jestem najmocniej o tem przekonany!<br> {{tab}}— To się grubo mylisz.. Wszystko to coś mi przytoczył z kodeksu, do najwyższego stopnia mnie gniewa! Uważam, że niezmiernie głupie to prawo. Bądź co bądź nie zmieni ono w niczem mego postanowienia, bo to postanowienie jest niezachwianem.<br> {{tab}}— Cóż więc uczynisz?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-158" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/162"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/162|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/162{{!}}{{#if:V-158|V-158|Ξ}}]]|V-158}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Będę czekał. Mam dosyć czasu przed sobą. Jestem młody, a Dinah jest jeszcze prawie dzieckiem. Czekać więc możemy oboje. Będę ją kochał więcej niż dotąd. Kochać ją będę jak moje bóstwo, jak mój skarb jedyny, kochać będę ze czcią na jaką ona zasługuje, i to wystarczy do mojego szczęścia. Ty się śmiejesz z moich uniesień baronie, według ciebie, są one głupiemi. Ha! co się komu podoba. Zostańmy przy swoich zapatrywaniach.<br> {{tab}}— Zapewne, to będzie najlepiej, odparł Croix-Dieu, widzę bowiem iż na tym punkcie już się nie porozumiemy.<br> {{tab}}— Ale, zagadnął Oktawiusz, zmieniając przedmiot rozmowy, oddawna już miałem zapytać cię o tego rębacza z którym się pojedynkowałem, a któremu, dzięki talizmanowi mej ukochanej Diny, tak dzielnie moją szpadą rozplatałem piersi.<br> {{tab}}— Można tysiąc przeciw jednemu postawić że umarł, i dawno już pogrzebany. Doktór uważał go za straconego, wszak to pamiętasz zapewne?<br> {{tab}}— Tak, ale i najbieglejsi lekarze mylą się niekiedy.<br> {{tab}}— Zdarza się to. Lecz cóż ci na tem zależy?<br> {{tab}}— Wszak jest zwyczajem dowiadywać się o zdrowiu rannego przeciwnika?<br> {{tab}}— Więc dobrze. Zapisałem sobie gdzieś adres jego mieszkania, skoro go odszukam poślę dowiedzieć się, i powiadomię cię o tem.<br> {{tab}}— Proszę cię, zrób to baronie.<br> {{tab}}W kilka minut później Croix-Dieu pożegnawszy Oktawiusza udał się do pani Gavard, dokąd mu już towarzyszyć nie będziemy.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-159" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/163"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/163|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/163{{!}}{{#if:V-159|V-159|Ξ}}]]|V-159}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}W czasie wyż przywiedzionej przez nas rozmowy, Filip znalazł sposobność zbliżenia się do jednej z szufladek biurka, i rozmawiając z młodym swym przyjacielem, oparł się plecami o ten sprzęt niby z niechcenia. Lewą ręką w tył założoną, w której trzymał gałkę z wosku, udało mu się bez zwrócenia uwagi odcisnąć kształt zamku.<br> {{tab}}Jeden i tenże sam klucz otwiera! wszystkie szuflady, a w jednej z nich, przypominamy to czytelnikom, znajdował się testament, mocą którego Oktawiusz ustanowił Dinę Bluet wyłączną spadkobierczynią swoich rozporządzanych milionów. {{***}} {{tab}}Wejdźmy do skromnego mieszkania na czwartem piętrze, przy ulicy du Temple, gdzie Dinah Bluet żyła szczęśliwa kochając z całej duszy Oktawiusza, wszak teraz jak i poprzednio nic nie przyjmując od niego prócz serca, starała się wystarczyć na własne wydatki skromną swą pensją teatralną.<br> {{tab}}Młoda artystka w tym czasie nie występowała na scenie, ale pomimo to, od godziny jedenastej do czwartej odbywała próby z pewnej nowej sztuki, którą za dni kilka po raz pierwszy miano przedstawić.<br> {{tab}}Wróciwszy o czwartej do domu, powtarzała jeszcze swą rolę, czekając dopóki gospodyni nie przyśle jej skromnego obiadu co zwykle następowało w kilka minut po piątej.<br> {{tab}}Skwarne sierpniowe słońce dopiekało niemiłosiernie dnia tego, dusząc nieznośnym żarem, i mimo że okno <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-160" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/164"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/164|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/164{{!}}{{#if:V-160|V-160|Ξ}}]]|V-160}}'''<nowiki>]</nowiki></span>było otwarte, w maleńkim tym pokoiku napełnionym wonią wielkiego bukietu z róż, przyniesionym dnia poprzedniego przez Oktawiusza, oddychać trudno było.<br> {{tab}}Dinah jakkolwiek w lekką suknię ubrana, czuła nieznośny ów upał, zajęta wszakże swą rolą, uśmiechała się pod wrażeniem jakiejś radosnej myśli.<br> {{tab}}Nagle zadrżała.<br> {{tab}}Ktoś lekko do drzwi zapukał, ale nie był to sposób w jaki jej miły gość, Oktawiusz, zwykł był oznajmiać swoje przybycie.<br> {{tab}}Dziewczę podniosło się, i uchylając w połowie drzwi, wyjrzała, gotowa je zamknąć na widok jakiej natrętnej, lub podejrzanej postaci. Z wielkiem zdziwieniem ujrzała na progu zakonnicę, siostrę miłosierdzia stojącą ze złożonemi rękoma, oczyma w ziemię spuszczonemi.<br> {{tab}}— Szukam panny Diny Bluet, rzekła przybyła. Wskazano mi to piętro, i te drzwi, proszę mi więc łaskawie powiedzieć czy pani jesteś osobą do której przychodzę?<br> {{tab}}— Ja jestem Diną Bluet.<br> {{tab}}— Pragnęłabym z panią pomówić przez krótką chwilę.<br> {{tab}}— Proszę, racz siostro wejść do mnie.<br> {{tab}}Zakonnica wszedłszy, usiadła na najbliższem krześle.<br> {{tab}}Dziewczę popatrzywszy na nią ciekawie usiadło; a gdy zakonnica przebierając paciorki wiszącego u pasa różańca, nic nie mówiła. Dinah ozwała się pierwsza.<br> {{tab}}— Przyjemną jest mi nad wyraz wizyta siostry, jakikolwiek bądź powód jej być może. Ponieważ jednak tego powodu odgadnąć nie jestem w stanie, pozwól więc siostro zapytać o niego.<br> {{tab}}— Przechodzę tu, rzekła nareszcie owa pobożna {{pp|o|soba}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-161" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/165"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/165|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/165{{!}}{{#if:V-161|V-161|Ξ}}]]|V-161}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|o|soba}}, w niezmiernie trudnem posłannictwie. Ważna jedynie okoliczność, najświętszy obowiązek, mogły mnie tylko ośmielić do zamącenia spokoju pani. Nie mogłam jednak postąpić inaczej; sama pani przekonasz się o tem i usprawiedliwisz mnie, mam nadzieję.<br> {{tab}}Po tych słowach Dinah uczuła trwogę w ściśnionem sercu.<br> {{tab}}— Przybywam do ciebie me dziecię z polecenia twej ciotki.<br> {{tab}}Dinah zadrżała zerwawszy się z krzesła:<br> {{tab}}— Czegóż ta kobieta chce odemnie? pytała z obawą.<br> {{tab}}— Zechciej pamiętać, że ta kobieta jest siostrą twej matki, odparła surowo zakonnica.<br> {{tab}}— Dla czego ona ciebie siostro do mnie przysyła? Czego chce odemnie, ta, której nazwisko radabym na zawsze wykreślić z mojej pamięci? -— Pragnie zobaczyć się z tobą.<br> {{tab}}— Ze mną? zawołała Dinah. O! gdybyś siostro ją znała jak ja ją znam, nie poważyłabyś się do mnie przemawiać w jej imieniu! Ona cię zwodzi! Nadużywa twej dobrej wiary. Zobaczyć się z nią, ja? Nie! nigdy! Ona wstręt we mnie budzi. Wspomnienie o niej przeraża mnie! Gdybym się z nią zobaczyć miała to chyba dla tego aby jej rzucić złorzeczenie, przekleństwo!<br> {{tab}}— Jakto, przeklinać swą ciotkę? mówiła z oburzeniem zakonnica. Przypominam ci me dziecię po raz drugi, że to jest {{Korekta|siotra|siostra}} twej matki, święta ta nazwa, ów bliski związek krwi, nakazuje ci zapomnienie urazy i przebaczenie! _ Tak, odpowiedziała Dinah, oburzając się coraz <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-162" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/166"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/166|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/166{{!}}{{#if:V-162|V-162|Ξ}}]]|V-162}}'''<nowiki>]</nowiki></span>więcej, jest ona siostrą mej matki, a tem samem wobec mnie tem mocniej winna! Zbyt ciężką krzywdę wyrządzić mi chciała. Zgubić mnie pragnęła! I ja miałabym to przebaczyć, zapomnieć? Ach! ty niewiesz siostro do jakiej nikczemności ta kobieta posunąć się chciała! Do jakich występków jest ona zdolną!<br> {{tab}}— Usprawiedliwię ją, i ty jej sama przebaczysz, jestem pewną, mówiła dalej przybyła. Pozwól mi tylko wywiązać się dokładnie z mego smutnego posłannictwa. Są rzeczy o których ty nie wiesz. Posiadasz serce, do niego więc się odwołam.<br> {{tab}}— To nadaremno!<br> {{tab}}— Kto wie? Jeden wyraz zmieni może twój gniew w głębokie politowanie. Ta nieszczęśliwa istota, w imieniu której do ciebie przychodzę, jest chorą, ciężko chorą, i ja nawykła do rozdzierającego widoku osób dogorywających, upewniam cię, że dla twej ciotki niema już ocalenia.<br> {{tab}}— Boże! zawołała Dinah, której oburzenie nagle się w litość zmieniło, co ty powiadasz mi siostro?<br> {{tab}}— Najczystszą prawdę.<br> {{tab}}— A więc moja ciotka umiera?<br> {{tab}}— Parę godzin zaledwie do życia jej pozostaje. Od tygodnia czuwam we dnie i w nocy u łoża tej nieszczęśliwej kobiety. Wraz z uzdrowieniem duszy, próbowałam uzdrowić i ciało. Udało mi się to, ale w połowie tylko niestety. Dusza jest na drodze do zbawienia; ciało ostatecznie skazane na zagładę. Ciotka opowiedziała mi szczegółowo całe swoje, a tem samem i twoje życie. Wyznała winy, jakie popełniła względem ciebie, które <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-163" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/167"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/167|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/167{{!}}{{#if:V-163|V-163|Ξ}}]]|V-163}}'''<nowiki>]</nowiki></span>poznała teraz jak wielką były zbrodnią. Uspakajałam ją, i pocieszałam mówiąc, że miłosierdzie Boże bez granic, dodając, że przebaczenie siostrzenicy, która omal nie padła ofiarą jej zbrodni, uśmierzy te jej wyrzuty sumienia, jakie straszliwą sprawiają jej męczarnię, i przywróci umierającej tak upragniony spokój umysłu. I otóż ona wysłała mnie do ciebie od swego łoża boleści, od tego łoża, które wkrótce na śmiertelne zamieni się łoże; wysłała mnie zaklinając, byś obecnością swoją stwierdziła przebaczenie, dozwalając jej tym sposobem umrzeć spokojnie!<br> {{tab}}I po tych słowach uklękła przed Diną, która podniosła ją spiesznie wołając:<br> {{tab}}— Co czynisz siostro? przez Boga!<br> {{tab}}— Błagam. W imię Bożego miłosierdzia, bądź miłosierną! Daj się nakłonić!<br> {{tab}}— Ależ moja siostro, odrzekła Dinah tłumiąc łzy w oczach, czyż myślisz, że ja tak złą jestem, i że wysłuchawszy ciebie wahać się jeszcze będę?<br> {{tab}}— Zgadzasz się zatem?<br> {{tab}}— Ależ tak, niewątpliwie I Ta, która mi tyle złego wyrządziła, ta przestała istnieć już dla mnie. Na jej miejscu widzę jedynie umierającą kobietę, która mnie może kochała po swojemu. Widzę kobietę, która cierpi, żałuje, przyzywa mnie ku sobie. Nie tylko że nie opieram się twej prośbie, lecz więcej niż przebaczam jej winę, bo zapominam!<br> {{tab}}— Szlachetne! wspaniałomyślne dziecię, szepnęła zakonnica podnosząc rękę do oczu jakoby dla łez otarcia. Oto czyn jaki ci będzie policzonym w niebie! Winnam <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-164" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/168"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/168|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/168{{!}}{{#if:V-164|V-164|Ξ}}]]|V-164}}'''<nowiki>]</nowiki></span>ci jeszcze jedną bolesną udzielić wiadomość, mówiła przybyła.<br> {{tab}}— Cóż takiego?<br> {{tab}}— Ciotka po rozłączeniu się z tobą została bez żadnych środków utrzymania. Chciała pracować na życie, starała się o robotę. Wszędzie odprawiono ją z niczem, mówiąc że jest na to za starą.<br> {{tab}}— Boże! mój Boże!<br> {{tab}}— W chwili, gdy ją choroba dotknęła, pozostawała bez dachu i kawałka chleba.<br> {{tab}}— Jakaż to straszna kara! Ach! czemuż ja o tem nie wiedziałam! mówiło dziewczę.<br> {{tab}}— Słowem byłaby na ulicy umarła z głodu i wycieńczenia, gdyby nie jacyś poczciwi robotnicy, którzy ją podnieśli.<br> {{tab}}— Niech im Bóg wynagrodzi! Gdzież ją poprowadzili? pytało dziewczę z wzruszeniem.<br> {{tab}}— Do szpitala sióstr miłosierdzia.<br> {{tab}}— Gdzież się znajduje ten szpital?<br> {{tab}}— Po drugiej stronie rzeki, blisko Botanicznego ogrodu.<br> {{tab}}— Idę więc siostro. Lecz czy mnie tam wpuszczą?<br> {{tab}}— Samą, nie! Lecz ja towarzyszyć ci będę. Spodziewając się bowiem, że spełnisz ów czyn miłosierdzia.<br> {{tab}}— Jedźmy więc, jedzmy prędko, wołała Dinah.<br> {{tab}}— Cieszę się. widząc cię wstępującą tak szybko na drogę zbawienia, mruknęła z dziwnym uśmiechem zakonnica.<br> {{tab}}— Fiakr dwuosobowy oczekiwał przed domem. Siostra <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-165" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/169"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/169|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/169{{!}}{{#if:V-165|V-165|Ξ}}]]|V-165}}'''<nowiki>]</nowiki></span>miłosierdzia otworzywszy drzwiczki, przepuściła Dinę, i siadła obok niej wołając na woźnicę:<br> {{tab}}— Jedź, gdzie wiesz.<br> {{tab}}Powóz potoczył się szybko. Zakonnica zapuściła story.<br> {{tab}}— Ależ taki upał moja siostro, wyrzekła Dinah zdumiona, udusimy się tu z braku powietrza.<br> {{tab}}— Nie chciałabym drogie dziecię sprawić ci najmniejszej przykrości, odparła jej towarzyszka, szczególniej teraz gdym poznała charakter twój tak wzniosły, szlachetny, w przebaczeniu urazy i wypełnieniu ofiary. Lecz osądź proszę. Ubiór mój jest suknią sługi Bożej, ty zaś jesteś zbyt znaną niestety, poświęcając się zawodowi przez {{Korekta|kościoł|kościół}} nie aprobowanemu. Nie {{Korekta|powinam|powinnam}} więc, pojmujesz, nie mogę...<br> {{tab}}Tu przerwała.<br> {{tab}}— Ukazywać się publicznie z komedjantką, niepraprawdaż? dokończyło rumieniąc się dziewczę. Wszakże to chciałaś siostro powiedzieć?<br> {{tab}}— Tak moje dziecię, to właśnie.<br> {{tab}}— A jednak wyszepnęła Dinah, jednak upewniam cię, że jestem uczciwą dziewczyną.<br> {{tab}}— Wierzę temu, wierzę z całej duszy, i nie wątpię o tem na chwilę. Przedewszystkiem jednak poszanowanie dla sukni którą noszę.<br> {{tab}}— Masz słuszność siostro, odparła Dina, i opuściwszy głowę, milczała.<br> {{tab}}Zakonnica dla nadania sobie powagi ujęła w rękę różaniec i przesuwając ziarnka między palcami, wydawała rodzaj monotonnego mruczenia, coś nakształt modlitwy.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-166" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/170"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/170|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/170{{!}}{{#if:V-166|V-166|Ξ}}]]|V-166}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Powóz przebiegi lotem strzały bulwar de Temple, bulwar Beaumarchais go, zwrócił się ku Bercy, i mostem Austerlickim przebył Sekwanę. Lecz zamiast skręcić na prawo ku szpitalowi Sióstr Miłosierdzia, to jest właściwemu celowi podróży, minął dworzec Orleańskiej drogi żelaznej i z jednakową szybkością biegł wzdłuż wybrzeża La Rapée.<br> {{tab}}Zapuszczone story powozu nie pozwalały widzieć Dinie ani pochylonej drogi, ani ulic, któremi jechano i mijano takowe. Niezwykła szybkość jazdy nie budziła w niej podejrzenia co do długości przestrzeni tem więcej, że odległość i położenie szpitala, było jej całkiem nieznanem.<br> {{tab}}Wspomnienie Melanii Perdreau wywołane przez zakonnicę, rozbudziło w pamięci dziewczyny całą bolesną, i tyle upokarzającą dla niej przeszłość.<br> {{tab}}Dwie owe tak niepodobne do siebie, ale zarówno wstrętne postaci, niecnej pani Saint-Angot i ohydnej ciotki zjawiały się {{Korekta|uporzywie|uporczywie}} przed jej oczyma, które starając się odegnać od siebie, przywoływała sympatyczny obraz swojego zbawcy, ukochanego Oktawiusza.<br> {{tab}}W takiem rozmyślaniu dziewczęcia, powóz nagle się zatrzymał.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIV.|po=12px}} {{tab}}Przestrzeń od wybrzeża La Rapée aż do mostu Charenton jest wprawdzie mniej pustą, ale zarówno smutną. jak równina Montrouge.<br> {{tab}}Tu i ówdzie wznoszą się chaty nędznej powierzchowności, po większej części szynki bez konsensów {{pp|u|trzymywane}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-167" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/171"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/171|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/171{{!}}{{#if:V-167|V-167|Ξ}}]]|V-167}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|u|trzymywane}}, które Bóg wie skąd gromadzą swych gości.<br> {{tab}}Niektóre z tych lepianek niezamieszkałe są wcale, a odrapane i pokrzywione ich ściany zapowiadają bliską ruinę.<br> {{tab}}Przed jednym właśnie z tych domostw zatrzymał się fiakr. Zakonnica otworzywszy drzwiczki wysiadła. Dinah głowę tylko wychyliła.<br> {{tab}}— Gdzie jesteśmy siostro, cóż to za miejsce? pytała niespokojnie. Zdaje się, żeśrny już po za obrębem Paryża. Gdzież tu jest szpital?<br> {{tab}}— Szpital bardzo jest stąd blisko, odpowiedziała szarytka, staniemy przed nim za dziesięć minut. Wszak wprzódy mam polecenie odwiedzić pewną młodą, chorą dziewczynę, której stan zdrowia był dzisiaj bardzo niebezpiecznym. Pójdź ze mną drogie dziecię, wszak nie odmówisz mej prośbie? Widok twej czarującej twarzyczki może korzystnie oddziałać na polepszenie zdrowia tej biednej, i sama będziesz miała pociechę ze spełnionych w dniu jednym dwóch miłosiernych uczynków.<br> {{tab}}Dinah pragnęła wydobyć się coprędzej z powozu w którym już oddychać nie mogła. Wysiadła więc, a spojrzawszy na tę smutną drogę, ocienioną wątłemi drzewami, na ową walącą się chatę, której pozamykane okienice zdradzały zupełne opuszczenie, instynktownie zadrżała.<br> {{tab}}— Tu więc idziemy? wyszepnęła.<br> {{tab}}— Tak moje dziecię, odparła jej towarzyszka. Nie jest tu pięknie, lecz my, które nosimy nazwę „sióstr miłosierdzia“ musimy z powołania być siostrami {{pp|bie|dnych}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-168" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/172"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/172|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/172{{!}}{{#if:V-168|V-168|Ξ}}]]|V-168}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|bie|dnych}}, i odwiedzać częściej takie nędzne kryjówki, niźli wspaniałe domy bogaczów. Ludzie szczęśliwi niepotrzebną naszej pociechy.<br> {{tab}}To mówiąc zakonnica zbliżyła się do chaty i pociągnęła za drut, na końcu którego wisiał wyszczerbiony dzwonek.<br> {{tab}}Drzwi otworzono natychmiast a w nich ukazał się mężczyzna w płóciennej bluzie.<br> {{tab}}Człowiek ten wyglądał raczej na bandytę, niż na robotnika. Ujrzawszy obie kobiety zdjął szybko czapkę z wyrazem obłudnej pokory.<br> {{tab}}— Jakże się ma dzisiaj nasza ukochana chora? pytała zakonnica.<br> {{tab}}— Doktór przysłany przez ciebie siostro, zauważył że jest jej lepiej, odrzekł ów człowiek. Powiedział że jeśli noc spędzi spokojnie, to będzie nadzieja utrzymania jej przy życiu. Pytała się już o siostrę dwa razy. Siostra pójdziesz ją zobaczyć, wszak prawda?<br> {{tab}}— Ma się rozumieć. Po to tu przecież przybyłam. Lecz będę mogła przy niej zaledwie krótką chwilę zabawić. Do innych chorych pospieszać muszę. Pójdź ze mną drogie dziecię, dodała zwracając się ku Dinie.<br> {{tab}}To mówiąc, szarytka wskazała dziewczęciu wązkie drewniane schodki ustawione wśród sieni, a prowadzące na facjatę mieszkania.<br> {{tab}}Dinah weszła na schodki a przebywszy je znalazła się w sionce facjaty, mając przed sobą dwoje drzwi, jedne po prawej, drugie po lewej stronie.<br> {{tab}}Zakonnica otworzyła te ostatnie.<br> {{tab}}— Otóż jesteśmy, wyrzekła, wpychając Dinę do małej <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-169" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/173"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/173|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/173{{!}}{{#if:V-169|V-169|Ξ}}]]|V-169}}'''<nowiki>]</nowiki></span>stancyjki zaopatrzonej w parę stołków drewnianych i łóżko osłonięte białą perkalową kotarą.<br> {{tab}}Dinah postąpiła naprzód z całem zaufaniem. Nagle jednakże cofnęła się ze drżeniem. Posłyszała jakoby drzwi za nią zatrzaśnięto i zasuniono na rygiel. Obejrzała się, była sama jedna w stancyjce. Poskoczyła do drzwi chcąc je otworzyć. Napotkany opór przekonał ją iż się nie omyliła. Uwięziono ją.<br> {{tab}}Pobiegła do łóżka i drżącą ręką rozsunęła kotarę. Łóżko było pustem zupełnie. Poskoczyła do okna. Siatka druciana nie pozwoliła jej otworzyć lufcika. Po za szybami była gruba krata żelazna, a przez kratę widać było rozległą bezludną przestrzeń pól nieuprawnych.<br> {{tab}}Wróciwszy do drzwi stukać i wołać zaczęła:<br> {{tab}}— Siostro! moja siostro gdzie jesteś? Siostro, nie opuszczaj mnie!<br> {{tab}}Odpowiedział jej jakiś śmiech szyderczy; usłyszała stąpanie jak gdyby kogoś spuszczającego się ze schodów. Wreszcie zaległo głuche milczenie.<br> {{tab}}Zrozumiała teraz że wpadła w zasadzkę. Przypomniała sobie ów obiad u wdowy Saint-Angot, i ohydne następstwa jakie on mógł natenczas sprowadzić. Trwoga ze straszną grozą połączona, owładnęła nią do tego stopnia, ze omal nie pozbawiała jej zmysłów.<br> {{tab}}Mniemana zaś zakonnica zamknąwszy łatwowierne dziewczę i odpowiedziawszy śmiechem na jej rozpaczliwe wołanie, zeszła na dół i zwróciła się do izby w której siedziało dwóch mężczyzn zajętych cichą rozmową.<br> {{tab}}Jednym z nich był ów wspomniony przez nas człowiek w bluzie, który przed kilkoma minutami drzwi <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-170" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/174"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/174|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/174{{!}}{{#if:V-170|V-170|Ξ}}]]|V-170}}'''<nowiki>]</nowiki></span>obu kobietom otworzył. Drugim był Sariol, wystrojony, wymuskany, wyperfumowany, zmieniony do niepoznania.<br> {{tab}}— I cóż Pamelo? moj drogie dziewczę, pytał Sariol, zdaje się że wszystko poszło dobrze, ponieważ ptaka w klatce trzymamy.<br> {{tab}}— Tak dobrze poszło, dzięki mej zręczności panie Tamerlan, odpowiedziała łotrzyca, wszak nie tak łatwo jak sądzisz.<br> {{tab}}— Jakto, były przeszkody?<br> {{tab}}— Ba! i jakie jeszcze! Dinah nie chciała słyszeć o swojej ciotce, ale to powiadam ci, nie chciała słyszeć ani jednego słowa. O! ta dziewczyna ma rozum nie lada! Trzeba było mojej zręczności, mojego sprytu, tyle ile ja go posiadani, aby tę małą grzesznicę sprowadzić na drogę miłości chrześcijańskiej i ewangelicznego przebaczenia. Nie! panie Tamerlan, ja się minęłam z własnem powołaniem, ja zniweczyłam własnowolnie mą przyszłość!<br> {{tab}}— Może ci trzeba było zostać zakonnicą? pytał Sariol z szyderczym uśmiechem.<br> {{tab}}— Powinnam była zostać aktorką, odpowiedziała dziewczyna, a wtedy to świetna przyszłość rozwinęłaby się przedemną. Lecz mniejsza o to. Bądź co bądź zarobiłam umówione wynagrodzenie, wszak prawda?<br> {{tab}}— I wypłacę ci je gotówką, z dodatkiem. Wszak wiesz że umiem cenić prawdziwą zasługę i umiem ją wynagradzać.<br> {{tab}}— Stokrotne dzięki, odrzekła filuternie dziewczyna. Będę zawsze gotową na pańskie usługi, gdyby wypadła potrzeba użycia mojej pomocy. A teraz biorę kapelusz, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-171" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/175"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/175|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/175{{!}}{{#if:V-171|V-171|Ξ}}]]|V-171}}'''<nowiki>]</nowiki></span>okrycie, i wynoszę się stąd co prędzej. Lecz powiedz mi proszę, dodała zwracając się do Sariola, wszakże nic złego nie stanie się owej panience?<br> {{tab}}— Czyż mnie masz za jakiegoś ludożercę? rzekł Sariol wzruszając ramionami. Czyliż wyglądam na udręczyciela kobiet?<br> {{tab}}— Nie, wcale! A jednak. No, mów, co z nią uczynić zamierzasz?<br> {{tab}}— To cię nie obchodzi! Zajmę się jej przyszłością, jej szczęściem. Jestżeś zadowoloną?<br> {{tab}}— Pójdziesz więc do niej?<br> {{tab}}— Teraz, nie jeszcze. Zaczekam do wieczora, a skoro bardzo płakać pocznie, będę się starał ją pocieszyć.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XV.|po=12px}} {{tab}}Na pięć minut przed umówioną godziną, Oktawiusz przybył na przedmieście du Temple, a wysiadłszy z powozu, którym miał jechać wraz z Diną do Bulońskiego lasku, pobiegł na schody i zapukał lekko sposobem umówionym.<br> {{tab}}Drzwi nie otworzyły się wcale. Najmniejszy szmer wewnątrz nie okazywał, ażeby pukanie dosłyszanem zostało.<br> {{tab}}Zapukał powtórnie. Taż sama cisza.<br> {{tab}}Zapukał silnej; potem jeszcze silniej, wołając:<br> {{tab}}— To ja Dino L ja... Oktawiusz... otwórz prędzej!<br> {{tab}}Żadnej odpowiedzi, głębokie milczenie.<br> {{tab}}Obawa z odcieniem zazdrości błysnęła w jego umyśle. Nie mogąc dłużej pozostawać w tak przykrej niepewności, zadzwonił do drzwi gospodyni mieszkania.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-172" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/176"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/176|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/176{{!}}{{#if:V-172|V-172|Ξ}}]]|V-172}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Co panu się stało? zawołała ujrzawszy zmienione oblicze wchodzącego.<br> {{tab}}— Ach! pani, odrzekł, od pięciu minut pukam do drzwi panny Bluet i żadnej nie odbieram odpowiedzi. Jestem do najwyższego stopnia zaniepokojony nie wiedząc co to znaczy? Nie przypuszczając ażeby panna Dinah wyszła w tej porze, lękam się czy nie zasłabła?<br> {{tab}}— Pójdźmy zobaczyć co się tam dzieje.<br> {{tab}}Mieszkanie wdowy łączyło się z mieszkaniem artystki za pośrednictwem drzwi wewnętrznych.<br> {{tab}}Gospodyni zapukała do tych drzwi, a nie otrzymując żadnej odpowiedzi, otworzyła je, weszła prowadząc za sobą Oktawiusza.<br> {{tab}}Pokój był pusty. Obiad nietknięty i zim my czekał na stole.<br> {{tab}}— Co to jest? szepnął z przerażeniem Oktawiusz.<br> {{tab}}— Nic niewiem. Po raz to pierwszy panna Bluet nie jadła obiadu nie uprzedziwszy mnie o tem. Być może że przysłali po nią z teatru? ozwała się gospodyni.<br> {{tab}}— To nieprawdopodobne. Po ukończonej próbie, wszyscy się natychmiast rozchodzą, i jedynie tylko służba pozostaje w teatrze, dopóki artyści nie zbiorą się na wieczorne przedstawienie. Zresztą, przypuszczając słuszność domysłu pani, biegnę do teatru, może tam dowiem się czego. Może widziano Dinę. Może mnie objaśnią, gdzie się udała? Spieszę i wracam natychmiast. Gdyby moja najdroższa przybyła przedemną, nie mów jej pani, ile wycierpiałem. Na co ją smucić daremnie?<br> {{tab}}I nie słuchając już dalej słów poczciwej kobiety usiłującej go zatrzymać, Oktawiusz wybiegł z pokoiku <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-173" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/177"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/177|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/177{{!}}{{#if:V-173|V-173|Ξ}}]]|V-173}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Diny, rzucił się jak huragan ze schodów i zaczął pędzić chodnikiem.<br> {{tab}}Nie dostrzegł, że dwóch ludzi stało na czatach w ciemnej sieni przeciwległego domu.<br> {{tab}}Oktawiusz zapomniawszy o czekającym na niego powozie, pędził jak strzała w stronę bulwaru. Wkrótce posłyszał za sobą przyspieszone kroki i głos z wyraźnym owerniackim akcentem:<br> {{tab}}— Panie... hej!.. panie!..<br> {{tab}}Przypuszczając, że może za nim wołano, młodzieniec zatrzymał się w miejscu.<br> {{tab}}Posłaniec miejski dogonił {{Korekta|go a|go, a}} zdejmując czapkę rzekł:<br> {{tab}}— Racz pan wybaczyć, czy jednak pan nie jesteś panem Gavard?<br> {{tab}}— Tak właśnie, odrzekł zapytany. O cóż chodzi?<br> {{tab}}— Mam list do pana.<br> {{tab}}— List. Kto ci go oddał?<br> {{tab}}— Pewna dama.<br> {{tab}}— Zkądże ci przyszło zaczepić mnie, a nie kogo innego?<br> {{tab}}— Bo mi ta dama powiedziała: „Skoro zobaczysz ładnego młodego panicza, wychodzącego z tego domu, pobiegnij za nim i oddaj ten list“. Dostrzegłszy pana pospieszyłem. Oto list. Jestem już zapłacony, ale dodatek na piwo chętnie przyjmę.<br> {{tab}}Oktawiusz dawszy posłańcowi franka pochwycił podane sobie pismo.<br> {{tab}}— Dinah do mnie pisze, pomyślał, dowiem się wszystkiego nareszcie.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-174" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/178"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/178|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/178{{!}}{{#if:V-174|V-174|Ξ}}]]|V-174}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Słabe oświetlenie ulicy du Temple, nie pozwoliło mu odczytać na miejscu otrzymanego listu, pośpieszył więc do najbliższej kawiarni, a tam kazawszy sobie podać szklankę ponczu, którego nie pił wcale, spojrzał na kopertę.<br> {{tab}}Nazwisko jego było nakreślone jakimś niewprawnym lub udanym charakterem.<br> {{tab}}— To nie pismo Diny! wyszepnął, ach! czegóż ja się tu dowiem?<br> {{tab}}I drżącą ręką rozdarł kopertę, a rozwinąwszy list, czytał:<br> {{tab}}„Łaskawy panie! Jakkolwiek wszelkie bezimienne listy zasługują na najwyższą wzgardę z uwagi, że na sto, dziewięćdziesiąt dziewięć z nich zawiera w sobie same kłamstwa, lub wyzyskanie cudzej łatwowierności, albo niecną zemstę, jednakże racz pan ten list przeczytać do końca, a nie pożałujesz swojej cierpliwości.<br> {{tab}}„Kobieta pisze do pana te słowa, kobieta, której pan nie znasz, ale która zna ciebie dobrze, którą żywo zajmujesz, o czem cię ten list przekona.<br> {{tab}}„Owa młodziutka Dinah Bluet, to niewiniątko teatralne, za które by każdy z was swą duszę oddał ze względu na jej minki naiwne i anielską urodę, jest przebieglejszą od najzręczniejszej aktorki. Ona sobie z pana żartuje. Bawi się twoją miłością. Nielitościwie cię zwodzi!<br> {{tab}}„Każdy z moich teatralnych współtowarzyszów wie co ma sądzić, gdy szepną, za kulisami. „To prawdziwy Gavard.“<br> {{tab}}„Zadziwi to pana niewątpliwie. Widzę już zdala, jak <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-175" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/179"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/179|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/179{{!}}{{#if:V-175|V-175|Ξ}}]]|V-175}}'''<nowiki>]</nowiki></span>pan z oburzeniem drzesz w kawałki mój list, któremu nie uwierzysz. Miałbyś pan może słuszność, gdybym skończyła na tych słowach. Wszak teraz po ukończonym wstępie, przystępuję do rzeczy.<br> {{tab}}„Otóż fakta, które naocznie pan sprawdzić możesz.<br> {{tab}}„W chwili, gdy to piszę, uwielbiana przez pana Dinah Bluet znajduje się w objęciach innego kochanka, tuli się do niego, ku czemu podam panu sposobność sprawdzenia.<br> {{tab}}„Nie tracąc ani minuty czasu, jedz pan na stację Winceńskiej drogi żelaznej, wziąwszy bilet do Joinville. Udawszy się tam na główną ulicę, nie przechodź przez most, lecz zwróć się na lewy brzeg Marny ku Nogent.<br> {{tab}}„W odległości pięciuset kroków ujrzysz przy świetle księżyca wyspę zarosłą drzewami a pod cieniem tych drzew jasno oświetloną chatkę. Tam to odnajdziesz swe bóstwo.<br> {{tab}}„Omylić się pan nie możesz. Powóz, którym kochankowie przyjechali z Paryża, i który ma ich napowrót odwieść około północy, stać będzie nad brzegiem rzeki naprzeciw tej wyspy.<br> {{tab}}„Dinah Bluet pragnąc pochwycić pańskie miliony, ma już dla pana przygotowaną historyjkę, z której naśmieliśmy się serdecznie podczas próby w teatrze. Mógłbyś być tak oszukanym, jak ów przysłowiowy Gavard, na jakiego wykierować cię pragnie.<br> {{tab}}„Mam nadzieję, iż znajdziesz pan sposób przeprawienia się przez niezbyt w tem miejscu szeroką odnogę Marny. Znajdziesz tam pan rybaków przez całą noc zastawiających swe sieci.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-176" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/180"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/180|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/180{{!}}{{#if:V-176|V-176|Ξ}}]]|V-176}}'''<nowiki>]</nowiki></span>„Pomieciony domek nie jest wcale strzeżonym, wejdziesz pan do niego jak do własnego mieszkania, sypialnia znajduje się na górze. Znam domek ten doskonale, bo i ja niegdyś w nim królowałam.<br> {{tab}}„Dobrego powodzenia mój mały Oktawiuszu. Nieznana przyjaciółka a koleżanka Diny Bluet“.<br> {{tab}}Oktawiusz skończył czytanie.<br> {{tab}}— Co panu jest, czy pan nie chory? zapytał podchodząc ku niemu posługacz kawiarniany.<br> {{tab}}Młodzieniec nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— To dziwna! Pan tak nagle się zmienił, mówił dalej służący, dobrze byłoby panu napić się czegoś mocnego.<br> {{tab}}Oktawiusz podniósł głowę. Był rzeczywiście zmienionym do niepoznania.<br> {{tab}}— Podaj mi wódki, wyrzekł stłumionym głosem.<br> {{tab}}Chłopiec wybiegł z pośpiechem i powrócił stawiając przed przybyłym flaszkę pospolitego kształtu, napełnioną płynem żółtawym. Na etykiecie błyszczał napis: „Fine Charopagne“. Na tacy stał mały kryształowy kieliszek.<br> {{tab}}Spadkobierca milionów papy Gavard wylał na podłogę poucz przyniesiony poprzednio, a opróżnioną po nim szklankę napełniwszy przyniesionym trunkiem, do dna takowa wychylił.<br> {{tab}}— Oto mi zuch! pomyślał służący. Wie jak się obchodzić z flakonem. Jeżeli mu się słabo zrobiło, to go na nogi postawi! Poczem zapytał. Jakże teraz panu? Czy lepiej?<br> {{tab}}— Lepiej, odpowiedział Oktawiusz, rzucając na marmurowy stolik monetę dziesięciofrankową. Dziękuję ci. <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-177" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/181"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/181|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/181{{!}}{{#if:V-177|V-177|Ξ}}]]|V-177}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Zapiać w bufecie co się należy, a resztę zatrzymaj dla siebie.<br> {{tab}}I podnosi się z ławki a schowawszy do kieszeni ów list bezimienny, który mu tak straszny cios zadał, chwiejąc się jak pijany, wyszedł z kawiarni.<br> {{tab}}Nie był on jednak pijanym.<br> {{tab}}Spirytus winny zabarwiony karmelem i rozcieńczony wodą, którego tak znaczną dozę pochłonął, zamiast mu uderzyć do głowy, przeciwnie, rozbudził w nim zdolność myślenia, obezwładnioną chwilowo tak niespodziewanym ciosem.<br> {{tab}}Wyszedłszy na ulicę, zatrzymał się zapytując siebie, czyli to wszystko jest rzeczywistość? Czy nie zostaje on pod wpływem jakiegoś strasznego marzenia?<br> {{tab}}Niedługo trwało powątpiewanie. Rzeczywistość była dotykalną prawie. Zdania i słowa listu, płomiennemi zgłoskami przesuwały mu się przed oczyma, tworząc jedno przerażające oskarżenie poparte niezbitemi na pozór dowodami.<br> {{tab}}Wszystko musiało być prawdą! wszystko było prawdą zaiste, skoro dawano mu możność naocznego o tem się przekonania.<br> {{tab}}Na tę myśl szalona wściekłość go ogarniała, a niewysłowioną boleść szarpała mu serce.<br> {{tab}}— O! tak, ja ich muszę zobaczyć! powtarzał tak głośno, iż przechodnie za nim się oglądali. Na niej nie wywrę mej zemsty, nie! bo ją zanadto kochałem. Ale tego nędznika który wykradł me szczęście, zabiję!<br> {{tab}}Zbliżył się do powozu zostawionego przed mieszkaniem Diny, i wsiadł weń wołając na stangreta:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-178" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/182"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/182|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/182{{!}}{{#if:V-178|V-178|Ξ}}]]|V-178}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Na plac Bastylji! do dworca kolei Winceńskiej! Jedz co koń wyskoczy!<br> {{tab}}Posłuszny otrzymanemu rozkazowi woźnica tak spieszył, że o dziewiątej minut trzydzieści sześć, koń zatrzymał się przed dworcem kolei cały pianą okryty.<br> {{tab}}Oktawiusz wsiadł do wagonu pierwszej klasy, gdzie się znalazł sam jeden. Maszyna gwizdnęła. Pociąg wyruszył w drogę.<br> {{tab}}Powstrzymawszy się od szczegółowego opisu boleści nieszczęśliwego, poprzestaniemy na krótkiem powiadomieniu czytelników, że po gwałtownych wybuchach oburzenia i gniewu, następowały łzy gorzkiej boleści, a po straszliwych groźbach usta Oktawiusza szeptały:<br> {{tab}}— Jak ja ją kochałem! tę niewdzięcznicę. Boże! jak ja ją kochałem! Na co mi przyda się życie teraz, skorom ją utracił? Wołałbym usłyszeć że ona umarła. Ale dowiedzieć się że jest nikczemną, o! to nad moje siły!<br> {{tab}}Pociąg zatrzyma! się na szóstej stacji. Konduktor zawołał:<br> {{tab}}— Joinville! Joinville!<br> {{tab}}Oktawiusz wysiadł z pośpiechem.<br> {{tab}}Była godzina dziesiąta minut trzydzieści sześć wieczorem, gdy wyszedłszy z dworca drogi żelaznej, zwrócił się na błotnistą, spadzistą ulicę, wiodącą po nad brzeg Marny, a kierując się według wskazówek w liście, zwrócił na lewo i w kilka minut ujrzał przed sobą całą flotyllę czółen rybackich i przewoźniczych, stojących a brzegu.<br> {{tab}}Nie zatrzymując się wcale, wyszedł na drogę całkiem osamotnioną, mającą po prawej stronie rzekę, a <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-179" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/183"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/183|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/183{{!}}{{#if:V-179|V-179|Ξ}}]]|V-179}}'''<nowiki>]</nowiki></span>po lewej wyniosłe wzgórze zarośnięte krzakami.<br> {{tab}}Trudno byłoby wynaleść dogodniejsze miejsce na spełnienie morderstwa. Zaczajony w krzakach zabójca rzuciwszy się niespodzianie na swoją ofiarę, przeszywszy ją jednem pchnięciem noża, mógł następnie trupa strącić do wody. Cóż nad to prostszego? Oktawiusz nie pomyślał o tem ani na chwilę. Możliwość niebezpieczeństwa nie postała mu w głowie. Byłże kto na świecie coby go nienawidził? Cóżby komukolwiek na jego śmierci zależeć mogło? Dla czego by miał jej pragnąć?<br> {{tab}}Księżyc tymczasem zniknął za chmurami.<br> {{tab}}Po upływie kilku minut, stanął na skręcie drogi, a tuż naprzeciw niego pojawiły się dwa światła nieruchome w odległości jakich stu kroków.<br> {{tab}}Pierwsze twierdzenie bezimiennego listu urzeczywistnionem zostało.<br> {{tab}}Jakiś powóz stał nad brzegiem rzeki, a owe dwa światła dostrzeżone przez Oktawiusza były jego latarniami.<br> {{tab}}Teraz był pewnym, że zdoła schwytać tę niecną a ukochaną przez siebie istotę na zdradzie. Przyspieszywszy kroku zatrzymał się przed powozem.<br> {{tab}}Był to zwykły fiakr jednokonny.<br> {{tab}}Przy dziennem świetle łatwo byłoby nam poznać tenże sam zaprzęg, tegoż samego stangreta i konia, któremi owa mniemana zakonnica wywiozła Dinę Bluet do tej bezludnej chaty, gdzie Sariol na nią oczekiwał.<br> {{tab}}Oktawiusz pociągnął za rękaw woźnicę, który się ocknął, lub też udawał przebudzonego.<br> {{tab}}— Słuchaj przyjacielu, rzekł do niego.<br> {{tab}}— Jestem, jestem! mruknął zaspany stangret. {{pp|Na|tychmiast}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-180" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/184"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/184|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/184{{!}}{{#if:V-180|V-180|Ξ}}]]|V-180}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|Na|tychmiast}} jedziemy. Wszak przypatrując się przybyłemu przy świetle latarni: Ależ pan nie jesteś moim podróżnym, tym, którego tutaj przywiozłem, dodał niechętnie.<br> {{tab}}— Nie idzie o to ażebyś mnie odwoził. Chcę tylko byś odpowiadał na to o co zapytam, i włożył mu w rękę luidora.<br> {{tab}}— Ha! to rzecz inna. Dajesz pan dwadzieścia franków za rozwiązanie języka. Toć mi go przytem nie ubędzie. Pytaj pan.<br> {{tab}}— Przyjechałeś z Paryża?<br> {{tab}}— Ma się rozumieć.<br> {{tab}}— Kto cię wynajął?<br> {{tab}}— Jakiś młody, przystojny mężczyzna, lat około trzydziestu. Wziął mnie ze stacji Chateau-d’Eau, za umówioną i z góry zapłaconą cenę. Było wtedy około trzech kwadransy na piątą.<br> {{tab}}— Mężczyzna ten był sam jeden?<br> {{tab}}— Wtedy był sam. Ale pojechaliśmy zaraz na przedmieście du Temple, zkąd zabraliśmy jakąś młodą panienkę.<br> {{tab}}— Jak wyglądała ta panienka?<br> {{tab}}— Bardzo młoda, prześliczna, istne niewiniątko; lubo i temu ufać nie można! Była ubrana w szarą suknię. Na głowie miała maleńki słomkowy kapelusik z bławatkami: dobrze to zauważyłem, bo i ja jestem też znawcą. Ów pan powiedział mi: „Jedź do Joinville-le — Pont“. I dalej, w drogę! Jakeśmy tylko wyjechali z Paryża, moja parka zaczęła gruchać pomiędzy sobą miłośnie, i całować się aż miło! Nie w ciemię ja bity! Znam się na rzeczach tych dobrze.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-181" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/185"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/185|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/185{{!}}{{#if:V-181|V-181|Ξ}}]]|V-181}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Słysząc to Oktawiusz, szarpał gors koszuli, i wpijał paznogcie w piersi wzburzone wściekłością.<br> {{tab}}— Cóż dalej? pytał po chwili milczenia.<br> {{tab}}— Potem, jechaliśmy dobrym kłusem, rzekł stangret. Około szóstej przybyliśmy do Joinville. Przywiozłem moich państwa aż tutaj. Ów pan wysiadłszy z panienką, zeszedł w dół rzeki, wsiadł ze swą towarzyszką do ładnej łódki z białym żaglem i przepłynąwszy Marne, wysiedli na tamtą wyspę, gdzie już mi z oczu zniknęli. Więcej ponad to mój obywatelu już niewiem. Jeżeli pan uważasz, że za te pieniądze masz dość wiadomości, tem lepiej, jeżeli zaś nie, tem dla ciebie gorzej! „Za bilety bowiem wzięte raz z kasy nie zwraca się pieniędzy“.<br> {{tab}}Objaśnienia te wystarczały Oktawiuszowi, zwrócił się więc ku rzece.<br> {{tab}}Wśród ciemności, jakie się rozpostarły w tej chwili, mała wyspa pośród wyniosłych drzew, przedstawiała się jak jedna czarna masa, rysując niewyraźnie na ciemnym tle nieba. W głębi tej masy migotało słabe światełko, podobne do błędnego ognika.<br> {{tab}}— Oni są tam! szepnął młodzieniec. Lecz jakim sposobem się przeprawić? Jak dostać przez rzekę. Może by lepiej było tu zaczekać?<br> {{tab}}W niewielkiej odległości słychać było rytmiczne pluskanie dwóch wioseł, uderzających w powierzchnię wody, a wkrótce statek napełniony sieciami i kierowany przez jednego tylko człowieka przybił do brzegu.<br> {{tab}}Ów rybak, wstał z ławki i pochwycił za linę, chcąc uczepić swe czółno do jednego z żelaznych pierścieni, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-182" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/186"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/186|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/186{{!}}{{#if:V-182|V-182|Ξ}}]]|V-182}}'''<nowiki>]</nowiki></span>rozrzuconych nad brzegiem Marny.<br> {{tab}}— Hej! przyjacielu, zawołał na rybaka Oktawiusz.<br> {{tab}}— Kto mnie woła? odrzekł chrypliwym głosem zapytany.<br> {{tab}}— Zechcesz mnie może przewieść swem czółnem.<br> {{tab}}— Nie przewożę nocą Paryżan.<br> {{tab}}— Nie dla przyjemności proponuję ci ów spacer, lecz potrzebuję niezwłocznie przebyć tę odnogę Marny.<br> {{tab}}— Jest już zbyt późno. Czuje się znużonym. Chcę spać się położyć.<br> {{tab}}— Namyśl się, dobrze ci zapłacę, mówił Oktawiusz dalej.<br> {{tab}}— Ileż pan dasz?<br> {{tab}}— Dam co zażądasz.<br> {{tab}}— Sto sous. Zgadzasz się pan?<br> {{tab}}— Masz je.<br> {{tab}}— Wsiadaj pan, odparł przewoźnik.<br> {{tab}}Oktawiusz zeszedłszy na brzeg, wskoczył w głąb łodzi.<br> {{tab}}— Proszę usiąść na ławce, wygłosił rybak.<br> {{tab}}— A ty gdzie się umieścisz?<br> {{tab}}— Ja stanę w tyle i będę wiosłował. Stojąc przeszkadzałbyś mi pan w poruszeniach.<br> {{tab}}Młodzieniec usiadł.<br> {{tab}}Łódź ciężka odbiła od brzegu, i płynęła z biegiem wody, chcąc przebyć w skośnym kierunku rzekę.<br> {{tab}}— Szczęśliwej podróży! zawołał szyderczym tonem woźnica fiakra ze swego siedzenia.<br> {{tab}}— A zatem, pytał ów rybak, pan chcesz przybyć na wyspę?<br> {{tab}}— Tak.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-183" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/187"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/187|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/187{{!}}{{#if:V-183|V-183|Ξ}}]]|V-183}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Do chaty?<br> {{tab}}— Właśnie, do chaty.<br> {{tab}}— Znasz więc pan pana Augusta?<br> {{tab}}— Któż jest ów pan August?<br> {{tab}}— Jest to piękny młody paryżanin, który przyjeżdża tu często dla rozrywki.<br> {{tab}}— Nie, nie znam go wcale, odparł Oktawiusz.<br> {{tab}}— Co, co, co? wołał przewoźnik. Gdybyś pan go nie znał, dlaczego byś płynął do niego w odwiedziny o tak późnej porze?<br> {{tab}}— Jesteś nazbyt ciekawym.<br> {{tab}}— Mówią mi to zawsze, odparł śmiejąc się rybak. Lubię dowiadywać się o wielu rzeczach, na dowód czego pragnąłbym i teraz zobaczyć co się znajduje w pańskiej portmonetce z której przed chwilą dobyłeś sto sous.<br> {{tab}}Oktawiusz spojrzał w około.<br> {{tab}}Łódź znajdowała się na samym środku Marny. Przewoźnik przestał wiosłować. Stał wsparty o rękojeść wiosła, a blade światło księżyca dostrzedz dawało niezwykłe zuchwały wyraz jego wstrętnej twarzy.<br> {{tab}}Wiemy, że Gavard był młodzieńcem odważnym, w tej chwili wszakże jedno go tylko wyłącznie pragnienie zajmowało. Chciał co rychlej dostać się na wyspę. Skutkiem tego nie odpowiadając wprost na zuchwałą zaczepkę rybaka, rzekł do niego:<br> {{tab}}— Dałem ci ile sam żądałeś. Czy uważasz, że to było za mało?<br> {{tab}}— Tak, mówiąc prawdę, było to zbyt liche wynagrodzenie.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-184" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/188"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/188|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/188{{!}}{{#if:V-184|V-184|Ξ}}]]|V-184}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Ileż więc żądasz?<br> {{tab}}— Chcę mieć wszystko co się znajduje w portmonetce! Dawaj ją pan co prędzej!<br> {{tab}}— Co! zawołał Oktawiusz rzuciwszy się gniewnie, jesteś więc rozbójnikiem, złodziejem?<br> {{tab}}— Ha! mój paniczu, każdy zarabia jak może, odparł łotr bezczelnie. I to rzemiosło nie do pogardzenia.<br> {{tab}}— Zawołam o pomoc. <br> {{tab}}— Spróbuj pan. — Woźnica stojący nad brzegiem widzi nas i usłyszy moje wołanie, mówił Oktawiusz.<br> {{tab}}— Co? ów woźnica od fiakra. Ha! ha! to mój wspólnik. Podzielimy się zarobkiem.<br> {{tab}}Młodzieniec drżał z oburzenia i gniewu.<br> {{tab}}— Okoliczności zrządziły, rzekł, iż w tej chwili jesteś silniejszym nademnie.<br> {{tab}}— Spodziewałem się tego.<br> {{tab}}— Jako przymuszony, ustępuję.<br> {{tab}}— Ha! ha! jakiż to grzeczny chłopiec, prawdziwy paryżanin! zaśmiał się bandyta.<br> {{tab}}— Oto moja portmonetka.<br> {{tab}}— Rzuć ją pan na sieci.<br> {{tab}}Oktawiusz spełnił żądanie.<br> {{tab}}— A teraz dołóż pan jeszcze do tego zegarek z łańcuszkiem. mówił łotr dalej.<br> {{tab}}— Jakto, śmiesz ządać?<br> {{tab}}— Nie inaczej! a prędko!<br> {{tab}}— Ha! pomyślał spadkobierca miljonów, gdybym miał jakąkolwiek broń przy sobie, umiałbym łotrowi temu odpowiedzieć. Ale nic nie mam, nawet nożyka, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-185" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/189"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/189|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/189{{!}}{{#if:V-185|V-185|Ξ}}]]|V-185}}'''<nowiki>]</nowiki></span>jak więc obronić się przed takim łupieżcą?<br> {{tab}}Odpinając z gniewem łańcuszek, zerwał ogniwo i rzucił go do stóp napastnika.<br> {{tab}}— Bierz! oddałem ci wszystko, zawołał, i przysięgam że mimo to nigdzie cię oskarżać nie będę! Nie obawiaj się przeto i jak najprędzej przewieź mnie na wyspę.<br> {{tab}}— Dowiedz się jednak przed tem mój piękny paniczu, mówił uśmiechając się złośliwie rozbójnik, że jesteś dla pewnych osób zawadą. Mnie polecono usunąć ową zawadę. Mówię ci więc otwarcie, czekałem na ciebie. Trzymam cię teraz w mem ręku, i bez wszelkich kosztów przewiozę tam, skąd się nie powraca już więcej!<br> {{tab}}To mówiąc podniósł wiosło oburącz powyżej głowy z zamiarem roztrzaskania czaszki Oktawiuszowi owem naprędce zaimprowizowanem morderczem narzędziem.<br> {{tab}}Młodzieniec wiedział że zginie, jeśli nie uniknie ciosu.<br> {{tab}}— Zbóju! zawołał cofając się szybko, morderco!<br> {{tab}}I jednym skokiem zeskoczywszy z czółna, zanurzył się w rzece, znikając w jej głębi.<br> {{tab}}— Do pioruna! mruknął przewoźnik, za prędkom się wygadał. Trzeba weń było uderzyć z nienacka. A może umie on pływać do czarta?<br> {{tab}}Wkrótce otrzymał odpowiedź na to zapytanie.<br> {{tab}}Na dziesięć kroków od czółna rozwarła się lśniąca powierzchnia wody, a nad nią ukazała się głowa Oktawiusza, szybko płynącego ku wyspie.<br> {{tab}}Przyjaciel nasz wyrobił sobie w szkole Deligne’go sławę pierwszorzędnego pływaka. Płynąc z biegiem wody mknął szybko w zamierzonym kierunku.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-186" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/190"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/190|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/190{{!}}{{#if:V-186|V-186|Ξ}}]]|V-186}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Do {{Korekta|mijon|miljon}} tysięcy djabłów! zaklął z gniewem morderca. Pływa jak szczupak! I nie na żarty. Zaczekaj jednak, paniczu, ja ciebie wyłowię!<br> {{tab}}Tu, silnie popchnąwszy czółno, posunął je śladem uciekającego, a stojąc z podniesionem wiosłem, gotów był powtórnie na płynącego uderzyć.<br> {{tab}}Łódka rozbójnika mknęła lotem ptaka, zmniejszając z każdą sekundą przestrzeń, dzielącą ją od uciekającego młodzieńca. Wreszcie zbliżyła się do Oktawiusza.<br> {{tab}}Wspólnik Sariola pochwycił stosowną chwilę, wzniesione w górę wiosło spadło powtórnie, lecz uderzyło tylko w powierzchnię wody, która w tysiące kropli się rozprysła.<br> {{tab}}Oktawiusz w porę dał nurka, a łódź porwana prądem wody, oddaliła się w oka mgnieniu od miejsca, w którem on się zanurzył.<br> {{tab}}Kilka sekund upłynęło zanim morderca zdołał zatrzymać czółno i wrócić na poprzednio zajmowane miejsce, w czasie czego Oktawiusz płynął jak błyskawica.<br> {{tab}}Bandyta zaiskrzonem okiem spojrzał po powierzchni Marny, i szepnął:<br> {{tab}}— Jeżeli księżyc się schowa, wszystko przepadło! a ja okażę się blaznem!<br> {{tab}}Nagle, zielonawe zwierciadełko Marny zadrżało, i o jakie dwadzieścia kroków od łodzi znowu się wynurzyła głowa Oktawiusza.<br> {{tab}}Obecnie jednak przyszło nieszczęśliwemu chłopcu walczyć przeciw prądowi wody, by się oddalić od złowrogiej barki.<br> {{tab}}— Ha! teraz, zawołał tryumfująco morderca, teraz <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-187" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/191"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/191|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/191{{!}}{{#if:V-187|V-187|Ξ}}]]|V-187}}'''<nowiki>]</nowiki></span>już wszystko się skończy!<br> {{tab}}Rozbójnik ów, namówiony przez Sariola, dzięki któremu pani Blanka Gravard miała się nazajutrz obudzić sześciomilionową dziedziczką, spełniał sumiennie zadanie, chcąc otrzymać umówione wynagrodzenie. Zaczął więc ze wszystkich sił wiosłować, a walcząc pomyślnie przeciw falom, skierował łódź na miejsce, w którem po raz ostatni ujrzał głowę swojej ofiary.<br> {{tab}}Przyjaciel Diny widocznie był już nazbyt zmęczonym. W nasiąkniętem wodą ciężkiem ubraniu płynął powoli, i zdawało się niepodobieństwem, ażeby dłużej nad kilka minut uniknąć mógł śmiertelnego ciosu.<br> {{tab}}Łódź mknęła nadzwyczaj szybko ku niemu.<br> {{tab}}Młodzieniec powtórnie się zanurzył w wodę.<br> {{tab}}Morderca zaklął straszliwie, a otworzywszy nóż, wiszący mu u pasa na rzemieniu, dał nurka i zaczął ścigać pod wodą swą zdobycz.<br> {{tab}}Gdy w jakie dwadzieścia sekund wypłynął na powierzchnię dla pochwycenia oddechu, ujrzał o kilkanaście kroków od siebie Oktawiusza, z trudnością już oddychającego.<br> {{tab}}Oktawiusz chciał jeszcze zanurzyć się raz trzeci, ale mu już czasu zabrakło ku temu. Zabójca chwycił go za kołnierz ubrania.<br> {{tab}}Wtedy to pomiędzy obydwoma zawiązała się walka straszna, przerażająca, której ostatnie smutne rezultaty zdawały się nie ulegać wątpliwości.<br> {{tab}}Cała przewaga była po stronie mordercy. Przedewszystkiem posiadał on pełną siłę, ponieważ nie czuł nawet początków znużenia, następnie wełniana koszula <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-188" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/192"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/192|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/192{{!}}{{#if:V-188|V-188|Ξ}}]]|V-188}}'''<nowiki>]</nowiki></span>i krótkie spodnie płócienne dozwalały mu na najswobodniejsze ruchy ciała. Żylastą swą lewą ręką trzymał młodzieńca za kołnierz, usiłując głowę jego w wodzie zanurzyć, by go zatopić tym sposobem, prawą zaś szukał swego noża.<br> {{tab}}Oktawiusz bronił się i opierał z rozpaczliwem wysileniem. Zaciśniętemi pięściami uderzał zawzięcie w piersi i twarz przeciwnika, aby go znaglić do odczepienia się od siebie, czego pomimo wszystko dokonać nie zdołał, a gwałtowność tych ruchów przyczyniała się tylko do rychlejszego wyczerpania i tak już zużytych sił jego.<br> {{tab}}Widział, że był zgubionym bez odwołania, a jednak opierał się jeszcze.<br> {{tab}}— Do stu piorunów! zawołał zniecierpliwiony bandyta, podniósłszy prawą rękę, uzbrojoną katalońskim nożem, raz przecie skończyć z nim trzeba!<br> {{tab}}Oktawiusz na wznak przewrócony i dogorywający już prawie, nie dostrzegł może, lecz się domyślał o zagrażającym mu ciosie. Wsparłszy obie stopy o grube lędźwie zabójcy, w ostatecznem gwałtownem wysileniu wyprężył się cały.<br> {{tab}}Oderwany kołnierz jego ubrania pozostał w rękach rozbójnika, który czując wysuwającą się ze swych dłoni ofiarę i zanurzającą się w wodzie, ugodził w nią nożem dwa razy. Ostrze żelaza miękki spotkało opór, jak gdyby weszło w głąb ciała.<br> {{tab}}— Ha! teraz ma dosyć! wyszepnął zbrodniarz. Zresztą gdyby wypłynął, powtórzę to lepiej!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-189" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/193"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/193|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/193{{!}}{{#if:V-189|V-189|Ξ}}]]|V-189}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}W chwili tej czarna chmura zakryła księżyc zupełnie, i głęboka ciemność zapanowała nad miejscem popełnionej zbrodni.<br> {{tab}}Gdy w kilka minut później, księżyc się znowu ukazał, zabójca badawcze w około siebie rzucił spojrzenie. Jak tylko wzrokiem zasięgnąć zdołał nie dostrzegł żadnego przedmiotu, pływającego na powierzchni wody.<br> {{tab}}— Skończyło się nareszcie! mruknął zadowolony. Leżący na dnie rzeki topielec nie prędko na wierzch wypłynie.<br> {{tab}}I jako zręczny pływak, kilkoma śmiałemi rzutami dostawszy się do łodzi, wskoczył w nią, i przeczekał jeszcze z kwadrans, patrząc uważnie, czy zwłoki zamordowanego gdzie nie wypłyną.<br> {{tab}}Nic się jednakże nie ukazało.<br> {{tab}}{{Korekta|— Spokojny|Spokojny}} zatem i pewien dokonanego dzieła, skierował swą łódź do brzegu, a przybiwszy do lądu, zatrzymał się tuż pod światłem latarni fiakra, oczekującego na samotnej drodze.<br> {{tab}}— Czy to ty Maquart? pytał woźnica.<br> {{tab}}— Ja, Loupia’cie, odparł rozbójnik.<br> {{tab}}— Skończona sprawa?<br> {{tab}}— Ma się rozumieć.<br> {{tab}}— Czemuż to trwało tak długo?<br> {{tab}}— Ba! była nie lada praca mój kmotrze!<br> {{tab}}— Dla czego? Czy paniczyk tak dzielnie się bronił.<br> {{tab}}— Ha! i jak jeszcze! Najprzód pływał jak szczupak. Niech go wszyscy szatani... co za djabelska siła! Żadną miarą pokonać się nie dał! Takiemi powiadam ci okładał mnie kułakami, że przez dwa dwa tygodnie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-190" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/194"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/194|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/194{{!}}{{#if:V-190|V-190|Ξ}}]]|V-190}}'''<nowiki>]</nowiki></span>co najmniej będę miał sińce na twarzy. Zwijał się jak glista pod wodą! Musiałem rzucić się w rzekę, i nożem sobie dopomódz!<br> {{tab}}— Nożem? mruknął woźnica, pan Tamerlan nie będzie z tego zadowolonym. Upominał surowo, ażeby paniczykowi skóry nie podziurawić. Chciał ażeby to wszystko przypadkiem niby się stało.<br> {{tab}}— Niechajby się ów pan Tamerlan znalazł tu na mojem miejscu. Nie można było postąpić inaczej, odparł zabójca. Robota warta trzy razy więcej, niż mi za nia obiecano.<br> {{tab}}— Tak, ale licz i inne korzyści. Panicz miał przy sobie pieniądze, miał zegarek i łańcuch złoty. Wiadomo ci, że mieliśmy się wszystkiem podzielić. Taką była nasza umowa.<br> {{tab}}— Radbym, dalibóg! ale z tego wszystkiego o czem mówisz, nic niemam.<br> {{tab}}— Jakto? zapomniałeś o portmonetce i owych złotych drobiazgach? To nieprawda, kłamiesz! Ja temu nie wierze!<br> {{tab}}— Przysięgam! powtórzył bandyta.<br> {{tab}}— Jakim sposobem mógłbyś o tem zapomnieć?<br> {{tab}}— Sposobem najprostszym w świecie! Miałem zamiar zrewidować go po zatopieniu, tymczasem ciało tak nagle poszło na dno, że hultaj zabrał wraz z sobą pieniądze, zegarek i łańcuszek.<br> {{tab}}— Nie! tyś mnie okradł! krzyknął woźnica, zaciskając zęby, wszystko co mówisz, to fałsz, zmyślenie! Poczekaj, ja ci to wszystko odpłacę!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_V-191" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/195"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/195|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/195{{!}}{{#if:V-191|V-191|Ξ}}]]|V-191}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}W głębi fiakra leżało przygotowane ubranie, jakiego we dni świąteczne używają robotnicy. Zabójca wdziawszy to na siebie w miejsce zmoczonej odzieży, wsiadł do dorożki. Stangret zaciął konia, i obaj godni siebie towarzysze, udali się do Paryża, gdzie bez żadnej przeszkody przybyli o pierwszej po północy.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''Koniec tomu piątego.'''|w=80%}} <br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-3" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/007"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/007|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/007{{!}}{{#if:VI-3|VI-3|Ξ}}]]|VI-3}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/007}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-4" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/008"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/008|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/008{{!}}{{#if:VI-4|VI-4|Ξ}}]]|VI-4}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/008}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-5" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/009"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/009|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/009{{!}}{{#if:VI-5|VI-5|Ξ}}]]|VI-5}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/009}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-6" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/010"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/010|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/010{{!}}{{#if:VI-6|VI-6|Ξ}}]]|VI-6}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/010}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-7" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/011"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/011|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/011{{!}}{{#if:VI-7|VI-7|Ξ}}]]|VI-7}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/011}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-8" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/012"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/012|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/012{{!}}{{#if:VI-8|VI-8|Ξ}}]]|VI-8}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/012}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-9" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/013"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/013|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/013{{!}}{{#if:VI-9|VI-9|Ξ}}]]|VI-9}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/013}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-10" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/014"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/014|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/014{{!}}{{#if:VI-10|VI-10|Ξ}}]]|VI-10}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/014}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-11" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/015"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/015|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/015{{!}}{{#if:VI-11|VI-11|Ξ}}]]|VI-11}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/015}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-12" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/016"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/016|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/016{{!}}{{#if:VI-12|VI-12|Ξ}}]]|VI-12}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/016}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-13" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/017"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/017|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/017{{!}}{{#if:VI-13|VI-13|Ξ}}]]|VI-13}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/017}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-14" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/018"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/018|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/018{{!}}{{#if:VI-14|VI-14|Ξ}}]]|VI-14}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/018}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-15" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/019"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/019|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/019{{!}}{{#if:VI-15|VI-15|Ξ}}]]|VI-15}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/019}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-16" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/020"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/020|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/020{{!}}{{#if:VI-16|VI-16|Ξ}}]]|VI-16}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/020}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-17" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/021"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/021|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/021{{!}}{{#if:VI-17|VI-17|Ξ}}]]|VI-17}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/021}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-18" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/022"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/022|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/022{{!}}{{#if:VI-18|VI-18|Ξ}}]]|VI-18}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/022}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-19" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/023"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/023|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/023{{!}}{{#if:VI-19|VI-19|Ξ}}]]|VI-19}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/023}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-20" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/024"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/024|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/024{{!}}{{#if:VI-20|VI-20|Ξ}}]]|VI-20}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/024}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-21" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/025"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/025|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/025{{!}}{{#if:VI-21|VI-21|Ξ}}]]|VI-21}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/025}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-22" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/026"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/026|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/026{{!}}{{#if:VI-22|VI-22|Ξ}}]]|VI-22}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/026}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-23" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/027"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/027|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/027{{!}}{{#if:VI-23|VI-23|Ξ}}]]|VI-23}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/027}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-24" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/028"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/028|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/028{{!}}{{#if:VI-24|VI-24|Ξ}}]]|VI-24}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/028}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-25" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/029"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/029|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/029{{!}}{{#if:VI-25|VI-25|Ξ}}]]|VI-25}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/029}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-26" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/030"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/030|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/030{{!}}{{#if:VI-26|VI-26|Ξ}}]]|VI-26}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/030}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-27" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/031"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/031|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/031{{!}}{{#if:VI-27|VI-27|Ξ}}]]|VI-27}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/031}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-28" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/032"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/032|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/032{{!}}{{#if:VI-28|VI-28|Ξ}}]]|VI-28}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/032}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-29" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/033"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/033|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/033{{!}}{{#if:VI-29|VI-29|Ξ}}]]|VI-29}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/033}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-30" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/034"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/034|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/034{{!}}{{#if:VI-30|VI-30|Ξ}}]]|VI-30}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/034}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-31" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/035"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/035|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/035{{!}}{{#if:VI-31|VI-31|Ξ}}]]|VI-31}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/035}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-32" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/036"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/036|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/036{{!}}{{#if:VI-32|VI-32|Ξ}}]]|VI-32}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/036}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-33" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/037"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/037|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/037{{!}}{{#if:VI-33|VI-33|Ξ}}]]|VI-33}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/037}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-34" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/038"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/038|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/038{{!}}{{#if:VI-34|VI-34|Ξ}}]]|VI-34}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/038}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-35" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/039"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/039|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/039{{!}}{{#if:VI-35|VI-35|Ξ}}]]|VI-35}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/039}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-36" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/040"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/040|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/040{{!}}{{#if:VI-36|VI-36|Ξ}}]]|VI-36}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/040}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-37" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/041"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/041|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/041{{!}}{{#if:VI-37|VI-37|Ξ}}]]|VI-37}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/041}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-38" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/042"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/042|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/042{{!}}{{#if:VI-38|VI-38|Ξ}}]]|VI-38}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/042}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-39" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/043"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/043|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/043{{!}}{{#if:VI-39|VI-39|Ξ}}]]|VI-39}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/043}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-40" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/044"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/044|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/044{{!}}{{#if:VI-40|VI-40|Ξ}}]]|VI-40}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/044}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-41" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/045"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/045|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/045{{!}}{{#if:VI-41|VI-41|Ξ}}]]|VI-41}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/045}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-42" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/046"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/046|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/046{{!}}{{#if:VI-42|VI-42|Ξ}}]]|VI-42}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/046}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-43" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/047"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/047|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/047{{!}}{{#if:VI-43|VI-43|Ξ}}]]|VI-43}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/047}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-44" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/048"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/048|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/048{{!}}{{#if:VI-44|VI-44|Ξ}}]]|VI-44}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/048}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-45" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/049"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/049|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/049{{!}}{{#if:VI-45|VI-45|Ξ}}]]|VI-45}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/049}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-46" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/050"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/050|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/050{{!}}{{#if:VI-46|VI-46|Ξ}}]]|VI-46}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/050}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-47" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/051"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/051|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/051{{!}}{{#if:VI-47|VI-47|Ξ}}]]|VI-47}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/051}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-48" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/052"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/052|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/052{{!}}{{#if:VI-48|VI-48|Ξ}}]]|VI-48}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/052}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-49" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/053"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/053|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/053{{!}}{{#if:VI-49|VI-49|Ξ}}]]|VI-49}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/053}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-50" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/054"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/054|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/054{{!}}{{#if:VI-50|VI-50|Ξ}}]]|VI-50}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/054}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-51" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/055"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/055|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/055{{!}}{{#if:VI-51|VI-51|Ξ}}]]|VI-51}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/055}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-52" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/056"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/056|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/056{{!}}{{#if:VI-52|VI-52|Ξ}}]]|VI-52}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/056}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-53" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/057"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/057|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/057{{!}}{{#if:VI-53|VI-53|Ξ}}]]|VI-53}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/057}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-54" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/058"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/058|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/058{{!}}{{#if:VI-54|VI-54|Ξ}}]]|VI-54}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/058}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-55" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/059"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/059|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/059{{!}}{{#if:VI-55|VI-55|Ξ}}]]|VI-55}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/059}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-56" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/060"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/060|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/060{{!}}{{#if:VI-56|VI-56|Ξ}}]]|VI-56}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/060}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-57" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/061"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/061|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/061{{!}}{{#if:VI-57|VI-57|Ξ}}]]|VI-57}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/061}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-58" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/062"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/062|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/062{{!}}{{#if:VI-58|VI-58|Ξ}}]]|VI-58}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/062}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-59" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/063"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/063|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/063{{!}}{{#if:VI-59|VI-59|Ξ}}]]|VI-59}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/063}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-60" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/064"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/064|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/064{{!}}{{#if:VI-60|VI-60|Ξ}}]]|VI-60}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/064}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-61" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/065"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/065|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/065{{!}}{{#if:VI-61|VI-61|Ξ}}]]|VI-61}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/065}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-62" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/066"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/066|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/066{{!}}{{#if:VI-62|VI-62|Ξ}}]]|VI-62}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/066}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-63" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/067"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/067|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/067{{!}}{{#if:VI-63|VI-63|Ξ}}]]|VI-63}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/067}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-64" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/068"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/068|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/068{{!}}{{#if:VI-64|VI-64|Ξ}}]]|VI-64}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/068}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-65" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/069"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/069|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/069{{!}}{{#if:VI-65|VI-65|Ξ}}]]|VI-65}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/069}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-66" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/070"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/070|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/070{{!}}{{#if:VI-66|VI-66|Ξ}}]]|VI-66}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/070}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-67" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/071"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/071|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/071{{!}}{{#if:VI-67|VI-67|Ξ}}]]|VI-67}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/071}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-68" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/072"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/072|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/072{{!}}{{#if:VI-68|VI-68|Ξ}}]]|VI-68}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/072}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-69" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/073"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/073|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/073{{!}}{{#if:VI-69|VI-69|Ξ}}]]|VI-69}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/073}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-70" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/074"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/074|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/074{{!}}{{#if:VI-70|VI-70|Ξ}}]]|VI-70}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/074}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-71" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/075"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/075|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/075{{!}}{{#if:VI-71|VI-71|Ξ}}]]|VI-71}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/075}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-72" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/076"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/076|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/076{{!}}{{#if:VI-72|VI-72|Ξ}}]]|VI-72}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/076}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-73" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/077"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/077|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/077{{!}}{{#if:VI-73|VI-73|Ξ}}]]|VI-73}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/077}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-74" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/078"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/078|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/078{{!}}{{#if:VI-74|VI-74|Ξ}}]]|VI-74}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/078}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-75" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/079"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/079|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/079{{!}}{{#if:VI-75|VI-75|Ξ}}]]|VI-75}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/079}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-76" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/080"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/080|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/080{{!}}{{#if:VI-76|VI-76|Ξ}}]]|VI-76}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/080}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-77" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/081"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/081|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/081{{!}}{{#if:VI-77|VI-77|Ξ}}]]|VI-77}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/081}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-78" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/082"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/082|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/082{{!}}{{#if:VI-78|VI-78|Ξ}}]]|VI-78}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/082}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-79" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/083"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/083|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/083{{!}}{{#if:VI-79|VI-79|Ξ}}]]|VI-79}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/083}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-80" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/084"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/084|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/084{{!}}{{#if:VI-80|VI-80|Ξ}}]]|VI-80}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/084}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-81" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/085"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/085|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/085{{!}}{{#if:VI-81|VI-81|Ξ}}]]|VI-81}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/085}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-82" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/086"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/086|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/086{{!}}{{#if:VI-82|VI-82|Ξ}}]]|VI-82}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/086}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-83" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/087"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/087|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/087{{!}}{{#if:VI-83|VI-83|Ξ}}]]|VI-83}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/087}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-84" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/088"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/088|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/088{{!}}{{#if:VI-84|VI-84|Ξ}}]]|VI-84}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/088}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-85" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/089"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/089|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/089{{!}}{{#if:VI-85|VI-85|Ξ}}]]|VI-85}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/089}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-86" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/090"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/090|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/090{{!}}{{#if:VI-86|VI-86|Ξ}}]]|VI-86}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/090}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-87" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/091"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/091|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/091{{!}}{{#if:VI-87|VI-87|Ξ}}]]|VI-87}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/091}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-88" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/092"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/092|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/092{{!}}{{#if:VI-88|VI-88|Ξ}}]]|VI-88}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/092}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-89" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/093"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/093|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/093{{!}}{{#if:VI-89|VI-89|Ξ}}]]|VI-89}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/093}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-90" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/094"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/094|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/094{{!}}{{#if:VI-90|VI-90|Ξ}}]]|VI-90}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/094}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-91" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/095"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/095|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/095{{!}}{{#if:VI-91|VI-91|Ξ}}]]|VI-91}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/095}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-92" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/096"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/096|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/096{{!}}{{#if:VI-92|VI-92|Ξ}}]]|VI-92}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/096}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-93" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/097"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/097|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/097{{!}}{{#if:VI-93|VI-93|Ξ}}]]|VI-93}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/097}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-94" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/098"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/098|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/098{{!}}{{#if:VI-94|VI-94|Ξ}}]]|VI-94}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/098}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-95" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/099"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/099|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/099{{!}}{{#if:VI-95|VI-95|Ξ}}]]|VI-95}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/099}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-96" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/100"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/100|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/100{{!}}{{#if:VI-96|VI-96|Ξ}}]]|VI-96}}'''<nowiki>]</nowiki></span>liczę na ciebie w tej mierze Jobin’ie!<br> {{tab}}— Panie naczelniku, będę się starał jak najlepiej wywiązać z położonego we mnie zaufania, odrzekł ów agent policji, o jakim, mamy nadzieję, nie zapomnieli czytelnicy.<br> {{tab}}W rzeczy samej był to ów Jobin, którego widzieliśmy przy spełnianiu dzieła; ów Jobin, który mimo oporu ze strony sędziego śledczego pana Bouleau-Duvernet prowadził tak zręcznie z swej strony badanie szczegółów w sprawie morderstwa barona Worms, padł pod kulami rewolwerowemi Fryderyka Müller, prawdziwego zabójcy barona.<br> {{tab}}Jobin należał ciągle do jednego z policyjnych oddziałów, i bardziej teraz niż kiedy, składał dowody rzadkiej bystrości umysłu, oraz niezmordowanej gorliwości w spełnianiu swych obowiązków.<br> {{tab}}Nie mógł się pocieszyć że potknął się wtedy, jak mawiał, a raczej został raniony śmiertelnie wystrzałem przez owego kasjera. Natychmiast jednak po wyleczeniu się z ran zadanych ręką okrutnika, przedsięwziął na nowo z zapałem poszukiwania śladów tej zbrodni.<br> {{tab}}Pan de Génin, naczelnik jednego z wydziałów w prefekturze policji, powiedział sobie, że Jobin działając pomyślnie tylekroć razy w wyprawach na różne podejrzane zakłady i szulernie, i znając na palcach osobistości uczęszczające do tych nor brudnych, był jedynym w świecie człowiekiem, będącym w stanie zdemaskować hrabiego de Strény i schwytać go na gorącym uczynku.<br> {{tab}}Stąd nastąpiła przemiana tego agenta, w bogatego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-97" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/101"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/101|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/101{{!}}{{#if:VI-97|VI-97|Ξ}}]]|VI-97}}'''<nowiki>]</nowiki></span>a nieśmiałego parafianina podczas przedstawienia go pani de Tréjan przez garbuska, pod nazwiskiem pana de Lansac.<br> {{tab}}Pan de Génin mocno był niezadowolonym, usłyszawszy, że Jobin widzi pana de Strény po raz pierwszy w życiu.<br> {{tab}}Ścisłe czuwanie Jobin’a przez całą noc prawie nie przyniosło żadnych rezultatów.<br> {{tab}}Hrabia de Strény prowadził grę uczciwie; wzrok więc policyjnego agenta utkwiony w jego zręczne palce, nic odkryć nie zdołał.<br> {{tab}}Croix-Dieu nie ukazał się tego wieczora w pałacyku przy ulicy Le Sueur.<br> {{tab}}Tak było i następnego czwartku, a nie tylko że pan de Strény nic nie wygrywał, lecz jeszcze przegrał bardzo znaczną sumę.<br> {{tab}}— Panie naczelniku, rzekł Jobin wychodząc z małym garbuskiem, zdaje mi się że daremnie czas tu tracimy. Ów dżentlemen jak widzę został niewinnie przez pana posądzonym. Nic dotąd w całem jego zachowaniu się nie usprawiedliwia ciężkiego zarzutu jaki mu uczyniłeś! Zasięgałem bliższych szczegółów. Opinia o nim jest bez skazy. Wszyscy go być mienią bardzo bogatym.<br> {{tab}}— Musi nim być do czarta! jeżeli często udają mu się pomyślnie operacje zbierania po sto tysięcy talarów! zawołał pan de Génin. Mimo to wszystko, nie uznaję się być zwyciężonym. Nie cofam mojego mniemania. Przyjdziemy tu w przyszły czwartek, a może ów zręczny oszust mniej będzie się miał na baczności.<br> {{tab}}— Lecz jeśli i ten raz jeszcze otrzymamy sprzeczne <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-98" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/102"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/102|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/102{{!}}{{#if:VI-98|VI-98|Ξ}}]]|VI-98}}'''<nowiki>]</nowiki></span>rezultaty? rzekł Jobin.<br> {{tab}}— Wtedy zaprzestanę bojować; i przyznam wbrew własnemu przekonaniu, że miałem bielmo na oczach, gdym sądził że widzę, a raczej gdym widział owego jegomościa zmieniającego karty, jakich miał użyć!<br> {{tab}}Ów trzeci czwartek był dniem, w którym San-Rémo rozstawszy się z wicehrabina Herminią, pojechał do pałacyku na ulicę Le Sueur dla odnalezienia tam Filipa Croix-Dieu, który przez dwa tygodnie u hrabiny de Tréjan nie ukazał się wcale.<br> {{tab}}Książe Aleosco znajdował się tu, rzecz naturalna, a gospodarzył jak gdyby we własnym swym domu. Czynił z najzupełniejszą swobodą honory przyjęcia w salonach Fanny, a jego uprzejma gościnność w niczem nie była podobną do ponurej roli, jaką odgrywał niegdyś Tréjan, legalny właściciel tego mieszkania.<br> {{tab}}Wierna swemu bezczelnemu systemowi, o jakim mówiliśmy, Fanny starała się o ile można najwięcej publikować swą miłość, a raczej swoje niewolnictwo.<br> {{tab}}Czepiała się ramienia księcia Leona. Wynajdywała, sposoby wytwarzania z nim sobie owych sam na sam, pośród tłumu obecnych gości. Szeptała doń cicho, uśmiechała się, otaczała go ogniem swego magnetycznego spojrzenia, i całe jej zachowanie się głośno mówiło: Patrzcie jak się wzajemnie kochamy! Co nas świat cały obchodzi?<br> {{tab}}Croix-Dieu ukazał się nareszcie.<br> {{tab}}Złożywszy swe hołdy gospodyni domu ze zwykłą sobie swobodą, prosił ją ażeby go przedstawiła księciu, jakiego spotykał na różnych zebraniach, a który {{pp|pomi|mo}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-99" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/103"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/103|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/103{{!}}{{#if:VI-99|VI-99|Ξ}}]]|VI-99}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|pomi|mo}} to powitał go dość zimno, przeszedł więc do salonów gry, gdzie się umieścił po za Strénym, a tym sposobem na wprost Jobin’a i małego garbuska. Dobywszy tu banknot z pugilaresu, rzucił go na zielone sukno stolika, i śmiejąc się zawołał<br> {{tab}}— Stawiam pięćdziesiąt luidorów!<br> {{tab}}Pan de Lansac, a raczej Jobin z oczyma utkwionemi w palce bankiera nie zwrócił na przybyłego uwagi. Posłyszawszy ten glos, zadrżał, podniósł głowę i wlepił wzrok nieruchomy w mówiącego. Ten niemy egzamin trwał przez kilka sekund, poczem Jobin pochylając się ku panu de Génin zapytał go cicho:<br> {{tab}}— Kto jest ten pan?<br> {{tab}}— Jest to baron de Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Racz wybaczyć panie naczelniku moją natrętność. Lecz cóż to za osobistość ów pan baron de Croix-Dieu?<br> {{tab}}— Jest to dżentlemen znany w całym Paryżu.<br> {{tab}}— Od jak dawna jest znanym?<br> {{tab}}Mały garbusek rzucił się niecierpliwie.<br> {{tab}}— Ach! odrzekł, od iluż lat, w całym świecie widujemy barona de Croix-Dieu, i słyszymy o nim! Dla czego mnie pytasz o niego? Miałżebyś go uważać za którego z tych łotrów niebezpiecznych, jakich rysopisy masz w swojej kieszeni?<br> {{tab}}Po tych kilku wyrazach wyszeptanych do ucha tak cicho, że najbliżsi sąsiedzi słyszeć ich nie mogli, Jobin zaczął egzaminować postać Filipa Croix-Dieu, stojącego naprzeciw siebie w pełnem oświetleniu, a studjując rysy jego charakterystycznej twarzy, powtarzał w myśli.<br> {{tab}}— Cera i wyraz oblicza odmienne z pozoru. Tamten <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-100" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/104"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/104|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/104{{!}}{{#if:VI-100|VI-100|Ξ}}]]|VI-100}}'''<nowiki>]</nowiki></span>był rudym, ten jest brunetem. Kwestja ufarbowania włosów. Ale też same usta, toż samo spojrzenie! Oprócz akcentu, tenże sam głos. Nie! to chyba nie jest ten człowiek, skoro jak twierdzi pan de Génin, tego tu od dawna zna cały Paryż! Już z dziesięć razy zdawało mi się, że odnajduję tego Fryderyka Müller. Zostanę wreszcie maniakiem! Ach! cóżbym nie dał, gdybym mógł usłyszeć tego barona mówiącego po niemiecku. Choćbym miał uchodzić za głupca, a nawet i szalonego, zbadać muszę pierwiastki rodowe tego pana de Croix-Dieu.<br> {{tab}}Filip nie podejrzywając, że owe binokle i naiwny pozór parafianina ukrywały jednego z najniebezpieczniejszych mu wrogów, obrzucającego go swem przenikliwem spojrzeniem, przegrał swe tysiąc franków wciąż uśmiechnięty, poczem niechcąc próbować powtórnie szczęścia fortuny, odszedł od stołu gry, a po zamienieniu kilku słów i uściśnień ręki ze znajomymi, udał się do głównego salonu, w którym królowała Fanny.<br> {{tab}}Zaledwie tam wszedł, gdy służący otworzywszy drzwi wygłosił:<br> {{tab}}— Pan markiz de San-Rémo.<br> {{tab}}— Ha! ha! pomyślał baron. Już on. Sądziłem że dopiero jutro przybędzie. Lecz jak zmieniony! Cios widocznie był zbyt ciężkim. Biedny chłopiec! Budzi on we mnie sympatję, na honor!... Nieszczęściem dał się pochwycić w koła maszyny, a maszyna raz w bieg puszczona nie zatrzymuje się nigdy!...<br> {{tab}}Fanny postąpiwszy naprzeciw nowoprzybyłemu, stanęła zdumiona zmianą jego rysów twarzy. Młodzieniec <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-101" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/105"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/105|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/105{{!}}{{#if:VI-101|VI-101|Ξ}}]]|VI-101}}'''<nowiki>]</nowiki></span>był tak bladym, że wyłożony kołnierzyk od koszuli i krawat, równał się jego cerze.<br> {{tab}}San-Rémo ukłonił się wchodząc.<br> {{tab}}— Czuję się być tem więcej szczęśliwą z pańskiego przybycia, przemówiła z wdzięcznym uśmiechem pani de Tréjan, iż od dawna straciłam nadzieję ujrzenia pana w moim domu, między przyjaciółmi.<br> {{tab}}— Tak, w rzeczy samej pani hrabino, rzekł Andrzej. Otrzymałem dawno uprzejme zaproszenie, jakie pani wraz ze swym małżonkiem panem de Tréjan przesłać mi raczyłaś.<br> {{tab}}Fanny zmarszczyła brwi zlekka, usłyszawszy w tak niewłaściwych okolicznościach wymienione nazwisko swojego męża.<br> {{tab}}— Trzeba być tak dobrą jak pani jesteś, mówił Andrzej dalej, aby mi wybaczyć to mimowolne zaniedbanie. Wszak nie odmówisz mi pani przebaczenia, choćby ze względu, aby nie karać dwa razy, ponieważ ta moja nieobecność była już pierwszą dla mnie karą.<br> {{tab}}— Dla wszelkich grzechów miłosierdzie, odpowiedziała Fanny z uśmiechem, przebaczani panu. Oto ma ręka.<br> {{tab}}Andrzej ujął tę drobną rączkę wyciągniętą ku sobie, wszak nie mając odwagi ponieść jej do ust, jak to był powinien uczynić, dozwolił jej opaść po nader słabem uściśnieniu.<br> {{tab}}Zdumiona, i prawie zraniona tem wykroczeniem przeciw zwykłej salonowej galanterji, hrabina skrzywiła pogardliwie usteczka, i zmierzyła Andrzeja od stóp do głowy wzrokiem, który zdawał się mówić: „O! biedny chłopcze“... poczem wykręciwszy się, odeszła.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-102" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/106"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/106|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/106{{!}}{{#if:VI-102|VI-102|Ξ}}]]|VI-102}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}San-Rémo z ulgą odetchnął. Skończywszy z owemi słowami próżnej grzeczności, mógł teraz swobodnie poszukać pana de Croix-Dieu, i wkrótce go odnalazł.<br> {{tab}}Filip zbliżył się ku niemu, a ująwszy go pod rękę rzekł zcicha:<br> {{tab}}— Jakim sposobem mój kochany znalazłeś się tu dziś w tym salonie, gdzie przedtem niechciałaś mi towarzyszyć?<br> {{tab}}— Przybyłem dla ciebie baronie, odparł młodzieniec. Dla ciebie tylko jedynie.<br> {{tab}}— Masz mi więc coś ważnego powiedzieć?<br> {{tab}}— Bardzo ważnego, niezmiernie ważnego!<br> {{tab}}— Mów, co takiego? Mów prędzej!<br> {{tab}}— Tu... niepodobna!<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Ponieważ będę to musiał szczegółowo ci opowiadać, a podczas opowiadania wymienić nazwisko, które niepowinno wyjść z moich ust w miejscu, w jakiem się znajdujemy!<br> {{tab}}— Nie jestem cię w stanie zrozumieć.<br> {{tab}}— Zaraz mnie zrozumiesz! Zaklinam cię baronie odjeżdżajmy! Miej litość nad moją boleścią!<br> {{tab}}— Odmówić ci nie mogę. Wychodzę wraz z tobą. Ale uczyńmy to w ten sposób aby hrabina nie spostrzegła, inaczej nie przebaczyłaby nam tak nagłego wydalenia się.<br> {{tab}}— Lecz patrzaj, pani de Tréjan nie zwraca wcale na nas uwagi, rzekł Andrzej.<br> {{tab}}— Pójdź więc, odparł Filip.<br> {{tab}}I oba zwrócili się ku drzwiom.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-103" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/107"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/107|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/107{{!}}{{#if:VI-103|VI-103|Ξ}}]]|VI-103}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Jednocześnie, gdy je otwierać mieli, tenże sam służący, który przed trzema tygodniami pośród ogólnego zdumienia oznajmił: {{Rozstrzelony|Jego wysokość książę Aleosc}}o, ukazał się, wygłaszając teraz: „Pan hrabia de Tréjan“.<br> {{tab}}Nazwisko de Tréjan rozległo się jak ponury huk gromu w owym salonie, tak pełnym wrzawy i wesołości.<br> {{tab}}Skoro przebrzmiało, zaległo głębokie milczenie, i wszystkie spojrzenia zwróciły się ku drzwiom, w których Jerzy miał się ukazać.<br> {{tab}}Fanny objęta nerwowem drżeniem, przytuliła się instynktownie do swego kochanka, jak gdyby dla ukrycia się pod jego opiekę.<br> {{tab}}Książe odsunął ją zlekka, i z podniesioną głową, skrzyżowanemi na piersiach rękoma oczekiwał.<br> {{tab}}Tréjan ubrany w czarny tużurek, zapięty pod szyję, zręcznie uwydatniający jego kształtną postać, trzymał kapelusz w lewej ręce opiętej czarną rękawiczką. W prawem, gołem ręku, miał drugą rękawiczkę. Był najzupełniej spokojnym. Twarz jego, nieco blada, wyrażała jakieś zimne, niecofnione, straszniejsze nad gniew postanowienie. Zwolna, lecz pewnym krokiem, przeszedł około grup osłupiałych jego obecnością.<br> {{tab}}Nikt nie pomyślał o powitaniu go, i on nie witał nikogo.<br> {{tab}}Na dwa kroki przed księciem przystanął.<br> {{tab}}— Panie, rzekł, przed trzema tygodniami oznajmiono twoje tu do mnie przybycie. Role się nasze teraz zmieniły. Dziś mnie anonsują u ciebie. Moja wizyta {{pp|zadzi|wia}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-104" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/108"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/108|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/108{{!}}{{#if:VI-104|VI-104|Ξ}}]]|VI-104}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|zadzi|wia}} cię być może?<br> {{tab}}— Nie, panie hrabio, odrzekł kłaniając się Aleosco. Nie spodziewałem się jej wprawdzie, wszak ją przewidywałem.<br> {{tab}}— Powinieneś pan był ją przewidywać, jak mi się zdaje, rzekł Jerzy, ponieważ ty mnie to zmuszasz do przestąpienia po raz ostatni progów tego domu, z którego pragnąłem wyjść na zawsze. Oddałeś się na moje rozkazy przed trzema tygodniami, jak to powinien był uczynię każdy szlachetny człowiek; ofiarowałeś mi zadość uczynienie, jakiego nie przyjąłem. Bo i cóż zresztą mogłem zarzucić dawnemu kochankowi dziewczyny nazywającej się Fanny Lambert? Zostałem oszukanym przez zwykłą ladacznicę, wszak pan nie miałeś w owem oszustwie udziału. Pozostawało mi się tylko oddalić, co uczyniłem. Dziś, wszystko się zmieniło! Dziś, pan jesteś kochankiem nie Fanny Lambert, ale hrabiny de Tréjan, i nie masz nawet o tyle wstydu abyś to ukryć się starał! Zapominasz pan że ta istota tak nisko upadła, nosi moje nazwisko! Kompromitujesz pan publicznie moją żonę! W błocie kalasz mój honor! Jest to zniewaga dla mnie, śmiertelna zniewaga! Tej nie przyjmuję! A ponieważ obelga ta była publiczną, publicznie ci ją oddaję!<br> {{tab}}To mówiąc Jerzy szybko podniósł rękę i uderzył rękawiczka twarz księcia.<br> {{tab}}Aleosco wydał okrzyk wściekłości. Oczy mu ogniem zapłonęły. Co tylko było dzikiego w jego naturze, naraz wybuchnęło. Chwycił za ramię swego przeciwnika z siła i wściekłością zapalczywego zwierzęcia, i ściskał <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-105" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/109"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/109|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/109{{!}}{{#if:VI-105|VI-105|Ξ}}]]|VI-105}}'''<nowiki>]</nowiki></span>go, jakby chcąc skruszyć na miazgę.<br> {{tab}}— Jeżeli mi pan złamiesz rękę, rzekł Jerzy z przerażająco krwią zimną, nie będę mógł w niej szpady utrzymać. Strzeż się więc.<br> {{tab}}Książę zbladł. Ozwał się w nim człowiek światowy. Palce się jego rozplątały i wyszepnął:<br> {{tab}}— Masz słuszność panie hrabio, proszę o przebaczenie. Nie byłem w stanie zapanować nad mem uniesieniem. Obelga była zbyt ciężką. Dlaczego mnie spoliczkowałeś? Tak nie postępuje dżentlemen.<br> {{tab}}— Uderzyłem cię dla tego, rzekł Jerzy, ponieważ bez tej zniewagi starałbyś się mnie może w pojedynku oszczędzać, a ja tego niechcę! Słyszysz pan, ja niechcę! Jestem twoim wrogiem. I zabiłbym cię gdybym mógł! Spoliczkowałem cię, ażeby być pewnym, że i ty równic byś mnie zabił, gdyby ci los posłużył ku temu.<br> {{tab}}— Jestem na pańskie rozkazy, panie hrabio, rzeki Aleosco.<br> {{tab}}— Otóż więc, mówił Tréjan, zwracając się z dumną wyniosłością do zaproszonych swej żony, proszę słuchać dobrze i uważać co mówię. Nie będę się bił za tę kobietę, którą pogardzam, ale za honor mego nazwiska, jakie mi ukradła, i błotem skalała!<br> {{tab}}Fanny wsparłszy swe obie ręce na ramieniu księcia, pochyliła się do jego ucha szepcząc z zapalczywą nienawiścią:<br> {{tab}}— Zabijesz go! nieprawdaż? Przysięgnij mi, że go zabijesz?.<br> {{tab}}Aleosco nie odpowiadając, odsunął ją powtórnie, i rzekł do Jerzego:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-106" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/110"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/110|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/110{{!}}{{#if:VI-106|VI-106|Ξ}}]]|VI-106}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Panie hrabio, jestem na twoje rozkazy. Gdzie można ci przysłać mych świadków?<br> {{tab}}— Jestem bardzo ubogim, rzekł Jerzy. Mieszkam na wyżynach hotelu Saint-Phar. Nie chciałbym ażeby pańscy świadkowie po tylu piętrach do mnie się trudzili. Racz mi pan powiedzieć gdzie moi z twoimi porozumieć się mogą?<br> {{tab}}— W Wielkim Hotelu, rzekł Aleosco. Tam dotąd mieszkam jeszcze.<br> {{tab}}— Jutro więc o dziesiątej rano będą u pana.<br> {{tab}}— Oczekuję ich.<br> {{tab}}Oba pokłonili się sobie wzajem, i Tréjan nie spojrzawszy wcale na Fanny, wyszedł z salonu.<br> {{tab}}Zaraz po jego odejściu powstał szmer, coś nakształt burzliwego brzęczenia. Każdy udzielał zcicha sąsiadowi swych uwag i komentarzy nad tylko zaszłą co sceną.<br> {{tab}}Fanny zakłopotana swem dziwnem położeniem, osądziła iż najlepiej będzie udać omdlenie, i uczyniła to z taką naturalnością, iż wszyscy uwierzyli w to zasłabnięcie.<br> {{tab}}Książe Leon ująwszy ją na ręce jak dziecko, wyniósł do sypialni.<br> {{tab}}Było to hasłem do ogólnego się rozejścia. Mała tylko liczba zaciętych graczów pozostała w około zielonego stolika kończąc partje rozpoczęte.<br> {{tab}}San-Rémo wyprowadził Filipa Croix-Dieu, który nie chciał odejść podczas wyzwania Jerzego Tréjan, i oba z Andrzejem wsiedli do dowozu barona.<br> {{tab}}— Gdzież jedziemy? zapytał tenże.<br> {{tab}}— Do ciebie baronie.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-107" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/111"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/111|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/111{{!}}{{#if:VI-107|VI-107|Ξ}}]]|VI-107}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Dobrze. James! wracamy do domu.<br> {{tab}}Powóz ruszył z miejsca.<br> {{tab}}— No, teraz mój chłopcze, rzekł Croix-Dieu, jestem na twoje rozkazy. Słucham cię z uwagą i ciekawością bez granic. Mówże mi prędko o co chodzi?<br> {{tab}}— Opowiem skoro przybędziemy.<br> {{tab}}— Dla czego nie teraz?<br> {{tab}}— Baronie, możesz mnie uważać za warjata, lecz ruch tego powozu powiększa nieład mych myśli. Czuję się być niezdolnym do opowiedzenia czegoś jasno i prędko. A jednak potrzeba, ażebym był jasnym w tym razie.<br> {{tab}}— Dobrze, zaczekamy pięć minut. Ale ci wyznam, że to wszystko niepokoić mnie zaczyna.<br> {{tab}}Biegun barona mógł iść z wichrami w zawody. Przebył odległość tę w kilka minut, i zatrzymał się przed bramą domu przy ulicy świętego Łazarza.<br> {{tab}}Croix-Dieu wysiadł z Andrzejem; a odesławszy swego lokaja, pozamykał drzwi na klucz i umieściwszy się wygodnie w fotelu naprzeciw młodzieńca, rzekł:<br> {{tab}}— No, teraz nic nam nie przeszkadza. Otwórz więc twoją duszę i serce.<br> {{tab}}— Baronie! zaczął San-Rémo, jesteś moim przyjacielem, moim opiekunem, ojcem dla mnie prawie!<br> {{tab}}— Zdaje mi się żem tego dowiódł, wyszepnął Filip.<br> {{tab}}— Dwukrotnie ocaliłeś mi życie, mówił Andrzej dalej, a jeżeli zachowuję w świecie pozory zamożnego, twojej wspaniałomyślności to winienem!<br> {{tab}}— Nie mówmy o tem, przerwał Croix-Dieu. Działam tak przez czysty egoizm, a jeżeli pragnę za to wszystko <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-108" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/112"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/112|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/112{{!}}{{#if:VI-108|VI-108|Ξ}}]]|VI-108}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nieco dla siebie przywiązania z twej strony, nie nakazuję ci i nie wymagam żadnej wdzięczności.<br> {{tab}}— Chcę złożyć w twe ręce mój honor, me szczęście! Ocal mnie, ratuj! Ty jeden możesz tylko to zrobić! mówił z zapałem Andrzej.<br> {{tab}}— Co mówisz, wyjąknął z udaną trwogą Croix-Dieu. Drżę cały słuchając słów twoich. Miałżebyś spełnić jakiś czyn nikczemny, który za jakakolwiek bądź cenę okupić potrzeba?<br> {{tab}}— Nie, dzięki niebu. Nie to wcale! Będę wszelako równie zgubionym, jeżeli nie otrzymam potrzebnej mi sumy pieniędzy.<br> {{tab}}— O pieniądze więc chodzi? odpowiedział Filip. Oddycham swobodniej. Ileż ci potrzeba.<br> {{tab}}— Wiele, bardzo wiele!<br> {{tab}}Croix-Dieu podniósłszy się poszedł do biórka, a otworzywszy szufladkę, wrócił z dobrze wyładowanym pugilaresem banknotami.<br> {{tab}}— Otóż pieniądze! rzekł. Dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści, a nawet pięćdziesiąt tysięcy franków może ci są potrzebnemi? Daję je do twego rozporządzenia. Bierz! oto są. i wierzaj mi drogi mój chłopcze, że czuje się bardzo szczęśliwym mogąc ci je ofiarować!<br> {{tab}}— Niestety drogi baronie, odparł młodzieniec, te pięćdziesiąt tysięcy franków byłyby dla mnie kroplą wody w morzu.<br> {{tab}}— Wielki Boże! chodzi więc o jakaś ogromna, suma? wołał Filip z przerażeniem. Cyfra jej?<br> {{tab}}— Milion! wyszepnął San-Rémo. Potrzebuję miliona<br> {{tab}}Croix-Dieu zerwał się z krzesła.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-109" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/113"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/113|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/113{{!}}{{#if:VI-109|VI-109|Ξ}}]]|VI-109}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Miljon! powtórzył dwukrotnie z doskonale udanem osłupieniem. Co mówisz Andrzeju? Jesteżeś przy zdrowych zmysłach me dziecię?<br> {{tab}}— Sądzisz baronie żem zwarjował, nieprawdaż? Nie, na nieszczęście nie jestem obłąkanym, odparł młodzieniec. A jeśli nie zdołam odnaleść tego miljona, wysadzę sobie mózg strzałem z rewolweru; tym razem nieodwołalnie, bo inaczej zostałbym zhańbionym!<br> {{tab}}— Lecz nieszczęśliwy, co się stało? pytał dalej Filip. Grałeś w karty i przegrałeś?<br> {{tab}}— Byłoby to niczem. Tu gorzej jest jeszcze. Przegraną w karty załatwić można. Człowiek wygrywający milion, czas na to pozostawia.<br> {{tab}}— A tobie odmawiają tego czasu?<br> {{tab}}— Pozostawiają mi na to tylko dni cztery. W przyszły poniedziałek, przed godziną dziewiątą wieczorem, ma być wypłaconym ów miljon!<br> {{tab}}— Cztery dni tylko<br> {{tab}}— Ani jednego więcej!<br> {{tab}}— Ależ to niepodobieństwo.<br> {{tab}}— Nic mi więc w tem pomódz nie możesz baronie?<br> {{tab}}— W ciągu dni czterech, jest to niemożebnem. Trzeba by być Bankiem Francuskim, ażeby ci potwierdzającą — odpowiedź udzielić.<br> {{tab}}Andrzej wstał z krzesła.<br> {{tab}}— Byłeś ostatnią moją nadzieją, rzekł głosem złamanym. Pozostaje mi więc zrobić to zaraz, com miał uczynić w poniedziałek. Zegnam cię!<br> {{tab}}— Gdzie idziesz? zawołał Filip, chwytając go za ramię.<br> {{tab}}— Wszakże wiesz dobrze.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-110" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/114"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/114|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/114{{!}}{{#if:VI-110|VI-110|Ξ}}]]|VI-110}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Otóż to teraz jesteś prawdziwie szalonym! Zaczekajże trochę, pomyślimy razem! Nieco cierpliwości do czarta! Kto wie czyli nie odnajdziemy jakiegoś wyjścia z fatalnego tego położenia.<br> {{tab}}— Jedno jest tylko wyjście, zapłacić! a mówisz baronie że to jest niemożebnem.<br> {{tab}}— Gdy nie można przeskoczyć zapory, obchodzi się ją w około, rzekł Filip. Dobrześ zrobił żeś przyszedł do mnie mój chłopcze. Będę się starał znaleść jakąś radę. Usiądź więc i pogadajmy.<br> {{tab}}Andrzej posłuszny słowom mniemanego przyjaciela, upadł na krzesło, z którego powstał przed chwilą.<br> {{tab}}— Przedewszystkiem, rzekł Croix-Dieu, wytłumacz mi skąd i dla czego ta tak ogromna suma pieniędzy stała ci się tak nagle potrzebną, a potrzebną w tak krótkim czasie?<br> {{tab}}Andrzej milczał, siedząc z opuszczoną głową.<br> {{tab}}— Czyliż mam prawo odkrywania tajemnicy, która nie jest moją własną?<br> {{tab}}— Czyń jak chcesz, odparł Croix-Dieu poważnie. Jeżeli nie pokładasz we mnie zaufania, lepiej uczynisz zachowując milczenie. Przychodzisz do mnie żądając bym cię ocalił. Czyliż to mogę uczynić jeśli nie wyznasz przedemną z najzupełniejszą szczerością powodów, jakie cię wtrąciły w to ciężkie położenie?<br> {{tab}}— Ufam ci baronie, chciej wierzyć, ale tu chodzi o honor kobiety! odrzekł San-Rémo.<br> {{tab}}— Chodzi o pokuszenie się do szantażu, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Tak, wyszepnął głucho Andrzej.<br> {{tab}}— A ofiarą tego jest pani de Grandlieu?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-111" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/115"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/115|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/115{{!}}{{#if:VI-111|VI-111|Ξ}}]]|VI-111}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Młodzieniec spojrzał na mówiącego z osłupieniem.<br> {{tab}}— Skąd wiesz o tem baronie? wyjąknął z cicha.<br> {{tab}}— Przyznam ci, odrzekł, iż sądzisz mnie być nazbyt naiwnym! Od dnia w którym przestałeś mnie powiadamiać o rezultatach swojej miłosnej intrygi, od dnia w którym mi objawiłeś iż zniechęcony niepowodzeniem przestajesz myśleć o wicehrabinie de Grandlieu, zrozumiałem że jesteś jej kochankiem! Było to jasnem jak słońce! Młody, uczciwy mężczyzna mówi o tej którą kocha, dopóki ona opór mu stawia; lecz powodzenie nakazuje milczenie. Zamilkłeś więc bo jesteś szlachetnym człowiekiem.<br> {{tab}}— A więc, zawołał Andrzej, powziąwszy nagłe postanowienie, nie będę dłużej ukrywał. Przysięgnij mi jednak na honor baronie, że nie wyjawisz nikomu w świecie tego co odgadłeś.<br> {{tab}}— Daję ci na to moje słowo.<br> {{tab}}— Czytaj więc, wyrzekł San-émo, podając Filipowi,, list adresowany do pani de Grandlieu.<br> {{tab}}Croix-Dieu szybko zaczął przebiegać papier oczyma.<br> {{tab}}— Do djabła! zawołał. W rzeczy samej to niebezpieczne!<br> {{tab}}— A zatem wierzysz, jak i ja wierzę zarówno, rzekł Andrzej, że w razie gdyby ów nędznik w oznaczonym terminie nie odebrał swoich pieniędzy, będzie miał odwagę spełnić swą groźbę i sprzedać owe dowody wicehrabiemu de Grandlieu?<br> {{tab}}— Wierzę w to niezachwianie! Człowiek pragnący miliona, i chcący go pozyskać takiemi sposobami, jest zdolnym do wszystkiego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-112" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/116"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/116|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/116{{!}}{{#if:VI-112|VI-112|Ξ}}]]|VI-112}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Nie przesadziłem więc przerażających następstw tej sytuacji? mówił San-Rémo.<br> {{tab}}— Według mego zdania,, nic wcale. Widzisz rzeczy sprawiedliwie.<br> {{tab}}— A teraz, skoro wiesz prawdę, czy przyjdziesz mi z pomocą baronie? pytam cię powtórnie? Będę mógł dostać ów tak potrzebny mi miljon, lub też nie mogąc ocalić Herminii mam sobie życie odebrać, nim piorun ów zabłyśnie nad jej głową?<br> {{tab}}Przez kilka sekund Croix-Dieu zdawał się być pogrążony w głębokiej zadumie.<br> {{tab}}Niepewność Andrzeja stawała się męką do niewytrzymania.<br> {{tab}}— Ach! przez litość, wyszepnął, nie dozwalaj mi tak cierpieć! Mam spodziewać się lub też utracić nadzieję?<br> {{tab}}— Będziemy walczyć, rzekł baron poważnie.<br> {{tab}}— Jak, w jaki sposób? zawołał San-Rémo. Wszak wiesz że walka jest niemożebną!<br> {{tab}}— Skoro mówię o walce, rzekł Filip, to znać, że nie uważani tej sprawy za straconą zupełnie. Posłuchaj mnie mój chłopcze, posłuchaj z cierpliwością. Dziwnym zbiegiem okoliczności, zostałem powiadomionym o ogromnym majątku wicehrabiego de Grandlieu. Aktem przedślubnym przekazał on jako posag swej żonie rozległe dobra położone w Touraine, wartujące co najmniej pół-trzecia miljona!<br> {{tab}}— Jakaż to łączność z tą sprawą mieć może? zagadnął San-Rémo. <br> {{tab}}— Bardzo wielka, rzeki Filip. Wiem doskonale, że <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-113" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/117"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/117|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/117{{!}}{{#if:VI-113|VI-113|Ξ}}]]|VI-113}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wicehrabina zostając pod władzą męża, nie może według prawa zawierać z nikim żadnych umów ani kontraktów sprzedaży, ponieważ jej podpis bez legalizacji małżonka niema żadnej wartości. Znajduje się jednak w Paryżu znaczna liczba kapitalistów, nie krępujących się przesądami, którzy wiedząc dobrze, że wicehrabia nie naraziłby się nigdy na skandal procesu, zgodziliby się na udzielenie pani de Grandlieu grubej sumy pieniędzy, a możeby i pożyczyli jej całą potrzebną tęż sumę.<br> {{tab}}Andrzej rzucił się z niezadowoleniem.<br> {{tab}}— Zły środek! niepraktyczny! zawołał. Znam dobrze dumną naturę wicehrabiny. Nie zgodzi się ona nigdy na łączność z krzywemi sposobami nabycia pieniędzy, na uczynienie kroku do ich pozyskania, któryby był razem z jej strony wyznaniem.<br> {{tab}}— Tonący chwyta się pierwszej lepszej gałęzi, rzekł Filip.<br> {{tab}}— Gdyby przyszło wybierać pomiędzy hańba, a śmiercią, pani de Grandlieu, jestem pewien śmierć by wybrała!<br> {{tab}}— Poszukajmy więc co innego.<br> {{tab}}— Tak jest, szukajmy.<br> {{tab}}— Przypominam sobie pewien bal w Angielskiej ambasadzie, zaczął Croix-Dieu, na którym wicehrabina ubraną była w familijne klejnoty swojego męża. Prześliczne są te djamenty. Można łatwo odnaleść jakiegoś żyda który z zastrzeżeniem wykupu tych klejnotów w oznaczony czasie, w którym to akcie pani de Grandlieu figurować wcale nie będzie, da na zastaw owych <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-114" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/118"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/118|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/118{{!}}{{#if:VI-114|VI-114|Ξ}}]]|VI-114}}'''<nowiki>]</nowiki></span>biżuteryj siedemset lub osiemset tysięcy franków. Ja sprzedam moje wartościowe papiery, i miljon dokompletujemy. Jakże ci się zdaje ten projekt?<br> {{tab}}— Zdaje mi się być łatwiejszym do wykonania niż poprzedni. Zawiera on jednak w sobie niektóre ważniejsze trudności.<br> {{tab}}— Jakie?<br> {{tab}}— Najprzód ta biżuterja nie jest własnością Herminii, ale jej męża, pana de Grandlieu.<br> {{tab}}— Otóż się mylisz, rzekł Filip. Wicehrabia darował je jej na własność, zeznając to w tejże samej przedślubnej intercyzie, o jakiej ci przed chwilą mówiłem.<br> {{tab}}— Zresztą, mówił dalej Andrzej, gdyby się zdarzyła sposobność przywdziania tych djamentów, i gdyby wicehrabia zażądał aby Herminia w nie się ubrała. Rzecz cała wyjawiłaby się natenczas.<br> {{tab}}— Eh! wynajdujesz jak gdyby umyślnie przeszkody, zawołał Croix-Dieu, Przypuśćmy tę rzecz nieprawdopodobną, przypuśćmy, że się wydarzy jakaś sposobność tego rodzaju. Chcąc się uchronić od konieczności ukazania się na niej, pani de Grandlieu potrzebowałaby tylko wynaleść pozór lekkiego zasłabnięcia. Wszakże to jasne i prawdopodobne. Przed upływem miesiąca zaciągnę pożyczkę na moje dobra, za którą będziesz mógł wykupić klejnoty wicehrabiny. Prawda, że w połowie zrujnowanym zostanę, ale ty będziesz ocalonym, o co głównie chodzi. Cóż na to mówisz?<br> {{tab}}— Mówię, zawołał z uniesieniem San-Remo, mówię, że na wyrażenie mojej głębokiej, nieskończonej wdzięczności, jaka przepełnia mą duszę, słów niemam, i {{pp|pro|szę}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-115" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/119"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/119|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/119{{!}}{{#if:VI-115|VI-115|Ξ}}]]|VI-115}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|pro|szę}} Boga jedynie, aby mi pozwolił poświęcić dla ciebie baronie kiedyś me szczęście i życie!<br> {{tab}}Dobrotliwy uśmiech zawidniał na twarzy Filipa, łza rozrzewnienia w oku mu zabłysła.<br> {{tab}}— Moje postępowanie, odrzekł, jest rzeczą bardzo naturalną, i nie zasługuje na takie oznaki wdzięczności. To co ci chcę dać teraz, otrzymałbyś później. Jest to zaliczka na twój spadek po mnie, nic więcej.<br> {{tab}}— Co teraz więc robić?<br> {{tab}}— Widzieć się z wicehrabiną jak najprędzej, i otrzymać od niej te biżuterje.<br> {{tab}}— Biedna kobieta nie odmówi oddania mi ich, jestem tego pewny, rzekł Andrzej. Co znaczą dla niej owe djamenty? Lecz skoro je otrzymam do kogo się udać, ażeby dostać można na ten zastaw pieniądze?<br> {{tab}}— Teraz nie mogę ci na to odpowiedzieć. Wyjdę jutro bardzo rano, i dowiem się. Powiedz mi kiedy będziesz się mógł zobaczyć z panią de Grandlieu?<br> {{tab}}— W ciągu dnia dzisiejszego być może, lubo i to nie jest pewnem. Tysiączne nieprzewidziane przeszkody mogą zatrzymać ją w domu. Wieczorem jednak niewątpliwie będę chciał z nią pomówić choć przez kilka minut.<br> {{tab}}— A więc, przyjdź o szóstej jutro wieczorem do mnie. Będę mógł jak się spodziewam dać ci adres wypożyczającego na fanty, takiego ma się rozumieć, któryby był w stanie załatwić w ciągu pięciu minut tak grubą sprawę.<br> {{tab}}Andrzej się podniósł, Chciał już pożegnać barona; gdy nagle zatrzymał się w zamyśleniu <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-116" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/120"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/120|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/120{{!}}{{#if:VI-116|VI-116|Ξ}}]]|VI-116}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Pozwolisz mi, rzekł, napisać słów kilka u siebie?<br> {{tab}}— Wejdź do mego gabinetu, znajdziesz tam wszystko czego potrzeba, odparł Filip.<br> {{tab}}San-Rémo usiadł przy biurku, a wziąwszy zwykłą ćwiartkę papieru bez monogramu, nakreślił na niej wyrazy których bezład zdradzał stan jego umysłu, a które, mimo to nie mogły skompromitować Herminii, gdyby wypadkiem ów bilet wpadł w obce ręce. List ten brzmiał:<br> {{tab}}„Miałem słuszność mówiąc ze wszystko nie jest jeszcze straconem. Ocalenie jest możebnem, lecz trzeba będzie okupić je drogo.<br> {{tab}}„Starajmy się usunąć obawę, ażeby przed oznaczonym terminem, nie pozostał ślad niebezpieczeństwa.<br> {{tab}}„Dziś od południa do szóstej wieczorem będę oczekiwał w zwykłem miejscu. Gdyby nikt nie nadszedł, będę przekonanym że wyjść niemożna było, a stąd nie będę się niepokoił. Najrychlejsze jednak widzenie się jest hardziej niż koniecznem, jest ono niezbędnem.<br> {{tab}}„Wraz z nadchodzącym wieczorem przyjdę w miejsce, gdzie ten list składani, i od północy aż do godziny trzeciej nad ranem, na nowo oczekiwać będę, jak w dzień oczekiwałem.<br> {{tab}}„Trzeba przyjść koniecznie; trzeba módz to uczynić, inaczej wzrośnie niebezpieczeństwo!“<br> {{tab}}San-Rémo włożył list w białą kopertę i pożegnał Filipa, lecz zamiast się udać na ulicę de Boulogne, zwrócił się ku polom Elizejskim, i wsunął ową kopertę jak zwykle pod krzak bluszczu przy sztachetach ogrodu, pewien że Herminia rano wydobyć ztamtąd go przyjdzie.<br> {{tab}}Załatwiwszy to wrócił do siebie, a rzuciwszy się <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-117" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/121"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/121|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/121{{!}}{{#if:VI-117|VI-117|Ξ}}]]|VI-117}}'''<nowiki>]</nowiki></span>na łóżko, złamany znużeniem, zasnął snem napełnionym przerażającemi marzeniami.<br> {{tab}}Na ulicę Castellane przybył w samo południe, gdzie oczekiwał do godziny szóstej wieczorem.<br> {{tab}}Pani de Grandlieu nie ukazała się wcale.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|X.|po=12px}} {{tab}}Tegoż samego dnia rano o dziewiątej, świadkowie Jerzego de Tréjan, dwaj słynni artyści malarze, przybyli jak było ułożonem do Wielkiego Hotelu.<br> {{tab}}Książe przedstawił ich swym świadkom, wybranym z pośród swoich klubowych przyjaciół.<br> {{tab}}W ciągu kilku minut ułożono warunki spotkania.<br> {{tab}}Postanowiono bić się na szpady o czwartej po południu, w lasku Ville-d’Avray, na tej samej polance, gilzie poprzednio odbył się pojedynek księcia Leona z markizem de Braisnes.<br> {{tab}}Każdy z przeciwników miał mieć przy sobie swe szpady. Los miał rozstrzygnąć, które użytemi zostaną.<br> {{tab}}Od dziewiątej rano mały czarny powóz z zapuszczonemi storami oczekiwał przed bramą Wielkiego Hotelu.<br> {{tab}}Co chwila jakaś dłoń drobna niewieścia podnosiła story gorączkowo.<br> {{tab}}Na kwadrans przed czwartą ekwipaż księcia zajechał, po niego i świadków.<br> {{tab}}Ów tajemniczy powóz udał się tuż w trop za nimi, a zaprzężony doń biegun angielski dowiódł, że nie pozwoli się zdystansować koniom książęcym.<br> {{tab}}Aleosco i Tréjan przybyli jednocześnie na plac {{pp|spo|tkania}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-118" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/122"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/122|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/122{{!}}{{#if:VI-118|VI-118|Ξ}}]]|VI-118}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|spo|tkania}}. Czarny powozik przystanął za karetą księcia Leona.<br> {{tab}}Los pod postacią sztuki złota wyrzuconej w powietrze, rozstrzygnął, że bić się będą szpadami księcia.<br> {{tab}}— Panie hrabio, rzekł tenże, przykro mi niewymownie, że los mi tę korzyść przysądził. Niechcę zrzekać się jej, ponieważ jestem pewien, że nie przyjąłbyś mej propozycji w tym razie.<br> {{tab}}Jerzy ukłonił się w miejscu odpowiedzi.<br> {{tab}}— Istnieje pomiędzy nami ważne nieporozumienie, mówił dalej książę Leon, jakie krwią zmyte być musi, Jest to rzecz bardzo smutna, ażeby dwaj zacni ludzie, jakimi my jesteśmy, zmuszeni byli walczyć z sobą, dla odebrania sobie życia nawzajem. Owa okrutna konieczność wynikła z mej winy, przyznaję. Żałuję tego, chciej wierzyć panie hrabio, a mimo że czuję dotąd jeszcze palące dotknięcie twej rękawiczki na moim policzku, mam dla ciebie szacunek, a żadnej nienawiści. Mimo to, oszczędzać cię nie będę, bądź tego pewnym; wszakże jednocześnie czułbym się bardzo nieszczęśliwym, gdyby mi los miał sprzyjać w tej walce, i nie pocieszyłbym się natenczas nigdy!<br> {{tab}}Jerzy ukłonił się powtórnie w milczeniu.<br> {{tab}}Wybrano losem plac walki. Traf i tym razem posłużył księciu.<br> {{tab}}Przeciwnicy stanęli na swoich pozycjach, a jeden ze świadków księcia Leona wygłosił:<br> {{tab}}— Naprzód, panowie!<br> {{tab}}Szpady się skrzyżowały. Tak Aleosco, jak Tréjan, obadwa posiadali wielką wprawę w fechtunku. Książę <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-119" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/123"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/123|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/123{{!}}{{#if:VI-119|VI-119|Ξ}}]]|VI-119}}'''<nowiki>]</nowiki></span>uczęszczał na te ćwiczenia dla zabicia czasu, a nasz paryżanin, jako artysta, chciwy wrażeń wszelkiego rodzaju.<br> {{tab}}Potężna siła fizyczna księcia, nadawała mu wyższość w tej walce, czyniąc jego ciosy szpadą nader niebezpiecznemi; wszak giętkość i zwinność Jerzego równoważyła to w zupełności.<br> {{tab}}Pierwsze starcia ze stron obu świetnie się udawały, a przedłużając czas jakiś nie przyniosły żadnych rezultatów. Przeciwnicy zachowali krew zimną, a nacierając na siebie wzajem, drasnąć się nie zdołali, ku wielkiemu niezadowoleniu świadków, którzy sądzili, że popłynięcie krwi z pierwszego draśnięcia, walkę powstrzyma.<br> {{tab}}— Czy nie zechciałbyś panie hrabio wypocząć przez minutę? zapytał grzecznie książę Leon.<br> {{tab}}Tréjan za całą odpowiedź broń spuścił ku ziemi.<br> {{tab}}Po upływie minuty ostrza na nowo się skrzyżowały. Zniknęła owa krew zimna, o jakiej mówiliśmy powyżej. Walczący ożywiać się poczęli; a zapał niepowstrzymywany, gwałtowność nerwowa kierować zaczęła ich umiarkowanemi dotąd ruchami, i popełniali błędy, jakie w następstwach mogły przynieść skutki opłakane.<br> {{tab}}Rezultat walki zależał teraz od trafu i szczęścia. Zręczność nie miała tu żadnego wpływu.<br> {{tab}}Rozstrzygnięcie zbliżało się nareszcie. Natarcie Aleosca zbyt późno odbiła szpada Tréjan’a, i książę drasnąwszy w rękę Jerzego, rozdarł mu przez całą długość rękaw od koszuli.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-120" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/124"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/124|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/124{{!}}{{#if:VI-120|VI-120|Ξ}}]]|VI-120}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Zostałeś draśniętym panie hrabio, zawołał książę Leon.<br> {{tab}}— Nie sądzę, odpowiedział Jerzy, wymierzając cios wprost siebie, i zagłębiając go w przeciwnika.<br> {{tab}}Ostrze jego szpady przebiło piersi Aleosca i wyszło mu plecami pod ramieniem, zadając ciężką ranę, podobną tej, jaką otrzymał San-Rémo od kapitana Grisolles w lasku Winceńskim.<br> {{tab}}Aleosco zachwiał się. Kałuża krwi z ust mu wypłynęła: i jak dąb nagle podcięty upadł na ziemię. Taka jednakże była u tego człowieka wielka siła żywotna, że uniósł od ziemi swój tors potężny, a wsparłszy się na lewym łokciu, rzekł chrypliwie świszczącym głosem do Jerzego:<br> {{tab}}— Zabiłeś mnie panie hrabio, lecz na to zasłużyłem. Przebacz jaką masz do mnie urazę, jak ja ci przebaczam z głębi serca śmierć moją.<br> {{tab}}— Bóg świadkiem, zawołał Jerzy, nie pomnę wcale, że mnie pan obraziłeś!<br> {{tab}}Książe Leon mówił coraz słabszym głosem:<br> {{tab}}— A więc na znak zapomnienia i przebaczenia, panie hrabio podaj mi swą rękę, dopomoże mi ona do wzniesienia się tam wyżej, gdzie oczekują mnie ojcowie moi, szczęśliwsi i godniejsi nademnie, bo oni poświęcili życie nie tak nędznej sprawie, lecz padli walcząc z chwałą na polu bitwy!<br> {{tab}}Jednocześnie gdy upadł Aleosco, z {{Korekta|po za|poza}} gwałtownie otworzonych drzwiczek czarnego powozu wybiegła kobieta w czarnem ubraniu, i jakby obłąkana boleścią, w kilku susach przebywszy dzielącą ją przestrzeń, padła na {{pp|ko|lana}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-121" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/125"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/125|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/125{{!}}{{#if:VI-121|VI-121|Ξ}}]]|VI-121}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|ko|lana}} obok ranionego, oplatając go rękoma.<br> {{tab}}Tą kobietą była Fanny Lambert, hrabina de Tréjan. {{kropki-hr}} {{tab}}Jerzy się podniósł.<br> {{tab}}— Książe, zawołał, chciałem ci podać rękę, uścisnąć twoją. Zapóźno! nie czujesz tego!<br> {{tab}}— Zabiłeś go! krzyknęła Fanny z gestem zaciekłej nienawiści i groźby, a pochwyciwszy kilka kropli krwi płynącej z rany poległego, rzuciła je w twarz Jerzemu, wołając: Niech jego krew spadnie na ciebie!<br> {{tab}}Tréjan się cofnął, jak się cofamy ze wstrętem na widok jadowitej gadziny.<br> {{tab}}— Strzeż się! zawołał, strzeż się pani! Przez ciebie ta krew została przelaną! Przez ciebie zginął ten człowiek! Bóg karze jak widzisz, a dziś dosięgnął najmniej winnego. Strzeż się więc, powtarzam!<br> {{tab}}Drgania konwulsyjne wstrząsnęły po kilkakrotnie ciałem poległego, poczem nieruchomy, bez życia, odrętwiały, przedstawiał pozór trupa.<br> {{tab}}Tréjan pochylił głowę z uszanowaniem przed owem ciałem, w jakiem zdawała się nie pozostawać najmniejsza iskierka życia, skłonił się jego świadkom, i w towarzystwie swoich opuścił skrwawiony plac walki.<br> {{tab}}Fanny objęta rozpaczą łkała głośno, okrywała pocałunkami blade czoło księcia i jego oczy bez blasku patrzące przed siebie.<br> {{tab}}— Pani, mówił chirurg, musimy się stąd oddalić, zabrawszy ciało księcia.<br> {{tab}}— Gdzie chcecie je zawieść?<br> {{tab}}— Do Paryża, do jego mieszkania. <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-122" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/126"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/126|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/126{{!}}{{#if:VI-122|VI-122|Ξ}}]]|VI-122}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Jakto? zawołała, do hotelu? gdzie obcy przypatrywać się będą jego konaniu. Gdzie wobec ludzi zupełnie sobie obojętnych miałby wydać ostatnie tchnienie? Nie! nigdy, nigdy na to nie pozwolę!<br> {{tab}}— Lecz...<br> {{tab}}— Ani słowa! krzyknęła Fanny. Dopóki najmniejszy ślad życia w zranionym pozostanie, on do mnie należy, i przysięgam, że tego prawa nie ustąpię nikomu! Jeżeli uratowanie go jest możebnem, u mnie on oczy otworzy, jeśli zaś zawyrokowanym jest na śmierć bez odwołania, u mnie umrzeć powinien! Taką jest moja wola, która byłaby i jego wolą! Czyliż nie zechcecie jej uszanować? i przemocą będziecie mi chcieli wydrzeć to jeszcze niezastygłe ciało?<br> {{tab}}Chirurg ze świadkami odeszli na bok dla wspólnego naradzenia się, z czego wynikło przypuszczenie, iż książę, gdyby posiadał przytomność umysłu, życzyłby sobie zostać przeniesionym do mieszkania swojej kochanki. Poddać się zatem temu było trzeba i unikać za jakąbądź cenę skandalu, jaki mógłby nastąpić ze stawienia oporu.<br> {{tab}}Postanowiono więc, że żyjący czy zmarły książę do pałacyku przy ulicy Le Sueur przewiezionym zostanie.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XI.|po=12px}} {{tab}}Andrzej, jak wierny, postanowił nie obawiać się, gdyby pani de Grandlieu nie przybyła na schadzkę w oznaczonym czasie. Jednak gdy uderzyła szósta godzina wieczorem, San-Rémo wyszedłszy z antresoli przy ulicy Castallane, uczuł wzrastającą trwogę. Daremnie powtarzał sobie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-123" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/127"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/127|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/127{{!}}{{#if:VI-123|VI-123|Ξ}}]]|VI-123}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Nic tak dalece strasznego jeszcze nam nie zagraża, ponieważ termin oznaczony przez owego nikczemnika za trzy dni dopiero upływa.<br> {{tab}}Powtarzał to wciąż sobie, jak człowiek, który się pragnie przekonać, lecz cała logika tego rezonowania nie zdołała rozproszyć mgły żałobnej, rozwijającej się coraz silniej nad jego znękanym umysłem.<br> {{tab}}O kwadrans na siódmą przybył do barona Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Jakże przestraszająco wyglądasz, mój chłopcze! zawołał Filip. Czyż znów nastąpiło jakie nowe nieszczęście?<br> {{tab}}Andrzej potrząsnął głową przecząco.<br> {{tab}}— Widziałeś się z wicehrabiną? pytał baron.<br> {{tab}}— Nie, odrzekł San-Rémo.<br> {{tab}}— To źle! szkodliwie oddziałać może na sprawę to opóźnienie.<br> {{tab}}— Przewidywałem to, lecz może dziś późno wieczorem zobaczę panią de Grandlieu. Zrobiłeś co w tym interesie, baronie?<br> {{tab}}Croix-Dieu wydobywszy z pugilaresu ćwiartkę papieru podał ją Andrzejowi. Na nagłówku było wypisane nazwisko i adres pewnego powszechnie szanowanego domu bankierskiego, przez który poniższe objaśnienia udzielonemi zostały.<br> {{tab}}San-Rémo czytał głośno:<br> {{tab}}„Samuel Kirchen; żyd pruski, udziela zaliczki na zostające w zakwestjonowaniu papiery, jakich wartość otrzymać można po zapadnięciu wyroków sądowych.<br> {{tab}}„Umie on zadziwiająco wietrzyć w tego rodzaju operacjach. Podtrzymuje chwiejące się w podstawach <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-124" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/128"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/128|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/128{{!}}{{#if:VI-124|VI-124|Ξ}}]]|VI-124}}'''<nowiki>]</nowiki></span>domy bankowe, przywraca im kredyt w chwili gdy runąć miały, a nigdy nie wdaje się w upadłości dla sum małoznacznych.<br> {{tab}}„Główną wszak jego specjalnością, jest kupno i sprzedaż klejnotów, lub udzielanie pożyczek na zastaw tychże. Wylicza na nie gotówką, jakkolwiek wysoką byłaby suma pieniędzy.<br> {{tab}}„Bardzo bogaty, mimo pozornego ubóstwa i bardziej jeszcze nędznego mieszkania, posiada złożone w banku trzy miliony. Każdy z czeków przez niego wydanych ma wartość sztaby złota“.<br> {{tab}}— I cóż? zapytał Croix-Dieu, gdy Andrzej skończył czytanie. Jakże to uważasz?<br> {{tab}}— Wołałbym traktować z mniej wstrętnym kapitalistą.<br> {{tab}}— Sprawy wątpliwe, mogą być tyłku przez podejrzanych ludzi załatwianemu wyjaśniał Croix-Dieu. Żaden z uczciwie handlujących, bądź pewnym nie kupi, ani da pieniędzy na klejnoty nie będące twoją własnością.<br> {{tab}}— Jeżeli pani dr Grandlieu powierzy mi je, wiedząc na jaki użytek obróconemi zostaną, rzekł Andrzej.<br> {{tab}}— Zgoda! Lecz w jaki sposób dowiedziesz tego Samuelowi Kirchen? Człowiek, ściśle uczciwy niezechciałby traktować z wicehrabina. która jako zamężna zostaje pod legalną opieką swego małżonka. Wynajdź sposób, którymbyś mógł usprawiedliwić posiadanie tych biżuteryj, a każdy ze znanych domów bankierskich, wyliczy ci na nie szóstą część wartości. Jestżeś w stanie to zrobić?<br> {{tab}}— Wiesz dobrze, że nie, odparł San-Rémo.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-125" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/129"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/129|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/129{{!}}{{#if:VI-125|VI-125|Ξ}}]]|VI-125}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Uważaj się więc za bardzo szczęśliwego, mówił dalej Filip, gdy ci się zdarza jeden z owych pogardzanych spekulantów milionerów, skoro nie możesz obejść się bez niego.<br> {{tab}}— Prawda, niestety, rzekł Andrzej z westchnieniem. Gdzież mieszka ów Samuel Kirchen?<br> {{tab}}— Przy ulicy de Lappe numer dwunasty.<br> {{tab}}— Skoro tylko otrzymam klejnoty, udam się do tego lichwiarza, odparł San-Rémo.<br> {{tab}}— Nie opóźniaj się. Jedź dziś wieczorem.<br> {{tab}}— Po co? W jakim celu?<br> {{tab}}— W celu poznania się z tym żydem, przygotowania go do interesu, ułożenia warunków do aktu tego zastawu. Nie ukrywaj przed nim, że te kosztowności pochodzą od pewnej, wielce bogatej damy, jaka znalazła się niespodziewanie w trudnem położeniu; inaczej mógłby sądzić, że ukradzionemi zostały. Obok tego on będzie chciał wiedzie kto jesteś, ażeby do dnia jutrzejszego zasięgnąć mógł o tobie wiadomości.<br> {{tab}}— Masz słuszność, baronie. Idę teraz na obiad, nie dla tego, abym czuł jakiś apetyt, ale że trzeba się pokrzepić, potrzebować będę albowiem całych sił do przebycia tego wszystkiego. O dziewiątej każę się zawieść do Samuela.<br> {{tab}}Jak tylko wyszedł San-Rémo i Croix-Dieu wyszedł także, wsiadł do przejeżdżającego fiakra, wołając:<br> {{tab}}— Na plac Bastylii i róg przedmieścia świętego Antoniego.<br> {{tab}}O dziewiątej Andrzej przybył powozem na ulicę de Lappe i wysiadł pod wskazanym numerem.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-126" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/130"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/130|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/130{{!}}{{#if:VI-126|VI-126|Ξ}}]]|VI-126}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Ulica ta jest błotnistą i cuchnącą, wszakże nie wązką, ani ponurą.<br> {{tab}}San-Rémo zagłębił się w ciemny cuchnący korytarz, szukając daremnie odźwiernego, a wiedząc że ów żyd mieszka na czwartem piętrze, szedł po chwiejących się schodach, słabo oświetlonych na piętrach dymiącemi się lampkami.<br> {{tab}}Na białej tekturowej kartce, przybitej pod okienkiem czterema żelaznemi gwoźdźmi, wypisane było grubym charakterem samo nazwisko: „Samuel Kirchen“.<br> {{tab}}Andrzej zadzwonił.<br> {{tab}}Drzwi otwarły się za pomocą sznura, którego to sposobu otwierania używają przy bramach odźwierni. San-Rémo, znalazłszy się w pokoju ciemnym zupełnie, spostrzegł naprzeciw siebie drzwi, nawpół uchylone, przez które wybiegał słaby promyk światła, a głos jakiś chrypliwy z przerażającym tentońskim akcentem wymówił te słowa:<br> {{tab}}— Tędy. Pchnąć drzfi.<br> {{tab}}Młodzieniec stosując się do powyższego objaśnienia, przestąpił próg obszernego pokoju, w którym całe umeblowanie stanowiły trzy proste stołki drewniane. Pokój ten przedzielonym był na dwoje w całej szerokości silnem żelaznem okratowaniem, osłoniętem z wewnątrz płótnem zielonem. Okratowanie to sięgało od podłogi aż do sufitu.<br> {{tab}}W pośrodku wycięty był otwór, zamykany na blachę ruchomą, a opatrzony deszczułką w rodzaju tych na jakich kasjerzy podają i odbierają pieniądze.<br> {{tab}}— Co pan życzyć? ozwał się ów głos gardłowy, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-127" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/131"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/131|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/131{{!}}{{#if:VI-127|VI-127|Ξ}}]]|VI-127}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wychodzący z jakiegoś niewidzialnego ciała.<br> {{tab}}— Chcę się widzieć z panem Samuelem Kirchen, odparł San-Rémo.<br> {{tab}}— Ja... ja być! ozwał się tenże sam organ.<br> {{tab}}Jednocześnie uniosła się w górę blacha zakrywająca okienko, i Andrzej ujrzał przed sobą nie twarz, ale długą siwą kończatą brodę, zielone okulary, i myckę czarną, jedwabną, zasuniętą po uszy, słowem, jak gdyby jakieś fantastyczne widmo. Ów głos, staroniemieckim akcentem ozwał się zwolna na nowo:<br> {{tab}}— Kto... pan... jest?..<br> {{tab}}— Jestem markiz de San-Rémo, rzekł Andrzej.<br> {{tab}}— Ja nie znać!<br> {{tab}}— Chcę panu zaproponować pewien interes.<br> {{tab}}— Sprzedać czy kupić?<br> {{tab}}— Ni jedno, ni drugie, odrzekł San-Rémo. Chcę panu złożyć zastaw z prawem wykupienia tego fantu w ciągu dwóch miesięcy.<br> {{tab}}— Jaka towar?<br> {{tab}}— Klejnoty.<br> {{tab}}— Wartoszcz?<br> {{tab}}— Milion dwieście tysięcy franków.<br> {{tab}}— „Der teufel!“ wykrzyknął lichwiarz. Czy to być pańska te djamenty?<br> {{tab}}— Nie.<br> {{tab}}— A czyja?<br> {{tab}}— Pewnej damy, potrzebującej pieniędzy.<br> {{tab}}— Ja... ja! Ja to rozumieć. A czy to z panem interes, czy z ta dama?<br> {{tab}}— Ze mną samym.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-128" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/132"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/132|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/132{{!}}{{#if:VI-128|VI-128|Ξ}}]]|VI-128}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Dobrze. To proszę opofiedzieć historja ta dama, a potem będzie interes.<br> {{tab}}San-Rémo wynalazł dość prawdopodobne szczegóły wyjaśniające, jak jedna z kobiet światowymi, której nie wymienił nazwiska, znalazła się w potrzebie pozyskania na zastaw tych biżuteryj wymienionej sumy pieniędzy, wypłacalnej w ciągu dwóch miesięcy.<br> {{tab}}Samuel Kirchen zdawał się uważać to za rzecz bardzo naturalną. Okazał się być nader przystępnym, i oświadczył, że jeżeli pan markiz de San-Rémo przyniesie mu nazajutrz brylanty, wartujące w rzeczy samej milion dwieście tysięcy franków to on nie zawaha się wyliczyć na nie siedemset tysięcy na przeciąg czasu dwóch miesięcy, po upływie których zwróci {{Korekta|biżuterje|biżuterję}} za wypłatą ośmiuset tysięcy franków. Gdyby zaś powyższa suma nie została mu wyliczoną po dniach sześćdziesięciu, djamenty te sprzedanemi zostaną.<br> {{tab}}— Jeżeli pan przyjść jutro, mówił Samuel Kirchen swojem łamanem narzeczem, to przyjść punktualnie o czwarta godzina, czas będzie mi potem potrzebna na moja własna interesu.<br> {{tab}}Andrzej uspokojony wyszedł z ulicy de Lappe.<br> {{tab}}W kilka minut po jego odejściu, po za żelaznem okratowaniem. pozostała tylko leżąca na stole kończata siwa broda, zielone okulary, i mycka czarna jedwabna, a baron Filip Croix-Dieu wyszedł z tego domu.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XII.|po=12px}} {{tab}}Pierwszą po północy wydzwoniły zegary Paryża. Przejeżdżające powozy dawały się dostrzedz {{pp|gdzie|niegdzie}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-129" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/133"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/133|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/133{{!}}{{#if:VI-129|VI-129|Ξ}}]]|VI-129}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|gdzie|niegdzie}} w głównej alei pól Elizejskich; boczne wszelako aleje były zupełnie pustemi.<br> {{tab}}Jeden z takich powozów zatrzymał się przy budynku, mieszczącym w sobie wieki skład mebli. Wysiadł zeń Andrzej San-Rémo, i przebywał pieszo kilkaset kroków, dzielących go od ogrodu i pałacu de Grandlieu.<br> {{tab}}Serce mu silnie uderzało w piersiach, uciskanych jakąś trwogą. Bo w rzeczy samej ów nieszczęśliwy młodzieniec ujrzał się wobec niesłychanie przykrej i upokarzającej sytuacji. Czul, iż będzie zmuszonym powiedzieć swej uwielbianej:<br> {{tab}}— Zgubiłem cię przez moją nieroztropność, a ocalić cię nie mogę. Sama będziesz zmuszoną zapłacić okup własnego honoru! Daj mi swoje klejnoty!<br> {{tab}}W jakichkolwiekbądź wyrazach złożyłby jej to tak upokarzające dla siebie wyznanie, uniknąć niepodobna mu było tego przykrego wstydu, owej najcięższej tortury, żądania pieniędzy od kobiety, od swojej kochanki.<br> {{tab}}Przybył do osztachetowania dzielącego ogród pałacowy od pól Elizejskich, a wsunąwszy rękę pod krzak bluszczu, nic tam nie znalazł.<br> {{tab}}Herminią otrzymała list, a zatem przyjdzie na umówioną schadzkę, ponieważ mogące się nadarzyć w ciągu dnia przeszkody, w nocy nie istnieją wcale.<br> {{tab}}Rozsunąwszy wiotkie zwoje bluszczu, młodzieniec usiłował przebić wzrokiem ciemność, jaką gałęzie wielkich drzew tem głębszą czyniły.<br> {{tab}}Nie było słychać szmeru żadnych kroków na wysypanych piaskiem alejach.<br> {{tab}}Po za ciemnym ogrodem wznosił się szary fronton <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-130" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/134"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/134|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/134{{!}}{{#if:VI-130|VI-130|Ξ}}]]|VI-130}}'''<nowiki>]</nowiki></span>pałacu. Jedno, jedyne światło błyszczało po za szybami apartamentu pierwszego piętra. Były to pokoje wicehrabiny; Andrzej o tem wiedział.<br> {{tab}}Nagle to światło na inne miejsce przestawionem zostało; poczem zbladło i zniknęło zupełnie.<br> {{tab}}— Przyjdzie! wyszepnął z cicha San-Rémo.<br> {{tab}}Rzucił wzrokiem wprost i po za siebie, i upewnił się że samotność zupełna w ogrodzie panowała.<br> {{tab}}Nie wahał się dłużej. Pochwyciwszy obiema rękami za sztaby okratowania, zawiesił się na niem z siłą i giętkością, właściwa, swemu wiekowi, przerzucił się na druga stronę i stanął w ogrodzie.<br> {{tab}}Tu ukryty po za kępą drzew, oczekiwał.<br> {{tab}}Oczekiwanie to niedługo trwało. Po upływie kilku minut, cichy, zaledwie dosłyszany szelest sukni sunącej po piasku, dobiegł mu do uszu, i jednocześnie wiotkie prawie eteryczne kształty kobiecej postaci, wypływały z cienia i coraz bardziej wyraźniejszemi się stawały.<br> {{tab}}Podtrzymywana ową nerwową energią, jaką najsłabsze kobiety potrafią w sobie wzbudzić w razie zagrażającego im niebezpieczeństwa, wicehrabina szła z pośpiechem. Sądziła iż Andrzej znajduje się po drugiej stronie osztachetowania, po za ogrodem, od strony ulicy; nie należało więc jej przestraszać nagłem ukazaniem się. Zrozumiał to młodzieniec, i skoro zbliżyła się na odległość kilku kroków od kępy drzew jakie go osłaniały, wyszepnął cichym, jak szmer wiatru, głosem:<br> {{tab}}— Herminio!<br> {{tab}}Pani de Grandlieu zadrżała i przystanęła.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-131" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/135"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/135|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/135{{!}}{{#if:VI-131|VI-131|Ξ}}]]|VI-131}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Herminio, powtórzył, nie obawiaj się. To ja, ja jestem.<br> {{tab}}Pani de Grandlieu iść zaczęła.<br> {{tab}}San-Rémo ukazał się przed nią. Podała mu rękę, i gorączkowo płonące dłonie obojga złączyły się w serdecznym uścisku.<br> {{tab}}— Jakim sposobem przedostałeś się tu? pytała cicho. Drzwi są zamknięte, klucz zabrałam do siebie.<br> {{tab}}— Przeskoczyłem przez okratowanie.<br> {{tab}}— Nieszczęśliwy! mógłbyś się zabić, wyszepnęła, i młodzieniec uczuł jak przy tych słowach jej ręka w jego dłoni zadrżała.<br> {{tab}}— Nie obawiaj się, odrzekł, umrzeć nie mogę, ponieważ ty potrzebujesz ażebym żył!<br> {{tab}}— Mam twój list od rana, mówiła. Uspokoił on mnie nieco, lecz zwiększył zarazem gorące pragnienie dowiedzenia się co nastąpiło? Czyniłam wszystko by zyskać możność udania się na ulicę Castellane. Niepodobna było! Wypadnie nam mieć z sobą długą rozmowę teraz? pytała dalej.<br> {{tab}}— Tak, ważna i długą.<br> {{tab}}— Pozostać nam więc w tem miejscu nie możliwe. Białość mej sukni zdała dostrzedz się daje na tle czarnych liści. Wejdźmy do pawilonu. Idź naprzód, ja pójdę za tobą.<br> {{tab}}San-Rémo starał się stąpać jak najciszej, wchodząc na drewniane schody małego wiejskiego budynku, pokrytego słomą, jaki służył niegdyś za schronienie Herminii podczas tej strasznej burzliwej nocy, o jakiej pewno nie zapomnieli czytelnicy.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-132" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/136"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/136|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/136{{!}}{{#if:VI-132|VI-132|Ξ}}]]|VI-132}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Wyplatana trzciną kanapka, takież krzesełka i stolik okrągły, tworzyły tu całe umeblowanie. Szerokie okno weneckie wychodziło na Pola Elizejskie. Weszli oboje razem do tej izby.<br> {{tab}}— Opowiadaj mi coprędzej, opowiadaj! rzekła siadając na kanapce. Napisałeś w liście: „Ocalenie jest możebnem; lecz trzeba będzie okupić je drogo!“ Wytłumacz co to znacz?<br> {{tab}}Andrzej zadrżał. Nadeszła straszna chwila; mówić było trzeba.<br> {{tab}}— Moja uwielbiana Herminio, wyjąknął z cicha, dotąd sądziłaś zapewne, że jestem bogatym. Niestety! pozór to tylko majątku nic więcej! Ów powierzchowny dostatek nie jest opartym na żadnych trwałych podstawach. Podtrzymuje mnie tylko dłoń wspaniałomyślna. W dniu, w którym ta ręka usunęłaby się odemnie, zostałbym bez żadnych środków ratunku. Wystarcza powiedzieć ci, że sam nic w tej naszej sprawie zrobić nie jestem w stanie. Mam jednak przyjaciela, na którego mogę rachować, a na szczęście, ów człowiek jest bogatym. Otóż mu wszystko opowiedziałem.<br> {{tab}}— Wszystko! zawołała wicehrabina z dźwiękiem boleści, zakrywając twarz rękoma, jak gdyby otaczająca ciemność nie zdołała dostatecznie pokryć jej rumieńca. On wszystko więc wie! Andrzeju cóżeś uczynił?<br> {{tab}}— Nie obawiaj się, odrzekł San-Remo, usiłując kłamstwem ją uspokoić, Co znaczy że wie, skoro nieznanem jest mu twoje nazwisko? Herminio! jak możesz sądzić, ażebym zdradził podobną tajemnicę?<br> {{tab}}— Przebacz mi wyszepnęła nieszczęśliwa. Zresztą <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-133" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/137"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/137|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/137{{!}}{{#if:VI-133|VI-133|Ξ}}]]|VI-133}}'''<nowiki>]</nowiki></span>dodała z goryczą, masz słuszność. Co nas to może obchodzić. Ta tajemnica już do nas nie należy! Jesteśmy oddani na łaskę i niełaskę pierwszego lepszego człowieka. Jakiś nikczemnik trzyma ją w swem ręku.<br> {{tab}}— Wydrzemy mu ją.<br> {{tab}}— Proszę, opowiadaj dalej.<br> {{tab}}— Ów tak oddany mi przyjaciel, o którym mówiłem, kończył młodzieniec z wzrastającem zmięszaniem i trwogą, on pragnie mi być pomocnym, z braterskiem zaparciem się siebie. Chce się ogołocić ze wszystkiego. Poświęca dla naszego ocalenia znaczną część własnego majątku. Nie tracąc chwili czasu chce dług zaciągnąć na hypotekę, lub sprzedać swoje posiadłości, wszak pozyskane za cenę tak wielkich ofiar pieniądze, nie mógłbym otrzymać jak po upływie miesiąca.<br> {{tab}}— A nam zaledwie trzy dni czasu pozostąje, przerwała Herminia. Dla czego więc mówisz o ocaleniu?<br> {{tab}}— Ponieważ to ocalenie od ciebie zależy.<br> {{tab}}— Odemnie... nierozumiem odparła zdziwiona. Wiesz dobrze, iż ja podobnie jak ty otoczoną jestem zbytkiem i dostatkiem, lecz nie posiadam majątku.<br> {{tab}}Andrzej przywołał cala odwagę i przez ściśnione gardłu drżącemi usty wyjąknął:<br> {{tab}}— Wszakże posiadasz klejnoty.<br> {{tab}}Głuche milczenie zaległo po tych wyrazach. Pani de Grandlieu zadrżała i gdyby nie otaczająca ją ciemność, dostrzedz by było można iż śmiertelnie pobladła.<br> {{tab}}— Mylisz się, wyrzekła po chwili. Te drogocenne <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-134" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/138"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/138|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/138{{!}}{{#if:VI-134|VI-134|Ξ}}]]|VI-134}}'''<nowiki>]</nowiki></span>djamenty nie są moją własnością. Należą one do pana de Grandlieu.<br> {{tab}}— Są one twojemi, odparł San-Rémo. Wicehrabia w przedślubnej intercyzie przekazał ci je na własność.<br> {{tab}}— I te rodzinne klejnoty, noszone przez całe wieki przez uczciwe kobiety, małżonki bez skazy, miałyby stać się okupem mego honoru. Honoru niegodnej, występnej żony? Czyliż podobna uczynić coś podobnego, Andrzeju? A gdybym nawet przyjęła tę upokarzającą mnie tyle propozycję, wyrzekła głosem złamanym, w jakiż sposób, powiedz, spełnićbym ją mogła? Jak wytłumaczyć przed panem de Grandlieu, że te djamenty, ów święty depozyt nie są już w mojem posiadaniu? Przepaść stoi ciągle otwarta przed nami; dobrze to widzisz. Prędzej, czy później, wpaść w nią będzie trzeba.<br> {{tab}}— Przed upływem miesiąca, wyjąknął Andrzej, klejnoty zwróconemi zostaną. Któż wiedzieć będzie, że one wychodziły z rąk twoich?<br> {{tab}}Tu jasno w najdrobniejszych szczegółach wytłumaczył jej kombinację dobrze nam znaną.<br> {{tab}}Herminia potrząsnęła głową.<br> {{tab}}— Nie! mój przyjacielu odpowiedziała z niezłomnem postanowieniem. Nie! tego nie uczynię! Wicehrabina de Grandlieu nie okupi dla siebie ocalenia hańbiącemi środkami! Okazałam się słabą aż do upodlenia, do kłamstwa, do zdrady! W odpokutowaniu winy okażę się mężną i silną. Podźwignę się z upadku odwagą! Wielkim był błąd popełniony, sprawiedliwie jest abym zań ukaraną została! Pochylę głowę pod wybuchem słusznego gniewu: a jeżeli człowiek, którego posiwiałe <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-135" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/139"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/139|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/139{{!}}{{#if:VI-135|VI-135|Ξ}}]]|VI-135}}'''<nowiki>]</nowiki></span>włosy hańbą okryłam, jeżeli on o tyle szanuje mnie jeszcze by mi chciał śmierć zadać, umrę żałująca, ze skruchą i z przebaczeniem z jego strony, być może!<br> {{tab}}— A więc, zawołał San-Rémo stłumionym głosem, u więc, jesteś umrzeć gotową?<br> {{tab}}— Tak! odpowiedziała.<br> {{tab}}— I nic nie zdoła już zmienić twego postanowienia?<br> {{tab}}— Nie!<br> {{tab}}— A więc daj mi swą rękę po raz ostatni Herminio! Zegnam cię, żegnam na zawsze!<br> {{tab}}— Gdzie idziesz? co zamyślasz uczynić, zawołała pani de Grandlieu zrywając się nagle, zatrwożona ponurym dźwiękiem głosu swego kochanka.<br> {{tab}}— Uprzedzę cię tam, wysoko! Jeżeli mamy zostać ukarani oboje, trzeba, ażeby najbardziej winny szedł pierwszy, i wskazał drogę drugiemu!<br> {{tab}}Wicehrabina zakryła twarz rękoma jak gdyby rozproszyć pragnąc ogarniający ją obłęd. Nagły zwrot nastąpił w jej zamąconym umyśle.<br> {{tab}}— Lecz gubiąc siebie, mnie zgubisz! wyjąknęła. Wydając na siebie wyrok śmierci, ja ciebie na śmierć skazuję. Ach! w przystępie ogarniającego mnie szału o tem zapomniałam! Dla siebie, przyjęłabym zgon, jako najwyższe dobrodziejstwo, ale go nie chcę dla ciebie. Pragniesz się zabić. Nie! nigdy! Zbrodnia, po popełnionym występku! Nie! nie! wszystko, niżli to raczej! Ratujmy się, skoro tak trzeba Andrzeju, ratujmy za jakąbądź cenę! Chwytajmy jakiekolwiek środki ocalenia! Zabraniam ci wychodzić stąd! Słyszysz mnie, zabraniam? Oczekuj tu na mnie. Idę po klejnoty!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-136" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/140"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/140|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/140{{!}}{{#if:VI-136|VI-136|Ξ}}]]|VI-136}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}I nie pozostawiwszy czasu na odpowiedź młodzieńcowi, wybiegła z pawilonu, i pomknęła ogrodem w stronę pałacu. {{kropki-hr}} {{tab}}Na ciemnym frontonie tegoż, drugie światło jednocześnie zabłysło.<br> {{tab}}Ukazało się ono po za szybami apartamentu zajmowanego przez wicehrabiego de Grandlieu.<br> {{tab}}Kilka minut upłynęło.<br> {{tab}}Andrzej osiadał na trzcinowej kanapie w temże samem miejscu, gdzie przed chwilą siedziała Herminią, i oczekiwał z głową w rękach ukrytą, licząc sekundy.<br> {{tab}}Herminią wreszcie się ukazała.<br> {{tab}}Trzymała w ręku hebanową szkatułkę srebrem inkrustowaną a obłożoną z wierzchu pokrowcem z czerwonego safianu, na którym były wyryte podwójne herby Grandlieu i Randalów.<br> {{tab}}— Weź, rzekła stanowczym głosem. Klejnoty są tu. Nie pozostawiłam sobie ani jednego. Oto klucz od tej szkatułki.<br> {{tab}}Chciała wydostać kluczyk, ale nie mogąc tego dość prędko uczynić, rozerwała z nerwowym pośpiechem ogniwko łańcuszka od zegarka, na którym ów maleńki złoty kluczyk był zawieszony i podała go Andrzejowi.<br> {{tab}}San-Rémo wsunął go machinalnie w kieszeń od kamizelki.<br> {{tab}}— A teraz, mówiła dalej, trzeba się nam rozdzielić. Odejdź proszę, lecz nie tą drogą niebezpieczną, jaką, tu przybyłeś. Otworzę ci małą furtkę w okratowaniu. Oddaję tobie załatwienie tej sprawy Andrzeju. Będę się <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-137" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/141"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/141|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/141{{!}}{{#if:VI-137|VI-137|Ξ}}]]|VI-137}}'''<nowiki>]</nowiki></span>starała odegnać rozpacz i trwogę, jaka od dwóch dni trapiąc mnie bezustannie, zabija mnie prawie! Chcę żyć dla ciebie. Nakażę mym myślom senne obezwładnienie. Będę oczekiwała bez udręczenia i niepokoju. Nic zobaczymy się, dopóki nie zapewnisz obojgu nam ocalenia! Staraj się by to co rychlej nastąpiło.<br> {{tab}}— Zanim nastąpi jutrzejszy zachód słońca, odrzekł San-Rémo, nie będziesz się już miała czego obawiać.<br> {{tab}}— Oby tak było! wyszepnęła Herminia z ciężkiem westchnieniem. Jednem krótkiem słowem chciej mnie powiadomić, że się to dokonać udało, a znajdę sposobność wydostania się na jaki kwadrans na ulicę Castellane. Jakaż ulga natenczas! jaki spokój po tylu torturach!<br> {{tab}}— Nie myśl już o tem ukochana! rzekł Andrzej. Jak tylko otrzymam twe listy, wszystkie spalonemi zostaną.<br> {{tab}}— Nie, nie! zawołała żywo Herminia. Ja chcę je odebrać, przerachować i sama je zniszczyć.<br> {{tab}}— Spełnię twą wolę.<br> {{tab}}— Idź teraz, mówiła, odejdź prędko. Albo nie. Ja wyjdę pierwsza, pójdę naprzód, otworzę furtkę; zaraz wyjdź po mnie, a skoro wyjdziesz nie mów do mnie wcale. Nie wiem czemu, ale się dziś obawiam wszystkiego.<br> {{tab}}Tu zwróciła się ku drzwiom wpół uchylonym wychodzącym na schody. Doszedłszy progu, gdy już go przestąpić miała, cofnęła się z gestem przestrachu, i pochwyciwszy za ramie Andrzeja szepnęła doń cicho:<br> {{tab}}— Ktoś chodzi po ogrodzie!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-138" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/142"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/142|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/142{{!}}{{#if:VI-138|VI-138|Ξ}}]]|VI-138}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Oboje oniemieli pod grozą tej instynktownej trwogi, jaka zwykle bywa pierwszą karą występnych, zbliżyli się do drzwi nasłuchując.<br> {{tab}}Herminia się nie omyliła.<br> {{tab}}Piasek na drodze alei wiodącej do pawilonu, trzeszczał pod ciężkim chodem mężczyzny.<br> {{tab}}— Nie wychodź! wyszepnęła nieszczęśliwa załamując ręce. Opóźniliśmy się.<br> {{tab}}Szmer kroków się zbliżał.<br> {{tab}}— To mój mąż, wyjęknęła z cicha. Poznaję go po tem szybkiem, pewnem stąpaniu. Znać powziął podejrzenie i przychodzi. Ach! tym razem jesteśmy zgubieni!<br> {{tab}}— Nie zupełnie, wyszepnął Andrzej usiłując uwolnić swą rękę, jaką ściskała konwulsyjnie zaciśnięta dłoń Herminii. i cofnął się w głąb izby.<br> {{tab}}— Cu chcesz uczynić? pytała.<br> {{tab}}— Na imię nieba, milczenie! odpowiedział Andrzej.<br> {{tab}}Gdyby ów nocny przechodzień szedł do pawilonu, mógłby był tu stanąć w ciągu trzydziestu sekund.<br> {{tab}}Andrzej cicho, ostrożnie, otworzył okno wychodzące na Pola Elizejskie i wychylił się po za nie.<br> {{tab}}Jednocześnie glos pana de Grandlieu rozległ się w ogrodzie zapytując:<br> {{tab}}— Czy jesteś tu Herminio?<br> {{tab}}Wicehrabina nie odpowiedziała; zdawało się że nawet nie słyszy tego zapytania.<br> {{tab}}Odwróciła się oddychając przyspieszonem tchnieniem, patrzyła ha rysującą się niewyraźnie pośród ciemności sylwetkę Andrzeja stojącego pod oknem.<br> {{tab}}— Jesteś tu Herminio? powtórzył ów głos.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-139" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/143"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/143|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/143{{!}}{{#if:VI-139|VI-139|Ξ}}]]|VI-139}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Taż sama cisza.<br> {{tab}}Trzeszczenie schodów drewnianych oznajmiało iż pan de Grandlieu wchodzić zaczął na pierwsze stopnie.<br> {{tab}}Wysokość do szesnastu stóp dzieliła okno od gruntu. San-Rémo nic wahał się dłużej. Pochwyciwszy za ramę okna, na ryzyko zabicia się w upadku, wyskoczył w ogród.<br> {{tab}}Wicehrabia przeszedłszy schody wszedł do pawilonu.<br> {{tab}}Ciemność tu głębsza niźli na dworze z razu go oślepiła, po paru jednak sekundach zdawało mu się, że dostrzega jakąś białą postać leżącą na podłodze. Zbliżył się do tej postaci, pochylił się nad nią, a dotknąwszy jej:<br> {{tab}}— Herminia! zawołał z przerażeniem, to Herminia!<br> {{tab}}Miał ją już podnieść, gdy okno otwarte zwróciło jego uwagę. Straszne podejrzenie ścisnęło mu serce. Podszedł do tego okna, a wychyliwszy się, spojrzał ku Polom Elizejskim. Samotność panowała zupełna.<br> {{tab}}— Dzięki niebu! wyszepnął, omyliłem się. Była tu sama.<br> {{tab}}Powrócił do zemdlonej, a wziąwszy ją na ręce, zaniósł na trzcinową kanapkę, na której ją położył.<br> {{tab}}Obecnie wróćmy do Andrzeja.<br> {{tab}}Dzięki zręczności i odwadze, młodzieniec po niebezpiecznym tym skoku, stanął na nogach zdrów i cały.<br> {{tab}}— Jeżeli wicehrabia powziął jakie podejrzenie, mówił sobie Andrzej, pierwszym jego czynem będzie wyjrzeć przez okno. Nie trzeba aby mnie widział.<br> {{tab}}O kilkanaście kroków od niego, wznosił się pień starego ściętego u wierzchu drzewa. San-Rémo ukrywszy <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-140" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/144"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/144|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/144{{!}}{{#if:VI-140|VI-140|Ξ}}]]|VI-140}}'''<nowiki>]</nowiki></span>się za nim, dostrzegł Armanda de Grandlieu ukazującego się w oknie i z nieufnością badającego przestrzeń. Po chwili wicehrabia uspokojony zniknął w ciemnościach pokoju, San-Rémo nic tracąc chwili, z oczyma zwróconemi w stronę pawilonu, przemykając się pomiędzy drzewami dość gęsto rosnącemi w tem miejscu, biegł szybko w kierunku placu Zgody.<br> {{tab}}Mamyż potrzebę upewniać iż w swoim skoku nie upuścił drogocennej szkatułki, ściskając ją silnie w ręce.<br> {{tab}}W pobliżu składu mebli odnalazł swój powóz; który zawiózł na ulice de Boulogne, gdzie złamany znużeniem dnia poprzedniego, rzucił się na łóżko, a pozamykawszy wszystkie drzwi na klucz, wsunął szkatułkę pod poduszkę w ten sposób, iż było rzeczą niemożebną, aby się nie przebudził, gdyby mu ją ktoś chciał ukraść.<br> {{tab}}Tak wielkiem było jego fizyczne znużenie i moralne zdenerwowanie, iż się nie przebudził jak nazajutrz, około dziesiątej rano. Ubrawszy się z pośpiechem, miał zamiar udać się na ulice św. Łazarza, gdy Edmund oznajmił wizytę pana Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Wprowadź pana ile Croix-Dieu. odpowiedział.<br> {{tab}}Filip się ukazał.<br> {{tab}}— Miałem właśnie jechać do ciebie, gdy oznajmiono żeś przybył, zawołał z radością Andrzej. Mam wiele szczegółów do opowiadania.<br> {{tab}}— Złych, czy pomyślnych? pytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Pomyślnych, jeżeli przypuścimy, że może znajdować się coś pomyślnego w podobnej sytuacji.<br> {{tab}}— Widziałeś się z Samuelem Kirchen?<br> {{tab}}— Widziałem. Ów Izraelita wydał mi się być bardzo <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-141" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/145"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/145|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/145{{!}}{{#if:VI-141|VI-141|Ξ}}]]|VI-141}}'''<nowiki>]</nowiki></span>przystępnym. Gotów jest ze mną traktować w wiadomym interesie. Będzie mnie oczekiwał dziś u siebie pomiędzy trzecią a czwartą godziną.<br> {{tab}}— Dobrze, ale czy masz klejnoty?<br> {{tab}}— Mam je.<br> {{tab}}Oczy Filipa zapłonęły tak żywo, iż spuścił głowę, ażeby ukryć ów blask chciwości, jakiego powstrzymać nie zdołał.<br> {{tab}}— Pani de Grandlieu musiała cierpieć nie mało, zanim zdecydowała się na tę wielką ofiarę, narzuconą sobie okolicznościami? wyrzekł po chwili.<br> {{tab}}— Tak, bardzo wiele, odparł San-Rémo, a nawet tej nocy omal że uniknęliśmy niebezpieczeństwa, jakie udaremnić mogło tę wielką z jej strony ofiarę.<br> {{tab}}Croix-Dieu drgnął.<br> {{tab}}Andrzej opowiedział wiadome nam już szczegóły.<br> {{tab}}— Obecnie więc, pozostaje mi tylko przypomnieć ci twoją wspaniałomyślną ofiarę baronie, począł Andrzej. Spodziewam się otrzymać od Samuela Kirchen siedemset tysięcy franków. Pamiętaj proszę o dostarczenie mi stu tysięcy talarów potrzebnych dla skompletowania miljona.<br> {{tab}}— Pieniądze będą gotowe, rzekł Filip. Odchodzę, ażeby wydać w tym względzie polecenia memu wekslowemu agentowi.<br> {{tab}}San-Rémo punktualnie o trzeciej godzinie posłał po fiakra, nie chcąc używać własnego powozu, i kazał się zawieść na ulicę de Lappe.<br> {{tab}}Rzecz naturalna iż zabrał z sobą szkatułkę wicehrabiny.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-142" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/146"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/146|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/146{{!}}{{#if:VI-142|VI-142|Ξ}}]]|VI-142}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{c|{{Korekta|XII|XIII}}.|po=12px}} {{tab}}Z tą drogocenną szkatułką w ręku San-Remo przeszedłszy cztery piętra, zadzwonił do drzwi, nad któremi na tekturowej kartce wypisane nazwisko Samuela Kirchen wskazywało je. jako jego własne mieszkanie. Obecnie tak. jak poprzednio, otwarto mu drzwi za pomocą wewnętrznej jakiejś sprężyny. Głos gardłowy ze staroniemieckim akcentem ozwał ubiegłego wieczora: — Tędy, pchnąć drzfi! San-Remo wszedł do drugiej izby. Ujrzał też same trzy drewniane stołki, i okratowanie druciane, płótnem z zewnątrz zakryte, oraz z przebitern pośrodku okienkiem. Siwa kończata broda, zielone okulary, i czapeczka czarna jedwabna ukazały się i jednocześnie zniknęły, okienko nie zamknęło się jednak, a ów głos odzywał się gdzieś z głębi: — Achto tj młoda czlofiek! Jest punktualna. Todobrze! bardzo dobrze. A są djamenta? — Są, odrzekł Andrzej. Mam te klejnoty. — To dobrze. Położyć na okienko. Otforzę i zobaczę %’ c czy będzie interes. San-Remo postawił szkatułkę na deseczce okienka. Wysunięta ręka chwyciła ją żywo i wciągnęła wewnątrz. — Ach’ wykrzyknął po chwili lichwiarz, dobrze niótila młoda czlofiek, djamenty ta dama to rzadka piękność! Dam pieniądz, dużo pieniądze? — Siedemset tysięcy franków, odparł Andrzej. <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-143" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/147"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/147|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/147{{!}}{{#if:VI-143|VI-143|Ξ}}]]|VI-143}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Ja... ja! Myślę że można dać tyle. Choć to siedemset tysięcy frank, to ogromna suma! Powiedz mi młoda czlofiek, mówi! dalej po za okratowaniem, czy będzie mogła na pefno wypłacić za dni sześćdziesiąt to pieniądz, i sto tysięcy frank procenta?<br> {{tab}}— Z wszelką pewnością! odparł San-Rémo. Nawet przed upływem dwóch miesięcy. W każdym razie nie nastąpi opóźnienie, poręczani słowem honoru.<br> {{tab}}— Dobrze, rzeki Samuel. Pójdę zważyć djamenty na moje ważka. Napiszę mala rachunek, i zanumerujemy ta fant. Wiem kto pan jest, i wiem według moja informacja, że można z tobą uczcifie traktofać; poczem wyliczyć będę pieniądza w banknoty po tysiąc frank, albo dać będę bona do banku.<br> {{tab}}— Wołałbym banknotami, rzekł Andrzej.<br> {{tab}}— Jak pan chciec, ale trzeba mi na to wszystka pół godzina czasu zostawić. Proszę być cierplifa, usiąść na krzesło i czekać. Ja będę spieszyć.<br> {{tab}}Według powyższej rady Samuela, San-Rémo usiadł na jedynem ze stołków drewnianych i pogrążył się w myślach, zupełnie prawie uspokojony.<br> {{tab}}Miał pewność, iż ta śmiertelna trwoga, jakiej doznawał od wczoraj skończy się nareszcie. Tego nawet wieczora, dzięki siedmiuset tysiącom franków lichwiarza, i stu tysiącom talarów barona Croix-Dieu mógłby wykupić te listy fatalne. Od jutra, Herminią wiedząc iż minęło niebezpieczeństwo odetchnie swobodniej.<br> {{tab}}Kołysanemu tak błogiemi marzeniami Andrzejowi, czas nie zdawał się być zbyt długim.<br> {{tab}}Zegar gdzieś w pobliżu wydzwaniający czwartą go <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-144" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/148"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/148|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/148{{!}}{{#if:VI-144|VI-144|Ξ}}]]|VI-144}}'''<nowiki>]</nowiki></span>dzinę zwrócił jego uwagę.<br> {{tab}}San-Rémo wstał, i zaczął nasłuchiwać.<br> {{tab}}Głębokie milczenie go otaczało. Nie było słychać za zielonem płótnem okratowania, dźwięku przy kładzeniu drogocennych klejnotów i ich zetknięciu się z szalkami delikatnych ważek.<br> {{tab}}— Żyd, pomyślał Andrzej, ukończywszy ważenie djamentów, zajął się układaniem rachunku.<br> {{tab}}Czekał jeszcze chwilę, poczem zbliżywszy się do okratowania zapytał głośno:<br> {{tab}}— Panie Kirchen, czyś pan już ukończył swą robotę?<br> {{tab}}Żadnej odpowiedzi.<br> {{tab}}— Panie Kirchen, powtórzył San-Rémo zdumiony, czy pan mnie nie słyszysz? Co robisz? Dla czego nie odpowiadasz?<br> {{tab}}Głuche milczenie. Ani głosu, ani najmniejszego szmeru od strony okratowania.<br> {{tab}}Krew w nim zlodowaciała. Jak gdyby obrzucony ponurem światłem błyskawicy rozdzierającej ciemności, młodzieniec ujrzał nagle przepaść w jakiej miał zginąć wciągając w nią wraz z sobą Herminię. Nowy cios w niego uderzył, stokroć straszniejszy od poprzednich, i w chwili, gdy sądził się być ocalonym, ratunek znikał na zawsze.<br> {{tab}}Skoczył na okratowanie, usiłując je złamać, lub wyrwać.<br> {{tab}}Zapora ta tak wątła z pozoru, okazała się być niezwyciężoną. Oczka siatki elastycznej, ściśle z sobą złączone, oparły się jego wysiłkom.<br> {{tab}}Widocznie, że w owem przegrodzeniu, dzielącem <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-145" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/149"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/149|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/149{{!}}{{#if:VI-145|VI-145|Ξ}}]]|VI-145}}'''<nowiki>]</nowiki></span>izbę na dwie połowy, drzwi się znajdować musiały. San-Rémo szukać ich zaczaj, a mimo iż oszołomiony trwogą, i oślepiony napływem krwi do mózgu, wkrótce je odnalazł. Silne podważenie ramieniem Andrzeja, wysadziło zawiasy i drzewo. Drzwi z łoskotem wypadły na podłogę, i młodzieniec wbiegł wewnątrz tej długiej, ciasnej klatki.<br> {{tab}}Była ona pustą zupełnie. Pod okienkiem stał stół drewniany, a przy stole krzesło. Na wierzchu stołu leżała siwa peruka, przyprawiła kończata broda, zielone okulary i czapeczka czarna jedwabna.<br> {{tab}}W przeciwległej ścianie drzwi były na oścież otwarte. Andrzej wszedł temi drzwiami, i przebiegi ogarniony wściekłością dwa puste pokoje następnie trzeci, tak jak i tamte ogołocony zupełnie z mebli.<br> {{tab}}Straszna prawda zabłysła mu nagle przed oczyma.<br> {{tab}}Obszedłszy w około to opróżnione mieszkanie, wrócił na punkt, z którego wyszedł przed chwilą.<br> {{tab}}— Okradziony zostałem! wołał załamując ręce. Djamenty, honor Herminii, życie nasze, wszystko to. wszystko ukradł nikczemnik!<br> {{tab}}Należało jednak opuścić co prędzej owe djabelskie mieszkanie. Trzeba było biedź coprędzej odszukać owego Samuela Kirchen, tego rozbójnika, odebrać mu klejnoty, a gdyby ich nie posiadał, zabić jak psa na miejscu!<br> {{tab}}— Człowiek mający w banku złożone miliony, zniknąć nie może! Muszę go odnaleźć! powtarzał sobie San-Rémo, nie popierając jednak tych słów wlasnem wewnętrznem przekonaniem.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-146" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/150"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/150|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/150{{!}}{{#if:VI-146|VI-146|Ξ}}]]|VI-146}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Wrócił do pierwszego pokoju, z którego drzwi: grube, silnie zbudowane, wychodziły na schody.<br> {{tab}}Chciał wyjść temi drzwiami.<br> {{tab}}Przezorny złodziej zapewnił sobie spokojny odwrót, i czas do swobodnej ucieczki.<br> {{tab}}Zamknął na klucz zamek tych drzwi, które ciężkie, masywne, jak drzwi więzienia, nie mogły uledz łatwemu wyłamaniu.<br> {{tab}}Otworzył natenczas szklarnie okienko, znajdujące się nad drzwiami, i z całych sił krzyczeć zaczął:<br> {{tab}}— Na pomoc! Złodziej! na pomoc!<br> {{tab}}Lokatorowie z niższych pięter wchodzić zaczęli na czwarte, z wyższych schodzić niżej zaczęli. Wkrótce zebrało się kilkanaście osób na przedziale schodów, na wprost drzwi o które Andrzej rozbijał sobie pięści chcąc się wydostać na zewnątrz.<br> {{tab}}— Co pan tu robisz u djabła? zapytał jeden z sąsiadów.<br> {{tab}}— Zamknięto mnie! wołał Andrzej, na imię nieba, otwórzcie!<br> {{tab}}— Łatwo to mówić otwórzcie! Aby otworzyć drzwi, na to mieć klucz potrzeba, a my go niemamy.<br> {{tab}}Jeden z obecnych chłopców zbiegi ze schodów, a po upływie kilku minut wrócił ze ślusarzem zaopatrzonym w pęk kluczów.<br> {{tab}}Haczyk wprowadzony w zamek wprawną ręką robotnika. dobrze posłużył. Drzwi się otwarły. San-Rémo był wolnym.<br> {{tab}}Dał ślusarzowi jako i chłopcu po sto sous, i chciał wybiedz na schody, lecz nieprzebyty tłum ciekawych otoczvł go w około. Każdy z nich pragnął się czegoś dowiedzieć.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-147" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/151"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/151|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/151{{!}}{{#if:VI-147|VI-147|Ξ}}]]|VI-147}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Co pan tu robisz? Dla czego cię tu zamknięto?<br> {{tab}}— Sprowadzono ranie podstępnie do tego domu, ażeby mnie okraść, odpowiadał Andrzej z pośpiechem. Złodziej mnie zamknął aby zapewnić sobie czas do ucieczki, a tym złodziejem jest żyd tu zamieszkały, Samuel Kirchen.<br> {{tab}}— Samuel Kirchen? co pan powiadasz, zawołał jeden z sąsiadów. On wyprowadził się ztąd przed ośmioma, dniami!<br> {{tab}}Andrzej spojrzał z osłupieniem na mówiącego.<br> {{tab}}— To niepodobna? zawołał. Widziałem się z nim dwukrotnie. Wczoraj wieczorem, i dziś przed godziną. Miał kupić odemnie klejnoty wielkiej wartości. Oddałem mu tę drogocenną biżuterję jaką miał zważyć, jak mówił, a on tymczasem ociekł, zabrawszy ją z sobą.<br> {{tab}}Obecni spojrzeli na siebie wzajem. To wyjaśnienie zdawało się im być niezbyt prawdopodobnem, nie ulegało jednak wątpliwości, że ów młody człowiek sam się nie zamknął w tem mieszkaniu.<br> {{tab}}— Wszak jeśli pan rzeczywiście okradzionym zostałeś, ozwał się głos jakiś, to trzeba iść powiadomić o tem komisarza policji.<br> {{tab}}— Trzeba przedewszystkiem ścigać i odnaleść złodzieja, odparł żywo San-Rémo.<br> {{tab}}— Komisarz policji za pomocą zręcznych agentów lepiej to od pana uczynić potrafi.<br> {{tab}}— Tak!.. tak! wołali chórem zaintrygowani tą tajemniczą sprawą ciekawi.<br> {{tab}}Niepodobna było Andrzejowi opierać się temu żądaniu.<br> {{tab}}W razie odmowy stawienia się przed tym {{pp|urzędni|kiem}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-148" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/152"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/152|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/152{{!}}{{#if:VI-148|VI-148|Ξ}}]]|VI-148}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|urzędni|kiem}}, jaki dla ludu jest najwyższem i niezłomnem wcieleniem prawa i sprawiedliwości, mógłby zostać w ich mniemaniu jakąś podejrzaną osobistością.<br> {{tab}}Trzeba więc było chcąc niechcąc, na to się zgodzić, pod grozą zostania przyaresztowanym przez lokatorów jako złodziej, mimo że w tem mieszkaniu z którego wychodził nic nie było do ukradzenia; udał się przeto do biura policji, eskortowany przez tłum zwiększający się z każdą chwilą.<br> {{tab}}Nie mogąc tam opowiedzieć całej prawdy, poprzestać musiał na ułożeniu krótkiego wyjaśnienia danego poprzednio swoim nieufnym słuchaczom.<br> {{tab}}Komisarz po zapisaniu nazwiska i adresu wnoszącego skargę, zadał mu kilka krótkich pytań, a zanotowawszy odpowiedzi Andrzeja rzekł:<br> {{tab}}— Samuel Kirchen posiada w rzeczy samej nader podejrzaną opinię ten człowiek jest gotów na wszystko się odważyć dla zwiększenia majątku; mimo to jest rzeczywiście bardzo bogatym, a stąd nie sądzę ażeby mógł być sprawcą kradzieży o jaką pan go obwiniasz.<br> {{tab}}— Ale natenczas kogoż widziałem przed sobą i kto mnie obdarł? zawołał San-Rémo.<br> {{tab}}— Według wszelkiego prawdopodobieństwa, odrzekł komisarz, wpadłeś pan w zadziwiająco zręcznie zastawioną zasadzkę. Śledztwo dziś przed wieczorem zostanie rozpoczęte w tej sprawie. Pragnąłbym, mimo iż nie spodziewam się wiele, ażeby ono dozwoliło panu odnaleść klejnoty, których opis szczegółowy nadesłać mi proszę jutro z rana.<br> {{tab}}Andrzej zaledwie żywy ze zgryzoty i wstydu, wsiadł <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-149" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/153"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/153|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/153{{!}}{{#if:VI-149|VI-149|Ξ}}]]|VI-149}}'''<nowiki>]</nowiki></span>do fiakra i pojechał na ulicę św. Łazarza do barona de Croix-Dieu.<br> {{tab}}Filip zdając się niespostrzegać zmiany tak w fizjognormi jako i chwiejnym chodzie młodzieńca, powitał go radosnemi słowy:<br> {{tab}}— Jak dobrze żeś przybył, mój chłopcze! Oczekiwałem cię z pomyślną wiadomością. Mój agent wekslowy dał dowód niezrównanej dobrej woli. Pieniądze są do twego rozporządzenia.<br> {{tab}}San Rémo w milczeniu upadł na krzesło i ruchem urywanym, bezwiednym, zerwał krawat z szyi, jaki dusił go prawic.<br> {{tab}}— Wielkie nieba! zawołał natenczas Croix-Dieu z udaném osłupieniem. Co się stało? na Boga. Wyglądasz jak widmo!<br> {{tab}}— Stało się, powtórzy! Andrzej z boleścią, stało się to, że obecnie ani ty, baronie, ani nikt w świecie już nas ocalić nie zdoła!<br> {{tab}}— Wytłumacz mi jaśniej. Przestraszasz mnie! rzekł Filip.<br> {{tab}}— Okradziono mnie, rozumiesz? zawołał młodzieniec rozpaczliwie. Okradziono już po raz drugi! Ukradziono mi klejnoty, jak ukradziono i listy. Tu opowiedział całe zdarzenie. Skończona! dodał, teraz jedynie zabić mi się pozostaje!<br> {{tab}}— Zabić? powtórzył Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Czego dokonam w ciągu godziny! zakończył z stanowczem postanowieniem.<br> {{tab}}Działo się to w sobotę wieczorem.<br> {{tab}}W nadchodzący poniedziałek, o godzinie dziewiątej, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-150" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/154"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/154|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/154{{!}}{{#if:VI-150|VI-150|Ξ}}]]|VI-150}}'''<nowiki>]</nowiki></span>korespondencja Herminii miała być sprzedaną wicehrabiemu de Grandlieu przez uprzejmego człowieka, potrzebującego miliona, jeżeli ów milion nie zostanie złożony w oznaczonym czasie na ręce pana Zimmermanna, zamieszkałego pod numerem 4-tym przy ulicy de l’Echiquier. {{kropki-hr}} {{tab}}Pozostawiliśmy Sariola z przerażeniem uciekającego drogą ku Charenton. Biegł on, nie wiedząc sam dokąd idzie, a niewytrzeźwiony jeszcze z pijaństwa, miał jedną tylko myśl teraz, a to oddalić się jaknajdalej od objętego pożarem domostwa, w jakim pozostawił Dinę Bluet, a które w kilka chwil później zapaść się miało nad Nemorynem.<br> {{tab}}Po kwadransie takiego szalonego biegu, czuł iż nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Mimo to, nie zatrzymywał się wcale, strach przemagal znużenie. Przy rogatkach, mimo że to była druga godzina nad ranem, znalazł jakiś opóźniony fiakr, i przybył bez szkody na ulicę de Saussaie, do znanego nam pałacyku, gdzie za pomocą klucza, z jakim nie rozstawał się nigdy, otworzył drzwi i wszedł do swego mieszkania.<br> {{tab}}Nazajutrz wstał późno, a zjadłszy obfite śniadanie w towarzystwie pani Saint-Angot. Sariol stał się znów zwykłym Tamerlanem, w włókniastej, jasnej peruce, błękitnych okularach, żółtawym paltocie i kapeluszu z szerokiemi brzegami, przechadzał się po bulwarach idąc ku przedmieściu de Temple.<br> {{tab}}Celem tej jego przechadzki była chęć dowiedzenia <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-151" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/155"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/155|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/155{{!}}{{#if:VI-151|VI-151|Ξ}}]]|VI-151}}'''<nowiki>]</nowiki></span>się, czy Dinah Bluet ocaliła się z pożaru i wróciła do domu.<br> {{tab}}Uwagę jego zwrócił nadjeżdżający fiakr, który zatrzymał się o dwa kroki od niego. Spojrzał machinalnie i wzdrygnął się, jak gdyby po otrzymaniu silnego ciosu w piersi.<br> {{tab}}Oktawiusz Gavard, pokryły przyschniętem błotem, wysiadał z tego powozu.<br> {{tab}}— Do milion piorunów! mruknął bandyta, ten idjota Maquart więc chybił! W kimże teraz u czarta ufność mieć można? Co baron na to powie? Otóż znów umkną mi moje sto tysięcy talarów!<br> {{tab}}Sariol przechadzał się jeszcze przez kwadrans przed domem.<br> {{tab}}Oktawiusz ukazał się nareszcie, a wsikdłszy do fiakra zawołał:<br> {{tab}}Na ulicę Caumartin!<br> {{tab}}Młodzieniec był rozpromieniony.<br> {{tab}}Wystarczyło to Sariolowi, nie potrzebował dowiadywać się o więcej. Gavard jaśniał radością i zadowoleniem, a więc Dinah Bluet cała i zdrowa wróciła do domu.<br> {{tab}}— Lepiej że się tak stało! pomyślał, będę miał przyjemność sam pomścić się nad nią.<br> {{tab}}Tak więc, biedne to dziewczę zostało bezwiednie przez tego łotra na śmierć skazanem. Główną myślą Sariola było obecnie wynaleść jakiś zręczny sposób któryby mu pozwolił wykonać swą groźbę.<br> {{tab}}— Niezręczny mówił sobie, gdy mu się projekt nie uda, używa sztyletu albo trucizny! Są to wprawdzie środki zbyt pospolite, i gminne, do których jak najmniej uciekać się trzeba, bo wtedy mięsza się w taką sprawę <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-152" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/156"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/156|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/156{{!}}{{#if:VI-152|VI-152|Ξ}}]]|VI-152}}'''<nowiki>]</nowiki></span>sprawiedliwość, co może niemiłe następstwa sprowadzić. Najlepiej jest i najgładziej, usunąć co nam zawadza, nadając zbrodni pozór wypadku. Nie niepokoi się wtedy nikogo, i żandarmi na swoich stanowiskach pozostają.<br> {{tab}}Przed wieczorem dnia tegoż, Sariol zacierając ręce szepnął z zadowoleniem:<br> {{tab}}— Odnalazłem!<br> {{tab}}Istnieje przy ulicy de Bondy w suterynie jednego z nagromadzonych tu domów, poczynających się od teatru Ambigu, a kończących na Renaissance, kawiarnia, a raczej piwnica, nader podejrzana z pozoru, mimo że uczęszczająca tu ludność nie zasługuje na ten zarzut bynajmniej.<br> {{tab}}W ciągu unia bywała ona zawsze prawie pustą zupełnie. Wieczorem jej klientelę składali po większej części pracujący przy oświetleniu sceny, i pomocnicy maszynistów z sąsiednich teatrów.<br> {{tab}}Tego wieczora około dziewiątej, wspomniona knajpa była napełnioną gośćmi.<br> {{tab}}Teatr, w którym występowała Dinah Bluet, uczynił przerwę w widowisku dla próby mającego się wkrótce wystawić dramatu.<br> {{tab}}Na tę to próbę maszyniści ustawili bardzo ważną dekorację. Akt odbywający sie przy niej trwał blisko trzy kwadranse, obecność ich więc na scenie była chwilowo niepotrzebną: odpoczywali przeto sobie w pomienionej kawiarni, popijając na ochłodzenie rozgrzewające napoje.<br> {{tab}}Rozmawiając z sobą złorzeczyli dyrektorowi, o którego legendowej ekonomii wiedział całv Paryż, kończąc <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-153" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/157"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/157|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/157{{!}}{{#if:VI-153|VI-153|Ξ}}]]|VI-153}}'''<nowiki>]</nowiki></span>swe oskarżenia temi słowy:<br> {{tab}}— Mały August przy ustawianiu dekoracji został uderzony silnie drągiem w nogę. Okulał na dobre. Na nas znów spadnie tym sposobem większa robota.<br> {{tab}}Wejście nowej osobistości przerwało rozmowę.<br> {{tab}}Mężczyzna ów, ukłoniwszy się grzecznie obecnym, kazał sobie podać szklankę grogu i paczkę tytoniu za dziesięć, centymów.<br> {{tab}}Ów przybyły nie był to elegancki lecz o dwadzieścia lat starszy Sariol.<br> {{tab}}Mimo, iż starzej wyglądał po nad swój wiek, ów łotr w rzeczy samej nieco się podstarzał, i łatwo wziąć go było można za jakiegoś wałęsającego się robotnika.<br> {{tab}}Pośród swojej ruchliwej i awanturniczej egzystencji. Sariol dawniej próbował po trosze wszystkiego. Pełnił czynności figuranta w sztukach militarnych na starym bulwarze du Temple, a w razie potrzeby pomagał w ustawianiu dekoracji, i zmianach tychże na czarodziejskich przedstawieniach.<br> {{tab}}Poznał siedzącego przy sąsiednim stole starego maszynistę o posiwiałych włosach. Sięgnąwszy pamięcią w dawne wspomnienia wstał z krzesła, a podszedłszy ku temu człowiekowi, zawołał uderzając go po ramieniu:<br> {{tab}}— Jeśli się nie mylę, kolego, jesteś ojcem Eustachym?<br> {{tab}}— Eustachy Trumeau, nazywam się, odparł maszynista. Zkad jednak znać mnie możesz?<br> {{tab}}— Poznałem cię odrazu. Wszak pracowaliśmy razem.<br> {{tab}}— Gdzie? Kiedy?<br> {{tab}}— W cyrku, w dawnych dobrych czasach, gdy piękne sztuki tam przedstawiano. Ustawiałem wraz z tobą <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-154" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/158"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/158|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/158{{!}}{{#if:VI-154|VI-154|Ξ}}]]|VI-154}}'''<nowiki>]</nowiki></span>dekoracje, w „Księciu Eugeniuszu“, w „Rogatce Clichy“, w „Turlururu“. Jakże przypominasz to sobie?<br> {{tab}}— Nie zupełnie, odrzekł maszynista. Tak niby coś mi się zdaje. Lecz powiedz jak się nazywasz?<br> {{tab}}— Zwano mnie „Dużym Ludwikiem” albo „Konopiastym” z przyczyny jasnych mych włosów: No! teraz powinno ci to wszystko przyjść na pamięć.<br> {{tab}}— Konopiastym? wiem, wiem, przypominam sobie. Lubiałeś wdawać się w różne podejrzane sprawki, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Co począć, skoro się człowiek znajdzie w ciężkiem położeniu? Mimo to wszystko jestem kontent, żem się z tobą spotkał, ojcze Eustachy, mówił, uśmiechając się Sariol, i na cześć naszej starej znajomości funduję napitek tak wam, jako i wszystkim waszym towarzyszom, Hej!.. chłopiec, wołał, waza gorącego wina, a nie szczędzić cukru i korzeni!<br> {{tab}}Powyższe zlecenie przyjęto z ogólnem zadowoleniem, i jednomyślnie oświadczono, ze „Duży Ludwik” był dobrym chłopcem.<br> {{tab}}— Wróciłbym chętnie do dawnego rzemiosła, mówił Sariol dalej. Lubię teatr, i to w nim życie koleżeńskie razem. Gdyby więc można było przy twojej protekcji, ojcze Eustachy, dostać się tam.<br> {{tab}}— Dobrze trafiłeś, odparł ojciec Eustachy, może się to i da zrobić. Pomocnik maszynisty został przed chwila zraniony. Będzie musiał zapewne przerwać swą czynność przez dni kilka. Przedstawię więc ciebie jako zastępcę dyrektorowi. Zaczekaj tu trochę. Pójdziemy ustawiać dekoracje do czwartego aktu, i powrócimy za <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-155" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/159"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/159|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/159{{!}}{{#if:VI-155|VI-155|Ξ}}]]|VI-155}}'''<nowiki>]</nowiki></span>kwadrans; wtedy ci powiem o rezultacie.<br> {{tab}}— Dobrze, rzekł Sariol. Waza ponczu będzie gotowąą Wkrótce ukazał się ojciec Eustachy, przynosząc pomyślna, wiadomość.<br> {{tab}}Ów „Duży Ludwik“ w skutek życzliwej rekomendacji starego maszynisty został przyjęty przez dyrektora na czasowe zastępstwo małego Augusta, ciężko zranionego w nogę. Sariol miał pełnić czynność tamtego, i mógł natychmiast objąć swe obowiązki.<br> {{tab}}— Przyjdź jutro punktualnie na oznaczoną godzinie, rzekł ojciec Eustachy.<br> {{tab}}— Bądź spokojnym, przybędę.<br> {{tab}}— Jutro ostatnia próba. Próba jeneralna, w kostjumach, w całym komplecie, wobec prasy i panów z ministerjum.<br> {{tab}}— Dobrze. Zobaczę przy tej sposobności i nowy ów dramat, nieprawdaż, ojcze Eustachy?<br> {{tab}}— Dla czego nie? Wszystkie drzwi będą otwarte przez czas trwania próby. Jak ustawimy dekoracje, będziesz mógł zejść na parter.<br> {{tab}}Nazajutrz sekretarz pani Angot stawił się w teatrze punktualnie. Przybył najpierwszy ze służby. Podwajał pracę i starania. Robił za trzech ludzi, a w każdym antrakcie wychodził i siadał w głębi sali.<br> {{tab}}Treść sztuki jak wiemy, nie obchodziła go wcale. Lecz potrzebował dla ścisłego wykonania swoich haniebnych zamiarów poznać dobrze sytuację sceniczną, odnoszącą się do roli biednej Diny Bluet.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-156" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/160"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/160|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/160{{!}}{{#if:VI-156|VI-156|Ξ}}]]|VI-156}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{c|{{Korekta|XIII|XIV}}.|po=12px}} {{tab}}Nowa ta sztuka nosiła tytuł: „Górale z Wogezów“.<br> {{tab}}Był to dramat nawpół historyczny z militarnemi z epizodami, bitwą, armatniemi strzałami, i tym podobnie.<br> {{tab}}Autorowie osnuli treść na wspomnieniu bohaterskiej obrony Wogezów przez wieśniaków i górali podczas pierwszego najazdu.<br> {{tab}}Krystynę, bohaterkę dramatu, młode szesnastoletnie dziewczę, przedstawiała Dinah Bluet.<br> {{tab}}Nie mamy zamiaru opowiadać szczegółów tej sztuki. Wystarczy naw powiadomić czytelników, że Krystyna, jedyne dziecię starego alzackiego kapitana, poległego w bitwie pod lipskiem, żyjąc w ubogiej chacie wśród gór wraz ze ślepa, swa matką, dopomagała dzielnie wieśniakom w obronie rodzinnego kraju.<br> {{tab}}W ubiorze wieśniaczki przechodziła forpoczty nieprzyjacielskie, nosząc depesze do dowódzcy strzelców Wogezkich.<br> {{tab}}Podczas podobnej wędrówki wpadła pomiędzy czaty, rozstawione na drodze, a nieumiejąc odpowiedzieć na wygłoszone w nieznanym solne języku zapytanie „Kto idzie?“ została uwięzioną, i pod eskortą czterech prusaków zaprowadzoną przed starego Blumentala, najsurowszego z dowódców, który rozpoczął z niej badanie.<br> {{tab}}Niezadowolony z udzielanych sobie przez młodą wieśniaczkę odpowiedzi, kazał ją zamknąć w opustoszałej wieżycy zamkowej, zajmującej trzecią część sceny.<br> {{tab}}Żołnierz z bagnetem na ramieniu, pełnił straż u stóp tej wieży.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-157" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/161"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/161|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/161{{!}}{{#if:VI-157|VI-157|Ξ}}]]|VI-157}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Wszystko to odbywało się w owym półmroku, naśladującym noc na scenie.<br> {{tab}}Krystyna, przywiązawszy linę do balkonu, spuszcza się na, niej, wyszedłszy przez okno wobec publiczności.<br> {{tab}}Żołnierz strzela podczas gdy dziewczę jest zawieszone pomiędzy niebem a ziemią, chybia i wydaje okrzyk alarmu.<br> {{tab}}Krystyna zeskoczywszy, wyrywa mu broń, przybija go do muru bagnetem, i znika.<br> {{tab}}Nastąpiło pierwsze przedstawienie z „Góraliz Wogezów“.<br> {{tab}}Nadzieje ziściły się w zupełności. Powodzenie dramatu zapewnionem zostało, a tryumf młodej aktorki wzrósł do niebywałych rozmiarów.<br> {{tab}}Powtórne nazajutrz przedstawienie odbyło się bez przeszkody.<br> {{tab}}Tak było i przez dwa dni następujące.<br> {{tab}}Czwartego dnia wieczorem, maszyniści przybyli o zwykłej godzinie.<br> {{tab}}Sariol, uprzedziwszy wszystkich, przechadzał się w głębi po za zapuszczoną kurtyną.<br> {{tab}}— Ha!.. ha!.. pierwszy na stanowisku! zawołał ojciec Eustachy podając mu rękę. Dobry dajesz przykład, zaprawdę. Widać, że szczerze upodobałeś to dawne swoje rzemiosło.<br> {{tab}}— Otóż się mylisz, mój ojcze, rzekł Sariol ze smutkiem pozornym. Praca ta dość mi się podoba, ale znużenie przy niej mnie zabija. Czuje, jak gdyby kurcz w rękach.<br> {{tab}}— Bo brak ci wprawy.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-158" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/162"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/162|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/162{{!}}{{#if:VI-158|VI-158|Ξ}}]]|VI-158}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Być może. Wszak gdy się próżnowało jak ja przez lat kilkanaście, wszelka praca następnie ciężka, się staje. Przyszedłem dziś po raz ostatni, aby ci nie sprawić kłopotu zawodem, ale uprzedzam nie rachuj, ojcze, na mnie więcej.<br> {{tab}}— Jak ci się podoba, Ludwiku, nie zmuszamy nikogo. Odbierzesz zapłatę za te dni cztery po ukończonem widowisku.<br> {{tab}}— Nie ma nie pilnego.<br> {{tab}}— No... no.. każdy z nas radby pieniądz odebrac co prędzej, odrzekł stary. Widziałem małego Augusta. Już podobno wyzdrowiał, ma jutro przyjść do roboty.<br> {{tab}}Zaczęto grać uwerturę.<br> {{tab}}Na sali było spokojnie. Oktawiusz siedział w swej loży.<br> {{tab}}Dwa pierwsze akta minęły bez żadnego wypadku.<br> {{tab}}Pierwszy obraz w trzecim akcie zatytułowano na afiszu: „Zasadzka“.<br> {{tab}}Dekoracja przedstawiała przesmyk wązki i ciemny w Wogezach, zapełniony wysokiemi szaremi skałami, z rosnącemi na wierzchu jodłami, pokrytemi śniegiem, przez które wązkie to przejście przy blasku księżyca, przesuwali się w wojennym pochodzie górale.<br> {{tab}}Krzaki i granitowe odłamy, zasłaniały ich przed wzrokiem niemieckich żołnierzy. Olbrzymia jodła wywrócona, jakoby uderzeniem piorunu, tworzyła po nad przepaścią most naturalny.<br> {{tab}}Dinah, a raczej Krystyna, ukazała się nad brzegiem tego wywróconego drzewa, przebywając ostrożnie bez hałasu niebezpieczne to przejście.<br> {{tab}}Zaledwie przebyła trzecią część odległości, zabrzmiało <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-159" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/163"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/163|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/163{{!}}{{#if:VI-159|VI-159|Ξ}}]]|VI-159}}'''<nowiki>]</nowiki></span>hasło: „Kto idzie?“ I jednocześnie po nad każdym odłamem skały, z po za każdego krzaka ukazały się brodate twarze wrogów i lśniące lufy ich karabinów.<br> {{tab}}Dziewczę chciało uciekać, lecz nieprzyjaciele zastąpił jej drogę.<br> {{tab}}Natenczas, ścieżką stromą, urwistą, biegnącą w górę pionowo, wdrapywać się poczęła jak koza na spiczastą skalę, gdzie żołnierze dosięgnąć jej nie mogli, usiadła tam na pniu wywróconej sosny.<br> {{tab}}Gdy umieściła się tam na widoku pod rzutem światła elektrycznego, naśladującego promień księżyca, dwaj żołdacy, wycelowawszy w nią dali ognia.<br> {{tab}}W owej to chwili, dnia tego, zaszedł nieprzewidziany wypadek, który tem żywiej wstrząsnął widzami, iż całkiem był nieoczekiwanym.<br> {{tab}}Dinah miała na głowie alzacką czapeczkę z czarnej jedwabnej materji, haftowaną w różnokolorowe motyle, związaną u wierzchu na wielką kokardę, podobną do wielkiego żałobnego motyla.<br> {{tab}}Jednocześnie z hukiem wystrzału, czarna kokarda oderwana od czapeczki zniknęła, a dziewczę zachwiało się i zbladło.<br> {{tab}}Można było sądzić iż kula przeszła przez wstążkę kokardy. Nigdy złudzenie sceniczne bardziej prawdziwem być nie mogło. Przestrach artystki był tak naturalnym, iż zapał ogarnął spektatorów, i sala zadrżała pod gradem oklasków.<br> {{tab}}Sama tylko Dinah nie pojmowała co się stało.<br> {{tab}}Dosłyszała przelatującą kulę ze świstem nad sobą. Uczuła wrażenie lekkiego uderzenia w wierzchołek głowy.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VI-160" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/164"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/164|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/164{{!}}{{#if:VI-160|VI-160|Ξ}}]]|VI-160}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Co to wszystko znaczyło?<br> {{tab}}Zaledwie miała czas postawić sobie to zapylanie, gdy iść zaczęła, ażeby jak wypadało z roli, wpaść w ręce niemców, przyczajonych po drugiej stronie stały.<br> {{tab}}Dekoracja szybko się zmieniła. Przedstawiała ona teraz dziedziniec w zamku Blumenthala, gdzie po prawej stronie znajdowała się owa wieżyca.<br> {{tab}}Krystyna stojąc na widoku nie opuszczała sceny, jak tylko, ażeby na nią wejść natychmiast. Żadne tu wyjaśnienie nie było potrzebnem.<br> {{tab}}Czytelnicy znają z poprzedniego opowiadania sytuację.<br> {{tab}}Niezwłocznie, po badaniu, o jakiem mówiliśmy powyżej, uwięziona została zamkniętą we wspomnionej wieży.<br> {{tab}}Recytowała monolog, jak przystało na bohaterkę teatralną, podczas gdy warta na zewnątrz straż odbywała, poczem przywiązawszy linę do balkonu, Dinah przeszła wierzchem otaczającą okno balustradę i zaczęła po tejże linie spuszczać się zwolna.<br> {{tab}}Szczegóły odbywały się jak zwykle i tego wieczora.<br> {{tab}}Warta, spostrzegłszy uciekającą, dała ognia.<br> {{tab}}Dziewczę wydało jęk, jaki nie był w jej roli, a opuściwszy jedną z rąk, którą się za linę przytrzymywała, zawisła na drugiej całym ciężarem, chwytając się sznura.<br> {{tab}}Oktawiusz zbladł.<br> {{tab}}Upłynęła chwilka, po której okrzyk przerażenia i zgrozy rozległ się na sali.<br> {{tab}}Lina zerwała się, i dziewczę spadło z wysokości piętnastu stóp na podłogę sceny, bez życia, prawie umarła.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''Koniec tomu szóstego.'''|w=80%}} <br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-3" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/007"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/007|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/007{{!}}{{#if:VII-3|VII-3|Ξ}}]]|VII-3}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/007}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-4" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/008"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/008|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/008{{!}}{{#if:VII-4|VII-4|Ξ}}]]|VII-4}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/008}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-5" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/009"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/009|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/009{{!}}{{#if:VII-5|VII-5|Ξ}}]]|VII-5}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/009}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-6" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/010"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/010|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/010{{!}}{{#if:VII-6|VII-6|Ξ}}]]|VII-6}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/010}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-7" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/011"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/011|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/011{{!}}{{#if:VII-7|VII-7|Ξ}}]]|VII-7}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/011}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-8" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/012"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/012|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/012{{!}}{{#if:VII-8|VII-8|Ξ}}]]|VII-8}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/012}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-9" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/013"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/013|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/013{{!}}{{#if:VII-9|VII-9|Ξ}}]]|VII-9}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/013}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-10" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/014"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/014|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/014{{!}}{{#if:VII-10|VII-10|Ξ}}]]|VII-10}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/014}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-11" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/015"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/015|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/015{{!}}{{#if:VII-11|VII-11|Ξ}}]]|VII-11}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/015}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-12" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/016"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/016|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/016{{!}}{{#if:VII-12|VII-12|Ξ}}]]|VII-12}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/016}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-13" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/017"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/017|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/017{{!}}{{#if:VII-13|VII-13|Ξ}}]]|VII-13}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/017}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-14" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/018"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/018|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/018{{!}}{{#if:VII-14|VII-14|Ξ}}]]|VII-14}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/018}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-15" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/019"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/019|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/019{{!}}{{#if:VII-15|VII-15|Ξ}}]]|VII-15}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/019}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-16" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/020"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/020|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/020{{!}}{{#if:VII-16|VII-16|Ξ}}]]|VII-16}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/020}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-17" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/021"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/021|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/021{{!}}{{#if:VII-17|VII-17|Ξ}}]]|VII-17}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/021}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-18" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/022"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/022|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/022{{!}}{{#if:VII-18|VII-18|Ξ}}]]|VII-18}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/022}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-19" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/023"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/023|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/023{{!}}{{#if:VII-19|VII-19|Ξ}}]]|VII-19}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/023}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-20" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/024"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/024|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/024{{!}}{{#if:VII-20|VII-20|Ξ}}]]|VII-20}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/024}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-21" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/025"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/025|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/025{{!}}{{#if:VII-21|VII-21|Ξ}}]]|VII-21}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/025}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-22" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/026"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/026|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/026{{!}}{{#if:VII-22|VII-22|Ξ}}]]|VII-22}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/026}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-23" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/027"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/027|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/027{{!}}{{#if:VII-23|VII-23|Ξ}}]]|VII-23}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/027}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-24" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/028"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/028|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/028{{!}}{{#if:VII-24|VII-24|Ξ}}]]|VII-24}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/028}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-25" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/029"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/029|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/029{{!}}{{#if:VII-25|VII-25|Ξ}}]]|VII-25}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/029}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-26" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/030"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/030|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/030{{!}}{{#if:VII-26|VII-26|Ξ}}]]|VII-26}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/030}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-27" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/031"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/031|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/031{{!}}{{#if:VII-27|VII-27|Ξ}}]]|VII-27}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/031}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-28" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/032"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/032|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/032{{!}}{{#if:VII-28|VII-28|Ξ}}]]|VII-28}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/032}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-29" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/033"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/033|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/033{{!}}{{#if:VII-29|VII-29|Ξ}}]]|VII-29}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/033}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-30" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/034"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/034|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/034{{!}}{{#if:VII-30|VII-30|Ξ}}]]|VII-30}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/034}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-31" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/035"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/035|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/035{{!}}{{#if:VII-31|VII-31|Ξ}}]]|VII-31}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/035}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-32" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/036"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/036|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/036{{!}}{{#if:VII-32|VII-32|Ξ}}]]|VII-32}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/036}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-33" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/037"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/037|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/037{{!}}{{#if:VII-33|VII-33|Ξ}}]]|VII-33}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/037}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-34" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/038"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/038|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/038{{!}}{{#if:VII-34|VII-34|Ξ}}]]|VII-34}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/038}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-35" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/039"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/039|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/039{{!}}{{#if:VII-35|VII-35|Ξ}}]]|VII-35}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/039}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-36" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/040"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/040|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/040{{!}}{{#if:VII-36|VII-36|Ξ}}]]|VII-36}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/040}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-37" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/041"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/041|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/041{{!}}{{#if:VII-37|VII-37|Ξ}}]]|VII-37}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/041}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-38" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/042"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/042|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/042{{!}}{{#if:VII-38|VII-38|Ξ}}]]|VII-38}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/042}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-39" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/043"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/043|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/043{{!}}{{#if:VII-39|VII-39|Ξ}}]]|VII-39}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/043}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-40" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/044"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/044|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/044{{!}}{{#if:VII-40|VII-40|Ξ}}]]|VII-40}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/044}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-41" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/045"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/045|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/045{{!}}{{#if:VII-41|VII-41|Ξ}}]]|VII-41}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/045}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-42" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/046"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/046|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/046{{!}}{{#if:VII-42|VII-42|Ξ}}]]|VII-42}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/046}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-43" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/047"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/047|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/047{{!}}{{#if:VII-43|VII-43|Ξ}}]]|VII-43}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/047}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-44" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/048"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/048|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/048{{!}}{{#if:VII-44|VII-44|Ξ}}]]|VII-44}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/048}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-45" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/049"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/049|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/049{{!}}{{#if:VII-45|VII-45|Ξ}}]]|VII-45}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/049}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-46" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/050"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/050|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/050{{!}}{{#if:VII-46|VII-46|Ξ}}]]|VII-46}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/050}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-47" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/051"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/051|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/051{{!}}{{#if:VII-47|VII-47|Ξ}}]]|VII-47}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/051}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-48" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/052"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/052|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/052{{!}}{{#if:VII-48|VII-48|Ξ}}]]|VII-48}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/052}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-49" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/053"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/053|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/053{{!}}{{#if:VII-49|VII-49|Ξ}}]]|VII-49}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/053}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-50" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/054"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/054|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/054{{!}}{{#if:VII-50|VII-50|Ξ}}]]|VII-50}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/054}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-51" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/055"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/055|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/055{{!}}{{#if:VII-51|VII-51|Ξ}}]]|VII-51}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/055}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-52" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/056"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/056|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/056{{!}}{{#if:VII-52|VII-52|Ξ}}]]|VII-52}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/056}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-53" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/057"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/057|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/057{{!}}{{#if:VII-53|VII-53|Ξ}}]]|VII-53}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/057}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-54" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/058"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/058|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/058{{!}}{{#if:VII-54|VII-54|Ξ}}]]|VII-54}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/058}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-55" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/059"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/059|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/059{{!}}{{#if:VII-55|VII-55|Ξ}}]]|VII-55}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/059}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-56" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/060"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/060|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/060{{!}}{{#if:VII-56|VII-56|Ξ}}]]|VII-56}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/060}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-57" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/061"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/061|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/061{{!}}{{#if:VII-57|VII-57|Ξ}}]]|VII-57}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/061}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-58" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/062"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/062|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/062{{!}}{{#if:VII-58|VII-58|Ξ}}]]|VII-58}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/062}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-59" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/063"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/063|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/063{{!}}{{#if:VII-59|VII-59|Ξ}}]]|VII-59}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/063}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-60" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/064"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/064|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/064{{!}}{{#if:VII-60|VII-60|Ξ}}]]|VII-60}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/064}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-61" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/065"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/065|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/065{{!}}{{#if:VII-61|VII-61|Ξ}}]]|VII-61}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/065}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-62" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/066"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/066|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/066{{!}}{{#if:VII-62|VII-62|Ξ}}]]|VII-62}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/066}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-63" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/067"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/067|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/067{{!}}{{#if:VII-63|VII-63|Ξ}}]]|VII-63}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/067}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-64" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/068"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/068|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/068{{!}}{{#if:VII-64|VII-64|Ξ}}]]|VII-64}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/068}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-65" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/069"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/069|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/069{{!}}{{#if:VII-65|VII-65|Ξ}}]]|VII-65}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/069}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-66" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/070"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/070|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/070{{!}}{{#if:VII-66|VII-66|Ξ}}]]|VII-66}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/070}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-67" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/071"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/071|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/071{{!}}{{#if:VII-67|VII-67|Ξ}}]]|VII-67}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/071}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-68" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/072"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/072|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/072{{!}}{{#if:VII-68|VII-68|Ξ}}]]|VII-68}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/072}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-69" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/073"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/073|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/073{{!}}{{#if:VII-69|VII-69|Ξ}}]]|VII-69}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/073}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-70" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/074"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/074|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/074{{!}}{{#if:VII-70|VII-70|Ξ}}]]|VII-70}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/074}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-71" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/075"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/075|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/075{{!}}{{#if:VII-71|VII-71|Ξ}}]]|VII-71}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/075}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-72" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/076"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/076|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/076{{!}}{{#if:VII-72|VII-72|Ξ}}]]|VII-72}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/076}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-73" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/077"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/077|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/077{{!}}{{#if:VII-73|VII-73|Ξ}}]]|VII-73}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/077}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-74" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/078"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/078|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/078{{!}}{{#if:VII-74|VII-74|Ξ}}]]|VII-74}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/078}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-75" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/079"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/079|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/079{{!}}{{#if:VII-75|VII-75|Ξ}}]]|VII-75}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/079}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-76" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/080"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/080|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/080{{!}}{{#if:VII-76|VII-76|Ξ}}]]|VII-76}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/080}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-77" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/081"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/081|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/081{{!}}{{#if:VII-77|VII-77|Ξ}}]]|VII-77}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/081}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-78" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/082"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/082|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/082{{!}}{{#if:VII-78|VII-78|Ξ}}]]|VII-78}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/082}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-79" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/083"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/083|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/083{{!}}{{#if:VII-79|VII-79|Ξ}}]]|VII-79}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/083}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-80" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/084"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/084|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/084{{!}}{{#if:VII-80|VII-80|Ξ}}]]|VII-80}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/084}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-81" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/085"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/085|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/085{{!}}{{#if:VII-81|VII-81|Ξ}}]]|VII-81}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/085}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-82" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/086"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/086|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/086{{!}}{{#if:VII-82|VII-82|Ξ}}]]|VII-82}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/086}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-83" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/087"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/087|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/087{{!}}{{#if:VII-83|VII-83|Ξ}}]]|VII-83}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/087}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-84" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/088"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/088|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/088{{!}}{{#if:VII-84|VII-84|Ξ}}]]|VII-84}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/088}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-85" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/089"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/089|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/089{{!}}{{#if:VII-85|VII-85|Ξ}}]]|VII-85}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/089}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-86" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/090"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/090|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/090{{!}}{{#if:VII-86|VII-86|Ξ}}]]|VII-86}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/090}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-87" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/091"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/091|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/091{{!}}{{#if:VII-87|VII-87|Ξ}}]]|VII-87}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/091}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-88" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/092"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/092|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/092{{!}}{{#if:VII-88|VII-88|Ξ}}]]|VII-88}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/092}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-89" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/093"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/093|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/093{{!}}{{#if:VII-89|VII-89|Ξ}}]]|VII-89}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/093}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-90" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/094"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/094|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/094{{!}}{{#if:VII-90|VII-90|Ξ}}]]|VII-90}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/094}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-91" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/095"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/095|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/095{{!}}{{#if:VII-91|VII-91|Ξ}}]]|VII-91}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/095}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-92" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/096"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/096|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/096{{!}}{{#if:VII-92|VII-92|Ξ}}]]|VII-92}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/096}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-93" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/097"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/097|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/097{{!}}{{#if:VII-93|VII-93|Ξ}}]]|VII-93}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/097}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-94" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/098"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/098|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/098{{!}}{{#if:VII-94|VII-94|Ξ}}]]|VII-94}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/098}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-95" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/099"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/099|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/099{{!}}{{#if:VII-95|VII-95|Ξ}}]]|VII-95}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{subst:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/099}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-96" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/100"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/100|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/100{{!}}{{#if:VII-96|VII-96|Ξ}}]]|VII-96}}'''<nowiki>]</nowiki></span>tych szczegółach, jakie znał tak dobrze, i które z taką miłością przygotowywał dla Herminii, i miał już iść dalej, gdy jego spojrzenie padło na, hebanowy kłęcznik w koronkę rzeźbiony.<br> {{tab}}Mówiliśmy na początku niniejszej powieści, iż na tym klęczniku znajdowała się czarna aksamitna poduszka, i książka do nabożeństwa ręcznie pisana, ozdobiona miniaturami, a nad klęcznikiem na ścianie, mały krucyfiks srebrny z wyobrażeniem ukrzyżowanego Chrystusa na czarnem drzewie.<br> {{tab}}Skromny ten krzyżyk stanowił dziwną sprzeczność z okazałością artystyczną przedmiotów rozmieszczonych wokoło niego.<br> {{tab}}Wicehrabia drgnął w chwili, gdy jego spojrzenie padło na czarny, drewniany krucyfiks ze srebrnym Chrystusem.<br> {{tab}}Zatrzymał się w miejscu. Zmienił się nagle jego wyraz twarzy. Groźne to i rozirytowane oblicze, wyrażało boleść i rezygnację.<br> {{tab}}— Cóżem chciał uczynić? wyjąknął, padając na kolana w pobliżu klucznika. Mamże ją prawo oskarżać? Mogęż jej złorzeczyć? karać bez litości, ja, który tym sposobem złamałbym przysięgę daną umarłej?<br> {{tab}}Wzniósł ręce do krucyfiksu.<br> {{tab}}— Święty obrazie, zawołał, Ty, który przyjąłeś ostatnie tchnienie i ostatni pocałunek owej męczennicy, Ty, który byłeś jedynym świadkiem mego uświęconego przysięgą zobowiązania. Ty mi otwierasz oczy i umysł, wiodąc na drogę honoru, z którego nie zboczę już teraz!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-97" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/101"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/101|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/101{{!}}{{#if:VII-97|VII-97|Ξ}}]]|VII-97}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Zdjął ze ściany krucyfiks, a przyłożywszy go do ust drżących, mówił dalej:<br> {{tab}}— Gdy konająca oddała mi w opiekę swą córkę, powiedziałem jej natenczas: „Gdyby jej szczęście miało zależeć odemnie, będzie szczęśliwą, przysięgam! Gdyby potrzeba było opuścić dla niej radości tego świata, porzucę je, przysięgam! Gdyby potrzeba było cierpieć, aby usunąć od niej cierpienie, poświęcić się, ażeby jej oszczędzić ofiarę, będę cierpiał, poświęcę się, przysięgam!“ Wierząc moim słowom, Klotylda de Randal spokojnie ducha wyzionęła. A więc ty zmarła, ukochana, spójrz ku mnie jeszcze, a zobaczysz czy umiem dotrzymywać uczynionej przysięgi!<br> {{tab}}Powstał zmieniony zupełnie. Wzniosłym spokojem twarz jego promieniała. Ujął w rękę paczkę tych listów fatalnych, a po wysunięciu z kopert, zwinął je nie czytając i jeden po drugim zbliżał do płomienia świecy.<br> {{tab}}Skoro ostatni na popiół już spłonął, i gdy śladu nie pozostało z tej bezrozumnej korespondencji, blady uśmiech ukazał się na ustach Armanda.<br> {{tab}}— Otóż tak zagasł mój gniew, wyszepnął. Jak z tych listów, tak zeń śladu nie pozostało! Nie ma już znieważonego małżonka! Jest tylko starzec i dziecię! Jest ojciec, i jego córka! Dziecię upadło. Starzec mu przebacza. Jakkolwiekbądź wielkim byłby błąd córki, pobłażliwość ojcowska wyższą być nadeń powinna.<br> {{tab}}Tu krokiem pewnym szedł ku drzwiom kapliczki prowadzącym do sypialni młodej kobiety.<br> {{tab}}Otworzył te drzwi i wszedł.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-98" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/102"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/102|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/102{{!}}{{#if:VII-98|VII-98|Ξ}}]]|VII-98}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Pokój był osamotnionym zupełnie. Świecznik płonący na stoliku, oświetlając środek sypialni, kąty jej w cieniu pozostawiał.<br> {{tab}}— Herminio! zawołał wchodząc.<br> {{tab}}Żaden głos mu nie odpowiedział.<br> {{tab}}— Herminio! powtórzył z tkliwością. Herminio, moje dziecię, nie obawiaj się. To ja? Czy jesteś?<br> {{tab}}Wciąż to przerażające milczenie.<br> {{tab}}Wicehrabia zadrżał z obawy.<br> {{tab}}— Gdzie ona? pytał sam siebie.<br> {{tab}}Ćwiartka papieru, leżąca na stole przy świeczniku, zwróciła jego uwagę.<br> {{tab}}Pochwyciwszy żywo ów papier, rozwinął go, i pospiesznie czytał:<br> {{tab}}„Znalazłabym może odwagę do zniesienia twojego gniewu, brzmiały słowa listu, nie zdołałabym jednak znieść twojej pogardy. Zegnaj więc na, zawsze! Jestem nieszczęśliwą, występną, zgubioną istotą, ale nie jestem niewdzięczną. kochałam cię z całej duszy! Nie proszę o przebaczenie, ponieważ wiem, że ono jest niemożebnem. Nie złorzecz mi jednak, lecz jeżeli można pożałuj! Ach! gdybyś wiedział, jak jestem ciężko ukaraną, gdybyś wiedział ile cierpię, ulitowałbyś się nademną“. <br> {{tab}}Na tych słowach kończył się list.<br> {{tab}}Pan de Grandlieu zachwiał się.<br> {{tab}}— Zgubiona! wyjąknął, nieodwołalnie zgubiona. Biedne, bezrozumne dziecię, jak ona mnie się obawia. Zgubiona! a ja przyszedłem ażeby...<br> {{tab}}Niedokończył.<br> {{tab}}Wzrok jego nagle stał się nieruchomym. Słowa mu <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-99" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/103"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/103|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/103{{!}}{{#if:VII-99|VII-99|Ξ}}]]|VII-99}}'''<nowiki>]</nowiki></span>skonały na ustach. Przyłożył jedną rękę do serca, a drugą do czoła. Twarz jego okrył purpurowy rumieniec. Zachwiał się jak olbrzym, uderzony ciosem w serce i padł bezwładny na kobierzec.<br> {{tab}}W swoim upadku uderzył czołem o róg stołu. Krew z rany wytrysnęła.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|VIII.|po=12px}} {{tab}}Była blisko jedenasta wieczorem, gdy Croix-Dieu wrócił do swego mieszkania.<br> {{tab}}Umieściwszy w pewnem miesjcu obok klejnotów Herminii, pugilares zawierający czek na milion, płatny okazicielowi, Filip obmył, twarz w wodzie zmięszanej z perfumami, zmienił ubranie i wyszedł powtórnie, rozkazawszy służącemu, ażeby na niego nie oczekiwał.<br> {{tab}}Szedł pieszo aż do bulwaru, gdzie wsiadłszy do fiakra kazał jechać na ulicę Le Sueur, a odesławszy powóz zadzwonił do bramy znanego nam pałacyku.<br> {{tab}}— Pani hrabina jest w domu, odpowiedziała zapytana przezeń odźwierna, ale nie przyjmuje nikogo. Niech więc pan baron wybaczy, zakazu przestąpić nie mogę.<br> {{tab}}— Nie żądam tego, rzekł Filip. Proszę jedynie o doręczenie mej karty wizytowej pani hrabinie, ponieważ jestem pewien, że dla mnie uczyni wyjątek.<br> {{tab}}Odźwierna nie śmiała opierać się dłużej żądaniu przybyłego, którego znała jako przyjaciela pani domu. Weszła w dziedziniec, ażeby spełnić polecenie, z czego korzystając Croix-Dieu, wbiegł żywo do jej opróżnionej stancyjki.<br> {{tab}}Kilka kluczów z przywiązanemi do nich kartkami, {{pp|wi|siały}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-100" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/104"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/104|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/104{{!}}{{#if:VII-100|VII-100|Ξ}}]]|VII-100}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|wi|siały}} nad stołem, na gwoździach. Jeden z tych kluczów otwierał małą furtkę w osztachetowaniu. Pochwyciwszy go Filip, wsunął do kieszeni.<br> {{tab}}Po upływie minuty odźwierna wróciła.<br> {{tab}}— Pani hrabina prosi pana barona, wyrzekła.<br> {{tab}}— Byłem tego pewien, odpowiedział Croix-Dieu.<br> {{tab}}Pokojówka wybiegłszy z przedpokoju, otworzyła drzwi, i Fanny ukazała się podając rękę przybyłemu.<br> {{tab}}— Miałeś słuszność mój przyjacielu, wyrzekła, że zakaz przezemnie wydany nie dotyczył ciebie. Kto jednak mógł się spodziewać twego przybycia o tak późnej godzinie? Właśnie miałam się udać na spoczynek.<br> {{tab}}— Może przeszkadzam?<br> {{tab}}— Bynajmniej. Jesteś jak zwykle gościem pożądanym. Cieszę się widząc cię u siebie. Usiądź że baronie, zaczęła, i porozmawiajmy, lecz rozmawiajmy prędko. Przedewszystkiem jednak pozwól, że cię zapytam, powiedz, cóż świat mówi o mnie?<br> {{tab}}— Mamże ci szczerze odpowiedzieć?<br> {{tab}}— Tak, zadam tego.<br> {{tab}}— I nie obrazi cię moja otwartość nieco brutalna?<br> {{tab}}— Czyż mogłabym o cokolwiekbądź urazić się na ciebie?<br> {{tab}}— A zatem, dowiedz się, że cała opinia jest przeciw tobie hrabino. Obrzucono cię kamieniami!<br> {{tab}}— Skutkiem tego nieszczęśliwego pojedynku zapewne.<br> {{tab}}— Tak, lecz głównie z powodu szalonej myśli sprowadzenia tu do siebie swego ranionego kochanka.<br> {{tab}}Oczy Fanny Lambert zapłonęły gniewem.<br> {{tab}}— A to mi się podoba! zawołała. Sądzisz więc, że <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-101" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/105"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/105|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/105{{!}}{{#if:VII-101|VII-101|Ξ}}]]|VII-101}}'''<nowiki>]</nowiki></span>ja cośkolwiekbądż uważam na tych ludzi? Postępuję jak chcę, jak powinnam; chlubię się mem męztwem i odwagą! Aleosco opuszczony przeżeranie, oddany opiece płatnych najemników, umarłby niechybnie! Ocaliłam go! i wszelkie gadania głupców i złośliwych nie są w stanie zaprzeczyć, żem powróciła mu życie.<br> {{tab}}— Rzeczywiście ocaliłaś więc księcia?<br> {{tab}}— Tak! ocaliłam go. Pojmujesz, on zawdzięcza mi życie! Tenże sam doktór, który po pojedynku stracił nadzieję uratowania Leona, oznajmił mi dziś, iż wszelkie niebezpieczeństwo minęło i uzdrowienie jest bliskiem. Napełnia mnie to szałem radości. Szczęściem bez granic.<br> {{tab}}— Na serjo? kochasz więc księcia?<br> {{tab}}— Czy go kocham? pytasz. To nie miłość, ale uwielbienie! Ażeby z nim przebywać i nie opuszczać go wcale, gotową bym była odrzuciwszy mój tytuł hrabiny, zostać jego służącą, jego niewolnicą, ażeby tylko być przy nim.<br> {{tab}}— No!.. a Tréjan? zapytał Filip.<br> {{tab}}Fanny zmarszczyła brwi, a z jej źrenic rubinowych, jadowite światło wytrysło.<br> {{tab}}— Ach! jak ja go nienawidzę! zawołała. Nie wymawiaj w obec mnie nazwiska tego człowieka. Słabo mi się robi na jego wspomnienie!<br> {{tab}}— A jednak nosisz to nazwisko.<br> {{tab}}— Noszę je i zachowuję z konieczności, noszę je, aby do niego dołączyć nazwę książęcej, i rzucić tę koronę o dziewięciu perłach pod stopy mego kochanka!<br> {{tab}}— To zemsta kobieca, rzekł baron, wszak obok {{pp|go|rącej}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-102" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/106"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/106|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/106{{!}}{{#if:VII-102|VII-102|Ξ}}]]|VII-102}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|go|rącej}} twej nienawiści, odgaduję, iż krwawszej pragnęłabyś jeszcze.<br> {{tab}}— Tak, ktoby mi dostarczył sposobność do takiej zemsty, o jakiej śnię i marzę, cóźbym za to nie dała?<br> {{tab}}— Tréjan, aż do chwili swego z tobą rozłączenia, a nadewszystko, do chwili pojedynku, zostawał w ogólnej pogardzie. Wszakże wiesz o tem? mówił Filip spoglądając na Fanny. Dziś wszystko się zmieniło. Wynoszą go pod niebiosa, stawiają na piedestale, a ciebie w błoto spychają!<br> {{tab}}Drobne ząbki hrabiny z gniewu szczęknęły. Załamała ręce tak silnie, że omal nie podruzgotała swych palców.<br> {{tab}}— Och! zemsty... zemsty! wołała uderzając nogą o podłogę. Zemścić się, co rychlej, co prędzej! Zemścić, lecz w jaki sposób? Czyż nikt się nie znajdzie, któryby mi to wskazał?<br> {{tab}}— Możeby się ktoś i znalazł, wyszepnął Croix-Dieu.<br> {{tab}}Fanny utkwiła w barona badawcze spojrzenie.<br> {{tab}}— Ty zatem wiesz? odpowiedziała. Tybyś mi mógł radzić w tym względzie?<br> {{tab}}— Być może, wymruknął zcicha.<br> {{tab}}— Mów więc. Mów prędko!<br> {{tab}}— Nie teraz.<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Ponieważ niechcę ci ukazywać zwodniczej radości, z nastąpionym po niej zawodem. Czekam aż pewność nadejdzie.<br> {{tab}}— A jak prędko otrzymasz tę pewność?<br> {{tab}}— Wkrótce. Tej nocy być może.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-103" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/107"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/107|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/107{{!}}{{#if:VII-103|VII-103|Ξ}}]]|VII-103}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— I wtenczas mi powiesz?<br> {{tab}}— Przyrzekam.<br> {{tab}}— I wskażesz mi sposób zdruzgotania tego człowieka, upokorzenia go, zepchnięcia w nicość złamania?<br> {{tab}}— Na honor przysięgam, uczynię!<br> {{tab}}Panny klasnęła w ręce z radosnym śmiechem.<br> {{tab}}— A więc baronie, zawołała, skoro pozyskasz pewność, jakiej ci trzeba, nie trać ani minuty, ani sekundy! Chociażby to było wśród nocy, przybywaj! Każ sobie drzwi otworzyć, niech mnie {{Korekta|obudą|obudzą}}, przyjmę cię! I uważaj, cokolwiekbyś natenczas żądał odemnię, uczynię. Fanny Lambert hrabina de Tréjan zdaje się na twoją łaskę i niełaskę!<br> {{tab}}— Rzecz postanowiona! rzekł Filip. A teraz piękny, czarujący demonie, odchodzę!<br> {{tab}}— Pozostawiasz mi nadzieję, że cię wkrótce zobaczę? pytała dalej.<br> {{tab}}— Tak, niezadługo.<br> {{tab}}— Nie zapominaj, że oczekiwanie na ciebie zabierze mi połowę życia. Gorączka niepewności palić będzie krew w moich żyłach!<br> {{tab}}— Będę pamiętał o tem.<br> {{tab}}— Żegnaj więc, mój jedyny, prawdziwy przyjacielu, a raczej nie żegnaj, ale do widzenia. Pójdę odwiedzić mego ranionego, a potem udam się na spoczynek. Schody są oświetlone przez całą noc. Znasz drogę. Nie wskazuję ci jej więc.<br> {{tab}}Croix-Dieu ucałowawszy ręce Fanny wyszedł z pokoju.<br> {{tab}}Przebiegłszy {{Korekta|dziedzinec|dziedziniec}}, potrącił odźwierną.<br> {{tab}}Kobieta przebudzona nagle ze snu pociągnęła za <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-104" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/108"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/108|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/108{{!}}{{#if:VII-104|VII-104|Ξ}}]]|VII-104}}'''<nowiki>]</nowiki></span>sznur przecierając oczy.<br> {{tab}}— Dziękuję! rzekł Croix-Dieu, zatrzaskując z hałasem drzwi furtki za sobą.<br> {{tab}}Zamiast jednak wyjść na ulicę, cofnął się w dziedziniec. Wróciwszy do pałacu, przebiegł szybko schody peronu, i przemknąwszy się przez przysionek, ukrył się we wgłębieniu okna. Po upływie kilku minut, posłyszał dźwięk dzwonka przyzywający pokojówkę. Dziewczyna przybiegła, i wkrótce wyszła zamknąwszy na klucz drzwi od przysionka. Odgłos jej kroków niknął w ciszy nocnej.<br> {{tab}}Zegary uderzyły pierwszą nad ranem, a potem wpół do drugiej. Filip natenczas wyszedł z kryjówki, i zwolna, ostrożnie wyniknąwszy się wyjrzał na zewnątrz.<br> {{tab}}Wspaniale rzeźbiona latarnia oświetlała klatkę schodową. Głębokie milczenie panowało w około.<br> {{tab}}Łotr zatarł ręce z zadowoleniem.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, żem wszystko przewidział, wyszepnął. Sprawa z baronem Worms, nie była lepiej poprowadzoną.<br> {{tab}}To mówiąc wszedł zwolna na schody.<br> {{tab}}Gęsty kobierzec, pokrywający stopnie, tłumił odgłos jego kroków. Zatrzymał się naprzeciw drzwi pierwszego piętra. Otworzył je nie spotkawszy żadnej przeszkody, i minąwszy przedpokój, zapukał do drugich drzwi lekko, trzy razy.<br> {{tab}}— Czy to ty Genowefo? zapytał głos Fanny.<br> {{tab}}— To nie Genowefa, to ja Croix-Dieu.<br> {{tab}}Dał się słyszeć okrzyk zdumienia, a potem te słowa:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-105" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/109"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/109|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/109{{!}}{{#if:VII-105|VII-105|Ξ}}]]|VII-105}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Zaczekaj chwilę. Podnoszę się natychmiast i idę do ciebie.<br> {{tab}}Po upływie minuty klucz obrócił się w zamku, i pani de Tréjan ukazała się w białym penioarze, trzymając w ręku zapaloną świecę.<br> {{tab}}— Prawda... to ty... ty jesteś! zawołała. Zaledwie mogę wierzyć mym oczom. Nagle się przebudziłam, a stąd myśli zebrać mi trudno.<br> {{tab}}— Moje dziecię, rzekł Croix-Dieu, przypomnij sobie naszą wieczorową rozmowę. Powiedziałaś mi: „Skoro pozyskasz potrzebną ci pewność, nie trać ani minuty, ani sekundy. Przychodź, chociażby wśród nocy.”<br> {{tab}}— Tak, tak, przypominam sobie, odparła żywo Fanny. Przynosisz mi więc zemstę?<br> {{tab}}— Tak, jak żądałaś.<br> {{tab}}— Jak dawno otrzymałeś to potrzebne wyjaśnienie?<br> {{tab}}— Zastałem je już u siebie w domu.<br> {{tab}}— I dasz mi sposób dosięgnięcia tego Tréjana, rozbicia tego piedestału i zrzucenia w błoto posągu?<br> {{tab}}— Otrzymasz to wszystko.<br> {{tab}}— Sposób?<br> {{tab}}— Jest prosty i straszny. Na przeszłości twojego męża, ciąży jeden z tych czynów haniebnych, jakich nigdy i niczem zatrzeć nie można.<br> {{tab}}— Dowód na to?<br> {{tab}}— Niezaprzeczony. Papier napisany i stwierdzony własnoręcznym podpisem Tréjan’a.<br> {{tab}}— Masz ten papier?<br> {{tab}}— Nie ponieważ on jest w lwem ręku.<br> {{tab}}Fanny potrząsnęła głową przecząco.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-106" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/110"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/110|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/110{{!}}{{#if:VII-106|VII-106|Ξ}}]]|VII-106}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Mylisz się, odpowiedziała. Nie mam ani jednego świstka, ani jednej jego litery.<br> {{tab}}— To znaczy, iż zdaje ci się, że nic nie masz. A ja cię upewniam, że dowód tu się znajduje.<br> {{tab}}— Gdzie?<br> {{tab}}— W biurku, przeniesionem z pracowni Jerzego.<br> {{tab}}— Czy zapominasz, że szukaliśmy razem w tem biurku aktów księcia Aleosco, odpowiedziała Fanny. Nic wtedy nie znaleźliśmy.<br> {{tab}}— Bo natenczas żadne z nas nie wiedziało o tajemniczej skrytce, o istnieniu której dowiedziałem się dopiero przed godziną.<br> {{tab}}— Cóż jest na tym papierze?<br> {{tab}}— Przeczytasz sama. Chcę ci pozostawić tę radość.<br> {{tab}}— Czy podobna, ażeby Jerzy odjeżdżając, nie zabrał z sobą dowodu jaki zgubić go może?<br> {{tab}}— Tego ja ci wytłumaczyć nie umiem. Wspomnij jednakże, że on wtedy stracił zupełnie prawie przytomność.<br> {{tab}}— W jaki sposób zostałeś o tem powiadomiony? badała dalej pani de Tréjan. Od kogo posiadłeś tę tajemnicę? Bo niepodobna ażeby ci Jerzy sam o tem powiedział.<br> {{tab}}— Ma się rozumieć że to wiem nie od niego. Jerzy chcąc jednak naprawić swoje zapomnienie, a nadewszystko chcąc wyrwać z rąk twoich tę broń niebezpieczną, zwrócił się z propozycją w tym względzie do pewnej osobistości, i polecił jej za dość wysokiem wynagrodzeniem zakraść się do pałacu, otworzyć biurko kluczem dobranym, i wydostać zeń ów papier. {{pp|Pomie|niona}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-107" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/111"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/111|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/111{{!}}{{#if:VII-107|VII-107|Ξ}}]]|VII-107}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|Pomie|niona}} osoba, zrazu zgodziła się na to. Zdjęta wszelako obawą w chwili działania, a wiedząc iż jestem twoim przyjacielem, zwróciła się do mnie i powierzyła, a raczej sprzedała mi tajemnicę Jerzego.<br> {{tab}}— Rozumiem! zawołała Fanny {{Korekta|ściskajęc|ściskając}} ręce Filipa. Ach! baronie, ileż ci winnam wdzięczności? Czyż jednak bez ciebie zdołam odnaleść ową tajemniczą szufladkę? pytała po chwili namysłu. Pójdziesz więc ze mną do pracowni Jerzego; ale przedewszystkiem muszę klucze wziąć z sobą.<br> {{tab}}— Weź klucze i idźmy.<br> {{tab}}Pani de Tréjan zwróciła się w kąt pokoju i otworzyła ukryte drzwi pod obiciem.<br> {{tab}}Przed rozsunięciem podwójnej portjery, której grube fałdy drzwi zastępowały, zatrzymała się, a położywszy rękę na ramieniu barona, szepnęła przytłumionym głosem.<br> {{tab}}— Mów cicho teraz, a raczej nic nie mów.<br> {{tab}}— Dla czego? pytał Croix-Dieu.<br> {{tab}}Pani de Tréjan, bądź że nie słyszała jego zapytania, bądź że nie chciała na nie odpowiedzieć, uniosła portjerę w milczeniu, i weszła do sypialni opuszczonej przed chwilą.<br> {{tab}}Ów pokój wyglądał bardziej na sypialnię jakiegoś artysty, niż na sypialnię młodej i ładnej kobiety. Surowo wspaniała jego powierzchowność, stanowiła sprzeczność z zalotnem urządzeniem reszty apartamentu.<br> {{tab}}W miejscu złoconego łóżka, pokrytego jedwabie koronkami, stało poważne łoże wsparte na kolumnach. Wszystkie meble w sypialni nosiły piętno tej samej surowości stylu, tworząc imponującą całość.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-108" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/112"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/112|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/112{{!}}{{#if:VII-108|VII-108|Ξ}}]]|VII-108}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Wiemy z poprzednich rozdziałów, że kasa żelazna znajdowała się wewnątrz biurka, i że wytworne rzeźby na hebanowem drzewie okalały płytę ze słoniowej kości. Wiemy zarówno, że skoro ta płyta uniosła się w górę, ukazywała się druga, stalowa, chroniąca kasę od włamania i pożaru.<br> {{tab}}Fanny stąpając lekko i cicho, zbliżyła się do biurka, na którem postawiła świecę. Croix-Dieu szedł za nią, śledząc wzrokiem po obszernej sypialni, słabo oświetlonej płomieniem jednej zapalonej świecy. Nie dostrzegł nic, coby mu się niepokojącem lub podejrzanem wydać mogło. Pokój zdawał się być pustym zupełnie.<br> {{tab}}Idąc do sypialni, pani de Tréjan owinęła w około lewej ręki mały złoty łańcuszek, na którem uczepione były trzy maleńkie kluczyki, z jakiemi nie rozłączała się nigdy. Wprowadziła jeden z nich w zamek biurka, podniosła jedną płytę, następnie drugą, za naciśnięciem jakiejś niewidzialnej sprężyny. Natenczas ukazały się jak wtedy po raz pierwszy, pęki banknotów pozwijane w paczki, różne wartościowe papiery i rulony złota w porządku ułożone, a przedstawiające wartość dwóch milionów, trzech set tysięcy franków.<br> {{tab}}Fanny ujęła w rękę pęk kluczyków różnej wielkości, zawieszonych na kółku stalowem. Chciała zamknąć kasę ŻelaznuW.<br> {{tab}}Croix-Dieu stał w tyle, o dwa kroki za nią. Szatański uśmiech wybiegł mu na usta. Prawą, rękę trzymał wsuniętą w boczna kieszeń paltota. Wyjął ją uzbrojoną jednym z tych katalońskich nożów o rogowej rękojeści, o silnem ostrzu kończatem z hartowanej stali, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-109" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/113"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/113|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/113{{!}}{{#if:VII-109|VII-109|Ξ}}]]|VII-109}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nie ustępującem słynnym sztyletom florentyńskim. Uniósł tę rękę, wyprężył ramię, i z błyskawiczną szybkością zagłębił nóż po rękojeść między ramiona i plecy Fanny.<br> {{tab}}Cały tył białego penioaru zaczerwienił się w oka mgnieniu. Nieszczęśliwa kobieta upadła, wydając jęk chrapliwy.<br> {{tab}}Croix Dieu pochyliwszy się nad nią, powtórnie cios jej zadał.<br> {{tab}}Fanny poruszała się jeszcze, wprawdzie słabo, ale się poruszała. Morderca zamierzył się po raz trzeci, lecz podniesiona jego ręka nagle opadła. Stanął zlodowaciały z przestrachu, dosłyszawszy szmer jakiś.<br> {{tab}}Nagle zaszeleściły pierścienie zsuwającej się, a zapuszczonej dotąd nad łóżkiem kotary, i Aleosco przerażony, zbroczony krwią, ponieważ skutkiem nagłego zerwania się z łóżka, rana mu się na piersiach otwarła, Aleosco pochwyciwszy się obiema rękami za rozsuniętą kotarę, spojrzał w głąb pokoju. Odgadł znaczenie tych dwóch postaci znajdujących się w pokoju, kata i jego ofiary. Nie, on nie był igraszką jakiegoś snu strasznego. Potworna rzeczywistość jasno przed nim stawała. Ryknął jak lew zraniony.<br> {{tab}}— Morderco! wołał przerywanym głosem! Morderco! Zbrodniarzu!<br> {{tab}}I wyskoczył z łóżka, dziki a groźny, straszny pomimo swego osłabienia, rzucając się ku Filipowi.<br> {{tab}}Croix-Dieu już teraz się nie obawiał. Twarz jego wykrzywiona zwierzęcym, strasznym uśmiechem, podobną była do paszczy rozjuszonego tygrysa. Blask fosforyczny tryskał mu ze źrenic.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-110" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/114"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/114|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/114{{!}}{{#if:VII-110|VII-110|Ξ}}]]|VII-110}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Ha! milcz! zawołał.<br> {{tab}}— Morderco! powtórzył książę coraz bardziej tłumionym głosem, pomimo swej odwagi i wściekłości, chwiejąc sic na każdym kroku.<br> {{tab}}Dotykał prawie Filipa; wyciągnął ręce, aby go pochwycić i rozpocząć z nim walkę.<br> {{tab}}Croix-Dieu ująwszy go silnie za ramię, jednem cięciem katalońskiego noża przeciął mu gardło tak głęboko, że głowa odłączyła się prawie od szyi. I jednocześnie, nie tracąc przytomności umysłu, odskoczył na bok, aby go nie poplamił wybuch krwi tryskającej z zadanej głębokiej rany.<br> {{tab}}Aleosco padł, nie wydawszy jęku.<br> {{tab}}Morderca spojrzał obojętnie na tego trupa leżącego na podłodze ze skrzyżówanemi rękoma, oczyma szklisto patrzącemu.<br> {{tab}}— Jak baron de Worms, wyszepnął. Jeszcze jeden, który nie przemówi już więcej.<br> {{tab}}Po te refleksji filozoficznej: „Jeszcze jeden, który nie przemówi już więcej“. Croix-Dieu, nieruchomy, z nożem w ręku, nasłuchiwał, gotów skoczyć powtórnie.<br> {{tab}}Chrypliwy jęk Fanny, poprzednie wołania księcia, hałas wynikły z upadku dwóch ciał, mogły zbudzić służbę w pałacu.<br> {{tab}}Mogła wyniknąć potrzeba zabicia jeszcze kogoś na zakończenie tego strasznego dramatu.<br> {{tab}}Pięć minut upłynęło; pięć minut jak wiek długich, dla zbrodniarza czuwającego przy trupach dwóch ofiar. Najmniejszy szmer ani ruch nie oznajmiał, iżby tak straszna rzeź obudziła kogoś.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-111" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/115"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/115|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/115{{!}}{{#if:VII-111|VII-111|Ξ}}]]|VII-111}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Tak pokojówka jak i lokaje spali spokojnie.<br> {{tab}}Croix-Dieu odetchnął.<br> {{tab}}— Rzecz najważniejszą dokonałem, wyszepnął. Doprawdy, mam nerwy z żelaza! Serce u mnie tak silne jak ręka. Cóż jednak jest tak strasznego ta zbrodnia? Na wojnie zabijają. Ażeby zdobyć miliony ja także zabijam.<br> {{tab}}Potrzeba było jednak ukończyć rozpoczętą sprawę.<br> {{tab}}Morderca nie miał potrzeby księciem zajmować się wcale. Cios nożem zadany uderzył w niego jak piorun, dusza wybiegła przez otwarte gardło. Pozostawała Fanny, której ciało leżało w kałuży krwi, nie poruszając się wcale.<br> {{tab}}Filip pochylił się nad nią. I o zgrozo! miał ów potwór jeszcze odwagę poruszyć to bezwładne ciało! Twarz tej nieszczęśliwej istoty, występnej bezwątpienia, lecz strasznie ukaranej, dziwny nosiła wyraz. Przerażenie uwydatniło się na tych pięknych rysach.<br> {{tab}}Croix-Dieu uniósł nóż w górę, ale o chwili wąchania opuścił go na dół.<br> {{tab}}— Na co się pastwić daremnie nad trupem? pomyślał Uderzyłem dwa razy, to wystarczające. Umarła! {{Korekta|niemam|nie mam}} się czego obawiać. Kończmy więc prędko.<br> {{tab}}Podszedłszy ku kasie żelaznej, wypróżnił pudełko z klejnotami, wsypał je do kieszeni wraz z pakietami banknotów. Z wartościowych papierów płatnych na okaziciela, utworzył rodzaj gorsu, który położywszy na piersiach, zapiął nad nim tużurek i okrycie. Rulony złota umyślnie pozostawił nie tykając ich wcale. Przedstawiały one albowiem nader mało znaczną sumę. I {{pp|trzy|mając}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-112" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/116"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/116|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/116{{!}}{{#if:VII-112|VII-112|Ξ}}]]|VII-112}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|trzy|mając}} w jednem ręku zapaloną świecę, w drugiej broń zakrwawioną, wyszedł z pokoju popełnionej zbrodni, i zatrzymał się w garderobie.<br> {{tab}}Tu zapaliwszy kilka świec, stanął przed zwierciadłem, rozpatrując się szczegółowo we własnej swojej osobie.<br> {{tab}}Najmniejsza kropla krwi dostrzedz się nie dawała, ani na jego twarzy, ani na ubraniu. Mógł bez obawy poddać się najbardziej śledczym spojrzeniom.<br> {{tab}}Obmywszy nóż starannie, schował go otwartym do bocznej kieszeni, poczem zgasiwszy świecę wszedł do sypialni, stamtąd do przedpokoju, przebiegi schody, otworzył bez hałasu furtkę kluczem skradzionym w stancyjce odźwiernej, zamknął ją za sobą i znalazł się na trotuarze ulicy Le Sueur opustoszałej zupełnie. Idąc myślał sobie:<br> {{tab}}— Na honor! po mistrzowsku poprowadziłem to wszystko! Za czasów pamiętnej sprawy z baronem Worms, popełniłem błąd ciężki, pozostawiwszy w mem biurku listy Stani: Picolet’a i Aliny Pradier. Ta nieroztropność zgubić mnie mogła. Dziś żadnej, najmniejszej wskazówki nie pozostawiam za sobą. Odźwierna będzie gotową zaprzysiądz, że mnie widziała wychodzącego z pałacu przed północą. Pokojówka utrzymywać będzie, że pozamykała na klucz wszystkie drzwi. Sam nawet najstarszy {{Korekta|Luceper|Lucyper}} nie zdołałby dowieść, żem był nad ranem w pałacu. Oskarżą o zbrodnię któregoś ze służących, utną mu głowę, a ja będę zasypiał spokojnie na poduszce wypchanej miljonami.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-113" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/117"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/117|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/117{{!}}{{#if:VII-113|VII-113|Ξ}}]]|VII-113}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Tak rozmyślając Croix-Dieu, przybył na ulicę św. Łazarza.<br> {{tab}}Filip otworzywszy sobie drzwi mieszkania kluczem, jaki zawsze nosił przy sobie, wszedł. Zamiast jednak udać się na spoczynek, zwrócił się do gabinetu sąsiadującego z sypialnią i przedpokojem, którego drzwi były zawsze na klucz zamknięte.<br> {{tab}}Tam znajdowała się wielka szafa, nader prosta z pozoru, lecz blachą wewnątrz wyłożona i opatrzona podwójnym zamkiem niedopuszczającym naruszenia.<br> {{tab}}Położył na półkach tej szafy, służącej mu za kasę żelazną, łup świeżo zdobyty. Obok klejnotów wicehrabiny de Grandlieu, rozłożył umiejętnie drogocenne biżuterje hrabiny de Tréjan, i z roskoszą rozpatrywał się w ich blasku pod płomieniem lampy zaopatrzonej potężnym reflektorem. Następnie przeliczył banknoty, przejrzał walory pieniężne na okaziciela, przedstawiające znakomitą sumę do dwóch miljonów.<br> {{tab}}— Dwa miljony! wyszepnął, a wraz z czekiem wicehrabiego trzy miljony sto dwanaście tysięcy franków! Z klejnotami cztery miljony sto dwanaście tysięcy franków, nie licząc moich własnych banknotów. Przyniesie to dwieście tysięcy liwrów rocznej renty! Dodawszy do tego {{Korekta|półsiodma|półsiódma}} miljona pani Blanki Gavard, będę posiadaczem sześciuset tysięcy liwrów renty! W naszych czasach pieniądz jest wszystkiem. Kto jest bogatym, jest szanowanym. Wzbudzę ogólną zazdrość, nakażę dla siebie szacunek. Co się tycze klejnotów i wartościowych papierów, z tem nader ostrożnym być trzeba. Drogie kamienie, gdy są tak jak te pięknemi, bywają <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-114" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/118"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/118|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/118{{!}}{{#if:VII-114|VII-114|Ξ}}]]|VII-114}}'''<nowiki>]</nowiki></span>dobrze znane. Stąd opis publikowanym być może. Numera walorów pieniężnych Fanny, mogą znajdować się w ręku jakiego giełdowego agenta, albo notarjusza. Chcieć to wszystko spieniężyć w Paryżu, byłoby szaleństwem! Trzeba odbyć małą wycieczkę do Anglii. Znam w Londynie milionerów bez skrupułu, w rodzaju tego Samuela Kirchen, którzy będą chętnie ze mną traktowali. Kosztować mnie wprawdzie drogo to będzie, wszak uniknę niebezpieczeństwa. W każdym razie miejmy się na baczności w razie jakiego nieprzewidzianego wypadku.<br> {{tab}}I łącząc czyn do wyrazów, połamał na kawałki bransolety, naszyjniki, złote grzebienie, agrafki, kolczyki, a owinąwszy watą klejnoty przyprowadzone do tak opłakanego stanu, włożył je w mały woreczek skórzany, nie mający zaiste pozoru by w sobie przechowywał milion.<br> {{tab}}Walory na okaziciela ułożył w ścisły pakiet, a obwiązawszy go sznurkiem, wsunął w kopertę z szarego papieru, i ten pakiet wraz z woreczkiem zawierającym klejnoty schował w torbę podróżną, obok nabitego rewolweru.<br> {{tab}}Torbę tę umieścił w szafie, wyłożonej blachą żelazną. której drzwi zamknął na klucz dwukrotnie, puczem udał się na spoczynek, nie zaniedbawszy wsunąć pod poduszkę pugilaresu z czekiem podpisanym przez pana de Grandlieu.<br> {{tab}}Po kilku godzinach snu, w czasie którego nie ukazały mu się widma, ani księcia Aleosco, ani Fanny <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-115" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/119"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/119|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/119{{!}}{{#if:VII-115|VII-115|Ξ}}]]|VII-115}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Lambert, wstał z łóżka, ubrał się, i zadzwonił na służącego.<br> {{tab}}— Wychodzę, rzekł, i nie powrócę jak po dziesiątej. Oczekuję dziś pana Oktawiusza Gavard na śniadanie. Niechaj więc wszystko będzie gotowem. Postaw na stole kieliszki do reńskiego wina. Będziemy pili Johannisberger.<br> {{tab}}Filip najmocniej przekonany, że pan de Grandlieu nie rozciągnie śledztwa nad mistrzem sztuki szantażu, z którym prowadził targ o wykupienie listów, poszedł sam osobiście przedstawić się w banku u kasowego okienka.<br> {{tab}}Bezzwłocznie wyliczono mu milion.<br> {{tab}}Banknoty podzielone na paczki, po sto tysięcy franków każda, umieścił w ręcznej torebce, w jaką się zaopatrzył, i wsiadł do oczekującego na siebie powozu.<br> {{tab}}O wpół do jedenastej wrócił do siebie.<br> {{tab}}Służący oczekiwał na niego w przedpokoju.<br> {{tab}}— Jakiś pan przyszedł przed chwilą, rzekł, i chce koniecznie widzieć się z panem baronem.<br> {{tab}}— Gdzież jest ów przybyły?<br> {{tab}}— Czyta dzienniki w salonie.<br> {{tab}}Croix-Dieu zadrżał pomimowolnie. Myśl zastawienia przez policję zasadzki przyszła mu do głowy, lecz ją rozproszyło zastanowienie.<br> {{tab}}— Czy ten pan wymienił swoje nazwisko? pytał służącego.<br> {{tab}}— Tak panie baronie. Oto jego karta wizytowa, jaką pozostawił, dopisawszy coś na niej ołówkiem.<br> {{tab}}Filip wziął bilet, czytając: „Tamerlan (Eugeniusz) W nader pilnym interesie“.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-116" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/120"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/120|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/120{{!}}{{#if:VII-116|VII-116|Ξ}}]]|VII-116}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{c|IX.|po=12px}} {{tab}}— Sariol! wyszepnął Croix-Dieu. Co ów czart może mieć tak pilnego mi do powiedzenia?<br> {{tab}}Obaj wspólnicy nie widzieli się od czasu, jak Oktawiusz Gavard uniknął zasadzki w Joinville-le-Pont.<br> {{tab}}Croix-Dieu wszedł do swego gabinetu, a otworzywszy szafę, służącą mu za kasę żelazną, umieścił w niej pęki banknotów. Zamknąwszy drzwi na klucz, wyszedł z gabinetu i udał się do salonu.<br> {{tab}}Sariol zerwał się żywo na jego spotkanie wołając:<br> {{tab}}— Przynoszę ci ważne wiadomości.<br> {{tab}}— Dobre czy złe nowiny?<br> {{tab}}— Zaraz ci to wytłumaczę.<br> {{tab}}— Mów prędko. Oczekuję tu kogoś u siebie o jedenastej, przez którego niechcę ażebyś został widzianym, a już dochodzą trzy kwadranse na jedenastą.<br> {{tab}}— Ja mam zarówno tylko pięć minut czasu, spieszno mi tak jak i tobie, bom nie jadł jeszcze śniadania, odparł przybyły.<br> {{tab}}— Gdybym był sam, powiedziałbym ci: Zostań na śniadaniu. Lecz...<br> {{tab}}— Piozumiem, przerwał Sariol. Masz jakąś oznaczoną schadzkę. Przystępuję więc prosto do rzeczy. Czy ciągle masz zamiar zaślubienia wdowy Blanki Gavard?<br> {{tab}}— Wszakże wiesz dobrze, że nie ją bym zaślubił, ale jej sześć miljonów, odparł Croix-Dieu. Otóż owe miljony są teraz bardzo daleką rzeczą do osiągnięcia, dzięki niezręczności twoich wspólników, za których mi poręczałeś.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-117" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/121"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/121|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/121{{!}}{{#if:VII-117|VII-117|Ξ}}]]|VII-117}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Bądź wspaniałomyślnym, rzekł wspólnik barona. Nie upokarzaj mnie i zostaw w spokoju Gavarda. Ten spadek jest dziś bardzo problematycznym, bo chłopak zdrów jak ryba. Ma się wybornie! W zamian za tamte, ofiaruję ci inne miljony. Miljony w tak wielkiej liczbie, że policzyć je trudno! Cóż, jakże ci się to podoba<br> {{tab}}Filip patrzył na mówiącego ze zdumieniem, prawie że z gniewem, i oschle odrzekł:<br> {{tab}}— Złą wybrałeś chwilę do żartów.<br> {{tab}}— Ja nie żartuję! zawołał Sariol. Mówię na serjo. Stawiam ci pozytywnie miljony i żonę.<br> {{tab}}— Jesteś chyba szalonym.<br> {{tab}}— Bynajmniej! Jeden wyraz, czyli raczej nazwisko wystarczy, aby cię o tem przekonać. Chodzi tu o osobę, jaką znasz dobrze.<br> {{tab}}— Któż więc to taki?<br> {{tab}}— Panna Henryka d’Auberive.<br> {{tab}}Croix-Dieu stanął osłupiały.<br> {{tab}}— Henryka! wyszepnął, ona więc żyje?<br> {{tab}}— I nie zmieniła się wiele, upewniam. Jest jeszcze bardzo piękną.<br> {{tab}}— Zkad to wiesz?<br> {{tab}}— Wiem, bom ją widział. Spotkaliśmy się z sobą wypadkowo. Posiadłem jej ufność zupełną.<br> {{tab}}— Kto, ty?<br> {{tab}}— Ależ tak, ja, ja sam! Nadużyłem wprawdzie nieco jej zaufania...<br> {{tab}}— Panna d’Auberive przebywa w klasztorze.<br> {{tab}}— To znaczy, że mieszkała tam jako świecka dama pensjonarka, lecz ślubów zakonnych nie wykonała i {{pp|wy|niosła}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-118" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/122"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/122|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/122{{!}}{{#if:VII-118|VII-118|Ξ}}]]|VII-118}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|wy|niosła}} się stamtąd.<br> {{tab}}— Odkąd, jak dawno?<br> {{tab}}— Od kilku dni.<br> {{tab}}— Gdzież mieszka?<br> {{tab}}— W Paryżu, przy ulicy Ville-l’Eveque, w swym własnym pałacu. Widzisz kochany baronie, że pozostaje ci tylko tam się udac.<br> {{tab}}— Po to, ażeby kazała mnie wyrzucić za drzwi? odrzekł.<br> {{tab}}— Nie! tego nie uczyni, zaczął Sariol. Ukaż się, przemów do jej serca, a zobaczysz jak posłuszną ci będzie! Trzymasz ją mój kochany w swem ręku.<br> {{tab}}— Jak, w jaki sposób?<br> {{tab}}— Przeszłością. Czyż się każe wyrzucać za drzwi człowieka, którego się było kochanką? któremu się dało syna, pięknego chłopca, zapisanego w księgach merostwa Batignolles 24-go października 1850 roku, jako prawego potomka hrabiego Roberta Loc-Earn, i panny Henryki d’Auberive? To nadaje prawa silne, niewzruszone prawa! Trzymasz ją w swem ręku, powtarzam!<br> {{tab}}— Wszakże wiesz dobrze, odparł Croix-Dieu, że to dziecię zniknęło podczas mojej nieobecności w Paryżu.<br> {{tab}}Sariol śmiać się zaczął.<br> {{tab}}— Zniknęło, powtórzył. Tak, to prawda, ale nie dla wszystkich zniknęło.<br> {{tab}}— Odnalazłeś go więc? pytał żywo Filip.<br> {{tab}}{{Korekta|Trudno|— Trudno}} by mi było go odnaleść, ale na szczęście z oczu go nie traciłem.<br> {{tab}}— Mój syn więc żyje? zawołał Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Żyje, jest zdrów, i piękny mężczyzna; wiele do <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-119" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/123"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/123|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/123{{!}}{{#if:VII-119|VII-119|Ξ}}]]|VII-119}}'''<nowiki>]</nowiki></span>ciebie podobny.<br> {{tab}}— Znasz go więc?<br> {{tab}}— Ma się rozumieć. I ty go znasz także.<br> {{tab}}— Któż to taki?<br> {{tab}}— Andrzej.<br> {{tab}}— Andrzej San-Rémo.<br> {{tab}}— On sam.<br> {{tab}}— Filip opuścił głowę.<br> {{tab}}— Andrzej, wyszepnął. {{Korekta|Wiec|Więc}} to on, on jest moim synem? On, którego wprowadzałem w najniebezpieczniejsze sytuacje, w śmiertelne awantury. On! którego Grisolles omal nie zabił. On, którego wicehrabia de Grandlieu zabije, być może. Ha! tego niedopuszczę, nie, nigdy! Gdyby wicehrabia groził mojemu synowi, ja wtedy zabiję tego starca!<br> {{tab}}— Co ty szepcesz tam cicho? pytał Sariol.<br> {{tab}}Croix-Dieu podniósł głowę.<br> {{tab}}— Myślę, rzekł, o tem wszystkiem, coś mi teraz powiedział.<br> {{tab}}— Podzielasz więc moje zapatrywania?<br> {{tab}}— Na wszystkich punktach, tak! Dlaczego jednak tak długo ukrywałaś to przedemną?<br> {{tab}}— Interes własny milczeć mi nakazywał, milczałem więc. Obecnie okoliczności się zmieniły. Interes nakazuje mi mówić, i mówię.<br> {{tab}}— To prawda. Powiedz mi czy Henryka zna swego syna?<br> {{tab}}— Zna go. Ubóstwia, uwielbia! i dla tego, ażeby żyć przy nim, klasztor opuściła. W chwili, gdy tutaj rozmawiamy, Andrzej San-Rémo jest w pałacu {{pp|d’Aube|rive}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-120" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/124"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/124|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/124{{!}}{{#if:VII-120|VII-120|Ξ}}]]|VII-120}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|d’Aube|rive}}. Widziałem, jak wchodził tam wczoraj. Miał minę oszalałego z radości. Pojmujesz, że ukazując się w świecie, byłoby przyjemnie pannie d’Auberive uprawnić syna przez legalne małżeństwo.<br> {{tab}}— Jestżeś pewnym tego, Sariolu?<br> {{tab}}— Do czarta! Wszakże to jasno w oczy uderza! Po ostaje ci tylko zobaczyć się ze swoją dawną kochanką.<br> {{tab}}— Będę się z nią widział.<br> {{tab}}— Andrzej posłuży za węzeł zgody. Byłeś zawsze dobrym dla niego. Kocha cię zapewne.<br> {{tab}}— Tak, w rzeczy samej.<br> {{tab}}— A więc pójdź za radą, jakiej ci udzielam. Użyj tego młodzieńca zręcznie za pośrednika dla siebie. Jest on oddany tobie tak, jak i swej matce. Opowiedz mu wszystko; starając się ukryć niektóre szczegóły, mogące wpłynąć na twoja niekorzyść. Ucieszy się wielce ten chłopiec, znalazłszy jednocześnie ojca i matkę, któremi poszczycić się może. Cóż o ten] myślisz baronie?<br> {{tab}}— Myślę, że potrzebaby mi było długo jeszcze o tem z tobą porozmawiać na co dziś nie mam czasu. Do jedenastej brak tylko dwóch minut, muszę odejść.<br> {{tab}}— Przyjdę tu powtórnie gdy zechcesz.<br> {{tab}}— Wołałbym ażebyś nie odchodził. Wszakże tu możesz zaczekać. Prędko się załatwię z mym gościem.<br> {{tab}}— Zaczekałbym chętnie, gdybym był po śniadaniu, rzekł Sariol, ale głód dokuczać mi zaczyna.<br> {{tab}}— Wejdź do mojgo gabinetu. Położą ci nakrycie na biurku, i mój służący poda ci śniadanie.<br> {{tab}}— Czyż to się będzie mogło obyć bez wzbudzenia jakich podejrzeń w twym domu?<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-121" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/125"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/125|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/125{{!}}{{#if:VII-121|VII-121|Ξ}}]]|VII-121}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Bez najmniejszych w świecie. Zgadzasz się na to? Przyjmujesz? Inaczej mógłbym sądzić, że mi nie ufasz...<br> {{tab}}— Nie ufać, dla czego? odrzekł zapytany. Wiem, że mnie potrzebujesz teraz, nie mam więc powodu obawiać się ciebie. Pokładam w tobie zaufanie, i mimo wspomnienia owej uczty pod „Koszem kwiatów“ gotów jestem pić twoje wino!<br> {{tab}}— Dobrze, rzekł Filip, wprowadzając Sariola do gabinetu, za chwilę będziesz miał podane śniadanie.<br> {{tab}}I umieściwszy swojego gościa, wszedł do sypialni, otworzył mieszczącą się w ścianie szafkę z pólkami, gdzie w dniu poprzednim ukrył butelkę zatrutego Johannisberger’a a udawszy się do jadalni, postawił tę butelkę na bufecie.<br> {{tab}}— Pomimo wszystko, co mówi Sariol, szeptał Croix-Dieu, zdaje mi się, że ta sprawa znajdzie opór ze strony Henryki. Będę próbował, ale obawiam się że panna d’Auberive, wiedząc niektóre szczegóły, będzie wolała zostawić raczej bez nazwiska swojego syna, niźli uprawnić go, dając mu za ojca Roberta Loc-Earn! Dostanę niechybnie odprawę. Wszak mądry człowiek przygotowuje sobie zawsze dwie drogi. Jedenasta, rzekł, spoglądając na zegarek. Tylko co patrzeć Oktawiusza.<br> {{tab}}Jednocześnie zadzwoniono gwałtownie do przedpokoju.<br> {{tab}}— Ha! wyszepnął Croix-Dieu, otóż mój gość nadchodzi.<br> {{tab}}Filip przekonany, że to zadzwonił Oktawiusz, przeszedł do salonu na jego przyjęcie.<br> {{tab}}Służący wiedząc, że ów gość poprzednio przybyły, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-122" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/126"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/126|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/126{{!}}{{#if:VII-122|VII-122|Ξ}}]]|VII-122}}'''<nowiki>]</nowiki></span>znajdował się jeszcze u jego pana, spełniając rozkaz sobie wydany, otworzył drzwi do jadalni.<br> {{tab}}Spadkobierca milionów papy Gavard, pierwszy się ukazał. Po za nim wszedł San-Rémo i trzecia jeszcze osobistość, na którą baron nie zwrócił uwagi, zajęty przybyciem Andrzeja, po świeżo mianej rozmowie z Sariolem.<br> {{tab}}— Moi kochani przyjaciele! zaczął, podchodząc ku przybyłym, uśmiechnięty, z otwartemi rękoma. Jakżem szczęśliwy...<br> {{tab}}Oktawiusz skończyć mu nie pozwolił.<br> {{tab}}— To doskonałe! zawołał. Na honor!.. nie zdarzyło mi się nigdy widzieć czegoś podobnego. Nie krępując się, mówię ci otwarcie, panie baronie, że jesteś łotrem ostatniego rodzaju!<br> {{tab}}Na tę, rzuconą sobie w twarz obelgę, Filip z gestem wściekłości poskoczył ku przybyłemu, gdy Andrzej stanąwszy przed nim blady, ze skrzyżowanemi na piersiach rękoma, rzekł:<br> {{tab}}— Panie, de Croix-Dieu, jesteś nędznikiem.<br> {{tab}}— Co to znaczy? pytał baron osłupiały.<br> {{tab}}Wystąpiła teraz trzecia osobistość, przybyła wraz z dwiema pierwszemi, w której Filip poznał kapitana Grisolles.<br> {{tab}}— Oddali ci to, na co zasłużyłeś, obywatelu, ozwał się Garybaldczyk ochrypłym głosem, to prawda niezaprzeczona, że aby spotkać podobnego tobie nikczemnika, długo by szukać było potrzeba. Znam łotrów wielu, ale żaden z nich tobie nie dorówna!<br> {{tab}}— Ha! wiem skąd to wszystko pochodzi, pomyślał Croix-Dieu, który ochłonąwszy w okamgnieniu, odzyskał <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-123" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/127"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/127|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/127{{!}}{{#if:VII-123|VII-123|Ξ}}]]|VII-123}}'''<nowiki>]</nowiki></span>zwykłą krew zimną.<br> {{tab}}— Dziwi mnie to panowie, rzekł głośno, iż widzę was, których sądziłem być moimi przyjaciółmi (nie mówię o tym błaźnie), dodał wskazując na Grisola, przybywających do mnie z tego rodzaju obelgą! Co to znaczy? powiedzcie. Czyż tak postępują ludzie z wyższego świata, dżentlemeni, pytam was? Zostaliście owikłani widocznie jakąś intrygą, lub uwierzyliście kłamstwu. Jestem pewien, że za chwilę wstydzić się będziecie własnego postępowania. Ludzie honorowi nie zobelżają się wzajemnie, ale się z sobą porozumiewają..<br> {{tab}}Andrzej zaledwie od wybuchu powstrzymać się zdołał. Zacisnął zęby, z ócz iskry mu się sypały.<br> {{tab}}— Pomiędzy ludźmi honorowymi, powtórzył Oktawiusz z ironią. Zaprawdę! zdumiewająca bezczelność! Pan więc masz odwagę, panie baronie, zaliczać się do tych honorowych ludzi... pan... który płacisz najemników morderców, ażeby ci uprzątali ze świata twoich przyjaciół?<br> {{tab}}— Nierozumiem, co pan chcesz przez to powiedzieć? — odparł Croix-Dieu.<br> {{tab}}— Pan nie wiesz? I śmiesz to powiedzieć, że nie wiesz? ciągnął Gavard.<br> {{tab}}— Tak, żądam wytłumaczenia!<br> {{tab}}— Jakto, więc niechcesz zrozumieć, że my o wszystkiem powiadomieni jesteśmy?<br> {{tab}}— Ja objaśniłem o tem tych panów, ozwał się Grisolles. Był to dług do spłacenia tobie, baronie. Ci panowie wiedzą, żem został przez ciebie zapłacony za dwa pchnięcia szpadą, które miały ich wysłać tam, skąd <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-124" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/128"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/128|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/128{{!}}{{#if:VII-124|VII-124|Ξ}}]]|VII-124}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nie powraca się więcej.<br> {{tab}}— A więc na mocy świadectwa tego człowieka, wy mnie oskarżacie? zawołał baron. Grisolles widocznie miał jakiś powód do osobistej zemsty, skoro przyszedłszy do mnie, żądał zapłacenia tak wysokiej sumy i upewniał, że mnie spotwarzy, gdybym odmówił jego żądaniu. Wyrzuciłem go za drzwi. Zemścił się, ot wszystko! Dziwię się, że znalazł w was tak naiwnych, wierzących sobie ludzi. Winszuję, szczerze winszuję<br> {{tab}}— Do tysiąca piorunów! huknął Grisolles, śmiesz więc utrzymywać, żem skłamał?<br> {{tab}}— Tak, powtarzam po tysiąc razy, skłamałeś!<br> {{tab}}— Wart jesteś, aby ci za to wymierzyć policzek, krzykną! Garybaldczyk. Uważaj go za otrzymany. Policzymy się co do wymierzonej mi przez ciebie obelgi, a wtedy do wszystkich djabłów na wskroś przedziurawię ci skórę!<br> {{tab}}— Dość! zawoła! żywo Oktawiusz. Ty jesteś zarówno łotrem, kapitanie. Człowiek, sprzedający za pieniądz swe mierzenie szpadą, wart tyle jak ten, co je kupuje. Milcz teraz, później obadwa porachujecie się z sobą. Tak panie baronie; zapłaciłeś za śmierć moją. Przeszkadzałem ci dla dobrze zrozumianych przezemnie powodów, a nie znalazłszy testamentu w mem biurku, o którego schowaniu ty jeden tylko wiedziałeś, mówię ci, żeś go ukradł po prostu! Teraz powiadomiony o wszystkiem przez kapitana Grisolles, jestem pewien; żeś to ty nasłał na mnie morderców w Joinville-de-Pont. Zabójstwo po chybionem mierzeniu szpadą, wszak to w porządku, nieprawdaż? Rzucam ci w twarz drugą {{pp|zbro|dnię}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-125" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/129"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/129|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/129{{!}}{{#if:VII-125|VII-125|Ξ}}]]|VII-125}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|zbro|dnię}}, jak pierwszą. Obie mogą być tobie dowiedzionemi. A teraz wyznaj, musisz być jakim skazańcem, zbiegłym chyba z galer?<br> {{tab}}— Ha! to za wiele!zawołał Filip.<br> {{tab}}— A ja, panie de Croix-Dieu, rzekł Andrzej ze strasznym spokojem, ja cię oskarżam o daleko straszniejsza zbrodnię nad morderstwo. Ty wiesz, o czem ja chcę mówić. Po oskarżeniu tego człowieka, któremu zapłaciłeś za śmierć moją, nieufność w me serce wkradać się zaczęła. Przypominałem sobie szczegóły, jakie nieraz podejrzanemi być mi się wydały. Mój służący, badany i zagrożony przezemnie, sądząc iż wiem o wszystkiem wyznał mi prawdę. Płaciłeś mu za dostarczane sobie moje tajemnice. Od niego dowiedziałeś się o istnieniu tych listów, które mi ukradzionemi zostały. Adres żyda Samuela Kirchen przez ciebie został mi danym. Pojmuję cel tych dobrodziejstw, w jakie tak ślepo wierzyłem. Mówiłeś przed chwilą o szantażu. Znasz wyraz dobrze jak widzę. Dostrzegam jasno twą rękę w ciemnościach, w jakie się ukryłeś. Przysięgam na zbawienie duszy, że twoja zbrodnia dowiedzioną została! Jesteś rozbójnikiem. Jesteś łotrem, jesteś nędznikiem!<br> {{tab}}Nieruchomy, ciężko pognębiony baron, wysłuchał słów swojego syna. Gdy San-Rémo skończył mówić, podniósł głowę.<br> {{tab}}— Słucham najniesłuszniej rzucanych mi obelg, odpowiedział. Powinienbym gniewem wybuchnąć. Lecz na co by się to przydało? Gardzę tem wszystkiem, będąc przekonanym, iż łatwo mi będzie w nicość obrócić te złorzeczenia, skoro ochłoniecie ze swej zaciekłości. Na <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-126" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/130"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/130|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/130{{!}}{{#if:VII-126|VII-126|Ξ}}]]|VII-126}}'''<nowiki>]</nowiki></span>teraz, zadam wam tylko jedno zapytanie: Mieliście widocznie cel jakiś przybywając tu do mnie. Jakiż jest ten cel? Co zamierzacie uczynić?<br> {{tab}}— Chcemy cię zabić, rzecz prosta, odparł Oktawiusz Gavard. Jak to, nie odgadujesz tego? Gdzież się podziała twa bystrość umysłu?<br> {{tab}}Filip uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Mnie zabić? powtórzył. W jaki sposób, ciekawym?<br> {{tab}}— W pojedynku, rzekł Andrzej. Uczyni ci to wprawdzie zbyt wiele zaszczytu, lecz trudno! Z podobnym tobie wyrzutkiem należałoby postąpić jak z psem dotkniętym wścieklizną, to byłoby sprawiedliwem. My jednak nie jesteśmy mordercami z rzemiosła. Bić się więc z tobą będziemy jeden po drugim.<br> {{tab}}Croix-Dieu zmarszczył czoło.<br> {{tab}}— Z tobą, jak z moim przeciwnikiem, panie de San-Rémo bić się? Nigdy! zawołał.<br> {{tab}}— Dla czego? pytał Andrzej.<br> {{tab}}— Dla tego, że niechcę!<br> {{tab}}— Zmuszę cię ku temu!<br> {{tab}}— Jak?<br> {{tab}}— Policzkując cię!<br> {{tab}}— Schwycę podniesioną twą rękę, a bić się nie będę.<br> {{tab}}— Natenczas w miejsce broni użyję laski, i nią cię ukarzę!<br> {{tab}}— Złamię twą laskę, a bić się nie będę!<br> {{tab}}Andrzej wyjął z kieszeni pugilares, wyładowany banknotami i podał go baronowi.<br> {{tab}}— W tym pugilaresie, rzekł z ironią, znajduje się suma, dorównywająca tej, jaką mi tak wspaniałomyślnie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-127" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/131"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/131|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/131{{!}}{{#if:VII-127|VII-127|Ξ}}]]|VII-127}}'''<nowiki>]</nowiki></span>pożyczyłeś. Jesteś zapłaconym, nic ci dłużnym nie jestem, ani nawet wdzięczności. Kończmy więc. Jeżeli nie zechcesz stanąć do pojedynku, w twarz ci napluję, a jeśli i po tem jeszcze odmówisz, w łeb ci wypalę z rewolweru, na co daję słowo honoru! Decyduj się więc prędko!<br> {{tab}}To mówiąc, San-Rémo dobył z kieszeni rewolwer, i nabiwszy go z zimną krwią, skierował lufę ku lewej skroni barona.<br> {{tab}}— Chciej pan zauważyć, panie Croix-Dieu, że tu nie chodzi o solo, ale o duet, ozwał się Oktawiusz, pokazując z kolei drugi rewolwer i przykładając go do prawej skroni Filipa.<br> {{tab}}Grisolles roześmiał się, zacierając ręce.<br> {{tab}}Croix-Dieu wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Dziecinna zabawka! rzekł. Groźby wasze śmiech tylko we mnie wzbudzają. Mimo to ustępuję, skoro wam się zdaje, że jesteście nademnie mocniejszymi. Będę się pojedynkował.<br> {{tab}}— Z nami obydwoma? pytał Andrzej.<br> {{tab}}— Tak. Lecz naprzód z panem Oktawiuszem.<br> {{tab}}— Dla czego on ma otrzymać pierwszeństwo?<br> {{tab}}— Ponieważ tak mi się podoba.<br> {{tab}}— To znaczy, że chcesz się nam wymknąć, rzekł syn Henryki, nie pozwolimy jednak na to, uprzedzam. Pilnować cię będziemy. Jesteś nikczemnym, to dowiedziona, i gdybyśmy cię stracili z oczu choćby na pięć minut, wsiadłbyś do wagonu i uciekł drogą żelazną. Nie... nie!.. Wyjdziesz stąd razem z nami, wprost na plac walki.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-128" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/132"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/132|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/132{{!}}{{#if:VII-128|VII-128|Ξ}}]]|VII-128}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— A gdzież świadkowie? ozwał się Croix-Dieu.<br> {{tab}}— W drodze ich znajdziemy!<br> {{tab}}— Dobrze, odpowiedział Filip. Lepiej że się to prędzej ukończy. Macie broń z sobą?<br> {{tab}}— Niemamy jej.<br> {{tab}}— Przyjmiecie moją?<br> {{tab}}— Najchętniej.<br> {{tab}}— Pójdę wziąść szpady i pistolety. Idźcie wraz ze mną jeżeli się wam podoba.<br> {{tab}}— Dobrze, idziemy.<br> {{tab}}Croix-Dieu spojrzał z żalem na butelkę Jobannisberger a z takiem staraniem dla swego gościa przygotowaną, i eskortowany z dwóch stron przez Andrzeja i Oktawiusza, a w tyle przez kapitana Grisolles, zamykającego pochód, przeszedł przez salon, wstąpił do sypialni, gdzie wlożył na głowę kapelusz, a wskazując na gabinet, w którym się znajdowała szafa o jakiej mówiliśmy powyżej, rzekł:<br> {{tab}}— Broń jest tam.<br> {{tab}}Jednocześnie wszedł do wązkiego ciemnego korytarzyka, w jakim nie mogły się pomieścić trzy osoby.<br> {{tab}}Obaj młodzieńcy zostali o dwa kroki przed wejściem.<br> {{tab}}Filip otworzył szafę, wyjął z niej czworograniaste pudełko, a podając je Oktawiuszowi:<br> {{tab}}— Oto. rzekł, pistolety.<br> {{tab}}Wyjąwszy razem torbę podróżną, w której wiemy co się mieściło, postawił ją na ziemi przed sobą, a zwracając się do Andrzeja:<br> {{tab}}— Czy mam wziaść dwie szpady? zapytał.<br> {{tab}}— Tak, odrzekł San-Rémo, jedna złamać się może.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-129" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/133"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/133|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/133{{!}}{{#if:VII-129|VII-129|Ξ}}]]|VII-129}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Dobrze, wezmę więc dwie, a nawet i trzy, jeśli zechcecie.<br> {{tab}}Były to ostatnie jego wyrazy.<br> {{tab}}Szybkim, nieprzewidzianym ruchem, pochwyciwszy torbę podróżną, rzucił się ku drzwiom gabinetu, a zatrzasnąwszy je z wewnątrz za sobą, wybiegł do przedpokoju ukrytem w ścianie wyjściem, i jak huragan zbiegł przez schody na ulicę.<br> {{tab}}W tej chwili przejeżdżał właśnie fiakr próżny. Croix-Dieu wskoczył do tego powozu, nie zatrzymując go wcale i krzyknął na woźnicę:<br> {{tab}}— Dwadzieścia franków, jeżeli w ciągu dziesięciu minut dowieziesz mnie na stację północnej drogi żelaznej.<br> {{tab}}Stangret zaciął konia, i fiakr pomknął jak strzała.<br> {{tab}}Zanim San-Rémo i Oktawiusz wraz z Grisollem wściekli i upokorzeni, obeszli w około mieszkanie, ażeby przez salon dostać się do wyjścia, fiakr zniknął z baronem.<br> {{tab}}Wszelkie usiłowania pościgu okazały się na razie daremnemi.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|X.|po=12px}} {{tab}}Podczas gdy się to działo, Sariol oczekiwał w gabinecie, a niecierpliwość jego wzrastała, w miarę jak żołądek dopominał się o swoje prawa.<br> {{tab}}— Nakryją ci na mojem biurku, mówił mu Filip, mój służący za chwilę przyniesie ci śniadanie.<br> {{tab}}Dziesięć minut upłynęło, potem jeszcze dziesięć, i znowu dziesięć, a żaden służący się nie ukazał.<br> {{tab}}Sariol słyszał przez drzwi zamknięte dobiegające go jakieś hałaśliwe głosy, jakieś szybko przebiegające tam <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-130" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/134"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/134|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/134{{!}}{{#if:VII-130|VII-130|Ξ}}]]|VII-130}}'''<nowiki>]</nowiki></span>i napowrót kroki.<br> {{tab}}— Przyrządzają śniadanie, pomyślał. Przypomnieli sobie o mnie nareszcie! Ale do czarta zbyt długo czekać mi każą. Wołałbym był pójść do restauracji.<br> {{tab}}Potem głosy te nagle ucichły i wszelki ruch umilkł, głęboka cisza zapanowała w mieszkaniu, a przyobiecane śniadanie nie ukazywało się wcale.<br> {{tab}}— Miałżeby baron zapomnieć o mnie, do pioruna? zapytywał sam siebie Sariol. Nie! to niepodobna. Potrzebny mu jestem, zapomnieć więc nie mógł. Co się tu dzieje?<br> {{tab}}I otworzywszy drzwi do salonu, znalazł go opróżnionym zupełnie. Wszedł do sypialni, nie było w niej nikogo. Wróciwszy do salonu uchylił drugie drzwi, wychodzące do jadalni i spojrzał. I w tym pokoju, zarówno jak w poprzednich, zupełna samotność panowała. Stół stał nakryty na dwie osoby. Na stole galantyna z truflami, otoczona przezroczystą galaretą, spoczywała na srebrnym półmisku. Cztery mniejsze półmiski otaczały galantynę, jeden z gotowanemi rakami, inne z pokrajaną pieczenia, masłem i rzodkiewkami. Przy każdem nakryciu stało z pół tuzina kryształowych karafek z różowemi kapslami. Dwie wysmukłe butelki nosiły napis: Château Lafitte: dwie drugie, pękate, nazwę niemniej drogocenną dla smakoszów: „Chambertin“.<br> {{tab}}Obok tych flaszek leżał na stole korkociąg, ponieważ Croix-Dieu miał zwyczaj sam otwierać butelki, nie posługując się w tem służącymi.<br> {{tab}}— Na honor! wyszepnął Sariol, wszystko to ma wielce smakowitą minę. Znać zaraz, że ów niegdyś Loc-Earn <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-131" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/135"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/135|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/135{{!}}{{#if:VII-131|VII-131|Ξ}}]]|VII-131}}'''<nowiki>]</nowiki></span>przebywa w wyższych towarzystwach.<br> {{tab}}Zbliżywszy się do stołu, rozłupał kilka raków, a jedząc je mówił dalej:<br> {{tab}}— Ha! skoro nie myślą o mnie, muszę sam myśleć o sobie. Wszakże zostałem zaproszony? Zaniosę sobie to wszystko na biurko do gabinetu, i bez nakrycia sprzątnąć to potrafię. Wielki czas już jest ku temu.<br> {{tab}}Jakoż wykonał swój zamiar. Ukroił ogromny kawał galantyny, a na drugi talerz nałożył sobie raków, pieczeni, masła i rzodkiewek. Wziął dwa małe bochenki chleba, serwetę, nóż widelec, i zasiadł do jedzenia na rogu biurka barona. Po uprzątnięciu tego wszystkiego wrócił do jadalni.<br> {{tab}}— Czego napić się teraz? zapytywał siebie. Trzeba dobry wybór uczynić.<br> {{tab}}Wahał się między Burgundem a Bordeaux, gdy obróciwszy się w stronę bufetu, dostrzegł długą zapyloną flaszkę, umieszczoną tam przez Filipa w wiadomym nam celu.<br> {{tab}}— Reńskie wino! zawołał, moje ulubione wino! a jeśli baron będzie z tego niezadowolonym, nie dbam o to wcale. Powinien był o mnie pamiętać.<br> {{tab}}Sariol, odkorkowawszy butelkę z Johannisbergerem, wziął ze stołu kieliszek, i wrócił dokończać uczty w gabinecie.<br> {{tab}}— Oto prawdziwe wino! wino pamiętać. poważne,mówił, pociągając z roskoszą napój z kieliszka. Jakże żałuję owych biedaków, którzy zmuszeni są zakrapiać się tym podłym napojem z d’Argenteuil albo Suresnes. Podam myśl baronowi, aby mi ofiarował kosz tego przepysznego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-132" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/136"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/136|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/136{{!}}{{#if:VII-132|VII-132|Ξ}}]]|VII-132}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wina. Nie będzie mógł tego odmówić.<br> {{tab}}A napełniwszy sobie drugi kieliszek, cmokał językiem, mówiąc dalej:<br> {{tab}}— Zaprawdę! kto mógłby był przewidzieć, gdym owego wieczora opuszczał gabinet pod „Koszem kwiatów“ gdzie hrabia Loc-Earn; pozostawił mnie leżącego bez życia, jak otrutego szczura, że będę pił kiedyś z największym spokojem zapasy z jego wytwornej piwnicy? Czasy się zmieniły! Jestem mu teraz potrzebnym. Nie mam się czego obawiać, mogę spokojnie wyprzątnąć nie dla siebie przeznaczoną butelkę.<br> {{tab}}I po raz trzeci napełniwszy kieliszek, do dna go wvchvlił. {{***2}} {{tab}}Fanny Lambert, hrabina de Tréjan, rzadko kiedy dzwoniła na swoją pokojówkę z rana przed dziesiątą. Tym sposobem wszyscy służący wstawali późno w pałacu przy ulicy Le Sueur.<br> {{tab}}Odźwierny, wyszedłszy nad ranem ze swej stancyjki w kilka godzin po owej strasznej tragedji, jakiej byliśmy świadkami, ujrzał z osłupieniem, że furtka w pałacowej bramie bvla na oścież otwarta.<br> {{tab}}Pamiętał doskonale, że widział ją na klucz zamkniętą wieczorem, po odjeździe barona de Croix-Dieu. Pobiegł szukać klucza i nie znalazł go wiszącym na zwykłem miejscu.<br> {{tab}}Co to znaczyło?<br> {{tab}}Skradziono więc ten klucz. Kto jednak go ukradł i w jakim celu. Podczas gdy biedny człowiek stawiał <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-133" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/137"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/137|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/137{{!}}{{#if:VII-133|VII-133|Ξ}}]]|VII-133}}'''<nowiki>]</nowiki></span>sobie to zapytanie, dostrzegł jednocześnie, że drzwi od pałacowego przysionka były zarówno otwartemi. Zadrżał z obawy.<br> {{tab}}Zuchwały złoczyńca wemknął się więc do pałacu wśród nocy? O tem trzeba się było przekonać jak najprędzej. Pobiegł obudzić kamerdynera i powiadomić Genowefę pokojówkę, że coś się stało w pałacu niezwykłego.<br> {{tab}}— Ależ to okropne, zawołała Genowefa. To nie do uwierzenia! Coś niewytłumaczonego w tem się ukrywa! W pięć minut po północy, zamknęłam sama własną ręką na klucz i na zatrzask drzwi od przysionka.-Niepodobna, ażeby te drzwi same się otwarły. Jakiś rozbójnik widocznie był ukrytym w pałacu!<br> {{tab}}— Zanim krzyczeć zaczniemy o złodzieju, rzekł kamerdyner, należy się nam przekonać, czyli co ukradzionem zostało. Rozkochani korzystają tak dobrze z nocnych ciemności jak i złodzieje.<br> {{tab}}— To prawda. Wejdę do pani, odpowiedziała dziewczyna.<br> {{tab}}I wzruszona, przejęta trwogą, przebiegłszy apartamentu pierwszego piętra, weszła do pokoju poprzedzającego tymczasową sypialnię swej pani, przemknęła się na palcach przez garderobę, i uniosła zlekka aksamitną portjerę, dzielącą ów gabinet od właściwej sypialni, odstąpionej przez panią de Tréjan księciu Aleosco na choroby.<br> {{tab}}Wiemy jak straszny widok wzrok jej uderzył.<br> {{tab}}Cofnęła się, wydawszy krzyk głośny i uciekła jak wpół obłąkana, ukrywszy twarz w dłoniach, {{pp|zatrzymaw|szy}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-134" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/138"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/138|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/138{{!}}{{#if:VII-134|VII-134|Ξ}}]]|VII-134}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|zatrzymaw|szy}} się dopiero na środku dziedzińca z głośnym jękiem i krzykiem.<br> {{tab}}— Co to jest? Co się stało? pytali, przybiegając razem odźwierny z kamerdynerem, nie rozumiejąc co mogło być powodem tak strasznego przerażenia dziewczyny.<br> {{tab}}— Pani... och!.. pani i książę, jąkała zaledwie dosłyszanym głosem, zamordowani, zamordowani oboje! krew... krew wszędzie I jakież nieszczęście!.. Boże!.. wielki Boże!..<br> {{tab}}W ciągu pięciu minut wiadomość o zbrodni rozbiegła się z szybkością iskry elektrycznej na ulicy i w całym okręgu.<br> {{tab}}Odźwierny pobiegł powiadomić o wszystkiem komisarza policji.<br> {{tab}}Na początku naszej powieści, opowiedzieliśmy o rozpoczętem śledztwie przez sąd i policyjnego agenta, nazajutrz po zamordowaniu barona Worms. Szczegóły tego śledztwa wzbudziły, jak mniemamy, żywe zainteresowanie czytelników, ponieważ morderca pozostał im nieznanym.<br> {{tab}}Potrzeba było odnaleść jego ślady, ścigać go bezprzestannie, a ze wszystkich łowów na świecie, polowanie na zbrodniarza jest najciekawszem, i najbardziej zajmującem.<br> {{tab}}W obecnej chwili nie było ono takiem, ponieważ sprawca podwójnego morderstwa, jest nam znanym.<br> {{tab}}Wystarczy zatem objaśnienie, iż rzeczy poszły tym torem w pałacyku Le Sueur, jak niegdyś na bulwarze Malesherbes. Komisarz policji wyekspedjowmł bezzwłocznie posłańca do pałacu sprawiedliwości i prefektury.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-135" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/139"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/139|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/139{{!}}{{#if:VII-135|VII-135|Ξ}}]]|VII-135}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Sędzia śledczy wraz z sekretarzem, dwoma sądowymi pisarzami, i policyjnym agentem, wyróżniającym się tak bystrością umysłu, jak doświadczeniem i niepospolitą zręcznością, przybyli w najmożliwiej krótkim czasie, na plac owej potwornej rzezi.<br> {{tab}}Urzędnikami tymi zajmować się nie będziemy. Co zaś do agenta, znamy go dobrze od dawna.<br> {{tab}}Był nim Jobin, nasz poczciwy, dobry znajomy, Jobin, któregośmy widzieli jako szlachcica z Perigord, na wieczornem zebraniu u pani de Tréjan.<br> {{tab}}Otwarta a opróżniona kasa żelazna, w której nic nie było, prócz kilku widocznie zapomnianych rulonów złota, jasno świadczyła, że kradzież była jedynym celem morderstwa.<br> {{tab}}Jobin spojrzał na księcia Aleosco na wznak leżącego, skostniałego, z otwartemi oczyma, i przerżniętem gardłem.<br> {{tab}}— Jakaż straszna rana! wyszepnął. Gdzie ja podobną kiedyś widziałem?<br> {{tab}}I zaczął sobie przypominać, a pamięć mu podszepnęła: Baron Worms! Agent schylił się nad trupem.<br> {{tab}}— Tak, w rzeczy samej, mówił półgłosem, baron Worms! Ręka kasjera Müller zadała mu takiż sam cios straszny. Jakaż inna ręka mogłaby tego tąż samą bronią zamordować? Jakaż inna ręka? I po krótkiem milczeniu: Ha gdyby to on był? zawołał.<br> {{tab}}— O czem rozmyślasz, Jobin’ie pytał jeden z urzędników.<br> {{tab}}— Zastanawiam się i szukam, panie sędzio, rzekł agent.<br> {{tab}}W chwili, gdy Jobin odpowiedział: „Zastanawiam <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-136" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/140"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/140|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/140{{!}}{{#if:VII-136|VII-136|Ξ}}]]|VII-136}}'''<nowiki>]</nowiki></span>się, i szukam “; nowa osobistość ukazała się na miejscu popełnionej zbrodni.<br> {{tab}}Był to doktor przez sąd wezwany.<br> {{tab}}Ów lekarz, doktor Bernier, jest nam już znanym. Widzieliśmy go przy pielęgnowaniu Diny Bluet, gdy biedna ta przyjaciółka Oktawiusza Gavard leżała bez zmysłów, otruta beladonną, wsypaną w węgierskie wino przez panią Saint-Angot.<br> {{tab}}Pan Bernier cofnął się, zgrozą przejęty na widok strasznej rany, oddzielającej głowę księcia od reszty ciała.<br> {{tab}}— Zaprawdę! wyszepnął, śmierć pod gilotyną byłaby za zbyt łagodną karą dla takiego mordercy. Przydałaby się surowa sprawiedliwość naszych ojców, wobec tyle potwornych czynów. Dobrze byłoby wskrzesić tortury, koła i ćwiertowanie.<br> {{tab}}— A co najgorsza, ozwał się Jobin, że umknął nam ów zbrodniarz!<br> {{tab}}— Nie można jednak pozostawić tych trupów, leżących w kałuży krwi, rzekł sędzia. Dam rozkaz, ażeby ich wyniesiono z pokoju i położono na materacach.<br> {{tab}}Doktor Bernier przyklęknął obok ciała Fauny, a ująwszy jej rękę uniósł ją w górę.<br> {{tab}}— Rzecz dziwna! zawołał. Nie ma śladów trupiej skostniałości w tem ciele. Członki zachowały swą giętkość. Ta kobieta nie umarła! ona jeszcze żyje!<br> {{tab}}— Ach! doktorze, pomyślał Jobin, oby Bóg wysłuchał słów twoich! Gdyby ta ofiara ożyła, gdyby mogła przemówić!<br> {{tab}}Rzecz prosta, że w tej chwili, o księciu zupełnie <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-137" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/141"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/141|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/141{{!}}{{#if:VII-137|VII-137|Ξ}}]]|VII-137}}'''<nowiki>]</nowiki></span>zapomniano. Zmarły mógł oczekiwać. Zajęto się wyłącznie ratunkiem pani de Tréjan.<br> {{tab}}Pozostała jednak iskierka życia w tem pięknem ciele, w tych piersiach przebitych dwukrotnie nożem mordercy, błyszczała światełkiem bardzo słabem, bardzo niepewnem, jakie mogło zagasnąć, nie wydawszy żywszego blasku!<br> {{tab}}Doktor zbadawszy ranę potrząsnął głową.<br> {{tab}}— Jak sądzisz, doktorze? pytał sędzia śledczy, czy jest możebnem przywrócenia jej do życia?<br> {{tab}}— Tak, i nie, rzekł lekarz.<br> {{tab}}— Odbierasz nam więc nadzieję?<br> {{tab}}— Ta nieszczęśliwa otrzymała cios śmiertelny. Wyzionie ducha lada chwilę! odparł pan Bernier.<br> {{tab}}— Nie odzyskawszy przytomności?<br> {{tab}}— Obawiam się tego.<br> {{tab}}— Na imię nieba! użyj wszelkich środków, ażeby ją ożywić choćby na sekundę, mówił dalej sędzia. Daj jej możność, ażeby usłyszawszy zapytanie, odpowiedziała choć jednym wyrazem. Gdy tego dokonasz, uczynisz sprawiedliwości najwyższą przysługę!<br> {{tab}}— Będę próbował, ale za skutek nie ręczę, rzekł lekarz.<br> {{tab}}To mówiąc wziął się do dzieła.<br> {{tab}}Nie tracąc ani sekundy czasu, użył najsilniejszych środków, których skutek przewyższył wszelkie oczekiwania.<br> {{tab}}Najprzód dało się dostrzedz lekkie drżenie powiek. Usta jej się poruszyły. Iskierką blasku zapłonęły jej przygasłe źrenice. Zamglone dotąd spojrzenie przybrało <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-138" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/142"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/142|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/142{{!}}{{#if:VII-138|VII-138|Ξ}}]]|VII-138}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wyraz trwogi i przerażenia. Widocznem było, że umierająca ujrzała jakiś odrażający przedmiot przed sobą.<br> {{tab}}Sędzia śledczy przybliżył usta do ucha Fanny.<br> {{tab}}— Czy pani mnie słyszysz? zapytał.<br> {{tab}}Żadnej na to odpowiedzi.<br> {{tab}}— Przybyliśmy tu, ażeby cię bronić, mówił dalej, aby cię ocalić, pomścić się za ciebie!<br> {{tab}}Drobna iskierka życia w oczach hrabiny silniej zabłysła.<br> {{tab}}— Ja przedstawiam tu sprawiedliwość, mówił dalej sędzia, a sprawiedliwość spełni swój obowiązek, karząc zbrodniarza, którego się stałaś ofiarą. Ułatwij nam to zadanie. Wszak to od ciebie zależy. Jeśli widziałaś mordercę, jeśli go znasz, wystarczy jedno słowo, wystarczy wymienienie jego nazwiska. Wymów to słowo, powiedz nam jego nazwisko!<br> {{tab}}Blask powracającej inteligencji oświetlił twarz pani de Tréjan.<br> {{tab}}Sędzia śledczy, sekretarz, doktor i Jobin, otoczyli łoże umierającej, słuchając w najwyższym niepokoju.<br> {{tab}}Fanny poruszyła się z wysileniem. Z jej ust, nawpół otwartych wybiegło tchnienie, w którem obecni dosłyszeli szept niewyraźny, jeden z nich tylko pochwycił w biegu nazwisko: Croix-Dieu“.<br> {{tab}}Głowa Fanny osunęła się na ramię. Głęboko westchnęła, wzrok jej przygasł.<br> {{tab}}— Obecnie, rzekł doktor Bernier, wszystko skończone. Umarła!<br> {{tab}}— Umarła, nie przemówiwszy, nie wyjawiwszy tajemnicy, rzekł jeden z urzędników.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-139" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/143"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/143|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/143{{!}}{{#if:VII-139|VII-139|Ξ}}]]|VII-139}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Przepraszam, zawołał Jobin, właśnie że przemówiła.<br> {{tab}}— Słyszałeś pan?<br> {{tab}}— Słyszałem to, co słyszeć było trzeba, nazwisko mordercy.<br> {{tab}}— Jestżeś tego pewnym?<br> {{tab}}— Najzupełniej.<br> {{tab}}— Tym więc mordercą?<br> {{tab}}— Jest baron de Croix-Dieu.<br> {{tab}}Zapytującym był młodzieniec, bywający w wyższym świecie, i znający na wskroś Paryż.<br> {{tab}}— Mylisz się lub łudzisz, Jobin’ie, odrzekł. Pan de Croix-Dieu posiada opinię najuczciwszego dżentlemena. Nie zdoła go dosięgnąć żadne podejrzenie.<br> {{tab}}— A jednak ja go oskarżam, mówił dalej agent, oskarżam uporczywie, oskarżam na mocy posiadanego upewnienia, a nietylko o popełnienie tej zbrodni, lecz i o inną, dokonaną w podobnych okolicznościach. Oskarżam go o zamordowanie barona Worms przez kasjera Fryderyka Müller, ponieważ ów Müller i Croix-Dieu są jedną i tąż samą osobą. Poznałem tego człowieka przed ośmioma dniami, dziś poznaję tęż samą rękę w morderczym ciosie zadanym ofierze. Zbrodniarz dał się poznać swem dziełem! Przyjmuję na siebie całą odpowiedzialność pogardy, zgadzam się na karę utraty miejsca, jakie zajmuję gdybym zabłąkawszy się w moich domniemaniach, wprowadził sąd na fałszywą drogę. Błagam na imię nieba, pozwólcie mi panowie działać dowolnie. Przysięgam na honor! mówił zapalając się Jobin, przysięgam uroczyście wobec Boga, że {{pp|zdema|skuję}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-140" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/144"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/144|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/144{{!}}{{#if:VII-140|VII-140|Ξ}}]]|VII-140}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|zdema|skuję}}, tego potwora w waszej obecności!<br> {{tab}}Ów agent policyjny mówił z tak głębokiem przekonaniem, jego spojrzenie i głos wyrażały taką pewność, że urzędnicy wahać się poczęli.<br> {{tab}}— Dobrze! rzekł po chwili sędzia śledczy, wszak sądzę, nie przedsiębrałbyś lekkomyślnie tyle ważnej sprawy. Podpisze ci rozkaz uwięzienia, tego człowieka i stawienia go przed sądem, co wykonasz z wszelkiemi względami, względami, przynależnemi panu Croix-Dieu, gdyby się niewinnym okazał. Będę go badał wobec ciebie. Przypuściwszy jednak, że jest winnym w tej sprawie, niemógł sam działać to pewna. Tą drugą ofiarą zbrodni, jaką tu widzimy, miałżeby być hrabia de Tréjan?<br> {{tab}}— Nie. odrzekł Jobin. Tym drugim zamordowanym jest książę Aleosco. Skądże on się tu znalazł? Czy mieszkał w tym pałacu?<br> {{tab}}— Tak panie sędzio, odkąd został tu przywiezionym, ciężko ranny, w pojedynku z hrabią.<br> {{tab}}— Skutkiem czego wyniknął ów pojedynek?<br> {{tab}}— {{Korekta|Książe|Książę}} był kochankiem hrabiny.<br> {{tab}}— A gdzież jej mąż przebywa! natenczas, gdy do jego mieszkania sprowadzono kochanka żony?<br> {{tab}}— Opuścił ten dom wskutek gwałtownej sceny, wyrządzonej mu publicznie przez księcia, a której świadkiem wypadkowo ja byłem.<br> {{tab}}— Czy ów pan Tréjan jest bogatym?<br> {{tab}}— Nie panie sędzio, jest on niezamożnym artysta zaślubił Fauny Lambert, którą stosunki jej z księciem zrobiły miljonerką.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-141" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/145"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/145|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/145{{!}}{{#if:VII-141|VII-141|Ξ}}]]|VII-141}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Stosunek ten miał miejsce przed zaślubieniem pana de Tréjan?<br> {{tab}}— Na kilka lat wprzódy.<br> {{tab}}— Natenczas, wyznam, jest bardzo smutne położenie tego pana de Tréjan, rzekł sędzia, i jego niewinność w tej sprawie jest podejrzaną. Chciwość z jednej strony, zemsta z drugiej, mogły go popchnąć do spełnienia tej zbrodni. Zresztą ów hrabia łatwiej niż ktokolwiekbądź inny mógł wemknąć się do pałacu, mając klucze po temu? Cóż myślisz o tem Jobin’ie?<br> {{tab}}— Myślę, panie sędzio, że to jest możebnem. Jednak przyznani, nie wierzę tu w winę hrabiego, rzekł agent.<br> {{tab}}— Ważną wszelako jest rzeczą upewnić się nam w tym względzie. Gdzie hrabia mieszka teraz?<br> {{tab}}— Niewiem tego.<br> {{tab}}— Odnajdź go, Jobinie, jest to koniecznie potrzebne. Jeżeli się ukrywa jest winnym.<br> {{tab}}— Będę się starał wykonać jak najlepiej polecenia pana sędziego, rzekł Jobin.<br> {{tab}}— Liczę na to.<br> {{tab}}W kilka minut później, agent wyszedł z pałacyku przy ulicy Le-Sueur, zabrawszy z sobą upoważnienie do przyaresztowania Filipa Croix-Dieu i Jerzego de Tréjan.<br> {{tab}}Jobin znał doskonale mieszkanie barona.<br> {{tab}}Nazajutrz po owym wieczorze u Fanny Lambert, gdzie w owym panu Croix-Dieu poznał głos i rysy twarzy kasjera Fryderyka Muller, postanowił działać bezzwłocznie i na swój własny rachunek rozpocząć miał śledztwo nad osobą barona.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-142" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/146"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/146|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/146{{!}}{{#if:VII-142|VII-142|Ξ}}]]|VII-142}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Napotkawszy przeszkody w pierwszych usiłowaniach, z przyczyny niezaprzeczalnej pozornie uczciwości Filipa, powstrzymać się był zmuszonym z prowadzeniem śledztwa, pokonany, ale mimo to nie przekonany bynajmniej.<br> {{tab}}Teraz ożywiła go nadzieja.<br> {{tab}}— Znajduje się w tem wszystkiem cała góra tajemnic, mówił sobie, istnieją zasłony zgęszczające ciemności. Wniknę w ich głębię, rozedrę wszystkie zasłony. Światło ukazać się musi.<br> {{tab}}Jobin przypomniał sobie, że niegdyś działając sam, chybił i otrzymał trzy kule w piersi od Fryderyka Müller. Przybrał więc sobie obecnie do pomocy dwóch policyjnych agentów z prefektury, a wsiadłszy z nimi do fiakra, kazał jechać na ulicę św. Łazarza.<br> {{tab}}Gdy powóz z nimi zatrzymał się przed domem, Filip znajdował się już daleko, a narada pomiędzy lokajem, stangretem, odźwiernym i stajennym, odbywała się pod sklepieniem bramy.<br> {{tab}}Jobin wraz z dwoma swymi podwładnymi, zatrzymał się naprzeciw tej małej grupy zebranych, a poznawszy odźwiernego, z którym rozmawiał kilkakrotnie podczas poprzednio przez się prowadzonego śledztwa, zapytał:<br> {{tab}}— Pan baron de Croix-Dieu jest w domu?<br> {{tab}}— Niema go, wyszedł.<br> {{tab}}— Od jak dawna?<br> {{tab}}— Wyszedł przed godziną.<br> {{tab}}— Jestże to prawdą co mówisz? badał dalej Jobin. Wiedz że tu chodzi o nader ważną sprawę. Przynoszę <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-143" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/147"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/147|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/147{{!}}{{#if:VII-143|VII-143|Ξ}}]]|VII-143}}'''<nowiki>]</nowiki></span>panu baronowi wiadomość, jakiej oczekuje on niecierpliwie.<br> {{tab}}— O cokolwiekbądź chodzi, odparł odźwierny, pan baron jest nieobecnym, a ten oto jego służący może potwierdzić, co {{Korekta|mówię|mówię.}}<br> {{tab}}Jobin, wziąwszy za ramię lokaja, zdumionego taką poufałością nieznajomego, odprowadził go do przysionka, mówiąc:<br> {{tab}}— Jestem policyjnym agentem, oto moja karta, ci panowie są to moi koledzy. Wzywam cię w imieniu prawa, abyś mi towarzyszył!<br> {{tab}}— Na miłosierdzie! wyszepnął zatrwożony lokaj, cóż pan baron może mieć wspólnego z policją?<br> {{tab}}— To cię nie obchodzi. Milcz! i pójdź ze mną!<br> {{tab}}Tu wszyscy czterej weszli do antresoli.<br> {{tab}}Drzwi przedpokoju były otwartemi.<br> {{tab}}Jobin umieścił przy tych drzwiach jednego ze swych pomocników, poleciwszy mu dozwalać wchodzić wszystkim, lecz nie wypuszczać nikogo, a dobywszy z kieszeni rewolwer zwrócił się ku drzwiom, naprzeciw będącym, mówiąc:<br> {{tab}}— A teraz, zobaczymy!<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XI.|po=12px}} {{tab}}Jobin, prowadzony przez zaniepokojonego służącego tem wdaniem się policji, przejrzał salon, jadalnię, sypialnię, nie spotkawszy tu żywej duszy. Wszedłszy nareszcie do gabinetu pracy barona, przystanął w progu zdumiony.<br> {{tab}}Ujrzał tu Sariola siedzącego przy biurku obok dwóch <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-144" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/148"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/148|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/148{{!}}{{#if:VII-144|VII-144|Ξ}}]]|VII-144}}'''<nowiki>]</nowiki></span>czubato nałożonych talerzy, trzymającego w prawej ręce widelec, a w lewej wypróżnioną butelkę Johannisbergera, śmiejącego się wybuchowym śmiechem, bez żadnych ku temu powodów, ponieważ sam się tylko znajdował w pokoju.<br> {{tab}}Mimo, że jego spojrzenie było w stronę drzwi zwróeonem, zdawał się nie spostrzegać obecności Jobin’a.<br> {{tab}}— Kto jest ten człowiek? pytał agent służącego.<br> {{tab}}— Jest to gość, jakiego nie znam wcale, a który przyszedł dziś rano w odwiedziny do pana barona.<br> {{tab}}— Podałeś mu śniadanie z rozkazu swojego pana?<br> {{tab}}— Bynajmniej. On je sam wziął sobie. Zapomniałem zupełnie że on się tu znajduje.<br> {{tab}}Jobin utkwił badawcze spojrzenie w śmiejącym się ciągle Sariolu, który zdawał się nie dostrzegać egzaminu, jakiego był przedmiotem.<br> {{tab}}Policjant, ściągnął brwi. Liczne zmarszczki wystąpiły mu na czoło, widocznie myśl jego pracowała, zbierał w pamięci wspomnienia. Nagle drgnął cały.<br> {{tab}}— Ha! wyszepnął miałem słuszność, jak widzę.<br> {{tab}}I zbliżywszy się do Sariola, uderzył go po ramieniu mówiąc:<br> {{tab}}— Znamy się z sobą, mój chłopcze! Obecne twoje ubranie zmieniło cię trochę, nie tyle jednak, ażebym poznać cię nie miał. Widziałem cię raz jeden, to wystarcza. Jesteś „Dużym Ludwikiem“, tak zwanym „Konopiastym“. byłym maszynistą teatralnym, w imieniu więc prawa aresztuję ciebie, za usiłowanie zabójstwa popełnionego z premedytacją na osobie panny Diny Bluet!<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-145" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/149"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/149|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/149{{!}}{{#if:VII-145|VII-145|Ξ}}]]|VII-145}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Najmniejsze wzruszenie dostrzedz się nie dale na twarzy Sariola. Bądź czy nie słyszał, bądź nie mógł zrozumieć, wybuchał wciąż śmiechem monotonnym, strasznym, denerwującym.<br> {{tab}}— Czy ten człowiek jest obłąkanym, czy idjotą, pytał Jobin służącego.<br> {{tab}}— Nic nie wiem panie, rzekł lokaj. Wszystko co mogę o nim powiedzieć, to, że nie miał tej miny, jaką ma teraz.<br> {{tab}}— Twój pan życzliwie go przyjął?<br> {{tab}}— Jakby dawnego kolegę.<br> {{tab}}— To przekonywa mnie tem mocniej, żem się nie mylił co do tego pana Croix-Dieu, pomyślał agent. Równy, znajdzie sobie zawsze równego. Skoro się baron łączy z podobnym nędznikiem, jasno to przekonywa, że sam jest łotrem ostatniego rodzaju.<br> {{tab}}Na rozkaz Jobin’a, jeden z towarzyszących mu agentów, przetrząsnął kieszenie Sariola, który bez najmniejszego oporu czynić to pozwolił, wybuchając wciąż swoim idjotycznym śmiechem.<br> {{tab}}Znaleziono w jego kieszeni pugilares zawierający kilka banknotów pięćdziesiąt frankowych, i z pół tuzina wizytowych biletów z napisem: „Tamerlan (Eugeniusz)“, bez oznaczenia miejsca zamieszkania.<br> {{tab}}Urządzono zasadzkę w apartamencie barona, ażeby nie uciekł powtórnie, gdyby powrócił.<br> {{tab}}Spieszymy dodać, iż Jobin niewiele na ten traf rachował.<br> {{tab}}Ów były Fryderyk Müller jest za zbyt przebiegłym, mówił, ażeby się dał pochwycić w swem gnieździe. <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-146" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/150"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/150|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/150{{!}}{{#if:VII-146|VII-146|Ξ}}]]|VII-146}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Zdoławszy zemknąć na czas, już tu nie powróci więcej!<br> {{tab}}Z wielkim trudem zdołano wyrwać z rąk Sariola widelec i butelkę, jaką ściskał w palcach z nadludzką silą.<br> {{tab}}Dokonawszy tego, zapakowano łotra do fiakra, nie umiejąc wytłumaczyć sobie jego dziwnej wesołości, i powieziono go w stronę Conciergerie...<br> {{tab}}Podczas drogi Sariol popadł w sen głęboki, podobny do letargu.<br> {{tab}}Lekarz służbowy, któremu poruczono obowiązek sprawdzenia, czyli ten sen jest naturalnym, uniósł powieki Sariola, a zbadawszy puls i źrenice, rzekł:<br> {{tab}}— Chorobliwa ospałość tego człowieka, wynikła z nadużycia roślinnej trucizny. W ciągu trzech lub czterech godzin żyć on przestanie.<br> {{tab}}— Niemógłżebyś dać mu doktorze przeciwdziałającej trucizny? pytał Jobin.<br> {{tab}}— Byłoby to daremnem. Doza ogromna być musiała. Jest to już człowiek umarły.<br> {{tab}}— Tam do djabła! Ale przynajmniej zanim się przeniesie na tamten świat, przebudzi się i będzie mógł mówić?<br> {{tab}}— Mam nadzieję. Będę robił wszystko, ażeby powstrzymać chwilowo kongestję, a tym sposobem wrócić umierającemu na chwilę przytomność.<br> {{tab}}To mówiąc zabrał się do dzieła.<br> {{tab}}Słyszeliśmy, jak Croix-Dieu mówił, przygotowując butelkę Johannisbergera:<br> {{tab}}„Oktawiusz wyjdzie odemnie zupełnie zdrów i wesoły. Nazajutrz, uczuje się nieco słabym. We trzy dni potem położy się w łóżko, a przed końcem miesiące <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-147" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/151"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/151|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/151{{!}}{{#if:VII-147|VII-147|Ξ}}]]|VII-147}}'''<nowiki>]</nowiki></span>otworzy-się po nim sukcesja“.<br> {{tab}}Czyliż te słowa nie świadczą jasno, że baron wiedział o skutkach przygotowanej przez się trucizny? Nie będąc jednak ani chemikiem, ani lekarzem, przesadził dozę, chcąc skutek pewny otrzymać. Zresztą, nieprzewidywał, że ów napój zostanie całkiem wypróżniony z butelki przez pijącego.<br> {{tab}}Niezwykłe objawy widzieć się dały na Sariolu, którym zapobiegły w części usiłowania lekarza. Nareszcie otworzył oczy, spojrzał w około siebie zdumiony, i wyszepnął:<br> {{tab}}— Gdzie jestem?<br> {{tab}}Pytanie to było zupełnie naturalnem, bo widocznie Sariol nie przypominał sobie nic z tego, co nastąpiło od chwili, gdy straszny ów napój obezwładnił mu możność myślenia.<br> {{tab}}— Znajdujesz się w więzieniu, odparł Jobin, dając znak ręką drugiemu agentowi, by pobiegł co prędzej sprowadzić sędziego śledczego, dla odebrania zeznania od umierającego, gdyby ten mógł mówić.<br> {{tab}}Oblicze Sariola nagle się zmieniło. Zimny pot spływał mu po skroniach.<br> {{tab}}— W więzieniu? powtórzył głucho. Zdaje mi się żem spał, snem jakimś strasznym! Głowa mi cięży. Cierpię! mocno cierpię. W więzieniu! Dla czego miałbym się znajdować w więzieniu?<br> {{tab}}— Dla mnóstwa przyczyn, z których najmniejsza jest bardzo ważną, rzekł Jobin. Nie mówiąc o przeszłości, co by nas zaprowadziło bardzo daleko, grałeś ostatnio podłą rolę pod nazwą „Dużego Ludwika“ zwanego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-148" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/152"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/152|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/152{{!}}{{#if:VII-148|VII-148|Ξ}}]]|VII-148}}'''<nowiki>]</nowiki></span>„Konopiastym“. i twoja sprawa, mój panie Tamerlan, wzięłaby bardzo zły obrót, gdyby baron Croix-Dieu, twój bliski towarzysz, nie był wziął na siebie uregulowania rachunku ze sprawiedliwością otruwszy cię dziś rano.<br> {{tab}}Sariol począł drzeć na calem ciele. Zęby mu szczękały, oczy nadmiernie się powiększyły.<br> {{tab}}— Otruwszy mnie? wykrzyknął chrypliwie. Jestem więc otrutym? Co mówisz?<br> {{tab}}— Tak, niestety!<br> {{tab}}— Mimo to, ocalicie mnie. Będziecie mieli litość nademną. jęczał żałośliwie. Nie pozwolicie mi umrzeć bez ratunku, wszak prawda?<br> {{tab}}— Ten pan, którego tu widzisz, jest doktorem, rzekł Jobin, czynił wszystko co było w jego mocy.<br> {{tab}}— I coż?<br> {{tab}}— Ha! cóż? powiedział nam z żalem, iż wątpi ażeby cię mógł ocalić.<br> {{tab}}— Jednak, zawołał Sariol, jakkolwiek słabą byłaby nadzieja utrzymania mnie przy życiu, ona istnieje. Niech próbują, niech walczą ze złem. Na miłość Boską ratujcie mnie panowie! Pójdę jako skazaniec na galery, jeżeli trzeba, ale darujcie mi życie! Ratujcie mnie, ocalcie! Ja nie chce umierać!<br> {{tab}}Głębokie milczenie zapanowało w około nędznika. Zrozumiał że wyrok został nań wydanym bez odwołania, czuł, że jest zgubionym i gniew gwałtowny zastąpił u niego miejsce rozpaczy.<br> {{tab}}— I to on, on mnie zabił! wykrzyknął z rodzajem dzikiego wycia. On! mój wspólnik. On, który mnie {{pp|po|pychał}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-149" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/153"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/153|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/153{{!}}{{#if:VII-149|VII-149|Ξ}}]]|VII-149}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|po|pychał}} do wszystkiego złego. On, który usiłował mnie zabić przed dwudziestu dwoma laty, on, dziś mnie zabija! Ha! nikczemniku. Podły Loc-Earnie!<br> {{tab}}— Chciałeś powiedzieć: baronie Croix-Dieu, przerwał Jobin.<br> {{tab}}— Nie! odrzekł Sariol. Loc-Earn i Croix-Dieu, są jedną i tąż samą osobą. To jeden człowiek. Jeden czart wcielony! Ha! on chciał się mnie pozbyć! więc dobrze. Jeżeli mi jednak tylko godzina do życia pozostaje, nie stracę jej daremnie! Zdemaskuję go, opowiem wszystko! Słuchajcie, piszcie oskarżenie. Galery, to zbyt łagodna kara dla tego szatana. Ja chce, ażeby zginął na szafocie, pod gilotyną. Oskarżam go, oskarżam, oskarżam!<br> {{tab}}I dyszący, zapieniony, ponieważ niesłychane boleści przerywały mu mowę, Sariol opowiedział wszystkie szczegóły ponurych a znanych nam już tragedyj.<br> {{tab}}Opowiedział, w jakim celu Croix-Dieu kazał mu zabić Oktawiusza Gavard w Joinville-le-Pont, a objęty szałem wściekłości, sam się oskarżył, wymieniając swe zbrodnicze usiłowania przeciw Dinie Bluet. Oskarżył wdowę Saint-Angot, oskarżył Maquart’a i Loupiat’a.<br> {{tab}}Skoro skończył, gdy z wykrzywionych ust jego wybiegło ostatnie złorzeczenie, ostatnie przekleństwo, ostatni okrzyk wściekłości i nienawiści, upadł na wznak, pożerany przez truciznę, chrapiąc, szamocąc się, odrażająco wstrętny w swem ostatniem konaniu!<br> {{tab}}Ostatnie konwulsyjne drgnienie wykrzywiło mu członki, niedokończone bluźnierstwo z ust jego wybiegło, wyprężył się i umarł.<br> {{tab}}— Wilki zażerają się pomiędzy sobą! wyszepnął {{pp|Jo|bin}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-150" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/154"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/154|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/154{{!}}{{#if:VII-150|VII-150|Ξ}}]]|VII-150}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|Jo|bin}}. Bóg czuwa, istnieje! Bóg jest sprawiedliwym! Ci, którzy zaprzeczają temu, są obłąkani, idjoci, lub łotry! A teraz, trzeba nam odnaleść tego olbrzyma zbrodni, o trzech twarzach! Trzeba nam odnaleść Croix-Dieu, Müllera i Loc Earn’a. Lecz kto wie? Być może sprawiedliwość Boża zachowuje go dla siebie? {{***}} {{tab}}Uciekłszy z salonu w pałacu de Grandlieu, w chwili, gdy wicehrabia dal rozkaz wprowadzenia Zimmermanna, Herminia po napisaniu ze łkaniem tego rozdzierającego listu, jaki tak straszny cios zadał szlachetnemu starcowi, pół obłąkana z trwogi i bolesnych wyrzutów sumienia, zarzuciła na głowę czarną koronkową woalkę, i wybiegła z pałacu, jak się ucieka z domu, objętego pożarem, mknąc przez ogród w stronę Pól Elizejskich?<br> {{tab}}Dokąd biegła ta nieszczęśliwa kobieta?<br> {{tab}}Upewniamy, że sama o tem nie wiedziała.<br> {{tab}}W chaosie pomięszanych myśli, nic jej się jasno nie przedstawiało. W głębi jej duszy i umysłu ciemność panowała głęboka.<br> {{tab}}To pewna, że umrzeć pragnęła; będąc wszelako chrześcianką, mimo popełnionego błędu, odpychała ze wstrętem ponurą myśl samobójstwa, tę drogę wzbronioną, a mimo to wiodącą do wiecznego spoczynku.<br> {{tab}}Szła szybko przed siebie, na los szczęścia, potrącając przechodniów, przemykając się między powozami, myśląc jedynie o jak najprędszej ucieczce z tego domu, gdzie tajemnicę jej hańby sprzedano mężowi.<br> {{tab}}Cały świat dla niej zmienił się w pustynię; jedno <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-151" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/155"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/155|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/155{{!}}{{#if:VII-151|VII-151|Ξ}}]]|VII-151}}'''<nowiki>]</nowiki></span>jej tylko schronienie pozostało, jedyny człowiek odepchnąć jej nie mógł, ani pogardzać nią nie miał prawa.<br> {{tab}}Był to ten, przez którego zgubioną została.<br> {{tab}}Owem, jedynem dla niej schronieniem, był dom tego człowieka.<br> {{tab}}Herminią o tem wszystkiem nie myślała wcale, zadrżała jednak, gdy idąc długo, bezwiednie, ujrzała przed sobą ulicę de Boulogne.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XII.|po=12px}} {{tab}}San-Rémo przekonany, że ów Zimmermann nie ukaże się już więcej, literalnie obezwładniony, wyszedł z ulicy de l’Echiquier, w chwili gdy zegary wydzwaniały dziewiątą.<br> {{tab}}Najzupełniejsza apatja nastąpiła po długich dniach trwogi i rozpaczy młodzieńca. Nie wiedział on teraz co zrobić, czego się chwycić? Nie pozostawało mu nic prócz hańby i zaciekłego gniewu. Można było sądzić z pozoru, jakoby opuścił Herminię, ponieważ było już teraz zapóźno na bytność w pałacu de Grandlieu.<br> {{tab}}Spotkać się z wicehrabią. Na co by się to przydało<br> {{tab}}Jeśli Zimmermann spełnił swą groźbę, pan de Grandlieu o wszystkiem już wiedział. Obecność kochanka żony, byłaby jedną obelgą więcej dla starca; owe bezczelne zuchwalstwo zwiększyłoby gniew jego. Lepiej było powstrzymać się od tego.<br> {{tab}}Z opuszczoną głową, słabszy od chorego po przebyciu ciężkiej słabości, chwiejący się, jak człowiek pijany, szedł bezmyślnie ku ulicy de Boulogne.<br> {{tab}}Szybko, bezwiednie, Herminią zmierzała ku temuż <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-152" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/156"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/156|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/156{{!}}{{#if:VII-152|VII-152|Ξ}}]]|VII-152}}'''<nowiki>]</nowiki></span>samemu miejscu.<br> {{tab}}I nagle oboje znaleźli się naprzeciw siebie, przed okratowaniem pałacyku.<br> {{tab}}Spotkali się wołając jednocześnie:<br> {{tab}}— Ty? wjąknął {{Korekta|San Rémo|San-Rémo}}. Ty tu?<br> {{tab}}— Ja! odrzekła pani de Grandlieu, zaledwie dosłyszanym głosem. Jestem zgubioną! Ty jeden zostałeś mi tylko na świecie, przychodzę zatem do ciebie. Ocal mnie! Nie wypędzaj!<br> {{tab}}— Ciebie wypędzić? drogie, ukochane dziecię, powtórzył młodzieniec, przywiedziony nagle do przytomności. tą straszną rzeczywistością. Rozporządzaj mem życiem. Czyż ono jednak starczy na wynagrodzenie cierpień, jakie przechodzisz z mojej przyczyny?<br> {{tab}}Poprowadziwszy wicehrabinę do pałacu, Andrzej usiłował ją orzeźwić, uspokoić, pocieszyć, poczem pytać o szczegóły ją zaczął.<br> {{tab}}Opowiadanie nieszczęśliwej było bardzo krótkiem.<br> {{tab}}Wiemy co mu opowiedziała.<br> {{tab}}— A teraz, skoro wiesz wszystko, dodała ze łkaniem, nie pozostawiaj mnie tu u siebie. Lękam się. On może przyjść mnie szukać. Zaprowadź mnie gdziekolwiek. Zaprowadź jak najdalej, i ukryj mnie, ukryj tak, ażeby mnie on nigdy nie odnalazł, i nigdy nie natrafił na moje ślady. Niech pozostanę zmarłą dla niego!<br> {{tab}}— Bądź spokojną, odrzekł z wzruszeniem San-Rémo. Nikt szukać cię nie przyjdzie w tem świętem schronieniu. jakie się otwiera dla ciebie. Pójdź ze mną Herminio Pójdź prędko.<br> {{tab}}— Gdzie mnie chcesz uprowadzić? pytała.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-153" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/157"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/157|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/157{{!}}{{#if:VII-153|VII-153|Ξ}}]]|VII-153}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Do mojej matki, do domu mej matki.<br> {{tab}}— Do twojej matki? Ty masz więc matkę? badała zdumiona.<br> {{tab}}— Tak, Bóg mi ją wrócił niespodziewanie. Pokochasz ją, jestem tego pewien, gdy poznasz jak ona jest dobrą, jak nawzajem kochać cię będzie.<br> {{tab}}— Ach!.. ukazać się przed nią, mnie, mnie tak występnej, szeptała biedna ze łkaniem. Czyś zastanowił się nad tem, Andrzeju? Nie! ja nie będę miała ku temu odwagi. To przechodzi me siły.<br> {{tab}}— Moja matka jest świętą istotą! odparł San-Rémo. Anielską litość i przebaczenie znajdziesz w jej duszy! Wie ona o wszystkiem. Wie o naszym błędzie, o naszem nieszczęściu, nic przed nią nie ukryłem. Zna ona już ciebie, i szczerze cię żałuje. Kocha cię, nie znając. Gdyby nie ciążąca nad nami fatalność, moja matka byłaby nas ocaliła. Ona mi dała milion, potrzebny na wykupienie listów. Nieszczęściem ów nikczemnik wcale się nie ukazał. Nie obawiaj się więc, moja ukochana, nie pozostaniesz samą na świecie. Znajdziesz dwa serca zupełnie sobie oddane. Moje serce i serce mej matki. Nie płacz więc. Pójdź ze mną! {{kropki-hr} {{tab}}Henryka d’Auberive oczekiwała na Andrzeja u siebie w pałacu, przy ulicy de l’Echiquier. Oczekiwała niespokojnie, gorączkowo, nie umiejąc sobie wytłumaczyć tak długiej nieobecności syna.<br> {{tab}}— Wszakże od dawna, myślała, wszystko skończonem już być powinno? Dla czego Andrzej nie spieszy z przyniesieniem dobrej wiadomości? Co znaczy to jego <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-154" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/158"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/158|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/158{{!}}{{#if:VII-154|VII-154|Ξ}}]]|VII-154}}'''<nowiki>]</nowiki></span>opóźnianie się? Miałażby nastąpić jakaś nieprzewidziana komplikacja wypadków? Zagrażalożby to nowem nieszczęściem!<br> {{tab}}Uklęknąwszy przed krucyfiksem, panna d’Auberive błagać Boga poczęła o miłosierdzie nad tyle drogim dla niej synem, a oraz i nad tem drugiem występnem dzieckiem. które upadło jak ona, i cierpi jak ona niegdyś cierpiała.<br> {{tab}}Nagle drzwi się otwarły. Henryka powstawszy, spojrzała.<br> {{tab}}Andrzej ukazał się w progu.<br> {{tab}}Nie był on sam.<br> {{tab}}Przysłonięta gęstą woalką kobieta, drżąca, nieśmiała, usiłowała ukryć się w cieniu.<br> {{tab}}Panna d’Auberive zrozumiała, a raczej wszystko odgadła. Nic więc powstrzymać nie zdołało surowej ręki przeznaczenia! Katastrofa nastąpiła.<br> {{tab}}— Andrzeju! zawołała z boleścią, Andrzeju, wszystko stracone, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Nie, odrzekł San-Rémo, nie, nie wszystko jeszcze stracone, matko, ponieważ ty nas nie opuścisz, i otworzysz ramiona dziecku, którego całą zbrodnią jest, że mnie kochało.<br> {{tab}}I ująwszy za rękę Herminię, poprowadził ją ku Henryce.<br> {{tab}}Panna d’Auberive uniosła zlekka koronkową zasłonę przysłaniającą twarz wicehrabiny. Wpatrywała się przez chwilę z wzrastającem wzruszeniem w bladą twarz młodej kobiety, na której głębokie cierpienie wyryło swe ślady, w jej piękne oczy, napełnione łzami, w te usta <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-155" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/159"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/159|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/159{{!}}{{#if:VII-155|VII-155|Ξ}}]]|VII-155}}'''<nowiki>]</nowiki></span>drżące pobladłe.<br> {{tab}}I nagle szybkim ruchem przysunąwszy ku sobie Herminię, ujęła ją w objęcia, przytuliła do swoich piersi i w milczeniu okrywała pocałunkami jej włosy, czoło, policzki.<br> {{tab}}Dwie te kobiety, zgubione jednakim prawie błędem życia, połączyły swe łzy i pieszczoty.<br> {{tab}}— A teraz posłuchaj mnie moja córko, rzekła Henryka, Bóg świadkiem, że kocham cię szczerze. W mojem sercu znajdziesz dla siebie skarby pobłażania, zresztą nie mam prawa być surową, czując się sama nie bez winy. Posłuchaj mnie więc, i chciej zrozumieć me dziecię. Inny to głos będzie przemawiał przez moje usta, głos tam z wysoka, głos, którego słuchać należy z uszanowaniem, i za którego rozkazem kornie iść trzeba. Herminio! dla ciebie nie u mnie tu miejsce!<br> {{tab}}— Moja matko! zawołał Andrzej.<br> {{tab}}— W całej tej sprawie, jest jeden tylko występny, jeden prawdziwie winny, odpowiedziała Henryka, zwracając się do niego; a tym winnym ty jesteś, moje dziecię. Nie przerywaj mi więc. Nie utrudniaj mi spełnienia świętego obowiązku, jaki nakazuje mi sumienie!<br> {{tab}}— Mów pani, wyjąknęła Herminia, i cokolwiekbądź powiedzieć byś mi miała, wysłucham cię, przysięgam, jak gdyby sam Bóg zwrócić się raczył ku najkorniejszej z grzesznic. Nie tu dla mnie miejsce, powiedziałaś pani. Ach! zrozumiałam to dobrze. Twój syn mógłby to potwierdzić. W około siebie jednak widzę tylko próżnię. Gdzież mam się udać, ażeby wlec dalej moje życie we łzach i żalu? Powiedz mi pani, bo niewiem, niewiem <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-156" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/160"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/160|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/160{{!}}{{#if:VII-156|VII-156|Ξ}}]]|VII-156}}'''<nowiki>]</nowiki></span>doprawdy gdzie dla mnie jest miejsce?<br> {{tab}}— W domu twojego męża, odpowiedziała Henryka.<br> {{tab}}Andrzej cofnął się ze zdumieniem. Herminia zadrżała.<br> {{tab}}— Tak, mówiła dalej panna d’Auberive, w domu tego zacnego człowieka, któremu zadałaś jedną z owych bolesnych ran, jakie nie zagajają się do śmierci. Przestrasza cię to, wiem dobrze, wzdrygasz się na coś podobnego. Wszak trudno! Nie łamie się bezkarnie praw Bożych! Kara następuje po spełnionem błędzie. Wielkie i ciężkie winy okupuje się wielkiemi ofiarami! Dusza upadła podnosi się i oczyszcza przez zadośćuczynienie. Moja pokuta trwa od dwudziestu dwóch lat, a nie czuję się jeszcze należycie oczyszczoną z popełnionej winy!<br> {{tab}}— Masz pani słuszność, wyszepnęła Herminia. Słuchając cię, rozjaśnia się mój umysł, widzę teraz o ile byłam nikczemną! Mów, rozkazuj, wskaż co mam uczynić?<br> {{tab}}— Upaść do stóp starca, tak ciężko obrażonego przez ciebie, odpowiedziała Henryka, wznieść ku niemu ręce z błaganiem. nakazać sercu milczenie, a wygnawszy zeń występna miłość, otworzyć je dla szczerego żalu. Zdeptać nakoniec swą własną pychę i zawołać klęcząc przed mężem: Zgrzeszyłam przeciwko niebu i tobie!.. przebacz mi, przebacz!<br> {{tab}}— Ach! zawołała Herminia, on nie przebaczy mi nigdy, przebaczyć niemoże!<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Ponieważ kłamałam, oszukałam go, zdradziłam! Zbrukałam honor tego szlachetnego, dobrego serca, który mnie kochał nad wszystko na świecie! Czuje więc, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-157" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/161"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/161|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/161{{!}}{{#if:VII-157|VII-157|Ξ}}]]|VII-157}}'''<nowiki>]</nowiki></span>jestem pewną, że przebaczenie z jego strony jest niemożebnem!<br> {{tab}}— Kto wie, szepnęła Henryka.<br> {{tab}}— Nie przygnębi mnie on wybuchem swojego gniewu, mówiła dalej wicehrabina, ale mnie obrzuci pogardą. W mojej pokorze i żalu, będzie widział jedno kłamstwo więcej: nową obłudę. Odepchnie mnie... wypędzi!<br> {{tab}}— Gdyby wypędził cię, biedne dziecię, odpowiedziała Henryka, natenczas zmieni się położenie rzeczy; wtedy ja tobie zaofiaruję schronienie, którego obecnie odmówić ci jestem zmuszoną! Mój dom stanie się wtedy twym domem. Będziemy żyć razem w zupełnej samotności, ponieważ twoja obecność wypędzić odemnie musi mojego syna, pojmujesz to dobrze. Przestępując próg mieszkania, zajętego przez swoją matkę i ciebie, Andrzej naigrawałby Bogu, i mnie zarazem obrażał.<br> {{tab}}Gorączkowy rumieniec zranionej osobistej godności, zapłonął na twarzy Herminii, wracając jej chwilowo cały blask młodocianej urody.<br> {{tab}}— Pani! zawołała ze wzruszeniem, przed chwilą nazwałaś mnie swą córką. A więc, okażę się godną tej nazwy! Rozkazujesz, będę ci posłuszną. Wskazałaś mi drogę, pójdę nią. Jestem gotową do wszelkich ofiar, gotową na najboleśniejsze upokorzenia. Nie żądaj jednak, by moje serce wyrzekło się miłości dla Andrzeja, bo tego uczynić nie byłabym w stanie! A teraz uściśnij mnie, moja matko, i módl się za mnie! Wracam do pana de Grandlieu.<br> {{tab}}— Czy sądzisz biedne me dziecię, że pozwoliłabym ci tam pójść samej? zapytała żywo Henryka.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-158" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/162"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/162|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/162{{!}}{{#if:VII-158|VII-158|Ξ}}]]|VII-158}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Któż więc, kto mógłby mi tam towarzyszyć? wyjąknęła Herminia.<br> {{tab}}— Ja!.. moja córko!.. ja idę z tobą, odpowiedziała panna d’Auberive.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIII.|po=12px}} {{tab}}Gdy Henryka z Herminią przybyły do pałacu de Grandlieu, brama wychodząca na ulicę świętego Honorjusza była szeroko otwartą, a odźwierny po raz pierwszy w życiu był nieobecnym w swej loży, gdzie lat tyle przesiadywał.<br> {{tab}}Obie kobiety minąwszy długi dziedziniec, weszły na schody peronu a stamtąd do przysionka, gdzie czterej lokaje rozmawiali półgłosem z rodzajem widocznego przerażenia.<br> {{tab}}Wicebrabina, jak wpół umarła, podtrzymywana jedynie gorączkowo-nerwowem rozdrażnieniem, jakie paliło krew w jej żyłach, otworzyła drzwi i weszła do gabinetu pracy, przyległego do apartamentu pana de Grandlieu.<br> {{tab}}Henryka d’Auberive szła za nią, podziwiając w milczeniu odwagę tego wątłego dziecka, idącego tak śmiało naprzeciw mającego wygłosić jej wyrok sędziego.<br> {{tab}}Herminią otworzyła ukryte w fałdach jedwabnego obicia drzwi, prowadzące do sypialni pana de Grandlieu, i zadrżawszy od stóp do głowy, nagle się zatrzymała.<br> {{tab}}Przerażająco ponury widok oczom jej się przedstawił.<br> {{tab}}Jedyna, paląca się lampa, słabo oświetlała pokój obszernych rozmiarów, zdobny rzeźbami z czarnego dębu umeblowany hebanowemi sprzętami.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-159" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/163"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/163|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/163{{!}}{{#if:VII-159|VII-159|Ξ}}]]|VII-159}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Starzec spoczywał na łóżku nieruchomy, blady jak trup, z czołem obwiązanem bandażem krwią poplamionym.<br> {{tab}}Dwaj mężczyźni stali tuż przy nim, jeden u stop łoża, drugi przy poduszce. Pierwszy był doktorem a drugi księdzem. Pani de Grandlieu zrozumiała, że jej wina stała się zbrodnią, i że jej mąż umierał przez nią zabity.<br> {{tab}}Nieszczęśliwa wydała krzyk głośny, wbiegłszy szybko, rzuciła się na kolana w pobliżu łóżka, przytłoczona rozpaczą i wyrzutami sumienia, a ukrywszy twarz w dłoniach, gorzko płakała. Nagle uczuła jak gdyby słabe dotknięcie ręki na swojej głowie. Usłyszała szept cichy zwrócony do obecnych mężczyzn:<br> {{tab}}— Pozostawcie mnie samego z panią de Grandlieu, proszę was, panowie. Wrócicie za kilka minut, będzie czas jeszcze.<br> {{tab}}Kapłan wraz z lekarzem wyszli, spojrzawszy z współczuciem na rozpaczającą.<br> {{tab}}Wicehrabina płakała, załamując ręce. Chciała przemówić, wyznać swą winę, błagać przebaczenia. Niemogła!.. Usta jej poruszały się, wydając jakieś niewyraźne dźwięki.<br> {{tab}}Starzec zaczął mówić, zwolna, z ciekawością:<br> {{tab}}— Herminio, moje dziecię, szeptał zamierającym głosem, powróciłaś. Bóg cię tu przyprowadził, oczekiwałem na ciebie. Jakieś wewnętrzne przeczucie mówiło mi że wrócisz. Wiedziałem, że niepozwoliłabyś mi umrzeć, bez udzielenia ostatniej pociechy zobaczenia ciebie.<br> {{tab}}Pani de Grandlieu podniosła głowTę zdumiona.<br> {{tab}}— Czy to ty do mnie mówisz? wyjąknęła. Ciebie ja <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-160" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/164"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/164|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/164{{!}}{{#if:VII-160|VII-160|Ξ}}]]|VII-160}}'''<nowiki>]</nowiki></span>to słyszę? ciebie, którego tak nikczemnie zdradziłam, obraziłam tak śmiertelnie?<br> {{tab}}— Biedny, upadły aniele z mej winy, wołał wicehrabia, nie mów o zdradzie, nie mów o urazie. Przebaczam ci z głębi serca. Z głębi serca cię rozgrzeszam. Jesteś winną, bezwątpienia, wszak przedewszystkiem ja zawiniłem, ja, który nie zważając na świętość uczynionej przysięgi, przykułem cię do mej starości!.. Górko Klotyldy de Randal, jam to zgotował ci los tak smutny! Gdybym był oddał twa rękę innej młodej dłoni, jak to było mym obowiązkiem, żadna plama nie kaziłaby dziś czystej twej duszy! Pozostałabyś anielskiem dzieckiem, jak niegdyś. W tej uroczystej godzinie, gdzie Bóg mnie wzywa do siebie, poglądam wstecz, z jasnowidzeniem mającego umrzeć za chwilę. Pojmuję, ach!.. i rozumiem całą doniosłość zbrodni, jaką popełniłem, i z kolei mówię do ciebie: Przebacz mi, Herminio!<br> {{tab}}Łkania dławiły prawie panią de Grandlieu. Za całą odpowiedź chwyciła zlodowaciałe ręce swojego męża, a okrywając je pocałunkami, zraszała łzami.<br> {{tab}}Nastąpiło długie milczenie, przerywane konwulsyjnemi jękami żałującej grzesznicy.<br> {{tab}}Glos Armanda ozwał się na nowo, lecz o wiele więcej osłabiony.<br> {{tab}}— Powstań, moja córko, mówił pan Grandlieu, wstań, i przybliż swe czoło do ust moich, ponieważ ja nie mogę się pochylić ku niemu. Herminio, nadchodzi stanowcza chwila. Zimno mnie na wskroś obejmuje, myśl tylko jedna jest żyjącą. Nie wyrzucaj sobie nigdy mej śmierci. Dosięgnąłem. przeszedłem nawet zakres, jaki dobroć <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-161" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/165"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/165|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/165{{!}}{{#if:VII-161|VII-161|Ξ}}]]|VII-161}}'''<nowiki>]</nowiki></span>Boża oznacza dla egzystencji człowieka. Wyznałem przed kapłanem moje błędy. Jego rozgrzeszenie otworzy mi bramy piękniejszego świata, tam, w górze, gdzie mnie oczekuje twoja matka. Odchodzę smutny, opuszczając ciebie, lecz zadowolony, że ci powrócę wolność. Zachowaj w głębi duszy wspomnienie dla starca, który cię bardzo ukochał. Bądź szczęśliwą... bądź szczęśliwą... i nie płacz! Dla czego płakać? Ja nie umrę, moje kochane dziecię, ale podążę ku odrodzeniu!<br> {{tab}}Były to ostatnie słowa wicehrabiego Armanda de Grandlieu. Jego ręce błąkać się zaczęły po kołdrze ze zwykłym ruchem konających. Zdawały się jak gdyby szukać czegoś, i po kilku sekundach odnalazły to, czego szukały. Był to skromny krucyfiks z czarnego drzewa, ze srebrnym Chrystusem.<br> {{tab}}Starzec miał jeszcze siłę unieść ów krzyżyk i przyłożyć go do ust z uniesieniem gorącej, niewysłowionej wiary, poczem wydał długie westchnienie, a jego nieruchome oblicze zajaśniało niebiańską radością.<br> {{tab}}Wzniosła dusza tego sprawiedliwego ubiegła w przestworza. {{kropki-hr}} {{tab}}Ksiądz wszedł wraz z doktorem.<br> {{tab}}Herminia bez zmysłów padła u stóp łóżka.<br> {{tab}}Henryka d’Auberive podbiegłszy, ujęła ją w ramiona. {{***2}} {{tab}}Baron de Croix-Dieu, wskoczywszy do fiakra przejeżdżającego przed domem, rzekł wtedy do woźnicy:<br> {{tab}}— Dwadzieścia franków jeżeli za dziesięć minut do <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-162" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/166"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/166|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/166{{!}}{{#if:VII-162|VII-162|Ξ}}]]|VII-162}}'''<nowiki>]</nowiki></span>wieziesz mnie na stację drogi żelaznej.<br> {{tab}}Powożący zarobił dwadzieścia franków.<br> {{tab}}Filip, wsunąwszy mu w rękę sztukę złota, zniknął w tłumie podróżnych, zapełniających salę.<br> {{tab}}Nie miał wcale zamiaru wyjeżdżać. Obciął tylko zatracić swe ślady dla Gavarda i San-Rémo, którzy w razie śledzenia go pragnął, aby uwierzyli że wyjechał.<br> {{tab}}Andrzej i Oktawiusz wiedzieli dobrze, co sądzić w tym względzie. Postawili więc pomimo wszelkich przeszkód, albo doprowadzić do skutku pojedynek, lub w przeciwnym razie udać się do sądu z oskarżeniem.<br> {{tab}}Croix-Dieu zaś niechcąc za nic w świecie bić się z swym synem, musiał unikać spotkania z nim teraz. Z drugiej zaś strony, możliwość wdania się sądu w tę sprawę, przedstawiała dlań ważne niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}Co więcej, małżeństwo z panią Blanką Gavard stawało się teraz niemożebnem.<br> {{tab}}— Mniejsza z tem, mówił sobie Croix-Dieu, jestem dość bogatym, zniknąć mogę! Będę żył jak wielki pan na obczyźnie; przyślę z Berlina lub Londynu, z któremu z adwokatów upoważnienie do sprzedania mych koni, powozów, mebli, i różnych przedmiotów sztuki, zdobiących moje mieszkanie. Przed upływem miesiąca opuszczę Paryż.<br> {{tab}}Dla czego ta zwłoka? zapytają czytelnicy.<br> {{tab}}Dla najprostszej w świecie przyczyny.<br> {{tab}}Telegram biegnie prędzej niźli parowa maszyna. Rysopis barona, wysłany za pomocą telegraficznego aparatu, mógłby sprowadzić zaaresztowanie go przy granicy. Potrzeba więc było, zmieniwszy zupełnie {{pp|powierzcho|wność}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-163" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/167"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/167|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/167{{!}}{{#if:VII-163|VII-163|Ξ}}]]|VII-163}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|powierzcho|wność}}, ukrywać się przez jaki miesiąc, a potem spokojnie ze sfałszowanym paszportem, napisanym według wszelkich reguł, wsiąść do pociągu trzeciej klasy, któryby go przewiózł na jaką gościnną ziemię.<br> {{tab}}Ów nędznik musiał myśleć teraz nie tylko o własnem ocaleniu, ale i o bezpieczeństwie dla swoich milionów, a ta myśl zwiększała wrodzoną jego przezorność.<br> {{tab}}Skutkiem tego wynajął oddawna w oddalonym okręgu Paryża, przy ulicy Bichat z drugiej strony kanału, pokój na facjacie, jaki umeblował kilkoma nader skromnemi sprzętami, i gdzie przepędzał noc, niekiedy, ażeby przyzwyczaić odźwiernego do dźwięku swojego głosu, nie ukazując mu rysów twarzy, ponieważ powracał późno, a wychodził bardzo rano.<br> {{tab}}Ten pokój służył mu teraz za schronienie.<br> {{tab}}Wyszedłszy ze stacji drogi żelaznej głównemi drzwiami, udał się do fryzjera, kazał ogolić wąsy, faworyty i obciąć sobie krótko włosy; u drugiego fryzjera kupił sobie blond perukę fryzowaną, nabył miękki z szerokiemi skrzydłami kapelusz, a swój pozostawił pod pozorem odprasowania, założył niebieskie okulary, obwiązał szyję białą fularową chustką, i zmieniony do niepoznania, wsiadł do fiakra, rozkazując się zawieść na Montrouge.<br> {{tab}}Nic nie pociągało go teraz w stronę miasta, niechcąc wszelako ukazywać się przy ulicy Bichat inaczej, jak wieczorem o bardzo późnej godzinie, miał dosyć czasu do zużycia go w oddaleniu od centrum Paryża.<br> {{tab}}Nasunąwszy na oczy kapelusz, z przewieszona na rzemieniu przez plecy torbą skórzaną, co mu nadawało pozór podróżnego, wszedł do małej traktjerni, w {{pp|po|bliżu}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-164" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/168"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/168|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/168{{!}}{{#if:VII-164|VII-164|Ξ}}]]|VII-164}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|po|bliżu}} stacji de Sceaux, a umieściwszy się w oddzielnym gabinecie, rozkazał podać sobie obiad i śniadanie.<br> {{tab}}Zapłaciwszy rachunek, wsiadł do fiakra około czwartej wieczorem, każąc się obwozić po czterech stronach Paryża, kupił dziennik wieczorny i przed północą, wrócił na ulice Bichat, wysiadłszy na kilka kroków od domu, w którym się znajdowało jego mieszkanie.<br> {{tab}}Croix Dieu. wysiadając z fiakra, dostrzegł jakiegoś mężczyznę ukrytego w cieniu, którego rysów twarzy rozpoznać nie mógł w mroku źle oświetlonej ulicy.<br> {{tab}}Człowiek ten zaczął dzwonić do bramy domu, ku której szedł Filip. Drzwi bramy otwarto. Mężczyzna ów wszedł. Croix-Dieu zawahał się, lecz jednocześnie wzruszył ramionami, szepcząc:<br> {{tab}}— O cóż u djabła mam się niepokoić? Nikt nie wie że ja tu mieszkam. Trzeba być warjatem, aby obawiać się czegoś!<br> {{tab}}I zadzwoniwszy z kolei, wbiegł w ciasny korytarz, prowadzący na schody.<br> {{tab}}W tym korytarzu ciemno było zupełnie.<br> {{tab}}— Kio wszedł? zapytał odźwierny z głębi mroku, panującego w jego stancyjce.<br> {{tab}}— To ja. Krysztof Bréchu, tutejszy lokator, panie de Pithiviers, odpowiedział Filip. Przyjechałem, i pozostanę tu przez dni kilka.<br> {{tab}}— Wybacz, ze zatrzymuję cię, panie, mówił dalej odźwierny, lecz chciałem cię powiadomić, że mamy teraz w naszym domu pokoje umeblowane, wymagające ścisłego nadzoru.<br> {{tab}}— Pokoje umeblowane? powtórzył baron.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-165" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/169"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/169|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/169{{!}}{{#if:VII-165|VII-165|Ξ}}]]|VII-165}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Tak, dwa ma małe pokoiki, tam na górze, obok pańskiego pokoju. Ponieważ ciągle prawie stały opróżnione, właściciel nie znoszący rzeczy bezprocentowych, kazał je umeblować w nadziei prędszego wynajęcia. Mamy już lokatora od pięciu dni, a jutro drugi przybędzie.<br> {{tab}}— Tem lepiej dla was. Dobranoc!<br> {{tab}}— Dobranoc, parne Béchu, ciągnął odźwierny. Twój sąsiad nie będzie ci w spoczynku przeszkadzał. Jest to młody człowiek, bardzo spokojny. Powraca tylko na noc. Musiałeś go pan widzieć przy bramie przed chwilą?<br> {{tab}}Wspomniony wyż młodzieniec zatrzymał się na wysokości pierwszego piętra, aby wysłuchać rozmowy, prowadzonej między nowoprzybyłym i odźwiernym.<br> {{tab}}Posłyszawszy mówiącego Filipa, drgnął nagle.<br> {{tab}}— To głos barona Croix-Dieu, wyszepnął. Wszak niepodobna ażeby to on był? Jest wiele głosów zbliżonych dźwiękiem do siebie. Bądź co bądź, radbym zobaczyć oblicze tego pana Brechu.<br> {{tab}}Życzenie lokatora z umeblowanego pokoju bezzwłocznie się spełniło.<br> {{tab}}Croix-Dieu, przypomniawszy sobie o złym rozkładzie schodów, jakie miał przebyć, potarł o mur zapałkę, by zyskać potrzebne światło. Niebieskawy płomień fosforu oświetlił jego postać na sekundę.<br> {{tab}}Ta krótka chwila wystarczyła mężczyźnie, pochylonemu nad poręczą, do rozeznania rysów barona.<br> {{tab}}— Ogolił wąsy i faworyty, wyszepnął, ale pomimo okularów przysłaniających mu oczy, poznaję go dobrze. To on! Skąd i dla czego to jego przebranie? Co on <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-166" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/170"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/170|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/170{{!}}{{#if:VII-166|VII-166|Ξ}}]]|VII-166}}'''<nowiki>]</nowiki></span>tu robi pod tem fałszywem nazwiskiem? To dziwna!<br> {{tab}}Croix-Dieu szedł wciąż na górę.<br> {{tab}}Ów młody mężczyzna niechcąc się z nim spotkać, a obawiając się, by jego podpatrywanie odkrytem nie zostało, pobiegł szybko i zatrzymał się nawprost swojego mieszkania, do którego wszedłszy, zamknął drzwi na klucz za sobą.<br> {{tab}}Ów pokój, a raczej gabinet, tak bowiem szczupłe były jego rozmiary, tworzył część mieszkania z trzech pokoików się składającego. Dwoje drzwi doń prowadziło. Drzwi z lewej przytykały do opróżnionego lokalu, z prawej do pokoju barona, wynajętego przezeń pod nazwiskiem Krysztofa Bréchu.<br> {{tab}}Sprzęty w mieszkaniu nieznajomego były nader skromnemi. Składały się one z prostego drewnianego łóżka, stolika, orzechowej komody i czterech krzeseł. Nie było tu pieca ani kominka. Podczas zimy wstawiano mały piecyk blaszany. Okrągła dziura, przebita na wysokości dwóch metrów w ścianie drewnianej, z prawej strony, zastawiona kawałkiem deseczki drewnianej, oznaczała miejsce, którędy była poprowadzoną rura z tego pieca.<br> {{tab}}Filip, przybywszy na kurytarz drugiego piętra, zapalił nowa zapałkę, otworzył drzwi swego mieszkania, wszedł, a zamknąwszy je na klucz, popchnął wewnętrzną zasuwkę, poczem rozpaliwszy dwie świece, zdjął z siebie torbę podróżną, rzucił ją na łóżko, i padł na wielki stary fotel, jak człowiek ciężko zgnębiony.<br> {{tab}}Napróżno sobie powtarzał: „Niemam się czego obawiać“. Dziwna, nieznana trwoga ogarniała go pomimowolnie. Daremnie mówił sobie „Osiągnąłem cel {{pp|za|mierzony}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-167" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/171"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/171|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/171{{!}}{{#if:VII-167|VII-167|Ξ}}]]|VII-167}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|za|mierzony}}. Jestem bogatym“. Miliony, nagromadzone w torbie skórzanej, napawały go przerażeniem.<br> {{tab}}— Otóż następstwa znużenia, wyszepnął do siebie. Najsilniejszy człowiek, przy wyczerpaniu sił, dzieckiem się staje. Na szczęście, bym powrócił do zwykłego stanu zdrowia, potrzeba mi jednej nocy snu spokojnego. Co mi jest jednak? Skąd ten niepokój i trwoga? zapytywał siebie.<br> {{tab}}I dla rozproszenia czarnych myśli, wyjął z kieszeni wieczorowy dziennik, szukając w dziale codziennych ogłoszeń, wiadomości o popełnionej zbrodni przy ulicy Le Sueur.<br> {{tab}}Znalazłszy to i bardzo obszernie opisane, pożerał wzrokiem, czytając.<br> {{tab}}Przy ukończeniu powyższego artykułu, zbladł nagle. Dziennik z rąk mu wypadł na ziemię.<br> {{tab}}Artykuł kończył się temi słowy:<br> {{tab}}„Powiadomiono nas, że hrabina de Tréjan, przywrócona do życia prawie cudownym sposobem, w chwili zgonu, wymieniła mordercę. Znamy to nazwisko, wymówione drżącemi usty nieszczęśliwej kobiety, ze względu jednak, by nie przeszkadzać poszukiwaniom policji, zamilczeć o tem musimy. Wolno nam jednak nadmienić, że skoro agenci przybyli do mieszkania zabójcy, aby go przyaresztować, nie znaleźli go, ratował się ucieczką. Odkryto jednak już jego ślady, i potworna ta zbrodnia nie ujdzie bezkarnie“.<br> {{tab}}— Nie zabiłem jej więc? wyjąknął Filip przestraszony i drżący. Przemówiła! Trzeba zatem uciekać. Uciekać jak najprędzej. Ale gdzie, i jak uciec? Policja <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-168" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/172"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/172|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/172{{!}}{{#if:VII-168|VII-168|Ξ}}]]|VII-168}}'''<nowiki>]</nowiki></span>czuwa i śledzi. Czuwać będzie noc i dzień. Mój rysopis rozesłano wszędzie. Zresztą wystarcza być nieznanym, ażeby ściągnąć podejrzenie. Niepodobna wyruszyć mi się teraz z Paryża. Gdybym to uczynił, ręka pierwszego lepszego policyjnego agenta pochwyciłaby mnie za kołnierz! Tonę, przybiwszy do portu. Moje nienasycone pragnienie miljonów w przepaść mnie wtrąciło. Jestem zgubiony!<br> {{tab}}Głowa nędznika ku piersiom się pochyliła; krople zimnego potu spływały mu po czole i skroniach. Nigdy kompletniejsze obezwładnienie nie ogarnęło człowieka.<br> {{tab}}Reakcja jednak wkrótce nastąpiła. Poczucie niebezpieczeństwa zbudziło w nim energję.<br> {{tab}}— Zgubionym? powtórzył, dla czego? Owo cudowne wskrzeszenie Fanny Lambert, to wyjawienie prawdy „in extremis“, są to kłamstwa dziennikarzów, dla utworzenia sensacyjnego artykułu. Zresztą, gdyby to i prawdą było, co mi to szkodzi? Na co im się przyda wiadomość, że Croix-Dieu był występnym, skoro Croix-Dieu zniknął i nie istnieje? Nie pochwycono Fryderyka Müller. i mnie nie {{Korekta|pochycą|pochwycą}}? Komuby przyszło na myśl szukać mnie tu, w tym kącie?<br> {{tab}}Na wpół uspokojony tem rezonowaniem, Filip udał się na spoczynek, wsunąwszy swą torbę pod materace, na stoliku zaś przysuniętym do łóżka, położył nabity rewolwer.<br> {{tab}}Zgasiwszy świecę, zasnąć usiłował, sen jednak nie przychodził, aż w chwili, gdy brzask dzienny ukazywać się zaczął.<br> {{tab}}Jego sąsiad lokator nie spał zarówno.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-169" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/173"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/173|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/173{{!}}{{#if:VII-169|VII-169|Ξ}}]]|VII-169}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Przewracał się na łóżku bezustannie powtarzając:<br> {{tab}}— Dla czego ten Croix-Dieu tu się ukrywa?<br> {{tab}}Owym sąsiadem barona był Jerzy Tréjan.<br> {{tab}}Niech nas to nie dziwi, że hrabia Jerzy znajdował się w tak nędznem mieszkaniu. Nic bardziej prostego nad jego tu obecność. Wyjaśnimy w kilku słowach to, co mogłoby się zdawać nieprawdopodobnem dla czytelników.<br> {{tab}}Jerzy, jak wiemy, wyszedłszy z pałacu przy ulicy Le Sueur, nie posiadał nic więcej nad kilka luidorów, które się szybko rozpłynęły, jak się topi złoto w Paryżu. Żyć było trzeba, żyć z własnej pracy, a Tréjan nie posiadał ani stosownego ku temu mieszkania, ani artystycznych materjałów, jakie kosztując bardzo drogo, nie przynoszą często tego, co za nie zapłacić potrzeba. Wyczekiwać niepodobna było. Należało natychmiast zarabiać pieniądze, i starać się o zapewnienie sobie lepszej przyszłości.<br> {{tab}}Nazajutrz po swoim pojedynku z księciem Aleosco, Jerzy otrzymał dwa zamówienia. Jeden ze słynnych dekoratorów, ofiarował mu znaczną sumę za wymalowanie modeli do robót snycerskich, mających być wykonanemi do jednej ze sztuk historycznych, mającej się ukazać na bulwarowym teatrze.<br> {{tab}}Dyrektor tegoż teatru prosił Jerzego o wyrysowanie stu pięćdziesięciu kostjumów, potrzebnych do tej samej sztuki.<br> {{tab}}Ta podwójna robota mogła przynieść artyście do trzech tysięcy franków.<br> {{tab}}Jerzy chętnie ją przyjął.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-170" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/174"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/174|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/174{{!}}{{#if:VII-170|VII-170|Ξ}}]]|VII-170}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Pracownia dekoratorska znajdowała się o kilka kroków od ulicy Bichat.<br> {{tab}}Tréjan przechodząc tą ulicą, spostrzegł kartę oznajmującą o pokojach umeblowanych do wynajęcia. Cena tego lokalu była nader umiarkowaną. Oszczędność czasu i pieniędzy! Tréjan opuściwszy więc zakątek w hotelu Saint-Pbar, wprowadził się tu z postanowieniem zamieszkania przez parę tygodni. Mieszkał tu od pięciu dni.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|XIV.|po=12px}} {{tab}}Uderzyła siódma nad ranem.<br> {{tab}}Jerzy, ukończywszy swą toaletę, zakładał w ramy przy otwartem oknie, arkusz zmoczonego papieru dla obeschnięcia, gdy lekko zapukał ktoś do drzwi.<br> {{tab}}Artysta pospieszywszy otworzyć, ujrzał ze zdumieniem czterech stojących w korytarzu nieznanych sobie mężczyzn, z których jeden miał pod zwierzchniem okryciem przewiązaną szarfę trójkolorową.<br> {{tab}}Ta szarfa, oznajmiała komisarza policji, w chwili spełniania służbowych obowiązków.<br> {{tab}}Komisarz wszedł wraz z jednym ze swych towarzyszów. Inni zostali w korytarzu.<br> {{tab}}— Panie, rzekł Jerzy, kłaniając się, sądzę, iż pan zapewne się omyliłeś.<br> {{tab}}— Jestżeś pan hrabią de Tréjan? pytał komisarz.<br> {{tab}}— Tak, panie.<br> {{tab}}— A więc, rzekł występując Jobin, w imieniu; prawa aresztuję pana!<br> {{tab}}Artysta zadrżał i pobladł, najmniejsza jednak obawa <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-171" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/175"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/175|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/175{{!}}{{#if:VII-171|VII-171|Ξ}}]]|VII-171}}'''<nowiki>]</nowiki></span>nie ukazała się na jego obliczu, i odrzekł z zupełnym spokojem:<br> {{tab}}— Pan mnie aresztujesz? Pozwól więc zapytać, skutkiem czego nastąpiło to przyaresztowanie?<br> {{tab}}{{Korekta|Pańskie|— Pańskie}} sumienie winno pana o tem powiadomić, odparł komisarz policji.<br> {{tab}}— Moje sumienie jest czystem, rzekł Tréjan, o niczem mnie ono nie powiadamia. Żądam odpowiedzi.<br> {{tab}}— Jesteś pan obwinionym, rzekł Jobin, o spełnienie onegdajszej nocy podwójnego morderstwa, na osobach księcia Aleosco i hrabiny de Tréjan, twej żony.<br> {{tab}}Osłupienie i przestrach, wraz z piorunującem wzruszeniem, wstrząsnęły całą postacią Jerzego.<br> {{tab}}— Zamordowani! wyjąknął, padając bezsilnie na krzesło. Zamordowani! och! nieszczęśliwa.<br> {{tab}}I głośno łkać zaczął.<br> {{tab}}Jobin zbliżył się do Tréjan’a.<br> {{tab}}— Panie! rzekł cicho, uspokój się, proszę. Wypełniam nader ciężki i przykry obowiązek, zmuszony nakazem sądowym, wydanym przeciwko panu, przystępuję do zaaresztowania. Mogę jednak pana upewnić, że posiadam wszelkie dowody, świadczące o twej niewinności w tej sprawie. Wiem dobrze kto jest mordercą twej żony.<br> {{tab}}Jerzy podniósł głowę.<br> {{tab}}— Sądzisz pan, odrzekł, iż mnie zatrważa to bezrozumne oskarżenie? Bynajmniej. W żadnym razie dosięgnąć mnie ono nie może, w proch rozproszy się ta potwarz przed oczywistością! Spędziłem dzień cały, noc i wieczór onegdajszy w Saint-Germain, gdziem {{pp|zdejmo|wał}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-172" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/176"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/176|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/176{{!}}{{#if:VII-172|VII-172|Ξ}}]]|VII-172}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|zdejmo|wał}} szkice z zamku i lasu. Dwie wiarogodne osoby, z których jedna jest głośną i sławną, towarzyszyły mi tam, nie odstępując na chwilę. Nocowaliśmy w jednym i tym samym pokoju, i razem powróciliśmy wczoraj rano do Paryża. Nie, panie, to oskarżenie wymierzone przeciw mnie, wcale mnie nie niepokoi, ani wzrusza, ni trwoży. Myślę jedynie o popełnionej zbrodni; o księciu, który był moim przeciwnikiem; o tej nieszczęśliwej kobiecie; którą tyle kochałem. Ach! Fanny, Fanny, jakaż straszna kara! Po chwili milczenia, Jerzy zwracając się do Jobin’a, mówił dalej: Pan znasz zabójcę, jak mi to powiedziałeś. Na imię nieba! wymień mi jego nazwisko!<br> {{tab}}Jobin pochylił się, szepcząc do ucha artyście:<br> {{tab}}— Mordercą jest baron de Croix-Dieu!<br> {{tab}}Tréjan spojrzał na agenta z takiem osłupieniem, że Jobin cofnął się, sądząc, iż artysta zwarjował.<br> {{tab}}— Baron! baron de Croix-Dieu! powtarzał Jerzy. Ach! jakże tu widnieje ręka Opatrzności! jak jasno się ukazuje Boża sprawiedliwość! Zaczekajcie, zaczekajcie, panowie.<br> {{tab}}I, wskoczywszy na stolik stojący pod otworem, przebitym w ścianie dla piecowego kanału, uniósł końcem noża deseczkę, nakrywającą ów otwór, i spojrzał przezeń do wnętrza sąsiedniego pokoju.<br> {{tab}}— Wejdź pan, i patrz! rzekł do Jobin’a. Wejdź, i spójrz dobrze!<br> {{tab}}Łóżko stało na wprost tej w ścianie przebitej, okrągłej dziury.<br> {{tab}}Filip, zbudziwszy się nagle, ujrzał w otworze twarz <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-173" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/177"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/177|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/177{{!}}{{#if:VII-173|VII-173|Ξ}}]]|VII-173}}'''<nowiki>]</nowiki></span>bladą, której czarne, iskrzące oczy, przypatrywały mu się z tryumfującą ciekawością.<br> {{tab}}W oka mgnieniu poznał to oblicze. Przypomniał sobie, w jak strasznej widział je kiedyś okoliczności.<br> {{tab}}Była to twarz agenta, przybyłego dla przyaresztowania kasjera Fryderyka Müller, przed siedmioma laty, który, aby się wemknąć do małego domku, położonego przy ulicy de Neuilly, tak zręcznie naówczas naśladował głos i postać Stani: Picolet’a, jednego z pracowników agencji Roch i Fumel.<br> {{tab}}Croix-Dieu, przerażony na razie ukazaniem się tego zjawiska, posłyszał jak gdyby dźwięk żałobnego dzwonu, tętniący mu nad uszami.<br> {{tab}}— Ach! jestem zgubiony! pomyślał.<br> {{tab}}I przez kilka sekund, ów olbrzym zbrodni {{Korekta|lażał|leżał}} na łóżku nieruchomie, jak gdyby przykuty doń jakąś niewidzialną siłą, co wnosić pozwalało, iż da się on ująć bez stawiania oporu.<br> {{tab}}— Hrabio Loc-Earn. Fryderyku Müller, baronie de Croix-Dieu, aresztuję ciebie! mówił głos z głębi otworu. Uprzedzam jednak, abyś nie starał się wskrzeszać tragikomedji z przed siedmiu laty, znajdujemy się tu bowiem w przeważającej sile. Zostałeś osaczonym, nie będziesz się nam mógł wymknąć teraz. Nie chciej więc nadaremnie wynajdywać ku temu sposobów, i poddaj się dobrowolnie. Jeżeli aprobujesz mą radę, otwórz drzwi, bo inaczej je wyważymy!<br> {{tab}}Te słowa wywołały w zbrodniarzu gwałtowną reakcję.<br> {{tab}}Wygłoszone przez Jobin’a nazwisko Loc-Earn, stawiło mu całą przeszłość przed oczyma. Ujrzał drogę <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-174" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/178"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/178|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/178{{!}}{{#if:VII-174|VII-174|Ξ}}]]|VII-174}}'''<nowiki>]</nowiki></span>swego życia zasianą niezliczonemu zbrodniami, a jedyny cel, ku któremu dążył, i w który wierzył przed chwilą, rozpadł w ruinę!<br> {{tab}}Miljony, zebrane w błocie i krwi, zmieniły się nagle w opadające liście jesienne.<br> {{tab}}Jedyną dlań odtąd przyszłością, głębia ciemnego więzienia, zebranie sędziów, a następnie w pewien szary poranek, szafot na placu de la Roquette z zawieszoną nad nim gilotyną, kat Paryża ze swymi pomocnikami, błysk noża, głowa staczająca się w kosz, wśród tłumu zebranych, dla przypatrzenia się zakończeniu owej ponurej tragedji.<br> {{tab}}Było to przeznaczenie fatalne, wszak nieuchronne. I to miało nastąpić obok zebranych miljonów. Na tę myśl wściekłość ogarniała zbrodniarza. Wszystka krew na mózg mu uderzyła, zaślepiając go prawie. Stał się sino-czerwonym.<br> {{tab}}— Ha! jestem zwyciężony, wyszepnął. Lecz nie pochwycą mnie żywym! Nie! nigdy! Ilu ich tu jest, wszystkich jednego po drugim zabiję, a potem sam pozbawię się życia.<br> {{tab}}— Nu, jakże, rozmyśliłeś się? pytał Jobin. Poddajesz się nam?<br> {{tab}}W miejsce odpowiedzi, Croix-Dieu pochwycił rewolwer i w otwór go wycelował.<br> {{tab}}Głowa policjanta ukryła się i zniknęła.<br> {{tab}}— Panie komisarzu, rzekł cicho, nie narażaj się pan. Na co się to przyda? Rzecz idzie na gorąco. Ten łotr trzyma w ręku wycelowany rewolwer. Czuje że go wezmą, a wietrząc, co go czeka, naśladować chce dzika <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-175" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/179"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/179|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/179{{!}}{{#if:VII-175|VII-175|Ξ}}]]|VII-175}}'''<nowiki>]</nowiki></span>przez psy osaczonego. Będzie się bronił do ostatka.<br> {{tab}}— Masz broń przy sobie? pytał komisarz. Gdyby wypadło się bronić, użyj rewolweru.<br> {{tab}}— Użyjemy go, ma się rozumieć w konieczności, rzekł Jobin, on jednak pierwszy wystrzeli, a ztąd prawdopodobnie, iż pokładzie nas trupem jednego po drugim, kolejno. Trzeba więc przedewszystkiem obezwładnić tego bandytę, uniemożliwiając mu ucieczkę. Mam plan już obmyślony, rzekł Jobin. I wydał polecenie jednemu z agentów, który szybko pobiegł.<br> {{tab}}Podczas, gdy się to działo w pokoju Jerzego Tréjan, Croix-Dieu szybko z łóżka wyskoczył. Ubrał się, torbę podróżną przerzucił przez siebie, a wsunąwszy w kieszeń rewolwer, począł zajmować się zabarykadowaniem drzwi, stawiając meble jedne na drugich.<br> {{tab}}Szafa i komoda broniła silnie drzwi wychodzących na kurytarz. Łóżko i trzy fotele postawione jedne na drugich barykadowały drugie wejście. Materacem zatkał otwór w ścianie, z którego oblegający mogliby byli urządzić sobie strzelnicę.<br> {{tab}}Po ukończeniu tego, Croix-Dieu z rewolwerem w ręku, z wykrzywioną twarzą, nakształt paszczy rozjuszonego tygrysa, wsparty o kominek, oczekiwał.<br> {{tab}}Miałżeby mieć nadzieję ucieczki?<br> {{tab}}Nie myślał o tem wcale. Nie świeciła mu najmniejsza iskierka nadziei. Wiedział dobrze, że uciec mu nie pozwolą, wiedział, że ostatnie słowo co do jego losów, już wyrzeczonern zostało. Pragnął jedynie wyprawić sobie pogrzeb okazały, to znaczy, zabić jeszcze kogoś, <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-176" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/180"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/180|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/180{{!}}{{#if:VII-176|VII-176|Ξ}}]]|VII-176}}'''<nowiki>]</nowiki></span>zabijać wciąż, zabijać bezprzestannie, do ostatniej chwili zgonu!<br> {{tab}}Agent, wysłany przez Jobin’a, powrócił, przyprowadziwszy z sobą sześciu strażników miejskich, śmiałych, przezornych, odważnych, wyćwiczonych w dobrej szkole. Prócz tego, przyniósł z sobą drąg zaostrzony na końcu, jakich używają do wydobywania bruku z ulic, podczas reperacji.<br> {{tab}}Jobin umieścił dwóch miejskich strażników na dwóch końcach korytarza.<br> {{tab}}— Podważyć silnie te drzwi, rzekł do dwóch drugich, wskazując główne wejście. Wyłamcie je, jeśli możecie, a nadewszystko róbcie wielki hałas, o to głównie nam chodzi. Jest to fałszywy atak. Prawdziwy odbędzie się wewnątrz mieszkania. Ten będzie najniebezpieczniejszy, i ten ja zachowuję dla siebie!<br> {{tab}}Miejscy strażnicy posłuszni wydanemu sobie poleceniu, poczęli czynić piekielny hałas. Spruchniałe ramy drzwi starych, silnie podważanych, trzeszczeć poczęły. Szafa i komoda, chwiejąc się, drżały.<br> {{tab}}Croix Dieu, z palcem przyłożonym na cynglu broni, gotów był dać ognia do pierwszego z ukazujących się we drzwiach.<br> {{tab}}Jednocześnie Jobin wsuwał spokojnie koniec żelaznego drąga pod drzwi boczne. Znalazłszy punkt oparcia. podważył je tak silnie tą sztabą żelazną, że zamek wraz z zasuwkami wyskoczyły, a drzwi wyszedłszy z zawias, upadły z łoskotem na środek pokoju, wywracając fotele, i tworząc pomost, na którym ukazał się Jobin wraz z dwoma agentami, a podnosząc w ręku <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-177" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/181"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/181|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/181{{!}}{{#if:VII-177|VII-177|Ξ}}]]|VII-177}}'''<nowiki>]</nowiki></span>rewolwer, zawołał:<br> {{tab}}— Mamy cię nareszcie! Poddaj się!<br> {{tab}}Filip ryknął, jak dzikie zwierzę, a zdumiony nieoczekiwaną od tej strony napaścią, strzelił trzy razy, lecz niepewną, drżącą ręką.<br> {{tab}}Jobin uczuł palący ból w ramieniu. Po za nim jeden z agentów padł z roztrzaskaną czaszką.<br> {{tab}}— Ach! podły łotrze! huknął Jobin. Wyzywasz, a więc niech się stanie!<br> {{tab}}I strzelił dwukrotnie.<br> {{tab}}Obie ręce Filipa obwisły bezwładnie wzdłuż ciała. Pierwsza z kul zraniła mu pięść u prawej ręki, druga strzaskała lewe ramię powyżej łokcia.<br> {{tab}}Mimo to usiłował bronić się jeszcze. Chciał gryźć, oknem wyskoczyć, wszystko nadaremnie. Walka trwać dłużej nie mogła. Prawo zwyciężyło. Agenci stali się panami tego obezwładnionego potwora.<br> {{tab}}W godzinę później ciężkie drzwi więzienia Conciergerie zamknęły się za zbrodniarzem, a Jerzy Tréjan po rozmówieniu się z sędzią śledczym, swobodnie dążył do pałacu sprawiedliwości.<br> {{tab}}Tegoż samego dnia po południu, wezwany chirurg do Filipa Croix-Dieu, oznajmił, iż zachodzi potrzeba amputacji lewego ramienia i prawej ręki. Przeniesiono ranionego do infirmerji i podwójnej tej operacji natychmiast dokonano.<br> {{tab}}Filip zniósł ją obojętnie z dziwnym stoicyzmem.<br> {{tab}}— Doktorze, rzekł sędzia śledczy do chirurga, ocal mi tego człowieka. Jest on własnością szafotu i gilotyny. Za tyle popełnionych zbrodni, kara publicznie mu <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-178" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/182"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/182|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/182{{!}}{{#if:VII-178|VII-178|Ξ}}]]|VII-178}}'''<nowiki>]</nowiki></span>być wymierzoną powinna! Potrzeba przykładu. Ocalisz go więc?<br> {{tab}}Doktor potrząsnął głową.<br> {{tab}}— Wątpię, odpowiedział. Wszystko to jedno zaiste, pod gilotyną czy też na łóżku w konwulsjach, ów nędznik spłaci swój dług sprawiedliwości!<br> {{tab}}{{Korekta|Chirug|Chirurg}} miał słuszność, powątpiewając o przywróceniu do sił zbrodniarza.<br> {{tab}}Przez cały wieczór, Croix-Dieu leżąc na łóżku, nie poruszył się wcale. Oczy miał otwarte nieruchomo. Świszczący oddech wybiegał z jego piersi. Gdyby nie to, można byłoby sądzić że umarł, gdyż jego usta nie wydawały żadnego jęku, i zdawał się nawet nie słyszeć pytań, jakie mu zadawano.<br> {{tab}}Czy cierpiał?<br> {{tab}}Tak, cierpiał straszliwie, nad siły!<br> {{tab}}Pod tym kłamliwym spokojem, jego dusza i ciało doznawały cierpień rozdzierających, tortur niewysłowionych! Tyle krwi rozlanej, tyle popełnionych zbrodni, tyle poniesionych trudów dla dojścia do celu. I nie módz nawet umrzeć! I czuć się rozbrojonym, zwyciężonym, czuć się być przedmiotem sromoty, wzgardy i hańby! Te myśli, dręczące zbrodniarza, stawały się dlań kaźnią, jakiej żadne słowo ludzkie wyrazić nie jest w stanie!<br> {{tab}}Około północy dozorcy infirmerji zbudzeni zostali dziwnemi jakiemiś jękami i skargami, dreszczem wstrząsającemu Zbliżywszy się do łóżka chorego, ujrzeli straszny widok.<br> {{tab}}Rozpoczęły się konwulsje przewidziane przez doktora.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-179" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/183"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/183|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/183{{!}}{{#if:VII-179|VII-179|Ξ}}]]|VII-179}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Croix-Dieu chrapiąc, wyjąć, złorzecząc, wił się jak na rozżarzonych węglach. Oczy wychodziły mu z oprawy. Jego twarz, wykrzywiona kurczowo do niepoznania, przerażająco wstrętna, przedstawiała oblicze człowieka, rzuconego w płomienie.<br> {{tab}}W konwulsyjnych ruchach porozwiązywały się bandaże i krew z ran płynąć zaczęła. Ciało zbrodniarza zmalało. To zginał się łukowato, to rozluźniające się jego członki wydawały ponure trzeszczenie.<br> {{tab}}Nagle ów nędznik zerwał się na łóżku z niepojętym wysiłkiem. Jego zmienione rysy twarzy, wzrok obłąkany, wyrażały straszne przerażenie, wyciągnął prawą rękę, jak gdyby odpychając coś przestraszającego, niewidzialnego dla wszystkich, i głosem nieludzkim zawołał:<br> {{tab}}— Tak! to oni, to oni! Baron Worms, Aleosco! Fanny, wszyscy są tam! Razem we troje! On, z poderżniętem gardłem. Ona, z dwiema ranami w plecach zadanemi mym nożem! Zbliżają się. Otaczają mnie, Wołają! czego oni chcą odemnie? Obrzydłe widma, milczcie! Precz! precz ztąd! Zmarliście, {{Korekta|spijcie|śpijcie}}, jak ja spać będę! Mówicie, sprawiedliwość Boża, inne życie. Ha! ha! wszystko się skończy tu na ziemi!<br> {{tab}}Tu zaśmiał się śmiechem konwulsyjnym, strasznym, djabelskim! Zakrwawioną ręką odpychał wciąż widma, wytworzone obłędem gorączki, a raczej wywołane wyrzutami sumienia.<br> {{tab}}Na raz śmiech jego umilkł. Wyraz przerażenia wzrastał na jego obliczu. Nowe widma niewątpliwie przed nim występować zaczęły, stokroć straszniejsze od poprzednich, rzucił się nagle w tył, wołając rozpaczliwie:<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-180" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/184"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/184|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/184{{!}}{{#if:VII-180|VII-180|Ξ}}]]|VII-180}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}— Jest więc Bóg!<br> {{tab}}Zęby mu szczękały. Wielkie krople zimnego potu, spływały po czole, jak łzy. Straciwszy równowagę, upadł na łóżko zakrwawiony.<br> {{tab}}Agonia się rozpoczęła.<br> {{tab}}Krótkiem, lecz strasznem było to jego konanie.<br> {{tab}}W dziesięć minut później ów szatan, nazywający się Loc-Earnem, Fryderykiem Müller i Croix-Dieu, umknął przed ludzką sprawiedliwością, by stanąć przed najwyższym sędzią, przed którym nic się ukryć nie zdoła! {{***2}} {{tab}}W tydzień po zgonie wicehrabiego Armanda de Grandlieu. Henryka d’Auberive wręczyła Herminii list otwarty Andrzeja. Zawierał on co następuje:<br> {{tab}}„Człowiek szlachetny, wspaniałomyślny, którego opłakujesz, a ja podziwiam i wielbię, zmarł z przebaczeniem na ustach. Moja matka powtórzyła mi jego ostatnie wzruszające słowa. Mówił: „Odchodzę smutny, opuszczając ciebie, wszakże zadowolony, iż pozostawiani ci wolność“.<br> {{tab}}„Herminio. pozwolisz że mi kiedyś, gdy się uspokoi twe serce, pogrążone w boleści, nadać ci moje nazwisko“.<br> {{tab}}Nazajutrz San-Rémo otrzymał następującą odpowiedź:<br> {{tab}}„Zdrada, spełniona przez nas i śmierć tego sprawiedliwego zmarłego skutkiem tej zdrady, wydrążają przepaść pomiędzy nami! Kochać cię będę zawsze, Andrzeju, wszak nie zobaczymy się już więcej!<br> {{tab}}Jutro twoja matka zawiezie mnie do klasztoru, w <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-181" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/185"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/185|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/185{{!}}{{#if:VII-181|VII-181|Ξ}}]]|VII-181}}'''<nowiki>]</nowiki></span>którym przepędziła lat dwadzieścia. Ztamtąd nie wyjdę już więcej.<br> {{tab}}„Będzie to karą! zadośćuczynieniem! Żegnam cię na zawsze“.<br> {{tab}}— Stracona! na zawsze stracona! wołał w rozpaczy San-Rémo. Och! moja matko, moja matko! jak żyć z tym bólem w sercu?<br> {{tab}}— Żyć będziesz dla mnie, moje dziecię, odpowiedziała Henryka, gdyby w istocie wszystko straconem być miało. Mówię ci jednak: Miej nadzieję.<br> {{tab}}— Czegóż się mogę spodziewać? Na co oczekiwać? wołał zrozpaczony młodzieniec. Wszakże, słyszałaś matko, Herminia jutro się zamknie w klasztorze.<br> {{tab}}— Jako dama świecka, pensjonarka, lecz nie zakonnica. Pani de Grandlieu jest młodą, ma długą przyszłość przed sobą. Sprawiedliwość Boża i miłosierdzie nie przeznacza kary bez końca. Miej nadzieję, Andrzeju, iż nadejdzie dzień, gdzie zadośćuczynienie i pokuta się skończą, a jutrzenka szczęśliwszej doli zabłyśnie! {{***}} {{tab}}Upłynęły lata. Herminia pozostaje ciągle w klasztorze.<br> {{tab}}Henryka d’Auberive każdomiesięcznie przebywa u niej przez tydzień. Niedaleką zdaje się chwila, w której wicehrabina de Grandlieu zostanie markizą de San-Rémo.<br> {{tab}}Andrzej nie zna nazwiska swojego ojca, nigdy o niem się nie dowie.<br> {{tab}}Majątek, skradziony przez Filipa Croix-Dieu {{pp|hrabi|nie}} <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-182" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/186"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/186|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/186{{!}}{{#if:VII-182|VII-182|Ξ}}]]|VII-182}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{pk|hrabi|nie}} de Tréjan, wzbogacił ubogich jej krewnych, zamieszkałych w małem miasteczku w Normandji.<br> {{tab}}Herminia zrzekła się przyjęcia klejnotów skradzionych niegdyś Andrzejowi, a rozpoznanych w sądzie przez ekspertów, jak również nie przyjęła zwrotu miljona, upłaconego na czek z podpisem pana de Grandlieu, jako wykup za listy. Tak ten miljon, jako i drugi, pochodzący ze sprzedaży klejnotów, zostały przez nią przekazanemi na fundację dobroczynnego zakładu dla biednych dziewcząt.<br> {{tab}}Melania Perdreau, oddając się namiętnie libacjom alkoholicznym, na kilka miesięcy przed wyż opisanemi przez nas wypadkami, zmarła w jednym z paryskich szpitali na „delirjum tremens“.<br> {{tab}}Dzięki oskarżeniu Sariola przed jego zgonem, rozciągniętym został nadzór i śledztwo wyprowadzono sądowe nad czynnościami pani Saint-Angot. Szanowna ta matrona przebywa w jednym z domów pracy w Paryżu, z którego nie wyjdzie już więcej.<br> {{tab}}Kapitan Grisolles, zostawszy zupełnym kaleką, żyje ze skromnej pensji, jaką miesięcznie mu wypłacają Oktawiusz i San-Rémo.<br> {{tab}}Walerja Worms, dzisiejsza wicehrabina de Presles, jest dobrą żoną zacnego męża.<br> {{tab}}Jobin, którego lekka rana w ramieniu wprędce się zagoiła, sprawuje dzielnie dalej swe obowiązki policyjnego agenta.<br> {{tab}}Jerzy Tréjan przeszedłszy przez ciężką walkę życiową, zbudził w sobie wolę i energję, jakich mu brakowało. Pracuje wiele wsławiając się w sztuce malarstwa.<br> <span class="ws-pagenum ws-noexport" id="Str_VII-183" style="display:none;margin:0;padding:0" title="Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/187"><nowiki>[</nowiki>'''{{#if:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/187|[[:Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 7.djvu/187{{!}}{{#if:VII-183|VII-183|Ξ}}]]|VII-183}}'''<nowiki>]</nowiki></span>{{tab}}Wdowa Blanka Gavard, uwolniona z pod szkodliwego wpływu Filipa Croix-Dieu, stała się najlepszą z matek. Uwielbia swoją synowę, ową śliczną Dinę Bluet, a dzisiejszą panią Gavard. Oktawiusz i Dinah kochają się szalenie. Za kilka miesięcy będą mieli dzieciątko, tak jasnowłose jak matka zapewne.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''Koniec tomu siódmego i ostatniego.'''|w=80%}} {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|**]] kn2m1kwhexazgwrpn36j3qkcxoobq2v Strona:Henryk Sienkiewicz - Wspomnienia sierżanta Legji Cudzoziemskiej.djvu/112 100 1161544 3697336 3463771 2024-10-26T14:35:49Z Wieralee 6253 lit. 3697336 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{tab}}Odebraliśmy list od Andrégo, w którym donosi, że zmienił zamiar, a to na usilne prośby swej rodziny; pozostaje we Francji i wstępuje w Paryżu do gwardji republikańskiej. Przykrość nam sprawiła ta wiadomość, bo rozstajemy się z dzielnym towarzyszem.<br> {{tab}}Dwa tygodnie prędko minęły. Wyjeżdżamy do Amsterdamu, aby wsiąść na okręt. Oddział nasz liczy 300 ludzi, 10-u podoficerów i kilku oficerów z rozmaitej broni; komendantem naszym na czas podróży jest major artylerji.<br> {{tab}}W porcie zastajemy gotowy do drogi dużych rozmiarów okręt „Księżniczka Amelja“ o sile 8000 koni. Chociaż już obeznany jestem z podróżą morską, bo przepływałem kilkakrotnie morze Śródziemne, ale nie można tej parodniowej podróży porównać z wielką, którą mamy przed sobą.<br> {{tab}}Na okręcie instalujemy się jak można najwygodniej, wiedząc, że przy najlepszych okolicznościach podróż trwa 40 dni.<br> {{tab}}Przy dźwiękach muzyk, które grają hymn narodowy, podnosimy kotwicę. Wszyscy w wesołem są usposobieniu. Nikt nie przeczuwa, że nawet połowa nie powróci do Europy.<br> {{tab}}Morze dosyć spokojne, to też, podzieleni na grupki, siedzimy przeważnie na pomoście,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s46mkg46von6aubugn32zdng98m2sr3 Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/193 100 1176334 3697391 3511499 2024-10-26T17:18:36Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ nieczytelny początek słowa odgadnięty na podst. zachowanych resztek i ang. oryginału: "Then she left the *revolt* of her thought unexpressed to cry out" 3697391 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="PG" /></noinclude>sprytnie przyłączył się do wywodów krytycznych panienki, że nie domyśliła się nawet, jak głęboko dnem duszy pobiegł mu tajny strumyk goryczy.<br> {{tab}}— A to opowiadanie nazwałem „''Garnek''“ — odezwał się chłopak, rozwijając następny rękopis. — Cztery czy pięć czasopism odrzuciło je co prawda, ale wciąż zdaje mi się, że to ma pewną wartość. Właściwie nie umiem tego ocenić, wiem tylko, że cośniecoś udało mi się przecież wypowiedzieć. Może pani zresztą nie odczuje tego... Króciutkie — ze dwa tysiące słów.<br> {{tab}}— Okropność! — zawołała Ruth, kiedy Martin skończył czytanie. — Straszne! Przeraźliwe!<br> {{tab}}{{kor|— Martin|Martin}} z ukrytą satysfakcją obserwował pobladłą twarzyczkę, ogromne oczy o wytężonem spojrzeniu, i zaciśnięte dłonie. Tym razem udało się! Wizję swą potrafił przekazać drugiej istocie ludzkiej. Zadał cios. Obojętną było rzeczą, czy opowiadanie podobało się słuchaczce. {{roz|Wzięło}} ją, ujarzmiło, zatrzymało wsłuchaną i zapomnieć kazało o szczegółach.<br> {{tab}}— To jest życie, — rzekł, — życie niezawsze jest piękne. A jednak, może dziwak jestem, widzę w tem wiele piękna i zdaje mi się, że piękno jest dziesięciokrotnie cenniejsze przez to, że na nizinach życia również istnieje.<br> {{tab}}— Ale czemuż tak biedna kobieta!... — przerwała mimowoli Ruth. Potem nagle zdławiła {{f*|zbunto|kol=grey}}waną{{Pw|Początek wyrazu nieczytelny}} myśl i wykrzyknęła:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kueuovjfz9l0tjhst24rz6qrrgu7sng Szablon:IndexPages/PL A Dumas La San Felice.djvu 10 1176890 3697686 3689130 2024-10-27T09:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697686 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>2326</pc><q4>5</q4><q3>9</q3><q2>0</q2><q1>752</q1><q0>146</q0> m5hqf0aro6pea2l2oqgvug7qa5j9j5q 3697699 3697686 2024-10-27T10:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697699 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>2326</pc><q4>5</q4><q3>9</q3><q2>0</q2><q1>757</q1><q0>146</q0> 1bmhf1bu2sh7s7kf1athrag87betumc 3697702 3697699 2024-10-27T11:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697702 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>2326</pc><q4>5</q4><q3>9</q3><q2>0</q2><q1>758</q1><q0>146</q0> 1xu18c5m397mvps6tijho9lnd4ky6h5 Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/568 100 1178845 3697369 3510225 2024-10-26T16:20:00Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ 3697369 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="PG" /></noinclude>rja, co pracowała ciężko, skołataną miała głowę i nigdy o królewiczach nie śniła — spotkała swego w postaci eks-robotnika z pralni. Po świecie tymczasem zaczęto już pytać „kim jest Martin Eden?“ Odmówił, co prawda, wszelkich danych biograficznych wydawcom, lecz reporterom dziennikarskim nie mógł się opędzić. Oakland było rodzinnem miastem Martina, z łatwością więc wywąchano mnóstwo ludzi, którzy mogli udzielić informacyj. Wszystko, czem Martin był i czem nie był, co czynił, a głównie to, czego nigdy czynić nie zamierzał, rzucono teraz ku uciesze publiczności, zaopatrzywszy w portrety, dostarczone przez miejscowego fotografa, u którego swego czasu zdjął się był Martin, i który obecnie nie omieszkał poodbijać fotografij i skwapliwie rzucić na rynek. Zpoczątku wstręt do gazeciarstwa i całego mieszczańskiego społeczeństwa zmuszał Martina do walki z szałem reklamy, zczasem jednak poddał się, ponieważ poddać się było łatwiej. Uważał, że niepodobna odmawiać widzenia specjalnym korespondentom, którzy przyjeżdżali zdaleka dla jednej rozmowy. Pozatem, dzień każdy tyle miał godzin — od czasu, gdy nie wypełniało go czytanie i pisanie że należało przecie spędzić je w jaki bądź sposób. Przezwyciężył więc niechęć, udzielał licznych ''interwiewów'', wypowiadał poglądy na temat literatury i krytyki, a nawet przyjmował zaproszenia burżuazji. Zapadł w dziwaczny, lecz nader wygodny stan. Nie dbał o nic. Niczego nie pragnął. Przebaczył wszystkim,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> frj3a4kseqfilxd97pg0fnckg2yhq25 Strona:PL London - Martin Eden 1937.djvu/608 100 1178958 3697392 3691471 2024-10-26T17:29:01Z Piotr433 11344 /* Przepisana */ cofnięcie statusu, wprowadziłem zbyt dużo zmian 3697392 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Piotr433" /></noinclude>{{tab}}— Nie, nie, odprowadzę panią do domu — odrzekł.<br> {{tab}}— O, broń Boże, proszę tego nie robić! — zaprotestowała. — To zupełnie zbyteczne.<br> {{tab}}Spróbowała raz jeszcze wyrwać mu rękę. Zaciekawił się nagle. Teraz, kiedy znalazła się poza niebezpieczeństwem — zdawała się być przerażona, panicznie przerażona. Najwyraźniej chciała go się pozbyć. Nie widział ku temu żadnej przyczyny i przypisał zdenerwowaniu. Zatrzymał więc oporną rękę i szedł dalej. W połowie drogi do pierwszej przecznicy zobaczył jakiegoś mężczyznę w długiem palcie, raptownie kryjącego się do bramy. Martin, przechodząc, rzucił okiem w głąb bramy i pomimo, iż nieznajomy postawił kołnierz — rozpoznał brata Ruth, Normana.<br> {{tab}}Po drodze mówili mało. Ona była zmieszana. On apatyczny. Wspomniał przelotnie, że wyjeżdża na ocean Południowy, ona znów poprosiła krótko, żeby nie miał jej za złe dzisiejszych odwiedzin. Oto wszystko. Pożegnanie przy drzwiach odbyło się konwencjonalnie. Podano sobie ręce, życzono dobrej nocy. Martin zdjął kapelusz. Drzwi zamknęły się bez szelestu. Zapalił papierosa i zawrócił do hotelu. Przechodząc koło bramy, w której krył się Norman, przystanął i zajrzał tam z gorzko-wesołym uśmiechem.<br> {{tab}}— Kłamałaś — wyrzekł głośno. — Kazała mi wierzyć, że odważyła się na bohaterstwo, a przecież wiedziała, że braciszek czeka, żeby ją odprowa-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ltb6aqdp6hctb7516kvwsppmbfve308 Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1123 100 1184781 3697335 3545356 2024-10-26T14:35:21Z Wieralee 6253 lit. 3697335 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>zadowolony a Dyana odgadła z jego uśmiechu, że coś złego zamyśla.<br> {{tab}}Ale to należy do prywatnej historyi domu Monsorear.<br> {{tab}}Powróćmy do księcia Andegaweńskiego, należącego do części epicznej tej historyi.<br> {{tab}}Nie był to dzień obojętny dla obserwatorów, w którym Franciszek Walezyusz powrócił do Luwru.<br> {{tab}}Otóż co oni zauważyli:<br> {{tab}}Wiele dumy ze strony króla.<br> {{tab}}Obojętność ze strony królowej matki.<br> {{tab}}Uniżone zuchwalstwo ze strony księcia, który zdawał się mówić:<br> {{tab}}— Po co u dybała mię przyzywasz, kiedy mi robisz tak kwaśną minę?<br> {{tab}}Przyjęcie było przyprawione spojrzeniami ukośnemi, ognistemi, pożerającemi panów Livarota, Ribeiraca i Entragueta, którzy uprzedzeni przez Bussego, wiedzieli w kim mają przeciwników.<br> {{tab}}Chicot w tym dniu, więcej miał przyjaciół, niż Cezar w wilią bitwy Farsalskiej.<br> {{tab}}Później wszystko się uspokoiło.<br> {{tab}}Nazajutrz po przybyciu do Luwru, książę drugi raz odwiedził rannego.<br> {{tab}}Monsoreau wiedząc o wszelkich szczegółach widzenia się księcia z królem, pieścił księcia {{pp|sło|wami}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 60cd22lhwf6zkjneocht8rzbfa12u6c Pani de Monsoreau (Dumas, 1893)/całość 0 1185203 3697620 3693977 2024-10-27T00:34:43Z AkBot 6868 Bot aktaualizuje stronę generowaną automatycznie 3697620 wikitext text/x-wiki {{Strona generowana automatycznie}} {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |okładka = PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu |strona z okładką = 9 |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}} |następny = |inne = {{epub}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu" from=9 to=9 fromsection="ok001" tosection="ok001"/> <br><br> <pages index="PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu" from=9 to=9 fromsection="ok02" tosection="ok02"/> {{CentrujKoniec2}} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu" from=11 to=225 /> <br> <pages index="PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu" from=243 to=468 /> <br> <pages index="PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu" from=487 to=704 /> <br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/723|num=1}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział I}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak d’Epernonowi podarto odzież i jak na niebiesko ufarbowano Schomberga}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Kiedy par la Hurière zgromadzał podpisy, a Chicot zajmował się Gorenflotem; kiedy Bussy wracał do życia w małym ogródku, pełnym woni, wspomnień i pieśni, Henryk III-ci, zły na to co widział w mieście, wyklinający kazania, które słyszał w kościołach, zawistny powitaniom, jakie odbierał książę Andegaweński, którego widział na ulicy Świętego Honoryusza z Gwizyuszem, Mayennem i szlachtą, dowodzoną przez pana de Monsoreau, Henryk, mówimy, powróci do Luwru z Maugironem i Quelusem.<br> {{tab}}Król, jak zazwyczaj, wyszedł z Luwru z czterema towarzyszami; lecz nie długo {{pp|Schom|berg}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/724|num=2}}{{pk|Schom|berg}} i d’Epernon znudzeni złym humorem monarchy, a pragnący zabaw i przygód, korzystając z pierwszego tłoku, znikli na rogu ulicy Astruce, a król i dwaj pozostali przyjaciele, udali się przez ulicę Orleans.<br> {{tab}}Zaledwie sto kroków postąpili, aliści każdy z nich miał przygodę.<br> {{tab}}Epernon podłożył tubę pod nogi jednego mieszczanina, który się przewrócił, a Schomberg zerwał czepek kobiecie, którą sądził starą i brzydką, a ona była młodą i ładną.<br> {{tab}}Obadwa źle się wybrali w napastowaniu paryżan, zwykle cierpliwych; był to albowiem dzień gorączki, w którym igrać nie należy.<br> {{tab}}Mieszczanin przewrócony, podniósł się krzyczał: A! łotr, a! hultaj.<br> {{tab}}Kobieta znowu darła się na całe gardło: a! pieszczoch a! rozpustnik!<br> {{tab}}Co gorsza, mąż jej, farbiarz podżegnął przeciwko Schombergowi czeladź swoję,<br> {{tab}}Schomberg był zuch; przystanął i wziął się do szpady.<br> {{tab}}D’Epornon był roztropny i uciekł.<br> {{tab}}Henryk zupełnie nie troszczył się o swoich ulubieńców, bo wiedział, że jeden tęgie ma ręce, drugi tęgie nogi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/725|num=3}}jakeśmy widzieli, poszedł dalej i powrócił nie długo do Luwru.<br> {{tab}}Wszedł do swojego gabinetu, usiadł na krześle i szukał przedmiotu, na któryby wywarł zły humor.<br> {{tab}}Maugiron bawił się z Narcyzem, wielkim chartem królewskim.<br> {{tab}}Quelus rozparł się na poduszkach i patrzył na króla.<br> {{tab}}— Nie żarty — rzekł król — sprawa ich postępuje, bo jak tygrysy, lub węże, to skaczą, to się czołgają.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odezwał się Quelus — nic dziwnego; cóż chcesz, aby robili bracia, synowie i inni krewni królewscy?<br> {{tab}}— Jak się zdaje — odrzekł król — jesteś za polityką Idziego z lasu świętego Wawrzyńca.<br> {{tab}}Quelus poprawił poduszkę i tyłem się odwrócił.<br> {{tab}}— Jakże Maugiron, czy mam słuszność lub nie?<br> {{tab}}— Jakto! mają mnie uważać jak zwyczajnego monarchę, który boi się tylko o ulubionego kota?<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odpowiedział Maugiron, zawsze będący zdania Quelusa; skoro nie chcesz być zwyczajnym królem, bądź wielkim. {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/726|num=4}}Co u dyabła! Narcyz kiedy go ciągnąć za uszy, warczy; kiedy go udeptać kąsa.<br> {{tab}}— Co u licha, z psem mnie porównywasz!<br> {{tab}}— Bynajmniej, Najjaśniejszy panie. Mówię tylko, że Narcyz się broni, a ty nic nie mówisz, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}I odwrócił się od Henryka.<br> {{tab}}— Otóż sam jestem — rzekł król — dalej moi przyjaciele, {{Korekta|najgrawajcie|naigrawajcie}} się, śmiejcie, zabijcie nawet, bo tylko katów widzę w około siebie. A! Chicot, Chicot, gdzie jesteś?<br> {{tab}}— Tego nam tylko brakowało — odezwał się Quelus.<br> {{tab}}— Prawda — dodał Maugiron.<br> {{tab}}I zaczął pod nosem nucić piosneczkę łacińską, która tak się tłomaczy: „Znam cię złotko żeś pokrzywa”.<br> {{tab}}Henryk zmarszczył brwi, błyskawica gniewu zajaśniała w jego czarnych oczach i tym razem spojrzenie gniewne, padło na nadużywających łaski.<br> {{tab}}Osłabiony widać wstrzymaniem złości, usiadł znowu na krześle i zaczął małe szczeniątko głaskać.<br> {{tab}}W tej chwili, szybkie stąpanie dało się słyszeć w przedpokoju i Epernon ukazał się bez {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/727|num=5}}płaszcza i zwierzchniej sukni, w podartej kurtce.<br> {{tab}}Quelus i Maugiron odwrócili się, Narcyz szczekając, poskoczył ku niemu, jakby przyjaciół króla tylko po sukniach poznawał.<br> {{tab}}— Dla Boga!... — zawoła Henryk — a tobie co takiego?<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł Maugiron — otóż tak obchodzą się z przyjaciółmi Waszej królewskiej mości.<br> {{tab}}— Któż cię tak uczęstował?... — zapytał król.<br> {{tab}}— Twój lud, Najjaśniejszy panie, albo raczej lud księcia Andegaweńskiego, który wołał: niech żyje Liga! niech żyje Gwizyusz! niech żyje Franciszek! wszyscy, prócz ciebie Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— A cóżeś ludowi owemu uczynił.<br> {{tab}}— Ja, nic. Cóż jeden człowiek może ludowi uczynić? Poznali mię, jako przychylnego Waszej królewskiej mości i dosyć na tem.<br> {{tab}}— A Schomberg.<br> {{tab}}— Cóż Schomberg?<br> {{tab}}— Czemu nie przyszedł na twoję obronę?<br> {{tab}}— Miał co sam myśleć o sobie.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Zostawiłem go w rękach farbiarza, {{pp|któ|rego}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/728|num=6}}{{pk|któ|rego}} żonie zdarł czepek z głowy: właśnie pięciu, czy sześciu opadło go czeladzi.<br> {{tab}}— Na Boga! i tyś porzucił mojego Schomberga — rzekł Henryk podnosząc się — a więc ja pójdę mu na pomoc. Mogą powiedzieć, że przyjaciele opuścili Henryka, ale on nie zapomniał przyjaciół.<br> {{tab}}— Dzięki ci Najjaśniejszy panie — odezwał się głos za królem — ja sam wydobyłem się z biedy, ale nie bez trudności.<br> {{tab}}— A! Schomberg! Schomberg!... — zawołali ulubieńcy króla. Gdzież jesteś u licha?<br> {{tab}}— Alboż mnie nie widzicie?<br> {{tab}}W rzeczy samej, w ciemnej głębi gabinetu widać było postępującego nie człowieka, ale cień.<br> {{tab}}— Schomberg — mówił król — zkąd przybywasz i dla czego jesteś tego koloru?<br> {{tab}}Schomberg caluteńki, bez wyjątku był niebieski.<br> {{tab}}— Do szatana! zupełnie się teraz nic dziwię, że lud biegi za mną.<br> {{tab}}— Gdybyś był żółty, możnaby sądzić, że ze strachu, ale niebieski!<br> {{tab}}— Kiedy mię rzucili w stągiew, sądziłem że w wodzie wykapią, ale widzę, że to było indygo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/729|num=7}}{{tab}}— Sami sobie szkodę zrobili — {{Korekta|dezwał|odezwał}} się Quelus ze śmiechem — najmniej za dwadzieścia talarów wyniosłeś im farby na sobie.<br> {{tab}}— Żartuj, żartuj; gdybyś był na mojem miejscu?...<br> {{tab}}— A ty nie skaleczyłeś którego?... — zapytał Maugiron.<br> {{tab}}— Zgubiłem sztylet sam nie wiem gdzie; zresztą, wiem tylko, że mię pochwycono, przeniesiono i rzucono w stągiew.<br> {{tab}}— A jakeś się z ich rąk wydostał?<br> {{tab}}— Musiałem użyć wybiegu.<br> {{tab}}— Co uczyniłeś?<br> {{tab}}— Krzyczałem: niech żyje Liga!<br> {{tab}}— Tak samo jak ja — odezwał się d’Epernon — tylko mnie kazali dodać i książę Andegaweński.<br> {{tab}}— I mnie kazali — rzekł Schomberg — ale tego nie dosyć.<br> {{tab}}— Jakto!.. — zapytał król i cóż takiego krzyczeć ci kazali?<br> {{tab}}— Więcej nic nie kazali, bo i tego było dosyć, ale kiedy krzyczałem: Niech żyje książę Andegaweński...<br> {{tab}}— I cóż?<br> {{tab}}— Proszę zgadnąć co się stało?<br> {{tab}}— Jakże mogę wiedzieć?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/730|num=8}}{{tab}}— Bussy mnie słyszał.<br> {{tab}}— Nie musiał nic rozumieć — zrobił uwagę Quelus.<br> {{tab}}— Ale jakto, musiał nie rozumieć? miałem nóż na gardle i byłem w stągwi.<br> {{tab}}— Jakto, i nie dał ci pomocy?... — zapytał Maugiron.<br> {{tab}}— On! widać miał także o czem myśleć, bo brakowało mu tylko skrzydeł, aby uleciał z ziemi.<br> {{tab}}— Więc może cię nie poznał?<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Jeżeliś był już niebieski.<br> {{tab}}— A! prawda.<br> {{tab}}— To bardzo podobne do prawdy — rzekł Henryk — nie poznaję mojego poczciwego Schomberga.<br> {{tab}}— Mniejsza o to — rzekł młodzieniec, który nie próżno z niemieckiego ludu pochodził — przyjdzie czas, że się spotkamy, a ja w stągwi nie będę.<br> {{tab}}— Co do mnie — rzekł d’Epernon — ja bym się nie ze sługą, ale z panem rozmówił, jabym nie z Bussym, ale z księciem Andegaweńskim miał sprawę.<br> {{tab}}— Tak, tak, zapewne — rzekł Schomberg — nie mogąc nas sztyletami, zabija śmiesznością.<br> {{tab}}— Czy słyszałeś, Najjaśniejszy panie, jakie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/731|num=9}}pochwały po ulicach śpiewano księciu Andegaweńskiemu? — zapytał Quelus i Maugiron.<br> {{tab}}— Dowodzą, że książę jest panem Paryża w tej chwili — rzekł Epernon — i przekonacie się, czy z wami lepiej będą się obchodzili.<br> {{tab}}— Braciszku!.. braciszku!. — mówił Henryk tonem groźby.<br> {{tab}}— Możesz to wielokrotnie, Najjaśniejszy panie, powtórzyć, a nic nie uczynisz stanowczego, — mówił Schomberg — jednak to pewna, że ten braciszek przewodzi spiskowi jakiemuś.<br> {{tab}}— Właśnie o tem mówiłem, kiedy wchodziłeś — odpowiedział król — ale oni nic mi nie odpowiedzieli, tylko wznieśli ramiona i spojrzeli po sobie.<br> {{tab}}— Myśmy wznieśli ramiona — odezwał się Maugiron — nie dlatego, aby spisku nie było, ale że go nie myślisz {{Korekta|poskromnić|poskromić}}, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— A teraz ja ci radzę, Najjaśniejszy panie, — rzekł Quelus — abyś uciekał... Jutro niechybnie do Luwru przybędzie Gwizyusz i zażąda abyś mianował naczelnika Ligi, a ty, Najjaśniejszy panie, postawisz na czele księcia Andegaweńskiego, jak przyrzekłeś, a wtedy zależeć będziesz od jego łaski.<br> {{tab}}— Ale wy zemną pójdziecie?... — zapytał Henryk.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/732|num=10}}{{tab}}— Dobrze — odpowiedzieli jednozgodnie!<br> {{tab}}— Byłeś, Najjaśniejszy panie — rzekł d’Epernon — pozwolił mi się przebrać.<br> {{tab}}— Idź do mojej garderoby, a wszystko w niej znajdziesz — odpowiedział Henryk.<br> {{tab}}— Ja chciałbym się wykąpać — odezwał się Schomberg.<br> {{tab}}— Idź do mojej łaźni.<br> {{tab}}— Zatem Najjaśniejszy panie, możemy się spodziewać, że bez zemsty nie pozostanie obraza?<br> {{tab}}Król wyciągnął rękę na znak milczenia i spuściwszy głowę na piersi, zdawał się namyślać.<br> {{tab}}Po chwili rzekł:<br> {{tab}}— Quelus, dowiedz się, czy książę Andegaweński jest w Luwrze.<br> {{tab}}Quelus wyszedł, d’Epernon i Schomberg czekali niecierpliwie na odpowiedź, albowiem ich gorliwość przez niebezpieczeństwo ożywioną została.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł Maugiron — więc zrobiłeś postanowienie?<br> {{tab}}— Zobaczysz — odparł król.<br> {{tab}}Quelus powrócił.<br> {{tab}}— Księcia jeszcze nie ma — rzekł.<br> {{tab}}— Brawo! — zawołał Quelus.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówił d’Epernon — za dziesięć minut powrócę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/733|num=11}}{{tab}}— Ja zaś nie wiem kiedy, bo nie wiem, jak ta farba puści.<br> {{tab}}— Powracajcie jak można najśpieszniej — odpowiedział król.<br> {{tab}}— Wasza królewska mość sam zostaniesz? — zapytał Maugiron.<br> {{tab}}— Bynajmniej — odparł król — zostaje z Bogiem, którego będę błagał o pomyślność mojej sprawy.<br> {{tab}}— Proś, Najjaśniejszy panie — mówił Quelus.<br> {{tab}}— Amen — zakończył Maugiron.<br> {{tab}}Dwóch ulubieńców, mających trzymać straż, wyszło jednemi drzwiami; dwóch innych mających zmienić suknie, drugiemi.<br> {{tab}}Król, zostawszy sam, ukląkł. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/734|num=12}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział II}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Chicot coraz większej władzy nabiera}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Północ wybiła.<br> {{tab}}O tym czasie, zwykle zamykano bramy Luwru.<br> {{tab}}Król Henryk wyrachował, że książę musi powrócić do Luwru, obawiając się obudzić podejrzeń w umyśle brata.<br> {{tab}}Polecił zatem, aby bramy Luwru były otwarte do pierwszej.<br> {{tab}}O kwadrans na pierwszą, wszedł Quelus.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł — książę powrócił.<br> {{tab}}— Co robi Maugiron?<br> {{tab}}— Pozostał na straży, aby wiedzieć, czy znowu nie wyjdzie.<br> {{tab}}— Nie ma niebezpieczeństwa...<br> {{tab}}— Zatem... — rzekł Quelus.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/735|num=13}}{{tab}}— Daj mu pokój — mówił Henryk, niech śpi spokojnie. Czy jest kto u niego?<br> {{tab}}— Pan de Monsoreau i zwykli dworzanie.<br> {{tab}}— A pan de Bussy?<br> {{tab}}— Bussego nie ma.<br> {{tab}}— Dobrze — rzekł król, kontent, że jego bratu najlepszej nie dostaje obrony.<br> {{tab}}— Co król rozkaże? — zapytał Qaelus.<br> {{tab}}— Niech Sebombeig i d’Epernon śpieszą się; a uprzedzić pana de Monsoreau, iż chcę z nim mówić.<br> {{tab}}Quelus wykonał zlecenie, z ociąganiem jakie nadają nienawiść i chęć zemsty w jednem połączone sercu.<br> {{tab}}W pięć minut, Schomberg i d’Epernon weszli: jeden świeżo przebrany, drugi zupełnie wymyty; ma twarzy tylko niejakie pozostawały plamy, które według zdania łaziennika, po kilku kąpielach, miały zupełnie zniknąć.<br> {{tab}}Za dwoma ulubieńcami, ukazał się pan de Monsoreau.<br> {{tab}}— Kapitan gwardyi Waszej królewskiej mości objawił, że mię kazałeś przywołać, Najjaśniejszy panie — mówił, kłaniając, się wielki łowczy.<br> {{tab}}— Tak, panie, tak. Przechadzając się wieczorem, z blasku gwiazd i księżyca wnioskuję {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/736|num=14}}o pogodzie i chciałbym jutro urządzić polowanie. Teraz północ, wyjedz do Vincennes, objedz knieje, a jutro zapolujemy.<br> {{tab}}— Ale jak mi się zdaje, jutro Wasza królewska mość przyrzekłeś księciu Andegaweńskiemu i księciu Gwizyuszowi, wyznaczyć naczelnika Ligi.<br> {{tab}}— Cóż z tego — odparł król z dumą, na którą nie było co odpowiedzieć.<br> {{tab}}— Ale może czasu nie stanie?<br> {{tab}}— Czasu nigdy nie braknie, kto go umie używać. Dla tego mówię ci, wyjeżdżaj; jutro o dziesiątej, my będziemy gotowi do drogi. Quelus, albo Schomberg, niech otworzą bramy panu de Monsoreau i potem niech je natychmiast zamkną.<br> {{tab}}Wielki łowczy wyszedł ździwiony.<br> {{tab}}— Czy to fantazya króla?... — zapytał dworzan w przedpokoju.<br> {{tab}}— Zapewne — odpowiedzieli.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau widząc, że nie ma co mówić, umilkł.<br> {{tab}}— Ho! ho!... — pomrukiwał patrząc na mieszkanie księcia Andegaweńskiego, to niedobrze pachnie dla Jego książęcej mości.<br> {{tab}}Lecz niepodobna było zawiadomić księcia; Quelus i {{Korekta|Shomberg|Schomberg}} byli obecni, jeden z prawej {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/737|num=15}}drugi z lewej strony; pomyślał tedy, że ulubieńcy mieli szczególne względem niego rozkazy i dopiero, kiedy był za bramą, wpadł na myśl, że jego podejrzenia może były bezzasadne.<br> {{tab}}W dziesięć minut, Schomberg i Quelus powrócili do króla.<br> {{tab}}— Teraz — rzekł król — milczeć i niech wszyscy pójdą za mną.<br> {{tab}}— Gdzie?... — zapytał przezorny d’Epernon.<br> {{tab}}— Zobaczysz — odrzekł król.<br> {{tab}}— Idźmy — mówili ulubieńcy.<br> {{tab}}Czterej młodzieńcy opatrzyli szpady, zapięli płaszcze i szli za królem, który z lampą w ręku prowadził ich przez korytarz tajemny, znany już czytelnikom, do pokoju, który niegdyś zajmowała Małgorzata, a teraz książę Andegaweński.<br> {{tab}}Służący na korytarzu czuwał, lecz nim zdołał powstać, Henryk pochwycił go, kazał milczeć i oddał pod straż ulubieńców.<br> {{tab}}Król sam otworzył drzwi, prowadzące do sypialni księcia.<br> {{tab}}Książę kołysany marzeniami podnieconemi wypadkami wieczora, miał się już w łóżko położyć.<br> {{tab}}Widział się w myśli wynoszonym, a króla poniżonym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/738|num=16}}{{tab}}Widział, jak lud paryzki uwielbia go, a ulubieńców króla lży i znieważa.<br> {{tab}}W długim zawodzie intryg swoich, nigdy nie doznał tyle powodzenia i nie miał większego do nadziei prawa.<br> {{tab}}Położył na stole list od Gwizyusza, przyniesiony przez pana de Monsoreau, w którym mu zalecano, aby nazajutrz był obecnym przy wstawaniu króla.<br> {{tab}}Książę nie potrzebował podobnego zalecenia, czekał bowiem niecierpliwie chwili swojego tryumfu.<br> {{tab}}Z zadziwieniem ujrzał tajemne drzwi otwierające się, zadrżał... tembardziej jeszcze, gdy króla zobaczył.<br> {{tab}}Henryk dawszy znak ulubieńcom, aby przy drzwiach zostali, zbliżył się do łóżka Franciszka z zmarszczonem czołem, i nie mówiąc i słowa.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — wybąkał książę — tak niespodziewane szczęście...<br> {{tab}}— Zatrważa cię nieprawdaż? Rozumiem; ale nie wstawaj, mój bracie.<br> {{tab}}— Pozwól, Najjaśniejszy panie — mówił książę, chcąc podnieść się i ukryć list, który dopiero co czytał.<br> {{tab}}— Czytałeś?... — zapytał król.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/739|num=17}}{{tab}}— Tak, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Zapewne interesujący przedmiot, skoro cię o północy zajmował.<br> {{tab}}— Tak, Najjaśniejszy panie — odpowiedział z zimnym uśmiechem książę — nic ważnego.<br> {{tab}}— Wierzę bardzo, może jaki miłosny bilecik, lecz niepieczętują ogromną pieczęcią listów, które Irys, albo Merkury przynosi.<br> {{tab}}Książę list schował.<br> {{tab}}— Jaki ostrożny Franuś!... — rzekł król z uśmiechem podobnym do zgrzytu zębami.<br> {{tab}}Wysilił się jednak i przybrał minę spokojną.<br> {{tab}}— Wasza królewska mość chcesz zapewne ze mną pomówić?... — zapytał książę spoglądając na dworzan, których początek sceny radował.<br> {{tab}}— To, co ci mam powiedzieć — odrzekł król — nie potrzebuje być tajemnicą, dla tego panowie, proszę bliżej, król pozwala wam...<br> {{tab}}Książę wzniósł głowę.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł ze spojrzeniem nienawistnem i pełnem jadu, których człowiek od węża pożycza; zanim mi publicznie ubliżysz, winieneś wypowiedzieć gościnność w Luwrze, a nawet w moim własnym pałacu.<br> {{tab}}— Zapominasz — rzekł Henryk z ironią, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/740|num=18}}że gdziekolwiek jesteś, jesteś moim poddanym, bo wiesz, że jestem królem.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, teraz jestem w Luwrze, u mojej matki.<br> {{tab}}— I matka jest u mnie — odpowiedział Henryk. Ale prędzej do dzieła; pokaz mi ten papier.<br> {{tab}}— Jaki?<br> {{tab}}— Ten, który czytałeś, ten który leżał na stole, a który przedemną ukryłeś.<br> {{tab}}— Rozważ, zastanów się, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Nad czem?<br> {{tab}}— Że wymagasz rzeczy niestosownych, godnych twojego oficera, a nie mnie...<br> {{tab}}Król zbladł ze złości.<br> {{tab}}— Mówię ci, dawaj list.<br> {{tab}}— To list od kobiety.<br> {{tab}}— I kobiece listy widzieć można, czasem one bywają niebezpieczne.<br> {{tab}}— Mój bracie!<br> {{tab}}— List!...— zawołał król — albo go każę odebrać przemocą.<br> {{tab}}Książę wyskoczył z łóżka, w zamiarze rzucenia pisma w ogień.<br> {{tab}}— Ty tego bratu nie uczynisz — rzekł.<br> {{tab}}Henryk stanął pomiędzy nim a kominem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/741|num=19}}{{tab}}— Nie bratu — rzekł — ale mojemu najmiększemu nieprzyjacielowi. Nie bratu, ale księciu Andegaweńskiemu, który całą noc biegał po Paryżu za Gwizyuszem; nie bratu, ale wspólnikowi spisków.<br> {{tab}}— Tym razem, myli się twoja policya.<br> {{tab}}— Wiem o tem, że te szpaki Lotaryngskie chcą zniszczyć lilie Francyi. Dawaj, albo...<br> {{tab}}Henryk postąpił ku księciu i położył mu rękę na ramiemu.<br> {{tab}}Franciszek czując na sobie rękę królewską i widząc groźne spojrzenia ulubieńców, upadł na kolana i krzyknął:<br> {{tab}}— Pomocy! pomocy! brat mnie chce zabić.<br> {{tab}}Wyrazy te wymówione z przestrachem, zrobiły wrażenie na królu i ugasiły gniew jego.<br> {{tab}}Pomyślał, że Franciszek mógł się lękać morderstwa i że w jego rodzinie, będącej już na wygaśnieniu, podobny przykład miał miejsce.<br> {{tab}}— Nie — rzekł — mylisz się bracie, król nic podobnego uczynić ci nie myśli, walczyłeś z nim i przyznaj, że jesteś pokonany. Wiesz, że król jest twoim panem, a jeżeliś nie wiedział pierwej, źle to z twojej strony. Teraz możesz to głośno powtórzyć.<br> {{tab}}— Powtarzam — mówił książę.<br> {{tab}}— A zatem, król rozkazuje ci list oddać.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/742|num=20}}{{tab}}Książę upuścił papier.<br> {{tab}}Król podniósł go i schował.<br> {{tab}}— Czy wszystko już Najjaśniejszy panie?... — zapytał książę z dzikiem wejrzeniem.<br> {{tab}}— Nie — odpowiedziały Henryk. Dopóki podejrzenia moje zupełnie się nie rozproszą, musisz pozostać w swojem mieszkaniu. Wygodne ono, familijne i zupełnie na więzienie nie wygląda. Towarzystwo będziesz miał dobre, bo ci panowie pozostają przy tobie, a jutro rano szwajcarowie ich zmienią.<br> {{tab}}— A moich przyjaciół, czy będę mógł widywać?<br> {{tab}}— Kogo nazywasz przyjaciółmi?<br> {{tab}}— Pana de Monsoreau, Ribeiraca, Antragueta i Bussego.<br> {{tab}}— Nie wspominaj o nim...<br> {{tab}}— Czy on miał nieszczęście nie podobać się Waszej królewskiej mości?<br> {{tab}}— Nic inaczej.<br> {{tab}}— Kiedy?<br> {{tab}}— Zawsze, tej nocy zaś osobliwie.<br> {{tab}}— Tej nocy! i cóż on uczynił?<br> {{tab}}— Ubliżył mi.<br> {{tab}}— Tobie, Najjaśniejszy panie?<br> {{tab}}— Tak, mnie i moim przyjaciołom, to wszystko jedno.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/743|num=21}}{{tab}}— Bussy ubliżył dzisiaj Waszej królewskiej mości? to niepodoba.<br> {{tab}}— Ja wiem, co mówię.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie! — zawołał książę, z przekonaniem — Bussy nie wychodzi od dwóch dni, Bussy chory, gorączką trawiony.<br> {{tab}}Król zwrócił się do Schomberga.<br> {{tab}}— Chyba chory na ulicy Coquillière — rzekł młody człowiek.<br> {{tab}}— Kto ci o tem powiedział, że Bussy był na ulicy Coquillière?<br> {{tab}}— Widziałem go.<br> {{tab}}— Ty go widziałeś?<br> {{tab}}— Zdrowym, wesołym, nawet szczęśliwym, w towarzystwie owego doktora Remy, który jest zarazem jego koniuszym i lekarzem.<br> {{tab}}— Nie pojmuję — rzekł książę — dzisiaj wieczór, widziałem Bussego w łóżku.<br> {{tab}}— Bussy będzie wraz z innymi ukarany, jak się rzecz cala wyjaśni — rzekł król.<br> {{tab}}Książę sądząc, że cały gniew króla spadnie na Bussego, nie bronił go więcej.<br> {{tab}}— Jeżeli Bussy nie chciał iść ze mną — powiedział — a sam wychodził — musiał mieć złe zamiary, przeciwne moim, bo ja pragnę poświęcić się Waszej królewskiej mości.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/744|num=22}}{{tab}}— Czy słyszycie, panowie! Mój brat powiada, że żadnych rozkazów nie dawał Bussemu.<br> {{tab}}— Tem lepiej — odezwał się Schomberg.<br> {{tab}}— Dlaczego lepiej?<br> {{tab}}— Bo nam Wasza królewska mość pozwoli z nim postąpić, jak nam się będzie podobało.<br> {{tab}}— Dobrzej dobrze, później zobaczymy, powiedział Henryk. — Panowie, polecam waszym staraniom mojego brata, pamiętajcie, że on pierwszym jest po mnie.<br> {{tab}}— Bądź spokojny, Najjaśniejszy panie — odrzekł Quelus z wyrazem, na który zadrżał książę — wiemy, co winniśmy Jego książęcej mości.<br> {{tab}}— Zegnam was — rzekł Henryk.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie! — zawołał książę Andegaweński, strwożony oddaleniem się króla — więc naprawdę jestem uwięziony! jakto! nie wolno mi wychodzić, ani przyjmować moich przyjaciół?<br> {{tab}}Wspomnienie o jutrze przyszło mu na myśl, jutro albowiem, miał się widzieć z Gwizyuszom.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówił dalej — pozwól mi być przy sobie, wszak tam mogę być więźniem, tak samo jak gdzieindziej.<br> {{tab}}Właśnie król miał dać zezwolenie, gdy jego uwaga zwróconą została na osobę wysoką, która przy drzwiach wyciągała ręce i przeczącemi znakami odwodziła go, od tego kroku.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/745|num=23}}{{tab}}Był to Chicot.<br> {{tab}}— Nie — rzekł Henryk — tutaj ci bardzo dobrze.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie... — mówił książę prosząco.<br> {{tab}}— Skoro taka jest wola królewska, powinieneś się do niej stosować — odpowiedział Henryk z dumą, która księciu zupełnie odebrała odwagę.<br> {{tab}}— A co, nie mówiłem, co mogę? — pomruknął Chicot. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/746|num=24}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział III}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak Chicot odwiedził Bussego i co z tego wynikło}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Nazajutrz, około dziewiątej rano, Bussy jadł śniadanie z lekarzem Kemy, który mu przepisywał wzmacniające potrawy.<br> {{tab}}Rozmawiali oni o wypadkach wczorajszych£ a Remy niekiedy przywodził legendy o Maryi Egipcyance.<br> {{tab}}— Powiedz mi, Remy — zapytał nagle Bussy — czy nie wiesz, kto to był ten młody człowiek, którego skąpano w stągwi, przy ulicy Cuquillière?<br> {{tab}}— Siedziałem, ale nie mogę sobie przypomnieć nazwiska...<br> {{tab}}— Nie poznałeś go?<br> {{tab}}— Cały był niebieski.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/747|num=25}}{{tab}}— Powinienem był obronić go, jest to obowiązek rycerza, lecz zanadto sam byłem zatrudniony.<br> {{tab}}— Jeżeliśmy go nie poznali — rzekł Haudouin — to on pewnie wie, co my za jedni, bo patrzył za nami i groził pięścią.<br> {{tab}}— Czyś pewny tego?<br> {{tab}}— Że patrzył, to pewna; żeby zaś groził, za to ręczyć nie mogę — odrzekł Remy, znając drażliwy charakter Bussego.<br> {{tab}}— Trzeba się dowiedzieć, co to za jeden, bo płazem nie zwykłem puszczać obrazy.<br> {{tab}}— Czekaj pan, czekaj — zawołał Haudouin. Zdaje mi się, że go znam.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Słyszałem jak klął.<br> {{tab}}— Któżby nie klął w podobnym zdarzeniu.<br> {{tab}}— Ale on klął po niemiecku.<br> {{tab}}— To Schomberg.<br> {{tab}}— Tak, tak, to on sam.<br> {{tab}}— Kiedy tak, przygotuj twoje maści.<br> {{tab}}— A to na co?<br> {{tab}}— Bo albo on, albo ja będę ich potrzebował.<br> {{tab}}— Nie sądzę, abyś pan będąc zdrów i szczęśliwy, dał siebie zabić. Sądzę, że Marya Egipcyanka będzie nas miała w swojej opiece.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/748|num=26}}{{tab}}— Przeciwnie, mój Remy; w tym względzie, nie znasz mię zupełnie. Daję ci słowo; nigdy się nie biłem chętnie, ilekroć znaczną sumę przegrałem, ilekroć odkryłem zdradę kochanki, lub kiedy miałem sobie co do wyrzucenia. Lecz ilekroć kieska moja jest pełna, serce swobodne i sumienie czyste, idę śmiało, bo pewny jestem siebie. Czytam w oczach mojego przeciwnika i powalam go. Dzisiaj biłbym się przecudownie, bo dzięki tobie, jestem szczęśliwy.<br> {{tab}}— Za chwilę — rzekł Haudouin — pozbędziesz się pan tego szczęścia. Pewna piękna pani zaleciła cię moim staraniom, mówiąc, że jej winieneś życie i nie masz prawa niem rozporządzać.<br> {{tab}}— Dobry Remy — rzekł Bussy nurzając się w marzeniach, które pozwalają rozkochanemu wszystko widzieć i słyszeć, w jakiś cudownych barwach i melodyjnych tonach.<br> {{tab}}— Pan mię nazywasz dobrym Remy, bo mu dałem sposobność widzieć panią de Monsoreau: ale wspomnij pan, że masz się z nią rozsiać i to niezadługo.<br> {{tab}}— Co takiego?... — odezwał się ocucony Bussy — nie żartuj Haudouin.<br> {{tab}}— Wcale nie żartuję; wszak pan wiesz, że {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/749|num=27}}wyjeżdża do Anjou, ja także rozstanę się z Gertrudą.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Kochasz ją zatem?<br> {{tab}}— Tak sądzę. Żebyś pan wiedział, jak ona mnie bije.<br> {{tab}}— I ty pozwalasz?<br> {{tab}}— Zmusiła mię, abym jej zrobił maść na wygubienie plam niebieskich.<br> {{tab}}— Zróbże tej maści jak najwięcej dla Schomberga.<br> {{tab}}— Dajmy mu pokój; niech on się sam obmyje.<br> {{tab}}— Powróćmy do pani de Monsoreau, albo raczej do Dyany de Meridor, bo sam wiesz...<br> {{tab}}— O! mój Boże!<br> {{tab}}— Kiedyż tam pojedziemy?<br> {{tab}}— Jak można najpóźniej.<br> {{tab}}— A to dla czego?<br> {{tab}}— Najprzód, w Paryżu jest książę Andegaweński, który się mięsza w sprawki, z jakich bez pańskiej nie wybrnie pomocy.<br> {{tab}}— Dalej?<br> {{tab}}— Dalej, pan de Monsoreau, który z łaski boskiej niczego się nie domyśla, gdy<br>by ciebie nie widział w Paryżu, mógłby mieć podejrzenie... {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/750|num=28}}{{tab}}— Niech sobie ma...<br> {{tab}}— Tak, to rzecz nie małej wagi. Ja biorę na siebie leczyć pana z ran w pojedynkach, bo sobie ciężkich zrobić nie pozwolisz; lecz nie zaręczam za sztylet, a mianowicie sztylet zazdrosnego męża. Pamiętasz pan biednego de Saint-Megrin, którego zabił przyjaciel kochanego Gwizyusza?<br> {{tab}}— Cóż poradzisz, jeżeli mojem przeznaczeniem jest, aby mię Monsoreau zabił?<br> {{tab}}— Co?<br> {{tab}}— Więc mię zabije.<br> {{tab}}— A potem pani de Monsoreau na prawdę będzie jego żoną, a ty panie z boleścią na to będziesz patrzył z wysoka i nic nie podołasz, bo nie będziesz miał ciała.<br> {{tab}}— Masz słuszność, lepiej żyć.<br> {{tab}}— To nie dosyć; ale także dobrzeby mojej rady posłuchać. Wierzaj hrabio, dobrze jest być grzecznym dla pana de Monsoreau; on niekiedy zazdrośnym jest o księcia Andegaweńskiego, bo wtedy, gdy chorowałeś, d’Aurilly chodził pod oknami jego mieszkania. Udaj pan, że jesteś mu przychylny, że nie znasz nawet jego żony, a on ciebie jak Scypiona będzie uwielbiał.<br> {{tab}}— Masz słuszność — rzekł Bussy. Muszę oswoić niedźwiedzia, to będzie śmieszne, nieprawdaż?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/751|num=29}}{{tab}}W tej chwili, zapukano do drzwi i dwaj biesiadnicy umilkli.<br> {{tab}}— Kto tam?... — zapytał Bussy.<br> {{tab}}— Jakiś pan chce mówić z panem hrabią paź odpowiedział.<br> {{tab}}— Ze mną? tak rano!<br> {{tab}}— Jakiś pan ubrany w zielony aksamit i pończochy czerwone: nieco śmieszny, ale zdaje się dobry człowiek.<br> {{tab}}— Czy nie Schomberg!... — pomyślał Bussy.<br> {{tab}}— Wysoki bardzo...<br> {{tab}}— To może de Monsoreau.<br> {{tab}}— Poczciwie wygląda.<br> {{tab}}— To ani ten, ani ów, proś niech wejdzie.<br> {{tab}}Zapowiedziany gość, w tej chwili się ukazał.<br> {{tab}}— A! mój Boże — zawołał Bussy powstając. Pan Chicot.<br> {{tab}}Remy oddalił się.<br> {{tab}}— Ja sam panie hrabio — odpowiedział gaskończyk.<br> {{tab}}Spojrzenie Bussego, chociaż słowa nie wyrzekł, zdało się mówić, po coś przyszedł tutaj, mój panie?<br> {{tab}}Dla tego Chicot pierwszy zaczął:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/752|num=30}}{{tab}}— Przyszedłem panie hrabio, jednę rzecz ci zaproponować.<br> {{tab}}— Mów panie Chicot — odrzekł Bussy nieco zdziwiony.<br> {{tab}}— Co mi dasz hrabio, jeśli ci zrobię przysługę?<br> {{tab}}— To zależy od jej ważności — odparł z lekceważeniem Bussy.<br> {{tab}}Gaskończyk zdawał się na to nie zważać.<br> {{tab}}— Panie — rzekł siadając i zakładając nogę na nogę, widzę, że mię siedzieć nawet prosić nie raczysz.<br> {{tab}}Bussy się zarumienił.<br> {{tab}}— Jest to początek nagrody, którą mam za moję przysługę otrzymać.<br> {{tab}}Bussy nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— Panie, czy znasz Ligę?<br> {{tab}}— Słyszałem o niej — odpowiedział Bussy, zaczynając zwracać uwagę na to, co mówił Chicot.<br> {{tab}}— Musisz zatem wiedzieć, że to jest chrześciański związek, w celu wytępienia braci naszych, hugonotów.<br> {{tab}}— Czy należysz do niej?<br> {{tab}}— Ja?<br> {{tab}}— Powiedz: tak, albo nie.<br> {{tab}}— Zadziwia mnie to pytanie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/753|num=31}}{{tab}}— Pytałem, czy należysz do Ligi?<br> {{tab}}— Panie Chicot — odrzekł Bussy — ponieważ nie lubię pytań, których nie rozumiem znaczenia, racz więc zmienić przedmiot rozmowy.<br> {{tab}}Pozwól przytem powiedzieć, że nie lubiąc pytań, nie lubię i pytających.<br> {{tab}}— Wybornie. Przyzwoitość, zawsze jest przyzwoitą, jak mówi pan de Monsoreau, kiedy jest w dobrym humorze.<br> {{tab}}Na nazwisko Monsoreau, Bussy znowu natężył uwagę.<br> {{tab}}— Co u licha!... — rzekł — czyżby Chicota na szpiegi do mnie przysłano?<br> {{tab}}I dodał głośno.<br> {{tab}}— Dalej, panie Chicot, nie mamy czasu.<br> {{tab}}— „Optime”, w krótkim czasie wiele można powiedzieć; powiem ci więc co mogłem bez pytania mówić, bo skoro książę Andegaweński należy do Ligi i ty w niej będziesz.<br> {{tab}}— Książę Andegaweński! kto panu o tem powiedział?<br> {{tab}}— On sam, mówiąc do mnie, jak mówią i piszą prawnicy, których wzorem był pan Mikołaj Dawid, owa pochodnia forum paryskiego, która zgasła, niewiedzieć z czyjego podmuchu; pojmujesz więc, że skoro książę Andegaweński {{pp|nale|ży}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/754|num=32}}{{pk|nale|ży}} do Ligi i ty być w niej musisz, bo jesteś jego prawą ręką.<br> {{tab}}— I cóż z tego?<br> {{tab}}— Skoro jesteś lub będziesz, ten sam cię los spotka, co księcia.<br> {{tab}}— A z nim co się stało?<br> {{tab}}— Panie — rzekł Chicot przybierając minę Bussego, nie lubię pytań i pytających: niechaj więc z tobą tak postąpią, jak postąpiono z twoim panem.<br> {{tab}}— Panie Chicot — mówił Bussy z uśmiechem przepraszającym — mów, proszę cię, gdzie jest książę?<br> {{tab}}— W więzieniu.<br> {{tab}}— Gdzie?<br> {{tab}}— W swoim pokoju. Czterech moich przyjaciół strzeże go: Schomberg, wczoraj, jak wiesz umalowany na niebiesko, pan d’Epernon żółty ze strachu, Quelus czerwony z gniewu i Maugiron blady z nudów. To śliczny widok! osobliwie, że książę zielenieje i w Luwrze będziemy mieli tęczę.<br> {{tab}}— Zatem sądzisz, że jestem w niebezpieczeństwie?<br> {{tab}}— Tak, sądzę nawet, że już wysłano, aby cię uwięzić.<br> {{tab}}Bussy zadrżał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/755|num=33}}{{tab}}— Czy lubisz {{Korekta|Bastyllę|Bastyllię}}, panie de Bussy? To miejsce doskonałe do dumań a pan Wawrzeniec Testu, gubernator, doskonałą ma kuchnię dla swoich gołąbków!<br> {{tab}}— Mnie mają zamknąć w Bastylli?... — zawołał Bussy.<br> {{tab}}— Na honor, muszę mieć coś w kieszeni, co wygląda jak rozkaz zaprowadzenia cię tam. Czy chcesz widzieć?<br> {{tab}}Wyjął z kieszeni formalny rozkaz królewski pochwycenia, gdziekolwiekby się znajdował Ludwika de Clermont, Bussy d’Amboisse.<br> {{tab}}— Redakcya pana de Quelus — rzekł Chicot — doskonale napisane!<br> {{tab}}— Zatem — zawołał Bussy — prawdziwą ronisz mi przysługę?<br> {{tab}}— Tak sądzę.<br> {{tab}}— Panie — rzekł Bussy — zaklinam cię, powiedz mi szczerze, co to znaczy, bo wiem, że kochasz króla, a król mnie nie lubi.<br> {{tab}}— Panie hrabio — odparł Chicot powstając — co czynię, czynię dla twego ocalenia; myśl o mnie, jak ci się podoba.<br> {{tab}}— Za cóż tyle przychylności?<br> {{tab}}— Zapomniałeś pan, żem żądał nagrody.<br> {{tab}}— Prawda.<br> {{tab}}— A więc?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/756|num=34}}{{tab}}— Z największą chęcią.<br> {{tab}}— Zrobisz to, o co cię będę prosił, dziś, albo jutro.<br> {{tab}}— Na honor, wszystko.<br> {{tab}}— Dosyć. Teraz siadaj na konia i uciekaj, ja zaniosę rozkaz do kogo należy.<br> {{tab}}— Czy nie masz polecenia, abyś mnie sam ujął?..<br> {{tab}}— Za kogóż mnie pan bierzesz?... ja jestem szlachcicem.<br> {{tab}}— Ale opuszczać swojego pana.<br> {{tab}}— Nie troszcz się o to, on cię dawno opuścił.<br> {{tab}}— Poczciwym jesteś człowiekiem, panie Chicot.<br> {{tab}}— Wiem o tem — odpowiedział gąskoczńyk.<br> {{tab}}Bussy przywołał Remyego, któremu oddając sprawiedliwość, przyznać należy, że słuchał podedrzwiami.<br> {{tab}}— Remy — rzekł Bussy — każ przygotować konie.<br> {{tab}}— Osiodłane — odpowiedział Remy spokojnie.<br> {{tab}}— Panie — rzekł Chicot — ten młodzieniec wiele ma rozumu.<br> {{tab}}— Wiem o tem — odrzekł Remy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/757|num=35}}{{tab}}Bussy wziąwszy kilka rulonów monety, napełnił nią kieszenie Chicota i Remyego.<br> {{tab}}Poczem pożegnawszy trefnisia, chciał się oddalić.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem — rzekł Chicot — będę obecnym przy twoim odjeździe.<br> {{tab}}Zeszedł z Bussym aż do stajni, gdzie w rzeczy samej stały konie przygotowane.<br> {{tab}}— Gdzie pojedziemy? — rzekł Remy, biorąc cugle do ręki.<br> {{tab}}— Ale... — odpowiedział Bussy, jakby się wahał.<br> {{tab}}— A co pan mówisz o Normandyi?.. — odezwał się Chicot, który jako znawca, oglądał konie.<br> {{tab}}— Nie, to za blisko — odparł Bussy. — A co o Flandryi.<br> {{tab}}— Za daleko.<br> {{tab}}— Zapewnie do Anjou, panie hrabio?<br> {{tab}}— Tak, do Anjou — odpowiedział Bussy, rumieniąc się.<br> {{tab}}— Skoro wybrałeś pan miejsce i masz wyjeżdżać... — mówił Chicot.<br> {{tab}}— Natychmiast.<br> {{tab}}— Zatem, żegnam cię.<br> {{tab}}Chicot oddalił się poważnym krokiem, obijając mury długim swoim rapirem.<br> {{tab}}— To przeznaczenie! — rzekł Remy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/758|num=36}}{{tab}}— Dalej w drogę! — zawołał Bussy — może ich dościgniemy.<br> {{tab}}— Taką rzeczą — mówił Haudouin — pomagając mu, odejmujesz całą zasługę przeznaczeniu...<br> {{tab}}I pojechali. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/759|num=37}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział IV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Szachy Chicota, bilboket Quelusa i tuba Schomberga}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Mimo powierzchownej obojętności, Chicot uradowany powracał do Luwru.<br> {{tab}}Potrójnie był zadowolony, że Bussemu wyświadczył przysługę; naprzód, że przeszkodził intrydze; powtóre, że króla postawił w możności zrobienia stanowczego kroku, w ostatku, że zyskał wdzięczność Bussego.<br> {{tab}}W rzeczy samej, znając głowę i serce Bussego, wiedząc o przewrotności Gwizyuszów, lękać się było potrzeba burzy.<br> {{tab}}Wszystko, czego się król obawiał, wszystko co Chicot przewidział, spełniło się.<br> {{tab}}Gwizyusz przyjąwszy rano u siebie pierwsze {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/760|num=38}}osoby Ligi, z których każda przyniosła mu listy spisane po placach, szynkach i świątyniach, przyrzekłszy im, że król zanominuje naczelnika, w końcu, odbywszy naradę z kardynałem i panem de Mayenne, udał się do księcia Andegaweńskiego, z którym się rozstał w wieczór.<br> {{tab}}Chicot spodziewał się tych odwiedzin; wyszedłszy więc od Bussego, udał się ku placowi d’Alençon, leżącemu przy ulicach Hautefille i świętego Andrzeja.<br> {{tab}}Zaledwie tam kwadrans czekał, gdy ujrzał wychodzącego tego właśnie, którego pragnął widzieć.<br> {{tab}}Chicot ukrył się przy rogu ulicy Cmentarnej a książę Gwizyusz nie widział go wcale.<br> {{tab}}Gwizyusz zastał pierwszego lokaja księcia niespokojnym, że pana nie widać, lecz nie wiedzącego zupełnie, że on w Luwrze na noc pozostał.<br> {{tab}}Zapytał, czy w nieobecności księcia nie może mówić z Aurillym: lokaj odpowiedział, że ten dworzanin znajduje się w gabinecie księcia i że nic nie przeszkadza, aby się z nim rozmówić.<br> {{tab}}Aurilly lutnista i powiernik księcia, powinien był wiedzieć, gdzie się jego pan znajduje; lecz równie niespokojny jak lokaj, usiadł z lutnią przy oknie i patrzył, czy książę nie powraca.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/761|num=39}}{{tab}}Trzykroć posyłano do Luwru i przyniesiono wreszcie odpowiedź, że książę późno powrócił i śpi jeszcze.<br> {{tab}}Gwizyusz zapytał Auryllego o księcia.<br> {{tab}}Aurilly rozłączył się wczoraj z księciem na rogu ulicy Arbre-Sec.<br> {{tab}}Z powodu tłumu otaczającego hotel pod „Gwiazdą” i niemogąc znaleźć pana, postanowił czekać w pałacu d’Alençon nie wiedząc, że książę ma się udać do Luwru.<br> {{tab}}Odpowiedział więc Gwizyuszowi, że potrzykroć posyłał do Luwru i jaką otrzymał ztamtąd wiadomość.<br> {{tab}}— O jedenastej śpi!... — mówił książę — to niepodobna; sam król wstaje o tej godzinie. Aurilly, idź do Luwru.<br> {{tab}}— Myślałem o tem; lecz boję się czy sen nie jest wymówką, albo czy książę nie ma tam jakiego ważnego interesu.<br> {{tab}}— Słuchaj Aurilly — mówi! Gwizyusz — Franciszek wie, co czyni i radzę ci bez obawy, idź do Luwru, a znajdziesz go.<br> {{tab}}— Pójdę; ale co mam mu powiedzieć?<br> {{tab}}— Powiesz, że zgromadzenie? w Luwrze miało być o drugiej, a my pierwej mieliśmy się widzieć. Rozumiesz Aurilly — mówił Gwizyusz, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/762|num=40}}w chwili kiedy król ma zanominować naczelnika Ligi — do snu wcale nie pora.<br> {{tab}}— Dobrze, będę prosił księcia, aby tu przyszedł.<br> {{tab}}— Czekam go niecierpliwie, bo chwili nie ma do stracenia.<br> {{tab}}Tymczasem każę szukać Bussego.<br> {{tab}}— A gdybym nie zastał księcia, co mam czynić?<br> {{tab}}— Jeśli nie zastaniesz, udaj że go wcale nie szukasz. Czy tak, czy owak o drugiej godzinie będę w Luwrze.<br> {{tab}}Aurilly ukłonił się i wyszedł.<br> {{tab}}Chicot widział go wychodzącego, odgadł przyczynę.<br> {{tab}}Gdyby Gwizyusz dowiedział się o zatrzymaniu księcia, wszystko byłoby stracone, albo przynajmniej sprawaby się zawikłała.<br> {{tab}}Widział, że Ąurilly udaje się ku mostowi świętego Michała i dla tego z całym pośpiechem poszedł przez ulicę świętego Andrzeja, pod Nesle, przeszedł Sekwanę i wyprzedził dworzanina Franciszka.<br> {{tab}}My udamy się za Aurillym, który jest świadkiem ważnych wypadków.<br> {{tab}}Przybywszy do Luwru, zastał go cichym i spokojnym, rozmawiał naprzód z oficerem {{pp|służ|bowym}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/763|num=41}}{{pk|służ|bowym}}, figura nader ważna dla szukających nowin.<br> {{tab}}Oficer był w dobrym humorze, bo król dzisiaj wstał wesół.<br> {{tab}}Aurilly od oficera przeszedł do odźwiernego.<br> {{tab}}Odźwierny przeglądał ubiory służących i nowe rozdawał im halabardy.<br> {{tab}}Rozmawiał on z Aurillym o pogodzie i słocie, z czego dworzanin wniósł o stanie polityczne] atmosfery.<br> {{tab}}Skutkiem tej rozmowy, Aurilly wielkiemi wschodami udał się do księcia, liczne oddając pokłony służbie rozproszonej po przedpokojach.<br> {{tab}}Przy drzwiach księcia, zastał siedzącego Chicota.<br> {{tab}}Chicot sam grał w szachy i zdawał się być mocno zajęty kombinacyami gry.<br> {{tab}}Skoro Aurilly chciał przejść, Chicot zatamował mu drogę swojemi długiemi nogami.<br> {{tab}}Musiał więc trącić go po ramieniu.<br> {{tab}}— A! to ty panie Aurilly — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Co tutaj robisz, panie Chicot?<br> {{tab}}— Jak widzisz, gram w szachy.<br> {{tab}}— Sam?<br> {{tab}}— Uczę się, a ty czy grasz?<br> {{tab}}— Słabo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/764|num=42}}{{tab}}— Wierzę, pan jesteś muzykiem, a sztuka wymaga wiele pracy i czasu.<br> {{tab}}— To posunięcie zdaje mi się bardzo ważne.<br> {{tab}}— Bardzo — niespokojny jestem o króla.<br> {{tab}}Wiesz panie Aurilly, w szachach król jest bardzo niedołężny figury, która nie ma własnej woli, której krok postąpić i cofnąć się wolno; otaczają ją zwinne koniki, liczne pieszki, które jeśli źle bronią, biada królowi! Prawda, król ma także i laufra; lecz jeżeli i ten źle się uwija i sam zginie i króla nie ocali. Otóż mojego króla takie jest położenie.<br> {{tab}}— Dlaczego, panie Chicot tutaj przyszedłeś w szachy się uczyć?<br> {{tab}}— Bo czekam na pana Quelusa, który jest tam.<br> {{tab}}— U księcia?<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}Aurilly zdziwił się.<br> {{tab}}W czasie rozmowy, Chicot zrobił lutniście wolne przejście, ale wysunął się na korytarz tak, aby posłaniec Gwizyusza był pomiędzy nim a drzwiami.<br> {{tab}}Aurilly wahał się otworzyć.<br> {{tab}}— Cóż pan Quelus robi u księcia?... — {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/765|num=43}}zapytał — nie wiedziałem, że w takiej żyją przyjaźni.<br> {{tab}}— Ciszej!... — rzekł Chicot z miną tajemniczą.<br> {{tab}}Następnie wziąwszy szachownicę w rękę, przechylił się ku uszom Aurilego.<br> {{tab}}— Przeprasza księcia — mówił — za małą sprzeczkę, jaką miał z nim wczoraj.<br> {{tab}}— Doprawdy?<br> {{tab}}— Król tego żądał; wszak wiesz jak teraz bracia dobrze są z sobą. Król nie mógł znieść uchybienia Quelusa i musiał się panicz upokorzyć.<br> {{tab}}— Doprawdy?<br> {{tab}}— A! panie Aurilly, mnie się zdaje, że w złotym wieku żyjemy; Luwr nie długo będzie Arkadyą, a obadwaj bracia „Arcades ambo”... A! przepraszam panie Aurilly, zawsze zapominam, że jesteś muzykiem.<br> {{tab}}Aurilly uśmiechnął się i wszedł do przedpokoju, tak mocno drzwi otwierając, że Chicot mógł się oczami z Quelusem rozmówić.<br> {{tab}}Quelus bardzo grzecznie pozdrowił Aurillego. Ulubieniec króla bawił się pięknem cackiem, nazwanem „bilboket“.<br> {{tab}}— Brawo! panie Quelus — rzekł Aurilly, widząc zręczność pierwszego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/766|num=44}}{{tab}}— A!.. — odparł Quelus — gdybym ja tak grał w bilboket, jak ty grasz na lutni!<br> {{tab}}— Gdybyś się pan tak długo nim bawił, jak ja pracuję nad moim instrumentem, przeszedłbyś mnie jeszcze. Gdzie jest książę?... czy pan z nim dziś jeszcze nie mówiłeś?...<br> {{tab}}— Mówiłem, ale teraz Schomberg mię zastąpił.<br> {{tab}}— Schomberg!... — rzekł źdzwiony Aurilly. <br> {{tab}}— Jest tutaj... król tak wszystko urządził. Wejdź, panie Aurilly i powiedz księciu, że czuwamy.<br> {{tab}}Aurilly otworzył drugie drzwi i spostrzegł Schomberga, leżącego raczej niż siedzącego na szerokiej sofie.<br> {{tab}}Schomberg tubą wyrzucał gałki, a pies mu je napowrót przynosił.<br> {{tab}}— Jakto!... — zawołał Aurilly — u księcia podobna zabawa?..<br> {{tab}}— A!... „Guten morgen”, panie Aurilly, — patrzaj jak zabijam czas, czekając na posłuchanie.<br> {{tab}}— Gdzie książę? — zapytał Aurilly.<br> {{tab}}— Ciszej!... Teraz przebacza Epernonowi i panu Maugiron. Możesz wejść, skoro jesteś zaufany księcia.<br> {{tab}}— Może to będzie niegrzecznie?<br> {{tab}}— Bynajmniej.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/767|num=45}}{{tab}}— Gdy do następnego pokoju wszedł Aurilly, ujrzał Epernona muskającego wąsy w zwierciadle; Maugiron zaś siedział przy oknie i wystrzygał nędzne figury.<br> {{tab}}Książę, bez szpady, siedział pomiędzy niemi.<br> {{tab}}— O!.. Boże!.. — zawołał muzyk — jakże się obchodzą z moim panem! — Pan Aurilly, jak mi się zdaje, dobrze wygląda — mówił Epernon, wciąż muskając wąsy.<br> {{tab}}— Aurilly — rzekł książę, pełen gniewu i boleści — czy nie zgadujesz, że jestem więźniem?<br> {{tab}}— Czyim?...<br> {{tab}}— Mojego brata. Jakżeś tego nie odgadł, widząc straż moję?...<br> {{tab}}Aurilly westchnął.<br> {{tab}}— A!.. gdybym był wiedział — rzekł.<br> {{tab}}— Byłbyś zapewne dla rozrywki księcia, przyniósł lutnię twoję; pamiętałem o tem i kazałem ją przynieść, W rzeczy samej, Chicot podał lutnię, a Quelus i Schomberg ziewnęli!...<br> {{tab}}— A cóż szachy? — zapytał d’Epernon.<br> {{tab}}— Aha! — rzekł Quelus.<br> {{tab}}— Laufer ocalił króla — odpowiedział Chicot.<br> {{tab}}— Panie Aurilly, dawaj sztylet, a bierz lutnię.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/768|num=46}}{{tab}}Muzyk był posłuszny; następnie usiadł u stóp swojego pana.<br> {{tab}}— Otóż jeden już w pułapce — rzekł Quelus — dalej do innych.<br> {{tab}}Słowa te wytłumaczyły Auryllemu poprzednio sceny.<br> {{tab}}— Quelus powrócił do przedpokoju i wychodząc, tubę swoję zamienił na bilboket.<br> {{tab}}— Słusznie — rzekł Chicot — trzeba odmieniać zabawy; ja dla odmiany podpiszę Ligę.<br> {{tab}}I zamknął drzwi, zostawiając Jego książęcy mość w towarzystwie lutnisty. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/769|num=47}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział V}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak król mianował naczelnika Ligi, jak wybór nie padł ani na księcia Andegaweńskieg, ani na Gwizyusza}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Godzina wielkiego posłuchania nadeszła, albo raczej nadejść miała, bo od południa Luwr wiele przyjął osób interesowanych i ciekawych.<br> {{tab}}Paryż był tak huczny jak wczoraj, z tą tylko różnicą, że Szwajcarowie nie byli działającymi wczoraj, a dzisiaj występują jako aktorzy.<br> {{tab}}Paryż, mówimy huczny, jak wczoraj, wysiał do Luwru licznych pełnomocników, starszych cechów, milicyi i tłumy coraz bardziej rosnące gawronów, jacy przy jakiejkolwiek czynności, tłumnie gromadzić się zwykli, aby patrzeć tylko.<br> {{tab}}Paryż, olbrzymie miasto, zdaje się, że ma {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/770|num=48}}dwa ludy, dwie postacie: jedna czynna, druga neutralna: jedna działająca, druga patrząca.<br> {{tab}}Około Luwru były tłumy; ale o Luwr lękać się nie było potrzeby.<br> {{tab}}Szmer ówczesny ludu nie zmienił się jeszcze w grzmot, który strzałami działowemi burzy i niszczy mury; szwajcarowie dnia tego, przodkowie następnych z dnia 10-go sierpnia i 27-go lutego uśmiechali się do Paryżan i paryżanie zbrojni do nich nawzajem; jeszcze nie przyszedł czas, w którym za grzmotem następowały pioruny.<br> {{tab}}Niech nikt nie sądzi, aby choć mniej ponury dramat, mniej był zajmującym, przeciwnie, największe zajęcie Luwr przedstawiał.<br> {{tab}}Król w wielkiej sali tronowej, otoczony oficerami, przyjaciółmi, sierżantami, rodziną, czekał aby wszystkie cechy przeszły przed nim i aby ich naczelnicy zajęli miejsca swoje w Luwrze.<br> {{tab}}— Jednym rzutem oka mógł objąć całe masy ludu, policyi i swoich nieprzyjaciół, których kiedy niekiedy, Chicot stojący za krzesłem, wymieniał.<br> {{tab}}Niekiedy tylko napotykał wejrzenia królowej-matki, albo poruszenia niższych członków Ligi, którzy mniej byli cierpliwi od naczelników, jako niewiedzący o tajemnicach.<br> {{tab}}Nagle wszedł pan de Monsoreau.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/771|num=49}}{{tab}}— Patrzaj, patrzaj, Henryczku — mówił Chicot.<br> {{tab}}— Na co mam patrzeć?<br> {{tab}}— Na twojego wielkiego łowczego; na honor, wart uwagi; blady i zabłocony od stóp do głowy.<br> {{tab}}— W rzeczy samej — rzekł król — to on.<br> {{tab}}Król dał znak panu de Monsoreau, aby się zbliżył.<br> {{tab}}— Jakto! tyś w Luwrze?... — zapytał Henryk — myślałem, że w Vincennes tropisz jelenie.<br> {{tab}}— Wytropiłem go o siódmej rano, Najjaśniejszy panie, lecz gdy się południe zbliżyło, a żadnej nie otrzymałem wiadomości, lękałem się, czy jaki nie zaszedł wypadek i przybyłem.<br> {{tab}}— Czy tak?... — zapytał król.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, jeżeli uchybiłem mojej powinności, to tylko przez szczerą chęć służenia.<br> {{tab}}— Umiemy to cenić.<br> {{tab}}— Teraz — mówił hrabia, z wahaniem, czy Wasza królewska mość rozkażesz mi do Vincennes powracać?<br> {{tab}}— Nie, nie, pozostań, {{Korekta|moj|mój}} wielki łowczy; to polowanie, jak mi przyszło do głowy, tak i przeszło. Pozostań i nie oddalaj się; potrzebuję ludzi {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/772|num=50}}przychylnych, a ty sam połączyłeś się z tymi, na których rachować mogę.<br> {{tab}}Monsoreau skłonił się.<br> {{tab}}— Gdzież mam się udać?... — zapytał.<br> {{tab}}— Czy mi go oddasz?... — cicho zapytał Chicot króla.<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Żebym mu odpłacił, co dla ciebie Henryku uczynił. Winieneś mi wynagrodzić trudy, jakie podjąłem będąc na dziwnej ceremonii podobnie okazałej, jaką nam obiecałeś wyprawić.<br> {{tab}}— A więc go weź.<br> {{tab}}— Miałem szczęście pytać Waszej królewskiej mości, gdzie mam sobie miejsce obrać?... — powtórnie zapytał hrabia.<br> {{tab}}— Sądziłem, żem ci odpowiedział. Gdzie ci się podoba, naprzykład, za krzesłem, gdzie właśnie umieszczam moich przyjaciół.<br> {{tab}}— Pójdź tutaj, wielki łowczy mówił Chicot ustępując panu de Monsoreau nieco miejsca, które dla siebie zachował. Hrabio, oto zwierzyna, ztąd wietrzyć ją można, patrzaj oto szewcy przechodzą, a za niemi garbarze. Przez Boga, jeżeli zgubisz ich trop, warto, aby ci nominacyę odebrać.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/773|num=51}}{{tab}}Pan de Monsoreau zdawał się słuchać, w rzeczy samej, nic nie słyszał.<br> {{tab}}Spoglądał w około siebie niepewnemi oczyma, a o pomieszaniu jego Chicot uprzedził króla.<br> {{tab}}— Czy wiesz — rzekł — co twój łowczy wietrzy w tej chwili?<br> {{tab}}— Alboż poluje?<br> {{tab}}— Twojego brata Franciszka.<br> {{tab}}— Ale go nie widzi — odparł król z uśmiechem.<br> {{tab}}— I ja tak sądzę: myślę, że nawet nie wie gdzie się znajduje.<br> {{tab}}— Jabym się nie gniewał, gdyby trop stracił.<br> {{tab}}— Czekaj, czekaj, ja go na straconem stanowisku postawię. Powiadają, że wilk przewącha lisa. Zapytaj go o hrabinę.<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Zobaczysz.<br> {{tab}}— Panie hrabio — rzekł Henryk — co zrobiłeś z panią de Monsoreau? nie widzę jej pomiędzy damami.<br> {{tab}}Hrabia wzdrygnął się, jakby go wąż w piętę ukąsił.<br> {{tab}}Chicot podrapał się w nos i mrugnął okiem.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odpowiedział — żona moja jest chorą, powietrze paryzkie jej nie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/774|num=52}}służy i dzisiejszej nocy, pożegnawszy królowę, wyjechała z ojcem swoim baronem de Meridor.<br> {{tab}}— Gdzie się udała?... — zapytał król korzystając ze sposobności odwrócenia głowy, kiedy przechodzili garbarze.<br> {{tab}}— Do Anjou, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Prawda, prawda — mówił Chicot z powagą — powietrze paryzkie nie dobre dla kobiet ciężarnych. „Gravidis uxoribus Lutelia inclemens”. Henryku, radzę ci pójść za przykładem hrabiego, kiedy twoja żona...<br> {{tab}}Monsoreau zbladł i spojrzał groźnie na Chicota, który oparty na poręczy królewskiego krzesła, zdawał się patrzeć z zajęciem na szmuklerzy, którzy następowali za garbarzami.<br> {{tab}}— A kto panu powiedział, ze hrabina ciężarna?... — pomruknął pan do Monsoreau.<br> {{tab}}— A więc nie jest?... — odrzekł Chicot — to wcale nie dobrze.<br> {{tab}}— Nie jest.<br> {{tab}}— Słuchaj, słuchaj Henryczku — rzekł Chicot — zdaje się, że twój wielki łowczy, te same co ty błędy popełnia.<br> {{tab}}Monsoreau ścisnął pięści i spojrzał groźnie na Chicota, na co on odpowiedział naciśnieniem kapelusza na głowę.<br> {{tab}}Hrabia widząc, że chwila jest niestosowną, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/775|num=53}}potrząsł głową, jakby z czoła chmurę chciał zrzucić.<br> {{tab}}Chicot wypogodziwszy oblicze, rzekł z uprzejmym uśmiechem:<br> {{tab}}— Biedna hrabina, chyba w drodze z nudów skona.<br> {{tab}}— Mówiłem — odpowiedział Monsoreau — że pojechała z ojcem.<br> {{tab}}— Ojciec może być bardzo godny, ale nie koniecznie zdolny do zabawienia, szczęściem że...<br> {{tab}}— Co? — zapytał z żywością hrabia.<br> {{tab}}— Co, co? — odpowiedział Chicot. <br> {{tab}}— Co to znaczy: „szczęściem?<br> {{tab}}— Jakiżeś podejrzliwy, hrabio.<br> {{tab}}Hrabia wzniósł ramiona.<br> {{tab}}— Przebacz, Wielki łowczy, ale mówiiśmy przez skłócenia i proś króla, aby cię objaśnił, bo on wielki filolog.<br> {{tab}}— Tak — rzekł Henryk — co znaczy ten wyraz?...<br> {{tab}}— Jaki wyraz?...<br> {{tab}}— „Szczęściem.”<br> {{tab}}— Szczęściem, znaczy szczęście. Szczęściem, mówiąc, podziwiałem dobroć Boga; szczęściem, mówiłem, bo może w drodze hrabina spotka kogo ze znajomych, który będzie się starał zabawić ją. Wyobraź sobie, Henryczku, pięknego {{pp|ry|cerza}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/776|num=54}}{{pk|ry|cerza}} przy hrabinie, który jej prawi cuda i rozśmiesza ją...<br> {{tab}}Zatruty sztylet utopiono w sercu wielkiego łowczego.<br> {{tab}}Jednak, gdy dla obecności króla miarkować się było potrzeba, wielki łowczy powstrzymał oburzenie.<br> {{tab}}— Jakto! zatem masz przyjaciół, którzy się także do Anjou udali? — mówił król, uśmiechem i spojrzeniem pieszcząc Chicota.<br> {{tab}}— Mógłbyś powiedzieć „mamy”, albowiem więksi to są przyjaciele hrabiego, jak moi.<br> {{tab}}— Zadziwiasz mnie, panie Chicot — rzekł hrabia, nie znam nikogo, coby...<br> {{tab}}— Zawsze tajemnica.<br> {{tab}}— Przysięgam!<br> {{tab}}— Wiesz o nich dobrze, panie hrabio, a nawet bardzo ci są drodzy, bo przed chwilą, chociaż napróżno szukałeś ich w tłumie, może z przyzwyczajenia...<br> {{tab}}— Ja? — zapytał hrabia.<br> {{tab}}— Tak; i jesteś bledszy niż wszyscy łowczy, jacy byli od Nemroda, aż do d’Hauteforta.<br> {{tab}}— Panie Chicot!..<br> {{tab}}— Bledszy, powtarzam: „Veritas veritatum”. Jest to barbaryzm w wyrażeniu, bo jedna jest {{pp|pra|wda}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/777|num=55}}{{pk|pra|wda}}; gdyby ich było dwie, jedna byłaby mniejszą, lub większą, wszak prawda, Ezawie?..<br> {{tab}}— Nie, panie; ja wcale nie jestem filologiem, otóż dlaczego będę cię prosił, abyś wprost powrócił do owych przyjaciół i wymienił ich, jeżeli łaska, po nazwisku.<br> {{tab}}— Zawsze jedno powtarzasz. Wąchaj trop, hrabio, w twoje rzemiosło. Dowodem dzisiejszy jeleń, który się wcale ciebie nie spodziewał. Gdyby ci kto spać przeszkadzał, czy byś był kontent?..<br> {{tab}}Oczy pana de Monsoreau błądziły po osobach, otaczających Henryka.<br> {{tab}}— Jakto!... — zawołał, widząc puste miejsce przy królu.<br> {{tab}}— Dalej! dalej! — wołał Chicot.<br> {{tab}}— Książę Andegaweński — rzekł wielki łowczy.<br> {{tab}}— Au!.. au!.. — rzekł gaskończyk — otóż i zwierz wyskoczył.<br> {{tab}}— Czy wyjechał!.. — wykrzyknął hrabia.<br> {{tab}}— Wyjechał — odpowiedział Chicot — być może, że wczoraj wieczór wyjechał; Henryczku, kiedy wyjechał twój braciszek?..<br> {{tab}}— Tej nocy — odpowiedział król.<br> {{tab}}— Książę wyjechał!.. — pomruknął Monsoreau drżący.<br> {{tab}}— A!.. mój Boże, co mówisz, Najjaśniejszy panie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/778|num=56}}{{tab}}— Nie mówię — odparł król — że mój brał wyjechał, wspomniałem tylko, że zniknął dzisiejszej nocy i że jego najlepsi przyjaciele nie wiedzą gdzie się znajduje.<br> {{tab}}— Gdybym wiedział — rzekł hrabia z gniewem.<br> {{tab}}— I cóż byłbyś uczynił? Prócz tego, nie jest to tak wielkie nieszczęście, skoro sprawia przyjemność pani de Monsoreau. Jaki to grzeczny książę; nasz przyjaciel Franciszek za Karola IX-go, był przychylnym Karolowi; za Henryka III-go, to samo. To szczęście, że jest ktoś na dworze, co reprezentuje ducha francuzkiego.<br> {{tab}}— Książę zniknął, książę zniknął!... — powtórzył pan de Monsoreau — czy pan tego pewnym jesteś?<br> {{tab}}— A pan?... — zapytał Chicot.<br> {{tab}}Wielki łowczy zwrócił się raz jeszcze ku miejscu, zazwyczaj zajmowanemu przez księcia.<br> {{tab}}— Zgubiony jestem — pomruknął z widocznym zamiarem ucieczki, aż Chicot go zatrzymał.<br> {{tab}}— Bądź spokojny i nie kręć się, bo to nieprzyjemnie królowi. Na moję duszę, obciąłbym być na miejscu twojej żony, chociażby dlatego, aby codziennie widzieć księcia i słyszeć pana {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/779|num=57}}Aurilly, który jak Orfeusz gra na lutni. Jakie szczęście, dla twojej zony!<br> {{tab}}Pan de Monsoreau zadrżał z gniewu.<br> {{tab}}— Spokojnie panie wielki łowczy — rzekł Chicot — ukryj radość; otóż zaczyna się posiedzenie i nie przystoi objawiać namiętności; słuchaj, co król mówi.<br> {{tab}}Trudno było wielkiemu łowczemu utrzymać się na miejscu, albowiem sala coraz bardziej się przepełniała; pozostał więc nieruchomy i w ceremomalnej postawie.<br> {{tab}}Całe zgromadzenie było w ruchu, Gwizyusz wszedł i ugiął kolano przed królem, wprzódy jednak spojrzał na puste miejsce księcia Andegaweńskiego.<br> {{tab}}Król powstał, a heroldowie zalecili milczenie.<br> {{tab}}— Panowie!... — rzekł król pośród najgłębszego milczenia i upewniwszy się, że d’Epernon, Schnmberg, Maugiron i Quelus, zastąpieni w swojej służbie przez dziesięciu szwajcarów, stanęli za nim; panowie, król jako stojący pośrodku pomiędzy ziemią i niebem, zarówno słyszy głosy pochodzące z góry jak z dołu, to jest, słyszy co Bóg zaleca i czego lud żąda.<br> {{tab}}Jest to pewność dla wszystkich moich poddanych, a pojmuję ją jako połączenie sił {{pp|wszyst|kich}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/780|num=58}}{{pk|wszyst|kich}} ku obronie wiary, przyjemną nam więc była rada, jaką książę Gwizyusz udzielił.<br> {{tab}}Oświadczam więc, ponieważ każde ciało powinno mieć głowę, zatem obowiązkiem jest moim wyznaczyć naczelnika, którego nazwisko...<br> {{tab}}Tu Henryk zrobił przystanek.<br> {{tab}}Słychaćby było lot muchy wśród natężonej uwagi.<br> {{tab}}Henryk powtórzył.<br> {{tab}}— Oświadczam, że naczelnik ligi nazywać się będzie Henryk Walezyusz, król francuzki i polski.<br> {{tab}}Henryk wymawiając te słowa, wzniósł głos z wyrazem uniesienia, na znak tryumfu i dla zapalenia swoich przyjaciół, gotowych do wybuchnięcia, jak równie dla pokonania należących do Ligi, których szemrania objawiały nieukontentowanie, przestrach i podziw.<br> {{tab}}Książę Gwizyusz zapomniał o swoim bycie; duże krople potu spływały mu po czole; spoglądał to na księcia Mayenne, to na kardynała, stojących wpośród zgromadzenia, jeden na prawo, drugi na lewo.<br> {{tab}}Monsoreau więcej jeszcze zdziwiony nieobecnością księcia Andegaweńskiego, zaczął się uspakajać, przypominając sobie słowa Henryka III-go.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/781|num=59}}{{tab}}W rzeczy samej, książę mógł zniknąć nie wyjechawszy.<br> {{tab}}Kardynał opuścił miejsce, w którem się znajdował i przecisnął się do brata.<br> {{tab}}— Franciszku — rzekł mu do ucha — albo się mylę, albo nie jesteśmy bezpieczni. Wychodźmy, bo lud dziwaczny, wczoraj się srożył, dziś króla ubóstwia.<br> {{tab}}— Dobrze — odpowiedział Mayenne. Zaczekaj bracie, muszę zapewnić odwrót.<br> {{tab}}— Idź.<br> {{tab}}Kiedy król pierwszy podpisał akt, przygotowany przez pana Morvilliers — rzekł przez nos, tonem wesołym do Gwizyusza.<br> {{tab}}— Podpisz, mój kuzynku.<br> {{tab}}I podał mu pióro.<br> {{tab}}Następnie, wskazał miejsce końcem palca.<br> {{tab}}— Tu, tu, podemną. Teraz podaj kardynałowi i księciu Mayenne.<br> {{tab}}Lecz Mayenne był już na schodach, a kardynał w innym pokoju.<br> {{tab}}Król zauważył ich nieobecność.<br> {{tab}}— Zatem podaj pióro wielkiemu łowczemu. Książę podpisał, oznaczonej osobie podał pióro i zrobił poruszenie, aby się oddalić.<br> {{tab}}— Zaczekaj — rzekł król.<br> {{tab}}Kiedy Quelus dumnie pochwycił pióro z rąk {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/782|num=60}}pana de Monsoreau i kiedy nietylko cała szlachta obecna, ale nawet naczelnicy cechów gotowali się do podpisów, król mówił do Gwizyusza:<br> {{tab}}— Mój kuzynie, wszak to twoja była rada, aby z całej Ligi zrobić załogę dla naszej stolicy. Wojsko gotowe, bo ich dowódzcą jest król.<br> {{tab}}— Zapewne, Najjaśniejszy panie — odpowiedział książę nie wiedząc co mówi.<br> {{tab}}— Nie {{Korekta|przepomniałem|przypomniałem}} — mówił król — że mam drugie jeszcze wojsko, którem z prawa dowodzi najwaleczniejszy we Francyi. Kiedy ja będę Ligą dowodził, ty dowódź mój kuzynie wojskiem.<br> {{tab}}— Kiedyż mogę się oddalić?... — zapytał książę.<br> {{tab}}— Choćby i zaraz — odpowiedział król.<br> {{tab}}— Henryczku, Henryczku — wołał Chicot, któremu przyzwoitość nie pozwalała biedź za królem i mowę przerywać.<br> {{tab}}Ponieważ król nie słyszał, albo słysząc nie pojmował o co rzecz chodzi, postąpił ku niemu z powagą, trzymając w ręce ogromne pióro.<br> {{tab}}— Będziesz że milczał — rzekł.<br> {{tab}}Już było za późno. Król, jakeśmy powiedzieli, objawił księciu swoje zanominowanie pomimo poruszeń i grymasów gaskończyka.<br> {{tab}}Gwizyusz wziął patent i wyszedł.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/783|num=61}}{{tab}}Kardynał czekał go przy drzwiach sali, a na obudwu Mayenne przy bramie Luwru.<br> {{tab}}Natychmiast wsiedli na konie i prawie w dziesięć minut, byli za murami Paryża.<br> {{tab}}Reszta zgromadzenia oddaliła się powoli.<br> {{tab}}Jedni wołali: niech żyje król! inni niech żyje Liga!<br> {{tab}}— Przynajmniej — rzekł Henryk z uśmiechem — rozwiązałem wielkie zagadnienie.<br> {{tab}}— Tak, tak — pomruknął Chicot — wielkim jesteś matematykiem.<br> {{tab}}— Zapewne — odparł król — przynajmniej tych hultajów przyprowadziłem do tego, że krzyczą jednakowo.<br> {{tab}}— „Sta bene” — odezwała się królowa matka, ściskając rękę syna.<br> {{tab}}— Wierzaj temu i pij mleko — mówił gaskończyk.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówili ulubieńcy, zbliżając się tłumnie do króla — wielki okazałeś talent.<br> {{tab}}— Oni myślą, że pieniądze spadną im jak manna — podszepnął Chicot królowi.<br> {{tab}}Odprowadzono króla z tryumfem do jego mieszkania; w orszaku towarzyszącym mu, jeden tylko Chicot prześladował go swojemi lamentacyami.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/784|num=62}}{{tab}}Ten upór trefnisia zmusił króla, że sam z nim pozostał.<br> {{tab}}— Czemuż — rzekł Henryk, zwracając się do gaskończyka, czemuż nigdy ze mnie nie jesteś zadowolony? Nie żądam grzeczności, ale przynajmniej bądź przyzwoitym.<br> {{tab}}— Masz słuszność Henryku.<br> {{tab}}— Przyznasz, że krok był zręczny.<br> {{tab}}— Nie ze wszystkiem.<br> {{tab}}— Jesteś zazdrosnym.<br> {{tab}}— Bynajmniej; kogo innego obrałbym za przedmiot zawiści.<br> {{tab}}— Cóż u licha!<br> {{tab}}— A! jakaż miłość własna!<br> {{tab}}— Czy jestem, albo nie, królem Ligi?<br> {{tab}}— Zapewne że jesteś. Ale...<br> {{tab}}— Co za ale?<br> {{tab}}— Ale nie jesteś królem Francyi.<br> {{tab}}— A kto nim jest?<br> {{tab}}— Wszyscy, wyjąwszy ciebie. Naprzód, twój brat.<br> {{tab}}— Mój brat? o kim chcesz mówić?<br> {{tab}}— O księciu Andegaweńskim.<br> {{tab}}— Uwięziłem go.<br> {{tab}}— Chociaż więzień, jest namaszczony, a ty nie.<br> {{tab}}— Przez kogo namaszczony?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/785|num=63}}{{tab}}— Przez kardynała Gwizyusza; słuchaj Henryku, nie radzę ci mówić o policyi. Pod twoim bokiem, w Paryżu, wobec trzydziestu trzech osób, namaszczają króla, a ty nie wiesz o niczem.<br> {{tab}}— A ty wiesz?<br> {{tab}}— Zapewne.<br> {{tab}}— Jakim sposobem możesz wiedzieć?<br> {{tab}}— Bo ty masz policyę za pomocą pana de Morvilliers, a ja sam przez siebie.<br> {{tab}}Król zmarszczył brwi.<br> {{tab}}— Mamy już, jako króla francuzkiego, nie licząc Henryka Walezyusza, mamy Franciszka Andegaweńskiego i księcia Gwizyusza.<br> {{tab}}— Gwizyusza?<br> {{tab}}— Gwizyusza, Henryka Gwizyusza, Henryka Balafre, powtarzam, mamy Gwizyusza.<br> {{tab}}— Piękny król, którego skazuję na wygnanie, którego do wojska oddalam.<br> {{tab}}— Wybornie! to tak samo, jak ciebie wygnali do Polski; to tak samo, jakby nie było litości w Krakowie i w Paryżu. Prawda, wysyłasz go do wojska i to ma być krok dyplomatyczny; wysyłasz go do wojska, to jest, oddajesz pod jego rozkazy trzydzieści tysięcy ludzi. Prawda, jakież to wojsko! to nie twoja Liga. Bynajmniej, to wojsko mieszczańskie, dobre {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/786|num=64}}dla Henryka Walezyusza, ale nie dla księcia Gwizyusza, któremu potrzeba żołnierzy, a jakich żołnierzy? wytrwałych, zaprawionych, zdolnych zwyciężyć dwadzieścia wojsk Ligi. Tym sposobem, Gwizyusz będąc królem z władzy, zapragnie i tytułu, a nie potrzebuje, jak tylko zatrąbić i powiedzieć: naprzód! połknijmy Paryż i z nim Henryka Walezyusza! Oni gotowi to uczynić, ja ich znam.<br> {{tab}}— Zacny polityku — mówił Henryk — o jednej zapominasz rzeczy.<br> {{tab}}— Być może, czy nie o czwartym królu?<br> {{tab}}— Nie; zapominasz — mówił Henryk z największą wzgardą, że chcąc panować nad Francyą, gdy żyje Walezyusz, który nosi koronę, trzeba jego przodków policzyć. Gdyby podobna myśl przyszła księciu Andegaweńskiemu, jeszcze byłaby możebną, bo pochodzi z tej samej dynastyi; jego przodkowie są zarazem moimi; może wystąpić ze mną do walki i połykać się, bo pomiędzy nami jest tylko kwestya pierwszeństwa rodu. Ale Gwizyusz, zobacz herb tylko i powiedz czy lilie francuzkie to samo są co szczygły Lotaryngskie.<br> {{tab}}— Otóż w tem błąd — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Jakto, błąd?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/787|num=65}}{{tab}}— Gwizyusz jest z lepszego domu, niż sadzisz.<br> {{tab}}— Z lepszego domu odemnie?... — zapytał król z uśmiechem.<br> {{tab}}— Tak, tak Henryczku.<br> {{tab}}— Oszalałeś.<br> {{tab}}— Jestem też błaznem.<br> {{tab}}— Ale naucz się czytać, mój drogi.<br> {{tab}}— Ty umiesz czytać, Henryku, więc czytaj.<br> {{tab}}I Chicot wyjął z za sukni pargamin, na którym Mikołaj Dawid napisał znajomą nam genealogię, tę samę, która potwierdzona przez Papieża, powróciła z Rzymu i według której Gwizyusz pochodził od Karola Wielkiego.<br> {{tab}}Henryk zbladł spojrzawszy na pargamin, i poznawszy na nim pieczęć Ś-go Piotra.<br> {{tab}}— Cóż ty na to, Henryku?.. — zapytał Chicot — lilie coś za daleko? szczygły, zdaje mi się chcą wznieść się do orłów cesarskich; strzeż się, mój synku!<br> {{tab}}— Jakim sposobem dostałeś tę genealogię?...<br> {{tab}}— Ja?... alboż ja się zabawiam podobnemi rzeczami? ona sama mię szukała.<br> {{tab}}— A gdzie była pierwej.<br> {{tab}}— O pewnego adwokata.<br> {{tab}}— Jak on się nazywa?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/788|num=66}}{{tab}}— Mikołaj Dawid.<br> {{tab}}— Gdzie on był?<br> {{tab}}— W Lyonie.<br> {{tab}}— A kto ją w Lyonie wziął od adwokata?<br> {{tab}}— Jeden z moich przyjaciół.<br> {{tab}}— A co robi ten przyjaciel?<br> {{tab}}— Prawi kazania.<br> {{tab}}— Zatem to mnich?<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— Jak się nazywa? — Gorenflot.<br> {{tab}}— Jakto! ten sam przebrzydły mnich, który prawił u Ś-tej Genowefy i który wczoraj na ulicy mnie znieważał?...<br> {{tab}}— Czy przypominasz sobie Brutusa, który głupiego udawał?<br> {{tab}}— Ale ten zakonnik, to wielki polityk.<br> {{tab}}— Czy słyszałeś o Machiawelu, sekretarzu rzeczypospolitej florenckiej?... twoja matka jego jest wychowanką.<br> {{tab}}— Czy on odebrał ten papier adwokatowi?...<br> {{tab}}— Odebrał siłą.<br> {{tab}}— Mikołajowi Dawid?..<br> {{tab}}— Jemu samemu.<br> {{tab}}— Zatem, to zuch.<br> {{tab}}— Jak Bayard.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/789|num=67}}{{tab}}— I taki czyn spełniwszy, jeszcze się mnie nie przedstawił, dla odebrania nagrody?..<br> {{tab}}— Skromnie powrócił do klasztoru i oto tylko Boga prosi, aby nikt nie wiedział, że z niego wychodził.<br> {{tab}}— A więc jest skromny?<br> {{tab}}— Jak święty Krepin.<br> {{tab}}— Na honor, Chicocie, twojemu mnichowi warto dać Opactwo.<br> {{tab}}— Podziękuje za nie.<br> {{tab}}Następnie trefniś mówił do siebie:<br> {{tab}}— Na honor, czy też pomiędzy Mayenne i Walezyuszem, pomiędzy powrozem, a prebendą będzie wisiał9 Z tem wszystkiem, jeżeli śpi, dziwne rzeczy śnić musi. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/790|num=68}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|V|VI}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|ETEOKLES I POLYNLUCES.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Dzień Ligi skończył się jak zaczął, to jest hałaśliwie.<br> {{tab}}Przyjaciele króla cieszyli się; kaznodzieje Ligi gotowali się kanonizować brata Henryka i rozmawiali, jak niegdyś, o wielkich czynach Walezyusza, którego młodość tak świetnie się zaczęła.<br> {{tab}}Ulubieńcy królewscy powtarzali.<br> {{tab}}— Nakoniec, lew się przebudził.<br> {{tab}}Naczelnicy Ligi dodawali:<br> {{tab}}— Lis poczuł zasadzkę.<br> {{tab}}Ponieważ charakterem narodu francuzkiego jest miłość własna i ponieważ nie lubią oni {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/791|num=69}}w zwierzchnikach umysłów podrzędnych, cieszyli się zatem z wybiegu króla.<br> {{tab}}Niektórzy z nich przecież, uważali za stosowne zniknąć z horyzontu.<br> {{tab}}Trzej książęta Lotaryngscy, jakeśmy widzieli, opuścił Paryż, a ich agent naczelny, pan de Monsoreau, wyszedł z Luwru, mając gotować się do podróży, w celu odszukania księcia Andegaweńskiego.<br> {{tab}}Lecz w chwili, gdy miał próg przestąpić, Chicot zbliżył się do niego.<br> {{tab}}Z pałacu ustąpili Ligiści, gaskończyk zatem nie lękał się o króla.<br> {{tab}}— Gdzie się tak śpieszy wielki łowczy? — zapytał.<br> {{tab}}— Do Jego książęcej mości — zwięźle odpowiedział hrabia.<br> {{tab}}— Do Jego książęcej mości?...<br> {{tab}}— Tak, jestem niespokojny o niego. Nie żyjemy w czasach, w których książęta mogliby sami podróżować bezpiecznie.<br> {{tab}}— Ale ten śmiały jest — rzekł Chicot.<br> {{tab}}Wielki łowczy spojrzał na gaskończyka.<br> {{tab}}— W każdym razie — mówił Chicot — jeśli pan jesteś niespokojny, ja tem bardziej...<br> {{tab}}— O kogo?...<br> {{tab}}— O Jego książęcą mość.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/792|num=70}}{{tab}}— Dlaczego?...<br> {{tab}}— Alboź nie wiesz, co mówią?<br> {{tab}}— Wszak mówią, że pojechał?<br> {{tab}}— Mówią, że umarł — szepnął Chicot do ucha hrabiemu.<br> {{tab}}— Ba!... — zawołał Monsoreau, z wyrazem zadziwienia, pomięszanego z radością — wszak mówiłeś, że pojechał.<br> {{tab}}— Ja tak sądziłem. Wszak wiesz, że jestem człowiekiem dobrej wiary i ufam wszystkiemu, co słyszę; lecz teraz mam powody sądzenia, że jeżeli książę wyjechał, to chyba na tamten świat.<br> {{tab}}— Dlaczego tak smutne myśli?..<br> {{tab}}— Wszak wczoraj przybył do Luwru, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Nawet ja sam z nim byłem.<br> {{tab}}— I nikt go nie widział, aby wychodził.<br> {{tab}}— Z Luwru?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— A Aurilly?<br> {{tab}}— Zniknął.<br> {{tab}}— A jego ludzie?<br> {{tab}}— Zniknęli.<br> {{tab}}— To żarty, panie Chicot — mówił wielki łowczy.<br> {{tab}}— Zapytaj...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/793|num=71}}{{tab}}— Kogo?<br> {{tab}}— Króla.<br> {{tab}}— Króla pytać nie wolno.<br> {{tab}}— Tylko ten jeden na to jest sposób.<br> {{tab}}— Spróbuję; nie mogę zostać w niepewności.<br> {{tab}}Opuściwszy Chicota, a raczej idąc przed nim, skierował się ku gabinetowi króla.<br> {{tab}}Król dopiero co wyszedł.<br> {{tab}}— Gdzie król? — zapytał wielki łowczy — mam mu zdać rachunki z niektórych poleceń.<br> {{tab}}— U księcia Andegaweńskiego — odpowiedział zapytany.<br> {{tab}}— U księcia Andegaweńskiego! zatem książę nic umarł?<br> {{tab}}— Hm!... — mruknął gaskończyk — moje zdanie tem więcej waży.<br> {{tab}}Myśli łowczego tem bardziej się powikłały; pewny był bowiem, że książę nie opuścił Luwru. Zaciągnione wiadomości i ruch spostrzeżony, utwierdziły go w tem przekonaniu.<br> {{tab}}Mimo tego, nie wiedząc prawdziwych przyczyn nieobecności księcia, dziwił się jej nadzwyczaj.<br> {{tab}}Król, w rzeczy samej, był u księcia Andegaweńskiego, lecz ponieważ wielki łowczy mimo chęci dowiedzenia się, co się dzieje u księcia, nie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/794|num=72}}mógł tego przeniknąć, ani się tam dostać, musiał na korytarzu zaczekać.<br> {{tab}}Jakeśmy powiedzieli, {{Korekta|wczasie|w czasie}} posłuchania u króla, czterej jego ulubieńcy byli zastąpieni przez szwajcarów; lecz skoro tylko posiedzenie skończono, mimo przykrości swoich obowiązków, a dla dokuczenia księciu, natychmiast udali się na swoje stanowiska: Schomberg i d’Epernon do salonu, Maugiron i Quelus do pokoju księcia.<br> {{tab}}Franciszek nudził się śmiertelnie, a nudy jego połączone z niepokojem, wcale nie były uprzyjemnione obecnością tych paniczów.<br> {{tab}}— Słuchaj — mówił Quelus do Maugirona jakby nikogo nie było w pokoju — od godziny więcej cenię Walezyusza; to wielki polityk.<br> {{tab}}— Wytłomacz się jaśniej — odpowiedział Maugiron siadając.<br> {{tab}}— Król mówił głośno o spisku, zatem przez szpary patrzy na niego; skoro patrzy przez szpary, to go się nie boi.<br> {{tab}}— Naturalnie — odpowiedział Maugiron.<br> {{tab}}— Skoro go się nie lęka, to go ukarze, znasz Walezyusza, wieloma on jaśnieje cnotami, ale wcale nie łaskawością.<br> {{tab}}— Zgadzam się na to.<br> {{tab}}— Jeżeli ukarze ten spisek, to zapewne {{pp|pro|cesem}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/795|num=73}}{{pk|pro|cesem}}; jeżeli zaś proces wytoczy, będziemy mieli sprawę pana d’Amboise.<br> {{tab}}— Piękna sprawa.<br> {{tab}}— Zapewne, naprzód wiem jakie będzie nasze położenie.<br> {{tab}}— Ciekawym.<br> {{tab}}— Jeżeli usuną formy supłowe, ze względu na stanowisko osób, sprawa jak mówią, nie pójdzie pod komin. — 1 ja tego jestem przekonania; tak zwyczajnie traktują familijne sprawy, a ostatnia jest bez zaprzeczenia, tylko familijną.<br> {{tab}}Aurilly niespokojnem okiem rzucił na księcia.<br> {{tab}}— Na honor — rzekł Maugiron, gdybym był na miejscu króla, nikogobym nie oszczędzał; wysokie głowy są stokroć winniejsze; powtarzam, nikomubym nie przebaczył. Wszak Sekwana dosyć jest głęboka.<br> {{tab}}— Kiedy tak — mówił Quelus — toby warto było wznowić zwyczaj worków.<br> {{tab}}— Jaki zwyczaj?... — zapytał Maugiron.<br> {{tab}}— Zwyczaj z roku 1350. Zawiązywano człowieka żywego z trzema, albo czterema kotami i wrzucano w wodę. Koty nie mogąc znieść wilgoci i przypisując przykrość swoję, człowiekowi, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/796|num=74}}rzucamy się na niego. Tym sposobem, dziwne rzeczy w worku dziać się musiały.<br> {{tab}}— Na honor, ty jesteś studnią wiadomość — rzekł Maugiron — twoja rozmowa jest nader pouczającą.<br> {{tab}}— Tego wynalazku nie można zastosować do hersztów: mają oni prawo, aby ich ścinano na miejscach publicznych; przez hersztów rozumiem ulubieńców, krewnych, koniuszych i tak dalej.<br> {{tab}}— Panowie — wyjąkał drżący Aurilly, — Siedź cicho, Aurilly — rzekł książę — te przymówki nie mogą się odnosić do mnie, ani do mojego domu; z książąt krwi żartować nie wolno.<br> {{tab}}— Bynajmniej — odezwał się Quelus — ale surowo karać. Ludwik XI-sty, wielki monarcha umiał to doskonale; dowodem Nemours...<br> {{tab}}Gdy tak rozmawiali ulubieńcy królewscy, szelest dal się słyszeć w sąsiednim salonie i król po chwili, ukazał się na progu.<br> {{tab}}Franciszek powstał.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — zawołał — odwołuję się do twojego sądu, za złe obchodzenie się ze mną twoich ludzi. <br> {{tab}}Henryk zdawał się nie widzieć, ani słyszeć brata.<br> {{tab}}— Dzień dobry Quelus — rzekł całując swojego ulubieńca w policzki — dzień dobry, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/797|num=75}}twój widok mię pociesza, a ty jak się miewasz Maugiron?<br> {{tab}}— Nudzę się najokropniej — odpowiedział Maugiron — sądziłem, że strzeżenie twojego brata, Najjaśniejszy panie, będzie weselsze. A! nudny książę! ktoby powiedział, że to syn twoich rodziców?<br> {{tab}}— Słyszysz Najjaśniejszy panie mówił Franciszek — jak znieważają twojego brata.<br> {{tab}}— Ciszej — odpowiedział Henryk — nie lubię aby więźniowie gadali.<br> {{tab}}— Chociaż więzień, ale twój brat. <br> {{tab}}— Tem godniejszy kary. Mój brat winniejszy dwakroć. — A jeśli nie?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Jakiej zbrodni?<br> {{tab}}— Że mi się nie podobał.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy parne — mówił Franciszek upokorzony — czyż nasze familijne sprzeczki potrzebują świadków?<br> {{tab}}— Masz słuszność; panowie, pozwólcie mi pomówić z moim bratem.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, zrobił uwagę Quelus, niebezpieczna pozostać z dwoma nieprzyjaciółmi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/798|num=76}}{{tab}}— Ja biorę z sobą, Aurillego — rzekł Maugiron królowi do ucha.<br> {{tab}}Skoro dworzanie wyszli, król rzekł:<br> {{tab}}— Otóż jesteśmy sami.<br> {{tab}}— Czekałem tej chwili z niecierpliwością, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— I ja także, podoba ci się moja korona godny Eteoklesie? Za pomocą Ligi, chciałeś się na tron wdrapać!... hą! kazałeś się już namaszczać, abyś miał głowę do korony gotową!<br> {{tab}}— Niestety!... — mówił Franciszek czujący swoję winę, pozwól mi mówić, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Na co? żebyś kłamał, albo mówił o rzeczach, które znam lepiej od ciebie; ale, nie, ty musisz kłamać, bo szczere wyznanie tylko śmierć pociągnęłoby za sobą. Będziesz i musisz kłamać, zatem ci wstydu oszczędzę.<br> {{tab}}— Mój bracie? dla czegóż mnie poisz zniewagą?<br> {{tab}}— Zatem ja kłamię. Mów że więc, słucham cię, jakim sposobem stałeś się przeniewiercą, albo raczej niezręcznym.<br> {{tab}}— Nie rozumiem; Wasza królewska mość uwziąłeś się mówić ze mną zagadkami?<br> {{tab}}— Zatem wszystko jasno wypowiem — zawołał Henryk głosem groźnym, który zabrzmiał {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/799|num=77}}w uszach Franciszka; tak, knułeś przeciw mnie spisek, jak niegdyś przeciw Karolowi. Dawniej, za pomocą króla Nawarry, dzisiaj za pomocą, Gwizyusza. Piękny zamiar! godny znakomitego miejsca w historyi uzurpatorów. Dawniej, czołgałeś się jak wąż, teraz chcesz kąsać jak lew; po zdradach, chcesz działać siłą; po użyciu trucizny, chcesz za miecz ująć.<br> {{tab}}— Trucizna, co mówisz?... — zawołał Franciszek, pieniąc się ze złości, jak Eteokles, do którego Henryk go porównał. Jaka trucizna?<br> {{tab}}— Trucizna, jaką zabiłeś brata mojego Karola; trucizna, jaką przeznaczyłeś dla króla Nawarry, twojego sprzymierzeńca. To rzecz wiadoma, nasza matka nieraz jej używała. Niewątpię, że dla mnie wyrzekłeś się trucizny, ale chciałeś zostać wodzem, przywodzić Lidze. Spojrzyj mi w twarz Franciszku — mówił dalej Henryk robiąc krok ku bratu — i bądź przekonany, że człowiek podobny tobie, nigdy mi szkodzić nie może.<br> {{tab}}Franciszek zachwiał się, lecz król bez litości i względu, mówił:<br> {{tab}}— Wołałbym cię widzieć w tym pokoju, sam na sam, z orężem w ręku. Pokonałem, cię Franciszku w podstępach, bo i ja także krętemi {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/800|num=78}}drogami doszedłem tronu francuzkiego; ale te drogi skrócić było potrzeba przez polską koronę. Jeżeli chcesz być podstępnym, bądź nim; jeżeli chcesz mię naśladować, naśladuj; ale mnie nie połkniesz. Oto intrygi godne wielkiego wodza; powtarzam więc, pokonałem cię w podstępie, ale i w otwartym boju zwyciężę. Nie myśl potykać się ze mną tym, lub owym sposobem, bo od {{Korekta|dzisaj|dzisiaj}} będę postępował jak król i jak pan; od dzisiaj będę czuwał nad tobą; od dzisiaj z oczów cię nie spuszczę i pochwyciwszy, rzucę pod rękę kata. Oto co miałem powiedzieć pod względem interesów familijnych; oto dla czego, chciałem z tobą mówić sam na sam. Franciszku, na dzisiejszą noc, kazałem cię samego zostawić, abyś w samotności rozważył moje wyrazy. Jeżeli noc myśli sprowadza, to pewnie więźniom musi sprowadzać myśli pokutnicze.<br> {{tab}}— Tak więc — pomruknął książę — dla kaprysu Waszej królewskiej mości, dla podejrzenia, podobnego do snu, wpadłem w twoję niełaskę?<br> {{tab}}— Więcej jeszcze, bo dostałeś się pod moję sprawiedliwość.<br> {{tab}}— Przynajmniej, Najjaśniejszy panie, oznacz koniec mojej niewoli, abym wiedział, czego się trzymać.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/801|num=79}}{{tab}}— Będziesz wiedział, kiedy odczytają ci wyrok.<br> {{tab}}— Czy mogę widzieć matkę moję?<br> {{tab}}— A to na co? tylko trzy egzemplarze było na świecie sławnej książki, którą zjadł mój brat Karol, dwie inne znajdują się: jedna we Florencyi, a druga w Londynie. Prócz tego, ja nie jestem Nemrod jak mój biedny brat... żegnam cię, Franciszku.<br> {{tab}}Książę upadł na krzesło.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł król otwierając drzwi — książę Andegaweński prosił mię o pozwolenie rozważenia nad odpowiedzią, jaką ma mi dać jutro; zostawicie go więc w jego pokoju, a kiedy niekiedy, dla ostrożności, zaglądać do niego będziecie. Może znajdziecie obecną ze mną rozmową, nieco uniesionym waszego więźnia, ale pamiętajcie, że robiąc przeciwko mnie spiski, książę Andegaweński zrzekł się tytułu brata mojego i dlatego, ceremonii nie potrzebujecie z nim robić; jeżeli będzie dla was niegrzecznym, mam na jego rozkazy {{Korekta|Bastyllę|Bastyllię}} a w Bastylli, mistrza Testu, jedynego, do poskramiania burzliwych umysłów.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mruczał Franciszek — pamiętaj, że jestem twoim...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/802|num=80}}{{tab}}— Sądzę, że także Karola, IX-go byłeś bratem.<br> {{tab}}— Przynajmniej niech mi powrócą moich służących, moich przyjaciół.<br> {{tab}}— Czegóż się skarżysz?... wszak moich ci ustąpiłem.<br> {{tab}}Zamknął drzwi przed bratem, który cofnął się blady i chwiejący do krzesła, na które upadł, na pół żywy. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/803|num=81}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|VI|VII}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Nie traci czasu, kto puste szafy przegląda}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Scena, jaką miał z królem książę Andegaweński, dała mu poznać okropne jego położenie.<br> {{tab}}Ulubieńcy króla, ukazywali mu upadek Gwizyuszów i tryumf Henryka, większemi, niż były w rzeczywistości; słyszał głos ludu, wołającego Niech żyje król i Liga!<br> {{tab}}Czuł się opuszczonym od osób, które go bronić miały.<br> {{tab}}Opuszczony od familii, zmniejszonej przez otrucia i zabójstwa, rozdzielonej przez niezgody, wzdychał zwracając oczy ku przeszłości i myśląc, że w walce z Karolem IX-tym, miał przynajmniej dwie pełne poświęcenia duszo i błyszczące głównie, jakiemi byli; Coconas i La Mole.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/804|num=82}}{{tab}}Żal straconych korzyści, jest jednym z najcięższych wyrzutów sumienia.<br> {{tab}}Pierwszy raz w życiu czujce się samym, książę Andegaweński wyrzucał sobie stratę Coconasa i La Mola.<br> {{tab}}W owym czasie, siostra Małgorzata kochała go i pocieszała.<br> {{tab}}Jakże wynagrodził tę siostrę?...<br> {{tab}}Pozostała mu matka, królowa Katarzyna. Lecz matka nigdy go nie kochała. Nigdy go nie używała, jak innych, to jest: nie był w jej ręku narzędziem i w tym względzie, oddawał sobie sprawiedliwość.<br> {{tab}}Jeszcze niedawno miał jedno przychylne serce i jeden miecz, więcej wart, niż sto innych.<br> {{tab}}Bussy! waleczny Bussy! przyszedł mu na pamięć.<br> {{tab}}Uczucie, jakiego doznawał Franciszek, podobne było do wyrzutów sumienia, bo obraził Bussego, aby zobowiązywać pana de Monsoreau.<br> {{tab}}Chciał zobowiązywać pana de Monsoreau, bo on znał jego tajemnicę, tę znał już król więc pana de Monsoreau nie było się co obawiać.<br> {{tab}}Napróżno się poróżnił z Bussym; czyn to, o którym wyraził się jeden wielki polityk, że był więcej niż zbrodnią, bo był błędem.<br> {{tab}}Jakąż miałby pociechę wiedząc, że Bussy {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/805|num=83}}wdzięczny, a zatem i wierny, czuwa nad nim; Bussy niezwyciężony, ulubieniec wszystkich, mający odważne serce, silną dłoń i zręczność, co wszystko sam Bóg tylko daje.<br> {{tab}}Gdyby Bussy czuwał nad nim, byłby pewnie wolnym i zemściłby się...<br> {{tab}}Lecz] jakeśmy powiedzieli, Bussy raniony w serce, schronił się do namiotu, a więzień pozostał na miejscu, pięćdziesiąt kroków nad fosą i obok ulubieńców króla, mogących wpaść niespodziewanie.<br> {{tab}}Przytem, dziedzińce pełne były szwajcarów i żołdactwa.<br> {{tab}}Przysuwał się i odchodził od okna, zapuszczał wzrok w fosę; lecz głębokość strwożyłaby najwaleczniejszego, a książę Andegaweński nie bardzo był odważnym.<br> {{tab}}Co chwila jeden ze straży, to Schomberg, to Maugiron, to Epernon, to Quelus, wchodzili, nawet bez oddania pokłonu i otwierał: okna, szafy, patrzyli pod łóżka i pod stoły, oglądali firanki i prześcieradła.<br> {{tab}}Co chwila wychylali się z balkonu i w fosę patrzyli.<br> {{tab}}— Na honor — rzekł Maugiron, wchodząc dla poszukiwań — ani się ruszę z salonu, gdzie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/806|num=84}}w dzień, przyjdą mię przyjaciele odwiedzać, a w nocy, nikt nie przebudzi.<br> {{tab}}— Właśnie — rzekł d’Epernon, znać, że byliśmy wodzami, a nigdy żołnierzami; nie umiemy wytłumaczyć sobie znaku...<br> {{tab}}— Jakiego?... — zapytał Quelus.<br> {{tab}}— Jaki dał król, abyśmy strzegli księcia nie patrząc na niego.<br> {{tab}}— Tem lepiej, snadniej go pilnować, jak patrzeć na niego.<br> {{tab}}— O! nie spuszczajmy go z oka, zrobił uwagę Schomberg, dyabeł przebiegły...<br> {{tab}}— Nic przebiegłość nie nada, aby przejść przez ciała czterech jak my, zuchów.<br> {{tab}}Epernon wyprostował się i musnął wąsa.<br> {{tab}}— Ma słuszność — rzekł Quelus.<br> {{tab}}— Prawda — odpowiedział Schomberg — myślisz, że książę Andegaweński tak głupi, aby chciał przez naszę galeryę uciekać? Jeśliby chciał uciec, dziurę w murze przewierci.<br> {{tab}}— Czem? nie ma broni.<br> {{tab}}— Są okna — rzekł bojaźliwie Schomberg, który sobie przypomniał, że sam zmierzył głębokość fosy.<br> {{tab}}— A! okna! brawo!... — zawołał d’Epernon — widać, że skakałeś z wysokości czterdziestu pięciu stóp.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/807|num=85}}{{tab}}— Przyznam się, że czterdzieści pięć stóp...<br> {{tab}}— Dla niego! on tchórz i kuleje.<br> {{tab}}— Schomberg!<br> {{tab}}— Mój kochany — mówił d’Epernon — wiesz, że się niczego nie lękam; ale te przeklęte nerwy...<br> {{tab}}— Może — mówił poważnie Quelus — ci, których pozabijał w pojedynkach, ukażą mu się tej nocy.<br> {{tab}}— Nie żartujmy, zrobił uwagą Maugiron, wiele czytałem o ucieczkach za pomocą prześcieradeł.<br> {{tab}}— Słuszna uwaga Maugirona — rzekł d’Epernon — w Bordeaux widziałem więźnia, który uciekł w ten sposób.<br> {{tab}}— A widzicie — mówił Schomberg.<br> {{tab}}— Tak — odparł d’Epernon — ale potrzaskał sobie golenie i głowę rozbił; prześcieradło było krótsze o trzydzieści stóp, musiał skakać i tym sposobem uwolnił ciało z więzienia, a duszę z ciała.<br> {{tab}}— Prócz tego, jeżeli ucieknie — mówił Quelus — będziemy go ścigać.<br> {{tab}}— A to będzie dla nas stosowniejsza rola, jesteśmy bowiem myśliwemi, a nie strażnikami.<br> {{tab}}Skończono na tem rozmowę, że co godzina odwiedzać będą pokój księcia.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/808|num=86}}{{tab}}Ulubieńcy króla mieli słuszność sądząc, że książę nie będzie się kusił uciekać, zważając na przykre i trudne położenie.<br> {{tab}}Nie dla tego, aby mu odmawiali przebiegłości, dał jej albowiem dowody, w chwili kiedy przez trzy noce, w czasie świętego Bartłomieja, Małgorzata go przyjmowała.<br> {{tab}}Co chwila, blada postać księcia ukazywała się w oknie wychodzącem na okop Luwru.<br> {{tab}}Za fosą, ciągnął się placyk nie wielki, a za tym placem, widać było Sekwanę, lśniącą jak zwierciadło.<br> {{tab}}Z drugiej strony rzeki, piętrzył się olbrzym; to była wieża Nesle.<br> {{tab}}Książę Andegaweński z całą uwagą patrzył na zachód słońca; pilnie spoglądał na owe lekkie przejścia ze światła do ciemności.<br> {{tab}}Wzrok jego unosił się nad starym Paryżem, nad jego dachami, ozłoconemi ostatnim promykiem zachodzącego słońca i osrebrzonemi pierwszym promykiem księżyca; następnie uczuł ogarniającą go trwogę, widząc nad Luwrem zawieszoną chmurę ciemną.<br> {{tab}}Pomiędzy innemi słabościami, książę miał i tę, że lękał się piorunów i grzmotów.<br> {{tab}}W tej chwili, chciałby mieć przy sobie ulubieńców króla, chociażby mu i urągali.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/809|num=87}}{{tab}}Jednak nie mógł ich przywołać, nie chcąc narażać się na żarty.<br> {{tab}}Rzucił się na łóżko; niepodobna zasnąć. Chciał czytać; litery skakały mu przed oczami, jak czarne szatany; chciał pić, lecz wino zdawało mu się gorzkie; pochwycił lutnię Aurillego, zawieszoną na ścianie, lecz drganie stron, usposabiało go do płaczu.<br> {{tab}}Zaczął kląć jak poganin i tłuc, co znalazł pod ręką.<br> {{tab}}Był to zwyczaj familijny.<br> {{tab}}Ulubieńcy króla drzwi uchylili, ażeby zobaczyć zkąd pochodzi hałas; zahaczywszy, że książę tym sposobem się rozrywa, zamknęli drzwi, co jeszcze mocniej go rozgniewało.<br> {{tab}}Właśnie miał rozbić krzesło, gdy posłyszał szczęk szyby i uczuł ból w lędźwiach.<br> {{tab}}Myślał naprzód, że był raniony z kuszy, i że jaki sługa królewski strzelił do niego.<br> {{tab}}— A! zdrajco, a! podły — mówił — ty śmiałeś do mnie strzelać?<br> {{tab}}I potoczył się na kobierzec.<br> {{tab}}Padając, dotknął ręką czegoś twardego, nierównego i Ciężkiego.<br> {{tab}}— To kamień — rzekł — ale przecież wystrzał słyszałem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/810|num=88}}{{tab}}Wyciągnął nogę i chociaż go bolała, poczuł, że nie jest ranionym.<br> {{tab}}Podniósł kamień i opatrzył szybę.<br> {{tab}}Kamień był tak silnie rzucony, że przedziurawić szkło, a nie rozbił.<br> {{tab}}Zdawał się być owinięty papierem.<br> {{tab}}Myśli księcia inny przybrały kierunek.<br> {{tab}}— Czy kamień rzucony był przez jaką przychylną mu osobę?<br> {{tab}}Pot wystąpił mu na czoło; bo nadzieja, jak rozpacz ma swoje niepokoje.<br> {{tab}}Zbliżył się do światła.<br> {{tab}}Kamień owinięty był papierem, obwiązany sznurkiem jedwabnym.<br> {{tab}}Zerwać jedwab, odwinąć papier i przeczytać, było dziełem jednej sekundy; uczuł się zmartwychwstałym.<br> {{tab}}— List!... — pomruknął, ukradkiem patrząc w około siebie.<br> {{tab}}I wyczytał:<br><br> {{tab}}„Czy ci smutno? a lubisz powietrze i wolność? Wejdź do gabinetu, gdzie królowa Nawarska ukrywała twojego przyjaciela, La Mola; otwórz szafę, za paczką pończoch znajdziesz podwójne dno; za tem dnem jest drabinka jedwabna; przywiąż ją do balkonu, a dwóch silnych {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/811|num=89}}ludzi będzie czuwało nad tobą. Silny koń zaniesie cię w bezpieczne miejsce. {{f|align=right|prawy=15%|„Przyjaciel”.}} {{tab}}— Przyjaciel!... pomyślał książę — nie wiedziałem, że mam przyjaciela. Któż jest tym przyjacielem, który myśli o mnie?<br> {{tab}}Zastanowił się chwilę i pobiegł do okna; nie było nikogo.<br> {{tab}}— Miałażby to być zasadzka? — pomruknął Franciszek, którego wszelkie uczucia zabijało niedowierzanie. — Naprzód, trzeba się przekonać, czy ta szafa ma podwójne dno i czy tam jest drabinka?...<br> {{tab}}Książę bez światła, udał się do gabinetu, do którego tylekroć wchodził ze drżeniem serca, spodziewając się w nim zastać królowę Nawarry jaśniejącą pięknością, którą cenił wysoko i więcej kochał, jak przystoi na brata.<br> {{tab}}Tym razem, serce poczęło mu bić okropnie.<br> {{tab}}Otworzył szafę, obmacał deski i na dole znalazł kryjówkę.<br> {{tab}}Otworzył ją i napotkał jedwabną drabinkę.<br> {{tab}}Jak złodziej uchodzący z łupieżą, książę uciekł ze swoim skarbem<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/812|num=90}}{{tab}}Dziesiąta wybiła.<br> {{tab}}Spodziewając się odwiedzin swoich strażników, schował drabinkę pod poduszkę krzesła i usiadł na niem.<br> {{tab}}W pięć minut, wszedł Maugiron w szlafroku, trzymając gołą szpadę pod pachą i stoczek w ręku.<br> {{tab}}Wchodząc do księcia, mówił do swoich przyjaciół.<br> {{tab}}— Niedźwiedź się wścieka, trzeba być ostrożnym, aby nie pożarł.<br> {{tab}}— Zuchwalec! — pomruknął książę.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, że Wasza książęca mość do mnie mówiłeś? — dumnie zapytał Maugiron.<br> {{tab}}Książę powściągnął gniew, rozumując, że kłótnia może przeszkodzić ucieczce.<br> {{tab}}Odwrócił się tylko tyłem na krześle.<br> {{tab}}Maugiron, idąc za staremi podaniami, obejrzał prześcieradła i okna, zobaczył szybę stłuczoną, lecz sądził, że książę to zrobił.<br> {{tab}}— A co, żyjesz Maugiron? — zawołał Schomberg — {{Korekta|kaślnij|kaszlnij}}, abyśmy wiedzieli o tobie.<br> {{tab}}Książę trzaskał palcami z niecierpliwości.<br> {{tab}}— Mój niedźwiedź jest spokojny i łagodny.<br> {{tab}}Książę gorzko się uśmiechnął.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/813|num=91}}{{tab}}Maugiron nie mówiąc słowa, wyszedł i drzwi za sobą na podwójny spust zamknął.<br> {{tab}}Kiedy został sam, rzekł:<br> {{tab}}— Bądźcie baczni, panowie, bo niedźwiedź jest zręczny. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/814|num=92}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|VII|VIII}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|PRZEKLEŃSTWO..|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Książę Andegaweński pozostawszy sam, a widząc, że tylko godzinę będzie miał spokojności, dobył drabinkę, obejrzał każdy jej węzeł i spróbował mocy.<br> {{tab}}— Dobra — rzekł — a mimo to, mogę bok stłuc porządnie.<br> {{tab}}I znowu próbował drabiny.<br> {{tab}}— Długa, nie ma się co troszczyć...<br> {{tab}}Zamyślił się.<br> {{tab}}— Założyłbym się — mówił — że ci przeklęci ulubieńcy przysyłają drabinkę, abym ją przywiązał do balkonu, i kiedy będę się spuszczał, pochwycą mnie... o to zasadzka!<br> {{tab}}Później zastanowiwszy się, dodał.<br> {{tab}}— Niepodobna! nie są tak głupi, aby myśleć, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/815|num=93}}że bez zabarykadowania drzwi, zechcę uciekać... Zanim drzwi wyważą, będę daleko. Właśnie tak bym uczynił, gdybym miał uciekać. Nie mogę przecież ufać drabince, znalezionej w pokoju królowej Nawarry, bo któż, oprócz siostry mojej, mógłby o niej wiedzieć? Zobaczmy, co za przyjaciel podpisał ten bilet? kto zna szafy mojego mieszkania, albo mojej siostry?<br> {{tab}}Nagle nowa myśl przyszła mu do głowy.<br> {{tab}}— Bussy! — zawołał.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Bussy, którego tyle kobiet kochało, który był bohaterem królowej Nawarry; Bussy wytrawny w sztuce robienia bronią, odważny i zręczny, był jedynym przyjacielem, na którego mógł liczyć.<br> {{tab}}Wszystko mówiło księciu, że autorem kartki był Bussy; książę nie znał przyczyn urazy Bussego, nie wiedział bowiem o miłości jego dla Dyany de Meridor; prawda, mógł się domyślać, bo kochając ją sam, mógł przypuszczać, że i drudzy kochać ją mogą.<br> {{tab}}Sądził, że przychylność nie pozwala Bussemu być bezczynnym, skoro uwięziono pana jego.<br> {{tab}}Prócz tego, Bussy był szlachetnym i mógł chcieć zemścić się na księciu, powracając mu wolność.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/816|num=94}}{{tab}}Chcąc poznać prawdę, książę przystąpił do okna; przez mgłę ujrzał trzy podłużne cienie przesuwające się przez rzekę; były to konie, a na nieb siedzieli ludzie.<br> {{tab}}— Dwóch ludzi.... to Bussy i jego wierny Haudouin.<br> {{tab}}— Straszna pokusa — mruknął książę — jeżeli zasadzka, to zręcznie ułożona.<br> {{tab}}Poszedł zajrzeć przez dziurkę od klucza; dwóch jego strażników spało, dwóch innych grali w szachy.<br> {{tab}}Zgasił światło.<br> {{tab}}Otworzył okno, wychylił się na balkon.<br> {{tab}}Przepaść, którą okiem zmierzył, była w ciemności jeszcze straszniejszą.<br> {{tab}}Cofnął się.<br> {{tab}}Powietrze i przestrzeń mają niewypowiedziany powab dla więźnia, dlatego, zdawało się Franciszkowi, gdy wracał do pokoju, że go coś dusi.<br> {{tab}}To uczucie tak mocno nim owładnęło, że czuł obrzydzenie życia i obojętność śmierci.<br> {{tab}}Zdziwił się, że odwaga mu powraca.<br> {{tab}}Korzystając z chwili zapału, porwał drabinkę, uczepia u balkonu, zatarasował drzwi, będąc przekonany, że aby się dostać do niego, najmniej dziesięciu minut będzie potrzeba.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/817|num=95}}{{tab}}W końcu, wrócił do okna.<br> {{tab}}Szukał oczami koni i ludzi; lecz ich nie ujrzał.<br> {{tab}}— Wolałbym sam uciekać — rzekł — niż z przyjacielem mniej znanym; cóż dopiero z nieznanym?<br> {{tab}}W tej chwili, ciemność zupełna zaległa ziemię, a burza, grożąca od godziny, wybuchła gwałtownie.<br> {{tab}}Błyskawica rozdarła chmurę; zdawało się księciu, że ujrzał tych, których pierwej nadaremnie szukał.<br> {{tab}}Koń zarżał...<br> {{tab}}Nie było wątpliwości, czekano na niego.<br> {{tab}}Pociągnął drabinkę, aby się przekonać, czy mocno uwiązana; następnie, przestąpił balustradę i oparł nogę o sznurek.<br> {{tab}}Trudno opisać strach, jakiego doznawał, postawiony pomiędzy niebezpieczeństwem spadnięcia a pogróżkami brata.<br> {{tab}}Zaledwie zstąpił na szczebel, drabinka zamiast zachwiać, wyprostowała się.<br> {{tab}}— Czy przyjaciel, lub wróg ją podtrzymuje? czy przychylne czekają go ramiona, czy zbrojne prawice?<br> {{tab}}Nowy strach go opanował.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/818|num=96}}{{tab}}Ponieważ rękami trzymał się jeszcze balkonu, chciał zatem wracać.<br> {{tab}}Rzec można, że osoba niewidzialna, stojąca u stóp muru, odgadywała, co się dzieje w jego sercu, albowiem w tym samym czasie drabinka drgnęła.<br> {{tab}}— Trzymają drabinkę — rzekł — i nie chcą abym upadł. Dalej, odwagi!<br> {{tab}}Zaczął zstępować.<br> {{tab}}Franciszek poczuł, że drabinka była wyprężoną i że ją oddalono od muru.<br> {{tab}}Ześliznął się, jak strzała.<br> {{tab}}Nagle, gdy miał ziemi dotykać, posłyszał te wyrazy:<br> {{tab}}— Jesteś ocalony.<br> {{tab}}Pochwycono go i zaniesiono na brzeg fosy; stamtąd pchnięto pomiędzy przekop, gdzie drugi oczekiwał człowiek.<br> {{tab}}Tam znów pochwycono go za kołnierz i zaniesiono nad rzekę.<br> {{tab}}Konie stały tam, gdzie je widział. Teraz pojął, że cofać się nie może, ze zależy zupełnie od wybawców swoich.<br> {{tab}}Podbiegł do jednego z koni i wskoczył na siodło.<br> {{tab}}Dwaj towarzysze to samo uczynili.<br> {{tab}}Ten sam głos co pierwej, przemówił:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/819|num=97}}{{tab}}— Ostrogą konia!<br> {{tab}}Wszyscy ruszyli galopem.<br> {{tab}}— Dotąd doskonale — pomyślał książę — ufajmy, że koniec będzie dobry.<br> {{tab}}— Dzięki ci, dzięki Bussy — mówił cicho do jeźdzca po prawej stronic, okrytego po głowę czarnym płaszczem.<br> {{tab}}— Ostrogą konia!... — odezwał się ten sam głos.<br> {{tab}}Trzej jeźdzcy znikli jak cienie.<br> {{tab}}Przybyli do fosy Bastylli, którą przebyli przez most zarzucony wczoraj przez tłumy ludu, dla ułatwienia przejścia.<br> {{tab}}Skierowali się ku Charenton.<br> {{tab}}Koń księcia zdawał się mieć skrzydła.<br> {{tab}}Nagle, towarzysz z prawej skierował się ku laskowi Vincennes, mówiąc zwięźle jak zwykle:<br> {{tab}}— Pójdź.<br> {{tab}}Towarzysz z lewej toż samo uczynił, ale w milczeniu.<br> {{tab}}Od chwili odjazdu, jeszcze wyrazu nie wyrzekł.<br> {{tab}}Książę chciał zatrzymać konia, bo lękał się, aby go nie wprowadzono w zasadzkę.<br> {{tab}}Było zapóźno; szlachetne zwierzę nie {{pp|słucha|ło}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/820|num=98}}{{pk|słucha|ło}} wędzidła, jednak zwolniło biegu, gdy dwaj inni pierwej to uczynili.<br> {{tab}}Książę znalazł się na łączce, gdzie dziesięciu jeźdźców czekało, a księżyc, wyszedłszy z za chmur, odbił się od ich pancerzy.<br> {{tab}}— Co to ma znaczyć? — zapytał.<br> {{tab}}— Do pioruna!... — odrzekł ten, którego pytano — to znaczy, żeśmy ocaleni.<br> {{tab}}— To ty, Henryku!... — zawołał osłupiały książę — to ty moim wybawcą?..<br> {{tab}}— Cóż cię to zadziwia?... — odpowiedział Bearneńczyk. — Alboż nie jesteśmy w przymierzu?...<br> {{tab}}I spojrzawszy w około, zawołał na swojego towarzysza:<br> {{tab}}— Agrypa, gdzie jesteś?<br> {{tab}}— Tutaj — odpowiedział d’Ambigné, który do tego czasu ust nie otworzył.<br> {{tab}}— Czy tak obchodzisz się z końmi?<br> {{tab}}— Dosyć, dosyć — rzekł król Nawarry — niechaj nam dwa pozostanie, byle dobrych, to dosyć.<br> {{tab}}— Gdzie mnie prowadzisz, kuzynku?.. — zapytał Franciszek niespokojnie.<br> {{tab}}— Gdzie chcesz — odparł Henryk — tylko jedźmy prędzej, bo król Francyi lepsze ma konie i może ich poświęcić ile zechce.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/821|num=99}}{{tab}}— Czy mogę iść, gdzie mi się podoba?... — zapytał Franciszek.<br> {{tab}}— Zapewne, czekam twoich rozkazów — odpowiedział Henryk.<br> {{tab}}— A więc do Angers.<br> {{tab}}— Niech i tak będzie; będziesz przynajmniej u siebie.<br> {{tab}}— Przeciwnie, u ciebie.<br> {{tab}}— Ja pod Angers opuszczę cię i udam się do Nawarry, gdzie moja dobra Małgorzata czeka. Biedaczka! musi się nudzić bezemnie.<br> {{tab}}— Nikt nie wie, że tu jesteś? — zapytał Franciszek.<br> {{tab}}— Przybyłem sprzedać trzy dyamenty mojej żony.<br> {{tab}}— Bardzo dobrze.<br> {{tab}}— I przekonać się, jak bardzo Liga mię zniszczyła.<br> {{tab}}— Przeciwnie, nic nie straciłeś.<br> {{tab}}— Dzięki tobie.<br> {{tab}}— Jakto mnie?<br> {{tab}}— Bezwątpienia; gdybyś zamiast odrzucenia naczelnictwa Ligi, był je przyjął, byłbyś wszystkich przeciwko mnie połączył i tem samem mnie zgubił. Dlatego, skoro dowiedziałem się, ze król odrzucenie twoje ukarał więzieniem, starałem się wydobyć cię z niego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/822|num=100}}{{tab}} — Zawsze łatwowierny — rzekł do ’książę Andegaweński — nie trzeba mieć sumienia, aby go zwodzić.<br> {{tab}}Podano świeże konie, których dosiadłszy, obadwa wraz z d’Aubigné, ruszyli galopem. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/823|num=101}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|VIII|IX}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|PRZYJACIÓŁK}}I.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}W tym czasie, gdy w Paryżu wrzało jak w kotle, pani de Monsoreau w towarzystwie ojca i dwóch służących, których wówczas najmowano jak wojska posiłkowe na wyprawę, zdążała do zamku Meridor, jadąc po dziesięć mil dziennie.<br> {{tab}}I ona zaczęła kosztować wolności, drogiej dla osób, które cierpiały.<br> {{tab}}Lazurowe, wiejskie powietrze, niepodobne do owych posępnych obłoków, zawieszonych jak krepa nad czarnemi wieżami Kastylii, zielone liście, kręte drożyny, ginące w lesie jak rozwinięta wstążka, zdawały się jej tak urocze i piękne, że sądziła, iż wyszła z trumny, gdzie ją rozpacz barona umieściła.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/824|num=102}}{{tab}}Stary baron, odmłodniały o lat dwadzieścia,, siedząc prosto na swoim Jarnacu, zdawał się być jednym z owych starych mężów, ustawicznie nad żonami czuwających.<br> {{tab}}Nie myślimy opisywać długiej podróży.<br> {{tab}}Nie miała ona innych wypadków, jak wschód i zachód słońca.<br> {{tab}}Dyana niekiedy, gdy jasno księżyc świecił, wyskakiwała z łóżka, budziła ojca i wyjeżdżali o świcie, aby prędzej podróż ukończyć.<br> {{tab}}Niekiedy wyprzedziła ojca i służących, albo zatrzymywała się w tyle, chcąc za siebie popatrzeć.<br> {{tab}}A ilekroć ujrzała spokojnie pasące się bydło, albo czarną dzwonnicę oddalonego miasteczka, powracała strwożona.<br> {{tab}}Wtedy ojciec jej mówił:<br> {{tab}}— Nie lękaj się Dyano.<br> {{tab}}— Czego mam się lękać?<br> {{tab}}— Wszak patrzysz, czy nas pan de Monsoreau nie goni?<br> {{tab}}— A! prawda — odpowiedziała i spoglądała po za siebie.<br> {{tab}}Tak w bojaźni, nadziei i zwątpieniu ósmego dnia, nad wieczorem, przybyła Dyana do zamku Meridor, a na zwodzonym moście przyjęli ją państwo de Saint-Luc, zastępujący miejsce barona.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/825|num=103}}{{tab}}Dla czterech obecnych osób zaczęło się życie, jakie Wirgiliusz, Longus i Teokryt opisują.<br> {{tab}}Baron i de Saint-Luc polowali od rana do wieczora; za niemi sunęli łucznicy.<br> {{tab}}Często psy aż głuszyły swojem gonieniem, a kiedy ta cała {{Korekta|kalwakata|kawalkata}} przesuwała się około Joanny i Dyany, siedzących razem, przerywały rozmowy i przypatrywały się polowaniu.<br> {{tab}}— Opowiedz mi — mówiła Joanna — opowiedz mi wszystko, co ci się przytrafiło w tym grobie, bo byłaś dla nas umarłą rzeczywiście.<br> {{tab}}Patrzaj, jak się rozwija kwiecie i przysyła nam woń swoję. Patrzaj, jak promyk słońca igra z liśćmi. Czy czujesz jak powietrze jest lekkie? Opowiedz mi, opowiedz wszystko.<br> {{tab}}— Cóż ci powiem?<br> {{tab}}— Jeszcześ mi nic nie powiedziała. Zatem jesteś szczęśliwą? przecież to piękne oko okryte pomroką łez nie oznacza zadowolenia. Dyano, ty masz mi wiele do powiedzenia.<br> {{tab}}— Bynajmniej.<br> {{tab}}— Zatem jesteś szczęśliwa z panem de Monsoreau?<br> {{tab}}Dyana zadrżała.<br> {{tab}}— A widzisz!... — rzekła Joanna z wyrazem czułego wyrzutu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/826|num=104}}{{tab}}— Z panem do Monsoreau!... — powtórzyła Dyena; na co wymówiłaś to imię? Na co wywołałaś straszydło w pośród naszych lasów, kwiatów i nasze] spokojności?<br> {{tab}}— O! teraz wiem dla czego twoje oczy mgła powleczone, dla czego tak często wznosisz je w górę; nie pojmuję tylko dlaczego usta na uśmiech się siłą?<br> {{tab}}Dyana smutno potrząsła głową.<br> {{tab}}— Mówiłaś mi — rzekła Joanna obejmując rękoma szyję przyjaciółki; mówiłaś mi, że Bussy wiele ci okazał zajęcia.<br> {{tab}}Dyana tak mocno zarumieniła się, że aż jej okrągłe i delikatne uszko się zapłoniło.<br> {{tab}}— Piękny to rycerz ten Bussy mówiła Joanna.<br> {{tab}}I zaśpiewała: <poem>{{f|w=90%|Au beau chercheur de noise, C’est le seigneur {{Korekta|d’Amboise|d’Amboise.}}}}</poem> {{tab}}Dyana wsparła głowę na ramieniu przyjaciółki i słowiczym zanuciła głosem. <poem>{{f|w=90%|Tendre fidèle aussi, C’est le brave...}}</poem> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/827|num=105}}{{tab}}— Bussy, zakończyła Joanna, składając pocałunek na czole Dyany.<br> {{tab}}— Dosyć dzieciństwa — odrzekła Dyana — pan de Bussy nie myśli o Dyanie de Meridor.<br> {{tab}}— Być może — odpowiedziała Joanna, ale sądzę, że się bardzo Dyanie de Monsoreau podoba.<br> {{tab}}— Nie mów więcej o tem.<br> {{tab}}— Dlaczego? czy cię to obraża?<br> {{tab}}Dyana nie odpowiedziała.<br> {{tab}}— Mówię ci, że pan de Bussy nie myśli o mnie... i dobrze czyni, ja źle z nim postąpiłam.<br> {{tab}}— Co mówisz?<br> {{tab}}— Nic, nic.<br> {{tab}}— Jak widzę Dyano, płaczesz i obwiniasz się. Tyś źle z nim postąpiła!... ty biedna, którą przymuszono...<br> {{tab}}— Wszędzie przed sobą widziałam przepaści... Teraz Joanno, wszystkie {{Korekta|niebezpieństwa|niebezpieczeństwa}} zdają mi się urojonemi. Źle postąpiłam, ale nie miałam czasu zastanowić się.<br> {{tab}}— Strasznie zagadkowo mówisz.<br> {{tab}}— Nie — zawołała Dyana — to nie moja wina, to on, on nie chciał... Przypominam sobie okropne położenie, drżałam i wahałam się... Ojciec przyrzekał mi obronę i wsparcie, on {{pp|przy|rzekał}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/828|num=106}}{{pk|przy|rzekał}} obronę, ale nie przekonał mnie... Książę Andegaweński był przeciwko mnie i połączył się z panem de Monsoreau. Ale co stanowią, książę i hrabia? kiedy się kogo kocha... ani książę, ani nikt zatrzymać nie zdoła.<br> {{tab}}Dyana wsparła się na krześle, jakby na nogach utrzymać się nie mogła.<br> {{tab}}— Uspokój się, moja przyjaciółko.<br> {{tab}}— Mówię ci, żeśmy źle postąpili.<br> {{tab}}— My! o! Dyano, o kim chcesz mówić?<br> {{tab}}— O moim ojcu i o sobie. Mój ojciec jest szlachetny i mógł nowie z królem: ja jestem dumną i mogłam się nie lękać człowieka, którego nienawjdzę. Ale w tem tajemnica wszystkiego: ja wysiałam, że on mnie nie kocha.<br> {{tab}}— Kłamiesz sama przed sobą!... — zawołała Joanna — gdybyś myślała, jak mówisz, samabyś ten wyrzut mu zrobią; ale ty myślisz inaczej obłudnico, dodała z wyrazem pieszczoty.<br> {{tab}}— Tobie godnie odpłacono przywiązanie — mówiła Dyana siadając około przyjaciółki, Saint-Luc zaślubił cię pomimo woli króla, Ujechał z tobą i oboje pieszczotami nagradzacie przykrość wygnania.<br> {{tab}}— I hojnie nagradzamy — odrzekła figlarna kobieta.<br> {{tab}}— Ale ja, rozważ i nie bądź samolubną, ja {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/829|num=107}}którą ten dumny człowiek niby kocha, ja, która zwiodłam na siebie uwagę walecznego Bussy, ja zaślubiłam publicznie kogo innego i przedstawiłam się całemu dworowi. Zwierzyłam się jemu w kościele Maryi Egipcyanki, byliśmy sami, tylko Gertruda i Haudouin a przecież... Gdyby był chciał, mógłby mieć gotowego konia, mógł był mnie porwać z sobą; widziałam, że był cierpiący i smutny; widziałam jak łzami zachodziły mu oczy, a usta miał gorączką spalone. Gdyby był żądał, abym mu życie w owej chwili oddala, nie miałabym odwagi odmowie. Odeszłam, a on, nawet mnie nie zatrzymał. Czekaj, czekaj, ty jeszcze nie wiesz wszystkiego, co wycierpiałam. Wiedział, że opuszczam Paryż, i udaję się do Meridor; wiedział, że pan de Monsoreau... przebacz mi, wiedział, że pan de Monsoreau nie jest moim mężem, wiedział... ale na próżno oglądałam się całą drogę, sądząc, że tentent jego konia za sobą posłyszę. Było głucho i echo nawet się nie odezwało. Powtarzam ci, on nie myśli o mnie, nie poświęci dla mnie drogi do Angers. Alboż na dworze francuzkim nie ma tyle piękności, których wdzięki mogą się równać z mojemi? Czy teraz rozumiesz, czy jesteś przekonana? Czyż nie mam słuszności, sądząc że jestem zapomnianą i wzgardzoną?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/830|num=108}}{{tab}}Zaledwie skończyła te wyrazy, gdy liście zaszeleściały i młody mężczyzna upadł do stóp Dyany.<br> {{tab}}Joanna poznała go.<br> {{tab}}— Otóż jestem — mówił klęcząc Bussy, i trzymając kraj sukni Dyany, którą całował z uszanowaniem.<br> {{tab}}Dyana poznała głos i uśmiech hrabiego i pozbawiona sił, oddechu nawet, padła w objęcia młodzieńca, którego przed chwilą o obojętność posądzała. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/831|num=109}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|IX|X}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|KOCHANKOWI}}E.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Uniesienia radości, nie są niebezpieczne.<br> {{tab}}Widziano wprawdzie śmiertelne ale to rzadki przykład.<br> {{tab}}Dyana otworzywszy oczy, znalazła się w objęciach Bussego, albowiem ten zacny młodzieniec, nie pozwolił pani do Saint-Luc, pierwszego otrzymać spojrzenia.<br> {{tab}}— A!... — mówiła, przychodząc do przytomności — a!.. panie hrabio, nie godzi się wpadać tak niespodzianie.<br> {{tab}}Bussy innych oczekiwał wyrazów...<br> {{tab}}Mężczyźni są bardzo wymagający...<br> {{tab}}Lecz Dyana nie dość, że na tem poprzestała, ale odepchnęła lekko rękę podtrzymującą i {{pp|po|wróciła}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/832|num=110}}{{pk|po|wróciła}} do przyjaciółki, która jako wyrozumiała, chodziła w oddaleniu.<br> {{tab}}Następnie, ciekawa, jak każda kobieta, owego czułego pojednania kochanków, powróciła zcicha, nie mieszając się do rozmowy, ale będąc dość blisko, aby jej całą treść posłyszeć.<br> {{tab}}— Jakto!... — mówił Bussy — pani tak mię przyjmujesz?<br> {{tab}}— O!... — rzekła Dyana — parne Bussy, to bardzo miło... tegom się nie spodziewała, ale...<br> {{tab}}— Nie ma, ale — odrzekł Bussy — znowu siadając u nóg Dyany.<br> {{tab}}— O!... nie, nie tu, nie tu, panie de Bussy.<br> {{tab}}— Pozwól mi pozostać — mówił hrabia, składając ręce, od tak dawna pragnąłem tego miejsca.<br> {{tab}}— Aby je zająć, potrzeba był o aż mur przebywać. To nie przystoi dla tak zacnego pana, a tem więcej dla rycerza, któremu powierzyłam mój honor. — Dlaczego?<br> {{tab}}— A gdyby cię kto zobaczył?<br> {{tab}}— Któż mógłby mię widzieć? Nasi myśliwi; nie ma kwadransa jak tędy przechodzili.<br> {{tab}}— O!... bądź pan: spokojną, dobrze się ukrywałem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/833|num=111}}{{tab}}— Ukrywałeś? A! to doskonale — mówiła Joanna — opowiedz nam to panie Bussy.<br> {{tab}}— Że państwa nie spotkałem w drodze, to zupełnie wina nie moja, ja udałem się inną, wy zaś inną drogą. Wyście przyjechali przez Rambouillet; ja przez Chartres. Następnie, słuchaj i sądź czy twój biedny Bussy jest zakochany: nie śmiałem państwa dopędzać... Wiedziałem, że Jarnac nie jest rozkochany i nie śpieszno mu do Meridor; twój ojciec pani, także nie miał powodu pośpiechu, bo był przy tobie. A także nie w obecności ojca, nie przy służących, chciałem cię widzieć, bo dużo kłopotów ciąży na mojej głowie, bo jechałem z przerwami, a nawet o głodzie.<br> {{tab}}— Biedaczek!... — rzekła Joanna — patrzaj jak schudł.<br> {{tab}}— Przybyłaś pani nakoniec — mówił dalej Bussy — a ja wziąłem mieszkanie na przedmieściu widziałem cię przejeżdżającą, skryty za zasłoną okna.<br> {{tab}}— Więc byłeś pan w Angres?... — zapytała Joanna.<br> {{tab}}— Byłem, ale nie pod mojem nazwiskiem. Wcale nie jestem Bussy; jestem kupcem podróżnym, przypatrz się mojej sukni, jest to kolor zwyczajny dla sukienników i złotników. Jak bądź, tak bądź, dosyć, że mnie nie poznano.<br> {{tab}}— Przez dwa dni pobytu nie poznano {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/834|num=112}}pięknego Bussy! temu nikt nie uwierzy na dworze.<br> {{tab}}— Mów dalej hrabio — rzekła Dyana rumieniąc się. Jak tutaj przybyłeś?<br> {{tab}}— Mam parę wybornych koni; siadłem na jednego i wyjeżdżam stępa, zatrzymując się przed szyldami i napisami; skoro widzę, że mniej na mnie zważają, ruszam galopem i w dwudziestu minutach, aż trzy mile przebiegam. W lasku de Meridor, mur parku znajduję, lecz mur długi, a park ogromny. Wczoraj, przez cztery godziny na niego patrzałem, drapiąc się tu i owdzie i spodziewając się was widzieć. Nakoniec prawie do rozpaczy przywiedziony zostałem, widząc was wchodzące do domu; dwa psy barona łasiły się do was. a pani de Saint-Luc trzymała w ręku kuropatwę, do której one skakały nie mogąc jej dostać, w końcu znikłyście panie. Przeskoczyłem mur, przybiegłem gdzie byłyście przed chwilą, ujrzałem trawę zgniecioną. wniosłem ztąd, żeście to miejsce na spoczynek obrały. Przyznam się, że bardzo byłem strudzony.<br> {{tab}}— Przez brak przyzwyczajenia — przerwała Joanna z uśmiechem.<br> {{tab}}— Nie przeczę pani, prócz tego, podarłem suknię drapiąc się no drzewach, ale hojnie za wszystko jestem wynagrodzony widząc panie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/835|num=113}}{{tab}}— Straszne pan przebyłeś przeszkody — mówiła Joanna — — jest to pięknie i walecznie, ale ja na miejscu jego oszczędzałabym sukni i białych rączek; patrzaj pan, jak pokaleczyłeś obydwie.<br> {{tab}}— Prawda, nie uważałem. Lecz gdyby nie to, nie byłbym widział tej, którą pragnąłem ujrzeć.<br> {{tab}}— Ja bez trudów dostałam się do zamku — rzekła Joanna.<br> {{tab}}Bussy uśmiechając się, po trząsł głową.<br> {{tab}}— O! nie — rzekł — nie. To coś pani uczyniła, dla mnie nie przyniosłoby korzyści.<br> {{tab}}Dyana uśmiechnęła się, co ożywiło jej oczy i usta.<br> {{tab}}— Jak widzę — rzekła Joanna — zupełnie nie znam się na grzeczności.<br> {{tab}}— O! bynajmniej — odpowiedział Bussy. Nie mogłem przybyć do zamku. Dyana jest zaślubioną a baron winien czuwać nad nią...<br> {{tab}}— Otóż i lekcya przyzwoitości — mówiła Joanna — dziękuję za nią, panie Bussy; to mię uczy, że nie powinnam się mieszać w sprawy szaleńców.<br> {{tab}}— Szaleńców?... — powtórzyła Dyana.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/836|num=114}}{{tab}}— Szaleńców, czy rozkochanych, to wszystko jedno, Pocałowała Dyanę w czoło, ukłoniła się Bussemu i uciekła.<br> {{tab}}Dyana chciała ją zatrzymać, lecz ujęta za rękę przez kochanka, puściła przyjaciółkę.<br> {{tab}}Bussy i Dyana sami pozostali.<br> {{tab}}Dyana spojrzała za oddalającą się panią de Saint-Luc, która poczęła zbierać kwiatki.<br> {{tab}}Bussy był przy jej stopach.<br> {{tab}}— Pan?, czyż nie dobrze uczyniłem?... — rzekł.<br> {{tab}}— Nie umiem udawać — odpowiedziała Dyana — prócz tego, pan znasz moje pragnienia. Lecz sam przyznasz, że przyzywając cię w duszy, byłam bardzo winną.<br> {{tab}}— Co mówisz, Dyano?<br> {{tab}}— Prawdę. Mam prawo uczynić nieszczęśliwym pana de Monsoreau, który mi zgotował tyle cierpień, ale nie mam prawa uszczęśliwiać drugiego. Mogę go unikać, odmówić mojego uśmiechu i miłości, ale nie powinnam względami obsypywać drugiego, bo on pomimo woli, moim jest panem.<br> {{tab}}Bussy cierpliwie słuchał tych zasad moralnych, złagodzonych nieco wdziękiem pięknej kobiety.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/837|num=115}}{{tab}}— Czy mogę teraz mówić?<br> {{tab}}— Mów pan.<br> {{tab}}— Szczerze?<br> {{tab}}— Proszę.<br> {{tab}}— Wszystko co powiedziałaś, nie pochodziło z serca.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Słuchaj mnie pani cierpliwie; to są tylko sofizmaty. Dyana zrobiła poruszenie.<br> {{tab}}— Każda zasada — rzekł Bussy — jest bezużyteczną, gdy nie ma zastosowania. Za twoje sofizmaty pani, winienem ci powiedzieć prawdę. Mówisz, że masz pana; ale czyś go sama wybrała? Bynajmniej, przeciwności narzuciły go, uległaś im. Teraz zamierzasz cierpieć całe życie, a moim jest obowiązkiem, uwolnić cię od tych cierpień.<br> {{tab}}Dyana chciała przerwać; lecz Bussy ją powstrzymał.<br> {{tab}}— Wiem co pani chcesz odpowiedzieć. Powiesz, że gdybym go wyzwał i zabił, więcej mnie widzieć nie {{Korekta|zechcezz|zechcesz}}. Dobrze, umrę z rozpaczy nie mogąc cię widzieć, ale będziesz wolną, ale będziesz szczęśliwą, ale będziesz mogła uszczęśliwić innego człowieka, który powie, z radością: Dzięki ci, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/838|num=116}}Passy! Ty sama pani, chociaż nie śmiesz tego żądać; później wdzięczną mi będziesz.<br> {{tab}}Młoda kobieta pochwyciła rękę hrabiego i uścisnęła ją czule.<br> {{tab}}— — Za dawne nie odpokutowałeś — rzekła a już na nowo mi grozisz.<br> {{tab}}— Ja grożę? Bóg tylko widzi moje chęci, on sam wie, jak ciebie kocham. Wiem że i ty mnie kochasz, przyznaj sama, bo nie spodziewam się, aby twoje uczucia były sprzeczne z uczynkami. Wiem, boś mi to sama wyznała. Prócz tego, miłość mojej podobna, błyszczy jak słońce i ożywia wszystko, czego dotyka; dla tego nie myślę wcale rozpaczać. Upadnę do twoich stóp i powiem rękę na sercu położywszy, piękne wyrazy. Dyano, ja ciebie kocham i kocham na całe życie. Dyano przysięgam w obliczu webą, że umrę z rokoszą dla ciebie. Jeżeli powiesz mi: Oddal się i nie zatruwaj szczęścia drugim, podniosę się bez szemrania z miejsca, w którem jestem szczęśliwy i powiem. „Ta kobieta nie kocha mię i nigdy kochać nie będzie.” Oddalę się i nigdy mnie nie ujrzysz. Lecz, że moje poświęcenie większe jest nad miłość, przeto chęć widzenia cię szczęśliwą, przezwycięży pragnienie własnego szczęścia. Nie mam prawda, prawa wydzierać szczęścia drugiemu, ale mogę poświęcić własne {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/839|num=117}}życie, dla skrócenia cierpień twoich. Oto co uczynię, abyś nie była wieczną niewolnicą, i abyś nie czyniła drugich nieszczęśliwemi.<br> {{tab}}Bussy wzruszył się, wymawiając te wyrazy.<br> {{tab}}Dyana czytała w jego jasnem spojrzeniu całą, moc postanowienia; pojęła co mówił i co {{Korekta|chiał|chciał}} uczynić; wiedziała, że niechybnie wyrazy jego zmienią, się w czyn, a przecież czuła, jak jego siła słabnie pod jej spojrzeniem.<br> {{tab}}— Dziękuję — rzekła. — Bardzo pan jesteś delikatny, że chcesz ulżyć nawet wyrzutom sumienia. Teraz, czy będziesz mię kochał do śmierci, jak mówisz?... Czy nie będę igraszką twojej fantazyi i czy nie każesz żałować przywiązania pana de Monsoreau?... Ale nie, ja nie powinnam dyktować warunków; jestem pokonaną, twoją, zawisłą od ciebie. Pozostań moim przyjacielem, a ponieważ życie moje do ciebie należy, czuwaj nad niem.<br> {{tab}}To mówiąc, Dyana białą swoją rękę oparła na ramieniu Bussego, do drugiej przylepił on miłośnie usta.<br> {{tab}}Zadrżała na całem ciele.<br> {{tab}}W tej chwili, dało się słyszeć stąpanie Joanny, która lekko {{Korekta|kalsnęła|klasnęła}}.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/840|num=118}}{{tab}}Niosła kilka świeżo rozwitych kwiatków i pierwszego motyla, jaki się z jedwabnego wywinął kokonu.<br> {{tab}}Ręce kochanków rozłączyły się.<br> {{tab}}Joanna zauważyła to poruszenie.<br> {{tab}}— Przebaczcie, moi przyjaciele — rzekła — trzeba wracać do domu, aby nie przysyłano po nas. Panie hrabio, dosiadaj twojego rączego konia, który cztery mile na godzinę ubiega, a nam pozwól iść jak najwolniej, bo spodziewam się, że dużo będziemy udały do mówienia. Słowo daję, przez twój upór, wyborny obiad tracisz hrabio, osobliwie byłby przydatny dla takiego, jak ty, człowieka, który jeździ konno i drapie się po murach, że nie wspomnę o innych przysmakach, które nieco krew drażnią, a serce ranią. Idźmy, idźmy Djano.<br> {{tab}}Joanna wzięła przyjaciółkę pod rękę i chciała ją pociągnąć za sobą.<br> {{tab}}Bussy z uśmiechem spojrzał na obiedwie.<br> {{tab}}Zbliżył się do nich.<br> {{tab}}Dyana wpół odwrócona podała mu rękę.<br> {{tab}}— Tylko tyle? — rzekł.<br> {{tab}}— Do jutra, wszak prawda?... — odpowiedziała.<br> {{tab}}— Tylko do jutra?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/841|num=119}}{{tab}}— Do jutra i na zawsze.<br> {{tab}}Bussy nie mógł powściągnąć uniesienia radości; schylił się ku ręce Dyany i raz ostatni spojrzawszy na obiedwie przyjaciółki, oddalił się, albo raczej uciekł.<br> {{tab}}Czuł, jak mu było trudno rozdzielić się z tą, o której wątpił, aby kiedykolwiek był z nią złączony.<br> {{tab}}Dyana patrzyła za nim pilnie, słuchała jego stąpania, ginącego w zaroślach.<br> {{tab}}— A!.. teraz — rzekła Joanna — zapewne pragniesz ze mną rozmawiać?<br> {{tab}}— O!... tak — odrzekła Dyana, jakby ją ze snu przebudzono.<br> {{tab}}— Słucham cię.<br> {{tab}}— Jutro pójdę na polowanie z mężem i z twoim ojcem.<br> {{tab}}— Samą mię w zamku zostawisz?<br> {{tab}}— Słuchaj, przyjaciółko — rzekła Joanna — ja także mam zasady, ale są rzeczy, na które trzeba zezwolić.<br> {{tab}}— A!.. Joanno — zawołała pani de Monsoreau — jak możesz przyjaciółce coś podobnego doradzać.<br> {{tab}}— Trzeba mieć litość nad biednemi kochankami, jakiemi wy jesteście.<br> {{tab}}Dyana pochwyciła rękę młodej mężatki i wesołą jej twarz pocałunkami okryła.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/842|num=120}}{{tab}}— W tej chwili, trąbki myśliwych dały się słyszeć.<br> {{tab}}— Dalej, idźmy — rzekła Joanna — biedny Saint-Luc się niecierpliwi. Nie mogę być surowszą dla niego, jak dla panicza, który dopiero co nas opuścił. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/843|num=121}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|X|XI}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak Bussy mógł mieć trzysta pistolów za swego konia i jak go oddał za darmo}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Bussy nazajutrz wyjechał z Angers, za nim najtaniej wstający mieszkańcy, ze snu się obudzili.<br> {{tab}}Nic jechał on, lecz leciał.<br> {{tab}}Dyana wyszedłszy na taras zamkowy, zkąd widać było białą i krętą drogę, ujrzała, wpośród zarośli, punkt czarny, który przybliżając się, tuman kurzu za sobą pozostawiał.<br> {{tab}}Natychmiast zeszła, aby nie dać czekać Bussemu i aby okazać, że także czekała.<br> {{tab}}Słońce zaledwie ozłociło szczyty dębów, rosa połyskiwała na trawie, a w dali słychać było trąbkę Saint-Luca, do czego podniecała go {{pp|Joan|na}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/844|num=122}}{{pk|Joan|na}}, aby przypomnieć przyjaciółce, że ją samą pozostawiła.<br> {{tab}}Serce Dyany przepełniało się radością. Czuła w sobie młodość, piękność i miłość zarazem.<br> {{tab}}Gdy biegła, zdawało się jej, że dusza wyrywa się z ciała, i chce {{Korekta|ulecić|ulecieć}} wysoko, daleko ku niebu.<br> {{tab}}Ale z domu do zwierzyńca było daleko.<br> {{tab}}Małe stopki wikłały się w trawie, a oddechu brakowało.<br> {{tab}}Nie mogła więc przybyć na umówione miejsce aż wtedy, gdy Bussy mur przeskakiwał.<br> {{tab}}Widział ją biegnącą; przybyła do niego z wyciągnionemi rękami.<br> {{tab}}Powitanie było długie i serdeczne.<br> {{tab}}O czem mówili?... kochali się.<br> {{tab}}O czem myśleli?... widzieli się.<br> {{tab}}Czego pragnęli?... siedzieli przy sobie i trzymali się za ręce.<br> {{tab}}Dzień minął jak godzina.<br> {{tab}}Gdy Dyana ocuciła się z owego snu słodkiego, przycisnął ją do serca i rzekł:<br> {{tab}}— Dyano, zdaje mi się, ze od dzisiaj widzę jasno drogę, wiodącą do wieczności. Ty jesteś światłem, które mi szczęście odsłania; nie znałem nic na tym świecić i mogę powtórzyć, co ci {{pp|wczo|raj}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/845|num=123}}{{pk|wczo|raj}} mówiłem: przez ciebie żyć zacząłem, dla ciebie więc umrę.<br> {{tab}}— A ja — odpowiedziała Dyana — która rzucałam się bez obawy w chłodne objęcia śmierci, drżę, dzisiaj na samo jej wspomnienie, pragnę mieć czas kosztować miłości twojej. Ludwiku, czemu nie pójdziesz do zamku? Mój ojciec będzie kontent, gdy cię zobaczy; pan {{Korekta|Sain|Saint}}-Luc jest twoją przyjaciółką. Pomyśl więc, jak każda godzina jest dla nas drogą.<br> {{tab}}— Niestety!.. Dyano, gdybym raz był w zamku, chciałbym tam być zawsze. Wtedy skoro cała prowincya będzie o tem wiedziała, a skoro wieść dojdzie do twojego małżonka... Wszak nie pozwoliłaś uwolnić się od niego.<br> {{tab}}— A to na co?.. — odpowiedziała z wyrazem trudnym do opisania, który jest tylko w głosie kobiety ukochanej.<br> {{tab}}— Dla spokojności naszej, dla naszego szczęścia, powinniśmy ukryć nasze uczucie przed wszystkiemi. Dosyć, że wie pan Saint-Luc, to i mąż lej będzie wiedział.<br> {{tab}}— A to dlaczego?...<br> {{tab}}— Czy od dzisiaj ukryjesz co przedemną?...<br> {{tab}}— Prawda.<br> {{tab}}— Dzisiaj pisałem do Saint-Luca, chcąc się z nim widzieć w Angers; musi dać słowo, że {{pp|niko|mu}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/846|num=124}}{{pk|niko|mu}} nie powie. To jest tem konieczniejsze, że w czasie ważnych wypadków Paryż opuściłem.<br> {{tab}}— Masz słuszność. Prócz tego, mój ojciec jest nader surowy i sam gotów powiedzieć panu de Monsoreau...<br> {{tab}}— A więc działajmy tajemnie; jeżeli taka wola Boga, aby nas odkryli nasi nieprzyjaciele, to przynajmniej nie miejmy sobie nic do wyrzucenia.<br> {{tab}}— Ludwiku, Bóg jest dobry, nie powątpiewaj o łasce jego.<br> {{tab}}— Ja nie wątpię o Bogu, lecz lękam się szatana, zawistnego szczęściu ludzi.<br> {{tab}}— Pożegnaj mnie, mój drogi i nie odjeżdżaj śpiesznie, lękam się o ciebie.<br> {{tab}}— Bądź spokojną; koń ujeżdżony a ja znam drogę. Gdy jadę zamyślony, puszczam mu cugle, on sam idzie...<br> {{tab}}Kochankowie długo tego rodzaju prowadzili rozmowę, przerywaną tysiącem pocałunków.<br> {{tab}}Nakoniec, odezwała się trąbka myśliwska i Bussy odjechał.<br> {{tab}}Jadąc i marząc o upajającem szczęściu, jakiego doznał, o przeszłości i teraźniejszości, o względach księcia, o niewoli jakiej doświadczył, przypomniał sobie, że niebawem bramy miasta mają zamykać. Koń szedł wolno a noc zapadała powoli.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/847|num=125}}{{tab}}Właśnie miał mu dać ostrogę, gdy za sobą tentent posłyszał.<br> {{tab}}Dla ukrywającego się, osobliwie dla kochanka, wszystko jest trwogą.<br> {{tab}}Kochankowie szczęśliwi, są jak złodzieje.<br> {{tab}}Myślał właśnie czy puścić się galopem, czy rzucić na bok, gdy jeźdzcy stanęli tuż przy nim.<br> {{tab}}Było ich dwóch.<br> {{tab}}Bussy, sądząc, że człowiek odważny nie ma potrzeby lękać się dwóch ludzi, przystanął i ujrzał, jak jeden z jeźdzców kłuł konia ostrogami, a drugi pierwszego dopędzał, bijąc niemiłosiernie swojego.<br> {{tab}}— Dalej! dalej!.. — mówił akcentem gaskońskim — trzysta batów i trzysta kolnięć ostrogą, a będziemy bezpieczni.<br> {{tab}}— Biedne zwierzę drży, nie może iść — odpowiedział jadący naprzód. Jednak sto koni bym zapłacił, aby prędzej być w mojem mieście.<br> {{tab}}— To ktoś z Angers... — pomyślał Bussy. Jednak, nie mogę poznać głosu. Jakże koń jego zmęczony!<br> {{tab}}W tej chwili, jeźdźcy zrównali się z Bussym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/848|num=126}}{{tab}}— Ostrożnie — zawołał — wyjm nogę ze strzemion, bo koń padnie.<br> {{tab}}W rzeczy samej, koń ciężko upadł na bok, ruszył nogą, jakby chciał zaorać ziemię, oddech zatrzymał, oczy przymknął, i zdechł.<br> {{tab}}— Panie — zawołał jeździec, pozbawiony konia — trzysta pistolów dam za twojego konia.<br> {{tab}}— A! Boże!... — zawołał Bussy przybliżając się.<br> {{tab}}— Bardzo mi pilno, proszę cię.<br> {{tab}}— Mój książę, bierz go za darmo — rzekł Bussy ze wzruszeniem, poznając księcia.<br> {{tab}}W tym czasie, słychać było odwodzenie kurka.<br> {{tab}}— Wstrzymaj się — zawołał książę Andegaweński — wstrzymaj się d’Aubigné. to Bussy.<br> {{tab}}— Tak, to ja Mości książę; dlaczegóż u licha zajeżdżasz konie o podobnym czasie?<br> {{tab}}— A! to pan de Bussy — rzekł d’Aubigné — kiedy tak, to książę więcej mnie nie potrzebuje; pozwól mi więc wrócić do tego, który mię posiał, jak mówi pismo święte.<br> {{tab}}— Jednak nie bez podziękowań i zapewnień szczerej wdzięczności — odpowiedział książę.<br> {{tab}}— Przyjmuję wszystko z wdzięcznością i przyjdzie dzień, że się przypomnę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/849|num=127}}{{tab}}— Mości książę — mówił Bussy — spadam jakby z obłoków.<br> {{tab}}— A więc nie wiedziałeś?... — rzekł książę z wyrazem nieukontentowania i nieufności. Będąc tu, zapewne na mnie czekałeś?<br> {{tab}}— Więcej nawet jak czekałem; lecz jeżeli Mości książę, chcesz przybyć przed zamknięciem bram miasta, dalej na koń... <br> {{tab}}Podał konia księciu, zajętemu wydobywaniem ważnych papierów, ukrytych pod siodłem. — Dalej Mości książę — mówił d’Aubigné odwracając się tyłem — powierzam cię panu de Bussy.<br> {{tab}}I pojechał.<br> {{tab}}Bussy prowadził księcia ku miastu, pytając siebie, czy książę, czarno ubrany, nie jest szatanem, który mu już szczęścia pozazdrościł.<br> {{tab}}Wjechali do Angres po pierwszem zatrąbieniu.<br> {{tab}}— Co teraz czynić, Mości książę?<br> {{tab}}— Udać się do zamku; niechaj wywieszą moję chorągiew, niechaj dowiedzą się o mojem przybyciu, i niech się szlachta zbiera.<br> {{tab}}— Nic łatwiejszego — odpowiedział Bussy, postanowiwszy udawać powolność dla zyskania czasu. Pancwie heroldowie!... — zawołał — uderzcie w trąby.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/850|num=128}}{{tab}}Heroldowie spojrzeli i nie wiele do słów tych przywięzywali wagi, widząc przed sobą dwóch mężczyzn okrytych pyłem, spoconych i na nędznych koniach siedzących.<br> {{tab}}— Ho! ho!... — mówił Bussy postępując ku nim — czy pana nie znają w jego własnym domu? Niech przyjdzie marszałek służby.<br> {{tab}}Ton rozkazujący zadziwił heroldów, jeden z nich zbliżył się.<br> {{tab}}— Jezus!... — zawołał z przestrachem patrząc uważnie na księcia — wszak to nasz książę i pan?<br> {{tab}}Księcia łatwo było poznać po niekształtności nosa, przedzielonego na dwie części, jak o tem mówi piosnka Chicota.<br> {{tab}}— Jego książęcą mość!... — dodał chwytając za rękę drugiego herolda.<br> {{tab}}— Teraz wiesz dobrze — rzekł Bussy — nadmij się, niech się twoja trąba zapoci i niech wie całe miasto, że książę przybył. My Mości książę, idźmy wolno do zamku, za nim przyjdziemy, wszystko będzie gotowe na nasze przyjęcie.<br> {{tab}}W rzeczy samej, na pierwszy odgłos heroldów, liczne poformowały się grupy; na drugi, dzieci i kumy przybiegli ze wszystkich stron, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/851|num=129}}wołając: książę jest w mieście!... niech żyje książę!<br> {{tab}}Gubernator, pierwsi ze szlachty, rzucili się ku pałacowi, a za nimi tłumy ludu.<br> {{tab}}Jak to powiedział Bussy, władze miasta przed księciem przybyły do zamku. Jego książęca mość przebywając dziedzińce nie mógł się przecisnąć; lecz Bussy, polecił heroldowi, aby kazał rozstąpić się ludowi i tym sposobem książę przeszedł swobodnie, aż do schodów ratusza.<br> {{tab}}Bussy szedł w tyle.<br> {{tab}}— Panowie lennicy — rzekł książę — przybyłem do mojego dobrego miasta Angers. W Paryżu, niebezpieczeństwa zagrażały mojemu życiu, nawet wolność postradałem. Dzięki moim przyjaciołom, udało mi się umknąć.<br> {{tab}}Bussy przygryzł usta, bo odgadł znaczenie tej mowy z szyderczego spojrzenia Franciszka.<br> {{tab}}— Przybywszy do waszego miasta, czuję się bezpiecznym — dodał książę.<br> {{tab}}Urzędnicy zdumieni wołali: Niech żyje książę!<br> {{tab}}Lud spodziewający się uczt, krzyczał z całej siły: niech żyje książę!<br> {{tab}}— Wieczerzy — mówił książę — od rana nic w ustach nie miałem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/852|num=130}}jednej chwili otoczył go dwór cały, który jako książę Andegaweński utrzymywał, a z którego niektórzy tylko służący go znali.<br> {{tab}}Następnie przybyły damy miejskie.<br> {{tab}}Przyjęcie trwało do północy; miasto było oświetlone, strzały muszkietów rozlegały się po ulicach i placach, a dzwon katedralny budził okoliczne echa, niepokojąc nawet mieszkańców Meridor. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/853|num=131}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XI|XII}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Dyplomacya księcia Andegaweńskiego}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Skoro huk muszkietów ucichł na ulicach, skoro dzwony umilkły i przedpokoje się wyludniły, a Bussy i książę sami zostali:<br> {{tab}}— Rozmawiajmy teraz — rzekł Franciszek.<br> {{tab}}Książe domyślał się, że od chwili zajścia z Bussym, ten ostatni wiele musiał zdziałać, a widząc jego położenie drażliwe, chciał mieć nad nim niejaką wyższość.<br> {{tab}}Lecz Bussy mając czas przygotować się, oczekiwał spokojnie natarcia.<br> {{tab}}— Rozmawiajmy — odpowiedział.<br> {{tab}}— Ostatni raz, kiedyśmy się widzieli — mówił książę — byłeś cierpiący, mój drogi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/854|num=132}}{{tab}}— Prawda, mości książę; byłem chory i cudem prawie wyzdrowiałem.<br> {{tab}}— Tego dnia był przy tobie pewien doktór, bardzo troskliwy o twoje zdrowie, albowiem kąsał wszystkich, którzy się do ciebie zbliżyć chcieli.<br> {{tab}}— I to prawda, bo Haudouin bardzo mię kocha.<br> {{tab}}— Trzymał cię w łóżku, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Na co się okropnie gniewałem, jak to Wasza książęca mość mogłeś zauważyć.<br> {{tab}}— Jeżeli tak, to mogłeś wysłać lekarza do wszystkich dyabłów, a wyjść ze mną, jak cię o to prosiłem.<br> {{tab}}— Ba!... — odrzekł Bussy, mnąc w rękach swój kapelusz.<br> {{tab}}— Lecz ponieważ szło o sprawę ważną, bałeś się skompromitować.<br> {{tab}}— Co?... co?... — zapytał Bussy, tłocząc kapelusz na głowę — mówisz książę, że bałem się skompromitować?...<br> {{tab}}— Nie inaczej — odparł książę Andegaweński.<br> {{tab}}Bussy zerwał się ze stołka.<br> {{tab}}— Jesteś niesprawiedliwym, Mości książę, skłamałeś przedemną i sam przed sobą, bo nic jesteś tak przekonanym. Wiele mam blizn na ciele, które dowodzą, że nigdy się nie lękałem, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/855|num=133}}i wielu znam ludzi, którzy mogą podobne pokazać, zadane przezemnie.<br> {{tab}}— Zawsze masz dowody trudne do zaprzeczenia — odpowiedział książę blady i wzruszony — obwiniać cię, to zaraz krzyczysz i dajesz poznać, że masz słuszność.<br> {{tab}}— Nie zawsze, Mości książę; wiem także, kiedy nie mam słuszności.<br> {{tab}}— Kiedyż, naprzykład?..<br> {{tab}}— Kiedy służę niewdzięcznym.<br> {{tab}}— Czy tak?... — rzekł książę, powstając i przybierając powagę, właściwą mu w niektórych okolicznościach.<br> {{tab}}— Zapomniałem się, Mości książę, to prawda; ale i ty uczyń to samo; zapomnij o mnie.<br> {{tab}}Bussy postąpił dwa kroki, aby wyjść; lecz książę szybszy od niego, zastąpił mu drogę.<br> {{tab}}— Czy zaprzeczysz — rzekł książę — że tego samego dnia, kiedy-niechciałeś wyjść ze mną, po chwili wyszedłeś z doktorem?<br> {{tab}}— Ja?... nigdy nie przeczę, gdy do tego nie jestem zmuszony.<br> {{tab}}— Powiedz mi więc, dlaczego uparłeś się w domu pozostać?<br> {{tab}}— Miałem interes.<br> {{tab}}— U siebie?<br> {{tab}}— U siebie, albo gdzieindziej.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/856|num=134}}{{tab}}— Ja myślę, że kiedy szlachcic służy księciu, najpierwszym jego obowiązkiem, jest interes pana.<br> {{tab}}— Alboż Mości książę, nie myślę o twoich interesach?<br> {{tab}}— Nie przeczę — rzekł Franciszek — i zwykle znajduję cię wiernym i przywiązanym, co większa, przebaczam twojemu humorowi.<br> {{tab}}— Bardzo jesteś dobry, Mości książę.<br> {{tab}}— Bo czasem, masz powód być mi niechętnym.<br> {{tab}}— Przyznajesz, Mości książę?<br> {{tab}}— Tak, przyrzekłem ci niełaskę pana de Monsoreau. Zdaje mi się, że go nienawidzisz?<br> {{tab}}— Ja? bynajmniej. Znajduję go brzydkim i chciałbym, aby swoją szpetnością ludzi nie straszył. Ty zaś Mości książę, lubisz go i nie ma co o gustach rozprawiać.<br> {{tab}}— Jeżeli o to gniewałeś się, mój drogi, nie miałeś powodu odmówienia wyjścia ze mną, kiedyś później wychodził, aby nie potrzebne płodzić junactwa.<br> {{tab}}— Niepotrzebne junactwa! ja? A dopiero co zarzucałeś mi brak odwagi. Bądźmy sprawiedliwi Mości książę...<br> {{tab}}— Wiem, że nie lubisz d’Epernona i {{pp|Schom|berga}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/857|num=135}}{{pk|Schom|berga}} i ja ich nie lubię; ale potrzeba na tem poprzestać i czekać chwili stosownej.<br> {{tab}}— I w tem jest coś, Mości książę...<br> {{tab}}— Zabij ich, zahij obudwóch, wszystkich czterech nawet, a wdzięcznym ci będę; ale nie drażnij się z niemi, osobliwie, gdy jesteś oddalony, bo wszystko złe potem na mnie spada.<br> {{tab}}— Cóż uczyniłem temu gaskończykowi?<br> {{tab}}— Mówisz o d’Epernonie, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Nieinaczej.<br> {{tab}}— Kazałeś go ukamienować?<br> {{tab}}— Ja?<br> {{tab}}— Tak dalece, że mu podarli kaftan i płaszcz w kawałki i zaledwie do Luwru powrócił.<br> {{tab}}— Wybornie, przejdźmy do niemca. Cóż Schombergowi zrobiłem?<br> {{tab}}— Może zaprzeczysz, że go kazałeś w indygo ufarbować? Kiedym go widział we trzy godziny potem, cały był niebieski.<br> {{tab}}Książę pomimo woli śmiać się zaczął, a Bussy przypomniawszy sobie wypadek, naśladował go.<br> {{tab}}— A zatem — rzekł — myślą, że to mój figiel?<br> {{tab}}— A może mój?<br> {{tab}}— I śmiałeś Mości książę, czynić mi {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/858|num=136}}przed chwilą wyrzuty; przyznaj, że jesteś niewdzięczny.<br> {{tab}}— Zgoda. Teraz ty przyznaj się, czy istotnie dlatego wyszedłeś z domu?<br> {{tab}}— Dlatego.<br> {{tab}}— Teraz mówmy o sobie.<br> {{tab}}— Dobrze.<br> {{tab}}— Cóż uczyniłeś, aby mię wywieść z kłopotu?...<br> {{tab}}— Sam widzisz, Mości książę.<br> {{tab}}— Ja nic nie widzę.<br> {{tab}}— Wyjechałem do Anjou.<br> {{tab}}— To jest: uciekłeś.<br> {{tab}}— Uciekając, ciebie ocalałem.<br> {{tab}}— Ale zamiast uciekać daleko, czy nie mogłeś pozostać w okolicach Paryża. W Montmartre, byłbyś mi użyteczniejszym, niż w Angers.<br> {{tab}}— Różnimy się w zdaniu, Mości książę, ja wołałem udać się do Anjou.<br> {{tab}}— To tylko twój kaprys.<br> {{tab}}— Bynajmniej... chciałem zbierać stronników.<br> {{tab}}— A! to co innego. I cóż uczyniłeś? — zapytał książę.<br> {{tab}}— Jutro ci opowiem, Mości książę, albowiem pora to, o której zwykle cię żegnam.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/859|num=137}}{{tab}}— A dzisiaj dlaczego nie chcesz powiedzieć?...<br> {{tab}}— Mam się rozmówić z ważnemi osobami.<br> {{tab}}— Jeśli tak, to co innego. Idź, Bussy, ale bądź roztropny.<br> {{tab}}— Roztropny!... a to na co?... wszak tutaj silni jesteśmy.<br> {{tab}}— Nie narażaj się; ciekawym, jakie poczyniłeś kroki.<br> {{tab}}— Cóż chcesz, książę, abym przez dwa dni uczynił?<br> {{tab}}— Przynajmniej ukrywasz się.<br> {{tab}}— Ja się mam ukrywać!.. Patrzaj książę, jaki strój noszę. Czy kiedy tak chodziłem?...<br> {{tab}}— A gdzie mieszkasz?..<br> {{tab}}— A!.. przecież oceniasz moje poświęcenie... mieszkam, mieszkam... w chacie pod wałami, mam wyjście na rzekę i... Ale jak książę wydostałeś się z Luwru?... Jakim sposobem spotkałem cię z owym filutem d’Aubigué?...<br> {{tab}}— Mam moich przyjaciół — odrzekł książę.<br> {{tab}}— Ty, książę, przyjaciół? — zapytał Bussy.<br> {{tab}}— Tak, nawet ty ich znasz.<br> {{tab}}— Wybornie... a co to za jedni?...<br> {{tab}}— Król Nawarry i pan d’Aubigné, którego sam widziałeś.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/860|num=138}}{{tab}}— Król Nawarry!... ah!... prawda, razem uknuliście spisek.<br> {{tab}}— Ja, nigdy spisków nie knułem, panie Bussy.<br> {{tab}}— Nie?... zapytaj, książę, La Mola i Cocoanasa.<br> {{tab}}— La Mole popełnił inną zbrodnię, za którą śmiercią był ukarany — odrzekł Andegaweńczyk ponuro.<br> {{tab}}— Dajmy pokój La Molemu, mówmy o sobie, tem bardziej, że trudno będzie nam się porozumieć. Jakim sposobem, Mości książę, wyszedłeś z Luwru?...<br> {{tab}}— Przez okno.<br> {{tab}}— Które?<br> {{tab}}— Od mojego sypialnego pokoju — powiedział książę.<br> {{tab}}— Znasz więc, Wasza książęca mość jedwabną drabinkę?..<br> {{tab}}— Jaką?..<br> {{tab}}— W szafie.<br> {{tab}}— Zdaje się? że ją znam — rzekł książę blednąc.<br> {{tab}}— Wszak wiesz, Mości książę, że miałem nie raz szczęście tam wchodzić.<br> {{tab}}— Za czasów mojej siostry Małgorzaty; i wchodziłeś przez okno?..<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/861|num=139}}{{tab}}— A ty, Mości książę, wychodziłeś?.. To mi tylko dziwno, że znalazłeś drabinkę.<br> {{tab}}— To nie ja ją znalazłem.<br> {{tab}}— A któż?...<br> {{tab}}— Nikt.... powiedziano mi tylko, gdzie jest.<br> {{tab}}— Któż taki?...<br> {{tab}}— Król Nawarry.<br> {{tab}}— A!... król Nawarry wie o tem... tego się nie spodziewałem. Koniec końcem, on i ty Mości książę, obadwaj jesteście zdrowi; my zapalimy Anjou, on Bearn i piękny będzie pożar.<br> {{tab}}— Czy mówisz o związku?... — zapytał książę.<br> {{tab}}— Bynajmniej... w rozmowie zapomniałem o tem.<br> {{tab}}— Czy odbierzesz twojego konia?<br> {{tab}}— Jeżeli potrzebny Waszej książęcej mości — rzekł Bussy — możesz go zatrzymać; ja mam drugiego.<br> {{tab}}— Zatrzymuję... później się policzymy.<br> {{tab}}— Tylko ja nic dłużnym być nie chcę — odparł Bussy.<br> {{tab}}— A to dlaczego?...<br> {{tab}}— Bo nie lubię tego; komu polecasz, książę odbieranie długów.<br> {{tab}}— Bussy!...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/862|num=140}}{{tab}}— Prawda... zgodziliśmy się więcej o tem nie mówić.<br> {{tab}}Książę podał rękę Bussemu.<br> {{tab}}Bussy uścisnął ją, ale potrząsając głową.<br> {{tab}}Rozeszli się, nie dowierzając sobie. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/863|num=141}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XII|XIII}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|Dyplomacya pana de Saint-Luc.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Bussy wśród ciemnej nocy powrócił do siebie pieszo; lecz zamiast, jak się spodziewał, zastać u siebie pana de Saint-Luc, zastał list od niego, zapowiadający mu bytność przyjaciela nazajutrz.<br> {{tab}}W rzeczy samej, około szóstej rano, {{Korekta|Sain|Saint}}-Luc, w towarzystwie jednego sługi, opuścił Meridor i skierował się ku Angers.<br> {{tab}}Przybył pod wały miasta w chwili otwierania bram i nie zważając na poruszenie ludu, dostał się do domu Bussego.<br> {{tab}}Dwaj przyjaciele uścisnęli się serdecznie.<br> {{tab}}— Racz mój drogi Saint-Luc — mówił {{pp|Bus|sy}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/864|num=142}}{{pk|Bus|sy}} — przyjąć gościnność w mojej nędznej chacie. Stoję obozem w Angers.<br> {{tab}}— Tak — rzekł Saint-Luc, jako zwycięzca, to jest, na polu bitwy.<br> {{tab}}— Co to ma znaczyć, przyjacielu?<br> {{tab}}— Moja żona nie ma dla mnie tajemnic, jak ja dla niej, mój Bussy; wszystko mi opowiedziała. Życzę ci powodzenia mój drogi, lecz pozwól udzielić sobie rady...<br> {{tab}}— Chętnie.<br> {{tab}}— Pozbądź się tego nienawistnego Monsoreau, dotąd, nikt nie wie o twoim związku z jego żona, a tu stosowna pora, z której trzeba umieć korzystać. Później, gdy wdowę zaślubisz, nikt nie powie, żeś ty ją wdową uczynił.<br> {{tab}}— Ważna jest ku temu przeszkoda.<br> {{tab}}— Jaka?<br> {{tab}}— Przysięgłem Dyanie szanować życie jej męża.<br> {{tab}}— Źle uczyniłeś.<br> {{tab}}— Bardzo złe.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Któż widział takie czynić przysięgi Co u dyabła! Jeżeli ty się nie pospieszysz to ja ci powiadam, że on wszystko odkryje i zabije ciebie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/865|num=143}}{{tab}}— Stanie się, jak Bóg zechce — odpowiedział Bussy — ale przynajmniej nie złamię uczynionej przysięgi, i nie zabiję jej męża.<br> {{tab}}— Jej męża! wiesz, że on nim nie jest.<br> {{tab}}— Tak, ale nosi ten tytuł, prócz tego, gdybym złamał przysięgę, światby mię ukamienował, a on, dzisiaj potwora, stałby się prawie świętym.<br> {{tab}}— Ja ci nie radzę, abyś go sam zabijał.<br> {{tab}}— Przez zbójców!... A! Saint-Luc, jakąż mi dajesz radę.<br> {{tab}}— Któż ci mówi o zbójcach?<br> {{tab}}— A o kim mówisz?<br> {{tab}}— Przyszła mi myśl, ale nie zupełnie dojrzała i dla tego niechcę ci jej komunikować. Chociaż nie mam takich jak ty powodów, nienawidzę tego Monsoreau; mówmy raczej o żonie, jak o mężu.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Saint-Luc — rzekł Bussy — ty jesteś dobrym przyjacielem i można liczyć na ciebie, wiesz zaś, że moja przyjaźń trzema się opłaca rzeczami: kieską, szpadą i życiem.<br> {{tab}}— Dziękuję ci, chciałbym się wzajem odpłacić.<br> {{tab}}— Teraz, co masz mi powiedzieć o Dyanie?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/866|num=144}}{{tab}}— Chciałem się spytać, czy nie myślisz być w Meridor?<br> {{tab}}— Mój drogi, wiesz przyczynę...<br> {{tab}}— Wiem, w Meridor możesz spotkać pana de Monsoreau; musiałbyś mu uścisnąć rękę, a to ciężko, gdy się kogo nienawidzi. Prócz tego, możebyś ujrzał, jak on całuje Dyanę, a i to okropna rzecz...<br> {{tab}}— A! jak ty wszystko dobrze rozumiesz. Teraz, drogi przyjacielu...<br> {{tab}}— Zegnasz się ze mną?... — zapytał Saint-Luc nie pojmując myśl? Bussego.<br> {{tab}}— Przeciwnie; proszę cię, abyś został, bo o wiele rzeczy mam cię zapytać.<br> {{tab}}— Pytaj.<br> {{tab}}— Czy dzisiejszej nocy nie słyszałeś dzwonów i wystrzałów?<br> {{tab}}— Słyszałem i dziwiło mię, to...<br> {{tab}}— A rano, w mieście, nic nie uważałeś?<br> {{tab}}— Jakieś poruszenie, chciałem się pytać, co to znaczy?<br> {{tab}}— To znaczy, że książę Andegaweński wczoraj przybył.<br> {{tab}}Saint-Luc podskoczył na krześle, jakby mu kto o dyable wspomniał.<br> {{tab}}— Książę w Angers! wszak mówione, że w Luwrze uwięziony.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/867|num=145}}{{tab}}— Tak jedno, jak drugie, prawda. Uciekł oknem i tutaj się schronił.<br> {{tab}}— I cóż?... — zapytał Saint-Luc.<br> {{tab}}— Otóż — rzekł Bussy — pora pomszczenia się za twoje prześladowanie. Książę ma swoich stronników, będzie miał wojsko i można zapalić wojnę domową.<br> {{tab}}— O! o!<br> {{tab}}— Sądziłem, że razem coś zrobimy.<br> {{tab}}— Przeciw królowi?<br> {{tab}}— Ja nie mówię przeciw królowi, ale przeciwko tym, którzy broń, na nas podniosą.<br> {{tab}}— Mój Bussy — odpowiedział Saint-Luc — przybyłem do Anjou odetchnąć świeżem powietrzem, a nie wojować.<br> {{tab}}— Lecz pozwól się księciu przedstawić.<br> {{tab}}— Nie, mój Bussy, nie lubię Angers i chciałbym je, jak najprędzej opuścić; jest to nudne i czarne miasto. Kamienie tutaj są miękkie jak ser, a ser twardy, jak kamienie.<br> {{tab}}— Mój drogi, wielką mi zrobisz przysługę, gdy uczynisz, co żądam; książę mnie pytał, po co przybyłem, a nie mogąc mu prawdy powiedzieć i pamiętając, że on kochał Dyanę, powiedziałem, że starałem się zebrać mu stronników, nawet dodałem, że z jednym z nich mam schadzkę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/868|num=146}}{{tab}}— Powiedz mu, że go widziałeś i że za sześć miesięcy odpowie stanowczo.<br> {{tab}}— Przyznam się, że twoja dyplomacya nie bardzo zręczna.<br> {{tab}}— Słuchaj; ja na świecie nic nie mam droższego nad żonę; ty zapewne nic nad swoję kochankę; zróbmy układ pomiędzy sobą, że wrazie potrzeby, ty będziesz bronił mojej żony, ja zaś twojej Dyany. Na taki układ zgoda, ale nie na polityczny. Tak, możemy się porozumieć.<br> {{tab}}— Muszę ci ustąpić, bo widzę, żeś w tej chwili silniejszy. Ja ciebie potrzebuję, a ty możesz się obejść bezemnie.<br> {{tab}}— Przeciwnie, ja twojej potrzebuję pomocy.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Przypuśćmy, że wasi mieszkańcy zechcą napaść na Meridor.<br> {{tab}}— Masz słuszność; lękasz się zwycięzców?<br> {{tab}}Dwaj przyjaciele śmiać się zaczęli, że zaś słychać było strzały armatnie i służący doniósł, że książę przywołuje Bussego, uścisnęli się i rozsiali.<br> {{tab}}Bussy pobiegł do książęcego zamku, gdzie już szlachta ze wszystkich stron się zjeżdżała; przybycie księcia Andegaweńskiego stało się {{pp|gło|snem}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/869|num=147}}{{pk|gło|snem}} na ośm mil w około, a miasta i wsie podawały sobie tę wiadomość.<br> {{tab}}Bussy przygotował urzędowe przyjęcia, ucztę i mowy; myśląc, że kiedy książę będzie przyjmował, mówił i jadł, on znajdzie czas zobaczenia Dyany, chociaż na chwilę.<br> {{tab}}Powrócił więc do domu, dosiadł konia i galopem ruszył do Meridor.<br> {{tab}}Książę pozostawiony sam sobie, miał bardzo piękną mowę i sprawił nią cudowny skutek; mówił o Lidze, o związku z Gwizyuszem i o prześladowaniu, jakiego doznał, w skutek przychylności ludu paryzkiego.<br> {{tab}}Po mowie, przejrzał szlachtę, uważając bacznie kogo brakuje.<br> {{tab}}Gdy Bussy powrócił była czwarta po południu; zeskoczył z konia i przedstawił się księciu, okryty pyłem i potem.<br> {{tab}}— A! mój Bussy — mówił książę — jak uważam, pracujesz.<br> {{tab}}— Jak widzisz, Mości książę.<br> {{tab}}— Gorąco ci?<br> {{tab}}— Biegłem prędko.<br> {{tab}}— Bądź ostrożnym, abyś nie zachorował.<br> {{tab}}— Nie ma żadnego niebezpieczeństwa.<br> {{tab}}— Zkąd przybywasz?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/870|num=148}}{{tab}}— Z prowincyi. Czy Wasza książęca mość jesteś zadowolony z licznego zgromadzenia.<br> {{tab}}— Tak; ale tutaj kogoś brakuje.<br> {{tab}}— Kogo takiego? — Twojego protegowanego.<br> {{tab}}— Mojego protegowanego? — Tak, barona do Meridor.<br> {{tab}}— A!... — rzekł Bussy mieniąc się nagle.<br> {{tab}}— Jednak o nim zapominać nie trzeba, chociaż on mnie zapomina; jego wpływ jest przemożny.<br> {{tab}}— Czy tak książę sądzi?<br> {{tab}}— Jestem przekonany. On był korespondentem Ligi w Angers, on był obranym przez Gwizyusza, a Gwizyusze nie lada kogo użyją. Bussy, koniecznie go tu potrzeba.<br> {{tab}}— Ja sądzę, że nie przybędzie.<br> {{tab}}— Ja sam udam się do niego.<br> {{tab}}— Do Meridor?<br> {{tab}}— Dla czegóż nie?<br> {{tab}}Bussy nie mógł powściągnąć radości błyszczącej w oczach.<br> {{tab}}— Prawda; jesteś księciem i wszystko ci wolno.<br> {{tab}}— Czy sądzisz, że mi niechętny?<br> {{tab}}— Ja się z nim nie widziałem.<br> {{tab}}— Nie widziałeś?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/871|num=149}}{{tab}}— Wie.<br> {{tab}}— Działając tutaj, powinieneś był o nim pamiętać.<br> {{tab}}— Gdyby był nigdy się do mnie nie udawał, gdybym go był nie zawiódł...<br> {{tab}}— A tak...<br> {{tab}}— A tak, nie miałem śmiałości przedstawić się...<br> {{tab}}— Alboż nie ma, co żądał?<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Chciał, aby jego córka była hrabiną i jest nią.<br> {{tab}}— Nie mówmy o tem, Mości książę.<br> {{tab}}I odwrócił się.<br> {{tab}}W tej chwili nowi przybyli geście i książę udał się do nich.<br> {{tab}}Bussy sam pozostał.<br> {{tab}}Wyrazy księcia dużo mu dały do myślenia.<br> {{tab}}Co rzeczywiście myśli książę o baronie de Meridor?<br> {{tab}}Czy istotnie to co mówi?... Czy w nim upatruje podporę sprawy swojej.<br> {{tab}}Czy pozoru nie używa, dla zbliżenia się do Dyany?...<br> {{tab}}Bussy rozważał położenie; widział go poróżnionym z bratem, wygnanym z Luwru i stojącym na czele powstania.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/872|num=150}}{{tab}}Porównał interesy materyalne i uczucia miłosne.<br> {{tab}}Ostatnie były lżejsze.<br> {{tab}}Bussy gotów był wszystko księciu przebaczyć, byle nie miał tej myśli.<br> {{tab}}Przepędził noc z Jego książęcą mością, bankietując ze szlachtą andegaweńską i damami andegaweńskiemi, które, gdy się odezwała muzyka, uczył najnowszych tańców.<br> {{tab}}Nie trzeba mówić, że był podziwem kobiet a postrachem mężów.<br> {{tab}}Pomuskiwał często wąsa i grzecznych panów zapytywał, czyby nie chcieli użyć przechadzki przy świetle księżyca.<br> {{tab}}Że zaś do Angers sława go uprzedziła, odmowną dostawał odpowiedź. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/873|num=151}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XIII|XIV}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Zamiary księcia Andegaweńskiego}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Przy bramie książęcego pałacu, Bussy napotkał człowieka szczerego, wesołego i wiernego, o którym myślał, że jest o ośmdziesiąt mil oddalony.<br> {{tab}}— A! to ty, Remy! — rzekł z radością.<br> {{tab}}— Ja, panie.<br> {{tab}}— Miałem pisać, żebyś do mnie przyjechał.<br> {{tab}}— Czy tak?..<br> {{tab}}— Słowo honoru.<br> {{tab}}— Kiedy tak, to w sam czas przybywam; lękałem się obrazić pana.<br> {{tab}}— Czem miałbyś obrazić?...<br> {{tab}}— Przybyciem bez twojego pozwolenia. Do {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/874|num=152}}wiedziałem się, że Jego książęca mość uciekł z Luwru i udał się do swojej prowincyi; przypomniałem sobie, że i pan udałeś się do Angers a spodziewając się wojny domowej, liczyłem, że dosyć będzie ran do opatrywania, więc chcąc bliźnim moim pomoc przynieść, przybyłem.<br> {{tab}}— Dobrze zrobiłeś, ciebie tylko m brakowało.<br> {{tab}}— Jak się miewa Gertruda?<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Dowiem się od Dyany — odpowiedział.<br> {{tab}}— A ja za to dowiem się od niej, jak się miewa pani de Monsoreau.<br> {{tab}}— Wybornie; jakże mię odszukałeś?<br> {{tab}}— Naprzód, pytałem gdzie jest pałac książęcy, a gdy mi wskazano, zaprowadziłem konia do stajni, gdzie poznałem pańskiego wierzchowca.<br> {{tab}}— Prawda; książę zajeździł swojego, darowałem mu zatem Rolanda.<br> {{tab}}— Jak uważam, pan jesteś księciem a książę twoim sługą.<br> {{tab}}— Nie wynoś mię zbyt wysoko, bo wkrótce przekonasz się, jak Jego książęca mość mieszka.<br> {{tab}}To mówiąc wprowadził Remego do małego domku, przy wałach.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/875|num=153}}{{tab}}— Na honor — rzekł Bussy — oto pałac gdzie możesz spleśnieć i udusić się w dodatku.<br> {{tab}}— Mniejsza o to; wiesz pan, że mało potrzebuję miejsca, a jako strudzony, usnę nawet stojący.<br> {{tab}}Dwaj przyjaciele, bo Bussy uważał Remego za przyjaciela, a nie za sługę, rozdzielili się.<br> {{tab}}Bussy podwójnie uradowany, zasnął wybornie.<br> {{tab}}Książę chcąc usnąć prosił, aby strzelać przestano; co zaś do dzwonów, te już od dawna umilkły, dzięki uraczeniu się trunkiem dzwonników.<br> {{tab}}Bussy wstał bardzo rano i wybiegł z zamku, aby się z Remym zobaczyć; następnie, postanowił czekać przebudzenia się księcia.<br> {{tab}}Książę wstał; ale rzekłbyś, że jak brat jego Henryk III-ci, spał w masce; Bussy miał w pogotowiu katalog rzeczy najpotrzebniejszych księciu.<br> {{tab}}Naprzód, przechadzkę za murami, dla poznania warowni miejscowych.<br> {{tab}}Powtóre, przegląd uzbrojenia mieszkańców; potrzecie, zwiedzenie arsenału i zaopatrzenie magazynów.<br> {{tab}}W ostatku, nałożenie podatku dla napełnienia kufrów Jego książęcej mości.<br> {{tab}}Prócz tego, korespondencye.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/876|num=154}}{{tab}}O ostatnim przedmiocie nie wiele Bussy myślał, bo książę Andegaweński lubił przysłowie: „Scipta manent“.<br> {{tab}}Uzbrojony przeciw złym myślom księcia, chciał coś z jego oczów wyczytać, ale na próżno.<br> {{tab}}— A! to ty?... — rzekł książę.<br> {{tab}}— Tak, Mości książę; nie mogłem spać myśląc o interesach Waszej książęcej mości. Od czegóż zaczniemy? Chociażby zapolować — cicho mówił Bussy — zupełnie zapomniałem o tem zatrudnieniu.<br> {{tab}}— Jakto!... — odrzekł książę — mówisz, że myślałeś noc całą o moich interesach, a teraz polowanie mi radzisz?<br> {{tab}}— Prawda, przytem psów nie mamy.<br> {{tab}}— Ani wielkiego łowczego.<br> {{tab}}— Jabym polowanie znalazł przyjemniejszem bez niego.<br> {{tab}}— Ja zaś bez niego obejść się nie mogę.<br> {{tab}}Książę wymówił te wyrazy znacząco.<br> {{tab}}Bussy to zauważył.<br> {{tab}}— Ten człowiek — rzekł — ma swoję wartość.<br> {{tab}}Książę uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Rozumiem ten uśmiech — rzekł Bussy, zdaleka od Monsoreau!<br> {{tab}}— Ty go nie lubisz?... — zapytał książę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/877|num=155}}{{tab}}— Monsoreau?<br> {{tab}}— Tak, lecz za co; że mnie jest przychylny?<br> {{tab}}— Bardzo go żałuję.<br> {{tab}}— Cóż to ma znaczyć?<br> {{tab}}— Bo im go wyżej Mość: książę wyniesiesz, tem spadom okropniej.<br> {{tab}}— Widzę, że w dobrym jesteś humorze.<br> {{tab}}— Ja?<br> {{tab}}— Tak; kiedy jesteś w dobrym humorze, to zwyczajny twój styl mówienia. Mniejsza o to, ja utrzymuję, że Monsoreau będzie mi tu użyteczny.<br> {{tab}}— W czem?<br> {{tab}}— Ma dobra w tej okolicy.<br> {{tab}}— On?<br> {{tab}}— On, czy jego żona.<br> {{tab}}Bussy przygryzł usta; książę znowu skierował rozmowę na ten sam przedmiot.<br> {{tab}}— Meridor — rzekł — jest o trzy mila od Angcrs, alboż nie wiesz o tem, ty, który mi przyprowadziłeś starego barona.<br> {{tab}}— Prawda — odrzekł Bussy — przyprowadziłem go, bo się czepił mojego płaszcza, którego nie chcąc uciąć poły, jak święty Marcin, musiałem go przywieść przed Waszą {{pp|ksią|żęcą}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/878|num=156}}{{pk|ksią|żęcą}} mość. Ale mimo tego, na nic się wszystko nie zdało.<br> {{tab}}— Słuchaj — rzekł książę — mam myśl jednę.<br> {{tab}}— Do licha!... — pomruknął Bussy zawsze lękający się myśli księcia.<br> {{tab}}— Tak... Monsoreau ma pierwszą nad tobą korzyść, ja ci dam drugą.<br> {{tab}}— Jakto rozumiesz, Mości książę?<br> {{tab}}— Rzecz bardzo prosta; ty mnie znasz Bussy.<br> {{tab}}— Mam to nieszczęście.<br> {{tab}}— Wiem, że jesteś człowiekiem, który nie umie przebaczać.<br> {{tab}}— Jak się zdarzy.<br> {{tab}}Książę uśmiechnął się jeszcze złośliwiej jak pierwej, przygryzł usta i kiwnął głową.<br> {{tab}}— Mów jaśniej, Mości książę — rzekł Bussy.<br> {{tab}}— Chętnie. Wielki łowczy pozbawił mię kobiety, którą kochałem, aby się z nią ożenić, teraz ja go pozbawię żony, a zrobię z niej moją kochankę.<br> {{tab}}Bussy chciał się uśmiechnąć, ale się tylko wykrzywił.<br> {{tab}}— Pozbawić żony!... — wyjąkał.<br> {{tab}}— Nic łatwiejszego — mówił książę — jego żona powróciła do dóbr swoich, nienawidzi, jak mi {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/879|num=157}}mówiłeś męża i zapewnie mnie przeniesie nad niego, osobliwie, gdy jej przyrzeknę...<br> {{tab}}— Co jej przyrzekniesz Mości książę?<br> {{tab}}— Uwolnić od niego.<br> {{tab}}— Bussy chciał zawołać: a czemuż dawniej tego nie uczyniłeś?<br> {{tab}}Jednak zdołał się wstrzymać.<br> {{tab}}— Czy uczynisz to Mości książę?... — rzekł.<br> {{tab}}— Zobaczysz. Tymczasem złożę wizytę w Meridor.<br> {{tab}}— Będziesz śmiał?<br> {{tab}}— Dlaczego nie?<br> {{tab}}— Po zupełnem odmówieniu żądaniu barona?<br> {{tab}}— Mam doskonałą wymówkę.<br> {{tab}}— Ciekawym zkąd ją wziąłeś?<br> {{tab}}— Zobaczysz. Powiem mu: „nie mogłem zerwać tego małżeństwa, albowiem Monsoreau wiedział, że obadwa należymy do Ligi i mógł nas obudwu zgubić.“<br> {{tab}}— Wasza książęcą mość to wynalazłeś?<br> {{tab}}— Nie ze wszystkiem.<br> {{tab}}— Kiedy tak, rozumiem.<br> {{tab}}— Rozumiesz?... — rzekł książę nie pojmując Bussego.<br> {{tab}}— Tak.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/880|num=158}}{{tab}}— Dam mu poznać, że tym sposobem ocaliłem mu życie.<br> {{tab}}— Wybornie!...<br> {{tab}}— Nie prawda?ż... Bussy, wyjrzyj oknem.<br> {{tab}}— Po co?..<br> {{tab}}— Wyjrzyj, proszę cię.<br> {{tab}}— Bobrze.<br> {{tab}}— Jaki czas?<br> {{tab}}— Muszę przyznać, że piękny.<br> {{tab}}— A więc kaź osiodłać konie, pojedziemy do Meridor.<br> {{tab}}— Czy znasz drogę, Mości książę?<br> {{tab}}Bussy od kwadransa grając komiczną rolę Maskarilla, udał, że wychodzi.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem, Mości książę — rzekł znowu — wiele koni rozkażesz siodłać?<br> {{tab}}— Cztery, pięć, wiele ci się podoba.<br> {{tab}}— Jeźli oddajesz do mojej woli, Mości książę, rozkażę sto...<br> {{tab}}— A to na co?<br> {{tab}}— Aby wrazie potrzeby, mieć się czem bronić.<br> {{tab}}Książę zadrżał.<br> {{tab}}— W razie potrzeby? — zapytał.<br> {{tab}}— Nie inaczej; w tej prowincyi dużo jest lasów i nic dziwnego by nie było, gdybyśmy wpadli w zasadzkę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/881|num=159}}{{tab}}— Jakto!... myślisz...<br> {{tab}}— Mości książę, prawdziwa odwaga jest także przezorną.<br> {{tab}}Książę zamyślił się.<br> {{tab}}— Więc rozkażę sto pięćdziesiąt....<br> {{tab}}I powtórnie ku drzwiom postąpił.<br> {{tab}}— Zatrzymaj się! — zawołał książę.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Czyśmy bezpieczni w Angers?<br> {{tab}}— Miasto choć nie warowne, ale dobrze strzeżone.<br> {{tab}}— Zapewne, ale może być źle; jakkolwiek jesteś waleczny, wszędzie na raz być nie możesz.<br> {{tab}}— Nieinaczej.<br> {{tab}}— Ponieważ nie jestem bezpieczny w mieście, ponieważ sam Bussy powątpiewa...<br> {{tab}}— Ja nie powątpiewam, ale...<br> {{tab}}— Jakkolwiek bądź, ale zabezpieczyć się trzeba.<br> {{tab}}— Masz słuszność, Mości książę.<br> {{tab}}— Trzeba opatrzyć zamek i wzmocnić okopy.<br> {{tab}}— Przedewszystkiem okopy... i...<br> {{tab}}Bussy nie przyzwyczajony lękać się, nie znalazł wyrazów na objawienie trwogi.<br> {{tab}}— Prócz tego, inne mam myśli.<br> {{tab}}— — Jak uważam, płodny poranek dzisiejszy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/882|num=160}}{{tab}}— Chcę tu mieszkańców Meridor sprowadzić.<br> {{tab}}— Dziwne masz dzisiaj myśli, Mości książę!... Tymczasem przejrzyj zamek.<br> {{tab}}Książę przywołał ludzi; Byssy się oddalił.<br> {{tab}}Napotkał Haudouina, a właśnie jego szukał.<br> {{tab}}Zaprowadził go do gabinetu księcia, napisał małą karteczkę, uwinął bukiet, ukrył ją {{Korekta|wnim|w nim}}; następnie przeszedł do stajni, osiodłał Rolanda i kazał Remyemu jechać.<br> {{tab}}Wyprowadziwszy go za miasto, jak Aman Mardocheusza, wskazał mu ścieszkę.<br> {{tab}}— Tędy puść Rolanda — rzekł — na końcu ścieszki znajdziesz lasek, dalej park; gdzie się Roland zatrzyma, tam rzucisz bukiet.<br> {{tab}}Na kartce było napisane:<br> {{tab}}{{tab}}„Ten, którego się spodziewasz, nie przybędzie, bo ten, którego się nie spodziewasz, przybył. Resztę sercem odgadnij”.<br> {{tab}}Remy puścił Rolanda i galopem ruszył ku Meridor.<br> {{tab}}Bussy powrócił do pałacu i zastał już księcia ubranego.<br> {{tab}}Co do Remyego, była to czynność półgodzinna.<br> {{tab}}Pędzony jak wiatrem, przebywał łąki, pola strumienie, wzgórza i doliny, w końcu, zatrzymał {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/883|num=161}}się przed murem, w którym zrobiony wyłom, zakryty był bluszczem.<br> {{tab}}Remy wspiął się na strzemionach, obejrzał bilecik w bukiecie i westchnąwszy ciężko, bukiet za mur przerzucił.<br> {{tab}}Lekki krzyk za murem, dał mu poznać, że bukiet doszedł swojego przeznaczenia.<br> {{tab}}Remy nie miał nic więcej do czynienia, bo mu nie kazano przywozić odpowiedzi.<br> {{tab}}Odwrócił konia, spiął ostrogą i pojechał zwyczajnym krokiem.<br> {{tab}}W trzydzieści minut, koń znalazł się na swojem miejscu, przed żłobem pełnym owsa i drabinką pełną siana.<br> {{tab}}Bussy zamek z księciem przeglądał.<br> {{tab}}Remy znalazł ich oglądających podziemie prowadzące do studni.<br> {{tab}}— A co — zapytał posłańca — coś widział? coś słyszał?..<br> {{tab}}— Widziałem mur... słyszałem krzyk... — odpowiedział Remy z lakonizmem spartańskim. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/884|num=162}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XIV|XV}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|ZAŁOGĄ ANDEGAWEŃSKA.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Bussy tak zajął księcia przeglądaniem zamku, że przez trzy dni ani pomyślał jechać do Meridor, ani też przywoływać barona do Angers.<br> {{tab}}Chociaż niekiedy wspominał o tem, lecz Bussy mówił mu o muszkietach gwardyi, o koniach, działach, jakby zamierzał podbić piątą część świata.<br> {{tab}}Remy zaś darł szarpie, ostrzył instrumenty, gotował maści, jakby miał opatrywać cały rodzaj ludzki.<br> {{tab}}Książę drżał, widząc tyle przygotowań.<br> {{tab}}Zbyteczna o tem wspominać, że Bussy pod pozorem obejrzenia warowni, wskakiwał często na Rolanda i w kilkudziesięciu minutach przybywał do muru w parku.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/885|num=163}}{{tab}}Rolanda nie potrzeba było kierować; Passy mógł cugle puścić i oczy zamknąć.<br> {{tab}}— Otóż dwa dni zyskałem — mówił Bossy — bardzo nieszczęśliwym być by potrzeba było, aby nie spotkała jaka mnie pomyślność.<br> {{tab}}Bussy mógł liczyć na powodzenie.<br> {{tab}}Trzeciego dnia, nad wieczorem, kiedy wprowadzono do miasta znaczny zapas żywności, wymuszony na lennikach andegaweńskich, (ponieważ książę Andegaweński dotąd żył chlebem czarnym i śledziami), przy jednej z bram posłyszano hałas.<br> {{tab}}Książę chciał wiedzieć, co to znaczy; ale nikt go nie mógł objaśnić.<br> {{tab}}Właśnie rozdawano broń i ładunki mieszczanom, gdy jakiś mężczyzna na białym koniu zapienionym, ukazał się przed okopami.<br> {{tab}}Bussy, jak wiemy, mianował się naczelnym dowódzcą Anjou i zaprowadził w całym kraju karność surową.<br> {{tab}}Nikt nie mógł wejść, ani wyjść bez hasła, albo jakiegokolwiek znaku przez niego wydanego.<br> {{tab}}Wszystkie te ostrożności miały na celu, aby nie dopuścić księciu, jakichkolwiek z Meridor stosunków.<br> {{tab}}Zdaje się to dziwnem; ale w pięćdziesiąt lat {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/886|num=164}}później. Buckingham więcej dokazywał dla Anny Austryackiej.<br> {{tab}}Jeździec na białym koniu przybył galopem i stanął przed strażą.<br> {{tab}}Straż dała znak placówce wystrzałem, placówka stanęła pod bronią i zapytała o hasło.<br> {{tab}}— Jestem Entraguet — mówił jeździec, chcę mówić z księciem Andegaweńskim.<br> {{tab}}— Nie znamy żadnego Entragueta — odpowiedział dowodzący placówką, że zaś chcesz mówić z księciem, to właśnie zaprowadzimy cię do niego.<br> {{tab}}— Mnie prowadzić! cóż to za żarty? z Karolem de Balzac d’Entraguet, baronem Cunco i hrabią Granville żartować nie można.<br> {{tab}}— Jednak tak będzie, jak powiadam — odrzekł mieszczanin dowodzący strażą, którego tylko twarz czerwoną widać było.<br> {{tab}}— Zaczekajcie moi przyjaciele — odpowiedział Entraguet. Wszak prawda, że paryżanina nie znacie? muszę wam na próbkę pokazać, co on potrafi.<br> {{tab}}— Dalej, prowadzić go do księcia!...<br> {{tab}}— Ostrożnie, ostrożnie moje andegaweńskie baranki; bo właśnie ja będę miał tę przyjemność.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/887|num=165}}{{tab}}— Co on tam gada?... — pytali siebie mieszczanie.<br> {{tab}}— Mówię — odpowiedział Entraguet, że mój koń dziesięć mil {{Korekta|zrobił|zrobił,}} a jednak przez was przeskoczy jeszcze, jeśli się nie usuniecie. No, dalej, albo...<br> {{tab}}Ponieważ mieszczanie z Angers nie rozumieli akcentu paryzkiego, Entraguet dobył szpady i oddalał końce włóczni, które się skierowały ku niemu.<br> {{tab}}W kilka minut, ze dwadzieścia halabard mogły służyć za trzonki do mioteł.<br> {{tab}}Mieszczanie obskoczyli go, ale Entraguet śmiejąc się, w prawo i w lewo doskonale się opędzał.<br> {{tab}}— A! śliczne wojsko — mówił — książę miał słuszność, że dla niego Paryż opuścił i ja miałem słuszność, żem się z nim złączył.<br> {{tab}}Jednocześnie, kiedy uparci cisnęli się do niego, klingą hiszpańską kaleczył im kapelusze, dziurawił odzież i płazem walił po grzbietach.<br> {{tab}}Uparci mieszczanie powracali na nowo i jak o wojsku Kadmusa powiedzieć było można, że z pod ziemi zdawali się wychodzić.<br> {{tab}}Entraguet uczuł, że się już męczy.<br> {{tab}}— Dalej!... — rzekł, widząc że szereg {{pp|ści|ska}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/888|num=166}}{{pk|ści|ska}} się przed nim coraz hardziej — jesteście jak lwy waleczni, to prawda; ale przypatrzcie się, że tylko drzewca od halabard trzymacie w ręku a nabijać muszkietów nie umiecie. Prawda, chciałem wejść do miasta, ale nie wiedziałem, że jest strzeżone przez legiony Cezara. Nie mogąc was pokonać, żegnam: powiedzcie księciu, że umyślnie z Paryża przyjechałem, aby się z nim widzieć.<br> {{tab}}Kapitan w tej chwili właśnie miał lont do muszkietu przyłożyć, gdy Entraguet uderzył go szpadą po palcach tak, że broń upuścił zaczął skakać to na prawej, to na lewej nodze.<br> {{tab}}— Na śmierć! na śmierć!... — krzyczeli mieszczanie — nie pozwalajmy mu umknąć.<br> {{tab}}— Nie dawno nie pozwalaliście mi wejść, teraz oddalić się bronicie — mówił Entraguet — zważajcie, że to zmienia moję taktykę. Teraz nie będę używał płazu, ale ostrza: zamiast obtrącać żelezce od halebard, będę kaleczył wasze głowy.<br> {{tab}}— Na śmierć! na śmierć ubijemy!... — krzyczeli mieszczanie.<br> {{tab}}— Dobrze, dobrze — odpowiadał Entraguet — spróbujemy, tylko ostrożnie z palcami.<br> {{tab}}Zaledwie to wyrzekł, drugi jeździec równie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/889|num=167}}spiesznie przyjechał i padł jak piorun pomiędzy tłumy.<br> {{tab}}— Entraguet!... — wołał — co tam robisz z temi mieszczanami?<br> {{tab}}— Livarot!... — zawołał Entraguet — prawdziwie Bóg cię tu zsyła. Montjoie i Saint-Denis niech przybywają na odsiecz.<br> {{tab}}— A co, nie powiedziałem, że cię dogonię?.. Powiedz mi co się tu dzieje?<br> {{tab}}— Nasi przyjaciele andegaweńczycy nie chcą nas ani wpuścić, ani wypuścić.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł Livarot — zechciejcie rozstąpić się, abyśmy przejechać mogli swobodnie.<br> {{tab}}— Śmieją się z nas!... — zawołali mieszczanie — mścijmy się i bijmy na śmierć!<br> {{tab}}— Patrzcie, jacy to ludzie — odrzekł Livarot kładąc kapelusz na głowę i biorąc szpadę do ręki.<br> {{tab}}— A widzisz?... Nieszczęście, że ich za wiele.<br> {{tab}}— Gdyby nas było trzech, dalibyśmy im radę.<br> {{tab}}— Ale że dwóch nas tylko..<br> {{tab}}— Otóż Ribeirac przybywa.<br> {{tab}}— I on także?<br> {{tab}}— Czy słyszysz?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/890|num=168}}{{tab}}— Widzę go... Hej!... Ribairac!.. Tutaj.<br> {{tab}}Równie pośpiesznie, jak dwaj poprzedni jeźdźcy, przybył Ribeirac.<br> {{tab}}— Otóż i bójka — mówił nowo przybyły — wyborna gratka. Witam was, przyjaciele.<br> {{tab}}— Dalej! uderzmy — rzekł Entraguet.<br> {{tab}}Straże spojrzały na siebie i na nowy posiłek, jaki przybył oblegającym.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł kapitan — szereg nasz źle jest ustawiony, radziłbym pół obrotu w prawo.<br> {{tab}}Mieszczanie posłuszny rozkazowi, wykonali ten obrót.<br> {{tab}}Prócz tego, postawa wojenna trzech rycerzy, nowy strach w nich obudziła.<br> {{tab}}— To pewnie tylko straż przednia — mówili między sobą, chcąc znaleźć pozór do ucieczki.<br> {{tab}}— Gwałtu! gwałtu!<br> {{tab}}— Pali się! pali! krzyczeli.<br> {{tab}}— Nieprzyjaciel! nieprzyjaciel! — wołali inni.<br> {{tab}}— Jesteśmy ojcami, mamy żony i dzieci, dalej w nogi, kto może!<br> {{tab}}Wskutek rozmaitych krzyków, z których wszystkie jeden cel miały, ogromny tumult zrobił się na ulicy, a kije zaczęły spadać na głowy ciekawych, przeszkadzających strwożonym uciekać.<br> {{tab}}W tej chwili, hałas doszedł na plac {{pp|zamko|wy}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/891|num=169}}{{pk|zamko|wy}}, gdzie, jakeśmy mówili, książę posilał się czarnym chlebem i śledziem.<br> {{tab}}Po zaciągnieniu wiadomości, książę i Bussy dowiedzieli się, że jacyś fanfaroni przybyli z Paryża, narobili tyle hałasu.<br> {{tab}}— Trzech ludzi!.. — mówił książę — Bussy, przekonaj się, co tam takiego?<br> {{tab}}— Trzech ludzi? — — powtórzył Bussy — idźmy, Mości książę.<br> {{tab}}I poszli obadwa.<br> {{tab}}Bussy naprzód, książę za nim w towarzystwie dwudziestu jezdnych.<br> {{tab}}Przybyli właśnie, gdy mieszczanie sławny dokonywali odwrót.<br> {{tab}}Bussy po wzroście poznał Livarota.<br> {{tab}}— Niech mię piorun trzaśnie!... — zawołał głosem donośnym — to nasi przyjaciele z Paryża.<br> {{tab}}— My — odrzekł Livarot — lecz wcale nie napadamy...<br> {{tab}}— Do nogi broń!... — zawołał książę — to nasi przyjaciele.<br> {{tab}}— Przyjaciele! — powtórzyli zmięszani mieszczanie; — trzeba im było dać hasło, a tak, to my obchodzimy się z niemi, jak z Turkami, a oni z nami, jak z poganami.<br> {{tab}}Mieszczanie poczęli się rozstępować.<br> {{tab}}Livarot, Entraguet i Ribeirac postąpili na {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/892|num=170}}miejsce opróżnione, następnie ucałowali rękę księcia, a w końcu, rzucili się w objęcia Bussego.<br> {{tab}}— Niech Mości książę raczy policzyć swoję gwardyę — rzekł Bussy cicho do księcia.<br> {{tab}}— A to na co?<br> {{tab}}— Przeliczyć na oko, nie po jednemu.<br> {{tab}}— Będzie najmniej sto pięćdziesiąt ludzi.<br> {{tab}}— Najmniej... zapewne.<br> {{tab}}— A więc?...<br> {{tab}}— To widzę mężne wojsko, skoro je trzech pobiło.<br> {{tab}}— Cóż z tego?...<br> {{tab}}— Wyjdź, Mości książę z niemi w pole.<br> {{tab}}— Wyjdę z trzema, którzy ich pobili — odrzekł Franciszek.<br> {{tab}}— A, to co innego — zakończył Bussy — niech żyją tchórze! {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/893|num=171}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XV|XVI}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|ROLAN}}D.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Dzięki posiłkom przybyłym, książę Andegaweński mógł się oddać wzmocnieniu miasta.<br> {{tab}}W towarzystwie swoich przyjaciół, dobrze uzbrojonych i ubranych, dumnie przebywał place publiczne, albowiem i broń i odzież wojsk miejscowych, w nie bardzo pochlebnym znajdowały się stanie.<br> {{tab}}Zajęto się naprzód wzmocnieniem wałów, następnie, przyległych im ogrodów, w końcu, domów rozrzuconych po polach, a książę, nie bez pewnego rodzaju dumy, spoglądał na swoję warownię i na swoich poddanych.<br> {{tab}}Szlachta andegaweńska przybyła z pieniędzmi, na dworze bowiem księcia {{pp|Andegaweńskie|go}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/894|num=172}}{{pk|Andegaweńskie|go}}, znalazła wolność, jakiej się na dworze Henryka III-go, nie mogła spodziewać.<br> {{tab}}Wiodła więc swobodne i wesołe życie w stolicy, bawiąc się szczególnie łupieniem kiesek.<br> {{tab}}W trzech dniach, Entraguet, Ribeirac i Livator zabrali znajomość ze szlachtą andegaweńską, ujętą powabami paryżan.<br> {{tab}}Nie trzeba mówić, że szlachta miała piękne córki i żony.<br> {{tab}}Ze wszystkiego więc wnosić potrzeba, że książę nie dla własnej tylko przyjemności, szlachtę zgromadzał w mieście.<br> {{tab}}Zgromadzenia te były przyjemne przybyłym paryżanom, panom andegaweńskim, a przedewszystkiem damom.<br> {{tab}}I niebo powinno się było radować, bo celem Ligi była sprawa nieba.<br> {{tab}}I król z tego kontent być powinien.<br> {{tab}}I damom cieszyć się należało.<br> {{tab}}Tak, więc, w zabawach ówczesnych, Bóg, król i kobiety były reprezentowane.<br> {{tab}}Radość doszła najwyższego szczytu, kiedy pewnego dnia, przyprowadzone księciu dwadzieścia dwa konie wierzchowe, trzydzieści pociągowych, czterdziestu mułów, które ciągnąc wozy i paki, składały wyprawę księcia Andegaweńskiego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/895|num=173}}{{tab}} Wszystko to, cudem jakby przybyło z Tours, na co książę skromną sumkę pięćdziesiąt tysięcy talarów poświęcił.<br> {{tab}}Przyznać potrzeba, że konie były osiodłane ale kulbaki twarde; kufry miały prześliczne zamki, ale puste były wewnątrz.<br> {{tab}}Ostatnia okoliczność była do nagrodzenia podatkiem.<br> {{tab}}Mimo tego, wejście bagaży, zrobiło wielkie i przyjemne wrażenie.<br> {{tab}}Konie zaprowadzono do stajni, wozy umieszczono w wozowni, a kufry najpoufalsi księcia zanieśli do pałacu.<br> {{tab}}Trzeba było rąk zaufanych do przeniesienia tego, czego nie było.<br> {{tab}}Nakoniec, zamknięto bramy pałacu przed gminem cisnącym się i przekonanym, że książę wprowadził dwa miliony do miasta, wtedy gdy on myślał taką sumę ściągnąć z mieszkańców.<br> {{tab}}Od tego dnia, opinia o bogactwie księcia była ustaloną, mieszkańcy Anjou sądzili go dosyć zamożnym do prowadzenia wojny z całą Europą nawet.<br> {{tab}}To przekonanie czyniło znośnemi nowe {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/896|num=174}}podatki, które książę za radą swoich przyjaciół, nałożył na swoje prowincyę.<br> {{tab}}Andegaweńczycy uprzedzali nawet życzenia księcia.<br> {{tab}}Nigdy się nie żałuje pieniędzy, które się daje bogatym.<br> {{tab}}Król Nawarry uchodzący za biednego i połowy nie miał tego powodzenia.<br> {{tab}}Ale powróćmy do księcia.<br> {{tab}}Franciszek żył jak patryarcha, użytkując z całego Anjou, a Anjou ma ziemię wcale nie złą.<br> {{tab}}Drogi były pełne jeźdzców, udających się do Angers, aby złożyć księciu podarunki, albo ofiarować usługi swoje.<br> {{tab}}W zamian za te przysługi, książę Andegaweński myślał o wynalezieniu jakiego nowego podatku.<br> {{tab}}Bussy pilnował ze swej strony, aby żadna podobna myśl nie doszła do zamku de Meridor.<br> {{tab}}Bussy strzegąc jednego zamku, zupełnie nie szczędził całej prowincyi, która broniąc się czas jakiś, wreszcie zdała się na łaskę.<br> {{tab}}Kiedy tak książę i Bussy byli zatrudnieni, pan de Monsoreau na koniu do polowania, stanął przed bramami Anders.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/897|num=175}}{{tab}}Była moce czwarta po południu.<br> {{tab}}Aby przybyć o tej godzinie, wielki łowczy w tym dniu osiemnaśnie mil zrobił.<br> {{tab}}Dlatego ostrogi miał krwią splamione i konia na w pół żywego.<br> {{tab}}Czas jakiś zeszedł na przebyciu trudności zwyczajnych przy wjeździe, albowiem Angers było teraz tak dumne i zuchwałe, że nawet batalion Szwajcarów, pod dowództwem samego Crillona, musiałby się meldować.<br> {{tab}}Ponieważ pan de Monsoreau nie był Crillonem, wjechał mówiąc tylko:<br> {{tab}}— Do pałacu księcia.<br> {{tab}}Nie słuchał odpowiedzi, a koń biegł tak spiesznie, że gdyby przystanął, upadłby niezawodnie.<br> {{tab}}Zatrzymał się przed pałacem, że zaś pan de Monsoreau był dobrym jeżdzcem, a koń był rasowy, obadwa zostali na nogach.<br> {{tab}}— Gdzie książę?... — zapytał wielki łowczy.<br> {{tab}}— Książę ogląda warownie — straż odpowiedziała.<br> {{tab}}— Gdzie?... — zapytał pan de Monsoreau.<br> {{tab}}— Tam, wskazał stojący na warcie, kierując rękę w jeden z punktów kardynalnych.<br> {{tab}}— To co miałem księciu powiedzieć, jest {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/898|num=176}}bardzo ważne — mówił do siebie Monsoreau — co począć?<br> {{tab}}— Wstawić konia do stajni — odpowiedział strażnik rodem z Alzacyi — jeśli go pana nie opsze o mura, ona upadnie.<br> {{tab}}— Dobra rada choć w złej {{Korekta|francuzczyznie|francuzczyźnie }} — odpowiedział Monsoreau. A gdzie są stajnie mój poczciwcze?<br> {{tab}}— Tam, dalej.<br> {{tab}}W tej chwili zbliżył się jakiś mężczyzna i oznajmił godność swoję.<br> {{tab}}Był to marszałek dworu.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau odpowiedział nawzajem wyliczeniem imienia, nazwiska i tytułów.<br> {{tab}}Marszałek pokłonił się grzecznie; imię bowiem wielkiego łowczego było od dawna znane.<br> {{tab}}— Panie — rzekł — bądź łaskaw wejść i spocząć; zaledwie dziesięć minut jak książę wyjechał i zapewne dopiero na ósmą wieczorem powróci.<br> {{tab}}— Na ósmą wieczorem — powtórzył de Monsoreau przygryzając wąsa. Mam ważną księciu udzielić wiadomość; czy nie ma konia i przewodnika?<br> {{tab}}— Koni choćby dziesięć — odparł marszałek — przewodnik zaś na nic się nie przyda, bo książę nie mówił gdzie wyjeżdża, prócz tego, nie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/899|num=177}}chciałbym rozbrajać zamku. Tego mi wyraźnie książę zabronił.<br> {{tab}}— A zatem nie ma tu bezpieczeństwa?<br> {{tab}}— O! przy takich ludziach jak pan Bussy, Livarot, Ribeirac, Entraguet, nie licząc naszego niepokonanego księcia, zawsze jest bezpiecznie ale jednak...<br> {{tab}}— Tak, pojmuję, kiedy ich nie ma...<br> {{tab}}— Tak panie.<br> {{tab}}— Wezmę więc ze stajni świeżego konia i będę szukał księcia.<br> {{tab}}— Tym sposobem, możesz go pan znaleźć.<br> {{tab}}— Czy pojechał galopem?<br> {{tab}}— {{Korekta|Stępo|Stępa}}, panie.<br> {{tab}}— Wybornie; wskaż mi konia, którego wziąć mogę.<br> {{tab}}— Weź pan, którego ci się podoba.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau wszedł do stajni.<br> {{tab}}Dziesięć, albo dwanaście koni najpiękniejszych pasło się u żłobu najsmaczniejszym owsem.<br> {{tab}}— Otóż są — mówił marszałek — wybierz pan.<br> {{tab}}Monsoreau, jak znawca spojrzał na konie.<br> {{tab}}— Wezmę tego {{Korekta|skaro|karo}}-gniadego, kaź mi go okulbaczyć.<br> {{tab}}— Rolanda!<br> {{tab}}— To on się Roland nazywa?<br> {{tab}}— Tak, to ulubiony koń księcia, jeździ na {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/900|num=178}}nim codziennie, a był mu darowany przez pana de Bussy; dzisiaj nawet byłby na nim pojechał, gdyby nie to, że chciał spróbować koni z Tours sprowadzonych.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, ze mam dobre oko.<br> {{tab}}Mastalerz się zbliżył.<br> {{tab}}— Osiodłaj Rolanda — rzekł marszałek.<br> {{tab}}Koń hrabiego de Monsoreau wszedłszy do stajni, wyciągnął się na słomie, nie czekając aby go rozsiodłano.<br> {{tab}}Rolanda niebawem okulbaczono.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau wskoczył na niego i zapytał raz jeszcze, w którą stronę udał się książę.<br> {{tab}}— Wyjechał tą bramą i tą ulicą — odrzekł marszałek, wskazując tę samą stronę, którą straż pokazała.<br> {{tab}}— Na honor — rzekł Monsoreau, puszczając cugle koniowi i widząc, że on sam się kieruje — ten koń ma węch cudowny.<br> {{tab}}— O!.. bądź pan spokojny — rzekł marszałek — słyszałem od pana de Bussy i od jego lekarza Remyego, że to bardzo zmyślne zwierzę, że przeczuje swoich i pójdzie za niemi. Patrzaj pan, jakie piękne ma nogi, jak jeleń...<br> {{tab}}Pan de Monsoreau przechylił się.<br> {{tab}}W rzeczy samej, koń nieczekając rozkazu, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/901|num=179}}szedł, sam wybierał drogę i skracał ją jak można.<br> {{tab}}Dając dowody pojętności, potrząsał głową, jakby chciał się uwolnić od wędzidła, jakby chciał mówić, że wszelka władza dla niego jest zbyteczną, a im szedł dalej, tem bardzie! przyśpieszał biegu.<br> {{tab}}— Na honor! prawda — rzekł Monsoreau — kiedy tak wiesz drogę, to idź sam...<br> {{tab}}Zarzucił cugle na szyję Rolanda.<br> {{tab}}Koń przyszedłszy do bulwaru, zastanowił się, czy ma iść na prawo czy na lewo.<br> {{tab}}Zwrócił się na lewo.<br> {{tab}}Wieśniak przechodził tamtędy.<br> {{tab}}— Przyjacielu — zapytał pan de Monsoreau — czyś widział panów jadących tędy.<br> {{tab}}— Tak, panie, widziałem ich tam, naprost.<br> {{tab}}Był to właśnie kierunek, jaki sobie koń obrał.<br> {{tab}}— Idź, Roland, idź — mówił wielki łowczy puszczając cugle koniowi.<br> {{tab}}Koń jakiś czas szedł około bulwaru, później skierował na prawo, ścieżką przez pole.<br> {{tab}}Z początku pan Monsoreau myślał wstrzymać Rolanda; lecz on szedł pewny siebie.<br> {{tab}}Im był bliżej, tem szedł spieszniej; z {{Korekta|kłusa|kłusu}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/902|num=180}}wpadł w galop, a w kwadrans miasto znikło z przed oczów jeźdzca.<br> {{tab}}Hrabia im dale] jechał, tem bardziej zdawał się poznawać miejscowość.<br> {{tab}}— Co u licha!... — rzekł — zdaje mi się, że jadę ku Meridor. Czy czasem książę nie pojechał do zamku?<br> {{tab}}Czoło wielkiego łowczego zachmurzyło się, chociaż ta myśl nie pierwszy raz przyszła mu do głowy.<br> {{tab}}— Szukałem księcia — rzekł — aby go wprzód widzieć, niż żonę, jakie szczęście, że ich razem zobaczę...<br> {{tab}}Cierpki uśmiech prześliznął mu się po ustach.<br> {{tab}}Koń szedł krokiem śpiesznym i pewnym.<br> {{tab}}— Na honor — rzekł pan de Monsoreau — nie powinienem być daleko od parku Meridor.<br> {{tab}}Koń zarżał.<br> {{tab}}W tej samej chwili, drugie rżenie odpowiedziało.<br> {{tab}}— Jak widzę, Roland znalazł towarzysza — mówił pan de Monsoreau.<br> {{tab}}Koń biegł coraz śpieszniej.<br> {{tab}}Nagle, pan de Monsoreau ujrzał mur i przy murze konia przywiązanego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/903|num=181}}{{tab}}Koń przywiązany zarżał, a pan de Monsoreau poznał w nim tego samego, co pierwej się odezwał.<br> {{tab}}— Jest tu ktoś!... — rzekł, blednąc wielki łowczy. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/904|num=182}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XVI|XVII}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|Jaką wiadomość przywiózł pan de Monsoreau.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Pan de Monsoreau nie mógł wyjść z podziwiania; jakby cudem napotkał mur Meridor — ujrzał przy nim konia obcego.<br> {{tab}}Było się. nad czem zastanowić.<br> {{tab}}Zbliżając się, a można zgadnąć, że się zbliżał pospiesznie, widział, że mur ma na sobie jakby stopnie, umyślnie wyrobione dla łatwiejszego wchodzenia.<br> {{tab}}Hrabia jednym rzutem oka wszystko zobaczył i z ogółu przeszedł do szczegółów.<br> {{tab}}Koń najprzód zwrócił jego uwagę.<br> {{tab}}Miał on na sobie piękne siodło z czaprakiem, na którym była cyfra F. A, związana razem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/905|num=183}}{{tab}}Nie było wątpliwości, koń pochodził ze stajni księcia Andegaweńskiego.<br> {{tab}}Podejrzenia hrabiego poczęły być zatrważająco.<br> {{tab}}Książę przybył z tej strony.... musiał bywać często, bo jeden koń przywiązany, a drugi zna drogę.<br> {{tab}}Monsoreau wniósł, że gdy go traf naprowadził na ślad, za tym śladem dalej iść potrzeba.<br> {{tab}}Był to krok stosowny jako dla wielkiego łowczego i jako dla męża zazdrosnego.<br> {{tab}}Lecz gdyby z tej strony muru pozostał, nicby nie zobaczył.<br> {{tab}}Przejście było łatwe, albowiem w murze były stopnie, jakby wykute, a dąb przeszkadzający wejściu, podcięte miał gałęzie.<br> {{tab}}Zaledwie pan de Monsoreau wszedł na szczyt muru, pod jednym z drzew spostrzegł mantylę niebieską i {{Korekta|męzki|męski}} płaszcz czarny.<br> {{tab}}Mantyla niezawodnie była kobiecą, płaszcz do mężczyzny należał: widział prócz tego, że mężczyzna z kobietą przechadzali się tyłem odwróceni do muru, lecz twarze ich liście zasłaniały.<br> {{tab}}Nieszczęściem, pan de Monsoreau, nie przyzwyczajony był do przełażenia murów, a gdy {{pp|ce|gła}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/906|num=184}}{{pk|ce|gła}} usunęła mu się pod nogą, upadł i aż jęknął z bólu.<br> {{tab}}Przechadzające się osoby, ostrzeżone upadkiem, spostrzegły pana de Monsoreau.<br> {{tab}}Piskliwy głos kobiety dał się słyszeć, a następnie szelest liści dał mu poznać, że spacerujący uciekli, jak sarny spłoszone.<br> {{tab}}Krzyk kobiety odbił się w sercu hrabiego, bo poznał głos Dyany.<br> {{tab}}Niezdolny {{Korekta|poskromnić|poskromić}} wzruszenia, wszedł znowu na szczyt muru łamał gałęzie, aby lepiej widzieć uciekających.<br> {{tab}}Wszystko znikło, cichość zaległa park, nawet cień nie ukazał się pomiędzy drzewami, a słowiki przyzwyczajone widzieć kochanków, nuciły pieśń i miłosne.<br> {{tab}}Co począć?... Park byt wielki i goniąc, można było napotkać nie tych, których się szukało.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau myślał, że odkrycie, jakie zrobił, wystarczy na chwilę; prócz tego widział, że uniesienie nie pozwala mu działać z roztropnością, jakiej wymaga tak groźny nieprzyjaciel, jakim był książę Franciszek.<br> {{tab}}Niewątpił albowiem, że jego rywalem był książę.<br> {{tab}}Wostatku, gdyby to nie był książę, do {{pp|które|go}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/907|num=185}}{{pk|które|go}} miał ważny interes, dlaczegóż próżno czas tracić?...<br> {{tab}}Znowu mu nowa mysi przyszła.<br> {{tab}}Przeleźć mur na powrót i wziąć konia, którego znalazł przy murze.<br> {{tab}}Chęć zemsty sił mu dodała.<br> {{tab}}Pnąc się i chwytając gałęzi, zszedł na dół, lecz jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast dwóch koni, nieznalazł żadnego.<br> {{tab}}Myśl, jaka mu przyszła, była już wykonaną przez jego nieprzyjaciela.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau, pieniąc się z gniewu, groził pięścią złemu duchowi, który zapewne śmiał się z niego w cieniu drzew; lecz że wolę miał silną, więc mimo przeciwności, skróconą drogą, którą znał od dzieciństwa, udał się do Angers.<br> {{tab}}We dwie godziny przybył do bram miasta, zmęczony i spocony; lecz zapał dodawał mu siły, a hrabia, jak wiemy, był człowiekiem upartym bardzo.<br> {{tab}}Jedna myśl jeszcze była mu podnietą; zapytać oto straży, którędy człowiek z dwoma końmi powrócił.<br> {{tab}}Myślał nie szczędzić kieski i obietnic, byle się czego pragnął dowiedzieć.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/908|num=186}}{{tab}}Zapytał jednej straży; ale była zmienioną i nic nie widziała.<br> {{tab}}Wszedł na odwach i zasięgnął wiadomości.<br> {{tab}}Jeden z żołnierzy powiedział mu, że przed dwoma godzinami widział konia powracającego bez jeźdzca.<br> {{tab}}Pomyślał wtedy, że jakiś wypadek przytrafił się jeźdzcowi, a koń sam wrócił.<br> {{tab}}Zwątpiwszy, aby się co dowiedzieć, szedł do książęcego pałacu.<br> {{tab}}W pałacu było wesoło i huczno; okna jaśniały jak słońca, a kuchnie gorzały jak huty, rozsyłając w około zapach korzeni i mięsa tak mocny, że żołądek mógł snadnie zapomnieć, że blisko serca jest położony.<br> {{tab}}Tu znowu przeszkoda. <br> {{tab}}Wszędzie kraty; trzeba je było kazać otworzyć. Przywołał odźwiernego i wymienił swoje nazwisko; lecz odźwierny nie chciał go poznać.<br> {{tab}}— Byłeś pan prosty, a teraz jesteś zgarbiony — rzekł mu.<br> {{tab}}— To z utrudzenia.<br> {{tab}}— Byłeś pan blady, a teraz czerwony.<br> {{tab}}— To z upału.<br> {{tab}}— Byłeś konno, a teraz pieszo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/909|num=187}}{{tab}}— Bo mój koń się przeląkł, zrzucił mnie i powrócił bez jeźdzca. Czy nie widziałeś mojego konia?<br> {{tab}}— Nie widziałem.<br> {{tab}}— Zatem uwiadom marszałka dworu.<br> {{tab}}Odźwierny chcąc się uwolnić od wszelkiej odpowiedzialności, przywołał Remyego.<br> {{tab}}Remy przybył i poznał pana de Monsoreau.<br> {{tab}}— Zkąd pan powracasz tak zmęczony? — zapytał.<br> {{tab}}Monsoreau powtórzył bajkę powiedzianą przed chwilą odźwiernemu.<br> {{tab}}— W rzeczy samej — mówił marszałek — byliśmy bardzo niespokojni widząc konia samego; osobliwie strwożył się książę, któremu doniosłem o pańskiem przybyciu.<br> {{tab}}— Książę się strwożył? — zapytał Monsoreau.<br> {{tab}}— I bardzo.<br> {{tab}}— Cóż mówił?<br> {{tab}}— Aby pana natychmiast do niego przyprowadzić.<br> {{tab}}— Dobrze więc; tylko muszę przejść do stajni, aby się przekonać, czy co złego koniowi księcia się nie stało.<br> {{tab}}I udał się do stajni, gdzie koń owsem stracone siły nagradzał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/910|num=188}}{{tab}}Następnie, nie zmieniwszy nawet ubioru, (myślał bowiem że ważność wiadomości uwalnia, go od etykiety) udał się do sali jadalnej.<br> {{tab}}Dworzanie księcia i on sam siedząc przy stole wspaniale zastawionym i oświetlonym, atakowali pasztet z bażantów, mięsa smażone, dziczyznę i {{Korekta|legominy|leguminy}}, które zakrapiali wybornem winem z Cahors, co to wprzódy ulatnia się. ze szklanek nim do żołądka dojdzie.<br> {{tab}}— Dwór jest w całym komplecie — mówił Entraguet — rumiany jak młoda dziewica i pijany jak stary żołnierz. Dwór kompletny, jak piwnica Waszej książęcej mości.<br> {{tab}}— Bynajmniej — odparł Ribeirac — brakuje nam wielkiego łowczego. Prawda, on się wstydzi za nas...<br> {{tab}}— A ja — rzekł Livarot — głosuję za wielkim łowczym, chociażby i za panem dc Monsoreau.<br> {{tab}}Książę uśmiechnął się, bo wiedział, że hrabia przybył.<br> {{tab}}Zaledwie Livarot skończył zdanie, a książę uśmiech, gdy drzwi się otwarły i wszedł pan de Monsoreau.<br> {{tab}}Książę wydał okrzyk tak głośny, że wszystkich zagłuszył.<br> {{tab}}— Otóż i on — rzekł — patrzcie panowie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/911|num=189}}jak nam nieba sprzyjają; co chcemy, mamy natychmiast.<br> {{tab}}Monsoreau pomieszany przyjęciem księcia, wcale mu nie zwyczajnem, powitał obecnych w milczeniu i odwrócił głowę, jak sowa światłem olśniona.<br> {{tab}}— Siadaj i jedz — rzekł książę, pokazując panu de Monsoreau miejsce wprost siebie.<br> {{tab}}— Mości książę — odpowiedział pan de Monsoreau — chociaż mi się pić i jeść chce! chociaż jestem strudzony, nie będę jadł, pił, ani usiądę, póki nie dopełnię ważnego do Waszej książęcej mości poselstwa.<br> {{tab}}— Przybywasz z Paryża, wszak prawda?<br> {{tab}}— Jak można najśpieszniej.<br> {{tab}}— A więc słucham cię.<br> {{tab}}Monsoreau zbliżył się do Franciszka i z uśmiechem na ustach, złością w sercu — rzekł cicho: — Królowa matka Waszej książęcej mości; wybiera cię Go odwiedzić.<br> {{tab}}Książę, na którego wszystkich oczy były zwrócone, starał się nagłą objawić radość.<br> {{tab}}— Wybornie — rzekł — dziękuję ci panie de Monsoreau, zawsze jesteś mi wiernym. Wieczerzajmy, panowie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/912|num=190}}{{tab}}Przysunął krzesło do stołu, które nieco oddalił słuchając pana do Monsoreau.<br> {{tab}}Uczta znowu się zaczęła; wielki łowczy usiadłszy pomiędzy Livarotem i Ribeiraciem, stracił zupełnie apetyt.<br> {{tab}}Duch jego wziął górę nad materyą.<br> {{tab}}Duch zajęty smutnemi myślami, ustawicznie powracał do parku Meridur i przebywał drogę, którą dopiero co wycieńczone ciało przebiegło.<br> {{tab}}Dumał jak pielgrzym, myślą po tych samych co dawniej chodzący drogach.<br> {{tab}}Widział przed sobą rżącego konia, widział mur wyszczerbiony; widział dwa cienie uciekające i słyszał krzyk Dyany, który mu się w sercu odbił.<br> {{tab}}I nie zważając ani na blask i hałas uczty, ani na osoby, z któremi się znajdował, otaczał się własnemi myślami, które chmury sprowadzały na jego czoło i wydawał jęki, które głuszyły śmiech ucztujących.<br> {{tab}}— Mocno jesteś strudzony, panie wielki łowczy i mógłbyś iść na spoczynek.<br> {{tab}}— Rada wyborna — rzekł Livarot — a jak jej nie usłuchasz, uśniesz na talerzu...<br> {{tab}}— Przebacz, Mości książę — odrzekł Monsoreau podnosząc głowę, bardzo jestem strudzony.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/913|num=191}}{{tab}}— Upij się panie hrabio — rzekł Entraguet — nic tak nie jest pomocnem.<br> {{tab}}— Prawda — mruczał Monsoreau — pijani o wszystkiem zapominają.<br> {{tab}}— Jeden jest tylko środek; patrzcie, znowu nalewają.<br> {{tab}}— Twoje zdrowie, hrabio — mówił Ribeirec wznosząc szklanicę.<br> {{tab}}Monsoreau musiał się wywzajemnić i spełnił swoję.<br> {{tab}}— Tak mówił książę pragnący czytać w oczach hrabiego. Tak to lubię.<br> {{tab}}— Musisz nam hrabio — odezwał się Ribeirac — wyprawić polowanie, znasz bowiem ten kraj.<br> {{tab}}— Masz wszystko potemu — dodał Livarot.<br> {{tab}}— A nawet żonę — zakończył Entraguet.<br> {{tab}}— Tak, tak — powtarzał machinalnie hrabia — mam wszystko po temu, nawet żonę...<br> {{tab}}— A więc zapolujemy na dzika, — rzekł książę.<br> {{tab}}— Chętnie, Mości książę.<br> {{tab}}— Dobrze — powtórzył szlachcic andegaweński — to mi piękna odpowiedź: na miejscu wielkiego łowczego, w takich lasach, jak on posiada, dałbym najmniej dziesięciu dzików.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/914|num=192}}{{tab}}— A więc jutro polujemy na dzika! — zawołali chórem dworzanie.<br> {{tab}}— Czy można jutro? — zapytał książę.<br> {{tab}}— Jestem gotów na usług Waszej książęcej mości — odpowiedział Monsoreau — ale jak Jego książęca mość uważa, jestem strudzony i muszę lasy przejrzeć.<br> {{tab}}— Wreszcie, pozwólcież mu, chociaż zobaczyć żonę — rzekł książę wesoło; co przekonywało hrabiego, że książę jest jego rywalem.<br> {{tab}}— Zgoda!... — zawołała młodzież. — Dwadzieścia cztery godzin czasu dajemy panu de Monsoreau.<br> {{tab}}— Zaręczam, że ich dobrze użyję — odpowiedział hrabia.<br> {{tab}}— A, teraz — rzekł książę — pozwalam ci hrabio iść na spoczynek. Niech odprowadzą pana de Monsoreau do jego apartamentu.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau ukłonił się i wyszedł, uradowany i wolny od przymusu.<br> {{tab}}Smutni więcej lubią samotność, niż nawet kochankowie szczęśliwi. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/915|num=193}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział {{Korekta|XVII|XVIII}}}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak Henryk III-ci dowiedział się o ucieczce braciszka i co z tego wynikło}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Skoro wielki łowczy wyszedł z sali jadalnej, uczta poczęła być weselszą.<br> {{tab}}Posępna powierzchowność pana de Monsoreau, nie mało się przyczyniła do rozlania smutku na wszystkich.<br> {{tab}}Nawet książę uczuł się wolniejszym od przymusu.<br> {{tab}}— Livarot — rzekł wesoło — przed przybyciem wielkiego łowczego, zacząłeś nam opowiadać ucieczkę twoję z Paryża.<br> {{tab}}Livarot zaczął opowiadać.<br> {{tab}}Lecz że nasz tytuł historyka, daje przywilej wiedzenia wszystkiego lepiej, niżeli to widział {{pp|dwo|rzanin}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/916|num=194}}{{pk|dwo|rzanin}} księcia, położymy w miejsce jego, nasze opowiadanie; być może, że utraci ono nieco kolorytu, lecz zyska na prawdzie, bo Livarot nie mógł wiedzieć dokładnie, co się działo w Luwrze.<br> {{tab}}Około północy, Henryka III-go obudził niezwyczajny hałas w Luwrze, a wiemy, że gdy spał, spokojność nie powinna była być naruszoną.<br> {{tab}}Były to klątwy, uderzenia halabard o mur, bieganie po galeryach, narzekania i powtarzania wyrazów:<br> {{tab}}— Co król na to powie!... co król na to powie!...<br> {{tab}}Król usiadł na łóżku i spojrzał na Chicota, który po zjedzeniu wieczerzy z królem, usnął w krześle, założywszy nogi.<br> {{tab}}Krzyk wzrastał.<br> {{tab}}Król wyskoczył z łóżka cały błyszczący od pomady i wołał.<br> {{tab}}— Chicot! Chicot!<br> {{tab}}Chicot otworzył jedno oko, albowiem jako przezorny, lubił sen i niechciał się budzić na próżno.<br> {{tab}}— A! jakeś mię, Henryczku, niegodziwie przebudził; śniło mi się, że miałeś syna.<br> {{tab}}— Słuchaj! słuchaj! — rzekł Henryk.<br> {{tab}}— Czego mam słuchać?... zdaje mi się, że {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/917|num=195}}w dzień dosyć niedorzeczności nagadasz, tem bardziej w nocy nie ma co słuchać.<br> {{tab}}— Czy nie słyszysz — rzekł król wyciągając rękę w kierunku krzyku.<br> {{tab}}— W rzeczy samej — rzekł Chicot — krzyk słyszę...<br> {{tab}}— Co król na to powie? co król na to powie! znowu dało się słyszeć.<br> {{tab}}— Kto wie — mówił Chicot — może twój Narcyz zachorował, albo hugonoci mszczą się na katolikach.<br> {{tab}}— Chicot, pomóż mi się ubrać.<br> {{tab}}— Dobrze, ale pierwej pomóż mi wstać.<br> {{tab}}— Co za nieszczęście! co za nieszczęście! mówiono w przedpokojach.<br> {{tab}}— To nie żarty — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Trzeba nam wziąć broń — dodał król.<br> {{tab}}— Lepiej uczynimy, zrobił uwagę Chicot, skoro wyjdziemy małemi drzwiami i o wszystkiem na własne przekonamy się oczy.<br> {{tab}}W tej prawie chwili, za radą Chicota król wyszedł tajne mi drzwiami i znalazł się na korytarzu, prowadzącym do apartamentu księcia Andegaweńskiego.<br> {{tab}}Ztąd ujrzał, ręce wzniesione z rozpaczą do góry i bolesne wyrzekania.<br> {{tab}}— Teraz zgaduję — rzekł Chicot — {{pp|pew|nie}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/918|num=196}}{{pk|pew|nie}} twój więzień się udusił. Muszę ci powiedzieć komplement, że jesteś większym politykiem, aniżeli sądziłem.<br> {{tab}}— Nieszczęsny!... — zawołał Henryk — to być nie może.<br> {{tab}}— Tem gorzej — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Pójdź, pójdź.<br> {{tab}}Henryk wciągnął Chicota do pokoju księcia.<br> {{tab}}Okno było otwarte i pełno ciekawych, którzy oglądali drabinkę przywiązaną do balkonu.<br> {{tab}}Henryk zbladł jak śmierć.<br> {{tab}}— Mój synku — rzekł Chicot — wcale nie to, co myślałem.<br> {{tab}}— Uszedł! uszedł!... — wykrzyknął Henryk tak grzmiącym głosem, że wszyscy dworzanie się odwrócili.<br> {{tab}}Oczy króla ciskały błyskawice, a ręka konwulsyjnie ściskała rękojeść szpady.<br> {{tab}}Schomberg rwał włosy z głowy, Quelus bil twarz pięściami, a Maugiron głową o mur uderzał z rozpaczy.<br> {{tab}}Epernon znikł pod pozorem ścigania księcia.<br> {{tab}}Widok cierpienia ulubieńców, uspokoił króla.<br> {{tab}}— Daj pokój, daj pokój — rzekł do Maugirona, w pół go ujmując.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/919|num=197}}{{tab}}— Nie, nie, ja tego nie przeżyję, głowę sobie roztrzaskam.<br> {{tab}}— Pomóżcie, pomóżcie mi utrzymać tego szaleńca — mówił król.<br> {{tab}}— Kochanku, przebij się, to będzie śmierć łatwiejsza, żartował Chicot.<br> {{tab}}— Ciszej oprawco — rzekł Henryk ze łzami w oczach.<br> {{tab}}Tymczasem, Quelus kaleczył sobie policzki.<br> {{tab}}— Quelusie, moje dziecię — mówił Henryk — będziesz tak siny iak Schomberg, kiedy go ufarbowano w indygo.<br> {{tab}}Quelus wstrzymał się.<br> {{tab}}Schomberg tylko drapał skronie i płakał ze złości.<br> {{tab}}— Schomberg! Schomberg!... — mówił Henryk — miej rozum.<br> {{tab}}— Ja oszaleję.<br> {{tab}}— Ba!... — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Prawda, to wielkie nieszczęście — mówił Henryk — i dla tego trzeba rozum zachować; tak, to wielkie nieszczęście, bo gotowa wojna domowa. A! kto mi tego figla wypłatał? kto mu dostarczył drabinkę? Na honor, całe miasto każę wywieszać.<br> {{tab}}Trwoga opanowała obecnych.<br> {{tab}}— Kto w:nny?.. — zapytał Henryk — kto {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/920|num=198}}winny? Dziesięć tysięcy talarów, kto mi powie jego nazwisko; sto tysięcy, kto mi go da żywego, albo umarłego.<br> {{tab}}— Któż inny, Najjaśniejszy panie, jeżeli nie Andegaweńczycy?<br> {{tab}}— Prawda — zawołał Henryk. — Andegaweńczycy odpłacą mi za to.<br> {{tab}}Ponieważ te wyrazy były jak iskra proch zapalająca, straszny nastąpił wybuch wyrzekań i gróźb przeciwko Andegaweńczykom.<br> {{tab}}— Tak, tak, Andegaweńczycy — mówił Quelus.<br> {{tab}}— Gdzie oni są? — wołał Schomberg.<br> {{tab}}— Żywcem ich drzeć w pasy — krzyczał Maugiron. <br> {{tab}}— Sto szubienic na Andegaweńczyków — zakończył król.<br> {{tab}}I Chicot nie milczał; wydobył szpadę i machając nią na wszystkie strony, wołał:<br> {{tab}}— Śmierć Andegaweńczykom! śmierć Andegaweńczykom!<br> {{tab}}Krzyk ten słyszany był po całem mieście, jak krzyk matek izraelskich, słyszany był po całem Rama.<br> {{tab}}Tymczasem, Henryk znikł.<br> {{tab}}Wspomniał o matce i wyśliznąwszy się z pokoju, poszedł do Katarzyny, zaniedbanej od {{pp|nie|jakiego}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/921|num=199}}{{pk|nie|jakiego}} czasu, a ona oddana przesadzonemu nabożeństwu, czekała z przebiegłością florencką, na nową sposobność rozwinięcia swojej polityki.<br> {{tab}}Gdy Henryk wszedł, przechylona na wielkiem krześle, była podobną ze swojemi tłustemi lecz nieco żółtemi policzkami, z oczami błyszczącemi, lecz nieruchomemi, do figury woskowej, zamyślenie wyobrażającej.<br> {{tab}}Na wiadomość o ucieczce Franciszka, którą przyniósł Henryk, posąg zdał się ocucać nieznacznie, chociaż cała postać tylko się więcej w krzesło wcisnęła i kiwnęła głową.<br> {{tab}}— Moja matko, ty nie nie mówisz? — rzekł Henryk.<br> {{tab}}— Cóż mam mówić, mój synu? — odrzekła Katarzyna.<br> {{tab}}— Alboż ucieczka twojego syna nie zdaje ci się zbrodnią, godną największej kary?<br> {{tab}}— Mój synu, ta ucieczka, więcej warta jak korona i sam sobie przypomnij, że ci to radziłam.<br> {{tab}}— Moja matko, znieważają mnie.<br> {{tab}}Katarzyna wzniosła ramiona.<br> {{tab}}— Urągają mi.<br> {{tab}}— Bynajmniej, tylko uciekają.<br> {{tab}}— Otóż matko, tak bronisz sprawy mojej!<br> {{tab}}— I cóż chcesz, mój synu?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/922|num=200}}{{tab}}— Mówią, że uczucia tępieją z wiekiem i.. — wstrzymał się.<br> {{tab}}— Co mówią? — zapytała Katarzyna ze zwykłą spokojnością.<br> {{tab}}— Mówią, że mnie nie kochasz jak dawniej.<br> {{tab}}— Mylisz się — zimno odrzekła Katarzyna, — Henryku, ty jesteś moim najukochańszym synem, ale ten na którego się skarżysz, jest nim także.<br> {{tab}}— Otóż macierzyńska moralność — zawołał Henryk gniewny — wiemy co to znaczy.<br> {{tab}}— Powinieneś lepiej wiedzieć niż kto inny, mój synu; bo względem ciebie, moja moralność, zawsze była słabością.<br> {{tab}}— Żałujesz jej, matko?<br> {{tab}}— Wiem do czego to wszystko prowadzi i wolę milczeć.<br> {{tab}}— Żegnam cię pani — rzekł Henryk — wiem co mi czynić przystoi, gdy własna matka nie ma litości nademną; znajdę przyjaciół, którzy mi szczerze poradzą i pomogą.<br> {{tab}}— Idź, mój synu — spokojnie odrzekła Katarzyna — i niech Bóg oświeci twoich doradzców, bardzo bowiem potrzebują tego.<br> {{tab}}I pozwoliła odejść synowi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/923|num=201}}{{tab}}— Zegnam panią — powtórzył Henryk.<br> {{tab}}— Żegnam cię, Henryku — odpowiedziała królowa — zaczekaj, jeden wyraz. Nie myślę dawać ci rady, bo tej nie potrzebujesz; ale proś twoich przyjaciół, aby ten wypadek dobrze rozważyli i nie działali porywczo.<br> {{tab}}— O! tak — rzekł Henryk przywiązując ważność do zdania matki — okoliczność jest ciężka, nieprawda??<br> {{tab}}— Bardzo ciężka — — odrzekła ze znaczeniem Katarzyna, składając ręce i wznosząc oczy do góry.<br> {{tab}}— Moja matKo — rzekł Henryk — czy niedomyślasz się ktoby mu ucieczkę ułatwił?<br> {{tab}}Katarzyna nic nie odpowiedziała.<br> {{tab}}— Ja myślę, że to Andegaweńczycy.<br> {{tab}}Katarzyna uśmiechnęła się z wyrazem, który okazuje wyższość umysłu, zdolnęgo innych pokonać.<br> {{tab}}— Andegaweńczycy? — powtórzyła.<br> {{tab}}— Nie sądzisz, moja matko?... przecież wszyscy tak mówią.<br> {{tab}}Katarzyna wzruszyła ramionami.<br> {{tab}}— Inni mogą tak sądzić — rzekła — ale ty mój synu...<br> {{tab}}— Mów jaśniej — matko...<br> {{tab}}— Na co mam mówić?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/924|num=202}}{{tab}}— Henryku, jam już stara a mój umysł poświęcony jest modlitwie i żalowi za przeszłość.<br> {{tab}}— Mów, moja matko, słucham cię. O! ty zawsze jesteś naszą duszą.<br> {{tab}}— Ja mam wyobrażenia zastarzałe i nieufność zwyczajną starym. W swoim czasie, Katarzyna mogła nie źle poradzić; ale dzisiaj, to niepodobna...<br> {{tab}}— Matko, czy mi odmawiasz twojej pomocy? Czy mi powiesz, czy nie, muszę coś wiedzieć i za godzinę każę Andegaweńczyków wywieszać.<br> {{tab}}— Wywieszaj! — odrzekła z wyrazem niepodzielania tej myśli.<br> {{tab}}— Tak, wywieszam, a moi przyjaciele z duszy mi pomogą.<br> {{tab}}— Niech robią, co chcą! — wyrzekła Katarzyna z ubolewaniem; ale zgubią ciebie i siebie zarazem.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Jakto! więc książęta zawsze będą krótkowidzącymi?<br> {{tab}}I złożyła ręce.<br> {{tab}}— Kiedy monarchowie mszczą się za {{pp|znie|wagę}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/925|num=203}}{{pk|znie|wagę}}, wymierzają wtedy sprawiedliwość i wszyscy są, za niemi.<br> {{tab}}— O! zaślepione dziecię! — mówiła chytra Florentka.<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Czy myślisz, że można wyniszczyć takich ludzi jak Bussy, Entraguet, Livarot i Ribeirac, aby nikt nie wiedział dla czego ich krew popłynęła.<br> {{tab}}— Mniejsza o to.<br> {{tab}}— I ja powiem to samo, gdy mi ich pokażesz nieżywych. Lecz za nim ich dotkniesz, powstaną, wezmą miecze do dłoni, a za niemi i wielu stronników, bo oni będą musieli bronić siebie, a ciebie jako nieprzyjaciela uważać!<br> {{tab}}— Gdy się nie zemszczę, wiecznie lękać się będę.<br> {{tab}}— A ja czy się kiedy trwożyłam?... — mówiła Katarzyna, zmrużając powieki i ściskając zęby.<br> {{tab}}— Jednak, jeżeli Andegaweńczycy zasługują na karę....<br> {{tab}}— Tak, jeżeli oni; a jeżeli nie oni?...<br> {{tab}}— Któż inny przychylny jest mojemu bratu?..<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/926|num=204}}{{tab}}— Kto?.. wszyscy twoi nieprzyjaciele, albo raczej twój nieprzyjaciel.<br> {{tab}}— Jaki?<br> {{tab}}— A!.. mój synu, przecież powinieneś znać twojego nieprzyjaciela, bo to Karola, mój i twój zarazom.<br> {{tab}}— Chcesz mówić, matko, o Henryka Nawarskim?... — Tak, o Henryku.<br> {{tab}}— Jego nie ma w Paryżu.<br> {{tab}}— Albo ty wiesz?.. masz oczy i uszy, ale nie widzisz, ani słyszysz. Masz ludzi około siebie, ale on; głusi i ślepi.<br> {{tab}}— Henryk Nawarski!... — powtórzył Henryk.<br> {{tab}}— Mój synu, każde nieszczęście, jakie ci się przytrafiło, albo przytrafi, jemu możesz przypisać. Uderz, gdzie on jest, a uderzysz słusznie. O!.. ten człowiek, to miecz Boży zawieszony nad domem Walezyuszów!<br> {{tab}}— Zatem myślisz matko, że niesłusznie obwiniam Andegaweńczyków?...<br> {{tab}}— Najniesłuszniej; radzę ci, odwołaj rozkazy i staraj się, aby nie było zapóżno.<br> {{tab}}I pochwyciwszy syna za rękę, popchnęła go ku drzwiom z nadzwyczajną siłą.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/927|num=205}}{{tab}}Henryk wybiegł z Luwru, chcąc się z przyjaciółmi połączyć.<br> {{tab}}Znalazł tylko Chicota, który siedząc na kamieniu, kreślił na piasku figury geometryczne.<br><br> {{c|{{Kapitaliki|Koniec tomu czwartego}}.}} <br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/947|num=1}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział I}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak królowa matka i Chicot zgodzili się w zdaniu i jak król usłuchał tego zdania}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Henryk widząc zamyślenie Chicota, sądził, że jak drugi Archimedes, nie ruszyłby się z miejsca, chociażby szturmem Paryż brano.<br> {{tab}}— A!... niegodziwcze — zawołał głosem grzmiącym — oto jak bronisz swojego króla!<br> {{tab}}— Bronię go, jak mogę i sądzę, że bronię dobrze.<br> {{tab}}— Dobrze! a! próżniaku.<br> {{tab}}— Dowiodę tego co mówię.<br> {{tab}}— Bardzom ciekawy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/948|num=2}}{{tab}}— Z łatwością... najprzód, Najjaśniejszy panie, wielką, popełniliśmy niedorzeczność.<br> {{tab}}— Jaką?<br> {{tab}}— Czyniąc, cośmy uczynili.<br> {{tab}}— A!... — westchnął Henryk, napotykając dwa przenikliwe umysły, które niemogły się połączyć, aby dojść do jednego celu.<br> {{tab}}— Tak — odpowiedział Chicot — twoi przyjaciele wołali: śmierć Andegaweńczykom! a teraz ja sam uważam, że oni nie należeli do niczego; twoi przyjaciele wołali: śmierć Andegaweńczykom! i mogli wzniecić ową wojnę domową, której nie udało się wzniecić Gwizyuszom, choć tak bardzo im potrzebna teraz; gdyby twoi przyjaciele wypłoszyli byli Andegaweńczyków, coby się stało?...<br> {{tab}}— Alboż rzeczy zaszły tak daleko?<br> {{tab}}— Nie mogły już chyba zajść dalej.<br> {{tab}}— Mimo tego, nie rozumiem, co robiłeś siedząc na kamieniu.<br> {{tab}}— Wykonywałem bardzo pilną robotę.<br> {{tab}}— Jaką?<br> {{tab}}— Kreśliłem obraz prowincyj, które brat przeciwko tobie podburzy i liczyłem, wiele ludzi mogą mu dostarczyć.<br> {{tab}}— Chicot! czyż około siebie mam mieć tylko złowróżbne ptaki?...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/949|num=3}}{{tab}}— Mój synku, sowa śpiewa w nocy, bo to jej pora. Czas jest posępny i dla tego ja śpiewam jak sowa. Patrzaj!...<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Patrzaj na moję kartę geograficzną. Oto naprzód Anjou, podobne do grzanki, tutaj schronił się twój braciszek, zatem Anjou pierwsze umieściłem. Anjou pod dobrym zarządem i przy pomocy hrabiego Monsoreau i Bussy, może dostarczyć, że nie przesadzę, dziesięć tysięcy pod broń.<br> {{tab}}— Czy tak?<br> {{tab}}— Najmniej. Następnie Gujanna, widzisz ją?... oto jest, ta figura podobna do leżącego cielęcia. Gujanna, to siedlisko niechętnych, którą Anglicy nie dawno opuścili. Gujanna może powstać nie przeciw tobie, lecz przeciw Francyi. Na Gujannę można liczyć ośm tysięcy wojska. Na prawo Gujanny, mamy Bearn i Nawarrę, widzisz te dwie prowincye, podobne do małpy siedzącej na słoniu? Prawda, wyniszczono Bearn ale na Nawarrę można liczyć trzy, albo cztery kroć sto tysięcy ludności. Przypuśćmy, że Nawarra ściśniona przez Henryka da pięć procent wojska, to uczyni szesnaście tysięcy. Zliczmy to wszystko a zobaczymy!<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/950|num=4}} {| style="font-size:100%;margin-left:auto;margin-right:auto" |- align="right" | |- | Anjou................. | align="right" | 10,000 |- | Gujanna............ | align="right" | 80,00 |- | Bearn i Nawarra | align="right" | 16,000 |- | | align="right" |———————— |- | {{tab}}{{tab}}{{tab}}{{tab}}Razem | align="right" | 34,000 |} {{tab}}— Czy myślisz — rzekł Henryk — że król Nawarry połączy się z moim bratem?<br> {{tab}}— Dlaczego nie?<br> {{tab}}— Czy myślisz, że należał do jego ucieczki?<br> {{tab}}Chicot wlepił wzrok w Henryka.<br> {{tab}}— Henryku — rzekł — to myśl nie twoja.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo słuszna...<br> {{tab}}— Mniejsza o to czyja; odpowiedz na moje pytanie: czy król Nawary wpływał do ucieczki Franciszka?<br> {{tab}}— Słyszałem jego zwyczajną klątwę: „Ventre saint gris“ przy ulicy Ferronerie, a z tego łatwo dzisiaj wyprowadzić wniosek.<br> {{tab}}— Słyszałeś klątwę?<br> {{tab}}— Na honor, słyszałem; dziś sobie dopiero przypominam.<br> {{tab}}— Więc był w Paryżu?<br> {{tab}}— Tak sądzę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/951|num=5}}{{tab}}— Zkąd wnosisz?<br> {{tab}}— Z moich oczów.<br> {{tab}}— Więc widziałeś króla Nawarry?<br> {{tab}}— Widziałem.<br> {{tab}}— I nie powiedziałeś mi, że nieprzyjaciel przychodzi mi urągać w mojej stolicy<br> {{tab}}— Albo się jest szlachcicem, albo nie.<br> {{tab}}— I cóż z tego?<br> {{tab}}— Szlachcic nie jest donosicielem.<br> {{tab}}Henryk zamyślił się.<br> {{tab}}— A więc — rzekł — Bearn i Aujou, Franciszek i Henryk...<br> {{tab}}— Nie licząc trzech Gwizyuszów.<br> {{tab}}— Jakto! więc sądzisz, że są w związku?<br> {{tab}}— Trzydzieści cztery tysiące ludzi z jednaj strony — mówił Chicot do siebie licząc na palcach, dziesięć tysięcy z Aujou, ośm z Gujanny, szesnaście z Bearn, dwadzieścia pięć pod dowództwem Gwizyusza, to uczyni pięćdziesiąt dziewięć tysięcy ludzi; odtrąćmy chorych na podagrę, na reumatyzm i inne choroby, to jeszcze ładna sumka zostanie.<br> {{tab}}— Ależ Henryk Nawarski i Gwizyusz są nieprzyjaciółmi.<br> {{tab}}— To im nic nie przeszkodzi do połączenia się przeciwko tobie; łatwiej im przyjdzie pokonać siebie samych, gdy ciebie zwyciężą.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/952|num=6}}{{tab}}— Masz słuszność Chicot i moja matka ma słuszność, trzeba temu wszystkiemu przeszkodzić. Pomóż mi zebrać szwajcarów.<br> {{tab}}— Tak, szwajcarów, Quelus ich wyprowadził.<br> {{tab}}— Moję gwardyę...<br> {{tab}}— Schomberg ją zabrał.<br> {{tab}}— Moich ludzi służbowych...<br> {{tab}}— Poszli z Maugironem.<br> {{tab}}— Jakto!... — zawołał Henryk — bez mojego rozkazu?<br> {{tab}}— A od jak dawna Henryku dajesz rozkazy? O! gdyby szło o biczowanie, albo o procesyę, to co innego; tam zupełną masz wolność, lecz gdy idzie o rządzenie państwem, albo o wojnę, to cię Schomberg, Quelus, Maugiron, albo Epernon wyręcza.<br> {{tab}}— To tak?... — zapytał Henryk.<br> {{tab}}— Pozwól sobie powiedzieć Henryku — rzekł Chicot — że dopiero siódmym, albo ósmym jesteś królem we Francyi.<br> {{tab}}Henryk przygryzł wargi i tupnął nogą.<br> {{tab}}— Hm!... — pomruknął Chicot.<br> {{tab}}— Co tam takiego?... — zapytał król.<br> {{tab}}— To oni, Henryku; patrzaj, to twoi ludzie.<br> {{tab}}W istocie, pokazał królowi trzech, albo {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/953|num=7}}czterech jeźdźców, za któremi piesi i konni zdążali.<br> {{tab}}Jeźdzcy wjeżdżali do Luwru nie zważając na dwóch mężczyzn stojących nad fosą.<br> {{tab}}— Schomberg!... — zawołał król — Schomberg!<br> {{tab}}— Hola! kto mnie woła?<br> {{tab}}— Pójdź, pójdź tutaj.<br> {{tab}}Schomberg poznał głos i przybliżył się.<br> {{tab}}— A! dla Boga, to król.<br> {{tab}}— Ja sam, który ciebie szukałem a nie mogąc znaleźć, czekałem niecierpliwie. Coście robili?<br> {{tab}}— Cośmy robili?... — powtórzył drugi jeździec zbliżając się.<br> {{tab}}— Ach! pójdź, pójdź Quelus — mówił, król — a drugi raz nie oddalaj się bez mojego pozwolenia.<br> {{tab}}— Nie ma potrzeby, dodał trzeci, w którym król poznał Maugirona, wszystko skończone.<br> {{tab}}— Jakto skończone?... — powtórzył król.<br> {{tab}}— Bogu dzięki!... — rzekł Epernon ukazując się nagle.<br> {{tab}}— Hosanna!... — wykrzyknął Chicot wznosząc ręce do góry.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/954|num=8}}{{tab}}— Więc ich pozabijaliście?... — zapytał król, a potem dodał cicho — umarli nie powstają.<br> {{tab}}— O! gdybyście ich pozabijali — dodał Chicot,<br> {{tab}}— Ale gdzie tam — odpowiedział Schomberg — pouciekali jak gołąbki; nawet broni zetrzeć z niemi nie było można.<br> {{tab}}Henryk zbladł.<br> {{tab}}— Zkimeście się starli?<br> {{tab}}— Z Antraguetem.<br> {{tab}}— No, przynajmniej ten dostał po uszach.<br> {{tab}}— Owszem, zabił lokaja Quelusa.<br> {{tab}}— Zatem mieli się na baczności?... — zapytał król.<br> {{tab}}— Zapewne: wszak sam Najjaśniejszy panie krzyczałeś: śmierć Andegaweńczykom! kazałeś poruszać działa, bić we wszystkie dzwony i chcesz żeby ludzie ogłuchli?<br> {{tab}}— Koniec końcem — rzekł król — wojna domowa się gotuje.<br> {{tab}}Na te słowa Quelus zadrżał.<br> {{tab}}— Do dyabła! prawda.<br> {{tab}}— To szczęście, że się już przekonałeś — rzekł Chicot. Panowie {{Korekta|Sshomberg|Schomberg}} i Maugiron jeszcze o tem powątpiewają.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/955|num=9}}{{tab}}— Będziemy bronili korony i króla — odpowiedział Schomberg.<br> {{tab}}— Co do tego, mamy Clissona, który mniej mówi a więcej działa, zrobił uwagę Chicot.<br> {{tab}}— Mój panie Chicot — rzekł Quelus — ty co kota do góry nogami zwykle odwracasz, racz sobie przypomnieć, że przed dwoma godzinami, razem z nami krzyczałeś.<br> {{tab}}— Ja?<br> {{tab}}— A nawet wywijałeś szpady wołając: śmierć Andegaweńczykom!<br> {{tab}}— Ja co innego, ja Jestem błaznom, ale wy ludzie rozumni...<br> {{tab}}— Zgoda panowie — rzekł Henryk — nie długo wojnę będziemy mieli.<br> {{tab}}— Co Wasza królewska mość rozkaże?... — zapytał Quelus?<br> {{tab}}— Żebyś tak lud uspokoił, jakeś go podburzył; żebyś powrócił do Luwru Szwajcarów, gwardyę i domowników i żeby lud uważał całą sprawę, jako dzieło kilku ludzi pijanych.<br> {{tab}}Ulubieńcy króla rozeszli się odnosząc jego rozkazy oficerom, towarzyszącym im w wyprawie.<br> {{tab}}Henryk powrócił do matki, która czynna i zachmurzona, wydawała służbie rozkazy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/956|num=10}}{{tab}}— Cóż tam nowego? — rzekła.<br> {{tab}}— Stało się, co powiedziałaś.<br> {{tab}}— Uciekli?<br> {{tab}}— Niestety!.. tak.<br> {{tab}}— A dalej?<br> {{tab}}— Alboż tego nie dosyć?<br> {{tab}}— A miasto?<br> {{tab}}— Miasto jest wzburzone; lecz jestem spokojny, bo trzymam je w ręku.<br> {{tab}}— A prowincye?<br> {{tab}}— Prowincye mogą się burzyć.<br> {{tab}}— I cóż myślisz uczynić?<br> {{tab}}— Mam jeden sposób.<br> {{tab}}— Jaki?<br> {{tab}}— Wydaję rozkazy pułkownikom, zwołuję milicyę, ściągam wojsko i uderzam na Andegaweńczyków.<br> {{tab}}— A Gwizyusz?..<br> {{tab}}— Gwzyusz!.. Gwizyusz!.. jeśli potrzeba, każę go uwięzić.<br> {{tab}}— Tak, jeśli ci się uda.<br> {{tab}}— Cóż wtedy począć?<br> {{tab}}Katarzyna skłoniła głowę na piersi i zamyśliła się.<br> {{tab}}— To co zamierzasz, niepodobne do wykonania, mój synu — rzekła.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/957|num=11}}{{tab}}— A zatem dzisiaj nie mam natchnienie — zawołał król rozgniewany.<br> {{tab}}— Bynajmniej... lecz jesteś pomieszany; przyjdź naprzód do siebie, a potem, zobaczymy.<br> {{tab}}— Więc ty matko, myśl za mnie.<br> {{tab}}— Widzisz, mój synu, że wydałam rozkazy.<br> {{tab}}— Jakie?<br> {{tab}}— Względem wyprawy posła.<br> {{tab}}— Do kogo?<br> {{tab}}— Do twojego brata.<br> {{tab}}— Posła, do tego zdrajcy?... upokarzasz mię matko.<br> {{tab}}— Teraz być dumnym nie można — odrzekła surowo Katarzyna.<br> {{tab}}— Posła, który ma żądać pokoju?..<br> {{tab}}— Niech go okupi, jeśli potrzeba.<br> {{tab}}— Na co i po co?..<br> {{tab}}— A!.. mój synu, chociażby dlatego, aby później powiesić tych, którzy uciekli. Czyś nie mówił przed chwilą, że chciałbyś ich posiadać<br> {{tab}}— Na honor, za każdego z nich dałbym jednę prowincyę.<br> {{tab}}— Kiedy jest cel, to warto myśleć o środkach — mówiła Katarzyna głosem przenikającym, który w głębi serca Henryka, podniecał nienawiść i zemstę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/958|num=12}}{{tab}} — Masz słuszność, matko — rzekł — ale kogóż poślemy?...<br> {{tab}}— Szukaj między twojemi przyjaciółmi.<br> {{tab}}— Napróżno; nie mam zdolnego do podobnego poselstwa.<br> {{tab}}— Powierz je jakiej kobiecie.<br> {{tab}}— Kobiecie? chybaby tobie, moja matko.<br> {{tab}}— Mój synu, ja stara, zmęczona, śmierć może znajdę za powrotem, ale tak śpiesznie udam się do Angers, że brat twój nie zdoła nic przedsięwziąć.<br> {{tab}}— O!... moja matko, moja dobra matko!... — zawołał Henryk z wylaniem, całując ręce Katarzyny — ty jesteś mojem wszystkiem, moją podporą i radą.<br> {{tab}}— To znaczy, że zawsze jestem królową Francyi — pomruknęła Katarzyna, spoglądając na syna z wyrazem czułości i politowania. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/959|num=13}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział II}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Wdzięczność jest przymiotem Saint-Luca}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Nazajutrz tego wieczora, kiedy pan de Monsoreau tak smutną miał minę, że aż mu książę Andegaweński iść spać pozwolił, wstał on bardzo rano i zszedł na pałacowy dziedziniec.<br> {{tab}}Postanowił przywołać masztalerza, z którym, już wczoraj rozmawiał i o ile się da, wywiedzie o nawyknieniach Rolanda.<br> {{tab}}Powiodło mu się; wszedł pod obszerną szopę, gdzie czterdzieści pysznych koni posilało się smacznym Andegaweńskim owsem.<br> {{tab}}Pierwsze jogo spojrzenie padło na Rolanda, który stał na swojem miejscu.<br> {{tab}}Drugie spojrzenie padło na masztalerza.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/960|num=14}}{{tab}}Poznał go po skrzyżowanych rękach i po baczności, z jaką patrzył na karmiące się konie.<br> {{tab}}— Przyjacielu — rzekł hrabia — czy konie księcia są przyzwyczajone same wracać do domu?...<br> {{tab}}— Bynajmniej, panie hrabio, lecz o którym to koniu chcesz mówić?<br> {{tab}}— O Rolandzie.<br> {{tab}}— Prawda; on sam wczoraj powrócił; ale to koń bardzo zmyślny.<br> {{tab}}— Uważałem, czy mu się to często przytrafia?...<br> {{tab}}— Bynajmniej; zwyczajnie jeździ na nim książę Andegaweński, który jest wybornym jeźdźcom i którego zrzucić nie łatwo.<br> {{tab}}— I mnie, mój przyjacielu — rzekł hrabia nieco urażony, posądzeniem, że jeździć nie umie — i mnie Roland nie zrzucił, bo nie ubliżając księciu i ja nie źle jeżdżę. O! nie zrzucił mnie; przywiązałem go tylko do drzewa, a sam udałem się do pewnego domu. Skoro powróciłem, konia nie było, i sądziłem, że go kto albo ukradł, albo zrobił mi figla; otóż dlatego się pytałem, czy ma zwyczaj sam powracać do stajni.<br> {{tab}}— Wrócił sam, jak to marszałek panu hrabiemu powiedzieć miał honor.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/961|num=15}}{{tab}}— To szczególniejsza! — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}Zamyślił się nieco, a potem mówił:<br> {{tab}}— Czy książę często jeździ na tym koniu?<br> {{tab}}— Nim przyszły inne, prawie codziennie na nim jeździł.<br> {{tab}}— A wczoraj, czy książę późno powrócił?<br> {{tab}}— Na godzinę może przed panem.<br> {{tab}}— Na jakim jeździł koniu? czy czasem nie na skarogniadym, z białemi pęcinami i gwiazdką na czole?<br> {{tab}}— Nie, panie; wczoraj książę jeździł na Izolinie, oto na tej...<br> {{tab}}— A w orszaku księcia, czy nie było kogo, któryby jeździł na opranym przezemnie koniu?<br> {{tab}}— Nie znam podobnego konia.<br> {{tab}}— Dobrze — rzekł Monsoreau miarkując swoję niecierpliwość.<br> {{tab}}— Dziękuję, osiodłaj mi Rolanda.<br> {{tab}}— Pan hrabia żąda Rolanda?<br> {{tab}}— Tak jest; może książę niepozwolił go używać?<br> {{tab}}— I owszem, koniuszy księcia polecił mieć wszystkie konie na pana hrabiego rozkazy.<br> {{tab}}Trudno się było gniewać na tak uprzejmego księcia.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/962|num=16}}{{tab}}Pan de {{Korekta|Monsoreyu|Monsoreau}} dał znak masztalerzowi, aby mu osiodłał Rolanda.<br> {{tab}}Co zrobiwszy masztalerz, założył trenzlę i przyprowadził konia hrabiemu.<br> {{tab}}— Słuchaj — rzekł hrabia — i odpowiadaj na to o co cię będę pytał.<br> {{tab}}— Dobrze.<br> {{tab}}— Wiele bierzesz na rok?<br> {{tab}}— Dwadzieścia talarów.<br> {{tab}}— A czy chcesz zarobić dziesięć razy tyle?<br> {{tab}}— O! Boże; lecz jakim zarobię sposobem?<br> {{tab}}— Dowiedz mi się, kto jeździł wczoraj na skarogniadym koniu z białemi pęcinami i gwiazdką na czole.<br> {{tab}}— To bardzo trudno; tylu panów przyjeżdża do księcia.<br> {{tab}}— Prawda; ale dwieście talarów warte są pracy.<br> {{tab}}— Ja też nie uchylam się od tego.<br> {{tab}}— Dobrze; twoja chęć mi się podoba. Otóż masz zadatku dziesięć, abyś nie myślał, że praca będzie daremną.<br> {{tab}}— Dziękuję.<br> {{tab}}— Powiedz księciu, że pojechałem na przejrzenie lasów do polowania.<br> {{tab}}Zaledwie hrabia skończył te wyrazy, gdy tentent ostrzegł go, że ktoś przybywa.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/963|num=17}}{{tab}}Odwrócił się.<br> {{tab}}— To pan de Bussy! — rzekł.<br> {{tab}}— Dzień dobry, panie de Monsoreau; ty w Angers! jakiż cud?<br> {{tab}}— A ty panie?... mówiono, żeś chory!<br> {{tab}}— Byłem — odpowiedział Bussy — nawet mój lekarz zaleca mi dotąd spoczynek. A! pan pojedziesz na Rolandzie, jest to koń, którego sprzedałem księciu i z którego tak jest zadowolony, że co dzień na nim jeździ.<br> {{tab}}Monsoreau zbladł.<br> {{tab}}— Tak, rozumiem — rzekł — to jest wyborny koń.<br> {{tab}}— I pan go na pierwszy rzut oka poznałeś?<br> {{tab}}— Nie od dzisiaj go znam — odparł hrabia wczoraj na nim jeździłem.<br> {{tab}}— I dzisiaj masz pan jeszcze ochotę?<br> {{tab}}— Tak panie hrabio’.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem — rzekł Bussy — miałeś pan przygotować nam polowanie?<br> {{tab}}— Książę żąda polować na jelenia.<br> {{tab}}— A mówią, że ich dosyć w tej okolicy.<br> {{tab}}— Bardzo wiele...<br> {{tab}}— W którą udasz się pan stronę?<br> {{tab}}— Ku Meridor.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/964|num=18}}{{tab}}— Ku Meridor — powtórzył Bussy blednąc pomimowoli.<br> {{tab}}— Czy pan chcesz mi towarzyszyć? — zapytał Monsoreau.<br> {{tab}}— Bardzo dziękuję, muszę się położyć, bo mię znowu napada gorączka.<br> {{tab}}— A to co!... — zawołał głos donośny — pan Bussy wychodzi bez mojego pozwolenia.<br> {{tab}}— Baudouin — rzekł Bussy — byłem pewny, że mię wyłajesz. Żegnam cię hrabio. A pamiętaj o Rolandzie.<br> {{tab}}— Bądź spokojny.<br> {{tab}}Bussy oddalił się, a Monsoreau wskoczył na siodło.<br> {{tab}}— Co panu jest? — zapytał Baudouin — sądziłem żeś chory, tak blady byłeś.<br> {{tab}}— Czy wiesz gdzie on jedzie? — zapytał Bussy.<br> {{tab}}— Nie.<br> {{tab}}— Do Meridor.<br> {{tab}}— Czy myślałeś, że minie swój dom?<br> {{tab}}— Ale co to będzie po wczorajszym wypadku?<br> {{tab}}— Pani de Monsoreau zaprzeczy.<br> {{tab}}— Ależ on widział...<br> {{tab}}— Powiedz mu, że miał mgłę na oczach.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/965|num=19}}{{tab}}— Dyana nie będzie miała odwagi...<br> {{tab}}— O! panie Bussy, powinieneś lepiej znać kobiety.<br> {{tab}}— Remy, mnie bardzo źle.<br> {{tab}}— Wierzę temu; lecz wracaj pan do siebie bo właśnie przepisałem ci...<br> {{tab}}— Co takiego?<br> {{tab}}— Udko pulardy, kawałek szynki i ciasto z rakami.<br> {{tab}}— Nie mam apetytu.<br> {{tab}}— Dla tego właśnie, jeść każę.<br> {{tab}}— Remy! mam przeczucie, że ten gbur zrobi w Meridor awanturę. Powinienem był z nim jechać, skoro mnie zapraszał.<br> {{tab}}— A to po co?<br> {{tab}}— Abym Dyanie odwagi dodał.<br> {{tab}}— Ona sama ją znajdzie, mówiłem i jeszcze raz powtarzam, że nie dobrze, aby pana chodzącym widziano. Dla czego pan bez mojego pozwolenia wyszedłeś?<br> {{tab}}— Byłem bardzo niespokojny; nie mogłem usiedzieć.<br> {{tab}}Remy wzniósł ramiona do góry, odprowadził Bussego, zamknął drzwi i posadził go przy stole; w tym czasie, Monsoreau przejeżdża przez bramę miasta.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/966|num=20}}{{tab}}Hrabia miał swoje w tem przyczyny, że kazał okulbaczyć Rolanda, chciał bowiem przekonać się, czy zwierzę z przyzwyczajenia, czy wypadkiem powiodło go do muru parkowego.<br> {{tab}}Wyjeżdżając, zarzucił też cugle koniowi na grzywę.<br> {{tab}}Roland nie zawiódł oczekiwania.<br> {{tab}}Wyszedłszy z bramy miasta, zwrócił się na lewo, później na prawo, a pan de Monsoreau nie sprzeciwiał się wcale.<br> {{tab}}Obadwa puścili się {{Korekta|ścieszką|ścieżką}}, a następnie, gajem.<br> {{tab}}Ponieważ wczoraj, Roland w miarę z bliźnia się de Meridor, powiększał kłusa, a w końca, szedł galopem, w czterdzieści minut Monsoreau był pod murem, w tem samem miejscu co wczoraj.<br> {{tab}}Tylko że wszystko było milczącem i żadnego wierzchowca nie było widać.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau zsiadł z konia; lecz tym razem, aby nie narażać się na powracanie pieszo, wziął cugle do ręki i zaczął przez mur przełazić.<br> {{tab}}Za murem, wszystko było spokojne.<br> {{tab}}Długie aleje ciągnęły się bez końca, a sarenki pasące się na murawach, ożywiały samotność.<br> {{tab}}Hrabia sądził, że daremnie byłoby czatować {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/967|num=21}}na osuby wczoraj widziano, które dziś ostrożniejsze, mogły inne obrać miejsce.<br> {{tab}}Wsiadł więc na konia i ubitą, ciężką, w kwadrans przybył do kraty zamkowej.<br> {{tab}}Baron zajęty był wprawianiem psów do pula, podczas tego hrabia przebywał most zwodzony.<br> {{tab}}Spostrzegłszy zięcia, poszedł naprzeciw niego.<br> {{tab}}Dyana siedząc pod ogromnym modrzewiem czytała poezye Marota.<br> {{tab}}Gertruda haftowała przy niej.<br> {{tab}}Hrabia powitawszy barona, spostrzegł dwie kobiety.<br> {{tab}}Zsiadł z konia i zbliżył się do nich.<br> {{tab}}Dyana powstała i grzecznym ukłonem powitała hrabiego.<br> {{tab}}— Jaka spokojność, albo raczej jaka obłuda! — mówił do siebie hrabia — jakżebym pragnął zakłócić tę spokojną wodę!<br> {{tab}}Skoro zjawił się lokaj, brama oddał mu cugle i podszedł do Dyany mówiąc:<br> {{tab}}— Pani, racz mi pozwolić chwilę rozmowy z sobą.<br> {{tab}}— Najchętniej — odpowiedziała Dyana.<br> {{tab}}— Czy zaszczycisz swoją obecnością nasz zamek? — zapytał stary baron.<br> {{tab}}— Tak, panie; przynajmniej do jutra.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/968|num=22}}{{tab}}Baron oddalił się, aby pod jego okiem przygotowano mieszkanie dla[zięcia.<br> {{tab}}Monsoreau wskazał Dyanie krzesło, które przed chwilą zajmowała a sam usiadł na miejscu Gertrudy.<br> {{tab}}— Pani — rzekł — kto wczoraj był z tobą w parku?<br> {{tab}}Dyana rzuciła szybkie spojrzenie na męża.<br> {{tab}}— O której godzinie? — rzekła głosem wolnym od wszelkiego wzruszenia.<br> {{tab}}— O szóstej.<br> {{tab}}— Z której strony?<br> {{tab}}— Od strony szpaleru.<br> {{tab}}— To musiał być kto inny.<br> {{tab}}— To ty pani, stanowczo — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}— Zkąd pan wiesz o tem?<br> {{tab}}Monsoreau nie zdołał znaleźć wyrazu na odpowiedź; wkrótce gniew zastąpił pomieszanie.<br> {{tab}}— Powiedz mi nazwisko tego mężczyzny.<br> {{tab}}— Jakiego mężczyzny?<br> {{tab}}— Który się z tobą przechadzał.<br> {{tab}}— Nie mogę powiedzieć, bo nie ja się przechadzałam...<br> {{tab}}— Powtarzam, że ty — odrzekł Monsoreau tupiąc nogą.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/969|num=23}}{{tab}}— Mylisz się pan — zimno odpowiedziała Dyana.<br> {{tab}}— Jak śmiesz zaprzeczać, kiedy ja sam widziałem!<br> {{tab}}— Ty, panie?<br> {{tab}}— Ja sam. Jak możesz przeczyć, kiedy wiem, że żadnej kobiety nie ma w Meridor?<br> {{tab}}— Pan jesteś w błędzie, Joanna do Brisac tu bawi.<br> {{tab}}— Pani de Saint-Luc?<br> {{tab}}— Tak, pani de Saint-Luc, moja przyjaciółka.<br> {{tab}}— I pan de Saint-Luc?<br> {{tab}}— Nie opuszcza żony, jak pan wiesz o tem, ich małżeństwo jest związkiem miłości.<br> {{tab}}— Ale to nie był pan de Saint-Luc i jego żona, to byłaś ty, bo cię poznałem i jakiś mężczyzna, którego nie znam, ale znać będę, przysiegam ci...<br> {{tab}}— Upierasz się pan, że to ja byłam?<br> {{tab}}— Poznałem ciebie po głosie.<br> {{tab}}— Gdybyś pan mówił rozsądniej, chętniebym cię słuchała; lecz teraz najlepiej uczynię gdy się oddalę.<br> {{tab}}— Nie pani — odrzekł pan de Monsoreau chwytając Dyanę za rękę — pozostaniesz.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/970|num=24}}{{tab}}— Panie, oto pan de Saint-Luc; sądzę, że chociaż przy nim się powstrzymasz.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Saint-Luc i jego żona ukazali się w końcu alei, przywołani odgłosem dzwonka, wzywającego na obiad.<br> {{tab}}Oboje poznali hrabiego i pragnąc Dyanę uwolnić z kłopotu, zbliżyli się; pani de Saint-Luc powitała ukłonem pana de Monsoreau, Saint-Luc podał mu rękę.<br> {{tab}}Powiedzieli sobie mnóstwo grzeczności, a następnie, wziąwszy rękę Dyany, Saint-Luc dał do zrozumienia hrabiemu, aby podał ramię jego żonie.<br> {{tab}}Poszli do domu.<br> {{tab}}W zamku Meridor jadano o dziewiątej, był to zwyczaj z czasów Ludwika XII-go, którego ściśle baron przestrzegał.<br> {{tab}}Monsoreau przy stole siedział pomiędzy Saint-Lucem a Joanną.<br> {{tab}}Dyana umieściła się pomiędzy baronem a swoją przyjaciółką.<br> {{tab}}Rozmowa była ogólną a toczyła się głównie o przybyciu brata królewskiego do Angers i o ruchu, jaki to przybycie sprawiło.<br> {{tab}}Monsoreau chętniejby mówił o innych przedmiotach, ale biesiadnicy umieli się utrzymać w swej roli.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/971|num=25}}{{tab}}Wreszcie, Saint-Luc wpadłszy w wyborny humor, żartował dowcipnie, a tym sposobem Dyana mogła milczeć swobodnie.<br> {{tab}}— Jaki ten Saint-Luc gaduła — mówił hrabia do siebie — doskonale!.. od niego napewno tym, albo owym sposobem, wszystkiego się dowiem.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau nie znał Saint-Luca; pan Saint-Luc był ostrożnym i przebiegłym, a przenikając zamiary hrabiego, dawał znaki Dyanie, które znaczyły:<br> {{tab}}— Bądź pani spokojną, mam pewien zamiar.<br> {{tab}}W przyszłym rozdziale dowiemy się o zamiarze Saint-Luca. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/972|num=26}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział III}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|ZAMIAR SAINT-LUC}}A.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Po skończonym obiedzie, Monsoreau wziął nowego przyjaciela pod rękę i wyprowadził z zamku.<br> {{tab}}— Szczęśliwy jestem, żem was tu zastał — rzekł — samotność w Meridor trwożyła mnie...<br> {{tab}}— Alboż nie masz żony, mój hrabio?... Co do mnie, z podobną towarzyszką, to i pustynia przyjemna...<br> {{tab}}— Tak, zapewne — odrzekł Monsoreau, przygryzając usta.<br> {{tab}}— Jednakże...<br> {{tab}}— Jednakże co?...<br> {{tab}}— Jednakże bardzo mi przyjemnie, żem cię tu spotkał.<br> {{tab}}— Panie — odpowiedział Saint-Luc, {{pp|wykłu|wając}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/973|num=27}}{{pk|wykłu|wając}} zęby złotą, szpilka,, bardzo jesteś grzeczny, lecz nie sądzę, aby się można znudzić z piękną żoną, wobec tak pięknej natury.<br> {{tab}}— Wszak połowę mojego życia w lasach spędziłem?<br> {{tab}}— Dlatego właśnie, tutaj nudzić się nie powinieneś. Mnie się zdaje, że im więcej przebywa się w lesie, tem więcej go się lubi. Patrzaj jaki piękny park! Ja z boleścią ztąd wyjadę i lękam się chwili, w której to nastąpi.<br> {{tab}}— Dla czegóż masz wyjeżdżać?<br> {{tab}}— Człowiek nie jest panem przeznaczenia. Człowiek, to liść upadły z drzewa, którym wiatr pomiata, pędzi go, a on nie wie gdzie się zatrzyma. Ty jesteś bardzo szczęśliwy.<br> {{tab}}— Kto? ja?<br> {{tab}}— Ponieważ możesz tu zamieszkać.<br> {{tab}}— Jednakże niezabawię długo.<br> {{tab}}— Nie ze wszystkiem temu wierzę.<br> {{tab}}— O! ja nie zapalam się jak ty do pięknej natury i wcale tego parku nie znajduję zachwycającym.<br> {{tab}}— Czy tak?... — zapytał Saint-Luc.<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Bo mi się nie bardzo bezpiecznym {{Korekta|wydaje|wydaje.}}<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/974|num=28}}{{tab}}— Niebezpiecznym? a! rozumiem, z przyczyny odosobnienia.<br> {{tab}}— Bynajmniej; lecz sądzę, że gości dużo bywa tutaj.<br> {{tab}}— Gości?... O! wcale nie, na honor.<br> {{tab}}— Czy doprawdy?<br> {{tab}}— Wszak ci już powiedziałem.<br> {{tab}}— I żadnych nie odbieracie odwiedzin?<br> {{tab}}— Przynajmniej jak ja tu jestem...<br> {{tab}}— A z owego dworu w Ąngers nikt tu nie bywa?<br> {{tab}}— Nikt a nikt.<br> {{tab}}— To niepodobna.<br> {{tab}}— Jednak tak jest.<br> {{tab}}— Obmawiasz dwór Andegaweński.<br> {{tab}}— Bynajmniej, ale żywej duszy tu nie widziłem. <br> {{tab}}— Zatem mylę się... — Nie inaczej, powróćmy do tego, co mówiłeś, że park jest niepewny. Czy w nim są niedźwiedzie?<br> {{tab}}— O! nie.<br> {{tab}}— Wilki?<br> {{tab}}— Ani wilki.<br> {{tab}}— Złodzieje?<br> {{tab}}— Może. Pani de Saint-Luc bardzo ładną mi się zdawała.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/975|num=29}}{{tab}}— Zapewne.<br> {{tab}}— Czy często przechadza Się po parku?<br> {{tab}}— Często; oboje wieś lubiemy; ale na co to pytanie?<br> {{tab}}— A ty jej towarzyszysz?<br> {{tab}}— Zawsze. Co cię to obchodzi?<br> {{tab}}— Chciałem tylko wiedzieć...<br> {{tab}}— Słucham.<br> {{tab}}— Mówiono mi...<br> {{tab}}— Co ci mówiono?<br> {{tab}}— Nie będziesz się gniewał?<br> {{tab}}— Ja się nigdy nie gniewam.<br> {{tab}}— Pomiędzy mężami zwyczajne są zwierzenia; mówią, że jakiegoś mężczyznę widują w parku.,..<br> {{tab}}— Mężczyznę?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Który przychodzi do mojej żony?<br> {{tab}}— O! ja tego nie mówię przecież.<br> {{tab}}— To byłoby cokolwiek niegrzecznie; ale kto ci to powiadał?<br> {{tab}}— Cóż ci z tego przyjdzie?<br> {{tab}}— Powiedz, możemy mówić o tem, jak i o czem innem. Mówisz, że ten mężczyzna przybywa do pani Saint-Luc. Słuchaj, jeśli mam powiedzieć szczerze, to pewnie nie do mojej żony.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/976|num=30}}{{tab}}— A do kogóż?<br> {{tab}}— Lękam się, czy nie do Dyany, przyznam się, wolałbym...<br> {{tab}}— Jakto wołałbyś?<br> {{tab}}— Zapewne. Wiesz przecie, że nie ma większych samolubów nad mężów. Każdy dla siebie, Bóg dla wszystkich.<br> {{tab}}— Pięknie.<br> {{tab}}— Więc sądzisz, że tu ktoś wchodzi?<br> {{tab}}— Więcej niż sądzę, bo sam widziałem.<br> {{tab}}— Wdziałeś tutaj?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Mężczyznę?<br> {{tab}}— Z panią de Monsoreau.<br> {{tab}}— Kiedy?<br> {{tab}}— Wczoraj.<br> {{tab}}— Gdzie?<br> {{tab}}— Tam na lewo.<br> {{tab}}I pan de Monsoreau powiódł Saint-Luca ku szpalerowi, gdzie wczoraj widział dwie osoby.<br> {{tab}}— Prawda — rzekł Saint-Luc — mur naruszony; muszę o tem uwiadomić barona, aby go kazał naprawić.<br> {{tab}}— Kogóż masz w podejrzeniu?<br> {{tab}}— Ja?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— O co?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/977|num=31}}{{tab}}— O przechodzenie muru, aby się z moją zoną, widywać.<br> {{tab}}Saint-Luc zdawał się namyślać, a pan de Monsoreau pytał:<br> {{tab}}— No có?ż<br> {{tab}}— Ja nic nie wiem; chyba...<br> {{tab}}— Co?<br> {{tab}}— Chyba ty sam tędy przełazisz.<br> {{tab}}— Nie żartuj mój drogi.<br> {{tab}}— Nie żartuję; w pierwszych dniach mojego ożenienia, tak samo robiłem, dla czegóż nie mógłbyś i ty tak robić?<br> {{tab}}— Powiedz mi szczerze, ja się niczego nie lękam. Jak mię kochasz, zrób mi tę przysługę.<br> {{tab}}Saint-Luc podrapał się w ucho.<br> {{tab}}— Mnie się zdaje, że to ty — rzekł.<br> {{tab}}— Daj że pokój z żartami, to rzecz nader ważna i mocno mię obchodzi.<br> {{tab}}— Kiedy sądzisz...<br> {{tab}}— Mówię ci, żem przekonany.<br> {{tab}}— To co innego, jak ten człowiek przechodzi?<br> {{tab}}— Ukradkiem, tajemnie.<br> {{tab}}— Często.<br> {{tab}}— Tak sądzę; na murze znać stopy, patrz tylko.<br> {{tab}}— W samej rzeczy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/978|num=32}}{{tab}}— A ty, czy go nigdy niewidziałeś?<br> {{tab}}— Anim się nawet spodziewał.<br> {{tab}}— Przekonaj się.<br> {{tab}}— Mnie się wszystko zdaje, że to ty — powtórzył Saint-Luc.<br> {{tab}}— Na honor, nie.<br> {{tab}}— Wierzę ci.<br> {{tab}}— Pewno?<br> {{tab}}— Pewno.<br> {{tab}}— A więc?<br> {{tab}}Wielki łowczy prawie groźnie spojrzał na Saint-Luca, który wesołością i lekceważeniem go zbywał.<br> {{tab}}— A! jęknął, aż Saint-Luc głowę wzniósł do góry:<br> {{tab}}— Jeszcze jednę mam myśl — rzekł potem.<br> {{tab}}— Jaką?<br> {{tab}}— Może...<br> {{tab}}— Co może?...<br> {{tab}}— Nie...<br> {{tab}}— Nie?<br> {{tab}}— Mów.<br> {{tab}}— Może to książę Andegaweński.<br> {{tab}}— I ja tak samo myślałem; lecz się przekonałem, że to nie on.<br> {{tab}}— Ho! ho! książę przebiegły.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/979|num=33}}{{tab}}— Ale mimo tego, wiem że nie on...<br> {{tab}}— Skoro nie on, to się już nie domyślam.<br> {{tab}}— Przecież mieszkasz w zamku i powinienbyś wiedzieć.<br> {{tab}}— Zaczekaj — rzekł Saint-Luc.<br> {{tab}}— Aha!...<br> {{tab}}— Jeszcze mam myśl jednę. Skoro nie ty i nie książę, to pewnie ja.<br> {{tab}}— Ty?<br> {{tab}}— Dla czegóźby nie?<br> {{tab}}— Na co masz przez mur przełazie, kiedy i tak moeższ bywać w parku?<br> {{tab}}— Wszak wiesz, że mam swoje fantazye — odparł Saint-Luc.<br> {{tab}}— Na cóżbyś miał uciekać, kiedy ja z muru patrzyłem?<br> {{tab}}— Miałem moje powody.<br> {{tab}}— Bardzo źle — rzekł hrabia nie mogąc już gniewu powściągnąć.<br> {{tab}}— Ja wcale nie przeczę.<br> {{tab}}— Żartujesz ze mnie — mówił hrabia blednąc — trochę za długo, kwadrans przeszło.<br> {{tab}}— Mylisz się hrabio — odpowiedział Saint-Luc pokazując zegarek — już dwadzieścia minut.<br> {{tab}}— Obrażasz mię.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/980|num=34}}{{tab}}— Alboż ja nie jestem obrażony podobnemi pytaniami?<br> {{tab}}— A! teraz widzę...<br> {{tab}}— Co widzisz?<br> {{tab}}— Że jesteś w porozumieniu ze zdrajcą, którego byłbym zabił, gdybym był znalazł...<br> {{tab}}— Ale to mój przyjaciel — rzekł Saint-Luc.<br> {{tab}}— Jeśli tak jest, ciebie zamiast niego zabiję.<br> {{tab}}— W twoim własnym domu, nawet bez ostrzeżenia!<br> {{tab}}— Jakto!... jeszcze mam nędznika oszczędzać?<br> {{tab}}— Panie Monsoreau — rzekł Saint-Luc z powagą, — źle jesteś wychowany. Jakto obcowanie ze zwierzętarni czyni dzikim człowieka!<br> {{tab}}— Czy nie widzisz, że jestem wściekły?... — wykrzyknął hrabia stając przed Saint-Lucem z założonemi rękami i twarzą, którą wykrzywiała boleść serca.<br> {{tab}}— Widzę; złość ci nie do twarzy, jesteś straszny panie de Monsoreau.<br> {{tab}}Hrabia pomimo woli dotknął szpady.<br> {{tab}}— Ostrożnie — rzekł Saint-Luc — pan mię {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/981|num=35}}wyzywasz. Uprzedzam cię, że jestem zupełnie spokojny.<br> {{tab}}— Tak, wyzywam cię.<br> {{tab}}— Bądź pan łaskaw przejść na drugą, stronę muru, tym sposobem będziemy na gruncie neutralnym.<br> {{tab}}— Mniejsza o to! — wykrzyknął hrabia.<br> {{tab}}— Ale mnie na tem wiele zależy, bo nie chcę zabić cię w twoim domu.<br> {{tab}}— Najchętniej — rzekł Monsoreau, przełażąc przez wyłom muru.<br> {{tab}}— Ostrożnie, hrabio — mówił Saint-Luc — kamień słabo siedzi i może wypaść. Ostrożnie, żebyś nie upadł i nie stłukł się.<br> {{tab}}Saint-Luc się udał za hrabią.<br> {{tab}}— Prędzej, prędzej — mówił hrabia z lekceważeniem.<br> {{tab}}— A tem dopiero wybrał się na wieś!... — rzekł Saint-Luc i mur przeskoczył. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/982|num=36}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział IV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak pan de Saint-Luc pokazał panu de Monsoreau pchnięcie, którego król go nauczył}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Pan de Monsoreau oczekiwał Saint-Luca ze szpadą w ręku, groźnie wyzywając, jako przeciwnika.<br> {{tab}}— Czy jesteś? — wołał.<br> {{tab}}— Źle stanąłeś, przyjacielu; popraw się, tyłem do słońca.<br> {{tab}}Monsoreau zrobił pół obrotu.<br> {{tab}}— Tym sposobem, będę widział, co zrobię.<br> {{tab}}— Nie oszczędzaj mnie — mówił Monsoreau — ja chcę się bić nie na żarty.<br> {{tab}}— Więc chcesz mnie zabić koniecznie?..<br> {{tab}}— Czy chcę?... O!... tak... pragnę tego gorąco.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/983|num=37}}{{tab}}— „Homo proponit, Deus disponit” — odrzekł Saint Luc, dobywając szpadę.<br> {{tab}}— Mówisz...<br> {{tab}}— Mówię... patrzaj, będziesz leżał na tych stokrotkach.<br> {{tab}}— A więc... <br> {{tab}}— A więc, będziesz na nich leżał.<br> {{tab}}I stanął obronnie, uśmiechając się.<br> {{tab}}Monsoreau skrzyżował szpadę i zrobił kilka poruszeń, które Saint-Luc z zimną krwią odparł.<br> {{tab}}— Panie de Monsoreau — rzekł — zręcznie robisz bronią i każdy inny, oprócz mnie i Bussego, mógłby być pchniętym śmiertelnie.<br> {{tab}}Monsoreau zbladł, widząc z kim ma do czynienia.<br> {{tab}}— Dziwisz się może — rzekł Saint-Luc — że wprawnie bronią robię; lecz trzeba ci wiedzieć, że król, który mię bardzo kocha, sam uczył mnie... Pomiędzy wieloma innemi rzeczami, nauczył mię pchnięcia, które ci zaraz pokażę. Być może, polegniesz od niego, zatem dobrze, abyś wiedział od jakiego giniesz razu, a to powinno ci pochlebiać.<br> {{tab}}— Za nadto jesteś dowcipny, mój panie — mówił de Monsoreau posuwając się dla zadania stanowczego ciosu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/984|num=38}}{{tab}}— Każdy robi, co może — odpowiedział Saint-Luc w bok się cofając, A co, czym źle postąpił? Do tej chwili, miałeś pięćdziesiąt pchnięć, teraz dam ci dziewięćdziesiąt dziewięć.<br> {{tab}}Z siłą i zręcznością, których pan de Monsoreau nie spodziewał się w zniewieściałym młodzieńcu, Saint-Luc zadał pięć pchnięć wielkiemu łowczemu, jakie on silnie odparł; szóste było pomięszane ze świstaniem mieczy i zakończyło się utopieniem szpady Saint-Luca w piersiach hrabiego.<br> {{tab}}Monsoreau stał jeszcze przez chwilę, lecz jak dąb wyrwany z korzeniem, który czeka tylko lada powiewu wiatru, aby upaść.<br> {{tab}}— Teraz — rzekł Saint-Luc — nauczyłem cię pchnięcia, będziesz leżał na miejscu, jakie ci wyznaczyłem.<br> {{tab}}Hrabiemu sił nie stało; rozwarł ręce, oczy mgła mu zakryła, nogi się zachwiały i upadł na stokrotki, które krew zaraz oblała.<br> {{tab}}Saint-Luc obtarł szpadę spokojnie i patrzył na owe zmiany, jakie ubiegające życie na twarzy piętnuje.<br> {{tab}}— Zabiłeś mnie!... — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}— Chciałem tego; lecz teraz, gdy leżysz na ziemi i masz umierać, żałuję tego co uczyniłem. {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/985|num=39}}Byłeś przebrzydłe zazdrosnym, ale i mężnym zarazem.<br> {{tab}}Zaspokojony tą mowa pogrzebową, Sain-tLuc ukląkł przy panu de Monsoreau i mówił:<br> {{tab}}— Może chcesz objawić twoję wolę ostatnią?... na honor, dopełnię jej... Raniony zwykle miewa pragnienie, może ci przynieść wody?<br> {{tab}}Monsoreau nie odpowiedział, twarz obrócił ku ziemi i gryzł trawę.<br> {{tab}}— Biedak!... — rzekł Saint-Luc podnosząc się. O! przyjaźni, jakież z ciebie wymagające bożyszcze!<br> {{tab}}Monsoreau otworzył oczy, chciał podnieść głowę lecz upadł z przeciągłym jękiem.<br> {{tab}}— Umarł!... — rzekł Saint-Luc — nie myślmy już o nim. Łatwo to mówić: nie myślmy. Otóż zabiłem człowieka; nie powiedzą zatem, żem czas na wsi zmarnował.<br> {{tab}}Przebywszy mur, spiesznie skierował się ku zamkowi.<br> {{tab}}Naprzód spotkał Dyanę, rozmawiającą ze swoją przyjaciółką.<br> {{tab}}— Dobrze jej będzie w czarnym kolorze — pomyślał Saint-Luc.<br> {{tab}}I zbliżywszy się do obudwóch — mówił do Dyany:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/986|num=40}}{{tab}}— Przebacz pani, lecz chciałbym kilka słów z panią de Saint-Luc pomówić.<br> {{tab}}— Najchętniej — odrzekła pani de Monsoreau — pójdę do ojca, wiem, że jest w bibliotece. Skoro rozmówisz się z mężem, tam cię oczekiwać będę.<br> {{tab}}— Dobrze moja droga — odpowiedziała Joanna.<br> {{tab}}Dyana oddaliła się, żegnając ją ręką i uśmiechem.<br> {{tab}}Małżonkowie pozostali sami.<br> {{tab}}— Co tam nowego?... — zapytała Joanna — zdajesz się smutnym i pomieszanym.<br> {{tab}}— Tak — odpowiedział Saint-Luc.<br> {{tab}}— Cóż się znów przytrafiło?<br> {{tab}}— Mały wypadek.<br> {{tab}}— Tobie?... — zapytała Joanna przerażona.<br> {{tab}}— Nie mnie, ale znajomej mi osobie.<br> {{tab}}— Której?<br> {{tab}}— Tej, z którą się przechadzałem.<br> {{tab}}— Panu de Monsoreau?<br> {{tab}}— Tak, jemu. Biedny człowiek!<br> {{tab}}— Cóż mu się stało?<br> {{tab}}— Sądzę, że umarł.<br> {{tab}}— Umarł?... — zawołała Joanna ze wzruszeniem — umarł!<br> {{tab}}— Zapewne.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/987|num=41}}{{tab}}— Dopiero co głos jego słyszałam...<br> {{tab}}— Właśnie dlatego umarł, że za wiele gadał.<br> {{tab}}— Saint-Luc, mój przyjacielu — mówiła młoda kobieta chwytając męża za ręce.<br> {{tab}}— Co? moja najmilsza?<br> {{tab}}— Ty coś przedemną ukrywasz.<br> {{tab}}— Ja?... nic, przysięgam ci; nawet powiem ci, gdzie umarł!<br> {{tab}}— Gdzie zatem?<br> {{tab}}— Tam, za murem, w tem samem miejscu, gdzie Bussy konia zostawiał.<br> {{tab}}— Ty go zabiłeś?<br> {{tab}}— Chciałaś, aby kto inny? było nas dwóch, ja powracam żywy, łatwy więc wniosek.<br> {{tab}}— Nieszczęsny!...<br> {{tab}}— Moja kochanko, on mię wyzywał, dobył nawet szpady.<br> {{tab}}— To okropne!<br> {{tab}}— Tegom się spodziewał; za ośm dni świętym go zrobicie.<br> {{tab}}— Ależ ty nie możesz tutaj pozostać!... — mówiła Joanna — nie możesz pozostać pod dachem człowieka, którego zabiłeś.<br> {{tab}}— Otóż właśnie dlatego przybiegłem, aby cię prosić o przygotowanie do drogi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/988|num=42}}{{tab}}— Czy przynajmniej cię nie zranił?<br> {{tab}}— Szczęściem zupełnie jestem nie tknięty, nawet jeden cios mnie nie trafił.<br> {{tab}}— A więc jedziemy.<br> {{tab}}— Jak można najprędzej, bo lada chwila, jak można przypuszczać, mogą odkryć wypadek.<br> {{tab}}— Jaki wypadek!... — zawołała Joanna powracając do dawnej myśli, jak to często się zdarza.<br> {{tab}}— A!... — odrzekł Saint-Luc.<br> {{tab}}— Otóż — mówiła Joanna — pani de Monsoreau owdowiała!<br> {{tab}}— Toż samo mówiłem przed chwilą.<br> {{tab}}— Trzeba ją o tem uwiadomić.<br> {{tab}}— Bój się Boga, moja Joasiu.<br> {{tab}}— Powiem jej, a ty tymczasem kaź konie przygotować niby na spacer.<br> {{tab}}— Wyborna myśl. Więcej ty masz przytomności odemnie, moja przyjaciółko, bo co ja, to głowę tracę?<br> {{tab}}— Gdzież się udamy?<br> {{tab}}— Do Paryża.<br> {{tab}}— Do Paryża! a król?<br> {{tab}}— Król o wszystkiem zapomniał; od czasu naszego wyjazdu, wiele zaszło wypadków, prócz tego, wojna... więc ze wszelkich względów przy królu być powinienem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/989|num=43}}{{tab}}— A więc do Paryża jedziemy?...<br> {{tab}}— Tak... chciałbym tylko pióra i atramentu.<br> {{tab}}— Chcesz pisać?... do kogo?...<br> {{tab}}— Do Bussego. Nie mogę wyjechać, muszę mu powiedzieć dlaczego Anjou opuszczam.<br> {{tab}}— Wszystko, co potrzeba, znajdziesz w moim pukoju.<br> {{tab}}Saint-Luc wszedłszy do pokoju żony, drżącą jeszcze ręką skreślił wyrazy następujące:<br> {{c|„Kochany przyjacielu!}} {{tab}}{{tab}}Dowiesz się niebawem, jaki wypadek spotkał pana de Monsoreau. W szpalerze, w parku, mieliśmy z sobą rozprawę, poszło o uszkodzenie muru i o przyzwyczajenie konia, aby sam do domu powracał.<br> {{tab}}{{tab}}W zapale, pan de Monsoreau upadł na stokrotki, tak szkodliwie, że natychmiast ducha wyzionął. {{f|align=left|lewy=35%|Twój dozgonny przyjaciel}} {{f|align=left|lewy=45%|Saint-Luc.”|po=8px}} {{tab}}{{tab}}„P. S. Ponieważ ten wypadek może ci się zdawać nieprawdopodobnym, muszę dodać, że w owej chwili, obadwaj mieliśmy szpady w ręku.<br> {{tab}}{{tab}}„Wyjeżdżam natychmiast do Paryża, {{pp|po|tem}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/990|num=44}}{{pk|po|tem}} bowiem co zaszło, Anjou nie bardzo mi się bezpiecznem wydaje.<br> {{tab}}W dziesięć minut potem, służący barona pojechał do Angers z listem do Bussego, a państwo Saint-Luc wyjechali do Paryża, zostawiwszy Dyanę opłakującą smutny wypadek.<br> {{tab}}{{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/991|num=45}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział V}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Królowa wjeżdża do Angers bez przepychu}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}W tej samej chwili, kiedy Monsoreau został przeszyty żelazem Saint-Luca, huk trąb rozlegał się przy bramach Angers, zamkniętych, jak wiemy, z największem staraniem.<br> {{tab}}Straże wzniosły sztandar i podobną odpowiedziały symfonią.<br> {{tab}}Katarzyna de Medicis z niepozorną świtą wjeżdżała do Angers.<br> {{tab}}Doniesiono o tem Bussemu, który zerwał się z łóżka i pobiegł do księcia.<br> {{tab}}Chociaż dźwięki trąb królewskich były bardzo piękne, nie miały przecież tej siły, aby od nieb, jak pod Jerycho, mury się rozpadały.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/992|num=46}}{{tab}}Katarzyna wychyliła się z kolasy, chcąc by jej widok większe, niż odgłos trąb, zrobił wrażenie.<br> {{tab}}Żołnierze Andegaweńscy poznali ją, powitali z szacunkiem, lecz bramy pozostawili zamknięte.<br> {{tab}}Wysiała przodem dworzanina swojego.<br> {{tab}}Przyjęto go uprzejmie.<br> {{tab}}Lecz gdy przyszło do otworzenia bram miasta, odpowiedziano, że czas wojenny wymaga przestrzegania ścisłych formalności.<br> {{tab}}Dworzanin powrócił smutny.<br> {{tab}}A Katarzyna z goryczą wyrzekła owe słowa, które później Ludwik XIV-ty złagodził:<br> {{tab}}— Będę czekała.<br> {{tab}}Dworzanie drżeli przy jej boku.<br> {{tab}}Nakoniec, Bussy, który silił się na wymowę do księcia, wziął wszystko na swoję odpowiedzialność.<br> {{tab}}Kazał osiodłać konia, wziął pięciu dworzan, najbardziej nielubionych przez Katarzynę, stanął na ich czele i wyjechał na przeciw Jej królewskiej mości.<br> {{tab}}Katarzyna znużyła się nie oczekiwaniem, lecz myślą zemsty nad temi, którzy z nią tak lekceważąco postępowali.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/993|num=47}}{{tab}}Przypomniała sobie powieść arabską, w której mówią, że geniusz uwięziony w naczyniu miedzianem, przyrzekał zbogacić tego, ktoby go uwolnił; następnie, znudzony czekaniem, zaprzysięgał śmierć temu, ktokolwiekby podniósł wieko naczynia.<br> {{tab}}I Katarzyna była taką.<br> {{tab}}Najprzód zamierzała odpłacić grzecznością, ktokolwiekby wyszedł na przeciw niej.<br> {{tab}}Następnie, zamierzała wywrzeć gniew cały na tego, kto się pierwszy pojawi.<br> {{tab}}Bussy ukazał się przy bramie i spojrzał niepewnym wzrokiem.<br> {{tab}}— Kto idzie? — zawołał.<br> {{tab}}Katarzyna spodziewała się oznak uszanowania a dworzanie patrzyli jej w oczy.<br> {{tab}}— Idźcie — rzekła — do bramy, odpowiedzcie na pytanie.<br> {{tab}}Jeden dworzanin oddalił się.<br> {{tab}}— Królowa-matka — powiedział — chce odwiedzić miasto Angen.<br> {{tab}}— Bardzo dobrze — odparł Bussy — racz pan zwrócić się na lewo, osmdziesiąt ztąd kroków, napotkasz tam bramę boczną.<br> {{tab}}— Boczną bramę — powtórzył dworzanin. — Boczna brama dla królowej?<br> {{tab}}Bussy zdawał się nie słyszeć;.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/994|num=48}}{{tab}}Z przyjaciółmi, którzy się serdecznie śmieli, skierował się ku miejscu, w którem według danych instrukcyj, miała wysiąść królowa-matka.<br> {{tab}}— Czy Wasza królewska mość słyszałaś? — pytał dworzanin — boczna brama!<br> {{tab}}— Słyszałam; wejdźmy, którędy można.<br> {{tab}}Błyskawica spojrzenia olśniła niezręcznego, który dał poznać jej upokorzenie.<br> {{tab}}Orszak zwrócił się na lewo, tam bramę otworzono.<br> {{tab}}Bussy pieszo, ze szpadą dobytą, postąpił i ukłonił się Katarzynie.<br> {{tab}}Obok niego, liczne pióra zmiatały ziemię.<br> {{tab}}— Witamy — rzekł — Waszą królewską mość w Angers.<br> {{tab}}Przy nim stały bębny, które milczały i hallabardy, które się nie zniżyły.<br> {{tab}}Królowa wysiadła z kolaski i podawszy rękę swojemu dworzaninowi, postępowała ku bramie, odpowiedziawszy wprzódy:<br> {{tab}}— Dziękuję, panie Bussy.<br> {{tab}}Było to zakończenie licznych uwag, jakie w głowie robiła.<br> {{tab}}Szła z głową wzniesioną, aż Bussy zwrócił jej uwagę.<br> {{tab}}— Ostrożnie, Najjaśniejsza pani, brama jest bardzo niska.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/995|num=49}}{{tab}}— A więc cóż począć? trzeba się zniżyć. Pierwszy raz w ten sposób wjeżdżam do miasta.<br> {{tab}}Te wyrazy, wymówione ze znaczeniem, dały wiele do myślenia obecnym, nawet Bussy pokręcił wąsa i spojrzał na stronę.<br> {{tab}}— Nie spodziewałeś się tego — rzekł mu Livarot do ucha.<br> {{tab}}— Daj pokoi — odrzekł Bussy.<br> {{tab}}Przeprowadzono kolaskę przez bramę i królowa wsiadła w nią znowu.<br> {{tab}}Bussy i jego przyjaciele wsiedli na konie i jechali obok kolaski.<br> {{tab}}— Gdzie mój syn! — rzekła nagle Katarzyna — nie widzę księcia Andegaweńskiego?<br> {{tab}}Wyrazy, które chciała powściągnąć, wymknęły się pełne gniewu.<br> {{tab}}Nieobecność Franciszka była nadmiarem uchybienia.<br> {{tab}}— Książę jest chory — rzekł Bussy — i dla tego nie może mieć zaszczytu przyjęcia Waszej królewskiej mości.<br> {{tab}}Tu Katarzyna największą okazała obłudę.<br> {{tab}}— Chory! — zawołała — moje biedne dziecię. Panowie, spieszmy się; trzeba czuwać nad chorym.<br> {{tab}}— Spieszmy jak można — odrzekł Bussy {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/996|num=50}}pragnąc poznać, czy w tej kobiecie jest serce matki.<br> {{tab}}— Czy wie, że jestem tutaj? — mówiła Katarzyna po chwili, której użyła na przejrzenie dworzan.<br> {{tab}}— Nie, Najjaśniejsza pani.<br> {{tab}}Katarzyna przygryzła usta.<br> {{tab}}— Musi być bardzo cierpiący — mówiła tonem politowania.<br> {{tab}}— Okropnie — odrzekł Bussy — książę podlega nagłym napadom choroby.<br> {{tab}}— To jest nagła choroba, panie Bussy?<br> {{tab}}— Tak, Najjaśniejsza pani.<br> {{tab}}Przybyli do pałacu.<br> {{tab}}Tłum obstąpił kolaskę.<br> {{tab}}Bussy pierwszy wpadł na schody i przybiegł do księcia.<br> {{tab}}— Baczność!... oto już jest.<br> {{tab}}— Czy zła?<br> {{tab}}— Nadzwyczaj.<br> {{tab}}— Narzeka?<br> {{tab}}— Jeszcze gorzej, bo się uśmiecha.<br> {{tab}}— A co lud mówi?<br> {{tab}}— Patrzy na nią z niemą trwogą, on jej nie zna, ale ją przenika.<br> {{tab}}— A ona?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/997|num=51}}{{tab}}— Ona mu przesyła całusy i gryzie paznogcie.<br> {{tab}}— Do dyabła!<br> {{tab}}— Właśnie to samo, Mości książę, myślałem.<br> {{tab}}— Musi my napad wytrzymać, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Nieinaczej; żądaj dziesięć za sto, ona ci da tylko pięć.<br> {{tab}}— Jakto, więc mnie sądzisz tak słabym?...<br> {{tab}}— Dla czego Monsoreau nie powrócił?<br> {{tab}}— Musi być w Meridor. Obejdzie się bez niego.<br> {{tab}}— Jej królewska mość królowa-matka przybywa! — wołał odźwierny.<br> {{tab}}Katarzyna blada, czarno ubrana, ukazała się na progu.<br> {{tab}}Książę Andegaweński niby chciał się podnieść, lecz Katarzyna ze zwinnością, jakiej po wieku jej spodziewać się nie było można, rzuciła się w objęcia syna i okryła go pocałunkami.<br> {{tab}}— Udusi go! — pomyślał Bussy.<br> {{tab}}Nie dosyć, rozpłakała się.<br> {{tab}}— Niewierzmy jej — rzekł cicho Entraguet do pana Ribeirac; za każdą łzę krwią każę zapłacić.<br> {{tab}}Katarzyna skończywszy czułe uściśnienia, usiadła w nogach łóżka; Bussy dał znak i obecni {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/998|num=52}}oddalili się; sam zaś oparł się o poręcz łóżka i czekał cierpliwie.<br> {{tab}}— Panie Bussy, bądź tak dobry i zajmij się ludźmi mojemi — odezwała się nagle — po moim synu, ty tutaj jesteś mi najmilszym.<br> {{tab}}Nie było się co wahać.<br> {{tab}}— To mię ujęła! — pomyślał Bussy.<br> {{tab}}— Najjaśniejsza pani — odrzekł — najmilej mi wykonać jej rozkazy.<br> {{tab}}— Poczekaj — mruknął — nie znasz tu tak dobrze drzwi jak w Luwrze i nie będziesz wiedziała, którędy powrócę.<br> {{tab}}Wyszedł żadnego znaku nie dawszy księciu.<br> {{tab}}Katarzyna odgadywała jego myśli i nie spuszczała z oczów.<br> {{tab}}Naprzód chciała odgadnąć, czy syn istotnie był chorym, lub udawał chorego.<br> {{tab}}To miało być głównem jej zadaniem.<br> {{tab}}Lecz Franciszek, godny syn swej matki, cudownie, grał rolę swoję.<br> {{tab}}Ona płukała, on miał gorączkę.<br> {{tab}}Katarzyna sądziła go chorym i tem większy wpływ na umysł osłabiony cierpieniem ciała wywrzeć zamierzyła.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/999|num=53}}{{tab}}Obsypywała księcia pieszczotami, całowała go i płakała, aż on sam się dziwił.<br> {{tab}}— Mój synu — rzekła — czy w bardzo wielkiem byłeś niebezpieczeństwie?<br> {{tab}}— Uciekając z Luwru, moja matko?<br> {{tab}}— Nie; ale po ucieczce.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Ci, którzy ci pomagali w ucieczce...<br> {{tab}}— I cóż?...<br> {{tab}}— Byli, twojemi nieprzyjaciółmi.<br> {{tab}}— Ona nic nie wie — pomyślał książę.<br> {{tab}}— Król Nawarry, wieczna plaga naszego rodu...<br> {{tab}}— Ha! — pomyślał Franciszek — ona wie wszystko.<br> {{tab}}— Czy uwierzysz, on się chełpi z tego i myśli ciągnąć korzyści.<br> {{tab}}— To niepodobna, jesteś w błędzie, moja matko.<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Bo on nie należał do mojej ucieczki, a choćby i należał, jestem jeszcze cały. Dwa lata już nie widziałem króla Nawarry.<br> {{tab}}— Nie o tem mówiłam ci niebezpieczeństwie mój synu — odrzekła Katarzyna, widząc ze jej raz nie trafił celu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1000|num=54}}{{tab}}— O jakiemże innem, moja matko?... — zagadnął Franciszek, patrząc na obicie alkowy, które się poruszało.<br> {{tab}}Katarzyna zbliżyła się do Franciszka i głosem strasznym rzekła:<br> {{tab}}— A gniew króla, który ci zagraża?<br> {{tab}}— Jest to niebezpieczeństwo takie, jak i inne; król gniewny, a jam wolny pomimo to...<br> {{tab}}— Czy tak sądzisz?... — zagadnęła matka tonem zdolnym strwożyć najodważniejszego.<br> {{tab}}Obicie zachwiało się.<br> {{tab}}— Jestem pewny siebie — odpowiedział książę — to taką jest prawdą, jak to, żeś tutaj przybyła.<br> {{tab}}— Jakto? — zapytała Katarzyna, zmieszana spokojnością księcia.<br> {{tab}}— Tak — mówił znowu, spojrzawszy na obicie — wiem o tem, że przywiozłaś mi jego groźby, aleś sama, matko, przybyła jako zakładnik.<br> {{tab}}Katarzyna podniosła głowę.<br> {{tab}}— Jako zakładnik!...<br> {{tab}}— Święta i nietykalna — odparł Franciszek, uśmiechając się i całując rękę matki.<br> {{tab}}Katarzyna opuściła ręce i nie wiedziała, że Bussy ukryty trzyma ją w szachu i księciu dodaje odwagi<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1001|num=55}}{{tab}}— Mój synu — rzekła po chwili — ja ci pokój przynoszę, posłuchaj mię tylko.<br> {{tab}}— Najchętniej, moja matko — odparł z uszanowaniem Franciszek — sądzę, że się zaczynamy rozumieć. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1002|num=56}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział VI}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Z małych przyczyn wielkie skutki}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Katarzyna w pierwszej części rozmowy widoczny poniosła porażkę.<br> {{tab}}Nie przewidywała podobnego rodzaju poniżenia i tak mało była do niego przyzwyczajoną, że sama sobie nie dowierzała, gdy nagle mały wypadek zmienił postać rzeczy.<br> {{tab}}Widziano wygrywane bitwy już w trzech czwartych częściach przegrane, tylko przez zmianę wiatru i nawzajem.<br> {{tab}}Marengo i Waterloo są tego dowodem.<br> {{tab}}Ziarno piasku tamuje bieg największych machin.<br> {{tab}}Bussy, jakeśmy go widzieli, stał w tajemnem przejściu dotykającem alkowy księcia {{pp|Andegaweń|skiego}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1003|num=57}}{{pk|Andegaweń|skiego}}, a stał tak, że go tylko książę mógł widzieć.<br> {{tab}}Ilekroć uważał co niebezpiecznego dla swojej sprawy, wytykał głowę.<br> {{tab}}Interesem jego była, jak pojmujemy, wojna; potrzeba było utrzymać się w Anjou, dopóki Monsoreau tam będzie, czuwać nad mężem i odwiedzać żonę.<br> {{tab}}Ta nadzwyczaj prosta polityka do najwyższego stopnia wikłała politykę Francyi; z małej chmury, wielki deszcz.<br> {{tab}}Otóż dlaczego, oczami, twarzą, giestami Bussy popychał pana do zaciętości; książę lękając się Bussego, na wszystko zezwalał i widzieliśmy jak był zaciętym.<br> {{tab}}Katarzyna była więc pobita na wszystkich punktach i myślała tylko o odwrocie, gdy mały wypadek, tak niespodziewany jak upór księcia Andegaweńskiego, przyszedł jej na odsiecz.<br> {{tab}}Nagle, bo wczasie najważniejszego nalegania Katarzyny i oporu księcia, Bussy uczuł jak go ktoś ciągnie za rękaw.<br> {{tab}}Ciekawy rozmowy, dotknął ręki ciągnącego, dalej jego ramienia.<br> {{tab}}Ciągnącym był Remy.<br> {{tab}}Bussy chciał mówić, lecz Remy położył {{pp|pa|lec}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1004|num=58}}{{pk|pa|lec}} na ustach i wyciągnął swojego pana do sąsiedniego pokoju.<br> {{tab}}— Co tam takiego?... — zapytał hrabia niecierpliwie, dla czego przeszkadzasz mi w tak ważnej chwili?<br> {{tab}}— List — rzekł cicho Remy.<br> {{tab}}— Niech go dyabli wezmą! dla jednego listu przerwałeś mi sprawę, od której moje szczęście zawisło.<br> {{tab}}Remy nie obraził się tą niegrzecznością.<br> {{tab}}— Jest list — powtórzył.<br> {{tab}}— Wiem o tem; ale zkąd?<br> {{tab}}— Z Meridor.<br> {{tab}}— Z Meridor! dziękuję ci, dziękuję Remy.<br> {{tab}}— Zatem dobrze zrobiłem.<br> {{tab}}— A kiedyż ty co źle czynisz? gdzież on jest?<br> {{tab}}— Ja myślałem, że ważne jest jakieś poselstwo, bo list samemu panu hrabiemu ma być doręczony.<br> {{tab}}— Dobrze, przyprowadź posłańca.<br> {{tab}}Remy otworzył drzwi i zawołał masztalerza.<br> {{tab}}— Oto panie Bussy — rzekł, pokazując go hrabiemu.<br> {{tab}}— Dawaj, jestem tym, o którego pytasz.<br> {{tab}}I włożył mu pół pistola w rękę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1005|num=59}}{{tab}}— Znam pana dobrze — odrzekł {{Korekta|mastalerz|masztalerz}} oddając list.<br> {{tab}}— Czy ona ci go oddała? — Nie, to on.<br> {{tab}}— Kto on?... — z żywością zapytał Bussy, patrząc na adres.<br> {{tab}}— Pan de Saint-Luc.<br> {{tab}}— A! a! Bussy zbladł, bo ten wyraz „on”, przedstawił mu pana de Monsoreau, który zawsze nieprzyjemne na nim czynił wrażenie, nawet na samo wspomnienie.<br> {{tab}}Bussy odwrócił się, aby przeczytać odebrane pismo i ukryć wzruszenie, którego każdy powinien unikać ilekroć odbiera ważne listy, a nie jest Cezarem Borgia, Machievellem, albo Katarzyną de Medicis.<br> {{tab}}Bussy słusznie się odwrócił, bo zaledwie oczyma list przebiegł, krew uderzyła mu do głowy i zaćmiła oczy, tak, zez bladego zaczerwienił się i czując, że się na nogach utrzymać nie zdoła, oparł się na krześle.<br> {{tab}}— Idź precz!... — rzekł Remy do masztalerza pomieszanego na widok skutku, jaki list sprawił.<br> {{tab}}Remy popchnął go, aby wychodził.<br> {{tab}}Masztalerz nie ociągał się, bo sądził, że {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1006|num=60}}przykrą przyniósł wiadomość i lękał się, aby mu nie odebrano pół pistola.<br> {{tab}}Remy powrócił do hrabiego i trącając go po ramieniu — odezwał się:<br> {{tab}}— Panie, powiedz mi co tam takiego, albo na Eskulapa, krew z rąk i nóg ci puszczę.<br> {{tab}}Bussy podniósł się, nie był już czerwony, ale pomieszany.<br> {{tab}}— Patrzaj — rzekł — co Saint-Luc dla mnie uczynił.<br> {{tab}}I podał list Remyemu.<br> {{tab}}Remy chciwie go przeczytał.<br> {{tab}}— Wybornie!... — zawołał — wszystko idzie jak najlepiej, pan Saint-Luc jest zuch prawdziwy. Niech żyją dowcipni, co umieją dusze do {{Korekta|czyśca|czyśćca}} wyprawiać!<br> {{tab}}— To nie do uwierzenia!... — mówił Bussy.<br> {{tab}}— Zapewne; ale tak jest. Pańskie położenie zupełnie się zmieniło. Za dziewięć miesięcy, hrabina de Bussy będzie moją pacyentką. Na honor, tak dobrze znam moję sztukę, jak Ambroży Paré.<br> {{tab}}— Zapewne — odrzekł Bassy — ona będzie moją żoną.<br> {{tab}}— Tak mi się zdaje, ze teraz nie ma nic trudnego, tem pewniej, że więcej panu jak mężowi sprzyjała.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1007|num=61}}{{tab}}— Monsoreau nie żyje!<br> {{tab}}— Nie żyje, tak doniesiono.<br> {{tab}}— Remy zdaje mi się, żem we śnie. Jakto, nie będę już widział owego straszydła, zawsze gotowego stanąć pomiędzy mną a szczęściem?... Remy, myśmy w błędzie chyba.<br> {{tab}}— Bynajmniej, odczytaj pan; upadł na stokrotki i to tak, że więcej nie powstał. Ktoby się spodziewał, że stokrotki są tak niebezpieczne!...<br> {{tab}}— Kiedy tak — mówił Bessy — Dyana nie może pozostać w Meridor, przynajmniej ja tego nie chcę, potrzeba miejsca. w któremby zapomniała o wszystkiem.<br> {{tab}}— Na to Paryż najlepszy — rzekł Haudoin — w Paryżu snadnie się zapomina.<br> {{tab}}— Masz słuszność; zajmie swój mały domek przy ulicy Tournelles i dziesięć miesięcy czasu wdowiego, przepędziemy w ukryciu tak szczęśliwi, że wesele zdawać się nam będzie tylko dopełnię niem pragnień naszego serca.<br> {{tab}}— Prawda — odrzekł Remy — ale aby się udać do Paryża...<br> {{tab}}— Cóż takiego?<br> {{tab}}— Potrzeba nam...<br> {{tab}}— Czego?<br> {{tab}}— Pokoju w Anjou.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1008|num=62}}{{tab}}— Prawda — zawołał Bussy — prawda. O! mój Bożo! ileż czasu darmo straciłem!<br> {{tab}}— Zapewne chcesz pan pędzić do Meridor?<br> {{tab}}— Bynajmniej; lecz ciebie posłać. Ja ważne mam tutaj zatrudnienie; ja ztąd oderwać się nie mogę.<br> {{tab}}— Jakże mogę ja widzieć? czy mam się udać do zamku?<br> {{tab}}— Nie, idź naprzód w szpaler, być może, że na mnie czekając, będzie się przechadzała; jeżeli zaś nie zastaniesz jej, idź do zamku.<br> {{tab}}— Cóż jej powiem?<br> {{tab}}— Żem oszalał.<br> {{tab}}I uścisnąwszy rękę młodego człowieka, na którego mógł liczyć jak na siebie samego, pobiegł dawniejsze zająć stanowisko.<br> {{tab}}Katarzyna w nieobecności Bussego chciała odzyskać wszystko co straciła.<br> {{tab}}— Mój synu — mówiła — zdaje mi się, że matka zawsze zrozumie się z dziecięciem.<br> {{tab}}— Widzisz jednakże matko — odpowiedział książę Andegaweński — że nie zawsze się tak dzieje.<br> {{tab}}— Zawsze, ilekroć matka chce.<br> {{tab}}— Chyba, kiedy synowie chcą — odparł {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1009|num=63}}książę, zadowolony swoją dumą, szukający wzroku Bussego, aby go spojrzeniami pochwalił.<br> {{tab}}— Ale ja chcę!... — zawołała Katarzyna — rozumiesz, Franciszku? ja chcę!...<br> {{tab}}Ton głosu był w sprzeczności ze słowami, bo wyrazy były rozkazujące, a ton mowy proszący.<br> {{tab}}— Chcesz tego matko?... — odparł książę z uśmiechem.<br> {{tab}}— Tak — odrzekła Katarzyna — wszystko dla tego poświęcę.<br> {{tab}}— Co u licha!<br> {{tab}}— Tak moje drogie dziecię; mów, czego żądasz, powiedz, rozkaż.<br> {{tab}}— A moja matko — mówił Franciszek pomieszany tak nagłem zwycięztwem, które mu nie pozwalało zachować mocy duszy.<br> {{tab}}— Słuchaj, mój synu — mówiła Katarzyna głosem pieszczotliwym; ty nie pragniesz krwią zalać królestwa, wszak prawda? Niepodobna! bo ty nie jesteś, ani złym francuzem, ani złym bratem.<br> {{tab}}— Brat znieważył mnie i nic mu winien nie jestem; nic mu nie winienem jako bratu i jako królowa.<br> {{tab}}— Ale na mnie nie możesz się skarżyć Franciszku?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1010|num=64}}{{tab}}— O!... pani — mówił książę — i tyś mię opuściła.<br> {{tab}}— A więc chcesz mojej śmierci?.. — rzekła Katarzyna ponuro. — A więc umrę, jak matka, patrząca na niezgodę dzieci.<br> {{tab}}Zbyteczna mówić, ze Katarzyna zupełnie nie pragnęła śmierci.<br> {{tab}}— O! nie mów tego, moja matko, bo mi serce rozdzierasz!... — zawołał Franciszek, zupełnie obojętny w sercu.<br> {{tab}}Katarzyna zalała się łzami.<br> {{tab}}Książę wziął ją za rękę i starał się uspokoić, spoglądając niespokojnie w bok alkowy.<br> {{tab}}— A więc czego żądasz?.. — rzekła — wymień twoje żądania, abyśmy wiedzieli czego się trzymać.<br> {{tab}}— Ty raczej matko, powiedz czego żądasz?.. słucham cię.<br> {{tab}}— Żądam, abyś powrócił do Paryża, moje dziecię; żądam, abyś przybył na dwór twojego brata, który cię przyjmie z otwartemi rękami.<br> {{tab}}— A! rozumiem, to nie on rozwiera dla mnie ręce, ale Bastylia bramy swoje.<br> {{tab}}— O! nie, nie, na moję duszę, na rany Chrystusa Pana — Katarzyna się przeżegnała — Henryk tak cię przyjmie, jakbyś był królem, a on tylko księciem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1011|num=65}}{{tab}}Książę uparcie patrzył na alkowę.<br> {{tab}}— Zezwól — mówiła Katarzyna — zezwól, mój synu; czy chcesz większych apanażów?... powiedz, czy chcesz przybocznej straży?...<br> {{tab}}— Henryk dał mi straż honorową, bo nawet ze swoich kochanków złożoną.<br> {{tab}}— O!... bynajmniej; ty sam sobie straże wybierzesz, możesz mieć dowódzcę, a nawet nim mianować Bussego.<br> {{tab}}Książę zachwiany ostatnią ofiarą, spojrzał ku alkowie, lękając się, aby nie ujrzał gniewnego oka Bussego i białych jego zgrzytających zębów. Lecz jakież było jego zdziwienie, kiedy ujrzał Bussego śmiejącym się, wesołym i głową zatwierdzającym wszystko.<br> {{tab}}— Co to znaczy? — zapytał siebie — Bussy chce pokoju, chce zostać dowódzcą mojej straży?...<br> {{tab}}— Kiedy tak — rzekł głośno — więc mam na wszystko przystać?<br> {{tab}}— Tak, tak, tak — potwierdził Bussy skinieniem głowy.<br> {{tab}}— A więc — mówił książę — potrzeba opuścić Anjou i udać się do Paryża?<br> {{tab}}— Tak, tak, tak — odpowiadał Bussy znakami.<br> {{tab}}— Zapewne, moje dziecię — mówiła Katarzyna — czy to tak trudno do Paryża powracać?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1012|num=66}}{{tab}}— Na honor — myślał książę — ja tego nie pojmuję. Dawniej, ułożyliśmy się odrzucać wszelkie warunki, a teraz on mi sam radzi zawarcie pokoju.<br> {{tab}}— I cóż ty na to, Franciszku?.. — zapytała Katarzyna.<br> {{tab}}— Namyślę się, moja matko — odpowiedział książę, pragnący się z Bussym rozmówić.<br> {{tab}}— Poddaje się — pomyślała Katarzyna. — Wygrałam bitwę.<br> {{tab}}— Jakkolwiek bądź — mruczał książę — Bussy może ma słuszność.<br> {{tab}}Katarzyna czule uściskała syna i odeszła. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1013|num=67}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział VII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak pan de Monsoreau otworzył i zamknął oczy, co dowodzi, że nie umarł}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Dobry przyjaciel przyjemny jest rzeczą, tem przyjemniejszą, iż rzadką na ś wiecie.<br> {{tab}}Remy sam to przyznawał, pędząc na najlepszym koniu ze stajni księcia.<br> {{tab}}Byłby wziął Rolanda, lecz ze względu, że Monsoreau na nim jeździł, wybrał innego.<br> {{tab}}— Bardzo kocham pana de Bussy — mówił do siebie Haudouin, ale i on mnie kocha nawzajem. Otóż dzisiaj jestem wesoły, bośmy obadwa szczęśliwi.<br> {{tab}}Następnie dodał oddychając całemi piersiami.<br> {{tab}}— Wprawdzie, moje serce nie bardzo obszerne, Zastanówmy się, jaki komplement {{pp|po|wiedzieć}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1014|num=68}}{{pk|po|wiedzieć}} pani de Monsoreau. Jeżeli smutna, powitać ją trzeba ukłonem, rękę położywszy na sercu; jeśli wesoła, podsunąć się posuwistym, albo polonezowym krokiem. Co zaś do pana de Saint-Luc, jeśli jest jeszcze w zamku, o czem bardzo wątpię, krzyknę mu vivat i po łacinie złożę powitanie. O! nie jest smutny, to pewna. Otóż się zbliżam do zamku.<br> {{tab}}Koń wziąwszy się na lewo, potem na prawo, ścieżką przez szpaler, zbliżał się ku murowi parku.<br> {{tab}}— A śliczne stokrotki! — mówił Remy — to mi przypomina wielkiego łowczego; te na które upadł, nie mogą być od tych piękniejsze. Biedaczek!<br> {{tab}}Remy co raz zbliżał się do muru.<br> {{tab}}Nagle koń jego zatrzymał się i parsknął.<br> {{tab}}Remy nie spodziewając się tego i będąc zamyślonym o mało nie przeskoczył przez łeb Mitrydatesa.<br> {{tab}}Romy jeździec nieustraszony, dał koniowi ostrogę; Mitridates nie mszył z miejsca, zapewne to nazwisko z przyczyny swojego uporu otrzymał.<br> {{tab}}Zdziwiony Remy spuścił oczy ku ziemi, szukając przeszkody, i wstrzymując konia; lecz nic nie ujrzał oprócz śladów krwi, różowo farbujących murawę {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1015|num=69}}{{tab}}— Aha! — rzekł — to tu zapewne pan de Saint-Luc przebił pana de Monsoreau.<br> {{tab}}I spojrzał dokoła uważnie.<br> {{tab}}O dziesięć kroków, pod drzewem, ujrzał dwie wyciągnięte nogi i ciało bardziej jeszcze wyciągnięte.<br> {{tab}}— Aha! Monsoreau! — zawołał Remy. — „Hic obiit Nemrod.” Jeżeli wdowa, tak go zostawiła na pastwę wronom i krukom, to dobra nasza, można witać ją w skokach i piruetach.<br> {{tab}}Remy zsiadłszy z konia, postąpił kilka kroków w kierunku ciała.<br> {{tab}}— To śmieszne! zginął i zginął na prawdę, ale cóż to za ścieżka krwi? zapewne się tu przyczołgał, albo ten dobry Saint-Luc oparł go o mur, aby mu krew nie biła do głowy. Na honor, nie żyje.<br> {{tab}}I Remy dotknął się ciała wielkiego łowczego.<br> {{tab}}Nagle cofnął się rozwarłszy gębę.<br> {{tab}}Oczy, które wielki łowczy miał otwarte, przymknęły się a bladość twarzy, większa niż przed chwilą, na nowo się roztoczyła...<br> {{tab}}Remy zbladł jak pan de Monsoreau, lecz ponieważ był doktorem, tem samem materyalistą, zatem w nos się podrapał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1016|num=70}}{{tab}}— „Credere portentis mediocre” mruknął — skoro zamknął oczy, to żyje.<br> {{tab}}Ponieważ mimo materyalizmu, położenie nie było przyjemne i ponieważ nogi się pod nim chwiały, usiadł pod drzewem, wprost trupa.<br> {{tab}}— Nie wiem, gdzie to czytałem — rzekł — iż po śmierci, objawia się stan, który jest dowodem rozkładu materyi. Co u dyabla! czy i po śmierci straszyć nas chce ten upiór? Tak, na honor, nietylko oczy zamknął, alei zbladł bardziej. „Color albus chroma chloron” jak mówi Gallen: „color albus”, tak samo mówi Cycero, który był znakomitym mówcą. Najlepszy środek dowiedzenia się, czy żyje, wbić mu w brzuch z łokieć szpady.<br> {{tab}}Właśnie Remy chciał uczynić tę miłosierną przysługę, nawet brał miecz do ręki, gdy oczy pana de Monsoreau otworzyły się na nowo.<br> {{tab}}Wypadek ten sprawił skutek przeciwny pierwszemu.<br> {{tab}}Remy wyprostował się nagle i pot mu z czoła popłynął.<br> {{tab}}Tym razem, oczy pozostały otwarte.<br> {{tab}}— Żyje! — pomruknął.<br> {{tab}}— Piękne położę nie! co tu u dyabła robić...<br> {{tab}}Jedna myśl przyszła do głowy młodemu człowiekowi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1017|num=71}}{{tab}}— Żyje — rzekł — lecz gdybym go zabił, umrze z pewnością.<br> {{tab}}Spojrzał na pana de Monsoreau, który patrzył oczyma, tak wyłupionemi, jakby chciał myśli jego wyczytać.<br> {{tab}}— Precz przebrzydła myśli! — rzekł Remy.<br> {{tab}}— Na Boga, zabiłbym go, gdyby stał z bronią w ręku. Lecz tak jak teraz, zabić go, nie tylko byłoby zbrodnią, ale i hańbą.<br> {{tab}}— Ratunku! ratunku! — zawołał Monsoreau — ratunku, umieram.<br> {{tab}}— Na Boga! położenie jest przykre — mówił Remy. — Jestem lekarzem i powinienem cierpiącemu nieść pomoc. — Prawda, Monsoreau jest brzydki i wcale dla mnie nie miły ale zawsze jest to „genus homo”. Zapomnijmy, że jestem Haudouin, że jestem przyjacielem Bussego, a wypełnijmy powinność naszę.<br> {{tab}}— Ratunku! — powtórzył raniony.<br> {{tab}}— Oto jestem — rzekł Remy.<br> {{tab}}— Idź po księdza i po lekarza.<br> {{tab}}— Lekarz jest i może ksiądz nie będzie potrzebny.<br> {{tab}}— Haudouin! — zawołał Monsoreau poznając lekarza — jakiż traf?<br> {{tab}}Jak widziemy, pan de Monsoreau chociaż {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1018|num=72}}konający, zachował swój charakter, to jest: niedowierzał.<br> {{tab}}Remy pojął całe znaczenie tego zapytania.<br> {{tab}}Nie była to droga publiczna, a kto nią jeździł, musiał mieć osobisty interes, pytanie więc było naturalne.<br> {{tab}}— Jakim sposobem tu jesteś?... — zapyta! Monsoreau, któremu nieufność i podejrzenie sił dodawały.<br> {{tab}}— Przez Boga!.. — odrzekł Haudoin — napotkałem pana de Saint-Luc.<br> {{tab}}— A! morderca! — mówił Monsoreau.<br> {{tab}}— Powiedział mi: Biegnij do szpaleru, a znajdziesz umierającego.<br> {{tab}}— Umierającego!... — powtórzył Monsoreau.<br> {{tab}}— Tego nie można mu mieć za złe, przyszedłem więc...<br> {{tab}}— A teraz powiedz mi, ale szczerze, czy jestem śmiertelnie raniony?...<br> {{tab}}— O małe pan pytasz rzeczy. Jednakże zobaczę.<br> {{tab}}Powiedzieliśmy, że sumienie pokonało przychylność przyjacielską.<br> {{tab}}Remy zbliżył się do ranionego i z wszelką potrzebną ostrożnością odwinął płaszcz, odsłonił suknię i koszulę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1019|num=73}}{{tab}}Szpada przeszła poniżej piersi, pomiędzy szóstem a siódmem żebrem.<br> {{tab}}— Tylko byle nie przez piersi i krzyż.<br> {{tab}}— Zobaczymy w której części kości...<br> {{tab}}— Pod deką, piersiową.<br> {{tab}}— Żelazo pewno kość napotkało i ztąd boi tak wielki.<br> {{tab}}Obejrzał miejsce, które hrabia wskazywał, jako siedlisko boleści.<br> {{tab}}— Nie — rzekł — nie myliłem się, żelazo żadnej nie napotkało przeszkody i wyszło jak weszło. Do szatana!... śliczne pchnięcie, panie hrabio. Przyjemnie leczyć rany po panu de Saint-Luc... na wylot jesteś przeszyty, panie hrabio.<br> {{tab}}Monsoreau zemdlał; lecz to nie martwiło Remyego.<br> {{tab}}Pomacał ręce i nogi rannego.<br> {{tab}}— Zimne — rzekł.<br> {{tab}}Przyłożył ucho do piersi.<br> {{tab}}— Nie ma oddechu. Do licha! — zawołał — owdowienie pani de Monsoreau może być tylko chronologiczną sprawą.<br> {{tab}}W tej chwili, lekka różowa piana, zwilżyła usta rannego.<br> {{tab}}Remy dobył z kieszeni pugilares, z niego zaś {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1020|num=74}}lancet, urżnął z koszuli hrabiego pasek i obwiązał nim rękę.<br> {{tab}}— Zobaczymy — rzekł — jeżeli krew popłynie, pani de Monsoreau nie będzie wdową, a jeśli nie popłynie!.. Płynie, na honor... przebacz panie Bussy, muszę wypełnić mój obowiązek.<br> {{tab}}Po niejakiej chwili oczekiwania, krew trysnęła i chory otworzył oczy.<br> {{tab}}— A! — mówił niewyraźnie — sądziłem, że było po mnie.<br> {{tab}}— Nie ze wszystkiem, ale być może...<br> {{tab}}— Że ujdę śmierci?...<br> {{tab}}— Dlaczego nie?... zamknijmy naprzód ranę. Czekaj pan i nie ruszaj się. Natura leczy cię wewnątrz, jak ja opatruję z wierzchu. Muszę przyłożyć ci szarpie. A! natura, to wielka lekarka. Pozwól pan obetrzeć usta.<br> {{tab}}Remy obtarł usta hrabiemu.<br> {{tab}}— Pierwej — mówił raniony — krwią plułem.<br> {{tab}}— Teraz krew się zatamowała... Będzie lepiej, lub gorzej...<br> {{tab}}— Jakto gorzej?<br> {{tab}}— Dla pana lepiej zapewne; ale ja wiem, co mówię... Panie de Monsoreau, lękam się uleczyć ciebie...<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Tak, ja wiem co mówię.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1021|num=75}}{{tab}}— Więc sądzisz, że będę żył?.<br> {{tab}}— Niestety!<br> {{tab}}— Szczególnym jesteś doktorem.<br> {{tab}}— Co to pana obchodzi, byłem cię uleczył.<br> {{tab}}Remy zatamował krew i powstał.<br> {{tab}}— Opuszczasz mnie — rzekł hrabia.<br> {{tab}}— Za wicle mówisz, panie hrabio, a to wcale zdrowiu nie pomaga. Lepiejby było, żebyś sobie pokrzyczał trochę.<br> {{tab}}— Nie pojmuję cię.<br> {{tab}}— Tem lepiej... już pan jesteś opatrzony.<br> {{tab}}— A potem?<br> {{tab}}— Idę szukać ludzi.<br> {{tab}}— Có żja mam przez ten czas robić?..<br> {{tab}}— Być spokojnym, nie ruszać się, wolno oddychać, nie kasłać i szarpi nie odrywać. Co to za dom widać?<br> {{tab}}— Zamek Meridor.<br> {{tab}}— Którędy iść do niego?.. — zapytał Remy, zupełną udając niewiadomość.<br> {{tab}}— Przejdź mur, idź wprost, a znajdziesz się u kraty.<br> {{tab}}— Biegnę więc.<br> {{tab}}— Dzięki ci, szlachetny człowieku — mówił Monsoreau.<br> {{tab}}— Oh., gdybyś wiedział, jak jestem {{pp|szlache|tny}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1022|num=76}}{{pk|szlache|tny}} — mówił do siebie Remy — więcejbyś jeszcze dziękował.<br> {{tab}}I wsiadłszy na koma, skierował się ku oznaczonemu miejscu.<br> {{tab}}W pięć minut przybył do zamku, którego mieszkańcy kręcący się jak mrówki w około, szukali, nie mogąc znaleźć ciała swojego pana.<br> {{tab}}Saint-Luc dla zwłoki fałszywie wskazał.<br> {{tab}}Remy spadłszy na nich, jak zjawisko, wskazał m:ejsce prawdziwe. Jego zalecenia tak były pełne zapału, żel pani de Monsoreau poznać go nie mogła.<br> {{tab}}Tajemna myśl stanęła przed nią i zbrudziła czystość duszy.<br> {{tab}}— Miałam go za przyjaciela Bussego — mówiła, gdy Remy oddalał się z szarpiami i wodą świeżą.<br> {{tab}}Skrzydlaty Eskulap nic prędzejby śpieszył. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1023|num=77}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział VIII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak książę Andegaweński pojechał do Meridor winszować pani de Monsoreau śmierci męża i jak spotkał tegoż męża}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Po rozmowie, jaką książę Andegaweński miał z matką, zapragnął jak najśpieszniej dowiedzieć się, co było powodem nagłej zmiany Bussego.<br> {{tab}}Bussy, powróciwszy do siebie, piąty już raz odczytywał list Saint-Luca, którego każdy wiersz, coraz przyjemniejszym był dla niego.<br> {{tab}}Katarzyna znowu, pozostawszy samą, przywołała ludzi, zalecając im gotowość do drogi, albowiem na jutro, lub na pojutrze spodziewała się zakończyć sprawę według swej myśli.<br> {{tab}}Bussy przyjął księcia z uśmiechem.<br> {{tab}}— Jakto, Mości książę — rzekł — raczyłeś się do mnie trudzić?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1024|num=78}}{{tab}}— Tak, chcę, abyś mi wytłumaczył...<br> {{tab}}— Ja?<br> {{tab}}— Tak, ty.<br> {{tab}}— Słucham, Mości książę.<br> {{tab}}— Jakto!... — zawołał książę — kazałeś mi być nieugiętym dla matki i opierać jej się całą siłą; czyniłem to, a gdy jej razy stępiały, rzekłeś mi: książę zdejm zbroję twoją.<br> {{tab}}— Czyniłem to, bo nie wiedziałem w jakim celu przybyła królowa matka. Teraz zaś, gdy przekonałem się że przybyła dla sławy. Naszej książęcej mości...<br> {{tab}}— Dla mojej sławy?... jak to rozumiesz, powiedz, proszę cię?<br> {{tab}}— Tak — odparł Bussy. — Tryumfować nad nieprzyjaciółmi czyż nie jest sławą?... Myślę, jak wielu, że spodziewasz się zostać królem francuzkim.<br> {{tab}}Książę spojrzał na Bussego.<br> {{tab}}— Niektórzy może ci to będą radzili — mówił dalej, ale nie wierz im, są to najwięksi twoi nieprzyjaciele. Jeżeli nie wiesz, jak się ich pozbyć, porucz to mnie, a ja ich przekonam, że są w błędzie.<br> {{tab}}Książę się skrzywił.<br> {{tab}}— Prócz tego — mówił Bussy — oblicz się dobrze, Mości książę, pomacaj twoje lędźwie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1025|num=79}}jak mówi pismo: czy masz „sto tysięcy” wojska, dziesięć milionów liwrów i związki zagraniczne? W końcu czy chcesz przeciwko prawemu panu broń podnieść?<br> {{tab}}Jeżeli tak, masz słuszność. Mości książę; ukoronuj się, przybierz tytuł króla francuzkiego, dla mnie to lepiej bo i ja przy tobie urosnę.<br> {{tab}}— Kto ci powiedział, że ja chcę zostać królem francuzkim?... — odparł książę cierpko, wprowadziłeś kwestyę, o której nie mówiłem z nikim na świecie.<br> {{tab}}— Zatem, Mości książę, nie mamy się o co sprzeczać, skoro się zgadzamy na przedmiot główny.<br> {{tab}}— Zgadzamy się?<br> {{tab}}— Tak mi się zdaje przynajmniej. Stwórz Mości książę kompanie straży i pięćkroć sto tysięcy liwrów, a przed podpisaniem pokoju, znajdź środki prowadzenia wojny. Zgromadzając środki, do niczego się nie zobowiązujesz; a tym sposobem, będziemy mieli ludzi, pieniądze i możemy zajść... Bóg sam wie jak daleko...<br> {{tab}}— Ależ skoro do Paryża przybędę, skoro mnie pochwycą, będą się ze mnie tylko najgrawać.<br> {{tab}}— Z ciebie najgrawać!... Alboż nie słyszałeś, co przyrzeka królowa matka?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1026|num=80}}{{tab}}— Ona mi wiele rzeczy przyrzeka.<br> {{tab}}— Rozumiem; to cię niepokoi właśnie.<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Pomiędzy innemi, przyrzeka ci kompanię straży, dowodzoną przez Bussego.<br> {{tab}}— Mówiła o tem.<br> {{tab}}— Przyjmij książę... Radzę Ci, Mości książę, mianuj Bussego kapitanem, Entragueta. i Livarota porucznikami, Ribeiraca chorążym. Nam czterem pozwól wymustrować tę kompanię, jak to rozumiemy; potem, zobaczysz, Mości książę, czy ktokolwiek, nawet sam król urągać ci się poważy.<br> {{tab}}— Na honor, masz słuszność Bussy, nie pomyślałem o tem.<br> {{tab}}— A więc pomyśl, Mości książę.<br> {{tab}}— Dobrze; lecz co czytałeś, gdym wchodził?<br> {{tab}}— A! zapomniałem, list!<br> {{tab}}— List?<br> {{tab}}— Który więcej księcia, jak mnie obchodzi, gdzież go u licha podziałem, że go zaraz nie mogę pokazać.<br> {{tab}}— Czy jaka ważna wiadomość?<br> {{tab}}— Ważna i smutna, pan de Monsoreau nie żyje.<br> {{tab}}— Co?... — zawołał książę z takim {{pp|wyra|zem}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1027|num=81}}{{pk|wyra|zem}} zadziwienia, że Bussy mając w niego oczy wlepione, wyczyta! pewien rodzaj radości.<br> {{tab}}— Nie żyje, Mości książę.<br> {{tab}}— Nie żyje! Monsoreau nie żyje!<br> {{tab}}— Alboż wszyscy nie jesteśmy śmiertelni?<br> {{tab}}— Tak; ale nie wszyscy nagle umieramy.<br> {{tab}}— A jeżeli kogo zabiją?<br> {{tab}}— Więc go zabito?<br> {{tab}}— Zdaje się.<br> {{tab}}— Kto taki!<br> {{tab}}— Saint-Luc, z którym się poróżnił.<br> {{tab}}— A! kochany Saint-Luc!.. — zawołał książę.<br> {{tab}}— Nie wiedziałem, Mości książę, że go tak lubisz! zrobił uwagę Bussy.<br> {{tab}}— Jest przychylnym mojemu bratu, a skoro-się z nim mam jednać, przyjaciele jego są mojemu także.<br> {{tab}}— Bardzo mię cieszy podobne Waszej książęcej mości usposobienie.<br> {{tab}}— A czy jesteś pewnym?<br> {{tab}}— Bardzo. Oto list od Saint-Luca, który mi o śmierci donosi; że zaś równie jak książę jestem niedowierzający, posiałem Remyego, aby się o prawdzie dowiedział i zarazem, pocieszył starego barona.<br> {{tab}}— Monsoreau nie żyje!... — powtarzał książę — sam zginął.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1028|num=82}}{{tab}}Wyrazy „sam zginął“, równie mu się wyśliznęły jak „drogi Saint-Luc“. Obadwa wyrażenia były szczere.<br> {{tab}}— Nie sam umarł — rzekł Bussy — bo Saint-Luc go zabił.<br> {{tab}}— Słyszałem — odpowiedział książę.<br> {{tab}}— Czy Wasza książęca mość komu innemu poleciłeś go zabić?... — zapytał Bussy.<br> {{tab}}— Na honor, nie, a ty?<br> {{tab}}— Ja?... Mości książę, ja nie jestem tak możnym, abym do podobnych czynności kogo innego używał; w razie potrzeby, sam działać muszę.<br> {{tab}}— A! Monsoreau! Monsoreau — rzekł książę z cierpkim uśmiechem.<br> {{tab}}— Mości książę — rzekł Bussy — mógłby kto powiedzieć, że nie lubiłeś hrabiego.<br> {{tab}}— Bynajmniej: to ty go nie lubiłeś.<br> {{tab}}— Ja, bardzo naturalna, że go nie lubiłem — mówił Bussy. Alboż nie był pewnego dnia przyczyną upokorzenia, Jakiego od Waszej książęcej mości doznałem.<br> {{tab}}— Pamiętasz o tem jeszcze?<br> {{tab}}— Pamiętam, Mości książę; ale ty, którego był sługą i pełnym poświęcenia przyjacielem...<br> {{tab}}— Nie przeczę — odrzekł książę pragnąc {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1029|num=83}}zmienić treść rozmowy. — Bussy każ osiodłać konie.<br> {{tab}}— Osiodłać konie? na co?<br> {{tab}}— Pojedziemy do Meridor. Chcę Dyanę pocieszyć. Prócz tego, oddawna projektowałem te odwiedziny i nie wiem dla czego dotąd się zwlekły. Na honor, dzisiaj mam serce usposobione do komplementów.<br> {{tab}}— Teraz kiedy Monsoreau nie żyje — mówił do siebie Bussy — i kiedy jestem pewny, że jej nie zaprzeda księciu, mało mię obchodzi, czy będzie ją widział; gdyby chciał sam co działać, potrafię go odeprzeć. Ponieważ sposobność zobaczenia jej sama się przedstawia, korzystajmy.<br> {{tab}}Wyszedł, aby rozkazać konie osiodłać. <br> {{tab}}W kwadrans, kiedy Katarzyna spała, albo udawała sen, aby wypocząć po podróży, książę, Bussy i z dziesięciu dworzan, wszyscy konno, skierowali się ku Meridor, jadąc z przyjemnością, jaką rodzi czas piękny, zieloność i krew młoda.<br> {{tab}}Na widok licznego orszaku, straż zamku przybyła zapytać o nazwiska wizytujących.<br> {{tab}}— Książę Andegaweński! — zawołał Franciszek.<br> {{tab}}Straż zatrąbiła, a na to wezwanie przybyła służba na most zwodzony.<br> {{tab}}Po zamku biegali dworzanie, otwierano {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1030|num=84}}drzwi i okna a stary baron ukazał się na progu z kluczami w ręku.<br> {{tab}}— To dziwna, jak mało żałują pana de Monsoreau — rzekł książę.<br> {{tab}}— Bussy, uważaj jak ci wszyscy ludzie są weseli?<br> {{tab}}Młoda kobieta ukazała się także.<br> {{tab}}— Otóż piękna Dyana — zawołał książę — patrzaj, patrzaj Bussy.<br> {{tab}}— Widzę ją, Mości książę — odparł młodzieniec — ale — dodał cicho — nie widzę Remyego.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Dyana wychodziła z domu, ale zaraz za nią niesiono pana de Monsoreau podobniejszego raczej do sułtana indyjskiego na palakinie, niż do umarłego na noszach śmiertelnych.<br> {{tab}}— Co to takiego? — zapytał książę swojego towarzysza, który zbladł jak chusta, a przecież chciał ukryć wzruszenie swoje.<br> {{tab}}— Niech żyje książę Andegaweński! — zawołał de Monsoreau z trudnością wznosząc rękę do góry.<br> {{tab}}— Ostrożnie — odezwał się głos za nim — szarpie odpadną.<br> {{tab}}Był to Remy, który wierny swojemu powołaniu, czynił to zalecenie rannemu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1031|num=85}}{{tab}}Zadziwienie nie długo trwało.<br> {{tab}}Książę Andegaweński chciał się uśmiechać.<br> {{tab}}— O! kochany hrabio — rzekł — jakie szczęście! U nas mówiono, że nie żyjesz.<br> {{tab}}— Pójdź, pójdź Mości książę — mówił raniony — pójdź, niech ucałuję rękę twoję. Nietylko że żyję, ale jeszcze mam nadzieję przyjść do zdrowia, abym wiernie i gorliwie służył...<br> {{tab}}Bussy, który nie będąc ani księciem, ani mężem, dwa położenia {{Korekta|towarzyszkie|towarzyskie}}, w których udawanie koniecznością, czuł zimny pot spływający po czole i nie śmiał oczów wznieść na Dyanę. Skarb ten, po dwakroć tracony sprawiał mu przykrość osobliwie w bliskości właściciela.<br> {{tab}}— I ty panie Bussy — mówił Monsoreau — przyjmj moje podziękowania, bo prawie tobie życie winieniem.<br> {{tab}}— Jakto mnie!... — bąknął młodzieniec — sądząc że hrabia z niego żartuje.<br> {{tab}}— Tak, nie inaczej: prawda, nie wprost, ale wdzięczność moja nie mniejsza, bo oto mój zbawca, dodał pokazując Remyego, któryby chętnie w ziemię się schował; jemu moi przyjaciele, winni są życie moje.<br> {{tab}}Mimo dawanych przez lekarza znaków, {{pp|aże|by}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1032|num=86}}{{pk|aże|by}} milczał, Monsoreau opowiadał starania, jakie miał Haudoin dla niego.<br> {{tab}}Książę brwi zmarszczył; Bussy spojrzał na Remy ego ze strasznym wyrazem.<br> {{tab}}Biedny chłopiec, ukryty za panem de Monsoreau zdał się mówić:<br> {{tab}}— Niestety! to nie moja wina.<br> {{tab}}— Zresztą — mówił hrabia — dowiedziałem się, że i ciebie Remy znalazł ranionym podobnie jak mnie. Jest to węzeł przyjaźni pomiędzy nami. Licz na nią panie Bussy, bo kiedy Monsoreau życzliwy, to życzliwy z całego serca, lecz kiedy nienawidzi, to wróg zacięty.<br> {{tab}}Bussy zauważył, że tym wyrazom straszne towarzyszyło spojrzenie, a spojrzenie to było zwrócone na księcia.<br> {{tab}}Książę nie widział tego.<br> {{tab}}— Racz piękna JDyano — mówił książę zsiadłszy z konia i podając rękę pani de Monsoreau — racz nam czynić honory jako gospodyni domu, w którym spodziewaliśmy się znaleźć żałobę, a zastajemy szczęście i błogosławieństwo. Ty zaś panie de Monsoreau pamiętaj, że spoczynek konieczny ranionym.<br> {{tab}}— Mości Książę — odparł hrabia — dopóki Monsoreau żyje, a ty go raczysz nawiedzać, nikt inny nie będzie czynił honorów domu. Moi {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1033|num=87}}słudzy wszędzie mię zaniosą, gdziekolwiek pójdziesz.<br> {{tab}}Widać książę odgadł prawdziwą myśl hrabiego, bo puścił rękę Dyany.<br> {{tab}}Monsoreau odetchnął.<br> {{tab}}— Zbliż się pan, do niej. — mówił Remy cicho do Bussego.<br> {{tab}}Bussy zbliżył się do Dyany, a Monsoreau uśmiechnął się.<br> {{tab}}Bussy wziął ją pod rękę.<br> {{tab}}— Jaka zmiana, panie hrabio — mówiła pól głosem Dyana.<br> {{tab}}— Niestety! czemu nie większa! — odpowiedział Bussy.<br> {{tab}}Zbyteczna mówić, że stary baron dla przybywających, całą swoją okazał gościnność. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1034|num=88}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział IX}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Niedogodność drzwi wąskich}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Bussy nie opuszczał Dyany; życzliwy uśmiech pana cle Monsoreau dozwalał mu wolności, której sobie skąpił dotąd.<br> {{tab}}— Zazdrośni mają ten przywilej, że broniąc chciwie praw swoich, zapominają o nich, gdy przemytnicy się wkradają.<br> {{tab}}— Pani — rzekł Bussy do Dyany — jestem najnędzniejszym z ludzi. Po otrzymaniu wiadomości o śmierci jego, namówiłem księcia, aby pogodził się z matką; przystał na to; a pani w Anjou zostaniesz przecież.<br> {{tab}}— A! Ludwiku — odpowiedziała młoda kobieta, ściskając rękę Bussego.<br> {{tab}}— Tyle dni pięknych, tyle niezapomnianych przyjemności, których samo wspomnienie serce porusza, a ty zapominasz o tem?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1035|num=89}}{{tab}}— Nie zapominam, pani; przeciwnie za nadto pamiętam i dlatego tracąc szczęście moje, narzekam. Pojmujesz, co będę cierpiał udawszy się do Paryża i będąc o sto mil od ciebie. Moje serce Dyano, pęka z boleści i wstydzę się tego com zrobił.<br> {{tab}}Dyana spojrzała na Bussego, tyle boleść malowało się na jego twarzy, że skłoniła głowę i namyślać się zaczęła.<br> {{tab}}Młodzieniec czekał przez chwilę, błagając spojrzeniem i rękami złożonemi.<br> {{tab}}— Ludwiku, skoro jedziesz do Paryża — odezwała się Dyana i ja pojadę.<br> {{tab}}— Jakto!... — zawołał młodzieniec — opuścisz pana de Monsoreau?<br> {{tab}}— Opuszczę — odpowiedziała. Albo lepiej Ludwiku, niech on jedzie z nami.<br> {{tab}}— Raniony, chory, to niepodobna!<br> {{tab}}— Powiadam ci, że pojedzie.<br> {{tab}}I puściwszy rękę Bussego, zbliżyła się do księcia który niechętnie odpowiadał panu de Monsoreau; lektykę obstąpili Ribeirac, Entraguet i Livarot.<br> {{tab}}Na widok Dyany czoło hrabiego wypogodziło się; ale ten promień nie długo przeminął jak {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1036|num=90}}promień słońca przechodzący pomiędzy dwoma chmurami.<br> {{tab}}Dyana zbliżyła się do księcia, a hrabia brwi zmarszczył.<br> {{tab}}— Mości książę — rzekła z miłym uśmiechem — mówią, że Wasza książęca mość lubisz kwiaty. Racz obejrzeć te, które ci pokażę, a są może najpiękniejsze w Anjou.<br> {{tab}}Franciszek z grzecznością podał jej rękę.<br> {{tab}}— Gdzie zaprowadzisz księcia?... — zapytał Monsoreau niespokojny.<br> {{tab}}— Do ogrodu.<br> {{tab}}— Na honor — mówił do siebie Remy — dobrze zrobiłem, żem go nie zabił. Bogu dzięki, on sam się zabije.<br> {{tab}}Dyana uśmiechnęła się do Bussego znacząco.<br> {{tab}}— Niech pan de Monsoreau — rzekła do niego — nie wie, że opuszczasz Anjou, ja resztę biorę na siebie.<br> {{tab}}— Dobrze — odpowiedział Bussy.<br> {{tab}}I zbliżył się do księcia w chwili, gdy lektyka pana de Monsoreau zwracała około drzewa.<br> {{tab}}— Mości książę — rzekł ostrożnie, — niech Monsoreau nie wie, że się mamy godzić z królem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1037|num=91}}{{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo może dla zrobienia sobie przyjaciółki z królowej matki, wyawi nasze zamiary i tym sposobem, zawikła nas na nowo.<br> {{tab}}— Masz słuszność — odrzekł książę — zatem nie ufasz mu?<br> {{tab}}— Panu de Monsoreau? niech mię Bóg broni.<br> {{tab}}— I ja także: sądzę, że on umyślnie udał umarłego.<br> {{tab}}— Na honor, nie! porządne dostał pchnięcie i gdyby nie Remy...<br> {{tab}}Przybyli przed cieplarnię.<br> {{tab}}Dyana mile jak nigdy uśmiechnęła się do księcia.<br> {{tab}}Książę przeszedł pierwszy, potem Dyana.<br> {{tab}}Monsoreau chciał się udać za niemi, lecz gdy lektykę miano wnosić, spostrzeżono, że drzwi w łuk zgięte były wązkie, a lektyka miała sześć stóp szerokości.<br> {{tab}}Monsoreau na widok wązkich drzwi ryknął ze złości.<br> {{tab}}Dyana weszła do cieplarni zupełnie nie zważając na męża.<br> {{tab}}Bussy, dla którego uśmiech Dyany był łatwym do odgadnienia, pozostał przy panu de {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1038|num=92}}Monsoreau, rozmawiając z nim z zupełną swobodą.<br> {{tab}}— Daremnie się upierasz hrabio — rzekł — te drzwi są wązkie i ładnym sposobem lektyka nie wejdzie.<br> {{tab}}— Mości książę!... — wołał pan do Monsoreau — nie wchodź do cieplarni, kwiaty zagraniczne wyziewają zapachy szkodliwe.<br> {{tab}}Franciszek nie słuchał wcale.<br> {{tab}}Mimo wrodzonej ostrożności, czując rękę Djany opartą na swojej, wszedł w zielone ukrycia krzewów.<br> {{tab}}Bussy zachęcał pana de Monsoreau, aby cierpliwie boleść znosił; lecz mimo tych napomnień, Monsoreau nie mógł przenieść na sobie, nie boleści fizycznych, lecz moralnych, i zemdlał nareszcie.<br> {{tab}}Remy wszedł znowu w swoje prawa i rozkazał, aby hrabiego odnieść do domu.<br> {{tab}}— Teraz co mam czynić?... — zapytał Remy Bussego.<br> {{tab}}— Skończ co zacząłeś — odrzekł hrabia — zostań przy nim i lecz go.<br> {{tab}}Następnie, doniósł Dyanie o wypadku jej męża.<br> {{tab}}Dyana natychmiast opuściła księciu i skierowała się ku zamkowi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1039|num=93}}{{tab}}— Czy nam się udało?... — zapytał Bussy — kiedy około niego przechodziła.<br> {{tab}}— Tak sądzę — odpowiedziała — jednak pan nie wyjeżdżaj, póki nie zobaczysz się z Gertrudą.<br> {{tab}}Książę dlatego tylko lubił kwiaty, że je oglądał z Dyaną.<br> {{tab}}Skoro Dyana oddaliła się, zalecenia Bussego przyszły mu na pamięć i wyszedł z cieplarni.<br> {{tab}}Ribeirac, Livarot i Entraguet szli za nim.<br> {{tab}}Tymczasem Dyana przyszła do męża, którego Remy cucił.<br> {{tab}}Hrabia rozwarł oczy.<br> {{tab}}Pierwszem jego poruszeniem było powstać.<br> {{tab}}Remy przewidział to i kazał hrabiego przywiązać.<br> {{tab}}Wydał jęk stłumiony, ale spojrzawszy w około, ujrzał w głowach łóżka Dyanę.<br> {{tab}}— A! to pani — rzekł — bardzo mi przyjemnie widzieć cię i uprzedzić, że dzisiaj wieczór do Paryża jedziemy.<br> {{tab}}Remy krzyknął, lecz Monsoreau nie zwrócił na to uwagi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1040|num=94}}{{tab}}— Pan o tem myślisz?... — zapytała Dyana — a rana?<br> {{tab}}— Pani — rzekł hrabia — nie ma tak mocnej rany, któraby mię zatrzymała; wolę umierać z ran... choćbym i w drodze umarł, pojedziemy.<br> {{tab}}— Dobrze panie, jak ci się podoba.<br> {{tab}}— Zatem, proszę robić przygotowania do drogi.<br> {{tab}}— Moje przygotowania skończone. Czy wolno wiedzieć jaka przyczyna skłania do tak nagłego przedsięwzięcia?<br> {{tab}}— Powiem ci pani: nie jechałbym, gdybyś nie miała kwiatów do pokazywania księciu albo gdyby drzwi cieplarni dosyć były szerokie dla mojej lektyki.<br> {{tab}}Dyana skłoniła się.<br> {{tab}}— Ale pani... — mówił Remy.<br> {{tab}}— Pan hrabia tak chce, muszę być posłuszny.<br> {{tab}}Z danego znaku, Remy zrozumiał, że powinien przemilczeć uwagi swoje.<br> {{tab}}Zamilkł więc.<br> {{tab}}— Zabiją go — mówił do siebie — a potem powiedzą, że to wina lekarza.<br> {{tab}}Tymczasem, książę Andegaweński gotował sę Meridor opuścić.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1041|num=95}}{{tab}}Podziękowawszy baronowi za przyjęcie jakiego doznaj, wsiadł na konia.<br> {{tab}}Gertruda ukazała się w tej chwili; przybyła ona objawić, że jej pani zatrzymana słabością hrabiego, nie może mu złożyć uszanowania.<br> {{tab}}Bussemu zaś rzekła, że Dyana dziś wieczór wyjeżdża.<br> {{tab}}Odjechali.<br> {{tab}}Książę miał dziwaczne chęci, albo raczej swoje kaprysy.<br> {{tab}}Okrutna Dyana raniła go i odpychała z Anjou; Dyana łaskawa była dla niego przynętą.<br> {{tab}}Ponieważ nie wiedział o postanowieniu wielkiego łowczego, przez całą drogę myślał co traci, słuchając królowej matki.<br> {{tab}}Bussy przewidział to i liczył, że książę, zechce pozostać.<br> {{tab}}— Uważasz, Bussy — rzekł książę — namyśliłem się.<br> {{tab}}— Nad czem?... — zapytał młodzieniec.<br> {{tab}}— Że nie dobrze dać się podbijać namowom matki.<br> {{tab}}— Masz książę słuszność, ona i tak ma się za wielką polityczkę.<br> {{tab}}— Tymczasem, uważasz, żądając od niej {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1042|num=96}}ośm dni zwłoki, dając zabawy, pokazując naszą szlachtę, przekonamy ją, jak silni jesteśmy.<br> {{tab}}— Wyborne Mości książę postanowienie, jednak zdaje mi się...<br> {{tab}}— Zostanę tutaj przez ośm dni — mówił książę — a przez ten czas nowe od matki wyjednam warunki.<br> {{tab}}Bussy zdawał się namyślać.<br> {{tab}}— W rzeczy samej, Mości książę, staraj się oto, lecz pamiętaj, abyś czasem nie stracił tego co masz...<br> {{tab}}Król naprzykład..<br> {{tab}}— Cóż król?<br> {{tab}}— Król nie znając naszych zamiarów może się gniewać, znamy przecież króla jaki jest skłonny do gniewu.<br> {{tab}}— Masz słuszność; trzeba wysłać kogoś, aby odemnie złożył królowi uszanowanie i upewnił go o moim powrocie: to jak sądzę, zajmie ośm dni czasu.<br> {{tab}}— Zapewne; ale wysłaniec księcia narazi się na niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}Książę Andegaweński złośliwie się uśmiechnął.<br> {{tab}}— Gdybym — rzekł — zmienił postanowienie?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1043|num=97}}{{tab}}— Mimo przyrzeczenia, jeśli interes będzie wymagał, sam je zmienisz Mości książę.<br> {{tab}}— Do pioruna! — rzekł książę.<br> {{tab}}— Bardzo dobrze!... a wtedy posła Waszej książęcej mości wsadzą do Bastylii.<br> {{tab}}— Nie powiemy mu o co chodzi i damy mu nasze listy zapieczętowane.<br> {{tab}}— Ja sądzę, że lepiej dać mu listy i powiedzieć o co chodzi.<br> {{tab}}— Wtedy nikt nie zechce przyjąć poselstwa.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Czy znasz kogo, coby się tego podjął?..<br> {{tab}}— Tak, znam.<br> {{tab}}— Kogo?<br> {{tab}}— Ja, Mości książę.<br> {{tab}}— Ty?<br> {{tab}}— Tak, ja.<br> {{tab}}— Ty?<br> {{tab}}— Lubię trudne poselstwa.<br> {{tab}}— Bussy, mój drogi Bussy! — zawołał książę — jeżeli to uczynisz, zasłużysz na wieczną wdzięczność moję.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się, albowiem znał wdzięczność, o jakiej książę mówił.<br> {{tab}}Książę myślał, że Bussy się waha.<br> {{tab}}— Dam ci dziesięć tysięcy talarów na drogę, — dodał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1044|num=98}}{{tab}}— Mości książę, bądź wspanialszym; podobne rzeczy nie tak się płacą.<br> {{tab}}— Zatem jedziesz?<br> {{tab}}— Jadę. — Do Paryża?<br> {{tab}}— Do Paryża.<br> {{tab}}— Kiedy?<br> {{tab}}— Kiedy rozkażesz.<br> {{tab}}— Jak tylko można najśpieszniej.<br> {{tab}}— A więc dobrze.<br> {{tab}}— Dobrze?<br> {{tab}}— Dziś wieczór, jeśli chcesz, Mości książę.<br> {{tab}}— Kochany Bussy, więc na prawdę przystajesz?<br> {{tab}}— Czy przystaję? — rzekł Bussy — tak, lecz tylko dla zrobienia przysługi Waszej książęcej mości, bo wiesz przez jaki ogień przejdę. Zgoda, dzisiaj wyjeżdżam. Za to, Mości książę, wyjednaj mi od królowej matki dobre opactwo.<br> {{tab}}— Myślę o tem.<br> {{tab}}— A więc żegnam cię, Mości książę.<br> {{tab}}— Bywaj zdrów, a nie zapomnij o jednej rzeczy.<br> {{tab}}— O jakiej?...<br> {{tab}}— Abyś się z moją matką pożegnał.<br> {{tab}}— Nie zapomnę.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Bussy lżejszy, weselszy {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1045|num=99}}i swobodniejszy, niż uczeń dla którego wybiła godzina rekreacyi, odwiedził Katarzynę i postanowił wyjechać, jak tylko umówiony znak z Meridor otrzyma.<br> {{tab}}Na ten znak czekał do jutra.<br> {{tab}}Monsoreau doznanem wzruszeniem tak był osłabiony, że sam przez noc żądał spoczynku.<br> {{tab}}Około siódmej rano, ten sam masztalerz, który od Saint-Luca list przywiózł, doniósł Bussemu, że mimo łez starego barona i oporu Remyego, hrabia wyjechał do Paryża w lektyce. Konno zaś towarzyszyli Dyanie Remy i Gertruda.<br> {{tab}}Lektykę niosło ośmiu ludzi zmieniających się co stacya.<br> {{tab}}Bussy czekał tej tylko wiadomości. Wskoczył zaraz na konia osiodłanego i tą samą puścił się drogą. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1046|num=100}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział X}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|W jakim usposobieniu był Henryk III-ci, gdy Saint-Luc ukazał się na dworze}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Od chwili wyjazdu Katarzyny, król w rozum posłanniczki, nie myślał uzbrajać się przeciwko zamiarom brata.<br> {{tab}}Znał z doświadczenia geniusz swojego domu, wiedział wszystko, co może pretendent do korony, to jest zwykły człowiek, przeciwko prawemu posiadaczowi, przeciwko pomazańcowi bożemu.<br> {{tab}}Bawił się, albo raczej nudził jak Tyberyusz, spisując listę wygnańców, w której zamieszczano alfabetycznie tych, jacy mniej gorliwie trzymali się strony królewskiej.<br> {{tab}}Lista codzień była dłuższą.<br> {{tab}}Pod literą S i L., król zapisywał co dzień imię Saint-Luca.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1047|num=101}}{{tab}}Zresztą gniew króla przeciw dawnemu ulubieńcowi, podsycany komentarzami dworskiemi, podszeptami przeniewierczych dworzan, a w końcu ucieczką księcia Andegaweńskiego, wzrastał codziennie.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Saint Luc uciekając do Meridor, czyż nie mógł być uważany jako sprzymierzeniec Franciszka i mający mu wszystko w Angers przygotować?<br> {{tab}}Wśród tego zamieszania, Chicot namawiający ulubieńców króla, aby ostrzyli swoje szpady na nieprzyjaciół Jego Arcy-chrześciańskiej mości, godnym był widzenia.<br> {{tab}}Tem pocieszniejszym był, gdy grając rolę muchy uwięzionej w mazi, działał dobrze i wiele.<br> {{tab}}Chicot powoli gromadził przychylnych swojemu panu.<br> {{tab}}Nagle gdy król jadł wieczerzę z królową, do której go zbliżyła ucieczka Franciszka, Chicot wszedł z rozłożonemi rękami i rozkraczonemi nogami, podobny do figurek, które skaczą za pociągnięciem sznurka.<br> {{tab}}— A! — zawołał.<br> {{tab}}— Co tam? — zapytał król.<br> {{tab}}— Pan Saint-Luc.<br> {{tab}}— Saint-Luc? wykrzyknął król.<br> {{tab}}— Tak.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1048|num=102}}{{tab}}— W Paryżu?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— W Luwrze?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}Na tę trzykrotną odpowiedź, król powstał drżący i zaczerwieniony od gniewu.<br> {{tab}}Trudno powiedzieć jakie nim miotało uczucie.<br> {{tab}}— Przebacz — rzekł do królowej obcierając wąsy i rzucając serwetę — interesy państwa nie należą do kobiet.<br> {{tab}}— Tak — rzekł Chicot podnosząc głos — to są sprawy państwa.<br> {{tab}}Królowa chciała odejść, aby męża wolnym zostawić.<br> {{tab}}— Nie pani, pozostań; pójdę do mojego gabinetu.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówiła królowa z czułym wyrazem, którym zawsze raczyła niewdzięcznego małżonka — nie gniewaj się, proszę cię.<br> {{tab}}— Boże miej go w swojej opiece — odparł Henryk, nie zważając jak Chicot pomuskiwał swoje wąsy.<br> {{tab}}Henryk wybiegł z pokoju, a za nim Chicot.<br> {{tab}}A za drzwiami:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1049|num=103}}{{tab}}— Co tu robi ten zdrajca? — zapytał głosem wzruszonym.<br> {{tab}}— Kto to wie? — odpowiedział Chicot.<br> {{tab}}— Jestem pewny, że jako poseł przybywa z Anjou. Przybywa jako poseł od mojego brata, albowiem wichrzyciele ze wszystkiego lubią, korzystać. Niedość, że był mi nie posłusznym, jeszcze przyszedł ubliżać.<br> {{tab}}— Kto wie? — rzekł Chicot.<br> {{tab}}Król spojrzał na lakoniczną postać.<br> {{tab}}— Być może — mówił Henryk — przebywając galeryę krokiem niepewnym, zdradzającym wzruszenie — być może, że przybył żądać powrotu swojego majątku, z którego ja ciągnę korzyści i który bez ważnej winy został mu zabrany.<br> {{tab}}— Kto to wie? — znowu odpowiedział Chicot.<br> {{tab}}— Jak papuga gadasz zawsze jedno; na honor, niecierpliwisz mnie z twojem, kto to wie?<br> {{tab}}— A ty Henryczku, myślisz, żeś zabawny z twojemi pytaniami?<br> {{tab}}— Trzeba przecież coś odpowiedzieć.<br> {{tab}}— Cóż ci mam odpowiadać? Czy mię bierzesz za Fatum starożytne, za Jowisza, Apolina, albo za Manto! na moję poczciwość, ty mnie sam niecieipliwisz z twoiemi pytaniami.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1050|num=104}}{{tab}}— Panie Chicot...<br> {{tab}}— Panie Henryku!<br> {{tab}}— Chicot, widzisz moję boleść i żartujesz.<br> {{tab}}— Na co bolejesz!<br> {{tab}}— Wszyscy mnie zdradzają.<br> {{tab}}— Kto wie?... do milion... kto wie?<br> {{tab}}Henryk ginąc w domysłach zeszedł do swojego gabinetu, gdzie na posłyszaną wieść o powrocie Saint-Luca, zgromadzili się poufalsi, na czele których był Crillon z okiem iskrzącem i najeżonemi wąsami, jak brytan gotujący się do walki.<br> {{tab}}Saint-Luc stał pomiędzy temi groźnemi twarzami nie ruszając się z miejsca.<br> {{tab}}Rzecz szczególniejsza! przywiódł swoję żonę i posadził ją na taborecie przy łóżku.<br> {{tab}}On sam ręką dotykał szpady i wodził wzrok po dziwnie na niego patrzących.<br> {{tab}}Przez wzgląd dla młodej niewiasty, wielu usunęło się na bok, mimo chęci szturchania łokciami Saint-Luca, a umilkli, mimo chęci wyrzucenia z ust nieprzyjemnych wyrazów.<br> {{tab}}W tej próżni i w tem milczeniu, poruszał się ex-ulubieniec.<br> {{tab}}Joanna skromnie odziana płaszczem podróżnym. czekała spuściwszy oczy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1051|num=105}}{{tab}}Saint-Luc także odziany płaszczem, czekał w postawie raczej wyzywającej niż bojaźliwej.<br> {{tab}}Nakoniec obecni czekali, co się stanie z Saint-Lucem na dworze, gdzie każdy pragnął część jego łask otrzymać.<br> {{tab}}Jak widzimy, wszyscy oczekiwali, gdy się król ukazał.<br> {{tab}}Henryk wszedł wzruszony, podniecający sam siebie; zadyszenie stanowi często powagę u panujących.<br> {{tab}}Za królem wszedł Chicot z powagą godną króla francuskiego.<br> {{tab}}— A! jesteś tutaj! — rzekł król nie zważając na otaczających, na podobieństwo byka w walkach hiszpańskich, który w tłumie ludzi, widzi mgłę, a w baryerach kolor czerwony.<br> {{tab}}— Tak, Najjaśniejszy panie — odpowiedział Saint-Luc spokojnie i z uszanowaniem.<br> {{tab}}Ta odpowiedź tak mało zwróciła uwagę króla, postawa spokojna i uczucie własnej godności, tak mało zrobiły wpływu, że król znowu mówił:<br> {{tab}}— Bardzo mię dziwi twoje przybycie.<br> {{tab}}Na tę mowę, grobowe milczenie zaległo pokój.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1052|num=106}}{{tab}}Była to cisza zwyczajna pomiędzy przeciwnikami, którzy wielką, sprzeczkę mają załatwić.<br> {{tab}}Saint-Lnc pierwszy ją przerwał:<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł ze zwyczajną sobie grzecznością i zupełnie nie zmieszany groźbą; mnie to tylko zadziwia, ze w okolicznościach, w jakich się Najjaśniejszy panie znajdujesz, nie raczysz mnie wysłuchać.<br> {{tab}}— Co mówisz? — zapytał Henryk wznosząc głowę z dumą królewską, co w ważnych okolicznościach zwyczajnem mu było.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odpowiedział Saint-Luc — wielkie grozi ci niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}— Niebezpieczeństwo! — zawołali dworzanie.<br> {{tab}}— Tak, panowie, niebezpieczeństwo wielkie, rzeczywiste, niebezpieczeństwo, przeciw któremu król potrzebuje pomocy wszystkich mu wiernych; w takiem niebezpieczeństwie, poważam się ofiarować królowi usługi moje.<br> {{tab}}— A! widzisz synku — mówił Chicot — miałem słuszność mówiąc: kto wie?<br> {{tab}}Henryk III-ci, nic naprzód nie odpowiedział, spojrzał po zgromadzeniu i dostrzegł zawiść, która nie jedno poruszała serce.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1053|num=107}}{{tab}}Wniósł ztąd, że Saint-Luc uczynił coś ważnego.<br> {{tab}}Przecież nie chciał się poddawać od razu.<br> {{tab}}— Panie — rzekł — wykonałeś tylko powinność, bo twoje usługi nam się należą.<br> {{tab}}— Usług1 wszystkich poddanych należą się królowi, wiem o tem Najjaśniejszy panie — odpowiedział Saint-Luc — jednak w tym czasie wielu zapomina o swoich obowiązkach. Ja Najjaśniejszy panie, przychodzę moich dopełnić i szczęśliwy jestem, jeżeli mię policzysz do dłużników twoich.<br> {{tab}}Henryk rozbrojony przychylność i poświęceniem, postąpił do Saint-Luca.<br> {{tab}}— Zatem tylko dla tego powracasz?...<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł z żywością Saint-Luc, poznając po tonie mowy, że król nie jest gniewny, ani obrażony — przybywam tylko dla tego, abym ci moje poświęcił usługi. Teraz, możesz mię Najjaśniejszy panie wtrącić do Bastylli, rozstrzelać nawet, ale ja czynię moję powinność. Najjaśniejszy panie, Anjou jest w ogniu. Touraine się buntuje i Gujanna w powstaniu, Książę Andegaweński pracuje na południu i na zachodzie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1054|num=108}}{{tab}}— I dobrze mu pomagają; nieprawdaż? — zawoła! król.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odpowiedział Saint-Luc pojmując znaczenie wyrazów króla — ani rady, ani przedstawienia nie wstrzymują księcia. Bussy jakkolwiek stały i silnej woli, nie może uspokoić księcia przed obawą jaką go natchnąłeś.<br> {{tab}}— A! drży przecież! — zawołał król i uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Aha! — rzekł Chicot, bawiąc się brodą — to zręczny człowiek.<br> {{tab}}I łokciem trącił króla.<br> {{tab}}— Ruszaj-że się Henryku — rzekł — niechaj podam rękę panu de Saint-Luc.<br> {{tab}}To poruszenie pociągnęło króla.<br> {{tab}}Pozwolił Chicotowi powitać przybywającego; następnie, wolnym postępując krokiem i kładąc rękę na ramieniu dawnego ulubieńca, rzekł:<br> {{tab}}— Witam cię Saint-Luc.<br> {{tab}}— A! Najjaśniejszy panie — zawołał Saint-Luc całując rękę króla — nakoniec, znajduję mojego najukochańszego pana.<br> {{tab}}— Ale ja ciebie nie poznaję — rzekł król — a przynajmniej znajduję tak wychudłym, żebym sto razy przeszedł około ciebie i nie poznał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1055|num=109}}{{tab}}Po tych wyrazach, kobiecy głos dał się słyszeć.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówił ten głos — to ze smutku po utracie łaski Waszej królewskiej mości.<br> {{tab}}Chociaż ten głos był łagodny i pełen uszanowania, Henryk się wzdrygnął.<br> {{tab}}Tego głosu Henryk nie lubił, równie jak Auguet nie znosił grzmotów.<br> {{tab}}— Pani de Saint-Luc!.. — mruknął.<br> {{tab}}— A!... prawda, zapomniałem.<br> {{tab}}Joanna padła na kolana.<br> {{tab}}— Podnieś się pani — rzekł król — lubię już to wszystko, cokolwiek się Saint-Luc nazywa.<br> {{tab}}Joanna pochwyciła rękę króla i do ust zaniosła.<br> {{tab}}Henryk cofnął ją.<br> {{tab}}— Dalej, dalej — zawołał Chicot — nawróć Jego królewską mość, bo dosyć jesteś ładna.<br> {{tab}}Henryk tyłem odwrócił się do Joanny i objąwszy Saint-Luca za szyję, przeszedł z nim do dalszych apartamentów.<br> {{tab}}— A! Saint-Luc — rzekł król — zgoda między nami.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1056|num=110}}{{tab}}— Powiedz raczej, Najjaśniejszy panie, że twoja łaska mi wrócona.<br> {{tab}}— Pani — rzekł Chicot do pani Saint-Luc — dobra żona nie opuszcza męża, osobliwie gdy mężowi zagraża niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}I popchnął Joannę za królem i Saint-Lucem. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1057|num=111}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XI}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|O dwóch ważnych w tej historyi osobach, które czytelnik dawno z oczu stracił}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Jest jedna z osób w tem opowiadaniu, dwie nawet, podobne do siebie z głosu i ruchów, o które czytelnik ma prawo nas zapytać.<br> {{tab}}Z pokorą zwykłą w przemowach autorów starożytnych, uprzedzamy te pytania, czując całą ich ważność.<br> {{tab}}Mowa tu o ogromnym mnichu, ze strzępiastemi brwiami, z czerwonemi ustami, rękami szerokiemi, rozrosłemi ramionami, którego szyja o tyle codzień ze swojej długości straci, o ile się rozszerzają piersi i policzki.<br> {{tab}}Mowa tu następnie o wielkim ośle, którego boki zaokrąglają się z gracyą.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1058|num=112}}{{tab}}Mnich codzień robi się podobniejszym do beczki, osieł do kolebki dziecięcia wspierającej się na czterech nogach.<br> {{tab}}Mnich zamieszkuje celę u świętej Genowefy, gdzie go co dzień łaska Boża nawiedza.<br> {{tab}}Osioł stoi w stajni klasztornej, przy żłobie zawsze pełnym.<br> {{tab}}Jeden odpowiada na imię Gorenflot.<br> {{tab}}Drugi na imię Panurgus.<br> {{tab}}Obadwa używają szczęścia, o jakiem może i nie marzyli.<br> {{tab}}Dominikanie z uszanowaniem spoglądają na swojego brata a jak z bożyszczem trzeciego rzędu, orłem Jowisza, pawiem Junony, albo gołębiami Wenery, obchodzą się z osłem.<br> {{tab}}Kuchnia opactwa dymi ustawicznie; najlepsze wino burgundzkie płynie obficie w szerokie szklanki.<br> {{tab}}Ilekroć przybywa podróżny misyonarz z dalekich krajów, ilekroć przyjedzie legat papiezki z rozgrzeszeniami Jego Swiętobliwości, pokazują im brata Gorenflota, wzór pokory chrześciańskiej i wymowy żarliwej, podwójny filar kościoła, który słowem, jak święty Łukasz, a mieczem jak święty Paweł włada; pokazują im Gorenflota w całej sławie, to jest: w czasie biesiady; sadzają go przy {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1059|num=113}}ogromnym słole i cieszą się, że za sześciu najtęższych mnichów zjada.<br> {{tab}}A kiedy gość podziwia cuda? jeden z zakonników mówi:<br> {{tab}}— Niepojęta natura! brat Gorenflot lubi stół dobry i bawi się sztukami, patrzcie jak je... A! gdybyście słyszeli mowę, jaką, miał pewnej nocy! mowę, w której sam siebie zaparł się dla religii. Te usta prawią jak usta świętego Chryzostoma a połykają jak Gargantua.<br> {{tab}}Mimo tego wszystkiego, niekiedy chmura przesunie po czole Gorenflota: drób skrzydlaty daremnie pod nosem mu pachnie; ostrygi flamandzkie daremnie nadstawiają mu się przed oczy; butelki chociaż odetkane, zostają nietknięte; Gorenflot smutny, Gorenflotowi jeść się nie chce, Gorenflot marzy.<br> {{tab}}Wtedy wieść się rozchodzi, że zacny mnich jest w zachwyceniu.<br> {{tab}}— Psyt! wołają wszyscy, nie przerywajmy bratu Gorenflotowi.<br> {{tab}}I wszyscy z uszanowaniem wychodzą.<br> {{tab}}Sam tylko przeor oczekuje rychło brat Gorenflot da znak życia; wtedy zbliża się do niego, bierze za ręce i mówi z uszanowaniem.<br> {{tab}}Gorenflot wznosi głowę i patrzy na przeora głupowatemi oczyma.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1060|num=114}}{{tab}}Zdaje się z innego świata powracać.<br> {{tab}}— Co robiłeś, zacny bracie?... — zapytuje przeor.<br> {{tab}}— Ja?... — odpowiada Gorenflot.<br> {{tab}}— Tak, ty; wszak coś robiłeś?<br> {{tab}}— Tak, mój ojcze, układałem mowę.<br> {{tab}}— W tym samym guście, jaką miałeś w nocy, w czasie zgromadzenia Ligi?<br> {{tab}}Ilekroć wspomną o mowie, Gorenflot skarży się na jaką słabość.<br> {{tab}}— Tak — mówi — wydając westchnienie, w tym samym guście. A! jakie nieszczęście, że jej nie napisałem.<br> {{tab}}— Człowiek tobie podobny pisać nie potrzebuj p. Otwiera tylko usta, a słowa natchnienia same płyną.<br> {{tab}}— Czy tak?... — mówi Gorenflot.<br> {{tab}}— Szczęśliwy kto sobie nie ufa — odpowiada przeor.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Gorenflot pojmując swoje położenie, często rozmyśla nad mową.<br> {{tab}}Na bok Marek Tullius, Cezar, święty Grzegorz i święty Hieronim i Tertulian!... wymowa ma zaczynać się od Gorenflota. „Rerum novus ordo naścitur.”<br> {{tab}}Niekiedy przy końcu biesiady, w chwili {{pp|za|pału}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1061|num=115}}{{pk|za|pału}}, Gorenflot wstaje i jakby pchnięty niewidzialną ręką, idzie prosto do stajni.<br> {{tab}}Przybywszy tam, spogląda na Panurga ryczącego z radość, i głaszcze go...<br> {{tab}}Wtedy dla osła jest nadmiar szczęścia i aż kładzie się z ukontentowania.<br> {{tab}}Bracia idą za Gorenflotem i pieszczą także Panurga.<br> {{tab}}Jeden podaje mu ciastka, inni podają makaroniki i pierniki.<br> {{tab}}Panurgus niczem nie gardzi, ma on charakter łagodny.<br> {{tab}}Panurgus nie myśli o mowie, nie pragnie otrzymać sławy, chyba sławę lenistwa i uporu; nic nie pragnie i jest najszczęśliwszym ze wszystkich osłów na świecie.<br> {{tab}}Przeor czule na niego spogląda.<br> {{tab}}— Prostota i łagodność, mówi, to cnoty mężnych.<br> {{tab}}Gorenflot nauczył go wymawiać po łacinie „ita”, co on ze szczególniejszą dokładnością powtarza.<br> {{tab}}Niekiedy Gorenflot odpowiada Józefowi Foulon, jak Chicot Henrykowi:<br> {{tab}}— Kto to wie?<br> {{tab}}— Może nasze obiady za ciężkie?<br> {{tab}}Gorenflot odpowiada westchnieniem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1062|num=116}}{{tab}}W rzeczy samej, wspomnienie przygód często się w jego duszy odzywa.<br> {{tab}}Gorenflot z początku troszczy się o życie, po za klasztorem mnóstwo wynalazł przyjemności.<br> {{tab}}Wśród spokojności, często go coś w serce ukole.<br> {{tab}}Wolność i uczty z Chicotem zasmakowały mu i lubi trefnisia, może dlatego, że go tenże bijał niekiedy.<br> {{tab}}— Niestety!... — mówił bojaźliwie pewnego razu jeden mnich do przeora — myślę, że pobyt w klasztorze nudzi naszego szanownego ojca.<br> {{tab}}— Nie ze wszystkiem — odpowiedział Gorenflot — ale czuje, że jestem stworzony do walki.<br> {{tab}}Przy tych wyrazach, oczy Gorenflota zapalają się; myśli o omletach Chicota, o winie Klaudyusza Bonhommet i traktyerni pod „Rogiem obfitości”.<br> {{tab}}Od wieczora Ligi, jeszcze mu nie pozwolono wyjść z klasztoru; od chwili, jak król ogłosił się naczelnikiem Ligi, wielce podwojono ostrożność.<br> {{tab}}Gorenflot jest tak skromny, że nie chce użyć swojego znaczenia, aby mu otworzono furtę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1063|num=117}}{{tab}}Powiedziano mu, „nie wolno wychodzić” i nie wyszedł.<br> {{tab}}Nikt nie wątpi, że ogień wewnętrzny czyni mu ciężkim spokój klasztorny.<br> {{tab}}Widząc, że jego smutek powiększa się codziennie — przeor rzekł mu pewnego {{Korekta|poranku|poranka}}:<br> {{tab}}— Kochany bracie, nikt nie powinien walczyć przeciwko swojemu powołaniu; twojem zaś jest służyć Chrystusowi. Idź, wypełniaj twoje posłannictwo, czuwaj nad twojem życiem, tylko wcześnie powracaj.<br> {{tab}}— Cały dzień?... — zapytał Gorenflot radosny.<br> {{tab}}— Cały dzień Bożego Ciała.<br> {{tab}}— „Ita”!... — rzekł mnich z wyrazem wielkiego uznania — ale dodał: abym ludzi nie raził jałmużną, dajcie mi cokolwiek pieniędzy.<br> {{tab}}Przeor porządną sakiewką przysłużył się mnichowi.<br> {{tab}}Gorenflot szeroką zapuścił w nią rękę.<br> {{tab}}— Zobaczycie co do klasztoru przyniosę — mówił kładąc sakiewkę w kieszeń habitu.<br> {{tab}}— Czy masz tekst?... — zapytał Józef Foulon.<br> {{tab}}— Zapewne, że mam.<br> {{tab}}— Powierz mi go.<br> {{tab}}— Chętnie, ale tobie samemu tylko...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1064|num=118}}{{tab}}Przeor uważnie nadstawił ucha.<br> {{tab}}— Słuchaj.<br> {{tab}}— Słucham.<br> {{tab}}— Cepy bijąc zboże, same się zbijają — rzekł Gorenflot.<br> {{tab}}— Cudowny! cudowny!... — zawołał przeor.<br> {{tab}}Obecni, podzielając zapal Józefa Faulon powtarzali: cudowny! cudowny!<br> {{tab}}— A teraz mój ojcze, czy mogę wyjść?... — zapytał Gorenflot.<br> {{tab}}— Idź, idź mój synu — zawołał wielebny opat, a chodź drogami pana.<br> {{tab}}Gorenflot kazał osiodłać Panurga, wsiadł na niego z pomocą mnichów i wyjechał z klasztoru, około siódmej wieczorem.<br> {{tab}}Było to tego samego dnia, kiedy Saint-Luc powrócił z Meridor.<br> {{tab}}Wiadomości przywiezione z Anjou poruszały Paryżem.<br> {{tab}}Gorenflot przebywszy ulicę świętego Stefana, chciał się udać na prawo przez ulicę świętego Jakóba, gdy nagie Panurgus wzdrygnął się, silna dłoń przytrzymała go.<br> {{tab}}— Kto tam?... — zawołał strwożony Gorenfiot.<br> {{tab}}— Przyjaciel — odparł głos, który zdawał się znanym Gorenflotowi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1065|num=119}}{{tab}}Gorenflot miał chęć powracać; lecz jak marynarze, którzy po wylądowaniu muszą się odzwyczajać od ruchu morza, tak on chcąc usiedzieć na ośle, musiał się uczyć utrzymania środka ciężkości.<br> {{tab}}— Czego chcesz?... — zapytał.<br> {{tab}}— Chciałbym, zacny bracie dowiedzieć się o drodze pod „Róg obfitości“.<br> {{tab}}— A! przez Boga! to pan Chicot.<br> {{tab}}— Ja sam — odparł gaskończyK — miałem iść do klasztoru po ciebie, zacny bracie, ale widząc cię wyjeżdżającym, szedłem za tobą, lękając się kompromitować zaczepiając. Teraz, gdy jesteśmy sami... Jak się masz? widzę schudłeś.<br> {{tab}}— A ty utyłeś, panie Chicot.<br> {{tab}}— Jak uważam, pochlebiamy sobie obadwa.<br> {{tab}}— Co to masz, panie Chicot?... — zapytał mnich.<br> {{tab}}— Jest to ćwiartka sarny, którą królowi ukradłem; wyborne będzie pieczyste.<br> {{tab}}— Panie Chicot, a co masz pod pachą?<br> {{tab}}— Wino cypryjskie, niedawno przysłane królowi przez jakiegoś panującego.<br> {{tab}}— Skosztujmy — rzekł Gorenflot.<br> {{tab}}— To moje wino, które bardzo lubię — odpowiedział Chicot — a ty?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1066|num=120}}{{tab}}— O! i ja — odrzekł mnich tak radośnie, że o mało Panurgus pod nim się nie przewrócił.<br> {{tab}}Uszczęśliwiony, wzniósłszy ręce do góry zaśpiewał, aż szyby w oknach domów zadrżały, a Panurgus towarzyszył mu ryczeniem: <poem>{{f|w=90%|Muzyka ma dźwięki swoje, Ale tylko syci słuch; Kwiaty mają woni zdroje, Lecz wonią nie syty duch; Piękne niebo jest dla oka Ale któż je ujął w dłoń? Piwnica zimna, głęboka, Ma dźwięk, smak i woń. {{tab}}Gdy piję, {{tab}}Czuję, że żyję; Zatem nad niebo i kwiaty Wolę mieć gąsior bogaty.}}</poem> {{tab}}Pierwszy raz od miesiąca, Gorenflot zaśpiewał. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1067|num=121}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|PODRÓ}}Ż.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Pozostawmy dwóch przyjaciół, dążących do szynku pod „Róg obfitości”, dokąd Chicot, jak sobie przypominamy, prowadził zawsze mnicha, gdy miał co ważnego zakomunikować, a powróćmy do pana de Monsoreau, niesionego w lektyce do Paryża i do pana de Bussy, udającego się tą samą drogą.<br> {{tab}}Nietylko snadno jest konnemu dopędzić idących pieszo, ale nawet może czasem ich przegonić.<br> {{tab}}Przytrafiło się tak samo i Bussemu, Było to przy końcu maja i upał w południe był nieznośny. {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1068|num=122}}{{tab}}Pan de Monsoreau rozkazał wypocząć w lasku, przez który szła droga, że zaś pragnął, aby jak można najpóźniej książę Andegaweński dowiedział się o jego wyjeździe, polecił wszystkim składającym jego orszak, ukryć się także w cieniu przed upałem.<br> {{tab}}Konie były obładowane żywnością tak, iż bez obcej pomocy, można było znaleźć posiłek.<br> {{tab}}Tymczasem, Bussy przejechał.<br> {{tab}}Ale Bussy, jadąc pytał się ciągle o jeźdnych i o lektykę, niesioną przez wieśniaków.<br> {{tab}}Aż do wsi Durtal otrzymywał zaspakajające odpowiedzi. Przekonany więc, że Dyana jest z mężem, puścił wolno konia, co chwila podnosząc się na strzemionach, aby dojrzeć tych, za którymi jechał.<br> {{tab}}Mimo całej baczności stracił ślad bardzo prędko; podróżni jakich napotykał, nikogo nie widzieli, dopiero przybywszy do pierwszych domów wioski Fleche, przekonał się, że wyprzedził pana de Monsoreau.<br> {{tab}}Przypomniał sobie wtedy mały lasek i odgadł znaczenie słyszanego rżenia koni.<br> {{tab}}Zrobił natychmiast postanowienie zatrzymania się w najgorszym zajeździć wioski.<br> {{tab}}Opatrzył konia, o którego więcej dbał jak {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1069|num=123}}sam o siebie i stanął przy oknie, ukryty za kawałkiem płótna, służącego za firankę.<br> {{tab}}To najwięcej skłoniło Bussego do obrania tego stanowiska, że właśnie licha oberża położoną była wprost najlepszego zajazdu, w którym spodziewał się, że pan de Monsoreau zatrzyma się na odpoczynek.<br> {{tab}}Bussy zgadł dobrze.<br> {{tab}}Około czwartej po południu zobaczył laufra zatrzymującego się przed zajazdem.<br> {{tab}}W pól godziny, orszak się ukazał.<br> {{tab}}Składał się z osób następujących: hrabiego, hrabiny, Remyego i Gertrudy.<br> {{tab}}Prócz tego, z ośmiu ludzi niosących lektykę, którzy się co pięć mil zmieniali.<br> {{tab}}Laufer miał zleconem postarać się o zmianę ludzi niosących lektykę.<br> {{tab}}Tym sposobem, rodzaj ten podróżowania, chociaż nie zwyczajny, nie był utrudzającym i powolnym.<br> {{tab}}Osoby główne weszły do zajazdu; Dyana pozostała w tyle i zdawało się Bussemu, że oglądała się w około.<br> {{tab}}Bussy chciał się ukazać, lecz opanował chęć gwałtowną.<br> {{tab}}Noc zapadła.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1070|num=124}}{{tab}}Bussy spodziewał się, że Remy wyjdzie i że Dyana ukaże się w oknie.<br> {{tab}}Odziany płaszczem wyszedł i stanął na czatach.<br> {{tab}}Czekał aż do dziewiątej.<br> {{tab}}O tej godzinie laufer wyjechał.<br> {{tab}}W pięć minut potem, ośmiu ludzi weszło do zajazdu.<br> {{tab}}— Pojadą w nocy!... — rzekł Bussy do siebie. Wyborną myśl ma pan de Monsoreau.<br> {{tab}}W rzeczy samej, domysł ten wszystko stwierdzało; noc była piękna, niebo gwiazd pełne a lekki wietrzyk powietrze odświeżał.<br> {{tab}}Lektyka wyszła pierwsza.<br> {{tab}}Za nią wyjechała konno Dyana, a za nią Remy i Gertruda.<br> {{tab}}Dyana uważnie spojrzała dokoła, lecz właśnie w tej chwili hrabia ją przywołał, więc zbliżyła się do lektyki.<br> {{tab}}Czterech ludzi zapaliło pochodnie i szło po bokach drogi.<br> {{tab}}— Gdybym ja sam zarządzał podróżą — mówił Bussy do siebie — lepiejbym nie urządził.<br> {{tab}}Powrócił do zajazdu, osiodłał konia i pośpieszył za orszakiem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1071|num=125}}{{tab}}{{Korekta|Tymrazem|Tym razem}} pochodnie oświecały mu drogę i nie miał potrzeby lękać się zbłądzenia.<br> {{tab}}Monsoreau ani na chwilę nie pozwalał Dyanie oddalać się od siebie.<br> {{tab}}Rozmawiał z nią.<br> {{tab}}Zwiedzanie cieplarni było przedmiotem licznych, a uszczypliwych pytań.<br> {{tab}}Remy i Gertruda w złym byli humorze, albo raczej Remy marzył, a Gertruda była smutną.<br> {{tab}}Przyczyna tego łatwa do wytłumaczenia.<br> {{tab}}Remy nie potrzebował kochać się w Gertrudzie, skoro Dyana sprzyjała Bussemu.<br> {{tab}}Tak postępował orszak, gdy Bussy, jadący za nim, chciał o sobie dać znać Remyemu, za pomocą srebrnej piszczałki, używanej do przyzywania służących w pałacu przy ulicy Grenelle.<br> {{tab}}Głos jej był donośny i przeraźliwy.<br> {{tab}}Rozlegał się on po wszystkich pokojach i zwoływał służących i wszystkie zwierzęta do pana.<br> {{tab}}Mówimy zwierzęta, bo Bussy, jak wszyscy ludzie silni, lubił układać brytany, konie i sokoły.<br> {{tab}}Na głos tej piszczałki, psy rwały się na łańcuchach, konie w stajni, sokoły na grzędach.<br> Remy zaraz ją poznał. {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1072|num=126}}{{tab}}Dyana zadrżała i spojrzała na lekarza, który dał jej znak twierdzący.<br> {{tab}}Następnie przesunął się na lewo i rzek1 cicho:<br> {{tab}}— To on!<br> {{tab}}— Kto mówi z tobą?... — zapytał Monsoreau.<br> {{tab}}— Ze mną?<br> {{tab}}— Tak jest; widziałem cień i słyszałem glos.<br> {{tab}}— To Remy — odpowiedziała Dyana — czy i o niego jesteś zazdrosny?<br> {{tab}}— Bynajmniej, ale lubię słuchać głośnej rozmowy, to mnie bawi.<br> {{tab}}— Są jednak rzeczy, o których nie można mówić przy panu hrabi — przerwafa Gertruda, przychodząc pani na pomoc.<br> {{tab}}— Dla czego?<br> {{tab}}— Z dwóch przyczyn.<br> {{tab}}— Z jakich?<br> {{tab}}— Bo można mówić o rzeczach, które nie obchodzą pana hrabiego, albo też za bardzo go znów obchodzą.<br> {{tab}}— A jakąż była ta, o której Remy mówił?<br> {{tab}}— Bardzo obchodząca pana hrabiego.<br> {{tab}}— Co mówiłeś, Ramy? chcę wiedzieć.<br> {{tab}}— Mówiłem, panie hrabio, że jeżeli tak {{pp|bę|dziesz}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1073|num=127}}{{pk|bę|dziesz}} postępował jak dotąd, pewno do Paryża nie dojedziesz.<br> {{tab}}Przy jasnem świetle pochodni, widać było twarz pana de Monsoreau bledszą prawie od trupa.<br> {{tab}}Dyana drżała i zamyślona, nic nie mówiła.<br> {{tab}}— Czeka cię w tyle — rzekł głosem stłumionym Remy do Dyany — zwolnij pani bieg konia, a połączy się z tobą.<br> {{tab}}Remy mówił tak cicho, że Monsoreau chyba szmer mógł słyszeć.<br> {{tab}}Z wysileniem odwrócił się i zobaczył Dyanę jadącą za sobą.<br> {{tab}}— Jeszcze jedno podobne poruszenie — mówił Remy — a za nic nie ręczę.<br> {{tab}}Od niejakiego czasu, Dyana nabrała odwagi.<br> {{tab}}Miłość rodzi śmiałość, która często lubi przestępować granice rozsądku; skierowała więc konia i czekała.<br> {{tab}}W tej chwili, Remy zsiadł z konia, oddał cugle Gertrudzie i zbliżył się do lektyki.<br> {{tab}}— Zobaczmy puls — rzekł — ręczę, że jest gorączka.<br> {{tab}}W pięć minut Bussy był przy Dyanie.<br> {{tab}}Młodzi ludzie nie potrzebowali mówić dla {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1074|num=128}}zrozumienia się, przez kilka chwil, ściskali się tylko.<br> {{tab}}— Widzisz — rzekł Bussy pierwszy przerywając milczenie, jedziesz, więc i ja za tobą dążę.<br> {{tab}}— O! jak moje dni byłyby szczęśliwe, jak noce przyjemne, gdybym zawsze była przy tobie.<br> {{tab}}— Ale w dzień, widzianoby nas.<br> {{tab}}— Nie, ty nie będziesz jechał zdaleka, a ja na ciebie będę patrzyła, Ludwiku. Na zakrętach drogi, na szczytach wzgórz, twoje pióro, twoja chustka przypomni mi ciebie i szmerem przyniesie mi wyrazy miłości twojej. Kiedy noc zapadnie, kiedy mgła zstąpi na pola, niech widzę twój cień, a będę szczęśliwą.<br> {{tab}}— Mów, mów najukochańsza Dyano; ty nie wiesz, ile jest muzyki w głosie twoim.<br> {{tab}}— Skoro będziemy nocą jechali, a to będzie często, bo Remy mówi, że świeże powietrze dobre jest na rany, kiedy będziemy nocą jechali, ja będę zostawała w tyle, abym cię kiedy niekiedy uścisnęła i opowiedziała, com przez dzień myślała.<br> {{tab}}— Jakże cię kocham!... — mówił Bussy.<br> {{tab}}— Przekonaj się — mówiła Dyana — jak nasze dusze muszą być z sobą połączone, kiedy nawet w oddaleniu myślą o sobie; jesteśmy szczęśliwi...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1075|num=129}}{{tab}}— Tak, tak, widzieć cię, przycisnąć do serca...<br> {{tab}}Konie zbliżyły się do siebie i pieszcząc pyskami, wprawiały w dźwięk srebrne wędzidła. Kochankowie zapomnieli o całym świecie.<br> {{tab}}Nagle rozległ się głos, na który zadrżała Dyana z bojaźni, a Bussy z gniewu.<br> {{tab}}— Dyano, Dyano, gdzie jesteś?... — wołał ten sam głos. Dyano, odpowiedz.<br> {{tab}}Krzyk przebiegał powietrze, jak śmiertelne wyzwanie.<br> {{tab}}— To on! to on! zapomniałam o nim — mówiła Dyana. O słodki śnie! o przykre przebudzenie!<br> {{tab}}— Słuchaj!... — mówił Bussy — słuchaj Dyano, jesteśmy razem, powiedz jeden wyraz, a nic cię nie rozdzieli odemnie. Dyano, uciekajmy. Kto nam uciec zabroni? przed nami przestrzeń bez granic, szczęście i swoboda. Jeden wyraz, a będziesz dla niego straconą na wieki.<br> {{tab}}Młodzieniec lekko ją przytrzymywał.<br> {{tab}}— A mój ojciec?... — rzekła Dyana.<br> {{tab}}— Skoro się baron dowie, że cię kocham...<br> {{tab}}— Ojciec! ojciec! co mówisz?<br> {{tab}}Ten jeden wyraz przywołał ich do przytomności.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1076|num=130}}{{tab}}— Nie chcę gwałtu, droga Dyano — rzekł Bussy. Rozkaż, a wszystko wykonam.<br> {{tab}}— Słuchaj — mówiła Dyana wznosząc rękę — nasze przeznaczenie jest tam! bądźmy silniejsi od szatana, który nas prześladuje; nie lękaj się i wierzaj mi, że umiem kochać.<br> {{tab}}— Trzeba nam się rozłączyć! o! Boże!... — mówił Bussy.<br> {{tab}}— Hrabino, hrabino!... — krzyknął głos — odezwij się, albo wyskoczę z tej przeklętej lektyki.<br> {{tab}}— Bądź zdrów; on gotów uczynić co mówi i zabić się.<br> {{tab}}— Ty go żałujesz?<br> {{tab}}— Zazdrośniku!... — odrzekła Dyana z czarującym uśmiechem.<br> {{tab}}Bussy puścił ją.<br> {{tab}}Dwoma skokami konia, Dyana była przy lektyce i znalazła hrabiego na wpół omdlałym.<br> {{tab}}— Stój! stój! wołał.<br> {{tab}}— Oszalał! nie stawać — mówił Remy — kiedy chce się zabić, niech się zabija.<br> {{tab}}Lektyka szła dalej.<br> {{tab}}— Czego pan krzyczy?... — mówiła Gertruda — pani hrabina jest tutaj. Pójdź pani i odezwij się, widać dostał obłąkania.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1077|num=131}}{{tab}}Djana nie mówiąc słowa, wjechała w krąg światła roztoczonego przez pochodnie.<br> {{tab}}— A! gdzie byłaś?... — mówił osłabiony Monsoreau.<br> {{tab}}— Gdzie miałam być? jechałam za panem.<br> {{tab}}— Przy mnie jedź, przy mnie, nie opuszczaj mnie.<br> {{tab}}Dyana nie miała teraz przyczyny być w tyle.<br> {{tab}}Bussy jechał za nią i gdyby było jaśniej mogłaby go widzieć.<br> {{tab}}Przybyli na spoczynek.<br> {{tab}}Monsoreau po kilku godzinach chciał jechać.<br> {{tab}}Spieszył się nie do Paryża, ale żeby być dalej od Angers.<br> {{tab}}Kiedy niekiedy scena opisana przez nas powtarzała się.<br> {{tab}}Remy mówił cicho:<br> {{tab}}— Niech pęknie ze złości, a sława lekarza musi zostać sławą...<br> {{tab}}Monsoreau nie umarł; w dziesięć dni przybył do Paryża i miał się daleko lepiej.<br> {{tab}}Remy był zdolnym lekarzem, nawet zdolniejszym, niż sobie sam życzył.<br> {{tab}}Przez dziesięć dni podróży, Dyana uśmierzała dumny charakter Bussego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1078|num=132}}{{tab}}— Skłoniła go do bywania w ich domu i do okazywania przyjaźni, której mąż jej pragnął.<br> {{tab}}Pozór wizyt był bardzo prosty; troska o zdrowie hrabiego.<br> {{tab}}Remy kurował męża i oddawał listy żonie.<br> {{tab}}— Jestem zarazem Eskulapem i Merkurym — mówił do siebie. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1079|num=133}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XIII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak poseł od księcia Andegaweńskiego powrócił do Paryża i jak go przyjęto}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Ani Katarzyny, ani księcia Andegaweńskiego w Luwrze widać nie było, a wiadomość o poróżnieniu braci, coraz większej wagi nabierała.<br> {{tab}}Król żadnego posłańca nie otrzymał od matki i zamiast mówić: nic nie słychać, nic nie widać, jak zwykł był mawiać, powtarzał: Źle słychać.<br> {{tab}}Ulubieńcy jego dodawali:<br> {{tab}}— Franciszek usłuchał złej rady i zatrzymał matkę.<br> {{tab}}Zła rada.<br> {{tab}}Rzeczywiście, cała polityka obecnego panowania i trzech poprzedzających tem błądziła jedynie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1080|num=134}}{{tab}}Źle poradzono królowi Karolowi IX-mu, kiedy za jego rozkazem, odbyła się noc Ś-go Bartłomieja.<br> {{tab}}Źle poradzono Franciszkowi II-mu, gdy polecił zabić d’Amboisa.<br> {{tab}}Źle poradzono Henrykowi II-mu, że kazał palić hugonotów, zanim go Montgommery życia pozbawił, który, jak wiadomo, w oku jego włócznię utopił.<br> {{tab}}Trudno powiedzieć królowi:<br> {{tab}}— Zła krew płynie w żyłach twojego brata; usiłuje, jak to zwyczaj w twojej rodzinie, strącić cię z tronu, ostrzydz na mnicha, albo chce ci to uczynić, co uczyniłeś twojemu starszemu bratu, czego matka nauczyła was wszystkich.<br> {{tab}}Król z owego czasu, król z XVT-go wieku, wziąłby za zniewagę podobne uwagi, bo król w owym czasie, był istotą nadludzką, świętą i nietykalną.<br> {{tab}}Ulubieńcy mówili więc do Henryka III-go:<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, źle poradzono twojemu bratu.<br> {{tab}}Że zaś jeden tylko człowiek mógł radzić Franciszkowi, cała więc burza, co dzień groźniejsza, spadała na głowę Bussego.<br> {{tab}}Publicznie radzono środk zatrważające; prywatnie myślano o zgubie, kiedy właśnie {{pp|przy|szła}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1081|num=135}}{{pk|przy|szła}} wiadomość, że książę Andegaweńskim przysłał ambasadora.<br> {{tab}}Kto {{Korekta|przyniół|przyniósł}} tę wiadomość i kto ją rozgłosił?<br> {{tab}}Tak samo trudno to powiedzieć, jak: jakim {{Korekta|sposem|sposobem}} powstaje wiatr, kurz po polach lub huk w mieście.<br> {{tab}}Jest szatan, niektórym wieściom przyprawający skrzydła i jak orły puszczający je w przestrzeń.<br> {{tab}}Kiedy ta wiadomość przybyła do Luwru, powszechny tam był zamęt.<br> {{tab}}Król zbladł, dworzanie także.<br> {{tab}}Klęli okropnie.<br> {{tab}}A chociaż trudno powiedzieć jak klęli, słychać było co następuje:<br> {{tab}}— Jeżeli to starzec, trzeba go uwięzić w Bastylli. — Jeżeli młody człowiek, trzeba go przebić, posiekać w kawałki i rozesłać po całem królestwie, jako dowód gniewu najwyższego.<br> {{tab}}Ulubieńcy jak zazwyczaj ostrzyli rapiry, uczyli się bronią robić i mury psuli.<br> {{tab}}Chicot broń swoję w pochwie zostawił, a zamyślił się głęboko.<br> {{tab}}Król widząc myślącego Chicota, przypomniał sobie, że pewnego razu, trefniś był jednego z matką jego przekonania.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1082|num=136}}{{tab}}Pojął, że Chicot był mądrością państwa i zapytał go co o tem myśli.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy Panie — odpowiedział zapytany po dobrej rozwadze, albo książę Andegaweński {{Korekta|przyła|przysyła}} posła, albo nie.<br> {{tab}}— Nie było co suszyć głowy nad tak wielkim wnioskiem — rzekł król.<br> {{tab}}— Cierpliwości! cierpliwośi! — odpowiedział Chicot, jak mówi w języku Machiawela twoja zacna matka, którą niech Bóg ma w opiece. — Cierpliwości!<br> {{tab}}— Widać, że ją mam — rzekł król, skoro ciebie słucham.<br> {{tab}}— Jeżeli przysyła posła, to po co? on co jest samą mądrością, chyba dla pokazania nam, że silny. — Jeżeli silny, trzeba się z nim dobrze obchodzić, oszukać a nie drażnić, — trzeba przyjąć posła: okazać mu naszą łagodność. — Grzeczność do niczego nie zobowiązuje; pamiętasz jak twój braciszek ściskał admirała Coligny, którego hugonoci w poselstwie przysłali, oni, którzy się silnemi mienili!..<br> {{tab}}— Zatem jesteś za polityka mojego brata?<br> {{tab}}— Bynajmniej. — Cytuję fakt i dodaję, jeżeli później znajdziemy środek, nie szkodzenia posłowi, albo go karania, ale środek pochwycenia pana jego za kołnierz, to jest {{pp|kochane|go}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1083|num=137}}{{pk|kochane|go}} twojego braciszka, księcia Andegaweńskiego, wspólnika Gwizyuszów, to wiem co czynić wypada.<br> {{tab}}— Lubię tę przemowę — rzekł Henryk III-ci.<br> {{tab}}— Skoro tak, to będę mówił.<br> {{tab}}— Mów!..<br> {{tab}}— Jeżeli wysyła posła, na cóż mają ryczeć twoi {{Korekta|przyjciele|przyjaciele}}, nie ryczeć, ale beczeć...<br> {{tab}}— Beczeć?<br> {{tab}}— Rozumiesz, mówiłbym ryczeć, gdyby byli lwami... mówię beczeć, bo prawdę mówiąc mój Henryku, to pusty śmiech bierze patrzeć na brodatych drabów, podobnych do małp twojej menażeryi, jak się bawią w straszydła i chcą ludzi trwożyć, wołając hu! hu. — Jeżeli książę Andegaweński nie przysyła nikogo, to zapewne tylko z ich przyczyny, bo oni mają się za coś bardzo wielkiego.<br> {{tab}}— Chicot, zapominasz, że ci o których mówisz, są moimi przyjaciółmi.<br> {{tab}}— Mój królu, rzekł Chicot, czy chcesz, abym tysiąc talarów zarobił?<br> {{tab}}— Mów!..<br> {{tab}}— Załóż się ze mną, że ci ludzie w każdem zdarzeniu będą ci wierni; ja zaś założę się o duszę i ciało, że nie wytrwają od rana do wieczora.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1084|num=138}}{{tab}}— Powaga, z jaką mówił Chicot, dała do myślenia Henrykowi. Nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— Aha! jak myślisz, Henryczku, jak pięknie wpijasz twoję rączkę w szczękę. — Nie wiedziałem, że tak jesteś silny, bo wietrzysz prawdę.<br> {{tab}}— Zatem co mi radzisz?<br> {{tab}}— Radzę ci czekać, mój królu — połowa mądrości króla Salomona jest w tym wyrazie. Jeżeli będzie ambasador, zrób dobrą minę. — Jeżeli nikt nie przybędzie, czyń co ci się podoba; ale umiej postępować z bratem i nie poświęcaj go twoim niedowarzeńcom. Prawda, jest to wielkie nic dobrego, ale zawsze Walezyusz. Ukarz go śmiercią, jeśli ci się to zdaje lecz dla honoru imienia, nie poniżaj go, bo on sam nad tem pracuje.<br> {{tab}}— Prawda, Chicocie.<br> {{tab}}— Jeszcze jednę musisz wziąć lekcye. Teraz pozwól mi spać Henryku; przez ośm dni musiałem poić pewnego mnicha i to mnie bardzo strudziło.<br> {{tab}}— Mnicha! czy to nie dominikanina, o którym mi mówiłeś...<br> {{tab}}— Zapewne — przyrzekłeś mu opactwo.<br> {{tab}}— Ja?...<br> {{tab}}— W nagrodę tego, co uczynił dla ciebie.<br> {{tab}}— Czy mi zawsze przychylny?<br> {{tab}}— Ginie za toną. Apropos, mój synku...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1085|num=139}}{{tab}}— Co takiego?<br> {{tab}}— W Boże Ciało...<br> {{tab}}— Cóż dalej?<br> {{tab}}— Może odprawimy jaką procesyę?..<br> {{tab}}— Jestem arcy-chrześciańskim monarchy i winienem przykład ludowi.<br> {{tab}}— Jak zazwyczaj, cztery stacye obierzesz sobie w czterech klasztorach paryzkich?..<br> {{tab}}— Jak zwykle.<br> {{tab}}— U świętej Genowefy, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Zapewne — to będzie druga.<br> {{tab}}— Dobrze.<br> {{tab}}— Dlaczego pytasz mnie o to?..<br> {{tab}}— Tak jestem ciekawy. Teraz wiem, czego mi było potrzeba. Dobranoc, Henryku!<br> {{tab}}W chwili, gdy Chicot w najlepsze do snu się zabierał, w Luwrze hałas ogromny dał się słyszeć.<br> {{tab}}— Co to za hałas? — zapytał król.<br> {{tab}}— Napisano — odpowiedział Chicot, że ja nie będę spał.<br> {{tab}}— I cóź z tego?<br> {{tab}}— Mój synu, najmij mi pokój na mieście, albo cię opuszczę. Na honor w Luwrze mieszkać me można.<br> {{tab}}W tej chwili wszedł kapitan straży, a był pomieszany.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1086|num=140}}{{tab}}— Co tam? — zapytał król.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odpowiedział kapitan — posłaniec od księcia Andegaweńskiego przyjechał.<br> {{tab}}— Z orszakiem? — zapytał król.<br> {{tab}}— Nie, sam.<br> {{tab}}— Henryku, tem lepiej, trzeba go przyjąć, bo zuch widać...<br> {{tab}}— Dalej — rzekł król, przybierając pozór spokojny, chociaż zdradzała go bladość — dalej, niech zbierze się dwór mój do wielkiej sali i niech mnie czarno ubiorą. Trzeba się ubrać w żałobę, mając przyjmować posła od brata. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1087|num=141}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XIV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|DALSZY CIĄG POPRZEDZAJĄCEGO.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Tron Henryka III-go wznosił się w wielkiej sali.<br> {{tab}}Około tronu cisnął się tłum liczny.<br> {{tab}}Król usiadł smutny i ze zmarszczonem czołem.<br> {{tab}}Oczy wszystkich zwróciły się ku galeryi, którą kapitan straży miał wprowadzić posła.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł Quelus, schylając się do ucha króla — czy wiesz nazwisko posła?<br> {{tab}}— Mało mnie to obchodzi.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, to Bussy; potrójna zniewaga.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1088|num=142}}{{tab}}— Nie wiem jaka zniewaga — odrzekł król — starając się zimną krew zachować.<br> {{tab}}— Może nie widzisz jej, Najjaśniejszy panie, ale my ją widzimy — rzekł Schomberg.<br> {{tab}}Henryk nic nie odpowiedział; czuł jak gniew i nienawiść burzą się około jego tronu i cieszył się wewnętrznie, że rzucił wały pomiędzy sobą, a nieprzyjaciółmi.<br> {{tab}}Quelus blednący i rumieniący się z kolei, oparł się na rękojeści rapira.<br> {{tab}}Schomberg zdjął rękawiczki i sztylet do połowy wyjął z pochwy, Maugiron z rąk pazia wziął miecz i przypadał go.<br> {{tab}}D’Epernon najeżył w asy i stanął za swojemi towarzyszami.<br> {{tab}}Henryk podobny do strzelca, który słyszy wszystko szczekanie psów na dzika, patrzył na wszystko i uśmiechał się.<br> {{tab}}— Niech wejdzie — wymówił.<br> {{tab}}Na te słowa milczenie zaległo salę, a z głębi tego milczenia słychać było głuche huczenie gniewu królewskiego.<br> {{tab}}Stąpanie, pomięszane z brzękiem ostróg, dało się słyszeć w galeryi.<br> {{tab}}Bussy wszedł z czołem wzniesionem, okiem spokojnem i z kapeluszem w ręku.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1089|num=143}}{{tab}}Żaden z otaczających króla nie zwrócił uwagi młodzieńca — postąpił prosto ku Henrykowi, nizko się skłonił i czekał zapytania, stanąwszy przed tronem z ową dumą, która nic w sobie nie ma ubliżającego.<br> {{tab}}— Ty tutaj, panie Bussy, sądziłem, że jesteś w Anjou!<br> {{tab}}— Najjaśniejszy Panie, odpowiedział Bussy, byłem tam, ale je opuściłem.<br> {{tab}}— Cóż cię sprowadza do naszej stolicy?<br> {{tab}}— Chęć złożenia uszanowania Waszej Królewskiej Mości.<br> {{tab}}Król i ulubieńcy spojrzeli po sobie; zapewne czego innego się spodziewali.<br> {{tab}}— Nic więcej? — dumnie zapytał król.<br> {{tab}}— Jego Książęca mość, książę Andegaweński, polecił mi złożyć także swoje uszanowanie.<br> {{tab}}— Więcej nic nie polecił?<br> {{tab}}— Powiedział mi, że mając powrócić z królową matką, żąda abyś Najjaśniejszy Panie wiedział o powrocie najwierniejszego poddanego.<br> {{tab}}Król zadziwiony nie mógł o nic więcej pytać.<br> {{tab}}Chicot, korzystając z przerwania mowy, zbliżył się do posła.<br> {{tab}}— Dzień dobry panie Bussy — rzekł.<br> {{tab}}Bussy odwrócił się zdziwiony, że w zgromadzeniu tem napotkał przyjaciela.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1090|num=144}}{{tab}}— Witam cię panie Chicot, odpowiedział. Jakże się miewa pan Saint-Luc?<br> {{tab}}— Bardzo dobrze; przechadza się z żoną.<br> {{tab}}— Czy tylko tyle miałeś mi powiedzieć, panie Bussy? — zapytał król.<br> {{tab}}— Tak, Najjaśniejszy Panie; jeżeli co pozostaje, Jego Książęca Mość sam to objawi.<br> {{tab}}— Bardzo dobrze — rzekł król.<br> {{tab}}I w milczeniu zeszedł ze stopni tronu.<br> {{tab}}Posłuchanie skończono, grupy się zmieszały.<br> {{tab}}Bussy zauważył, że ulubieńcy króla, obtoczyli go w koło.<br> {{tab}}W rogu sali, król cicho z kanclerzem rozmawiał.<br> {{tab}}Bussy udał, że nic nie widzi i rozmawiał z Chicotem.<br> {{tab}}Wtedy król, chcąc osamotnić Bussego, zawołał:<br> {{tab}}— Chicot, mam ci coś powiedzieć.<br> {{tab}}Chicot ukłonił się Bussemu, ten jemu nawzajem i sam pozostał w kole dworzan.<br> {{tab}}Twarz jego zmieniła się — ze spokojnego, jakim był przy królu i z Chicotem, z grzecznego stał się naraz uprzejmym.<br> {{tab}}Widząc zbliżającego się Quelusa, rzekł:<br> {{tab}}— Witam cię panie Quelus i pytam jak się miewasz i jak się miewa wszystko co ci jest miłe?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1091|num=145}}{{tab}}— Nie debrze — odpowiedział Quelus.<br> {{tab}}— O! mój Boże — zawołał Bussy, jakby się tem bardzo zatroszczył, i cóż takiego się przytrafilo?<br> {{tab}}— Jest coś, co nas okropnie dręczy — odpowiedział Quelus.<br> {{tab}}— Coś? powtórzył Bussy zdziwiony. Alboż nie jesteście dość silni, osobliwie ty panie Quelus, abyście owemu „coś“ rady nie dali?<br> {{tab}}— Przebacz pan — rzekł Maugiron przystępując dla wmieszania się do rozmowy, która zaczęła być interesującą, to nie „coś“, ale „ktoś“ chciał powiedzieć pan Quelus.<br> {{tab}}— A jeśli ktoś zawadza, panie Quelus, — rzekł Bussy, można go pchnąć, jakeś to niedawno uczynił.<br> {{tab}}— Jest to rada, jaką mu dałem niedawno panie Bussy — rzekł Schomberg i jestem pewny, że Quelus za nią pójdzie.<br> {{tab}}— A! to ty panie Schomberg! — mówił Bussy, nie poznałem cię...<br> {{tab}}— Być może; czym jeszcze niebieski na twarzy?<br> {{tab}}— Bynajmniej, ale jesteś blady — czyś pan chory?<br> {{tab}}— Panie — rzekł Schomberg, blady jestem {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1092|num=146}}ze {{Korekta|słości|złości}}, bo i mnie jak panu Quelus także ktoś zawadza.<br> {{tab}}— Czy tak, panie? — zapytał Bussy.<br> {{tab}}— Równie jak mnie — mówił Maugiron.<br> {{tab}}— Pan Maugiron zawsze dowcipny — rzekł Bussy, panowie, im więcej na was patrzę, tem więcej wasze zmienione twarze mnie zajmują.<br> {{tab}}— Zapominasz pan o mnie — odezwał się d’Epernon dumnie stając przed Bussym.<br> {{tab}}— Przebacz, panie d’Epernon, stałeś za innymi, jak zwykle, zresztą tak mało cię znam, że nie mnie przystało pierwszemu przemawiać.<br> {{tab}}Ciekawym był uśmiech Bussego, stojącego pomiędzy czterema panami, których oczy dziwną wymową jaśniały.<br> {{tab}}Żeby nie pojąć, do czego zdążali, trzeba było być chyba ślepym.<br> {{tab}}Żeby udać, że się nie rozumie, potrzebą było być Bussym.<br> {{tab}}Milczał, a nawet uśmiech powstrzymywał.<br> {{tab}}— A więc — rzekł Quelus z niecierpliwości nogą tupiąc.<br> {{tab}}Bussy spojrzał dokoła siebie.<br> {{tab}}— Panie — rzekł, czy uważasz echo w tej sali? nic tak nie roznosi głosu jak marmurowe ściany, a głosy najdonośniejsze w sklepieniach; przeciwnie na polu, głos na wszystkie rozprasza się strony, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1093|num=147}}a nawet część jego w obłoki się wzbija. Wniosek ten czynię według Arystofana. Czyście panowie czytali Arystofana?<br> {{tab}}Maugiron pojął znaczenie mowy Bussego i zbliżył się, aby mu coś powiedzieć do ucha.<br> {{tab}}Bussy zatrzymał go.<br> {{tab}}— Proszę cię panie, nie bądź poufałym, wiesz jak Najjaśniejszy Pan jest podejrzliwym i mógłby sądzić, że go obmawiamy.<br> {{tab}}Maugiron oddalił się gniewniejszy jeszcze.<br> {{tab}}Schomberg zajął miejsce jego i gorzkim rzekł tonem:<br> {{tab}}— Ja jestem ciężkim i szczerym niemcem, mówię głośno do tych, którzy chcą mnie słuchać; kiedy zaś kto nie umie słyszeć, albo rozumieć, wtedy...<br> {{tab}}— Wtedy? — rzekł Bussy rzucając jedno z tych spojrzeń, jakie wypadają ze źrenic tygrysa, jedno z tych, które zdają się wychodzić z przepaści i rzucać potoki ognia.<br> {{tab}}Schomberg zatrzymał się.<br> {{tab}}Bussy wzniósł ramiona, wykręcił się na pięcie i tyłem odwrócił.<br> {{tab}}Stanął wprost d’Epernona.<br> {{tab}}D’Epernonowi nie podobna było się {{Korekta|cofac|cofnąć}}.<br> {{tab}}— Patrzcie panowie, — rzekł, jak pan de Bussy zordynarniał w podróżach z księciem {{pp|Ande|gaweńskim}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1094|num=148}}{{pk|Ande|gaweńskim}}, ma brodę, a nie ma felsycha u szpady; ma buty czarne a kapelusz szary.<br> {{tab}}— Tę samą uwagę miałem zrobić, mój kochany d’Epernon. Widząc cię tak dobrze ubranym, dziwiłem się, co w krótkim czasie stać się może z człowiekiem. Otóż ja Ludwik de Bussy, Clermont, muszę brać wzór z gaskońskiego panicza. Ale pozwólcie mi przejść panowie, tak się ciśniecie, że m; następujecie na pięty.<br> {{tab}}W tej chwili, Bussy przechodząc pomiędzy Epernonem a Quelusem, podał rękę panu de Saint-Luc, który dopiero co wszedł.<br> {{tab}}Saint-Luc poczuł, że ręka Bussego mokra od potu.<br> {{tab}}Pojął, że coś stało się nadzwyczajnego i wyprowadził go z sali.<br> {{tab}}— To rzecz nie pojęta, mówił Quelus, ubliżyłem mu i nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— Ja udeptałem go — rzekł d’Epernon i nic mi nie mówił.<br> {{tab}}— Ja prawie twarzy jego dotknąłem — dodał Schomberg, a nie obraził się.<br> {{tab}}— A ja wyzwałem go, a słowa nie wyrzekł — zakończył Maugiron.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, że nie chciał słuchać, — znowu rzekł Quelus. Coś w tem być musi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1095|num=149}}{{tab}}— Ja wiem co w tem jest — odpowiedział Schomberg.<br> {{tab}}— Co takiego?<br> {{tab}}— Wiedział, że czterech może go zabić, a nie chciał być zabitym.<br> {{tab}}{{Korekta|— W|W}} tej chwili król przyszedł do młodzieży.<br> {{tab}}Chicot mówił mu coś do ucha.<br> {{tab}}— A więc — rzekł król, co Bussy mówił? zdaje mi się, że głos jego w tej stronie słyszałem.<br> {{tab}}— Chcesz wiedzieć, Najjaśniejszy Panie, co mówił Bussy? — zapytał d’Epernon.<br> {{tab}}— Tak, wiesz że jestem ciekawy, odparł Henryk z uśmiechem.<br> {{tab}}— Na honor, nic dobrego, Najjaśniejszy Panie — mówił Quelus, on nie jest paryżaninem.<br> {{tab}}— A czemże jest?<br> {{tab}}— Wieśniakiem.<br> {{tab}}— Co to ma znaczyć?<br> {{tab}}— To ma znaczyć, że nauczę psa, aby mu wygryzł łydki — mówił Quelus, może i tego nie spostrzeże.<br> {{tab}}— A ja — dodał Schomberg, mam charta w domu, którego nazwę Bussy.<br> {{tab}}— A ja, pójdę prosto i zajdę dalej — mówił d’Epernon. Dzisiaj go udeptałem, jutro w twarz uderzę. To tylko wiem jednak, że on sobie mówi:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1096|num=150}}dosyć walczyłem dla honoru, teraz trzeba myśleć o życiu.<br> {{tab}}— Jakto panowie — mówił Henryk z udanym gniewem, u mnie, w Luwrze, źleście się obeszli z dworzaninem brata mojego.<br> {{tab}}— Niestety! tak — mówił Maugiron odpowiadając na udany gniew udaną pokorą; chociaż Najjaśniejszy Panie, źleśmy się z nim obchodzili, nic nam nie odpowiedział.<br> {{tab}}Król spojrzał na Chicota i nachylił się do jego ucha...<br> {{tab}}— A co, czy beczą, czy ryczą? — rzekł.<br> {{tab}}— Kto wie, może miauczą — odpowiedział Chicot. Znałem ludzi, którzy znieść nie mogli miauczenia. Kto wie, może Bussy do tych ludzi należy. Otóż dlaczego nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— Tak sądzisz? — zapytał król.<br> {{tab}}— Każdy tak sądzi — treściwie odpowiedział Chicot.<br> {{tab}}— Daj pokój — rzekł Henryk, jaki pan, taki sługa.<br> {{tab}}— Chcesz przez to powiedzieć Najjaśniejszy Panie, że Bussy jest służącym twojego brata. Mylisz się w tym względzie.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł Henryk, idę na obiad do {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1097|num=151}}królowej. Ponieważ Gelosi<ref>Komedyanci włoscy, którzy grywali w pałacu Burgundzkim.</ref> mają nam grać farsę, zapraszam was.<br> {{tab}}Zgromadzenie skłoniło się z uszanowaniem, a król wyszedł wielkiemi drzwiami.<br> {{tab}}W tej samej chwili Saint-Luc wszedł małemi.<br> {{tab}}Gestem zatrzymał czterech dworzan, którzy mieli wychodzić.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem, panie Quelus — rzekł kłaniając się, czy zawsze mieszkasz przy ulicy Ś-go Honoryusza.<br> {{tab}}— Zawsze — dlaczego pytasz, mój przyjacielu? — zapytał Quelus.<br> {{tab}}Mam ci coś powiedzieć.<br> {{tab}}— Ah!<br> {{tab}}— A ciebie panie Schomberg, czy mogę prosić o adres?<br> {{tab}}— Ja mieszkam przy ulicy Bethisy, odpowiedział Schomberg zdziwiony.<br> {{tab}}— D’Epernon, ja wiem twój adres.<br> {{tab}}Przy ulicy Grenelle.<br> {{tab}}— Jesteś moim sąsiadem — a ty panie Maugiron?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1098|num=152}}{{tab}}— Ja mieszkam w okolicy Luwru.<br> {{tab}}— Zacznę więc od ciebie, jeśli pozwolisz, albo nie, raczej od Quelusa.<br> {{tab}}— Wybornie, rozumiem; przybywasz ze strony Bussego.<br> {{tab}}— Nie mówię tego, lecz obciąłbym się z panam porozumieć.<br> {{tab}}— Ze wszystkiemi czterema?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Debrze, skoro nie chcesz rozmawiać w Luwrze, możesz u którego z nas w mieszkaniu. Wszyscy możemy słyszeć, co masz każdemu pojedynczo powiedzieć, a we czterech lepiej ułożymy się i zrozumiemy, o co panu właściwie chodzi.<br> {{tab}}— Doskonale.<br> {{tab}}— Idźmy zatem do Schomberga.<br> {{tab}}— Tak, pójdźcie do mnie, przyjmę was z prawdziwą przyjemnością.<br> {{tab}}— Dobrze, panowie — odrzekł Saint-Luc kłaniając się — pokaż nam drogę, panie Schomberg.<br> {{tab}}— Najchętniej.<br> {{tab}}Pięciu dworzan wyszło z Luwru, trzymając się pod ręce i zajmując całą ulicę jak była szeroka.<br> {{tab}}Za niemi, w pewnem oddaleniu, szli lokaje, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1099|num=153}}uzbrojeń od stóp do głów i powagą swoją nakazując szacunek dla panów.<br> {{tab}}Przybyli na ulicę Bethisy, gdzie Schomberg przygotował dla nich wielki salon.<br> {{tab}}Saint-Luc zatrzymał się w przedpokoju. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1100|num=154}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|Jak pan de Saint-Luc wypełnił zlecenia dane mu przez Bussego. |w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Pozostawmy na chwile pana de Saint-Luc w przedpokoju Schomberga, a zobaczmy co zaszło pomiędzy nim a Bussym.<br> {{tab}}Bussy, jakeśmy widzieli, razem z przyjacielem opuścił salę przyjęć, kłaniając się wszystkim tym, których szał nie zupełnie opanował i którzy lękali się człowieka tak strasznego jak Bussy.<br> {{tab}}Bo w tym czasie panowania siły fizycznej, w którym potęga osobista była wszystkiem, człowiek zręczny mógł sobie w takiem państwie, jak francuskie, nowe królestwo utworzyć.<br> {{tab}}Tym sposobem Bussy przewodził na dworze Henryka III-go.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1101|num=155}}{{tab}}Tego dnia, jakeśmy widzieli, Bussy źle był przyjęty w swojem królestwie.<br> {{tab}}Gdy wyszedł z sali, Saint-Luc zatrzymał go i zapytał:<br> {{tab}}— Co tobie, mój przyjacielu? bledniesz coraz mocniej i lękać się potrzeba, abyś nie zemdlał.<br> {{tab}}— Nie — odpowiedział Bussy — gniew mnie dusi.<br> {{tab}}— Zatem zważasz na dowcipki półgłówków?<br> {{tab}}— Osądź czy mogę nie zważać..<br> {{tab}}— Uspokój się, Bussy.<br> {{tab}}— Uspokój się! łatwo powiedzieć. Gdybyś połowę tego usłyszał co ja, przy twoim temperamencie, nie wiem, czy byś żył jeszcze.<br> {{tab}}— A więc czego żądasz? <br> {{tab}}— Saint-Luc, jesteś moim przyjacielem i wielkie dałeś tego dowody. — A! kochany przyjacielu — odpowiedział Saint-Luc, nie warto o tem wspominać — zapewne, pchnięcie było piękne, ale nie korzystne. Król mię go nauczył, kiedy w Luwrze trzymał w więzieniu...<br> {{tab}}— Kochany przyjacielu.<br> {{tab}}— Dajmy pokój panu de Monsoreau, a mówmy o Dyanie. Czy była kontenta {{pp|bie|daczka}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1102|num=156}}{{pk|bie|daczka}}? czy mi przebaczyła? A co, kiedy wasze wesele?<br> {{tab}}— Mój kochany, zaczekaj aż Monsoreau umrze.<br> {{tab}}— Co?... — zapytał Saint-Luc cofając się — jakby na gwóźdź nastąpił.<br> {{tab}}— Nie inaczej. Stokrotki nie sa tak niebezpieczną rośliną, jak sądziłeś i ffie każdy kto na nic paduie, umiera. Monsoreau żyje 1 jest wścieklejszy niż był kiedykolwiek.<br> {{tab}}— Doprawdy?<br> {{tab}}— Zemstą tylko oddycha i przysiągł, że ciebie przy pierwszej sposobności zabije.<br> {{tab}}— Niepokoisz mnie, mój drogi.<br> {{tab}}— Tak jest, a nie inaczej.<br> {{tab}}— Żyje!<br> {{tab}}— Niestety! tak.<br> {{tab}}— A cóż za osioł lekarz go kuruje?<br> {{tab}}— Mój własny.<br> {{tab}}— Jakto! zrozumieć nie mogę. Na honor, ja ogłosiłem śmierć jego i spadkobierców znajdziecie w żałobie. Ale to nic, przy pierwszej sposobności, nie jedno ale cztery dani mu pchnięcia.<br> {{tab}}— Uspokój się, mój przyjacielu — mówił Bussy. Co prawda, Monsoreau lepiej mi usłużył niż się możesz spodziewać. Wyobraź sobie, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1103|num=157}}on księcia posądza... on o niego jest zazdrosny. Ja, ja jestem w jego oczach przyjacielem, Bayardem, kochanym Bussy. Wyobraź sobie, ten głupiec Remy wrócił mu życie.<br> {{tab}}— Co za głupiec!<br> {{tab}}— Ale uczciwy człowiek, powiada, że na to jest lekarzem, aby leczył ludzi.<br> {{tab}}— A to szaleniec!<br> {{tab}}— Monsoreau mówi, że mnie winien życie i mnie żonę swoję powierza.<br> {{tab}}— Rozumiem teraz dla czego spokojnie chcesz oczekiwać jego śmierci; że mnie to cieszy, to wielka prawda.<br> {{tab}}— Drogi przyjacielu!<br> {{tab}}— Na honor, spadamy z obłoków.<br> {{tab}}— Przekonaj się, że teraz nie idzie o pana de Monsoreau.<br> {{tab}}— Bynajmniej. Używajmy życia, póki się daje. Jednak gdy wyzdrowieje, uprzedzam cię, że każę sobie zrobić pancerz stalowy i żelazne okiennice u okien zawieszę. Dowiedz się od księcia Andegaweńskiego, czy matka nie dała mu jakiego lekarstwa przeciwko truciźnie? Tymczasem, bawmy się przyjacielu.<br> {{tab}}Bussy nie mógł wstrzymać uśmiechu; podał rękę panu de Saint-Luc.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1104|num=158}}{{tab}}— A więc, jak widzisz, mój przyjacielu, tylko na pół zrobiłeś mi przysługę.<br> {{tab}}Saint-Luc spojrzał na niego z zadziwieniem.<br> {{tab}}— Prawda — rzekł — czy chcesz, abym dokończył? trudno to prawda; ale dla ciebie mój Bussy, wiele gotów jestem uczynić, osobliwie jeżeli Monsoreau krzywem okiem będzie na mnie patrzył.<br> {{tab}}— Nie, mój drogi, dajmy mu pokój a jeżeli chcesz mię zobowiązać, na kogo innego przenieś tę przysługę.<br> {{tab}}— Powiedz, słucham cię.<br> {{tab}}— Czy dobrze jesteś z panami ulubieńcami?<br> {{tab}}— Na honor, jak pies z kotem; dopóki nas wszystkich słońce oświeca, nic nie mówimy; gdyby jeden zasłonił światło drugiemu, natychmiast ukazałyby się pazury i zęby.<br> {{tab}}— To co mówisz, cieszy mnie.<br> {{tab}}— Tem lepiej.<br> {{tab}}— Przypuśćmy że światło zaćmione.<br> {{tab}}— Niech będzie.<br> {{tab}}— Zatem ty pokażesz twoje białe zęby i wyciągniesz twoje straszne pazury.<br> {{tab}}— Rozumiem cię.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1105|num=159}}{{tab}}— Przybliż się do pana Quelusa — rzekł.<br> {{tab}}— Aha! aha!... — odpowiedział Saint-Luc.<br> {{tab}}— Pojmujesz?<br> {{tab}}— Pojmuję.<br> {{tab}}— Doskonale. Zapytaj go więc, kiedy chce abym mu gardło poderżnął, albo on mnie nawzajem.<br> {{tab}}— Zapytam go.<br> {{tab}}— Oto nie po winien się gniewać.<br> {{tab}}— Pójdę, chociażby zaraz, jeśli chcesz tego.<br> {{tab}}— Zaczekaj. Idąc do pana Quelusa wstąp do pana Schomberga i takie same zadaj mu pytanie.<br> {{tab}}— Wybornie! tylko trochę za wiele...<br> {{tab}}Bussy giestem dał do zrozumienia, że nie słucha tłomaczeń.<br> {{tab}}— Niech będzie, stanie się twojej woli zadosyć.<br> {{tab}}— Kiedy tak, mój drogi Saint-Luc — odparł Bussy — skoro cię tyle uprzejmym znajduję, udaj się do Luwru, do pana Maugiron i zobowiąż do połączenia się z kolegami.<br> {{tab}}— Ha! ha!... — rzekł Saint-Luc — zatem już trzech; czy pomyślałeś o tem Bussy?<br> {{tab}}— Bynamniej.<br> {{tab}}— Jakto bynajmniej?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1106|num=160}}{{tab}}— Ztamtąd, udasz się do Epernona. Nie zatrzymuję cię długo u niego, bo nie wiele go cenię, otóż teraz zupełna liczba.<br> {{tab}}Saint-Luc opuścił ręce i spojrzał na Bussego.<br> {{tab}}— Czterech?... — mruknął.<br> {{tab}}— Tak, czterech — powtórzył Bussy — przyznam ci się, że nie pojmuję ani twojej waleczności, ani grzeczności, że z taką postępujesz łagodnością z owymi paniczami.<br> {{tab}}— O! kochany przyjacielu!<br> {{tab}}— Spuszczam się na ciebie w tym względzie. Staraj się, aby wszystko przyzwoicie ukończyć!<br> {{tab}}— Będziesz ze mnie zadowolony.<br> {{tab}}Bussy podał rękę panu Saint-Luc.<br> {{tab}}— Panowie ulubieńcy — rzekł — teraz my z was będziemy się śmieli.<br> {{tab}}— Teraz przyjacielu, warunki.<br> {{tab}}— Jakie warunki?<br> {{tab}}— Twoje.<br> {{tab}}— Ja ich nie daję, przyjmę je od tych panów.<br> {{tab}}— A broń?<br> {{tab}}— Jaką oni obiorą.<br> {{tab}}— Dzień, miejsce, godzina?<br> {{tab}}— Od ich woli.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1107|num=161}}{{tab}}— Ale przecież...<br> {{tab}}— Nie mówimy więcej, działaj, a prędko przyjacielu. Będę się przechadzał w małym ogródku Luwru, tam mię znajdziesz.<br> {{tab}}— Będziesz czekał?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Może to będzie za długo.<br> {{tab}}— Mam dosyć czasu.<br> {{tab}}Wiemy teraz jak pan de Saint-Luc znalazł ulubieńców w sali posłuchalnej Luwru i jak z niemi zaczął rozmowę.<br> {{tab}}Teraz idźmy za nimi do przedpokoju mieszkania Schomberga, gdzie pozostawiliśmy tych panów, czekających według wszelkich praw etykiety, tak mocno obserwowanych w owej epoce.<br> {{tab}}Obiedwie połowy drzwi otworzono i odźwierny przyszedł powitać pana de Saint-Luc, który jedną ręką oparty na lędźwi, drugą dotykając długiego rapira, postąpił na środek progu i stanął tak regularnie, że za rozmiar najlepszy architekt by się nie powstydził.<br> {{tab}}— Pan d’Espinay, de Saint-Luc — rzekł odźwierny.<br> {{tab}}Samt-Luc wszedł.<br> {{tab}}Schomberg jako gospodarz, podniósł się {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1108|num=162}}i postąpił na przeciw gościa, który zamiast go witać, włożył kapelusz na głowę. Ta formalność zdradzała cel odwiedzin.<br> {{tab}}Schomberg odpowiedział ukłonem i zwróciwszy się do Quelusa:<br> {{tab}}— Mam honor przedstawić ci — rzekł — pana Jakoba de Levis, hrabiego Quelus.<br> {{tab}}Saint-Luc postąpił do Quelusa i niski oddał mu ukłon.<br> {{tab}}— Szukałem pana — rzekł.<br> {{tab}}Quelus ukłonił się.<br> {{tab}}Schomberg zwrócił się w inny róg sali.<br> {{tab}}— Mam honor, przedstawić ci, pana Ludwika de Maugiron.<br> {{tab}}Pan Saint-Luc ukłonił się i te, co poprzednio wygłosił słowa:<br> {{tab}}— Szukałem pana.<br> {{tab}}Z Epernonem ta sama odbyła się ceremonia.<br> {{tab}}Następnie Schomberg siebie przedstawił.<br> {{tab}}Potem wszyscy czterej usiedli.<br> {{tab}}Saint-Luc stał ciągle.<br> {{tab}}— Panie hrabio — rzekł do Quelusa — ubliżyłeś panu Ludwikowi de Clermont d’Amboise, panu de Bussy, który wyzywa cię na pojedynek w dniu i miejscu, jakie wyznaczysz. Broń {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1109|num=163}}należy do twojego wyboru, a walka ma być na śmierć.<br> {{tab}}— Pan hrabia de Bussy wiele mi czyni zaszczytu — odpowiedział Quelus.<br> {{tab}}— Jaki dzień wyznaczasz, panie hrabio?<br> {{tab}}— Mało mnie to obchodzi; tylko wołałbym jutro jak po jutrze; czem wcześniej, tem lepiej.<br> {{tab}}— A godzinę?<br> {{tab}}— Rano.<br> {{tab}}— Broń?<br> {{tab}}— Rapiry i sztylety, jeżeli pan de Bussy na to przystanie.<br> {{tab}}Saint Luc się skłonił.<br> {{tab}}— Wszystko — rzekł — co panowie postanowicie w tym względzie, będzie prawem dla pana de Bussy.<br> {{tab}}Następnie, skierował się do Maugirona, który odpowiedział tak samo; w końcu do dwóch innych.<br> {{tab}}— Ale — rzekł Schomberg, do którego, jako do gospodarza, mówiono na ostatku, o jednej rzeczy myślemy.<br> {{tab}}— O jakiej?<br> {{tab}}— Że traf dziwne czasem dokazuje rzeczy i że z czterema się rozprawiać w {{pp|je|dnym}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1110|num=164}}{{pk|je|dnym}} dnin, to dla pana de Bussy będzie za ciężko.<br> {{tab}}Saint-Luc odpowiedział na to grzecznym uśmiechem.<br> {{tab}}— Zapewne — rzekł — nie łatwo będzie dla pana de Bussy rozprawiać się z czterema i tak walecznymi, jak panowie; ale mówi on, że to nie nowość dla niego, albowiem miał to zdarzenie pod Tournelles, przy Bastylii.<br> {{tab}}— I będzie się potykał z nami wszystkiemi?... — zapytał d’Epernon.<br> {{tab}}— Nie inaczej — odparł Saint-Luc.<br> {{tab}}— Oddzielnie, czy razem?... — zagadnął Schomberg.<br> {{tab}}— To do woli panów, siła, czy rozdzielona, czy razem, to wszystko jedno.<br> {{tab}}Ulubieńcy spojrzeli po sobie.<br> {{tab}}Quelus pierwszy przerwał milczenie:<br> {{tab}}— Bardzo pięknie — rzekł zaczerwieniony od gniewu — bardzo to pięknie ze strony pana de Bussy; ale jakkolwiek mało nas ceni, możemy się każdy z osobna potykać. Przyjmujemy propozycyę hrabiego i jeden po drugim nastąpi.<br> {{tab}}Quelus spojrzał na swoich przyjaciół, {{pp|któ|rzy}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1111|num=165}}{{pk|któ|rzy}} odgadując myśl jego, dali znak potwierdzający.<br> {{tab}}— Albo, co lepiej jeszcze — mówił dalej — ponieważ nie chcemy zabić grzecznego człowieka, niech wypadek decyduje, kto z nas polegnie.<br> {{tab}}— Lecz — rzekł Saint-Luc — trzej inni?<br> {{tab}}— Trzej inni! pan de Bussy wielu ma przyjaciół, a my wielu nieprzychylnych, aby trzej inni stali z założonemi rękami. Czy zgadzacie się na to?... zapytał swoich towarzyszy.<br> {{tab}}— Tak — odpowiedzieli jednozgodnie.<br> {{tab}}— Bardzo mi będzie przyjemnie — rzekł Schomberg — ze pan de Bussy na tę ucztę zaprosi Livarota.<br> {{tab}}— Gdyby mi wolno było objawić moje życzenie, chciałbym aby pan Balzac d’Entraguet był także zaproszony.<br> {{tab}}— Żeby partya była zupełną — mówił Maugiron — niech i Ribeirac się stawi.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł Saint Luc — zaniosę waszą odpowiedź panu de Bussy, a że jest grzeczny, zatem jestem pewny, iż zastosuje się do niej. Teraz nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko złożyć podziękowanie ze strony pana hrabiego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1112|num=166}}{{tab}}Saint-Luc ukłonił się, a cztery głowy ulubieńców schyliły się także.<br> {{tab}}Odprowadzili go aż do drzwi salonu.<br> {{tab}}W przedpokoju, zastał czterech lokajów Wyjął sakiewkę i rzuciwszy ją, rzekł:<br> {{tab}}— Pijcie — rzekł — za zdrowie panów swoich. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1113|num=167}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XVI}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|W czem pan Saint-Luc więcej był ucywilizo­wany od Bussego, nauki, jakie mu dał i jaki z nich zrobił użytek kochanek pięknej Dyany}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Saint-Luc powrócił dumny ze spełnienia zleceń.<br> {{tab}}Bussy czekał go i podziękował.<br> {{tab}}Saint-Luc znalazł go smutnym, co nie było zwyczajem Bussego.<br> {{tab}}— Czy ci co złego zrobiłem?... — zapytał Saint-Luc.<br> {{tab}}— Na honor, żałuję, że zamiast wyznaczenia terminu, nie powiedziałeś: natychmiast.<br> {{tab}}— Cierpliwości!... Andegaweńczycy jeszcze nie przybyli; pozwólże im przybyć. Prócz tego, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1114|num=168}}cóź cię tak nagli ludzi na tamten świat wyprawiać?...<br> {{tab}}— Bo chciałbym umrzeć jak najprędzej.<br> {{tab}}Saint-Luc spojrzał na Bussego z zadziwieniem, którego ludzie silni zazwyczaj doznają, ilekroć przedstawia się jakie niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}— Umrzeć!... W twoim wieku, mając taką kochankę a takie imię.<br> {{tab}}— Tak, jestem pewny, że ich wszystkich czterech ubiję, a sam odbiorę cios, który mnie uspokoi na wieki.<br> {{tab}}— Jakież czarne myśli!<br> {{tab}}— Chciałbym wiedzieć czy byłbyś inny... Mąż, który kona i powstaje; żona nie mogąca opuścić łoża konającego. A! chcialbym sam skonać jak najprędzej.<br> {{tab}}Saint-Luc na tę mowę odpowiedział głośnym śmiechem, który ptaki siedzące na drzewie zestraszył.<br> {{tab}}— A!... — zawołał — to niewiniątko. Mój drogi, nie ma nad ciebie szczęśliwszego kochanka.<br> {{tab}}— Dowiedź mi zatem...<br> {{tab}}— „Nihil facilius”, jak mówił jezuita Triquet; wszak jesteś dobrze z panem de Monsoreau?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1115|num=169}}{{tab}}— Na honor wstyd mi ludzi. Ten gbur nazywa mię swoim przyjacielem.<br> {{tab}}— Zatem bądź nim...<br> {{tab}}— Jest to nadużywać tego tytułu...<br> {{tab}}— „Prorsus absurdum“ — mówił zawsze Triquet; czy on naprawdę twoim przyjacielem?<br> {{tab}}— Tak mówi.<br> {{tab}}— Nie wierz temu; on czyni cię nieszczęśliwym, a celem przyjaźni jest wzajemne szczęście. Tak przynajmniej król określa przyjaźń.<br> {{tab}}Bussy roześmiał się.<br> {{tab}}— Jeśli czyni cię nieszczęśliwym — mówił Saint-Luc, nie jest twoim przyjacielem; zatem możesz z nim postępować, jak ci się podoba. Możesz być dla niego obojętnym, możesz wziąć mu żonę i zgubić go, jeżeli będzie co mówił.<br> {{tab}}— W rzeczy samej — rzekł Bussy, ja go nienawidzę...<br> {{tab}}— A on się ciebie boi.<br> {{tab}}— Sądzisz, że mnie lubi?<br> {{tab}}— Weź mu żonę, a zobaczysz.<br> {{tab}}— Czy to logika ojca Triqueta?<br> {{tab}}— Nie, to moja.<br> {{tab}}— Dziękuję za nią.<br> {{tab}}— Czy cię zadawala?<br> {{tab}}— Nie, wolę uczciwość.<br> {{tab}}— I wolisz zostawić panią de Monsoreau {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1116|num=170}}aby męża leczyła?... Rzecz bardzo prosta, że skoro zginiesz, przywiąże się do człowieka, który jej pozostanie.<br> {{tab}}Bussy brwi zmarszczył.<br> {{tab}}— Co więcej — dodał Saint-Luc, oto moja żona, wcale dobra do rady. Właśnie narwala sobie kwiatków w ogrodzie królowej maiki i musi być w wybornym humorze.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Joanna przybyła, jaśniejąca zadowoleniem i złośliwością. Są szczęśliwe natury. które na wszystko obojętne a jak skowronek na polu, zawsze śpiewają.<br> {{tab}}Bussy powitał ją jak przyjaciel; ona podała mu rękę, co dowodzi, ze nie Dubois przywiózł ten zwyczaj z Anglii.<br> {{tab}}— Jakże wasze miłostki? — zapytała związując kwiaty w bukiet.<br> {{tab}}— Konają — odpowiedzią1 Bussy.<br> {{tab}}— Zranione i mdleją — dodał Sanint-Luc; sądzę, Joanno, ze ty je ocucisz.<br> {{tab}}— Proszę pokazać mi ranę.<br> {{tab}}— Najchętniej. Bussy nie lubi uśmiechu pana de Monsoreau i chce się oddalić.<br> {{tab}}— I porzucić Dyanę? — zawołała z oburzeniem Joanna.<br> {{tab}}Bussy zaniepokojony tym pierwszym objawem dodał:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1117|num=171}}{{tab}}— O! pani, nie mów, że chcę umierać.<br> {{tab}}Joanna spojrzała na niego z litością, ale nie ewangeliczną.<br> {{tab}}— Biedna Dyana — rzekła; mężczyźni zawsze są niewdzięczni!..<br> {{tab}}— Otóż morał mojej żony!..<br> {{tab}}— Niewdzięczni!.. — zawołał Bussy, dlatego, że nie chcą obłudą miłości odziewać?<br> {{tab}}— To tylko, panie, wymówka — odrzekła Joanna, gdybyś pan szczerze kochał, jednego tylko byś się lękał, aby cię kochać nie przestano.<br> {{tab}}— No, przyjacielu, przyznaj się.<br> {{tab}}— Ale pani — mówił Bussy, są ofiary, które...<br> {{tab}}— Ani jednego wyrazu więcej; lepiej pan przyznaj się, ze nie kochasz Dyany, to będzie godniejszem uczciwego człowieka.<br> {{tab}}Bussy zbladł na samą tę myśl.<br> {{tab}}— Kiedy sam nie śmiesz tego objawić, to ja jej powiem.<br> {{tab}}— Pani! pani!..<br> {{tab}}— Zabawni jesteście z waszemi ofiarami... a my dla was nic nie czynimy? Jakto! narażać się na męki przy tym tygrysie Monsoreau, zachowywać wszelkie prawa okazując większą siłę duszy niż Samson i Hannibal, dlatego, aby zwycięzcy tryumf zapewnić, nie jest że to heroizmem? O! {{pp|Dya|na}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1118|num=172}}{{pk|Dya|na}} jest godną podziwu, ja nie byłabym wstanie tego uczynić.<br> {{tab}}— Bardzo dziękuję — odpowiedział Saint-Luc, nisko się kłaniając, co rozśmieszyło Joannę.<br> {{tab}}Bussy wahał się.<br> {{tab}}— Namyśl się — mówiła Joanna; a jeszcześ nie upadł na kolana i nie uderzył się w piersi?<br> {{tab}}— Masz słuszność — odpowiedział Bessy, jestem człowiekiem ułomnym, niższym od pospolitej kobiety.<br> {{tab}}— Przynajmniej, że się przekonałeś.<br> {{tab}}— Co mi pani rozkażesz?<br> {{tab}}— Idź natychmiast oddać wizytę.<br> {{tab}}— Panu de Monsoreau?<br> {{tab}}— A o kimże mowa?... o Dyanie.<br> {{tab}}— Ale oni zawsze są razem.<br> {{tab}}— A kiedy pan bywałeś u pani Barbezieux, czy nie siedziała przy niej ta gruba masa, która cię co chwila kąsała.<br> {{tab}}Bussy zaczął się śmiać, Saint-Luc go naśladował, a Joanna poszła za ich przykładem; było to trio wesołości które ciekawych zwabiło.<br> {{tab}}— Pani — rzekł nakoniec Bussy, idę do pana de Monsoreau. Żegnam cię.<br> {{tab}}Rozeszli się.<br> {{tab}}Bussy prosił Saint-Luca, aby nie mówił o wyzwaniu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1119|num=173}}{{tab}}Pana de Monsoreau zastał w łóżku.<br> {{tab}}Hrabia wydał okrzyk radości, spostrzegając go.<br> {{tab}}Remy przyrzekł, że jego rana zagoi się we trzy tygodnie.<br> {{tab}}Dyana palec położyła na ustach; był to jej zwyczaj witania.<br> {{tab}}Potrzeba było opowiedzieć hrabiemu całą historyę wyprawienia Bussego, wizytę na dworze i przyjęcie jakiego doznał.<br> {{tab}}Na to opowiadanie Dyana się uśmiechnęła.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau myśląc nad tem, co słyszał, prosił, aby Bussy nachylił się do niego i mówił mu do ucha:<br> {{tab}}— To są jakieś plamy, nieprawdaż?...<br> {{tab}}— I ja tak sądzę — odparł Bussy.<br> {{tab}}— Wierzaj mi, ja znam tego człowieka, nie warto się dla niego narażać.<br> {{tab}}— Wiem o tem — odrzekł Bussy z uśmiechem, który przypomniał hrabiemu okoliczność, gdy książę go zdradzał.<br> {{tab}}— Wierzaj mi — mówił Monsoreau — jestem twoim przyjacielem, a ilekroć będziesz potrzebował rady, udaj się do mnie.<br> {{tab}}— Panie — rzekł Remy — po opatrzeniu ran, potrzeba ci spokoju i snu...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1120|num=174}}{{tab}}— Tak, kochany doktorze. Mój przyjacielu, przejdź się z panią de Monsoreau... mówią, że ogród pięknym jest w tej porze roku.<br> {{tab}}— Jestem ci posłuszny — odpowiedział Bussy. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1121|num=175}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XVII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Ostrożności pana de Monsoreau}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}W kilka dni Bussy przekonał się, że państwo Saint-Luc mieli słuszność i oddał im sprawiedliwość.<br> {{tab}}Dawniej, aby być człowiekiem, potrzeba było być wielkim i pięknym dla potomności.<br> {{tab}}Bussy, zapomniawszy o Plutarchu, ulubionym swoim autorze, którego czytanie miłość przerwała, Bussy piękny jak Alcybiades, nie troszcząc się o teraźniejszość, chciał naśladować Scypiona, albo przynajmniej Bayarda.<br> {{tab}}Dyana była prostszą i jak dziś mówią, naturalniejszą.<br> {{tab}}Pozwalała rozwijać się dwom wrodzonym płci swojej instynktom, kochać i zwodzić.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1122|num=176}}{{tab}}Nigdy nie myślała posuwać swej wyobraźni do spekulacyi filozoficznej, którą Charon i Montaigne, nazywają „uczciwością“.<br> {{tab}}Kochać Bussego było jej logiką; należeć do Bussego jej moralnością; drżeć za dotknięciem jego ręki, jej metafizyką.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau (piętnaście dni upłynęło od jego wypadku,) miał się coraz lepiej. Uniknął gorączki, dzięki kuracyi za pomocą zimnej wody, którą Opatrzność albo Ambroży Paré wynalazł; gdy oto mocnego doznał wstrząśnienia, dowiedział się bowiem, że książę Andegaweński przybył do Paryża z królową matką i swojemi andegaweńczykami.<br> {{tab}}Hrabia słusznie się niepokoił, bo nazajutrz po swojem przybyciu, książę pod pozorem zasiągnięcia wiadomości, odwiedził pałac przy ulicy {{Korekta|Petites|Petits}}-pères, a niepodobna było drzwi zamknąć przed nosem księcia, osobliwie, gdy dawał dowody życzliwości.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau przyjął księcia, który był dla niego grzecznym, a osobliwie dla żony jego.<br> {{tab}}Jak tylko książę wyjechał, pan de Monsoreau przywołał Dyanę, oparł się na jej ramieniu i mimo oporu Remyego, trzykroć obszedł swój fotel.<br> {{tab}}Obszedłszy fotel trzy razy, zdawał się być {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1123|num=177}}zadowolony a Dyana odgadła z jego uśmiechu, że coś złego zamyśla.<br> {{tab}}Ale to należy do prywatnej historyi domu Monsorear.<br> {{tab}}Powróćmy do księcia Andegaweńskiego, należącego do części epicznej tej historyi.<br> {{tab}}Nie był to dzień obojętny dla obserwatorów, w którym Franciszek Walezyusz powrócił do Luwru.<br> {{tab}}Otóż co oni zauważyli:<br> {{tab}}Wiele dumy ze strony króla.<br> {{tab}}Obojętność ze strony królowej matki.<br> {{tab}}Uniżone zuchwalstwo ze strony księcia, który zdawał się mówić:<br> {{tab}}— Po co u dybała mię przyzywasz, kiedy mi robisz tak kwaśną minę?<br> {{tab}}Przyjęcie było przyprawione spojrzeniami ukośnemi, ognistemi, pożerającemi panów Livarota, Ribeiraca i Entragueta, którzy uprzedzeni przez Bussego, wiedzieli w kim mają przeciwników.<br> {{tab}}Chicot w tym dniu, więcej miał przyjaciół, niż Cezar w wilią bitwy Farsalskiej.<br> {{tab}}Później wszystko się uspokoiło.<br> {{tab}}Nazajutrz po przybyciu do Luwru, książę drugi raz odwiedził rannego.<br> {{tab}}Monsoreau wiedząc o wszelkich szczegółach widzenia się księcia z królem, pieścił księcia {{pp|sło|wami}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1124|num=178}}{{pk|sło|wami}} i poruszeniami aby go utrzymać w nieprzyjaźni.<br> {{tab}}Kiedy miał się nieco lepiej i kiedy książę odjechał, oparty na ramieniu żony, jak pierwej trzykroć obszedł fotel, tak teraz trzykroć obszedł pokój.<br> {{tab}}Po czem usiadł więcej jeszcze zadowolony niż pierwej.<br> {{tab}}Tego samego wieczora, Dyana powiedziała Bussemu, że jej mąż coś ważnego zamyśla.<br> {{tab}}Po chwili, Monsoreau i Bussy byli sami.<br> {{tab}}— Kiedy sobie wspomnę — mówił Monsoreau, ze książę uśmiecha się do mnie, a jest moim śmiertelnym nieprzyjacielem i że on namówił Saint-Luca, aby mię zabił, dreszcz mię przechodz.<br> {{tab}}— Żeby cię zabił! zmiłuj się hrabio. Saint-Luc jest uczciwym człowiekiem i sam przyznajesz, że go wyzwałeś, żeś pierwszy miecza dobył.<br> {{tab}}— Prawda, ale i to pewna, że go książę namówił.<br> {{tab}}— Słuchaj, znam księcia i znam Saint-Luca, winienem cię więc uprzedzić, że Saint-Luc przychylnym jest królowi, a nie księciu. A! gdyby cię ranił Entraguet, Ribeirac, albo Livarot i słowa-bym nie powiedział.<br> {{tab}}— Jak uważam, nie znasz historyi {{pp|francuz|kiej}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1125|num=179}}{{pk|francuz|kiej}} panie Bussy — mówił Monsoreau uparty w swojem zdaniu.<br> {{tab}}Bussy mógłby był powiedzieć, że chociaż niedobrze zna historyę francuską, dokładnie zna za to geografię andegaweńską, a nadewszystko tej części kraju, gdzie leży Meridor.<br> {{tab}}Nakoniec Monsoreau powstał i zeszedł do ogrodu.<br> {{tab}}— Tego mi dosyć — rzekł, dzisiaj możemy się przeprowadzić.<br> {{tab}}— Dlaczego? — rzekł Remy. Alboż tutaj powietrze niedobre? alboż panu brakuje rozrywki?<br> {{tab}}— Przeciwnie — odpowiedział Monsoreau — mam jej za wiele, książę utrudza mnie swojemi odwiedzinami; przywozi z sobą mnóstwo młodzieży, których ostrogi niedobrze mi działają na nerwy.<br> {{tab}}— {{Korekta|Gdziesz|Gdzież}} się pan udasz?<br> {{tab}}— Kazałem przygotować domek przy Tournelles.<br> {{tab}}Bussy i Dyana, bo oboje byli obecni tej rozmowie, spojrzeli na siebie ze słodkiem wspomnieniem przeszłości.<br> {{tab}}— Jakto! tam! — zawołał w zapomnieniu Remy.<br> {{tab}}— Znasz ten dom? — zapytał pan de Monsoreau.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1126|num=180}}{{tab}}— A któżby nie znał pałacu wielkiego łowczego Francyi, osobliwie kto mieszkał przy ulicy Beautrellis?<br> {{tab}}Monsoreau z przyzwyczajenia zaczął podejrzewać.<br> {{tab}}— Tak, tak — mówił — pójdę tam i będzie mi dobrze. Tam nie można więcej przyjmować nad cztery osoby. Jest to warownia, z której okien o trzysta kroków można widzieć kto do nas przybywa.<br> {{tab}}— Tak, że.. — mówił Remy.<br> {{tab}}— Że można uniknąć odwiedzin, osobliwie będąc zdrowym.<br> {{tab}}Bussy przygryzł usta i zadrżał, aby i na niego nie przyszła ta kolej.<br> {{tab}}Dyana westchnęła.<br> {{tab}}Przypomniała sobie albowiem ranionego Bussego, na jej spoczywającego łóżku.<br> {{tab}}Remy namyślił się i pierwszy przemówił.<br> {{tab}}— Pan nie możesz tego zrobić.<br> {{tab}}— Dlaczego, panie lekarzu?<br> {{tab}}— Ponieważ wielki łowczy Francyi powinien przyjmować gości, trzymać służbę i ekwipaże. Może on mieć pałac dla psów, ale nie wolno mu mieć chałupy dla siebie.<br> {{tab}}Monsoreau pomruknął tonem, który znaczy:<br> {{tab}}— To prawda.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1127|num=181}}{{tab}}— Ponieważ — mówił Remy, jestem lekarzem serca i ciała, mogę powiedzieć, że to nie miejsce pana hrabiego obchodzi.<br> {{tab}}— A cóż takiego?<br> {{tab}}— Pani hrabina.<br> {{tab}}— Cóż z tego...<br> {{tab}}— Niech się pani hrabina przeniesie.<br> {{tab}}— Aha! — zawołał pan de Monsoreau, rzucając na Dyanę spojrzenie, w którem więcej było gniewu jak miłości.<br> {{tab}}— A więc pozbądź się hrabio swojego urzędowania, podaj się do dymisyi, bo albo dopełnisz, albo zaniedbasz swoich obowiązków. Jeśli ich nie wypełnisz, rozgniewasz króla, jeśli będziesz chciał je dopełnić...<br> {{tab}}— Uczynię co do mnie będzie należało, odpowiedział pan de Monsoreau przez zęby, ale nie opuszczę hrabiny.<br> {{tab}}Hrabia kończył te wyrazy, gdy na dziedzińcu dał się słyszeć tentent.<br> {{tab}}Monsoreau zadrżał.<br> {{tab}}— Znowu książę! — pomruknął.<br> {{tab}}— Tak, on — rzekł Remy idąc do okna.<br> {{tab}}Jeszcze lekarz się nie odwrócił, gdy dzięki przywilejom rodowym książę bez meldowania wszedł do pokoju.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1128|num=182}}{{tab}}Czatujący Monsoreau zauważył, że pierwszo jego spojrzenia padło na Dyanę.<br> {{tab}}Wkrótce niewyczerpana grzeczność księcia objaśniła go lepiej; przyniósł on Dyanie jeden z owych rzadkich klejnotów, których znakomici artyści wyrabiają trzy, albo cztery przez całe swoje życie, któremi uświetniają swoją epokę, a których pomimo powolnej roboty, dziś więcej, niż było kiedykolwiek.<br> {{tab}}Był to piękny sztylet ze złotą rękojeścią rzeźbioną — w rękojeści był flakon; na głowni były wyrobione łowy: psy, konie, strzelcy, jelenie, drzewa, niebo, a wszystko w cudownej harmonii.<br> {{tab}}— Zobaczmy to — mówił Monsoreau, lękając się, aby nie było jakiego ukrytego biletu w rękojeści.<br> {{tab}}Książę sam zadosyć uczynił jego obawie, rozdzielając sztylet.<br> {{tab}}— Tobie — rzecze — jako strzelcowi głownia, hrabinie rękojeść. Jak się masz, Bussy. Ty widzę teraz z hrabią w przyjaźni?<br> {{tab}}Dyana zarumieniła się.<br> {{tab}}Bussy umiał nad sobą panować.<br> {{tab}}— Mości książę zapominasz — odrzekł Bussy, że sam dzisiaj rano kazałeś mi się dowiedzieć o zdrowiu hrabiego. Wykonałem, jak zwykle, rozkazy Waszej Książęcej Mości.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1129|num=183}}{{tab}}— Prawda, zapomniałem — rzekł książę.<br> {{tab}}Potem usiadł przy Dyanie i mówił z nią cicho.<br> {{tab}}Po chwili:<br> {{tab}}— Hrabio — rzekł — okropnie gorąco w tym pokoju. Widzę jak hrabina ledwie oddycha i myślę ofiarować jej moją rękę, aby się przeszła po ogrodzie.<br> {{tab}}Mąż i kochanek spojrzeli po sobie.<br> {{tab}}Dyana posłuszna zaproszeniu, wstała i podała rękę.<br> {{tab}}— A ty podaj mi twoję rękę — mówił Monsoreau do Bussego.<br> {{tab}}Monsoreau udał się za żoną.<br> {{tab}}— Jak widzę — mówił książę — jesteś zupełnie zdrów.<br> {{tab}}— Tak, Mości Książę i spodziewam się, że wkrótce wszędzie będę mógł żonie towarzyszyć.<br> {{tab}}— Ale teraz niepotrzebnie się trudzisz.<br> {{tab}}Sam Monsoreau czuł, jak słuszne jest zalecenie księcia.<br> {{tab}}Usiadł w miejscu, z którego mógł go wciąż widzieć.<br> {{tab}}— Mój hrabio — rzekł do Bussego, skoro jesteś tak dobry, dziś wieczór odprowadzisz moję żonę do pałacyku położonego przy Bastylli. Tam jej będzie lepiej niż tutaj. Dlategom ją wyrwał {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1130|num=184}}z Meridor, aby jej ten sęp nie porwał w Paryżu.<br> {{tab}}— O nie panie — mówił Remy do swojego pana — pan na to przystać nie możesz.<br> {{tab}}— A to dlaczego? — zapytał Monsoreau.<br> {{tab}}— Bo należysz do księcia Andegaweńskiego, któryby ci zapewne nie przebaczył tego kroku.<br> {{tab}}— A mnie co to obchodzi! — zawołał z uniesieniem młodzieniec, gdy mrugnieniem Remyemu dał do zrozumienia, że milczeć powinien.<br> {{tab}}Monsoreau zamyślił się.<br> {{tab}}— Remy ma słuszność — rzekł — nie od ciebie powinienem wymagać podobnej przysługi; ja sam ją odprowadzę i sam za kilka dni tam będę mógł mieszkać.<br> {{tab}}— Stracisz urzędowanie — rzekł Bussy.<br> {{tab}}— Być może, ale żonę ocalę.<br> {{tab}}Temu wyrażeniu towarzyszyło zmarszczenie brwi, na które Bussy westchnął.<br> {{tab}}W rzeczy samej, tego jeszcze wieczora, hrabia odprowadził żonę do znajomego nam domku Tournelles.<br> {{tab}}Remy pomagał odzyskującemu zdrowie umieścić się.<br> {{tab}}Następnie, ponieważ to był człowiek pełen poświęcenia i pojmujący, że w szczupłem mieszkaniu, Bussy będzie potrzebował jego pomocy {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1131|num=185}}w zagrożonych miłostkach, zbliżył się do Gertrudy, która go odpychała z początku, a w końcu przebaczyła Dyana zajęła swój pokój, w którym był jej portret i łóżko adamaszkowe.<br> {{tab}}Kurytarz tylko oddzielał ją od pana de Monsoreau.<br> {{tab}}Bussy darł włosy na głowie.<br> {{tab}}Saint-Luc dowodził mu, że drabinki jedwabne doszły wysokiej doskonałości i mogą schody zastąpić.<br> {{tab}}Monsoreau zacierał ręce i uśmiechał się, ze na złość księciu Andegaweńskiemu uczynił. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1132|num=186}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XVIII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Odwiedziny w domku Tournelles}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Podniecanie się zastępuje dla niektórych ludzi namiętność; tak jak wilkowi i hyenie głód nadaje odwagę.<br> {{tab}}Podobnież książę Andegaweński nie zastawszy Dyany w Meridor, powrócił do Paryża.<br> {{tab}}Za powrotem, prawie był w niej zakochany, a głównie dlatego, że go jej pozbawiono.<br> {{tab}}Wniosek oczywisty, że jego nienawiść dla pana de Monsoreau, poczynająca się od chwili jego zdrady, zmieniła się w pewien rodzaj wściekłości, tem niebezpieczniejszej, że znając energiczny charakter hrabiego, szukał tylko sposobności pomszczenia się.<br> {{tab}}Z drugiej strony, nie zrzekł się jeszcze {{pp|wi|doków}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1133|num=187}}{{pk|wi|doków}} politycznych; przeciwnie, pojęcie o jego wielkości odurzało go.<br> {{tab}}Zaledwie powrócił do Paryża, aliści rozpoczął swoje tajemne i zdradliwe podstępy.<br> {{tab}}Chwila była przyjazna.<br> {{tab}}Wielu niepewnych {{Korekta|rozkoszan|rokoszan}}, idących za powodzeniem, podnieceni słabością króla, zręcznością Katarzyny, połączyli się z Andegaweńczykami, cisnęli się do księcia Andegaweńskiego licząc na Gwizyuszów, ukrytych w cieniu i milczeniu, co na i więcej zatrważało Chicota.<br> {{tab}}Zresztą, im więcej było wylania powierzchownego ze strony księcia dla Bussego, tem większa była wewnętrzna obłuda.<br> {{tab}}I to niepokoiło księcia, że widział młodego człowieka, jak u pana de Monsoreau odbierał mu to zaufanie, jakie w nim pokładał ten nawet mąż zazdrosny.<br> {{tab}}Trwożyła go nawet radość, rozlana na twarzy Dyany, świeże kolory, czyniące ją przyjemną i pożądaną.<br> {{tab}}Książę wiedział, że kwiaty najpiękniejsze przy słońcu, a kobiety, kochają ze wzajemnością.<br> {{tab}}Dyana w włócznie była szczęśliwą, a dla księcia zgryźliwego i zawistnego przykrem było patrzeć na szczęście {{Korekta|bliżnego|bliżniego}}.<br> {{tab}}Urodzony księciem, możny siłą i podstępem {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1134|num=188}}tak w swoich miłostkach, jak zemście, używał wszystkiego, co mu zapewniało powodzenie.<br> {{tab}}Idąc za radą Aurillego, myślał, że to jest wstydem dla księcia dać się zatrzymać tak śmiesznym przeszkodom, jakiemi są: zazdrość męża i wstręt kobiety.<br> {{tab}}Pewnego dnia, kiedy źle spał i kiedy noc przepędził w gorączkowych marzeniach, uczuł, że żądze w min grają, rozkazawszy zatem przygotować ekwipaż, udał się do pana Monsoreau.<br> {{tab}}Monsoreau, jak wiemy, wyjechał do swojego domku Tournelles.<br> {{tab}}Książę uśmiechnął się na tę wiadomość.<br> {{tab}}Był to taki sam podstęp, jak wyjazd z Meridor.<br> {{tab}}Zapytał, ale tylko dla formy, gdzie leży ten domek: odpowiedziano mu, że na placu świętego Antoniego.<br> {{tab}}Odwrócił się więc do Bussego, który mu towarzyszył.<br> {{tab}}— Skoro jest w Tournelles — rzekł — jedźmyż do Tournelles, Orszak ruszył w drogę i wkrótce cała ta część miasta była w ruchu w skutek obecności dwudziestu czterech dworzan, składających {{pp|zwy|kły}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1135|num=189}}{{pk|zwy|kły}} orszak księcia, z których każdy miał dwóch lokajów i trzy konie.<br> {{tab}}Książę doskonale znał dom i bramę, Bussemu także nie były one obcemi.<br> {{tab}}Obadwaj zatrzymali się tedy przed bramą, obadwaj weszli na schody, a ztamtąd książę udał się do apartamentów.<br> {{tab}}Ztąd wynikło, że książę, jako uprzywilejowany, widział pana de Monsoreau, który go przyjął leżąc w wielkie m krześle, Bussy zaś dostał się w objęcia Dyany.<br> {{tab}}Gertruda stała na czatach.<br> {{tab}}Monsoreau zazwyczaj blady, gdy zobaczył księcia, {{Korekta|z zieleniał|zzieleniał}}.<br> {{tab}}— Mości książę — rzekł drżąc ze złości — Mości książę w tak biednym domku, to dla mnie za wiele zaszczytu.<br> {{tab}}Było to widoczną ironią, bo hrabia nie starał się kryć uczuć swoich.<br> {{tab}}Książę zdał się na to nie zważać, bo zbliżywszy się do przychodzącego do zdrowia — rzekł:<br> {{tab}}— Gdziekolwiek znajduje się mój przyjaciel, wszędzie dowiaduję się o jego zdrowiu.<br> {{tab}}— Wasza książęca mość mówiłeś o przyjacielu.<br> {{tab}}— Tak jest, hrabio, jakże się miewasz?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1136|num=190}}{{tab}}— Daleko lepiej; wstaję, chodzę i za ośm dni znaku rany nie będzie.<br> {{tab}}— Czy lekarz przepisał ci powietrze Bastylli?... — zapytał książę z największą łagodnością.<br> {{tab}}— Tak, Mości książę.<br> {{tab}}— Czy ci tam nie dobrze było?<br> {{tab}}— Wcale nie dobrze, musiałem wiele gości przyjmować, a to mię niepokoiło.<br> {{tab}}Hrabia wymówił te wyrazy z pewnem znaczeniem, jednak książę na to nie zważał.<br> {{tab}}— Zdaje mi się, że tu nie ma ogrodu?... — rzekł.<br> {{tab}}— I ogród mi nie był przyjemny — odpowiedział Monsoreau.<br> {{tab}}— A gdzież się przechadzasz mój drogi?<br> {{tab}}— Ja i tam się nie przechadzałem.<br> {{tab}}Książę przygryzł usta i przechylił się na krześle.<br> {{tab}}— Czy wiesz hrabio — rzekł po chwili milczenia, że u króla bardzo wielu stara się o twój urząd wielkiego łowczego.<br> {{tab}}— Pod jakim pozorem, Mości książę?<br> {{tab}}— Mówią, że nie żyjesz.<br> {{tab}}— Mogę zaręczyć, że dotąd nie umarłem.<br> {{tab}}— Ja zaś nie mogę — mówił książę — prawie żywcem się zakopujesz.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1137|num=191}}{{tab}}Teraz Monsoreau przygryzł usta.<br> {{tab}}— Więc mówisz, Mości książę, że mogę stracić urzędowanie?<br> {{tab}}— Być może.<br> {{tab}}— Są rzeczy, które nad mój urząd przekładam.<br> {{tab}}— Bardzo szlachetnie z twojej strony.<br> {{tab}}— Taki mój sposób myślenia, Mości książę. <br> {{tab}}— Kiedy tak, to nie będziesz się gniewał, że król o tem będzie wiedział.<br> {{tab}}— Któż mu to powie?<br> {{tab}}— Jeśli mię będzie pytał, powtórzę mu naszą rozmowę.<br> {{tab}}— Na honor, Mości książę, gdyby królowi chciano opowiadać to wszystko, co mówią, w Paryżu, dosyć uszów nigdyby nie miał.<br> {{tab}}— A cóż mówią w Paryżu?... — zapytał książę nagle zwracając się do hrabiego, jakby go wąż ukąsił.<br> {{tab}}Monsoreau widząc, że rozmowa zaczyna przybierać charakter gwałtowny, co dla przychodzącego do zdrowia mogłoby być szkodliwem, uspokoił się w duszy, twarz oblekł obojętnością i rzekł:<br> {{tab}}— Alboż ja mogę wiedzieć leżąc w łóżku o wypadkach, które jak cień przesuwają się {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1138|num=192}}przed mojemi oczami. Jeżeli król gniewa się o zaniedbywanie obowiązków, to jego wina.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Mój wypadek...<br> {{tab}}— I cóż?...<br> {{tab}}— Z jego winy pochodzi.<br> {{tab}}— Wytłomacz się.<br> {{tab}}— Saint-Luc, który mi cios zadał, jest jego ulubieńcem; pchnięcie, jakiem mnie ranił, było nauczone przez niego, przez króla, i nikt mi zaręczyć n:e może, czy on sam nie był wyprawionym przez króla.<br> {{tab}}Książę Andegaweński skinieniem prawie to potwierdził.<br> {{tab}}— Masz słuszność — rzekł — ale król zawsze królem.<br> {{tab}}— Dopóki nim jest, wszak prawda?... — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}Książę się wzdrygnął.<br> {{tab}}— A propos — rzekł — czy hrabina tu nie mieszka?<br> {{tab}}— Jest nieco cierpiącą, Mości książę i gdy by nie to, jużby była złożyła Naszej książęcej mości swoje uszanowanie.<br> {{tab}}— Cierpiąca? biedaczka!<br> {{tab}}— Tak, Mości książę.<br> {{tab}}— Zapewne ze smutku, żeś chory.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1139|num=193}}{{tab}}— Być może; przy tem z utrudzenia.<br> {{tab}}— Spodziewać się należy, że choroba nie długo potrwa. Masz zdolnego lekarza.<br> {{tab}}I powstał.<br> {{tab}}— Prawda — mówił Monsoreau — ten Remy cudownie mnie leczył.<br> {{tab}}— Wszak to lekarz Bussego?<br> {{tab}}— Hrabia mi go pozwolił.<br> {{tab}}— Zatem jesteś z Bussym w przyjaźni?<br> {{tab}}— To jest najlepszy, jedyny mój przyjaciel — obojętnie odpowiedział Monsoreau.<br> {{tab}}— Zegnam cię hrabio — mówił książę podnosząc adamaszkową firankę.<br> {{tab}}W chwili kiedy wychylał głowę, Bussy ukazał s:ę na swojem stanowisku, na korytarzu.<br> {{tab}}Podejrzenie wzrosło u księcia.<br> {{tab}}— Jedziemy — rzekł do Bussego.<br> {{tab}}Bussy nic nie mówiąc zeszedł na dół, aby polecić orszakowi gotowość do drogi, a może aby ukryć zaognienie twarzy.<br> {{tab}}Książę zostawszy sam na korytarzu, chciał przeniknąć w miejsce, gdzie mu się zdawało widzieć suknię jedwabną.<br> {{tab}}Odwracając się, spostrzegł, że Monsoreau stał za nim, blady, oparty o drzwi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1140|num=194}}{{tab}}— Wasza książęca mość — rzekł — szuka drogi.<br> {{tab}}— Tak jest — odpowiedział książę — dziękuję ci.<br> {{tab}}I zeszedł z gniewem w sercu.<br> {{tab}}W drodze, do Bussego nie przemówił ani słowa.<br> {{tab}}Bussy pożegnał księcia przy bramie jego pałacu.<br> {{tab}}Skoro książę sam został w gabinecie, Aurilly wśliznął się tam nieznacznie.<br> {{tab}}— Wyobraź sobie — rzekł książę spostrzegłszy go — byłem wyszydzony przez męża.<br> {{tab}}— A może i przez kochanka — dodał muzyk.<br> {{tab}}— Co mówisz?<br> {{tab}}— Prawdę, Mości książę.<br> {{tab}}— Dokończ.<br> {{tab}}— Sądzę, że mi Mości książę przebaczysz, bo to dla twojej przysługi.<br> {{tab}}— Zgoda, naprzód ci przebaczam.<br> {{tab}}— Czatowałem na dziedzińcu, kiedy wszedłeś na górę.<br> {{tab}}— A! więc widziałeś?<br> {{tab}}— Widziałem suknię kobiety, widziałem {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1141|num=195}}ją jak się schylała i słyszałem, bo mam słuch dobry, długie i czule pocałowanie.<br> {{tab}}— Kogo?... — zapytał książę — czy go poznałeś?<br> {{tab}}— Widziałem tylko ręce, a ręce to nie twarz.<br> {{tab}}— Ale z rąk można poznać.<br> {{tab}}— Zdaje mi się...<br> {{tab}}— Poznałeś nieprawdaż?<br> {{tab}}— Ale to tylko domysł.<br> {{tab}}— Mniejsza o to, powiedz.<br> {{tab}}— Zdaje, mi się, że to były ręce Bussego.<br> {{tab}}— Poznałeś rękawiczki?<br> {{tab}}— Nie inaczej; były to rękawiczki łosiowe haftowane złotem.<br> {{tab}}— Łosiowe! haftowane zlotem!... — powtórzył książę.<br> {{tab}}— Te same.<br> {{tab}}— A! Bussy! Bussy!... — zawołał książę — ślepy byłem, żem tego nie widział. Albo nie... nie sądziłem, aby tak był śmiałym.<br> {{tab}}— Ostrożnie Mości książę — rzekł Aurilly — sądzę, że mówisz za głośno.<br> {{tab}}— Bussy!... — raz jeszcze powtórzył książę — przypominając sobie wiele okoliczności dawniej nie postrzeżonych, a teraz łatwych do odgadnienia.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1142|num=196}}{{tab}}— Jednak wszystkiemu porywczo wierzyć nie można — mówił Aurilly — kto inny mógł być ukrytym w pokoju hrabiny.<br> {{tab}}— Ale Bussy na kurytarzu byłby go widział.<br> {{tab}}— Prawda, Mości książę.<br> {{tab}}— A przytem rękawiczki.<br> {{tab}}— Przytem prócz pocałunków, słyszałem.<br> {{tab}}— Co słyszałeś?<br> {{tab}}— Trzy wyrazy.<br> {{tab}}— Jakie?<br> {{tab}}— „Ludwiku, do jutra!”<br> {{tab}}— A! mój Boże!<br> {{tab}}— Jeżeli chcemy, Mości książę, dawniejsze przypomnieć rzemiosło, możemy jutro...<br> {{tab}}— Dobrze, jutro zaczniemy.<br> {{tab}}— Wasza Książęca mość wie, że jestem zawsze gotów na jego rozkazy.<br> {{tab}}— A! Bussy! — powtórzył książę przez zęby — Bussy zdradził swojego pana! Bussy tak uczciwy! Bussy, który nie chce, abym był królem.<br> {{tab}}Książę uśmiechnąwszy się piekielnie, pożegnał Aurillego, aby dumać swobodnie. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1143|num=197}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XIX}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|CZAT}}Y.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Aurilly i książę dotrzymali słowa nawzajem: książę zatrzymał u siebie Bussego przez dzień cały, aby mógł czuwać nad każdym krokiem jego Bussy cały dzień starał się podobać księciu, ażeby wieczór mieć wolny.<br> {{tab}}Była to jego metoda i używał jej nawet bez żadnej ukrytej myśli.<br> {{tab}}O dziesiątej wieczór, odział się płaszczem i z drabinką pod pachą udał się ku Bastylli.<br> {{tab}}Książę nie wiedząc, że Bussy ma swoję drabinkę w przedpokoju i nie sądząc, aby sam przebywał ulice Paryża, dziesięć minut stracił na przygotowania, a przez ten czas Bussy już zrobił trzy części drogi.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1144|num=198}}{{tab}}Bussy był rak szczęśliwy, jak niemi są zazwyczaj ludzie śmieli; w drodze nie doznał wypadku, a zbliżając się do domu, ujrzał światło w oknach.<br> {{tab}}Był to znak umówiony.<br> {{tab}}Zarzucił drabinkę, która mając hak, łatwo się zaczepiła.<br> {{tab}}Posłyszawszy szelest, Dyana otworzyła okno i przytwierdziła drabinkę.<br> {{tab}}Było to dziełem jednej chwili.<br> {{tab}}Dyana spojrzała na plac, oczami śledząc po wszystkich zakątkach; plac był zupełnie pusty.<br> {{tab}}Dała znak Bussemu, że może wejść.<br> {{tab}}Bussy przeskakując szczeble drabinki, w pięciu sekundach był w pokoju.<br> {{tab}}Chwila była szczęśliwie wybraną, bo kiedy Bussy wchodził przez okno, pan de Monsoreau, słuchając kilka minut cierpliwie pod drzwiami żony, z trudnością zeszedł ze wschodów, oparty na zaufanym służącym, który zastępował Remyego, od chwili jak niebezpieczjcństwo minęło.<br> {{tab}}Bardzo był to zręczny obrót, albowiem Monsoreau w tym czasie otwierał drzwi od ulicy, kiedy Bussy z Dyaną cofali drabinkę i zamykali okno.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1145|num=199}}{{tab}}Hrabia wyszedł na ulicę, lecz ulica jakeśmy powiedzieli, pustą była.<br> {{tab}}— Czy dobrze wiesz o wszystkiem? — zapyta! Monsoreau służącego.<br> {{tab}}— Tak sądzę — odpowiedział — dopiero wyszedłem z pałacu Andegaweńskiego, a mastalerz mi mówił, że książę na wieczór polecił parę koni. Teraz zapewne książę już w drodze.<br> {{tab}}— Zapewne tu jedne — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}Hrabia jak wszyscy zazdrośni sadził, że w ogóle ludzie o niczem nie myślą, tylko żeby go dręczyć.<br> {{tab}}Drugi raz spojrzał w około.<br> {{tab}}— Możebym lepiej uczynił — rzekł — gdybym pozostał w pokoju Dyany. Lecz jeżeli się umówili, nichym się nie dowiedział. Lepiej czuwać zewnątrz domu, jak postanowiłem. Dalej, prowadź mię w to ukrycie, z którego, jak powiadasz, wszystko widzieć można.<br> {{tab}}— Pójdź pan — rzekł lokaj.<br> {{tab}}Monsoreau postępował opierając cię na służącym.<br> {{tab}}O dwadzieścia kroków od bramy, w bok Bastylli, leżał ogromny stos kamieni, pochodzący ze zrujnowanych domów, który dzieciom bawiącym się w wojnę służył za fortecę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1146|num=200}}{{tab}}W pośród tych kamieni, było miejsce, mogące ukryć dwóch ludzi.<br> {{tab}}Służący rozciągnął na kamieniach płaszcz a Monsoreau skulił się na nim.<br> {{tab}}Służący stanął obok.<br> {{tab}}Muszkiet nabity, na wszelki wypadek leżał na boku.<br> {{tab}}Służący chciał lont przygotować, ale hrabia go wstrzymał.<br> {{tab}}— Zaczekaj — rzekł — dość czasu... Ta zwierzyna pachnie okropnie, ktokolwiek rękę na nią podniesie...<br> {{tab}}Oczy hrabiego błyszczały jak ślepie wilka, skradającego się do owczarni i przenosiły się z okien Dyany na plac, to znowu z placu na okna.<br> {{tab}}Pragnął kogoś pochwycić i lękał się być odkrytym.<br> {{tab}}Dyana troskliwie zasłoniła firanki, tak, że przez szpary tylko przechodziło światło, które objawiało życie w domu zupełnie ciemnym.<br> {{tab}}Zaledwie dziesięć minut Monsoreau był na swojem stanowisku, gdy dwa konie ukazały się z ulicy Ś-go Antoniego.<br> {{tab}}Służący nic nie mówił, ale w milczeniu wyciągnął rękę wskazując konie.<br> {{tab}}— Widzę — rzekł cicho Monsoreau.<br> {{tab}}{{Korekta|Jeźdcy|Jeźdzcy}} zsiedli z koni w rogu pałacu {{pp|Tour|nelles}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1147|num=201}}{{pk|Tour|nelles}} i przywiązali je do kółek, osadzonych w murze.<br> {{tab}}— Książę — rzekł Aurilly — sądzę, że późno przybywamy; on pewnie prosto wyjechał z twojego pałacu i od dziesięciu minut jest tam...<br> {{tab}}— Niech sobie będzie, odpowiedział książę, jeśli nie widzieliśmy go wchodzącym, zobaczymy jak będzie wychodził. <br> {{tab}}— Ale kiedy? — rzekł Aurilly.<br> {{tab}}— Kiedy zechcemy — odpowiedział książę.<br> {{tab}}— Bardzom ciekawy, jak tego Mości książę dokażesz?<br> {{tab}}— Nic łatwiejszego. Zapukamy do bramy, naprzyklad ty, pod pozorem dowiedzenia się o zdrowiu pana de Monsoreau. Kiedy ty wejdziesz do domu, on oknem bodzie uciekał i tym sposobem zobaczę go...<br> {{tab}}— A Monsoreau?<br> {{tab}}— Powiemy, żeśmy troskliwi o jego zdrowie, bom go w dzień widział mizernym. Ciekawym co na to odpowie?<br> {{tab}}— Trudno być dowcipniejszym.<br> {{tab}}— Słyszysz co mówią? — zapytał Monsoreau służącego.<br> {{tab}}— Nie, panie; ale jeśli dłużej będą mówili, posłyszymy ich, bo idą w tę stronę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1148|num=202}}{{tab}}— Mości książę — mówił Aurilly, stos kamieni leżący na boku, może ukryć Waszą książęcą mość.<br> {{tab}}— Dobrze; ale może przez firanki można co dojrzeć?<br> {{tab}}W rzeczy samej, światło lampy przedzierała się przez szczeliny firanek.<br> {{tab}}Aurilly i książę długo szukali punktu, przez któryby przeniknąć można oczyma wewnątrz pokoju.<br> {{tab}}Tymczasem Monsoreau wrzał z niecierpliwości, trzymając rękę na zapale muszkietu, niemniej rozpalonego jak jego ręka.<br> {{tab}}— Mamże znieść tę hańbę? — mówił — może to wyczerpuje wszelką {{Korekta|cierpliwość,|cierpliwość.}} Nie módz ani spać, ani czuwać, ani cierpieć spokojnie dlatego tylko, że namiętność burzy głowę tego zapamiętałego księcia. Alboż mam być podłym służalcem? Jestem hrabią Monsoreau i dłużej tego nie zniosę. Rene, przyłóż lont.<br> {{tab}}Właśnie w tej samej chwili, książę widząc, że niepodobna mu wzrokiem przeniknąć za firanką, powrócił do pierwszego swojego zamiaru ukrycia się, kiedy Aurilly miał pukać do bramy; gdy nagle lutnista położył rękę na ramieniu księcia.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1149|num=203}}{{tab}}— A tam co? — rzekł książę zdziwiony.<br> {{tab}}— Pójdź Mości książę, pójdź!<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Czy nic nie widzisz na lewo?<br> {{tab}}— Widzę jakby iskrę pomiędzy kamieniami..<br> {{tab}}— To lont muszkietu.<br> {{tab}}— A tam kto być może?<br> {{tab}}— Przyjaciel, albo służący Bussego, oddaj my się i z innej zajdźmy strony; służący da hasła i oknem zobaczymy Bussego.<br> {{tab}}— Masz słuszność — rzekł książę, pójdźmy.<br> {{tab}}Obadwa przeszli ulicę i udali się na plac gdzie były konie uwiązane.<br> {{tab}}— Oddalają się — rzekł służący hrabiego.<br> {{tab}}— Mnie się zdaje, że to książę i Aurilly.<br> {{tab}}— Zaraz będę o tem wiedział z pewnością, panie hrabio.<br> {{tab}}Tymczasem, książę i Auriily zwrócili się na ulicę Ś-tej Katarzyny, w zamiarze okrążenia ogrodów i powrócenia przez bulwar Bastylli.<br> {{tab}}Monsoreau tymczasem wszedł do domu i kazał przygotować kolaskę.<br> {{tab}}Stało się co przewidział książę.<br> {{tab}}Na zrobiony przez pana de Monsoreau {{pp|ło|skot}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1150|num=204}}{{pk|ło|skot}}, Bussy się zatrwożył, światło zagasło, okno się otwarło przyczepiono drabinkę i Bussy jak Romeo widział się zmuszonym uciekać, ale nie jak Romeo przy świetle pierwszego dziennego promienia i śpiewie skowronka.<br> {{tab}}Kiedy zstępował na ziemię i kiedy Dyana podawała mu drabinkę, książę i Aurilly wyszli z za rogu Bastylli; widzieli jak z okna Dyany spuszczał się cień i znikł natychmiast na rogu ulicy Ś-go Pawła.<br> {{tab}}— Panie — mówił lokaj — cały dom obudzimy.<br> {{tab}}— Mniejsza o to odpowiedział wściekły Monsoreau; jestem panem w moim domu i zdaje mi się, mogę to uczynić, co chciał uczynić książę Andegaweński.<br> {{tab}}Kolaska była gotowa.<br> {{tab}}Monsoreau posłał po dwóch ludzi mieszkających przy ulicy Tournelles, którzy gdy przybyli, ruszył silnemi końmi i w kwadrans był przy bramie pałacu Andegaweńskiego.<br> {{tab}}Książę i Aurilly dopiero co powrócili i konie nie były jeszcze rozkiełznane.<br> {{tab}}Monsoreau, który wolne miał wejście do księcia, ukazał się właśnie w tej chwili, gdy lokaj zdejmował mu buty.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1151|num=205}}{{tab}}Tymczasem drugi lokaj, który go wyprzedzał u kilka kroków, zameldował wielkiego łowczego.<br> {{tab}}Gdyby piorun uderzył w tej chwili, nie tyłaby zmieszał księcia, ile nadspodziewane zameldowanie.<br> {{tab}}— Pan de Monsoreau! — zawołał niespokojnie.<br> {{tab}}— Tak, Mości książę, ja sam, odpowiedział hrabia, usiłując powstrzymać krwi wzburzenie.<br> {{tab}}Wysilenie było tak gwałtowne, że pan de Monsereau czując chwiejące się nogi pod sobą, upadł na krzesło.<br> {{tab}}— Zabijesz się mój przyjacielu — rzekł książę: jesteś tak blady jakbyś miał zemdleć.<br> {{tab}}— O! nie. Ważne mam rzeczy donieść Waszej książęcej mości. Być może, że potem zemdleję.<br> {{tab}}— Mów hrabio — odrzekł Franciszek pomięszany.<br> {{tab}}— Sądzę, że nie przy twoich ludziach, mówił Monsoreau.<br> {{tab}}Książę kazał wyjść wszystkim, nawet Aurillemu.<br> {{tab}}Zostali sami.<br> {{tab}}— Wasza Książęca mość dopiero wróciłeś? — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}— Jak widzisz, hrabio.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1152|num=206}}{{tab}}— To bardzo nieroztropnie ze strony Waszej książęcej mości, w nocy narażać się...<br> {{tab}}— Kto ci powiedział, że się narażałem?<br> {{tab}}— A kurz na sukniach co mówi?<br> {{tab}}— Panie de Monsoreau — rzekł książę głosem, którego łatwo było odgadnąć znaczenie — innym baw się rzemiosłem, a nie wielkiego łowczego.<br> {{tab}}— Rzemiosłem szpiega?... prawda książę?... każdy dzisiaj miesza się w nie swoje rzeczy i ja idę za przykładem innych.<br> {{tab}}— Cóż masz za korzyść z twojego rzemiosła?...<br> {{tab}}— Wiem, co się dzieje.<br> {{tab}}— To bardzo ciekawe — odrzekł książę, zbliżając się do dzwonka, aby mógł przywołać ludzi.<br> {{tab}}— Bardzo ciekawe... — odrzekł Monsoreau.<br> {{tab}}— Zatem mów, co miałeś powiedzieć.<br> {{tab}}— Po to przyszedłem.<br> {{tab}}— Pozwolisz, że usiądę?<br> {{tab}}— Tylko bez ironii, Mości książę, dla wiernego sługi twojego, który przyszedł zrobić ci przysługę... Jeśli usiadłem, Mości książę, to dlatego, że ustać nie mogłem.<br> {{tab}}— Przysługi! — powtórzył książę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1153|num=207}}{{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— A więc mów.<br> {{tab}}— Przybywam, Mości książę, od potężnego pana.<br> {{tab}}— Od króla?<br> {{tab}}— Bynajmniej... od księcia Gwizyusza.<br> {{tab}}— Od księcia Gwizyusza? A!... to co innego... Zbliż się i mów cicho.<br><br> {{c|{{Kapitaliki|Koniec tomu piątego}}.}} <br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1171|num=1}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział I}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak książę Andegaweński podpisał i co mówił potem}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Długie milczenie zapanowało pomiędzy księciem i panem de Monsoreau.<br> {{tab}}Książę pierwszy je przerwał.<br> {{tab}}— Co mi masz powiedzieć od Gwizyusza? — zapytał.<br> {{tab}}— Wiele rzeczy.<br> {{tab}}— Czy pisał?<br> {{tab}}— O! nie; panowie Gwizyusze od czasu zniknienia Mikołaja Dawid, nie piszą już wcale.<br> {{tab}}— A zatem byłeś u nich?<br> {{tab}}— Oni byli w Paryżu.<br> {{tab}}— Gwizyusze w Paryżu?<br> {{tab}}— Tak, Mości książę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1172|num=2}}{{tab}}— Nie widziałem ich.<br> {{tab}}— Nie chcieli siebie i Waszej książęcej Mości narażać.<br> {{tab}}— Nic mi o tem nie mówiono.<br> {{tab}}— Ja właśnie mówić o tem przychodzę.<br> {{tab}}— Po co przybyli?<br> {{tab}}— Przybyli na schadzkę, którą im Mości książę wyznaczyłeś.<br> {{tab}}— Ja wyznaczyłem?<br> {{tab}}— Nie inaczej; tego samego dnia, kiedy przytrzymano Waszą książęcą mość, otrzymałeś list od Grwizyuszów, na który ustnie odpowiedziałeś przezemnie, aby byli w Paryżu na dzień 31 Maja. Właśnie, dzisiaj ten dzień mamy.<br> {{tab}}Franciszek {{Korekta|zblad|zbladł}}.<br> {{tab}}Tyle ważnych zaszło wypadków, że o tym dniu zapomniał zupełnie.<br> {{tab}}— Prawda — rzekł — ale dawniejsze między nami stosunki ustały.<br> {{tab}}— Jeżeli tak jest, radziłbym uwiadomić ich o tem, bo sądzą inaczej zupełnie.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Tak; sądzisz książę, że z niemi zerwałeś, oni zaś przeciwnie są przekonani.<br> {{tab}}— Łapka, hrabio, łapka, dwa razy w nią nie dam się schwytać.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1173|num=3}}{{tab}}— A gdzież księcia pierwszy raz schwytano?<br> {{tab}}— Jakto! nie pamiętasz, w Luwrze?<br> {{tab}}— Alboż to z winy Gwizyuszów?<br> {{tab}}— Ja tego nie mówię — odparł książę — lecz w niczem niepomogli mi do ucieczki.<br> {{tab}}— Było to niepodobieństwem, bo sami uciekać musieli.<br> {{tab}}— Prawda — rzekł książę.<br> {{tab}}— Ale gdy książę byłeś w Anjou, czyż nie mówiłem ci, że możesz liczyć na nich i że skoro pójdziesz na Paryż, oni pójdą także ze swojej strony.<br> {{tab}}— I to prawda; lecz ja nie poszedłem na Paryż.<br> {{tab}}— Dlatego, że tu jesteś.<br> {{tab}}— Jestem w Paryżu jako sprzymierzeniec mojego brata.<br> {{tab}}— Pozwolisz mi książę zrobić uwagę, że jesteś więcej, niż sprzymierzeńcem Gwizyusza.<br> {{tab}}— Czemże więc jestem?<br> {{tab}}— Jego wspólnikiem.<br> {{tab}}Książę przygryzł usta.<br> {{tab}}— Mówisz — rzekł — że ci polecili uwiadomić mnie o swojem przybyciu?<br> {{tab}}— Tak, zaszczycili mnie tem zaufaniem.<br> {{tab}}— A nie objawili ci powodu przyjazdu?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1174|num=4}}{{tab}}— I owszem; wiedzą bowiem, że się zaszczycam zaufaniem Waszej książęcej mości.<br> {{tab}}— Jakież więc mają zamiary?<br> {{tab}}— Te same, co zawsze.<br> {{tab}}— Sądzą je więc podobnemi do wykonania?<br> {{tab}}— Mają je za najpewniejsze.<br> {{tab}}— A te zamiary mają na celu...<br> {{tab}}Książę zaciął się nie śmiejąc dalszych wymówić wyrazów.<br> {{tab}}Monsoreau dokończył myśl księcia.<br> {{tab}}— Mają cel osadzić cię Mości książę na tronie.<br> {{tab}}Radosny rumieniec wystąpił na twarz księcia.<br> {{tab}}— Czy pora teraz po temu?... — zapytał.<br> {{tab}}— Twoja mądrość to osądzi.<br> {{tab}}— Moja mądrość?...<br> {{tab}}— Tak, czyny są widoczne i niecofnięte.<br> {{tab}}— Zobaczmy.<br> {{tab}}— Zanominowanie króla naczelnikiem Ligi było tylko komedyą, na której się prędko poznano. Teraz reakcya gotowa i wszystko powstaje przeciw Walezyuszowi i jego kreaturom. Kościoły pełne ludu, wojsko drży z niecierpliwości, nasi wysłańcy znoszą podpisy i panowanie Walezyusza dochodzi kresu. W takiem położeniu, Gwizyusze potrzebują następcy tronu a wybór ich {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1175|num=5}}padł na ciebie, Mości książę. Czy wyrzekasz się dawnych myśli?<br> {{tab}}Książę nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— A więc — zapytał Monsoreau — co myślisz Mości książę?<br> {{tab}}— Myślę...<br> {{tab}}— Wasza książęca mość możesz ze mną mówić otwarcie.<br> {{tab}}— Myślę — mówił książę — że mój brat nie ma dzieci, że po nim tron na mnie przypadnie, przy tem zdrowie jego nadwątlone. Na cóż mam robić zaburzenia, hańbić siebie i krew moję, na co mam się narażać o to, co mi samo bez niebezpieczeństwa przyjdzie.<br> {{tab}}— Otóż w tem jest błąd Waszej książęcej mości — mówił Monsoreau — tron nie przypadnie na ciebie, jeśli go nie weźmiesz. Panowie. Gwizyusze sami panować nie mogą, ale chcą króla ze swojej poręki; tego króla obrali w Waszej książęcej mości. Jeżeli zaś odrzucisz, znajdą sobie innego.<br> {{tab}}— Kogóż takiegoż.. — zawołał książę marszcząc brwi — kto będzie śmiał zasiąść na tronie Karola Wielkiego?<br> {{tab}}— Burbon syn Ludwika świętego, zamiast potomka Walezyuszów.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1176|num=6}}{{tab}}— Król Nawarry?... — zawołał Franciszek.<br> {{tab}}— Dla czego nie? młody, waleczny; nie ma co prawda dzieci, ale je mieć może.<br> {{tab}}— Hugonot.<br> {{tab}}— Alboż nie nawrócił się po świętym Bartłomieju?<br> {{tab}}— Obecnie znów wyparł się wiary katolickiej.<br> {{tab}}— Co uczynił dla ocalenia życia, uczyni i dla korony.<br> {{tab}}— Alboż ja praw moich ustąpię?<br> {{tab}}— Sądzę, że wszystko przewidziano.<br> {{tab}}— Będę walczył.<br> {{tab}}— I oni w bojach wytrwali.<br> {{tab}}— Stanę na czele Ligi.<br> {{tab}}— Oni jej duszą.<br> {{tab}}— Połączę się z bratem.<br> {{tab}}— Twój brat żyć nie będzie.<br> {{tab}}— Wezwę na pomoc monarchów europejskich.<br> {{tab}}— Monarchowie chętnie wezmą się do wojny, ale wojna z narodem nie dla nich.<br> {{tab}}— Jakto z narodem?<br> {{tab}}— Nie inaczej; Gwizyusze są zdecydowani nadać prawa ludowi, nawet Rzeczpospolitę zaprowadzić.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1177|num=7}}{{tab}}Franciszek złożył ręce i wpadł w straszną zadumę.<br> {{tab}}Monsoreau zatrważał go swojemi odpowiedziami.<br> {{tab}}— Rzeczpospolitą?... — mówił.<br> {{tab}}— Jak Szwajcąrya, Genua, Wenecya.<br> {{tab}}— Moje stronnictwo na to nie pozwoli.<br> {{tab}}— Księcia stronnictwo?... — zapytał Monsoreau. Wasza książęca mość jesteś tak bezinteresownym i wspaniałym, że na teraz jogo stronnictwo składa się ze mnie i Bussego.<br> {{tab}}Książę nie mógł powstrzymać złowróżbnego uśmiechu.<br> {{tab}}— Zatem jestem związany — powiedział.<br> {{tab}}— Związany nieodwołalnie.<br> {{tab}}— Pocóż się uciekają do mnie, skoro jak mówisz, żadnej nie mam siły?<br> {{tab}}— Wasza książęca mość nic bez Gwizyuszów nie możesz; z nimi, wszystko.<br> {{tab}}— Wszystko?<br> {{tab}}— Wyrzeczesz słowo, a będziesz królem.<br> {{tab}}Książę powstał, szybkim krokiem przechadzał się po pokoju, mnąc w ręku co mu pod oczy podpadło.<br> {{tab}}Na koniec, stanął przed Monsoreau.<br> {{tab}}— Prawdę hrabio powiedziałeś — rzekł — {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1178|num=8}}dwóch mam tylko przyjaciół, ciebie i Bussego.<br> {{tab}}Wymówił te wyrazy z przychylnym uśmiechem.<br> {{tab}}— A więc?... — rzekł Monsoreau z okiem iskrzącem od radości.<br> {{tab}}— A więc, wierny sługo — rzekł książę — słucham cię...<br> {{tab}}— Co rozkażesz, Mości książę?<br> {{tab}}— Powiedz...<br> {{tab}}— We dwóch wyrazach plan cały.<br> {{tab}}Książę zbladł, ale słuchał.<br> {{tab}}Hrabia zaczął.<br> {{tab}}— Święta Bożego Ciała mamy dni ośm, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Król na ten czas gotuje wielką po klasztorach procesyę.<br> {{tab}}— Jest to jego coroczny zwyczaj.<br> {{tab}}— Jak wiesz, Mości książę, król jest bez straży, albo raczej straże zostają przed bramą. Przed każdym ołtarzem klęka, mówi pięć „Ojcze nasz i zdrowaś Marya“, a potem psalmy pokutne.<br> {{tab}}— Wiem o tem.<br> {{tab}}— Będzie w opactwie świętej Genowefy.<br> {{tab}}— Zapewne.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1179|num=9}}{{tab}}— Wypadek zdarzy się wprost klasztoru.<br> {{tab}}— Wypadek?<br> {{tab}}— Tak, kanał w nocy się zawali.<br> {{tab}}— Cóż z tego.<br> {{tab}}— Ołtarz nie będzie mógł być przed klasztorem ustawiony, tylko w dziedzińcu...<br> {{tab}}— Słucham cię.<br> {{tab}}— Król wejdzie, a z nim trzy, albo cztery osoby, za królem i za temi osobami zamknie się brama.<br> {{tab}}— A dalej?<br> {{tab}}— Dalej — mówił de Monsoreau — Wasza książęca mość znasz mnichów, którzy cię przyjmowali w opactwie.<br> {{tab}}— Będą ci sami...<br> {{tab}}— Którzy namaszczali Waszą książęcą mość.<br> {{tab}}— Czyż oni podniosą ręce na pomazańca boskiego!<br> {{tab}}— Żeby go ostrzydz. Musisz książę znać tę zwrotkę. <poem>{{f|w=90%|Gdy zbiegł, utracił koronę, Druga mu już z głowy spada; Trzecią, włosy ostrzyżone, Trzy korony, to nie lada}}!</poem> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1180|num=10}}{{tab}}— Któż to uczyni?... — zawołał książę z iskrzącemi od chciwości oczyma, kto dotknie się głowy króla?<br> {{tab}}— Wtedy już króla niebędzie.<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Czy słyszałeś książę o bracie dominikaninie, świątobliwym człowieku...<br> {{tab}}— O bracie Gorenflot?<br> {{tab}}— O nim samym.<br> {{tab}}— Co to podburzał członków Ligi?<br> {{tab}}— O tym samym; zaprowadzą króla do celi, brat Gorenflot bierze na siebie abdykacyę, co gdy dopełnionem zostanie, pani Montpensier wejdzie z nożyczkami w ręku.<br> {{tab}}Już nawet nożyczki kupione i pani Montpensier nosi je przy sobie. Są to śliczne, złote i bogato ozdobione nożyczki.<br> {{tab}}Franciszek milczał; jego fałszywe oko rozszerzyło się jak u kota, czatującego na zdobycz w ciemności.<br> {{tab}}— Resztę, Mość: książę rozumiesz — mówił dalej hrabia — dla tych, którzyby o tem powątpiewali, jest pewność, że książę Gwizyusz dowodzi wojskiem, kardynał kościołem, a Mayenne mieszczaństwem; te trzy władze w lud wszystko wmówią.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1181|num=11}}{{tab}}— Lecz mnie o gwałt oskarżą, — rzekł książę po chwili.<br> {{tab}}— Książę możesz tam nie być.<br> {{tab}}— Będą mnie uważać jako uzurpatora.<br> {{tab}}— A przecież będzie abdykacya.<br> {{tab}}— Król odmów....<br> {{tab}}— Brat Gorenflot nie tylko jest zdolnym, ale i silnym.<br> {{tab}}— Zatem plan gotów?<br> {{tab}}— Zupełnie.<br> {{tab}}— I nie lękają się, abym ich zdradził.<br> {{tab}}— Bynajmniej; mają i na to środek, gdybyś książę chciał zdradzić...<br> {{tab}}— A!... — rzekł Franciszek.<br> {{tab}}— Tak Mości książę, ale ja go nie znam; wiedzą żem tobie życzliwy i nie chcieli mi powierzyć...<br> {{tab}}— Zatem hrabio, co czynić?<br> {{tab}}— Przyjąć.<br> {{tab}}— Dobrze, przystaję.<br> {{tab}}— Ale tu słów nie dosyć.<br> {{tab}}— Cóż więc potrzeba?<br> {{tab}}— Pisma.<br> {{tab}}— Ale ja na to nie zezwolę.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— A gdyby spisek odkryte?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1182|num=12}}{{tab}}— Na wypadek odkrycia, żądam podpisu Waszej książęcej mości.<br> {{tab}}— Chcą się więc zastawić imieniem mojem?<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— Zatem odmawiam.<br> {{tab}}— Nie możesz.<br> {{tab}}— Nie mogę odmówić?<br> {{tab}}— Nie.<br> {{tab}}— Czyś oszalał?<br> {{tab}}— Odmówić, jest to zdradzić.<br> {{tab}}— W czem?<br> {{tab}}— Chciałbym zamilczeć, ale Wasza książęca mość przymusza mię do mówienia.<br> {{tab}}— Niech ci panowie czynią, co im się podoba, a mnie niech wolne będzie przynajmniej wybierać mniejsze niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}— Strzeż się książę źle wybrać.<br> {{tab}}— Narażę się na wszystko, byle utrzymać charakter królewski.<br> {{tab}}— Dla twego dobra książę, nie radzę.<br> {{tab}}— Podpisując skompromituję się.<br> {{tab}}— Odmawiając podpisu, gorzej uczynisz, bo zginiesz.<br> {{tab}}Franciszek zadrżał i rzekł:<br> {{tab}}— Czy będą śmieli podnieść na mnie rękę?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1183|num=13}}{{tab}}— Wszystko będą śmieli, za daleko się posunęli, na miejscu zostać nie mogą.<br> {{tab}}Książę wpadł w wahanie łatwe do pojęcia.<br> {{tab}}— Podpiszę — rzekł.<br> {{tab}}— Kiedy?<br> {{tab}}— Jutro.<br> {{tab}}— Nie, Mości książę, jeżeli masz podpisać musisz to natychmiast uczynić.<br> {{tab}}— Niechże panowie Gwizyusze zredagują zobowiązanie wzajemne.<br> {{tab}}— Już zredagowane, właśnie je przynoszę.<br> {{tab}}Monsoreau dobył papier z kieszeni.<br> {{tab}}Było to zupełne uznanie planu, który przytoczyliśmy.<br> {{tab}}Książę przeczytał od początku do końca a hrabia zauważył, jak zbladł śmiertelnie.<br> {{tab}}Skoro skończył, nogi pod nim zadrżały i usiadł, albo raczej upadł na krzesło.<br> {{tab}}— Podpisz, książę — nastawał Monsoreau podając mu pióro.<br> {{tab}}— Czy koniecznie?... — mówił Franciszek opierając głowę na ręku, albowiem czuł że mu się zawracała.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1184|num=14}}{{tab}}— Koniecznie, jeśli chcesz; nikt cię do tego jednak nie zmusza.<br> {{tab}}— Wszak mi groziłeś morderstwem.<br> {{tab}}— Beże mię od tego uchowaj! ja tylko ostrzegałem.<br> {{tab}}— Dawaj — rzekł książę.<br> {{tab}}Jakby zadając sobie najokropniejszy przymus, wyrwał pióro z rąk hrabiego i podpisał.<br> {{tab}}Monsoreau ścigał go oczami nienawiści i nadziei; kiedy przyłożył pióro do papieru, oparł się na stole i soczewka jego rozszerzała się w miarę, jak litery składały nazwisko.<br> {{tab}}— A!... — westchnął, gdy książę skończył.<br> {{tab}}Następnie, z taką samą gwałtownością, jak książę pióro, pochwycił papier, złożył go, schował na piersi, zapiął suknią i zakrył płaszczem.<br> {{tab}}Książę patrzył na niego z podziwem, nie pojmując wyrazu bladej twarzy, ani radości błyskającej z oczu.<br> {{tab}}— Teraz Mości książę — rzekł Monsoreau — bądź ostrożnym.<br> {{tab}}— Jakto?... — zapytał książę.<br> {{tab}}— Niechodź po ulicach w nocy z Aurillym, jak to było przed chwilą.<br> {{tab}}— Co to ma znaczyć?<br> {{tab}}— To ma znaczyć, że ubiegasz się za kobietą, którą mąż kocha i o którą jest do tego {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1185|num=15}}stopnia zazdrosny, że gotów zabić każdego ktokolwiek się do niej zbliży bez jego pozwolenia.<br> {{tab}}— Czy czasem nie o sobie i o swojej żonie chcesz mówić?<br> {{tab}}— Tak, Mość, książę, nie potrzebuję przeczyć, skoro to Mości książę zaraz odgadłeś. Zaślubiłem Dyanę de Meridor, nikt jej za mojego życia mieć nie będzie, choćby nawet i książę. Abyś o tem wiedział, Mości książę, przysięgam na moje życic i na mój miecz.<br> {{tab}}I głownię sztyletu przyłożył do piersi księcia, który się cofnął.<br> {{tab}}— Ty mi grozisz — rzekł Franciszek blednąc od gniewu.<br> {{tab}}— Ja tylko ostrzegam i powtarzam, że nikt nie będzie miał mojej żony.<br> {{tab}}— A ja — głupcze, zawołał książę zapominając się, a ja zaręczam ci, że za pożno ostrzegasz, bo ją ktoś już posiadał.<br> {{tab}}Monsoreau chwycił się za głowę.<br> {{tab}}— Ale nie ty, nie ty, Mości książę?<br> {{tab}}Gotów był uderzyć księcia.<br> {{tab}}Książę się cofnął.<br> {{tab}}— Hrabio, ty jesteś obłąkany!<br> {{tab}}— Bynajmniej; widzę jasno, mówię do rzeczy i słyszę dobrze. Mówiłeś książę, że ktoś posiada moję żonę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1186|num=16}}{{tab}}— Powtarzam to.<br> {{tab}}— Wymień osobę i dowiedź tego.<br> {{tab}}— Człowiek, który był na czatach o dwadzieścia kroków od twojego domu...<br> {{tab}}— To ja.<br> {{tab}}— Tymczasem...<br> {{tab}}— Co, tymczasem?<br> {{tab}}— Jakiś mężczyzna był u twojej żony.<br> {{tab}}— Widziałeś go wchodzącego?<br> {{tab}}— Widziałem jak wychodził.<br> {{tab}}— Drzwiami?<br> {{tab}}— Oknem.<br> {{tab}}— I poznałeś go?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Wvmień go, książę, albo za nic nie ręczę...<br> {{tab}}Książę ręką dotknął czoła i coś nakształt uśmiechu przebiegło mu po ustach.<br> {{tab}}— Panie hrabio — rzekł — na krew i honor przysięgam, że za ośm dni powiem ci, kto twoję żonę posiada.<br> {{tab}}— Przysięgasz, książę?... — zawołał Monsoreau.<br> {{tab}}— Przysięgam.<br> {{tab}}— A więc dobrze, za ośm dni, albo... — tu uderzył w piersi, gdzie był papier — albo rozumiesz.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1187|num=17}}{{tab}}— Przyjdź za ośm dni, a wszystko ci powiem.<br> {{tab}}— Dobrze, za ośm dni będę zdrowym, a kto mścić się pragnie, musi mieć siły.<br> {{tab}}I wyszedł, żegnając księcia, albo raczej, grożąc mu szpadą. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1188|num=18}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział II}}.|w=120%|po=20px}} {{c|PRZECHADZKA. W TOURNELLES.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Powoli dworzanie Andegaweńscy ściągnęli do Paryża.<br> {{tab}}Nie można powiedzieć, że wracali z zaufaniem w przyszłość świetny.<br> {{tab}}Zanadto znali króla brata i matkę, aby mogli spodziewać się, że wszystko na uściskach się skończy.<br> {{tab}}Pamiętał zawsze to polowanie na siebie przyjaciół królewskich i nie mogli spodziewać się, aby w tryumfie byli przyjmowani.<br> {{tab}}Powracali więc bojaźliwie, przekradając się do miasta, uzbrojeni od stóp do głowy, gotowi do obrony, a drżeli na samo spojrzenie mieszczan, których całą winą było, że na nich patrzeli.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1189|num=19}}{{tab}}Mianowicie Entraguet okazywał się dzikim i wszystkie napotykane nieprzyjemności odnosił do ulubieńców króla, z któremi przyrzekał zrozumiale się rozmówić.<br> {{tab}}Powierzył zamiar swói Ribeiracowi, który odpowiedział: „za nim sobie sprawimy tę przyjemność, trzeba mieć zapewnioną granicę”.<br> {{tab}}— Umówimy się — mówił Entraguet.<br> {{tab}}Książę dobrze ich przyjął, byli to ulubieńcy księcia, jak panowie Maugiron, Quelus, Schomberg i Epernon byli ulubieńcami króla.<br> {{tab}}Mówił do nich:<br> {{tab}}— Zastawione na was są różne łapki, strzeżcie się...<br> {{tab}}— Wiemy o tem, Mości książę — odpowiedział Entraguet — lecz przystoi nam iść złożyć królowi uszanowanie głębokie; bo jeżeli się będziemy ukrywać, to wstyd dla Waszej książęcej mości.<br> {{tab}}— Macie słuszność — rzekł książę — jeżeli chciccie, będę wam nawet towarzyszył.<br> {{tab}}Trzech młodzieńców poradzili się spojrzeniem.<br> {{tab}}W tej chwili, Bussy wszedł do sali i uścisnął swoich przyjaciół.<br> {{tab}}— A!... — rzekł — spóźniliście się! ale cóż ja to słyszę? Jego książęca mość każę wam iść do {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1190|num=20}}Luwru bić się, jak Cezar w Senacie rzymskim. Pamiętajcie, że każdy z ulubieńców chętnieby kawałek księcia wyniósł pod płaszczem.<br> {{tab}}— Ale przyjacielu, chcemy się otrzeć o tych panów.<br> {{tab}}Bussy śmiać się zaczął.<br> {{tab}}— Zobaczymy, zobaczymy — rzekł.<br> {{tab}}Książę spojrzał na niego bardzo uważnie.<br> {{tab}}— Dalej do Luwru — rzekł Bussy — ale my sami. Książę niech zostanie w ogrodzie i ścina główki makówek.<br> {{tab}}Franciszek udał, że się śmieje wesoło.<br> {{tab}}W rzeczy samej szczęśliwy był, że się uwolnił od pańszczyzny.<br> {{tab}}Andegaweńczycy pysznie się ubrali.<br> {{tab}}Byli to wielcy panowie, którzy na jedwabie, aksamity i uczty majątki rodzinne trawili.<br> {{tab}}Ich strój był mieszaniną złota, drogich kamień1 i haftów, które dziwiły pospólstwo.<br> {{tab}}Henryk III-ci, nie chciał przyjąć Andegaweńczyków i musieli czekać na próżno w galeryach; Panowie Quelus, Maugiron, Schomberg i Epernon przynieśli im te wiadomość z urąganiem.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł Entraguet — bo {{pp|Bus|sy}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1191|num=21}}{{pk|Bus|sy}} jak mógł najprędzej zniknął; wiadomość jest przykra, lecz w waszych ustach staje się milszy...<br> {{tab}}— Panowie — mówił Schomberg — jesteście bardzo uprzejmi. Czynie pozwolicie, aby zamiast ominionego przyjęcia, użyć przechadzki?<br> {{tab}}— Właśnie tego samego pragniemy — odpowiedział Entraguet, którego Bussy z lekka ręką dotknął.<br> {{tab}}— Milcz — rzekł — niech oni sami robią co chcą.<br> {{tab}}— Gdzie się udamy?... — zapytał Quelus.<br> {{tab}}— Wiem o jednem ślicznem miejscu koło Bastylli — rzekł Ribeirac — idźcie panowie naprzód.<br> {{tab}}W rzeczy samej, czterej ulubieńcy króla wyszli z Luwru, a za niemi czterej Andegaweńczykowie i skierowali się ku dawnemu obwodowi Tournelles, obecnie służącemu za targ koński, który odgradzały bary ery i ocieniały gdzie niegdzie posadzone drzewka.<br> {{tab}}Ośmiu dworzan wzięło się pod ręce i rozmawiali o wesołych przedmiotach, z żalem mieszczan, którzy spodziewali się kłótni.<br> {{tab}}Przybyli nareszcie.<br> {{tab}}Quelus przemówił.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1192|num=22}}{{tab}}— Patrzcie, panowie, jak piękne to miejsce.<br> {{tab}}— W samej rzeczy — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}— A więc — mówił Quelus — myśleliśmy, ci panowie i ja, że zechcecie sekundować waszego przyjaciela, pana de Bussy, który wszystkich czterech nas wyzwał.<br> {{tab}}— Tak jest — odpowiedział Bussy — a przyjaciele spojrzeli na niego osłupiałemi oczyma.<br> {{tab}}— Nic o tem nie mówił!... — zawołał Entraguet.<br> {{tab}}— O! pan Bussy umie wziąć się do rzeczy — przerwał Maugiron. Czy przystajecie panowie Andegaweńczycy?<br> {{tab}}— Tak — odpowiedzieli jednozgodnie.<br> {{tab}}— Wybornie — rzekł Schomberg zacierając ręce. Czy panowie pozwolicie, abyśmy wybrali po jednemu z was dla siebie?<br> {{tab}}— Doskonały sposób — rzekł Ribeirac z iskrzącemi oczyma.<br> {{tab}}— Nie ze wszystkiem — przerwał Bussy — wszyscy jednakowe mamy uczucia dane od Boga. Upewniam was, myśli ludzkie są dziełem Boga, Bóg nas niech zatem rozsądzi.<br> {{tab}}— Dobrze! dobrze!... — wokali ulubieńcy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1193|num=23}}{{tab}}— Piątego uczyńmy jak Horacyusze, zdajmy się na los...<br> {{tab}}— Czy oni losy ciągnęli?... — rzekł Quelus namyślając się.<br> {{tab}}— Tak sądzę — odpowiedział Bussy.<br> {{tab}}— Zatem, naśladujmy ich...<br> {{tab}}— Za pozwoleniem — mówił Bussy — ułóżmy warunki walki; byłoby niesprawiedliwem, aby po wyborze przeciwników, pisano warunki dopiero.<br> {{tab}}— Bardzo naturalnie — przerwał Schomberg — do upadłego bić się będziemy, jak mówił pan Saint-Luc.<br> {{tab}}— Zapewne, ale jak się będziemy bili?<br> {{tab}}— Rapirem i sztyletem — rzekł Bussy — jesteśmy wprawni do tej broni.<br> {{tab}}— Pieszo?... — zapytał Quelus.<br> {{tab}}— Z konia nie ma dowolnych ruchów.<br> {{tab}}— Niech będzie i pieszo.<br> {{tab}}— Kiedy?<br> {{tab}}— Jak można najprędzej.<br> {{tab}}— Nie — rzekł Epernon — mam wiele rzeczy do załatwienia, muszę testament napisać... trzy, albo cztery dni zaostrzą nam apetyt.<br> {{tab}}— Bardzo walecznie — rzekł Bussy z ironią.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1194|num=24}}{{tab}}— Czy zgoda?<br> {{tab}}— Będziemy cierpliwie czekali.<br> {{tab}}— Zatem ciągnijmy losy — mówił Bussy.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem — przerwał Entraguet. — Podzielmy plac na równe części. Jak osoby mają być trafem wybrane, tak i miejsce do walki traf niechaj wskaże.<br> {{tab}}— Dobrze.<br> {{tab}}— Numer pierwszy będzie miał miejsce między temi lipami.<br> {{tab}}— Zgoda.<br> {{tab}}— Lecz słońce?<br> {{tab}}— Tem gorzej dla drugiej pary.<br> {{tab}}— To niesprawiedliwie — zawołał Bussy. — Zabijajmy się, ale nie mordujmy. Opiszmy półkole i stańmy tyłem do światła.<br> {{tab}}Bussy pokazał pozycye, które przyjęto, później ciągniono imiona.<br> {{tab}}Schomberg wyszedł pierwszy, Riberac drugi.<br> {{tab}}Oznaczono ich na pierwszą parę.<br> {{tab}}Quelus i Entraguet byli drugiemi.<br> {{tab}}{{Korekta|Liwarot|Livarot}} i Maugiron trzeciemi.<br> {{tab}}Na imię Quelusa, Bussy sądząc, że jego będzie miał za przeciwnika, brwi zmarszczył.<br> {{tab}}Epernon dostawszy Bussego za przeciwnika, zbladł i musiał pogłaskać wąsa, aby ukryć pomieszanie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1195|num=25}}{{tab}}— Teraz, panowie — rzekł Bussy — do dnia walki jesteśmy przyjaciółmi, proszę przyjąć obiad w moim pałacu.<br> {{tab}}Wszyscy ukłonili się aa znak przyjęcia i poszli do Bussego, gdzie wspaniała uczta zatrzymała ich do rana. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1196|num=26}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział III}}.|w=120%|po=20px}} {{c|CHICOT USYPIA.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Król i Chicot zauważyli usposobienie Andegaweńczyków.<br> {{tab}}Henryk czekał niespokojnie powrotu ulubieńców z przechadzki.<br> {{tab}}Chicot zdaleka szedł za dworzanami, badając jako znawca cel ich wyprawy i przekonawszy się o zamiarach Quelusa i Bussego, skierował się ku mieszkaniu pana de Monsoreau.<br> {{tab}}Przebiegły to był człowiek ten pan de Monsoreau, ale mu trudno było w pole wywieść Chicota.<br> {{tab}}Gaskończyk przyniósł mu pełno grzeczności od króla, musiał go zatem przyjąć uprzejmie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1197|num=27}}{{tab}}Chicot zastał wielkiego łowczego w łóżku. Po wczorajszej wizycie potrzebował wypoczynku.<br> {{tab}}Remy, wsparty na ręku śledził postępy gorączki, która znowu napadała chorego.<br> {{tab}}Mimo tego, Monsoreau mógł utrzymać rozmowę i ukryć gniew przeciwko księciu.<br> {{tab}}Lecz o ile hrabia był ostrożny, o tyle gaskończyk odgadywał jego myśli.<br> {{tab}}— Człowiek — mówił do siebie — nie może być zawzięty, nie mając coś na sercu.<br> {{tab}}Chicot znając się nieco na chorobach, chciał dociec, czy gorączka hrabiego nie jest do tej podobna, jaką niegdyś udawał Mikołaj Dawid.<br> {{tab}}Ale Remy nie mylił się i trefniś po pierwszem pomacaniu pulsów hrabiego, zgadł prawdę.<br> {{tab}}— Rzeczywiście jest chory — pomyślał Chicot i nic nie może przedsięwziąć. Zostaje nam pan de Bussy; zobaczymy do czego zdolny.<br> {{tab}}Pobiegł do pałacu Bussego, i zastał go jaśniejącym od światła i pełnym zapachów, któreby Gorenflota podniebienie łechtały.<br> {{tab}}— Czy pan Bussy się żeni?... — zapytał lokaja.<br> {{tab}}— Bynajmniej — opowiedział zapytany — pan Bussy godzi się z dworem i wydaje ucztę.<br> {{tab}}— Spodziewam się, że ich nie potruje — pomyślał Chicot — król może być o to spokojnym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1198|num=28}}{{tab}}Powrócił do Luwru i zastał króla chodzącego po sali broni.<br> {{tab}}Wysłał już trzech posłańców do Quelusa, a ponieważ ci ludzie nie pojmowali niespokoiności króla, wstąpili do pana Birague, u którego każdy sługa w barwie królewskiej znajdował wino, szynką i owoce.<br> {{tab}}Gdy Chicot ukazał się w drzwiach gabinetu, król zawołał:<br> {{tab}}— Mój przyjacielu, czy nie wiesz co się stało z nimi?<br> {{tab}}— Zkim? z twojemi ulubieńcami?<br> {{tab}}— Tak, z moimi przyjaciółmi.<br> {{tab}}— Muszą być teraz bardzo nisko — odpowiedział Chicot.<br> {{tab}}— Może ich zabito!.... — zawołał Henryk groźnie spoglądając...<br> {{tab}}— Lękam się tego.<br> {{tab}}— Poganinie, ty wiesz o tem i śmiejesz się!<br> {{tab}}— Nie gniewaj się, mój synku, oni na śmierć się popili.<br> {{tab}}— A! bufonie, na co obgadujesz poczciwych ludzi?<br> {{tab}}— Owszem, sławię ich.<br> {{tab}}— Zawsze żartujesz; powiedz mi, proszę. Wszak wiesz, że wyszli z Andegaweńczykami?<br> {{tab}}— Wiem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1199|num=29}}{{tab}}— I cóż się stało?<br> {{tab}}— Powiedziałem ci synku, że się na śmierć popili.<br> {{tab}}— A! Bussy! Bussy.<br> {{tab}}— To człowiek bardzo niebezpieczny.<br> {{tab}}— Chicot miej litość.<br> {{tab}}— I cóż?... Bussy daje im jeść, czy to złem znajdujesz?<br> {{tab}}— Niepodobna!... oni przecież jego śmiertelnemi wrogami!<br> {{tab}}— Dlatego mogą, się razem upiiać. Słuchaj królu, czy dobre masz nogi?<br> {{tab}}— Co mówisz?<br> {{tab}}— Czy chcesz iść do rzeki?<br> {{tab}}— Pójdę na koniec świata, aby się o prawdzie przekonać.<br> {{tab}}— Idź tylko do pałacu Bussego, a zobaczysz ten cud, trudny do uwierzenia.<br> {{tab}}— A ty pójdziesz ze mną? — Dopiero ztamtąd przyszedłem.<br> {{tab}}— Ależ mój Chicot...<br> {{tab}}— Widziałem i nie mam potrzeby przekonywać się; już nogi w brzuch mi weszły. Idź sam, mój synku.<br> {{tab}}Król spojrzał gniewnie.<br> {{tab}}— Mój synku, zastanów się — mówił Chicot — oni się śmieją, bankietują i stawiają ci opozycyę. {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1200|num=30}}Na to wszystko odpowiedź filozoficzna: śmieją się i my się śmiejmy; jedzą, i ty każ zastawić stoły. Oni stawiają opozycyę a my spać się połóżmy.<br> {{tab}}Kiól nie mógł się wstrzymać od śmiechu.<br> {{tab}}— Możesz sobie pochlebiać, że jesteś prawdziwym mędrcem — mówił Chicot.. Byli we Francyi królowie śmiali, wielcy, nieczynni a ciebie pewnie nazwą cierpliwym. A! mój synku, piękna to cnota!<br> {{tab}}— Zdradzono mnie!... — mówił król... ci ludzie nie mają obyczajów dworzan...<br> {{tab}}— A! Henryku — rzekł Chicot — popychając króla do sali, gdzie zastawiono wieczerzę, jesteś niespokojny o twoich przyjaciół, opłakujesz ich, jakby już polegli, a kiedy mówię ci, że żyją, znowu się gniewasz.<br> {{tab}}— Niecierpliwisz mnie, Chicot.<br> {{tab}}— A więc chcesz, aby każdy z nich miał z dziesięć ran?<br> {{tab}}— Chciałbym liczyć na moich przyjaciół — odpowiedział Henryk ponuro.<br> {{tab}}— A więc licz na mnie — odparł Chicot — tylko mnie karm dobrze. Uważasz, chcę bażanta z truflami.<br> {{tab}}Henryk i jego jedyny przyjaciel położyli się {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1201|num=31}}wcześnie; król wzdychaj, że miał ból w sercu, Chicot, że miał pełny żołądek.<br> {{tab}}Nazajutrz, przy wstawaniu króla, przedstawili się panowie Quelus, Schomberg, Maugiron i d’Epernon.<br> {{tab}}Chicot spał jeszcze, król zaś nie mógł spać. Wyskoczył z łóżka, plastry zdarł z twarzy i zawołał:<br> {{tab}}— Precz ztąd! precz ztąd!<br> {{tab}}Odźwierny wytłómaczył dworzanom, że król nie chce ich widzieć.<br> {{tab}}Spojrzeli na siebie osłupieli.<br> {{tab}}— Ależ Najjaśniejszy panie — wyjąkał Quelus — chcieliśmy ci powiedzieć...<br> {{tab}}— Żeście nie byli pijani, nieprawdaż?...<br> {{tab}}Chicot otworzył oko.<br> {{tab}}— Przebacz, Najjaśniejszy panie — mówił Quelus — Wasza królewska mość jesteś w błędzie...<br> {{tab}}— Ja nie piłem wina.<br> {{tab}}— A!... rozumiem — rzekł Quelus — tak... dobrze...<br> {{tab}}— Co dobrze?<br> {{tab}}— Niech Wasza królewska mość zostanie z nami, pomówimy.<br> {{tab}}— Nie lubię pijaków i zdrajców.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1202|num=32}}{{tab}}— Najjaśniejszy panie!... — zawołali iednogłośnie.<br> {{tab}}— Cierpliwości, panowie — rzekł Quelus, zatrzymując ich.<br> {{tab}}— Król musiał źle spać i mieć sny przykre. Po jednym wyrazie król ocuci się.<br> {{tab}}To niegrzeczne usprawiedliwienie obraziło Henryka.<br> {{tab}}Odgadł, że ludzie tak śmieli, nie mogli nic złego uczynić.<br> {{tab}}— Mówcie — rzekł — ale krótko.<br> {{tab}}— Możemy mówić lecz z trudnością.<br> {{tab}}— Tak trudno się jest tłomaczyć?<br> {{tab}}— Bynajmniej Najjaśniejszy parne — odpowiedział Queius poglądając, na odźwiernego i Chicota, jakby chciał dać poznać, że żąda rozmowy tajemnej.<br> {{tab}}Na dany znak, odźwierny wyszedł, a Chicot rzekł:<br> {{tab}}— Nie zważajcie na mnie, śpię jak żarty.<br> {{tab}}I zamknąwszy oczy, zaczął chrapać okrutnie. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1203|num=33}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział IV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|CHICOT SIĘ BUDZI.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Skoro przekonano się, że Chicot śpi sumiennie, nikt się już nim nie zajmował.<br> {{tab}}Prócz tego, przyzwyczajono się uważać Chicota, jako sprzęt w sypialni królewskiej.<br> {{tab}}— Wasza królewska mość — rzekł Quelus, kłaniając się — wie tylko połowę, i to śmiem mówić, najmniej ważną. Zaiste, nikt z nas nie zaprzeczy, żeśmy obiadowali u pana de Bessy, a nawet, mówiąc na pochwałę jego kucharza, jedliśmy wybornie.<br> {{tab}}— Nadewszystko było austryackie, czy węgierskie wino — । rzekł Schomberg — które mi się wydawało wybornem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1204|num=34}}{{tab}}— A!... podły niemiec — przerwał król — lubi wino pruskie, nie spodziewałem się tego...<br> {{tab}}— A ja dobrze o tem wiedziałem, bom go nie raz widział pijanym — odezwał się Chicot.<br> {{tab}}Schomberg odwrócił się ku niemu.<br> {{tab}}— Nie zważaj na to, mój synu — rzekł gaskończyk — król ci powie na jawie to samo, co ja przez sen mówiłem.<br> {{tab}}Schomberg zbliżył się do Henryka:<br> {{tab}}— Na honor, Najjaśniejszy panie, nic złego nie robiłem.<br> {{tab}}— Jadłeś i piłeś, co pomaga do zapomnienia o Bogu, rzekł król tonem przestrogi.<br> {{tab}}Schomberg chciał odpowiedzieć nie pomijając tak pięknej sposobności, gdy Queius skinął na niego.<br> {{tab}}— Dobrze — rzekł Schomberg — mów ty dalej.<br> {{tab}}— Mówiłem więc, Najjaśniejszy Panie — zaczął Quelus — że w czasie obiadu i przed obiadem o ważnych rozmawialiśmy rzeczach, mianowicie tyczących Waszej królewskiej mości.<br> {{tab}}— Za długa przemowa — rzekł Henryk — to zły znak.<br> {{tab}}— A! przez Boga! jakiż ten Walezyusz gaduła!.. — zawołał Chicot.<br> {{tab}}— Panie gaskończyku! — zawołał król — kiedy nie śpisz, to wychodź.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1205|num=35}}{{tab}}— Jakże mam spać, kiedy mi przeszkadzasz; twój język grzechocze, jak trajkotka w wielki Piątek.<br> {{tab}}Quelus widząc, że w królewskiem mieszkaniu nie może przystąpić do rzeczy, westchnął, wzniósł ramiona i powstał gniewny.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy Panie — rzekł d’Eperon nadymając się — tu chodzi o ważne rzeczy:<br> {{tab}}— O ważne? — powtórzył Henryk.<br> {{tab}}— Nie inaczej, jeżeli życie ośmiu dworzan warto tyle, aby się niem zajmować.<br> {{tab}}— Co to znaczy? — zawołał król.<br> {{tab}}— To znaczy, że proszę, abyś Wasza królewska mość raczył mię posłuchać.<br> {{tab}}— Słuchani, mój synu, słucham — rzekł Henryk kładąc rękę na ramieniu Quelusa.<br> {{tab}}— Mówiłem, Najjaśniejszy Panie, żeśmy o ważnych rozmawiali rzeczach, otóż rezultat tej rozmowy taki: władza twoja jest zagrożoną.<br> {{tab}}— To jest, że wszyscy przeciwko mnie powstają! — zawołał Henryk.<br> {{tab}}— Zdaje się — odpowiedział Quelus. Twoja władza, Najjaśniejszy Panie, podobna do owych bogów Tyberyusza i Kaliguli które się starzały nie mogąc umrzeć i drogą chorób i niedołęztwa zbliżały się do nieśmiertelności.. Bogi te przyszedłszy do tego stopnia, nie zatrzymują się {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1206|num=36}}w zgrzybiałości, chyba, że je jakieś poświęcenie odmłodzi. Ożywieni młodą krwią, /zaczynają żyć i stają się silnemi. Otóż Najjaśniejszy Panie, twoja władza do tych bogów podobna, nie może ona żyć bez poświęceń.<br> {{tab}}— Mówi jak złoto — rzekł Chicot:<br> {{tab}}— Quelusie mój synku, idź prawić po ulicach Paryża a {{Korekta|zaoż ę|założę}} się, że zaćmisz Lincestra, Cottona i Cahiera, nawet ów piorun wymowy, brata Gorenflota.<br> {{tab}}Henryk nic nie odpowiedział — widać że z pod osłony prawdę zobaczył.<br> {{tab}}— Wiesz dobrze mój królu — mówił Quelus — że Maugiron nienawidzi Entragueta, że Schombergowi nie na rękę Livarot, że d’Epernon zawistny Bussemu i że ja nie lubię Ribeiraca. Są młodzi i piękni; są przyjaciółmi i nieprzyjaciółmi, a powinni nas kochać. Lecz nie osobistość podaje nam miecz do ręki, jest to nienawiść Francyi przeciw Anjou, kłótnia o prawo ludzkie przeciw boskiemu. Otóż my pójdziemy walczyć i dlatego ciebie Najjaśniejszy Panie prosimy, pobłogosław nas i uśmiechnij się do nas przed śmiercią.<br> {{tab}}Twoje błogosławieństwo da nam zwycieztwo, twój uśmiech piękną śmierć uczyni.<br> {{tab}}Henryk wzruszony do łez, rozwarł ramiona Quelusowi innym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1207|num=37}}{{tab}}Był to obraz godny widzenia, w którym poświęcenie i czułość w jeden splotły się węzeł.<br> {{tab}}Chicot poważny i chmurny, z ręką na czole wyglądając ze swojej alkowy, Chicot, który zawsze śmiał się, albo szydził, równie był wzruszonym.<br> {{tab}}— A! moi drodzy — rzekł król nakoniec, jest to poświęcenie, które czyni mię szczęśliwym nie panującym lecz z powodu że mam podobnych przyjaciół. Ponieważ znam moje interesa lepiej niż ktokolwiek inny, nie przyjmę ofiary, któraby mimo swej szlachetności, was w ręce nieprzyjaciół wydała. Aby wojnę z Anjou prowadzić, wierzajcie mi. Francya wystarczy. Znam mojego brata, {{Korekta|ztam|w tem}} Gwizyuszów i Ligę; nie raz w mojem życiu, więcej zuchwałe ujeżdżałem rumaki.<br> {{tab}}— Ale, Najjaśniejszy Panie — zawołał Maugiron, żołnierze tak nie rozumują; dla złego powodzenia nie mogą zawieszać wojny; kwestya honoru i sumienia każę im zapominać jaki wyrok wypadnie od sprawiedliwości Bożej.<br> {{tab}}— Przebacz Maugironie — odpowiedział król, żołnierz może iść na ślepo, ale wódz musi rozważać.<br> {{tab}}— Rozważaj więc, Najjaśniejszy Panie a nam działać pozwól, nam, którzy tylko żołnierzami jesteśmy — mówił Schomberg. Przytem, ja {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1208|num=38}}nie znam niepowodzenia, mnie zawsze się wszystko udawało.<br> {{tab}}— Przyjacielu! przerwał król smutnie, ja tego powiedzieć nie mogę; prawda, ty dopiero masz lat dwadzieścia.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — przerwał Quelus, słowa Waszej królewskiej mości podniecają, jeszcze nasz zapał. Kiedyż mamy zetrzeć się z panami: Bussy, Livarotem, Entraguetem i Ribeiracem?<br> {{tab}}— Nigdy; zabraniam wam, rozumiecie?<br> {{tab}}— Łaski Najjaśniejszy panie! — zawołał Quelus. Schadzkę wyznaczono wczoraj przed obiadem, słowo dane i cofnąć go nie można.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem — przerwał król — panujący rozwiązuje przyrzeczenia i uwalnia od przysiąg tym jednym wyrazem: „Chcę, albo niechtę!“, bo król ma wszelką władzę. Powiedzcie tym panom, że wam zagroziłem gniewem, a nawet wygnaniem was od siebie.<br> {{tab}}— Wstrzymaj się Najjaśniejszy panie — rzekł Quelus, bo jeżeli ty możesz nas od przyrzeczeń uwolnić, Bóg sam tylko twoję przysięgę muzę rozwiązać. Nie przysięgaj Najjaśniejszy panie — bo jeżeli twój gniew wskaże nam wygnance, pójdziemy na nie z chęcią, a nie będąc w państwie Waszej królewskiej mości, będziemy mogli słowa {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1209|num=39}}dotrzymać i z naszymi przeciwnikami spotkać się na obcej ziemi.<br> {{tab}}— Jeżeli ci panowie zbliżą się do was na strzał z kuszy — zawołał Henryk — każę ich zamknąć w Bastylli.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówił Quelus — w takim razie, bosemi nogami i z powrozem na szyi pójdziemy do pana Wawrzyńca Testu, aby nas wraz z nimi uwięził.<br> {{tab}}— Jestem królem i każę im głowy pościnać.<br> {{tab}}— W podobnem zdarzeniu, my sobie popodrzynamy gardła pod ich rusztowaniem.<br> {{tab}}Henryk milczał czas jakiś i wznosząc czarne oczy do nieba, powiedział:<br> {{tab}}— Otóż dobra i waleczna szlachta... Czyż Bóg nie ma błogosławić sprawce przez nich bronionej!..<br> {{tab}}— Nie bądź bezbożnym, nie bluźnij!.. — rzekł uroczyście Chicot przystępując do króla. Tak, prawda, waleczni to młodzieńcy, ale Bóg czyni co mu się podoba. Dalej, wyznacz dzień tym młodym ludziom. Oto twoja powinność królewska.<br> {{tab}}— O! Boże! Boże! — mówił Henryk.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, prosimy cię o to — {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1210|num=40}}mówili czterej dworzanie skłaniając głowy i uginając kolana.<br> {{tab}}— A więc niech się stanie — Bóg jest sprawiedliwym i zwycięztwa wam udzieli; my zaś, przygotujemy się do niego po chrześciańsku. Kochani przyjaciele, pamiętajcie, że Jarnac przed pokonaniem Cbâtaigneraie dopełnił religijnych obowiązków. Cbâtaigneraie miał twardy miecz, lecz zapomniał o Bogu na ucztach i bankietach, zgnuśniał w miłostkach, co strasznym jest grzechem. Krótko mówiąc, kusił Boga, który może uśmiechał się do jego młodości, piękności i siły i chciał życie zachować. Jarnac jednak go pobił. Słuchajcie, trzeba się oddać nabożeństwu, ja sam gdybym miał czas po temu, zaniósłbym do Rzymu wasze szpady, aby je papież pobłogosławił... Ale mamy relikwię Świętej Genowefy, które także coś znaczą. Pójdźmy, pokutujmy i uświęćmy Boże Ciało, jak przynależy.<br> {{tab}}— A! Najjaśniejszy panie! — zawołali ulubieńcy!<br> {{tab}}Rzucili się do rąk królewskich.<br> {{tab}}Król przycisnął ich do serca i zalawszy się łzami, poszedł do modlitewni swojej.<br> {{tab}}— Wyzwanie podpisane — mówił Quelus — trzeba tylko dzień i godzinę wyznaczyć Maugironie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1211|num=41}}pisz na stole piórem króla; pisz: w dzień Bożego Ciała.<br> {{tab}}— Stało się — odpowiedział Maugiron — któż zaniesie to pismo?<br> {{tab}}— Ja — rzekł Chicot, zbliżając się — tylko moi przyjaciele, chcę wam rady udzielić. Jego królewska mość mówi o pokucie i postach; to dobre po zwycięztwie, ale nie przed walką. Wierzajcie mi, nic tak sił nie dodaje, jak dobry stół i wino. Co do miłostek, zgadzam się z królem i radzę, aby się od nich wstrzymać.<br> {{tab}}— Brawo!.. Chicot!.. — zawołali razem ulubieńcy.<br> {{tab}}— Zegnam was, małe lwiątka — odpowiedział gaskończyk — idę do pałacu Bussego.<br> {{tab}}Postąpił trzy kroki i wrócił.<br> {{tab}}— Ale, ale — rzekł — przez cały dzień Bożego Ciała nie opuszczajcie króla. Nie oddalajcie się z Luwru i miejcie oczy na wszystko. Idę z poselstwem waszem.<br> {{tab}}Chicot otworzywszy drzwi nogami, zniknął za progiem. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1212|num=42}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział V}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|BOŻE CIAŁ}}O.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Przez ośm dni wypadki gotowały się jak burza w obłokach, w czasie gorących dni lata.<br> {{tab}}Monsoreau wyzdrowiawszy po czterdziestu ośmiu godzinach gorączki, zajmował się czuwaniem nad honorem swoim; ale gdy nikogo nie odkrył, przekonany był więcej niż kiedykolwiek o hypokryzyi księcia Andegaweńskiego i o jego złych zamiarach względem Dyany.<br> {{tab}}Bussy nie przestał odwiedzać domu wielkiego łowczego.<br> {{tab}}Uwiadomiony przez Remyego, że Monsoreau podgląda żonę, wstrzymał się od nocnych odwiedzin.<br> {{tab}}Chicot na dwie części swoi czas rozdzielił.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1213|num=43}}{{tab}}Jedne poświęcił najukochańszemu swojemu panu, Henrykowi Walezyuszowi, którego jak można najmniej opuszczał i czuwał nad nim, jak nad najukochańszem dziecięciem.<br> {{tab}}Drugą poświęcił czułemu przyjacielowi Gorenflotowi, którego zaledwie od ośmiu dni skłonił do powrócenia do swojej celi, dokąd go sam odprowadził i był najgrzeczniej przez samego opata Józefa Foulon, przyjęty.<br> {{tab}}Przy tych odwiedzinach, wiele mówił o pobożności króla, a przeor zdawał się być bardzo wdzięcznym Jego królewskiej mości, że swoją obecnością zaszczyci opactwo. Ten zaszczyt był większym, aniżeli się można było spodziewać; Henryk na żądanie opata, przyrzekł przepędzić dzień i noc w zaciszu klasztornem.<br> {{tab}}Chicot utwierdził opata w tej nadziei, chociaż nie życzył sobie tego, a że wiedziano jaki ma wpływ na króla i jego więc zapraszano.<br> {{tab}}Co do Gorenflota, rósł on w opinii mnichów wielką bowiem było dla niego zasługą, zjednać przychylność Chicota.<br> {{tab}}Machiawel lepiej by nie postąpił.<br> {{tab}}Chicot zapraszany, przychodzi do klasztoru, a ponieważ przynosił pod płaszczem przysmaczki i wino, brat Gorenflot przyjmował go serdecznie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1214|num=44}}{{tab}}Wtedy po całych godzinach zamykał się w celi mnicha, podzielając z nim nauki i natchnienia. W wilię Bożego Ciała, całą, noc nawet w klasztorze przepędził; nazajutrz, chodziła wieść po opactwie, że Gorenflot skłonił Chicota do przywdziania kaptura.<br> {{tab}}Co do króla, ten tymczasem uczył robić bronią swoich przyjaciół, wyszukując nowe razy i sposobiąc Epernona do odparcia groźnego przeciwnika, którego mu los narzucił.<br> {{tab}}Gdyby ktokolwiek w pewnych nocnych, godzinach przebiegł miasto, napotkałby w okolicy świętej {{Korekta|Genofewy|Genowefy}}, obcych mnichów, których w pierwszych naszych opisaliśmy rozdziałach i którzy raczej do rajtarów niż do zakonników podobni byli.<br> {{tab}}Nakoniec, dodać możemy dla uzupełnienia obrazu, że pałac Gwizyusza stał się tajemniczą jaskinią, ludną wewnątrz a pustą powierzchownie; że zgromadzano się każdego wieczora w wielkiej sali, której żaluzye szczelnie zamykano; że przed posiedzeniem obiadowano i że na ucztach przewodniczyła pani Montpensier.<br> {{tab}}Te szczegóły, które znajdujemy w ówczesnych pamiętnikach, zmuszeni jesteśmy przytoczyć, tembardziej, że ich niepodobna znaleźć w archiwach policyjnych.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1215|num=45}}{{tab}}Policya albowiem ówczesna, nie zważała na to, czy knuje się jaki ważny spisek i sądziła, że wykona powinność swoję, gdy pilnuje ognia, strzeże od złodziejów, od psów wściekłych i krzyków pijackich.<br> {{tab}}Kiedy niekiedy patrol zatrzymał się przed pałacem Belle Etoile, przy ulicy Arbre-Sec; lecz pan La Hurière znany był jako gorliwy katolik i hałas, jaki się u niego przytrafiać, brano za odgłos chwały bożej.<br> {{tab}}Otóż w jakiem usposobieniu doczekał Paryż wielkiej uroczystości, nazwanej Bożem Ciałem.<br> {{tab}}Rano tego dnia, czas był piękny a kwiaty rozrzucone po ulicach, wydawały balsamiczne zapachy.<br> {{tab}}Tego rana, mówimy, Chicot; który od dni piętnastu usilnie czuwał nad królem, obudził go bardzo wcześnie.<br> {{tab}}Nikt jeszcze nie wszedł do królewskiego pokoju.<br> {{tab}}— A! mój biedny Chicot — zawołał Henryk, z najprzyjemniejszego snu mię przebudziłeś.<br> {{tab}}— Cóż ci się śniło, mój synku?... — zapytał Chicot.<br> {{tab}}— Śniło mi się, że Quelus przebił Entragueta i że ten kochanek pływał we krwi własnego przeciwnika. Otóż i dzień. Prośmy Boga, aby {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1216|num=46}}się sen nasz spełnił. Przywołaj, Chicot, przywołaj służbę!...<br> {{tab}}— Czego żądasz?<br> {{tab}}— Mojej włosiennicy i dyscypliny.<br> {{tab}}— Czybyś nie wołał dobrego śniadania?... — zapytał Chicot.<br> {{tab}}— Poganinie!... — zawołał Henryk — objedzony chcesz słuchać Mszy świętej w dzień Bożego Ciała?..<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— Przywołaj, Chicot, przywoła moję służbę!...<br> {{tab}}— Cierpliwości — odrzekł gaskończyk — teraz zaledwie ósma i do wieczora dosyć będziesz miał czasu biczować się. Najprzód, porozmawiajmy; czy chcesz ze raną rozmawiać?<br> {{tab}}— Dobrze, ale śpieszmy się.<br> {{tab}}— Jak podzielimy dzień dzisiejszy, mój synku?...<br> {{tab}}— Na trzy części.<br> {{tab}}— Wybornie, na cześć Trójcy świętej. Jakież to będą części?<br> {{tab}}— Najprzód, wysłuchamy Mszy u świętego Germana l’Auxerrois.<br> {{tab}}— Dobrze.<br> {{tab}}— Potem powrócimy na posiłek do Luwru...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1217|num=47}}{{tab}}— Zgoda.<br> {{tab}}— Następnie, pójdziemy procesyą po ulicach, zatrzymując się w znaczniejszych klasztorach Paryża, zacząwszy od Jakobinów, a skończywszy na świętej Genowefie. Tam przyrzekłem przeorowi przenocować w celi bardzo świątobliwego zakonnika, a to celem uproszenia zwycięztwa.<br> {{tab}}— Znam go. — Tego zakonnika?<br> {{tab}}— Doskonale.<br> {{tab}}— Tem lepiej; będziemy się razem modlili, Chicocie. Zatem ubieraj się i chodź.<br> {{tab}}— Zaczekaj, Henryku.<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Mam cię jeszcze o coś zapytać.<br> {{tab}}— Możemy rozmawiać, gdy mnie będą ubierali.<br> {{tab}}— Wolę kiedy jesteśmy sarno<br> {{tab}}— Zatem mów.<br> {{tab}}— Co twój dwór będzie robił?<br> {{tab}}— Będzie mi towarzyszył.<br> {{tab}}— A brat twój?<br> {{tab}}— Także.<br> {{tab}}— A straże twoje?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1218|num=48}}{{tab}}— Gwardye francuzkie z Crillonem będą mnie w Luwrze czekały, szwajcarowie zaś przy bramie opactwa.<br> {{tab}}— No, to już wiem — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Czy teraz mogę służbę przywołać?<br> {{tab}}— Przywołaj.<br> {{tab}}Henryk zadzwonił.<br> {{tab}}— Ceremonia będzie wspaniała — mówił Chicot.<br> {{tab}}— Spodziewam się, że nam Bóg dopomoże.<br> {{tab}}— Jutro to zobaczymy... Ale powiedz mi, Henryku, za nim kto wejdzie, czy nie masz mi co do powiedzenia?<br> {{tab}}— Bynajmniej; co do ceremonii o wszystkiem pamiętałem.<br> {{tab}}— Ja nie o tem mówię.<br> {{tab}}— A o czem?<br> {{tab}}— O niczem.<br> {{tab}}— Ale mnie pytałeś...<br> {{tab}}— Czy pewna, że masz się udać do opactwa Ś-tej Genowefy.<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— I tam będziesz nocował:<br> {{tab}}— Przyrzekłem.<br> {{tab}}— Skoro nic więcej nie masz mi powierzyć, mój synku, powiem ci, że ta cała ceremonia nie podoba mi się bardzo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1219|num=49}}{{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Nie; a skoro obiad zjemy...<br> {{tab}}— Cóż będzie.<br> {{tab}}— Powiem ci, co umyśliłem.<br> {{tab}}— Zgadzam się na to.<br> {{tab}}— Choćbyś nie zezwolił, to mi wszystko jedno.<br> {{tab}}— Co chcesz powiedzieć?<br> {{tab}}— Ciszej!... oto twoja służba wchodzi do przedpokoju.<br> {{tab}}W rzeczy samej, odźwierni drzwi odemknęli i widać było balwierza, perfumera i lokaja, którzy wszedłszy wspólnie, wzięli się do tualety Jego królewskiej mości, opisanej w poprzedzających rozdziałach.<br> {{tab}}Kiedy tualeta była w dwóch trzecich częściach skończona, zaanonsowano Jego książęcą mość, księcia Andegaweńskiego Henryk odwrócił się z najprzyjemniejszym uśmiechem na jego przyjęcie.<br> {{tab}}Księciu towarzyszył pan de Monsoreau, d’Epernon i d’Aurilly.<br> {{tab}}Epernon i d’Aurilly pozostali w tyle.<br> {{tab}}Henryk na widok hrabiego, bladego jeszcze i przestraszającego, nie mógł wstrzymać podziwienia.<br> {{tab}}Książę spostrzegł to, równie jak hrabia.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1220|num=50}}{{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł książę — pan de Monsoreau pragnie ci swój hołd złożyć.<br> {{tab}}— Dziękuję — rzekł Henryk — tem przyjemniej mi widzieć cię hrabio, że byłeś ciężko raniony?<br> {{tab}}— Tak, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Mówiono mi, że na polowaniu.<br> {{tab}}— Na polowaniu, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Ale zdrowszy jesteś, nieprawdaż?<br> {{tab}}— Przyszedłem do siebie.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł książę Andegaweński — czy nie zechciałbyś po odprawionych modłach, aby nam hrabia de Monsoreau przygotował łowy w lasku Compiègne?<br> {{tab}}— Czy nie wiesz, że jutro... — mówił Henryk.<br> {{tab}}Chciał powiedzieć:<br> {{tab}}— Czy nie wiesz, że jutro czterech moich przyjaciół mają się potykać z czterema twoimi. Lecz przypomniał sobie, że przyrzekł tajemnicę, i wstrzymał się.<br> {{tab}}— Nic nie wiem — odparł książę — i jeżeli Wasza królewska mość zechcesz mię objaśnić...<br> {{tab}}— Chciałem powiedzieć — mówił Henryk — że mając przyszłą noc spędzić w opactwie świętej Genowefy, nie będę mógł być przygotowanym na {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1221|num=51}}jutro; ale niech pan hrabia jedzie; dziś, albo jutro będą łowy.<br> {{tab}}— Czy słyszysz? — rzekł książę do pana de Monsoreau, który się skłonił.<br> {{tab}}— Słyszę, Mości książę — odpowiedział hrabia.<br> {{tab}}W tej chwili weszli Schomberg i Quelus.<br> {{tab}}Król przyjął ich z roztwartemi rękami.<br> {{tab}}— Jeszcze jeden dzień — rzekł Quelus, witając króla.<br> {{tab}}— Szczęście, że jeden tylko — rzekł Schomberg.<br> {{tab}}Tymczasem Monsoreau mówił do księcia:<br> {{tab}}— Skazujesz mnie na wygnanie, jak się zdaje, Mości książę.<br> {{tab}}— Czyż obowiązkiem łowczego nie jest przygotowywać łowy?... — odpowiedział książę, śmiejąc się.<br> {{tab}}— Rozumiem — odpowiedział Monsoreau — i wiem, co to znaczy. Dzisiejszego wieczoru, upływa ósmy dzień zwłoki, której Wasza książęca mość żądałeś i dlatego, Mości książę, wolisz mnie wysłać do Compiègne, niż słowa dotrzymać. Ale niech Wasza książęca mość pamięta, że jeden wyraz...<br> {{tab}}Franciszek pochwycił hrabiego za rękę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1222|num=52}}{{tab}}— Milcz — rzekł — bo dotrzymam obietnicy, której się domagasz, ale z twoją szkodą.<br> {{tab}}— Wytłomacz się, Mości książę.<br> {{tab}}— Twój odjazd będzie wszystkim wiadomy; rozkaz jest urzędowy.<br> {{tab}}— Cóż z tego?<br> {{tab}}— Nie pojedziesz; ale musisz się ukryć około twojego domu, to gdy uczynisz, napotkasz człowieka, którego znać pragniesz. Więcej nie mam ci nic do powiedzenia.<br> {{tab}}— Ha! jeśli tak! — rzekł Monsoreau.<br> {{tab}}— Masz moje słowo.<br> {{tab}}— Więcej jak słowo, bo mam podpis księcia.<br> {{tab}}— Wiem o tem.<br> {{tab}}Książę oddalił się od pana de Monsoreau, aby się zbliżyć do brata; Aurilly dotknął ręki d’Epernona.<br> {{tab}}— Stało się — rzekł.<br> {{tab}}— Co się stało?<br> {{tab}}— Bussy bić się jutro nie będzie.<br> {{tab}}— Bussy nie będzie się bił?...<br> {{tab}}— Ręczę za to.<br> {{tab}}— Któż mu zabroni?..<br> {{tab}}— Co to kogo obchodzi!.. dosyć, że nie stanie do walki.<br> {{tab}}— Jeśli tak, mój czarnoksiężniku, masz u mnie tysiąc talarów.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1223|num=53}}{{tab}}— Panowie!.. — rzekł Henryk, skończywszy tualetę — Idziemy do Ś-go Hermana l’Auxerrois.<br> {{tab}}— A ztamtąd do opactwa świętej Genowefy? — zapytał książę. <br> {{tab}}— Zapewne — odpowiedział król.<br> {{tab}}— Zobaczymy — mówił Chicot, przypinając rapir.<br> {{tab}}Henryk przeszedł do galeryi, gdzie go cały dwór oczekiwał. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1224|num=54}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział VI}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Objaśnienie poprzedzającego rozdziału}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}W wigilię wieczoru, na który wszystko było ułożone pomiędzy Gwizyuszami i Andegaweńczykami, w chwili, gdy pan de Monsoreau wrócił do domu, zastał u siebie Bussego.<br> {{tab}}Wtedy myśląc, że waleczny młodzieniec, dla którego szczerą przyjaźń żywił, mógłby się, nie uprzedzony o niczem, na niebezpieczeństwo narazić, wziął go na stronę.<br> {{tab}}— Mój hrabio — rzekł — czy pozwolisz udzielić sobie dobrej rady?<br> {{tab}}— Jakto!. — odpowiedział Bussy — bardzo o nią proszę.<br> {{tab}}— Ja na twojem miejscu jutrobym z Paryża wyjechał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1225|num=55}}{{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Wszystko, co ci mogę powiedzieć jest to, że twoja nieobecność może cię od wielkiego wybawić kłopotu.<br> {{tab}}— Kłopotu? — odparł Bussy, patrząc w oczy hrabiemu.<br> {{tab}}— Czy nie wiesz, co się ma stać jutro?<br> {{tab}}— Na honor?... słowo uczciwego człowieka.<br> {{tab}}— Książę Andegaweński nic ci nie mówił?...<br> {{tab}}— Ani słowa... Książę to tylko mi powierza, co nie jest dla nikogo tajemnicą.<br> {{tab}}— A więc ja, który nie jestem księciem, ja który kocham moich przyjaciół dla nich, a nie dla siebie, powiem ci mój hrabio, że na jutro wielkie gotują się wypadki i że stronnictwa Andegaweńskie i Gwizyuszów namyślają się nad krokiem, którego skutkiem może być upadek króla.<br> {{tab}}Bussy spojrzał na pana de Monsoreau z pewnym rodzajem nieufności, twarz jego przecież oddychała szczerością, nie podobna było na niej się oszukać.<br> {{tab}}— Hrabio — odpowiedział — wiesz, że należę do księcia Andegaweńskiego, to jest, moja dłoń i życie do niego należą. Król, którego niczem nie obraziłem, krzywo na mnie patrzy, jutro {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1226|num=56}}więc, tobie jednemu to mówię, chcę odpłacić Henrykowi Walezyuszowi w osobie jego ulubieńców.<br> {{tab}}— Więc chcesz się na wszystko narazić?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Czy wiesz do czego cię to doprowadzić może?<br> {{tab}}— Wiem, gdzie mam zatrzymać się; jakiekolwiek mam powody uskarżania się na króla, nigdy nie podniosę ręki na pomazańca boskiego; niech sobie inni działają, ja tylko księcia Andegaweńskiego obronię w chwili niebezpieczeństwa.<br> {{tab}}Pan de Monsoreau zamyślił się i kładąc rękę na ramieniu Bussego:<br> {{tab}}— Hrabio — rzekł — książę Andegaweński jest przeniewiercą, zdrajcą, zdolnym w potrzebie do poświęcenia najwierniejszego sługi, najprzywiązańszego przyjaciela; hrabio, usłuchaj mnie i opuść go, udaj się jutro do twojego małego domku w Vincennes, lub gdzie ci się podoba, ale nie chodź na procesyę Bożego Ciała.<br> {{tab}}Bussy spojrzał na niego.<br> {{tab}}— A dla czegóż sam idziesz za księciem?.. — zapytał.<br> {{tab}}— Albowiem są pewne okoliczności, dla Których potrzebuję go jeszcze.<br> {{tab}}— Właśnie i ja mam takie same rachuby.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1227|num=57}}{{tab}}Hrabia de Monsoreau uścisnął rękę Bussemu i rozeszli się.<br> {{tab}}Powiedzieliśmy w poprzedzającym rozdziale, co się stało przy wstawaniu króla.<br> {{tab}}Monsoreau powrócił do siebie i powiedział żonie, że do Compiègne wyjeżdża; jednocześnie wyda1 służącym rozkazy przygotowania do drogi.<br> {{tab}}Dyana wiadomość tę posłyszała z radością.<br> {{tab}}Słyszała ona od męża o pojedynku Bussego z Epernonem, ale że Epernon ze wszystkich ulubieńców króla najmniejszą miał sławę odwagi i zręczności, trwoga jej pomieszaną była z dumą, gdy myślała o jutrzejszem spotkaniu.<br> {{tab}}Bussy rano udał się do księcia i towarzyszył mu do Luwru.<br> {{tab}}Cały orszak króla udał się do świętego Germana l’Auxerrois.<br> {{tab}}Widząc Bussego tak szczerym, tak przywiązanym, książę doznawał niejakich wyrzutów sumienia; lecz dwie rzeczy zwalczyły w nim przychylne usposobienie; najprzód, przewaga jaką miał nad nim Bussy, jak każde usposobienie silniejsze nad słabszem, które mu się lękać kazało, że gdyby na tron wstąpił, miałby pana nad sobą; następnie, miłość Bussego dla pani de Monsoreau, miłość która w nim obudzała zazdrość i nienawiść.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1228|num=58}}{{tab}}Jednak mówił do siebie, bo Monsoreau większe w nim jeszcze budził obawy:<br> {{tab}}— Bussy będzie mi towarzyszył i swoją odwagą, pomoże mojej sprawie. Jeżeli mię Bussy opuści, nic mu winien nie będę i opuszczę go nawzajem.<br> {{tab}}Skutkiem tych rozumowań, nie spuszczał z oczów Bussego.<br> {{tab}}Widział go, jak ze spokojną, twarzą, wchodził do kościoła, a nawet ustąpił pierwszeństwa Epernonowi i ukląkł w tyle za nim.<br> {{tab}}Książę dał znak Bussemu, aby się zbliżył do niego.<br> {{tab}}W tem położeniu jak stał, musiałby zupełnie głowę odwracać, stanąwszy zaś po jego lewej stronie, dosyć mu było odwracać oczy.<br> {{tab}}Msza zaczęła się od kwadransa, kiedy Remy wszedł do kościoła i ukląkł przy swoim panu.<br> {{tab}}Książę zadrżał na widok młodego lekarza, o którym wiedział, ze jest powiernikiem Bussego.<br> {{tab}}Po niejakiej chwili, po kilku wyrazach wymówionych cicho, Remy wśliznął bilet hrabiemu.<br> {{tab}}Książę zadrżał, drobniutkie pismo w dniało na adresie biletu.<br> {{tab}}— To od niej!... — pomyślał — donosi mu, że mąż wyjeżdża z Paryża.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1229|num=59}}{{tab}}Bussy włożył bilecik w kapelusz, otworzył go i przeczytał.<br> {{tab}}Książę nie widział bileciku, ale uważał na twarz Bussego, jaśniejącą radością miłosną.<br> {{tab}}— A!... biadaby ci była — rzekł — gdybyś mi nie towarzyszył.<br> {{tab}}Bussy pocałował bilecik i schował przy sercu.<br> {{tab}}Książe spojrzał dokoła.<br> {{tab}}Gdyby Monsoreau był tutaj, możeby nieczekając wieczora, wymienił nazwisko Bussego.<br> {{tab}}Po skończonej mszy, udano się do Luwru, gdzie króla czekał posiłek w apartamentach, a dworzan na galeryach.<br> {{tab}}Szwajcarowie stali szpalerem od bramy Luwru.<br> {{tab}}Crillon i gwardye francuzkie stały w dziedzińcu.<br> {{tab}}Chicot z oczów nie spuszczał króla, tak jak książę Bussego.<br> {{tab}}Wchodząc do Luwru, Bussy zbliżył się do księcia.<br> {{tab}}— Za pozwoleniem Waszej książęcej mości — rzekł kłaniając się — obciąłbym parę słów powiedzieć.<br> {{tab}}— Czy pilnych? — zapytał książę.<br> {{tab}}— Bardzo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1230|num=60}}{{tab}}— Czy nie możesz ich na procesyę zachować?... będziemy szli obok siebie.<br> {{tab}}— Wasza książęca mość przebaczy, że będę go prosił o pozwolenie oddalenia się.<br> {{tab}}— Jakto?... — zapytał książę głosem zmienionym.<br> {{tab}}— Wasza książęca mość wie, że jutro dla mnie jest dzień, bardzo ważny, albowiem mamy rozstrzygnąć spór pomiędzy Francyą i Anjou; chciałbym ten dzień w moim domku w Vincennes w samotności przepędzić.<br> {{tab}}— I nie chcesz być na procesyi, na którą się król z całym dworem udaje?<br> {{tab}}— Żądam właśnie pozwolenia Waszej książęcej mości...<br> {{tab}}— Nawet do świętej Genowefy nie przyjdziesz?<br> {{tab}}— Chciałbym cały dzień być sam...<br> {{tab}}— A gdyby się zdarzyło, żebym potrzebował moich przyjaciół?...<br> {{tab}}— Gdybyś Wasza książęca mość żądał, abym podniósł broń przeciw królowi, przebacz, żebym ci odmówił — odpowiedział Bussy.<br> {{tab}}Monsoreau wczoraj mówił księciu, że może liczyć na Bussego; wszystko więc zmieniło się od chwili, a tę zmianę spowodował bilecik przez Remyego oddany.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1231|num=61}}{{tab}}— Tak więc — mówił książę przez zęby — opuszczasz twojego pana!<br> {{tab}}— Mości książę — odpowiedział Bussy — człowiek, który ma jutro odbyć śmiertelną walnę, jednego tylko ma Pana i Jemu cały czas się należy.<br> {{tab}}— Wiesz, że tu idzie o tron dla mnie i opuszczasz mnie w takiej chwili?<br> {{tab}}— Mości książę, dość na ciebie pracowałem i będę pracował jutro. Więcej jak życia, żądać odemnie nie możesz.<br> {{tab}}— 4 więc idź, panie Bussy.<br> {{tab}}Bussy nie zważając na obojętność księcia, ukłonił się, wybiegł z Luwru i skierował ku swojemu domowi.<br> {{tab}}Książę przywołał Aurillego.<br> {{tab}}Aurilly przybył.<br> {{tab}}— Co Mość książę rozkażesz?... — zapytał lutnista.<br> {{tab}}— Sam się potępił.<br> {{tab}}— Bussy?<br> {{tab}}— On sam.<br> {{tab}}— Czy ci nie towarzyszy?...<br> {{tab}}— Nie.<br> {{tab}}— Idzie na schadzkę?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Zapewne dziś w wieczór?...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1232|num=62}}{{tab}}— Dziś w wieczór.<br> {{tab}}— A Monsoreau wie o tem?...<br> {{tab}}— O schadzce?... tak, wie, że napotka kogoś...<br> {{tab}}— Zatem książę postanowiłeś poświęcić hrabiego?...<br> {{tab}}— Postanowiłem się zemścić... teraz jednej tylko rzeczy się lękam.<br> {{tab}}— Jakiej?...<br> {{tab}}— Żeby Monsoreau zanadto nie zaufał sobie i żeby mu Bussy nie uszedł.<br> {{tab}}— Bądź, Mości książę spokojny.<br> {{tab}}— Jakto?...<br> {{tab}}— Czy istotnie potępiłeś Bussego?<br> {{tab}}— Tak. Nienawidzę człowieka, który mnie trzyma w niewoli, który tamuje moję wolę, który jest dla mnie tem, czem lew dla swojego pana. Tak, Aurilly, potępiłem go bez odwołania i bez miłosierdzia.<br> {{tab}}— A więc bądź spokojnym, Mości książę; jeżeli ujdzie przed Monsoreau, nie ujdzie przed kim innym.<br> {{tab}}— Kto jest ten inny?<br> {{tab}}— Wasza książęca mość każesz mi go wymienić?<br> {{tab}}— Wymień.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1233|num=63}}{{tab}}— Epernon.<br> {{tab}}— Epernon, który z nim ma się jutro pojedynkować?<br> {{tab}}— Tak, Mości książę.<br> {{tab}}— Objaśnij to.<br> {{tab}}Aurilly zaczął opowiadać, gdy w tem przywołano księcia.<br> {{tab}}Król był przy stole i nie widział swojego brata, albo raczej Chicot zwrócił uwagę na jego nieobecność.<br> {{tab}}Kazał go więc przywołać.<br> {{tab}}— Opowiesz mi to na procesyi — mówił książę.<br> {{tab}}I poszedł za odźwiernym, który go przywołał.<br> {{tab}}Teraz ponieważ nie mamy czasu, albowiem zajęci jesteśmy ważną osobą, aby iść za Aurillym po ulicach Paryża, opowiemy czytelnikowi co zaszło pomiędzy lutnistą a Epernonem.<br> {{tab}}Rano, o świcie, Epernon przybył do pałacu księcia Andegaweńskiego i żądał rozmowy z Aurillym.<br> {{tab}}Od dawna dworzanin znał lutnistę.<br> {{tab}}Ostatni często przywoływany był do Epernona, aby go uczył na gitarze, która w owym czasie, tak w Hiszpanii, jak we Francyi była bardzo w modzie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1234|num=64}}{{tab}}Dawna więc znajomość; a nawet przyjaźń łączyła obudwóch.<br> {{tab}}Prócz tego, Epernon przebiegły gaskończyk umiał się wciskać wszędzie, ku czemu używał służących, aby dojść do panów.<br> {{tab}}Dodajmy do tego, że Epernon jako zręczny dyplomata skarbił sobie łaski króla i księcia, aby być bezpiecznym na przyszłość i swobodnym w teraźniejszości.<br> {{tab}}Odwiedziny Aurillego miały na celu rozmowę o pojedynku z Bussym.<br> {{tab}}Pojedynek ten bardzo niepokoił Epernona, bo męztwo nigdy nie było jego przymiotem; niedosyć, potrzeba było być nieroztropnym, aby lekceważyć spotkanie z Bussym, było to urągać śmierci.<br> {{tab}}Jak tylko Epernon wspomniał o tym przedmiocie, Aurilly, znając skytą nienawiść księcia przeciw Bussemu, żałował swojego ucznia i mówił mu, że Bussy od ośmiu dni ćwiczy się w robieniu bronią, a nawet przyjął sobie sławnego nauczyciela, który jako podróżny i {{Korekta|filzof|filozof}}, od Włochów przejął sposób potykania się szybki, od Hiszpanów zręczny i zwinny, od Niemców silny, nakoniec od Polaków, w podskokach i zwodniczych razach przebiegły.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1235|num=65}}{{tab}}Epernon słuchając tego wszystkiego, obgryzał paznogcie.<br> {{tab}}— Zginę zatem — rzekł blednąc i uśmiechając się zarazem.<br> {{tab}}— Ha! — odpowiedział Aurilly.<br> {{tab}}— Ależ to szaleństwo potykać się z człowiekiem, który napewno mnie zabije. To tak samo jakby grać w kości z takim, który zawsze rzuca na szóstkę.<br> {{tab}}— Trzeba było wprzódy o tem pomyśleć.<br> {{tab}}— I teraz dam sobie radę — nie napróżno jestem gaskończykiem. Głupiec, kto dobrowolnie śmierci szuka, osobliwie w dwudziestym piątym roku życia. Pomyślmy nad tem!<br> {{tab}}— Dobrze.<br> {{tab}}— Czy Bussy, pewny jest, że mnie zabije?<br> {{tab}}— Ani wątpi o tem.<br> {{tab}}— Zatem to nie pojedynek, ale morderstwo.<br> {{tab}}— Być może.<br> {{tab}}— A niech go!..<br> {{tab}}— No i cóż.<br> {{tab}}— Morderstwo można uprzedzić.<br> {{tab}}— Przez co?<br> {{tab}}— Przez... przez... morderstwo.<br> {{tab}}— Zapewne.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1236|num=66}}{{tab}}— Któż mi zabroni zabić go pierwej, gdy on ma taki sum względem mnie zamiar? — Ja o tem myślałem.<br> {{tab}}— Alboż nie jasne rozumowanie?<br> {{tab}}— Jak dzień.<br> {{tab}}— Naturalne?<br> {{tab}}— I bardzo.<br> {{tab}}— Tylko zamiast go zabijać własnemi rękami, jak on zamierza, ja który krwią się brzydzę, komu innemu to poruczę.<br> {{tab}}— To jest zapłacisz zbirów.<br> {{tab}}— Tak; jak Gwizyusze i pan de Mayenne na Saint-Megrina.<br> {{tab}}— Drogo to będzie kosztowało.<br> {{tab}}— Dam trzy tysiące talarów.<br> {{tab}}— Za trzy tysiące, skoro zbiry dowiedzą się o kogo chodzi, nie będziesz miał jak sześciu.<br> {{tab}}— Alboż niedosyć?<br> {{tab}}— Sześciu!.. Bussy ubił czterech, zanim go jeden trącił; przypomnij sobie wypadek przy ulicy Ś-go Antoniego, w którym ranił Schomberga, a prawie pozbawił zmysłów Quelusa.<br> {{tab}}— Zatem dam sześć tysięcy talarów — odpowiedział Epernon — kiedy się wezmę do rzeczy, to musi mi się udać.<br> {{tab}}— A czy masz ludzi?<br> {{tab}}— Cóż u licha!... tylu próżniaków, {{pp|wysłużo|nych}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1237|num=67}}{{pk|wysłużo|nych}} żołnierzy, którzy mogą, się równać ze zbójcami weneckiemi i florenckiemi, włóczy się po mieście.<br> {{tab}}— Wybornie! ale bądź ostrożny.<br> {{tab}}— Względem czego!..<br> {{tab}}— Gdyby im się nie udało, wydadzą cię.<br> {{tab}}— Mam króla za sobą.<br> {{tab}}— Król nie zabroni, aby cię Bussy nie zabił.<br> {{tab}}— Prawda — rzekł Epernon, zamyślając się.<br> {{tab}}— Wskażę ci lepszą kombinacyę.<br> {{tab}}— Mów, mów, przyjacielu.<br> {{tab}}— Nie będziesz może chciał...<br> {{tab}}— Nic nie odrzucę, cokolwiek mi zapewni pozbycie się tego psa wściekłego.<br> {{tab}}— A więc... pewny nieprzyjaciel jest o niego zazdrosny.<br> {{tab}}— Ah! ah!<br> {{tab}}— Tak, że w tej samej godzinie...<br> {{tab}}— Dokończ!<br> {{tab}}— Zastawia na niego łapkę.<br> {{tab}}— Cóż z tego?<br> {{tab}}— Ale nie ma pieniędzy; za sześć tysięcy talarów swój i twój razem ubije interes. Wszak nie jesteś za tem, aby z twojej ginął ręki?<br> {{tab}}— Owszem; ja pragnę być ukryty.<br> {{tab}}— Wyślij więc twoich ludzi na miejsce oznaczone, a on z nich zrobi użytek.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1238|num=68}}{{tab}}— Ale potrzeba, aby ci ludzie mnie nie znali, a ja żebym znał tego człowieka.<br> {{tab}}— Pokażę cl go dziś rano.<br> {{tab}}— Gdzie<br> {{tab}}— W Luwrze.<br> {{tab}}— A więc to szlachcic?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Sześć tysięcy talarów oddaję pod twoje rozkazy.<br> {{tab}}— Więc zgoda?<br> {{tab}}— Zgoda.<br> {{tab}}— W Luwrze?<br> {{tab}}— W Luwrze.<br> {{tab}}Widzieliśmy w poprzedzającym rozdziale, jak Aurilly mówił do Epernona:<br> {{tab}}— Bądź spokojny, Bussy nie będzie się bił z tobą. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1239|num=69}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział VII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|PROCESY}}A.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Skończywszy podwieczorek, król z Chicotem wszedł do swojego pokoju, aby przywdziać odzież pokutną.<br> {{tab}}Wyszedł ztamtąd za chwilę boso, przepasany sznurem i z zapuszczonym na twarz kapturem.<br> {{tab}}Dworzanie takież same przywdziali stroje.<br> {{tab}}Czas był bardzo piękny, a ulice posypane kwiatami.<br> {{tab}}Rozmawiano o tem gdzie ołtarz przenośny najpiękniejszy i podziwiano ozdoby ołtarzy u Dominikanów.<br> {{tab}}Lud napełniał drogę, prowadzącą do {{pp|czte|rech}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1240|num=70}}{{pk|czte|rech}} stacyj, które znajdowały się: u Jakobinów, Karmelitów, Kapucynów i u Dominikanów.<br> {{tab}}Duchowieństwo od Ś-go Germana l’Auxerrois rozpoczynało pochód.<br> {{tab}}Arcybiskup Paryzki niósł monstrancyę.<br> {{tab}}Pomiędzy duchowieństwem i arcybiskupem szli tyłem chłopcy z kadzidłami, dziewczęta z różanemi liśćmi.<br> {{tab}}Książę Andegaweński szedł za procesyą, lecz w zwyczajnym stroju; cały dwór Andegaweński, pomięszany z dygnitarzami państwa, szedł za nim. stosownie do stopni swoich.<br> {{tab}}Za niemi następowali mieszczanie i lud.<br> {{tab}}Było po pierwszej godzinie, gdy król wyszedł z Luwru.<br> {{tab}}Crillon i gwardye chcieli iść za królem, lecz król dał znak by wszyscy pozostali w pałacu.<br> {{tab}}O szóstej wieczór, po obejściu stacyi, ukazała się brama opactwa i dominikanie z przeorom na czele, mający króla przyjmować.<br> {{tab}}Przez ciąg pochodu od ostatniej stacyi, która była u Kapucynów, książę Andegaweński od rana będący na nogach, uczuł się strudzonym i prosił króla, aby mu pozwolił udać się do swojego pałacu, na co król zezwolił.<br> {{tab}}Dworzanie jego oddzielili się od orszaku {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1241|num=71}}i poszli za nim, jakby dla pokazania, że idą, za księciem, a nie za królem.<br> {{tab}}Ponieważ trzech z nich miało się jutro pojedynkować, potrzebowali więc spoczynku.<br> {{tab}}Przy bramie opactwa, król ze względu, że Quelus, Maugiron, Schomberg i Epernon tyle potrzebowali sił, co Livarot, Ribeirac i Entraguet odprawił ich od siebie.<br> {{tab}}Arcybiskup wyposzczony od rana, upada z utrudzenia; król litując się nad wszystkiemi uwolnił ich przy bramie opactwa.<br> {{tab}}Następnie, odwróciwszy się do przeora Józefa Foulon:<br> {{tab}}— Otóż, mój ojcze — rzekł przez nos — jako grzesznik, przychodzę u was szukać spoczynku.<br> {{tab}}Przeor ukłonił się, Później, odwróciwszy się do tych, którzy wytrwali w trudach i szli za nim, rzekł:<br> {{tab}}— Dziękuję wam, panowie, idźcie w pokoju, Każdy ukłonił się z uszanowaniem, a ukoronowany pokutnik wchodził na schody opactwa bijąc się w piersi.<br> {{tab}}Zaledwie próg opactwa przestąpił, aliści drzwi się za nim zamknęły.<br> {{tab}}Król, zatopiony w myślach, nie zważał na to.<br> {{tab}}— Najpierw — rzekł przeor do króla — zaprowadzimy Waszą królewską mość do {{pp|podziem|nej}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1242|num=72}}{{pk|podziem|nej}} świątyni, którąśmy na chwałę niebieskiego Pana, jak mogli przyozdobili.<br> {{tab}}Król dał znak, że zezwala i poszedł za przeorem.<br> {{tab}}Ale skoro tylko wszedł pod ciemną arkadę, gdzie nieruchomo stały dwa rzędy mnichów, skoro tylko spostrzeżono, że zwraca się w głąb podziemia, dwadzieścia na raz opadło kapturów i czterdzieści ócz zaświeciło błyszczących radością i dumą tryumfu.<br> {{tab}}Zapewnie nie byli to zniewieścieli mnichy, albowiem ogorzałe lica i potężne wąsy zapowiadały w nich siłę i odwagę.<br> {{tab}}Wiele twarzy ukazało się z bliznami, a przy jednej, którą najznakomitsza, ozdabiała blizna, pojawiła się kobieta w habit ubrana.<br> {{tab}}Ta kobieta trzymała w ręku złote nożyczki i mówiła.<br> {{tab}}— Bracia! mamy przecież Walezyusza!<br> {{tab}}— I ja tak sądzę, moja siostro — odpowiedział Gwizyusz Balafré.<br> {{tab}}— Jeszcze nie — pomruknął kardynał.<br> {{tab}}— Jakto?...<br> {{tab}}— Alboż mamy dosyć siły, aby się oprzeć Crillonowi i gwardyom?<br> {{tab}}— Aż nadto — odpowiedział książę Mayenne — wierzajcie mi, ani razu nie wystrzelą.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1243|num=73}}{{tab}}— Szkoda! — rzekła księżna Montpensier — chciałabym troszkę huku posłyszeć.<br> {{tab}}— Żal mi cię, moja siostro, ale go słyszeć nie będziesz. Król może sobie krzyczeć, a nikt go słyszeć nie będzie. Tak, czy owak, namową, albo gwałtem, skłonimy go do złożenia korony. Jak tylko wiadomość ta rozejdzie się po mieście, mieszczanie i żołnierze pójdą za nami.<br> {{tab}}— Plan wyborny i upaść nie może — mówiła księżna.<br> {{tab}}— Cokolwiek niegrzeczny — dodał kardynał, kiwając głową.<br> {{tab}}— Król odmówi abdykacyi — zakończył Balafré — on jest waleczny i woli umierać.<br> {{tab}}— Niech więc umiera! — zawołał Mayenne i księżna.<br> {{tab}}— Nie — odparł stale książę Gwizyusz. — Chcę panować po monarsze, który złoży koronę i którym będą gardzili, a nie po zamordowanym królu, którego będą żałowali. Prócz tego, czy zapominacie, ze książę Andegaweński prawnie upomni się o koronę?<br> {{tab}}— Niech się upomina!... — zawołał Mayenne — oto nasz brat, kardynał, który to przewidział. Książę Andegaweński razem z bratem się zrzecze. Książę Andegaweński ma stosunki z hugonotami i nie jest godzien tronu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1244|num=74}}{{tab}}— Z hugonotami!... czyś tego pewny?...<br> {{tab}}— Ociekł przecież z pomocą króla Nawarry.<br> {{tab}}— Więc dobrze.<br> {{tab}}— Jeden warunek sprzyja naszemu domowi, warunkiem zaś tym, mój bracie, jest to, że tobie należy się regencya. Od regencyi do korony krok tylko.<br> {{tab}}— Tak, tak — rzekł kardynał — wszystko to przewidziałem; ale być może, że gwardye, dla przekonania się o prawdziwości abdykacyi, zechcą napaść opactwo. Crillon nie rozumie żartów i może powiedzieć królowi: Najjaśniejszy panie, życie twoje w niebezpieczeństwie, ale przedewszystkiem honor ocalemy.<br> {{tab}}— I to przewidziane — rzekł Mayenne. — Mamy dla wytrzymania oblężenia osiemdziesięciu szlachty a pomiędzy stu mnichów broń rozdzieliłem. Możemy się miesiąc utrzymać; wrazie niebezpieczeństwa, podziemnem wyjściem, możemy ze zdobyczą uciekać.<br> {{tab}}— A co w tej chwili robi książę Andegaweński!<br> {{tab}}— Zasłabł, jak zawsze, w chwili niebezpieczeństwa; powrócił do siebie i zapewnie czeka wiadomości o Bussym i Monsoreau.<br> {{tab}}— Lepiejby było, żeby tutaj się znajdował.<br> {{tab}}— Mylisz się, mój bracie — rzekł {{pp|kardy|nał}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1245|num=75}}{{pk|kardy|nał}}. — Lud i szlachta widzieliby zasadzkę w tem połączeniu. Jak powiedziałem przed chwilą, przedewszystkiem strzedz nam się potrzeba tytułu uzurpatorów. Mamy tron odziedziczyć, takie jest nasze położenie. Pozostawiwszy wolnymi księcia Andegaweńskiego i królowę matkę, zyskamy przychylność wszystkich i nikt przeciw nam słowa nie powie. W przeciwnym razie, mielibyśmy przeciwko sobie Bussego i sto mieczy równie niebezpiecznych.<br> {{tab}}— Bah!... Bussy jutro się potyka z ulubieńcami króla.<br> {{tab}}— Tem lepiej; pobije ich i do nas się przyłączy — mówił książę Gwizyusz.<br> {{tab}}— Co do mnie, zrobię go dowódzcą wojsk we Włoszech, gdzie zapewne wojna wybuchnie. Jest to człowiek z wyższemi poglądami i bardzo go szanuję.<br> {{tab}}— A ja na dowód uwielbienia — rzekła księżna Montpensier — skoro owdowieję — zaraz pójdę za niego.<br> {{tab}}— Za niego! — zawołał Mayenne.<br> {{tab}}— Większe panie odemnie — odparła księżna — więcej dla niego czyniły, choć wówczas nie był dowódzcą wojska.<br> {{tab}}— Później o tem — rzekł Mayenne — a teraz do dzieła!<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1246|num=76}}{{tab}}— Kto jest przy królu?... — zapytał księże Gwizyusz.<br> {{tab}}— Przeor i brat Gorenflot — odpowiedział kardynał. — Z początku, tylko znajome twarze pokazywać mu trzeba.<br> {{tab}}— Tak, my zjemy owoce, jak oni je zerwą.<br> {{tab}}— Czy już jest w celi?... — zapytała pani Montpensier, pragnąca Henrykowi trzecią dać koronę, którą mu oddawna przyrzekła.<br> {{tab}}— O, nie, ogląda podziemia i będzie się modlił przy relikwiach świętych.<br> {{tab}}— A potem?...<br> {{tab}}— Potem, przeor przemówi do niego o znikomości rzeczy ludzkich; następnie brat Gorenflot, ten sam, który to miał ową pyszną mowę w czasie wieczoru Ligi...<br> {{tab}}— I cóź?<br> {{tab}}— Brat Gorenflot będzie się starał otrzymać od niego dobrym sposobem, to co my zamierzamy otrzymać przemocą.<br> {{tab}}— Byłoby to doskonale — rzekł książę zamyślony.<br> {{tab}}— Henryk jest słaby i zabobonny — mówił Mayenne — zaręczam, że zlęknie się piekła.<br> {{tab}}— Ja zaś temu nie ufam — mówił książę — ale okręty spalone i cofać się nie można. Jeżeli {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1247|num=77}}ani przeor, ani Gorenflot nic nie dokażą, ostatniego środka użyjemy.<br> {{tab}}— A ja Walezyusza ostrzygę!... — zawołała księżna, wracając znów do ulubionej myśl?<br> {{tab}}— Król wychodzi z podziemia — rzekł książę Gwizyusz — dalej, Mayenne, wołaj naszych, przywdziejmy kaptury.<br> {{tab}}Po nakryciu głów, trzydziestu do czterdziestu mnichów, wiedzionych przez trzech braciszków, skierowało się ku otworowi podziemia. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1248|num=78}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział VIII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|CHICOT I.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Król przejęty nabożeństwem i skruchą,; zdawał się Gwizyuszom, łatwym do pokonania.<br> {{tab}}Zwiedził właśnie podziemia, ucałował relikwie i zakończył wszystkie ceremonie, bijąc się w piersi i powtarzając psalmy pokutne.<br> {{tab}}Przeor udzielał mu nauk i napomnień, których król słuchał z pokorą.<br> {{tab}}Na dany znak księcia Gwizyusza, Józef Foulon skłonił się przed Henrykiem i rzekł:<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, czy teraz nie zechcesz przed Ołtarzem Przedwiecznego, złożyć ziemskiej korony?<br> {{tab}}— Idźmy dalej — odpowiedział król.<br> {{tab}}Natychmiast zakon formując przed nim {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1249|num=79}}szpaler, poszedł ku celom długim kurytarzem, ciągnącym się na lewo.<br> {{tab}}Henryk zdawał się rozczulonym.<br> {{tab}}Bił się rękami w piersi, a paciorki z kości słoniowej, zawieszone u pasa, dzwoniły za każdem poruszeniem.<br> {{tab}}Przybył nakoniec do celi.<br> {{tab}}Na progu, zastąpił mu Gorenflot.<br> {{tab}}Mnich miał twarz czerwoną i oczy żarzące jak węgle.<br> {{tab}}— Czy tutaj? — zapytał król.<br> {{tab}}— Tu — odparł Gorenflot.<br> {{tab}}Król zawahał się, bo na końcu kurytarza ujrzał drzwi, albo raczej tajemną kratę, po za którą widać było pochyłość, aż ku podwórzu.<br> {{tab}}Henryk wszedł do celi.<br> {{tab}}— „Hic portus salutis” — wyrzekł głosem wzruszonym.<br> {{tab}}— Tak — odpowiedział Foulon — tu port prawdziwy.<br> {{tab}}— Pozostaw nas — rzekł Gorenflot z poważnem skinieniem.<br> {{tab}}Natychmiast drzwi się zamknęły i rozległy się stąpania oddalających.<br> {{tab}}Król doszedłszy do ławki w głębi celi, usiadł na niej i ręce oparł na kolanach.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1250|num=80}}{{tab}}— To Herod! Nabuchodonozor!... — mówił Gerenflot opierając się o drzwi.<br> {{tab}}Król zdawał się być zdziwiony.<br> {{tab}}— Czy do mnie — odezwał się — mówisz mój bracie?<br> {{tab}}— Tak, do ciebie, a dokogoźby innego?<br> {{tab}}— Mój bracie!... — pomruknął król.<br> {{tab}}— Nie masz tu brata. Oddawna dla ciebie gotuję kazanie i zaraz je posłyszysz... Jak dobry mówca, podzielę je na trzy części. Naprzód jesteś złym królem, następnie satyrem, w końcu będziesz z tronu zrzucony. Oto o czem mam mówić.<br> {{tab}}— Z tronu zrzucony, mój bracie!... — rzekł król wybuchając.<br> {{tab}}— Ani mniej ani więcej. Nie uda ci się uciec jak z Polski.<br> {{tab}}— To zasadzka!<br> {{tab}}— A! widzisz, Walezyuszu!<br> {{tab}}— To gwałt!<br> {{tab}}— Czy myślisz, żeśmy cię uwięzili, aby się z tobą, pieścić?<br> {{tab}}— Mój bracie, nadużywasz religii.<br> {{tab}}— Alboż to w tem religia?.. — zawołał Gorenflot.<br> {{tab}}— Czyż ludzie bogobojni tak mówią?<br> {{tab}}— Tem gorzej dla ciebie,<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1251|num=81}}{{tab}}— Będziesz potępiony.<br> {{tab}}— Mniejsza oto, czyś gotów Walezyusza?<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Złożyć koronę; polecono mi przełożyć ci to...<br> {{tab}}— {{Korekta|Popiełniasz|Popełniasz}} grzech śmiertelny.<br> {{tab}}— Ja mam prawo rozgrzeszania i sam siebie najprzód rozgrzeszyłem. Czy zrzekasz się Walezyuszu?<br> {{tab}}— Czego?<br> {{tab}}— Tronu.<br> {{tab}}— Raczej śmierć.<br> {{tab}}— A więc umrzesz... patrzaj, oto przeor przychodzi... decyduj się.<br> {{tab}}— Mam wojsko i będę się bronił.<br> {{tab}}— Być może, ale cię wprzódy zabiją.<br> {{tab}}— Pozwól mi chwilę rozważyć...<br> {{tab}}— Ani minuty, ani sekundy...<br> {{tab}}— Bracie, zanadto cię gorliwość unosi — przemówił przeor ukazując się.<br> {{tab}}I ręką skinął, jakby chciał mówić:<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, twojemu żądaniu stanie się zadość.<br> {{tab}}Przeor drzwi zamknął napowrót.<br> {{tab}}Henryk w ciężkie wpadł zamyślenie.<br> {{tab}}— Dalej!... — rzekł mnich znowu, przyjmijmy ofiarę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1252|num=82}}{{tab}}Po dziesięciu minutach, w czasie których Henryk namyślał się, zapukano do drzwi celi.<br> {{tab}}— Stało się — powiedział Gorenflot — przystaje...<br> {{tab}}Król posłyszał jakby szmer radości i zadziwienia na korytarzu.<br> {{tab}}— Przeczytajcie mu akt — rzekł głos, na który król zadrżał, tak dalece, że wyjrzał przez szpary drzwi.<br> {{tab}}Jakiś mnich podał Gorenflotowi zwinięty pargamin.<br> {{tab}}Gorenflot odczytał ten akt królowi, którego boleść była tak wielką, że twarz zakrył rękami.<br> {{tab}}— A jeżeli odmówię podpisu?... — zapytał łzy roniąc.<br> {{tab}}— Zgubisz się tem bardziej — odezwał się głos księcia Gwizyusza, stłumiony kapturem. Spojrzyj na świat jakby już umarły dla ciebie i nie chciej aby lud przelewał krew za człowieka, który był jego królem.<br> {{tab}}— Nikt mię do tego nie zmusi — rzekł Henryk.<br> {{tab}}— Przewidziałem to — pomruknął książę do siostry, stojącej z czołem pomarszczonem oczami złowróżbnie błyszczącemi. Idź mój {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1253|num=83}}bracie, dodał do pana de Mayenne, uzbrój ludzi niech wszystko będzie gotowe.<br> {{tab}}— Na co?... — zapytał król tonem żałosnym.<br> {{tab}}— Na wszystko — odpowiedział Józef Foulon.<br> {{tab}}Rozpacz króla zdwoiła się.<br> {{tab}}— Ha!... — rzekł Gorenflot — Walezyuszu podpisz albo...<br> {{tab}}— Uspokój się, uspokój — przerwał król — pozwólcie, że Panu Panów polecę się zyskam od niego odwagę.<br> {{tab}}— Jeszcze chce się namyślać!... — zawołał Gorenflot.<br> {{tab}}— Pozwolić mu do północy — rzekł kardynał.<br> {{tab}}— Dzięki za litość — odpowiedział Henryk w paroksyzmie osłabienia.<br> {{tab}}— To słaby mózg — rzekł Gwizyusz — dobrze usłużymy Francyi z tronu go strącając.<br> {{tab}}— Niech będzie słaby — mówiła księżna — zawsze mi będzie przyjemnie ostrzydz go.<br> {{tab}}W czasie tej rozmowy, Gorenflot z założonemi rękami, czynił okropne królowi wyrzuty.<br> {{tab}}Nagle głuchy jęk rozległ się w klasztorze.<br> {{tab}}— Ciszej!... — zawołał Gwizyusz.<br> {{tab}}Nastąpiło głębokie milczenie:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1254|num=84}}{{tab}}Wkrótce posłyszano silne uderzania w bramę opactwa.<br> {{tab}}Mayenne pobiegł tak szybko, jak mu na to pozwalała otyłość.<br> {{tab}}— Bracia — rzekł — tłum zbrojny jest przed bramą.<br> {{tab}}— Przychodzą po niego — odezwała się księżna.<br> {{tab}}— Zatem niech prędzej podpisuje — mówił kardynał.<br> {{tab}}— Podpisz Walezyusza!... — zawołał Gorenflot głosem piorunującym.<br> {{tab}}— Daliście mi czas do północy — odpowiedział król żałośnie.<br> {{tab}}— A! śmiałyś teraz, bo czujesz, że pomoc ci nadchodzi.<br> {{tab}}— Zapewne dla mnie odsiecz...<br> {{tab}}— Śmierć! — zawołała księżna rozkazująco.<br> {{tab}}Gorenflot ujął rękę króla i podał mu pióro.<br> {{tab}}Łoskot był coraz mocniejszy.<br> {{tab}}— Nowy tłum — rzekł jeden mnich, otacza opactwo.<br> {{tab}}— Dalej!... — zawołali Mayenne i księżna.<br> {{tab}}Król umaczał pióro.<br> {{tab}}— Szwajcarowie!... — rzekł przybiegając Foulon, napadli cmentarz i obtoczyli opactwo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1255|num=85}}{{tab}}— Będziemy się bronili — odpowiedział z postanowieniem Mayenne. Nie mamy się czego lękać.<br> {{tab}}— Podpisał!. — zawołał radośni Gorenflot, wydzierając papier z rąk Henryka, który pozbawiony sił, zakrył twarz rękami.<br> {{tab}}— Zatem jesteś królem — rzekł kardynał do księcia — schowaj ten papier.<br> {{tab}}Król, w przystępie boleści wywrócił jedyną lampę, która oświecała tę scenę, ale książę Gwizyusz miał już w rękach pargamin.<br> {{tab}}— Co czynić? — zapytał mnich, pod którego habitem można było odgadnąć dobrze uzbrojonego szlachcica — Crillon z gwardyą przybywa i grozi rozbiciem bramy. Słuchajcie!<br> {{tab}}— W imieniu króla!.. — zawołał głosem potężnym Crillon.<br> {{tab}}— Już nie ma króla!.. — odpowiedział przez okno Gorenflot.<br> {{tab}}— Kto to powiedział?.. — zapytał Crillon.<br> {{tab}}— Ja! — odrzekł z dumą Gorenflot.<br> {{tab}}— Ognia do niego!.. — zawołał Crillon.<br> {{tab}}Gorenflot widząc, że broń przygotowywano, uciekł z okna i schował się w głąb celi.<br> {{tab}}— Wyważyć bramy, Crillonie — zawołał {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1256|num=86}}głos, przed którym wszyscy mnisi, prawdziwi zmyśleni zadrżeli.<br> {{tab}}Był to głos człowieka, który wystąpił z szeregu i postępował ku opactwu.<br> {{tab}}— Dobrze, Najjaśniejszy panie — rzekł Crillon — toporem uderzając w bramę, tak, aż mury jękły.<br> {{tab}}— Czego chcecie od nas?.... — zapytał z okna celi przeor, blady i drżący ze strachu.<br> {{tab}}— A!... to ty panie Foulon — rzekł ten sam głos poważny i spokojny; — powróćcie mi mojego błazna, który chciał tę noc w waszej celi przepędzić. Potrzebuję Chicota bo nudzę się w Luwrze bez niego.<br> {{tab}}— A ja się tutaj bawię, mój synku — odpowiedział Chicot, odsłaniając kaptur; on to bowiem grał rolę króla.<br> {{tab}}W tej chwili książę Gwizyuaz, któremu przyniesiono lampę, wyczytał na podpisie z taką pracą zyskanym: {{f|align=right|prawy=20%|„Chicot I-szy”}} {{tab}}— Ja, Chicot I-szy — zawołał uradowany błazen.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1257|num=87}}{{tab}}— Uciekajmy!.. — krzyknął kardynał — jesteśmy zgubieni.<br> {{tab}}— A!... łotrze — rzekł Chicot, okładając Gorenflota paskiem pokutnym, którym był przepasany. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1258|num=88}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział IX}}.|w=120%|po=20px}} {{c|KAPITAŁ I PROCENT.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}W miarę jak król mówił i jak go poznawano, trwoga opanowywała spiskowych.<br> {{tab}}Abdykacya podpisana przez Chicota I-go przestrach zmieniła w wściekłość.<br> {{tab}}Chicot zarzucił habit na ramiona, założył ręce i gdy Gorenflot uciekał, on co sił stało, wytrzymywał nieporuszony i z uśmiechem, pierwsze natarcie spiskowych.<br> {{tab}}Zaciekła szlachta uderzała na gaskończyka, aby się zemścić za żart tak niebezpieczny.<br> {{tab}}Ale ten człowiek bezbronny, z rękami założonemi na piersiach, twarzą ubraną w szyderstwo, więcej wstrzymywał ich swoją postawą, aniżeli Gwizyusz, przekładający, że śmierć Chicota na {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1259|num=89}}nic się nie przyda, ale owszem więcej króla rozgniewa.<br> {{tab}}Miecze i rapiry schyliły się przed Chicotem, który czy z poświęcenia, na które był gotów, czy przenikając ich myśli, śmiał się serdecznie.<br> {{tab}}Tymczasem groźby króla były coraz silniejsze i uderzenia w bramę coraz gwałtowniejsze.<br> {{tab}}Widocznem było, że brama nie zdoła się dłużej opierać.<br> {{tab}}Po chwili namysłu, Gwizyusz dał znak do odwrotu.<br> {{tab}}Na ten rozkaz, Chicot się roześmiał.<br> {{tab}}W czasie pobytu z Gorenflotem w opactwie poznał podziemne wyjście i uprzedził o niem króla, który tam postawił Toguenota, porucznika gwardyi szwajcarskiej.<br> {{tab}}Samo z siebie wynika, że należący do Ligi mieli wpaść z deszczu pod rynnę.<br> {{tab}}Kardynał z dwudziestu szlachty znikł pierwszy, następnie książę z podobną liczbą, w końcu Mayenne, któremu z przyczyny objętości brzucha, polecono zabezpieczyć odwrót.<br> {{tab}}Kiedy pan de Mayenne przechodził koło celi Gorenflota, Chicot już nie śmiał się, lecz trzymał pod boki.<br> {{tab}}W dziesięć minut, przez które bacznie słuchał, sądząc, że dojdzie do niego odgłos {{pp|uciekają|cych}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1260|num=90}}{{pk|uciekają|cych}} podziemiem, posłyszał hałas oddalający się coraz bardziej.<br> {{tab}}Zgrzytnął zębami, albowiem uciekający spostrzegli zasadzkę i innem udali się wyjściem.<br> {{tab}}Chicot chciał wyskoczyć z celi, gdy mu coś drzwi zawaliło. Był to człowiek wydzierający sobie włosy z głowy.<br> {{tab}}— A ja nieszczęśliwy! — zawołał mnich — przebacz mi, przebacz, panie Chicot!<br> {{tab}}Jakim sposobem, Gorenflot, który pierwszy uciekł, pierwszy powracał?<br> {{tab}}Oto pytanie, Które się nawinęło Gaskończykowi.<br> {{tab}}— Przebacz, przebacz, panie Chicot — mówił Gorenflot, przebacz niegodnemu przyjacielowi, który u nóg twoich żałuje za swoje przewinienia.<br> {{tab}}— Czemuś głupcze nie uciekał z drugimi?<br> {{tab}}— Bo nie mogłem przejść tamtędy, którędy inni przechodzą, bo Pan Bóg w gniewie swoim ukarał mię otyłością. O! nieszczęśliwy brzuch! o! nieszczęśliwa otyłość — wołał mnich, uderzając się w piersi. A! czemuż nie jestem szczupłym jak ty panie Chicot! jakie to szczęście być szczupłym!<br> {{tab}}Chicot zupełnie nie pojmował narzekań mnicha.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1261|num=91}}{{tab}}— Ale inni uciekli? — zawołał Chicot głosem piorunującym.<br> {{tab}}— A cóż mieli robić?... czy mieli czekać postronka?<br> {{tab}}— A! nieszczęśliwy brzuch!<br> {{tab}}— Milcz! — zawołał Chicot i odpowiadaj.<br> {{tab}}Gorenflot podniósł się na kolana.<br> {{tab}}— Pytaj, panie Chicot — odpowiem, masz do tego prawo.<br> {{tab}}— Jak inni uciekli?<br> {{tab}}— Co im sił stało?<br> {{tab}}— Rozumiem... ale którędy?<br> {{tab}}— Luftem.<br> {{tab}}— Jakim luftem?..<br> {{tab}}— Tym, co z grobów wychodzi na cmentarz.<br> {{tab}}— Czy to nazywałeś podziemiem?<br> {{tab}}— Nie, panie Chicot. Drzwi od podziemia były strzeżone. Kardynał Gwizyusz, gdy miał je otwierać, posłyszał: „Mich durstet“, co jak mi się zdaje znaczy: „pić mi się chce”.<br> {{tab}}— Rozumiem — mówił Chicot, zbiegi inną udali się drogą.<br> {{tab}}— Tak, panie Chicot, uciekli cmentarzem.<br> {{tab}}— Który wychodzi...<br> {{tab}}— Wychodzi do bramy Ś-go Jakóba.<br> {{tab}}— Kłamiesz.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1262|num=92}}{{tab}}— Wyszli luftem.<br> {{tab}}— A ty?<br> {{tab}}— Ja nie mogłem, bom gruby. Nawet wyciągnęli mig za nogi, abym innym wychodzić nie przeszkadzał.<br> {{tab}}— Ale — zawołał Chicot, którego twarz nagle się rozjaśniła, {{Korekta|jażeli|jeżeli}} nie mogłeś przejść...<br> {{tab}}— Nie mogłem — patrz panie Chicot na moje piersi, na moje ramiona.<br> {{tab}}— Ale jest ktoś jeszcze grubszy od ciebie.<br> {{tab}}— Kto tak?<br> {{tab}}— Jeżeli mi pomożesz w tej sprawie, wywdzięczę ci się...<br> {{tab}}— A! panie Chicot.<br> {{tab}}— Wstań mnichu!<br> {{tab}}Mnich powstał, jak tylko mógł najprędzej.<br> {{tab}}— Prowadź mnie do luftu, — Gdzie? Gorenflot zaczął iść spiesznie, wznosząc ręce do góry.<br> {{tab}}Obadwa przeszli kurytarz i weszli do ogrodu.<br> {{tab}}— Tędy, tędy — mówił Gorenflot.<br> {{tab}}— Milcz i idź!<br> {{tab}}Gorenflot z wysileniem przyprowadził Chicota pod gęsty szpaler.<br> {{tab}}— Tu — rzekł, tu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1263|num=93}}{{tab}}I nie mogąc oddychać, upadł na trawę.<br> {{tab}}Chicot trzy kroki naprzód postąpił i zobaczył coś w trawie.<br> {{tab}}Na boku tego coś, co było podobnem do tego, co Dyogenes nazywał kogutem bez piór, leżała szpada i habit.<br> {{tab}}Widoczna, że osoba, która pozbyła się tych rzeczy, szukała sposobu wyjścia.<br> {{tab}}A przecież Gorenflot nadaremnie się silił.<br> {{tab}}— Przez Boga! — wołał głos stłumiony — nie ciągnijcie mnie tak mocno, ja sam się prześliznę.<br> {{tab}}— To pan de Mayenne! zawołał z radością Chicot. — O! Boże, jakąż ci złożę ofiarę?<br> {{tab}}— Nie darmo nazywali mię Herkulesem, mówił głos stłumiony, ja poruszę ten kamień.<br> {{tab}}I w rzeczy samej tak silnie popchnął, że aż kamień poruszył.<br> {{tab}}— Zaczekaj — rzekł Chicot, zaczekaj.<br> {{tab}}I tupnął nogą, jakby kto nadbiegał.<br> {{tab}}— Przybywają — odezwało się wiele głosów w podziemiu.<br> {{tab}}— A! to ty nędzny mnichu! — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Nie odzywaj się panie — mówiły głosy, bierze cię za Gorenflota.<br> {{tab}}— A! to ty ciężka maso „pondus immobile“, ah! to ty, „indigesta moles!“<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1264|num=94}}{{tab}}I za każdym wyrazem Chicot osiągnąwszy cel zemsty, walił paskiem uwięzłego.<br> {{tab}}— Ciszej, — mówiły głosy, bierze cię za mnicha.<br> {{tab}}W rzeczy samej, Mayenne ani pisnął i chciał podnieść kamień.<br> {{tab}}— A! mnichu niegodny! — mówił Chicot — oto za twoje pijaństwo — to za gnuśność, to za gniew, to za obżarstwo, a to za łakomstwo. Żałuję, że tylko siedm jest grzechów śmiertelnych.<br> {{tab}}— Panie Chicot — mówił Gorenflot okryty potem, miej litość nademna.<br> {{tab}}— A! zdrajco — wołał Chicot.<br> {{tab}}— Łaski — wołał Gorenflot, jakby czuł razy, które Mayenne odbierał.<br> {{tab}}Chicot zamiast przestać, nasycał się zemstą i podwajał razy.<br> {{tab}}Mayenne nie mógł powstrzymać westchnień.<br> {{tab}}— A! — mówił Chicot, dlaczegóż zamiast ciebie nie pochwyciłem Mayenna, któremu winienem dług od siedmiu lat i tak dawno zaległe procenty.<br> {{tab}}— Chicot! — zawołał książę.<br> {{tab}}— To ja, tak, to ja Chicot, niegodny sługa mojego króla, ja człowiek słaby i niedołężny, którybym w tej chwili, chciał mieć sto rąk.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1265|num=95}}{{tab}}— I coraz więcej uniesiony, Chicot podwajał razy tak, że Mayenne niemogąc już wytrzymać, wypadł z luftu na ręce swoich sprzymierzeńców.<br> {{tab}}Chicot wtedy odwrócił się, a prawdziwy Gorenflot zemdlał nie z bólu, ale ze strachu. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1266|num=96}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział X}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Co się działo przy Bastylli, kiedy Chicot u świętej Genowefy swoje długi wypłacił}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Była jedenasta wieczór.<br> {{tab}}Książę Andegaweński niecierpliwie oczekiwał w swoim gabinecie, gdzie oddalił się wskutek zmęczenia i rozkazał, aby mu posłaniec księcia Gwizyusza doniósł o abdykacyi króla.<br> {{tab}}Z okna do drzwi gabinetu, od drzwi gabinetu do okna w przedpokoju, chodził i powracał, spoglądając na wielki zegar, wiszący w złoconym futerale.<br> {{tab}}Nagle posłyszał rżenie konia na dziedzińcu; sądził, że to posłaniec przybywa i wyszedł na balkon.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1267|num=97}}{{tab}}Lecz koń trzymany przez masztalerza oczekiwał na pana.<br> {{tab}}Niezadługo ten pan wyszedł z apartamentów wewnętrznych.<br> {{tab}}Był to Bussy, Bussy, który jako dowódzca straży, przed udaniem się na schadzkę, wydał hasło nocne.<br> {{tab}}Książę widząc tego walecznego młodzieńca, na którego nigdy nie mógł się użalać, uczuł wyrzuty sumienia; lecz w miarę, jak przy pochodni, którą wyniósł lokaj, widział twarz jego jaśniejącą radością i nadzieją, zazdrość z całą siłą opanowała go na nowo.<br> {{tab}}Bussy nie wiedział, że książę patrzy na niego i czyta z twarzy jego uczucia; wydał hasło i owinął się w płaszcz, wsiadł na konia, i dawszy mu ostrogę, ruszył z kopyta.<br> {{tab}}Przez chwilę książę widząc, że nikt nie przybywa, chciał posłać za nim, bo myślał, że nim się uda ku Bastylli, wstąpi do swojego pałacu.<br> {{tab}}Lecz gdy przypomniał tego młodzieńca szczęśliwego miłością Dyany, która dla niego była niedoścignioną, dobro jego zamiary w niwecz się obróciły.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się wyjeżdżając; ten uśmiech był zniewagą dla księcia.<br> {{tab}}Gdyby był smutnym, możeby go zatrzymał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1268|num=98}}{{tab}}Bussy wyjechawszy z pałacu Anjou, zwolnił biegu, jakby się lękał własnego cienia; przybywszy do swojego domu jak to przewidział książę, oddał konia masztalerzowi, który właśnie i Remym rozmawiał.<br> {{tab}}— A! to ty Remy!... — zawołał Bussy poznając młodego doktora.<br> {{tab}}— Tak panie, to ja.<br> {{tab}}— Jeszcze nie śpisz?<br> {{tab}}— Nie ma dziesięciu minut jak powróciłem, bo od chwili, gdy mi nie stało chorego, zdaje mi się, że dzień ma czterdzieści ośm godzin.<br> {{tab}}— Może się nudzisz?... — zapytał Bussy.<br> {{tab}}— I jak jeszcze.<br> {{tab}}— A miłość?<br> {{tab}}— Dawno panu mówiłem, że w miłość nie wierzę i że napróżno o nią się kusiłem.<br> {{tab}}— Opuściłeś zatem Gertrudę?<br> {{tab}}— Zupełnie.<br> {{tab}}— Znudziłeś się?<br> {{tab}}— Biciem, bo moja amazonka tym sposobem swoję miłość objawiała.<br> {{tab}}— A dzisiaj wieczór, serce twoje za nią nie przemawia?<br> {{tab}}— Dla czego, panie?<br> {{tab}}— Bo wziąłbym cię z sobą.<br> {{tab}}— Do Bastylli?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1269|num=99}}{{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Pan się tam udajesz?<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— A pan Monsoreau?<br> {{tab}}— W Compiègne, gdzie gotuje łowy dla króla.<br> {{tab}}— Czyś pan tego pewny?<br> {{tab}}— Dziś rano dano mu rozkaz.<br> {{tab}}— A!<br> {{tab}}Remy zamyślił się.<br> {{tab}}— A więc?... — rzekł po chwili.<br> {{tab}}— W dzień dziękowałem Bogu za szczęście, które mi zesłał, a w nocy chcę go używać.<br> {{tab}}— Jourdain, szpadę!... — zawołał Remy.<br> {{tab}}Masztalerz zniknął we wnętrzu domu.<br> {{tab}}— Czy zmieniłeś zamiar?... — zapytał Bussy?<br> {{tab}}— W czem?<br> {{tab}}— Że bierzesz szpadę.<br> {{tab}}— Z dwóch przyczyn muszę panu aż do bramy towarzyszyć.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Naprzód, lękam się, abyś pan nic miał jakiego wypadku.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Tak, tak, śmiej się pan, wiem o tem dobrze, że pan nie lękasz się wypadków, ale nie {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1270|num=100}}tak śmiało napadają na dwóch, jak na jednego, powtóre, mam panu nie jednę radę udzielić.<br> {{tab}}— Pójdź, pójdź, mój Kemy, będziemy o niej rozmawiać; po rozkoszy widzenia ukochanej osoby, nie znam większej przyjemności jak mówić o niej.<br> {{tab}}— Nawet są ludzie — mówił Remy — którzy wolą mówić, jak widzieć.<br> {{tab}}— Ale — rzekł Bussy — czas zdaje mi się niepewny.<br> {{tab}}— Dlatego też jadę z panem. Dziękuję, rzekł Remy do masztalerza, który mu przyniósł rapir.<br> {{tab}}Później odwróciwszy się do hrabiego:<br> {{tab}}— Jestem panie, na twoje rozkazy.<br> {{tab}}Bussy wziął pod rękę młodego lekarza i obadwa skierowali się ku Bastylli.<br> {{tab}}Remy mówił hrabiemu, że wiele rad ma mu udzielić; i w rzeczy samej, w drodze lekarz rozpoczął liczne cytacye, mające na celu odwrócenie Bussego od odwiedzin Dyany.<br> {{tab}}Radził mu, żeby lepiej pozostał w łóżku, zważając, że człowiek nie ma sił, gdy się nie wyśpi.<br> {{tab}}— Z dowodzeń, przeszedł do przykładów i {{pp|po|dań}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1271|num=101}}{{pk|po|dań}} i powiedział, że zwykle Wenera Marsa rozbraja.<br> {{tab}}Bussy uśmiechnął się, Remy nalegał.<br> {{tab}}— Patrz Remy — mówił hrabia — jak moja ręka trzyma szpadę, jak muskuły silnie się wyprężają i jaką giętkość stali nadają. Zdaje mi się, że ręka i szpada, to jedno. Na honor, czuję się silnym i niestrudzonym.<br> {{tab}}— Ale utrudzenie może nastąpić.<br> {{tab}}— Nie lękaj się.<br> {{tab}}— Wszak jutro, panie — mówił Remy, ma odbyć się walka Herkulesa z Anteuszem, Tezeusza z Minotaurem, coś olbrzymiego i homerycznego. Walkę tę, może nazwą w przyszłości walką Bussego, z której pragnę, abyś pan wyszedł nienaruszony.<br> {{tab}}— Bądź spokojny, mój Remy, cuda zobaczysz dziś rano; z czterema zuchami odbyłem próbę, żaden z nich ani mnie dotknął, a ja im na wylot suknie podziurawiłem.<br> {{tab}}— Ja nic przeciw temu nie mówię, ale czy siły dzisiejsze i jutro będą takiemi?<br> {{tab}}Bussy i jego lekarz zaczęli rozmowę po łacinie, często śmiechem przerywaną.<br> {{tab}}Tak rozmawiając, przybyli na róg wielkiej ulicy świętego Antoniego.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1272|num=102}}{{tab}}— Bądź zdrów — rzekł Bussy.<br> {{tab}}— Gdybym na pana zaczekał?... — zapytał Remy.<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Żeby pana za dwie godziny przyprowadzić do domu i choć kilka godzin snu mu zapewnić.<br> {{tab}}— A gdybym ci dał słowo?<br> {{tab}}— A to co innego. Słowu pana de Bussy wierzę zawsze.<br> {{tab}}— A więc go masz. Za dwie godziny, Remy, będę w moim pałacu.<br> {{tab}}— Żegnam pana.<br> {{tab}}— Bądź zdrów, Remy.<br> {{tab}}Dwaj młodzi ludzie rozdzielili się, lecz Remy pozostał na miejscu.<br> {{tab}}Widział on jak hrabia udaje się ku domowi i jak nieobecność pana de Monsoreau daje mu wszelką pewność.<br> {{tab}}Widział go jak wchodził przez drzwi, które mu otwierała Gertruda.<br> {{tab}}Następnie, przez puste ulice powrócił do pałacu Bussego.<br> {{tab}}Kiedy wchodził na plac Baudoyer, ujrzał pięciu ludzi odzianych w płaszcze i uzbrojonych doskonale.<br> {{tab}}Pięciu ludzi o tej godzinie, to zjawisko!<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1273|num=103}}{{tab}}Skrył się więc za węgieł domu sąsiedniego.<br> {{tab}}Przybywszy o dziesięć kroków od niego, pięciu ludzi zatrzymało się i pożegnawszy się serdecznie, czterech z nich w rozmaite rozjechało się strony, a pozostały zdawał się namyślać.<br> {{tab}}W tej chwili księżyc wyszedł z za chmury i oświecił twarz nocnego wędrowca.<br> {{tab}}— Pan Saint-Luc! — zawołał Remy.<br> {{tab}}Saint-Luc odwrócił się słysząc swoje nazwisko i ujrzał mężczyznę idącego ku sobie.<br> {{tab}}— Remy!.. — zawołał z kolei.<br> {{tab}}— Ja sam i cieszy mię, że nie potrzebuję mówić; „na pańskie usługi”, zważając, że pan zdrów jesteś. Gdyby to nie było niegrzecznie, spytałbym pana, co tu robisz o tej godzinie?<br> {{tab}}— Z rozkazu króla przeglądam miasto. Właśnie mi mówił: „przejdź się po ulicach Paryża i jeżeli zdarzy ci się usłyszeć, że abdykowałem, odpowiedz, że to nie prawda.”<br> {{tab}}— A czy pan co podobnego słyszałeś?<br> {{tab}}— Ani słowa. Zatem, skoro północ, skoro wszystko spokojne i skoro napotkałem pana de Monsoreau, pożegnałem moich przyjaciół i miałem wracać do domu.<br> {{tab}}— Pan spotkałeś pana de Monsoreau?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Samego?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1274|num=104}}{{tab}}— W {{Korekta|twarzystwie|towarzystwie}} kilkunastu zbrojnych.<br> {{tab}}— Pana de Monsoreau! to niepodobna.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo on powinien być w Compiègne.<br> {{tab}}— Prawda, powinien, ale nie jest.<br> {{tab}}— A rozkaz króla?<br> {{tab}}— Widzisz, jak go wypełnia.<br> {{tab}}— Pan spotkałeś pana de Monsoreau z kilkunastu zbrojnymi?<br> {{tab}}— Nie inaczej.<br> {{tab}}— I poznał cię.<br> {{tab}}— Tak sądzę.<br> {{tab}}— Panów było tylko pięciu?<br> {{tab}}— Ja czterech moich przyjaciół.<br> {{tab}}— I nie rzucił się na was?<br> {{tab}}— Przeciwnie, unikał mnie, co mię bardzo dziwiło; spodziewałem się bitwy ciężkiej.<br> {{tab}}— Z której szedł strony?<br> {{tab}}— Od ulicy Tixeranderie.<br> {{tab}}— O! mój Boże! — zawołał Remy.<br> {{tab}}— Co mówisz?.. — zapytał Saint-Luc strwożony.<br> {{tab}}— Panie Saint-Luc, wielkie nieszczęście spotka dziś kogoś...<br> {{tab}}— Wielkie nieszczęście! kogo?<br> {{tab}}— Pana de Bussy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1275|num=105}}{{tab}}— Pana de Bussy!.. Mów Remy, wiesz, że jestem jego przyjacielem.<br> {{tab}}— Pan Bussy myślał, że Monsoreau jest w Compiègne.<br> {{tab}}— Cóż z tego?<br> {{tab}}— I chciał z jego nieobecności skorzystać.<br> {{tab}}— I jest...<br> {{tab}}— U pani de Monsoreau.<br> {{tab}}— A! rozumiem... — zawołał Saint-Luc.<br> {{tab}}— Rozumiesz pan — rzekł Remy — hrabia miał podejrzenia, albo mu je poddano i udał tylko wyjazd.<br> {{tab}}— Zaczekaj!.. — rzekł Saint-Luc, uderzając się w czoło.<br> {{tab}}— Jaka panu myśl przyszła?... — zapytał Remy.<br> {{tab}}— Mnie się zdaje, że w tem jest książę Andegaweński.<br> {{tab}}— Ależ książę sam wczoraj wywołał odjazd pana de Monsoreau.<br> {{tab}}— Tem bardziej... Remy, czy dobre masz piersi?..<br> {{tab}}— Jak miechy kowalskie.<br> {{tab}}— Zatem biegnijmy co sił; wszak znasz dom?<br> {{tab}}— Doskonale.<br> {{tab}}— Leć naprzód.<br> {{tab}}Dwaj młodzi ludzie zaczęli biedz krokiem {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1276|num=106}}tak pośpiesznym, żeby go im dzikie kozy pozazdrościć mogły.<br> {{tab}}— Czy bardzo nas wyprzedził? — biegnąc zapytał Remy.<br> {{tab}}— Monsoreau?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Może o kwadrans — odpowiedział Saint-Luc, przebywając stos kamieni na pięć stóp wysoki.<br> {{tab}}— Bylebyśmy na czas przybyli!... — mówił Remy, na wszelki wypadek dobywając szpady. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1277|num=107}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XI}}.|w=120%|po=20px}} {{c|MORDERSTWO.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Dyana sądząc, że mąż wyjechał, bez obawy przyjęła Bussego.<br> {{tab}}Piękna kobieta nigdy nie była weselszą.<br> {{tab}}Bussy zaś nigdy szczęśliwszym.<br> {{tab}}W niektórych chwilach, w których dusza, raczej instynkt zachowawczy przeczuwa coś nadzwyczajnego, człowiek odczuwa w sobie zdwojone wszystkie siły fizyczne i moralne.<br> {{tab}}Oddycha on całemi piersiami i czuje w pełń1 życie, którego może za chwilę nie stanie.<br> {{tab}}Dyana, tem więcej wzruszona, że chciała ukryć stan duszy; wzruszona obawą jutra, zdawała się być jeszcze czulszą i zdobną ową wonią poezyi, która nigdy nie czyni kobiety płochą, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1278|num=108}}i która częściej piękne oczy łzą jak uśmiechem przysłania.<br> {{tab}}Tak przyjęła swojego kochanka.<br> {{tab}}Miała mu powiedzieć, że życie jej jest jego życiem; chciała obmyśleć najpewniejsze środki ucieczki.<br> {{tab}}Bo dla niej nie dosyć było zwycięztwa; pokonawszy przeciwników, Bussy powinien uniknąć gniewu króla; bo według wszelkiego prawdopodobieństwa Henryk nie przebaczyłby śmierci swoich ulubieńców.<br> {{tab}}— Alboż — mówiła Dyana zawisnąwszy na szyi Bussego i miłośnie patrząc mu w oczy — alboż nie jesteś najwaleczniejszym w całej Francyi rycerzem? Czyż potrzebujesz powiększać twoję sławę? Alboż nie jesteś wyższym nad innych? Nie pragniesz się innym podobać kobietom, bo mnie jednę kochasz i żalby ci było utracić mnie, wszak prawda, Ludwiku? Nie mówię ci, abyś myślał o śmierci, bo wiem, że nie ma silniejszego, mężniejszego nad mojego Ludwika, ale pamiętaj, abyś nie był raniony, chociaż wiem, żem ciebie po ranie poznać powinna, gdy walczysz z podobnemi ludźmi.<br> {{tab}}— Bądź spokojną — odrzekł Bussy z uśmiechem — będę strzegł twarzy, bo nie chcę być zeszpeconym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1279|num=109}}{{tab}}— O! strzeż siebie całego. Szanuj siebie, jakby mnie, myśl, jakby mię bolało, gdybym cię zranionym i skrwawionym ujrzała. Bądź roztropny, mój ty lwie ukochany, to tylko tobie zalecam. Czyń jak ów Rzymianin, któregoś mi niegdyś czytał historyę. Naśladuj go, pozwól walczyć trzem twoim wspólnikom i nieś pomoc najwięcej zagrożonemu. Jeżeli dwóch, albo trzech razem cię opadną, uciekaj i odwracaj się tak Horacyusz, aby po kolei wszystkich pokonać.<br> {{tab}}— O! tak moja droga — odpowiedział Bussy.<br> {{tab}}— Ale ty Luuwiku odpowiadasz nie słuchając, patrzysz na mnie, a prawie mnie nie widzisz.<br> {{tab}}— Owszem, widzę cię; jesteś prześliczną.<br> {{tab}}— Ale tu nie idzie o piękność moję, idzie o twoje, o nasze życie, mój drogi. To okropne, co ci mam powiedzieć, ale potrzeba, abyś wiedział i był roztropnym. Ja chcę widzieć ten pojedynek.<br> {{tab}}— Ty?<br> {{tab}}— Będę mu obecną.<br> {{tab}}— To niepodobna, Dyano.<br> {{tab}}— Słuchaj, w bocznym pokoju jest okno wychodzące na dziedziniec, z którego widać cały obwód Tournelles.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1280|num=110}}{{tab}}— Tak, przypominam sobie. Okno to opatrzone kratami i nie raz z niego ptaszkom chleb rzucałaś.<br> {{tab}}— Ztamtąd będę na ciebie patrzyła. Tylko tak stań, żebym cię dobrze widziała, i ty, żebyś mię mógł zobaczyć. Albo nie, nie patrz na mnie, bo nieprzyjaciel mógłby z tego skorzystać.<br> {{tab}}— I zabić mnie, nieprawdaż, kiedy oczy będę miał zwrócone na ciebie? Jeżeliby wolno mi było rodzaj śmierci wybierać, tegobym pragnął jedynie.<br> {{tab}}— Ale ty nie umrzesz, ty żyć powinieneś.<br> {{tab}}— I będę żył, bądź spokojną; prócz tego, losy mi sprzyjają i znam moich nieprzyjaciół. Entraguet robi bronią jak ja, Ribeirac jest zimny na stanowisku i patrzy tylko w przeciwnika, Livarot jest zwinny. Wierzaj mi, śliczna to potyczka i dla większej zasługi, większego pragnąłbym niebezpieczeństwa.<br> {{tab}}— Wierzę ci, mój drogi; ale przyrzecz mi być posłusznym.<br> {{tab}}— Dobrze, byłeś mi nie kazała siebie opuszczać.<br> {{tab}}— Bardzo słusznie, ale odwołuję się do twojego rozumu.<br> {{tab}}— Trzeba było nie odbierać mi go...<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1281|num=111}}{{tab}}— Bez żartów, mój drogi; ulegając, dowodzi się miłości.<br> {{tab}}— Zatem rozkaz.<br> {{tab}}— Mój drogi, jesteś strudzony, wracaj już do siebie.<br> {{tab}}— Tak wcześnie?<br> {{tab}}— Chcę się pomodlić, a ty mię będziesz całował.<br> {{tab}}— Wszak ty jesteś aniołem.<br> {{tab}}— Alboż aniołowie nie modlą się?... — rzekła Dyana klękając.<br> {{tab}}I z głębi serca, wejrzeniem, które zdawało się przebijać sklepienie, błagała Pana zastępów.<br> {{tab}}— Panie, jeżeli chcesz, aby twoja sługa żyła szczęśliwa i nie umarła z rozpaczy, wspieraj tego, który stanął na mojej drodze i którego po tobie najwięcej kocham.<br> {{tab}}Gdy te wyrazy kończyła, Bussy schylił się, aby objąć jej szyję i wzniósł jej twarz do wysokości swojej, gdy nagle wypadła szyba z okna; następnie całe okno i trzech zbrojnych ukazało się na balkonie, czwarty zaś dostawał się na balustradę.<br> {{tab}}Ostatni był zamaskowany i w jednej ręce miał pistolet, a szpadę w drugiej.<br> {{tab}}Bussy w pierwszej chwili tak się zmieszał {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1282|num=112}}że odepchnął Dyanę, która na jego szyi zawisła.<br> {{tab}}Zamaskowany dał znak i trzej jego towarzysze przystąpili.<br> {{tab}}Jeden z nich miał kuszę w ręku.<br> {{tab}}Bussy lewą ręką odsunął Dyanę, prawą zaś dobył szpady.<br> {{tab}}Następnie cofając się z wolna nie tracił z oczu przeciwników.<br> {{tab}}— Dalej, waleczni — rzekł głos grobowy wychodzący z pod maski aksamitnej; bo kochanek prawie nieżywy, strach go zabija.<br> {{tab}}— Mylisz się — odparł Bussy — nie lękam się.<br> {{tab}}Dyana chciała się zbliżyć do niego.<br> {{tab}}— Uspokój się — rzekł ze stałością Bussy.<br> {{tab}}Dyana zamiast go słuchać, powtórnie na jego szyi zawisła.<br> {{tab}}— Pani, ustąp, zginę przez ciebie — rzekł.<br> {{tab}}Dyana oddaliła cię odsłaniając go zupełnie.<br> {{tab}}Czuła, że jednym tylko sposobem może w pomoc przyjść kochankowi, słuchając go zupełnie,.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1283|num=113}}{{tab}}— To pan de Bussy — rzekł głos ponury — głupiec, nie chciałem temu wierzyć, prawdziwie piękny przyjaciel!<br> {{tab}}Bussy przygryzł usta i obmyślał środki obrony gdy do rozprawy przyjdzie.<br> {{tab}}— Wiedząc — mówił ten sam głos, że nie ma wielkiego łowczego, że samą zostawił żonę, że jejmość może się lękać, przyszedł ją rozweselać. Wyborny przyjaciel, powtarzam, pan de Bussy!<br> {{tab}}— A! to ty panie de Monsoreau — rzekł Bussy. Zrzuć maskę, już wiem z kim będę miał sprawę.<br> {{tab}}— Zgadzam się — odparł z gniewem wielki łowczy.<br> {{tab}}I zdala od siebie rzucił maskę.<br> {{tab}}Dyana krzyknęła.<br> {{tab}}Hrabia był blady jak trup, a uśmiech miał potępieńca.<br> {{tab}}— Skończmy panie — rzekł Bussy — nie lubię scen krzykliwych, dobre to było dla bohaterów Homera, którzy byli półbogami, rozprawiać przed potyczką; ja gestem człowiekiem tylko a człowiekiem odważnym. Uderzaj na mnie, albo pozwól mi odejść.<br> {{tab}}Monsoreau odpowiedział śmiechem, na {{pp|któ|ry}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1284|num=114}}{{pk|któ|ry}} Dyana zadrżała, a który wściekły gniew w Bussym obudził.<br> {{tab}}— Pozwól mi przejść — powtórzył młodzieniec, któremu krwią skronie nabiegły.<br> {{tab}}— Przejść?... co mówisz, panie Bussy?<br> {{tab}}— A więc zetrzej ze mną żelaza, potrzebuję śpiesznie skończyć, bo nie mam czasu a mieszkam daleko.<br> {{tab}}— Przyszedłeś tu spać, mój panie — odpowiedział wielki łowczy, a więc będziesz spał...<br> {{tab}}Tymczasem, dwóch zbrojnych weszło na balkon a ztamtąd do pokoju.<br> {{tab}}— Więc sześciu — rzekł Bussy — a gdzie jest więcej?<br> {{tab}}— Czekają przy bramie — odpowiedział wielki łowczy.<br> {{tab}}Djana padła na kolana a Bussy posłyszał jej łkania.<br> {{tab}}Spojrzał na nią, następnie zwrócił wzrok na hrabiego.<br> {{tab}}— Panie — rzekł — wiesz, że jestem honorowym człowiekiem.<br> {{tab}}— Tak samo honorowym, jak ta pani czystą — odpowiedział Monsoreau.<br> {{tab}}— Dobrze więc, panie — mówił Bussy, {{pp|po|trząsając}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1285|num=115}}{{pk|po|trząsając}} głową, surowo ale sprawiedliwie, wszystko to razem odpłacę. Tylko ponieważ jutro mam stanąć znajomym ci czterem panom, którzy mają pierwszeństwo przed tobą, proszę cię, abyś mię zwolnił od dzisiejszego spotkania, a przyjął moje stawienie się, kiedy będzie ci się podobało.<br> {{tab}}Monsoreau wzniósł ramiona.<br> {{tab}}— Przysięgam na Boga — mówił Bussy — że kiedy się załatwię z temi panami, będę na twoje rozkazy. Jeżeli zginę, oni się pomszczą za siebie i za ciebie zarazem. Jeżeli zaś mnie los posłuży, będziesz miał zadośćuczynienie.<br> {{tab}}Monsoreau odwrócił się do swoich ludzi.<br> {{tab}}— Dalej!... — zawołał.<br> {{tab}}— A! myliłem się — zawołał Bussy — to nie pojedynek, to morderstwo.<br> {{tab}}— Jak się komu podoba — odpowiedział Monsoreau.<br> {{tab}}— Obadwa myliliśmy się na sobie. Ale ostrożnie! książę Andegaweński...<br> {{tab}}— On mnie przysyła — odrzekł Monsoreau.<br> {{tab}}Bussego dreszcz przeszedł.<br> {{tab}}Dyana z jękiem wzniosła ręce do góry.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1286|num=116}}{{tab}}— Kiedy tak — zawołał Bussy — bronić się trzeba.<br> {{tab}}Jedną, ręką wywrócił klęcznik, przyciągnął stół a na nim położył krzesło, i tym sposobem zrobił sobie pewien rodzaj warowni. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1287|num=117}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Jak brat Gorenflot był bardzo blisko między szubienicą a opactwem}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Wypadek w klasztorze świętej Genowefy, aż do końca był komedyą.<br> {{tab}}Szwajcarowie postawieni u wyjścia, gwardye rozstawione dokoła, mimo że zaciągnęły sieci, nikogo złowić nie mogły.<br> {{tab}}Wszyscy uciekli przejściem podziemnem.<br> {{tab}}Nie widzieli, aby kto wychodził z opactwa, a skoro bramę wyważono, Crillon na czele trzydziestu ludzi, wraz z królem wszedł do świętej Genowefy.<br> {{tab}}Milczenie śmierci panowało w ciemnym i ponurym gmachu.<br> {{tab}}Crillon, jako człowiek w wojnie {{pp|doświadczo|ny}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1288|num=118}}{{pk|doświadczo|ny}}, wołałby krzyk, bo byłby pewnym, że żadnej nie ma zasadzki.<br> {{tab}}Napróżno otworzono drzwi i okna, napróżno zwiedzono kościół podziemny.<br> {{tab}}Wszystko było puste.<br> {{tab}}Król szedł pierwszy, wołając na cały głos:<br> {{tab}}— Chicot!.. Chicot!.<br> {{tab}}Nikt nie odpowiadał.<br> {{tab}}— Czy go zabili!... — rzekł król. — Zapłacą mi za mojego błazna, więcej niż za szlachcica.<br> {{tab}}— Masz słuszność, Najjaśniejszy panie — odpowiedział Crillon — on też więcej wart niż szlachcic.<br> {{tab}}Chicot nie odpowiadał, bo zajęty był ćwiczeniem pana de Mayenne i z taką przyjemnością tego dopełniał, że nic nie wiedział co się dzieje około niego.<br> {{tab}}Jednak gdy książę zniknął, gdy Gorenflot zemdlał, gdy go nie już nie zajmowało, posłyszał i poznał głos króla.<br> {{tab}}— Tędy, tędy, mój synku! — zawołał z całej siły, chcąc przynajmniej na nogach postawić Gorenflota.<br> {{tab}}Oparł go przecież o drzewo.<br> {{tab}}Praca, jaką musiał podjąć na dokonanie tego, odjęła mu dźwięk głosu, tak, że Henryk sądził, że to jest głos bolejący.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1289|num=119}}{{tab}}Chicot przeciwnie myślał tylko, czy przebić na wylot ten tłuszcz chodzący, czy zostawić przy życiu tę ogromną beczkę.<br> {{tab}}Spojrzał na Gorenflota, jak August na Cynnę.<br> {{tab}}Gorenflot pomału przychodził do siebie i chociaż głupi, umiał rzeczywistość od złudzenia odróżnić.<br> {{tab}}Nie podobnym on był do owych zwierząt, które za dotknięciem ręki ludzkiej czują, że mają być bite, albo zjedzone.<br> {{tab}}W tem wewnętrznem usposobieniu umysłu, otworzył oczy.<br> {{tab}}— Panie Chicot — zawołał.<br> {{tab}}— A! to nie umarłeś — rzekł gaskończyk.<br> {{tab}}— A! panie Chicot — mówił mnich, zaledwie zdołając złożyć ręce dla otyłości, to być nie może, abyś mię wydał na prześladowanie!<br> {{tab}}{{Korekta|A|— A}}! hultaju — mówił Chicot z wyrażam źle udanego współubolewania.<br> {{tab}}Gorenflot zaczął jęczeć.<br> {{tab}}Złożywszy ręce chciał je załamać.<br> {{tab}}— Czyż mnie masz zgubić — mówił zatykając się; mnie, który z tobą takie wyborne jadałem obiady, mnie, który jak sam mówiłeś, piłem jak gąbka; mnie, który kruszyłem pulardy pod Rogiem Obfitości, że z nich tylko kości zostawały.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1290|num=120}}{{tab}}Ostatni powód, uczynił Chicota łaskawszym.<br> {{tab}}— Boże sprawiedliwy! — zawołał Gorenflot usiłując się podnieść. Otóż nadchodzą! Zginąłem. Nie opuszczaj mnie, panie Chicot.<br> {{tab}}Mnich nie mogąc się podnieść, twarzą padł na ziemię.<br> {{tab}}— Podnieś się! — zawołał Chicot.<br> {{tab}}— Czy mi przebaczysz?<br> {{tab}}— Zobaczymy.<br> {{tab}}— Wszak mię się tyle nabiłeś.<br> {{tab}}Chicot parsknął śmiechem. Biedny mnich tak był pomieszany, że sądził jakoby otrzymał razy, które wydzielono panu Mayenne.<br> {{tab}}— Śmiejesz się, dobry panie Chicot?<br> {{tab}}— Wszak widzisz.<br> {{tab}}— Czy będę żył?<br> {{tab}}— Może.<br> {{tab}}— Tybyś nie śmiał, gdyby Gorenflot miał ginąć.<br> {{tab}}— To nie odemnie zawisło — odpowiedział Chicot; król sam ma władzę życia i śmierci.<br> {{tab}}Gorenflot z wielkiem wysileniem podniósł się na kolana.<br> {{tab}}W tej chwili światło rozjaśniło ciemności, i mnóstwo sukni haftowanych oraz błyszczących mieczy na raz się ukazało.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1291|num=121}}{{tab}}— A! Chicot! Chicot — mówił król, cieszy mnie, że cię zdrowym oglądam.<br> {{tab}}— Słyszysz panie Chicot — król mówi że go cieszy, iż cię zdrowym ogląda.<br> {{tab}}— Cóż z tego?<br> {{tab}}— Mógłbyś prosić dla mnie o łaskę.<br> {{tab}}— Wszakże on Herod?<br> {{tab}}— Ciszej, ciszej Chicot.<br> {{tab}}— A co, Najjaśniejszy panie — mówił Chicot wielu ich masz?<br> {{tab}}— Ani jednego — odpowiedział Crillon. Zdrajcy widać znaleźli jakieś wyjście, o którem, nie wiedzieliśmy.<br> {{tab}}— Być może — mówił Chicot.<br> {{tab}}— A ty ich widziałeś — zapytał król.<br> {{tab}}— A jakże, widziałem.<br> {{tab}}— Wszystkich?<br> {{tab}}— Od pierwszego do ostatniego.<br> {{tab}}— „Confiteor“ — mówił Gorenflot bijąc się w piersi.<br> {{tab}}— I poznałeś ich?<br> {{tab}}— Nie, Najjaśniejszy panie!<br> {{tab}}— Jakto, nie poznałeś ich?<br> {{tab}}— To jest... ja poznałem, ale jednego tylko.<br> {{tab}}— Jednego?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1292|num=122}}{{tab}}— I to nie z twarzy, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Kogóż takiego?<br> {{tab}}— Pana de Mayenne.<br> {{tab}}— Pana de Mayenne, któremu byłeś dłużnym...<br> {{tab}}— Jużeśmy nic sobie nie winni, Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Opowiedz mi to Chicocie.<br> {{tab}}— Później, mój synku, później — o czem innem mamy teraz myśleć.<br> {{tab}}— „Confiteor“, — powtórzył Gorenflot.<br> {{tab}}— A! masz pan jeńca — rzekł Crillon spuszczając szeroką rękę na Gorenflota.<br> {{tab}}Mnich zaniemiał.<br> {{tab}}Chicot spóźnił się z odpowiedzią pragnąc, aby wszystkie cierpienia strachu dały mu się uczuć.<br> {{tab}}Gorenflot o mało powtórnie nie zemdlał, widząc około siebie tyle gołych mieczy i tyle strasznego gniewu.<br> {{tab}}Nakoniec po niejakiej chwili, odezwał się głos Chicota, który zdawał się mnichowi zwiastunem sądu ostatecznego.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, spojrzyj na tego mnicha.<br> {{tab}}Jeden z obecnych zbliżył pochodnię do {{pp|twa|rzy}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1293|num=123}}{{pk|twa|rzy}} Gorenflota — mnich zamknął oczy, aby łatwiej przejść z tego świata na drugi.<br> {{tab}}— Mówca Gorenflot? — zawołał Henryk.<br> {{tab}}— „Confiteor, confiteor, confiteor” — powtarzał mnich.<br> {{tab}}— On sam — odpowiedział Chicot.<br> {{tab}}— Ten, który...<br> {{tab}}— Ten sam — przerwał {{Korekta|gaskońcyk|gaskończyk}}.<br> {{tab}}— A! — odezwał się król z wyrazem zadowolenia.<br> {{tab}}Pot łyżką można było zbierać z policzków Gorenfiota.<br> {{tab}}I było lękać się czego, bo szczęk mieczy rozlegał się w około.<br> {{tab}}Gorenflot drżał jak listek.<br> {{tab}}— Zaczekaj — rzekł, król powinien wiedzieć o wszystkiem.<br> {{tab}}I wziąwszy króla na bok — mówił:<br> {{tab}}— Mój synku, podziękuj Bogu, że się ten człowiek urodził, bo on nas wszystkich ocalił.<br> {{tab}}— Jakto? —.Bo on mnie wszystko od ''a'' do ''z'' opowiedział.<br> {{tab}}— Kiedy?<br> {{tab}}— Ośm dni temu. Gdyby go nieprzyjaciele Waszej królewskiej mości dostali, byłby najnieszczęśliwszym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1294|num=124}}{{tab}}Gorenflot tylko ostatnie słowa dosłyszał.<br> {{tab}}— Godny człowiek — rzekł król, spoglądając na masę cielska, która dla każdego głębiej myślącego, najmniej obiecywała pojęcia; godny człowiek, potrzeba go osłonić protekcyą naszą.<br> {{tab}}Gorenflot słysząc tę mowę, był podobnym do owej starożytnej maski, wyszczerzającej zęby z jednej strony, a płaczącej z drugiej.<br> {{tab}}— I uczynisz to mój królu — rzekł Chicot, bo to wierny sługa.<br> {{tab}}— I cóż z nim robić? zapyta król.<br> {{tab}}— Myślę, że nie może pozostać w Paryżu, bez narażenia się na wielkie niebezpieczeństwo.<br> {{tab}}— A gdybym dodał mu wartę? — rzekł król.<br> {{tab}}Gorenflot posłyszał wyrazy króla.<br> {{tab}}— Dobrze — rzekł, w więzieniu przynajmniej będą mnie karmili.<br> {{tab}}— Nie — rzekł Chicot — królu, pozwól mnie wziąć go z sobą.<br> {{tab}}— Gdzie?<br> {{tab}}— Do siebie.<br> {{tab}}— Dobrze — weź a powracaj do Luwru, gdzie moich przyjaciół jutro przyjąć muszę.<br> {{tab}}— Wstań, czcigodny ojcze — mówił Chicot do mnicha.<br> {{tab}}— Żarty sobie ze mnie stroi — pomruknął Gorenflot.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1295|num=125}}{{tab}}— Wstawaj — powtórzył gaskończyk, uderzając go kolanem.<br> {{tab}}— A! zasłużyłem!.. — mówił Gorenflot.<br> {{tab}}— Co on tam mówi? — zapytał król.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odparł Chicot — przypomina wszystkie swoje trudy, wylicza męczarnie i kiedy mu przyrzekam protekcyę króla, mówi: zasłużyłem na to.<br> {{tab}}— Biedak!... pamiętaj o nim przynajmniej.<br> {{tab}}— Bądź spokojnym, Najjaśniejszy Panie, przy mnie na niczem mu nie będzie zbywało.<br> {{tab}}— A! panie Chicot! Najdroższy panie Chicot — wołał Gorenflot — gdzie mnie zaprowadzą?<br> {{tab}}— Zaraz się dowiesz. Tymczasem, potworo nieprawości, podziękuj królowi.<br> {{tab}}— Za co?..<br> {{tab}}— Mówię ci, podziękuj.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — jąkał Gorenflot — ponieważ Wasza królewska mość...<br> {{tab}}— Tak, wiem wszystko — rzekł król — co uczyniłeś w twojej podróży do Lyonu, w czasie wieczoru Ligi, i dzisiaj nakoniec. Bądź spokojnym, stosowną do twoich zasług otrzymasz nagrodę.<br> {{tab}}Gorenflot westchnął.<br> {{tab}}— Gdzie jest Panurgus?.. — zapytał Chicot.<br> {{tab}}— W stajni biedaczek.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1296|num=126}}{{tab}}— Idź po niego, wsiadaj i przyjeżdżaj tu natychmiast.<br> {{tab}}— Tu, panie Chicot? Mnich oddalił się jak mógł {{Korekta|najśpiesznej|najśpieszniej}}, dziwiąc się, że straż za nim nie idzie.<br> {{tab}}— Teraz, mój synu — rzekł Chicot — weź z twojego orszaku dwudziestu ludzi, resztę oddaj pod dowództwo Crillona.<br> {{tab}}— Gdzież ich mam posłać?..<br> {{tab}}— Do pałacu Andegaweńskiego, po twojego brata.<br> {{tab}}— Na co?..<br> {{tab}}— Aby drugi raz nie uciekł.<br> {{tab}}— Alboż mój brat?...<br> {{tab}}— Czy ci źle dzisiaj poradziłem?...<br> {{tab}}— O! najlepiej.<br> {{tab}}— A zatem czyń, co mówię.<br> {{tab}}Henryk wydał rozkaz, aby mu przyprowadzono księcia Andegaweńskiego do Luwru.<br> {{tab}}Crillon nie bardzo przywiązany do księcia, ruszył natychmiast.<br> {{tab}}— A ty? — rzekł Henryk.<br> {{tab}}— Ja poczekam na mnicha.<br> {{tab}}— Ale przyjdziesz do Luwru.<br> {{tab}}— Za godzinę.<br> {{tab}}— Zatem bywaj zdrów.<br> {{tab}}— Żegnam cię, mój synu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1297|num=127}}{{tab}}Henryk odjechał z orszakiem.<br> {{tab}}Chicot niecierpliwy i nie umiejący czekać, udał się ku stajniom i ujrzał Gorenflota na Panurgu.<br> {{tab}}Biedak nie miał nadziei ocalenia.<br> {{tab}}— Dalej!... — rzekł Chicot, biorąc za uzdę Panurga — czekają na nas.<br> {{tab}}Gorenflot najmniejszego nie stawił oporu, lecz wylewał obfite łzy, które go wychudzały w mgnieniu oka.<br> {{tab}}— Ktoby to był powiedział! — mówił mnich lamentując.<br> {{tab}}Chicot ciągnął za sobą Panurga, poruszając ramionami. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1298|num=128}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XIII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Kapitaliki|Chicot odgaduje dlaczego d’Epernon ma krew na nogach, a na twarzy jej nie widać}}.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Król powróciwszy do Luwru, zastał swoich przyjaciół śpiących spokojnie.<br> {{tab}}Wypadki historyczne mają to w sobie, że odbijają wielkość swoję w minionych okolicznościach.<br> {{tab}}Ci, którzy uważają na to, co ma się przytrafić rano i na to, co przed tem się stało, nie bez interesu patrzyli na króla, który przed chwilą o mało nie postradał korony, a teraz ucieka się do trzech swoich ulubieńców, mających nieść życie dla niego w ofierze.<br> {{tab}}Poeta, uprzywilejowana istota, zwykła {{pp|od|gadywać}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1299|num=129}}{{pk|od|gadywać}} z pozorów, znalazłaby, jesteśmy pewni, niejaką sprzeczność w melancholijnych twarzach z żywym uśmiechem, u spoczywających spokojnie na łóżkach przy sobie stojących, jakby pod rodzicielską strzechą.<br> {{tab}}Henryk lekko przystąpił do śpiących, a za nim Chicot, który wpierw nim przyszedł do króla, umieścił mnicha w bezpiecznem miejscu.<br> {{tab}}Jedno łóżko było puste, łóżko d’Epernona.<br> {{tab}}— Szaleniec! jeszcze nie powrócił!... — pomrukami król, a! nieszczęśliwy głupiec! Bić się chce z Bussym, człowiekiem najwaleczniejszym w całej Francyi i najniebezpieczniejszym na całym świecie.<br> {{tab}}— Otóż go masz!... — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Szukać go i przyprowadzić!... — zawołał król. Potem przywołać Mirona, aby mi uśpił tego wartogłowa. Chcę aby sen wzmocnił go i uczynił zdolnym do obrony.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł odźwierny — oto wraca pan d’Epernon.<br> {{tab}}Rzeczywiście powracał.<br> {{tab}}Dowiedziawszy się, że król przybył, a nie spodziewając się jego odwiedzin, wśliznął się do wspólnej sali, sądząc, że nie będzie spostrzeżonym.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1300|num=130}}{{tab}}Lecz ponieważ czatowano na niego, więc o przybyciu zaraz doniesiono królowi.<br> {{tab}}Widząc, że nie może króla uniknąć, chociaż zmieszany, sam zbliżył się do niego.<br> {{tab}}— Pójdź, pójdź nieszczęsny — mówił król, i patrz na twoich przyjaciół.<br> {{tab}}D’Epernon spojrzał w około i wszystko odgadł.<br> {{tab}}— Patrz na twoich przyjaciół — mówił Henryk — oni roztropni, wiedzą jak jutrzejszy dzień ważny, ty zaś nieszczęsny! zamiast modlić się i spać jak oni, szalejesz po Paryżu, pięknie jutro będziesz wyglądał!<br> {{tab}}D’Epernon był bardzo blady i dopiero wyrzuty króla go zarumieniły.<br> {{tab}}— Dalej — mówił Henryk — kładź się i śpij. Czy tylko zaśniesz?<br> {{tab}}— Ja!.. — odpowiedział d’Epernon, jakby go podobne obrażało pytanie.<br> {{tab}}— Pytam, czy będziesz miał czas spać? Czy wiesz, że jutro masz pojedynek i że w tej porze, dzień robi się o czwartej godzinie? Druga teraz, zatem zaledwie masz dwie godziny snu...<br> {{tab}}— Dwie godziny dobrze użyte są dostatecznym odpoczynkiem.<br> {{tab}}— Czy będziesz spał?<br> {{tab}}— Doskonale, Najjaśniejszy panie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1301|num=131}}{{tab}}— Nie wierzę.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo jesteś wzruszony i myślisz o jutrze. Masz słuszność, bo to nie jutro, a dziś właściwie. Jednakże według mnie, jeszcześmy nie przyszli do dnia fatalnego.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — rzekł d’Epernon — przyrzekam, że będę spał, tylko niech mi Wasza królewska mość spać pozwoli.<br> {{tab}}— Słuszna — rzekł Chicot.<br> {{tab}}W rzeczy samej, d’Epernon rozebrał się i położył z zadowoleniem, które królowi i Chicotowi zdawało się najlepszą wróżbą.<br> {{tab}}— Waleczny jak Cezar — rzekł król.<br> {{tab}}— Prawda — odpowiedział Chicot, drapiąc się w ucho! na honor, ja tego nie pojmuję.<br> {{tab}}— Patrzaj, już śpi.<br> {{tab}}Chicot zbliżył się do łóżka, bo w sen d’Epernona nie wierzył.<br> {{tab}}— Ho! ho! — rzekł.<br> {{tab}}— Co tam? — zapytał król.<br> {{tab}}— Patrz.<br> {{tab}}Chicot palcem pokazał buty d’Epernona.<br> {{tab}}— Krew — mruknął król.<br> {{tab}}— Chodził po krwi... jaki zuch!<br> {{tab}}— Czy raniony?... — zapytał król niespokojnie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1302|num=132}}{{tab}}— Kto wie, może jak Achilles w piętę raniony.<br> {{tab}}— Patrzaj!... i jego suknia poplamiona. Co mu się stało takiego?<br> {{tab}}— Może kogo zabił — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Na co?<br> {{tab}}— Dla wprawy.<br> {{tab}}Chicot w ucho się podrapał.<br> {{tab}}— Hm! hm! — rzekł.<br> {{tab}}— Nie odpowiadasz?<br> {{tab}}— Hm! hm! to wiele znaczy.<br> {{tab}}— O! Boże — rzekł król — co się tu dzieje, i jaka przyszłość mnie czeka!.. Szczęściem, że jutro...<br> {{tab}}— Dzisiaj, mój synu, zawsze mieszasz...<br> {{tab}}— Tak, prawda.<br> {{tab}}— A więc cóż dzisiaj?<br> {{tab}}— Dzisiaj będę spokojnym.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Bo tych przeklętych Andegaweńczyków wybiją.<br> {{tab}}— Tak sądzisz, Henryku?<br> {{tab}}— Jestem nawet pewny; oni tacy waleczni....<br> {{tab}}— Nie myślę, ażeby Andegaweńczycy byli tchórze.<br> {{tab}}— Zapewne; ale patrz, jak moi są silni... patrz na rękę Schomberga, co za muskuły.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1303|num=133}}{{tab}}— Gdybyś królu widział Entragueta.<br> {{tab}}— Gdybyś zobaczył oczy Quelusa a czoło Maugirona! Tacy muszą zwyciężyć. Skoro tylko spojrzą, nieprzyjaciel już pokonany w połowie.<br> {{tab}}— Mój synku — rzekł Chicot wstrząsając głową, — są i czoła i oczy więcej nakazujące uszanowania; czy tylko na to liczysz?<br> {{tab}}— Nie, pójdź, coś ci pokażę.<br> {{tab}}— Gdzie? — W moim gabinecie.<br> {{tab}}— Czy to, co mi masz pokazać, daje ci pewność zwycięztwa?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Pójdźmy więc.<br> {{tab}}— Zaczekaj.<br> {{tab}}Henryk zbliżył się do ulubieńców.<br> {{tab}}— Słuchaj, rzekł, dziś, czy tam jutro nie chcę ich zasmucać i rozczulać. Chcę się teraz z nimi pożegnać.<br> {{tab}}Chicot kiwnął głową.<br> {{tab}}— Pożegnaj się, mój synku — powiedział.<br> {{tab}}Ton głosu, jakim wymówił te wyrazy, tak był smutny, że króla dreszcze przeszły, a nawet i łzy w oczach stanęły.<br> {{tab}}— Zegnam was, moi przyjaciele — mówił — żegnam was.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1304|num=134}}{{tab}}Chicot odwrócił się, bo i on miał czułe serce.<br> {{tab}}Lecz wkrótce, prawie pomimowoli, oczy jego skierowały się na ulubieńców.<br> {{tab}}Henryk schylił się ku nim i jednego po drugim w czoło całował.<br> {{tab}}Różana świeca oświecała tę scenę i nadawała posępną barwę draperyom i twarzom.<br> {{tab}}Chicot nie był zabobonny; ale gdy patrzył, jak król dotyka czoła Maugirona, Quelusa i Schomberga, zdawało mu się, że jakiś duch z tamtego świata żegna leżących już w grobie.<br> {{tab}}— To szczególniejsza — myślał Chicot — nigdy tego niedoświadczałem.<br> {{tab}}Zaledwie król skończył całować, aliści d’Epernon otworzył oczy, chcąc się przekonać, czy odszedł.<br> {{tab}}Król oddalił się wsparty na ramieniu Chicota.<br> {{tab}}D’Epernon wyskoczył z łóżka i zaczął wycierać krew z butów i sukni.<br> {{tab}}To zwróciło jego myśli ku scenie przy Bastylii.<br> {{tab}}— Nie było dosyć krwi dlatego człowieka, rzekł, tyle jej wylał sam jeden.<br> {{tab}}I położył się znowu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1305|num=135}}{{tab}}Henryk zaprowadził Chicota do swojego gabinetu i otwierając hebanowe pudełko, wyłożone białym atłasem:<br> {{tab}}— Patrzaj, rzekł.<br> {{tab}}— Widzę szpady — odpowiedział Chicot — cóż z tego?<br> {{tab}}— Tak, szpady poświęcane.<br> {{tab}}— Przez kogo?<br> {{tab}}— Ojciec Święty uczynił mi tę łaskę. To pudełko jak je widzisz, kosztuje życie dwudziestu koni i czterech ludzi.<br> {{tab}}— Czy ostre?... — zapytał Chicot.<br> {{tab}}— Zapewne; ale to najwięcej, że poświęcane.<br> {{tab}}— Chciałbym przytem wiedzieć, czy są ostre...<br> {{tab}}— Poganinie!<br> {{tab}}— Dobrze, mój synku; ale mówmy o czem innem.<br> {{tab}}— Śpieszmy się więc.<br> {{tab}}— Czy chce ci się spać?<br> {{tab}}— Nie, będę się modlił.<br> {{tab}}— Kiedy tak, to prosto do rzeczy. Czy kazałeś przywołać księcia Andegaweńskiego?<br> {{tab}}— Kazałem, czeka na dole.<br> {{tab}}— Co myślisz z nim zrobić?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1306|num=136}}{{tab}}— Myślę go w Bastylii uwięzić.<br> {{tab}}— Bardzo rozumnie. Tylko obierz miejsce głębokie i dobrze zamknięte, naprzykład to samo, które zajmował Saint-Pôl, albo d’Armagnac.<br> {{tab}}— O! bądź spokojny.<br> {{tab}}— Wiem synku, gdzie sprzedają czarny aksamit.<br> {{tab}}— Chicot, to mój brat.<br> {{tab}}— Prawda, a dworska żałoba używa fioletu; czy będziesz z nim mówił?<br> {{tab}}— Zapewne; trzeba go uprzedzić, że jego sprawki odkryto.<br> {{tab}}— Hm!... — mruknął Chicot.<br> {{tab}}— Czy widzisz w tem co niestosownego?<br> {{tab}}— Bynajmniej; ale ja na twojem miejscu zaniechałbym tej rozmowy, a myślał o więzieniu.<br> {{tab}}— Niech przyprowadzą księcia Andegaweńskiego — rzekł król.<br> {{tab}}— To mi jest wszystko jedno — mówił Chicot — ja zawsze się trzymam pierwszego.<br> {{tab}}Po chwili wszedł książę.<br> {{tab}}Blady był i bez broni.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1307|num=137}}{{tab}}Crillon szedł za nim ze szpadą w ręku.<br> {{tab}}— Gdzieście go znaleźli?... — zapytał król Crillona, mówiąc takim tonem, jakby księcia nie było.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odpowiedział Crillon — Jego książęca mość nie był u siebie; gdyśmy w imieniu Twojem zajęli jego pałac, powrócił i został przez nas bez oporu zatrzymany.<br> {{tab}}— To szczęście — rzekł król z pogardą.<br> {{tab}}A odwróciwszy się do księcia:<br> {{tab}}— Gdzie byłeś?... — zapytał.<br> {{tab}}— Gdziekolwiek byłem, Najjaśniejszy panie, bądź o tem przekonany, że o tobie myślałem.<br> {{tab}}— Nie wątpię — odpowiedział Henryk — twoje usprawiedliwienie dowodzi, że słusznie podobne miałem przekonanie.<br> {{tab}}Franciszek skłonił się spokojnie i z uszanowaniem.<br> {{tab}}— Gdzie byłeś?... — znowu zapytał król postępując ku bratu; gdzie byłeś, gdy miano pochwytać twoich wspólników?<br> {{tab}}— Moich wspólników?... — powtórzył Franciszek.<br> {{tab}}— Tak, twoich wspólników.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1308|num=138}}{{tab}}— Najjaśniejszy panie, źle wzglądem mnie jesteś uprzedzony.<br> {{tab}}— Tym razem nie ujdziesz mi paniczu a twój zawód intryganta skończony... Tym razem, nie będziesz po mnie następcą.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, pomiarkuj się; zapewne ktoś oburzył cię przeciwko mnie.<br> {{tab}}— Nędzniku!... — wykrzyknął król uniesiony gniewem — umrzesz z głodu w Bastylli.<br> {{tab}}— Posłuszny jestem twoim Najjaśniejszy panie rozkazom, choćby śmierć zwiastowały.<br> {{tab}}— A więc gdzie byłeś, obłudniku?<br> {{tab}}— Broniłem Waszej królewskiej mości i pracowałem nad sławą i spokojnością twojego panowania.<br> {{tab}}— Na honor, to bezczelność!... — zawołał król oburzony.<br> {{tab}}— Ha! ha! ha! opowiedz nam Mości książę, bo to musi być bardzo ciekawem — odezwał się Chicot.<br> {{tab}}— Powiedziałbym wszystko Waszej królewskiej mości, gdybyś się ze mną jak z bratem obchodził: tymczasem, niechaj za mnie mówią wypadki — odrzekł Franciszek.<br> {{tab}}— To mówiąc, ukłonił się znowu ale niżej jak pierwej i odwróciwszy się do Crillona — rzekł:<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1309|num=139}}{{tab}}— Kto z was ma zaprowadzić do Bastylli, pierwszego księcia Francyi?<br> {{tab}}Chicot namyślał się; na raz zrozumiał wszystko.<br> {{tab}}— O!... teraz rozumiem — rzekł — dlaczego Epernon we krwi był powalany, a na twarzy krwi nie było widać! {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1310|num=140}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XIV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|RANEK WALK}}I.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Piękny dzień zaświtał; żaden mieszczanin nie wiedział o niczem, ale za to rojaliści i stronnicy Gwizyusza, czekali niecierpliwie wypadku i przedsiębrali stosowne środki, aby w czasie właściwym powinszować zwycięzcy.<br> {{tab}}Jak widzieliśmy w poprzedzającym rozdziale, król nie spał przez noc całą, modlił się, płakał, a ponieważ był doświadczonym w pojedynkach, wyszedł o trzeciej rano z Chicotem, aby przyjaciołom, ile było w jego mocy, usłużyć.<br> {{tab}}Poszedł zwiedzić pole walki.<br> {{tab}}Scena godną była uwagi; powtarzamy, bardzo godną.<br> {{tab}}Król ubrany w ciemną suknię, okryty {{pp|szero|klin}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1311|num=141}}{{pk|szero|klin}} płaszczem, ze szpadą u boku, w kapeluszu naciśniętym na oczy, przeszedł ulicą Ś-go Antoniego, aż pod Bastyllę.<br> {{tab}}Przybywszy tam, ujrzał tłum ludu i nie chcąc się narażać, udał się ulicą Ś-tej Katarzyny i tyłami wszedł w obwód Tournelles.<br> {{tab}}Tłum, jak można się domyślać, liczył trupów po bitwie nocnej.<br> {{tab}}Król uniknął go dlatego nie wiedział, co się stało.<br> {{tab}}Chicot był obecny sprzeczce, albo raczej umowie, która się odbyła przed ośmiu dniami i dlatego mógł powiedzieć królowi tak o miejscu potyczki, jak równie o warunkach spotkania.<br> {{tab}}Henryk zaczął rozmierzać przestrzeń, patrzeć po drzewach i obliczać odbicie światła.<br> {{tab}}— Quelus będzie narażony — rzekł; będzie miał słońce wprost w prawe oko, jedyne, jakie mu pozostało<ref>Quelus w poprzedzającym pojedynku utracił lewo oko.</ref>. Maugiron będzie w cieniu, Maugiron powinien stanąć na miejscu Quelusa, bo ma wzrok doskonały. Otóż co źle było postanowione. Schomberg, który ma słabe nogi, niech ma {{pp|drze|wo}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1312|num=142}}{{pk|drze|wo}} na wszelki wypadek. Otóż tak być powinno. Biedny, biedny Quelus.<br> {{tab}}I smutnie kiwnął głową.<br> {{tab}}— O co się troszczysz królu — rzekł Chicot.<br> {{tab}}Król wzniósł oczy ku niebu i westchnął.<br> {{tab}}— Boże widzisz — rzekł, jak on bluźni ale wiesz także, że to błazen tylko.<br> {{tab}}Chicot wzniósł ramiona.<br> {{tab}}— A Epernon — rzekł król, na honor, zapomniałem o nim. Epernon ma się bić z Bussym O! Boże, jakże on będzie narażony! Patrz na rozkład stanowisk: na lewo baryera, na prawo drzewo, z tyłu rów. Epernon potrzebuje być bacznym, bo Bussy to wąż, to tygrys, który skacze, uderza, cofa się i zwija.<br> {{tab}}— Ba! — rzekł Chicot, spokojny jestem o Epernona.<br> {{tab}}— Ja wcale nie; on zginie.<br> {{tab}}— O! nie tak on głupi — będzie umiał wykręcić się...<br> {{tab}}— Jakto rozumiesz?<br> {{tab}}— Rozumiem, że się nie będzie bił.<br> {{tab}}— Alboż nie słyszałeś?<br> {{tab}}— Prawda.<br> {{tab}}— A więc?<br> {{tab}}— Dlatego też bić się nie będzie.<br> {{tab}}— A! niedowiarku!<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1313|num=143}}{{tab}}— Znam gaskończyków, Henryku; ale otóż dzień, powracajmy do Luwru.<br> {{tab}}— Czy myślisz, że w czasie walki w Luwrze pozostanę?<br> {{tab}}— Zapewne — bo gdyby cię tutaj widziano każdy powiedziałby jeśli twoi zwyciężą, żeś czarami przechylił na ich stronę zwycięztwo; w przeciwnym razie, jeśli będą, pokonani, żeś ty im przyniósł nieszczęście.<br> {{tab}}— Co mnie to obchodzi? ja zawsze będę ich kochał.<br> {{tab}}— Pragnąłbym, abyś był cokolwiek silniejszym, Henryku; bardzo życzę ci, abyś zawsze kochał twoich przyjaciół, ale także pragnę abyś samego księcia Andegaweńskiego w Luwrze nie zostawiał.<br> {{tab}}— Alboż tam nie ma Crillona?<br> {{tab}}— Crillon jest lew, dzik, nosorożec, co chcesz, twój zaś brat jest wężem, jaszczurką, grzechotnikiem, którego potęga nie w sile, ale w truciźnie.<br> {{tab}}— Masz słuszność; każę go zamknąć w Bastylli.<br> {{tab}}— Mówiłem, że nie potrzebnie się z nim widziałeś.<br> {{tab}}— Tak, pokonał ranie swoją pewnością, swojem twierdzeniem, że wyświadczył mi przysługę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1314|num=144}}{{tab}}— Dlatego jeszcze więcej nie powinieneś mu wierzyć. Wracajmy, mój synku.<br> {{tab}}Henryk idąc za radą Chicota, udał się do Luwru, raz jeszcze spoglądając za siebie na pole walki.<br> {{tab}}W Luwrze wszystko już było na nogach, kiedy król z Chicotem powrócił.<br> {{tab}}Ulubieńcy powstawali i kazali się lokajom ubierać.<br> {{tab}}Król zapytał czem się bawią.<br> {{tab}}Schomberg robił plie, Quelus wódką oczy przemywał, a Maugiron pił wino hiszpańskie, Epernon zaś na kamieniu szpadę ostrzył.<br> {{tab}}Widzieć go było można, jak na brusie obtaczał broń.<br> {{tab}}— I mówisz, że ten człowiek nie jest Bayardem? — rzekł Henryk, spoglądając na niego miłosiernie.<br> {{tab}}— Ja tylko mówię, że szlifierz — odparł Chicot.<br> {{tab}}Epernon zobaczył Henryka i zawołał:<br> {{tab}}— Król!<br> {{tab}}Henryk mimo postanowienia jakie uczynił, nie mógł się powstrzymać i wszedł.<br> {{tab}}Mówiliśmy, że to był król, pełen powagi i wielką nad sobą mający siłę.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1315|num=145}}{{tab}}Twarz jego spokojna prawie uśmiechnięta, żadnego nie zdradzała uczucia.<br> {{tab}}— Dzień dobry, panowie — rzekł — jak widzę w dobrem znajduję was usposobieniu.<br> {{tab}}— Tak, Bogu dzięki, Najjaśniejszy panie — odpowiedział Quelus.<br> {{tab}}— Maugiron, czegoś tak smutny?<br> {{tab}}— Złe sny miałem, Najjaśniejszy panie, a że jestem nieco zabobonny, chcę winem hiszpańskiem wzmocnić odwagę.<br> {{tab}}— Mój przyjacielu — rzekł król, trzeba pamiętać co mówi Miron, a to wielki jest lekarz, że sny zależą od wczorajszych wrażeń i na jutrzejsze nie wpływają wypadki, chyba gdy nam wolę Boga przepowiadają.<br> {{tab}}— Mnie, Najjaśniejszy panie — mówił Epernon, zupełnie widzisz uleczonym; prawda, źle spałem tej nocy, ale rękę mam silną a oko pewne.<br> {{tab}}I szpadą w mur uderzył.<br> {{tab}}— Tak, — rzekł Chicot, śniła ci się, że krwią powalałeś obuwie; to sen wcale dobry i znaczy, że w potyczce Aleksandra z Cezarem, zwyciężysz.<br> {{tab}}— Moi przyjaciele — rzekł Henryk, wiecie, że idzie o honor waszego monarchy, albowiem jego sprawy bronicie. Nie myślcie jednak o mnie, co dzisiejszej nocy silnie na tronie zasiadłem i nic mnie wstrząsnąć nie zdoła.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1316|num=146}}{{tab}}— Najjaśniejszy panie, bądź spokojnym — odrzekł Quelus; być może, że zginiemy, ale honor ocalemy.<br> {{tab}}— Panowie! — znowu się król odezwał, kocham was czule i szanuję także — pozwólcie więc dać sobie jednę radę: Bez brawury, bo nie ginąc, ale niszcząc nieprzyjaciół, zrobicie mi prawdziwą przysługę.<br> {{tab}}— Co do mnie — odezwał się Epernon, ja się nie ruszę ani na krok jeden.<br> {{tab}}— A ja za nic nie ręczę — rzekł Quelus, uczynię, co będę mógł; oto wszystko.<br> {{tab}}— A ja — mówił Maurignon, mogę za to zaręczyć, że chociaż zginę, przeciwnika zabiję.<br> {{tab}}— Tylko na same potykacie się szpady?<br> {{tab}}— Na szpady i na sztylety — odpowiedział Schomberg.<br> {{tab}}Król trzymał rękę na piersiach.<br> {{tab}}Może ręka i serce króla udzielały sobie obawy przez wspólne drżenie, lecz Henryk z pozoru był dumny, niewzruszony, zdawało się, że wysyła żołnierzy na wojnę, a nie swoich ulubieńców do walki.<br> {{tab}}— Naprawdę, mój królu — mówił Chicot, ślicznym jesteś w tej chwili.<br> {{tab}}Ulubieńcy byli już gotowi i nic im nie pozostało jak nizki ukłon oddać swojemu panu.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1317|num=147}}{{tab}}— Czy konno jedziecie — zapytał Henryk.<br> {{tab}}— Nie, Najjaśniejszy panie — odpowiedział Quelus, pójdziemy pieszo, albowiem ruch dodaje życia a głowa, jak sam Najjaśniejszy panie utrzymujesz, najwięcej w walce stanowi.<br> {{tab}}— Masz słuszność moje dziecię — podaj mi rękę.<br> {{tab}}Quelus skłonił się i pocałował rękę królewską, — inni poszli za jego przykładem.<br> {{tab}}Epernon ukląkłszy, mówił:<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, pobłogosław moję szpadę.<br> {{tab}}— Nie Epernonie — odpowiedział król. Oddaj twoję szpadę paziowi, ja dla ciebie mam lepszą. Chicot przynieś szpady.<br> {{tab}}— Wydaj ten rozkaz kapitanowi gwardyi mój synu; ja jestem tylko błaznem, nawet poganinem i błogosławieństwo mogłoby się w moich rękach w czary przemienić.<br> {{tab}}— Jakież to szpady, Najjaśniejszy panie? — zapytał Schomberg, rzucając okiem na pudło, które wnosił oficer.<br> {{tab}}— Szpady z Włoch, mój synu, szpady ukute w Medyolanie; gardy wyborne, a wy, co oprócz Schomberga, macie ręce delikatne, moglibyście łatwo być rozbrojeni.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1318|num=148}}{{tab}}— Dzięki ci, Najjaśniejszy parne — mówili razem ulubieńcy.<br> {{tab}}— Idźcie, już czas — rzekł król, nie mogąc dłużej powstrzymać wzruszenia.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówił Quelus — czy dla zachęcenia nas, Wasza królewska mość nie będziesz obecnym?<br> {{tab}}— To niestosowne, moi drodzy; bijecie się bez mojej wiedzy i bez mojego pozwolenia, niechaj to wygląda, jako skutek prywatnej kłótni.<br> {{tab}}I skinieniem, prawdziwie monarszem, pożegnał ich.<br> {{tab}}Gdy ulubieńcy, a za nimi służący ich Luwr opuścili, gdy ucichł brzęk szpad i ostróg, król opierając się o poręcz okna, mówił:<br> {{tab}}— Umieram!<br> {{tab}}— A ja!.. — mówił Chicoc — chciałbym widzieć pojedynek, bo jestem pewny, że d’Epernon zrobi coś ciekawego.<br> {{tab}}— Opuszczasz mnie, Chicot?... — rzekł król tonem żałosnym.<br> {{tab}}— Tak — odpowiedział Chicot — bo jeżeli który z nich zapomni o swojej powinności, ja muszę utrzymać honor króla.<br> {{tab}}— Idź więc — rzekł Henryk.<br> {{tab}}Gaskończyk, pożegnawszy króla, zniknął jak błyskawica.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1319|num=149}}{{tab}}Król wszedł do pokoju, kazał zamknąć okienice, zakazał w Luwrze najmniejszego hałasu i tylko Crillonowi polecił, aby doniósł co się stanie.<br> {{tab}}— Jeżeli nasi zwyciężą, Crillonie — rzekł — powiesz mi; jeżeli zaś ich pokonają, trzy razy do drzwi zapukasz.<br> {{tab}}— Dobrze, Najjaśniejszy panie — odpowiedział Crillon. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1320|num=150}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XV}}.|w=120%|po=20px}} {{c|PRZYJACIELE BUSSEGO.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Jeżeli rojaliści noc spokojnie spędzili, to samo uczynili stronnicy księcia Andegaweńskiego.<br> {{tab}}Po dobrej wieczerzy, na której się zgromadzili bez swojego pana, a nawet bez jego wiedzy, pokładli się w łóżka u Entragueta, którego mieszkanie obrano na punkt zborny, jako najbliższy pola bitwy położone.<br> {{tab}}Koniuszy pana Ribeirac, dobry strzelec i znawca przyborów wojennych, przez całą noc czyścił i ostrzył broń.<br> {{tab}}Prócz tego, polecono mu o świcie obudzić panów.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1321|num=151}}{{tab}}Taki był zwyczaj w dnie polowania, albo pojedynku.<br> {{tab}}Entraguet przed wieczerzą poszedł odwiedzić kupcowę, za którą szalał.<br> {{tab}}Ribeirac napisał list do matki.<br> {{tab}}Livarot zrobił testament.<br> {{tab}}Po uderzeniu trzeciej godziny, to jest kiedy ulubieńcy króla zaledwie się obudzili, oni byli już na nogach weseli i zbrojni.<br> {{tab}}Wdziali spodnie i pończochy czerwone, aby nieprzyjaciel krwi ich nie widział i aby oni sami jej niewidzieli.<br> {{tab}}Kaftany wdziali jedwabne, aby w czasie walki nie przeszkadzały im.<br> {{tab}}Nakoniec wzięli trzewiki bez korków i kazali nieść za sobą miecze, aby żadnego nie doznać utrudzenia.<br> {{tab}}Prześliczny był czas do kochania, bitwy, albo przechadzki.<br> {{tab}}Słońce złociło szczyty domów, na których połyskiwała rosa.<br> {{tab}}Woń przyjemna z ogrodów rozchodziła się po mieście.<br> {{tab}}Bruk był suchy i powietrze świeżo.<br> {{tab}}Nim wyszli z domu, wysłali do pałacu księcia Andegaweńskiego, aby się o Bussym dowiedzieć.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1322|num=152}}{{tab}}Odpowiedziano im, że wyszedł o dziesiątej wieczór i że dotąd nie wrócił.<br> {{tab}}Posłaniec dowiadywał się, czy wyszedł sam i czy był zbrojny.<br> {{tab}}Odpowiedziano, że wyszedł z Remym i że obadwa mieli szpady u boku.<br> {{tab}}Nie byli oni niespokojni o hrabiego, bo często go w nocy w domu nie bywało.<br> {{tab}}Prócz tego, wiedzieli, że jest zręcznym i silnym.<br> {{tab}}Trzej przyjaciele kazali sobie powtórzyć wszystkie szczegóły.<br> {{tab}}— Czy nie wiecie panowie — rzekł Entraguet — że król zalecił łowy na jelenia w lesie Compiègne, i że pan de Monsoreau wczoraj miał wyjechać?<br> {{tab}}— Tak, odpowiedzieli.<br> {{tab}}— Wtem zatem gdzie jest hrabia. Kiedy wielki łowczy tropi jelenia, on tropi jego łanię.<br> {{tab}}Bądźcie panowie spokojni, jest pewnie blisko placu spotkania i na czas przybędzie.<br> {{tab}}Entraguet wzniósł ramiona.<br> {{tab}}— Alboż to Bussy zmęczy się kiedykolwiek?... — odparł. Dalej w drogę panowie, pewnie go spotkamy.<br> {{tab}}I wszyscy wyruszyli.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1323|num=153}}{{tab}}Było to właśnie w tej chwili, kiedy Henryk swoim ulubieńcom broń wydzielał.<br> {{tab}}Wyprzedzili ich więc o dziesięć minut.<br> {{tab}}Ponieważ Entraguet mieszkał przy ulicy świętego Eustachego, udali się przez ulice Lombardów, Verrerie i świętego Antoniego.<br> {{tab}}Wszystkie te ulice były puste.<br> {{tab}}Wieśniacy jadący z Montreuil, Vincennes, albo z Saint-Maur-les-fosses z mlekiem i leguminami, śpiący na wozach, albo na mułach, spotykali trzech młodzieńców, z trzema paziami i trzema koniuszymi.<br> {{tab}}Nie było krzyku, hałasu i gróźb.<br> {{tab}}Kiedy się ma bić na śmierć, najwięcej roztrzepać stają się wtedy zamyślonymi.<br> {{tab}}Przybywszy na wysokość ulicy świętej Katarzyny, wszyscy ze znaczącym uśmiechem spojrzeli na domek pana de Monsoreau.<br> {{tab}}— Jestem pewny — mówił Entraguet — że Dyana nie raz pójdzie do okna.<br> {{tab}}— Patrzaj — rzekł Ribeirac — zdaje mi się, że już przyszła.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Okno otwarte.<br> {{tab}}— Prawda, ale dlaczego drabinka przy oknie, kiedy dom ma drzwi?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1324|num=154}}{{tab}}— To szczególniejsza!... — zakończył Entraguet.<br> {{tab}}Wszyscy trzej zbliżyli się do domku, ale z jakiemś smutnem przeczuciem.<br> {{tab}}— Nie my sami się dziwimy — rzekł Livarot — patrzcie jak wieśniacy stają na wozach i patrzą.<br> {{tab}}I podstąpili pod balkon.<br> {{tab}}Ogrodnik tam stał i opatrywał ziemię.<br> {{tab}}— A! panie de Monsoreau!... — zawołał Entraguet — patrz na nas. Spiesz się, bo my wpierw przyjdziemy.<br> {{tab}}Czekali, lecz nadaremnie.<br> {{tab}}— Co tutaj robisz?... — rzekł Livarot do ogrodnika. Czy ty postawiłeś drabinkę?<br> {{tab}}— Boże uchowaj, panowie — odpowiedział.<br> {{tab}}— A na co stoi?... — zapytał Entraguet.<br> {{tab}}— Patrzcie panowie w górę.<br> {{tab}}Wszyscy trzej wznieśli głowy.<br> {{tab}}— To krew, a nawet zczerniała — rzekł wieśniak.<br> {{tab}}— Do drzwi się dobijano — mówił paź Entragueta.<br> {{tab}}Entraguet spojrzał na drzwi i na okno i w jednej chwili był już na balkonie.<br> {{tab}}Spojrzał po pokoju.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1325|num=155}}{{tab}}— Co tam takiego?... — zapytali drudzy widząc jak drży i blednieje.<br> {{tab}}Straszny krzyk był jego odpowiedzią.<br> {{tab}}Livarot wszedł za nim.<br> {{tab}}— Trupy, śmierć, śmierć wszędzie!... — wykrzyknął młodzieniec.<br> {{tab}}Obadwa weszli do pokoju.<br> {{tab}}Ribeirac pozostał na dole.<br> {{tab}}Tymczasem, ogrodnik swojemi krzykami zatrzymywał przechodzących.<br> {{tab}}W pokoju pozostały ślady okropnej walki nocnej.<br> {{tab}}Plamy, albo raczej strumienie krwi widniały na posadzce.<br> {{tab}}Obicia były porąbane pałaszami i podziurawione kulami.<br> {{tab}}Sprzęty, suknie, ozdoby leżały potłuczone i we krwi powalane.<br> {{tab}}— O! Remy! biedny Remy!.. — nagle zawołał Entraguet.<br> {{tab}}— Umarł?... — zapytał Livarot.<br> {{tab}}— Już zimny.<br> {{tab}}— Chyba pułk dragonów musiał tędy przechodzić!... — wykrzyknął Entraguet.<br> {{tab}}W tym czasie, Livarot ujrzał w sieni ślady krwi, co oznaczało, że i tutaj odbyła się walka.<br> {{tab}}Dziedziniec był pusty i cichy.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1326|num=156}}{{tab}}Entraguet udał się do sąsiedniego pokoju.<br> {{tab}}Wszędzie była krew i krew go zaprowadziła do okna.<br> {{tab}}Schylił się i spojrzał w mały ogródek.<br> {{tab}}Kraty żelazne utrzymywały jeszcze martwe zwłoki Bussego.<br> {{tab}}Ten widok nie krzyk, ale ryk z piersi Entragueta wydarł.<br> {{tab}}Livarot przybiegł.<br> {{tab}}— Patrzaj — rzekł Entraguet — Bussy zginął.<br> {{tab}}— Bussy, zamordowany, wyrzucony przez okno. Pójdź, pójdź, Ribeirac!<br> {{tab}}Tymczasem Livarot wybiegł na dziedziniec i spotkał na schodach Ribeiraca, którego z sobą przyprowadził.<br> {{tab}}Małe drzwi wychodzące na dziedziniec służyły im za przejście.<br> {{tab}}— To on!... — wykrzyknął Livarot.<br> {{tab}}— Ucięto mu rękę — rzekł Ribeirac.<br> {{tab}}— Ma dwie kule w piersiach.<br> {{tab}}— Przeszyty sztyletem.<br> {{tab}}— Biedny Bussy!... — zawołał Entraguet — zemsta, zemsta?...<br> {{tab}}Odwracając się, Livarot dotknął drugiego trupa.<br> {{tab}}— Monsoreau!... — zawołał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1327|num=157}}{{tab}}— Co! i Monsoreau także?<br> {{tab}}— Tak, Monsoreau, przebity i głowę ma o mur strzaskaną.<br> {{tab}}— Tak więc wszystkich naszych przyjaciół wymordowano tej nocy?<br> {{tab}}— A jego żona?... — zawołał Entraguet.<br> {{tab}}Nikt nie odpowiedział, lud krążył koło domu.<br> {{tab}}W tej chwili, król i Chicot przybyli na ulicę świętej Katarzyny i zawrócili, aby uniknąć zebranego ludu.<br> {{tab}}— Biedny, biedny Bussy!... — zawołał Ribeirac z rozpaczą.<br> {{tab}}— Tak — rzekł Entraguet — chciano się pozbyć najniebezpieczniejszego.<br> {{tab}}— To nikczemność! to podłość!... — wykrzyknęli wszyscy.<br> {{tab}}— Pójdźmy na skargę do księcia — zawołał jeden.<br> {{tab}}— Nie — rzekł Entraguet — nikomu nie poruczamy zemsty, sami się mścijmy.<br> {{tab}}Entraguet zeszedł i połączył się z Livarotem i Ribeiracem.<br> {{tab}}— Przyjaciele — rzekł — patrzcie na tę szlachetną postać najwaleczniejszego z ludzi, patrzcie na te krople krwi jeszcze czerwonej; {{pp|pa|trzcie}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1328|num=158}}{{pk|pa|trzcie}} i mścijcie się, Bussy! my się za ciebie pomścimy.<br> {{tab}}To mówiąc, przyłożył usta do ust Bussego i dobywszy szpadę, we krwi ją umaczał.<br> {{tab}}— Bussy — rzekł — przysięgam na twoje zwłoki, że się pomszczę na nieprzyjaciołach za krew twoję.<br> {{tab}}— Przysięgamy zwyciężyć, albo umrzeć — mówili inni.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł Entraguet kładąc szpadę do pochwy — nie ma przebaczenia, wszak prawda?<br> {{tab}}Dwaj młodzieńcy położyli ręce na ciele Bussego.<br> {{tab}}— Nie ma przebaczenia!... — powtórzyli.<br> {{tab}}— Ale — przerwał Livarot — teraz nas tylko trzech przeciwko czterem.<br> {{tab}}— Tak, aleśmy nie zamordowali nikogo — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}— Bóg opiekuje się niewinnymi. Żegnam cię, Bussy.<br> {{tab}}— Żegnam cię, Bussy!... — powtórzyli inni towarzysze.<br> {{tab}}I wyszli z tego przeklętego domu ze zgrozą w duszy, bladością na czołach.<br> {{tab}}Widok śmierci zrodził w nich rozpacz, która podwaja siły; uczuli oburzenie szlachetne, które wysżzym czyni człowieka.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1329|num=159}}{{tab}}Przybywszy na plac walki zastali nieprzyjaciół swoich, którzy na nich czekali; jedni siedzieli na kamieniach, drudzy oparci byli o baryerę.<br> {{tab}}Pospieszyli wstydząc się, że późno przybywają; ulubieńcy mieli z sobą czterech masztalerzy.<br> {{tab}}Cztery szpady leżące na ziemi, zdawały się oczekiwać i spoczywam jak oni.<br> {{tab}}Przecisnęli się przez tłum, który znacznie się powiększył.<br> {{tab}}— Panowie — rzekł Quelus podnosząc się i kłaniając z dumą — czekamy więc na was.<br> {{tab}}— Przebaczcie panowie — odpowiedział Entraguet — bylibyśmy przed wami przybyli, gdyby się jeden z naszych nie spóźnił.<br> {{tab}}— Zapewne pan de Bussy — odezwał się d’Epernon. Zdaje się, że go dzisiaj potrzeba wytargać za uszy.<br> {{tab}}— Czekaliśmy do tego czasu — rzekł Schomberg — to jeszcze poczekamy.<br> {{tab}}— Pan de Bussy nie przyjdzie — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}Podziwienie malowało się na wszystkich twarzach.<br> {{tab}}Epernon był pomieszany.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1330|num=160}}{{tab}}— Nie przyjdzie!... — rzekł — a więc stchórzył?<br> {{tab}}— Może nie dlatego — odezwał się Quelus.<br> {{tab}}— Masz pan słuszność — rzekł Livarot.<br> {{tab}}— A dlaczego nie przyjdzie?... — zapytał Maugiron.<br> {{tab}}— Bo nie żyje — odparł Entraguet.<br> {{tab}}— Umarł!... — zawołali ulubieńcy.<br> {{tab}}D’Epernon nic nie mówił, ale bladł coraz bardziej.<br> {{tab}}— Zamordowano go!... — mówił Entraguet. Czy nie wiecie o tem panowie?<br> {{tab}}— Nie — rzekł Quelus — zkądbyśmy wiedzieli?<br> {{tab}}— Czy to pewna?... — zapytał d’Epernon.<br> {{tab}}Entraguet dobył szpady.<br> {{tab}}— Tak pewna, jak to, że krew jego na mojej szpadzie.<br> {{tab}}— Zamordowany!... — wykrzyknęli trzej ulubieńcy królewscy. Pan Bussy zamordowany!<br> {{tab}}D’Epernon kiwnął głową z wyrazem powątpiewania.<br> {{tab}}— Ta krew woła o pomstę — rzekł Ribeirac — czy pojmujecie to panowie?<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1331|num=161}}{{tab}}— Rzecby można, że przymawiacie komuś — odezwał się Schomberg.<br> {{tab}}— Niestety! — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}— Co to znaczy? — zawołał Quelus.<br> {{tab}}— Szukaj komu zbrodnia korzystną. — pomruknął Livarot.<br> {{tab}}— A!... panowie, wytłumaczcie się jaśniej — rzekł Maugiron głosem piorunującym.<br> {{tab}}— Dlategośmy przybyli — odpowiedział Ribeirac i teraz więcej niż kiedykolwiek mamy powodów mordowania się...<br> {{tab}}— A więc prędzej szpady do ręki — rzekł d’Epernon.<br> {{tab}}— Pilno ci panie gaskończyku — rzekł Livarot — nie tak śmiało śpiewałeś, kiedy nas było czterech przeciwko czterem.<br> {{tab}}— Alboż nasza wina, że was trzech tylko? — zapytał d’Epernon.<br> {{tab}}— Tak, wasza wina — odpowiedział Entraguet — on zginął, boście woleli, aby był w grobie, niż na ziemi; ucięto mu rękę, aby nic mógł utrzymać szpady; potrzeba było zgładzić go ze świata aby jego oczy was wszystkich nie olśniewały. Czy rozumiecie teraz, wszak mówię jasno..<br> {{tab}}— Dosyć, dosyć panowie — odpowiedział Quelus.<br> {{tab}}— Oddal się, panie d’Epernon, trzech {{pp|bę|dziemy}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1332|num=162}}{{pk|bę|dziemy}} z trzema walczyli; ci panowie przekonają się, czy chcemy korzystać z nieszczęścia, jakie opłakujemy. Pójdźcie panowie — zawołał, rzucając kapelusz i lewą rękę wznosząc do góry — pójdźcie i przekonajcie się, czy walcząc w obliczu Boga, jesteśmy mordercami.<br> {{tab}}— Nienawidziłem cię — rzekł Schomberg — teraz tobą się brzydzę.<br> {{tab}}— A ja — odpowiedział Entraguet — przed godziną miałbym litość nad tobą, a teraz żadnej.<br> {{tab}}— Jak walczymy: w sukniach, czy bez sukien? — zapytał Schomberg.<br> {{tab}}— Nawet bez koszul — odpowiedział {{Korekta|Eutraguet|Entraguet}} — niechaj nagie potykają się piersi.<br> {{tab}}Młodzi ludzie zrzucili suknie z siebie i zerwali koszule.<br> {{tab}}— Otóż masz — rzekł Quelus — zgubiłem sztylet. Źle siedział w pochwie i zapewne zginął mi w drodze.<br> {{tab}}— Może go pan, panie Quelus, zostawiłeś u pana de Monsoreau, przy Bastylli — rzekł Entraguet.<br> {{tab}}Quelus zapienił się ze złości i stanął gotów do spotkania.<br> {{tab}}— Ale on nie ma sztyletu przy sobie, panie Entraguet — zawołał Chicot donośnie, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1333|num=163}}przybywając w tej chwili na pole walki zapaśników.<br> {{tab}}— To jego, nie moja wina — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}I lewą ręką pochwyciwszy sztylet, stanął do walki. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1334|num=164}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XVI}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|WALK}}A.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Miejsce, na którem odbywało się straszne spotkanie, było w oddaleniu, jakeśmy powiedzieli, i ocienione drzewami.<br> {{tab}}We dnie, dzieci przychodziły tu bawić się, a w nocy pijaki i złodzieje spać się tu kładli.<br> {{tab}}Baryery postawione przez handlarzy koni, tamowały przystęp pospólstwu, które podobne do strumienia, pędzi gdzie go pchają.<br> {{tab}}Przechodzący obchodzili ten plac i nie zatrzymywali się na nim.<br> {{tab}}Prócz tego, było bardzo rano i cały tłum oblegał dom pana de Monsoreau.<br> {{tab}}Chicot z drżącem sercem, chociaż nie bardzo czuły, siedział przed lokajami i paziami na balustradzie drewnianej.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1335|num=165}}{{tab}}Nielubił on Andegaweńczyków i nienawidził ulubieńców, jednak wiedział, że obiedwie strony są waleczne i że szlachetna krew popłynie niebawem.<br> {{tab}}Epernon chciał udawać zucha.<br> {{tab}}— Jakto! czy się mnie boją?<br> {{tab}}— Milcz, gaduło, — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}— Ja mam moje prawa — mówił Epernon, wszak warunki ułożono przed ośmiu dniami.<br> {{tab}}— A więc ze mną — rzekł Ribeirac zastępując mu; odwrócił się i dobył szpadę.<br> {{tab}}— Pójdź kochanku — rzekł Chicot, tylko nie powalaj trzewików, jak wczoraj.<br> {{tab}}— Co tam gada ten błazen?<br> {{tab}}— Mówię, że niedługo będzie tu krew i będziesz chodził po niej, jak wczoraj w nocy.<br> {{tab}}Epernon stracił przytomność.<br> {{tab}}Usiadł o dziesięć kroków od Chicota i nie śmiał spojrzeć na niego.<br> {{tab}}Ribeirac i Schomberg, po zrobieniu ukłonu zbliżyli się.<br> {{tab}}Quelus i Entraguet skrzyżowali szpady i postąpili naprzód.<br> {{tab}}Maugiron i Livarot oparci o baryery, spoglądali na siebie.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1336|num=166}}{{tab}}Walkę rozpoczęto, gdy piąta wybiła u Ś-go Pawła.<br> {{tab}}Wściekłość malowała się na twarzach walczących; ze ściśniętych ust, ze strasznej bladości, z pomimowolnego drżenia ręki, łatwo się było domyśleć, że wściekłość jest tylko miarkowaną a gdy wybuchnie, wielkie zrządzi zniszczenie.<br> {{tab}}Przez kilka minut szpady się tylko ścierały, ani jednego nie zadano ciosu.<br> {{tab}}Ribeirac strudzony, albo raczej zadowolony, że drasnął przeciwnika, opuścił rękę i czekał przez chwilę.<br> {{tab}}Schomberg poskoczył i zadał cios, który pierwszą krew wywołał.<br> {{tab}}Ribeirac był raniony.<br> {{tab}}Twarz jego zzieleniała i krew popłynęła z ramienia, porwał się, aby raną za ranę odpłacić.<br> {{tab}}Schomberg chciał cios powtórzyć — ale Ribeirac odbił mu szpadę i pchnął w bok.<br> {{tab}}Każdy z nich był raniony.<br> {{tab}}— Teraz spoczniemy — rzekł Ribeirac.<br> {{tab}}Quelus i Entraguet także się zapalali.<br> {{tab}}Ale Quelus nie mając sztyletu, nie małą poniósł szkodę i przymuszony zastawiać się lewą ręką, dużo w nią ran otrzymał.<br> {{tab}}Chociaż nie ciężkie były te rany, miał jednak rękę bardzo zakrwawioną.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1337|num=167}}{{tab}}{{Korekta|Euntraguet|Entraguet}} umiejący korzystać z położenia przeciwnika, zadał mu trzy rany; krew popłynęła z piersi Quelusa.<br> {{tab}}Za każdym razem powtarzał:<br> {{tab}}— To nic!<br> {{tab}}{{Korekta|Liwarot|Livarot}} i Maugiron byli {{Korekta|rostropniejsi|roztropniejsi}}.<br> {{tab}}Ribeirac zaciekły z bólu i czując, że z upływem krwi i sił mu ubywa, rzucił się na Schomberga.<br> {{tab}}Schomberg nie cofnął się i poprzestał na odparciu szpady przeciwnika.<br> {{tab}}Znowu nowe uderzenie.<br> {{tab}}Ribeirac był pchnięty w piersi, Schomberg raniony w szyję.<br> {{tab}}Schomberg silny jeszcze, powtórny {{Korekta|zadacios|zadał cios}}, który Ribeiraca na wylot przeszył.<br> {{tab}}Ale Ribeirac prawą ręką pochwycił rękę przeciwnika i sztylet utopił w jego piersiach aż po trzonek.<br> {{tab}}Ostra klinga dostała serca.<br> {{tab}}Schomberg jęknął i upadł w znak, ciągnąc za sobą przeciwnika.<br> {{tab}}Livarot widząc, że jego towarzysz upada, zrobił krok w tył i podbiegł ku niemu.<br> {{tab}}Maugiron ścigał go.<br> {{tab}}Przybiegłszy, wydobył szpadę z piersi Ribeiraca.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1338|num=168}}{{tab}}Ale gdy go dopędził, Maugiron stracił korzyść stanowiska, bo ziemia była śliska pod jego stopami i słońce świeciło mu w same oczy.<br> {{tab}}W sekundzie, głowa Livarota była rozplatany, wypuścił z ryk szpadę i upadł na kolana.<br> {{tab}}Maugiron pchnął go jeszcze.<br> {{tab}}Tak więc Entraguet miał przeciw sobie Quelusa i Maugirona.<br> {{tab}}Quelus cały był zakrwawiony, ale lekkie odebrał rany.<br> {{tab}}Maugiron prawie był cały.<br> {{tab}}Entraguet pojął całe niebezpieczeństwo, chociaż nie był tknięty, czuł się jednak strudzonym; niepodobna było żądać chwili wypoczynku od jednego ranionego i zaciekłego, od drugiego zapalonego do rzezi.<br> {{tab}}Odbił więc szpadę Quelusa i korzystając z odbicia, przeskoczył baryerę.<br> {{tab}}Quelus chciał go pchnąć, lecz jego szpada utkwiła w drzewie.<br> {{tab}}W tej chwili Maugiron z boku napadł na Entragueta.<br> {{tab}}Entraguet odwrócił się, a tymczasem Quelus podlazł pod baryerę.<br> {{tab}}— Zginął — rzekł Chicot.<br> {{tab}}— Niech żyje król! — zawołał Epernon.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1339|num=169}}{{tab}}— Śmiało, śmiało, odważny lwie.<br> {{tab}}— Ciszej, panie — rzekł Entraguet — nie lżyj człowieka, który się będzie bił do ostatniego tchu.<br> {{tab}}— I który żyje jeszcze, krzyknął Livarot.<br> {{tab}}W tym czasie, gdy nikt się niespodziewał Livarot powstał nagle, przybiegł i sztylet swój utopił pomiędzy ramionami Maugirona.<br> {{tab}}— Jezus! Marya! zginąłem.<br> {{tab}}Livarot upadł omdlały, wysilenie resztę mu, sił odjęło.<br> {{tab}}— Panie Quelus — rzekł Entraguet, zniżając szpadę — jesteś walecznym, poddaj się, daruję ci życie.<br> {{tab}}— Ja się mam poddać!... wszak jeszcze stoję.<br> {{tab}}— Jesteś pokaleczony, a ja zdrów i cały.<br> {{tab}}— Niech żyje król!... — zawołał Quelus — jeszcze mam szpadę.<br> {{tab}}I rzucił się na {{Korekta|Eentragueta|Entragueta}}, który spiesznie odparł natarcie.<br> {{tab}}— Nie, nie masz jej — rzekł Entraguet, ręką chwytając ostrze szpady przeciwnika.<br> {{tab}}Wykręcił rękę Quelusa, a ten szpadę wypuścił.<br> {{tab}}Entraguet tylko sobie palce u ręki skaleczył.<br> {{tab}}— Szpady! szpady! — wołał Quelus.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1340|num=170}}{{tab}}I rzuciwszy się na Entragueta jak tygrys, objął go rękami.<br> {{tab}}Entraguet zwinnie ujął szpadę w lewą, a sztylet w prawą rękę i zaczął uderzać w Quelusa, liczne mu robiąc rany.<br> {{tab}}Quelus za każdą krzyczał.<br> {{tab}}— Niech żyje król! Udało mu się pochwycić rękę, która go raniła i ująć przeciwnika pomiędzy ręce i nogi.<br> {{tab}}Entraguet czuł, że mu oddechu nie staje.<br> {{tab}}Zachwiał się i upadł.<br> {{tab}}Ale padając, jakby mu wszystko tego dnia sprzyjało, przywalił sobą nieszczęśliwego Quelusa.<br> {{tab}}— Niech żyje król! — wołał ostatni konając.<br> {{tab}}Entraguet uwolnił się z jego objęć i uderzył sztyletem w piersi.<br> {{tab}}— Teraz ci dosyć! — rzekł.<br> {{tab}}— Niech żyje k... — wyjąkał Quelus z zamrużonemi oczami.<br> {{tab}}Już koniec; na polu walki ucichło wszystko.<br> {{tab}}Entraguet podniósł się zakrwawiony, lecz krwią nieprzyjaciół, jak powiedzieliśmy, bo tylko się w rękę skaleczył.<br> {{tab}}Epernon strwożony, przeżegnawszy się, uciekał, jakby go straszydła ścigały.<br> {{tab}}Entraguet spojrzał na poległych i konających towarzyszy i nieprzyjaciół, jak spojrzał {{pp|Ho|racyusz}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1341|num=171}}{{pk|Ho|racyusz}} po walce, która losy Rzymu rozstrzygnęła.<br> {{tab}}Chicot przybiegł i podniósł Quelusa, który dziewiętnastu ranami krew sączył.<br> {{tab}}Ruch ożywił go.<br> {{tab}}Otworzył oczy.<br> {{tab}}— Na honor — rzekł — jam nie winien śmierci Bussego.<br> {{tab}}— Wierzę ci — odpowiedział Entraguet rozczulony.<br> {{tab}}— Uciekaj — rzekł Quelus — król ci nie przebaczy.<br> {{tab}}— A ja cię nie opuszczę, choćby mię czekało rusztowanie — odpowiedział Entraguet.<br> {{tab}}— Uciekaj — mówił Chicot — i nie kuś Boga. Cudem ocaliłeś życie i dwa razy nie probuj. <br> {{tab}}Entraguet zbliżył się do Ribeiraca, który jeszcze oddychał.<br> {{tab}}— I cóż? — zapytał.<br> {{tab}}— Zwyciężyliśmy — odpowiedział cicho Entraguet, aby nie obrażać Quelusa.<br> {{tab}}— Dzięki ci — rzekł Riberac i omdlał.<br> {{tab}}Entraguet podnosił szpady swoich towarzyszy.<br> {{tab}}— Dobij mię — rzekł Quelus — albo broń powróć.<br> {{tab}}— Oto ją masz, panie hrabio — {{pp|odpowie|dział}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1342|num=172}}{{pk|odpowie|dział}} Entraguet z uszanowaniem, szpadę mu podając.<br> {{tab}}Łza zabłysła w oczach ranionego.<br> {{tab}}— Może bylibyśmy przyjaciółmi — rzekł.<br> {{tab}}Entraguet podał mu rękę.<br> {{tab}}— Nie można być większym rycerzem — mówił Chicot — ale uciekaj panie Entraguet, bo godnym jesteś życia.<br> {{tab}}— A moi towarzysze? — zapytał młodzieniec.<br> {{tab}}— Ja o nich będę miał staranie.<br> {{tab}}Entraguet odział się płaszczem, który mu podał masztalerz, a zostawiwszy poległych i ranionych staraniom lokajów i paziów, oddalił się przez ulicę świętego Antoniego. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1343|num=173}}{{c|{{Kapitaliki|Rozdział XVII}}.|w=120%|po=20px}} {{c|{{Rozstrzelony|ZAKOŃCZENI}}E.|w=120%}} {{---|40|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Król blady z niepokoju i drżący za najmniejszym szelestem, chodził po sali broni, obliczając jak człowiek doświadczony, czas, jakiego potrzebowano na walkę i korzyści, jakie mogli jego ulubieńcy osiągnąć.<br> {{tab}}— Teraz — mówił — przechodzą przez ulicę świętego Antoniego. Teraz stają na stanowiskach... teraz potykają się.<br> {{tab}}Biedny król cały drżący, zaczął się modlić.<br> {{tab}}W głębi serca miał jakieś smutne przeczucia i wyrazy tylko prześlizgiwały się po jego ustach.<br> {{tab}}Po kilku sekundach powstał.<br> {{tab}}— Byle tylko Quelus pamiętał pchnięcie, któregom go nauczył!... Schomberg i powinien {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1344|num=174}}zabić Ribeiraca. Maugiron gdyby mu szczęście posłużyło, nie długo się z Livarotem zabawi. Ale d’Epernon! ten zginął. Szczęściem, że jego najmniej kocham. Byle tylko Bussy nie wpadł pomiędzy nich!... A! mój biedny Quelus, mój biedny Schombergl mój kochany Maugiron!<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — odezwał się głos Crillona.<br> {{tab}}— Co tam?... — zapytał król.<br> {{tab}}— Żadnej nie przynoszę wiadomości, tylko książę Andegaweński chce mówić z Waszą królewską mością.<br> {{tab}}— Po co?... — zapytał król ciągle przezedrzwi rozmawiając.<br> {{tab}}— Mówi, że chce powiedzieć jaką to przysługę zrobił Waszej królewskiej mości i upewnia, że jego rozmowa uspokoi Waszą królewską mość.<br> {{tab}}— A więc dobrze — rzekł król.<br> {{tab}}W chwili, gdy Crillon się odwracał, słychać było głos:<br> {{tab}}— Chcę mówić z królem natychmiast.<br> {{tab}}Król poznał głos i sam otworzył.<br> {{tab}}— Pójdź, pójdź, mój drogi. Co tam takiego, czy poginęli?<br> {{tab}}Saint-Luc blady, bez szpady i kapelusza, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1345|num=175}}powalany krwią, wszedł do królewskiego pokoju.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie!... — zawołał padając na kolana. Zemsta! przyszedłem prosić o pomszczenie się...<br> {{tab}}— Biedny Saint-Luc — rzekł król — co tam takiego? mów, co cię do rozpaczy przywodzi?<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie, jeden z twoich najszlachetniejszych poddanych, jeden z twoich najwaleczniejszych żołnierzy...<br> {{tab}}Wyrazów mu zabrakło.<br> {{tab}}— Co?... — odezwał się Crillon, który sądził mieć prawo do ostatniej pochwały.<br> {{tab}}— Dzisiejszej nocy zdradziecko zamordowany — zakończył Saint-Luc.<br> {{tab}}Król jedną myślą zajęty uspokoił się.<br> {{tab}}Ktoś zamordowany, ale nie żaden z jego ulubieńców, bo wszyscy byli rano.<br> {{tab}}— O kim mówisz Saint-Luc?<br> {{tab}}— Wiem o tem, że go nie lubiłeś, Najjaśniejszy panie; ale był tobie wiernym i gotowym krew przelać dla ciebie, inaczej nie byłby moim przyjacielem.<br> {{tab}}— A!... — rzekł król, który pojmować zaczynał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1346|num=176}}{{tab}}I coś, jak błyskawica, ale nie nadzieja, ani radość rozjaśniło twarz jego.<br> {{tab}}— Zemsty, Najjaśniejszy panie za Bussego — wołał Saint-Luc.<br> {{tab}}— Za Bussego!... — powtórzył król.<br> {{tab}}— Za Bussego, którego dwudziestu morderców zabiło tej nocy. Musiało ich być najmniej dwudziestu, bo zabił czternastu.<br> {{tab}}— Bussy zginął?<br> {{tab}}— Tak Najjaśniejszy panie.<br> {{tab}}— Zatem się dzisiaj nie bije?... — rzekł król uniesiony główną myślą swoją.<br> {{tab}}Saint-Luc rzucił na króla spojrzenie, którego ten nie mógł wytrzymać.<br> {{tab}}Odwróciwszy się, widział, że Crillon stojący przy drzwiach czekał na rozkazy.<br> {{tab}}Król dał znak, aby mu przyprowadzono księcia.<br> {{tab}}— Nie, Najjaśniejszy panie — dodał Saint-Luc — Bussy się dzisiaj nie bije i otóż właśnie dlaczego przyszedłem żądać nie zemsty, ale sprawiedliwości, bo kocham mojego króla i jego honor, a jestem przekonany, że zabijając Bussego okropną Waszej królewskiej mości zrobiono przysługę.<br> {{tab}}Książę Andegaweński przyszedłszy do drzwi, stanął jak posąg nieporuszony.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1347|num=177}}{{tab}}Słowa Saint-Luca objaśniły króla i przypomniały mu przysługę, z jaką się brat jego oświadczał.<br> {{tab}}Wzrok jego spotkał się ze spojrzeniem księcia i nie było wątpliwości, że się zrozumieli.<br> {{tab}}— Czy wiesz, Najjaśniejszy panie, co teraz powiedzą?... — mówił Saint-Luc. Oto jeżeli zwyciężą, powiedzą, że zwyciężyli, bo nie było Bussego.<br> {{tab}}— A kto to powie?... — zapytał król.<br> {{tab}}— Wszyscy — odezwał się Crillon, mieszając się jak zwykle do rozmowy.<br> {{tab}}— Nie, tego nie powiedzą — odpowiedział król — bo ty mi wskażesz zabójcę.<br> {{tab}}W tej chwili, książę Andegaweński odwrócił się.<br> {{tab}}— Wskażę — rzekł Saint-Luc — bo pragnę Waszą królewską mość uwolnić od winy.<br> {{tab}}— A więc powiedz.<br> {{tab}}Książę zatrzymał się i czekał spokojnie.<br> {{tab}}Crillon stał za nim i kiwał głową.<br> {{tab}}— Najjaśniejszy panie — zabrał głos Saint-Luc — tej nocy zrobiono na Bussego zasadzkę. Kiedy udał się do kobiety, która go kochała, mąż uwiadomiony przez zdrajcę przyszedł z mordercami. Mówię z mordercami, {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1348|num=178}}bo ich pełno było w domu, na dziedzińcu i na ulicy.<br> {{tab}}Gdyby nie było ciemno w pokoju króla, możnaby było widzieć jak książę zbladł.<br> {{tab}}— Bussy bronił się jak lew, lecz liczba przemogła i...<br> {{tab}}— I zginął — dodał król — a zginął słusznie, i mścić się nie myślę za uwodziciela.<br> {{tab}}— Jeszcze nie skończyłem, Najjaśniejszy panie — odparł Saint-Luc. Nieszczęśliwy broniąc się przez pół godziny w pokoju, ocalił się raniony; trzeba mu było dać pomoc i ja ją przynieść pragnąłem, ale mię związano i zatkano usta. Nieszczęście, że mi nie odjęto wzroku, jak już morzę odjęto. Widziałem więc, Najjaśniejszy panie, jak się zawiesił u kraty żelaznej, słyszałem jak dwóch przyjaciół wzywał pomocy. I cóż Najjaśniejszy panie, to okropna mówić, jeden kazał dać ognia, a drugi wystrzelił.<br> {{tab}}Crillon ścisnął pięści i brwi zmarszczył.<br> {{tab}}— A znasz mordercę?... zapytał król pomimowoli wzruszony.<br> {{tab}}— Znam — odpowiedział Saint-Luc.<br> {{tab}}I zwróciwszy się ku księciu — rzekł z po gardą:<br> {{tab}}— Książę jest tym mordercą, książę tym przyjacielem.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1349|num=179}}{{tab}}Król spodziewał się tego, a książę był na to przygotowany.<br> {{tab}}— Tak — rzekł spokojnie — pan Saint-Luc dobrze widział i słyszał, ja kazałem zabić Bussego i Wasza królewska mość wdzięcznym mi będzie za to, on albowiem dzisiaj rano, miał podnieść broń przeciw Waszej królewskiej mości.<br> {{tab}}— Kłamiesz morderco!... — wykrzyknął Saint-Luc. Bussy przeszyty razami, Bussy z obciętą ręką, Bussy wiszący u kraty, w najzaciętszych nieprzyjaciołach litośćby wzbudził. Ale ty morderco La Mola i Coconasa, ty go zabiłeś, jak tamtych. Ty zamordowałeś Bussego nie dlatego, aby był nieprzychylnym królowi, ale że posiadał twoje tajemnice. O! Monsoreau wiedział, dlaczego tę zbrodnię popełniłeś.<br> {{tab}}— A! czemuż królem nie jestem!... — zawołał Crillon.<br> {{tab}}— Znieważają mnie bracie nawet u ciebie — rzekł książę drżący z przestrachu — albowiem pod ręką Crillona i pod spojrzeniami Saint-Luca nie czuł się bezpiecznym.<br> {{tab}}— Wyjdź Crillonie — rzekł król.<br> {{tab}}Crillon wyszedł.<br> {{tab}}— Sprawiedliwości, Najjaśniejszy panie, sprawiedliwości!... — wołał Saint-Luc.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1350|num=180}}{{tab}}— Najjaśniejszy panie — mówił książę — ukarz mnie za to, żem szalę zwycięztwa przechylił na stronę twoich ulubieńców i pomógł twojej sprawie, która jest i moją.<br> {{tab}}— A ja mówię, — odparł Saint-Luc nie mogąc się wstrzymać, — że twoja sprawa jest przeklętą, i że na każdym kroku zemsta Boga ścigać cię powinna; biada tym, którym pomagałeś! Króla dreszcz przeszedł.<br> {{tab}}W tej chwili, dał się słyszeć hałas, później szybkie bieganie, a w końcu liczne pytania.<br> {{tab}}Nastąpiło milczenie.<br> {{tab}}W pośród tego milczenia, jakby głos z nieba potwierdzał zdanie Saint-Luca, drzwi zadrżały pod trzema silnemi stuknieniami Crillona.<br> {{tab}}Zimny pot potoczył się po skroniach Henryka, a rysy jego zmieniły się strasznie.<br> {{tab}}— Zwyciężeni!... — zawołał — moi biedni przyjaciele zwyciężeni.<br> {{tab}}— Wszak mówiłem?... — zawołał Sain-Luc.<br> {{tab}}Książę z przestrachu złożył ręce.<br> {{tab}}— Patrzaj!... — zawołał Saint-Luc — jak twoje morderstwa ocalają monarchę... Pójdź mnie zabij, bo jestem bezbronny.<br> {{tab}}I rzucił na pokój jedwabną rękawiczkę.<br> {{tab}}Franciszek zapienił się ze złości i zzieleniał.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1351|num=181}}{{tab}}Król nic nie widział i nic nie słyszał, bo twarz zakrył rękami.<br> {{tab}}— A! moi biedni przyjaciele! pokonani, mówił, kto mi o nich powie co pewnego!<br> {{tab}}— Ja, Najjaśniejszy Panie, odezwał się Chicot.<br> {{tab}}Król poznał głos i {{Korekta|ręcę|ręce}} naprzód wyciągnął.<br> {{tab}}— I cóż? rzekł.<br> {{tab}}— Dwóch umarło, a trzeci kona...<br> {{tab}}— Któryż żyje jeszcze?<br> {{tab}}— Quelus, Najjaśniejszy Panie.<br> {{tab}}— Gdzie on jest?<br> {{tab}}— W pałacu Bussego, gdzie go przenieść kazałem.<br> {{tab}}Król nie słuchał więcej, wybiegł z pokoju żałosne wydając jęki. {{---|60|przed=20px|po=20px}} {{tab}}Saint-Luc Dyanę odprowadził do żony; otóż dlaczego tak późno przybył do Luwru.<br> {{tab}}Joanna trzy dni i trzy noce spędziła na czuwaniu nad nieszczęśliwą kobietą, będącą w stanie najokropniejszego obłąkania umysłu.<br> {{tab}}Czwartego dnia, Joanna poszła nieco spocząć; kiedy powróciła, w pokoju swojej przyjaciółki nie zastała nikogo.<br> {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1352|num=182}}{{tab}}Jak wiemy, jeden Quelus z obrońco w króla został żyjący, a i ten w krotce umarł w pałacu Bussego, gdzie go Chicot zanieść kazał.<br> {{tab}}Król był nie pocieszony.<br> {{tab}}Trzem ulubieńcom wspaniały pomnik kazał postawić, na którym w naturalnej postaci z kamienia byli wykuci.<br> {{tab}}Postanowił fundusze na nabożeństwa za ich dusze, a sam w codziennych modlitwach dodawał:<br> {{tab}}— Panie! ulituj się duszom: Quelusa, Schomberg i Maugirona.<br> {{tab}}Przez trzy dni, Crillon pilnował księcia Andegaweńskiego, któremu król wieczną zaprzysiągł nienawiść i któremu nigdy nie przebaczył.<br> {{tab}}Przy końcu września, wczasie, w którym chciałby króla pocieszyć, gdyby się dało, gaskończyk odebrał list datowany z opactwa Beaune.<br> {{tab}}Był on świecką ręką pisany: {{c|Kochany panie Chicot!}} {{tab}}{{tab}}„Powietrze jest przyjemne w naszej prowincyi i winobranie w Burgundyi powinno być cudowne; powiadają, że król, nasz pan Najjaśniejszy, któremu jak się zdaje, ocaliłem życie, jest smutny.<br> {{tab}}{{tab}}Przywieź go panie Chicot do mojego opactwa, a poczęstuję go winem z roku 1550, które {{Proofreadpage pagenum template|page=Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/1353|num=183}}w mojej piwnicy odkryłem, a które każę o największych smutkach zapomnieć. Pismo święte mówi; wino rozwesela serce człowieka.<br> {{tab}}Przyjedź panie Chicot, a przyjedź z królem, panami Epernonem i Saint-Lucem, a zobaczysz, że wszyscy potyjemy. {{f|align=right|prawy=20%|Opat ''dom Gorenflot''}} {{f|align=right|prawy=10%|który się pisze twoim pokornym sługą.}} {{tab}}P. S. Powiedz królowi, że nie miałom czasu modlić się za jego przyjaciół, jak mi polecił, ale skoro się skończy winobranie, szczerze zajmę się niemi.”<br> {{tab}}— Amen! rzekł Chicot. On ich dobrze Bogu poleci.<ref>Autor opowie co się stało z Dyaną (panią de Monsoreau) w przyszłym romansie pod tytułem Czterdziestu pięciu, gdzie znajdzie się wiele osób należących do obecnego opowiadania.</ref><br><br> {{c|{{Kapitaliki|Koniec}}.}} {{JustowanieKoniec2}} {{Przypisy}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|**]] 0unwloklinplobiq65yns6kpdxnu3a4 Indeks:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu 102 1202808 3697677 3596126 2024-10-27T07:48:01Z Wydarty 17971 3697677 proofread-index text/x-wiki {{:MediaWiki:Proofreadpage_index_template |Tytuł=[[Podpalaczka]] |Autor=Xavier de Montépin |Tłumacz=anonimowy |Redaktor= |Ilustracje= |Rok=1891 |Wydawca=Księgarnia H. Olawskiego |Miejsce wydania=Warszawa |Druk=Jan Cotty |Źródło=[[commons:File:{{PAGENAME}}|Skany na Commons]] |Ilustracja=[[File:{{PAGENAME}}|mały|page=1]] |Strony=<pagelist /> |Spis treści= |Uwagi= |Postęp=do skorygowania |Status dodatkowy=_empty_ |Css= |Width= }} d997r1btvb6noj95a61nfc9k7trl4oe Szablon:IndexPages/PL X de Montépin Walka o miliony.djvu 10 1202822 3697282 3697276 2024-10-26T12:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697282 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1235</pc><q4>2</q4><q3>220</q3><q2>0</q2><q1>983</q1><q0>30</q0> 8auj33s1j8bqy43fbfc1fxbu3z8kqoz 3697320 3697282 2024-10-26T14:16:34Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697320 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1235</pc><q4>2</q4><q3>235</q3><q2>0</q2><q1>968</q1><q0>30</q0> eklwgd7efr4wx4d9dod7znw85nzws3u 3697343 3697320 2024-10-26T15:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697343 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1235</pc><q4>2</q4><q3>243</q3><q2>0</q2><q1>960</q1><q0>30</q0> tty75wvv9srncqm85f1bd9mj5qr9sl6 3697357 3697343 2024-10-26T16:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697357 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1235</pc><q4>2</q4><q3>244</q3><q2>0</q2><q1>959</q1><q0>30</q0> 127o57mgj8lcjesk96wp4rk50m437vd Szablon:IndexPages/PL X de Montépin Podpalaczka.djvu 10 1202823 3697679 3607608 2024-10-27T08:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697679 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>1006</pc><q4>0</q4><q3>6</q3><q2>0</q2><q1>986</q1><q0>14</q0> q6rbq8klx0wkfpfqv56zi0kq5r4168c Strona:PL Tukidydes - Historya wojny peloponneskiéj.djvu/313 100 1208441 3697663 3614835 2024-10-27T07:27:14Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697663 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" />{{f...|w=90%}}</noinclude>{{pk|Bar|barów}} (''złożonych'') daleko od własnej ziemi zapędzonych powodzenia doznało. Ani bo w większej liczbie od zasiedziałych w kraju (który naszli) i tychże sąsiadów przybywają (wszystko bowiem przez trwogę powstaje (''wtenczas'') do ogólnej obrony), a kiedy z niedostatku żywnosci na obcej ziemi poszwankują, tym na których się zaczaili imię, choćby ci wśród siebie samych mnogo klęsk ponieśli, jednakowoż pozostawiają. Jakożci Atheńczykowie sami, chociaż {{Roz|Me}}d nad obliczenie ogromnych ciosów doznał, z tego zaszczytu że przeciwko Athenom ciągnął w sławę urośli, i nam nie odjęta nadzieja podobnie mieć los przychylnym.“<br> {{tab}}„Smiało więc i tu w miejscu odpowiednie siły przygotowujmy, i do Sikelów szląc gońców jednych przeto lepiej utwierdzimy dla się, z drugimi zaś przyjaźń i spólność broni usiłujmy zawrzeć, tudzież do reszty Sicylii wyprawujmy gońców wykazując że spólném jest niebezpieczeństwo, toż do Italii, ażebyśmy albo spólność broni zawiązali z Italiotami albo żeby (''przynajmniéj'') nie przyjęli Atheńczyków. Zdaje mi się także żeby i do Karthaginy nie źle było wyprawić poselstwo; nie nad oczekiwanie bo dla Karthagińczyków to wypadek, ale w ciągłej oni żyją obawie aby kiedy Atheńczykowie ich miasta nie nabiegli, tak iż bez zwłoki może, przeświadczeni że jeżeli tę sposobność teraz zaniedbają mogą być w ucisku, skłonią się czyto tam skrycie czy jawnie czy jednym wzdy jakimbądź sposobem poprzeć nas. Możni zasię są tego przed innymi z teraz żyjących, jeżeli zechcą; złotą bowiem i srebra najwięcej posiadają, któreto środki i wojny prowadzenie i wszystko inne ułatwiają. Ależ szlijmy i do Lakedaemony i do Korinthu z prośbami o posiłkowanie co żywo tu dotąd a bojów w tamtych stronach ożywienie. Co ja atolí najbardziej uważam na czasie a wy dla nawyknięcia do spoczynku najmniej sobie wmówić dozwolicie, jednakowoz tu wyrzeczonem zostanie. Otoż gdybyśmy wszyscy razem Sicylianie, a jeżeli nie tak, to przynajmniej największa (''ich'') liczba z nami, ściągnąwszy na wody wszystką naszą siłę morską zaopatrzoną w żywność na dwa miesiące zechcieli wyruszyć naprzeciw Atheńczykom do Tarentu i kończyny Japygijskiej, i przez to jawnem uczynić że nie pierwėj o Sicylią zapas nastąpi aż tamci przeprawią się przez Jońską zatokę; wtedy najgroźniej przerazilibymy ich pono i do zastanowienia się nad tem przymusili {{Roz*|że my wypadamy z przyjaznej krainy jako strażnicy (dopuszcza nas bowiem do siebie Tarent), im zaś otwarte morze w całej przestrzeni wypada przebywać ze wszystkiemi zastępami,}} a trudno dla długości żeglugi w szyku pozostać, tymczasem nam bez trudności może byłoby wtenczas napadać te zastępy leniwo się posuwające i małemi oddziały tylko uderzające (''na nas''). Wszak (przypuśćmy) znowu żeby zastępem {{Roz|szybkopływó}}w gromadniej zbitym swobodniej poruszywszy naprzód rzucili się na nas, to jeżeli wiosłami posługiwać się będą, uderzymy na zmęczonych, a gdyby nam to nie zdało się, wolno nam jeszcze cofnąć się do Tarentu; podczas gdy przeciwnicy przy skąpych zapasach podróżnych jako do bitwy morskiej przeprawiwszy się (''przez morze'') w niedostatek pewnie popadną ile w krajach pustych, i albo pozostając w miejscu oblężeni będą (''przez nasze czychające statki'') albo usiłując przepłynąć mimo (''Italii'') resztę ciężkich przyrządów wojennych pozostawią, a przychylności miast niezapewniwszy sobie choćby przyjęły ich upadną na duchu. Owoż ja sądzę że temi rozwagami zatamowani nawet nie odpłyną oni od Kerkyry, ale albo naradzając się i przez podsłuchy wywiadując ilu nas tutaj jest i w którem miejscu, powstrzymani być mogą biegiem czasu aż do zimy, albo wylakiszy się nadspodzianych przeszkód zaniechają może całkiem żeglugi, ile że najdoświadczeńszy z ich wodzów, jak słyszę, przeciw woli naczelniczy a z radością za pozór dogodny by pochwycił, gdyby coś uwagi godnego od nas tu przygotowanego zobaczono. Przesadzanoby wtenczas {{pp|(przeko|nany}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1aogb8thtri6slhtwqsncucxkyazj7j Strona:PL Tukidydes - Historya wojny peloponneskiéj.djvu/314 100 1208447 3697664 3646720 2024-10-27T07:27:34Z Draco flavus 2058 3697664 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" />{{f...|w=90%}}</noinclude>{{pk|(przeko|nany}} o tém jestem) doniesieniami o uzbrojeniach naszych; a wedle takich wieści i zdania ludzi nastawiają się (kierują), zatem naprzód-ważących albo przynajmniej ważącym naprzód-okazujących że bronić się będą bardziej przestraszają się ludzie, nie w większem (''od siebie'') niebezpieczeństwie ich uważając. Coby też snać teraz Atheńczyków spotkało. Nachodzą oni bowiem nas w przypuszczeniu, że się opierać nie będziem, sprawiedliwie tak zasądziwszy przeto żeśmy ich pospołu z Lakedaemonczykami nie wytępili; gdyby więc ujrzeli nad oczekiwanie do obrony ośmielonych, tą nadspodzianką bardziejby przerażəni zostali niżeli istotną naszą potęgą Usłuchajcie mię zatem, najlepiej na ten krok (''który doradzam'') odważywszy się, jeżeli zaś nie (''chcecie''), to aby jak najspieszniej wszystko inne do wojny przysposabiać, tudzież aby przytomném stało się duszy każdego że pogardzanie napastnikami w sile czynów (w bitwie) okazywać należy, a że na teraz (natychmiast) przygotowania z trwożliwością uskuteczniane za najbezpieczniejsze uznawszy, jako przeciw groźnemu wrogowi postępując, najkorzystniej rzeczy dla siebie ułożym. Kończę tem że Atheńczykowie idą na nas i już (wiem o tém dokładnie) płyną do nas a tylko co nie zjawią się.“{{...f}} {{tab}}Owoż Hermokrates tyle powiedział, Syrakuzian zasię lud w mnogiéj ze sobą był kłótni (rozterce), jedni utrzymując że na żaden sposób nie przybędą Atheńczykowie, ni prawdą jest co wypowiada Hermokrates, drudzy zaś, choćby i przybyli, mówili, i cóż nam uczynią czegoby srożéj od nas w odwet nie ucierpieli. Inni jeszcze z wielką pogardą nawet w śmiech obracali tę sprawę. Zbyt tedy szczupło było zawierzających słowom Hermokrata i trwożących się o to co nastąpić może. Wystąpiwszy zatem wśród rzesz '''Athenagoras,''' który i przywódzcą był ludu i obecnie najwięcej do przekonania przemawiał większości, rzecz uczynił w te wyrazy. {{f...|w=90%}}{{tab}}„Ktokolwiek wzbrania się przypuszczać że Atheńczykowie, tak niedołężny zamysł powzięli iż wraz pognębionymi przez nas zostaną skoro dotąd przybędą, ten albo tchórzem jest albo miastu nieżyczliwy, wszakże zwiastujących podobne wieści i przestraszających was bezczelności nie dziwię się, ale ograniczoności ich (''dziwię się'') jeżeli mniemają że nie widni są tem do czego godzą. Otóż ci zatrwożeni w osobistych celach pragną Miasto w przerażenie wprawić, aby ogólnym strachem swoje zamiary przycienili. I teraz te wieści tę mają wartość: nie same przez się, ale przez tych ludzi co zawsze nasze stosunki zakłócają, ukute zostały one. Wy przecież jeźli za dobrą radą pójdziecie, nie z tego co ci głoszą zastanawiając się obliczać będziecie prawdopodobieństwa zdarzeń ale z tego co ludzie dzielni i różnostronnie doświadczeni, jakimi Atheńczyków być przypuszczam, podziałać mogą. Nie prawdopodobną bowiem jest aby oni Peloponnezyan porzuciwszy i wojny w tamtych stronach jeszcze bezpiecznie nie załatwiwszy (''już'') po inną wojnę, nie mniejszą dobrowolnie tu dotąd przychodzili; (''nieprawdopodobną jest, mówię,'') ponieważ owszem mniemain iż za szczęśliwych się poczytują że my naprzeciw nim nie idziem, miasta tak liczne i tak wielkie. A gdyby też już jak gloszą i nadeszli, to sposobniejszą uważam Sicylią od Peloponnezu do przewalczenia wojny o ile pod każdym względem lepiej jest zaopatrzona, toż że nasze Miasto samo od tego oto wojska jak prawią nachodzącego chociażby dwa kroć tak wielkiem przybylo. o wiele potężniejsze jest, gdy wiadomo mi iż tamtym ani konie towarzyszyć będą, ni też ztąd {{pp|dostar|czonemi}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cy7c8d1kz1pd3t4bceyfj7i1tllrohr Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/215 100 1209790 3697314 3697260 2024-10-26T13:59:55Z Terwa 30402 3697314 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Upadłość... bankructwo... — powtarzał Verrière przerywanym głosem. — Czyliż podobna... gdym w zeszłym miesiącu odbierał jeszcze moją dywidendę?<br> {{tab}}„Upadłość!! Ależ ja mam pięćset tysięcy franków, złożonych w tym interesie... interesie, stworzonym przezemnie i dla mniej miałażby fortuna na seryo odwracać się odemnie? Fatalność miałażby się mnie uczepić, prowadząc do jednej z tych sytuacyj, z której, jako jedyne wyjście, pozostaje kula z rewolweru, w skroń wymierzona?<br> {{tab}}Tu drżący i blady, objął głowę rękoma, a wsparłszy łokcie na biurku, siedział przez kilka chwil w dumaniu.<br> {{tab}}U tego jednak człowieka o elastycznem sumieniu, człowieka, któremu moralnego poczucia całkiem brakowało, ciężkie, bolesne wrażenia zwykle szybko przemijały.<br> {{tab}}Podniósł głowę i odpowiadając sam sobie na ostatnie wyrazy, rzekł:<br> {{tab}}— Nie, nie będę się troskał zbyt wiele... Los jest tem dla mnie, czem niewierna, zdradliwa kobieta dla swego kochanka. Oszukuje ona, lecz wraca do ciebie... I on powróci do mnie, mam nadzieję... Cios jest twardym... to prawda... trzy uderzenia w jednym dniu... to wiele! Wystarczy jednak jeden dobry finansowy interes, ażebym powstał nanowo. Większa część posagu Anieli zostaje jeszcze do mego rozdysponowania. Bez skrupułu na odparcie okoliczności. Do chwili zamążpójścia mej córki mam więcej czasu, niż mi potrzeba na skompletowanie majaku, pozostawionego jej przez matkę, i na uregulowanie własnego. Zresztą Aniela jest jeszcze młodą, wyjdzie za mąż wtedy, skoro ja zechcę. Napiszę do Hawru, tam tylko widzę jeszcze źródło dla siebie. Interes ten posiada wartość niezaprzeczoną... Nowe towarzystwo powstać może w miejsce upadłego. Tak... nie wszystko jest jeszcze straconem!<br> {{tab}}I otworzywszy szufladę biurka, umieścił w niej list syndyka, oraz dyrektora Belgijskiej kopalni marmurów, pozosta-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j02j5btidiev6nxofu6g0s9narxm57m Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/227 100 1209804 3697297 3619357 2024-10-26T13:17:12Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697297 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}„Proszę więc, odpowiedz mi z całą otwartością... a {{Korekta|nawe|nawet}} chociażby i okrucieństwem, bez obawy złamania mi serca, czyli uczuwasz dla mnie jedynie tkliwą przyjaźń siostry, kuzynki, i nigdy nie zdołasz mnie obdarzyć, nigdy, głębszem, gorętszem uczuciem? odpowiedz... ja chcę to wiedzieć!<br> {{tab}}„Nie usłyszysz najmniejszej skargi z mej strony, znajdę siłę do ukrycia w sobie mojej boleści, lecz zamiast czekać natenczas rozkazu wysłania mnie na Wschód, sam tego zażądam, pobiegnę szukać tam zapomnienia na polu śmierci.<br> {{tab}}— O! nie... — zawołało dziewczę z uniesieniem. — Nie... nie odjeżdżaj... ja nie chcę... ja zakazuję ci czynić coś podobnego!<br> {{tab}}Młody oficer uczuł, jak nieznana dotąd, a błoga radość napełniła mu duszę.<br> {{tab}}— Zakazujesz mi jechać?... — powtórzył, rozpromieniony szczęściem, niosąc do ust drobną rączkę ukochanej i okrywając ją pocałunkami.<br> {{tab}}— Tak... zakazuję ci... zabraniam! — odpowiedziała.<br> {{tab}}— Och! czyliżeś dobrze zrozumiała, że ów zakaz jest to wyznanie z twej strony? Czy pojmujesz droga... uwielbiana... że rozkazując mi zostać, mówisz zarazem: „Ja kocham ciebie?“<br> {{tab}}— Tak... kocham... — szepnęło dziewczę, wysuniętemi z dłoni młodzieńca rękoma twarz sobie przysłaniając wstydliwie.<br> {{tab}}— I przyrzekasz, iż będziesz mnie zawsze kochała? — wołał Vandame w zachwycie radości.<br> {{tab}}— Czyż potrzebujesz zapewnienia, znając mnie tak dobrze?... Serce moje raz tylko w życiu kochać może. Nigdy powtórnie nie ukocha!<br> {{tab}}— A gdyby wola twojego ojca innego ci przeznaczała małżonka?<br> {{tab}}— Jak możesz przypuścić coś podobnego? Mój ojciec, który tak pragnie mego szczęścia?... Zresztą, nie jestem już dzieckiem... stawię opór, gdyby jego wola była przeciwną mej woli.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6xl9onorvxr0hkd852hmpw4yjaigrbm Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/228 100 1209805 3697298 3619358 2024-10-26T13:19:06Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697298 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}Vandame, zbliżywszy dziewczę ku sobie, złożył na jej ustach pocałunek, najczystszy ze wszystkich, pocałunek narzeczonego...<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''VI.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Panna Verrière wysunęła się lekko z objęć młodzieńca.<br> {{tab}}— Nie mówiłeś z moim ojcem o swoich projektach? — zapytała.<br> {{tab}}— Dotąd nie jeszcze... Mógłżem mu uczynić wyznanie, nie wiedząc, czy przez ciebie będę przyjętym?<br> {{tab}}— Obecnie jednak nic ci nie staje na przeszkodzie. Działaj bez opóźnienia...<br> {{tab}}— Mamże mu dziś o tem powiedzieć? — odrzekł Vandame, i objęty nieśmiałością i trwogą.<br> {{tab}}— Tak... jest to potrzebnem.<br> {{tab}}— Obawiam się...<br> {{tab}}— Obawiasz? — powtórzyła panna Verrière; — jakto, obawiasz się mojego ojca?<br> {{tab}}— Tak.<br> {{tab}}— Ależ dlaczego?<br> {{tab}}— Ponieważ znam jego postanowienia co do „wydania cię za mąż. Ileżkroć razy on swe teorye w tym względzie wygłaszał przedemną!<br> {{tab}}— Nie zważaj!... Idee ludzkie często się zmieniają; czyny jedynie pozostają niewzruszonemi. Wiem, że mój ojciec postanowił nie wydać mnie za mąż, aż po dojściu do pełnoletności... sądzi jednakże, iż moje serce jest wolnem. Skoro się dowie o naszej wspólnej miłości, nie będzie przeciwnym naszemu związkowi. Zresztą, dla jakich powodów miałby to czynić? Pojmuje, iż {{Korekta|zawachałby|zawahałby}} się może, gdybyś niezechciał porzucić swej służby wojskowej; kto wie, czy i ja nie uczyniłabym również tego, rozważywszy, iż wkrótce po naszem małżeństwie musiałoby nastąpić nieuchronne rozłączenie, ponieważ udając<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bcpggg7w9n2g2u1o9qgklrjtpi8u1u7 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/229 100 1209807 3697300 3619360 2024-10-26T13:21:37Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697300 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>się na Wschód wraz z tobą sprawiłabym tem boleść mojemu ojcu. Ależ to nie nastąpi... wszak prawda? Opuścisz służbę... zażądasz uwolnienia... ponieważ mi to przyobiecałeś uczynić.<br> {{tab}}— Gotów jestem na wszystko, co każesz.<br> {{tab}}— Proszę więc... pomów dziś z mym ojcem.<br> {{tab}}— A jeśli nie zechce zmienić swych postanowień?<br> {{tab}}— Natenczas ja z nim sama pomówię. Prosić i błagać go będę najgoręcej. Siostra Marya, ta dobra, ukochana moja kuzynka, połączy się zemną. Obudwom łatwiej będzie otrzymać skutek pożądany.<br> {{tab}}— A gdyby twój ojciec, droga Anielo, inne dla ciebie planował małżeństwo?<br> {{tab}}— Jakież mogłoby go narówni z tem zadowolnić? — odpowiedziało dziewczę, wzruszając ramionami. — On zna tak dobrze wysokie zalety twego charakteru, nieraz wygłaszał dla ciebie wobec mnie pochwały. Prócz tego, jesteś naszym kuzynem, przyjacielem...<br> {{tab}}— Ale nie jestem, na nieszczęście, bogatym!...<br> {{tab}}— Jesteś mniej wprawdzie bogatym, niźli mój ojciec... w każdym jednak razie, posiadasz nieco majątku, który, złączony z posagiem, pozostawionym mi przez matkę, żyć nam dostatnio pozwoli.<br> {{tab}}— Sądzisz więc, droga, iżbym ja prowadził życie próżniacze? — zawołał Vandame. — Nie... nigdy! Pracować będę... lubię pracować... praca stanowi dla mnie część życia. Mam plany... rozległe plany... które, gdyby mi się powiodło wykonać, przyniosłyby nam one nietylko bogactwa, lecz chwałę.<br> {{tab}}Dziewczę uśmiechnęło się z zadowoleniem.<br> {{tab}}— Ufam i wierzę w ciebie... — odpowiedziała; — lecz ani bogactwo, ni chwała nie pozwoliłyby mi więcej cię kochać, jak kocham cię teraz... Ufajmy naszej przyszłości... Będę twą żoną... nie wątp o zezwoleniu mojego ojca... Ma on dla ciebie najwyższy szacunek i przyjaźń... Opowiedz mu wszystko z całem zaufaniem, a przekonasz się, iż otworzy ci swe serce, nazwawszy swym synem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> orlmj5a1e1hue1y6jfqoz6ndodahep0 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/230 100 1209808 3697302 3619361 2024-10-26T13:24:19Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697302 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Droga... ukochana Anielo! — zawołał Vandame — ty mi dodajesz siły... zbroisz mnie odwagą!...<br> {{tab}}Na tem zakończyła się między dwojgiem zakochanych rozmowa, której niepodobna było dłużej przeciągać.<br> {{tab}}Dziewczę zadzwoniło, rozkazując służącemu położyć nakrycie do śniadania dla przybyłego kuzyna, a jednocześnie weszła i siostra Marya, wróciwszy z ministeryum. Uśmiechnęła się na widok młodzieńca, którego szczerze poważała.<br> {{tab}}— Zatrzymałam naszego kuzyna na śniadanie... — rzekła do niej promieniejąca szczęściem Aniela — a zarazem mam ci oznajmić, siostro, niespodziewaną, a dobrą wiadomość...<br> {{tab}}— Wiadomość, dotyczącą pana Vandame? — pytała zakonnica.<br> {{tab}}— Tak... mój kuzyn porzuca wojskową służbę... zostaje zwykłym obywatelem...<br> {{tab}}— Jak to? — zawołała siostra Marya z zadziwieniem, zwracając się do porucznika — pan porzucasz tak piękne stanowisko, gdzie tak świetną przyszłość miałeś przed sobą?<br> {{tab}}— Porzuca... podaje się do uwolnienia... — odpowiedziała Aniela.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Ponieważ się żeni...<br> {{tab}}Zakonnica w zdumieniu spoglądała kolejno na Anielę i Vandama.<br> {{tab}}— Zadziwia cię to, kuzynko? — mówiło dziewczę z uśmiechem.<br> {{tab}}— Bardzo mnie to dziwi.<br> {{tab}}— A jednak tak jest rzeczywiście... Mój kuzyn wstępuje w związek małżeński. Zgadnij, kogo zaślubia?<br> {{tab}}— Zkąd mogłabym zgadnąć... Znam tę młodą osobę?<br> {{tab}}— Znasz ją doskonale i kochasz całem sercem, jak ona ciebie nawzajem. Co więcej... droga, kochana siostro, staniesz się jej sprzymierzeńcem, gdyby wypadkiem ojciec stawiał jakie przeszkody szczęściu dwojga narzeczonych.<br> {{tab}}— Nic nie rozumiem. O kim więc mówisz?...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rv4igojsoohhvpxgz8brpvevqsvyhty Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/231 100 1209809 3697305 3619363 2024-10-26T13:26:40Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697305 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— O twojej Anielce... droga kuzynko, o rękę której porucznik Emil Vandame będzie dziś prosił jej ojca, a twego wuja. Cóż teraz powiesz na to wszystko.<br> {{tab}}Siostra Marya podała rękę porucznikowi.<br> {{tab}}— Otóż dobra wiadomość... w rzeczy samej — odpowiedziała. — Znam przychylne usposobienie wuja dla pana Vandame i jestem pewną, że z radością zgodzi się na ów związek, który bardziej jeszcze zacieśni istniejące węzły pokrewieństwa. Moje wstawiennictwo będzie zbytecznem, mam to przekonanie. Gdybyście go jednak potrzebowali, wbrew wszelkim przewidywaniom, rozrządzajcie mną... jestem gotową wam dopomódz. Od tej chwili staję się waszym sprzymierzeńcem.<br> {{tab}}Aniela rzuciła się na szyję siostry Maryi, okrywając ją pocałunkami.<br> {{tab}}— Och! byłam pewną — wołała — że mogę liczyć na zacne, szlachetne twe serce.<br> {{tab}}Wtem otwarły się drzwi salonu, w progu ukazał się pan Verrière.<br> {{tab}}— Emil!... jak się masz? — zawołał, podając rękę młodzieńcowi. — Chodźże, chodź z nami na śniadanie.<br> {{tab}}— Chętnie... jeżeli wuj pozwoli...<br> {{tab}}— Ależ ja cię proszę o to najszczerzej.<br> {{tab}}— Ojcze! — {{Korekta|wyrzdkła|wyrzekła}} Aniela, pochylając czoło, na którem bankier złożył pocałunek. — Pan Vandame tu przybył dla pomówienia z tobą w nader ważnej sprawie...<br> {{tab}}— Pomówimy o niej ile tylko zechce... — odparł Verrière. — Dzień dobry, Maryo — dodał, zwracając się do zakonnicy. — Cóż... jakże... byłaś w ministeryum?<br> {{tab}}— Wracam ztamtąd właśnie...<br> {{tab}}— Zdołałażeś otrzymać przychylną odpowiedź?<br> {{tab}}— Dotąd nic jeszcze pewnego... Zdaje się jednak, iż mi powierzą zarząd nad żłobkami, jakie zamyśla otworzyć w naszym okręgu publiczne miłosierdzie.<br> {{tab}}— Chcesz więc nas opuścić? — zawołała żywo Aniela. — Ach! czyż nie lepiej, siostro, ażebyś przy nas pozostała?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0e048dbx5a50ma38ibcvo6dp72xyw2v Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/232 100 1209811 3697309 3619365 2024-10-26T13:29:39Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697309 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— A moje obowiązki, drogie dziecię? — odparła z uśmiechem zakonnica.<br> {{tab}}— Wszakże je wypełniasz, odwiedzając wraz zemną ubogich i chorych, dostarczając jednym robotę, drugich wspomagając pieniędzmi, innym niosąc słowo pociechy?...<br> {{tab}}Verrière przerwał swej córce zapytaniem:<br> {{tab}}— Jak prędko podadzą śniadanie?<br> {{tab}}— Za chwilę, mój ojcze... nie jest ono jeszcze gotowem.<br> {{tab}}— Śpieszę się bardzo... Mam dziś wiele zajęcia...<br> {{tab}}Aniela spojrzała znacząco na Vandama.<br> {{tab}}— W takim razie — rzekł tenże nieśmiało — zły dzień obrałem na rozmowę z tobą, mój wuju.<br> {{tab}}— No... w każdym razie znajdę chwil parę dla ciebie... Rozmowa nasza zapewne długą nie będzie.<br> {{tab}}Jednocześnie wszedł kamerdyner, wygłaszając uroczyście:<br> {{tab}}— Śniadanie na stole.<br> {{tab}}Cztery wspomniane osoby udały się do jadalni.<br> {{tab}}Tak w całem zachowaniu się bankiera, jako i jego wyrazie twarzy, nie było śladu troski, jaką go wiadomości o ciężkich stratach dotknęły dziś rano.<br> {{tab}}Zaznaczyliśmy już powyżej, iż niedbałość i lekkomyślność były główną podstawą jego charakteru. Dopóki sądził, iż znajdzie sposób na odbicie ciosu, a zawsze w to wierzył, nie troskał się o przyszłość.<br> {{tab}}Od chwili rozpoczęcia przezeń spraw finansowych, szczęście mu sprzyjało; nie przypuszczał, ażeby ono kiedy bezpowrotnie opuścić go mogło. Wierzył w szczęśliwą swą gwiazdę. Chwilowe zmiany fortuny zdawały mu się być jej przelotnemi kaprysami, które gracz wprawny przyjmuje z uśmiechem.<br> {{tab}}Śniadanie odbyło się wśród nader ożywionej rozmowy, mimo widocznego niepokoju i zakłopotania Vandama, jakich nie zdołały rozproszyć zachęcające ku odwadze spojrzenia Anieli.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> omdzaf9r7i89wc5477xm63vmcxu9uuc Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/233 100 1209812 3697310 3619367 2024-10-26T13:32:26Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697310 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}Młodzieniec drżał na wspomnienie o chwili, w której przyjdzie mu prosić bankiera o rękę jego córki.<br> {{tab}}Podano kawę, gdy dzwonek zabrzmiał od strony pałacowej bramy.<br> {{tab}}— Wizyta o tej porze? — wyrzekła zdziwiona Aniela. — Pójdź, zobacz, Gerwazy, kto przybywa.<br> {{tab}}Kamerdyner wyszedł, a wróciwszy za chwilę, rzekł:<br> {{tab}}— Dwie osoby, pan z młodą panią, zapytują, czy mogą wejść?<br> {{tab}}— Ależ siedziemy przy śniadaniu... — zawołał Verrière.<br> {{tab}}— Powiedziałem to właśnie, a ów pan odpowiedział: „To nic nie szkodzi. Między krewnymi etykieta nie istnieje... Idź powiedz memu wujowi, że przyszedł jego siostrzeniec, Eugeniusz Loiseau, wraz z kuzynką, Wiktoryną Béraud...<br> {{tab}}— Ach! nasi kuzynowie... — zawołała żywo Aniela; — przyjąć ich trzeba.<br> {{tab}}— Cóż oni mogą chcieć od nas? — rzekł bankier — nigdy tu dotąd nie bywali.<br> {{tab}}— Ponieważ nie chcieli się nam naprzykrzać, mój ojcze, co dowodzi wielkiego taktu z ich strony, gdyż bądźcobądź, kuzynka mej matki, Wiktoryna, i daleki nasz krewny, Eugeniusz Loiseau, mają prawo wstępu do naszego domu.<br> {{tab}}— Przyjemność... znaleźć się w podobnem towarzystwie... — wymruknął bankier z pogardą.<br> {{tab}}— Mój wuju... — wtrąciła zakonnica — warci oni więcej, być może, od wielu układnych światowców... są to poczciwi ludzie.<br> {{tab}}— Masz, siostro, słuszność zupełną; — odpowiedziała Aniela.<br> {{tab}}— Wprowadź ich do salonu... — rzekł Verrière do kamerdynera, nie kryjąc złego humoru.<br> {{tab}}— Dlaczego, ojcze, do salonu? — pytało dziewczę. — Tu nam to raczej przyjąć ich wypada. W kółku rodzinnem nabiorą więcej swobody, wszakże są oni i twymi krewnymi, kuzynie Vandame? Znasz ich zapewne?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2fkecnpq54rk8c26pmsw44hb2zmedzr Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/234 100 1209813 3697311 3619368 2024-10-26T13:35:13Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697311 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Widziałem ich niegdyś kilka razy... — odrzekł porucznik.<br> {{tab}}Juliusz Verrière skinął na służącego.<br> {{tab}}Ów gest oznajmiał, że posłuszny życzeniu swej córki, zgadza się na przyjęcie przybyłych w jadalni. Aniela powstała na powitanie przybywających.<br> {{tab}}Weszli oboje, wprowadzeni przez kamerdynera.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''VII.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Eugeniusz Loiseau, którego przypominają sobie czytelnicy jadącego na wierzchu omnibusu z Misticotem od placu Bastylii do Magdaleny, w dniu, w którym Desvignes, przebrany za miejskiego strażnika, jechał na swoje stanowisko przy ulicy Joubert, naprzeciw ''Hotelu Indyjskiego'', czatując tam na kupca dyamentów, był młodym, przystojnym mężczyzną.<br> {{tab}}Wiktoryna Béraud była ładną dwudziestoletnią dziewczyną, brunetką, z pięknemi, ciemnemi oczyma, zalotnie uśmiechnięta.<br> {{tab}}Oboje na ową wizytę przybrali się nader starannie.<br> {{tab}}Eugeniusz Loiseau, swobodnie, bez najmniejszego zakłopotania, uścisnął rękę Anieli, mówiąc:<br> {{tab}}— Dzień dobry, kuzynko... dzień dobry, mój wuju... Jakże zdrowie? Ach! lecz co widzę? — dodał, spostrzegłszy oficera artyleryi — nasz kuzyn Vandame... Dzień dobry, kuzynie! Jak to dobrze, że cię tu spotykamy.<br> {{tab}}I, obchodząc stół wokoło, witał Juliusza Verrière, młodego porucznika, oraz zakonnicę.<br> {{tab}}Aniela tymczasem, uścisnąwszy Wiktorynę, posadziła ją obok siebie.<br> {{tab}}Bankier siedział w milczeniu, ze zmarszczonym czołem, paląc cygaro.<br> {{tab}}— Proszę... siądź-że, kuzynie — wyrzekła Aniela, wskazując przybyłemu krzesło, podane przez kamerdynera, i po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a1d908i51jx5k62qpj1dtl29rn3qxtq Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/235 100 1209815 3697312 3619371 2024-10-26T13:43:24Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697312 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>wiedz, jakiemu szczęśliwemu wypadkowi zawdzięczamy twoje przybycie? Tak rzadko was u siebie widujemy...<br> {{tab}}— Nie chcemy naprzykrzać się, kuzynko... oto rzecz cała — odparł Loiseau. — Jesteśmy ludźmi z innego świata, z innego otoczenia. Uczulibyśmy się zakłopotanymi wśród wielkoświatowego towarzystwa, co nie przeszkadza nam jednak żywić serdeczną życzliwość dla ciebie, kuzynko... dla was wszystkich... Myśleć o was często... bardzo często... czego dowodzi ot! nasze dziś tu przybycie.<br> {{tab}}— Może zjecie z nami śniadanie? — rzekł bankier.<br> {{tab}}— Dziękuję wujowi. Wracamy od Duvala, gdzie ugaszczałem Wiktorynę.<br> {{tab}}— To może pozwolicie podać sobie kawę?<br> {{tab}}— Co to, to chętnie... z kilkoma kroplami koniaku... Kawę pić można i dziesięć razy dziennie.<br> {{tab}}Na dany znak przez Anielę, służący postawił przed przybyłymi filiżanki, napełniając je kawą.<br> {{tab}}Verrière spojrzał na zegarek; słyszeliśmy, jak mówił, że mu śpieszno odejść do licznych zatrudnień.<br> {{tab}}— No! — rzekł, zwracając się do Eugeniusza Loiseau — gadaj, co was tu do mnie sprowadza?<br> {{tab}}— Żenię się, mój wuju.<br> {{tab}}— Żenisz się... w tak młodym wieku? A czy posiadasz jakie oszczędności pieniężne na rozpoczęcie gospodarstwa?<br> {{tab}}— Tyle, ile potrzeba na opłacenie kosztów wesela... Nie żartuję jednak z robotą... od pracy się nie uchylam... Mam dobre miejsce, które mi przynosi dziesięć franków dziennie... Z tem można wsiąść odważnie na okręt ''conjungo'', nadewszystko, gdy się zaślubia dziewczynę pracowitą, oszczędną, zarabiającą sto sous tygodniowo ze swej strony.<br> {{tab}}— Kogóż zaślubiasz?<br> {{tab}}— Tę oto obecną tu Wiktorynę... twą siostrzenicę, mój wuju, po zmarłej jej ciotce, nieboszczce pani Verrière, twej żonie, Wiktorynę Béraud, córkę Celestyny Béraud, zaślubionej Alfonsowi Loiseau, mojemu ojcu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 68arqdb8hpict7p9e7qs4qdatuhd7hx Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/236 100 1209816 3697313 3619375 2024-10-26T13:57:17Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697313 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Moje dzieci... — rzekł bankier z powagą — gdy łączy was skłonność wzajemna i miłość, życzę wam szczęścia, pozwólcie jednakże uczynić sobie parę uwag. Małżeństwo jest rzeczą nader ryzykowną, skoro się nie ma pewnego chleba przed sobą.. Przybędą dzieci, które wychowywać będzie potrzeba... obowiązek coraz cięższym się stanie, aż wreszcie zajrzy i nędza, nie licząc zawodów i chorób, jakie tem rychlej ku niej prowadzę.<br> {{tab}}— Gdyby kto na to wszystko uważał — ozwała się siedząca dotąd w milczeniu Wiktoryna Béraud — wcaleby małżeństw nie zawierano. Co do mnie, sądzę, iż posiadając odwagę do pracy, umiejąc oszczędzać, można śmiało stawić czoło kłopotom i wyjść z nich bez wielkiego dla siebie uszczerbku. Każdy z nas, posiadający pojęcie o tem, co czynić, a czego strzedz się powinien, może iść odważnie w drogę życia, aby tylko szedł ową drogą uczciwie... Nieprawdaż, kuzynko Anielo?<br> {{tab}}— Wygłosiłaś własne me zdanie... — zawołało dziewczę. — Kiedy się kocha i wierzy w przyszłość, natenczas bez obawy iść można za głosem serca. Ja różnię się w zapatrywaniach na tym punkcie z mym ojcem... Życzę wam szczęścia bez zakreśleń i uwag.<br> {{tab}}— Brawo, kuzynko! Ach! jak ty dobrze mówisz... — zawołał Loiseau. — Wiesz teraz więc powód naszej wizyty. Przychodzimy prosić cię, byś zaszczyciła swą obecnością nasze zaślubiny, najprzód w merostwie, potem w kościele, a wreszcie na uczcie weselnej.<br> {{tab}}Verrière niepostrzeżenie wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— O! co do tego — rzekł — mój chłopcze, to inna sprawa. Jestem mocno zatrudnionym, jak ci wiadomo, ztąd niepodobna mi przyjąć twego zaproszenia.<br> {{tab}}— Jakto... odmawiasz nam, wuju? — pytał z żalem Loiseau. — Ależ to niepodobna!... Będzie to tylko familijne zebranie. Znajdą się na niem wszyscy członkowie naszej rodziny. Béraud... Perroty... Loiseau... Ferronowie... Dessourdy...<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jdeymne849olvjl4bo1m5gon4m99qif Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/237 100 1209817 3697315 3619374 2024-10-26T14:03:23Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697315 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>i Nervey’e, nie licząc tych, jakich zapomniałem wymienić, oraz kuzyna Vandame, który, mam nadzieję, nie zasmuci nas odmową.<br> {{tab}}Aniela spojrzała znacząco na oficera artyleryi, który pośpieszył odpowiedzieć:<br> {{tab}}— Przybędę... najchętniej przybędę.<br> {{tab}}— Dziękuję ci, kuzynie... szczerze dziękuję... — rzekł Loiseau, ściskając rękę porucznika; — przyjęcie naszego zaproszenia zdoła może nakłonić i wuja do zmienienia decyzyi. Byłby on jeden tylko z całej rodziny nieobecnym podczas tak uroczystego obchodu. Czuję, że nasza skromna uczta weselna dorównać nie zdoła innym tego rodzaju, w wielkoświatowych kołach wydawanym, będzie jednakże przyzwoitą, za to ręczyć mogę. Będziemy śpiewać, tańczyć, bawić się całem sercem!... Nie odmawiaj nam, wuju!<br> {{tab}}— Odmowa z twej strony sprawiłaby nam wiele przykrości... — poparła Wiktoryna.<br> {{tab}}— Nie obawiaj się... ojciec da się nakłonić... — zawołała żywo Aniela.<br> {{tab}}Bankier, zmarszczywszy czoło, spojrzał na córkę z niezadowoleniem, która, nie zważając na to, mówiła dalej:<br> {{tab}}— Ja daję słowo za mego ojca... Przyjedziemy do merostwa, do kościoła i na wesele. Być może, iż śpiewać nie będziemy... lecz potańczymy napewno. Rzecz postanowiona!<br> {{tab}}— Lecz moje interesa... zapomniałaś, iż ja tak jestem zajętym... — wymruknął Verrière.<br> {{tab}}— W przeddzień i nazajutrz po weselu — ozwała się siostra Marya — będziesz je mógł sobie podwójnie załatwić, mój wuju. Szczerze bo mówiąc, nie powinieneś odmawiać swym krewnym obecności przy tak ważnym obrzędzie.<br> {{tab}}Verrière uczuł się zwyciężonym. Nie mógł opierać się dłużej, mając wszystkich przeciw sobie.<br> {{tab}}— Ha! skoro chcecie koniecznie.. — rzekł w zamyśleniu.<br> {{tab}}— Dziękujemy ci... dziękujemy, mój wuju!... — zawołał ucieszony Loiseau. — Otóż nasza rodzina zbierze się w całym<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aiyccjs0igsgh6hquc7wnxk995vz597 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/238 100 1209818 3697316 3619377 2024-10-26T14:06:09Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697316 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>komplecie, bo i siostra Marya, mam nadzieję, nie odmówi swego przybycia wraz z kuzynką Anielą.<br> {{tab}}— Do merostwa i do kościoła tylko — odrzekła, uśmiechając się, zakonnica. — Dla sukni, którą noszę, jest miejsce tam, gdzie cierpią i płaczą, nie wolno jej jednak ukazywać się pośród radości tego świata. Mimo to, serce i myśl moja będą z wami, i z całej duszy będę prosiła Boga dla was o szczęście!<br> {{tab}}— Dziękuję ci, siostro Maryo... — wyjąknęła ze wzruszeniem Wiktoryna, podniósłszy się, aby uścisnąć rękę zakonnicy.<br> {{tab}}— Na kiedyż oznaczony dzień zaślubin? — pytała Aniela.<br> {{tab}}— Na przyszłą sobotę. Odbierzesz, kuzynko, kartę zapraszającą, wraz z oznaczeniem godziny obrzędu. Stawimy się przed merem szóstego okręgu; jest to okręg, w którym zamieszkuje moja narzeczona.<br> {{tab}}— A gdzie odbędzie się wesele?<br> {{tab}}— W ''Salonie rodzinnym'', w Saint-Mandé, o dwa kroki od lasku Vincennes... Pomiędzy śniadaniem a obiadem będzie tam można odbyć przechadzkę.<br> {{tab}}— Ach! jak to dobrze ułożone... — zawołała panna Verrière. — Radabym już tam być...<br> {{tab}}— O drugiej godzinie nastąpi śniadanie — rzekł Loiseau — a obiad o ósmej. Wynajmę dziesięć powozów dla zaproszonych gości i poślę po nich, jak to bywa na weselach wyższego świata.<br> {{tab}}— Nie trudź się z przysyłaniem po nas — ozwał się bankier; — przyjedziemy naszem lando.<br> {{tab}}— Wspaniały powóz... to będzie szyk! Otóż co nada blasku niemało naszym zaślubinom!<br> {{tab}}Verrière wstał od stołu.<br> {{tab}}— Zatem, mój chłopcze, już ułożone — rzekł do Eugeniusza, podając mu rękę. — Pożegnać was muszę... ponieważ przed wyjściem mam jeszcze do pomówienia z Vandamem, czyli raczej on ma zemną o czemś pomówić.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7aijpg0nb1m1b3zkwl7fr27i4jz1x94 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/239 100 1209819 3697317 3619379 2024-10-26T14:08:28Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697317 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Na sobotę więc, wuju... Poruczniku, liczę na ciebie na pewno.<br> {{tab}}— Przybędę.<br> {{tab}}Verrière wraz z oficerem wyszedł z jadalni, pozostawiwszy Anielę i siostrę Maryę w towarzystwie Eugeniusza Loiseau i Wiktoryny. Bankier wprowadził Vandama do małego gabinetu, znajdującego się obok salonu, gdzie na hebanowych półkach stały pudełka z cygarami najwykwintniejszych gatunków. Wziąwszy jedno z takich pudełek, podał je otwarte oficerowi, dając wolny bieg swemu wzburzeniu.<br> {{tab}}— Niech ich dyabli porwą z ich weselem! — zawołał. — Potrzebnież Aniela przyjęła to zaproszenie i ty zarówno? Czyż to stosowne dla nas towarzystwo? Spędzimy dzień przyjemnie... nie ma co mówić... No... no... będę się starał do soboty wynaleźć jakiś pozór, aby uwolnić się od tego... Lecz miałeś zemną pomówić... słucham cię... Mów prędko, a nadewszystko krótko, treściwie... bardzo się śpieszę... Muszę powracać do biura.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''VIII.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}— Mów prędko!... — powtarzał bankier.<br> {{tab}}Niełatwa to rzecz była. Vandame szukał wyrazów do przedstawienia swej sprawy.<br> {{tab}}— Uprzedzam cię, że nie mam ani minuty czasu do stracenia — mówił Verrière. — Oczekują mnie w biurze... Następnie z ulicy Le Peletier mam udać się na giełdę... Wracając z niej, mam bardzo pilny interes do załatwienia... Stoję, jak na rozżarzonych węglach... Cóż mi masz powiedzieć? O co chodzi?<br> {{tab}}— O moją przyszłość... — wyszepnął Vandame.<br> {{tab}}— O twoją przyszłość? Wszakże masz ją już zapewnioną... Za lat dwa zostaniesz kapitanem, w trzydziestym piątym roku życia możesz być pułkownikiem, a jeśli ci się uda szczęśliwie wykonać ów projekt, o jakim mi kiedyś mówiłeś,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1uhyoko244a6baxkxat3rv4pb0rldbp Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/240 100 1209821 3697318 3619382 2024-10-26T14:12:22Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697318 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>jeżeli wytworzysz ów typ nieporównanej armaty, która o lepsze z wytworami Kruppa w zawody iść może, i przedstawisz ją komitetowi artyleryi, zdobędziesz wielki majątek. Nie rozumiem więc, z jakiego punktu i dlaczego troskasz się o swoją przyszłość?<br> {{tab}}— Nie porzuciłem tych moich projektów — odrzekł Vandame — pracuję bezustannie nad udoskonaleniem mego wynalazku, dla osiągnięcia jednakże celu potrzeba mi będzie ponieść wielkie ofiary...<br> {{tab}}— Ofiary pieniężne? Możesz to uczynić, wszak oprócz żołdu, pobierasz kilka tysięcy liwrów renty ze swego kapitału...<br> {{tab}}— Nie chodzi tu o ofiarę pieniężną... — zaczął, ośmielając się zwolna, porucznik.<br> {{tab}}— O cóż więc chodzi?<br> {{tab}}— O zmianę obowiązku.<br> {{tab}}— Jakto... chcesz porzucić wojskową służbę? — zawołał bankier zdumiony — ależ to szaleństwo.<br> {{tab}}— Przeciwnie, mój wuju... jest to rzecz obmyślana rozumnie. Wszedłszy do służby cywilnej, będę mógł poświęcić wszystek mój czas studyowaniu systemu obrony brzegów, a razem i mego nowego działa oblężniczego. W tem... wierzaj mi...jedynie w tem leży ma przyszłość, którą uświetnić może tylko...<br> {{tab}}— Żądasz więc mej rady w tym przedmiocie? — przerwał Verrière. — Wybacz, lecz udzielić ci takowej nie jestem w stanie. Pozwól jednak uczynić sobie małą uwagę... Niebezpiecznie jest porzucać pewne dla niepewnego... wypuszczać zdobycz dla marzenia... Po otrzymanem uwolnieniu będziesz potrzebował pieniędzy... wiele pieniędzy, na zbudowanie fabryki i prowadzenie w niej doświadczeń.<br> {{tab}}— Wiem o tem wszystkiem, mój wuju — odrzekł Vandame drżącym zlekka głosem; — powzięte jednak przezemnie postanowienie opuszczenia służby nie opiera się wyłącznie na<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h7hg0nm37rm624wxwxag8t9n3gl3pjz Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/241 100 1209822 3697319 3619384 2024-10-26T14:14:37Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697319 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>chęci prowadzenia robót doświadczalnych w fabryce... istnieje tu powód inny, potężniejszy nad wszystko...<br> {{tab}}— Jaki? — Kocham młode dziewczę... — wyszepnął zcicha porucznik.<br> {{tab}}Verrière spojrzał na swego siostrzeńca podejrzliwym wzrokiem. Przeczucie mówiło mu, że owem młodem dziewczęciem była jego córka, Aniela.<br> {{tab}}— No... no... — zawołał; — zapewne jakaś romantyczna miłość...<br> {{tab}}— Miłość wzajemnie dzielona, prawdziwa i szczera.<br> {{tab}}— O której wiedzą zapewne rodzice lub rodzina ukochanej — odparł znacząco Verrière i na którą zezwalają...<br> {{tab}}— Co do tego... nie jeszcze, mój wuju...<br> {{tab}}— Jakto?<br> {{tab}}— Moje szczęście... czyli raczej wspólne szczęście nasze, zależy od ojca mej ukochanej...<br> {{tab}}Bankier milczał. Vandame mówił dalej:<br> {{tab}}— Jeżeli wcześniej nie wniosłem prośby o jej rękę, to z powodu, iż zostając w służbie wojskowej, obawiałem się odmowy, szczególniej w obecnych okolicznościach, gdy rozkaz wyjścia wraz z pułkiem może lada dzień wydalić mnie z Francyi. Otóż to głównie dlatego chcę podać się do uwolnienia... Wszak zatwierdzasz, wuju, w tym razie moje postępowanie?<br> {{tab}}— Mylisz się... najmocniej przeciwny jestem temu... — odparł z surową oziębłością Verrière.<br> {{tab}}Vandame zadrżał, wstrząśniony do głębi.<br> {{tab}}Był przekonanym, iż dość jasno powiedział, ażeby zostać zrozumianym. Aż oto ów człowiek, od którego wyrok jego życia zależał, zamiast go zachęcić, dodać mu odwagi, zgromił go odrazu w sposób tak brutalny, zagradzając możność szczerszego wytłumaczenia się ze swych pragnień.<br> {{tab}}Widząc zakłopotanie i trwogę młodzieńca, bakier zrozumiał, iż nie pomylił się w swych przypuszczeniach; siedział milczący, z coraz bardziej zasępioną twarzą.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> huweeflpapdhkf9sipys49pbtrvb1qk Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/242 100 1209823 3697323 3619385 2024-10-26T14:17:05Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697323 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}Z powodów pieniężnych, jakie znają nasi czytelnicy, nie chciał wydać zamąż Anieli, czyli raczej postanowił zaślubić ją później, gdy dojdzie do pełnoletności, mając nadzieję, iż przez ów przeciąg czasu wynajdzie sposób zasklepienia szczerby, zrządzonej przez siebie w posagu, pozostałym po matce dziewczęcia, którym, jako ojciec i opiekun, rozporządzał dowolnie.<br> {{tab}}— Dlaczegóż nie wymieniasz mi nazwiska owej dziewczyny, dla której chcesz popełnić takie szaleństwo? — zapytał bankier po chwili milczenia.<br> {{tab}}— Jej nazwiska? — powtórzył Vandame.<br> {{tab}}— Tak... Jestże to tajemnicą?<br> {{tab}}Porucznik zapłonął rumieńcem. Usta się jego otwarły, jakgdyby pragnąc wymówić jakiś wyraz, lecz pozostały niememi. Imię Anieli skonało w ciężkiem westchnieniu młodzieńca, nie zostawszy przezeń wymówionem.<br> {{tab}}— Ha! — zawołał bankier z ironią; — widzę, iż tu potrzeba mówić mnie samemu, gdy ty mówić nie śmiesz. Zrozumiałem, iż chodzi tu o moją córkę.<br> {{tab}}— Wuju!... — szepnął oficer, pochylając ku piersiom głowę.<br> {{tab}}— Z tego, co powiedziałeś, wnoszę — mówił Verrière — iż kochasz Anielę i jesteś przez nią kochanym. Tak więc... bez mojej wiadomości, potajemnie, zawiązaliście romans w mym domu? Wiem dobrze... jestem najmocniej przekonanym, iż to jest rzecz czysto sentymentalna pomiędzy wami; znam bowiem ciebie, jako uczciwego chłopca, i znam zarówno dobrze moją Anielkę, ztąd zbyt surowo nie gniewam się o to...<br> {{tab}}— Nie gniewasz się, wuju? — zawołał Vandame, podnosząc głowę; — zezwalasz zatem... zezwalasz?...<br> {{tab}}— Przeciwnie... odmawiam! — wyrzekł stanowczo Verrière.<br> {{tab}}Oficer zbladł.<br> {{tab}}— Odmawiasz? — wyszepnął.<br> {{tab}}— Wprost i stanowczo odmawiam. Mogłeś się tego spodziewać. Ileżkroć razy mówiłem ci o mem postanowieniu co<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> at0w8dm5go6i1q91du66eryhxnlurq4 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/243 100 1209839 3697324 3619416 2024-10-26T14:19:29Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697324 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>do Anieli, o epoce, przed którą nie wydam jej zamąż?... W tych moich projektach nic nie odmienię. Gdy moja córka dojdzie do pełnoletności, natenczas o tem pomyślę. Przez ten czas te wasze tkliwe uczucia, jakie chowacie wzajemnie, ochłodną, mam nadzieję, zmieniwszy się w stałą i dobrą przyjaźń kuzynki dla kuzyna i naodwrót.<br> {{tab}}— Nie... nigdy! — zawołał Vandame. — One takiemi jak są, wiecznie pozostaną!<br> {{tab}}— Tem gorzej... bo nie doprowadzą was one do żadnego celu.<br> {{tab}}— Wuju!... zostaw mi chociaż nadzieję!...<br> {{tab}}— Nie mogę! Nikt nie ma prawa liczyć na swoje jutro.<br> {{tab}}— Zabraniasz mi więc kochać Anielę?<br> {{tab}}— Co się dzieje w głębi twej duszy, to mnie nie obchodzi. Liczę jednakże na twój honor, jako mężczyzny i żołnierza; liczę, iż nie zechcesz podtrzymywać w mej córce płonnych, chimerycznych nadziei.<br> {{tab}}— Sądzisz więc, iż nie potrafiłbym jej uszczęśliwić?... Ha! nie masz, jak widzę, dla mnie życzliwości!... Nie zdołałem nawet zyskać twego poważania...<br> {{tab}}— Owszem... kocham cię i poważam. Mówię ci jednak, iż za lat dwa zaledwie pomyślę o przyszłości Anieli. Przed upływem tego czasu nic w świecie skłonić mnie nie zdoła do zmiany mego postanowienia. Uważaj to z mej strony jako ostatnie słowo i nie mówmy już o tem więcej.<br> {{tab}}— Tym sposobem zamykasz przedemną drzwi swego domu.<br> {{tab}}— Niech Bóg uchowa! mój dom jest i będzie zawsze dla ciebie otwartym, lecz pod warunkiem, że myśleć nie będziesz więcej, a razem widocznie okażesz, żeś wyrzekł się projektów, jakich ja nie aprobuję wcale.<br> {{tab}}Vandame podniósł się blady i drżący, chwiejąc się jak człowiek, w którego cios nagły uderzył, wydzierając mu najdroższe jego nadzieje.<br> {{tab}}— Dobrze... — wyszepnął; — będę ci posłusznym.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qsi2ztn0goii0xaiun9ms250loktrgz Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/244 100 1209841 3697325 3619418 2024-10-26T14:21:34Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697325 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Wiedziałem o tem... — rzekł bankier — a na dowód zaufania, jakie w tobie pokładam, pozwalam ci odwiedzać nas, ile razy zechcesz, lecz o uwolnieniu się z wojska myśleć zaprzestań. Zakazuję ci czynić coś podobnego. A teraz... do widzenia... Spotkamy się na tem przeklętem weselu... jeżeli notabene tam będę...<br> {{tab}}Tu Verrière wyszedł z gabinetu, pozostawiwszy w ciężkiej boleści pogrążonego młodzieńca.<br> {{tab}}Za chwilę, przebrawszy się w swojej sypialni, — wyjechał, nie zobaczywszy się nawet ze swą córką. Loiseau i Wiktoryna Béraud odjechali również przed chwilą.<br> {{tab}}Aniela z siostrą Maryą oczekiwały z niepokojem rezultatu rozmowy porucznika z Verrièrem. Dziewczę, stojąc przy oknie, widziało ojca, idącego przez dziedziniec i wychodzącego z pałacu. Vandame mu nie towarzyszył.<br> {{tab}}Sądząc, iż przyjdzie do salonu, oczekiwała chwil kilka, gdy jednak się nie ukazał, zdjęta bolesnem przeczuciem, uprosiła siostrę Maryę, aby z nią poszła zapytać młodego oficera o ojcowski wyrok.<br> {{tab}}Weszły obiedwie do gabinetu bankiera.<br> {{tab}}Vandame, z wyrazem głębokiej boleści na obliczu, z zaczerwienionemi oczyma, siedział w tem samem miejscu, gdzie Verrière go pozostawił.<br> {{tab}}Łzy jedna po drugiej spływały mu na blade policzki. Spostrzegłszy Anielę, ukrył twarz w dłoniach. Jedno spojrzenie wystarczyło dziewczęciu aby odgadła wszystko. Ból ostry przeszył jej serce; zachwiała się i, by nie upaść, zmuszoną była wesprzeć się na ramieniu siostry Maryi.<br> {{tab}}— Ojciec więc nie chciał cię wysłuchać? — szepnęła zalewdie dosłyszanym głosem.<br> {{tab}}— Wysłuchał mnie...<br> {{tab}}— A zatem...<br> {{tab}}— Liczę na twój honor mężczyzny, żołnierza — odpowiedział; — liczę, iż nie zechcesz podtrzymywać w mej córce płonnych, chimerycznych nadziei!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7s9q0vnk21h61xwn6vk7fyxz9sqwya7 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/245 100 1209843 3697328 3619421 2024-10-26T14:27:03Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697328 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— On to powiedział? — wyjąknęła Aniela, bliska omdlenia.<br> {{tab}}— Tak... i dodał:''Za dwa lata, nie prędzej, pomyślę o przyszłości mej córki... m tym punkcie nic mnie zmusić nie zdoła do zmiany postanowienia''.<br> {{tab}}— Mój ojciec to powiedział? — powtórzyło dziewczę.<br> {{tab}}— Prosiłem go... błagałem... był niewzruszony... Nie chciał mi nawet pozostawić nadziei....<br> {{tab}}Aniela zbliżyła się ku młodemu porucznikowi z wzniesioną głową, błyszczącem stanowczością spojrzeniem.<br> {{tab}}— Ojciec nie chciał ci dać przyrzeczenia! — zawołała — a więc ja przysięgam przed Bogiem, który nas słucha w tej chwili, iż twoją tylko będę.<br> {{tab}}— A ja przyrzekam być waszym sprzymierzeńcem... — wyrzekła siostra Marya; — przyrzekam wam wszelką pomoc z mej strony.<br> {{tab}}— Honor nakazuje mi dotrzymać mego przyrzeczenia — rzekł Vandame z głębokiem wzruszeniem. — Żegnaj więc... żegnaj...<br> {{tab}}I wybiegłszy z gabinetu, w kilka sekund był już po za pałacem.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''IX.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Ów cios moralny wstrząsnął do głębi {{Korekta|wątpłym|wątłym}} organizmem dziewczęcia. Na widok odchodzącego porucznika, zdawało się jej, iż wszystko wokoło rozpada się w ruinę.<br> {{tab}}— Och! Maryo... droga Maryo!... — wołała, rzucając się w objęcia zakonnicy; — on odszedł {{Korekta|z rozpaczony|zrozpaczony}}!... Wraz z nim życie moje ucieka!... Ach! jakże jest okrutnym mój ojciec!...<br> {{tab}}Na w pół omdlałą doprowadziła siostra Marya do kozetki, gdzie złożywszy ją, szepnęła zcicha:<br> {{tab}}— Biedne, drogie dziecię... będę czuwała nad twojem szczęściem; Bóg mi użyczy siły, abym je tobie powrócić mogła.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> irfwuushgzb1qcsgvu7s3z04fbr3kp1 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/246 100 1209845 3697329 3619424 2024-10-26T14:29:23Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697329 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}Przy troskliwych staraniach kuzynki Aniela wkrótce zdołała pokonać owładające nią osłabienie i zapanować nad swą boleścią. {{kropki-hr}} {{tab}}Opuściliśmy Karola Gérard, a raczej Arnolda Desvignes w chwili, gdy się udawał na spoczynek nie dla snu jednak, lecz, by rozmyślać nad swą obecną sytuacyą i szukać środków do odparcia ciosu, jaki weń tak niespodziewanie uderzył.<br> {{tab}}Przez kilka godzin ów nędznik dręczył swą wyobraźnię, chcąc gwałtem wynaleźć sposób do pochwycenia milionów, jakie z rąk mu się wymknęły.<br> {{tab}}Mur nieprzebyty wznosił się przed nim, i mimo całych wysiłków, rozbić go nie mógł.<br> {{tab}}Rozdrażniony i zdenerwowany, podniósł się, nie zamknąwszy oka noc całą.<br> {{tab}}Zbliżała się chwila, w której, jak co rano, przychodziła uprzątać odźwierna. Nie chciał, ażeby dostrzegła pakiet, przyniesiony z Parc-Saint-Maure, zawierający przedmioty, ukradzione Edmundowi Béraud.<br> {{tab}}Wskutek tego, rozwiązawszy worek płócienny i fularową chustkę, dobył z nich zawartość, przedstawiającą znaczny majątek, dla każdego wprawdzie innego, lecz nie dla niego, marzącego o milionach, i włożył to wszystko następnie w szufladę komody, którą na klucz zamknął.<br> {{tab}}Jednocześnie wraz z banknotami i szkatułką, zawierającą w sobie blisko ze dwa miliony dyamentów i pereł, zabrał on, jak wiemy, portfel Edmundowi Béraud, wraz z pisanemi przezeń listami w ''Hotelu Indyjskim''.<br> {{tab}}Desvignes nie zwrócił zrazu na te listy uwagi. Obecnie, mając je pod ręką, rzekł:<br> {{tab}}— Przejrzyjmy, co też zawiera ta obszerna korespondencya?... Spalę ją później, ponieważ rzecz ta prawdopodobnie żadnej dla mnie nie ma wartości.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6ji1gvv5ngamfyxbep4kt9sfv0hqfx5 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/247 100 1209847 3697332 3619426 2024-10-26T14:31:44Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697332 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}I biorąc listy kolejno, czytał położone na nich adresy: Odczytajmy je wraz z nim zarówno, ponieważ wspomnione listy będą jednym z głównych punktów naszej powieści, a zarazem niejako rodzajem wstępnego prologu.<br> {{tab}}Na pierwszym z nich Desvignes wyczytał: {{f|align=left|lewy=10%|„Pan Fryderyk Bertin, mechanik, ulica Saint-Maur nr. 115, w Paryżu.}} {{tab}}Przeszedł do drugiego: {{f|align=left|lewy=10%|„Piotr Béraud, gałganiarz, aleja de Saint-Ouen, willa Dwóch światów.}} {{tab}}Następnie kolejno: {{f|align=left|lewy=10%|„Pan La Fougère, dyrektor Teatru Fantazyj — w teatrze.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Eugeniusz Loiseau, introligator, ulica de Fleures, nr. 11.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Panna Wiktoryna Béraud, kwiaciarka, ulica de l’Ecole-de-Médecine, nr. 22.}} {{tab}}Przeczytawszy te dwa ostatnie adresy, Desvignes zatrzymał się:<br> {{tab}}— Gdzie ja słyszałem te oba nazwiska? — zapytywał sam siebie. — Gdzie... w jakiem miejscu?<br> {{tab}}A zadumawszy się przez kilka minut, zawołał:<br> {{tab}}— Ha! przypominam sobie!... było to podczas mej jazdy na wierzchu omnibusu... Mówiono tam wtedy o zaślubinach, skutkiem których wymieniono imię Anieli i jej ojca, pana Verrière. Lecz jakąż to mieć może łączność z tym listem! Ba! zobaczę, treść pisma o tem mnie powiadomi.<br> {{tab}}I zaczął dalej przeglądać adresy: {{f|align=left|lewy=10%|„Pan Paweł Béraud, urzędnik, ulica Sekwany, nr. 27.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Wdowa Perrot, praczka, ulica Gareau, nr. 17,}} {{f|align=left|lewy=12%|w Montmartre.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Pani Ferron, właścicielka zakładu Des quatres saisons,}} {{f|align=left|lewy=12%|ulica Boulets, nr. 44.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Panna Melania Gauthier, ulica de Monceau, nr. 26.}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 64t3d8jebxrea111a4eao11u8t288i3 Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/248 100 1209848 3697340 3619427 2024-10-26T15:05:10Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697340 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{f|align=left|lewy=10%|„Panna Joanna Desourdy, szwaczka, ulica Sekwany, nr. 27.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Pan wice-hrabia Jerzy de Nervey, ulica Miromesnil, nr. 55.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Pani hrabina de Nevrey, taż sama ulica, tenże sam numer.}} {{f|align=left|lewy=10%|„Pan Emil Vandame, porucznik 7-go pułku artyleryi.}} {{f|align=left|lewy=12%|w garnizonie, w Vincennes.}} {{tab}}Desvigues zatrzymał się powtórnie.<br> {{tab}}— Vandame? — zawołał — porucznik Vandame... Byłżeby to ów oficer, który ośmiela się kochać Anielę... którego rozmowę z jego towarzyszem podsłuchałem, jadąć koleją żelazną?... Był on więc znanym Edmundowi Béraud... Lecz zkąd? Ot! co mnie niepokoi!... trzeba coprędzej rozwiązać tę zagadkę.<br> {{tab}}Pozostały już tylko dwa listy.<br> {{tab}}Arnold wziął przedostatni. Lecz jakież było jego zdumienie, gdy wyczytał na nim adres Juliusza Verrière, bankiera, na bulwarze Hausmana, numer 54.<br> {{tab}}— Verrière!... — zawołał — ojciec Anieli? Tak... wyraźnie napisane: Verrière, bankier... tenże sam numer mieszkania i ulica... To nie może być kto inny... Ha! to ciekawe, co w tym liście się mieści..<br> {{tab}}I rozdarłszy kopertę, czytał, co następuje: {{f|align=left|lewy=40%|„Panie!}} {{tab}}„Pośpieszam ci przesłać nader ważną i doniosłą dla ciebie wiadomość. Chodzi tu o majątek, do którego posiadasz niezaprzeczne prawo, a który upoważniony jestem ci doręczyć. Zechciej więc, proszę, przybyć pojutrze, w dniu piętnastym maja, o godzinie szóstej wieczorem, do restauracyi Ojca Lathuile, w alei de Clichy. Będziemy tam razem obiadowali. Nie pożałujesz pan przyjęcia mego zaproszenia, które, przyznaję, na pierwszy rzut oka dziwnem wydać ci się może. Mając nadzieję, iż przybędziesz, łączę moje pozdrowienia. {{f|align=right|prawy=20%|Kalkuta.“}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mctjpbxmcbz57xt41ga91mlla7q537z Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/249 100 1209849 3697341 3619428 2024-10-26T15:08:13Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697341 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}— Kalkuta?!... — powtórzył Desvignes. — Zatem Edmund Béraud pisał to w Kalkucie? Oryginalne, doprawdy, to zaproszenie! Zakrawa na jakiś żart w złym guście... Czyżby Verrière je przyjął?<br> {{tab}}Ostatni list adresowanym był do Anieli Verriére. Rozpieczętował go z pośpiechem. Treść jego była zupełnie podobną do poprzedniego. Inne listy, przejrzane kolejno, zawierały też same zdania.<br> {{tab}}Arnold zadumał się głęboko, sposępniał.<br> {{tab}}Nagle twarz jego się rozjaśniła.<br> {{tab}}— Wiem... wiem! — zawołał, uderzając się w czoło. — Wszyscy ci ludzie są krewnymi Edmunda Béraud, są tymi, o których mówił w Kalkucie, u mego pryncypała, a między których chciał rozdzielić majątek. Oznaczał im schadzkę, nie wymieniając nazwiska, aby się ubawić zdumieniem, skoro zostanie przez nich poznanym... I oto dziś, gdy umarł, ci wszyscy ludzie są jego spadkobiercami. Mają prawo podzielić między siebie pięćdziesiąt jeden milionów, na które ja rachowałem i dla których ryzykowałem mą głowę...<br> {{tab}}Po długiem milczeniu zaczął przeszukiwać nanowo kieszonki portfelu byłego kupca dyamentów, by się przekonać, czy nie odnajdzie tam jakiego jeszcze papieru.<br> {{tab}}— Rozdzielić między nich pięćdziesiąt jeden milionów! — powtórzył głucho. — Lecz chcąc się dopominać o to dziedzictwo, potrzebowałby każdy z tych sukcesorów wiedzieć, że ów znikniony od lat trzydziestu pięciu Béraud, żył... egzystował...że zrobił majątek... i zmarł obecnie. A o tem, z wyjątkiem mnie, nikt nie wie... nikt więc nie może...<br> {{tab}}Tu uciął zdanie.<br> {{tab}}Arkusz stemplowego papieru, złożony we czworo, wysunął się z bocznej kieszonki portfelu, na stół padając.<br> {{tab}}Morderca podniósł go, rozwinął, a rzuciwszy nań okiem, zawołał:<br> {{tab}}— Testament!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lwla6lg9dak7x5o9ft7k8y734vx90np Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/250 100 1209850 3697345 3619432 2024-10-26T15:09:49Z Terwa 30402 /* Skorygowana */ 3697345 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Terwa" /></noinclude>{{tab}}W rzeczy samej, arkusz ów nosił na nagłówku napis: {{c|MÓJ TESTAMENT.}} {{tab}}Dalej kreślone były następujące wyrazy: {{f|align=left|lewy=10%|{{tab}}„Ja, niżej podpisany, zdrów na umyśle i ciele, oświadczam, iż żądam, ażeby natychmiast po mojej śmierci, gdyby takowa nastąpiła przed urzeczywistnieniem moich zamiarów, jakich tu nie wymieniam, żądam, ażeby mój majątek, składający się z pięćdziesięciu jeden milionów, złożonych w domu bankierskim Rotszylda, był rozdzielonym równo, pomiędzy wyżej tu wymienione osoby, z których wszystkie są w różnych stopniach moimi krewnymi.}} {{tab}}Tu następowały nazwiska, wymienione na kopertach listów.<br> {{tab}}Testament kończył się temi słowy: {{f|align=left|lewy=10%|{{tab}}„Na wypadek śmierci jednej lub kilku z wyż wymienionych osób, część, jakaby na nie przypadła, ma być rozdzieloną na innych mych spadkobierców, zawsze w równych częściach.<br> {{tab}}Pisałem w Marsyli, dnia 9 maja 1884 roku.}} {{f|align=right|prawy=20%|Edmund Béraud.“}} {{tab}}— Ach! był ostrożnym, jak widzę... przewidział wszystko... — wyszepnął zbrodniarz, składając arkusz papieru. — Otóż papier, który dobrze jest mieć w swem ręku, kto wie albowiem...<br> {{tab}}Tu uciął, a pochyliwszy ku piersiom głowę, popadł w głębokie zamyślenie.<br> {{tab}}Po kilku minutach wstał, wyprostował się; zmarszczone jego czoło rozpogodziło się, oczy dzikiem zabłysły światłem, dziwny uśmiech igrał na ustach nędznika.<br> {{tab}}Co działo się w jego duszy? Odnalazłże sposób pochwycenia milionów, złożonych w domu Rotszylda?<br> {{tab}}Na to pytanie odpowie dalszy ciąg naszej powieści.<br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n8v4q4jfqa98gy3i72qbdxo1u8qf8cl Szablon:IndexPages/PL L Niemojowski Trójlistek.djvu 10 1213273 3697342 3697147 2024-10-26T15:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697342 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>24</q4><q3>262</q3><q2>0</q2><q1>6</q1><q0>18</q0> tieduqaotug5w9l55xoj60mmcxxhj8r 3697356 3697342 2024-10-26T16:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697356 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>24</q4><q3>262</q3><q2>0</q2><q1>10</q1><q0>18</q0> pzlh4dwyokhvggpvtw29wt6ar045t2o 3697411 3697356 2024-10-26T18:09:08Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697411 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>24</q4><q3>263</q3><q2>0</q2><q1>9</q1><q0>18</q0> qkan7zyytzt6q9wg8ltj9gv1zlk2ofe 3697460 3697411 2024-10-26T19:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697460 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>25</q4><q3>271</q3><q2>0</q2><q1>0</q1><q0>18</q0> s8oirl50bhy0yemzbwk18f4ac15afnd 3697511 3697460 2024-10-26T21:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697511 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>25</q4><q3>271</q3><q2>0</q2><q1>5</q1><q0>18</q0> cqebjjxequhz60fhd9qcm956yenxdao 3697564 3697511 2024-10-26T22:09:08Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697564 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>25</q4><q3>271</q3><q2>0</q2><q1>21</q1><q0>18</q0> 3qba04nd22v4kjhhzg9bqoku0aum80t 3697595 3697564 2024-10-26T23:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697595 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>25</q4><q3>271</q3><q2>0</q2><q1>28</q1><q0>18</q0> kus62c1i1vms9700wohbfs9hiqei0f7 3697615 3697595 2024-10-27T00:09:07Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697615 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>424</pc><q4>25</q4><q3>271</q3><q2>0</q2><q1>30</q1><q0>18</q0> ae3f5lnikg2mbcnoybn6uu05h9d802f Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/245 100 1215604 3697548 3648788 2024-10-26T21:38:40Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697548 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="PG" /></noinclude><section begin="cz5.3-1"/><poem>Astolf ponawia natychmiast pytania, Coby w tak wielkiej ozdobie znaczyła. Wszystkie (rzekł starzec) powabów zebrania, Szczęsnemi pasmy wśród siebie złączyła : Pływem porywczym i żatkiemi wiosły, Te żagle wieków zaszczyt będą niosły. Tam gdzie z zaroślin czoło wydobywa Erydan dumny wśród swoich współbraci, Patrz (mówił starzec), szczupłe się odkrywa Siedlisko; wzrośnie, a w swojej postaci Nie tak gmachami błyśnie jasność żywa, I nowym Włochy widokiem zbogaci : Nie kunsztem pęzla, ni rzeźbiarską sztuką, Lecz dziełmi, sławą, cnotą i nauką. Ślepy przypadek tych dziwów nie zdarzy, Ani los szczęsnym wpływem nakłoniony. Niebo to nada, i pomyślnie zdarzy, Aby w tem miejscu został osadzony Ten, który w sobie zbiór cnoty skojarzy : I gdy powszechnie będzie uwielbiony, Jak kamień drogi ku swej wiecznej sławie, W dogodnej blasku znajdzie się oprawie. Rzadki duch zajdzie w te święte mieszkania, Podobny jemu, gdy go tu osadzą : Rzadki na ziemi takie cnot zebrania Posiędzie, tak się w nim wszystkie zgromadzą. Co do dzielności i upodobania, Wszystkiemu temu niebiosa zaradzą : Obdarzon hojnie wyboru zaszczytem, Będzie Esteńskim zwał się Hipolitem. Co w obfitości swojej przyrodzenie, Szczęśliwym losem dla ludzi udziela, To jemu nadda, i na podziwienie W nim zbierze jednym, co daje dla wiela; A na tym większe daru dopełnienie, Zdarzy w nim nauk prawego czciciela. Lecz się już dalej nie będę zaciekał, Nadtoby długo Orland na nas czekał. Tak rzekł przywódca : szli zatem do woli, Upatrywając owe stanowiska, Szczęsny spoczynek po życia niedoli. Wtem gdy się rzeczom przypatruje zbliska, Obaczył Astolf pod cieniem topoli Źródło, z którego mętna woda pryska, A na brzeg starzec wzięte na ramiona Znosił pisane na kartach imiona. Postać okropna, smutna, wynędzniała, Którą patrzącym na się okazywał, Sędziwość nader wielką oznaczała, Jednak się krzepił, na siłę zdobywał. Liczba kart była, co je niósł, niemała, Wszystkie w swym płaszczu mieścił i ukrywał : Zdrój zwano Lethe, on gdy go zakłucał Stosy, co nosił, w jego wody rzucał. Skoro do brzegów spadzistych przychodził, Nurzał do gruntu wszystkie stosy owe, Schylał się rzezko, zdrój mącił, gdy brodził, I tłoczył imion spisanych osnowę : Kto wpadł, już więcej się nie oswobodził. Szły w głębią, karty i stare i nowe, Z milionowych, które rzucał snadno, Jedna spływała, a reszta szła na dno. Sroki i wrony, i sępy i kruki, Ponad te wody ustawnie latały, Przeraźliwemi wrzaskami i huki, Zbliżających się prawie zagłuszały. Rwały kart w rzekę pogrążonych sztuki, I gdy niektóre z nich wydobywały, Krzecząc z radości żądanego zysku, Niosły je w górę i w szponach i w pysku. Ale nie długo wzbijać się im godzi, Przyniewolone w zapędzie ustawać : Ciężar kart grubych w locie je zawodzi, Co wzięły wodom, muszą im oddawać : Para się tylko takowa znachodzi, W której się pyskach mogą pozostawać. A te ozdobne w licznym innych rzędzie, Są śnieżnym puchem okryte łabędzie. Niosą je na brzeg, choć się starzec sroży, I skrzętnie szuka, jakby nurzał znowu : Ale już niemi liczby nie pomnoży Wyniszczałego swojego połowu. Te się wzbijają w lot ciągły i hoży, A bijąc w skrzydła wznoszą {{kor|zię|się}} z parowu. Tam gdzie śklniącemi ozdobione dachy, Widać na górze przysionki i gmachy. Kościołto sławy i nieśmiertelności, Nimfa go piękna ustawicznie strzeże; A kiedy schodzi z owych wysokości, I przechadza się nad te ponadbrzeże, Z pysków łabędzich bierze nowych gości, Zanosi w kościoł te znamiona świeże, I na kolumnach zawiesza w tym rzędzie, Skąd je już czasów ciąg nie wydobędzie.</poem><section end="cz5.3-1"/> <section begin="cz5.4"/> {{c|§ IV.|przed=15px|po=15px}} {{c|CHIABRERA.|przed=15px|po=15px}} {{tab}}W Sawonie mieście Rzeczypospolitej Genueńskiej roku 1552 urodził się Gabryel Chiabrera (albo Habrera); sam życie swoje opisał, i opowiada jakie były pierwiastki jego, osobliwie gdy się udał do Rzymu, gdzie poznawszy sławnego wówczas literata Manucyusza, wiele korzystał z jego uczonego towarzystwa. Zostawał potem na dworze kardynała Kornaro, i był u niego w łasce, ale ją zbytnią żywością swoją (do czego się sam przyznawa), utracił. Powrócił zatem do ojczyzny, gdzie mając już lat pięćdziesiąt, małżonkę pojął. Poważanym był wielce od wielu udzielnych xiążąt, używali go do pisania dzieł teatralnych i pieśni, które w widowiskach śpiewane bywały. Wiele się takowych rytmów znajduje w dziełach jego, a w nich wydaje się niepospolity dowcip i wielka łatwość pisania. Umarł w Sawonie ojczyznie swojej roku 1638, mając lat ośmdziesiąt sześć.<br> {{tab}}Dzieła jego wyszłe z druku są : Italia liberata {{pp|(Wło|chy}}<section end="cz5.4"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> le8zsr1cj6g1jgr66fzsyofsdsim5sj Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/246 100 1215609 3697549 3648792 2024-10-26T21:39:05Z Draco flavus 2058 dr. tech. 3697549 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="PG" /></noinclude><section begin="cz5.4"/>{{pk|(Wło|chy}} wyzwolone) poema — Gotyada, albo wojny rozmaite tego narodu. — Amadeidos, rytmy na pochwałę xiążęcia Sabaudyi Amadeusza. — Florencya. — Czyny bohatyrskie Rogeryusza. — Oprócz kantat i dzieł teatralnych, wielki jeszcze rozmaitych rytmów zbiór zostawił.<section end="cz5.4"/> <section begin="cz5.4a"/> {{c|MARYNI.|przed=15px|po=15px}} {{tab}}Jan Maryni, albo Maryno Neapolitańczyk, niepospolite między rymotworcami włoskimi miejsce trzyma z dowcipu, nauki i gładkości stylu, ale zbytnią popędliwością i myśli i działania, przeszkadzał wziętości swojej. Właśnie jakby się uwziął na to koniecznie, iżby nie był szczęśliwym, czynił zawsze to, co mu najbardziej szkodzić mogło.<br> {{tab}}Satyryczne zbyt zjadłe pióro sprawiało wszystkim odrazę; unikali więc od niego ci z którymi żyć pragnął, bojąc się podpaść niezasłużonej naganie. Skąd poszło, iż wszędzie miał nieprzyjaciół, a zatem doznawał prześladowania, na które nierozważnością zasługiwał. Jakoż na jednem miejscu osiedzieć się nie mogąc, ustawicznie tułać się musiał, i wielu więzień był świadomym mieszkańcem; częstokroć niewinność wracała go ku swobodzie, częściej jednak zasługiwał na to, co cierpiał. Najsławniejsze jego poema o Adonisie, w którem jeżeli się wydaje gładkość wiersza i dowcip, obyczajność wielce obrażona, dzieło to szkodliwem czyni.<br> {{tab}}Oprócz poematu o Adonisie są : « La lira. — la Sam-<br> « pogna. — Galeria. — Epithalamia. — Panegiryki.<br> « — O męczeństwie niewiniątek poema. — Diceria.<br> {{tab}}Umarł w Neapolu roku 1625 wieku pięćdziesiąt szóstym. Pochowany u Teatynów z takowym na nagrobku napisem : ''Equiti Joanni Bapt. Marino poetae sui saeculi maximo : Cujus musa e Parthenopeis cineribus enata : inter lilia efflorescens, reges habuit mecaenates; cujus ingenium faecunditate felicissimum, terrarum orbem habuit admiratorem. Academici humanistae principi olim suo''. Pochwały od wdzięcznych akademików rymotworcy temu dane, czynią zaszczyt ich czułości, ale zbyt przesadzone, zdają się być satyrą.<section end="cz5.4a"/> <section begin="cz5.4b"/> {{c|SADOLETUS.|przed=15px|po=15px}} {{tab}}Jakób Sadoleti w Modenie się urodził roku 1478, że doszedł stopniów najwyższych, jedynie cnocie i przymiotom swoje winien był wzniesienie. Na szczęśliwe trafił czasy, gdy dóm Medyceuszów najwyższą władzę we Florencyi posiadający, nauki rozkrzewiał i uczonym dawał wsparcie. Z tego domu Leon X i Klemens VII papieże dzielnie się przyłożyli do sławy wieku owego, który się teraz ich nazwiskiem zaszczyca. Powszechną {{kor|iuż|już}} zyskawszy w kraju swoim wziętość, Sadolet gdy przybył do Rzymu, umieszczony był między domownikami kardynała Karaffy. Za jego staraniem, lubo o to nie zabiegał owszem wypraszał się, iżby był wolnym od takowego ciężaru, przyjąć jednak musiał, niedaleko Awenionu biskupstwo Karpentraceńskie (Carpentras). Wysłany w poselstwie do Franciszka I króla francuzkiego, był mu powodem do wzniesienia i rozpostarcia nauk w kraju. Jakoż odtąd w królestwie tem kwitnąć zaczęły. Uczyniony w nagrodę prac swoich kardynałem w roku 1536. — Życia dokonał w roku 1547, mając lat sześćdziesiąt dziewięć. Są listy jego w rozmaitych okolicznościach pisane; styl w nich łączy wytworność z łatwem rzeczy wyłuszczeniem. — « de Philoso-<br> « phica consolatione — de Philosophiae laudihus — de<br> « Liberis recte instituendis. » — Wierszami dwa są poemata jego, o Kurcyuszu i Laokooncie. — Zbiór także rytmów razem wyszedł z druku z innemi dziełami. Pod wyobrażeniem jego na blasze takowy dano napis : <poem>''Ut Plato facunda decoravit dogmata Lingua,'' :''De priscae sophiae dogmata sumpta sinu;'' ''Eloquii sic tu decorasti flumine blando,'' :''De sacro Christi dogmata sumpta sinu.''</poem> {{tab}}« Jak Platon niegdyś dawnej mądrości prawidła oz-<br> « dobnemi wyrazy obwieścił; tak i ty słodkością wy-<br> « mowy uwdzięczasz świętej religji przedwieczne wyroki.<section end="cz5.4b"/> <section begin="cz5.4c"/> {{c|TASSO.|przed=15px|po=15px}} {{tab}}Torkwat Tasso urodził się w Sorrento mieście królestwa Neapolitańskiego roku 1544. W lat ośmnaście wieku, {{kor|iuż|już}} zyskał sławę wydawszy poema o Rynaldzie, które, choć go z następnem Jerozolimy wyzwolonej równać nie można, oznaczało jednak, czego się po nim w dalszym wieku spodziewać było trzeba.<br> {{tab}}Xiążęta Ferrary z domu Esteńskiego, znamienici miłością nauk i kunsztów, zaszczycali się mieć na dworze swoim tak wielkiego rymotworcę, jak przedtem jeszcze mieli Aryosta. Wdzięczen takowych względów, dzieło, które tam złożył, im przypisał Jerozolimę wyzwoloną. Ze wszystkich nie tylko włoskich, ale innemi języki pisanych, to dzieło najściślej zachowuje prawidła poematu bohatyrskiego, i najbardziej się zbliża do starożytnych.<br> {{tab}}Z uwielbieniem zyskał i zazdrość, i co za nią pospolicie iść zwykło, prześladowanie : tego znieść nie mogąc wpadł w melancholią, i tułał się po świecie : odszedłszy nakoniec od rozumu w szpitalu przez niejaki czas pod strażą zostawał. Przyszedł wreszcie do siebie : gdy przybywszy do Rzymu już miał w kapitolium laurem być uwieńczony, i wspaniałe do tego czyniono przygotowania, i tę czczą nagrodę śmiercią uprzedził roku 1595.<br> {{tab}}Jerozolimę wyzwoloną dokładnie przełożył Piotr Kochanowski : wstęp do niej z pierwszej pieśni, między rymotworcami jest położony.<section end="cz5.4c"/> <section begin="cz5.4c-1"/> {{c|Początek xięgi IV Tassa Jerozolimy wyzwolonej.|kap|przed=15px|po=15px}} {{c|PRZEKŁADANIA ALBERTA MIERA.|w=75%|przed=15px|po=15px}} <poem>{{tab}}{{kap|Już}} lasy dostarczały narzędzia obficie, Na starożytnych murów Solimy wybicie; Lecz ten co synom Ewy wiecznie szkodzić żąda, Na zastępy Chrześcian zawistnie pogląda : A widząc, jak w czynności grzeje ich ochota, Szarpie go własna wściekłość, udręcza zgryzota. I jak wół, w którym topór utknął ofiarniczy, Świadczy ból swój jęczeniem, i okropnie ryczy; Gdy go jady wewnętrzne nie przestają palić, Myśli na prawowiernych srogie klęski walić. Każe, by w czarnym domu, gdzie zwykle przesiada, Wnet się okrutna jego zgromadziła rada. Mniema próżny! że jego rozjadłości sprawy, Zdołają Najwyższego przeważać ustawy : Sam się, dawne wspomnienia niszcząc, oszukiwa, Jak ciężki rzuca piorun ręka Boga mściwa.</poem><section end="cz5.4c-1"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6jjd8pdpbr8wsdwd0rczx7a8xu195a7 Szablon:IndexPages/PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu 10 1215793 3697490 3697174 2024-10-26T20:09:08Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697490 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>664</pc><q4>0</q4><q3>1</q3><q2>0</q2><q1>262</q1><q0>8</q0> dlmz9awkss73ass7a1zjgj5ohhugk77 Szablon:IndexPages/Paweł Staśko - Kain.djvu 10 1222260 3697594 3675005 2024-10-26T23:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697594 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>150</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>13</q1><q0>16</q0> 3nm8alze9kq7gryf6gv47hclkxfk14m 3697614 3697594 2024-10-27T00:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697614 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>150</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>23</q1><q0>16</q0> jytrv786rc7fzc0i1s60x7ay7vmw2m4 3697626 3697614 2024-10-27T01:09:05Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697626 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>150</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>27</q1><q0>16</q0> 02md1hyk0m287eblyg5e8wqqeh6tz46 3697632 3697626 2024-10-27T02:09:06Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697632 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>150</pc><q4>0</q4><q3>0</q3><q2>0</q2><q1>28</q1><q0>16</q0> 7b8g7hdvkuhzco65gc8vhd751euuug2 La San Felice/Tom II/I 0 1224092 3697707 3668888 2024-10-27T11:12:15Z Wydarty 17971 3697707 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{BASEPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL A Dumas La San Felice.djvu" from=195 to=203 /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|L{{BieżącyU|2|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] acapxlmw143kt37c5xbdmwpt1oppd7i Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/142 100 1225390 3697338 3679312 2024-10-26T14:36:58Z Wieralee 6253 lit. 3697338 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>dliwość ludzka nie była zaślepioną! Pozory świadczą przeciw tobie, lecz ja, ja wierzę w twoją niewinność!<br> {{tab}}Wszyscy obecni odkryli głowy i pochylili czoła, Joanna powstała. Ksiądz Langier otworzył jej swoje ramiona, w które rzuciła się łkając.<br> {{tab}}— Idź moje dziecię — rzekł. — Zbierz wszystkie siły i połóż ufność swą w Bogu.<br> {{tab}}— Ach! On mi też tylko pozostaje! — jęknęła nieszczęsna wychodząc.<br> {{tab}}W kilka chwil później wieziono ją w powozie, (dzięki wstawieniu się w tej mierze księdza Langier) do Brie-Comte-Robert, zkąd zatelegrafowano do Melun o jej przyaresztowaniu. Nazajutrz jechała drogą żelazną z dwoma żandarmami do Paryża, gdzie ją umieszczono w prefekturze policyi.<br> {{tab}}— Znalazłem temat do obrazu — powtarzał Edmund Castel — na przyszłej wystawie mówić o mnie będą!<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''XXX.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Jakób Garaud pod nazwiskiem Pawia Harmant, zajął miejsce na okręcie płynącym z Hawru do Southampton; zkąd udał się do Londynu, by znów pierwszym statkiem popłynąć ztamtąd do Ameryki. Ogłoszenie zamieszczone w dziennikach, o podpaleniu fabryki w Alfortville i jego bohaterskiej śmierci, wpadło mu w ręce. Ucieszył się nad wyraz takim obrotem tej sprawy, wszystko szło bowiem według jego życzenia, potrzeba mu było przybyć jedynie do kraju, w którym, dzięki pieniądzom i ukradzionym planom, mógł szybko zebrać wielki majątek.<br> {{tab}}Będziemy mu towarzyszyli na pokładzie „Lord-Majora“, okrętu pierwszorzędnego, jaki go ponieść miał do New-Yorku. Na teraz powróćmy do Joanny Fortier.<br> {{tab}}Skoro pan Delaunay sędzia śledczy dowiedział się o przy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bxuuw93n45po3xrz0i9cvpmkb3vf3ip La San Felice/Tom III/I 0 1227029 3697706 3677097 2024-10-27T11:11:48Z Wydarty 17971 3697706 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{BASEPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL A Dumas La San Felice.djvu" from=375 to=387 tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|L{{BieżącyU|2|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] bxhtc6vmr07gjpvy0pepiu7cugjaiyh La San Felice/Tom IV/I 0 1227869 3697705 3679204 2024-10-27T11:11:19Z Wydarty 17971 3697705 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{BASEPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL A Dumas La San Felice.djvu" from=561 to=575 tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|L{{BieżącyU|2|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] h43a0tvo0phq9e65h3xasgw84sm9tqu Dyskusja MediaWiki:Strony utworzone przez substytucję 9 1228677 3697622 3697136 2024-10-27T00:46:26Z AkBot 6868 Aktualizacja statystyk *** aktualny tekst nadpisany *** 3697622 wikitext text/x-wiki {{f|w=140%|Liczba stron: 73}} {| class="wikitable sortable" |- ! tytuł ! razem ! PEIS ! subst |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Tom pierwszy/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2028357}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 546 413 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Anioł Pitoux/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1857865}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 133 808 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2022856}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 901 285 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Biblia Wujka (1923)/Nowy Testament/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2096571}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 552 067 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Chłopi (Reymont)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1820006}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 599 975 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Czerwony testament/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2094501}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 612 439 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Czterdziestu pięciu/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1956631}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 617 844 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dekameron/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2076597}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 182 901 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dom tajemniczy/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2040041}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 164 159 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dwadzieścia lat później/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2080240}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 370 469 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dwie sieroty/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1766124}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 476 589 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dramaty małżeńskie/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2075896}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 198 494 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dziewice nocy albo anioły rodziny/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1859070}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 586 605 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Dzieła Cyprjana Norwida/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2054373}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 615 344 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Emancypantki/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1685518}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 227 427 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Eurypidesa Tragedye (Kasprowicz)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2043890}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 787 558 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Faraon/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1842203}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 410 847 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Historja chłopów polskich w zarysie/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1906286}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 570 754 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Historya Nowego Sącza/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2056300}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 417 912 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Hrabia Monte Christo/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1800501}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 528 965 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Hrabina Charny (1928)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1789567}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 777 915 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Jan III Sobieski Król Polski czyli Ślepa Niewolnica z Sziras/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2087932}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 361 804 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2032964}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 714 359 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Klub Pickwicka/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1848430}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 721 277 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Kopciuszek (Kraszewski, 1863)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2057555}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 340 922 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Koran (wyd. Nowolecki)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1940577}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 527 162 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Królowa Margot (Dumas, 1892)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2071230}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 304 603 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Krzyżacy (Sienkiewicz, 1900)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1882235}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 576 342 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Kucharka litewska (1913)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2079508}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 677 370 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Lalka (Prus)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1808483}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 076 151 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Latarnia czarnoxięzka/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1736292}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 040 697 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Lekarz obłąkanych/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1968250}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 497 771 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| M. Arcta Słownik ilustrowany języka polskiego/P (całość) | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1788342}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 861 607 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| M. Arcta Słownik Staropolski/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2095160}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 698 243 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Margrabina Castella/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2044538}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 548 904 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Na dnie sumienia/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2030954}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 332 099 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Narzeczeni (Manzoni, 1882)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2066148}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 86 468 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Naszyjnik królowej (1928)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2083618}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 5307 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Nieprawy syn de Mauleon/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2090164}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 73 789 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Nowele, Obrazki i Fantazye/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1910540}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 597 736 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Ogniem i mieczem/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1838871}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 964 777 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Old Surehand/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2047505}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 970 576 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Pamiętnik Wacławy/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1945835}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 667 973 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Pani de Monsoreau (Dumas, 1893)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1894201}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 673 250 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Paryż (Zola)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2086528}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 18 763 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Płodność (Zola)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2049678}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 237 623 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Potworna matka/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2024204}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 112 398 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2091621}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 408 610 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Przygody czterech kobiet i jednej papugi/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1864786}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 888 178 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Przygody dobrego wojaka Szwejka/całość‎ | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2033104}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 841 986 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Rękopis znaleziony w Saragossie/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2088579}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 185 159 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Rodzina de Presles/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2093240}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 350 907 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Rodzina Połanieckich/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1909945}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 432 415 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Rzym (Zola)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2072295}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 100 330 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Stach z Konar/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1912308}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 342 230 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Tajemnica grobowca (de Montépin, 1931)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2089789}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 21 110 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Tajemnice stolicy świata/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2088085}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 576 511 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Tajemnicza wyspa (1875)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2076294}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 145 161 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Targowisko próżności/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2093457}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 811 901 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Tragedje Paryża/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1787940}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 804 687 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Trzej muszkieterowie (Dumas, 1927)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1834964}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 297 442 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Trzej muszkieterowie (1913)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2073121}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 364 149 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Upominek/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2055495}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 307 964 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Upominek/Część II/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2079257}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 91 743 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Villette/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2064567}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 124 259 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| W kraju Mahdiego (May, 1911)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2014686}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 840 034 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Walka o miliony/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1948544}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 572 768 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Winnetou/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2077446}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 2 001 308 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Zagadki (Kraszewski, 1870)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1901778}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 390 739 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Zemsta za zemstę/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2094640}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 306 261 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Zielnik lekarski/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:1987376}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 15 349 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Ziemia Obiecana (Reymont, 1899)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2058683}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 51 173 |- | style="text-align:left;padding:0 2em"| Żyd wieczny tułacz (Sue, 1929)/całość | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| {{formatnum:2023407}} | style="text-align:right;padding:0 2em"| 1 289 691 |} 697zevg7ur4n6b5owcq0e08jslgheey Szablon:IndexPages/PL X de Montépin Bratobójca.djvu 10 1231775 3697491 3694248 2024-10-26T20:09:10Z AkBot 6868 Bot aktualizuje szablon indeksu 3697491 wikitext text/x-wiki {{../n}} <pc>451</pc><q4>0</q4><q3>1</q3><q2>0</q2><q1>4</q1><q0>1</q0> 4tbgix0ven5p66jxs46kd0ezebnt707 Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/4 100 1231780 3697475 3694195 2024-10-26T19:27:33Z Seboloidus 27417 /* Skorygowana */ 3697475 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Seboloidus" /><br><br></noinclude><br><br> {{c|ДОЗВОЛЕНО ЦЕНЗУРОЮ.<br> Варшава, 5-го Декабря 1897 года.}} <br><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> phkuno7fz1ehicm7a74qrnip8hrbeuk Strona:Wprowadzenie do geopolityki.pdf/82 100 1231966 3697478 3694717 2024-10-26T19:35:22Z Seboloidus 27417 popr. pp/pk 3697478 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fluokid" /></noinclude>{{pk|meto|dy}} badawcze używane w nauce o zarządzaniu, przede wszystkim tzw. analiza SWOT polegająca na ocenie zjawiska pod kątem jego mocnych i słabych stron, zagrożeń i możliwości. Jest to jedna z najpopularniejszych technik badawczych służących do porządkowania danych i informacji. Dokonuje się inwentaryzacji danych fizycznych i ludzkich czy też inaczej mówiąc, czynników mających znaczenie dla szacunków geopolitycznych, stałych: położenia, klimatu, odległości, przestrzeni, zasobów, oraz zmiennych: populacji, gospodarki i technologii, instytucji i struktur politycznych wewnętrznych i międzynarodowych, transportu, systemów telekomunikacyjnych i informacyjnych itp. Wszystkie dane zostają ze sobą powiązane, ocenione i rozważone zgodnie z logiką i ich strukturą wewnętrzną.<br> {{tab}}Specyfiką analiz typu SWOT jest to, iż wszystkie posiadane informacje zostają posegregowane na cztery grupy (cztery kategorie czynników strategicznych): S (''strenhts'') ― mocne strony, W (''weakness'') ― słabe strony, O (''opportunities'') ― szanse i możliwości, T (''threats'') ― zagrożenia. Informacja, która nie może zostać poprawnie sklasyfikowana do żadnej z tych grup, jest pomijana jako nieistotna. Różne mogą być interpretacje tychże czynników. W niektórych ujęciach mocne i słabe strony to czynniki wewnętrzne, a szanse i zagrożenia to czynniki zewnętrzne. Dla innych autorów mocne i słabe strony to cechy stanu obecnego, a szanse i zagrożenia to spodziewane zjawiska przyszłe. Dla jeszcze innych mocne i słabe strony to czynniki, na które mamy wpływ, a szanse i zagrożenia to czynniki obiektywne, na które nie mamy bezpośredniego wpływu sprawczego.<br> {{tab}}Uważa się, że w geopolityce stosowanie analizy SWOT służy głównie do ustalenia pozytywnych i negatywnych cech podmiotów i przedmiotu sporu, wewnętrznych oraz zewnętrznych uwarunkowań i skutków, zagrożeń rozprzestrzeniania się niekorzystnej sytuacji, wspólnych płaszczyzn porozumienia itp. Bada się ryzyko jako wynik zadowolenia, niezadowolenia, strachu, sposobu przyjmowania i postrzegania konfliktów geopolitycznych przez ich uczestników, co pozwala na ujawnienie się możliwości rozwiązania konfliktu i zneutralizowania jego przyczyn<ref>M. Baczwarow, A. Suliborski, ''op. cit.'', s. 53.</ref>. Analiza SWOT pozwala na ocenę posiadanych zasobów (analiza potęgi) i ocenę możliwości ich wykorzystania. Podstawowym mankamentem jest fakt, iż niektóre aspekty będące przedmiotem jej badań mają charakter nie w pełni wymierny. Analizy typu SWOT, koncentrujące się przede wszystkim na inwentaryzacji danych, wykorzystywane są przede wszystkim w pracach nawiązujących do „klasycznego” pojmowania geopolityki. Pozwalają one na {{pp|„obiek|tywne}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2yprp6oa5k1x98iqi45nkzfa72omnsy Strona:Wprowadzenie do geopolityki.pdf/83 100 1231967 3697479 3694727 2024-10-26T19:35:29Z Seboloidus 27417 popr. pp/pk 3697479 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Fluokid" /></noinclude>{{pk|„obiek|tywne}}” określenie potęgi danego podmiotu-państwa. Głównym problemem jest fakt, iż przedmiotem analiz typu SWOT ma być siła (możliwości działania) podmiotu realizującego wyznaczony cel. Potęga jest jednak wielkością wielowymiarową i składa się ze składników materialnych i niematerialnych. Składniki materialne są mierzalne, natomiast składniki niemierzalne (kultura, religia, sojusze) mogą być jedynie szacowane<ref>Z. Lach, J. Skrzyp, ''op. cit.'', s. 104.</ref>.<br> {{tab}}W historycznym procesie rozwoju myśli geopolitycznej wielokrotnie zmieniał się sposób postrzegania, a tym samym i objaśniania, przestrzennych związków pomiędzy państwami, pojmowania złożoności geopolitycznej przestrzeni świata czy też rozpoznawania źródeł i podstaw geopolitycznych konfliktów i sprzeczności. Należy przy tym pamiętać, iż nie wynikało to jedynie z wprowadzania kolejnych przekształceń do teorii geopolitycznej przez różnych autorów, ale przede wszystkim ze zmiany podstawowych paradygmatów badawczych, czyli podejścia do obiektu badań, ustanowienia nowych metod analizy, zmiany celów analizy geopolitycznej, a często także i samego przedmiotu badań geopolitycznych.<br> {{tab}}Dużą rolę w procesach zmiany paradygmatów badawczych odgrywały przekształcenia zachodzące w geopolitycznej przestrzeni międzynarodowej, a także pojawianie się nowych fenomenów w geopolitycznej przestrzeni świata, których nie sposób było opisać i wyjaśnić za pomocą dotychczasowych terminów i teorii. Rozliczne interpretacje głównego pola badawczego geopolityki, czyli konfiguracji geopolitycznej przestrzeni świata, były związane z jej dużą dynamiką i zmiennością przejawianą na różnych etapach ewolucji ludzkości.<br> {{tab}}Konfiguracja geopolitycznej przestrzeni świata zmieniała się ze względu na zmianę mechanizmów i sposobów kontroli nad nią ze strony różnych krajów. Światowe przywództwo, czy też dominowanie tych, czy innych państw, związane było z różnymi czynnikami „potęgi”, które przybierały różne formy wraz z ewolucją środowiska międzynarodowego. Ważną rolę w rozwoju geoprzestrzeni świata odegrał m.in. okres wielkich odkryć geograficznych; skutkował on ukształtowaniem się europocentrycznego układu sił w świecie, a także przekształceniem lokalnych i regionalnych procesów historycznych w ogólnoświatowy proces. W tym okresie wielką rolę w polityce światowej odgrywały państwa położone nad Oceanem Atlantyckim ― Hiszpania, Portugalia, a z czasem także Francja i Wielka Brytania. Wielce znaczącą transformację geoprzestrzeni wywołała także wielka rewolucja przemysłowa (koniec XVIII ― początek XIX w.). Powstanie zakładów przemysłowych i wielkich aglomeracji miejskich zmieniło<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bitpepvaa6z48xuct5d3iem9ts71vrb Bratobójca 0 1232265 3697355 3696212 2024-10-26T16:09:02Z Draco flavus 2058 zbędne summary 3697355 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |autor = Xavier de Montépin |tytuł = [[{{ROOTPAGENAME}}|Bratobójca]] |tłumacz = anonimowy |wydawca = Józef Unger |druk = Józef Unger |rok wydania = 1897 |miejsce wydania = Warszawa |tytuł oryginalny = ''Caïn'' |okładka = PL X de Montépin Bratobójca.djvu |_okładka = |strona z okładką = 3 |_strona z okładką = |strona indeksu = PL X de Montépin Bratobójca.djvu |źródło = [[commons:File:PL X de Montépin Bratobójca.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = |_poprzedni = {{PoprzedniU}} |następny = {{ROOTPAGENAME}}/I |_następny = {{NastępnyU}} |licencja = {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} |inne = {{Całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL X de Montépin Bratobójca.djvu" from=3 to=3 fromsection="ok01" tosection="ok01"/> {{c|w=130%|{{GenLinks|63|8,16,23,29,35,41,48,56}}}} <br> <pages index="PL X de Montépin Bratobójca.djvu" from=3 to=3 fromsection="ok02" tosection="ok02"/> {{CentrujKoniec2}} {{Clear}} {{ML}} [[Kategoria:Xavier de Montépin]] [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] hqhhlceyb7csfxuoqbdg2oyto1tyzpx 3697360 3697355 2024-10-26T16:10:09Z Draco flavus 2058 zbędne summary 3697360 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |autor = Xavier de Montépin |tytuł = [[{{ROOTPAGENAME}}|Bratobójca]] |tłumacz = anonimowy |wydawca = Józef Unger |druk = Józef Unger |rok wydania = 1897 |miejsce wydania = Warszawa |tytuł oryginalny = ''Caïn'' |okładka = PL X de Montépin Bratobójca.djvu |_okładka = |strona z okładką = 3 |_strona z okładką = |strona indeksu = PL X de Montépin Bratobójca.djvu |źródło = [[commons:File:PL X de Montépin Bratobójca.djvu|Skany na Commons]] |poprzedni = |_poprzedni = {{PoprzedniU}} |następny = {{ROOTPAGENAME}}/I |_następny = {{NastępnyU}} |licencja = {{MixPD|Xavier de Montépin|anonimowy}} |inne = {{Całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL X de Montépin Bratobójca.djvu" from=3 to=3 fromsection="ok01" tosection="ok01"/> <br> {{c|w=130%|{{GenLinks|63|8,16,23,29,35,41,48,56}}}} <br> <pages index="PL X de Montépin Bratobójca.djvu" from=3 to=3 fromsection="ok02" tosection="ok02"/> {{CentrujKoniec2}} {{Clear}} {{ML}} [[Kategoria:Xavier de Montépin]] [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] [[Kategoria:Strony indeksujące]] 3ji8ylw4uzogm28zds394b68qvkljxj Strona:Samuel - Adalberg - Księga przysłów.djvu/218 100 1232315 3697570 3697205 2024-10-26T22:15:59Z Zetzecik 5649 /* Przepisana */ 3697570 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Zetzecik" /></noinclude><section begin="grób" />{{tab|5}}5 Jedną nogą w grobie. — {{f*|''Knap. 1095''.|w=85%}}<br> {{f|{{tab}}{{tab}}Jedną nogą w grobie stoi. ''Flor. 11; Mon. Ench. 192; Dykc. I. 58'' i ''68; Mon. Gr. 386''. § Już mało nie obiema nogoma w grobie. ''Warg. Apol.''|w=85%|wys=2em}} {{f|{{tab|5}}6 Należysz się w grobie. — {{f*|''Knap. 533; Trotz'', p. w. ''Grób; Now. 56''.|w=85%}}|wys=2em}} {{tab|5}}7 W grobie o tej dobie.<br> {{f|{{tab}}{{tab}}Przysłowiowa odpowiedź na zapytania: kiedy mi dług zwrócisz, kiedy się zobaczymy? i&nbsp;t.&nbsp;p.|w=85%|wys=2em}} {{tab|5}}8 Zakołatał do grobu. — {{f*|''Trotz'', p. w. ''Grób''.|w=85%}}<br> {{f|{{tab}}{{tab}}Był bliski śmierci.|w=85%}}<section end="grób" /> <section begin="gród" />'''Gród.'''<br> {{f|{{tab}}Gród smród, ziemstwo kiepstwo, a trybunał grunt. — {{f*|''Czel. 365''.|w=85%}}|wys=2em}}<section end="gród" /> <section begin="Grójec" />'''Grójec.'''<br> {{tab}}Grają, jak żydzi z Grójca.<br> {{f|{{tab}}{{tab}}„{{roz|Grójec}} w pow. grójeck. gub. warszawskiej. Jeden grający wygrywa zwykłym obyczajem na skrzypcach co tanecznego, drugi prowadzi wciąż po basowej strunie ''G'' i to stanowi towarzyszenie.’’ Wł.&nbsp;Sabowski w ''Dzien. warsz. r.&nbsp;1855, N.&nbsp;255''. Darowski (''str.&nbsp;135'') objaśnia jeszcze: „głównym przemysłem tego miasta było kręcenie strun, skąd wnieść można, że w grajków obfitował.”|w=85%|wys=2em}}<section end="Grójec" /> <section begin="gruba" />'''Gruba.'''<br> {{tab}}Kto w grubie léga, ten łopatą drugiego sztyga.<br> <div style="font-size:85%">{{tab}}{{tab}}Gruba = otwór u pieca.<br></div> {{f|{{tab}}Ob. p. w. ''Piec'': Kto w piecu...|w=85%}}<section end="gruba" /> <section begin="gruby" />'''Gruby.'''<br> {{tab|5}}1 Gruby jak armata. — {{f*|''Feder. rkp.''|w=85%}}<br> {{tab|5}}2 Gruby jak beczka.<br> {{f|{{tab}}{{tab}}Hruby jak beczka. ''Cinć. 7''.|w=85%}} {{tab|5}}3 Gruby jak fasa.<br> {{tab|5}}4 Gruby, jak kopa siana.<br> {{tab|5}}5 Gruby jak kufa.<br> <div style="font-size:85%">{{tab}}{{tab}}Kufa = beczka wielka.<br></div> {{tab|5}}6 Gruby jak okara.<br> <div style="font-size:85%">{{tab}}{{tab}}Okara = taczka, wóz wielki o dwóch kołach.<br></div> {{f|{{tab|5}}7 Gruby można zastrugać, ale cienki grubym zrobić nie można. — {{f*|''Sł. Wil.'', p.&nbsp;w. ''Cienki''.|w=85%}}|wys=2em}} {{tab|5}}8 Kto gruby, to luby.<br><section end="gruby" /> <section begin="gruda" />'''Gruda.'''<br> {{tab}}Na gołej grudzie ni pochopu, ni tropu.<br><section end="gruda" /> <section begin="grudzień" />'''Grudzień.'''<br> {{f|{{tab|5}}1 Gdy zamarznie pierwszego grudnia, wyschnie niejedna studnia. — {{f*|''Kal. Ciesz. 679; Żup. 66''.|w=85%}}|wys=2em}} {{tab|5}}2 Grudzień — łudzień.<br> {{tab|5}}3 Grudzień — studzień. — {{f*|''Kal. powsz. Wildta'', ''r. 1854''.|w=85%}}<br> {{tab|5}}4 Grudzień — trudzień.<br> {{f|{{tab|5}}5 Grudzień ziemię grudzi dla zwierząt i ludzi. — {{f*|''Kal. Ciesz. 679''.|w=85%}}|wys=2em}} {{f|{{tab}}{{tab}}Grudzień ziemię grudzi, a izdebki studzi. ''Żup. 66''.|w=85%}} {{f|{{tab|5}}6 Mroźny grudzień i wiele śniegu — żyzny roczek będzie w biegu. — {{f*|''Czel. 456''.|w=85%}}|wys=2em}} {{tab|5}}7 Suchy grudzień — sucha wiosna i suche lato. — {{f*|''Boeb. 111''.|w=85%}}<br> {{tab|5}}8 W grudniu, w dniu zielonych świątek.<br> {{f|{{tab}}{{tab}}Np. oddam ci w grudniu... t.&nbsp;j. nigdy.|w=85%}} {{f|{{tab|5}}9 Z grudniem, kto ziemi pod łąki nie gnoił, już w marcu późno, i będzie się boił. — {{f*|''Kal. powsz. Wildta'', ''r.&nbsp;1854''.|w=85%}}|wys=2em}}<section end="grudzień" /> <section begin="grunt" />'''Grunt.'''<br> {{tab}}Wielki grunt, wielka starość. — {{f*|''Cinć. W. 312''.|w=85%}} <div style="font-size:85%">{{tab}}{{tab}}Starość = starowność, kłopot, frasunek.<br></div><section end="grunt" /> <section begin="grusza" />'''Grusza.'''<br> {{tab|5}}1 Jaka grusza, taka gruszka.<br> {{f|{{tab|5}}2 Nie urodzi gruszyczka jabłuszka, tylko takiegoż zły duszka, jaka sama. — {{f*|''Frischb. II. 206''.|w=85%}}|wys=2em}}<section end="grusza" /> <section begin="gruszka" />'''Gruszka.'''<br> {{f|{{tab|5}}1 Gdy nie padną trzęsione, nie trzeba rwać gruszek. — {{f*|''Kras'': „''Jaś.''”|w=85%}}|wys=2em}} {{tab|5}}2 Jaka gruszka, taka juszka.<br> {{tab|5}}3 Kazałci za zgniłe gruszki podziękować. — {{f*|''Ryś. cnt. 6''.|w=85%}}<br> {{tab|5}}4 Myśli, że u mnie gruszki na wierzbie rosną.<br> {{f|{{tab}}{{tab}}T. j. myśli, że opływam w dostatki, że mi wszystko bez trudu przychodzi.|w=85%|wys=2em}} {{tab|5}}5 Nie zapomni gruszki w popiele. — {{f*|''Ryś. cnt. 10; Czel. 247.''|w=85%}} {{f|{{tab}}{{tab}}Nie zabaczy gruszki w popiele. ''Knap. 726; Trotz'', p.&nbsp;w. ''Gruszka''. Nie zasypiaj gruszki w popiele. ''Gem. I. 100''. Nie zasypiaj gruszek.... ''Żegl. II. 177''. Zaspał gruszki w popiele. ''Gem. I. 160; Kolb. III. 202''. Pilny, gdy się jego miele, gruszek nie zasypia w popiele. ''Dykc. I. 26''. On nie zaśpi gruszek w popiele. ''Cinć. 30''. Wón krészk w pòpiele nie zaspi. ''Cen. Kasz. 11''. Nie zależy ten na starość gruszki w popiele. ''Czel. 247''. § W popiele gruszki nie zaniechał. ''Rej. Wiz.'' Gruszkę w popiele ma on na pieczy. ''Rej. Zwierz.'' Stara przypowieść: nie zapomniał gruszki swojej w popiele. ''Rej. Zw. Exactus'', pilen tego, co nań włożono, sprawny, nie zabaczy gruszki w popiele, jako w przypowieści bywa mówiono. ''Mącz.'' Nierad gruszki w popiele zaśpi. ''Monar.'' Kto się długo poduszką bawi, zasypia gruszki w popiele. ''Młodź. Kaz. I''. O dobrym i zamożystym gospodarzu mówi przypowieść: nie zaśpi gruszek w popiele. ''Młodź. Kaz. IV''. Gruszki nie zaśpię w piecu. ''Pot. Jow.'' Nie zasypia gruszki w popiele. ''Pot. Pocz; Pot. Arg.''|w=85%|wys=2em}} {{tab|5}}6 Nie żądaj gruszek od wierzby. — {{f*|''Łysk. 62''.|w=85%}}<br> {{f|{{tab|5}}7 ''Non omnibus omnia apta,'' nie wszytkim gruszki, drugim jabłka. — {{f*|''Ryś. cnt. 11''.|w=85%}}|wys=2em}} {{tab|5}}8 Od gruszek boli brzuszek.<br> {{tab|5}}9 Piecze gruszki w popiele. — {{f*|''Kolb. VIII. 264''.|w=85%}}<br> {{f|{{tab}}{{tab}}T. j. plany, projekty układa.|w=85%}} 10 Sadzić gruszki na wierzbie.<br> {{f|{{tab}}{{tab}}Do niedorzecznej i bezpożytecznej pracy się zabrać.|w=85%}}<section end="gruszka" /><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rcwt6nyqlm9t0ybpzdkhj5bolezbdx7 Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/366 100 1232522 3697284 2024-10-26T12:16:50Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ 3697284 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>pragnie pozostawić pomnik po sobie taki jakiegoby żaden inny król nie udziałał, współubiegał się z nim o to, aż i wziął swą zapłatę. Albowiem Dariusz najczyściejsze złoto wytopiwszy wedle wszelkiej możności bił z niego pieniądze, Aryandes zaś rządzca Aegyptu ze srebrem tak samo postępował sobie, i dla tego teraz jeszcze srebro Aryandejskie jest najczyściejsze. Wszakże Dariusz dowiedziawszy się o tém co czyni Aryandes, i inną mu winę zarzuciwszy jakoby naprzeciwko niemu powstawał, zgładził go. Wtenczas przecię ten Aryandes ulitowawszy się nad Feretimą, dał jéj wojsko z samych Aegypcian złożone, tak piesze jak morskie; wodzem zaś nad piechotą ''Amazisa'' męża Marafijskiego naznaczył, nad flotą ''Badrasa'' będącego rodem ''Pazargadą''. Zanim atoli to wojsko wyprawił, wysłał Aryandes herolda do Barki dowiadując się, kto jest zabójcą Arkezilaosa. Barkejczykowie zaś odpowiedzialność tego wszyscy na siebie przyjęli, mówiąc że wiele udręczeń doznali od Arkezilaosa. Odebrawszy tę wiadomość Aryandes taki dopiero wojsko wraz z Feretimą wyprawił. Wszakże ten powód był tylko udaną mową, wojsko zaś istotnie, jak mnie się wydaje, wysłał Aryandes na podbicie Libyjczyków. Tych Libyjczyków bowiem wiele jest i rozmaitych pokoleń, a niektóre tylko z nich ulegały królowi, większa zaś liczba wcale się nie troskała o Dariusza.<br> {{tab}}Mięszkają Libyjczykowie w następującym porządku, począwszy do Aegyptu. Pierwsi z Libyan są Adyrmachidowie, którzy obyczajów powiększéj części Aegypskich trzymają się, a odzież noszą taką jaką i inni Libyjczykowie. Lecz niewiasty ich noszą przepaskę (''ψέλλιον'') na obóch nagoleniach miedzianną; ponieważ zaś włos długo zapuszczają, wesz którą każda schwyci, rozgryzają i tak dopiero odrzucają. Ale ci jedni tylko z Libyan to czynią, i jedni królowi dziewice mające iść za mąż pokazują, a która z tychże upodoba się królowi, tę pozbawia dziewictwa. Ciągną się ci Adyrmachidowie od Aegyptu aż do jeziora któremu jest na imię ''Plynos''. Za nimi idą ''Giligammowie'', zasiedlający<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nukb4u1uftvceirvvyocfsx3nlmaz2b Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/976 100 1232523 3697285 2024-10-26T12:47:39Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697285 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>to prawda; lecz usiłowania morderstwa, spełnionego na Łucyi i Joannie podpadają, pod karę prawa!<br> {{tab}}— Myślmy jednakże teraz o mojej matce... — przerwał Jarzy: — co się z nią stało?<br> {{tab}}— Odnajdziemy ją... wszak powiedziałem. Możemy teraz wszyscy otworzyć jej nasze ramiona i serca... — czcić ją i kochać — rzekł artysta.<br> {{tab}}— A względem Pawła Harmant, jak postąpić zamierzasz, opiekunie?<br> {{tab}}— Zechcecież usłuchać rad moich?<br> {{tab}}— Tak... tak! — zawołali razem.<br> {{tab}}— I ty, panie Raulu, podzielasz ich zdanie?<br> {{tab}}— Nieodmienie! — odparł Duchemin.<br> {{tab}}— Jedzmy więc...<br> {{tab}}Tu wszyscy razem, wyszedłszy z mieszkania Jerzego, wsiedli w dwa powozy, oczekujące przed bramą. Jerzy wraz z Łucyą zajęli fiakr jeden, Edmund z Lucyanem i Baniem w drugim się umieścili.<br> {{tab}}— Na ulicę Murillo! — zawołał Castel na woźnicę, a zwracając się do towarzyszów, dodał:<br> {{tab}}— Zatrzymamy się w drodze przed dystrybucyą.<br> {{tab}}Powozy ruszyły z miejsca i w kilka minut zatrzymały się przed sklepem tabacznym, gdzie Edmund Castel kupił arkusz stemplowego papieru. {{***}} {{tab}}W przeddzień, wieczorem, a raczej tegoż samego dnia, Harmant wrócił do domu o godzinie pierwszej po północy, zdziwiony mocno i zaniepokojony niestawieniem się Owidyusza na umówioną schadzkę.<br> {{tab}}Zasnął dopiero nad ranem, a najstraszniejsze marzenia sen mu przerywały, ukazując Owidyusza Soliveau aresztowanego, z kajdanami na rękach, prowadzonego przez żandarmów. Widział również sam siebie na ławie podsądnych, a widma je-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 275yd6cye6iec3r4gubpuz9k6iis0tr Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/977 100 1232524 3697286 2024-10-26T12:49:08Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697286 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>go ofiar przesuwały się przed nim, rzucając mu nazwy podpalacza, mordercy, złodzieja.<br> {{tab}}Przebudziwszy się rano, skutkiem tych strasznych widzeń, czuł się złamanym na duchu i ciele. Wstawszy z łóżka, ubrał się prędko, usiłując rozumowaniem odegnać te okropne nocne wspomnienia i zwolna rozproszył je w rzeczy samej, myśląc o Owidyuszu jedynie. Był pewien, że Soliveau przyśle mu lada chwila depeszę, wyjaśniającą to wszystko.<br> {{tab}}Za zbyt wzburzony, ażeby się zająć w domu rachunkami, postanowił jechać do Courbevoie, celem dowiedzenia się, czy tam Soliveau czasem się nie ukazał. Około dziewiątej wyjechawszy do swego bankiera, podniósł sumę, przyrzeczoną swojemu wspólnikowi i wrócił do fabryki.<br> {{tab}}Żaden list, żadna depesza nie nadeszła. Oczekiwał jeszcze. Do jedenastej nic nie nadesłano; Garaud w najwyższej trwodze wrócił do Paryża.<br> {{tab}}Zastał Maryę bardziej cierpiącą niż kiedy; podczas jego nieobecności miała wyrzut krwi ustami; leżała owładnięta gorączką.<br> {{tab}}Wiadomość ta uderzyła najcięższym, ciosem w serce nędznika.<br> {{tab}}— Mieliżby doktorzy się omylić? — powtarzał; — czy podobna, aby to dziewczę umarło w tak młodym wieku?<br> {{tab}}Łzy z oczów płynęły mu pomimowolnie; daremnie powstrzymać je usiłował.<br> {{tab}}— Ukochane dziecię... ty cierpisz? — zapytał z przybraną spokojnością, wchodząc do jej pokoju.<br> {{tab}}— Tak... czuję się słabą... ale to przejdzie. Lecz ty mój ojcze... — dodała — widzę cię smutnym, zmienionym...<br> {{tab}}— Źle spałem tej nocy... mam silny ból głowy.<br> {{tab}}— Lecz zkąd? dlaczego?<br> {{tab}}— Niezwykle straszne marzenia sen mi przerywały.<br> {{tab}}— I ja również źle spałam — odpowiedziała Marya; — jakieś przerażające widma ukazywały mi się bezustannie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hugi7ek2pkaummjjfnvclgv62iedxp5 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/978 100 1232525 3697287 2024-10-26T12:50:28Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697287 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Spodziewam się, że w sny nie wierzysz? — odrzekł Jakób Garaud, uśmiechnąć się usiłując.<br> {{tab}}— Nie należałoby w nie wierzyć... a jednak były to sny straszne...<br> {{tab}}— Jakież one były... opowiedz...<br> {{tab}}— Dziwne, nieprawdopodobne rzeczy, lecz we snach jak wiesz mój ojcze, najdziwaczniejsze szczegóły przybierają nieraz rzeczywiste postacie.<br> {{tab}}— Cóż więc widziałaś?<br> {{tab}}— Ciebie.<br> {{tab}}— Mnie, w jaki sposób?<br> {{tab}}— Znajdowałeś się, mój ojcze, w więzieniu, oskarżony o zbrodnię...<br> {{tab}}Jakób Garaud zadrżał, lecz zapanował nad sobą, ukrywając trwogę.<br> {{tab}}— O zbrodnię? — powtórzył z przymuszonym uśmiechem. — Ach! widzisz sama, że to jest niepodobnem! I jakaż to miała być zbrodnia?<br> {{tab}}— Morderstwo!.. Lecz nagle obraz się zmienił...<br> {{tab}}— Jak na scenie... w teatrze... nieprawdaż?<br> {{tab}}— W miejscu więzienia — mówiła Marya dalej — ujrzałam wielką salę, napełnioną ludźmi. Ty się tam znajdowałeś. Naprzeciw ciebie, siedzieli sędziowie i gruppa jakoby znanych mi osób. Jedna z tych osób podobną była zupełnie do mego narzeczonego, Lucyana. Druga postać przypominała kobietę, umieszczoną na głównym planie obrazu Edmunda Castel, przedstawiającym aresztowanie. Wszyscy gestykulowali i mówili, na ciebie wskazując. Ich głosy dochodziły mych uszu, jakby szum głuchy, słów jednak wymawianych przez nich, rozróżnić nie byłam w stanie. Nagle spostrzegłam, żeś zachwiał się i zbladł, osuwając się na ziemię; ciemny obłok pokrył to wszystko...<br> {{tab}}— I sen się skończył... nieprawdaż? — zapytał Harmant głosem, któremu pragnął nadać ton żartobliwy, a w którym przeważało mimo to chrapliwe i drżące brzmienie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bhc5qgndhf0b5gb0vlji2tyoavzgbv4 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/979 100 1232526 3697288 2024-10-26T12:52:00Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697288 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Nie! nie skończył się jeszcze... — odpowiedziała Marya. — Światło powtórnie zabłysło... ale tak smutne, ponure, jak świt dnia dżdżystego.<br> {{tab}}— Pośród strumienia krwi, ujrzałam ciało, leżące bezwładnie... Kadłub ten nie miał głowy!..<br> {{tab}}Harmant zerwał się jak dotknięty iskrą elektryczną, przyłożył obie ręce do szyi i cofnął się przerażony.<br> {{tab}}— Och! milcz... milcz! — wykrzyknął z gniewem — dlaczego opowiadasz mi takie straszne rzeczy?<br> {{tab}}— Chciąłeś ojcze poznać mój sen... pytałeś mnie o niego... Na twoje żądanie opowiedziałam... Ach! jakaż to była dla mnie noc straszna!<br> {{tab}}— Milcz!.. milcz!.. słyszałaś? — powtarzał nędznik bezwiednie. — Milcz... ja tego chcę... milczeć ci nakazuję!<br> {{tab}}— Nie rzeknę już nic więcej, lecz po wrażeniu jakie wywarło na ciebie moje opowiadanie, osądź iłem ja cierpiała!<br> {{tab}}Harmant pochylił głowę w zadumie. Słuchając z przerażeniem opowiadania swej córki, znalazł w nim dziwną, niepojętą wspólność z własnym snem tej nocy i gorączka, trawiąca to biedne dziewczę, nagle i w żyłach jego zapłonęła.<br> {{tab}}Zbliżywszy się do chorej, otoczył ją długim, serdecznym uściskiem.<br> {{tab}}— Wychodzisz gdzie, ojcze? — pytała.<br> {{tab}}— Nie... nigdzie nie wyjdę... będę pracował w moim gabinecie.<br> {{tab}}— Och! jakżem z tego zadowolona!<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— Nie wyobrazisz sobie jak obawiałabym się dziś pozostać samą w mieszkaniu.<br> {{tab}}Harmant w milczeniu, opuścił pokój swej córki a wszedłszy do gabinetu i drzwi zamknąwszy za sobą, upadł na krzesło zrozpaczony, pogrążając się w zamyśleniu. {{***}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nllfyk4uryrg047xua1gvusgcy7o60j Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/367 100 1232528 3697289 2024-10-26T12:52:39Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ 3697289 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>północną okolicę aż do wyspy Afrodizias. W przestrzeni środkującej z tąże znajduje się wyspa 'Platea'', którą zaludnili Kyrenejczykowie, a na stałym lądzie przystań ''Menelaja'' i ''Aziris'', które Kyrenejczykowie zamieszkiwali; tudzież ''Silfion'' odtąd się poczyna. Rośnie zaś to ''sifium'' od wyspy Platei aż do zatoki Syrty (wielkiéj). Obyczajów używają i te szczepy podobnych reszcie. Z Giligammami łączą się ku zachodowi ''Asbytowie''; ci mięszkają ponad Kyreną. Do morza zaś nie rozciągają się Asbytowie, przestrzeń bowiem pomorską zasiedlają Kyrenejowie. ''Kierownikami wozów'' cale nie najpośledniejszymi są wśród Libyan, większą zaś część zwyczajów starają się przejmować od Kyrenejów. Za Asbytami idą ku wieczorowi ''Auschizowie''; ci ponad Barką siedzą, ciągnąc się do morza około ''Euespiridów''. W pośrodku znów Auschizów krainy mieszkają ''Kabalowie'', nieliczny lud, ciągnący się do morza około miasta ''Taucheira'' w okolicy Barkejskiéj; obyczajów trzymają się tych samych co szczepy powyż Kyreny. Z tymi Auschizami stykają się ku zachodowi ''Nazamonowie'', naród liczny, którzy latem pozostawiając przy morzu owce udają się do okolicy ''Augila'' na zbiór daktylów; większa część drzew tych nawet bardzo wysoko wyrasta tamże, wszystkie zaś wydają owoc. Ci Nazamonowie upolowawszy ''{{Roz|atteleb}}y'' (rodzaj nieskrzydlatéj szarańczy), suszą je na słońcu, potém mielą i posypawszy na mleko z niém razem piją. Żon zaślubiają wedle zwyczaju każdy wiele, społem ich używają, trybem podobnym jak Massageci; laskę utkwiwszy w ziemi potém spółkują. Kiedy zaś pierwszy raz się zaślubia Nazamon, zwyczajem jest ażeby oblubienica w pierwszej nocy udzielała się wszystkim współgodownikom, z których każdy pomiłowawszy ją, daje jej podarunek który przyniósł z domu. Przysiąg i wieszczbiarstwa tak używają: przysięgają na mężów którzy u nich najsprawiedliwszymi i najlepszymi mieli się okazać, dotykając się ich grobów, wróżą zaś udając się na grobowce przodków, gdzie modły zaniósłszy układają się do snu; jakie zaś śpiącemu przedstawi się we śnie marzenie, tego używa za {{pp|wró|żbę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rf56s2igtm2v27pn4ges554qb6xujvq 3697290 3697289 2024-10-26T12:53:14Z Dzakuza21 10310 lit. 3697290 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>północną okolicę aż do wyspy Afrodizias. W przestrzeni środkującej z tąże znajduje się wyspa ''Platea'', którą zaludnili Kyrenejczykowie, a na stałym lądzie przystań ''Menelaja'' i ''Aziris'', które Kyrenejczykowie zamieszkiwali; tudzież ''Silfion'' odtąd się poczyna. Rośnie zaś to ''sifium'' od wyspy Platei aż do zatoki Syrty (wielkiéj). Obyczajów używają i te szczepy podobnych reszcie. Z Giligammami łączą się ku zachodowi ''Asbytowie''; ci mięszkają ponad Kyreną. Do morza zaś nie rozciągają się Asbytowie, przestrzeń bowiem pomorską zasiedlają Kyrenejowie. ''Kierownikami wozów'' cale nie najpośledniejszymi są wśród Libyan, większą zaś część zwyczajów starają się przejmować od Kyrenejów. Za Asbytami idą ku wieczorowi ''Auschizowie''; ci ponad Barką siedzą, ciągnąc się do morza około ''Euespiridów''. W pośrodku znów Auschizów krainy mieszkają ''Kabalowie'', nieliczny lud, ciągnący się do morza około miasta ''Taucheira'' w okolicy Barkejskiéj; obyczajów trzymają się tych samych co szczepy powyż Kyreny. Z tymi Auschizami stykają się ku zachodowi ''Nazamonowie'', naród liczny, którzy latem pozostawiając przy morzu owce udają się do okolicy ''Augila'' na zbiór daktylów; większa część drzew tych nawet bardzo wysoko wyrasta tamże, wszystkie zaś wydają owoc. Ci Nazamonowie upolowawszy ''{{Roz|atteleb}}y'' (rodzaj nieskrzydlatéj szarańczy), suszą je na słońcu, potém mielą i posypawszy na mleko z niém razem piją. Żon zaślubiają wedle zwyczaju każdy wiele, społem ich używają, trybem podobnym jak Massageci; laskę utkwiwszy w ziemi potém spółkują. Kiedy zaś pierwszy raz się zaślubia Nazamon, zwyczajem jest ażeby oblubienica w pierwszej nocy udzielała się wszystkim współgodownikom, z których każdy pomiłowawszy ją, daje jej podarunek który przyniósł z domu. Przysiąg i wieszczbiarstwa tak używają: przysięgają na mężów którzy u nich najsprawiedliwszymi i najlepszymi mieli się okazać, dotykając się ich grobów, wróżą zaś udając się na grobowce przodków, gdzie modły zaniósłszy układają się do snu; jakie zaś śpiącemu przedstawi się we śnie marzenie, tego używa za {{pp|wró|żbę}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dieb67idmfkmrt8hjj6i921efd1b0ha Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/980 100 1232529 3697291 2024-10-26T12:54:27Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697291 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Opuściwszy ''Gospodę piekarzów'' Joanna jak pól obłąkana szła, a raczej biegła wprost przed siebie na los szczęścia. Myśli rozpierzchniętych zebrać nie była w stanie. Czuła, jak gdyby mgła ciemna rozpostarła się nad jej umysłem.<br> {{tab}}Krzyki Owidyusza Soliveau, jego obłęd i groźby, wyrazy policyjnych agentów, szmer głosów wzburzonych współtowarzyszów, stających w jej obronie, wszystko to zmięszane razem w uszach jej tętniało.<br> {{tab}}Minąwszy kilka ulic, biegła w stronę de Passy. Przybywszy na esplanadę Inwalidów bez tchu prawie, wyczerpana znużeniem, padła na najbliższą ławkę, spoglądając bojaźliwie w około siebie.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''XXXI.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Nagle zadrżała, spostrzegłszy nadchodzących dwóch ludzi, którzy wymieniali jej nazwisko. Po kilku minutach jednakże ujrzawszy, że poszli dalej, nie zwracając na nią uwagi, uspokoiła się i dumać poczęła. Pierwsza jej myśl była o Lucyi, swej córce. Czyż Bóg jej na to pozwolił ją odnaleść, by ją utraciła, na nowo? I nieszczęśliwa kobieta uczuła się owładnięta rozpaczą.<br> {{tab}}— Wszystko skończone dla mnie! — wołała — wiedzą, że się znajduję w Paryżu, odkryją w prędce rodzaj mej pracy... przyjdą do mego mieszkania. Tak! policyjni agenci będą mnie poszukiwali, aby więc uniknąć powtórnego uwięzienia, wracać nie powinnam na ulicę Bourbon. Jestem zmuszoną znów się ukrywać... uciekać... opuścić jedyne me dziecię!.. Ach! czyliż nad mojem życiem wciąż ciążyć będzie przekleństwo?! Tu opuściła głowę w bolesnem zamyśleniu.<br> {{tab}}— Lecz Jakób Garaud żyje!.. — zawołała po chwili — ów nędznik wszak to powiedział... Jakób Garaud ukrywa się pod nazwiskiem Pawła Harmant... Tak... tak! ten człowiek nie kłamał!.. Dotąd został on już pewno aresztowanym... wy-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0wcg8hgys820qkfusl3ablwg1unj3fm Podpalaczka/Tom VI-ty/XXX 0 1232530 3697292 2024-10-26T12:54:56Z Wydarty 17971 3697292 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=975 to=980 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|P{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] d2zhkehdww1j0jpcdpjcpam4gew9l6w Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/368 100 1232531 3697293 2024-10-26T12:55:24Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ 3697293 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>{{pk|wró|żbę}}. Uręczenia wiary takie są u nich dotyczący daje pić z swojej ręki, i sam pije z ręki drugiego. Kiedy zaś nie mają wody na dorędziu, oblizują błoto z ziemi podniesione.<br> {{tab}}Nazamonom pogranicznymi są ''Psyllowie''. Ci takim sposobem wyginęli. Wiatr południowy wysuszył im wód zachrony, i kraina cała wewnątrz Syrty położona zamieniła się w bezwodną pustynią. Tedy rzecz rozważywszy wedle spólnéj narady wyciągnęli naprzeciwko wiatrowi południowemu (powtarzam zaś to co opowiadają Libyjczykowie), i kiedy stanęli wśród piasków, południk zadąwszy zasypał ich. Tych zaginionych krainę dzierżą teraz Nazamonowie. Wzwyż tychże ku południowemu wiatrowi, w okolicy dzikiego zwierza mięszkają ''Garamanci'', którzy przed wszelkim uciekają człowiekiem i przed wszelką spółką z ludźmi, i ani broni żadnej bojowej nie posiadają ani walczyć nie umieją. Ci tedy wyżej Nazamonów mięszkają; daléj zaś wzdłuż morza ku zachodowi następują ''Makowie'', którzy przystrzygają sobie czuby, to jest środek włosów na głowach zapuszczając, z téj i tamtéj zaś strony goląc je aż do skóry; na wojnę zaś noszą skóry strusiów jako tarcze. Przez kraj ich rzeka ''Kinyps'' płynąca z pagórka nazwanego wzgórzem ''Wdzięków'' (Charitów) wpada do morza. Ten zaś pagórek Wdzięków porosły jest laskami, gdy reszta przerzeczonej Libyi jest ogołocona z drzew; od morza jest do niego dwieście stadjów. Z tymi znowu Makami łączą się ''Gindanowie'', których każda niewiasta wiele nosi przepasek skórzanych około kostek u nogi na ten cel jak powiadają, iż do każdego z mężczyzną obcowania obwięzują sobie taką przepaskę, a która nosi ich jak najwięcej, ta uważana jest za najznakomitszą, jako od największej liczby mężczyzn umiłowana. Wybrzeże zaś tych Gindanów wysterkujące w morze zajmują ''Lotofagowie'', którzy żyją jedynie z téj rośliny ''lotus''. Owoc zaś lotusu jest téj wielkości co ''mastykowe drzewo'', słodyczy podobnéj do owocu palmy. Robią z tegoż owocu Lotofagowie i wino. Po Lotofagach idą wzdłuż morza ''Machlyowie'', karmiący się także rośliną lotus, ale już mniej od przerzeczonych. Ciągną się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4aaps3stl4v2xhvkx0c1m7y7bkc8wbi Strona:PL Herodot - Dzieje.djvu/369 100 1232532 3697294 2024-10-26T13:10:01Z Dzakuza21 10310 /* Przepisana */ 3697294 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Dzakuza21" /></noinclude>zaś oni do wielkiej rzeki nazwiskiem ''Triton''; ta wpada do wielkiego jeziora ''Tritonis'', na którem jest wyspa nazwiskiem ''Fla''. Tę wyspę, jak powiadają, kazała wyrocznia Lakedaemończykom osadzić. Jest przecież i taka o niej powieść, że ''Jazon'', zbudowawszy pod Pelionem okręt ''Argo'', i wprowadziwszy nań hekatombę i także trójnóg miedziany, oplynął Peloponnes, chcąc dostać się do Delfow. Lecz kiedy znajdował się około ''Malei'', miał go pochwycić wiatr północny i unieść do Libyi; zanim przecież zobaczył ląd miał on zawięznąć w cieśninach jeziora Tritonis. Tutaj gdy nie wiedział jak się wydostać miał mu się objawić ''Triton'', i rozkazać Jazonowi podać sobie ów trójnóg, powiadając że za to wskaże im wyjście i bez szkody ich odprawi. Kiedy więc usłuchał go Jazon, miał Triton rzeczywiście pokazać mu i jego towarzyszom wyjście z jeziora, tudzież ustawiwszy trójnóg w swojej świątnicy z tegoż trójnoga zawieście i Jazonowi wraz z jego towarzyszami odsłonić całą powieść, że, skoro który z potomków płynących teraz na Argo uniesie ów trójnóg, wtenczas wszelka będzie konieczność ażeby sto miast greckich około jeziora Tritonis powstało. To posłyszawszy krajowi Libyjczykowie mieli skryć trójnóg.<br> {{tab}}Po tychże Machlyach następują ''Auzeowie''; ci zaś razem z Machlyami mięszkają naokoło jeziora Tritonis, lecz środkiem rozgranicza ich Triton. Owoż Machlyowie tył głowy zapuszczają włosem, Auzeowie zaś przodek. W doroczne znów święto Atheny dziewice ich na dwa rzędy rozdzieliwszy się walczą ze sobą kamieńmi i drzewcami, mówiąc ''że tamże zrodzonemu bóstwu ojczyste ofiary przynoszą'', które to bóstwo my (Grecy) Atheną zowiemy. Które z dziewic w tej walce polegną z ran, te zowią ''nieprawdziwemi dziewicami''. Nim atoli puszczą je do bitwy, to czynią: publicznie tę z dziewic która się odznacza pięknością, przyozdobiwszy hełmem korintskim i zupełną zbroją grecką i na wóz ją wprowadziwszy, obwożą do kola jeziora. Jaką zaś bronią przyozdabiali oni te dziewice zanim Grecy w śród nich osiedli, nie umiem powiedzieć, sądzę więc, że Aegypskim {{pp|rynsztun|kiem}}<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tah74rixoxmpav24rss70x2365llwyo Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/981 100 1232533 3697299 2024-10-26T13:20:11Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697299 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>da swojego wspólnika... a wtedy dowiedzą się wszyscy, że zostałam niesłusznie osądzoną i wrócą mi wolność. Będę znów mogła widywać mą córkę, mą Łucyę ukochaną!<br> {{tab}}— Lecz jeśli Jakób Garaud — zaczęła po krótkiej zadumie — jeśli ten nędznik uwiadomiony o tem co go czeka, umknie przed ręką sprawiedliwości? Jeśli ów zbrodniarz, ten jego wspólnik, który mnie chciał zabić przed kilkoma dniami, a dziś upoić, by zmusić mnie tem do oskarżenia się samej, jeśli nie został on przytrzymanym, lub odwołał to co powiedział, gdzież znajdę dowody do uniewinnienia siebie? Choćbym wołała z całych piersi: ''On jest Jakóbem Garowi on mi odpowie: Kłamiesz! ja jestem Pawłem Harmant!'' A wtedy z pewnością nie mnie to nieszczęśliwej, zbiegłej z więzienia, lecz jemu uwierzą! Tak, jemu uwierzą... temu nikczemnikowi, zajmującemu dziś tak wysokie stanowisko, jemu... milionerowi! Boże!.. miej litość nademną!.. — z płaczem wołała — nie opuszczaj mnie!.. Ześlij mi pomoc i radę!<br> {{tab}}Dwaj miejscy strażnicy obserwowali ją zdała od kilku minut. Zbliżywszy się niepostrzeni, jeden z nich położył rękę na ramieniu Joanny.<br> {{tab}}Roznosicielka zadrżała, a spostrzegłszy mundury straży miejskiej, szybko zerwała się z miejsca.<br> {{tab}}— Co tobie, biedna kobieto?... Czy jesteś słabą? — pytał z nich pierwszy.<br> {{tab}}Po sposobie, w jaki powyższe słowa wymówionemi zostały, poznała Joanna, że oni nie wiedzą, kto ona jest, lecz zrozumiała jednocześnie, iż potrzeba im natychmiast odpowiedzieć, aby nie ściągnąć na siebie podejrzenia.<br> {{tab}}— Ciężkie zmartwienie dotknęło mnie; panie... — odpowiedziała.<br> {{tab}}— Lecz mimo te trzeba, abyś wróciła do mieszkania...<br> {{tab}}— Pójdę zaraz.<br> {{tab}}— Przejdź się nieco... staraj się użyć ruchu, powietrza... to ci dobrze zrobi.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4trd2p1sniy6j4x5m7r0l5r69nn57mj Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/982 100 1232534 3697301 2024-10-26T13:22:22Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697301 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Joanna skinąwszy głową, iść wprost przed siebie zaczęła. Most Inwalidów znajdował się tuż przed nią. Minąwszy go weszła na pola Elizejskie, idąc takowemi aż do Łuku Tryumfalnego, poczem weszła w lasek Buloński.<br> {{tab}}Noc zapadała. Roznosicielka usiadłszy na trawniku pod drzewami, płakać zaczęła. Obecna ucieczka przypomniała jej takąż przed dwudziestu jeden laty, gdy prowadząc za rękę Jurasia uciekała z gorejącej fabryki w Alfortville. {{Korekta|Przymniała|Przypomniała}} sobie przyaresztowanie przez żandarmów na probostwie de Chèvry; widziała się, stojącą przed sądem... w szpitalu Salpertière... w centralnem więzieniu w Clermont, i ujrzała się uciekającą ztamtąd w nocy, wśród śniegu.<br> {{tab}}Zamęt ją ogarnął, zemdlała.<br> {{tab}}Gdy przyszła do przytomności, noc była głęboka. Podniosła się.<br> {{tab}}— W lesie chodzą strażnicy... — wyrzekła — mogą mnie zapytać kto jestem... gdzie idę... Oddalić się ztąd potrzeba.<br> {{tab}}I udała się ścieżynką, która poprowadziła ją do alei, wysadzonej wielkiemi drzewami. Nie wiedząc, dokąd wiedzie takowa, postępowała nią dalej przez noc całą, aż wreszcie o świtaniu przybyła na równinę Longchamps.<br> {{tab}}Przy moście Neuilly siły ją odstąpiły; głód uczuwać poczęła.<br> {{tab}}Prócz dwustu franków w złocie, doręczonych sobie przez właścicielkę ''Gospody piekarzów'', Joanna miała w kieszeni dwanaście franków drobną monetą.<br> {{tab}}W pobliżu mostu de Neuilly, sklepy otwierano. Weszła do składu win, prosząc o jaką zimną mięsną przekąskę, a jedząc zwolna takową, spoglądała na fale rzeki, płynącej tuż pod oknami.<br> {{tab}}Pogrążona w myślach, nie dostrzegła Harmanta, jadącego do swej fabryki i wkrótce potem wracającego do Paryża.<br> {{tab}}Dziwną siłą przykuta w miejscu, wlepiła wzrok w przejrzystą wodę, jaka cichym i miękkim szeptem zdawała się ją<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bns46lzridd70thvgak72tbpoti49dc Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/983 100 1232535 3697303 2024-10-26T13:24:29Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697303 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>wzywać ku sobie. Myśl o śmierci, jako jedynym, zbawczym ratunku, kończącym jej długie cierpienia, nagle jej zabłysnęła.<br> {{tab}}— Umrzeć!.. — wyrzekła z cicha — ach! może byłoby to dla mnie najlepszem obecnie wyzwoleniem. Lecz opuścić me dziecię?.. Wszakże mam jeszcze obowiązek odnalezienia drugiego. Pogrążyłabym się w sen wieczny, dozwoliwszy bezkarnie Jakóbowi Garaud używać bogactw, zyskanych morderstwem, dozwoliłabym mu kochać swą córkę i dać jej zaślubić człowieka, któremu ojca zabił! Nie... nie! to byłoby nikczemnem z mej strony... tak być nie może... nie będzie!<br> {{tab}}I powstała nagle ożywiona, z okiem błyszczącem energią.<br> {{tab}}— Jak daleko ztąd do Courbevoie? — zapytała posługującej.<br> {{tab}}— Bardzo blisko... Courbevoie znajduje się z drugiej strony, tuż poza mostem.<br> {{tab}}— Znasz panna fabrykę pana Harmant?<br> {{tab}}— Jakżebym znać jej nie miała?... — odrzekła służąca. — Widać ją ztąd doskonale... patrz pam... tuż ponad brzegiem, nawprost nas prawie.<br> {{tab}}Tu dziewczyna wskazała ręką zabudowania fabryki i wysokie, ceglane kominy, buchające kłębami dymu.<br> {{tab}}Joanna wyszła; przebyła most i wkrótce przybyła do fabryki.<br> {{tab}}Bartka w bramie była zamknięte. Zadzwoniła więc.<br> {{tab}}Odźwierna pośpieszyła jej otworzyć.<br> {{tab}}— Chcę się widzieć z panem Harmant — wyrzekła roznosicielka.<br> {{tab}}— Spóźniłaś się pani... Pan Harmant był dziś rano w fabryce, lecz odjechał ztąd przed godziną.<br> {{tab}}— Dokąd odjechał?<br> {{tab}}— Do Paryża. Jeżeli pani chcesz się z nim widzieć, udaj się na ulicę Murillo. Każdy wskaże pani jego pałac.<br> {{tab}}— Dziękuję... idę tam natychmiast.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mr0i1tu7wa7his107wm6m6wk438c7jt Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/984 100 1232536 3697304 2024-10-26T13:26:31Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697304 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}I zwróciła się na drogę wiodącą do Paryża.<br> {{tab}}Nieszczęśliwa kobieta powzięła straszne, nieodwołalne postanowienie.<br> {{tab}}W godzinę później zadzwoniła do bramy pałacu milionera. {{***}} {{tab}}Od chwili, w której pozostawiliśmy Harmanta w jego gabinecie pracy, nie zmienił on swej ponurej i przygnębionej troską fizyognomii. Jego umysł był bezprzestannie wichrzonym wspomnieniami strasznej przeszłości. Jednocześnie myśl o przyszłości przygniatała go niewypowiedzianie. Nie zostałaż bowiem ta przyszłość wskazaną mu jasno przez córkę, w owym śnie przerażającym, który był tyle podobnym do jego własnych marzeń tej nocy? W tym śnie, którego każdy szczegół wywierał na nim wrażenie dźwięków dzwonu pogrzebowego... w tym śnie, który ją prowadził do ostatniego punktu ojcowskiego życia, ukazawszy jej jego trupa bez głowy?<br> {{tab}}Lekkie puknięcie do drzwi, wyrwało przemysłowca z jego ponurych rozmyślań.<br> {{tab}}Zerwał się, oznajmiając, iż wejść można.<br> {{tab}}Kamerdyner ukazał się w progu.<br> {{tab}}— Co żądasz? — zapytał Harmant drżącym zlekka głosem.<br> {{tab}}— Jakaś kobieta w podeszłym wieku chce widzieć się z panem... Wraca jak mówi z Courbevoie, dokąd chodziła w nadziei, iż pana tam zastać będzie mogła.<br> {{tab}}— Cóż chce ta kobieta?<br> {{tab}}— Mówi, że tylko panu samemu może wyjawić w jakim celu przychodzi.<br> {{tab}}— Wymieniła swoje nazwisko?<br> {{tab}}— Nie, powiedziała tylko, że przybywa od pana Owidyusza....<br> {{tab}}Usłyszawszy to imię, Harmant zmieszał się widocznie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> n6rt9ht9kqz2k6mvwk4jrws3t7rjit7 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/985 100 1232537 3697307 2024-10-26T13:28:16Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697307 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Dlaczego on mi kogoś przysyła? — zapytywał z przestrachem sam siebie. — Miałżeby mieć wspólniczkę... on... który utrzymywał zawsze, że sam działa tylko? Co mu się stało?. Dlaczego nie przybył?<br> {{tab}}Kamerdyner czekał na rozkaz pana.<br> {{tab}}— Przyprowadź tę kobietę... — rzekł po chwili wahania. Służący wyszedł.<br> {{tab}}Milioner, zwróciwszy się do drzwi plecami, przekładał machinalnie na biurku papiery.<br> {{tab}}Kamerdyner wprowadziwszy przybyłą, wyszedł.<br> {{tab}}Harmant obrócił się nareszcie, aby zobaczyć kogo przysyła mu Owidyusz Soliveau. Nagle wydał krzyk głuchy i blady, przerażony, z obłąkanemi oczyma, cofnął się w kąt pokoju. Ujrzał przed sobą matkę Elizę, roznosicielkę chleba, którą. Owidyusz upewniał go, iż zabił, zrzuciwszy na nią rusztowanie przy ulicy Git-le-Coeur.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''XXXII.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Joanna stanęła groźna, wzniósłszy rękę w górę.<br> {{tab}}— Ach! — zawołała — twój przestrach oskarża cię!.. Przekonywa mnie on, iż to za twoim rozkazem zabić mnie usiłowano!<br> {{tab}}Były nadzorca z Alfortville uczuł, jak gdyby go ogarniało obłąkanie; pojął jednakże zarazem, że jeśli nie stawi burzy czoła odważnie, będzie zgubionym.<br> {{tab}}Podszedłszy przeto ku Joannie, zawołał:<br> {{tab}}— Ty... u mnie... tu? nieszczęśliwa...<br> {{tab}}— Tak... niespodziewałeś się zobaczyć mnie przed sobą... wszak prawda?<br> {{tab}}— Przyznają... Nie sądziłem byś miała tyle odwagi... Po co tu przyszłaś?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 71sjvyyv5xr8i7qamtfa2jtyj5orxzd Podpalaczka/Tom VI-ty/XXXI 0 1232538 3697308 2024-10-26T13:28:39Z Wydarty 17971 3697308 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=980 to=985 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|P{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] 6ld73ea26v5l669mh8vn7449au5f9ad Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/301 100 1232539 3697326 2024-10-26T14:24:39Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697326 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt10"/><poem>Tak i wy wdzięczne, miłe istotki, W wieku nauki i sił rozwicia, Jesteście jak o owe zarodki {{tab|60}} Przyszłego życia. Lecz wkrótce miną dziecięce lata, Znikną igraszek zachcenia płonne, I rozkwitniecie w pośrodku świata, {{tab|60}} Jak kwiaty wonne. I płód zwiędnięty liść z siebie zrzuci. Przyjdzie starości odczarowanie: O, w tedy nigdy już nie powróci {{tab|60}} Życia zaranie! Kto jednak pracą, co kraj bogaci, Nasiona wiedzy zbierał za młodu, Pozyska pamięć u swych współbraci, {{tab|60}} I cześć narodu. Bo człek jak kwiatek w krótkiém istnieniu Rozkwita, rośnie, więdnie, umiera, Lecz gdy trud cenił, przy odrodzeniu {{tab|60}} Wawrzyny zbiera. </poem><br><section end="ttt10"/> <section begin="ttt11"/>{{c|{{korekta|XI|XI.}}|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Świąteczny wieczór na wsi.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Już słońce gasnące, Okrywa twarz chmurką, Smug mglisty na łące Skrył zieleń tłem szarém, Już dworca podwórko, Wrze życiem i gwarem;</poem><section end="ttt11"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nfskt3ykrqfg67qa4ih9e9yxdn34alo 3697408 3697326 2024-10-26T18:08:36Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697408 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="ttt10"/><poem>Tak i wy wdzięczne, miłe istotki, W wieku nauki i sił rozwicia, Jesteście jak o owe zarodki {{tab|60}} Przyszłego życia. Lecz wkrótce miną dziecięce lata, Znikną igraszek zachcenia płonne, I rozkwitniecie w pośrodku świata, {{tab|60}} Jak kwiaty wonne. I płód zwiędnięty liść z siebie zrzuci<ref>{{Przypiswiki|Błąd w druku; brak znaku przestankowego.}}</ref> Przyjdzie starości odczarowanie: O, w tedy nigdy już nie powróci {{tab|60}} Życia zaranie! Kto jednak pracą, co kraj bogaci, Nasiona wiedzy zbierał za młodu, Pozyska pamięć u swych współbraci, {{tab|60}} I cześć narodu. Bo człek jak kwiatek w krótkiém istnieniu Rozkwita, rośnie, więdnie, umiéra, Lecz gdy trud cenił, przy odrodzeniu {{tab|60}} Wawrzyny zbiera. </poem><br><section end="ttt10"/> <section begin="ttt11"/>{{c|{{korekta|XI|XI.}}|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Świąteczny wieczór na wsi.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Już słońce gasnące, Okrywa twarz chmurką, Smug mglisty na łące Skrył zieleń tłem szarém, Już dworca podwórko, Wrze życiem i gwarem;</poem><section end="ttt11"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 782frv1xnzc39kj3ykuxp9dt8tkzddc Kategoria:Bratobójca 14 1232540 3697327 2024-10-26T14:26:33Z Wydarty 17971 3697327 wikitext text/x-wiki [[Kategoria:Xavier de Montépin]] [[Kategoria:Powieści]] [[Kategoria:Teksty oryginalnie w języku francuskim]] [[Kategoria:Przekłady z języka francuskiego]] [[Kategoria:Przekłady anonimowe]] f2knfhpyme24tyg35oit6rhrpj424xv Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/302 100 1232541 3697330 2024-10-26T14:29:55Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697330 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Tam hucznie zjeżdżają Kolasy przed ganek, A grono ziemianek I ziemian wioskowych, Na progu żegnają Mięszkańców dworowych. Pod bokiem kościoła, Plebanija wesoła, Zmajona zielenią, Wygląda z drzew zwoju, A proboszcz przed sienią Zasiadłszy u proga, Odmawia w spokoju Modlitwy do Boga. Przed drzwiami chateczek, Wśród drogi na trawie, Rój igra dziateczek, W niewinnéj zabawie, Nie znając ni żali, Ni smutków. Znów daléj Przed karczmą na ławach Gromadzą się starzy, I każdy o sprawach Codziennych swych gwarzy. Ten w błogiéj nadziei Wylicza z kolei, Jaki go zbiór czeka, Ów znowu narzeka,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j1evqkk8on64p6e4repnt3teawh0f1i 3697414 3697330 2024-10-26T18:10:27Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697414 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>Tam hucznie zjeżdżają Kolasy przed ganek, A grono ziemianek I ziemian wioskowych, Na progu żegnają Mięszkańców dworowych. Pod bokiem kościoła, Plebanija wesoła, Zmajona zielenią, Wygląda z drzew zwoju, A proboszcz przed sienią Zasiadłszy u proga, Odmawia w spokoju Modlitwy do Boga. Przed drzwiami chateczek, Wśród drogi na trawie, Rój igra dziateczek, W niewinnéj zabawie, Nie znając ni żali, Ni smutków. Znów daléj Przed karczmą na ławach Gromadzą się starzy, I każdy o sprawach Codziennych swych gwarzy. Ten w błogiéj nadziei Wylicza z kolei, Jaki go zbiór czeka, Ów znowu narzeka,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 53b7qsa09ay9pdp4f3nx6uh4ov4nphh Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/303 100 1232542 3697331 2024-10-26T14:31:00Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697331 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Że tyle mu szkody Dészcz zrządził w złe czasy; A z wnętrza gospody Grzmią skrzypki i basy. Tam młodzież wesoła Stanąwszy do koła Tańcuje ochoczo, A małe dziewczątka, Zbiwszy się do kątka, Po cichu chichoczą. W tém zdała wśród wieży, Dzwoneczek uderzy Na „Anioł” — wnet wszyscy I dalsi i blizcy Zginają kolana, A pacierz wieczorny, Serdeczny, pokorny, Ulata do Pana. Powstali — tymczasem Za górą, za lasem. Słoneczko zapada, I widać jak stada Krów, wołów i owiec, Przez górę, manowiee, Zdążają do wioski; A mały pastucha, Nie znając czém troski, W fujarkę wciąż dmucha, I takie wywodzi Z niej żale, że młodzi,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> obs4auki93sidm5r8m0t9b3rgbb2vgz 3697417 3697331 2024-10-26T18:13:03Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697417 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>Że tyle mu szkody Dészcz zrządził w złe czasy; A z wnętrza gospody Grzmią skrzypki i basy. Tam młodzież wesoła Stanąwszy do koła Tańcuje ochoczo, A małe dziéwczątka, Zbiwszy się do kątka, Po cichu chichoczą. W tém zdala wśród wieży, Dzwoneczek uderzy Na „Anioł” — wnet wszyscy I dalsi i blizcy Zginają kolana, A pacierz wieczorny, Serdeczny, pokorny, Ulata do Pana. Powstali — tymczasem Za górą, za lasem, Słoneczko zapada, I widać jak stada Krów, wołów i owiec, Przez górę, manowiec, Zdążają do wioski; A mały pastucha, Nie znając czém troski, W fujarkę wciąż dmucha, I takie wywodzi Z niéj żale, że młodzi,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> egt0m69bzk4nwk3ulbdpbsc9m13wq39 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/304 100 1232543 3697333 2024-10-26T14:31:54Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697333 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>I starce i dzieci Zagrody wioskowéj, Słuchają wzruszeni, Jak echo co leci Z wiaterkiem daleko, Za lasem, za rzeką,, Powtarza dźwięk pieni Fujarki wierzbowéj. Już cienie świat mroczą, Zabłysły gwiazdeczki, Dzwon umilkł na wieży, Lecz grono młodzieży, Parobcy, dzieweczki, Siarczyście, ochoczo, Zawodzą wciąż tany, Aż trzęsą się ściany Karczemki. „Dość dziatki,” Wołają do młodzi, Ojcowie i Matki: Już pora nadchodzi Dla kmiotków ledz we śnie, Bo jutro od rana, Trza zbudzić się wcześnie, By była zorana Nowina pod zboże, Na jarkę w ugorze.” Tak starzy wołają; A dziewki i chłopcy, Czeladka, parobcy, Do chatek zmierzają,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3tk2z5lzti03flmefo39jiddc1scaea 3697419 3697333 2024-10-26T18:15:49Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697419 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>I starce i dzieci Zagrody wioskowéj, Słuchają wzruszeni, Jak echo co leci Z wiaterkiem daleko, Za lasem, za {{Korekta|rzeką,,|rzeką,}} Powtarza dźwięk pieni Fujarki wierzbowéj. Już cienie świat mroczą, Zabłysły gwiazdeczki, Dzwon umilkł na wieży, Lecz grono młodzieży, Parobcy, dzieweczki, Siarczyście, ochoczo, Zawodzą wciąż tany, Aż trzęsą się ściany Karczemki. „Dość dziatki,” Wołają do młodzi, Ojcowie i Matki: Już pora nadchodzi Dla kmiotków ledz we śnie, Bo jutro od rana, Trza zbudzić się wcześnie, By była zorana Nowina pod zboże, Na jarkę w ugorze.” Tak starzy wołają; A dziewki i chłopcy, Czeladka, parobcy, Do chatek zmierzają,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cal2fgm57bnn1t1yx4ngpdzafl3rwe4 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/305 100 1232544 3697334 2024-10-26T14:33:54Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697334 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt11"/><poem>I cisza wśród sioła, Panuje do koła, I nocy mrok szary, Zalega obszary. </poem><br><section end="ttt11"/> <section begin="ttt12"/>{{c|XII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Przeddzień wyjazdu do szkół.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Już mija lato, koniec wakacyi :: Koniec spacerom, zabawie: Jutro w tę porę jadę do stacyi :: Drogi żelaznéj w Nieszawie. Na skrzydłach pary przebiegnę lotem :: Pola, wsie, łąki i lasy, Minę Włocławek, Kutno — a potém :: Trzeba iść z książką do klasy, Uczyć się składni i gramatyki, :: Historyi ludów na świecie, Robić zadania z arytmetyki, :: Pisać ćwiczenia w kajecie. Co tam, nie myślmy!... Matka kochana, :: Wszystkie przedmioty do drogi, Już od samego szykuje rana, :: A kucharz piecze pierogi; Praczki bieliznę prasują żwawo, :: Piotr niesie kufer i worek, Biegają sługi w lewo i w prawo, :: I huczy wrzawą nasz dworek. Dobra siostrzyczka przez cały ranek, :: Do swéj się lalki nie śmieje, Tylko wciąż wzdycha, a mały Janek, :: Siadłszy w kąciku łzy leje.</poem><section end="ttt12"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> myf3pnwsvj88aeb4oiuk21zla10qsur 3697422 3697334 2024-10-26T18:18:17Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697422 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><section begin="ttt11"/><poem>I cisza wśród sioła, Panuje do koła, I nocy mrok szary, Zalega obszary. </poem><br><section end="ttt11"/> <section begin="ttt12"/>{{c|XII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Przeddzień wyjazdu do szkół.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Już mija lato, koniec wakacyi :: Koniec spacerom, zabawie: Jutro w tę porę jadę do stacyi :: Drogi żelaznéj w Nieszawie. Na skrzydłach pary przebiegnę lotem :: Pola, wsie, łąki i lasy, Minę Włocławek, Kutno — a potém :: Trzeba iść z książką do klasy; Uczyć się składni i gramatyki, :: Historyi ludów na świecie, Robić zadania z arytmetyki, :: Pisać ćwiczenia w kajecie. Co tam, nie myślmy!... Matka kochana, :: Wszystkie przedmioty do drogi, Już od samego szykuje rana, :: A kucharz piecze pierogi; Praczki bieliznę prasują żwawo, :: Piotr niesie kufer i worek, Biegają sługi w lewo i w prawo, :: I huczy wrzawą nasz dworek. Dobra siostrzyczka przez cały ranek, :: Do swéj się lalki nie śmieje, Tylko wciąż wzdycha, a mały Janek, :: Siadłszy w kąciku łzy leje.</poem><section end="ttt12"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> qhlrco965sl9b6doj0hlcxpz7a3k9qp Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/306 100 1232545 3697339 2024-10-26T14:38:11Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697339 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>„Smutno,” zawołam, „jechać do szkoły, :: Rzucać domową zagrodę; Na cóż mi klasy ciężkie mozoły, :: Gdy tu mam taką swobodę? Wszakżeż i w domu bez żalu, troski, :: Bez zmartwień, płaczów, kłopotów, Nieopuszczając rodzinnéj wioski, :: Byłbym do nauk wciąż gotów; A z książką w ręku, chodząc po dworze :: I mając wolę swą własną, Lżéj szłaby praca, niż w klas rygorze, :: Gdzie tak jest duszno i ciasno.” „Synu,” rzekł Ojciec wyszedłszy z sali, :: „Kto łaknie trudów książkowych, Powinien myślą dosięgnąć dalej, :: Niż za kres progów domowych. Szkoła mój synu, w chwili rozwicia :: Władz umysłowych człowieka Staje się twardą nauką życia, :: Wśród walki, która go czeka. Tam go już Matka pieścić przestanie, :: Nie będą schlebiać mu sługi; A jeźli zyska ludzi uznanie, :: To tylko przez swe zasługi; Młodzian rozkoszy otoczon puchem, :: Rozkwita tylko w spokoju, Lecz gdy grom padnie, zmaleje duchem, :: Tracąc kart męzki wśród boju. Nie gardź więc szkolnym mundurkiem synu, :: Dni wolnych nie żałuj straty, Bo tu dym marzeń, tam światło czynu, :: Tu mały krążek — tam światy!</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> h18mlfg6w20rm9fy79zs81rwglqwwnh 3697346 3697339 2024-10-26T15:22:14Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697346 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>„Smutno,” zawołam, „jechać do szkoły, :: Rzucać domową zagrodę; Na cóż mi klasy ciężkie mozoły, :: Gdy tu mam taką swobodę? Wszakżeż i w domu bez żalu, troski, :: Bez zmartwień, płaczów, kłopotów, Nieopuszczając rodzinnéj wioski, :: Byłbym do nauk wciąż gotów; A z książką w ręku, chodząc po dworze :: I mając wolę swą własną, Lżéj szłaby praca, niż w klas rygorze, :: Gdzie tak jest duszno i ciasno.” „Synu,” rzekł Ojciec wyszedłszy z sali, :: „Kto łaknie trudów książkowych, Powinien myślą dosięgnąć dalej, :: Niż za kres progów domowych. Szkoła mój synu, w chwili rozwicia :: Władz umysłowych człowieka Staje się twardą nauką życia, :: Wśród walki, która go czeka. Tam go już Matka pieścić przestanie, :: Nie będą schlebiać mu sługi; A jeźli zyska ludzi uznanie, :: To tylko przez swe zasługi; Młodzian rozkoszy otoczon puchem, :: Rozkwita tylko w spokoju, Lecz gdy grom padnie, zmaleje duchem, :: Tracąc kart męzki wśród boju. Nie gardź więc szkolnym mundurkiem synu, :: Dni wolnych nie żałuj straty, Bo tu dym marzeń, tam światło czynu, :: Tu mały krążek — tam światy! </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s1jx1fxbc9jr39rsll6l6uwbupv4xxz 3697424 3697346 2024-10-26T18:21:45Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697424 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>„Smutno,” zawołam, „jechać do szkoły, :: Rzucać domową zagrodę; Na cóż mi klasy ciężkie mozoły, :: Gdy tu mam taką swobodę? Wszakżeż i w domu bez żalu, troski, :: Bez zmartwień, płaczów, kłopotów, Nieopuszczając rodzinnéj wioski, :: Byłbym do nauk wciąż gotów; A z książką w ręku, chodząc po dworze :: I mając wolę swą własną, Lżéj szłaby praca, niż w klas rygorze, :: Gdzie tak jest duszno i ciasno.” „Synu,” rzekł Ojciec wyszedłszy z sali, :: „Kto łaknie trudów książkowych, Powinien myślą dosięgnąć daléj, :: Niż za kres progów domowych. Szkoła mój synu, w chwili rozwicia :: Władz umysłowych człowieka Staje się twardą nauką życia, :: Wśród walki, która go czeka. Tam go już Matka pieścić przestanie, :: Nie będą schlebiać mu sługi; A jeźli zyska ludzi uznanie, :: To tylko przez swe zasługi; Młodzian rozkoszy otoczon puchem, :: Rozkwita tylko w spokoju, Lecz gdy grom padnie, zmaleje duchem, :: Tracąc kart męzki wśród boju. Nie gardź więc szkolnym mundurkiem synu, :: Dni wolnych nie żałuj straty, Bo tu dym marzeń, tam światło czynu, :: Tu mały krążek — tam światy! </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lf1zi91l7u8n3z8czhyzmgkor6ys1aa 3697425 3697424 2024-10-26T18:23:00Z Alenutka 11363 korekta bwd 3697425 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>„Smutno,” zawołam, „jechać do szkoły, :: Rzucać domową zagrodę; Na cóż mi klasy ciężkie mozoły, :: Gdy tu mam taką swobodę? Wszakżeż i w domu bez żalu, troski, :: Bez zmartwień, płaczów, kłopotów, Nieopuszczając rodzinnéj wioski, :: Byłbym do nauk wciąż gotów; A z książką w ręku, chodząc po dworze :: I mając wolę swą własną, Lżéj szłaby praca, niż w klas rygorze, :: Gdzie tak jest duszno i ciasno.” „Synu,” rzekł Ojciec wyszedłszy z sali, :: „Kto łaknie trudów książkowych, Powinien myślą dosięgnąć daléj, :: Niż za kres progów domowych. Szkoła mój synu, w chwili rozwicia :: Władz umysłowych człowieka Staje się twardą nauką życia, :: Wśród walki, która go czeka. Tam go już Matka pieścić przestanie, :: Nie będą schlebiać mu sługi; A jeźli zyska ludzi uznanie, :: To tylko przez swe zasługi; Młodzian rozkoszy otoczon puchem, :: Rozkwita tylko w spokoju, Lecz gdy grom padnie, zmaleje duchem, :: Tracąc kart męzki wśród boju. Nie gardź więc szkolnym mundurkiem synu, :: Dni wolnych nie żałuj straty, Bo tu dym marzeń, tam światło czynu, :: Tu mały krążek — tam {{Korekta|światy!|światy!”}} </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cw0pbhyw46m3f0cqjdcp31ez2yy5ltt 3697438 3697425 2024-10-26T18:39:45Z Piotr433 11344 /* Uwierzytelniona */ lit. 3697438 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Piotr433" /></noinclude><poem>„Smutno,” zawołam, „jechać do szkoły, :: Rzucać domową zagrodę; Na cóż mi klasy ciężkie mozoły, :: Gdy tu mam taką swobodę? Wszakżeż i w domu bez żalu, troski, :: Bez zmartwień, płaczów, kłopotów, Nieopuszczając rodzinnéj wioski, :: Byłbym do nauk wciąż gotów; A z książką w ręku, chodząc po dworze :: I mając wolę swą własną, Lżéj szłaby praca, niż w klas rygorze, :: Gdzie tak jest duszno i ciasno.” „Synu,” rzekł Ojciec wyszedłszy z sali, :: „Kto łaknie trudów książkowych, Powinien myślą dosięgnąć daléj, :: Niż za kres progów domowych. Szkoła mój synu, w chwili rozwicia :: Władz umysłowych człowieka Staje się twardą nauką życia, :: Wśród walki, która go czeka. Tam go już Matka pieścić przestanie, :: Nie będą schlebiać mu sługi; A jeźli zyska ludzi uznanie, :: To tylko przez swe zasługi; Młodzian rozkoszy otoczon puchem, :: Rozkwita tylko w spokoju, Lecz gdy grom padnie, zmaleje duchem, :: Tracąc hart męzki wśród boju. Nie gardź więc szkolnym mundurkiem synu, :: Dni wolnych nie żałuj straty, Bo tu dym marzeń, tam światło czynu, :: Tu mały krążek — tam {{Korekta|światy!|światy!”}} </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kq753mcdptg6tkufn968nnldbk81ai4 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/307 100 1232546 3697347 2024-10-26T15:23:54Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697347 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|XIII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Wdzięczność pieska.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Pewnego razu, w porze wiosennéj, :: Pod guwernera opieką, Skończywszy nauk mych trud codzienny, :: Chodziłem sobie nad rzeką; Ożywcze tchnienie cudnéj przyrody, :: Rozlało woń swą przeczystą A promień słońca, lśniąc w nurtach wody, :: Ozłacał falę srebrzystą. Rosnące w trawie zbierałem kwiatki, :: Chcąc według mego pojęcia, Uwić z nich skromny bukiet dla Matki, :: Jako dar uczuć dziecięcia; Wtem z gęstwy lasu, po za pagórkiem, :: Rozpustne chłopcy wypadną, I biedną psinę związawszy sznurkiem. :: Cisną w toń rzeki aż na dno. Po chwili piesek drżący, zmoczony, :: Z kroplistéj wypłynie fali, I błaga niecnych w żałosne tony, :: Aby go dręczyć przestali. Napróżno skomli — szałem omamień :: Zwładnięta chłopców gromada, Wiąże u szyi zwierzęcia kamień, :: Wiedząc że tém mu śmierć zada — Pobiegłem, stanę: „niedobre chłopcy, :: Czyliż was litość nie bierze Nad losem pieska? Czyż wam wstyd obcy, :: Że tak dręczycie to zwierze?..”</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3lcfiotlycw3gy9yn6u3wxks9s6n8gn 3697428 3697347 2024-10-26T18:27:32Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697428 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{c|XIII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Wdzięczność pieska.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Pewnego razu, w porze wiosennéj, :: Pod guwernera opieką, Skończywszy nauk mych trud codzienny, :: Chodziłem sobie nad rzeką; Ożywcze tchnienie cudnéj przyrody, :: Rozlało woń swą przeczystą, A promień słońca, lśniąc w nurtach wody, :: Ozłacał falę srebrzystą. Rosnące w trawie zbiérałem kwiatki, :: Chcąc według mego pojęcia, Uwić z nich skromny bukiet dla Matki, :: Jako dar uczuć dziecięcia; Wtém z gęstwy lasu, po za pagórkiem, :: Rozpustne chłopcy wypadną, I biedną psinę związawszy {{Korekta|sznurkiem.|sznurkiem,}} :: Cisną w toń rzeki aż na dno. Po chwili piesek drżący, zmoczony, :: Z kroplistéj wypłynie fali, I błaga niecnych w żałosne tony, :: Aby go dręczyć przestali. Napróżno skomli — szałem omamień :: Zwładnięta chłopców gromada, Wiąże u szyi zwierzęcia kamień, :: Wiedząc że tem mu śmierć zada. Pobiegłem, stanę: „niedobre chłopcy, :: Czyliż was litość nie bierze Nad losem pieska? Czyż wam wstyd obcy, :: Że tak dręczycie to zwierze?..”</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3gggjbufdjzlah5sfphh61ck7kyxu4s Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/308 100 1232547 3697348 2024-10-26T15:25:23Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697348 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>„To nasz pies!” krzykną „my mamy prawo :: Robić co chcemy i kwita: Panicz, niech swoją zajmie się sprawą, :: A o nas wcale nie pyta, ” Widząc że proźba w niczém nie zmieni, :: Niecnych zamiarów młodzieży, Rzeknę wyjąwszy pieniądz z kieszeni: :: „To życie do mnie należy! Ja pieska kupię: oto są grosze, :: Które mi wręczył Wujaszek, Zabierzcie wszystkie, tylko w as proszę, :: Złych zaniechajcie igraszek.” Odeszli — psina ku mnie poskoczy, :: Tuli się, liże mi ręce, I zwróci ku mnie jasne swe oczy, :: W nieméj wdzięczności podzięce. Wziąłem go z sobą, nad mym nabytkiem, :: Śmieją się wszyscy dokoła: „Ach, to zwierzątko jakże jest brzydkiem! :: Czyż je polubić kto zdoła? Morda szeroka, łapy paskudne, :: Obrosłe szerścią obrzydłą, Cielsko mizerne, chude i brudne: :: Zaprawdę, istne straszydło! ” Co tam, niech szydzą! O biedna psino, :: Ofiaro niecnéj zabawy, Czyliż to może być twoją winą, :: Że nie masz wdzięcznéj postawy. Miesiąc upłynął, po nauk znoju, :: Gdy noc świat skryła swym cieniem, Ległem na łożu w moim pokoju, :: Dziennem strudzony znużeniem.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0x07u6vjl8i8ywilzygkqinlviqqi4f 3697431 3697348 2024-10-26T18:32:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697431 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>„To nasz pies!” krzykną „my mamy prawo, :: Robić co chcemy i kwita: Panicz, niech swoją zajmie się sprawą, :: A o nas wcale nie pyta.” Widząc że proźba w niczém nie zmieni, :: Niecnych zamiarów młodzieży, Rzeknę wyjąwszy piéniądz z kieszeni: :: „To życie do mnie należy! Ja pieska kupię: oto są grosze, :: Które mi wręczył Wujaszek, Zabierzcie wszystkie, tylko was proszę, :: Złych zaniechajcie igraszek.” Odeszli — psina ku mnie poskoczy, :: Tuli się, liże mi ręce, I zwróci ku mnie jasne swe oczy, :: W nieméj wdzięczności podzięce. Wziąłem go z sobą, nad mym nabytkiem, :: Śmieją się wszyscy dokoła: „Ach, to zwierzątko jakże jest brzydkiem! :: Czyż je polubić kto zdoła? Morda szeroka, łapy paskudne, :: Obrosłe szerścią obrzydłą, Cielsko mizerne, chude i brudne: :: Zaprawdę, istne straszydło!” Co tam, niech szydzą! O biedna psino, :: Ofiaro niecnéj zabawy, Czyliż to może być twoją winą, :: Że nie masz wdzięcznéj postawy. Miesiąc upłynął, po nauk znoju, :: Gdy noc świat skryła swym cieniem, Ległem na łożu w moim pokoju, :: Dziennem strudzony znużeniem.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eszb2qg85huoynx43dqkt9eakyr2rlb Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/309 100 1232548 3697349 2024-10-26T15:26:55Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697349 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Wszyscy mieszkańcy dworu spoczęli, :: Spłynęły z górnych sfer mroki, Ja również twardo na swéj pościeli, :: Spałem wśród ciszy głębokiéj. Świeże powietrze, przechadzki, trudy, :: Zwarły niebawem me oczy, Lecz mi się zdało wśród sennéj złudy, :: Słyszéć głos jakiś w uboczy: To mały piesek tak się ujada, :: Że zbudził wszystkich we dworze.. Zrywam się, patrzę — a sług gromada, :: Otacza zewsząd me łoże; I człowiek jakiś wysoki wzrostem, :: O twarzy strasznéj, szkaradnéj, Z spojrzeniem dzikiem, gęstym zarostem, :: Leży na ziemi bezwładny. To zbój — on wkradł się wśród nocnych cieni, :: Chcąc nóż utopić w mem łonie; A dworscy głosem pieska zbudzeni, :: W mojéj stanęli obronie. Nie mogąc licznych sług przemódz silą, :: Padł pośród walki zgnębiony: „Boże!... pomyślę, ” co by to było, :: Bez psa wiernego obrony... On mi swym czynem dał upominek, :: Szczeréj za dobro wdzięczności, Bo miłosierdzia każdy uczynek, :: Stwarza nagrodę w przyszłości! </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dqaxo8wj4fu5ez06dp3r0ridc4iofr9 3697435 3697349 2024-10-26T18:36:19Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697435 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude><poem>Wszyscy mięszkańcy dworu spoczęli, :: Spłynęły z górnych sfer mroki, Ja również twardo na swéj pościeli, :: Spałem wśród ciszy głębokiéj. Świeże powietrze, przechadzki, trudy, :: Zwarły niebawem me oczy, Lecz mi się zdało wśród sennéj złudy, :: Słyszéć głos jakiś w uboczy: To mały piesek tak się ujada, :: Że zbudził wszystkich we dworze.. Zrywam się, patrzę — a sług gromada, :: Otacza zewsząd me łoże; I człowiek jakiś wysoki wzrostem, :: O twarzy strasznéj, szkaradnéj, Z spojrzeniem dzikiem, gęstym zarostem, :: Leży na ziemi bezwładny. To zbój — on wkradł się wśród nocnych cieni, :: Chcąc nóż utopić w mem łonie; A dworscy głosem pieska zbudzeni, :: W mojéj stanęli obronie. Nie mogąc licznych sług przemódz siłą, :: Padł pośród walki zgnębiony: „Boże!... pomyślę,” co by to było, :: Bez psa wiernego obrony... On mi swym czynem dał upominek, :: Szczeréj za dobro wdzięczności, Bo miłosierdzia każdy uczynek, :: Stwarza nagrodę w przyszłości! </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> s34coacs313alzy1gxbsnmy9d18o0s6 3697649 3697435 2024-10-27T06:14:30Z Piotr433 11344 /* Uwierzytelniona */ korekta bwd — pisownia "mięszkaniec" przez "ę" nie występuje w żadnym innym uźródłowionym tekście na Wikiźródłach 3697649 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="4" user="Piotr433" /></noinclude><poem>Wszyscy {{korekta|mięszkańcy|mieszkańcy}} dworu spoczęli, :: Spłynęły z górnych sfer mroki, Ja również twardo na swéj pościeli, :: Spałem wśród ciszy głębokiéj. Świeże powietrze, przechadzki, trudy, :: Zwarły niebawem me oczy, Lecz mi się zdało wśród sennéj złudy, :: Słyszéć głos jakiś w uboczy: To mały piesek tak się ujada, :: Że zbudził wszystkich we dworze.. Zrywam się, patrzę — a sług gromada, :: Otacza zewsząd me łoże; I człowiek jakiś wysoki wzrostem, :: O twarzy strasznéj, szkaradnéj, Z spojrzeniem dzikiem, gęstym zarostem, :: Leży na ziemi bezwładny. To zbój — on wkradł się wśród nocnych cieni, :: Chcąc nóż utopić w mem łonie; A dworscy głosem pieska zbudzeni, :: W mojéj stanęli obronie. Nie mogąc licznych sług przemódz siłą, :: Padł pośród walki zgnębiony: „Boże!... pomyślę,” co by to było, :: Bez psa wiernego obrony... On mi swym czynem dał upominek, :: Szczeréj za dobro wdzięczności, Bo miłosierdzia każdy uczynek, :: Stwarza nagrodę w przyszłości! </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7rp54541k2r0i6551k5so8izcr1ijrt 3697650 3697649 2024-10-27T06:19:06Z Piotr433 11344 Anulowanie wersji [[Special:Diff/3697649|3697649]] autorstwa [[Special:Contributions/Piotr433|Piotr433]] ([[User talk:Piotr433|dyskusja]]) — wprzwdzie "mięszkaniec" nigdzie indziej nie występuje, ale "mięszkać" już tak 3697650 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Piotr433" /></noinclude><poem>Wszyscy mięszkańcy dworu spoczęli, :: Spłynęły z górnych sfer mroki, Ja również twardo na swéj pościeli, :: Spałem wśród ciszy głębokiéj. Świeże powietrze, przechadzki, trudy, :: Zwarły niebawem me oczy, Lecz mi się zdało wśród sennéj złudy, :: Słyszéć głos jakiś w uboczy: To mały piesek tak się ujada, :: Że zbudził wszystkich we dworze.. Zrywam się, patrzę — a sług gromada, :: Otacza zewsząd me łoże; I człowiek jakiś wysoki wzrostem, :: O twarzy strasznéj, szkaradnéj, Z spojrzeniem dzikiem, gęstym zarostem, :: Leży na ziemi bezwładny. To zbój — on wkradł się wśród nocnych cieni, :: Chcąc nóż utopić w mem łonie; A dworscy głosem pieska zbudzeni, :: W mojéj stanęli obronie. Nie mogąc licznych sług przemódz siłą, :: Padł pośród walki zgnębiony: „Boże!... pomyślę,” co by to było, :: Bez psa wiernego obrony... On mi swym czynem dał upominek, :: Szczeréj za dobro wdzięczności, Bo miłosierdzia każdy uczynek, :: Stwarza nagrodę w przyszłości! </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f6xrwr1jtoe8nzct18butr04rm0vyq3 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/310 100 1232549 3697350 2024-10-26T15:29:09Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697350 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|XIV.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Przedstawienie teatralne.'''|w=120%|po=20px}} <poem> „Co dzieje się w domu, nie mówcie nikomu” :: My teatr na sali zagramy, Już sztuczki wybrane i role spisane, :: Bo to dzień imienin je st Mamy. Ja, Rózia, Stefanek, Helenka i Janek, :: Nikt więcéj. Ot wszystko gotowe”... „A Frania?” „Moj Boże, ona grać nie może, :: Wszak wiecie jak tępą ma głowę!” „Fe!” przerwie wujenka — „czyż grzeczna panienka :: Obchodzi się z siostrą w ten sposób.” Grać będzie Franiutka, jéj rola jest krótka, :: Do sztuki zaś wchodzi dość osób. Nie idzie nam wreszcie, czy ludzie na mieście, :: Z oddania roi będą kontenci, Wy uczuć zadatki, niesiecie dla matki, :: A resztę cel dobry uświęci.” Anielka nie rzekła ni słowa, lecz spiekła, :: Dwa raczki, skrzywiona szkaradnie: „Zobaczymy pomruczy, „czyli się nauczy, :: Gdy wszystko jéj idzie nieskładnie.” Dnie płyną, czas leci — więc uczą się dzieci, :: Każde z nich zna rolę jak z płatka: W dniu z wszech miar wesołym, ucieszą się społem, :: I goście i Ojciec i Matka. A Frania? oh Frania — nad książką skroń skłania, :: Aż kapie biedaczce pot z czoła, Nareszcie raz pierwszy, te krótkie sześć wierszy :: Na pamięć powiedzieć już zdoła.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1chuhrt8n22zhp3n9hhf7lhmr4x50cb 3697441 3697350 2024-10-26T18:42:52Z Alenutka 11363 /* Skorygowana */ 3697441 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="3" user="Alenutka" /></noinclude>{{c|XIV.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Przedstawienie teatralne.'''|w=120%|po=20px}} <poem> „Co dzieje się w domu, nie mówcie {{Korekta|nikomu”|nikomu,}} :: My teatr na sali zagramy, Już sztuczki wybrane i role spisane, :: Bo to dzień imienin jest Mamy. Ja, Rózia, Stefanek, Helenka i Janek, :: Nikt więcéj. Ot wszystko gotowe”... „A Frania?” „{{Korekta|Moj|Mój}} Boże, ona grać nie może, :: Wszak wiecie jak tępą ma głowę!” „Fe!” przerwie wujenka — „czyż grzeczna panienka, :: Obchodzi się z siostrą w ten sposób.” Grać będzie Franiutka, jéj rola jest krótka, :: Do sztuki zaś wchodzi dość osób. Nie idzie nam wreszcie, czy ludzie na mieście, :: Z oddania rol będą kontenci, Wy uczuć zadatki, niesiecie dla matki, :: A resztę cel dobry uświęci.” Anielka nie rzekła ni słowa, lecz spiekła, :: Dwa raczki, skrzywiona szkaradnie: „Zobaczym,” pomruczy, „czyli się nauczy, :: Gdy wszystko jéj idzie nieskładnie.” Dnie płyną, czas leci — więc uczą się dzieci, :: Każde z nich zna rolę jak z płatka: W dniu z wszech miar wesołym, ucieszą się społem, :: I goście i Ojciec i Matka. A Frania? oh Frania — nad książką skroń skłania, :: Aż kapie biedaczce pot z czoła, Nareszcie raz pierwszy, te krótkie sześć wierszy :: Na pamięć powiedzieć już zdoła.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hbap263grt0h0wcf8ypzjwsvwbmmpqi Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/986 100 1232550 3697352 2024-10-26T16:05:57Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697352 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Jakto... ty... ty pytać mnie śmiesz o to? — wołała roznosicielka, rozjątrzona bezczelnością Harmanta. — Czyż dotąd nie zrozumiałeś, że zdarłam ci maskę, pod którą kryjesz się od tak dawna?<br> {{tab}}Przemysłowiec wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Szalona! — wyszepnął.<br> {{tab}}— Szalona? — powtórzyła Joanna — tak... przez lat sześć byłam obłąkaną, lecz Bóg dobrotliwy powrócił mi zmysły, abym nareszcie osiągnęła cel zamierzony choć w ostatku życia. Pytasz po co tu przyszłam? Przyszłam, ażeby zażądać rachunku za to, co wycierpiałam przez dwadzieścia jeden lat... rachunku od ciebie, Jakóbie Garaud!<br> {{tab}}Milioner powtórnie wzruszył ramionami.<br> {{tab}}— Jakóbie Garaud? — powtórzył, udając zdziwienie. Co znaczy to nazwisko?<br> {{tab}}— Nazwisko to jest twoim.<br> {{tab}}— Cały świat wie, że się nazywam Paweł Harmant.<br> {{tab}}— A ja przekonam świat cały, że się nazywasz Jakóbem Garaud!<br> {{tab}}— Powtarzam ci, że jesteś szaloną, Elizo Perrin!<br> {{tab}}— Ja nie jestem Elizą Perrin... Nazywam się Joanną Fortier... ty dobrze wiesz o tem. Dość tych komedyj! Poznałeś mnie u adwokata Jerzego Darier!.. Jestem Joanną Fortier... twoją ofiarą!.. Joanną Fortier, skazami za twoje zbrodnie!<br> {{tab}}— Jedno słowo więcej... a zadzwonię i każę cię ztąd wypędzić — zawołał Garaud w uniesieniu.<br> {{tab}}— Dzwoń więc... nędzniku! Jeśli zadzwonisz, nadejdą... a wtedy powiem twej służbie kim ja jestem i kim ty jesteś!<br> {{tab}}— Milcz!<br> {{tab}}— Nie! milczeć nie będę, nie!.. Po twojej i twego wspólnika denuncyacyi, szukają mnie i śledzą. Przyszłam do ciebie, ażeby policya razem nas oboje zabrała. Zostawszy przyaresztowanym, będziesz musiał przyznać, żeś ty jest sprawcą<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> pdsgno02at7e2hp9u8lud0enk86d4ag Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/987 100 1232551 3697353 2024-10-26T16:07:19Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697353 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>potrójnej zbrodni w Alfortville i że następnie chciałeś zabić mą córkę Łucyę i mnie zamordować!<br> {{tab}}Garaud chciał odpowiedzieć. Nie zdołał.<br> {{tab}}Drzwi się nagle otwarły i Mary a, chwiejąca się i jak śmierć blada w progu stanęła.<br> {{tab}}— Co się tu dzieje mój ojcze? — zapytała przygasłym głosem... — słyszę jakiś gwar i hałas...<br> {{tab}}— Dziecię ukochane... — rzekł — usiłując wyprowadzić ją z gabinetu... odejdź!.. oddal się co prędzej!.. Ta kobieta jest obłąkaną... Ona mnie zobelża... unosi się... grozi!..<br> {{tab}}— Zatem, mój ojcze, trzeba służących przywołać... Niech przyjdą i niech ją ztąd wyprowadzą.<br> {{tab}}— Niech przyjdą... czekam! — odpowiedziała Joanna.<br> {{tab}}— Kto pani jesteś — pytała Marya, zbliżając się ku niej.<br> {{tab}}— Zapytaj o to twojego ojca... odparła roznosicielka.<br> {{tab}}— Co chcesz?:. po co tu przyszłaś?<br> {{tab}}— Chcę aby jego wraz ze mną przyaresztowano i osądzono.<br> {{tab}}— Widzisz, że ona jest obłąkaną! — zawołał Harmant.<br> {{tab}}— Ha! nie śmiesz przywołać służby na pomoc — wołała Joanna, zwracając się do milionera. — Jedno z nas dwojga obawia się... a tą jednostką ty jesteś...<br> {{tab}}— Lecz zadzwoń, ojcze... zadzwoń — wołała Marya z obawą.<br> {{tab}}Harmant stał niemy i osłupiały.<br> {{tab}}— Czemu nie dzwonisz? — pytała Marya ze zdumieniem.<br> {{tab}}Joanna wybuchnęła szyderczym śmiechem.<br> {{tab}}— Ha! ha! ha! wszak powiedziałam, że on się boi!..<br> {{tab}}— A więc ja zadzwonię!.. — wyrzekło dziewczę, biegnąc w stronę kominka.<br> {{tab}}— Nie... nie! — wyjąknął nędznik, zatrzymując ją gestem — proszę... nie czyń tego... nie dzwoń!<br> {{tab}}Marya zwróciła się ku ojcu.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fbxs9qcfyrqqczmgh9v28r00awtf5cn Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/988 100 1232552 3697354 2024-10-26T16:08:49Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697354 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Dlaczego dzwonić mi nie pozwalasz?<br> {{tab}}— Ja ci odpowiem na to — rzekła Joanna. — On nie chce, ażeby służący dowiedzieli się, że Paweł Harmant, milioner, jest Jakóbem Garaud, złodziejem, podpalaczem, mordercą.<br> {{tab}}— Milcz nieszczęśliwa... milcz! — krzyknął, chwiejąc się przemysłowiec.<br> {{tab}}Joanna nie zważając na to, mówiła dalej:<br> {{tab}}— Po dwudziestu jeden latach ciemni i bezkarności, wie, iż światło błyśnie nareszcie, że sprawiedliwość pochwyci go w swe ręce, lęka się zatem... i drży!<br> {{tab}}— Milcz! miej litość nad moją córką!..<br> {{tab}}— A ty... miałżeś litość nademną? — miałżeś ją nad mojemi dziećmi? — mówiła roznosicielka. — Wszak dzięki tobie dowiedziały się one, że matka ich jest zbrodniarką! Chcę zatem, ażeby i twoja córka, którą oszukujesz od dawna, dowiedziała się dziś kim jesteś... Chcę, ażeby wiedziała, że moje jedyne dziecię oddawszy pod nóż mordercy, swego wspólnika, chciałeś zabić następnie doprowadzeniem do rozpaczy.<br> {{tab}}— Milcz... milcz! — powtarzał Harmant, zsiniały z gniewu, przyskakując ku Joannie z zaciśniętemi pięściami — milcz... albo...<br> {{tab}}Marya rzuciła się pomiędzy niego a przybyłą, skończyć mu nie dozwalając.<br> {{tab}}— Ja chcę, ażeby ta kobieta mówiła!.. — zawołała stanowczo. — Wszelka gwałtowność jest tu niewłaściwą; jeśli kłamie, ty jej odpowiesz Poskromiony iskrzącem i dumnem spojrzeniem swej córki, czując się obok tego zgubionym bez odwołania, Garaud upadł na fotel bezwładnie.<br> {{tab}}Joanna Fortier mówiła:<br> {{tab}}— Przed dwudziestu jeden laty ten człowiek popełnił trzy zbrodnie, ukradł, podpalił i zamordował, dołączywszy do nich najnikczemniejszą ze wszystkich być może, gdyż kazał uwierzyć w swą śmierć bohaterską, pozwoliwszy,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nwn89mfn7msvxjhk03izyrlgdg2sl7w Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/989 100 1232553 3697361 2024-10-26T16:10:51Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697361 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>by mnie osądzono za jego własne występki; poczem pokryty krwią swej ofiary, przybrał fałszywe nazwisko i zaślubił twą matkę.<br> {{tab}}— Milcz... milcz! — krzyknął, zrywając się milioner.<br> {{tab}}— Przeciwnie... mów! ja tego chcę... — wołała Marya rozkazująco.<br> {{tab}}— W Ameryce, zrobił wielki majątek — ciągnęła roznosicielka — i przybył używać swych bogactw we Francyi, podczas, gdym ja zwolna konała w więzieniu. Zapragnęłam przed śmiercią zobaczyć me dzieci, z któremi mnie rozłączono w skutek wydanego na mnie za jego zbrodnie wyroku. Uciekłszy z więzienia, zajęłam się ich odszukiwaniem. I on ich szukał zarówno ten nędznik, a los postawił go naprzód w obec syna zamordowanego niegdyś przezeń człowieka... w obec Lucyana Labroue, z którym zaślubić cię postanowił.<br> {{tab}}Marya wydawszy jęk głuchy, ukryła twarz w dłoniach.<br> {{tab}}— Lucyan Labroue kochał mą córkę — mówiła dalej Joanna i on aby mu wyrwać z serca tę miłość... ów zbrodniarz, powiedział temu chłopcu z bezczelną odwagą:<br> {{tab}}„''Ta, którą kochasz, jest córką nędznicy, która zamordowała twojego ojca!''“<br> {{tab}}— To straszne! — wołała Marya, chwiejąc się cała.<br> {{tab}}— Straszne... nieprawdaż? Otóż, co zrobił ten człowiek... Oto, dlaczego drży przedemną... i dlaczego przed chwilą dzwonić ci nie pozwolił.<br> {{tab}}— Dalej Jakubie Garaud — wołała zrozpaczona kobieca — stańże naprzeciw mnie i powiedz twej córce, że ja nie kłamię... że ty jesteś złodziejem, mordercą i podpalaczem z Alfortville!<br> {{tab}}Zbrodniarz zerwał się, a w przystępie wściekłości, skoczywszy ku Joannie, chwycił ją za gardło.<br> {{tab}}Roznosicielka wydała okrzyk rozpaczy. Marya przerażona uciekła.<br> {{tab}}Joanna broniła się, usiłując przyzywać pomocy.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> frweifgwsga5679ovzn53x4ccwnclvr Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/990 100 1232554 3697363 2024-10-26T16:12:29Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697363 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Ha! wpadłaś mi w ręce nareszcie!.. — wołał nikczemnik, zionąc na nią palącym oddechem, jak rozwścieczone zwierzę. — Nikt nie słyszał twojego zeznania... i nikt nie usłyszy cię więcej!.. Ja się nazywam Paweł Harmant, a nie Jakób Garaud. Dowody przeciw mnie nie istnieją... Napadasz mnie... grozisz... bronię się zatem... Umieraj!<br> {{tab}}I trzymając nieszczęsna za gardło, wpijał coraz głębiej palce w jej szyję, ściskając ją jakby obręczą żelazną.<br> {{tab}}We wspólnem szamotaniu się popchnął ją ku drzwiom sąsiedniego pokoju, służącego na skład papierów.<br> {{tab}}Joanna oddychała zaledwie.<br> {{tab}}Pod naciskiem jej ciała, drzwi źle zamknięte, nagle się otworzyły.<br> {{tab}}Za otwarciem się ich, nieszczęsna upadła bez życia na podłogę w ciemnym pokoju; palce nędznika się rozsunęły, cofnął się i zaniknął drzwi za sobą, pozostawiając ją leżącą bezwładnie.<br> {{tab}}W chwili, gdy przyłożył rękę do klamki drzwi zamykając, posłyszał szelest w pobliżu.<br> {{tab}}Obrócił się dyszący, przestraszony i ujrzał Edmunda Castel wraz z Ducheminem, stojących w progu gabinetu.<br> {{tab}}— Przeszkadzamy panu być może? — wyrzekł artysta. — Wybacz mą śmiałość... prosiłem kamerdynera by mi pozwolił wejść bez meldowania.<br> {{tab}}— Owszem... panie Castel... — wyjąknął nędznik, objęty wewnętrznem drżeniem, przysłaniając plecami drzwi, poza któremi znajdowała się leżąca bez życia Joanna... — owszem... witam pana!<br> {{tab}}— Lecz co panu jest... panie Harmant? — pytał malarz. — Zbladłeś jak marmur... ręce ci drżą... byłżebyś chorym?<br> {{tab}}— W rzeczy samej... czuję się niedobrze... — odrzekł Garaud, usiłując przybrać spokojność i zapytując zarazem siebie, co znaczą te odwiedziny Edmunda, w towarzystwie nieznanego człowieka.<br> {{tab}}— Może przywołać służbę?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5xj8sx1yn60gwaz3mxisth7sdj2rejo Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/991 100 1232555 3697365 2024-10-26T16:15:22Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697365 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Nie... nie! to przejdzie. Niedyspozycya chwilowa, nic więcej. Cóż jednak pana sprowadza do mnie — pytał — w towarzystwie...<br> {{tab}}— W towarzystwie pana Paula Buchemin — dokończył Castel — którego mam honor przedstawić. Opowiem pana wszystko za chwilę — dodał — teraz, siądź proszę... i uspokój się. Mamy pomówić z sobą w nader ważnej sprawie.<br> {{tab}}— W ważnej sprawie? — powtórzył Harmant.<br> {{tab}}— Nader ważnej... upewniam! Od wczoraj spadł na mnie ciężki obowiązek, który, mam nadzieję, pan spełnić mi dopomożesz.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''XXXIII.'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Wyrazy te uspokoiły nieco Harmanta: pomyślał, iż Edmund Castel potrzebuje w czem jego pomocy, być może.<br> {{tab}}— Proszę... chciejcie panowie spocząć — rzekł, wchodząc do gabinetu i wskazując im krzesła — a ty kochany artysto wybacz mi chwilę mojego roztargnienia... Jestem mocno cierpiącym od rana.<br> {{tab}}— Zwykłe nerwowe podrażnienie, wypływające z ciężkości atmosfery — rzekł Edmund — zanosi się bowiem na burzę. Skoro tylko pogoda się zmieni i panu będzie lepiej.<br> {{tab}}— Tak... w rzeczy samej... czaję już nawet uspokojenie.. A teraz chciejcie mnie powiadomić, co was sprowadza tu do mnie?<br> {{tab}}Mówiąc powyższe słowa, Garaud spoglądał ukradkiem od czasu do czasu na drzwi pokoju, w którym zamknął Joannę.<br> {{tab}}— Powiedz mi pan proszę... — zaczął artysta — czyś był wychcwańcem szkoły sztuk i rzemiosł w Chalons?<br> {{tab}}— Tak... byłem.<br> {{tab}}— I ukończyłeś tani studya ze świetnem odznaczeniem?<br> {{tab}}— Rzeczywiście...<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ophge3xq694egnm226tpt6fttbc1qup Podpalaczka/Tom VI-ty/XXXII 0 1232556 3697366 2024-10-26T16:16:07Z Wydarty 17971 3697366 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=985 to=991 fromsection="X" tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|P{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] pcgnx1n4lqupdhuk413se6l6zcxogxd Podpalaczka/Tom VI-ty/XXXIII 0 1232557 3697368 2024-10-26T16:17:17Z Wydarty 17971 3697368 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |następny = }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=991 to=1001 fromsection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|P{{BieżącyU|1|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] pz9pq5rpvo1i12l77x2zpqdxbcu1ih7 Podpalaczka/Tom VI-ty/całość 0 1232558 3697370 2024-10-26T16:20:15Z Wydarty 17971 3697370 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}}/Tom V-ty/całość |następny = |inne = {{epub}}<br>{{Całość|{{ROOTPAGENAME}}/całość|epub=i|powieść|Cała}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=827 to=828 /> {{CentrujKoniec2}} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=829 to=1001 /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*{{BieżącyU||-2}}]] m6t8zvlxvn5gmwty1l3uqjonnvacxeh Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/266 100 1232559 3697482 2024-10-26T19:48:39Z Wrześniowy 37804 /* Przepisana */ — 3697482 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wrześniowy" />{{c|262{{---|przed=-.3em|po=2em}}}}</noinclude>człowiekowi przynosi. Albowiem kto już w ten bród zabrnie, już nigdy bezpiecznego ani wesołego czasu mieć nie może. Już przejeżdżka pomierna, już przechadzka wdzięczna, i inna każda wolność swobodna takiemu się sprośnie zagrodzić musi. Już piwo warz, kury skub, świnie pal, nie tedy kiedy chcesz, ale kiedy musisz, albo kiedy czas przypadnie.<br> {{tab}}Ano cię już przyjaciele nawiedzać pojadą, już sług z krzywemi wąsmi musisz więcej chować niźlić potrzeba, jużci onych kur, czegoś nie doskubł, ostatok pobiją, i kłótkęć do piwnice stłuką, już baran wrzeszczy a wełna na nim trzeszczy, już będziesz miał zawżdy świeże nowinki choć to jako żywo nie było, bo cię będą na urząd straszyć, abyś im dolewał, już musisz z nimi kozerę grać choćbyś nierad, folgując onej potrzebie swojej. Już ubijeszli kogo, tedy źle, ubijąli też ciebie, tedy jeszcze gorzej. Już dekret pański tuż za piętami chodzi, iż kto rozleje krew człowieczą musi też pewnie zasię krew jego być rozlana. A ktoby wiedział iż krew jego ma być pewnie rozlana, jakoż dekret pański nieomylny jest, a niewie gdzie, kiedy, i jako, jakożby taki mógł kiedy dobrej myśli być? albo bezpiecznie usnąć? albo się najeść?<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> fmr69l2osbtshdv7svc9vit6k3x4erd Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/267 100 1232560 3697487 2024-10-26T20:02:53Z Wrześniowy 37804 /* Przepisana */ — 3697487 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wrześniowy" />{{c|263{{---|przed=-.3em|po=2em}}}}</noinclude>Więc i wójt we wsi nie obejdzie się bez tego, aby do pana z nowinką nie przyszedł, bo to pospolicie ich święte przyrodzenie jest aby pany wadzili, a niewiem co też na tem wygrają, bo się panowie pojednają, a chłopu w tym rosterku zawżdy w łeb. Bo już chłopie daj kury, daj owies, pójdź na straż, rano biegaj po drwa, biegaj po piwo, młóć owies, a chłopu się przedsię rychlej dostanie niż komu innemu. Bo tak pospolicie powiedają: O, stłukłci on mnie jednego, aleć mu ja ich pewnie stłukę trzech. A cóżci chłop krzyw? czemu onego nie tłuczesz coc winien? Ale iż łacno chłopa zdybać, a wżdychmy się pomścili jako tako.<br> {{f|align=justify|lewy=auto|prawy=auto|last=center|style=max-width:85%;font-style: italic;|przed=1.3em|Może być krotofila bez szkodliwych żartów.}} {{tab}}Mogąć być między uczciwymi ludźmi krotofile bez owych niepotrzebnych żartów, bo to stara przypowieść: z przyjacielem igraj słówkiem rzadko, ale rączką nigdy, i to słówkiem poczciwem a nie obraźliwem, boć i słówko czasem rychlej obrazi niźli rączka. Ale to nic u naszych panów, kiedy się rozigrają, jeden drugiemu oczy zalać kampustem, albo czem tłustem gębę zamazać, czapkę zrzezać, suknią zdrapać, pod nosem świeczkę zagasić.<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cjme1m1c4er2zw5oe9xxp4ijrm6n437 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/311 100 1232561 3697502 2024-10-26T20:57:07Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697502 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Nadszedł dzień a wszyscy — i dalsi i blizcy, :: Z stron różnych w gościnę zjechali; Był obiad, wieczerza, i każdy wnet zmierza, :: Wraz z Mamą na teatr do sali. Usiedli, zasłona do góry wzniesiona, :: Komedyę zagrano dość gładko, Zostało już tylko, z ostatnią gry chwilką, :: Objawić życzenia przed Matką; Dziewczęta, chłopczyki, swe krótkie wierszyki, :: Wyrzekli jak trzeba z kolei, A Frania cóś bąknie — lecz wnet się zająknie, :: Bo nic jej się jakoś nie klei. Strwożona, struchlała, chce mówić — drży cała :: Zwładnięta przez bojaźń, wstyd trwogę: „Ach Mamo jedyna, jak ciężka ma wina,” :: Zawoła: „ja chciałam — nie mogę!” Z ław wszyscy powstaną, Franusię spłakaną, :: Z współczuciem do piersi przycisną, Anielka zaś rzeknie: „spisałaś się pięknie, — :: Wstyd siostrę mieć taką niezdarną; Gdy pamięć twa lichą, to lepiej siedź cicho, :: Przycupnij za piecem gdzie w kątku, Bo nawet z papugą męcząc się tak długo, :: Możnaby w uczeniu dojść wątku.” „Milcz!” przerwie jej ostro Mateczka — „kto z sióstr :: W ten sposób poczyna, wstręt budzi; I nigdy nie zyska, ni zdala ni zblizka, :: Miłości, szacunku u ludzi. Ja wasze życzenia, w dzień mego imienia, :: Przyjęłam życzliwie bom Matka, Lecz więcej się mieści, uczucia w boleści, :: Niż wśród słów co płyną tak gładko;</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4oxvwzpsz959x9h0ssh1lq65e6c8oz4 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/312 100 1232562 3697505 2024-10-26T20:59:53Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697505 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt14"/><poem>Nad łatwość, nad wprawę, nad szumną zabawę, :: Mnie bardziéj wzruszyła łza Frani, Gdyż wasze Bóg chęci, wzmógł siłą pamięci, :: A skarb ten zamkniętym jest dla niéj. Kiedy więc wam dziatwo i składną i łatwą :: Dał pamięć nasz Ojciec niebieski, Nie szydźcie z niebogiéj, by kiedyś los srogi, :: W srom kary nie zmienił jéj łezki.” </poem><br><section end="ttt14"/> <section begin="ttt15"/>{{c|XV.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Cisi {{korekta|pracownicy|pracownicy.}}|w=120%|po=20px}} <poem> Są robotnicy co dniem i nocą, Niby źdźbła drobne w świata przestrzeni, Bezmiernym trudem wciąż się kłopocą, Lecz trud ich ginie wśród mrocznych cieni; Cisi są oni, stronią od blasków, Jakiemi człowiek barwi swe życie, A nie chcąc nagród, chwały, oklasków, {{tab|60}} Pracują skrycie. Ot, niestrudzony mularz lepianek, Z zielska, korzonków, błota i gliny, Który gdy błyśnie majowy ranek, Stawia mieszkanie dla swéj rodziny; Znasz tę istotę: ona na wiosnę, Buduje domy, lepi gniazdeczka, Nucąc przy pracy piosnki radosne: {{tab|60}} To jaskółeczka. Ot budowniczy gmachów wspaniałych, Który przez własnych mozołów pracę, W sosnowych lasach z odpadków małych, Wytwarza dziwnie piękne pałace;</poem><section end="ttt15"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e0sj0j6hrhpygpcmpx981ec5xf5tj1y Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/313 100 1232563 3697506 2024-10-26T21:03:40Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697506 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>I tę istotę znasz także dziecię, Ona gmach wznosząc dźwiga z osobna, Ciężki materyał na wątłym grzbiecie, {{tab|60}} To mrówka drobna. Znów widzim prządkę zabiegła w trudzie, Która wysnuwa nitek tysiące, Aby pokopni do zbytku ludzie, Mogli się odziać w szaty błyszczące; Ta wątła, drobna, mała istota, Co się kokonu kryjąc płaszczykiem, Niteczki przędzie i włókna mota, {{tab|60}} Jest jedwabnikiem. Spojrzawszy daléj na Boży światek, Ujrzym jak drobnych pracownic roje, Fruwając raźnie z kwiatka na kwiatek, Gromadzą społem nabytki swoje; Każda z nich z miodem do komóreczki, Zebrawszy plony chyżo pospiesza, O wy je dobrze znacie dziateczki: {{tab|60}} To pszczółek rzesza. Wszędzie wrzą cichéj pracy objawy: Tu pająk zręcznie rozpina sieci, Tam bocian czyści bagna i stawy, Tam bóbr nawodne schronienia kleci; Owdzie wiewiórka w późnej jesieni, Smacznych orzeszków gromadzi zbiory, A kret pod ziemią skryty wśród cieni, {{tab|60}} Kopie swe nory. Wy więc co w truciach szukacie chwały, W pracy nagrody, w znojach wawrzynów, Spojrzyjcie na ów świateczek mały, I bierzcie przykład z skromnych tych czynów;</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bzpzj0ac7zq3qqk2255c29yix8rusv6 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/314 100 1232564 3697508 2024-10-26T21:06:05Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697508 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt15"/><poem>A jeźli kiedy w młodości kwiecie, Do serc się waszych zakradnie pycha; Wspomnijcie czem jest na Bożym świecie, {{tab|60}} Ta praca cicha. </poem><br><section end="ttt15"/> <section begin="ttt16"/>{{c|XVI.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Głazy.|0.6}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Raz idąc z Ojcem pewien młodzieniec, Zobaczył przestrzeń, a w téj przestrzeni, Którą otaczał gór stromych wieniec, Sterczały stosy nagich kamieni. Smutno tam było. Ów powab młody, Co się z uroczą rozwija wiosną, Nie zakwitł pośród martwéj przyrody, Strojąc świat Boży w szatę radosną; Nic — ni źdźbła trawy, ni krzaku, listka, Ni ziół, ni kwiatów... wśród téj mogiły Zimnéj, nieczułéj, natura wszystka, Zdała się niszczyć rodzajne siły. „Ah czemuż,” rzecze z westchnieniem młodzian, „Nasz świat tak piękny, cudny, wspaniały, W wesołe barwy wiosny przyodzian, Stracił w tych miejscach urok swój cały! Czemuż tu bujne nie rośnie zboże, Nie wstają trawy, nie kwitną zioła, Ale gdzie tylko wzrok sięgnąć może, Widnieje przestrzeń naga do koła?”</poem><section end="ttt16"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jykbia7qntpvdc1jy0f9giwi6pu6esa Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/315 100 1232565 3697509 2024-10-26T21:07:10Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697509 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>„Synu, rzuć wzrokiem na te przestrzenie, Spójrz na ten obraz śmierci ponury, Wszędzie tkwią głazy, leżą kamienie. Piętrzą się opok skalistych góry: One to grzbietów swoich ciężarem, Gniotą w zarodzie roślinne ziarno, I glebę wiosny błyszczącą czarem, Zmieniają w śmierci przestrzeń cmentarną; One to jak o wiekowe brzemię Jak o powłoka martwa zastoju, Kryją swym twardym pancerzem ziemię, Nie dopuszczając życia rozwoju. Każde źdźbło które barwą zieleni. Chce wśród jasnego zabłysnąć świata. Lecz ledwie główkę wynurzy z cieni, Zduszone głazem w proch się rozlata. Synu, Bóg wszczepił w duszę człowieka, Zaród rodzajny wszelkich przymiotów, Zaród ten długo rozrostu czeka, Do walki z twardym brzemieniem gotów; A owo brzemię to zimne serce, Co w samolubnéj piersi zakrzepło, To chłód, co w rdzennéj życia iskierce, Rozwiewa święte braterstwa ciepło. Nad wszystkie szały płochych omamień, Nad wszystkie wady, błędy, zdrożności, Cięższym się staje ów twardy kamień, Który przytłumia ogień miłości; Od samolubstwa stroń więc o dziecię, Bo ono jak ów głaz niewzruszony, Zmienia swém parciem na Bożym świecie, Żyzny plon uczuć w puste wygony.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6igw05d3fj0hzj4eun5ojgj7pbrdetq 3697510 3697509 2024-10-26T21:07:41Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697510 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>„Synu, rzuć wzrokiem na te przestrzenie, Spójrz na ten obraz śmierci ponury, Wszędzie tkwią głazy, leżą kamienie. Piętrzą się opok skalistych góry: One to grzbietów swoich ciężarem, Gniotą w zarodzie roślinne ziarno, I glebę wiosny błyszczącą czarem, Zmieniają w śmierci przestrzeń cmentarną; One to jak o wiekowe brzemię Jak o powłoka martwa zastoju, Kryją swym twardym pancerzem ziemię, Nie dopuszczając życia rozwoju. Każde źdźbło które barwą zieleni. Chce wśród jasnego zabłysnąć świata. Lecz ledwie główkę wynurzy z cieni, Zduszone głazem w proch się rozlata. Synu, Bóg wszczepił w duszę człowieka, Zaród rodzajny wszelkich przymiotów, Zaród ten długo rozrostu czeka, Do walki z twardym brzemieniem gotów; A owo brzemię to zimne serce, Co w samolubnéj piersi zakrzepło, To chłód, co w rdzennéj życia iskierce, Rozwiewa święte braterstwa ciepło. Nad wszystkie szały płochych omamień, Nad wszystkie wady, błędy, zdrożności, Cięższym się staje ów twardy kamień, Który przytłumia ogień miłości; Od samolubstwa stroń więc o dziecię, Bo ono jak ów głaz niewzruszony, Zmienia swém parciem na Bożym świecie, Żyzny plon uczuć w puste wygony. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lsujh1t5xgkw7nle2wi19ibj833gj02 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/316 100 1232566 3697515 2024-10-26T21:09:44Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697515 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|XVII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Garnek z mlékiem.'''|w=120%|po=10px}} {{c|(podług Lafontaina).|w=90%|po=20px}} <poem> Raz pracowita Magdeczka Wydoiwszy białą krówkę, Poszła z mlékiem do miasteczka Zmienić nabiał na gotówkę; I dziewuszka niosąc w garnku Wiejski produkt, myśli sobie: Sprzedam mleko na jarmarku, Jaki taki grosz zarobię, A gdy się grosiki zbiorą, Kupię kokoszkę czubatą, Która mi przez całe lato Znosić będzie jajek sporo. Z jajek na pierwszy początek, Ledwie czas przeminie krótki, Wyrośnie tuzin kurczątek, W tłuste kury i kogutki; Wszystkie sprzedam i to z zyskiem, A gdy już ma dola taka, Znowu w miasteczku pobliskiém Kupię zdrowego prosiaka. Doczekawszy się maciorki, Wezmę za nią choć ze stratą, Nowych groszy całe worki, I nabędę krowę za to; Wtedy z mojéj własnéj krówki, Przybędą za parę łatek, Raźne wołki i jałówki Do obory — ot dostatek!</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> io6fss1lpk9shbene2w1qc1ewvtp7td 3697516 3697515 2024-10-26T21:10:05Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697516 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|XVII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Garnek z mlékiem.'''|w=120%|po=5px}} {{c|(podług Lafontaina).|w=90%|po=20px}} <poem> Raz pracowita Magdeczka Wydoiwszy białą krówkę, Poszła z mlékiem do miasteczka Zmienić nabiał na gotówkę; I dziewuszka niosąc w garnku Wiejski produkt, myśli sobie: Sprzedam mleko na jarmarku, Jaki taki grosz zarobię, A gdy się grosiki zbiorą, Kupię kokoszkę czubatą, Która mi przez całe lato Znosić będzie jajek sporo. Z jajek na pierwszy początek, Ledwie czas przeminie krótki, Wyrośnie tuzin kurczątek, W tłuste kury i kogutki; Wszystkie sprzedam i to z zyskiem, A gdy już ma dola taka, Znowu w miasteczku pobliskiém Kupię zdrowego prosiaka. Doczekawszy się maciorki, Wezmę za nią choć ze stratą, Nowych groszy całe worki, I nabędę krowę za to; Wtedy z mojéj własnéj krówki, Przybędą za parę łatek, Raźne wołki i jałówki Do obory — ot dostatek!</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 7h7317arx90ygux1zscgy4225e78xae Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/317 100 1232567 3697519 2024-10-26T21:12:09Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697519 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt17"/><poem>Z czasem zabiegłość rozumna, Da mi rolę i domeczek, Przy nim pełne zboża gumna, I z warzywem ogródeczek!... Nie czując w złudzie uroczéj, Jakie ciężkie niesie brzemię, Wesoło sobie podskoczy, A garnuszek bęc o ziemię... Wszystko mléko się rozlało, I z kurczątek, macior, krówek, Soli, wołków i jałówek, Nic niebogiéj nie zostało. Jeszcze słówko. W całéj treści Powiedzianéj wam bajeczki, Wielka się nauka mieści, Dla was miłe me dziateczki, Taką ona: wszystkiem trudy, Niczem marzeń szał dziecięcy; Chroń co twoje, stroń od złudy, Gdy masz trochę — nie chciéj więcéj. </poem><br><section end="ttt17"/> <section begin="ttt18"/>{{c|XVIII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Ofiarodawca i obdarzony.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Pewnego razu, było to wiosną, :: Skończywszy prac swych mozoły, Z uśmiechem szczęścia, twarzą radosną, :: Szedł sobie chłopczyk do szkoły,</poem><section end="ttt18"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lyts7run82wtzuigxupv6hjb914rppz Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/318 100 1232568 3697520 2024-10-26T21:13:46Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697520 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>I ujrzy nagle przed domu progiem, :: W samym kąciku sioneczki, Drugiego chłopca w stroju ubogim, :: Który coś czyta z książeczki. „Cóż to tak pilnie czytasz?” zagadnie; :: „Liter się uczę, ” odrzeknie — „W prawdzie nie idzie mi bardzo składnie, :: Lecz z czasem sprawię się pięknie.” „Któż ci pomaga?” „Mój miły Boże, :: I panicz pyta mnie o to: Czyliż biédnemu kto domoże, :: Gdy jest na świecie siérotą?” „A chciałbyś chodzić do szkół wraz ze mną?” :: „Ej, co też panicz powiada! Choćbym i pragnął, chęć ma daremną, :: Bo nic się na to nie składa. Wprawdzie o szkołach myślałem sobie, :: Lecz na to trzeba pieniędzy, A zkąd ich wezmę, gdzie je zarobię, :: Gdym ciągle w biedzie i nędzy? Ot, co tu gadać, o co się pytać, :: Wszakże nie jestem bogatym, Jeźli się trochę nauczę czytać, :: Trzeba poprzestać i na tém.” Po téj rozmowie szedł z miną smutną :: Chłopczyk do szkolnéj swéj pracy, O! on nad dolą myślał okrutną, :: Któréj doznają biédacy: Pragną coś umieć, lecz nie ma za co :: Chlubną postępu iść drogą,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9lxlha0fmh5pou0ejahp3gp6db1w9cq Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/319 100 1232569 3697521 2024-10-26T21:15:10Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697521 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Chcą zdobyć przyszłość własną swą pracą, :: Próżno się silą — nie mogą! Tak nad życiową myśląc zagadką, :: Pracował młodzian dnie całe, I wszystko w klasie szło mu wciąż gładko, :: I zyskał z nauk pochwałę. „Synu,” rzekł Ojciec: „tyś barwnym wieńcem :: Zasługi okrył skroń młodą; Jesteś roztropnym, pilnym młodzieńcem, :: A więc cię witam nagrodą. Daję ci fundusz: ot srébro, złoto, :: A ot papiérków zwój spory, Pieniądz ten twoim, możesz z tą kwotą, :: W nowego życia wejść tory; Kup sobie konia, byś w chwilach wolnych, :: Mógł się przejechać po mieście, Albo też nabądź zbiór książek szkolnych, :: Albo... no jak chcesz zrób wreszcie.” „Ojcze, ” syn rzecze — „jeźli mam prawo :: Użyć twych darów, to proszę, Abym mógł zająć się pewną sprawą, :: Którą wciąż w sercu mem noszę Jest tu chłopaczek — on wśród mozolnéj :: Pracy, chce przebić mrok ciemny, Pozwól mi płacić wpis jego szkolny, :: A trud nie będzie daremny.” „Zacne twe chęci pochwalam synu, ” :: Zawoła Ojciec wzruszony, „I jestem pewnym, że z twego czynu, :: Przyszłość bogate da plony.”</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5z9gbavysr9dxc9ebquj4lgzvqh11qn Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/320 100 1232570 3697524 2024-10-26T21:16:46Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697524 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Minęły lata, a młodzi ludzie, :: Obranym krocząc wciąż torem. Skrzepieni pracą, pilni w swym trudzie, :: Dla innych stali się wzorem; Obcą im była wśród nauk znoju :: Zawiść co spokój serc drażni, Gdyż się złączyli w życia rozwoju, :: Węzłem najczulszéj przyjaźni. Raz gdy zasiedli na ławie społem. :: Rzekł młodszy ująwszy ręce Druha: „Przed tobą ja biję czołem, :: Tobie cześć niosę w podzięce; Gdym wszedł na drogę żywota ciasną, :: Tyś w szlak nauki mnie wdrożył, Gdym nad ciemnotą rozpaczał własną, :: Tyś moje oczy otworzył. Czém dzisiaj jestem jam winien tobie, :: Przez ciebiem powstał z nicości; Powiedz, ah powiedz, w jakim sposobie, :: Spłacić dług święty wdzięczności?” „Nie mów tak do mnie, druhu mój miły,” :: Odpowie starszy z zapałem — „Bo jam przez ciebie wzmógł moje siły, :: Przez ciebie człekiem zostałem; Nie mów tak do mnie — jam jest ostatnim, :: Tyś pierwszym w węźle skojarzeń; Tyś mi dał szczęście uczuciem bratniém, :: Tyś w czyn zamienił rój marzeń!”</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4nuyxs44gxcp4vcvtpnnbafhta1izyy Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/321 100 1232571 3697528 2024-10-26T21:23:11Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697528 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt18"/><poem>I oba wzrokiem promiennym, jasnym, :: Spojrzeli w przyszłość daleką: Jeden się cieszył czynem swym własnym, :: Drugi przyjaźni opieką; I oba dłonie swoje ujęli, :: I z ócz ich trysła łza błoga, A łask szafarze — święci anieli, :: Łzy te ponieśli do Boga. </poem><br><section end="ttt18"/> <section begin="ttt19"/>{{c|XIX.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Klucz do mądrości.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Do uczonego bardzo staruszka, Który ogromny rozum posiadał, I wszystko poznał i wszystko zbadał, Przyszła raz pewna młoda dziewuszka. „Chciałabym,” rzecze — „o, dobry panie, Stać się rozumną, i dojść do treści Nauki, która w księgach się mieści, Lecz wiem, że na to czasu nie stanie; Bo chociaż jestem jeszcze młodziutka, Ileż to lat trza w pracy przesiedzieć, Aby znać wszystko, o wszystkiém wiedziéć, A wszakże życie — to chwila krotka. Nim się mądrości świata wyuczym, Stargawszy siły, staniem nad trumną: Daj mi więc księgę taką rozumną, Któraby była wszéj wiedzy kluczem.” „Chęci twéj zadość uczynię, dziécię, ” Odpowie starzec: „oto jest księga, W któréj się mieści wiedzy potęga, i źródło wszystkich nauk na świecie;</poem><section end="ttt19"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> m38kt2mas3wpgx9gqq6u0rizfllms2u Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/322 100 1232572 3697529 2024-10-26T21:25:08Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697529 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt19"/><poem>Weź ją i czytaj — z słów w niej skreślonych Zdołasz zrozumieć istnienia wątek, Zbadać niebawem kres i początek, Przed wzrokiem ludzkim prawd utajonych.” Błogiém uczuciem szczęścia przejęta, Podaną księgę do ręki chwyta, I tytuł dzieła chciwie przeczyta: „To ewangelija, ” zawoła — „ święta!” „Tak, ewangelija!” starzec odrzecze: „Różne są drogi, dzieweczko droga, Któremi wolą wszechmocną Boga, Kroczy od wieków plemię człowiecze; Jedni przestrone obrali tory, Drudzy pracują skrzętnie w cichości, Lecz wszystkim trzeba ciepła miłości, Światła religij, krzyża pokory. A owa mądrość bez której karta Życia ludzkiego staje się niczém, Mamiąc półmędrków blaskiem zwodniczym, Jest w Boskiej księgi prawdzie zawarta; Weź ją i czytaj — w tém źródle łaski, Znajdziesz chrześeiańskiéj cnoty zasady, I wzniosłe myśli i cne przykłady, I wszechrozumów promienne blaski.” </poem><br><section end="ttt19"/> <section begin="ttt20"/>{{c|XX.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Wody.|0.8}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Jako nić srebrna po niwie, lace, Przez pola, jary, lasy, ogrody, Wije się wstęgą w splotów tysiące, Czyste pasemko ożywczéj wody;</poem><section end="ttt20"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sn4k9s8y9wsigdgpcozlgusq4uchepl Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/323 100 1232573 3697531 2024-10-26T21:28:14Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697531 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Raz wśród traw bujnych cichutko płynie, Lśniąc słońca blaskiem, niby promyczek, Znów po kamieniach szumi w dolinie, {{tab|100}} Mały strumyczek. Skryte wśród głębin źródełko czyste, Przebija twardą powłokę ziemi, I sącząc zwolna zdroje kropliste, Poi spragnionych wodami swemi; Upadającym pod trudem znojów, Daje hart ciała i świeżość lica: To utworzona z podziemnych zdrojów, {{tab|100}} Czysta krynica. Tam, kędy stromy a wazki parów, Rozdziela plenne ziemi przestrzenie, Wśród skał, gór, lasów, dolin i jarów, Biegnie prąd wody, hucząc szalenie, Kształtami drobny, siłą ogromny, Pieni się groźnie w jarze głębokim: To strumień, który przed chwilą skromny, {{tab|100}} Stał się potokiem. Z źródeł, co sączą w tajnikach ciemnych, Wodą wśród deszczu na ziemię spadłą, Z zdrojów ukrytych, prądów podziemnych, Tworzy się modréj barwy zwierciadło; A ta skarbnica, z któréj przez całe Lata, posiłek rośliny biorą, Jest z życiodawczych soków powstałe, {{tab|100}} Jasne jezioro. Potoki, które huczą wśród kniei, Strumyki, które szumią po łące, Kres swój znajdują łącząc z kolei, W szerokie wstęgi splotów tysiące.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ctdoh2z939s26k9ikvnh9lqij73kfox Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/324 100 1232574 3697533 2024-10-26T21:29:14Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697533 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Nie znając nigdy chwili zastoju, Korytem jakie żłobiły wieki, Niby prąd życia płyną w spokoju {{tab|100}} Wspaniałe rzeki. Z rzek, co srebrzystym, szerokim pasem Płynąc, w wiekowe zdążają tory, Na krańcu lądów tworzą się z czasem, Wszystkich wód świata ogromne zbiory; Tam, wśród bezdennych przepaści łoża, Grzmią sine fale, kipią bałwany: To niezmierzone przestrzenie morza, {{tab|100}} To Oceany. Znów z mórz bezdennych płyną do góry, Lotnych par kłęby w wyziewie mglistym, Aby z wilgotnéj wytrysnąć chmury, Na żyzną glebę dészczem kroplistym; I znów strumyczek spragnionych chłodzi, Znowu potoki bystre szaleją, I tak z jednego drugi się rodzi, {{tab|100}} Losów koleją. Wszystko bezwiednie na Bożym świecie, Pchnięte do czynu Wszechmocném słowem, W jeden się łańcuch działania plecie, Wspierając wzajem w ruchu wiekowym. Ta siła twórcza, tych przemian krocie, T a przeobrażeń rozlicznych droga, Czyż nie wskazują marnéj istocie {{tab|100}} Potęgi Boga? </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> j8i7itfghf4wfds1wrql146koelzxvt Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/325 100 1232575 3697534 2024-10-26T21:31:06Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697534 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|XXI.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Wiem, ale nie powiem.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Znałem dziéweczkę dziesięciu lat, Któréj wiośniany rozkwitał świat, Zapał do nauk w jéj myśli tlał, Hamując pustot dziecięcych szał, Co tak okrutny gotuje los, A przestróg Matki zbawienny głos, Nie kazał nigdy zboczyć z tych dróg, Po których kroczyć rozkazał Bóg, Aby ominąć przygodę złą... Wszak chcecie wiedzieć jak dziéwczę zwąt Lecz jéj imienia nie powiem, nie, Bo to dziéwczątko zrumieni się! Kiedy do domu przyjechał gość, Jednego słowa było jéj dość, By wiedziéć w jaki trzeba wejść tor, Chcąc dla rodzeństwa służyć za wzór; Rozkazy Matki spełniała w mig, Wszedłszy cichutko zrobiła dyg, I każdy spojrzał życzliwie nań, Gdyż w gronie starszych panów i pań, Miała ruch wdzięczny i skromny gest. Co? chcecie wiedziéć kim ona jest? Lecz jéj imienia nie powiem, nie, Bo to dziewczątko zrumieni się! Gdy nadszedł lekcyj codziennych czas, Nauki darmo nie biegły w las, </poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gepfty82qkgin7ksh37ri707x25nvto Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/326 100 1232576 3697536 2024-10-26T21:32:45Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697536 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Ale przez ciągły postępu chód, Wdrażały w pamięć podjęty trud: W książkach trzymała czystość i ład, Od nieprzystojnych stroniła zwad, Szanując zdanie poważnych głów, Nie szafowała potokiem słów, Które pustemi dźwiękami brzmi... Chcecież ją poznać, powiedzcie mi? Lecz jéj imienia nie powiem, nie, Bo to dziewczątko zrumieni się! Kiedy siostrzyczek i braci rój, Skończywszy zadań książkowych znój, Splótł swoje dłonie w wesoły krąg, Igrając pośród zielonych łąk, Ona przy zmianie rozlicznych gier, Rozsądkiem swoim trzymała ster, Radząc jakich się trza trzymać miar, By raźnych zabaw nie zmienić w swar, A wszyscy za nią dążyli w ślad... Poznać ją każdy z was byłby rad; Lecz jéj imienia nie powiem, nie, Bo to dziéwczątko zrumieni się! Czasami w życiu trafia się dzień, Że wszystko mroczny przybiera cień, I jakąś postać nieszczęsną ma: Zawodzi trud, nie idzie gra, Ona wśród takich bolesnych trosk, Miasto rozmięknąć z żalu jak wosk, Miasto strumieniem łez rosić twarz, Nad hartem ducha trzyma wciąż straż;</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nt18feh9fiq07f5mtcn7uxkdrgm8ykr Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/327 100 1232577 3697541 2024-10-26T21:35:10Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697541 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt21"/><poem>Obce jéj płacze, dąsy i kwas... Kto ona, spyta nie jedno z was? Lecz jéj imienia nie powiem, nie, Bo to dziéwczątko zrumieni się! Dla czego kréśląc szereg jéj cnot, Milczę, gdy trzeba uczynić zwrot Do jéj nazwiska? Otóż ja wam Z tego sumienny rachunek zdam. Ułudy tylko zwodniczéj czar, Karmi się widmem znikomych mar, Ale prawdziwa zasługi cześć, Nie zdoła pochwał przedwczesnych: Ona się kryje jak skromny kwiat... Więc, by nie oblać w rozkwicie lat, Pąsem rumieńca tych czystych lic, Jakie jéj imię — nie powiem nic! </poem><br><section end="ttt21"/> <section begin="ttt22"/>{{c|XXII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Boskie oko.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Pamiętajcie drogie dzieci, Że czy piękne słońce świeci, Czy burz zwiastun, cień ponury, Błękit niebios kryje w chmury, Czyli ranne zejdą zorze, Dniem i nocą, w każdéj porze, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko.</poem><section end="ttt22"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ip23f23xh85lsnmofjgfcewt9ze7taj Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/328 100 1232578 3697545 2024-10-26T21:37:13Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697545 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Ono ludzkie śledzi sprawy, A czyli to wśród zabawy, Czy przy prac dziennych spełnieniu, Czy wreszcie w senném marzeniu, Niewzruszone, niepojęte, Pełne, jasne, wielkie, święte, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. Czy kto zwieńczy skroń wawrzynem, Barwiąc życie pięknym czynem, Czy się grzechem zhańbi sprośnie, Czy upadnie, czy wyrośnie, Niechaj ciągle ma w pamięci, Że gdy go szał złudy nęci, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. Przed niém, drogie, lube, dziécię, Nic nie stai się na świecie, Choćby niosąc grzechu brzemię, Człowiek ukrył się pod ziemię, Ono pozna jego winy, Bo na ludzkie patrząc czyny, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. Z dróg więc cnót nigdy nie zbaczaj, Kochaj bliźnich, złe wybaczaj, Z zacnych czynów czerp przykłady, Ojca, Matki, zdrowe rady, Chowaj w swém serduszku złotem, I pamiętaj zawsze o tém, Że cię śledzi tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> e2oeaprqgibqslyy7ukbbr1j52wdsyw 3697552 3697545 2024-10-26T21:40:02Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697552 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Ono ludzkie śledzi sprawy, A czyli to wśród zabawy, Czy przy prac dziennych spełnieniu, Czy wreszcie w senném marzeniu, Niewzruszone, niepojęte, Pełne, jasne, wielkie, święte, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. Czy kto zwieńczy skroń wawrzynem, Barwiąc życie pięknym czynem, Czy się grzechem zhańbi sprośnie, Czy upadnie, czy wyrośnie, Niechaj ciągle ma w pamięci, Że gdy go szał złudy nęci, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. Przed niém, drogie, lube, dziécię, Nic nie stai się na świecie, Choćby niosąc grzechu brzemię, Człowiek ukrył się pod ziemię, Ono pozna jego winy, Bo na ludzkie patrząc czyny, Błyszczy zawsze tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. Z dróg więc cnót nigdy nie zbaczaj, Kochaj bliźnich, złe wybaczaj, Z zacnych czynów czerp przykłady, Ojca, Matki, zdrowe rady, Chowaj w swém serduszku złotem, I pamiętaj zawsze o tém, Że cię śledzi tam wysoko {{tab|100}} Boskie oko. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2l4yf7bxbgfj5fw83i72kbecukh0g4q Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/329 100 1232579 3697550 2024-10-26T21:39:39Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697550 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude>{{c|XXIII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Bodaj to wiosna!|0.2}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Bodaj to wiosna! na całym świecie, :: Jasne słoneczko promieni, W ogrodzie wonne wy rasta kwiecie, :: A łąka trawką zieleni, Kroplisty deszczyk powietrze chłodzi, :: Bosa osiada na ziołach, W gajach słowiczek pieśni wywodzi, :: Brzmią śpiewy kmiotków po siołach; Lecz przyjdzie lato, nastaną skwary, :: Uschną łąk cudne trawniki, Stracą majową zieleń obszary, :: I zmilkną w gajach słowiki, Pośród spiekoty opadną ręce, :: Pot znoju spłynie na czoła, Ustaną pląsy, śmiéchy dziecięce, :: Zacichnie piosnka wesoła. Ah, czemuż, czemuż kochany Tato, :: Nie trwa wciąż pora radosna? Czemu po Maju jawi się lato, :: Kiedy tak piękną jest wiosna! A Ojciec rzecze: „Na cóż się zdało :: Źdźbło, co nie pleni ziarn krocie: Czyż byś pragnęła zawsze być małą, :: Przeigrać młodość w pustocie? Piękną jest wiosna, gdy kwiatkiem, listkiem, :: Słowiczą pieśnią nas łudzi, Ale ta pora możesz być wszystkiem :: Dla tych co wzrosnąć chcą w ludzi?</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l9lqdnu62cprwj091dt08g9p3g4vo4b Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/330 100 1232580 3697554 2024-10-26T21:42:03Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697554 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt23"/><poem>Gdyby się pola wciąż zieleniły. :: Owocu nie dało kwiecie, Ziarenka w kłosy nie wystrzeliły, :: Głódby panował na świecie; Gdyby człek zawsze chciał być malutkim, :: W igraszce szaleć wciąż marnej, Czyżby mógł spełnić z zbawiennym skutkiem :: Trud swego życia ofiarny? Piękną jest wiosna, gdy wabi kwiatkiem, :: Zachwyca barwą zieleni, Ale ta pora tylko zadatkiem :: Jest złotych plonów jesieni. </poem><br><section end="ttt23"/> <section begin="ttt24"/>{{c|XXIV.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Rada dla dziatek.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Kiedy spać iść — to z ochotą. Kiedy wstawać — to już wcześnie, Gdy dzień zacząć — to z robotą, A zaś marzyć — tylko we śnie. Gdy nadrabiać — to nie miną, Kiedy błyszczyć — to nie strojem, Kiedy płakać — to nad winą, Gdy się chlubić — to prac znojem, Gdy są grosze — to je zliczyć, Gdy są suknie — to je chronić, Gdy co boli — to nie krzyczéć, Gdy kto wita — to się skłonić; Kiedy smutno — to łzę zdławić, Gdy wesoło — to być hożym, Gdy czas starczy — to się bawić, Kiedy igrać — to nie z nożem.</poem><section end="ttt24"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> se9ui07r85h325od2d0poj3f0oou2ua Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/331 100 1232581 3697556 2024-10-26T21:44:13Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697556 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt24"/><poem>Gdy się znaleźć — to przystojnie, Gdy co zrobić — to z początku, Kiedy siedziéć — to spokojnie, Gdy się dąsać — to już w kątku. Kiedy biegać — to ostrożnie, Kiedy czekać — to cierpliwie, Gdy się modlić — to nabożnie, Gdy co skończyć — to szczęśliwie; Kiedy lekcya — to się uczyć, Gdy są goście — to nie drzemać, Kiedy łają — to nie mruczyć, Gdy dać słowo — to dotrzymać. Gdy co czynić — to z pośpiechem, Gdy co czytać — to z książeczki, Kiedy spojrzéć — to z uśmiéchem, Gdy co stroić — to laleczki; Kiedy mówić — to już skromnie, Kiedy dygnąć — to u proga, Kiedy kochać — to ogromnie, Kiedy westchnąć — to do Boga! </poem><br><section end="ttt24"/> <section begin="ttt25"/>{{c|XXV.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Rok.|0.8}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Styczeń mrozem ścina wody, Luty śniégiem w oczy miecie, Marzec zimne wiedzie chłody, Kwiecień pierwsze pleni kwiecie, Maj zamienia w gaj ogródek, Czerwiec ogniem słońca żarzy, Lipiec słodki daje miodek, Sierpień pieśnią brzmi żniwiarzy,</poem><section end="ttt25"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rae8wdz8mqsiq5fcpt5wosf3e4jrhtf Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/15 100 1232582 3697571 2024-10-26T22:22:45Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697571 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /><br><br></noinclude>{{f|Wnętrze trzcinowego namiotu. W dalekiej perspektywie Raj. Ubogie kamienne sprzęty. Czas przedwieczorny.|w=90%}} {{c|SCENA I.|h=normal|w=140%|przed=1em}} {{f|ADAM, ''rosły, około łat 50, odziany w skórę. Broda i długi włos. Wyraz twarzy zgnębiony''.|w=90%|align=justify|last=center|przed=1em}} {{f|EWA, ''podobnież odziana, również znękana. Sprząta wnętrze namiotu przed zbliżającem się Świętem odpoczynku''.|w=90%|align=justify|last=center}} {{c|ADAM.|przed=1em}} Co to? Wszak chwila odpoczynku<br> się zbliża, doba święta,<br> a ich nie widać!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|110}}Abel już<br> zaganiał swe jagnięta<br> ku wrotom.<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|70}}Kain znów<br> spóźni się pewnie! Gdzie jest?<br> Od ranam go nie widział!<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tktwow11obexp9v9t9v153zwpgjggz0 3697574 3697571 2024-10-26T22:37:48Z Seboloidus 27417 ft 3697574 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /><br><br></noinclude>{{f|Wnętrze trzcinowego namiotu. W dalekiej perspektywie Raj. Ubogie kamienne sprzęty. Czas przedwieczorny.|w=85%}} {{c|SCENA I.|h=normal|w=140%|przed=1em}} {{f|ADAM, ''rosły, około łat 50, odziany w skórę. Broda i długi włos. Wyraz twarzy zgnębiony''.|w=85%|align=justify|last=center|przed=1em}} {{f|EWA, ''podobnież odziana, również znękana. Sprząta wnętrze namiotu przed zbliżającem się Świętem odpoczynku''.|w=85%|align=justify|last=center}} {{c|ADAM.|przed=1em}} Co to? Wszak chwila odpoczynku<br> się zbliża, doba święta,<br> a ich nie widać!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|110}}Abel już<br> zaganiał swe jagnięta<br> ku wrotom.<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|70}}Kain znów<br> spóźni się pewnie! Gdzie jest?<br> Od ranam go nie widział!<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 8g5x9avb7aqydpi8p4abkzj00bot792 Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/16 100 1232583 3697576 2024-10-26T22:41:32Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697576 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|(''po chwilce'')|w=85%}} Przecz on<br> tak mię teraz unika,<br> od oczu moich stroni<br> jakby nie syn...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Mówił, że pracy ma bezlika —<br> Kończy sprzątanie zbóż,<br> a raczej — słomy...<br> Przeto zły!<br> Posuszą spiekła mu zagony,<br> samum źdźbła zwichrzył dmą<br> i ta szarańcza...<br> {{c|ADAM {{f*|(''przeciera ręką czoło'')|w=85%}}|przed=1em}} Raj!... raj!.<br> Kędy ta ziem szczęśliwa —<br> ogrody kwietne, jasne —<br> gdzie one drzewa boże<br> figa i pomarańcza,<br> te wszystkie czary — cuda —<br> te zorze!...<br> Ach, gdzie ten kraj,<br> gdzie szczęście, gdzie te dziwa,<br> te miodne lasy —<br> I jam to miał na własne<br> Och — tak!.. Nie była to ułuda,<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iidolfdxt3czmacy2p3j7u1mpg1327r Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/17 100 1232584 3697579 2024-10-26T22:45:02Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697579 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>ni sen —<br> Mnie się pyszniły krasy,<br> mnie świat się kładł do nóg<br> bogactwem wszerz i — hen!<br> Jam królem był!...<br> A dziś... ja wśród tych strzech<br> z marnych, poschniętych trzcin,<br> jam dziś tu pył!<br> robak pod klątwą win<br> za owoc ten, za grzech —<br> O, Jahwe! Jahwe!...<br> {{c|(''zasłania twarz i płacze'')}} {{c|EWA.|przed=1em}} Nie płacz, wszak nam przebaczy Bóg,<br> gdy nie odepchnął bez nadziei<br> i żywot nasz — pokutą...<br> {{c|ADAM {{f*|(''przez łzy'')|w=85%}}|przed=1em}} ...Śmiercią — wygnaniem!<br> Tyle już dni, tyle już lat<br> płużym wśród męk zawiei —<br> Ziemia nas żywi jak macocha<br> macocha — gad...<br> Duszę wyzutą<br> mamy z litości — kto nas kocha,<br> kto ulgę dla nas ma?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 74n74b21malhpu2iyeu7rjovv1arjmu Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/18 100 1232585 3697581 2024-10-26T22:52:49Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697581 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>O, nikt!... o nikt!...<br> Nawet zwierzyna ta,<br> co nam w posługi szła<br> dziś się nas lęka, albo czyha<br> na żywot nasz...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Nie złorzecz Bogu, ale zważ,<br> że i ptaszyna licha<br> ma w nim opiekę i obrońcę.<br> {{c|ADAM|przed=1em}} Wiem to, ach wiem!<br> wszak w raju-m widział te ogrojce<br> i stworzeń święta zgodę —<br> lecz me mów, nie mów o tem!<br> {{c|(''Wchodzi Alma pełna cichej, wiosennej urody. Niesie na ramieniu dzban wody i wiązkę kwiatów w ręce.'')|w=85%}} {{c|SCENA II.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|ALMA.|przed=1em}} Przyniosłam w dzbanie wody<br> na sabath — starczy prawie.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Czy bracia idą?<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l4b9dwjccv9a4vf9yy2ceen90hqb4vy 3697582 3697581 2024-10-26T22:53:31Z Seboloidus 27417 ft 3697582 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>O, nikt!... o nikt!...<br> Nawet zwierzyna ta,<br> co nam w posługi szła<br> dziś się nas lęka, albo czyha<br> na żywot nasz...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Nie złorzecz Bogu, ale zważ,<br> że i ptaszyna licha<br> ma w nim opiekę i obrońcę.<br> {{c|ADAM|przed=1em}} Wiem to, ach wiem!<br> wszak w raju-m widział te ogrojce<br> i stworzeń święta zgodę —<br> lecz me mów, nie mów o tem!<br> {{f|(''Wchodzi Alma pełna cichej, wiosennej urody. Niesie na ramieniu dzban wody i wiązkę kwiatów w ręce.'')|w=85%|align=justify|last=center}} {{c|SCENA II.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|ALMA.|przed=1em}} Przyniosłam w dzbanie wody<br> na sabath — starczy prawie.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Czy bracia idą?<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hbdnolot2sfhjmmlqt1d2l5ilkdh3f1 3697634 3697582 2024-10-27T03:07:23Z Seboloidus 27417 errata 3697634 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>O, nikt!... o nikt!...<br> Nawet zwierzyna ta,<br> co nam w posługi szła<br> dziś się nas lęka, albo czyha<br> na żywot nasz...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Nie złorzecz Bogu, ale zważ,<br> że i ptaszyna licha<br> ma w nim opiekę i obrońcę.<br> {{c|ADAM|przed=1em}} Wiem to, ach wiem!<br> wszak w raju-m widział te ogrojce<br> i stworzeń {{Errata|święta|świętą}} zgodę —<br> lecz me mów, nie mów o tem!<br> {{f|(''Wchodzi Alma pełna cichej, wiosennej urody. Niesie na ramieniu dzban wody i wiązkę kwiatów w ręce.'')|w=85%|align=justify|last=center}} {{c|SCENA II.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|ALMA.|przed=1em}} Przyniosłam w dzbanie wody<br> na sabath — starczy prawie.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Czy bracia idą?<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eyv913umecmlkhd9x4vlvbyy60fn46a Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/332 100 1232586 3697583 2024-10-26T22:55:44Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697583 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt25"/><poem>Wrzesień owoc smaczny rodzi, Październik liść żółci w lesie, Listopad szronami chłodzi, Grudzień znów nam zimę niesie. Gdy dwanaście tych miesięcy Przejdzie — ot i rok upłynął; Lat tych kilka, a dziecięcy Wiek wasz już na zawsze minął... Przejdzie płochych pustot pora, Przebieg czasu szał ukróci, Wtedy myślcie, że co ''wczora'' Było, ''jutro'' wam nie wróci. Chwile składają godziny, Kok miesiące, lata życie, A więc nie trwoń z własnej winy Marnie czasu, drogie dziecię; Ucz się, pracuj, zostań człekiem, W trudach, znoju, bądź wytrwałym, Abyś później zgięty wiekiem, Nie narzekał nad swym szałem. </poem><br><section end="ttt25"/> <section begin="ttt26"/>{{c|XXVI.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Rozpoczęcie dnia.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Było to wiosną, przecudny ranek :: Zabłysnął w szacie majowej, Raźnie i żwawo wstał z łóżka Janek :: Do dziennej pracy gotowy, Uczesał włosy, umył się, odział, :: Podbiegł z uśmiechem do Matki, I urządziwszy zajęć swych podział, :: Szkolne ułożył manatki;</poem><section end="ttt26"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> gnzezt2ap75u650v916tkfc7hmu64i9 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/333 100 1232587 3697584 2024-10-26T22:58:17Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697584 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt26"/><poem>I kiedy wszystko urządził ładnie, :: Wziął książki, pióra, atłasy, Rzekł: „teraz nie już mi nie wypadnie, :: Jak tylko ruszyć do klassy!” Już miał odchodzić, gdy coś z uboczy, :: W cichym odezwie się szmerze: To brat malutki otworzył oczy, :: Klęknął, i zmawia pacierze. „Ojcze nasz!” szepcze — „daj méj rodzinie :: Zdrowie ze szczęściem statecznem: Spraw, abym w każdéj życia godzinie, :: Był zawsze dobrym i grzecznym.” Rumieniec wstydu okrył twarz Janka, :: Dziwna owładła nim trwoga, I spuścił głowę: on tego ranka, :: Zapomniał westchnąć do Boga! „Synu!” wchodząca Matka zawoła, :: „Nie uczyń tego już więcéj, Głos, któryś słyszał, to głos anioła, :: Co z piersi wybiegł dziecięcéj; On ci powiedział: w szale zwodniczym, :: Życie je st płonną gonitwą, Choć zrobisz wszystko — trudy twe niczém, :: Gdyś dnia nie zaczął modlitwą!” </poem><br><section end="ttt26"/> <section begin="ttt27"/>{{c|XXVII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Pszczółka.\0.3}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Kiedy mróz lodem ścina strumyczek, Gdy ziemię skrywa powłoka biała, Pilnuje ula w gronie siostrzyczek, {{tab|100}} Pszczółeczka mała.</poem><section end="ttt27"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nrwpaphyg9wzrvkur0ybooslcobt955 3697585 3697584 2024-10-26T22:58:35Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697585 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt26"/><poem>I kiedy wszystko urządził ładnie, :: Wziął książki, pióra, atłasy, Rzekł: „teraz nie już mi nie wypadnie, :: Jak tylko ruszyć do klassy!” Już miał odchodzić, gdy coś z uboczy, :: W cichym odezwie się szmerze: To brat malutki otworzył oczy, :: Klęknął, i zmawia pacierze. „Ojcze nasz!” szepcze — „daj méj rodzinie :: Zdrowie ze szczęściem statecznem: Spraw, abym w każdéj życia godzinie, :: Był zawsze dobrym i grzecznym.” Rumieniec wstydu okrył twarz Janka, :: Dziwna owładła nim trwoga, I spuścił głowę: on tego ranka, :: Zapomniał westchnąć do Boga! „Synu!” wchodząca Matka zawoła, :: „Nie uczyń tego już więcéj, Głos, któryś słyszał, to głos anioła, :: Co z piersi wybiegł dziecięcéj; On ci powiedział: w szale zwodniczym, :: Życie je st płonną gonitwą, Choć zrobisz wszystko — trudy twe niczém, :: Gdyś dnia nie zaczął modlitwą!” </poem><br><section end="ttt26"/> <section begin="ttt27"/>{{c|XXVII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Pszczółka.|0.3}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Kiedy mróz lodem ścina strumyczek, Gdy ziemię skrywa powłoka biała, Pilnuje ula w gronie siostrzyczek, {{tab|100}} Pszczółeczka mała.</poem><section end="ttt27"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> hsmcrthlg6wph6xsgwa3izh51up9skb Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/334 100 1232588 3697586 2024-10-26T22:59:48Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697586 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Na świecie słota, chmurno na niebie, W powietrzu burza huczy daleka, Ona stuliwszy skrzydła pod siebie, {{tab|100}} Dni jasnych czeka. Zaledwie jednak w uroczéj wiośnie Rozkwitną niwy wdziękiem przyrody, Ona wyfruwa z ula radośnie {{tab|100}} W pola, ogrody. Ulata chyżo z kwiatka na kwiatek, Zdobytych skarbów brzemienna znojem, Bo dla niéj cały nasz piękny światek {{tab|100}} Jest życia zdrojem. Bo dla niéj zboża złote przestrzenie, Pola wiosenną zwilżone rosą, Ogrody wonne i łąk zielenie, {{tab|100}} Skarby swe niosą. W każdéj koronie barwnéj kwiateczka, Róży, rezedy, astru, stokrotki, Znajduje zawsze skrzętna pszczółeczka, {{tab|100}} Plon miodu słodki; A gdy wśród bogactw roślinnych krasy Ujrzy zatrutych pierwiastków ślady, Ona słodyczy czerpiąc zapasy, {{tab|100}} Omija jady. Niech więc ten owad będzie wam wzorem, Jak się do pracy garnąć należy, I jakim w trudach trzeba iść torem, {{tab|100}} Zacnéj młodzieży. Niby pszczółeczek rój zabiegliwy, Co n a rodziméj skarb zbiera miedzy, Zbierajcie dziatki z Ojczystéj niwy {{tab|100}} Zasoby wiedzy,</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> d820321uds5197vfu4op6jh11wkjrwk Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/335 100 1232589 3697587 2024-10-26T23:02:08Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697587 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt27"/><poem>Byście gdy pora wiosenna minie, Gdy zniknie zapał i siły młode, Znaleźli w późnéj życia godzinie {{tab|100}} Za trud nagrodę. </poem><br><section end="ttt27"/> <section begin="ttt28"/>{{c|XXVIII.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Tajnie przyrody.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Dawniéj gdy byłem jeszcze dziecięciem, Staruszka niania w toku rozmowy, Różne mi dziwy kładła do głowy A jam jéj słuchał z wielkiem zajęciem. Kiedy naprzykład zagrzmiało w niebie, Mówiła z jakąś miną, tajemną: Tyś był niegrzecznym, grymasił ze mną, Więc Bóg się za to gniewa na ciebie. Gdy błyskawice jasne migały, Rzeknie poważnie: spójrz no tą szparą, Co się rozwarła za chmurą szarą, Tam widzisz nieba obszar wspaniały; Znów gdy wśród nocy gwiazd świetnych dużo Zdają się zerkać promieniem drżącym, Ona z uśmiechem woła znaczącym; To aniołkowie oczkami mrużą. Srebrem jéj były kropelki rosy, Błękitną szatą lazur niebieski, Deszcz miał oznaczać dziecięce łezki, Wiatr zaś gwałtowny, złych duchów głosy; Księżyc gdy w pełnię krąg swój rozszerzył Oznaczał niby chleb nasz powszedni, Słowem prawiła tysiące bredni, A jam wszystkiemu co rzekła wierzył.</poem><section end="ttt28"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kxy5w968ipe875c68zgap8jc8iol00m Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/19 100 1232590 3697588 2024-10-26T23:03:40Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697588 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|110}}Tuż za płotem<br> spotkałem Abla — owce goni<br> z Thamarą.<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|80}}A Kain?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|150}}Po murawie<br> zda mi się szedł w powrocie.<br> {{c|(''stawia dzban'')|w=85%}} {{c|ADAM.|przed=1em}} Wyjdę k’ dobytku wy wieczerzę<br> sporządźcie.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|80}}Wracaj skoro.<br> {{c|(''Adam wychodzi'')|w=85%}} {{c|SCENA III.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|(''Ewa. — Alma'').|w=85%|przed=1em}} {{c|ALMA {{f*|(''pieszczotliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} Tak długo byłam... Ot, kilkoro<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9f78xpy2kyl0fdknxch5rjpvwnc3ywd Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/336 100 1232591 3697589 2024-10-26T23:04:08Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697589 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt28"/><poem>Dzisiaj gdym przestał być już dziecięciem, Gdy z książek czerpię nauk wywody, Kształcąc starannie umysł mój młody, Z innem na rzeczy patrzę pojęciem; Wiem że grom który buczy i błyska, Lub téż zygzakiem dwie chmury sprzęga, To elektrycznych prądów potęga, Nie żadne tajne ludziom zjawiska. Wiem że gwiazdeczki, co pośród cieni Nocnych migają, to światów krocie, Które w wirowym swoim obrocie, Świecą odbiciem słońca promieni Wiem że dżdżu zdroje, rosa kroplista, To wyziew co się ulatnia w chmury, Że księżyc który lśni w blask ponury, To sąsiad ziemi — bryła kulista; Słowem czy spojrzę w niebios przestworze Czyli wzrok rzucę na ziemskie twory, Wszędzie obłędu nikną pozory, I nic zagadką mi być nie może. A gdy rzecz każdą z gruntu wyjaśnię, Gdy wszelkie tajnie przyrody zbadam, Często nad ludzką ciemnotą biadam, Słysząc prostacze nieuków baśnie. </poem><br><section end="ttt28"/> <section begin="ttt29"/>{{c|XXIX.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''Miesiąc Maj.'''|w=120%|po=20px}} <poem> Zielenią łąki, kwitną ogrody, Brzmi śpiewem ptasząt cienisty gaj,. Życie się budzi w tworach przyrody: {{tab|100}} To miesiąc Maj.</poem><section end="ttt29"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ooimg9wbu0k793mo0j8uu76uokclftl Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/337 100 1232592 3697590 2024-10-26T23:05:40Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697590 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>O ty, co skarbem darzysz nas wiosny, Niesiesz rolnikom zbawienną wieść, Periodzie roku błogi, radosny, {{tab|100}} Święcę ci cześć! Boga rodzicy tyś jest miesiącem, Zbarwionym w wiosny uroczy kwiat, Ciebie z uczuciem wiary gorącem, {{tab|100}} Przyjmuje świat. W chwili gdy w zieleń stroją się bory, A z drzew opada zemszona pleśń, Najświętszéj pannie nucą wsze twory, {{tab|100}} Błagalną pieśń. „Matko!” wołają wznosząc ramiona, „Przez mękę którą uświęcił krzyż, Tchem twéj miłości bratnie plemiona, {{tab|100}} Do siebie zbliż! Niechaj rozterki znikną na świecie, Niech kwitnie wszędzie spokój i ład Niech mąż, niewiasta, starzec i dziecię, {{tab|100}} Nie znają zwad. Niechaj szanuje starszych młodzieniec, Niechaj brat bratnią uściśnie dłoń; Niech zmilknie niechęć, a zgody wieniec {{tab|100}} Zbarwi wam skroń. Jako te kwiaty co wśród kobierca Traw, rozrastają w rozkoszny gaj, Niech skarb uczucia w tajnikach serca, {{tab|100}} Rozpleni maj; Jako te pączki plonu zadatki, Na które patrzy z nadzieją świat, Kiełkuje w duszach waszych o dziatki, {{tab|100}} Miłości kwiat.</poem><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nlq4d5wtfjtu46snfeqelfxcs39x5so Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/338 100 1232593 3697591 2024-10-26T23:07:33Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697591 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt29"/><poem>W miesiącu twoim rodzico Boga, Pragniem błagalny chór społem wznieść, Aby się mogła wszech ust pieśń błoga. {{tab|100}} W modlitwę spleść. Panno przeczysta! W źródle żywota, Odkryj spragnionym zdrój świętych łask, Spraw, niech się grzechu zmieni sromota, {{tab|100}} W promienny blask! </poem><br><section end="ttt29"/> <section begin="ttt30"/>{{c|XXX.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Kościołek.|0.3}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Tam kędy schodzą się drogi, Stoi ku ziemi schylony, Przebiegiem wieków zemszony, Nasz kościołeczek ubogi. Do koła z desek płot stary, W krąg opasuje budowę, U wrót dwie lipy wiekowe, Zwieszają swoje konary. Murawa cmentarz zaściela Przy ścianie czerni dzwonnica, U szczytu z krzyżem wieżyca, Do nieba w górę wystrzela. Kiedy w dal okiem swém rzucę. I ujrzę mały kościółek, Stroskanych ludzi przytułek, To już się więcej nie smucę; Jeżelim doznał zmartwienia, Wnet chmurka znika z méj twarzy Bo wiem że u stóp ołtarzy, Boleść się w rozkosz zamienia.</poem><section end="ttt30"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lzblr9stmgm8foq2wq27gvd4362xb3g Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/20 100 1232594 3697592 2024-10-26T23:07:39Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697592 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>zerwałam kwiatów i tchem bieżę.<br> Matuś! tam kwiecia krocie<br> u źródła... Tyle woni,<br> blasków i barw i ciszy —<br> Słuchaj, jam tam przez chwilę<br> dziś spała... i miałam sen —<br> taki szczęśliwy sen...<br> Nie wiem, zali mi Abel brat<br> śnił się, czy Anioł boży...<br> ach, już nie pomnę... Młodzian ten<br> cudny, jak rajski kwiat,<br> zjawił się przy mnie i przemile<br> stojąc wśród cienia palm<br> spojrzał na moje lice...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Córko, widziadła snu<br> to czasem złuda pusta...<br> {{c|ALMA {{f*|(''chwytając matkę za ręce'')|w=85%}}|przed=1em}} Matuchno! nie przecz, nie!<br> W oczy patrzyłam mu,<br> gdy słodkich słów<br> zwierzał mi tajemnicę —<br> i spojrzeń męskich łów...<br> Pierwszy raz w życiu — ach!<br> on mi całował usta<br> w tym miodnym śnie<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 4yn5c0kxkb5ihwjx739gee7livfqv25 Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/339 100 1232595 3697600 2024-10-26T23:09:39Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697600 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><section begin="ttt30"/><poem>Bo wiem że Ojciec niebieski, Szczęście do chatek sprowadza, Cierpiącym bole osładza, Płaczącym ociera łezki. Czasem chcąc zwalczyć nałogi, Które mnie wiodą do winy, Patrzę przez całe godziny, Na nasz kościółek ubogi. I wtedy widzę wśród cieni, Chmurek płynących w błękicie, Jak u wieżycy na szczycie, Krzyż blaskiem światła promieni; I dłoń się z dłonią mi splata, I gną ku ziemi kolana, I hołd miłości do Pana, Z młodzieńczej piersi ulata... Zachwyt ogarnia mnie błogi, W sercu czci chronię zadatki, Dla czego? bo ja z mej {{korekta|chałki|chatki}}, Widzę nasz kościół ubogi! </poem><br><section end="ttt30"/> <section begin="ttt31"/>{{c|XXXI.|przed=20px|po=20px}} {{c|'''{{roz*|Wianek.|0.5}}'''|w=120%|po=20px}} <poem> Na progu wieśniaczej chatki, Hoża dziewczynka siedziała, Trzymając w dłoni swej kwiatki, Z których wianeczek splatała; A gdy ujęła traw pęki, Zaród, co chwastem wystrzela, Wnet odrzucała je z ręki, Nie chcąc do kwiatów wpleść ziela.</poem><section end="ttt31"/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jjneidj5oyjnovb0zxkevtgecwfrfci Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/340 100 1232596 3697601 2024-10-26T23:10:36Z Wieralee 6253 /* Przepisana */ 3697601 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wieralee" /></noinclude><poem>Skończona praca dziewicy, Więc się podniesie z ławeczki, By obraz Boga rodzicy, W wonne ustroić kwiateczki. „Chwalę cię córko ma droga, Rzekł Ojciec wchodząc do chaty, „Żeś Matce najświętszej Boga, Poniosła w darze te kwiaty, Lecz czemuż plotąc koronę, Z plonów co zdobią trawniki, Tyś odrzuciła na stronę, Niechętną dłonią chwast dziki? „Bo on, gdy pola i łasy Barwą się zdobią wspaniałą, Nie dając woni ni krasy, Jest roślinności zakałą.” „Słusznie, więc słuchaj me dziecię Co Ojciec powie ci stary: Życie j a k wieniec się piecie, Z kwiatów miłości i wiary; Kiedy zaś dziewczę, młodzieniec. Złe porzucając nałogi, Chwastów nie wplata w swój wieniec Ten już nie zboczy z cnéj drogi, A taki wianek o dziatki, Złożon w czystości sumienia, Na ołtarz najświętszej Matki, Łask bożych skarby rozplenia. </poem><br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> trvifvq0peolbcb6ci8sf8mxw2kpaxk Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/21 100 1232597 3697602 2024-10-26T23:12:29Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697602 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>nie tak jak ty w mych snach...<br> W objęcia swoje brał,<br> tulił i szeptał takie dziwy,<br> jakby czar nocy grał<br> chorał pieściwy...<br> {{c|EWA {{f*|(''nieco zdumiona'')|w=85%}}|przed=1em}} Zali to Abla głos<br> był, czy nie pomnisz?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|140}}Nie —<br> wspomnieć nie mogę, ale włos<br> miał Abla, taki płowy<br> i jego ciche, dobre oczy...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Almo, może ów sen,<br> ta tęskna mara,<br> to objawienie boże...<br> Słuchaj — miłym ci Abel jest?<br> {{c|ALMA {{f*|(''{{Korekta|wyruszona|wzruszona}}'')|w=85%}}|przed=1em}} Jak nienawidzi mię Thamara<br> siostra, tak mi jest drogi on...<br> Kain przeznaczon jest Thamarze...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 428jo1sjp5yykr128ec2iwr6i03eky3 3697635 3697602 2024-10-27T03:08:23Z Seboloidus 27417 errata 3697635 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>nie tak jak ty w mych snach...<br> W objęcia swoje brał,<br> tulił i szeptał takie dziwy,<br> jakby czar nocy grał<br> chorał pieściwy...<br> {{c|EWA {{f*|(''nieco zdumiona'')|w=85%}}|przed=1em}} Zali to Abla głos<br> był, czy nie pomnisz?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|140}}Nie —<br> wspomnieć nie mogę, ale włos<br> miał Abla, taki płowy<br> i jego ciche, dobre oczy...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Almo, może ów sen,<br> ta tęskna mara,<br> to objawienie boże...<br> Słuchaj — miłym ci Abel jest?<br> {{c|ALMA {{f*|(''{{Errata|wyruszona|wzruszona}}'')|w=85%}}|przed=1em}} Jak nienawidzi mię Thamara<br> siostra, tak mi jest drogi on...<br> Kain przeznaczon jest Thamarze...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1zi0r14pwunf2lg5ug5xabgfduijpfa Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/22 100 1232598 3697603 2024-10-26T23:16:58Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697603 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|EWA.|przed=1em}} Przecz nienawidzi?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|110}}Przecz?<br> Bo Abel ma mię rad<br> więcej niż Kain ją i rzecz<br> ta nas rozdziela może...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Źle, bo to wina<br> którą Pan karze!<br> Powiedz, czy Kain brat<br> miłym ci też?<br> {{c|ALMA. {{f*|(''zakłopotana'')|w=85%}}|przed=1em}} Nie pytaj... Wszak Kaina<br> też lubię... Ale on<br> jakowyś skryty, zły —<br> ty wiesz,<br> że głosu jego ton<br> taki szarpiący, niby kły...<br> Ten jego wzrok<br> wciska się w piersi moje<br> i tak przeraża — dławi<br> jak zwierza skok<br> ofiarą biedną —<br> Matko, Kaina ja się boję!...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> maezvvd2xcgj457m5q415wesa1xz0ig 3697637 3697603 2024-10-27T03:09:19Z Seboloidus 27417 errata 3697637 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|EWA.|przed=1em}} Przecz nienawidzi?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|110}}Przecz?<br> Bo Abel ma mię rad<br> więcej niż Kain ją i rzecz<br> ta nas rozdziela może...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Źle, bo to wina<br> którą Pan karze!<br> Powiedz, czy Kain brat<br> miłym ci też?<br> {{c|ALMA. {{f*|(''zakłopotana'')|w=85%}}|przed=1em}} Nie pytaj... Wszak Kaina<br> też lubię... Ale on<br> jakowyś skryty, zły —<br> ty wiesz,<br> że głosu jego ton<br> taki szarpiący, niby kły...<br> Ten jego wzrok<br> wciska się w piersi moje<br> i tak przeraża — dławi<br> jak zwierza skok<br> {{Errata|ofiarą|ofiarę}} biedną —<br> Matko, Kaina ja się boję!...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6gg8yw9x0z5es5ddtwqb1u2h8kh79rn Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/23 100 1232599 3697604 2024-10-26T23:21:05Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697604 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|EWA.|przed=1em}} Czemu? Dobroć nie jedną<br> widziałem jak ci sprawił —<br> biodernik pawi<br> i naramiennik ów tygrysi...<br> {{c|ALMA {{f*|(''bojaźliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|160}}Nic<br> ja odeń nie chcę mieć!<br> Kłamstwo płynie mu z lic,<br> ze słów zamysł przebija<br> mu jakiś groźny, rysi —<br> i twoży mię jak żmija...<br> Ach, matko! tak się lękam,<br> wyczuwam, że on sieć<br> na mnie zastawił...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|110}}Almo!<br> Bojaźnią twoją ja się nękam<br> przez sen twój tam pod palmą<br> i one słowa...<br> {{c|{{Korekta|[''chowa''|(''chowa''}} ''twarz w dłonie'')}} Takież to życie nam, o Boże!...<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} Pokój niech będzie z tobą,<br> dobrotliw jest Jehowa...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> f6otz4kewjzmfl07juysu2bb2puzqjg 3697605 3697604 2024-10-26T23:21:30Z Seboloidus 27417 ft 3697605 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|EWA.|przed=1em}} Czemu? Dobroć nie jedną<br> widziałem jak ci sprawił —<br> biodernik pawi<br> i naramiennik ów tygrysi...<br> {{c|ALMA {{f*|(''bojaźliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|160}}Nic<br> ja odeń nie chcę mieć!<br> Kłamstwo płynie mu z lic,<br> ze słów zamysł przebija<br> mu jakiś groźny, rysi —<br> i twoży mię jak żmija...<br> Ach, matko! tak się lękam,<br> wyczuwam, że on sieć<br> na mnie zastawił...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|110}}Almo!<br> Bojaźnią twoją ja się nękam<br> przez sen twój tam pod palmą<br> i one słowa...<br> {{c|{{Korekta|[''chowa''|(''chowa''}} ''twarz w dłonie'')|w=85%}} Takież to życie nam, o Boże!...<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} Pokój niech będzie z tobą,<br> dobrotliw jest Jehowa...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5i19oyunetlyovjje4qfq570rixqx05 3697638 3697605 2024-10-27T03:10:48Z Seboloidus 27417 errata 3697638 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|EWA.|przed=1em}} Czemu? Dobroć nie jedną<br> widziałem jak ci sprawił —<br> biodernik pawi<br> i naramiennik ów tygrysi...<br> {{c|ALMA {{f*|(''bojaźliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|160}}Nic<br> ja odeń nie chcę mieć!<br> Kłamstwo płynie mu z lic,<br> ze słów zamysł przebija<br> mu jakiś groźny, rysi —<br> i {{Errata|twoży|trwoży}} mię jak żmija...<br> Ach, matko! tak się lękam,<br> wyczuwam, że on sieć<br> na mnie zastawił...<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|110}}Almo!<br> Bojaźnią twoją ja się nękam<br> przez sen twój tam pod palmą<br> i one słowa...<br> {{c|{{Korekta|[''chowa''|(''chowa''}} ''twarz w dłonie'')|w=85%}} Takież to życie nam, o Boże!...<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} Pokój niech będzie z tobą,<br> {{Korekta|dobrotliw|dobrotliwy}} jest Jehowa...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nqvxw2xy4e97v9loxam0cha3aw1k6gp Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/24 100 1232600 3697606 2024-10-26T23:25:52Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697606 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{f|(''Wchodzi Abel, słuszny, piękny młodzieniec, o długich kędziorach płowych włosów. W ręku trzyma pasterski kij'').|w=85%|align=justify|last=center}} {{c|SCENA IV.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|''Ewa — Alma — Abel.''|w=85%|przed=1em}} {{c|ABEL.|przed=1em}} Bądź pozdrowiona matko<br> z siostry osobą!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Witaj nam synu! Owce stadko<br> spędziłeś?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} {{tab|80}}Tak, w oborze<br> są już zamknięte. Ale znów<br> nowe nieszczęście mię spotkało<br> na łące zaraz z rana.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Ach, synu co się stało?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} Mów już, o mów!<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ca58hzuaj32y3jypobgxr2apwy80eb6 3697639 3697606 2024-10-27T03:12:01Z Seboloidus 27417 errata 3697639 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{f|(''Wchodzi Abel, słuszny, piękny młodzieniec, o długich kędziorach płowych włosów. W ręku trzyma pasterski kij'').|w=85%|align=justify|last=center}} {{c|SCENA IV.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|''Ewa — Alma — Abel.''|w=85%|przed=1em}} {{c|ABEL.|przed=1em}} Bądź pozdrowiona matko<br> z siostry osobą!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Witaj nam synu! {{Errata|Owce|Owiec}} stadko<br> spędziłeś?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} {{tab|80}}Tak, w oborze<br> są już zamknięte. Ale znów<br> nowe nieszczęście mię spotkało<br> na łące zaraz z rana.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Ach, synu co się stało?<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} Mów już, o mów!<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eplax06l3b6lakpp8p1clgcoap4hryt Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/25 100 1232601 3697607 2024-10-26T23:30:17Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697607 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|ABEL|przed=1em}} Tygrys zadusił mi barana<br> i uniósł w dżungli skrze,<br> żal mi, bo najpiękniejszy z stada.<br> {{c|(''W wejściu namiotu ukazuje się'' {{Korekta|''Adam'']|''Adam'')}}|w=85%}} {{c|SCENA V.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|''Ciż sami. — Adam.''|w=85%|przed=1em}} {{c|ABEL.|przed=1em}} Pozdrowień bądź, rodzicu!<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} Witaj! Słyszę, że nowe złe<br> dotknęło twego mienia?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Trudno gdy tak Jehowa chciał,<br> On — wziął, on — dał..<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} Zaprawdę, każda tu doba plagą.<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} Biada nam tu, o biada!<br> Wszystko sprzysięga się i zmienia,<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 0k5fopq38b71moxu1iaezue9ij55c1u Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/26 100 1232602 3697608 2024-10-26T23:38:58Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697608 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>wszystko preciwko nam —<br> i ziem i zwierz!...<br> Czy znów w tułaczkę iść — — o, gdzież?<br> na jaki świata kraj<br> z tą ręką nagą —<br> do jakich leż?<br> O, {{Korekta|straznyś|strasznyś}}, Adonai!...<br> {{c|ABEL {{tns|{{f*|[''do ojca'')|w=85%}}|{{f*|(''do ojca'')|w=85%}}}}|przed=1em}} Porzućcie rozpacz... Mówię wam<br> tu już zostajmy, wśród tych pól,<br> my tu zwyciężym...<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|115}}Co? ten ból,<br> zawistny los, udrękę?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Wszystko, co przeciw nam!<br> Na zwierza namy łuk.<br> lub zwabim w dołów paść..<br> Posłysz! wszak władzi my<br> tych ziem. My w swą rękę<br> {{Korekta|uchwicić|uchwycić}} musim panowania<br> wszechwładny ster...<br> Zlecił nam Bóg<br> ten świat — nam rządzić, a nie paść!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1ta615jx7gs4yzx3wewnjo3cyp2vl1c 3697623 3697608 2024-10-27T00:46:36Z Seboloidus 27417 drobne techniczne 3697623 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>wszystko preciwko nam —<br> i ziem i zwierz!...<br> Czy znów w tułaczkę iść — — o, gdzież?<br> na jaki świata kraj<br> z tą ręką nagą —<br> do jakich leż?<br> O, {{Korekta|straznyś|strasznyś}}, Adonai!...<br> {{c|ABEL {{f*|{{Korekta|[''do ojca'')|(''do ojca'')}}|w=85%}}|przed=1em}} Porzućcie rozpacz... Mówię wam<br> tu już zostajmy, wśród tych pól,<br> my tu zwyciężym...<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|115}}Co? ten ból,<br> zawistny los, udrękę?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Wszystko, co przeciw nam!<br> Na zwierza namy łuk.<br> lub zwabim w dołów paść..<br> Posłysz! wszak władzi my<br> tych ziem. My w swą rękę<br> {{Korekta|uchwicić|uchwycić}} musim panowania<br> wszechwładny ster...<br> Zlecił nam Bóg<br> ten świat — nam rządzić, a nie paść!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jzm1tyo5ojxc58x7l8sc9doq9vuib7f 3697640 3697623 2024-10-27T03:13:05Z Seboloidus 27417 errata 3697640 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>wszystko {{Errata|preciwko|preciwko}} nam —<br> i ziem i zwierz!...<br> Czy znów w tułaczkę iść — — o, gdzież?<br> na jaki świata kraj<br> z tą ręką nagą —<br> do jakich leż?<br> O, {{Errata|straznyś|strasznyś}}, Adonai!...<br> {{c|ABEL {{f*|{{Korekta|[''do ojca'')|(''do ojca'')}}|w=85%}}|przed=1em}} Porzućcie rozpacz... Mówię wam<br> tu już zostajmy, wśród tych pól,<br> my tu zwyciężym...<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|115}}Co? ten ból,<br> zawistny los, udrękę?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Wszystko, co przeciw nam!<br> Na zwierza namy łuk.<br> lub zwabim w dołów paść..<br> Posłysz! wszak władzi my<br> tych ziem. My w swą rękę<br> {{Errata|uchwicić|uchwycić}} musim panowania<br> wszechwładny ster...<br> Zlecił nam Bóg<br> ten świat — nam rządzić, a nie paść!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> othaiahh6744sbm09rsp6cuqypx6n7h 3697641 3697640 2024-10-27T03:13:21Z Seboloidus 27417 lit. 3697641 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>wszystko {{Errata|preciwko|przeciwko}} nam —<br> i ziem i zwierz!...<br> Czy znów w tułaczkę iść — — o, gdzież?<br> na jaki świata kraj<br> z tą ręką nagą —<br> do jakich leż?<br> O, {{Errata|straznyś|strasznyś}}, Adonai!...<br> {{c|ABEL {{f*|{{Korekta|[''do ojca'')|(''do ojca'')}}|w=85%}}|przed=1em}} Porzućcie rozpacz... Mówię wam<br> tu już zostajmy, wśród tych pól,<br> my tu zwyciężym...<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|115}}Co? ten ból,<br> zawistny los, udrękę?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Wszystko, co przeciw nam!<br> Na zwierza namy łuk.<br> lub zwabim w dołów paść..<br> Posłysz! wszak władzi my<br> tych ziem. My w swą rękę<br> {{Errata|uchwicić|uchwycić}} musim panowania<br> wszechwładny ster...<br> Zlecił nam Bóg<br> ten świat — nam rządzić, a nie paść!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 76m4gvah0tx48da2t34xpbip17jzrpt Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/27 100 1232603 3697609 2024-10-26T23:43:26Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697609 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>Słabość zrządzeniem się zasłania<br> losu...<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|40}}I coś uczynił już<br> mój marzycielu, mów!<br> {{c|(''z ironią'')|w=85%}} Owce na żer.<br> że dajesz zwierzu? Tak wygląda<br> to panowanie?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} {{tab|90}}Ach, to cóż?<br> Prosty przypadek... Wszak, ojcze<br> z krzemienia nóż<br> jam — wam sporządził... i na łów<br> dałem sposoby... Wielbłąda<br> w sieci chwyciłem, ułaskawił<br> i co? dziś bratu Kainowi<br> służy do orki... Trzeba chcieć,<br> a wszystko nam u nóg<br> tu się położy w hołdzie...<br> Jeno te wolę — sieć<br> przeciwko złemu snowi<br> nam trzeba mieć!<br> Ojcze!<br> Na naszym żołdzie<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 17frnln866nnwru5nvu9uqyvdrc2at0 3697642 3697609 2024-10-27T03:14:48Z Seboloidus 27417 errata 3697642 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>Słabość zrządzeniem się zasłania<br> losu...<br> {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|40}}I coś uczynił już<br> mój marzycielu, mów!<br> {{c|(''z ironią'')|w=85%}} Owce na żer.<br> że dajesz zwierzu? Tak wygląda<br> to panowanie?<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} {{tab|90}}Ach, to cóż?<br> Prosty przypadek... Wszak, ojcze<br> z krzemienia nóż<br> jam — wam sporządził... i na łów<br> dałem sposoby... {{Errata|Wielbłada|Wielbłąda}}<br> w sieci chwyciłem, ułaskawił<br> i co? dziś bratu Kainowi<br> służy do orki... Trzeba chcieć,<br> a wszystko nam u nóg<br> tu się położy w hołdzie...<br> Jeno te wolę — sieć<br> przeciwko złemu snowi<br> nam trzeba mieć!<br> Ojcze!<br> Na naszym żołdzie<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ej64xuo9q9bbtlngfhdt2whif21beg4 Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/28 100 1232604 3697610 2024-10-26T23:48:17Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697610 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>będzie ten cały świat —<br> musi! bo my będziemy chcieć!<br> My mamy być<br> jako te orły gończe<br> z pod słońc, z nad chmur!<br> Nam trzeba przeć<br> ten żywot wzwyż,<br> aż staniem tam u szczytu<br> świata! U szczytu — słysz!!<br> {{c|ADAM. {{f*|(''ujęty słowami'')|w=85%}}|przed=1em}} Łza w oku mi się pławi,<br> pociecho moja... Ty masz moc<br> słowa i czynu.<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|90}}Obca mu noc<br> lęku.<br> {{c|ALMA.|przed=1em}} {{tab|30}}Niech ci Pan<br> braciszku błogosławi...<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Niech będzie z nami — Ojcem nam zwan.<br> {{c|EWA {{f*|(''zastawia gliniane misy'')|w=85%}}|przed=1em}} Siednijcie już do stołu<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> tkygknzez3jyx5b77rmlgxxdtzn260r Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/29 100 1232605 3697611 2024-10-27T00:01:34Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697611 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>spożywać Pańskie dary —<br> jest soczewica i kęs wołu.<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Brata Kaina i Thamary<br> czekać nie będziem?<br> {{c|ADAM {{f*|(''siadając'')|w=85%}}|przed=1em}} Wszak wiedzą, że Sabathu<br> {{Korekta|p rę|porę}} czcić trzeba<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|120}}Zaiste<br> bies go opętał razem z nią.<br> {{c|(''poczynają jeść ze wspólnej misy'')|w=85%}} {{c|SCENA VI. {{f*|(''Przed namiotem'')|w=71%}}|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{f|(''Kain i Thamara ukazują się przed {{Korekta|namiotem|namiotem.}} Kain silny, barczysty, o ryżym zaroście. Spogląda ponuro z pod brwi krzaczastych. Thamara lat około 25, bujnie rozwinięta. Wyraz twarzy namiętny i'' {{Korekta|''zmysłowy.''|''zmysłowy.'')}}|w=85%|align=justify|last=center|przed=1em}} {{c|THAMARA {{f*|(''zatrzymuje Kaina'')|w=85%}}|przed=1em}} Słuchaj, masz siłę lwią<br> naplwaj jej w twarz i bratu...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> llahbgbhre9e3p0vd3ov6ngqayei4vt 3697612 3697611 2024-10-27T00:03:01Z Seboloidus 27417 dr 3697612 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>spożywać Pańskie dary —<br> jest soczewica i kęs wołu.<br> {{c|ABEL.|przed=1em}} Brata Kaina i Thamary<br> czekać nie będziem?<br> {{c|ADAM {{f*|(''siadając'')|w=85%}}|przed=1em}} Wszak wiedzą, że Sabathu<br> {{Korekta|p rę|porę}} czcić trzeba<br> {{c|EWA.|przed=1em}} {{tab|120}}Zaiste<br> bies go opętał razem z nią.<br> {{c|(''poczynają jeść ze wspólnej misy'')|w=85%}} {{c|SCENA VI. {{f*|(''Przed namiotem'')|w=70%}}|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{f|(''Kain i Thamara ukazują się przed {{Korekta|namiotem|namiotem.}} Kain silny, barczysty, o ryżym zaroście. Spogląda ponuro z pod brwi krzaczastych. Thamara lat około 25, bujnie rozwinięta. Wyraz twarzy namiętny i'' {{Korekta|''zmysłowy.''|''zmysłowy.'')}}|w=85%|align=justify|last=center|przed=1em}} {{c|THAMARA {{f*|(''zatrzymuje Kaina'')|w=85%}}|przed=1em}} Słuchaj, masz siłę lwią<br> naplwaj jej w twarz i bratu...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 63k3gqvao99eubv02yjf5qbfdbg1o4l Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/30 100 1232606 3697613 2024-10-27T00:07:53Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697613 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN {{f*|(''uczuciowo'')|w=85%}}|przed=1em}} Czemu?<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|60}}Życie ci czyste<br> zamąca i pogodne...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} {{tab|120}}Milcz!<br> Ona mi życiem — słońcem — wszem<br> Bez niej mi wszystko śmieć —<br> podstopny proch — i nic!<br> Ja ją miłuje — muszę mieć —<br> ja chcę jej lic —<br> rozumiesz?!<br> {{c|THAMARA {{f*|(''sarkastycznie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|80}}Ha!... ha!...<br> Po co ci to? Jak krzem<br> jest ona... no i Abla<br> ma przecież...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} {{tab|80}}Niechaj ma!<br> Ma siła ją wykupi,<br> bo jego, niby trznadla<br> zduszę! Tu prawo me, tu moc<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3d51b13dgyxendrdioutmlf888tqgq9 Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/31 100 1232607 3697617 2024-10-27T00:11:42Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697617 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>w tej pięści!...<br> {{c|{{Korekta|[''potrząsa ręką'']|(''potrząsa ręką'')}}|w=85%}} {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|80}}Nie bądź głupi,<br> słuchaj: po co ty szaleć masz<br> za tą... tam w izbie? Słuchaj mnie —<br> tyś mnie przeznaczon... Rozkosz znasz<br> uścisków mych, mych warg...<br> Posłysz — gdy padnie noc<br> przyjdź do {{Korekta|mie|mnie}}... Poco targ<br> ci o tamtą? Ja dam ci czar,<br> słodyczy raj stworzę,<br> że z miodów mych<br> uśniesz... z nektarów będziesz marł...<br> Przyjdź jeno... przyjdź...<br> o tamtej słych<br> zagłusz i zgaś —<br> Przyjdź na me łoże<br> z pożarem krwi na uściech,<br> a słodką baśń<br> po sercu ci rozprzędę<br> na strusiopiórych chuściech...<br> Kainie — przyjdź... tyś mój —<br> u stóp ci leżeć będę<br> i złożę wszystko w dań —<br> słysz! — wszystko!! I upoję<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kwv98d2d8dcoaize68ncy23onbl49e2 3697643 3697617 2024-10-27T03:20:58Z Seboloidus 27417 errata 3697643 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>w tej pięści!...<br> {{c|{{Korekta|[''potrząsa ręką'']|(''potrząsa ręką'')}}|w=85%}} {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|80}}Nie bądź głupi,<br> słuchaj: po co ty szaleć masz<br> za tą... tam w izbie? Słuchaj mnie —<br> tyś mnie przeznaczon... Rozkosz znasz<br> uścisków mych, mych warg...<br> Posłysz — gdy padnie noc<br> przyjdź do {{Errata|mie|mnie}}... Poco targ<br> ci o tamtą? Ja dam ci czar,<br> słodyczy raj stworzę,<br> że z miodów mych<br> uśniesz... z nektarów będziesz marł...<br> Przyjdź jeno... przyjdź...<br> o tamtej słych<br> zagłusz i zgaś —<br> Przyjdź na me łoże<br> z pożarem krwi na uściech,<br> a słodką baśń<br> po sercu ci rozprzędę<br> na strusiopiórych chuściech...<br> Kainie — przyjdź... tyś mój —<br> u stóp ci leżeć będę<br> i złożę wszystko w dań —<br> słysz! — wszystko!! I upoję<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> eombb3r7lifkz3umjvvmtj7zy1zegpv Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/32 100 1232608 3697618 2024-10-27T00:15:44Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697618 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>cię sobą — — oszołomię<br> docna — do słodkich łkań — — —<br> jam twa — jam raj — jam płomię!<br> O, przyjdź! rozkoszy znój<br> zgotuję tobie — — przyjdź...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} Słuchaj! z tamtej nie szydź,<br> bo biada!<br> {{c|(''po chwili'')|w=85%}} {{tab|80}}Przecz ty<br> chcesz mię usidlić — ha?<br> Pięknaś... ja wiem... Pokusa<br> z ciebie niczem wino —<br> ogień twych ócz odurza...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} Zawrotnych śnień —<br> pieszczot twych mocnych rąk<br> ja łaknę — męskich lgnień!<br> A Alma co ci da? no nów?<br> Nic! prócz chyba męk<br> i tych nieczułych słów,<br> aza ich mało masz —<br> czyś głuchy na nie?<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> iw7awoilsd1d1h8n8pdk756x9zpc6gy Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/33 100 1232609 3697619 2024-10-27T00:20:55Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697619 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN.|przed=1em}} Gorze mi!... gorze!...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} Rzekłeś — iżem pokusa,<br> ogień mych ócz odurza?<br> Ach, wiedz — jam miłowanie<br> jest jeno... wielkie<br> jak świat! mocne jak grom!<br> Patrz... te moje pierśne wzgórza<br> dla ciebie... Masz mą twarz...<br> w zadatku bierz całusa<br> i w nocy przyjdź na łoże<br> a uciech dam ci wszelkie<br> tajnice.<br> {{c|KAIN {{tns|{{f*|(''z nagłem wspomieniem'']|w=85%}}|{{f*|(''z nagłem wspomnieniem'')|w=85%}}}}|przed=1em}} Ach tak.. lecz krom,<br> krom niej...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|70}}Przyjdziesz, Kainie?<br> {{c|KAIN {{f*|(''oszołomiony'')|w=85%}}|przed=1em}} Ha!...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> b3vesws2fxm6vu6165ervq78c2ibxm2 3697624 3697619 2024-10-27T00:49:58Z Seboloidus 27417 drobne techniczne 3697624 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN.|przed=1em}} Gorze mi!... gorze!...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} Rzekłeś — iżem pokusa,<br> ogień mych ócz odurza?<br> Ach, wiedz — jam miłowanie<br> jest jeno... wielkie<br> jak świat! mocne jak grom!<br> Patrz... te moje pierśne wzgórza<br> dla ciebie... Masz mą twarz...<br> w zadatku bierz całusa<br> i w nocy przyjdź na łoże<br> a uciech dam ci wszelkie<br> tajnice.<br> {{c|KAIN {{f*|(''z nagłem'' {{Korekta|''wspomieniem'']|''wspomnieniem'')}}|w=85%}}|przed=1em}} Ach tak.. lecz krom,<br> krom niej...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|70}}Przyjdziesz, Kainie?<br> {{c|KAIN {{f*|(''oszołomiony'')|w=85%}}|przed=1em}} Ha!...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> aayix5qegg3gwzdt76kn1zsn8d8thlr Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/34 100 1232610 3697625 2024-10-27T00:56:24Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697625 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|30}}Przyjdź luba...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} {{tab|130}}W winie<br> zatopię się, aż stracę<br> myśl...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|60}}I w cieple ciał<br> naszych...<br> {{c|{{Korekta|[''z''|(''z''}} ''namiętnym szeptem'')|w=85%}} {{tab|70}}Przyjdź drogi...<br> {{c|KAIN {{f*|{{Korekta|[''bijąc się''|(''bijąc się z''}} ''myślami'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|160}}Może...<br> {{c|(''Wchodzą do wnętrza'')|w=85%}} {{c|SCENA VII.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|ADAM {{f*|{{Korekta|(''do Kaina'']|(''do Kaina'')}}|w=85%}}|przed=1em}} Znowu-ś poskąpić śmiał<br> Pańskiemu świętu...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ignpxl2see3je7nxdsky25cwyli1hvx 3697644 3697625 2024-10-27T03:22:07Z Seboloidus 27417 errata 3697644 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|30}}Przyjdź {{Errata|luba|luby}}...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} {{tab|130}}W winie<br> zatopię się, aż stracę<br> myśl...<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} {{tab|60}}I w cieple ciał<br> naszych...<br> {{c|{{Korekta|[''z''|(''z''}} ''namiętnym szeptem'')|w=85%}} {{tab|70}}Przyjdź drogi...<br> {{c|KAIN {{f*|{{Korekta|[''bijąc się''|(''bijąc się z''}} ''myślami'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|160}}Może...<br> {{c|(''Wchodzą do wnętrza'')|w=85%}} {{c|SCENA VII.|h=normal|w=140%|przed=1.5em}} {{c|ADAM {{f*|{{Korekta|(''do Kaina'']|(''do Kaina'')}}|w=85%}}|przed=1em}} Znowu-ś poskąpić śmiał<br> Pańskiemu świętu...<br> <nowiki/><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> ezitzrqpdu3mqdne1b96s17yg3ys67n Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/35 100 1232611 3697628 2024-10-27T01:13:07Z Seboloidus 27417 /* Przepisana */ — 3697628 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN {{f*|(''opryskliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|140}}Bom pracę<br> kończył wraz z siostrą! Czekać mam<br> aż zboże zgnoi deszcz, lub miecz<br> samumu stnie doizna?<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} I tak nie było już co żąć!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Siądźcie do stołu.<br> {{c|{{Korekta|[''Kain''|(''Kain''}} ''i Thamara'' {{Korekta|''siadają'']|''siadają'')}}|w=85%}} {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|110}}Ta jest rzecz,<br> ze święta Bogu się nie kradnie —<br> Co zdziałasz przez tę chwilę?<br> Wszak w ręku Jahwy gotowizna,<br> wpierw Jemu godnym bądź...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} Jeśli przez czas ten się wysilę,<br> przed burzą mogę ujść.<br> Azaż mam biedzić nieporadnie<br> i w świat o głodzie pujść?<br> Cóż da mi Pan,<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> jh9cja0a95t401eg1w5hk8xf0hslajm 3697630 3697628 2024-10-27T01:23:07Z Seboloidus 27417 korekta bwd 3697630 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN {{f*|(''opryskliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|140}}Bom pracę<br> kończył wraz z siostrą! Czekać mam<br> aż zboże zgnoi deszcz, lub miecz<br> samumu stnie doizna?<br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} I tak nie było już co żąć!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Siądźcie do stołu.<br> {{c|{{Korekta|[''Kain''|(''Kain''}} ''i Thamara'' {{Korekta|''siadają'']|''siadają'')}}|w=85%}} {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|110}}Ta jest rzecz,<br> ze święta Bogu się nie kradnie —<br> Co zdziałasz przez tę chwilę?<br> Wszak w ręku Jahwy gotowizna,<br> wpierw Jemu godnym bądź...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} Jeśli przez czas ten się wysilę,<br> przed burzą mogę ujść.<br> Azaż mam biedzić nieporadnie<br> i w świat o głodzie {{Korekta|pujść|pójść}}?<br> Cóż da mi Pan,<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> bnkav80475jdo8klzwhnj3ugtqaxed7 3697631 3697630 2024-10-27T01:35:47Z Seboloidus 27417 przypis 3697631 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN {{f*|(''opryskliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|140}}Bom pracę<br> kończył wraz z siostrą! Czekać mam<br> aż zboże zgnoi deszcz, lub miecz<br> samumu stnie doizna?<ref>{{Przypiswiki|Błąd w druku.}}</ref><br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} I tak nie było już co żąć!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Siądźcie do stołu.<br> {{c|{{Korekta|[''Kain''|(''Kain''}} ''i Thamara'' {{Korekta|''siadają'']|''siadają'')}}|w=85%}} {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|110}}Ta jest rzecz,<br> ze święta Bogu się nie kradnie —<br> Co zdziałasz przez tę chwilę?<br> Wszak w ręku Jahwy gotowizna,<br> wpierw Jemu godnym bądź...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} Jeśli przez czas ten się wysilę,<br> przed burzą mogę ujść.<br> Azaż mam biedzić nieporadnie<br> i w świat o głodzie {{Korekta|pujść|pójść}}?<br> Cóż da mi Pan,<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 6q3xmoz6o34j8i61zw38ub4jktyb51p 3697645 3697631 2024-10-27T03:24:38Z Seboloidus 27417 errata 3697645 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Seboloidus" /></noinclude>{{c|KAIN {{f*|(''opryskliwie'')|w=85%}}|przed=1em}} {{tab|140}}Bom pracę<br> kończył wraz z siostrą! Czekać mam<br> aż zboże zgnoi deszcz, lub miecz<br> samumu stnie doizna?<ref>{{Przypiswiki|Błąd w druku.}}</ref><br> {{c|THAMARA.|przed=1em}} I tak nie było już co żąć!<br> {{c|EWA.|przed=1em}} Siądźcie do stołu.<br> {{c|{{Korekta|[''Kain''|(''Kain''}} ''i Thamara'' {{Korekta|''siadają'']|''siadają'')}}|w=85%}} {{c|ADAM.|przed=1em}} {{tab|110}}Ta jest rzecz,<br> ze święta Bogu się nie kradnie —<br> Co zdziałasz przez tę chwilę?<br> Wszak w ręku Jahwy gotowizna,<br> wpierw Jemu godnym bądź...<br> {{c|KAIN.|przed=1em}} Jeśli przez czas ten się wysilę,<br> przed burzą mogę ujść.<br> Azaż mam biedzić nieporadnie<br> i w świat o głodzie {{Errata|pujść|pójść}}?<br> Cóż da mi Pan,<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> q9sel8y0t5madhjty13j7hh8wvfvk4a Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/992 100 1232612 3697656 2024-10-27T07:19:56Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697656 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Po wyjściu z tej szkoły, dużo podróżowałeś...<br> {{tab}}— Bardzo wiele. Przebiegłem Niemcy, Holandyę, Belgię i Włochy.<br> {{tab}}— Nie byłeś pan również w Szwajcaryi?<br> {{tab}}— Owszem i tam byłem — odpowiedział Garaud, wpatrując się niespokojnie w oblicze mówiącego.<br> {{tab}}Twarz Edmunda Castel była spokojną, uśmiechniętą; przemysłowiec nie odkrył w jej wyrazie nic zagrażającego dla siebie, mimo to miał się na ostrożności.<br> {{tab}}— Jak długo pan przebywałeś w Szwajcaryi? — badał dalej artysta.<br> {{tab}}— Około szesnastu miesięcy... dokładnie nie pamiętam... było to już bowiem tak dawno!..<br> {{tab}}— Pojmuję, iż panu pamiętać tego nie podobna, lecz może mógłbyś mi udzielić parę szczegółów o pewnej osobistości, zmarłej oddawna...<br> {{tab}}— O kin takim?<br> {{tab}}— Nie spotkałeś pan wypadkowo w fabrykach szwajcarskich pewnego, nader zdolnego mechanika, nazwiskiem Jakóba Garaud?<br> {{tab}}Wymieniając powyższe słowa, Edmund Castel utwił wzrok w oczach milionera.<br> {{tab}}Jakób wytrzymał owo spojrzenie; nie drgnął ani na chwilę żaden muskuł w jego twarzy.<br> {{tab}}— Jakóba Garaud? — powtórzył najspokojniej — to nazwisko jest mi rzeczywiście zkądciś znanem...<br> {{tab}}— Tak?..<br> {{tab}}— Nie zdołałbym jednak pana objaśnić gdzie i w jakich je okolicznościach słyszałem.<br> {{tab}}— Sięgnij pan myślą w głąb wspomnień...<br> {{tab}}— Tak... w rzeczy samej.. przypominam sobie... Ów Jakób Garaud... nie byłże to on nadzorcą w fabryce Juliana Labroue w Alfortyille, który zginął w ofierze własnego poświęcenia, gdy zamordowano Juliana Labroue w czasie pożaru fabryki? Pan mi sam zdaje się opowiadałeś kiedyś tę całą historsę.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9kcjdgk9sclz6ujbn4wlidure3qr28i Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/993 100 1232613 3697657 2024-10-27T07:21:14Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697657 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Tak... Znałeś więc pan tego człowieka?<br> {{tab}}— Bynajmniej... nie znałem go wcale.<br> {{tab}}— Jesteś tego pewien?<br> {{tab}}— Ach! najzupełniej.<br> {{tab}}Harmant siedział jak na rozrzażonych węglach. Co znaczyło owo badanie? Dlaczego malarz tak go wypytywał o Jakóba Garaud?<br> {{tab}}— W New-Jorku, dokąd się pan z Francy! udałeś — mówił Castel dalej — i gdzie zdobyłeś tak wysokie przemysłowe stanowisko, dzięki zdolnościom swym i talentowi czy nie słyszałeś kiedy czego o tym człowieku? Nieufność i obawa Harmanta wzrastały.<br> {{tab}}— Zkąd mógłbym słyszeć co o nim, gdy umarł.<br> {{tab}}— A jednak wiele osób twierdzi, że on żyje... — rzekł Castel.<br> {{tab}}— Miałżebyś i pan podzielać to przekonanie?<br> {{tab}}— Być może... Osoby te utrzymują, jak o tem nadmieniłem panu, gdyś oglądał w mej pracowni ów obraz przedstawiający przyaresztowanie Joanny Portier za popełnione morderstwo na Julianie Labroue, osoby te twierdzą powtarzam, że Jakób Garaud ułożył tę całą komedyę umyślnie, aby sądzono, że zginął w płomieniach.<br> {{tab}}— Ależ to szaleństwo! — zawołał Harmant.<br> {{tab}}— Dlaczego?<br> {{tab}}— W jakim celu miałby to uczynić ów człowiek?<br> {{tab}}— W celu usunięcia od siebie wszelkich podejrzeń, w celu używania w spokoju ośmiuset tysięcy franków i wynalazku, skradzionego zamordowanemu przez siebie Julianowi Labroue.<br> {{tab}}Garaud uśmiechnął się.<br> {{tab}}— Podobna legenda — odrzekł — niezgadza się z logiką. Wszak nie on to zabił Juliana Labroue. Joanna Fortier została skazaną za tę zbrodnię, na dożywotnie więzienie.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> i801xc3owofjjgccnu2od8t57vtpre6 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/994 100 1232614 3697658 2024-10-27T07:22:37Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697658 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Lecz ta kobieta utrzymywała, że jest niewinny... Twierdziła, iż posiadała dowód, przekonywający o spełnieniu morderstwa przez nadzorcę fabryki.<br> {{tab}}— Jaki dowód? — List własnoręczny Jakóba Garaud.<br> {{tab}}— Gdyby istniał ów list, byłaby go dostarczyła sędziom.<br> {{tab}}— Nie mogła go dostarczyć, mimo, że list istniał.<br> {{tab}}— To bajka!<br> {{tab}}— Nie! upewniam pana, to prawda.<br> {{tab}}— Zkąd pan możesz wiedzieć?<br> {{tab}}— Wiem z najlepszych źródeł. List ten się odnalazł.<br> {{tab}}Pomimo całej woli zapanowania nad sobą, Jakub Garaud zadrżał.<br> {{tab}}— Widzę, iż to pana żywo obchodzi... — rzekł Edmund.<br> {{tab}}— Wcale nie... zaciekawia mnie tylko... To, o czem pan mówisz jest rzeczą nie do uwierzenia! List, odnaleziony po dwudziestu jeden latach, przyznaj pan, że to nad wyraz ciekawe! Gdzież on się znajdował?... W jakim starym sprzęcie... czy butelce.<br> {{tab}}— W małym, tekturowym koniku.<br> {{tab}}Harmant zacisnął usta i zbladł.<br> {{tab}}— Ów konik, była to zabawka, dana małemu synowi Joanny Fortier. przez Jakóba Garaud.<br> {{tab}}— Ależ to romans, panie, z książki wyjęty... — zaśmiał się z przymusem przemysłowiec — historya nieprawdopodobna! Pozwolisz więc, że w nią nie uwierzę!<br> {{tab}}— Nie uwierzysz pan?<br> {{tab}}— Nie... nigdy... na honor!<br> {{tab}}— Otóż ten list... — rzekł Edmund, dobywając go z kieszeni. — Chceszże pan bym ci go odczytał?<br> {{tab}}Jakób Garaud wstał z krzesła.<br> {{tab}}— Lecz cóż to wszystko może mnie obchodzić, panie Castel? — zapytał drżącym zlekka głosem.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> kavyzdtdo99qvb7n860wx7s0o0ffgz1 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/995 100 1232615 3697671 2024-10-27T07:35:08Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697671 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Wkrótce dowiesz się pan o tem... — odparł artysta, kładąc na biurku arkusz stemplowego papieru.<br> {{tab}}Przemysłowiec patrzył ze zdumieniem.<br> {{tab}}— Co to ma znaczyć? — zapytał.<br> {{tab}}— Natychmiast panu wyjaśnię. Oto arkusz stemplowego papieru.<br> {{tab}}— Widzę go... lecz nie rozumiem...<br> {{tab}}— Zrozumiesz pan w oka mgnieniu. Przedewszystkiem potrzeba nam będzie rozwiązać kwestyę pieniężną.<br> {{tab}}— Kwestyę pieniężną? — powtórzył Garaud.<br> {{tab}}— Tak. Osiemset tysięcy franków, w banku ulokowanych przez lat dwadzieścia jeden bez naruszenia kapitału i odbierania procentu, ile przynieśćby mogły?<br> {{tab}}Harmant nic nie odpowiedział.<br> {{tab}}— Przez taki przeciąg czasu, więcej niż potroiłby się kapitał — rzekł Raul Duchemin.<br> {{tab}}— Zróbmy panie okrągły rachunek — rzekł Castel, zwracając się do milionera. — Proszę o wypłacenie mi dla pana Lucyana Labroue, sumy pięciuset tysięcy franków, przedstawiającej kapitał oraz procenta, od ukradzionych przez pana jego ojcu pieniędzy w 1861 roku.<br> {{tab}}— Ja się nazywam panie, Paweł Harmant... — zawołał nędznik, pół obłąkany z przestrachu. — Pan mnie lżyć się ośmielasz?<br> {{tab}}— Nie! ty się nazywasz Jakóbem Garaud... jesteś wykwalifikowanym zbrodniarzem! — zawołał artysta.<br> {{tab}}— To kłamstwo... potwarz... oszczerstwo!<br> {{tab}}— Oto akt śmierci Pawła Harmant, wychowańca szkoły sztuk i rzemiosł, zmarłego w Genewie... — mówił Edmund Castel powściągając wzburzenie. Nadeszła chwila Jakóbie Garaud, gdzie masz złożyć rachunek tym, których obdarłeś... Później złożysz drugi, przed sądem... Zapłać pięćset tysięcy franków natychmiast!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> dugj7ovudg0rmsrvqr3egny8up0g2n8 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/996 100 1232616 3697672 2024-10-27T07:36:30Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697672 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— I ja nic... nie posiadani na swoją obronę — wołał łotr z wściekłością... Jestem zgubiony!.. i prowadzę wraz z sobą w przepaść niewinną nią córkę!<br> {{tab}}— O tem pomówimy później... — wyrzekł artysta — płać naprzód pieniądze!<br> {{tab}}— Niemam u siebie takiej sumy — odpowiedział, pragnąc się wymknąć Garaud.<br> {{tab}}— Przepraszam... odebrałeś pan dziś rano od swego bankiera pięćset tysięcy franków, jakie miałeś wypłacić swojemu wspólnikowi Owidyuszowi Soliveau, wczoraj przyaresztowanemu. Proszę więc mnie je wypłacić.<br> {{tab}}Harmant otworzywszy kasę żelazną, dobył z niej pęk biletów palikowych.<br> {{tab}}— Oto jest.. — rzekł — pięćset tysięcy franków.<br> {{tab}}— Dobrze — rzekł Edmund Castel, chowając pieniądze do kieszeni — a teraz woź pan pióro i pisz co ci podyktuję.<br> {{tab}}Były nadzorca z Alfortville, usiadł przy biurku z piórem w ręku.<br> {{tab}}Artysta dyktował:<br> {{tab}}„Ja, Jakób Garaud, w obecności panów: Edmunda Castel i Paula Duchemin, oskarżam się...<br> {{tab}}Jakób, otarłszy pot, spływający mu z czoła, zatrzymał się.<br> {{tab}}— Ależ to pisanej spowiedzi pan żądasz odemnie — zawołał; — tem zeznaniem możesz zgubić mą córkę... Nie! ja tego nie napiszę!<br> {{tab}}Na te słowa Marya ukazała się w gabinecie. Szła zwolna, krokiem jasnowidzącej, pogrążonej we śnie magnetycznym, i stanęła przy biurku.<br> {{tab}}— Napiszesz, ojcze! — wyrzekła głosem, jakby wschodzącym z głębi grobu.<br> {{tab}}Jakób Garaud padł przed nią na kolana ze złożonemi rękoma.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> onrv4grii7oy7hw2tndphba50sl3843 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/997 100 1232617 3697673 2024-10-27T07:40:11Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697673 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Dziecię... ukochane dziecię... — jąkał na pół bezprzytomny — oni chcą ciebie z niesławić... i mnie wraz z tobą.<br> {{tab}}— Pisz... co ci dyktują... — mówiła Marya; — podnieś się i weź pióro.<br> {{tab}}Harmant nie miał siły opierać się dłużej. Uczynił, co mu kazała córka, która, stanąwszy nieruchoma jak posąg, wsparła się ręką o biurko.<br> {{tab}}Edmund Castel dyktował dalej:<br> {{tab}}„...i zeznają, żem w dniu 6-ym sierpnia 1861-go roku pisał do Joanny Fortier list, stwierdzony mym. własnoręcznym podpisem, a przy niniejszem dołączony.<br> {{tab}}„Zeznaję, jako w tymże samym dniu ukradłem Julianowi Labroue, przemysłowcowi w Alfortville, sumę osiemset tysięcy franków...<br> {{tab}}— Nie... nie! — zawołał — to niepodobna... to przechodzi me siły!<br> {{tab}}— Pisz, ojcze! — wyrzekła Marya — jeżeli niechcesz, ażebym ja wzięła pióro i za ciebie pisała.<br> {{tab}}Nędznik w milczeniu pochylił głowę. Edmund Castel dyktował:<br> {{tab}}„Zeznaję, jako ukradłem nietylko pieniądze, ale i plany Julianowi Labroue, mojemu pryncypałowi, żem podpalił fabrykę i jego zamordował.<br> {{tab}}„Zeznaję, żem przybrał i nosił w Ameryce fałszywe nazwisko Pawła Harmant.<br> {{tab}}„Zeznaję, żem kazał zabić Łucyę Fortier wspólnikowi, będącemu na mojej płacy, Owidyuszowi Soliveau, i zapłaciłem tegoż samego Owidyusza Soliveau za zamordowanie Joanny Fortier, znanej pod nazwiskiem Elizy Perrin, roznosicielki chleba.<br> {{tab}}Artysta przerwał na chwilę dyktowanie, a pióro Jakóba Garaud w drżącej jego dłoni biegało po papierze, kończąc kreślić podyktowane wyrazy.<br> {{tab}}Nagle otwarły się drzwi przyległego pokoju; Joanna<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 83ddb3xts9ieout7a587myfby8v7d70 Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/998 100 1232618 3697674 2024-10-27T07:42:20Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697674 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>Fortier, śmiertelnie blada, z krwawemi na szyi plamami, ukazała się, mówiąc:<br> {{tab}}— Niechaj ten człowiek doda do swych zeznań, że chciał mnie przed godziną udusić własnemi rękoma.<br> {{tab}}Na widok tej kobiety Edmund z Raulem wydali okrzyk zdziwienia, Marya cofnęła się z przerażeniem. Jakób Garaud zdawał się być w statuę zmienionym, wielkie krople potu spływały mu po czole i twarzy. Marya, przystąpiwszy do biurka, położyła rękę na papierze.<br> {{tab}}— Napisz to, ojcze! — wyrzekła rozkazująco.<br> {{tab}}Jakób Garaud nakreślił trzy wiersze.<br> {{tab}}— A teraz podpisz.<br> {{tab}}Nędznik podpisał.<br> {{tab}}Marya, wziąwszy papier, podała go Joannie, mówiąc:<br> {{tab}}— Oto masz pani swoje uniewinnienie...<br> {{tab}}Następnie, zwróciwszy się ku ojcu, dodała:<br> {{tab}}— Niech ci Bóg przebaczy... Szczęściem, że wkrótce umrę...<br> {{tab}}I oddaliła się wolnym krokiem, jak przyszła.<br> {{tab}}Parę minut upłynęło w milczeniu, pośród którego słychać było jedynie przyśpieszony oddech milionera, schylonego nad biurkiem, z głową w dłoniach ukrytą.<br> {{tab}}Nagle dał się słyszeć odgłos kroków, jakoby kilku osób od strony salonu, przytykającego do gabinetu pracy przemysłowca i Łucya z Jerzym Darier i Lucyanem Labroue, oraz sędzia śledczy wraz z naczelnikiem policyi i agentami, prowadzącemi Owidyusza Soliveau we drzwiach się ukazali.<br> {{tab}}— Matko!.. ach moja matko! — wołało dziewczę, rzucając siew objęcia Joanny.<br> {{tab}}Naczelnik policyi, przystąpiwszy do byłego nadzorcy z Alfortville, położył mu rękę na ramieniu, mówiąc:<br> {{tab}}— W imieniu prawa, aresztuję cię, Jakóbie Garaud!<br> {{tab}}— Ha! cóż mój stary? — wyrzekł Soliveau zwykłym, cynicznym swym tonem — Trzeba się z losem pogodzić... niema<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 9xm0ipm0uriex3ehj54v1dxu6xvgs2n Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/999 100 1232619 3697675 2024-10-27T07:44:35Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697675 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>rady! Zbyt długo szczęście ci służyło... odwet nastąpić musiał!<br> {{tab}}— Joanno Fortier! — rzekł sędzia śledczy do roznosicielki — jestem upoważniony przez prokuratora rzeczypospolitej do udzielenia ci tymczasowej wolności, zanim zupełna wygłoszoną zostanie. Oddaj mi papier, który ci doręczyła córka tego człowieka. I ciebie proszę, panie Castel o złożenie w me ręce aktu zejścia Pawła Harmant, oraz listu, pisanego w 1861-ym roku do Joanny Fortier przez Jakóba Garaud.<br> {{tab}}Artysta pośpieszył zadośćuczynić żądaniu.<br> {{tab}}— Wyrok, wygłaszający dla pani uniewinnienie, wkrótce wydanym zostanie — rzekł sędzia, zwracając się do Joanny.<br> {{tab}}— Dzięki! och... panie! dzięki! — wołała biedna kobieta — jam tyle wycierpiała!<br> {{tab}}— A oto... — dodał Edmund Castel, prowadząc kuniej Jerzego — oto adwokat, który bronić cię będzie nietylko całą potęgą swego talentu, lecz razem i serca!<br> {{tab}}Joanna z radością zbliżyła się, podając mu rękę.<br> {{tab}}— Uściśnijże bracie tę naszą matkę nieszczęśliwą — rzekła Łucya do Jerzego. — We dwoje ją teraz kochać będziemy!<br> {{tab}}— On twoim bratem... on? — wyjąkała Joanna. — Och, synu... drogi mój synu!<br> {{tab}}I przytuliła do serca młodziana, rzucającego się w jej objęcia.<br> {{tab}}Zawiele jednak było radości dla tej nieszczęśliwej kobiety po tylu latach cierpienia. Zamęt ją ogarnął i padła w omdleniu na ręce swych dzieci. Gdy odzyskała przytomność, Lucyan klęczał u jej nóg obok Łucyi: on ją także nazywał swą matką.<br> {{tab}}W pół godziny później, skoro agenci uprowadzili Jakóba Garaud wraz z Owidyuszem, znaleziono Maryę, leżącą na łóżku, umarłą. Jej ręka zlodowaciała tuliła do ust chustkę za-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> r8y96nhm9eh7tp9ob1c214avo9hnkof Strona:PL X de Montépin Podpalaczka.djvu/1000 100 1232620 3697676 2024-10-27T07:47:31Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697676 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>krwawioną w ostatniej godzinie zgonu. Obok niej na stoliku leżał list zaadresowany do Łucyi Fortier, z temi słowy:<br> {{tab}}„Łucyo! uczyniłam ci wiele złego... Przebacz... jam Lucyana tak kochała! Nie odmawiaj mi swego przebaczenia i módl się za mną! Zostałaś dostatecznie pomszczoną! {{f|align=right|prawy=10%|Marya.“|po=8px}} {{tab}}W trzy miesiące po owym dniu strasznym Jakób Garami wraz z Owidyuszem Soliveau skazani zostali na dożywotnie ciężkie roboty. Wyrok ten co do Jakóba Garaud spełnionym być nie mógł. Ów zbrodniarz, który jedyne tylko uczucie ludzkie, rozwiniętą do szczytu miłość ojcowską, posiadał w swem sercu, nie zdołał przeżyć śmierci swej córki i powiesił się w więzieniu.<br><br> {{tab}}Rok czasu upłynął zanim ogłoszono wyrok uniewinniający Joannę. Nazajutrz po wydaniu tego wyroku Lucyan Labroue zaślubił Łucyę i wraz z nią oraz jej matką objął w posiadanie fabrykę, odbudowaną na gruntach w Alfortville, gdzie niegdyś wznosiła się fabryka jego ojca, Juliana Labroue.<br> {{tab}}Obowiązek kasyera powierzył Raulowń Duchemin, którego ciężka przeszłość uczyniła najuczciwszym człowiekiem.<br> {{tab}}Potrzebujemyż dodawać, że młodzi małżonkowie, kochając się wzajem, są najszczęśliwszymi?<br> {{tab}}Joanna Fortier, niegdyś roznosicielka chleba, żyjąc obecnie w dostatkach, jest szczęśliwą zarówno szczęściem swych dzieci.<br> {{tab}}— Wycierpiałam wiele... — powiada ona — lecz teraz Stwórca wszystko mi to wynagrodził. Ach! Bóg jest nieskończenie dobrym!<br> {{tab}}Jerzy Fortier został sławnym adwokatem, niezadługo obrany zostanie deputowanym, a następnie, kto wie... może i ministrem?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 5t1uifi5uzman8ql5s6j3g4fbcobod2 Podpalaczka/całość 0 1232621 3697681 2024-10-27T08:11:37Z Wydarty 17971 3697681 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |okładka = PL X de Montépin Podpalaczka.djvu |strona z okładką = 1 |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}} |następny = |inne = {{epub}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=1 to=1 fromsection="ok001" tosection="ok001" /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=1 to=1 fromsection="ok02" tosection="ok02" /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=2 to=2 /> {{CentrujKoniec2}} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=3 to=161 /> <br> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=165 to=324 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=325 to=325 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=329 to=494 /> <br> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=501 to=655 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=657 to=657 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=661 to=826 /> <br> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=829 to=1001 /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] 5ybgarmh51rfuo9s017x0z6d3le2fl6 3697682 3697681 2024-10-27T08:14:33Z Wydarty 17971 3697682 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |okładka = PL X de Montépin Podpalaczka.djvu |strona z okładką = 1 |poprzedni = {{ROOTPAGENAME}} |następny = |inne = {{epub}} }} <br> {{CentrujStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=1 to=1 fromsection="ok01" tosection="ok01" /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=1 to=1 fromsection="ok02" tosection="ok02" /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=2 to=2 /> {{CentrujKoniec2}} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=3 to=161 /> <br> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=165 to=324 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=325 to=325 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=329 to=494 /> <br> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=501 to=655 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=657 to=657 /> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=661 to=826 /> <br> <pages index="PL X de Montépin Podpalaczka.djvu" from=829 to=1001 /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|*]] nqbxgzviri7ngtyeglanbpaygr4grp0 Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/748 100 1232622 3697683 2024-10-27T08:28:31Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697683 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>tych samych liberalnych przedstawiała barbarzyństwo, egoizm, zacofanie, ciemnotę i tyranję.<br> {{tab}}Ci czując się zwyciężonymi moralnie, zamknęli się u siebie, pojmując bardzo dobrze, iż pokazując się publicznie, nie byli pewni życia. Pamiętano jeszcze o strasznej śmierci księcia de la Torre i jego brata, ubolewając nie tylko nad Rzymem gdzie znów miała powrócić władza papiezka, ale i nad Neapolem, gdzie miał się utrwalić despotyzm tryumfem króla Ferdynanda, to jest dążności wstecznych nad dążnościami rewolucyjnemi. Co do zwolenników samowładztwa, a liczba ich była znaczna, bo składała się ze wszystkich należących do dworu, żyjących z niego i z całego narodu: rybaków, tragarzy, lazzaronów, ci ludzie byli w najwyższem uniesieniu. Przebiegali ulice z okrzykami: Niech żyje Ferdynand IV! Niech żyje Pius VI! Śmierć Francuzom! Śmierć jakobinom! Jednym z najgłośniej krzyczących był brat Pacifico prowadzący do klasztoru swego osła Giakobina, upadającego pod ciężarem dwóch koszy przepełnionych rozmaitemi prowizjami, który ryczał na wzór swego pana utrzymującego w swoich niewykwintnych żartach, że jego towarzysz kwesty tak opłakiwał porażkę swoich współbraci Jakobinów.<br> {{tab}}Żarty te rozśmieszały bardzo lazzaronów niezbyt wymagających w wyborze złośliwości.<br> {{tab}}Jakkolwiek dom Palmowy a raczej dom księżnej de Fusco był oddalonym od środka miasta, odgłos dzwonów i strzałów armatnich dał się i tam słyszeć. Salvato zadrżał jak koń wojenny na głos trąby.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 1tozygrvojt192uvzjbgg18og6kh037 Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/749 100 1232623 3697684 2024-10-27T08:30:15Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697684 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}Tak jak donoszono generałowi Championnet w ostatnim bezimiennym liście, pochodzącym jak łatwo się domyśleć od doktora Cirillo, ranny nie będąc jeszcze zdrów zupełnie, czuł się jednak coraz lepiej. Podniósłszy się z łóżka z upoważnienia doktora, z pomocą Luizy i jej służącej, przeszedł naprzód na fotel, potem z fotelu oparty na ramieniu Luizy przeszedł kilka razy przez pokój. Nakoniec pewnego dnia kiedy w czasie nieobecności swej pani, Giovanina chciała mu pomódz do zwykłej przechadzki, podziękował jej, ale nie przyjął i przeszedł się sam tak, jak to czynił oparty na ramieniu San Felice. {{Korekta|Giowanina|Giovanina}} nic nie mówiąc, odeszła do siebie i długo płakała. Nie podlegało wątpliwości że Salvato czuł wstręt do przyjmowania od służącej starań, które go tak uszczęśliwiały od jego kochanki i chociaż Giovanina dobrze pojmowała, że człowiek dystyngowany nie mógł się zawahać w wyborze między nią a jej panią, niemniej jednakże uczuła głęboką boleść nie dającą się niczem wyperswadować, boleść, którą wszelkie perswazje czynią jeszcze dotkliwszą.<br> {{tab}}Kiedy przez szklanne drzwi zobaczyła przechodzącą swoją panią, po oddaleniu kawalera, biegnącą lekko jak ptak do pokoju chorego, zęby jej zacisnęły się, wydała jęk podobny do groźby i tak jak uczuła pociąg zmysłowy do doskonałości fizycznej, jak kochała pięknego młodzieńca bezwiednie, tak samo uczula instynktową nienawiść dla swojej pani.<br> {{tab}}— O! wyszeptała, on wkrótce wyzdrowieje, a w dniu swego wyzdrowienia odjedzie, wtenczas to znów<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> lotaw6vcgghc6ik8g4adaa6mc72wiel Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/750 100 1232624 3697685 2024-10-27T08:31:17Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697685 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>ona będzie cierpiała. I na tę złośliwą myśl, uśmiech powrócił na jej usta, oczy z łez obeschły.<br> {{tab}}Za każdą wizytą doktora Cirillo, a wizyty te były coraz rzadszemi, Giovanina śledziła na jego twarzy wyraz radości w miarę polepszającego się zdrowia chorego, i za każdą wizytą pragnęła i lękała się zarazem, aby doktór nie wyrzekł że choroba już skończona.<br> {{tab}}W wilją dnia w którym jednocześnie odezwały się dzwony i armaty, doktór Cirillo przybył, i z uśmiechem promieniejącym po wysłuchaniu oddechu Salvato, po opukaniu jego piersi, powiedział te słowa które jednocześnie odezwały się w dwóch a nawet w trzech sercach:<br> {{tab}}— Dobrze, dobrze, za dziesięć lub dwanaście dni nasz chory będzie mógł dosiąść konia i zawieść sam o sobie wiadomości generałowi Championnet.<br> {{tab}}Giovanina dojrzała, że przy tych słowach Luiza powstrzymała dwie wielkie łzy, a młody człowiek zbladł bardzo. Ona zaś więcej niż kiedykolwiek doznała podwójnego uczucia radości i bólu, tylokrotnie doznawanego. Pod pozorem odprowadzenia Cirilla, Luiza za nim wyszła; Giovanina prowadziła ich wzrokiem póki nie zniknęli, potem podeszła do okna, swego obserwatorium. W pięć minut potem widziała jak doktór wychodził z ogrodu a że młoda kobieta nie powracała natychmiast do pokoju rannego:<br> {{tab}}— A! powiedziała, ona płacze.<br> {{tab}}Po upływie dziesięciu minut Luiza weszła; Giovanina zauważyła że oczy jej były zaczerwienione pomimo mycia wodą i wyszeptała:<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> l39mcuniv5d2m2sgps3oc4quoejw2qv Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/751 100 1232625 3697690 2024-10-27T09:17:27Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697690 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Ona płakała!<br> {{tab}}Salvato nie płakał, łzy zdawały się nieznanemi tej twarzy spiżowej; tylko kiedy wyszła San-Felice, głowa jego opadła na rękę i stał się tak nieruchomym i pozornie obojętnym na wszystko co go otaczało, jak gdyby się zamienił w posąg; zresztą był to jego zwykły stan w czasie nieobecności Luizy. Przy jej wejściu, a nawet przed wejściem jeszcze, to jest na szelest jej kroków, podniósł głowę i uśmiechnął się, tak, że tą rażą, jak zwykle, młoda kobieta wchodząc ujrzała uśmiech człowieka ukochanego.<br> {{tab}}Luiza poszła prosto do młodego człowieka, podała mu obiedwie ręce i powiedziała z uśmiechem.<br> {{tab}}— O! jakże jestem szczęśliwa, że już niebezpieczeństwo minęło.<br> {{tab}}Nazajutrz Luiza była przy Salvacie, kiedy około pierwszej po południu zaczęli dzwonić i bić salwy armatnie. Królowa odebrała depesze od swego dostojnego małżonka o jedenastej rano i trzeba było dwóch godzin dla wydania rozkazów na te radosne objawy.<br> {{tab}}Salvato na ten podwójny odgłos zadrżał, jak to już powiedzieliśmy, na swoim fotelu; zerwał się i z zmarszczonemi brwiami, nozdrzami rozdętemi, jak gdyby czuł zapach prochu, nie zabawy publicznej, jakby usłyszał sygnał z pola bitwy i spoglądając kolejno na Luizę i jej służącą.<br> {{tab}}— Co to jest? zapytał.<br> {{tab}}Obiedwie kobiety zrobiły jednocześnie ruch ma-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 13kw8wljswfhtajkil84ghdbtc8nbyg Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/752 100 1232626 3697691 2024-10-27T09:18:39Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697691 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>jący znaczyć, iż nie umieją odpowiedzieć na zapytania Salvaty.<br> {{tab}}— Idź dowiedzieć się Giovanino, powiedziała San Felice; to prawdopodobnie jakaś uroczystość o jakiej zapomnieliśmy.<br> {{tab}}Giovanina wyszła.<br> {{tab}}— Jaka uroczystość? zapytał Luizy Salvato.<br> {{tab}}— Którego to dzisiaj? spytała młoda kobieta.<br> {{tab}}— O! odrzekł Salvato, od dawna już przestałem dni rachować. I dodał z westchnieniem: — Zacznę od dzisiaj. — Luiza wzięła kalendarz.<br> {{tab}}— Rzeczywiście, powiedziała uradowana, dziś jest Niedziela Adwentowa.<br> {{tab}}— Czy to jest zwyczajem Neapolu, powiedział Salvato, strzelać z armat na uczczenie przybycia naszego Zbawcy? Gdyby to było Boże Narodzenie, byłoby to prawdopodobniejsze.<br> {{tab}}Weszła Giovanina.<br> {{tab}}— I cóż? spytała San Felice.<br> {{tab}}— Pani, Michał jest tam.<br> {{tab}}— I cóż on mówi?<br> {{tab}}— O! nadzwyczajne rzeczy mówi on. Ale, ciągnęła dalej, lepiej żeby to sam pani powiedział; pani zrobi z nowinami Michała co jej się podoba.<br> {{tab}}— Powrócę natychmiast mój przyjacielu, powiedziała San Felice, idę dowiedzieć się sama co mówi nasz szaleniec.<br> {{tab}}Salvato odpowiedział uśmiechem i skinieniem głowy. Luiza wyszła.<br> {{tab}}Giovanina spodziewała się pytań młodego człowieka, ale on po wyjściu San Felice zamknął oczy<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 14visiafib3ymmuj2l60a0fvvihz1eq Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/753 100 1232627 3697692 2024-10-27T09:20:04Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697692 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>i wpadł w swoją zwykłą nieruchomość. Nie będąc pytaną, pomimo wielkiej chęci, Giovanina nie śmiała mówić.<br> {{tab}}Luiza zastała brata mlecznego w jadalnym pokoju, wyglądał tryumfująco, był ubrany w świąteczne szaty, a przy kapeluszu wisiał pęk wstążek.<br> {{tab}}— Zwycięztwo! wykrzyknął spostrzegając Luizę, zwycięztwo siostrzyczko! Nasz wielki król Ferdynand wszedł do Rzymu, generał Mack zwyciężył na wszystkich punktach, Francuzi wytępieni, żydów palą, a jakobinów wieszają. Eviva la Madonna! Ale co tobie jest?<br> {{tab}}To zapytanie wywołało bladość Luizy, którą na te wieści siły opuściły i upadła na krzesło.<br> {{tab}}Ona pojmowała tylko: że Francuzi zwycięzcami, Salvato mógłby pozostać przy niej i oczekiwać ich w Neapolu; ale Francuzi zwyciężeni, Salvato powinien porzucić nawet ją, aby dzielić trudy wojenne swych współtowarzyszy.<br> {{tab}}— Jeszcze raz zapytuję, co ci jest? powiedział Michał.<br> {{tab}}— Nic mój przyjacielu, ale ta wiadomość tak zadziwiająca, tak nadzwyczajna. Czy jesteś jej pewnym Michale?<br> {{tab}}— Ale czyż nie słyszysz dzwonów? Czyż nie słyszysz armat?<br> {{tab}}— Tak, słyszę je. I wyszeptała półgłosem: — Nieszczęściem i on je słyszy także.<br> {{tab}}— No, powiedział Michał, jeżeli wątpisz, to kawaler San Felice, który się zbliża, potwierdzi je; już jest w dziedzińcu, on to musi posiadać nowiny.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> nrx3t2em5ip73afr0cfayycxgflss86 Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/754 100 1232628 3697693 2024-10-27T09:21:33Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697693 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Mój mąż! wykrzyknęła Luiza, ależ on o tej porze nigdy nie powraca. I żywo się odwróciła w stronę ogrodu.<br> {{tab}}W istocie, kawaler to powracał godzinę wcześniej jak zwykle. Nie ulegało wątpliwości, że taka zmiana, musiała być wynikiem ważnego zdarzenia.<br> {{tab}}— Prędko! prędko! Michale, biegnij do pokoju rannego, ale nie mów ani słowa o tem, co mnie powiedziałeś i czuwaj aby Giovanina milczała; rozumiesz?<br> {{tab}}— Tak, rozumiem, że to wyrządziłoby przykrość biednemu chłopcu; ale jeżeli zapyta mnie o dzwony i armaty?<br> {{tab}}— Powiesz że to na uroczystość Adwentową. Idź.<br> {{tab}}Michał zniknął w korytarzu, Luiza za nim drzwi zamknęła. Był wielki czas, głowa kawalera w tej samej chwili ukazała się nad gankiem.<br> {{tab}}Luiza naprzeciw niemu pobiegła z uśmiechem na ustach, ale z sercem bijącem.<br> {{tab}}— A! na honor, powiedział ten wchodząc, otóż nowina jakiej nie spodziewałem się nigdy; król Ferdynand bohaterem. Francuzi w rozsypce! Rzym opuszczony przez generała Championnet! i nieszczęściem, morderstwa, egzekucje jak gdyby zwyeięztwo nie mogło pozostać czystem. Nie tak je pojmowali Grecy, nazywali ''Nice'', robili je córką siły i waleczności i z Thémis stawiali zaraz po Jowiszu. Prawda że Rzymianie nie dawali mu wagi za przymiot, chyba dla ważenia złota zwyciężonych. Vae victis, — mówili, a ja powiem Vae victoribus, zawsze jeżeli zwycięzcy do swoich trofeów wojennych będą<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> a64ka4wlb7zk45tesn621599nkhr0m3 Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/755 100 1232629 3697694 2024-10-27T09:22:48Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697694 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>łączyli aresztowania i szubienice. Byłbym złym wojakiem, moja biedna Luizo i wolę wchodzić do uśmiechającego mi się naszego domku, jak do płaczącego miasta.<br> {{tab}}— Więc to prawda co mówią, mój przyjacielu? zapytała Luiza, nie mogąc jeszcze uwierzyć.<br> {{tab}}— To pewność urzędowa, kochana Luizo, słyszałem ją z ust księcia Kalabrji. odesłał on mnie prędko do domu, abym się przebrał, bo z tej okoliczności wydaje obiad.<br> {{tab}}— I idziesz tam? powiedziała Luiza ze zbyt widocznym pośpiechem.<br> {{tab}}— O mój Boże! jestem zmuszony pójść, odrzekł kawaler: jest to obiad uczonych; chodzi o zrobienie łacińskich napisów i wynalezienie allegorji na powrót króla. Będą dla niego urządzać wspaniałe uroczystości moje dziecko, od których trudno ci się będzie uchylić. Kiedy książę powiedział mi w bibliotece tę nowinę, tak to było dla mnie niespodziane, że o mało nie spadłem z drabinki, a byłoby to bardzo niegrzecznie, bo dowodziłoby, że straszliwie wątpiłem o geniuszu wojennym jego ojca. Nakoniec jestem tutaj tak zmieszany, że nawet nie wiem czy zamknąłem drzwi od ogrodu. Pomożesz mi się ubrać wszak prawda? Daj mi sama wszystko co potrzeba do małej dworskiej toalety. Obiad akademicki! Jakże się będę, nudził, powrócę jak się da najwcześniej, będzie można około dziesiątej lub jedenastej wieczór. Boże i jakiż ja im się wydam głupi, a oni mnie jakimiż pedantami! Pójdź, pójdź Luizo, już druga a obiad ma być na trzecią. Ale czemuż ty się tak<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> k3suafnsvq4bg2iffk3qnpad24565h0 Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/756 100 1232630 3697701 2024-10-27T11:07:56Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697701 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>przyglądasz? I kawaler poruszy! się, chcąc zobaczyć czemu od strony ogrodu żona jego się tak przyglądała.<br> {{tab}}— Nic mój przyjacielu, nic, powiedziała Luiza, popychając go do sypialnego pokoju, masz słuszność, trzeba się spieszyć, inaczej się spóźnisz.<br> {{tab}}Spojrzenie Luizy które chciała ukryć przed mężem, było zwrócone na drzwi ogrodu, których w istocie kawaler zamknąć zapomniał; teraz zaś otwierała je powoli Nanno wróżka niewidziana przez nikogo od czasu udzielania pierwszych starań ranionemu i przepędzenia przy nim nocy. Zbliżała się swoim sybilijskim krokiem, weszła na stopnie balkonu, pojawiła się we drzwiach sali jadalnej i jak gdyby wiedziała, że zastanie w niej tylko Luizę, weszła bez wahania, przebyła go wolno i po cichu, potem nie zatrzymując się dla pomówienia z Luizą, która patrzyła na nią blada i drżąca jak gdyby ścigała wzrokiem widmo, zniknęła w korytarzu prowadzącym do Salvaty, kładąc palec na ustach na znak milczenia.<br> {{tab}}Luiza otarła chustką pot występujący na jej czoło i aby tem pewniej uniknąć zjawiska, które uważała za fantastyczne, wbiegła do pokoju męża i zamknęła drzwi za sobą.<br><br><section begin="X" /><section end="X" /> {{c|'''Acilles w Dêidamie'''|w=120%|po=12px}} {{tab}}Michał łatwo mógł się zastosować do polecenia Luizy, bo oprócz przyjaznego skinienia, młody oficer nie odezwał się do niego ani słowa.<br> {{tab}}Wtedy Michał i Giovanina oddalili się w fra-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> mkk1g12oh6bb2lmm39j2as53jb8j2w7 La San Felice/Tom V/I 0 1232631 3697704 2024-10-27T11:10:40Z Wydarty 17971 3697704 wikitext text/x-wiki {{Dane tekstu2 |referencja = {{ROOTPAGENAME}} |poprzedni = {{BASEPAGENAME}} }} <br> {{JustowanieStart2}} <pages index="PL A Dumas La San Felice.djvu" from=747 to=756 tosection="X" /> {{JustowanieKoniec2}} {{ML}} [[Kategoria:{{ROOTPAGENAME}}|L{{BieżącyU|2|2}}{{BieżącyU|2|3}}]] hb96t5u4xt0scwj8agzrlva4bukcmkg Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/757 100 1232632 3697708 2024-10-27T11:15:21Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697708 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>mugę okna i tam po cichu ale żywo rozmawiali. Michał obszernie opowiadał Giovaninie zdarzenia, z których miał czas zaledwo parę słów nadmienić, a które czuła ona, miały wywrzeć ważny wpływ na losy Salvato i Luizy i tem samem i na jej także.<br> {{tab}}Co do Salvatego, ten chociaż nie znał wypadków szczegółowo, domyślał się po objawach radości Neapolitańczyków, że ich coś pomyślnego spotkało, a tem samem nieszczęśliwego dla Francuzów; lecz zdawało mu się, że jeżeli Luiza chciała ukryć przed nim to zdarzenie, byłoby niedelikatnością zapytywać obcych, szczególniej służących. Jeżeli była tajemnica, dowie się o niej z ust tej. którą kocha.<br> {{tab}}W czasie rozmowy Niny i Michała, marzenia młodego oficera — drzwi skrzypnęły, ale że Salvato poznał, iż nie były to kroki San Felice, nawet oczu nie otworzył.<br> {{tab}}Lazzarone i służąca, którzy nie mieli tych przyczyn co Salvato do zagłębiania się w swych własnych myślach, spojrzeli ku drzwiom i wydali okrzyk zdziwienia.<br> {{tab}}To Nanno weszła.<br> {{tab}}Na okrzyk Niny i Michała, Salvato odwrócił się i chociaż widział ją tylko jak przez mgłę, w półomdleniu, poznał natychmiast wróżkę i wyciągnął do niej rękę.<br> {{tab}}— Dzień dobry matko, powiedział, dziękuję ci że przybyłaś odwiedzić swego pacjenta, lękałem się że przyjdzie mi opuścić Neapol, {{Korekta|niepodziękowawsy|niepodziękowawszy}} ci.<br> {{tab}}Nanno potrząsła głową.<br> {{tab}}— Nie mego pacjenta przybywam odwiedzać, po-<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 87sv2skfs8iiwj4n49gqv57ui70z98b Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/758 100 1232633 3697709 2024-10-27T11:16:28Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697709 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>wiedziała, pacjent już nie potrzebuje mojej nauki; nie po dziękczynienia przybyłam, bo to co zrobiłam jest obowiązkiem każdej kobiety znającej własność ziół, więc nie chcę podziękowania; nie, ja przybywam powiedzieć rannemu, którego rana już zabliźniona: Posłuchaj dziejów naszej przeszłości, którą od trzech tysięcy lat, matki opowiadają swym synom, jeżeli lękają się, aby ci nie pozostali w nędznej bezczynności, kiedy ojczyzna jest w niebezpieczeństwie.<br> {{tab}}Oko młodego człowieka żywiej zabłysło, bo głos wewnętrzny mówił mu, że ta kobieta ma jakąś łączność z jego myślami.<br> {{tab}}Wróżka oparła lewą rękę na poręczy fotelu Salvaty, prawą zasłoniła czoło i oczy i zdawała się szukać w pamięci legendy dawno zapomnianej.<br> {{tab}}Michał i Giovanina, nie wiedząc co usłyszą, patrzyli na Nanno nietylko z zadziwieniem, ale nawet z przestrachem. Salvato pożerał ją oczami, bo jak powiedzieliśmy odgadywał, że wyrazy z tych ust wyjść mające, rozjaśnią jak błyskawica w czasie burzy to, co było jeszcze niepewnego w jego przeczuciach obudzonych pierwszemi uderzeniami dzwonu i strzałami artylerji.<br> {{tab}}Nanno podniosła płaszcz na czoło i tem samem poruszeniem zrzuciła kaptur z głowy, potem głosem powolnym, nie będącym ani mową zwyczajną ani śpiewem, rozpoczęła następującą legendę:<br> {{tab}}Oto co orły Trojady opowiadały sępom Albanii!<br> {{tab}}„W czasach kiedy życie bogów zespalało się<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> cuxe80tpaaezj995yme9g0mcu6xgtna Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/759 100 1232634 3697710 2024-10-27T11:17:36Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697710 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>z życiem ludzi, nastąpi! związek między boginią morza imieniem Tytes i królem Tessalii Peleuszem“.<br> {{tab}}„Neptun i Jowisz chcieli ją zaślubić, ale dowiedziawszy się że urodzi się z niej syn doskonalszy od ojca, ustąpili jej synowi Eaka“.<br> {{tab}}„Tytes miała z swoim małżonkiem kilkoro dzieci, jedno po drugiem rzucała w ogień, aby się przekonać czy były śmiertelne; wszystkie zginęły“.<br> {{tab}}„Nakoniec miała jedno które nazwała Achillesem; matka tak jak inne, chciała rzucić go w ogień, Peleusz wydarł go z jej rąk i wymógł przyrzeczenie, że zamiast go zabić, umacza go w Styxie, co wprawdzie nie zrobi go nieśmiertelnym, ale tylko nietykalnym“.<br> {{tab}}„Tytes otrzymała od Plutona pozwolenie zejść raz jeden do piekieł, aby wykąpać syna w Styxie; uklękła nad brzegiem rzeki, wzięła dziecko za piętę i w istocie umaczała je“.<br> {{tab}}„W ten sposób całe dziecko było nietykalne z wyjątkiem pięty, za którą matka je wzięła; w skutek tego poradziła się wyroczni“.<br> {{tab}}„Wyrocznia odpowiedziała, że syn jej nabędzie nieśmiertelnej chwały na tronie wielkiego miasta, ale że w pośród tryumfu znajdzie śmierć“.<br> {{tab}}„Wtedy pod imieniem Pyrrusa matka zaprowadziła go na dwór króla Scyros i w ubraniu kobiecem zmieszała z córkami króla. Dziecko do piętnastu lat nie wiedziało że jest mężczyzną“.<br> {{tab}}Ale kiedy Albanka doszła do tego punktu opowiadania:<br> {{tab}}— Znam twoją historję Nanno, powiedział młody<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 2tzo6liqh0mx2x2ims5mdpdwq35r9td Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/760 100 1232635 3697711 2024-10-27T11:18:57Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697711 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>oficer przerywając jej, zaszczycasz mnie porównaniem do Achillesa a Luizę do Deidamie, ale bądź spokojna, nie będziesz potrzebowała jak Ulisses pokazać mi miecza aby przypomnieć że jestem mężczyzną. Bija się, nieprawdaż? z błyszczącem okiem ciągnął dalej oficer, i te strzały artyleryjskie donoszą o jakiemś zwycięztwie Neapolitańczyków nad Francuzami. Gdzie się bija?<br> {{tab}}— Te dzwony i strzały zwiastują, odpowiedziała Nanno, że król Ferdynand wszedł do Rzymu i rzeź rozpoczęta.<br> {{tab}}— Dziękuję, powiedział Salvato chwytając ją za rękę, ale jaki interes możesz mieć na celu udzielając mi twej rady, ty kalabryjska poddanka króla Ferdynanda?<br> {{tab}}Nanno wyprostowała się.<br> {{tab}}— Nie jestem wcale kalabryjką, odpowiedziała; jestem córką Albanii, a albańczycy uciekli z swojej ojczyzny aby nie być niczyimi poddanymi; nie słuchali oni i słuchać nie będą nikogo oprócz potomków Wielkiego Scanderberga. Każdy naród pognębiony jest ich bratem i Nanno modli się za Francuzów którzy zostali zwyciężeni.<br> {{tab}}— To dobrze, powiedział Salvato, powziąwszy już postanowienie. Potem odwracając się do Michała i Niny, milczących świadków tej sceny: — Czy Luiza wiedziała o tem wszystkiem, kiedy jej zapytywałem co znaczy ta wrzawa?<br> {{tab}}— Nie, odrzekła Giovanina.<br> {{tab}}— Ja jej dopiero o tem powiedziałem, dodał Michał.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sbx8i8x8nt8ceokla11pbuhuq5zuzer Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/761 100 1232636 3697712 2024-10-27T11:22:40Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697712 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Co ona robi? zapytał młodzieniec. Dla czego niema jej tutaj?<br> {{tab}}— Kawaler z przyczyny wypadków, przybył wcześniej jak zazwyczaj, powiedział Michał, i zapewne siostra moja nie może go opuścić.<br> {{tab}}— Tem lepiej, rzekł Salvato, będziemy mieli czas do zrobienia przygotowań.<br> {{tab}}— Boże! zawołała Giovanina, pan myślisz nas opuścić, panie Salvato?<br> {{tab}}— Wyjeżdżam dziś wieczór Nino!<br> {{tab}}— A twoja rana?<br> {{tab}}— Czyż Nanno nie powiedziała że jest zagojoną?<br> {{tab}}— Ale doktór powiedział, że trzeba jeszcze dziesięciu dni.<br> {{tab}}— Doktór powiedział wczoraj, ale nie powiedziałby tego dzisiaj. Potem odwracając się do młodego lazzarona: — Michale, mój przyjacielu, ty zechcesz oddać mi przysługę, wszak prawda?<br> {{tab}}— Ah! panie Salvato, wiesz dobrze że kocham wszystko co kocha Luiza!<br> {{tab}}Giovanina zadrżała.<br> {{tab}}— Więc sądzisz że ona mnie kocha, poczciwy chłopcze? zapytał żywo Salvato, wychodząc z swej zwykłej obojętności.<br> {{tab}}— Zapytaj pan Giovaniny!<br> {{tab}}Salvato odwrócił się do młodej dziewczyny, ale ta nie czekając zapytania:<br> {{tab}}— Tajemnice mojej pani, nie są mojemi, powiedziała zbladłszy bardzo, a zresztą oto właśnie pani mnie woła.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 3nlk98ac32ed1xxe1s5siq3xsgkdugl Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/762 100 1232637 3697713 2024-10-27T11:23:43Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697713 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}I rzeczywiście imię Niny rozległo się w korytarzu. Nina poskoczyła do drzwi i znikła.<br> {{tab}}Salvato śledził ją zdziwionym, a zarazem niespokojnym wzrokiem, potem jak gdyby to nie była stosowna chwila zagłębiania się w podejrzenia:<br> {{tab}}— Zbliż się Michale, powiedział; w tej sakiewce jest około stu luidorów, potrzebuję dziś wieczór na dziewiątą konia, ale czy rozumiesz, jednego z tych krajowych koni robiących dwadzieścia mil bez wytchnienia.<br> {{tab}}— Będziesz go miał, panie Salvato.<br> {{tab}}— Kompletnego ubioru wieśniaka.<br> {{tab}}— Będziesz go pan miał.<br> {{tab}}— I najlepszą szablę jaką będziesz mógł znaleść, dodał młody człowiek śmiejąc się, wybieraj ją podług twego gustu i ręki, tem więcej że będzie to twoja szabla pułkownika.<br> {{tab}}— Ah! panie Salvato, wykrzyknął Michał zachwycony, to pan pamiętasz o swojem przyrzeczeniu.<br> {{tab}}— Teraz jest godzina trzecia, powiedział młody człowiek, nie masz czasu do stracenia; z ostatniem uderzeniem dziewiątej bądź w pogotowiu z koniem w małej uliczce przylegającej do domu równolegle od okna.<br> {{tab}}— Dobrze, powiedział lazzaron, potem idąc do Nanno:<br> {{tab}}— Słuchaj Nanno, ciągnął dalej Michał, ponieważ jesteś z nim sama, czy nie mogłabyś ułożyć rzeczy w ten sposób, aby nieszczęście grożące mojej biednej siostrze zostało zaklęte?<br> {{tab}}— Po to przybywam, odrzekła Nanno.<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> so30gv4qkp5goisivme276w16eew843 Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/763 100 1232638 3697714 2024-10-27T11:24:49Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697714 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Słowo honoru, jesteś uczciwą kobietą Nanno. Co do mnie, ciągnął dalej z pewnym smutkiem młody lazzaron, rozumiesz mnie? jeżeli koniecznie potrzeba aby moja siostra była szczęśliwą, oddać pewną część djabłu, w takim razie zostaw koniec mego stryczka w ręku mistrza Donato i myśl tylko o niej. Na Pausilippie, na moście de la Madeleine, Michałów i warjatów jest do licha, nie licząc pochodzących z Awersa, a tylko jedna Luiza San Felice jest na całym świecie. Panie Salvato polecenia twoje będą spełnione i dobrze spełnione, bądź więc spokojny. I wyszedł.<br> {{tab}}Młodzieniec został sam z Nanno; słyszał co powiedział Michał.<br> {{tab}}— Nanno, już kilkakrotnie słyszę o ciemnych przepowiedniach twoich dla Luizy; wiele jest w tym prawdy?<br> {{tab}}— Młodzieńcze, odrzekła, ty wiesz że wyroki nieba nie są nigdy tak jasno wyłożone, aby ich się można ustrzedz; ale przepowiednia z gwiazd stwierdzona liniami ręki, grozi tej którą kochasz, śmiercią krwawą, a widzę na pewno że miłość dla ciebie będzie przyczyną jej śmierci.<br> {{tab}}— Jej miłość dla mnie, czy też moja miłość dla niej? spytał Salvato.<br> {{tab}}— Jej miłość dla ciebie i dla tego to prawa honoru, jako francuza, prawa ludzkości jako kochanka, nakazują ci opuścić ją. Rozłączcie się, rozłączcie się na zawsze, a może ta rozłąka zaklnie przeznaczenie. Już powiedziałam wszystko.<br> {{tab}}I Nanno nasuwając kaptur na oczy, oddaliła<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> myl9kuuiwyrf3nzh9ipe1eiaz7d7wcu Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/764 100 1232639 3697715 2024-10-27T11:26:17Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697715 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>się, nie chcąc odpowiadać ani na dalsze pytania, ani też słuchać próśb młodzieńca. We drzwiach spotkała Luizę.<br> {{tab}}— Odchodzisz Nanno?<br> {{tab}}— Misja moja spełniona, odrzekła wróżka, dla czegóż miałabym zostawać?<br> {{tab}}— A czy nie mogłabym wiedzieć po co przybyłaś? zapytała Luiza.<br> {{tab}}— On ci to powie, odparła Nanno, wskazując palcem młodzieńca. I oddaliła się tak jak weszła, krokiem powolnym i uroczystym.<br> {{tab}}Luiza jak oczarowana fantastycznem zjawiskiem prowadziła za nią oczami. Widziała ją jak przechodziła korytarz, salę jadalną, balkon, nakoniec otworzyła drzwi ogrodu i zamknęła je za sobą. Pomimo jej zniknięcia Luiza stała nieruchoma; można było o niej powiedzieć że jak bogini Dafne, nogi jej przyrosły do ziemi.<br> {{tab}}— Luizo! szepnął Salvato swoim najsłodszym głosem.<br> {{tab}}Młoda kobieta zadrżała; czar zniknął, odwróciła się do wołającego ją i widząc jego oczy błyszczące niezwykłym ogniem, nie gorączkowym ani miłosnym, ale ogniem zapału:<br> {{tab}}— O! wykrzyknęła, ja nieszczęśliwa! ty wiesz o wszystkiem!<br> {{tab}}— Tak kochana Luizo.<br> {{tab}}— Więc to po to przybyła Nanno, a zatem.<br> {{tab}}— Tak, po to.<br> {{tab}}— I... z wysileniem zapytała młoda kobieta, kiedy odjeżdżasz?<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> sdwrslxql0b98u87ce4rxvoliiiturs Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/765 100 1232640 3697716 2024-10-27T11:27:28Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697716 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Małem zamiar odjechać o dziewiątej wieczór, ale nie widziałem cię Luizo!<br> {{tab}}— A teraz kiedy mnie widzisz?<br> {{tab}}— Pojadę kiedy zechcesz.<br> {{tab}}— Jesteś dobrym i łagodnym jak dziecko, Salvato, ty, straszny wojownik. Pojedziesz dziś wieczór przyjacielu, o godzinie o której postanowiłeś wyjechać.<br> {{tab}}Salvato zdziwiony patrzył na nią.<br> {{tab}}— Czy sądziłeś że cię tak źle kocham i tak mało dbam o swoją własną sławę, że będę ci radzić postępek przeciwny twemu honorowi? Odjazd twój Salvato, wiele też będzie mnie kosztował, bo tchnienie nieznane które przyniosłeś z sobą i umieściłeś we mnie, zabierzesz z sobą i Bogu tylko wiadomo ile smutku i samotności będzie w próżni jaka się utworzy w około mego serca. O! biedny pokoju opuszczony! ciągnęła dalej, patrząc w około siebie, podczas gdy dwie srebrne łzy spływały po jej policzkach nie naruszając czystości jej głosu, ileż to razy przybędę tutaj wśród nocy szukać marzenia zamiast rzeczywistości! Jak te wszystkie pospolite przedmioty, staną mi się drogiemi i poetycznemu twoją nieobecnością! To łóżko na którem cierpiałeś, ten fotel na którym czuwałam przy tobie, szklanka z której piłeś, stół na którym opierałeś się, firanka którą odsuwałam żeby wpuścić promień słońca do ciebie, wszystko to będzie mówić o tobie mój przyjacielu, o mnie zaś nic ci nie będzie mówiło.<br> {{tab}}— Z wyjątkiem mego serca Luizo, przepełnionego tobą!<br><noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> rfc3xfvgamctzg22f6bp3vnu52vzoaz Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/766 100 1232641 3697717 2024-10-27T11:28:51Z Wydarty 17971 /* Przepisana */ — 3697717 proofread-page text/x-wiki <noinclude><pagequality level="1" user="Wydarty" /></noinclude>{{tab}}— Jeżeli tak jest Salvato, jesteś mniej nieszczęśliwym odemnie, bo ty mnie wciąż będziesz widział: znasz godziny należące do mnie, a raczej te, które były twojemi; nieobecność twoja nic nie zmieni, mój przyjacielu; będziesz mnie widział wchodzącą i wychodzącą z tego pokoju o tych samych godzinach, w jakie wchodziłam i wychodziłam kiedy ty byłeś. Ani jeden dzień, ani jedna minuta spędzona razem w tym pokoju nie będzie zapomniana, a ja gdzież cię będę szukała? Na polach bitwy, wśród ognia i dymu, wśród ranionych lub umarłych... O! pisz do mnie, pisz do mnie Salvato, dodała młoda kobieta z jękiem bolesnym.<br> {{tab}}— Ale czy mogę? zapytał młody człowiek.<br> {{tab}}— A któżby ci zabronił?<br> {{tab}}— Jeżeliby się który z moich listów zagubił i został znalezionym!<br> {{tab}}— W istocie byłoby to wielkie nieszczęście, nie dla mnie, ale dla niego.<br> {{tab}}— Dla niego!... Dla kogo?... Nie rozumiem cię Luizo.<br> {{tab}}— Nie nie rozumiesz mnie. Nie, ty nie możesz mnie rozumieć, bo nie wiesz jakim mój mąż jest aniołem dobroci. Unieszczęśliwiłaby go myśl, że ja nie jestem szczęśliwa. O bądź spokojny, będę czuwała nad jego szczęściem.<br> {{tab}}— A gdybym napisał pod innym adresem, pod adresem księżnej de Fusco albo Niny?<br> {{tab}}— Nie potrzeba, mój przyjacielu, wreszcie byłoby to oszustwo, a pocóż oszukiwać jeżeli tego nie potrzeba, a nawet gdyby była konieczność tego? Nie,<noinclude><references/> __NOEDITSECTION__</noinclude> 26x1ehhvqbhbw79jkapubb4jduny30l